Skuteczne usypianki

Transkrypt

Skuteczne usypianki
Ania Tomiczek
Marek Mikołajewicz
Skuteczne usypianki
Szanowni Rodzice i Opiekunowie, na pewno istnieje w ciągu Waszego dnia taka pora, kiedy
chcielibyście odpocząć, a Wasz najsłodszy nawet Bobas nie przejawia najmniejszych chęci do
znalezienia się w błogim stanie snu i zaczyna jawić Wam się potworem zesłanym celowo, by
Was zamęczyć. Czegoś takiego doświadczył każdy, kto kiedyś zdecydował się na
„przedłużenie gatunku”. Proponujemy więc tę książeczkę napisaną w celu usypiania naszych
pociech. Nie jest napisana w tradycyjnie „bajkowy” sposób, dlatego, że nie ma w niej
ilustracji, używamy specyficznego języka i sprawiających nieco dziwacznego wrażenia pojęć.
Jest to raczej rodzaj naprawdę skutecznego „narzędzia do usypiania”. Mamy nadzieję, że
dostarczy ona Waszym małym Słuchaczom kolorowych snów, a Wam odrobiny oddechu.
AUTORZY
2
Bajka na poniedziałek
O KRASNOLUDKU, KTÓRY SZUKAŁ UŚMIECHU
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam ci bajeczkę o Krasnoludku, który szukał uśmiechu. I kiedy powoli, spokojnym
głosem będę czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam,
a może słyszeć różne dźwięki, które pojawią się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej
czuć przyjemne ciepło, które ogarnia Twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się
jeszcze w łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w
najlepszych dla nich pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Krasnoludek będzie szukał uśmiechu,
ty towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając za nim aż do dziesiątego wzgórza.
A było to tak. Żył sobie mały, dobry dla zwierząt i ludzi Krasnoludek. Miał
bezpieczny dom i wielu przyjaciół. Miał również mnóstwo ciekawych zajęć i zainteresowań.
A jednak któregoś dnia, z niewiadomych powodów, Krasnoludek poczuł smutek, który z
każdym kolejnym dniem stawał się coraz głębszy i głębszy… Smutna buzia Krasnoludka
bardzo martwiła znajomych, a najbardziej serdecznego przyjaciela – Zajączka – który
poradził Krasnoludkowi, aby udał się do Dobrej Wróżki, która wskaże mu, w jaki sposób
pozbyć się tego, głębokiego już, smutku. Krasnoludek posłuchał przyjaciela i poszedł szukać
rozwiązań, które przywrócą mu radość. Więc zanim zamkniesz oczka, by go sobie lepiej
wyobrazić, usłyszeć i poczuć to, co po czuł – nie myśl jeszcze o tym, jak bardzo chcesz to
zrobić.
Dobra Wróżka ucieszyła się na widok sympatycznego Krasnoludka i powiedziała tak:
Lekarstwem dla ciebie, Krasnoludku jest odnaleźć uśmiech i w tym celu musisz kolejno wejść
na dziesięć wzgórz, a gdy już znajdziesz się na tym ostatnim – Uśmiech do ciebie sam
przyjdzie i poczujesz, jakie to przyjemne mieć go przy sobie. Powinieneś to zrobić jak
najszybciej, choć pewnie twoje nogi i ręce stały się ciężkie, co oznacza jednak, że z każdym
twoim krokiem mocniej poczujesz, jak bardzo jesteś odprężony, jak coraz bardziej i bardziej
ogarnia cię rozkoszne ciepło, a myśli, które temu towarzyszą płyną do miejsc, w których
lubisz być.
Podziękował Krasnoludek Dobre Wróżce za radę i od razu postanowił iść szukać
Uśmiechu. W tym też celu powolnym acz pewnym krokiem udał się do miejsca, o którym
mówiła Dobra Wróżka.
A teraz, kiedy Krasnoludek będzie wchodził na dziesięć wzgórz – bądź jego
towarzyszem, oglądaj razem z nim, słuchaj razem z nim, przeżywaj razem z nim wszystko, co
napotkacie po drodze.
Więc Krasnoludek wszedł na pierwsze wzgórze, zobaczył uśmiechniętego rolnika
czującego zmęczenie, a jednocześnie cieszącego się ze swoich zbiorów, wyniku ciężkiej
pracy, słyszącego śpiew cieszących się razem z nim ptaszków, które już przewidywały swój
udział w ucztach koronujących trud pracy. Zadumał się Krasnoludek głęboko nad tym, jak
wspaniale potrafi się cieszyć zmęczony człowiek z wyników swojej ciężkiej pracy.
Na drugim wzgórzu Krasnoludek poczuł przyjemny powiew ciepłego wiatru, który
przyjemnie łaskotał jego twarz, usłyszał szum w gałązkach drzew między listkami, a także
poczuł zapachy różnych miejsc świata, które wiatr ten odwiedził. Wszystko to podziałało na
niego tak silnie, że przymknął oczka, głęboko i równo zaczął oddychać, czując ogarniający go
coraz bardziej i bardziej błogi spokój.
Na trzeci wzgórzu stał maleńki domek, a przed tym domkiem maleńka ławeczka.
Usiał więc na tej ławeczce, aby trochę odpocząć, patrząc na kwiaty rosnące przed nim, które
zdawały się śmiać radośnie, rozsiewając wokół siebie cudowne zapachy. Odpoczywał więc
Krasnoludek, oddychał głęboko, a z każdym kolejnym i kolejnym oddechem czuł się coraz
3
lepiej, spokojniej… Był coraz bardziej i bardziej odprężony, szczęśliwy… I chciałby tak
pozostać jak najdłużej i odczuwać to wszystko jak najpełniej…
Na czwartym wzgórzu siedziała mała dziewczynka, a w małej rączce trzymała różowy
balonik, który szybował gdzieś wysoko w niebie, ogrzewany słoneczkiem, pieszczony przez
łagodny wiaterek i sprawiający wrażenie, że jest tak szczęśliwy, że musi tam bujać w
chmurach, jakby tańczył swój balonikowy balet radości. Długo obserwował Krasnoludek
powolne bujanie w przestworzach różowego balonika. Patrzył jak balonik kołysał się i kołysał
spokojnie, jakby w rytm pięknej i powolnej melodii, szczęśliwy, bezpieczny, ogrzewany,
promieniami słońca.
Na piątym wzgórzu wesołe pieski i kotki grały w piłeczkę. Robiły to tak zabawnie, że
nawet nasz smutny Krasnoludek poczuł radość w duszy, a kiedy jeden mały kotek podszedł
do niego by się przytulić i trochę rozkosznie pomruczeć – Krasnoludek poczuł się jak w
siódmym niebie. Delikatne futerko pogodnego kotka spowodowało, że Krasnoludek poczuł
wielką ochotę by je głaskać, przytulać, chować rączki w jego ciepełku. A kotek przez cały
czas słodko mruczał, dając w ten sposób znak, jak mu dobrze, błogo, rozkosznie…
Na szóstym wzgórzu znajdowało się gniazdo rajskiego ptaka. Tam, kolorowo
upierzona mama-ptak przytulała swoje uśmiechnięte, radośnie kwilące pisklęta. Małym było
tak dobrze w cieple matczynego puchu, pod przykryciem matczynego skrzydła, że zamknęły
oczka, by jeszcze mocniej odczuwać błogość w całym ciele. Tak jak i ty, tak też Krasnoludek
poczuł się bardzo dobrze w tej chwili. Tak jak ty, chciał pozostać tutaj jak najdłużej, jak
najdłużej czuć to cudowne ciepło i bezpieczeństwo.
Na siódmym wzgórzu leżała sobie spokojnie czarująca sarenka i pięknym, cichym
głosem śpiewała magiczną pieśń o życiu, o przyrodzie, o lasach, rzekach, kwiatach…
Śpiewała tak pięknie, a jej spokojna pieśń powodowała, że nasz Krasnoludek zaczął w jakiś
niepojęty sposób widzieć to wszystko, o czym śpiewała i zdawał się… unosić… razem z
dźwiękami pieśni. I unosił się coraz wyżej i wyżej, czując coraz większą i większą lekkość w
całym swoim ciałku.
Na ósmym wzgórzu stało potężne drzewo-dom. W tym drzewie mieszkały różne
zwierzęta, a więc ptaki, takie jak dzięcioł, sowa, kukułka, czyżyk, jaskółka i dużo, dużo
innych; a także zwierzątka, od zajączka począwszy, a na małej mrówce skończywszy. Teraz
właśnie wiewiórka urządzała sobie swoje drugie urodziny, dlatego drzewo-dom kipiało
radością, wesołym gwarem, zapachami miodu i orzeszków, co sprawiało, że czuło się tutaj
atmosferę przyjaźni, miłości, bezpieczeństwa. Dobrze się tu czuł nasz Krasnoludek, tak
dobrze, jak Ty się teraz czujesz: spokojnie, bezpiecznie, radośnie, może troszkę sennie, nie
bardzo – ale jednak.
Na dziewiątym wzgórzu jakiś pogodny człowiek sprawdzał swój wynalazek, cudowne
skrzydła, które miały sprawić, by choć na chwilę poczuł się ptakiem. W jego oczach dostrzegł
nasz Krasnoludek radosną nadzieję i kiedy patrzył, jak ten człowiek już za chwilę buja… i
buja w górze i zdaje się unosić w kierunku obłoków – Krasnoludek wiedział, że ten człowiek
musi być teraz bardzo szczęśliwy. Sam też poczuł ogarniające go dziwne, chociaż przyjemne
uczucie, które gdzieś od środka począwszy, rozlewało mu się w całym ciele, w brzuszku, w
głowie, w rączkach, w nóżkach, aż końca paluszków.
Na dziesiątym wzgórzu znalazł Krasnoludek duży, wygodny pieniek i kiedy na nim
usiadał – okazało się, że to był czarodziejski pieniek, który powodował, że siadający na nim
ma uczucie jakby leżał na swoim ukochanym łóżeczku, całym ciałem przylegając do niego
najwygodniej, jak to tylko jest możliwe, czując przyjemne ciepło w rękach, nogach, całym
ciele…
I teraz nasz przyjaciel Krasnoludek całym sobą poczuł, że… znalazł to, czego szukał.
Znalazł Uśmiech. I już ogóle nie musiał rozglądać się ze wzgórza dokoła, patrzeć na zielone
4
lasy, płynące błękitnymi wstęgami rzeki, leniwie przesuwające się po niebieskim niebie
obłoki; by poczuć, zobaczyć, usłyszeć jak piękny jest ten nasz świat…
5
Bajka na wtorek
O NIEDŹWIADKU RYBAKU
A teraz, kiedy leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam Ci bajeczkę o Niedźwiadku rybaku. I kiedy powoli, spokojnym głosem będę
czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może po
prostu po to, aby słyszeć różne dźwięki, które pojawią się w bajce, a może po prostu po to, by
lepiej czuć przyjemne ciepło, które ogarnia twoje ciało. I zanim zamkniesz oczka, popraw się
jeszcze w łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w
najlepszych dla nich pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Niedźwiadek będzie łowił dziesięć
rybek, ty towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko uważnie.
Niedźwiadek żył w spokojnym kraju, w którym ciągnęły się zielone łąki z trawą tak
miękką, że nikt nie chciał nosić butów, pachnące poziomkami lasy i błękitne, czyste rzeki. W
kraju Niedźwiadka zawsze i niepodzielnie panowało lato i ciepłem swoim pieściło głowy,
rączki, nóżki i brzuszki mieszkańców tego przedziwnego, cudownego kraju, a to sprawiało, że
wszystkie ludki i stworzonka czuły się wspaniale i żyły w spokoju i przyjaźni. Każdy
mieszkaniec tej krainy wybierał sobie takie zajęcie, które najbardziej mu odpowiadało, bo
chociaż rozleniwiająca aura sprzyja nieróbstwu, to jednak lenistwo, ciągłe wylegiwanie się,
drzemki i przyjemne sny przez okrągłą dobę, wcale nie były mile widziane w okolicy, w
której mieszkał Niedźwiadek. Tak więc nasz Niedźwiadek upodobał sobie łowienie ryb i tym
właśnie się zajął. Codziennie chodził nad pobliską rzeczkę i zarzucał wędkę. Był to jednak
bardzo dziwny sposób łowienia ryb, ponieważ w kraju Niedźwiadka nie łowiło się ryb na
żadne przynęty. Wędki, wbrew ogólnie przyjętym zasadom w naszym świecie, nie kończyły
się haczykami, ponieważ wszyscy żyli w przyjaźni i unikali wyrządzania sobie nawzajem
krzywdy. Na pewno nie potrafisz sobie tego jeszcze wyobrazić, ale kiedy zamkniesz oczy,
zobaczysz wszystko wyraźnie, poczujesz i usłyszysz…
Niedźwiadek właśnie stoi z taką przedziwną wędką na drewnianym pomoście. Słyszy i
widzi pluskające się w rzeczce rybki, czuje zapach świeżutkiej trawy, kwiatów i owoców.
Czuje też przyjemne ciepło wypełniające jego ciałko… I wiesz co? On również przyjaźnie
myśli o tobie. Czuje twój zapach, twoje ciepło, twoją obecność… Niedźwiadek wie, że jesteś
blisko i przyglądasz mu się. Woła cię więc do siebie i proponuje wspólne łowienie ryb.
Przyglądając się Niedźwiadkowi trzymającemu tę przedziwną wędkę, przyjemną w
dotyku, pachnącą drzewem sandałowym, wiesz dobrze, że jest to wędka zaczarowana, do
której rybki lgną same. A łowienie ryb w tym kraju jest również zajęciem niezwykłym,
ponieważ polega na tym, że za złowioną rybkę uznaje się tę, która dotknie żyłki. Dziwne i
wspaniałe jest jeszcze i to, że każda złowiona rybka spełnia życzenia…
A jednak dzisiaj rybki były jakby trochę wystraszone i długo, długo nie chciały się dać
złowić Niedźwiadkowi. Nuży cię to już, czujesz senność, rączki, nóżki i główka, a także cały
tułów zaczynają ci ciążyć i opadać i nawet nie zauważasz, że leżysz na nasłonecznionym
pomoście i jest ci tak wygodnie i przyjemnie, jak w twoim własnym łóżeczku. Równocześnie
widzisz, że rybki zaczęły brać i że właśnie w takiej pozycji obserwuje ci się wszystko
najlepiej…
Pierwsza złowiona przez Niedźwiadka rybka była czerwona, jak dojrzała czereśnia.
Zamknął więc Niedźwiadek oczy, by pomyśleć, jakie ma pierwsze życzenie. Pierwszym
życzeniem Niedźwiadka było, by znaleźć się razem z tobą w pachnącym ogrodzie, bogatym w
różne owoce, które moglibyście zrywać i jeść do syta. Owoce, których zapach roztaczał się
dokoła i które same wpadały wam do rąk, kiedy tylko sobie o nich pomyśleliście…
Druga rybka była biała. Biała jak śnieg, więc zażyczyliście sobie, by znaleźć się w
ośnieżonej krainie i móc jeździć na nartach, sankach, łyżwach, na worku, lepić bałwany,
turlać się z górki… Wszystkie te czynności sprawiały wam tak ogromną przyjemność, że
6
poważnie zastanowiliście się, czy wracać, kiedy poczuliście branie trzeciej rybki.
Niedźwiadek musi wrócić, ponieważ łowienie ryb to jego praca, ale ty jeśli tylko zechcesz,
możesz już zostać w tym stanie i czuć się w nim nadal dobrze i jeszcze lepiej, i jeszcze
lepiej…
Trzecia rybka była różnokolorowa, jak egzotyczny kraj, więc ten kraj stał się celem
trzeciego życzenia. Stroje obcokrajowców mieniły się setkami kolorów przyjemnych dla
oczu, ich mowy i pieśni brzmiały setkami dźwięków przyjemnych dla uszu, ich kraj, owoce,
kwiaty i cała przyroda tchnęły setkami zapachów przyjemnych dla nosków… Ludzie tam byli
bardzo przyjaźni i serdeczni dla przybyszów, chętnie ich gościli i prześcigali się wzajemnie w
uprzejmościach. Od tych cudownych widoków, dźwięków i zapachów każdemu mogło się
zakręcić w głowie i każdy mógł wpaść w rozkoszny stan zapomnienia, oderwania od
rzeczywistości, a jednocześnie w nastrój obcej krainy, dającej niebywałe odprężenie i spokój.
Jeżeli spodobało ci się tam, to pozostań w tym właśnie miejscu i czasie, i śnij o nim nadal, a
jeśli masz ochotę na coś innego, to przenieś się z Niedźwiadkiem z powrotem na pomost, by
złowić rybkę czwartą.
Czwarta rybka, w kolorze błękitnym, miała do spełnienia czwarte życzenie, a
czwartym życzeniem był lot balonem nad niezwykłą krainą Niedźwiadka. Balon unosił się
powoli i spokojnie nad cudowną zielenią łąk, nad niezwykłą czystością rzek. Unosił się coraz
wyżej i wyżej, i jeszcze wyżej w majestatyczny błękit nieba, oczyszczony z chmur
deszczowych. Można było podziwiać z wysokości okoliczny krajobraz, jak również czuć
wolność i lekkość, zapachy i smaki wolności i lekkości… Śpiewy ptaków, radosne rozmowy
stworków i ludków dobiegały już z daleka, tak jak ich obrazy były już dosyć odległe. Bliska,
najbliższa była ta wspaniała wolność i lekkość… I jeśli to właśnie sprawia ci największą
przyjemność i daje pełnię odprężenia, to dalej leć balonem, wznoś się wyżej i wyżej, i osiągaj
coraz głębszy stan odprężenia…
Piąta rybka miała kolor ognisty, co wzbudziło w Niedźwiadku skojarzenie z
ogniskiem, a to sprawiło, że piąte życzenie przeniosło Niedźwiadka, i być może ciebie razem
z nim, na polankę ukrytą w środku lasu, osnutą wieczornym zmrokiem, na której ognisko
otaczało swym ciepłem zgromadzone wokół ludki i stworzonka…Zapach ogniskowego dymu
w połączeniu z odgłosami pękających w ogniu gałązek, i rozpływającym się po całym ciele
cieple powodował, że co poniektórzy ogniskowicze błogo zasypiali, zasłaniając powiekami
mocno zmęczone dniem oczy i poddawali się ogarniającemu ich dogłębnie odprężeniu, które
trwało, i trwało, i pogłębiało się coraz bardziej, i w którym mogli pozostać tak długo, jak
tylko mieli na to ochotę…
Szóstka rybka była rybką niezwykłą. Jej kolor zmieniał się zależnie od pory dnia, a
nawet godziny. Przybierała wszystkie barwy i odcienie natury. Postanowiliście z
Niedźwiadkiem, że skoro szósta rybka jest niezwykła, to szóste życzenie oddacie komuś
najbliższemu, kogo najbardziej lubicie, z kim czujecie się najlepiej, najbezpieczniej, kto dla
was bardzo dużo znaczy. Dzięki szóstej rybce i życzeniu, które ona spełni, ktoś poczuje się
wartościowy i doceniony, a wy tym samym zobaczycie, że zrobiliście coś bardzo dobrego i
będzie wam z tym przyjemnie, a jednocześnie będziecie mieć czas, by przenieść się na
chwilę w tylko sobie znane, tajemne miejsce, do którego może nie ma dostępu nikt, a może
mają dostęp tylko osoby szczególne i zaufane. Tam nagle poczujesz, że jest ci tak dobrze, że
wcale nie musisz zasypiać, by zatrzymać to miejsce na dłużej i by jeszcze dłużej i dłużej móc
w nim sobie pozostać…
Siódma rybka była bardzo mała, ale za to miała kolor tęczy. Na jej widok razem z
Niedźwiadkiem zapragnęliście, aby siódme życzenie przeniosło was w miejsce, gdzie tęcza
łączy się z ziemią. Na miejscu tym znaleźliście małego stworka pilnującego dzbana pełnego
skarbów. Były tam złote momenty, drogocenne klejnoty, kosztowności tego świata i był też
skarb najcenniejszy… Pewnie zastanawiasz się, co to za skarb? Był on schowany na samym
7
dnie ogromnego dzbana i ukryty w małej muszelce, tak że bardzo łatwo było go przeoczyć,
ale ty go znajdujesz bardzo łatwo, ponieważ wiesz, jak jest ważny i bezcenny. Tym
najcenniejszym skarbem jest Miłość. Miłość do ludzi, żyjątek, świata, ludków i stworków,
natury, do wszystkiego, co cię otacza…znajdujesz ten skarb w małej muszelce na dnie dzbana
i czujesz spokój, bo od tej chwili cały świat dla ciebie pachnie jak Miłość, smakuje jak
Miłość, wydaje – jak Miłość – cudowne dźwięki i jak Miłość wygląda…Więc pobądź sobie
teraz z tym wielkim i ważnym skarbem tak długo, jak zechcesz, masz na to dużo czasu:
osiem, dziewięć godzin, a nawet całą noc…
Ósma rybka wahała się podpływając. Wzbudziła tym chęć pobujania się na huśtawce.
Tak więc ósmym życzeniem stała się huśtawka i kiedy życzenie to zostało przez rybkę
spełnione, kołysała się rytmicznie napełniając cię spokojem. Buja miarowo w przód… i w
tył… w przód… i w tył…w przód… i w tył…i sprawia, że jej kołysanie nadaje rytm i tobie i
twojemu oddechowi, i w przód – wdech… i w tył… - wydech… I z każdym kolejnym
oddechem czujesz się coraz lepiej i lepiej, coraz większe i większe odprężenie, coraz większy
i większy spokój, a jednocześnie, z każdym kolejnym oddechem coraz bardziej i bardziej
pragniesz w tym stanie pozostać… Pozostań więc sobie w tym przyjemnym, relaksującym
kołysaniu tyle czasu, ile ci potrzebne by poczuć głębokie odprężenie w całym ciele.
Dziewiąta rybka, koloru szarego, podpłynęła łagodnie i cicho. Jej łuski były
niezwykłe, przypominały sierść króliczka. Zatęskniliście z Niedźwiadkiem za czymś tak
miękkim i puszystym. Dziewiątym życzeniem nie mogło być więc nic innego niż przyjemne i
puszyste stworzonko. Dotykasz miękkiego futerka przyjaznego zwierzaka, który przytula się
do ciebie całą swoją puszystością i otula ciepłem swojej miękkości. Robi ci się tak błogo, że
oczka same ci się zamykają. W czasie całego twojego snu, a śnią ci się najprzyjemniejsze
rzeczy, jakie tylko mogą się śnić, puszyste, miękkie stworzonko przytula się do ciebie, prawie
tak przyjemnie, jak teraz przylega twoja kołderka, i prawie tak samo przyjemnie napełnia całe
twoje ciałko rozkosznym ciepełkiem… Jeśli więc tylko chcesz, jeśli naprawdę bardzo tego
chcesz, to przeurocze i przesympatyczne stworzonko może zostać z tobą przez calutką noc…
Dziesiąta rybka miała kolor złota, więc dziesiąte życzenie również musiało być na
wagę złota… Zamarzyło się Niedźwiadkowi, a tobie razem z nim, by zasnąć snem miłym,
ładnym, a zarazem odprężającym i kojącym. Zanim więc zaśniesz, spróbuj przez chwilę
jeszcze nie myśleć o tym, jak bardzo tego pragniesz i jak mocno czujesz zmęczenie. Spróbuj
też nie myśleć jak bardzo podobała ci się bajka, chociaż uśpiła cię nim się skończyła…
8
Bajka na środę
O MISIU, KTÓRY LUBIŁ WĘDROWAĆ
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam ci bajeczkę o Misiu, który lubił wędrować. I kiedy powoli, spokojnym głosem
będę czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może
słyszeć różne dźwięki, które pojawią się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej czuć
przyjemne ciepło, które ogarnia twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się jeszcze w
łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki, i nóżki leżały w najlepszych dla nich
pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Miś będzie się przeprawiał przez dziesięć rzek, ty
towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając za nim aż do krainy snów.
W pewnej leśnej krainie żył sobie Miś, który bardzo lubił wędrować. Potrafił chodzić
tak daleko, tak długo, że aż bolały go nóżki, stawały się coraz cięższe i cięższe, najpierw
jedna, potem druga – zresztą na pewno potrafisz to poczuć.
Razu pewnego postanowił Miś udać się na wycieczkę do Krainy Snów. Nigdy tam
jeszcze nie był, wiedział tylko, że ta piękna, kolorowa, pachnąca kwiatami, ciepła kraina leży
za dziesięcioma rzekami. Więc nim rozpoczął podróż zjadł cały kubeczek miodu, popił
pachnącym mleczkiem i od razu poczuł przyjemne ciepło w brzuszku, które rozpłynęło mu
się po całym ciele. Później spakował swój misiowy plecaczek i wyruszył w drogę.
Pierwsza rzeczka okazała się bardzo płytka, przeszedł więc Misio w bród, ciesząc się
słońcem ogrzewającym całe jego ciało i rozkosznym chłodem wody, przynoszącym głęboką
ulgę jego stopom. Dokoła pluskały się rybki, na pewno słyszysz je teraz, a jednocześnie
potrafisz sobie wyobrazić, jak to robią. Letni wietrzyk owiewał naszego Misia i sprawiał, że
poczuł się on bardzo, ale to bardzo odprężony, spokojny i szczęśliwy.
Druga rzeczka okazała się zupełnie inna. Po pierwsze prowadził przez nią mostek, a
po drugie, na otwartej przestrzeni sprawiała wrażenie ciągnącej się w nieskończoność
błękitnej, krętej tasiemki. Stanął Miś w połowie mostku, patrzył i patrzył i nadziwić się nie
mógł, jakie wspaniałe cuda potrafi stworzyć natura. Pewnie ty też widzisz teraz tę rzeczkę i
czujesz, jak całe twoje ciało odpręża się, a to powoduje cudowny spokój i radość, chęć
marzenia o twoich długich podróżach.
Trzecia rzeczka płynęła w samym środku lasu, dlatego do Misia zaczęły docierać
różne odgłosy. Odległe rozmowy ptaków, szum drzew, sprawiający wrażenie, jakby był taką
naturalną kołysanką – usypianą. Przystanął Miś na chwilę, bo tak mu się zrobiło dobrze i
błogo, tak samo jak tobie, wiedząc, że nie musi robić absolutnie nic, by widzieć te cuda
natury, słyszeć ich muzykę, czuć jak mają kojący wpływ na niego całego, jak wypełniają go
spokojem, poczuciem bezpieczeństwa, słodką sennością, która powoduje chęć zamknięcia
oczek i pozostania tak jak najdłużej, jak najdłużej…
Czwarta rzeczka śpiewała piosenkę. Naprawdę. Płynęła tak szybko, że woda ocierając
się o okrągłe kamienie wydawała dziwne, przyjemne dla ucha odgłosy, jakby jakaś
czarodziejska wróżka grała na lirze albo na harfie. Słuchał Miś tej cudownej muzyki, granej w
jednostajnym, spokojnym tempie: raz, dwa, trzy, cztery… raz, dwa, trzy cztery… i sam nie
wiedział czemu, dźwięki te zdawały mu się wlewać do środka, wypełniając najpierw głowę,
potem brzuszek, rączki, nóżki przyjemnym, odprężającym ciepłem. Prawda, że też to czujesz?
Prawda, że słyszysz odległe, spokojne, przyjemne dźwięki, które kołyszą, kołyszą tak słodko,
że masz ciągle ochotę by cię jak najdłużej i najgłębiej kołysały?
Piąta rzeczka okazała się szeroka. Tak szeroka, że Misio zwątpił, czy uda mu się
przeprawić na drugą stronę. Usiadł więc na brzegu i zadumał się głęboko, patrząc w leniwie
przepływający nurt. Na chwilę zajęło go oglądanie płynących listków jakiego drzewa, ich
powolne, żółwie „wyścigi”. Wygrał żółty listek, ale zielony i brązowy były tuż, tuż za nim. I
patrzyłby Miś jeszcze na te rzeczne zawody, ale przypłynął do niego Łabędź – przewoźnik i
9
zaproponował mu przeprawę na drugą stronę. Usiadł więc nasz Miś na jego grzbiecie i słodko
kołysany, kołysany jednostajnym uspokajającym ruchem, płynął ku widocznemu brzegowi.
Tak bardzo ukołysała, uśpiła go ta powolna podróż, że w ogóle nie miał ochoty jej kończyć.
Przyjemne, senne ciepło zawładnęło całym jego ciałem i nawet zaczął śnić o czymś dobrym,
kolorowym.
Szósta rzeczka, w swoim górnym biegu, poprzecinana była licznymi wodospadami i
kiedy Misio zadumał się nad jej urodą, patrząc jak jej wody zdają się spływać prosto z nieba,
a wodospady prowadzą jak schody coraz wyżej i wyżej – pomyślał sobie, że natura potrafi
wszystko i nie ma takiej rzeczy na świecie, której nie umiałaby w jakiś sposób upiększyć,
sprawić, że jest ciekawsza, bardziej urzekająca. I westchnął Miś głęboko, pełną piersią,
ciesząc oczka wspaniałymi widokami, a uszka kojącym i usypiającym szumem leniwie
płynącej rzeczki.
Siódma rzeczka była bardzo głęboka i nasz Miś, który był świetnym pływakiem i
doskonale potrafił nurkować, postanowił zobaczyć, co też kryją jej wody. Zdjął więc swój
plecak, stanął luźno nad brzegiem i zaczął wyrównywać oddech. Powoli… spokojnie… w
jednostajnym tempie… wciągnął powietrze, a z każdym kolejnym i kolejnym oddechem czuł,
tak jak ty teraz, jak jego ciało staje się coraz bardziej i bardziej odprężone. Wolnym krokiem
wszedł do wody, coraz głębiej i głębiej pogrążając się w jej toni, coraz bardziej i bardziej
czując jej ciepło. A kiedy zanurkował schodząc w dół, ku dnu, jego oczom ukazał się zupełnie
inny czarowny świat. Rośliny nie przypominały wcale tych, które można podziwiać na ziemi,
rozkołysanym powolnym, jednostajnym ruchem, zdawały się usypiać, tuląc się do siebie
wzajemnie. Ryby, stojące gdzieniegdzie pojedynczo albo całymi grupami wyglądały, jakby
zasypiały po dobrym, sutym posiłku. Podobał się Misiowi ten czarowny, pulsującym wolnym
rytmem świat.
Ósma rzeczka była bardzo płytka, a słoneczko tak mocno nagrzewało jej wody, że
unosiła się nad nią mgiełka pary. Miał więc Miś mocno ograniczoną widoczność, obrazy
wokół zaczęły się rozmazywać, pobliski las szumieć jakby podwójnie, jakby naśladowany
jakimś echem. Wszystko to sprawiało, że Miś poczuł się bardzo dobrze, bezpiecznie, zupełnie
jak w swoim ulubionym łóżeczku, na miękkiej poduszeczce, pod ukochaną kołderką, czując
przyjemne ciążenie obu nóżek, obu rączek, czując przyjemne ciepło tulące cię z każdej
strony, a sprawiające, że bezpieczeństwo, spokój, odprężenie stają się coraz głębszymi i
głębszymi doznaniami.
Dziewiąta rzeczka posiadała czarowną moc i sprawiła, że nasz Miś odpłynął myślami
do swoich wspaniałych wspomnień i marzeń. Śnił więc o różnych cudownych miejscach, w
których lubił bywać, się bawić z przyjaciółmi, ale także zaczął sobie wyobrażać, gdzie jeszcze
powędruje, co jeszcze będzie robił, a być może, gdzie pojedzie na wakacje i jak tam będzie
spędzać czas. I zrobiło mu się tak dobrze, tak beztrosko, że najchętniej znalazłby jakieś
zaciszne miejsce, położył się jak najwygodniej, przymknął oczka i oddał się głębokim
rozmyślaniom, marzeniom, którym nie byłoby końca, bo tak piękne i urzekające pojawiałyby
się mu w wyobraźni obrazy.
Dziesiąta rzeczka okazała się taką pozornie zwykłą rzeczką, jakich jest pełno na całym
pięknym świecie i jaką z pewnością możesz sobie łatwo wyobrazić, nie znając nawet jej
dokładnego opisu. Zielono-niebieska woda, jakiś fragment lasu, malownicze zakole, wszystko
takie zwyczajne, a niezwykłe zarazem. I gdy Misio przyglądał się ciekawie, co też tu byłoby
nadzwyczajnego do zobaczenia czy też posłuchania, albo może do odczucia – powoli,
majestatycznie podpłynęła do niego magiczna łódź. A kiedy Miś wsiadł do niej, usadowił się
bardzo wygodnie tak, że poczuł, iż przylega do swojego miejsca całym ciałem – a wtedy
zaczęły się dziać niecodzienne rzeczy. Usłyszał szczególne dźwięki, zaczął widzieć
pojawiające się czarowne obrazy, czuć, jak bardzo dobrze mu wypoczywać w tej magicznej
łodzi. A łódź, jakby nigdy nic, kołysała go i kołysała, tuliła jakimś tkliwym ciepłem, oddał się
10
więc temu kołysaniu bez reszty i płynął coraz bardziej i bardziej w głąb naszego, mieniącego
się tysiącami kolorów, świata. Coraz mocniej i mocniej odczuwał jego czarowny spokój.
Coraz głębiej i głębiej odczuwał błogie kołysanie, które sprawiało, że jego łapki zaczynały
coraz mocniej ciążyć, a wszystko, co dokoła, przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. I tu
właśnie zaczynała się Kraina Snów.
11
Bajka na czwartek
O MAŁYM CHŁOPCU, KTÓRY LUBIŁ BAJKI
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć – przeczytam ci
bajeczkę o Chłopczyku, który lubił bajki. I kiedy powoli, spokojnym głosem będę czytać, ty
zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może słyszeć różne
dźwięki, które pojawią się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej czuć przyjemne ciepło,
które ogarnia twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się jeszcze w łóżeczku tak, aby ci
było jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w najlepszych dla nich pozycjach.
Dobrze. A teraz, kiedy mały Chłopczyk będzie oglądał swoje książeczki z bajkami, ty
towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając za nim aż do dziesiątej książeczki.
Był sobie mały Chłopiec, którego być może znasz, który mieszkał w wymyślonym
przez siebie pokoju. Jego pokój był podobny do innych pokoików, które wymyślają sobie
dzieci, a może był dokładnie taki, jaki wymyślasz sobie ty w tej chwili, mając zamknięte
oczy. W pokoiku jest bardzo przytulnie, bezpiecznie, cicho i spokojnie, ciepło otula małego
Chłopczyka, jego zabawki i ciebie, jeśli jesteś już tam razem z nim. Łóżeczko w pokoiku jest
nadzwyczaj wygodne, tak jak twoje, i zasypia się w nim błyskawicznie, snem spokojnym i
ładnym. Nad łóżeczkiem pogrąża się w ciszy półka z dziesięcioma książeczkami, które mały
Chłopczyk ogląda sobie zanim zaśnie. Więc teraz, kiedy już jesteś w tym pokoiku z małym
Chłopcem i razem z nim leżysz wygodnie w zaczarowanym łóżeczku, które usypia cię
natychmiastowo i koloruje sny odcieniami, które najbardziej lubisz, spróbuj jeszcze przez
chwilę skupić się na tym, co ci czytam…
Pierwsza książeczka małego Chłopczyka opowiada prześliczną bajkę o sennej
Niezapominajce. Niezapominajka cieszyła się niepospolitą urodą, wszystkie okoliczne
kwiatki zazdrościły jej wspaniałego błękitu płatków i upajającego zapachu, który roztaczała
na całą okolicę. Jej ciepłe, żółte oko przypominało słońce, otulało przyjemnym ciepłem
wszystkich, którzy przechodzili sobie obok i rozjaśniało okolicę, a to powodowało, że tam
gdzie przebywała Niezapominajka było bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Jednak
Niezapominajkę najbardziej znano z tego, że uwielbiała spać. Jej ciepłe, słoneczne oko
zamykało się i zamykało, a płatki opadały ciężko kładąc się wzdłuż łodyżki. I mam
przekonanie, że ty rozumiesz Niezapominajkę i wiesz, jak to jest, gdy zmęczone oczy się
zamykają, a ciężkie ramionka opadają wzdłuż tułowia i ciężkie nóżki opadają głęboko w
miękkie łóżeczko, jeśli więc to rozumiesz, to rozumiesz również, dlaczego mały Chłopczyk
czytając tę bajkę tak często zasypia…
Druga książeczka jest historią starego indiańskiego wodza, który był bardzo mądrym
człowiekiem. Wszyscy go należycie szanowali, ponieważ rady, których udzielał, zawsze
wskazywały najlepsze rozwiązania. Indianin mieszkał w ciepłym, zielonym kraju, w
wigwamie zbudowanym z gałęzi i skóry bizona. Czasem w okolicy dał się słyszeć tętent stada
dzikich krów lub dzikich koni. Cała wiedza mądrego człowieka wywodziła się z natury.
Wszystko, co potrafił, nauczyła go przyroda. Któregoś dnia nadszedł czas, jako że Indianin
był już starym człowiekiem, by przekazać swoje stanowisko komuś innemu, zwołał więc
mieszkańców swojej wioski na naradę. Długo i spokojnie wyjaśniał, że nadszedł czas na
spoczynek i zasnąć, zamknąć powieki i udać się w długą, bardzo długą wyprawę do krainy
snu…
Trzecia książeczka przybliża losy Pisklątka, które wypadło z gniazdka. Pisklątko było
bardzo malutkie, nie potrafiło jeszcze samo fruwać i zadbać o siebie, więc potrzebowało
mnóstwa opieki i czułości. Mieszkało z mamusią i rodzeństwem w wygodnym, bezpiecznym
gniazdku, gdzie czuło się dobrze i było spokojnie. Ale pewnego dnia złośliwy wiatr
pozazdrościł ptasiej rodzinie i dmuchnął w gniazdko tak mocno, że gałązki zaprzyjaźnionego
drzewa nie zdołały ochronić Pisklątka i wypadło ono ze swojego domku. Długo leżało na
12
miękkiej trawie i długo leżąc płakało, a płacząc rzewnie czuło się coraz bardziej i bardziej
zmęczone, tak zmęczone, że w końcu zasnęło. W taki stanie znalazło Ptaszka przechodzące
drogą dziecko. Zabrało go do domu, przygotowało cieplutkie i wygodne posłanie,
zaopiekowało się nim. Pisklątko poczuło się zupełnie bezpieczne pośród zapachów ciepłego
domu, w atmosferze spokoju i w cieple wypełniającym całe pisklęce ciałko. Wiem, że tobie w
tym momencie również jest tak ciepło, tak bezpiecznie i tak spokojnie, i że możesz zasnąć w
swoim gniazdku i śnić o wspaniałej przyszłości pisklęcia…
Czwarta książeczka pokazuje Ci kochanego Osiołka, takiego jak Kłapouchy z Kubusia
Puchatka, który, tak samo, jak Kłapouchy, ciągle gubił swój ogonek, a potem ciągle go
szukał. Poszedł więc poprosić Dobrą Wróżkę, by sprawiła, że ogonek już nigdy więcej nie
odpadnie. Dobra Wróżka powiedziała, że stanie się tak, ale dopiero wtedy, kiedy Osiołek
przejdzie bez odpoczynku całą kulę ziemską. Nie wolno mu ani na chwilę zasnąć, nie wolno
mu ani na chwilę odpocząć… Poszedł Osiołek zdecydowany, że po drodze nie zaśnie ani na
najmniejszą chwileczkę – ogonek jest przecież czymś bardzo cennym, więc warto się
poświęcić, w dodatku to będzie trudne, bo po drodze zobaczy tyle rzeczy, poczuje tyle rzeczy,
poczuje tyle zapachów i doznań, że nawet nie pomyśli o spaniu. Szedł Osiołek i szedł, i szedł,
i szedł, i z każdym kolejnym krokiem czuł coraz większe i większe zmęczenie, ale szedł dalej
i szedł dalej, i szedł jeszcze dalej, by odzyskać swój ogonek i móc wreszcie zamknąć oczy…
Jeśli chcesz pomóc Osiołkowi w odzyskaniu na zawsze ogonka, a wiem, że chcesz, bo masz
dobre serduszko, to idź z nim dalej i dalej, i dalej, i coraz dalej, i nie zaśnij ani na
chwileczkę…
Książeczka piąta zapozna cię ze szmacianą Lalką, która przez wiele lat towarzyszyła
Pewnej Dziewczynce. Ale z każdym kolejnym rokiem, który przybywał Dziewczynce, Lalka
stawała się jej coraz mniej i coraz mniej potrzebna, bo im większe dziecko, tym mniej
interesują je zabawki… Lalka czuła się przez to opuszczona, ale wierzyła, że wrócą dni, kiedy
zaśnie z Dziewczynką. I stała się pewnego dnia rzecz niezwykła – Dziewczynka podarowała
swoją szmacianą Lalę mniejszemu Dziecku, które od tego dnia miało się do czego przytulać,
komu opowiadać różne ciekawe przeżycia i obserwacje, miało z kim wąchać polne kwiatki i
czuć ciepło słonecznych promyków. A Lalka cieszyła się, że znów może zasypiać spokojnie
w cieplutkim łóżeczku, utulona do snu, okryta przyjemnie pachnącą snami kołderką,
przytulona do podusi… Poczuj się przez chwilę tak, jak Szmaciana Lalka, zobacz jak to jest,
zaśnij spokojnie, wtuliwszy się w kołderkę i podusię i śnij o ślicznych rzeczach…
W książeczce szóstej towarzysz papierowej łódce, którą wykonał z kawałka kolorowej
gazety twój kolega albo twoja koleżanka, a może nawet ty… Łódka ta pływa po morzu snów,
w którym wody są spokojne, bardzo spokojne… Wypływa coraz dalej od brzegu, na wody
coraz głębsze i głębsze… Kołysze się rytmicznie w takt szumu łagodnych, spokojnych fal i
płynie… płynie… Odpływa z każdą chwilą coraz dalej i dalej od brzegu, dryfuje po głębokich
wodach spokojnego morza i jest jej tak dobrze… tak bardzo dobrze kołysać się w rytmie
szepczących fal, niosących zapach wody, słońca, lata, wakacji… Wiem, że chcesz tam być, że
już tam jesteś, wypływasz głębiej i głębiej i kołyszesz się, kołyszesz… i możesz tam pozostać
tak długo, jak tylko zechcesz…
Siódmą bajkę opowiada zegar z kukułką. Opowiada ją powoli i miarowo, tak jak
powoli i miarowo odmierza czas: godzina po godzinie, minuta po minucie, sekunda po
sekundzie… Pomaga mu kukułka, która majestatycznie wynurza się co godzinę ze swojej
dziupli, by równie powoli i miarowo wykukać kolejną godzinę i z rozkoszą zanurzyć się z
powrotem w swoją zegarową dziuplę i spać dalej w przyjemnym łóżeczku, takim jak twoje,
otoczonym ciszą, bo zegar opowiadający bajki szepcze bardzo cicho, by kukułka mogła spać
spokojnie. Każde jego słowo ma swój rytm i dokładnie wyważoną treść, tak, jak powoli i
miarowo odmierzany czas… Posłuchaj jeszcze opowieści zegara, zanim zrozumiesz dlaczego
Chłopczyk tak często przy tej książeczce zasypia i zanim ty przy niej zaśniesz…
13
Ósma książeczka jest bajką o Księżniczce, ale nie jest to wcale bajka o śpiącej
Księżniczce czy o Księżniczce na ziarnku grochu, nie, ta bajka jest o takiej Księżniczce, jaką
wyśnisz. Na pewno jest ona bardzo śliczna, ma długie, lśniące włosy, które wija się w lokach
opadając do samej ziemi. Na pewno ma też bardzo głębokie oczy w kolorze, jaki lubisz
najbardziej. Z pewnością również pachnie konwaliowymi perfumami lub perfumami o
upajającym zapachu bzu… I z całą pewnością ta Księżniczka najbardziej lubi te zabawy,
które są twoimi ulubionymi zabawami, więc przez chwilę jeszcze spróbuj nie myśleć wcale o
tym, że czujesz się tak wspaniale, że otuliło cię odprężenie i pobaw się z nią jeszcze zanim
zaśniesz…
Dziewiąta książeczka zaprowadzi cię do podziemnego królestwa, które znajduje się
głęboko, bardzo, bardzo głęboko pod ziemią. Władcą tej krainy jest bardzo sympatyczny król
Onir. Sprawił on, za pomocą swych rozległych umiejętności, których może cię nauczyć, jeśli
tylko zechcesz zejść tak bardzo, bardzo głęboko do jego królestwa, że jego pałace i ogrody
ukryte w głębi ziemi są ciepłe, pachnące i kolorowe. Szeroka gama kolorów, paleta kształtów
oraz różnorodność przyjemnych zapachów sprawiają, że od pierwszej chwili czujesz się tam
wspaniale i odpoczywasz każdym spokojnym oddechem. Wiem, że bardzo ci się tam podoba,
więc zapadnij bardzo, bardzo głęboko w królestwo Onira i zostań tam tyle czasu, ile tylko
zechcesz…
Dziesiąta, ostatnio książeczka, jest książeczką wyjątkową. Ma twardą okładkę, by się
nie niszczyła, bo służyła już całym pokoleniom i służyć będzie jeszcze wielu, wielu
pokoleniom następnym: twoim dzieciom, wnukom, prawnukom, praprawnukom… Bajka w
niej zawarta ma moc magiczną, sprawia, że wszystko, o czym pomyślisz i zamarzysz – spełni
się. Nie każdy jednak może korzystać z magii tej bajeczki, służy ona tylko istotkom
szczególnym, a wierzę, że ty taką właśnie istotką jesteś. Jeśli więc masz zamknięte oczy i
smacznie śpisz, zobaczysz najjaśniejszą gwiazdkę z nieba, która spełni twoje życzenia, pod
warunkiem, że od dawna już śnisz o swoich marzeniach…
14
Bajka na piątek
O ZAJĄCZKU I JEGO PRZYJACIOŁACH
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam ci bajeczkę o Zajączku i jego przyjaciołach. I kiedy powoli, spokojnym głosem
będę czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może
słyszeć różne dźwięki, które pojawiają się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej czuć
przyjemne ciepło, które ogarnia twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się jeszcze w
łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w najlepszych dla
nich pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Zajączek będzie odwiedzał swoich dziesięciu
przyjaciół, ty towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając za nim coraz bardziej w
głąb i w głąb lasu.
Pierwszym przyjacielem, którego Zajączek postanowił odwiedzić był Kotek, który
mieszkał na samym skraju lasu, w małej przytulnej chatce. Kotek był bardzo lubianym i
znanym mruczusiem, potrafiącym wymrukiwać piękne kołysanki. Kiedy nucił swoim niskim,
aksamitnym głosem, prężył się cały, jakby sam wybierał się do snu, przymykał oczy,
przeciągał łapki, a słuchającemu robiło się od razu tak przyjemnie ciepło i bezpiecznie, że
najchętniej by usnął. Zajączkowi też zrobiło się jakoś błogo, uszka zaczęły mu ciążyć coraz
bardziej w dół i już zaczął się rozglądać za jakimś wygodnym miejscem, gdzie na moment, na
taką malutką chwileczkę mógłby przyłożyć główkę, ziewnąć, przeciągnąć się i pospać –
jednak przypomniał sobie, że postanowił odwiedzić jeszcze innych przyjaciół, pożegnał się
więc z Kotkiem i powoli podreptał dalej.
Drugim przyjacielem Zajączka był Piesek Drapek. Wszyscy mieszkańcy lasu nazywali
go Drapakiem, bo najbardziej lubił podstawiać różne części swojego pieskowego ciałka do
drapania. Żaden gość Drapka nie był prawdziwym gościem, jeśli nie poskrobał go najpierw za
jednym uszkiem, potem za drugim, później zaś nie pogłaskał po miłej, delikatnej główce, po
brzuszku z białą łatką, po brązowych, aksamitnych łapkach. Poczuj się teraz przez chwilę
Drapakiem, poczuj sympatyczne ciepełko najpierw na główce, potem na brzuszku, na
rączkach i nóżkach, a na pewno od razu zrozumiesz, dlaczego Piesek Drapek tak bardzo to
lubił. Chcąc – nie chcąc głaskał Zajączek swojego przyjaciela Drapka, bo na tym polegała
jego wizyta. Niemniej po jakimś czasie zaczęło się Zajączkowi trochę nudzić, buzia mu się
rozziewała, oczka przymknęły, a łapka stała się dziwnie ciężka i ciążyła coraz bardziej ku
dołowi. Zostawił więc słodko uśmiechniętego przez sen Pieska, głęboko westchnął i ciężkim
krokiem pomaszerował dalej.
Trzecim przyjacielem Zajączka był Żółw Liczykrok. Ten sympatyczny zwierzak
całymi dniami zajęty był liczeniem swoich kroków, przy czym, co i rusz zasypiał,
zapominając, ile zliczył, więc to jego liczenie wyglądało mniej więcej tak: „jeden, dwa, trzy”,
spanie, „jeden, dwa, trzy, cztery”, spanie, „jeden, dwa, trzy, cztery, pięć”, spanie… i tak w
koło przez cały czas. Usiłował Zajączek pomóc Żółwiowi Liczykrokowi w liczeniu kroków,
dreptał za nim, ale Żółw co chwila zasypiał, Zajączkowi myliły się liczby, sam już nie
wiedział, który krok policzył, a którego jeszcze nie, aż w końcu udzielił mu się rytm Żółwia,
stawał w tym samym momencie, co i on, też zasypiał i musiał liczyć od nowa: „jeden, dwa,
trzy”, spanie, „jeden, dwa, trzy”, spanie, „jeden, dwa, trzy, cztery”, spanie, „jeden, dwa…” W
końcu wreszcie pożegnał swojego przyjaciela i powłócząc nogami ruszył bardziej w głąb lasu.
Czwartym przyjacielem Zajączka był Miś Łakomczuszek, który owszem bardzo
Zajączka lubił, ale jego wizyta nie była wystarczającym powodem do przerwania ulubionego
zajęcia, jakim było wyjadanie miodu z wielkiego dzbana. Wsadzał Miś do niego najpierw
jedną łapkę, a gdy robiła się już bardzo, bardzo ciężka, całą jej zawartość wlewał do buzi,
potem drugą łapkę, a gdy przyjemny ciężar dawał znać, że jest pełna, znów wlewał do buzi i
tak cały czas. Niewiele miał też czasu by z Zajączkiem zamienić chociaż kilka słów, bo gdy
15
nie pakował miodu do buzi, zajęty był obserwacją jak też ten płynny smakołyk spływa mu do
brzuszka. Najpierw daje rozkoszne ciepło w buzi, szyjce, piersiach, a gdy już dotrze do
brzuszka – rozlewa się przyjemnie do rączek i nóżek i robi tak dobrze, tak błogo, że tylko
zamknąć oczka i odpłynąć do krainy miłych i bezpiecznych snów. I tak też Miś właśnie
uczynił, więc Zajączkowi nie pozostało nic innego jak wyruszyć pomalutku jeszcze bardziej
w głąb lasu.
Piątym przyjacielem była Sroczka Mamusia zajęta swoimi pięcioma małymi
Pisklątkami, które właśnie układała do snu, bo były już bardzo, bardzo zmęczone. Maluchy
mościły sobie wygodne miejsce w gniazdku, przytulały się wzajemnie do siebie, ocierając
puchem o puch i chociaż kleiły im się oczka, a główki opadały coraz niżej i niżej, to jeszcze
czekały grzecznie na Mamusię, żeby utuliła w swoim cieple, przykryła dokładnie, jak tylko
ona potrafi, opowiedziała bajkę, ukołysała powoli, jednostajnie, melodyjnie, spokojnie, tak
aby każde Pisklątko poczuło się rozkosznie odprężone, ukojone i bezpieczne. Słuchał
Zajączek bajek Sroki Mamusi, opowiadanych cichutko, wolnym, ciepłym głosem i poczuł, że
sam zaczyna ulegać ich czarowi i coraz bardziej odpływa do swoich marzeń, słyszy jakąś
cichą melodię, odczuwa coraz większą błogość.
Szóstym przyjacielem był sympatyczny Lisek Tropiciel. Lisek wielokrotnie pomagał
mieszkańcom lasu, a to w poszukiwaniu grzybów czy jagód, patyczków na domki i gniazda,
ale też tych zwierzaków, które zgubiły się w lesie i nie potrafiły odnaleźć drogi do swoich
domków. Lisek Tropiciel potrafił jakimś cudownym zmysłem trafić absolutnie wszędzie. Był
przy tym bardzo wytrwały i nieugięty. Niezależnie od pory roku, pogody, szedł całymi
kilometrami w poszukiwaniu zaginionego, zmęczony powłócząc nóżkami, ciągnąc powoli,
krok po kroku, zwalczając ogarniającą go coraz bardziej senność, pokonując ciężar ciała, nóg,
coraz bardziej w głąb i w głąb lasu. Snuł się tak całymi kilometrami, niezależnie od coraz
większego i większego zmęczenia, coraz bardziej odczuwalnego ciążenia całego ciała, z
wyrównanym, jednostajnym oddechem, coraz bardziej w głąb i w głąb lasu. Teraz właśnie
zmęczony po jakiejś wyprawie Lisek zasnął, więc Zajączek cichutko powędrował dalej.
Siódmym przyjacielem był Słowik Melodyjka. Miał bardzo piękne i wygodne
gniazdo, ale wołał całymi dniami siedzieć na gałęzi, cicho i przyjemnie dla ucha
wyśpiewywać swoje czarowne piosenki, w których można było usłyszeć i szum lasu,
szemranie potoków, rozmowy kwiatów, gwar latających owadów, drobne i delikatne kroki
biedronki sunącej po źdźble trawy… Pięknie nucił Słowik Melodyjka i każdy z mieszkańców
lasu chętnie przystawał, aby posłuchać jego pieśni. Przy tym Słowik równomiernie bujał się
na gałęzi, raz w przód, raz w tył, raz w przód, raz w tył, jakby nadawał swojej muzyce jakiś
spokojny, jednostajny rytm, kołyszący jak kołysanka, kojący coraz bardziej odległy,
wyciszający, że aż oczy słuchającego same się zamykały, myśli uciekały do ulubionych
miejsc, ciepłych, bezpiecznych, sprawiających, że obrazy stawały się coraz bardziej
rozmazane, a jednocześnie coraz piękniejsze. Posłuchał Zajączek przez chwilę Słowika i
senny ruszył dalej.
Ósmym przyjacielem był Jeżyk Puchokolcy, stworzenie bardzo lubiane przez
mieszkańców lasu. Życzliwy, mający uśmiech dla każdego, cichy, skromny, uczynny Jeżyk
uważany był za najlepszego przyjaciela, jakiego można sobie wymarzyć. Miał też cechę,
która wyróżniała go z całej jeżowej rodziny – jego kolce były przyjemnie puszyste, zupełnie
jak piórka pisklęcia. Każdy lubił więc pogłaskać Jeżyka, poczuć jak dłoń czy łapka zanurza
się w czymś przyjemnym i delikatnym, a jednocześnie ciepłym, bezpiecznym, zupełnie jakby
chowała się pod ulubioną kołderkę, rozkosznie ciężka, odprężona, zmęczona takim
zmęczeniem, jakie sprawi największą przyjemność przed zaśnięciem, a jednocześnie
odpoczynek czyni pełnym, błogim, głębokim. Zanurzył Zajączek łapkę w puchu kolców
Jeżyka i zrobiło mu się tak dobrze, że najchętniej pozostałby tak długo, długo…
16
Dziewiątym przyjacielem Zajączka była Wiewiórka Zbieraczka. To małe, rude,
puszyste zwierzątko zajęte było całym dniem zbieraniem różnych różności do swojej spiżarni.
Czego tam nie było! Szyszki brązowe, zielone, orzeszki małe i duże, nektar z kwiatków w
słoiczku do smarowania bolących miejsc, a pachnący tak pięknie, że chciało się go używać
jako takich leśnych perfum; dalej: listki z kilku drzew i krzewów, patyczki, pewnie na opał,
by zawsze u Wiewiórki było ciepło i przyjemnie, ale i długie źdźbła trawy, z których tkała
Wiewiórka później hamak, bo niczego tak nie uwielbiała, jak po ciężkim dniu pracy ułożyć
się jak najwygodniej w hamaku, sprawdzić jeszcze czy ciałko dokładnie do niego przylega i
leciutko kołysana wiaterkiem poczuć taki słodki ciężar w rączkach, nóżkach, poczuć
rozkoszne ciepełko w brzuszku, a potem kołysana, kołysana, kołysana słodko zasnąć. Zasnęła
właśnie sympatyczna Wiewiórka, więc Zajączek, sam bardzo zmęczony i senny, powlókł się
dalej w głąb lasu.
Dziesiątym przyjacielem Zajączka był Orzeł Morfeusz i kiedy zmęczony Zajączek
wreszcie, krok po kroku, do niego dotarł – Orzeł ustąpił mu swoje łóżeczko, a sam pofrunął
wysoko, wysoko by Zajączkowi zatańczyć jeszcze przed snem taniec marzeń, który
powodował, że sny śnione tej nocy stawały się lekkie, piękne, bezpieczne, a ciało śpiącego
odpoczywało coraz bardziej i bardziej. I kiedy Orzeł kołował wysoko i coraz wyżej na niebie,
Zajączek czuł się coraz lepiej i lepiej, otulony ciepłem kołderki, doznając przyjemnego
ciążenia rączek i nóżek, łagodnego kołysania – jakby w ramionach Mamy, które powodowało,
że odpływał coraz bardziej w głąb, i jeszcze bardziej w głąb siebie, a swoich marzeń,
obrazów, które ukazywały mu się w wyobraźni, malując dobre i bezpieczne rzeczy, co
sprawiało, że oczka zamykały się coraz mocniej i mocniej, by śnić o tym, o czym lubi
najbardziej.
17
Bajka na sobotę
O SUŚLE, KTÓRY LUBIŁ ŚNIĆ
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam ci bajeczkę o Suśle, który lubił śnić. I kiedy powoli, spokojnym głosem będę
czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może
słyszeć różne dźwięki, które pojawiają się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej czuć
przyjemne ciepło, które ogarnia twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się jeszcze w
łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w najlepszych dla
nich pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Suseł będzie śnił o różnych zdarzeniach i miejscach,
ty towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając aż do dziesiątego snu.
Suseł jest stworzonkiem bardzo sympatycznym i bardzo przyjaznym, mieszka w
swojej przytulnej norce i kocha spać. Kocha spać dlatego, że każda kolejna noc i każdy
kolejny sen przynoszą mu mnóstwo cudownych, kolorowych obrazów, wspaniałych
zapachów i ekscytujących doznań… Norka Sysła urządzona jest w ten sposób, aby każdy, kto
do niej wejdzie mógł od razu poczuć się tak wspaniale, spokojnie, luźno, jak u siebie. Czy
wiesz w jakim kolorze są ściany? W twoim ulubionym… A legowisko Susła jest tak
wygodne, że kto raz się położy, temu bardzo trudno wstać, bo poczujesz tę miękkość i to
ciepło pościeli, zechcesz natychmiast wygodnie się ułożyć i zamknąć oczka, by wyraźniej to
wszystko zobaczyć i lepiej poczuć wygodę łóżeczka… Więc teraz, gdy leżysz już z
zamkniętymi oczkami na posłaniu w norce Susła, mogę cię już wprowadzić w sekretne sny
przemiłego Susła…
Pierwszy sen jest najtajniej strzeżony przez Susła, ponieważ ten sen otwiera drogę do
poznania snów kolejnych. W pierwszym śnie Suseł uczy się, jak zasypiać, by sny same
przychodziły, by były kolorowe, jasne, ciepłe, przyjemne i odprężające. Jeśli masz ochotę
towarzyszyć Susłowi w pierwszym śnie i nauczyć się tego, co on, musisz poczuć przyjemne
ciepło swojego łóżeczka, które rozpływa się spokojnie i powoli po twoim ciałku i dochodzi do
każdego twojego paluszka, musisz poczuć najprzyjemniejszy dla ciebie zapach i usłyszeć
najprzyjemniejszy dla ciebie dźwięk, a także musisz zobaczyć coś, co jest dla ciebie
najprzyjemniejsze. Jeśli już udało ci się to wszystko zrobić, oznacza to, że już wiesz, w jaki
sposób sny stają się najprzyjemniejsze z najprzyjemniejszych, a to z kolei oznacza, że możesz
już udać się w podróż po najpiękniejszych snach.
Drugi sen Susła, w który razem z Susłem chcemy cię zabrać, jest snem o Przyjacielu.
Na pewno masz Przyjaciela, którego bardzo, bardzo lubisz, który jest ci bardzo, bardzo bliski,
wyobraź go sobie teraz i pobądź z nim przez chwilę. Możecie robić wszystko, na co tylko
macie ochotę, na przykład grać w piłkę, w ganianego, chować się albo kolorować. Możecie
również pójść na długi, przyjemny spacer, na którym przyglądacie się roślinkom i
zwierzątkom, a mnogość zwierzątek o cudownych puszystych o cudownie puszystych
futerkach i wielość pachnących roślinek zachwyci was. Wiem, że już to wszystko widzisz i
czujesz. Wiem również, że słyszysz śpiewy ptaków i odgłosy kopytek sarenek, cichutkie
szczekanie szczeniaków i mruczenie kotków, i jeszcze inne odgłosy, które tylko możesz
słyszeć, które sprawiają ci przyjemność i odprężają cię. Możesz zostać z Przyjacielem tak
długo, jak tylko masz ochotę zostać i wcale nie musisz pogrążać się przy tym w śnie Susła.
Trzecim snem Susła jest kolorowy kamyk. Może ci się ten sen wydać dziwnym, lecz
kolorowy kamyczek zawsze potrafi wskazać drogę wprost do najpiękniejszego snu. Mieni się
tęczowymi kolorami, jest gładki i ciepły, w dodatku pachnie poziomkami. Kiedy znajdziesz
go głęboko, głęboko w dłoni, z zamkniętymi oczkami, kolorowy kamyczek może zaśpiewać
ci ulubioną kołysankę i sprawić, że od razu poczujesz fantastyczne odprężenie i błogą lekkość
unoszącą cię w obłoki, w miejsca najbardziej sprzyjające snom…
18
Czwarty sen Susła sprawdza pewną bardzo ważną umiejętność. Musisz się tego
nauczyć teraz, by twoje sny były wspanialsze niż sny ludków śniących o rzeczach
niestworzonych i niesamowitych. Masz w ręku kubeczek z wodą. Upewnij się, że masz
zamknięte oczka i widzisz to wyraźnie. Woda w kubeczku kołysze się miarowo i szemrze
cichutko. Pachnie świeżością. Miarowe kołysanie wody powoduje, że po jednej kropelce
wylewa się ona z kubeczka. Musisz więc kołysać się miarowo, w tempie takim, jak woda w
kubeczku, by nie uronić żadnej kropelki. Każda kropelka jest jednym z cennych snów, więc
należy o nie dbać z całych sił i kołysać miarowo w rytm szemrzącej wody w kubeczku.
Szsz… szszsz… szszsz… szszsz… Zostań w tym śnie tak długo, aż świetnie opanujesz tę
umiejętność…
Piąty sen, to sen o zaczarowanej lampce oliwnej. Suseł wyczarował ją w piątym śnie,
by wskazała ci dalszą drogę, skoro udało ci się dojść aż tutaj. Spróbuj więc w tym momencie
nie myśleć o tym, że czujesz już ogromne zmęczenie i spróbuj nie myśleć również o tym, że
masz ochotę zasnąć i śnić te najwspanialsze sny – przed nami przecież jeszcze kolejnych pięć
snów, do których drogę rozświetla lampka oliwna, którą Suseł wyśnił, by było przyjemnie
ciepło i przyjemnie jasno. A lampka świeci coraz dalej i robiąc ci coraz bardziej błogo i
błogo… i czujesz kojący zapach różanej oliwy i kołyszesz się rytmicznie w takt szumiącej
wody z kubeczka z poprzedniego snu… i to wszystko sprawia, że chcesz jeszcze i jeszcze tu
pozostać w cieple, zapachu i kołysaniu snu piątego…
Sen szósty to sen, w którym pogrążony we śnie Suseł rozmawia z drzewem. Drzewo
jest bardzo stare i mądre. Ma pień tak gruby, że nawet z sześcioma przyjaciółmi nie dalibyście
rady go objąć. Mówi do Susła bardzo przyjemnym, spokojnym głosem powoli… bardzo
powoli… Drzewo miało Susłowi do przekazania bardzo ważne przesłanie. Otóż Drzewo
powiedziało Susłowi, by Suseł mógł powtórzyć tobie w twoim śnie, że praktyka czyni mistrza
i że najwspanialsze sny mają ci, którzy najczęściej ćwiczą tę sztukę, więc pamiętaj, jeśli
chcesz, by twoje sny były wspanialsze, śnij jak najwięcej i od zaraz…
Siódmy sen Suseł poświęcił odlatującemu ptakowi. Ptak ten posiadał cudowny głos, a
ty w tym momencie na pewno go widzisz i słyszysz jego cudowną piosenkę pożegnalną, bo
odlatuje daleko, daleko, tam gdzie nie dolecą nawet najbardziej wytrwałe twoje myśli, tak
daleko, że pewno nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić. Jeśli jednak zdołasz mocno,
bardzo mocno zapragnąć tego, by odlecieć razem z ptakiem i poznać kraje, do których leci,
poczuj ten odlot, wczuj się w niego, a dosięgniesz skrzydeł ptaka i poszybujesz w obłokach
wysoko, wysoko, jeszcze wyżej, aż do miejsc, które zapamiętasz i w które będziesz wracać z
rozkoszą… Jeśli więc czujesz już, że pragniesz właśnie tego, a wiem, że tak właśnie jest,
pochwyć skrzydła odlatującego ptaka i leć z nim daleko, daleko, daleko…
W ósmym śnie Suseł zapoznaje Cię z misiem polarnym, który jest jego bardzo dobrym
znajomym. Bardzo polubiłeś misia polarnego, jego puszyste białe futro, do którego tak
przyjemnie jest się przytulać i które tak cudownie koi zmęczenie. Zabawy z misiem polarnym
byłyby czymś fantastycznym, jak najwspanialsze rozrywki w letnie dni, ale miś powiedział,
że nie może się teraz z tobą bawić, ponieważ to już czas, kiedy misie polarne udają się spać.
Miś proponuje ci jednak, byś poszedł razem z nim do domku, gdzie czeka na ciebie bardzo
wygodne łóżeczko, w którym możesz od razu ćwiczyć mistrzostwo snów, tak jak miś polarny.
Sen dziewiąty opowiada o ogniku, który wyrusza w poszukiwanie wszystkich, którzy
postanowili zostać mistrzami, w poszukiwaniu wszystkich, którzy pragną by ich sny były
wspaniałe, kojące i odprężające, a więc również w poszukiwaniu ciebie. Ognik odnalazł cię,
by ogrzać swoim ciepełkiem twoje ciałko, i dać ci jeszcze więcej pogodnego światła, by twój
ostatni krok, zanim zaśniesz snem najcudowniejszym z najcudowniejszych, prowadził ścieżkę
jasną i ciepłą, wśród przyjemnych zapachów i widoków. Jeśli więc czujesz ciepło ognika,
widzisz światy, które przed tobą rozjaśnia i czujesz zapach snu, znaczy to, że zanim przyśnią
ci się miejsca, które najbardziej lubisz, zapachy, które najbardziej lubisz, dźwięki, które
19
najbardziej lubisz i obrazy, które najbardziej lubisz, a także odczucia, które sprawią
największą przyjemność, wejdziesz w sen dziesiąty…
A dziesiąty sen jest snem o tobie, o twoim śnie i o tym wszystkim, co śniło ci się
wcześniej i co będzie ci się śniło potem… Jest to sen kołyszący cię na miękkich skrzydłach
nocy w rytm twojej ulubionej, spokojnej melodyjki, nuconej miłym, aksamitnym głosem
unoszącym się lekko nad twoją główką… Jest to sen otulający cię bezpieczeństwem i
odpoczynkiem i niosący cię w coraz dalsze dale zapomnienia i w coraz dalsze dale
przyjemności… I nawet nie wiesz w którym momencie poczujesz, że chcesz w tym trwać
dalej i dalej… dalej i dalej… dalej i dalej… I nawet nie wiesz kiedy twoje ciało odprężone da
ci znać jak bardzo jest mu dobrze, kiedy ty śnisz najpiękniejsze sny, kołysząc się łagodnie i
odpływając coraz głębiej i głębiej…
20
Bajka na niedzielę
O MAŁYM KSIĘCIU, KTÓRY PODRÓŻOWAŁ WŚRÓD GWIAZD
(na kanwie „Małego Księcia” A. Saint-Exupery)
A teraz, kiedy już leżysz wygodnie w łóżeczku i masz ochotę sobie odpocząć –
przeczytam ci bajeczkę o Zajączku o Małym Księciu. I kiedy powoli, spokojnym głosem będę
czytać, ty zamknij oczka, żeby lepiej wyobrażać sobie to, o czym ci opowiadam, a może
słyszeć różne dźwięki, które pojawiają się w bajce, a może po prostu po to, by lepiej czuć
przyjemne ciepło, które ogarnia twoje ciało. Zanim zamkniesz oczka, popraw się jeszcze w
łóżeczku tak, aby było ci jak najlepiej i aby obie rączki i obie nóżki leżały w najlepszych dla
nich pozycjach. Dobrze. A teraz, kiedy Mały Książe będzie odwiedzał dziesięć gwiazd, ty
towarzysz mu w myślach i oglądaj wszystko podążając za nim coraz bardziej w głąb i w głąb
kosmosu.
Gdzieś wysoko, wysoko gwiezdnej krainie żył sobie Mały Książę. Jego domek stał na
jednej z gwiazdek, których miliony potrafisz sobie teraz na pewno wyobrazić. Czasami robiło
się Małemu Księciu trochę nudno – zaczynał wtedy ziewać, kleiły mu się oczka, snuł się
sennie po swoich pokoikach. I właśnie w takich chwilach postanawiał odwiedzić swoich
przyjaciół, mieszkających na innych gwiazdach. A potrafi nasz Mały Książę podróżować w
bardzo niecodzienny sposób, wystarczyło bowiem, że pomyślał sobie tylko, gdzie chciałby się
udać – zamykał oczy i już tam był.
A przyjaciele Małego Księcia mieszkali na dziesięciu różnych gwiazdkach, które
nazywały się: Jeden, Dwa, Trzy, Cztery, Pięć, Sześć, Siedem, Osiem, Dziewięć i Dziesięć.
I właśnie teraz Mały Książę postanowił złożyć im kolejno wizyty. Mam nadzieję, że
zechcesz razem z nim odbyć tę kosmiczną podróż, pooglądać widoki, które ukażą się jego
oczom, posłuchać tego, czego on będzie słuchał, dotykać rzeczy, które on będzie dotykał,
czuć te same zapachy.
Mały Książę właśnie zamknął oczka – więc startujemy.
Na gwiazdce Jeden mieszkał sobie Ogrodnik. Miał tam swój kosmiczny ogród, w
którym rosły takie rośliny, jakich nie spotkasz nigdzie na Ziemi. Były tam kwiaty o
niezwykłych kształtach, kolorach i zapachach. Niektóre przypominały ogromne, tęczowe
kule, były ciepłe w dotyku i pachniały ziemskim zapachem wiosny. Inne wyglądały jak małe
sprężynki kręcące się gdzieś w nieskończoność, a jeszcze inne sprawiały wrażenie
miniaturowych drzew sosnowych. Aż Małemu Księciu przyjemnie zakręciło się w głowie, a
w całym ciele poczuł rozkoszną błogość. Na pewno czujesz teraz to samo. Porozmawiał
chwilę z Ogrodnikiem, zamknął oczka i poleciał dalej.
Gwiazda Dwa była zamieszkana przez Siostry Tancerki. W ogóle była to dziwna
gwiazda, bo sama przez cały czas lekko się kołysała, powoli, spokojnie, w równym tempie –
tak jakby tuliła w ramionach małe dziecko. Siostry Tancerki wymyśliły więc taki specjalny
taniec, dostosowany do tego kołysania się ich gwiazdy. I właśnie teraz zaprosiły Małego
Księcia do tego powolnego tańca. Stanął więc pośrodku Sióstr i zaczął naśladować ich ruchy.
Ruchy bardzo, ale to bardzo spokojne, tempo, które wydawało się zwalniać i jeszcze bardziej
zwalniać, tak, jakby miało za moment zamrzeć, zastygnąć w bezruchu. I tylko to miarowe
kołysanie gwiazdy powodowało, że Mały Książę poczuł, że jego nogi i ręce stają się coraz
bardziej ociężałe, zmęczone w taki cudowny sposób, potrzebujący znalezienia jakiegoś
miękkiego oparcia, by te nogi i ręce mogły opaść głęboko i odpoczywać, ciążąc przyjemnie
ku dołowi. Powieki same zamknęły się Małemu Księciu i w ten sposób poszybował dalej.
Gwiazdę Trzy zamieszkiwał Śpiewak. Miał on niski, łagodny głos, który powodował,
że słuchając jego dźwięku robiło się tak jakoś pogodnie i beztrosko w duszy, że chciało się
tylko kołysać gdzieś w przestworzach i nie myśleć absolutnie o niczym, poza tym, że jest
dobrze, spokojnie, bezpiecznie, jakoś tak przyjemnie ciepło w całym ciele, a w wyobraźni
21
pojawiają się obrazy tych miejsc, w których tobie było tak przyjemnie, beztrosko, ciepło i
bezpiecznie. Zasłuchał się Mały Książę w ten rozkoszne nutki, które zdawały się płynąć z
nieba, przetykane wiatrem kołyszącym, delikatnie głaszczącym buzię, główkę, rączki. Żal
było Małemu Księciu „żeglować” dalej, niemniej zamknął oczka.
Gwiazda Cztery to było miejsce, gdzie zamieszkiwał Głaskuś. Głaskuś to taki dziwny
ludek, który w ogóle nie potrafił mówić, a myśli swoje wyrażał różnymi sposobami głaskania.
Wszyscy mieszkańcy gwiezdnej krainy lubili go bardzo, bo był dobrym, uczynnym i
bezinteresownym przyjacielem. Jeśli komuś było czegoś trzeba – to jeszcze nie zdążył o to
poprosić, a Głaskuś był już na miejscu i służył pomocą. Ciałko miał Głaskuś przyjemne –
brązowe, delikatne futerko, cieplutkie i rozkoszne w dotyku, toteż każdy chętnie z nim
„rozmawiał”, poddając się z ochotą jego spokojnemu głaskaniu. Więc Gasku głaskał:
najpierw nogi, potem brzuszek, potem ręce i długo, długo główkę, tak jakby mówił: jest
wszystko dobrze, jesteś bezpieczny, masz oddanych przyjaciół, no i już cicho, cicho,
spokojnie… Porozmawiał Mały Książę przez chwilę z Głaskusiem, zamknął oczka i poleciał
dalej.
Gwiazda Pięć była zamieszkała przez Negacja. Negacz był dobrym przyjacielem, miał
jednak taką cechę, że wszystko mówił na „nie”. Na przykład, kiedy układał do snu swoją
małą córeczkę, to przykrywał ją kołderką i usypiał ją tak: „Nie śpij, jeszcze nie pora, nie jest
bardzo ciemno, nie kleją ci się oczka, wcale nie masz jeszcze takich miło ciężkich nóżek i
rączek, na pewno nie zaśniesz, nie będą ci się śniły kolorowe sny, nie będziesz wcale równo i
spokojnie oddychać, nie chce ci się ziewać i ziewać, nie czujesz wcale, że przyjemnie leżysz
na swojej poduszczce, przykryta ciepłą kołderką, nie lubisz wcale odpoczywać, nie lubisz
odprężać się coraz bardziej i bardziej, nie myślisz w ogóle o tym, że już bardzo, ale to bardzo
chce ci się spać, nie chcesz mieć ciągle zamkniętych oczek”. I tak mówił w kółko i w kółko.
Teraz właśnie usypiał swoją małą córeczkę, więc żeby mu nie przeszkadzać Mały Książę
zamknął oczy i udał się dalej.
Gwiazda Sześć to gwiazda Pływaka. Gwiazda ta pokryta była w większości
bezkresnym morzem, wśród którego jedynie mała wysepka stanowiła miejsce, gdzie można
było, chociaż przez chwilę, odpocząć od nieustannego przebywania w wodzie. Pływak jednak
tak mocno kochał pływanie, że rzadko kiedy wychodził na suchy ląd, a i to tylko wtedy, gdy
odwiedzał go ktoś z przyjaciół z innej gwiazdy. Teraz też przybył powitać Małego Księcia i
chociaż starał się być bardzo uprzejmy i miły, Mały Książę wyraźnie widział, że pilno
Pływakowi do swojej ulubionej wody, by bujać spokojnie, będąc unoszonym kołyszącymi
falami. Popatrzył więc Mały Książę jeszcze chwilę jak Pływak powoli, powoli odpływa coraz
dalej i dalej, łagodnie, spokojnie rozgarniając wodę, w końcu Mały Książę zamknął oczy i
udał się w dalszą podróż.
Na gwieździe Siedem spotkał Mały Książę Najstarszego Człowieka. Wszyscy
mieszkańcy gwiezdnej krainy radzili się go w różnych ważnych sprawach, ponieważ był
bardzo mądry i doświadczony. Nigdy jednak nie odpowiadał wprost na postawione mu
pytanie, lecz czynił to w baśniach lub przypowieściach. Lubiono bardzo, kiedy coś opowiadał
swoim melodyjnym, spokojnym i ciepłym głosem, bo robił to w sposób ciekawy, przywołując
do wyobraźni słuchacza obrazy miejsc dalekich, nieznanych, a urzekających swoją urodą.
Często też opowiadał o dawnych, dawnych czasach, których sam zapewne nawet nie
pamiętał, a w których działy się rzeczy dziwne i tajemnicze zarazem. Opowiadał barwnie, że
zadumany słuchacz zaczynał widzieć stare zamki, zielone lasy pełne zwierzyny, wysokie góry
z ośnieżonymi szczytami, ogromne piaszczyste pustynie, domy wielkich miast skąpane w
słońcu, rzeki przecinające kwitnące pola i wiele innych dziwów. Teraz też uraczył Najstarszy
Człowiek Małego Księcia jedną ze swoich cudownych opowieści i sprawił, że Mały Książę
rozmarzył się całkowicie i odpłynął do czasów, kiedy działy się opowiadane wydarzenia.
22
Potem podziękował i pożegnał się z Najstarszym Człowiekiem, zamknął oczka i pofrunął
dalej.
Osiem była gwiazdą nie zamieszkałą przez nikogo, ale Mały Książę lubił wpadać tu w
drodze do przyjaciół. Na gwieździe nie było absolutnie niczego. Nie było żadnej rzeczy ani
koloru, ani dźwięku, ani zapachu, ani powiewu wiatru, ani ciepła, ani zimna. Niczego. Na
Osiem nie było żadnej myśli, żadnego pomysłu, żadnej baśni, żadnej piosenki. Nie było
absolutnie niczego i nie trzeba było nic robić, o niczym myśleć, niczego odczuwać, niczego
słyszeć. I teraz Mały Książę oddał się w pełni temu nicnierobieniu i nicniemyśleniu i poczuł
w całym ciele pełne odprężenie i spokój. Czuł jak wielkie ciepło wlewa się falami w jego
ciało, a zrobiło mu się dobrze i bezpiecznie, zupełnie jak w jego ukochanym łóżeczku. Jednak
nie mógł zostać tu dłużej – zamknął więc oczka i poszybował dalej.
Dziewięć to gwiazda chmur, zamieszkiwana przez sympatyczne, skrzydlate
stworzonka zwane Piórkami. Piórami całymi dniami bujały wśród kolorowych obłoków,
lepiły z nich różne, wymyślne kształty, przyjemne w dotyku, cieszące oczy swoim pięknem,
bogactwem barw, a także, co u chmur niezwykłe, wspaniałymi zapachami sprawiające, że
każdy czuł się przyjemnie odprężony, spokojny, co z kolei powodowało, że chciało mu się
gdzieś wygodnie ułożyć i oddać sennym marzeniom. Tak bujając leniwie w obłokach,
kołysząc się powoli, jednostajnie, kojąco – rozmyślał Mały Książę o rzeczach miłych, o
miejscach pogodnych, o swoich kochanych przyjaciołach i zrobiło mu się dobrze, ciepło i
bezpiecznie… Zamknął jednak jeszcze raz oczka, by polecieć na ostatnią z gwiazd.
Dziesięć zamieszkiwał Rybak, Całymi dniami naprawiał swoją magiczną sieć. Na
Dziesięć nie było wcale ryb ani wody – Rybak więc łowił w swoją magiczną sieć sny. A sny
to były cudowne, zaczarowane, kolorowe. Sny, które można było dotknąć, pogłaskać,
posmakować, powąchać. Sny tak czarowne, że każdy, kto tutaj się znalazł – miał od razu
ogromną ochotę pozostać na całą noc. Małemu Księciu też bardzo podobało się na Dziesięć,
zamknął więc oczka, nie po to by jeszcze gdzieś pofrunąć, ale by w pełni poczuć i
rozkoszować się sennymi marzeniami, których dostarczał Rybak. I ty też, jeśli jeszcze nie
jesteś w swojej krainie snów, udaj się tam teraz. Jak dobrze!
23

Podobne dokumenty