nasza pielgrzymka

Transkrypt

nasza pielgrzymka
NASZA PIELGRZYMKA
Duchowa droga Duchowej Rodziny Przenajświętszej Krwi
Wprowadzenie
Nasze życie jest często porównywane do pielgrzymki: za nami start, przed nami cel – sanktuarium. Naszym
faktycznym punktem wyjścia jest Bóg, ponieważ On nas stworzył oraz umieścił w świecie i w czasie. Celem też jest
Bóg, bo On podarował nam życie, abyśmy w wieczności mogli w przyjaźni uczestniczyd w Jego życiu. Jesteśmy
stworzeni dla Nieba i do niego dążymy – świadomie czy nieświadomie. Jesteśmy stale „w drodze”. Wzrastamy i
dojrzewamy na naszej drodze życiowej, odkrywamy nowe rzeczy, zachwycamy się, szukamy odpoczynku,
pozwalamy sobie pomagad... Bywają wspaniałe dni i spotkania, ale także trudy i kryzysy, które trzeba pokonywad.
Cała ta podróż jest nieustannym procesem uczenia się. Szczęśliwy ten, kto na starośd z wdzięcznością i w głębokim
pokoju może patrzed wstecz i przed siebie, bogaty w doświadczenia życiowe, a jednocześnie pełen nadziei!
Jest tak ważne, a nawet decydujące, że mamy przed oczami nasz cel, ponieważ bez owego „dokąd” także nasza
droga traci swój sens. Jaka to łaska, gdy ten cel ma imię i gdy zostały ustawione drogowskazy!
I. Naszym celem jest Bóg,
II. Naszą drogą jest dziecięca miłośd w chwili obecnej,
III. Jako pojazd służy nam Święta Rodzina,
IV. A pożywienie na drogę daje nam Krew Jezusa Chrystusa.
Tak więc wygląda nasza wspólna pielgrzymka, droga duchowa Duchowej Rodziny Przenajświętszej Krwi. Ona
daje nam jasnośd i pełną nadziei radośd, ponieważ mamy przed oczami nie tylko więcej niż wartościowy cel, lecz
także to wszystko, czego potrzebujemy, aby z pomocą Bożą tam dotrzed.
I. CEL PIELGRZYMKI – BÓG
Ten, kto jako nowy trafia do naszej Wspólnoty – np. na skupieniach, rekolekcjach, pielgrzymkach lub
wakacjach..., ten zapewne szybko usłyszy zasadę: „Wszystko jest okazją do miłości!” Przy tym podkreśla się, że to
zdanie trzeba rozumied bardzo dosłownie. Składa się z trzech części:
1. Wszystko
Chodzi rzeczywiście o wszystko, czym jesteśmy, co mamy i co przeżywamy – radośd i cierpienie, sukcesy i
porażki, zdrowie i choroby, narodziny i śmierd... Wszystko bowiem pochodzi od Boga albo przynajmniej jest Jego
dopustem. Bóg zaś JEST MIŁOŚCIĄ. Jeżeli przyjmujemy nasze życie z Bożych rąk i rozumiemy je jako powołanie,
wówczas chodzi o to, aby wszystko przeniknąd Bogiem, zanurzyd w Jego Miłości. To wymaga jednak najpierw tego,
abyśmy wszystko rozważali w Bożym świetle i pozwolili się obdarowad Bożą Miłością, aby potem przekazywad ją
dalej. Przez światło wiary wszystko w naszym życiu otrzymuje nowe i głębsze znaczenie.
2. Jest okazją
Bóg podarował nam wolnośd i szanuje ją. Nie chce uczynid z nas marionetek – nawet wtedy, gdy źle
korzystamy z naszej wolności. Możemy, co więcej, z Bożą pomocą potrafimy kochad prawdziwie. To jest
najcenniejszy dar łaski, największy charyzmat, jaki został nam powierzony (por. 1 Kor 13). Jest to też cecha
charakterystyczna, która już na pierwszy rzut oka pozwala nas rozpoznad jako dzieci Boże. Od nas jednak zależy,
czy tę zdolnośd do miłości wykorzystujemy dobrze czy źle, czy też w ogóle jej nie używamy. Nie powinniśmy stracid
żadnej okazji, aby kochad, jak Bóg kocha...
3. do miłości
Początkowo brzmi to zuchwale, jeżeli ktoś wymaga: „Kochaj, jak Bóg kocha!” Gdy jednak słyszymy w Kazaniu
na Górze, że powinniśmy byd (stawad się) doskonałymi, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48), to nie
znaczy to nic innego jak to, że razem z Bogiem powinniśmy i jesteśmy w stanie kochad. A jak kocha Bóg?
a. Bóg kocha wszystkich i wszystko.
Bóg kocha wszystkich i wszystko, co stworzył. Jak moglibyśmy sie więc odważyd, aby nie kochad kogoś, kto jest
ukochany przez Pana Boga?! Jakże często pomaga nam proste zdanie: „Bóg kocha Cię, a więc i ja chcę Ciebie
kochad – razem z NIM.”
b. Bóg kocha jako pierwszy.
Bez stawiania warunków Bóg zesłał nam Swojego Syna jako Odkupiciela i Zbawiciela, gdyśmy byli jeszcze
grzesznikami (Rz 5, 8). Bóg wychodzi nam naprzeciw, wciąż na nowo dając nam nową szansę...
c. Bóg kocha aż do krwi.
Zostało to wyrażone najmocniej na krzyżu, gdzie Jezus dla nas się wykrwawił, abyśmy pomimo grzechu
pierworodnego i grzechów osobistych mogli powrócid do pełnej przyjaźni z Bogiem. Miłośd może boled. W bólu
miłośd oczyszcza się i dopełnia...
Kochad jak Bóg kocha i poprzez uczestnictwo w miłości Bożej samemu „stad się” miłością – to jest właściwym
zadaniem i zarazem spełnieniem naszego życia. Tylko w Bożej miłości możemy stad się tak naprawdę szczęśliwi w
Bogu, który jest Trójjedyny:
Ojciec jest początkiem oraz źródłem miłości i życia. On jest nie tylko „Ojcem” Boga-Syna, lecz także naszym
Ojcem. Razem z Jezusem możemy mówid: „Abba, kochany Ojcze, Tato...”.
Syn jest Słowem Przedwiecznym, które od zawsze wychodzi z Ojca. Jest więc on „równego wieku” z Ojcem, a
jednocześnie jest wieczny jak sam Ojciec. (To jest nie do wyobrażenia, ponieważ jest boskie – wszelkie nasze
obrazy i porównania są tu niewystarczające, a jednak w sposób analogiczny przekazują prawdę). Syn przyjmuje
miłośd Ojca w pełni i tak samo ją w pełni odwzajemnia. Z miłości do Ojca i do ludzi Bóg-Syn staje się
Odkupicielem. Dlatego Syn nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyd i dad swoje życie na okup za wielu
(Mk 10,45)
Duch Święty, Miłośd pomiędzy Ojcem i Synem, jest także więzią jedności pomiędzy nami, różnymi członkami
Mistycznego Ciała Chrystusa. Jego dary i charyzmaty (por. Ga 5; 1 Kor 12-14) uzdalniają nas do umacniania
jedności wśród nas i do dawania jej światu.
II. PIELGRZYMKA DO SANKTUARIUM
Mając cel przed oczami, możemy teraz ruszad w drogę. Wiara w Jezusa Chrystusa i w Kościół daje nam światło
i siłę. Aby jednak wierzyd naprawdę, nie wystarczy znad się na Piśmie Świętym, studiowad katechizm i przestrzegad
liturgicznych reguł i zwyczajów. Decydujące jest to, że również w zupełnie zwykłych, codziennych sytuacjach
wprowadzamy naszą wiedzę o wierze w praktykę wiary. Jakie zatem są pierwsze kroki tej naszej „praktyki”?
1. Widzied i kochad Jezusa w bliźnim
Najkrótszą drogą do Boga jest drugi człowiek, „bliźni”. Jak bardzo Bóg solidaryzuje się z ludźmi, a nawet jest w
nich szczególnie obecny, pokazuje nam przypowieśd o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25, 31-46). Ze zdziwieniem
zarówno „owce” jak i „kozły” pytają, kiedy to w swoim ziemskim życiu służyły Panu albo Mu nie służyły. I Sędzia
świata stwierdza jednoznacznie: Co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych (lub nie uczyniliście), to Mnie
(nie) uczyniliście.
Fascynujące jest w tym porównaniu to, że ostatecznie nasze postępowanie w stosunku do drugiego człowieka
decyduje o wieczności. To tak, jak przy niepewnym egzaminie, na którym egzaminator stawia kandydatowi
ostatnie i rozstrzygające pytanie. Jak dobrze, że Jezus „zdradził” nam już to pytanie na egzamin koocowy naszego
życia. Jest ono więc najważniejszym pytaniem nie tylko przy koocu czasów, lecz już teraz. Zanim spotkamy Boga w
Piśmie Świętym, w sakramentach, we wspólnocie Kościoła..., najpierw znajdujemy Go w bliźnich – czy to
świadomie, czy nie. Dla głębszego wejścia w życie wiarą jest zarówno ważne, jak i pomocne, by szanowad i
odpowiednio uczcid obecnośd Boga w każdym człowieku.
2. Życie chwilą obecną
Często codziennośd stawia nas w sytuacjach, które wydaje się, że wymagają od nas zbyt wiele. Także nasza
własna przeszłośd z niedobrymi doświadczeniami z powodu naszych porażek może stanowid dużą przeszkodą w
odważnym podejmowaniu nowych zadao. Do tego jeszcze dochodzą myśli o przyszłości: Czy aby dam sobie radę?
Jestem przecież tak słaby, tak zmęczony, tak niedoświadczony... i co jeszcze złego może mi się przydarzyd ?! –
Takie rozmyślanie może nas sparaliżowad. Jezus zaś mówi w Kazaniu na Górze: Nie troszczcie się więc zbytnio o
jutro; ponieważ jutrzejszy dzieo sam o siebie troszczyd się będzie. Dosyd ma dzieo swojej biedy (Mt 6, 34).
Jak ważne jest, abyśmy ciągle na nowo składali naszą przeszłośd w Bożym Miłosierdziu i nie dali się zastraszyd
przyszłości. Na życie obecną chwilą mamy wystarczająco siły, mamy „łaskę wspomagającą”. Jeżeli naszym
zadaniem byłoby przedarcie za jednym razem grubej książki, przekroczyłoby to z pewnością nasze siły. Jeżeli
jednak będziemy brad tylko po kilka stron, cała książka wkrótce zostanie przedarta. Podobnie możemy poradzid
sobie z wykonaniem wszystkich naszych zadao – jeżeli w chwili obecnej weźmiemy do ręki tylko tyle „stron”, ile
odpowiada naszym siłom.
Ażeby dobrze żyd chwilą obecną i po kolei sprostad wszystkim zadaniom, niespodziankom, kryzysom...,
potrzebujemy głębokiego zaufania wobec Opatrzności Bożej. Jezus obiecał nam przecież: Bądźcie pewni: Ja jestem
z wami przez wszystkie dni, aż do skooczenia świata (Mt 28, 20). Nasze zaufanie do Boga rośnie w takiej mierze, w
jakiej doświadczamy Jego bliskości i pomocy też w bardzo małych sytuacjach codziennych. Dlatego staramy się
ciągle na nowo świadomie wchodzid w kontakt z Bogiem, Jemu wszystko „opowiadad”, Jego prosid o pomoc, Jemu
za wszystko dziękowad i Jego uwielbiad. Pomaga nam przy tym bardzo mocno, gdy doświadczymy wysłuchania
naszych modlitw. Jezus obiecał przecież: „O cokolwiek prosid będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był
otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosid będziecie w imię moje, Ja to spełnię (J 14, 13-14).
3. „Mała” droga
Każdy okres historii Kościoła wydaje także swoich „nauczycieli”, którzy na tle rozwijającej się kultury i filozofii
na ten nowy czas stawiają także nowe akcenty. Odnoszę wrażenie, że dla dzisiejszych czasów taką „wielką”
nauczycielką Kościoła jest „mała św. Tereska od Dzieciątka Jezus”. Jej przykład i jej „nauka” „małej drogi” jest w
stanie skierowad także słabych, wciąż na nowo upadających i zniechęconych..., do samego centrum ojcowskiego
Serca Boga. Nie możemy sobie zasłużyd na niebo przez wielkie ascetyczne wyczyny. Dziecięce zaufanie i pokorna
zgoda na bycie obdarowanym, o wiele bardziej pozwala nam stad przed Bogiem.
Małe dziecko jeszcze nie potrafi niczego osiągnąd, ale może się uśmiechad! Naszym najwartościowszym
podarunkiem dla Boga jest to, że pozwalamy, aby nas obdarował... Oczywiście nie możemy i nie chcemy
wykorzystywad Bożego Miłosierdzia dla urządzenia sobie wygodnego życia! Jako wyraz naszej wdzięczności,
wierności i zaufania staramy się o przestrzeganie przykazao Bożych i kościelnych. Ale nasze posłuszeostwo
powinno byd miłością, a nasza ofiarnośd jest wówczas autentyczna i doskonała, jeżeli jest radosna.
III. POJAZD NA PIELGRZYMKĘ
Każda wspólnota duchowa potrzebuje na swoją drogę do świętości, a więc do zjednoczenia z Bogiem,
szczególnego motywu przewodniego wziętego z Pisma Świętego. Zazwyczaj ta myśl przewodnia jest odpowiedzią
na potrzeby czasu. Ażeby móc w pełni naśladowad Jezusa, a jednocześnie dad odpowiedź wiary na przesadny
materializm swoich czasów np. św. Franciszek wybrał biblijne ubóstwo na centrum swojej Wspólnoty i całego
ruchu. Z kolei św. Benedykt w niespokojnych czasach „wędrówki ludów” i wielu błądzących wędrownych mnichów
podkreślił szczególnie koniecznośd i błogosławieostwo stabilnej wspólnoty klasztornej. Inne czasy, pozbawione
wystarczającej liczby szkół i szpitali, patrzyły na Chrystusa Nauczyciela, który troszczył się też zwłaszcza o chorych.
Znowu inne wspólnoty wzięły sobie do serca szczególnie nakaz misyjny. I tak oto każdy czas wydawał własne
rodziny duchowe. Urzeczywistniają one pewien aspekt Pisma Świętego i wzajemnie się uzupełniają. Wspólnie
powinny one w żywy sposób ukazywad i uczynid doświadczalnym to, co w Biblii zostało wyrażone słowami.
W naszych czasach w ciężkim kryzysie znajduje się przede wszystkim rodzina. Dlatego nic dziwnego, że istnieje
wiele zakonów i wspólnot, które patrzą szczególnie na Świętą Rodzinę z Nazaretu, jak też i na duchową Rodzinę
Jezusa, która powstała na drodze do Jeruzalem. Tak również powstała „Duchowa Rodzina Przenajświętszej Krwi”
(CSC). Jej charyzmat wyrażony jest w następujący sposób: Widzimy nasz szczególny dar i zadanie w staraniu o
wzajemne uzupełnianie się maryjnego i matczynego powołania kobiet oraz braterskiej i ojcowskiej służby
mężczyzn, aby w ten sposób w duchu Świętej Rodziny starania Kościoła o szerzenie Ewangelii zyskały nową
płodnośd i piękno.
Odniesienie do poszczególnych osób Świętej Rodziny, które powinno kształtowad tak osobistą jak i
wspólnotową drogę naszej duchowej rodziny, jest wyrażone w krótkiej modlitwie wspólnoty:
Jezu, Ty wybrałeś drogę rodziny, aby jako Bóg i Człowiek stad się naszym Zbawicielem. Dziękujemy za Twoje 30
lat w Nazarecie i za założenie Twojej własnej rodziny, Kościoła, na drodze do Jeruzalem.
Ześlij nam od Ojca Niebieskiego Twojego Ducha Świętego, aby nasze rodziny naturalne i duchowe stawały się
coraz bardziej „Kościołem”.
Maryjo, w Twoim Niepokalanym Sercu byłaś zawsze gotowa stracid Twoje osobiste myśli i plany, aby w pełni
wziąd udział w Dziele Zbawiciela.
Pod Krzyżem stałaś się Matką Kościoła i całej ludzkości. Czcimy i kochamy Ciebie – Królowo Nieba i ziemi.
Św. Józefie, w każdym położeniu bez zwlekania przyjmowałeś Wolę Bożą. Uwielbiamy Boga za Twoje
szlachetne serce i niestrudzoną troskę, z jaką służyłeś Jezusowi i Maryi.
Strzeż także nasze rodziny i cały Kościół, zwłaszcza samotnych i konających. Amen.
„Święta Rodzina” oznacza dla nas jednak nie tylko Rodzinę z Nazaretu, lecz także – jak to już wspomniano –
duchową Rodzinę Jezusa, z której potem poprzez Zesłanie Ducha Świętego powstał Kościół. Jezus rozpoczął swoją
publiczną działalnośd przypuszczalnie po śmierci św. Józefa. Bardzo wyraźnie odciął się od swojej dotychczasowej
rodziny, w której się wychowywał (por. Mk 3, 2-21.31-35) i zaczął gromadzid wokół siebie – w różnych stopniach
przynależności – nową, duchową rodzinę. Do kręgu tych wybranych należało nie tylko 12 Apostołów i 72 uczniów,
ale także grupa kobiet (por. Łk 8, 1-3). Ta „rodzina Jezusa” jest się szczególnie widoczna na Golgocie, przy
Zmartwychwstaniu i potem podczas Zesłania Ducha Świętego.
Ten, kto chciał byd „uczniem Jezusa”, a więc naśladowad Jezusa i należed do Jego „rodziny”, musiał przyjąd
bardzo radykalne warunki: Jeśli kto chce iśd za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój
i niech Mnie naśladuje! (Łk 9, 23)... Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może byd
moim uczniem (Łk 14, 33). W Kazaniu na Górze (por. Mt 5-7) chyba najbardziej wyraźnie wychodzi na jaw, w jakiej
„duchowości” został ukształtowany bliższy krąg uczniów. Także i dzisiaj nie odbywa się to „taniej”. Jednak życie
według Słowa Bożego daje do tego światło i siłę.
IV. ŚWIATŁO I SIŁA NA DROGĘ
1. Słowo Życia
Pielgrzymka naszego życia ma szczytny cel. Nie można go przewyższyd, ponieważ chodzi o samego Boga.
Podróż tam nie może byd łatwa, a nawet przekracza wszelkie ludzkie możliwości. Jednak Bóg sam już od zawsze
dawał swojemu ludowi potrzebny pokarm na drogę. Już Stary Testament żył, z pomocą proroków, Słowem Bożym,
a w Nowym Testamencie poza Ewangelią i innymi Pismami natchnionymi dochodzą do tego jeszcze sakramenty.
Zwróciliśmy już uwagę na to, że w różnych epokach historii Kościoła ciągle na nowo różne Słowa Pisma Świętego
zostawały niejako na nowo „odkryte”, a potem szczególnie podkreślone. Było to zależne głównie od określonej
potrzeby danego czasu.
Ażeby dawad sobie radę z codziennymi problemami i zadaniami życia, nasza Wspólnota przyjęła praktykę
„Słowa Życia”. Na pewien krótszy lub dłuższy czas wybiera się osobiście lub w grupie pewne Słowo z Biblii jako
motyw przewodni. Potem przypominamy sobie to motto ciągle na nowo w różnych sytuacjach i w ten sposób
doświadczamy bliskości i pomocy Bożej. Także dawanie świadectwa zachęca i umacnia całą grupę w tym
doświadczeniu wiary. „Słowo Życia” pomaga szczególnie żyd w obecności Bożej oraz wypraszad i przyjmowad od
Boga niezbędne łaski: Jeżeli we Mnie trwad będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to
wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami (J 15,
7-8).
Podobnie jak mała grupa, także większa wspólnota może wybrad takie „Słowo Życia” – i to nie tylko na jakiś
krótki czas, ale też na zawsze. Taki motyw przewodni stanie się wówczas źródłem i wyrazem duchowości danej
wspólnoty czy zakonu.
Nasza Duchowa Rodzina ma w tytule „Przenajdroższą Krew”. W nim jest już zasygnalizowane, w jakim
szczególnym „Słowie Życia” szukamy światła i siły na swojej pielgrzymce. Co jednak w praktyce oznacza dążenie,
by czerpad ciągle na nowo i przed wszystkim innym ze źródła Krwi Chrystusa?
2. Krew Jezusa Chrystusa
Podczas Eucharystii w modlitwie konsekracyjnej kapłan wypowiada słowa przemienienia (tu skrócone): To jest
moje Ciało, to jest moja Krew. Przy słowach konsekracji patrzymy na hostię, która właśnie stała się Ciałem
Chrystusa. To jest ten sam Chrystus, w którego zostaliśmy podczas chrztu św. „wszczepieni”, do którego należymy
i którego żywymi członkami teraz jesteśmy. Wszyscy ochrzczeni mogą się więc na Mszy świętej popatrzed na
siebie nawzajem i jeszcze raz powtórzyd: To jest moje Ciało! Każdy członek „Mistycznego Ciała Chrystusa” może w
odniesieniu do innych członków tego samego Ciała powtórzyd to samo. Jak wspaniałe byłyby owoce, gdybyśmy tę
prawdę wiary bardziej świadomie i wierniej przyjęli do siebie...!
To, co odnosi się do konsekrowanej Hostii, w takim samym stopniu odnosi się do kielicha z Krwią Chrystusa.
Każdy z nas po przeistoczeniu mógłby szepnąd swojemu sąsiadowi z ławki: „To jest moja Krew”, albo jeszcze
wyraźniej: „Ty jesteś moją Krwią!” Przez Krew Chrystusa bowiem należymy do siebie nawzajem i staliśmy się
niejako „krewnymi”. Tak jak symboliczna kropla wody podczas przygotowania darów znika w winie kielicha i staje
się z nim jedno, tak też i my sami poprzez pełny udział w Ofierze Eucharystycznej stajemy się Krwią Chrystusa –
Jego Krwią poprzez współuczestnictwo.
A jednak „stanie się Ciałem Chrystusa” nie jest dokładnie tym samym, czym jest „stanie się Krwią Chrystusa”.
Krew ma bowiem w sobie jeszcze inną symboliczną wymowę. „Krew” mówi o życiu i o śmierci, o młodzieoczej
świeżości jak i o ranach. Jeżeli powiem do mojego sąsiada: „Ty jesteś moją krwią”, to włączam do tego również to,
że jego rany są też moimi ranami. Kto w pełni uczestniczy we Mszy świętej, ten czyni się solidarnym z cierpieniem
całego świata, za który Jezus przelał swoją Świętą, Przenajdroższą, Boską Krew. Przemienienie w kielichu rozszerza
nasze serca na potrzeby wszystkich ludzi. Duchowośd Krwi Chrystusa czyni nas wrażliwymi szczególnie na
cierpienie. Syn Boży przyjął z miłości ciało i krew ludzi. W Komunii świętej przyjmujemy Ciało i Krew Chrystusa, aby
przez Niego stad się wrażliwymi, zdolnymi i gotowymi razem ze Zbawicielem ratowad, uzdrawiad, pocieszad i
przynosid ulgę..., budowad pokój i tworzyd jednośd
a. Odkrywad Krew Chrystusa
Istnieją trzy różne rodzaje obecności Krwi Chrystusa: historyczna, liturgiczna i mistyczna:
– aby uzmysłowid sobie obecnośd historyczną, trzeba przede wszystkim pójśd na Golgotę i tam rozważad
tajemnicę Ukrzyżowanego Pana. Istnieją jeszcze relikwie Krwi, a więc ślady historycznego faktu przelania Krwi
Jezusa.
– obecnośd liturgiczną odnajdziemy (jak już to rozważaliśmy) w Eucharystii, i wreszcie
– obecnośd mistyczną napotykamy tam, gdzie w ranach świata przez wiarę dostrzegamy duchową
obecnośd Boskiej Krwi. Chrystus przelał przecież swoją Krew, aby uzdrawiad rany ducha, duszy, jak i ciała. Kto
wierzy w zbawczą miłośd Boga, ten spotyka w ranach świata Boską Krew, Boskie Życie, Boską Miłośd, która
zaprasza do odwzajemnienia miłości.
b. Czcid Krew Chrystusa
Spotykanie i uszanowanie Krwi Chrystusa może zmienid radykalnie życie ludzi. Wszelkie cierpienie na świecie
otrzyma przez to głębszy sens, a nawet zostanie odkryte jako wielki „skarb życia”. Możemy brad udział w
zbawiającej miłości Chrystusa! Wszelkiego rodzaju zranienia mogą przez Krew Chrystusa zostad przemienione w
większą miłośd. Dlatego wielu świętych coraz bardziej ceniło cierpienie, bo stawało się ono dla nich największym
wyrazem wdzięczności, uwielbienia i miłości. Dlatego niektórzy nawet prosili o krzyż i cierpienie. Nie chcieli już żyd
bez tego źródła miłości...
Kto czci Krew Chrystusa, ten będzie nie tylko odmawiał odpowiednie modlitwy i uczestniczył w nadzwyczajnych
uroczystościach. Jeszcze mocniej ta pełna wdzięczności cześd dla Krwi Chrystusa zostaje wyrażona przez to, że tę
Krew niejako zbieramy do kielicha własnego serca. Poprzez wiarę w miłośd Bożą, poprzez nadzieję, która nigdy nie
ustaje i poprzez miłośd, która zwycięża wszelkie pokusy Złego, bierzemy udział w oddaniu i ofierze Maryi. Ona
stała pod krzyżem swojego Syna jak otwarty kielich. Ona przyjmowała Krew Chrystusa niejako do swojego serca,
aby razem z Jezusem z powrotem ofiarowywad ją Ojcu. To jest najdoskonalszy sposób adoracji Boga w tajemnicy
Krwi Zbawiciela.
c. „Byd” Krwią Chrystusa
Adoracja Krwi Chrystusa otwiera bramę do jeszcze mocniejszego zjednoczenia z przelaną na Krzyżu Miłością
Bożą. Mówiąc o Eucharystii, zwróciliśmy już uwagę na to, że poprzez pełne uczestnictwo we Krwi Chrystusa my
sami możemy „stad się” Krwią Chrystusa – podobnie jak kropla wody wlana do kielicha wina staje się winem. Ten
obraz pozwala nam przynajmniej wskazad praktyczne znaczenie czci Krwi Chrystusa: tak jak krew w organizmie
utrzymuje w jedności poszczególne członki ciała, tak jak krew transportuje żywnośd, ciepło, hormony i środki
lecznicze..., podobnie i my służymy Mistycznemu Ciału Chrystusa, Kościołowi, jeżeli przez jednośd z ukrzyżowanym
Panem sami „staliśmy się” Krwią Chrystusa. To jest służba ukryta, tak jak i krew w ciele jest ukryta. Jeżeli poprzez
zranienia staje się ona zbyt widoczna, budzi w nas to lęk. Ale także całkowity brak krwi, np. bladośd twarzy,
przypomina śmierd. Prawdziwe uczczenie Krwi Chrystusa przygotowuje na pokorną służbę i w niej się doskonali.
W Ciele Chrystusa jest ona wszędzie potrzebna, sama jednak zbytnio się nie uwidacznia.
Krew Chrystusa jest znakiem i uobecnieniem śmierci i życia, ofiary i miłości, słabości i mocy, teologii i poezji.
Boska Krew jest naszym Źródłem, naszym Pokarmem i naszym Celem – wstępnym doświadczeniem i udziałem w
Miłości Bożej już na tej ziemi.
O. Winfried Wermter, FSS

Podobne dokumenty