Jak to jest naprawdę z wiatrakami? - Jarosław Zieliński

Transkrypt

Jak to jest naprawdę z wiatrakami? - Jarosław Zieliński
POSEŁ NA SEJM RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
JAROSŁAW ZIELIŃSKI
Jak to jest naprawdę z wiatrakami?
Z elektrowniami wiatrowymi w Polsce jest podobnie jak
z wieloma innymi sprawami w ciągu ostatniego dwudziestolecia.
Wmówiono Polakom, niemal jak w przypadku planu Balcerowicza,
że to jest jedyne i najlepsze rozwiązanie.
Społeczeństwo w to uwierzyło,
a wąska grupa ludzi biznesu robi na tym niezłe interesy.
1. Energia pozyskiwana ze źródeł odnawialnych, w tym poprzez elektrownie wiatrowe,
może być istotnym komponentem bilansu energetycznego kraju. Budowa elektrowni
wiatrowych musi być jednak uwarunkowana racjonalnymi przepisami. Niestety
dotychczas w Polsce panuje pod tym względem niemal całkowita dowolność, można
powiedzieć wolna amerykanka. W większości krajów prawo określa minimalne odległości
od siedlisk ludzkich, których nie wolno przekraczać przy budowie wiatraków i farm
wiatrowych. Dla przykładu w Czechach odległość ta wynosi 3 kilometry, a w Polsce
elektrownie wiatrowe stawiane są blisko budynków mieszkalnych, niemal pod oknami
ludzkich domów, obok dróg i w pobliżu terenów przyrodniczo chronionych. Jesteśmy
świadkami inwazji inwestycji wiatrowych na terenach o szczególnych walorach
przyrodniczych, krajobrazowych, turystycznych i leczniczych.
2. Inwestorzy i lobbujący w terenie ich przedstawiciele skutecznie zadbali o to,
aby ukształtować opinię społeczną w taki sposób, że w powszechnym przekonaniu
wiatraki to ekologiczne i tanie źródło energii, a zlokalizowanie elektrowni wiatrowej na
danym terenie przynosi same korzyści gminie i rolnikom. Ten jednostronny obraz
lobbyści biznesu wiatrowego uzyskali przy pomocy najskuteczniejszego w dzisiejszym
świecie instrumentu, jakim są pieniądze. Sponsorowanie gminnych imprez czy darowizny
na zadania należące do gmin (szkoły, drogi) są obliczone na zapewnienie przychylności
wójtów i radnych przy podejmowaniu decyzji lokalizacyjnych i uchwalaniu miejscowych
planów zagospodarowania przestrzennego. Zdarzają się przypadki opłacania kosztów
przygotowania planów przestrzennego zagospodarowania w gminach przez
zainteresowanych inwestorów elektrowni wiatrowych, co w świetle obowiązującej ustawy
o planowaniu przestrzennym jest nielegalne. Nosi to znamiona korupcyjne i oznacza
„kupowanie” przez biznes decyzji władz gminy. W niektórych gminach przepisy ustawy
o planowaniu przestrzennym są chytrze omijane w ten sposób, że koszty przygotowania
miejscowych planów przestrzennego zagospodarowania ponosi wprawdzie gmina,
ale firmy zainteresowane budową elektrowni wiatrowych przekazują równolegle dotacje
i darowizny na zadania realizowane przez gminy bądź w inny sposób je sponsorują.
Mają przy tym miejsce również inne patologiczne zjawiska - „kupowanie” sołtysów
i radnych (dochodzi np. do ewidentnego konfliktu interesów, gdy radny, który jako
właściciel gruntów zawarł umowę z inwestorem na budowę wiatraka, głosuje
za uchwaleniem planu korzystnego dla tego inwestora), sponsorowanie wycieczek
i innych wyjazdów, działania noszące znamiona szantażu wobec osób protestujących.
Towarzyszy temu przyzwolenie ze strony wojewodów, regionalnych izb obrachunkowych
oraz lokalnych mediów. Zdarza się, że urzędnicy gminni odpowiedzialni za
przygotowanie projektów rozstrzygnięć w sprawie lokalizacji wiatraków, w szczególności
urbaniści, pracują jednocześnie dla firm budujących elektrownie wiatrowe.
3. Elektrownie wiatrowe to dobry interes dla ich właścicieli. Funkcjonują one w Polsce tylko
dzięki olbrzymim dotacjom inwestycyjnym i eksploatacyjnym. Budowa wiatraków jest
dofinansowywana ze środków europejskich do wysokości 75% wartości inwestycyjnej,
a oprócz ceny za dostarczoną energię właściciel otrzymuje zielony certyfikat, którego
cena wynosi około 270 zł /MGW h. Producent energii elektrycznej wytworzonej przez
turbinę wiatrową ma zagwarantowaną jej sprzedaż do Krajowego Systemu
Energetycznego.
4. Dla odbiorców i użytkowników energia wytwarzana przez turbiny wiatrowe nie jest
wcale, wbrew temu, co się przyjęło sądzić, tania. Wręcz przeciwnie, jest ona jedną
z najdroższych. Całkowity koszt wytworzenia jednej kWh według opracowania
tematycznego OT-600 pt. „Energetyka wiatrowa a społeczności lokalne” Biura Analiz
i Dokumentacji Kancelarii Senatu z kwietnia 2011 roku wynosi w euro dla elektrowni
jądrowej 3,7 – 4,4 centa, dla hydroelektrowni 4,4 – 6,6 centa, dla elektrowni węglowej
4,9 – 5,5 centa, dla elektrowni gazowej 5,6 – 6,5 centa, dla biogazowi 5,9 – 6,6 centa,
dla elektrowni wiatrowej 7,3 – 9,1 centa. Aby można było uznać prąd z elektrowni
wiatrowych za jedno z podstawowych źródeł zaopatrujących gospodarkę, musi im
towarzyszyć licząca 85% rezerwa mocy w elektrowniach konwencjonalnych.
Mimo panującej mody i powiązanych z nią interesów trzeba postawić zasadnicze pytanie,
czy olbrzymie nakłady finansowe na budowę tysięcy wiatraków i towarzyszącej im
infrastruktury przyniosą rzeczywisty i pożądany skutek w postaci poprawy sytuacji
energetycznej Polski. Wyjaśnienia wymagają też przyczyny zaniechania inwestycji w inne
źródła energii odnawialnej np. w postaci budowy hydroelektrowni.
5. W ostatnim czasie w Polsce elektrownie wiatrowe wyrastają jak grzyby po deszczu,
a firmy chcące je instalować zabiegają o to w sposób agresywny mimo że nasz kraj
nie należy do najbardziej „wietrznych”. Przyjmuje się, że elektrownie wiatrowe w Polsce
pracują średnio około 2 tys. godzin w ciągu roku, podczas gdy w Danii wartość ta wynosi
około 3 tys. godzin na lądzie i 4 tys. godzin na morzu. Dla porównania elektrownie
węglowe, gazowe i jądrowe pracują w ciągu roku od 5.5 tys. do 8 tys. godzin.
Właścicielom elektrowni wiatrowych ze względu na dotacje i dopłaty opłaca się jednak
takie elektrownie budować. Sytuacja ta stwarza problem dla operatora Krajowego
Systemu Energetycznego, który ma obowiązek utrzymania odpowiedniej rezerwy mocy
również w okresach, gdy brak jest wiatru lub wieje on z dużą zmiennością, co powoduje
przerywaną i nierównomierną pracę turbin, a w konsekwencji problemy z produkcją
energii elektrycznej i jej jakością.
6. Około 90% instalowanych w Polsce wiatraków stanowią tzw. składaki, czyli stare
i wyeksploatowane wiatraki przywożone z krajów zachodnich (Niemcy, Dania, Holandia)
przeznaczone często do złomowania. Można tam kupić za bezcen fragmenty spalonych
lub uszkodzonych turbin, które zamiast przeznaczenia na złom, za co trzeba zapłacić,
sprzedawane są polskim firmom, które ponownie składają je w całość. Przypomina to
dobrze znany w Polsce z lat poprzednich proceder masowego importu do Polski
samochodów-składaków. Dane te potwierdza m.in. prof. Jerzy Jurkiewicz w swoim
opracowaniu pt. „Oddziaływanie farm wiatrowych na środowisko naturalne i zdrowie
człowieka – przegląd opinii i poglądów.”
7. Lobbyści działający na rzecz firm wiatrowych korzystają z usług osób posiadających
dobre rozeznanie w terenie oraz wiedzę o społecznościach lokalnych, polegających
na wyszukiwaniu i wskazywaniu właścicieli gruntów skłonnych do ich wydzierżawienia
za niewielkie pieniądze bez stawiania jakichkolwiek warunków. Niejednokrotnie są to
osoby znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej bądź zamieszkujące w zupełnie innych
miejscach niż grunty wydzierżawiane pod wiatraki. Zdarza się, że we wskazywaniu takich
osób przedsiębiorcom wiatrowego biznesu służą osoby pełniące funkcje publiczne –
sołtysi, radni, a nawet wójtowie. Doświadczenie życiowe uczy, że zasadne są pytania
o bezinteresowność tej aktywności. W efekcie korzyści z dzierżawy gruntów pod wiatraki
będą czerpać ci, którzy mieszkają daleko, a wszelkie uciążliwości będą musieli znosić
sąsiedzi, którym niemal pod oknami wybudowano elektrownie wiatrowe.
8. Przedstawiciele biznesu wiatrowego i „kupieni” przez nich zwolennicy instalacji
wiatrowych upowszechniają pogląd, że protestują przeciwko wiatrakom tylko ci rolnicy,
którym inwestorzy nie zaproponowali umów dzierżawy i lokalizacji wiatraków na ich
gruntach, a gdy takie propozycje padają, protest rzekomo znika. Jest to nieprawda
i dezinformacyjne nadużycie, o czym świadczą coraz liczniejsze protesty wielu
mieszkańców poszczególnych gmin i wsi, którzy zakładają nawet stowarzyszenia w celu
obrony przed wiatrakami. Posiadając większą wiedzę i głębszą świadomość tego, jakie
konsekwencje przynosi funkcjonowanie elektrowni wiatrowych nie chcą nawet słyszeć
o tym, aby tego typu instalacje stanęły na ich polach. Przedstawiciele firm inwestujących
w budowę elektrowni wiatrowych wykorzystują niską świadomość prawną rolników
przedkładając im do podpisu jednostronne umowy, z których wynika, że wszelkie prawa
są po stronie właściciela elektrowni wiatrowej, zaś wszelkie obowiązki i problemy
do rozwiązania obciążają rolnika. Dotyczy to zarówno aspektów związanych
z eksploatacją elektrowni, jak i jej demontażem po 20–30 letnim okresie użytkowania.
Podpisujący takie umowy rolnicy często nawet nie wiedzą o tym, że z problemem
rozbiórki tych potężnych konstrukcji będą musieli uporać się ich spadkobiercy.
9. Co najmniej zastanawiające jest zaangażowanie niektórych wójtów po stronie inwestorów
farm wiatrowych. Przedstawiają oni mieszkańcom swoich gmin w sposób jednostronny
i przesadny korzyści wynikające z lokalizacji elektrowni. Nie informują radnych
i mieszkańców, że podatek od nieruchomości naliczany jest nie od całej konstrukcji
wiatraka, lecz tylko od jego części nieruchomej. Dochodzi nawet do sytuacji, gdy gmina
musi zwracać, i to zapewne wraz z odsetkami, nienależnie pobraną część podatku.
Rzeczywisty bilans zysków i strat nie jest z reguły w sposób rzetelny przedstawiany
ani radom gmin, ani mieszkańcom. Większość ekspertyz, którymi posługują się
inwestorzy stanowią opracowania przez nich zamówione i opłacone, a wiec z natury
rzeczy stronnicze. Spotkania konsultacyjne z mieszkańcami dotąd najczęściej polegały na
jednostronnej prezentacji przez inwestorów lub ich przedstawicieli rzekomych korzyści,
jakie wiążą się z budową wiatraków. Krytyczne pytania i nieśmiałe głosy wyrażające inny
punkt widzenia były do niedawna na takich spotkaniach i w upowszechnianej opinii
ośmieszane, a osobom je wyrażającym przypisywano brak wiedzy i zacofanie.
10. Prowadzone badania i obserwacje w wielu krajach dowodzą, że niewłaściwie
zlokalizowane elektrownie wiatrowe mają negatywny wpływ na zdrowie człowieka,
środowisko oraz zagospodarowanie terenu i wykorzystanie gruntów. Największym
zagrożeniem są generowane przez pracujące wiatraki fale dźwiękowe o niskiej
częstotliwości poniżej 20 Hz nazywane infradźwiękami, które w zależności od mocy
turbiny, ukształtowania terenu i innych czynników mogą oddziaływać na odległość
1,5 do 2,5 km, a nawet od 3 do 4 km. Problem polega na tym, że wibracje te nie są
słyszalne przez człowieka, ale wpływają, zwłaszcza w długim okresie oddziaływania,
na jego zdrowie. Zjawisko to porównywane jest przez naukowców do działania promieni
rtg, których wprost nie odczuwamy, ale dobrze wiemy, że przy dłuższym działaniu są one
niezwykle szkodliwe. Odpowiedzialne za zdrowie Polaków Ministerstwo Zdrowia przez
długi czas unikało zajęcia się problemem negatywnego wpływu energetyki wiatrowej na
zdrowie człowieka. Pod wpływem działań posłów Prawa i Sprawiedliwości, m.in. poprzez
Parlamentarny Zespół ds. Energii Wiatrowej Bezpiecznej Dla Ludzi i Środowiska resort
ten zaczął przyznawać częściowo rację podnoszonym zastrzeżeniom dotyczącym wpływu
wiatraków na zdrowie ludzkie (świadczy o tym m.in. pismo Departamentu Zdrowia
Publicznego Ministerstwa Zdrowia z 27 lutego 2012 roku skierowane do jednego
z samorządowców). Inne negatywne skutki źle zlokalizowanych instalacji wiatrowych
to degradacja naturalnego krajobrazu, obniżenie wartości nieruchomości, utrata walorów
turystycznych, leczniczych i rekreacyjnych terenu, wpływ na zwierzęta i ptaki, zakłócenia
komunikacji elektromagnetycznej, odbijanie fal i cząstek, szkodliwe migotanie światła,
obciążanie gmin remontami zniszczonych dróg.
Zastanawiające jest to, że organizacje ekologiczne, tak aktywnie np. protestujące
niedawno w sprawie budowy obwodnicy Augustowa, w sprawie negatywnego wpływu
elektrowni wiatrowych na środowisko milczą jak zaklęte.
11. Najważniejszym problemem do rozwiązania jest określenie ustawowej odległości
od siedlisk ludzkich, jaka musi być zachowana przy lokalizacji elektrowni wiatrowych.
Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość złożył kilka miesięcy temu w Sejmie projekt
ustawy o zmianie ustawy – Prawo budowlane i ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym, w której proponuje się ustanowienie minimalnej odległości 3 km
dla elektrowni wiatrowych o mocy przekraczającej 500 KW od zabudowań mieszkalnych.
W imieniu Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość zostało także 27 lipca 2012
roku skierowane do premiera Donalda Tuska specjalne wystąpienie, w którym apelujemy
o rozwiązanie tego problemu, a także o pilne zainteresowanie odpowiednich służb
państwowych patologiami towarzyszącymi budowie farm wiatrowych. Mimo upływu
czasu nie ma na to żadnej reakcji, a projekt ustawy leży już kilka miesięcy
w „zamrażarce” Pani Marszałek Sejmu Ewy Kopacz.
12. Ustawowe uregulowanie minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań
mieszkalnych nie rozwiąże jednak problemu ich negatywnego wpływu na środowisko
i jego walory przyrodnicze, turystyczne, lecznicze i krajobrazowe. Sprawa ta wymaga
odpowiednich działań instytucji państwowych mających wpływ na lokalizację tego typu
inwestycji, a także zmiany stosownych przepisów.
13. Jest oczywiste, że w wielu miejscach, gdzie obserwuje się ostatnio agresywną inwazję
inwestycji wiatrowych, jak np. na Suwalszczyźnie, w rejonie Pojezierza Augustowskiego
i w ogóle w całym województwie podlaskim, regionie parków narodowych
i krajobrazowych oraz dużych obszarów chronionych Natura 2000, nie ma w ogóle
warunków do budowy elektrowni wiatrowych.
14. Najprostszą i najskuteczniejszą bronią przeciwko niewłaściwie lokalizowanym
elektrowniom wiatrowym byłaby odmowa udostępnienia na ten cel gruntów przez ich
właścicieli. To jednak wymaga intensywnych działań edukacyjnych. W ostatnim czasie
obserwujemy znaczny postęp w tej dziedzinie, co skutkuje zmianą postaw mieszkańców
części wsi. Organizujący się mieszkańcy niektórych gmin demaskują patologiczne
zjawiska, coraz dokładniej patrzą na ręce władzy i w przypadku nieliczenia się przez nią
z opinią publiczną i oczywistymi argumentami zapowiadają skuteczne skorzystanie
z mechanizmów demokratycznych umożliwiających zmiany personalne w drodze
wyborów samorządowych, a w szczególnych sytuacjach nawet w drodze referendum.
Występujące patologie, bezwzględne działania biznesu i arogancja władzy wymuszają
aktywność społeczną mieszkańców broniących swoich słusznych praw i przyśpieszają
procesy tworzenia społeczeństwa obywatelskiego. Tylko czy w cywilizowanym
demokratycznym państwie prawa tak być powinno?
Jarosław Zieliński
Poseł Rzeczypospolitej Polskiej
Suwałki, 6 listopada 2012 roku
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość
ul. Wiejska 4/6/8 00-902 Warszawa
Biura Poselskie Posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Jarosława Zielińskiego
16-400 Suwałki, ul. Kościuszki 32, tel. (87) 566 55 48
15-443 Białystok, ul. Zwycięstwa 26 C, tel. (85) 653 77 69
16-300 Augustów, ul. Młyńska 20/6, tel. (87) 644 57 73
16-500 Sejny, ul. J. Piłsudskiego 28, tel. (87) 516 21 54
e-mail: [email protected]
www.jaroslawzielinski.pl

Podobne dokumenty