Podziękowanie Maria Przybyłowska Szanowni Państwo, mam

Transkrypt

Podziękowanie Maria Przybyłowska Szanowni Państwo, mam
Podziękowanie Maria Przybyłowska
Szanowni Państwo,
mam dzisiaj wielką przyjemność podziękować za zaszczytną dla mnie Nagrodę im. Karla Dedeciusa, przyznaną przez Deutsches Polen-Institut i Fundację Roberta Boscha. Nie jest to łatwe zadanie, bo będę musiała podziękować licznym osobom, instytucjom i autorom.
Po pierwsze dziękuję Niemieckiemu Instytutowi Spraw Polskich i Fundacji
Roberta Boscha za to wielkie wyróżnienie. Nie będę się tu zajmowała tym, czy
jestem go godna, bo to Państwo za mnie zdecydowali. Zarówno Instytut jak i
Fundacja Boscha są od lat moimi wiernymi przyjaciółmi, którzy umożliwili mi
kilka pobytów w Niemczech, głównie w Europejskim Kolegium Tłumaczy w
Straelen, gdzie znakomicie można pracować i nawiązywać pożyteczne kontakty z kolegami po fachu z całego świata. Moje podziękowania należą się
także Międzynarodowemu Centrum Kultury w Krakowie za pracę włożoną w
zorganizowanie tej uroczystości.
Nie mogę tu również zapomnieć o osobach pani Mili Bielickiej, wieloletniej kierowniczki Redakcji Germańskiej w wydawnictwie "Czytelnik", i pana Sławomira Błauta, znakomitego tłumacza Güntera Grassa, od których wiele się nauczyłam i którzy ogromnie mi pomogli na początku mojej pracy tłumaczki.
Chciałabym również podziękować moim Koleżankom i Kolegom po fachu z
Polski i z zagranicy, a wśród nich szczególnie pani Małgorzacie Łukasiewicz,
którzy wspierali mnie w mojej pracy i zawsze mieli dla mnie czas, kiedy ich o
coś pytałam.
Moje podziękowanie nie byłoby pełne, gdybym nie wspomniała tu o moim
mężu, Adamie Faudrowiczu, który wiernie trwał przy mnie i zawsze doceniał
moją pracę, będąc niejednokrotnie moim pierwszym czytelnikiem, dodając mi
ducha i pomagając w prowadzeniu domu, co nie jest bez znaczenia, jak
wiedzą o tym wszystkie kobiety.
Na zakończenie chciałabym podziękować dwóm osobom nieżyjącym: pani
Teresie Jętkiewicz-Rządkowskiej, znakomitej tłumaczce Heinricha Bőlla, która
była moją najprawdziwszą mentorką i której wiele zawdzięczam, oraz pisarzowi Eliasowi Canettiemu, który zrobił ze mnie tłumaczkę.
Może zaskoczy Państwa takie sformułowanie, ale naprawdę tak było. Moja
przygoda z Canettim zaczęła się od tego, że na debiut pani Mila Bielicka zaproponowała mi przełożenie książki Siegfrieda Lenza Muzeum ziemi ojczystej.
Mocno przerażona debiutantka przyjrzała się grubemu tomowi i długim zdaniom świetnej książki Lenza i odmówiła, uważając, że ta książka będzie za
trudna. (Przetłumaczyłam ją dopiero później razem z moją przyjaciółką, Elizą
Borg). Wtedy pani Mila z tajemniczą miną wręczyła mi pierwszy tom autobiografii Canettiego Ocalony język i powiedziała: - Wie pani, to jest na pewno
łatwiejsze. - I rzeczywiście nie odebrałam tej książki jako trudnej, gdyż Canetti
pisze tak, że należy po prostu napisać to samo i w miarę możliwości tak samo
po polsku. Potem przyszedł drugi tom autobiografii i tak to trwa do dziś, gdyż
z przerwami na inne książki, wśród których było wiele ciekawych i wartościowych, pozostałam wierna temu pisarzowi i moim marzeniem jest przełożenie
go w całości.
Chciałabym jeszcze powiedzieć, że bardzo się cieszę, iż otrzymuję tę nagrodę
razem ze znakomitym kolegą niemieckim, dr Olafem Kühlem, autorem
przekładów wielu znanych pisarzy polskich.
Na zakończenie chciałabym zacytować tu mojego ulubionego autora. Cytat
ten dedykuję wszystkim, którym tę nagrodę zawdzięczam:
"W tłumaczeniu ciekawe jest tylko to, co przepada; czasem należałoby tłumaczyć tylko po to, by to odnaleźć." (Elias Canetti, Prowincja ludzka).
Seite 2

Podobne dokumenty