Kinga Luksemburg

Transkrypt

Kinga Luksemburg
Mądrzejszych owadów od pszczół nie ma
Jest zima. Znowu spadł śnieg, temperatury też niskie. Była pani dzisiaj przy swoich ulach?
Pani Stanisława Uszak: Nie musiałam, ule widzę z okna.
Pan Witold Uszak: Ja byłem, usuwałem padłe pszczoły. Zimą umierają one w ulu, bo z niego nie
wychodzą. Latem giną poza nim. Mówię, że „umierają” ze względu na szacunek, jaki mają dla człowieka
i tą ich pracowitość.
Widzę Państwa pasiekę. Ile jest w niej uli?
Pani S.Uszak: Około 70. Gdy wstaję rano, to wystarczy, ze na nią spojrzę i już jestem przy swoich
pszczołach.
A co się zimą dzieje w ulach? Jest tam jakieś życie?
Pani S.Uszak: Tak, oczywiście. Pszczoły zwijają się w kłąb i w tym kłębie żyją: jedzą, wychodzą z niego,
wracają. Odżywiają się miodem, dlatego jego zapas musi być w ulu. Pszczoła jest w amoku, porusza się
bardzo powoli, ale musi tak do wiosny wytrzymać.
Gdy była pani dzieckiem, interesowała się pszczołami ?
Pani S.Uszak: Interesowałam się, miał je sąsiad za płotem. Podchodziliśmy z koleżankami i kolegami i
patrzyliśmy, jak te pszczoły sobie wylatują i do ula wracają. Nie byłam przy żadnym bardzo blisko,
widziałam tylko, jak wybierano z nich miód i to wszystko. Można powiedzieć, że to była obserwacja zza
płotu.
Pan W.Uszak: Pierwsze spotkanie z pszczołami miałem w wieku 7 lat. Wioska nazywała się Czarna
Woda, tam chodziłem do szkoły. Nauczyciel miał pszczoły. Kiedy się wyroiły, był czerwiec. Oczywiście
trzeba było do nich iść. Przerwał wtedy lekcję, a ja poprosiłem, żeby mnie wziął ze sobą. Tam właśnie
zaszczepiłem sam w sobie tą miłość do podglądania przyrody i życia pszczół . To był rok 1948 r. Prawie
20 lat później, od roku 1965, sam robiłem już ule.
Od kiedy tak naprawdę pszczoły i produkowanie miodu stały się Państwa pasją?
Pan W.Uszak: To był koniec roku 70.
Pani S.Uszak: Mąż założył wtedy pasiekę, no i wtedy trzeba było pracować razem, jeden drugiemu musiał
pomagać. Naszą pracę zaczęliśmy od 10 uli, kupionych tu, z tych terenów. Potem były kolejne. Teraz żyje
w nich prawie 70 pszczelich rodzin. Pasja? – ja nazywam to „polubieniem”. Ciągle działo się w naszej
pasiece coś nowego, coś interesującego. Stała się ona hobby całej rodziny.
Moja ulubiona pszczółka to Maja. A Państwo lubią pszczoły ? Czy to są mądre istoty?
Pani S.Uszak: Mądrzejszych owadów od pszczół na pewno nie ma. Zostały one udowodnione przez
człowieka właśnie ze względu na swoją inteligencję. Uważam, że nic mądrzejszego po tym świecie nie
chodzi i nie lata.
Pan W.Uszak: Mrówki…
Pani S.Uszak: No tak, warto wiedzieć, że mrówki żyją w symbiozie z pszczołami. Gdyby ich nie było, nie
mielibyśmy miodu spadziowego. Mrówki przechowują w swoich gniazdach mszyce. Pielęgnują je,
odżywiają, a na wiosnę wynoszą je na drzewa. Mszyce rozwijają się, dają potomstwo, a ono podgryza
liście oraz igliwie, skąd wypływa sok. Mszyce go zbierają, następnie przerabiają na słód i wydalają,
ponieważ odżywiają się tylko białkiem. Pszczoły z tego korzystają, zbierają ten słód, a z niego powstaje
miód spadziowy, który zalicza do miodu pierwszej klasy.
Wiem, że ma pani dużo uli i produkuje pani miód. Ile potrzeba czasu, by powstał jeden słoiczek tego
pysznego i podobno bardzo zdrowego produktu? Jak to przebiega?
Pani S.Pszczółki lecą na kwiatki, zbierają miligramowe części słodu, a następnie przenoszą go do ula. W
miodzie jest wtedy 40 % wody. Pszczoły znajdujące się w ulu muszą go przerobić. Polega to na tym, że
jedna podaje drugiej do buźki to, co zebrała, ale wcześniej wzbogaca ten produkt o enzymy. Tamta
przerabia go, dodając swoje enzymy i przekazuje następnej, która robi dokładnie to samo. Kolejna
powtarza tę czynność i wkłada do komóreczki. To nie jest jeszcze dojrzały miód. Potrzebna jest praca
kolejnych, aż z 40 % wody zostanie tylko 18% . One muszą się bardzo dużo narobić, żeby powstał
słoiczek miodu. Żeby tak się stało, musi popracować parę, a nawet paręnaście tysięcy pszczół.
Miód z Państwa pasieki musi być naprawdę dobry, bo był nawet nagradzany. Jakie są Państwa
największe osiągnięcia?
Pani S.Uszak: Największe to był ubiegły rok w Złocieńcu, gdzie pojechaliśmy na zachodniopomorskie
targi wystawiennicze. Wystawiliśmy wtedy miód kremowany z pyłkiem pszczelim, bo z miodu można
zrobić krem, dodając do tego pyłek pszczeli. Wzmacnia to jeszcze jego wartość. Komisja konkursowa
stwierdziła, że to jest miód, którego na rynku jeszcze nie było i dlatego przyznała nam medal. Podobnie
było z panem Sameciem z Okonka, który również otrzymał medal, ale za rzadki bardzo miód lipowofaceliowy. Jego smak był wspaniały, a członkowie komisji twierdzili, że takiego jeszcze nikt tam nie jadł.
Czy w tym roku też prezentować będą gdzieś Państwo swoje miody??
Pani Uszak: 3 marca jadę do Świdwina na wystawę ,,Świdwińskie Kaziuki”, a w niedzielę wielkanocną do
Złocieńca. Tam, gdzie otrzymałam medal. Może znowu uda się zabłysnąć.
Czy należą Państwo do jakiegoś związku pszczelarskiego?
Pani S.Uszak: Tak, do Regionalnego Związku Pszczelarzy Polski Północnej, którego siedziba znajduje się
w Chodzieży. Nie pełnię w nim żadnej funkcji, natomiast na naszym terenie jestem prezesem Gminnego
Związku Pszczelarzy.
Pan W.Uszak: Moja żona ma jeszcze złotą odznakę „Zasłużony za działalność”. Posiada też drugi stopień
rzeczoznawcy pszczelarstwa oraz mistrza pszczelarskiego. Ten tytuł uprawnia do prowadzenia pasieki.
Pani S.Uszak: Nasz związek w ostatnich latach się odradza. Coraz więcej ludzi z tego terenu zajmuje się
pszczołami. Muszą jednak ukończyć kursy, które będą ich uprawniały do prowadzenia działalności
pszczelarskiej.
Jak widzę, pszczoły wypełniają Państwa życie. Proszę mi powiedzieć, czy mają one takie cechy,
które przydałyby się nam, uczniom? Mamy się czego od pszczół uczyć?
Pani S.Uszak: Oczywiście, szczególnie pracowitości, oszczędności i dbania o rodzinę . Taka mała
pszczółka tylko przez pięć dni od chwili urodzenia może sobie polabować, chodząc sobie po plasterku. W
tym czasie musi się odżywić i przybrać trochę masy, bo później czeka ją już tylko praca. Wykonuje
wszystkie czynności, jakie są konieczne, od sprzątania ula od karmienia małych dzieci. Wydaje też
mleczko pszczele, którym odżywiania się m.in. matka, przynosi wodę, pomaga przy wychowywaniu
młodych. Następnie wychodzi w pole. Przez ok. 16 dni zbiera miód, a potem umiera. Latem pszczoły żyją
zaledwie od 32 do 36 dni. Zimą żyją dłużej, bo od września do marca nie pracują, tylko się odżywiają, by
rodzina przeżyła. Wiosną, w maju, po wykonaniu swoich czynności, giną i zawsze robią to poza ulem.
Zimą jest inaczej, dlatego potrzebna jest ingerencja pszczelarza. Ul trzeba wyczyścić, żeby nie dopuścić
do żadnych chorób.
Pszczoły też chorują?
Pan W.Uszak: Oczywiście, dlatego czystość w pasiece jest tak ważna. Pszczoły chorują jak ludzie
i z niektórymi chorobami same nie dadzą sobie rady. Wtedy trzeba im pomóc.
Dziękuję za rozmowę i życzę dużo radości w pracy z tymi mądrymi i pracowitymi, jak mnie
Państwo przekonali, stworzeniami.
Z państwem Stanisławą i Witoldem Uszakami – właścicielami Pasieki Borki,
mieszkającymi we wsi Borki rozmawiała Kinga Luksemburg
(Zespół Szkół w Lotyniu – Szkoła Podstawowa)
Na zdjęciu: p. Uszakowie w swojej pasiece.

Podobne dokumenty