Pałace 2 - Jakub Ciećkiewicz
Transkrypt
Pałace 2 - Jakub Ciećkiewicz
10 C 02.03.2012 AFRYKAŃSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH Jakub Ciećkiewicz Uwięziona K iedy ukochana córka szefa królewskich adiutantów – Malika Ufkir – miała 5 lat, została wraz z matką zaproszona na przyjęcie do pałacu w Rabacie, gdzie w trakcie uczty zauroczony król Muhammad V postanowił ją adoptować. „Myślę, że nie znajdę lepszej towarzyszki dla księżniczki Lalli Miny” – wyjaśnił osłupionej Fatimie Ufkir. „Będą jak siostry, możesz ją odwiedzać” – dodał na pocieszenie. To, co nastąpiło później, zawsze kojarzyło się dziewczynce z porwaniem. Matka odeszła na bok, a Malikę wciągnięto siłą do samochodu iprzewieziono do pobliskiej willi „Jasmina”. „Płakałam, krzyczałam itupałam” – wspomina. „Zostałam zaciągnięta przez guwernantkę dopokoju i zamknięta na zamek. Łkałam przez całą noc”. Na marokańskim dworze Malika odebrała staranne wykształcenie i wychowanie godne księżniczki – żyła w luksusie, o jakim nawet nie śnią Europejczycy. Jednak, gdy miała 19 lat, następca tronu Hassan II skazał ją – bez sądu i bez żadnej winy – na dożywotnie więzienie. (Do kryminału trafiła razem HISTORIE Z PARAGRAFEM Ewa Kopcik Niepoczytalny terrorysta P odkładał bomby, podpalał garaże i samochody. I znów może to zrobić. Do takiego wniosku doszli psychiatrzy, którzy badali Rafała K., krakowskiego zamachowca. – Rynny zaczęły się już topić na dachu. Jeszcze chwila, a pewnie cały budynek poszedłby z dymem. W garażu były dwa samochody – z bakami do pełna zatankowanymi paliwem. Na szczęście udało się je wyprowadzić, bo gdyby doszedł do nich ogień, eksplodowałyby jak bomby – wspominają mieszkańcy ul. Truska- z matką i pięciorgiem rodzeństwa). W ciągu kolejnych dekad rodzinę Ufkirów wożono po marokańskich więzieniach – od Sahary, po Casablankę – mimo ich rozpaczliwych próśb o łaskę i prób wstawiennictwa ze strony królowej. Wreszcie, w 1991 roku, Malika uciekła wydrążonym przez siebie podziemnym tunelem z ciężkiego zakładu karnego w Bir Dżadid i zatelefonowała do francuskiej rozgłośni radiowej RFI. Wybuchł skandal, interweniował Alain Delon, mecenas Bernard Dartevelle i Francois Mitterand. Dzięki temu ocaliła życie. Jednak dopiero kiedy dobiegała czterdziestki, z łaski króla została wypuszczona na wolność. Cały ogromny majątek Ufkirów rozgrabiono. Wszędzie, krok w krok, chodzili za nimi policjanci pilnujący, by nie udzielali wywiadów i nie wyjechali za granicę. Dopiero po latach starań, w 1996 roku, Malika otrzymała zgodę na opuszczenie kraju. Nikomu nie zrobiła nic złego. Ani ona. Ani jej matka – Fatima. Ani jej siostry – Maria i Sukajna. Ani jej bracia – Rauf i Abdellatif. Pałac Sidiego 34. potomek Proroka i 16. władca z dynastii Alawitów – Muhammad V – był marokańskim bohaterem. Od początku swych kruchych rządów (w 1927 r.) dystansował się wobec francuskich okupantów, udzielał poparcia Partii Niepodległości, odmawiał pieczętowania dekretów i publicznie demonstrował opór, za co został zesłany na Madagaskar. Po wyzwoleniu kraju w 1956 roku zachowywał się wieckiej nocny pożar w domu sąsiadów. Wkrótce potem zaczęły płonąć kolejne garaże i samochody: w Swoszowicach, Wróblowicach, na Górze Borkowskiej, Klinach i w Mogilanach. W trzy miesiące spłonęło kilkanaście samochodów i dziesięć garaży. Piroman zawsze pojawiał się w nocy i zawsze pozostawiał pogorzelcom kartkę z dziwnym zdaniem: „Jak nie wiesz o co chodzi, to podstaw się jeszcze raz”. Brzmiało jak pogróżka. Ale ofiar nic nie łączyło. Nie znali się wzajemnie, wykonywali różne zawody. Wszyscy zapewniali, że z nikim nie mają żadnych zatargów i nikt im wcześniej nie groził. Śledczy to potwierdzali. Przez kilka miesięcy specjalny policyjny zespół tropił podpalacza. Bez efektów. Potem na południu Krakowa zaczęły eksplodować bomby domowej konstrukcji. Pierwsza wybuchła 29 czerwca ub. roku przy ul. Siarczanej. Odłamki raniły właścicielkę okazałego bliźniaka, 52-letnią nauczycielkę i jej 22-letniego syna. Druga eksplodowała kilka minut później FOT. JAKUB CIEĆKIEWICZ Rozmaitości Generał Ufkir miał władzę, a król jego córkę wielkodusznie i rozsądnie. Pozwolił zostać w kraju zagranicznym fachowcom, nawiązał dobre stosunki z Francją i Hiszpanią, wprowadził Królestwo do Ligi Arabskiej i Organizacji Jedności Afrykańskiej. Chętnie przyjmował wsparcie finansowe, zachodnie technologie, nowoczesne systemy organizacji – pozwalał Zachodowi reformować marokańską armię i policję. Brał, co dawano. A w trudnych sprawach krajowych zdawał się na fachowca do zadań specjalnych – kapitana Muhammada Ufkira – byłego adiutanta dowódcy francuskiej armii. Obecnie szefa policji. Później wszystkich resortów siłowych. Ufkir miał władzę. Król miał jego córkę. Malika tak wspomina przybranego ojca: „Każdego ranka o 7.30 Muhammad V wśród radosnego zgiełku ściągał nas za nogi z łóżek. Po wspólnym śniadaniu pozostawał z nami, póki nie poszłyśmy do klasy, a w południe przed domem przy ul. Jeleniogórskiej, gdy 55-letni mężczyzna próbował przenieść coś z piwnicy. Następna – 14 lipca w bloku przy ul. Skarżyńskiego w Nowej Hucie; w rękach 35-letniego mężczyzny, który znalazł paczkę przed drzwiami swojego mieszkania. Trzy dni później kolejny wybuch zranił 65-latka na os. Kliny. Bombę znalazł na swojej posesji. Tę serię policjantom udało się przerwać 22 lipca ub. roku, kiedy pojawili się w domu 38-letniego Rafała K. w krakowskich Swoszowicach. W piwnicy odkryli małe laboratorium pirotechniczne i zarazem poligon doświadczalny. Znaleźli jedną uzbrojoną już bombę i kilka innych – w różnej fazie produkcji. Kolejną zabezpieczyli na pobliskiej posesji. K. zdążył ją podłożyć przed swym zatrzymaniem. Kilkadziesiąt kilogramów podejrzanych substancji, w tym tzw. czarny proch, odkryto w wynajmowanym przez niego garażu na osiedlu Ruczaj. Mieszkanka ul. Chałubińskiego: – Znam Rafała od dziecka. Na swój sposób to przysłuchiwał się lekcji arabskiego”. Willa „Jasmina”, gdzie dziewczynka zamieszkała wraz z księżniczką Aminą, była uosobieniem dziecięcego raju, posiadłością rodem z bajki, oazą luksusu. „Na parterze znajdowała się ogromna sala gier, wypełniona zabawkami, były tam rowery, minibilardy, pluszowe zwierzęta, lalki z przebraniami”. Lalla Mina otrzymywała tysiące prezentów od przywódców państwowych z całego świata. Walt Disney specjalnie dla niej zrobił samochód, udekorowany postaciami ze swych filmów. W domu była sala kinowa, wokół roztaczał się wspaniały ogród z niezliczonymi odmianami kwiatów, w pobliżu ciągnęły się zoo i stadnina koni. Życie w świecie Alawitów wydawało się prawdziwą baśnią. Pałac Hassana W Afryce następował wówczas zmierzch monarchii. Po śmierci Muhammada w 1961 roku politolodzy dawali jego synowi najwyżej 6 mie- Już 6 lat temu mógł podpalać i niszczyć samochody wrażliwy chłopak. Jak ktoś umarł w sąsiedztwie, zawsze szedł na pogrzeb. Ale życie mu się nie ułożyło. Był skłócony z rodziną. Odkąd brat wyprowadził się z domu, mieszkał sam. Spał na materacu, nie przejmował się meblami, choć przecież zarabiał na życie jako stolarz – mówi. Policjanci potwierdzają: – To z pozoru normalny człowiek. Choć wcześniej był notowany za drobne przestępstwa, przez sąsiadów był postrzegany jako spokojny i cichy. K. trafił w 2005 r. do więzienia za oszustwo, kradzież z włamaniem i paserstwo. Wyrok odsiedział. Jego sąsiedzi jeszcze dziś powtarzają: – Szok! Nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, że to on jest tym „bombiarzem”. Żadne podejrzane odgłosy nigdy stamtąd nie dochodziły. sięcy panowania. A przecież... Hassan II był dobrze przygotowany do rządzenia. Ukończył prawo w Bordeaux, mówił płynnie po francusku, angielsku i hiszpańsku, ubierał się u paryskich krawców, chętnie podejmował dysputy polityczne, literackie i filozoficzne. Często zapraszał do pałacu intelektualistów na subtelne dyskusje o polityce lub turnieje oratorskie, gdzie cytowano największych arabskich poetów – wzorem sułtana Haruna ar–Raszida z baśni 1001 nocy. Świat zachodni znał Hasana II jako króla nowoczesnego, który wprowadził monarchię konstytucyjną, choć ogłoszona w 1962 roku i wielokrotnie poprawiana ustawa zasadnicza „widomy znak demokratyzacji” – zawsze odpowiadała aktualnym potrzebom dworu i monarchy... Świat marokański znał Hassana II jako bezwzględnego despotę, gotowego na wszystko w obronie swojej władzy. 32-letni król miał godnych siebie sprzymierzeńców: generałów i bezpieczników, na czele z szefem MSW – Muhammadem Ufkirem – który rozbudowując sieć tajnych służb, rządził w Maroku twardą ręką. „Dwa lata po dojściu do władzy Hassan kazał aresztować 5 tysięcy opozycyjnych działaczy. Wszyscy byli okrutnie torturowani, wieszani głową w dół w celach więziennych, topieni w latrynach i dręczeni elektrodami przytykanymi do genitaliów. Kryzys gospodarczy i związane z nimi rozruchy studentów zakończyły się wprowadzeniem stanu wojennego. Aresztowaniami i sankcjami zamknięto usta tym krytykom ustroju, którzy twierdzili, że dwór królewski bezprawnie zaanektował dla siebie farmy i ziemie uprawne pozostawione przez francuskich kolonistów, a królewscy ministrowie bogacą się na łapówkach” – pisał Roman Frister („Polityka” nr 32/99) 29 X 1965 r. na polecenie króla generał Muhammad Ufkir przygotował zamach na przywódcę opozycji Mahdiego Ben Barkę. Porwania lewicowego polityka dokonano w Paryżu przed restauracją Lipp; agenci przewieźli go do willi w Fontenay le Vicomte i zabili. De Gaulle odwołał wówczas swojego ambasadora z Rabatu, a Hassan II pochwalił generała Ufkira za „niezłomne przywiązanie do naszej osoby”. I ponieważ miał już dość parlamentaryzmu, ogłosił stan wyjątkowy. Rządził sam. Wydawał dekrety. A w wolnych chwilach zajmował się haremem. „Żeby zabawić swe kobiety, z których wiele było jeszcze dziećmi, sprowadził np. z USA rowery z wieloma siodełkami. Przez kilka tygodni olbrzymie korytarze pałacu w Fezie rozbrzmiewały dziewczęcym śmiechem i szczebiotem...”. Malika miała wtedy 12 lat. Pamięta, że Lalla Mina otrzymała właśnie od premiera Indii słoniątko, które stało się jej ulubioną zabawką. „Było słodkie, serdeczne i pospiesznie połykało duże pajdy chleba, wsuwane mu pod trąbę. Największą przyjemność sprawiała nam przejażdżka na jego grzbiecie w towarzystwie przybyłego z Indii kornaka” – opowiada... (cdn.) Korzystałem m.in. z: M. Fitoussi, „Uwięziona”, 1999 Nic dziwnego. W czasie przeszukania domu policjanci odkryli, że wszystkie ściany są wytłumione materiałem dźwiękoszczelnym. Chodziło o to, by nikt nie słyszał miniwybuchów, gdy Rafał testował ładunki. Co nim kierowało? – Jeździł po okolicy i wybierał ofiary. Ktoś mu się nie spodobał, bo np. zbyt głośno się śmiał, ktoś inny – bo jechał za szybko, miał taką, a nie inną rejestrację. To wystarczyło, żeby za kilka dni podłożyć mu bombę albo podpalić samochód. I ukarać za to, że jemu samemu się nie udało w życiu. Np. za to, że porzuciła go kobieta, z którą był wcześniej związany – mówi policjant. Zachowanie Rafała K. od początku śledztwa budziło zastrzeżenia. Mówił do siebie, twierdził, że jest zagrożony, prosił o pomoc, ale nie potrafił powiedzieć, jak ma ona wyglądać. – Mam żal do urzędników państwowych, mojej rodziny, że się mną nie interesowała, oraz do mieszkańców Krakowa. Ale za to, co zrobiłem, więzienie mi się należy – mówił w sądzie, gdy decydowano o jego tymczasowym aresztowaniu. Początkowo stawiane mu zarzuty dotyczyły wyłącznie czterech zamachów bombowych. Przyznał się do nich. W tym miesiącu postawiono mu 31 kolejnych, dotyczących podpaleń i niszczenia mienia. Chodzi nie tylko o wzniecanie pożarów w okolicach Swoszowic. Według śledczych już 6 lat temu mógł podpalać i niszczyć samochody, mszcząc się na pracownikach podgórskiego aresztu. Do tych nowych zarzutów K. już jednak się nie przyznaje. Przez kilka miesięcy przebywał na obserwacji psychiatrycznej. Pierwsza opinia była gotowa w grudniu. Wynika z niej, że w chwili podkładania bomb Rafał był niepoczytalny. Druga – ogłoszona przez prokuraturę w tym tygodniu – jest identyczna, tyle że dotyczy podpaleń. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie będzie odpowiadał za swoje czyny. Prokuratura ma zamiar wystąpić z wnioskiem o umieszczenie go w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Sąd zdecyduje, ile czasu tam spędzi. Wiadomo na pewno, że wymaga terapii.