Znaki Znaki są jedynym pewnym i bezpiecznym źródłem magii w

Transkrypt

Znaki Znaki są jedynym pewnym i bezpiecznym źródłem magii w
Znaki
Znaki są jedynym pewnym i bezpiecznym źródłem magii w świecie zwanym Ziemią. Analogicznie jak
posługując się terminem entropii można dowieść nieuniknioności śmierci cieplnej wszechświata, tak
w tym uniwersum każdy świat czekałaby śmierć z powodu braku magii – a ściślej rzecz ujmując,
z powodu wyczerpania się magii, która go stworzyła. Ziemię przed tym losem chronią Znaki ukryte na
Wybrzeżu. Oczywiście fakt ten implikuje to, że są najpotężniejszymi istniejącymi artefaktami, które
mogą dać potężną moc nawet ludziom o magii niemającym najbledszego zielonego pojęcia. Na tę
moc są chętni – tacy, których nie obchodzi, co stanie się ze światem, jeśli zabierze mu się magię
utrzymującą go przy życiu. Twórcy Ziemi na szczęście przewidzieli najgorszy scenariusz i dali Znakom
instrukcje, tak by te, w razie zagrożenia, opuściły Wybrzeże i znalazły sobie kogoś, kto w założeniu
będzie je chronić od uzurpatorów… W założeniu…
Znaki opowiadają historię pięciu Powierników, którzy mieli nieszczęście Znak otrzymać, choć wcale
o niego nie prosili, oraz ich próby wypełnienia samozwańczej misji – ubzdurało im się bowiem, że
muszą odnaleźć Wybrzeże i zwrócić moc do miejsca, w którym miała swój początek. Najgorszy
w całym tym zamieszaniu jest fakt, że wcale nie chodzi ani o Ziemię, ani nawet o jej Znaki, ale o coś
znaczenie więcej, czego historia sięga początków łączącej światy Spirali, wywołuje efekt wiecznego
powrotu i w dodatku wykracza poza to opowiadanie.
Studnia
Po części przedstawia koszmary, a po części moją własną interpretację świata, z którą nikt się zgadzać
nie musi. Świat w Studni ma drugie dno, którym jest Kraina – na pewno nie czarów. W niej ludzkie
myśli, emocje i uczucia przybierają namacalną postać i decydują niejako o jej kształcie, a że ludzie na
ogół są źli albo głupi, panuje tam absurd i wojna, która wybucha wciąż na nowo, za każdym razem na
większą skalę. Ciemność ma nad światłem oczywistą przewagę liczebną, ale to nie znaczy, że światła
tam nie ma – jest i potrafi nieźle namieszać, choć każde, prędzej czy później, musi skończyć tak
samo… W każdym razie takie światło bądź ciemność, zrodzone w sercu konkretnego człowieka, może
stać się na tyle silne, by zyskać samoświadomość i przybrać odrębną, fizyczną postać. Taki Żaberzwłok
na przykład, to nie żadna bestia, ale ukochany zwierzaczek Królowej Kier, z której nienawiści
i rozpaczy został stworzony.
Ta wojna jest jednak inna, niż wszystkie, choćby dlatego, że mieszają się w nią siły dotychczas
pozostające w ukryciu. No i w sam środek konfliktu wpadają Oskar i Alicja – dzieci, które do swoich
zwierząt przywiązały się aż za bardzo, nie do końca rozumiejąc skąd one się wzięły (w domyśle: czym
są) i czym ryzykują, podążając za nimi. W Krainie dowiadują się rzeczy sprzecznych z intuicją: że
istnieją dobre i złe karty; że czarny niekoniecznie oznacza zły, a biały dobry; że niewielki deszcz bywa
naprawdę niebezpieczny; że wygrana wojna wcale nie musi być równoznaczna ze zwycięstwem,
a zwycięstwo może w istocie być porażką.
Przeszkleni
To opowiadanie skupia się na wcześniejszych losach jednego z pobocznych bohaterów Studni i jego
pobycie w szkole w najczarniejszym punkcie Pogranicza, gdzie Las bywa naprawdę okrutny, a wręcz
morderczy, a czarcielenie nie zabijają uczniów tylko dlatego, że same boją się zbliżyć do murów
Trafnej Akademii, która, dziwnym trafem, okazuje się trefna i niewiele uczy. Raczej przygotowuje
materiał, analizując przy okazji różne formy światła i ciemności, by dostarczyć zdobyte informacje
(i nie tylko informacje) na odpowiedni Dwór w Krainie. Akcja w pewnym punkcie przepleciona
z Wielomasztowcem, a raczej z dalszą jego częścią, której jeszcze nie napisałem, bo jest zbyt
porąbana. Żartowałem, po prostu jeszcze nie napisałem – jak wielu rzeczy; dla mnie nie ma nic za
bardzo porąbanego.
Akademia jest bardzo, bardzo blisko Krainy. Na tyle blisko, że ta potrafi narzucić faktom i chronologii
swoje własne wyobrażenie o nich, bez poszanowania dla wspomnień jednostki. Pamięć uczniów
o czasach przed przybyciem do szkoły bynajmniej nie jest wyjątkiem.
42
Magia to przekleństwo, pozbycie się jej da szczęście; brak magii to przekleństwo, zdobycie jej da
szczęście – sprzeczne wartości i wizja świata idealnego różnych grup społecznych i nie tylko
społecznych. Aura, blask duszy, determinujący życie i jego postać. Aniołowie, którzy Bogu nie służą,
o aurze błękitnej jak Niebo, z którego odeszli bez walki i nienawiści. Filary utrzymujące świat magiczny
nad światem ludzi – dzięki nim, ten pierwszy ma święty spokój, a drugi może istnieć o istnieniu magii
nie mając pojęcia. Niektórym te Filary przeszkadzają – chcieliby, żeby świat magiczny runął i przepadł,
bo, jak twierdzą, brzydzą się magią. Kłamią. Tak naprawdę przeszkadza im coś zupełnie innego, coś
znacznie wyżej…
Sojuszników w unicestwieniu Filarów szukali wszędzie i znaleźli wszędzie – nawet wśród neutralnych
aniołów o niebieskiej aurze. Anioły te, choć nie są z natury złe, bywają bardzo mściwe – jeśli takiego
zranić, potrafi powrócić po kilkudziesięciu latach, by zrujnować komuś życie i stanąć przeciw
strażnikom Filarów, którzy kiedyś, z obawy przed jego mocą, próbowali go uwięzić. Może nawet żyć
w jednym z nich i czekać na odpowiedni moment… I nie, ani neutralni aniołowie, ani arcywrogowie
wszelkiej magii nie mają litości dla kobiet czy dzieci. Nieszczególnie też dociera do nich znaczenie
słowa świętość.
Piórem
Słowa mają wielką moc, zwłaszcza te zapisane. Zwłaszcza te, w które osoba pisząca włożyła odrobinę
swojego życia, świadoma konsekwencji. Nie potrzeba jednak żadnej magii, by efekt użycia piór czy
maszyn do pisania, a nawet drukarek, wywarł znikomy wpływ na rzeczywistość – suma tych wpływów
mogłaby wywołać prawdziwy chaos, dlatego też na straży słowa pisanego stoi pewne londyńskie
stowarzyszenie, którego historia sięga jeszcze czasów królowej Elżbiety oraz wielkiego pisarza i poety
– Williama Shakespeara.
Stowarzyszenie przeżywa naprawdę ciężkie czasy: wielu członków zostaje zamordowanych, płoną
biblioteki i prywatne księgozbiory, a w różnych rejonach Wielkiej Brytanii pojawiają się doniesienia
o działaniach nieuchwytnego przestępcy, który sam siebie nazywa Imieniem, które jest szeptem.
Mężczyzna oskarżony o popełnienie licznych morderstw, podpalenia i dewastacje, zdaje się
notorycznie powracać zza grobu – nawet jeśli zginie, wygląda to raczej na wypadek przy pracy, niż
sukces stróżów prawa, którzy de facto zwykle giną razem z nim… i ze zgromadzonymi dotąd
dowodami. Oczywistym wydaje się, że Imię, które jest szeptem, w istocie szepcze jakieś zaklęcia
dające mu nieśmiertelność lub jej pozór – tylko członkowie londyńskiego stowarzyszenia domyślają
się prawdy, ale nawet oni nie wiedzą wszystkiego. A gdy się dowiadują, jest już za późno.
Bez tytułu
Tu mamy dra Schrödingera i jego eksperymenty mające na celu nakreślenie granic człowieczeństwa.
Jego królikami doświadczalnymi zostają zwykle sieroty lub kupieni za grosze niewolnicy wykazujący
szczątkowe choćby predyspozycje w kierunku magii bądź archemii. Podczas takich eksperymentów
zostają rozdzieleni bliźniacy, którzy oboje rodziców stracili w niewyjaśnionych okolicznościach. Na
jednego z nich w końcu zostaje nałożona kompletna klątwa Schrödingera, zaś drugi znika bez śladu.
Ten pierwszy robi niekiedy za chłopca na posyłki, a niekiedy za bezpłatnego mordercę – jego jedyną
zapłatą jest fakt, że jeszcze żyje i otrzymuje wszystko, co do przeżycia niezbędne. W ośrodku
badawczym Schrödingera nie pozostaje na zawsze – szczęśliwe niepowodzenie pewnego zadania
sprawia, że udaje mu się nie tylko go opuścić, ale i ujść z życiem. Mimo to wciąż ciąży nad nim Klątwa,
która przez długi czas robi z niego warzywo.
Gdy w końcu zostaje częściowo zdjęta, wreszcie zyskuje namiastkę wolności i otwierają się przed nim
zupełnie nowe możliwości. Postanawia zemścić się na doktorze, który pozbawił go człowieczeństwa
i uwolnić brata (w nadziei, że ten wciąż żyje), jednak na swojej drodze spotyka siły, które wykraczają
poza jego własną wiedzę i zrozumienie rzeczywistości, przy których okrutne eksperymenty
Schrödingera nie wydają się już tak straszne.