Cimoszewicz: Źle się stało, że mamy w Polsce taką władzę, jaką mamy
Transkrypt
Cimoszewicz: Źle się stało, że mamy w Polsce taką władzę, jaką mamy
zródło: POLSKA The Times | 15.1.2016 rubryka: Magazyn | Strona: 18 Autor: Dorota Kowalska | nakład: 11500 | rozpowszechniono: 4105 | Temat: Trybunał Konstytucyjny-Prasa-Inne | AVE: 8 639 PLN Cimoszewicz: Źle się stało, że mamy w Polsce taką władzę, jaką mamy O rządach PiS, naszej pozycji na arenie międzynarodowej, mocnych słowach niemieckich polityków i o tym, jakie państwo marzy się Jarosławowi Kaczyńskiemu – mówi Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, były szef MSZ Dorota Kowalska [email protected] Nie uważa Pan, że niemieccy politycy zbyt mocno, zbyt negatywnie i nazbyt często wypowiadają się o tym, co dzieje się w naszym kraju? Schultz i Oettinger wypowiadają się, jako wysocy oficjele UE, a nie jako politycy niemieccy. Jeśli Waszczykowski chciał się wypłakać w czyjś rękaw, to powinien był wezwać przedstawiciela Unii, a nie ambasadora Niemiec. Jedyna znana wypowiedź polityka niemieckiego, to opinia szefa frakcji CDU w Bundestagu. Jako poseł może mówić, co chce i nic ambasadorowi do tego. Dlatego decyzja o wezwaniu ambasadora była po prostu głupia. Zachodni politycy mają podstawy do takich opinii? Może jednak jest w tym trochę histerii? Ja się z nimi zgadzam, więc uważam, że mają podstawy. To, co się dzieje w Polsce, to demontaż konstytucyjnych gwarancji praworządności i tworzenie państwa autorytarnego, w którym wolności indywidualne z definicji ulegają ograniczeniom. Polska zaprzecza swojemu godnemu pochwały dorobkowi politycznemu ostatniego ćwierćwiecza. Dzieje się to w chwili, gdy w Europie mnożą się problemy i kłopoty. Stąd reakcje silniejsze, niż miałoby to miejsce w innych okolicznościach. Zna Pan na pewno wielu europejskich i światowych polityków. Oni rzeczywiście są przekonani, że w Polsce łamana jest demokracja? Że działania Prawa i Sprawiedliwości przypominają rządy Putina? Ależ oczywiście! Po pierwsze, takie wiadomości z Polski to szok. Po drugie, podobieństwa tego, co zdobił Putin i tego, co robi Kaczyński rzucają się w oczy. To wszystko dzieje się w kraju należącym do UE i NATO a więc wspólnot, które jednoczą liberalne demokracje. Podważanie fundamentów takiego ustroju musi budzić sprzeciw. Co Pan, jako były minister spraw zagranicznych, myśli o wypowiedziach ministra Waszczykowskiego, choćby tych o rowerzy- stach i wegetarianach? Bo wygląda to trochę tak, że nowy szef MSZ głównie tłumaczy się w mediach ze wcześniejszych wywiadów. Kompromitujące i trwale zapamiętane. Ale wbrew późniejszym tłumaczeniom on rzeczywiście przedstawiał swoje poglądy albo to, co w jego obecnej partii jest uznawane za słuszne poglądy. Wypowiedź dla Reutersa – skandaliczna, dla Bilda - kabaretowa. Uważa Pan, że tracimy swoją pozycję na arenie międzynarodowej? Tak, w szybkim tempie i w wielkiej skali. Graliśmy w naprawdę wysokiej lidze, teraz przyglądają się, czy wiemy co to piłka? Czym to będzie skutkować? Utratą wpływów. Na wszystko: Na podział pieniędzy, na politykę zagraniczną np. w sprawie Rosji, na decyzje NATO. To zupełne nieporozumienie, że twarda retoryka dobrze służy własnym interesom. Retoryka i działania zrażające partnerów i sojuszników po prostu pozbawiają zdolności do utrzymywania ich poparcia. Chyba źle się stało, że na forum Parlamentu Europejskiego politycy będą dyskutować na temat sytuacji w naszym kraju. Pana zdaniem taka debata jest w ogóle potrzebna? Źle się stało, że mamy w Polsce taką władzę, jaką mamy. To, że Parlament Europejski lub KE chcą w ramach swoich kompetencji porozmawiać o sytuacji w naszym kraju to bardzo dobrze, bo być może jakimś cudem doprowadzi to do ograniczenia tych złowrogich zamiarów nowych władców Polski, jakie stały się już oczywiste. Jakie właściwie Unia Europejska może podjąć sankcje w stosunku do naszego kraju? W ostateczności, Pana zdaniem, byłaby gotowa je podjąć? W ostateczności możemy utracić prawo do udziału w głosowaniu w Radzie Europejskiej, ale nie to jest najważniejsze. Wystarczy, że będziemy traktowani jak trochę zadżumieni i trochę stuknięci. Nikt nie będzie nas traktował na serio, wszyscy będą pilnować, żebyśmy znowu nie wykręcili jakiegoś numeru paraliżującego wspólnotę. To przełoży się na zaufanie ekonomiczne. Zresztą, już obecne posunięcia fiskalne i dalsze zapowiedzi spowodują oczywisty spadek zagranicznych inwestycji, bez których gospodarka leży. Społeczne konse- FOT. BARTEK SYTA Rozmowa b Włodzimierz Cimoszewicz: Jarosław Kaczyński marzy o ustanowieniu czegoś na wzór przedwojennej sanacji kwencje tego łatwo sobie wyobrazić. Proszę przyjrzeć się obecnej sytuacji gospodarczej Węgier. Do czego zmierza nowy rząd i Jarosław Kaczyński, jak Pan myśli? Będziemy Węgrami bis? Pan się domyśla, jakie państwo marzy się prezesowi Prawa i Sprawiedliwości? To jest mieszanina osobistego rewanżu za lata porażek, zemsty za rzekomy zamach smoleński i dążenia do ustanowienia czegoś na wzór przedwojennej sanacji. Niby dla naprawy państwa, wzięcie społeczeństwa za twarz i wybicie z lemingowych łebków marzeń o wolnościach i swobodach człowieka. Państwo jest od tego, żeby każdemu powiedzieć, co ma myśleć i jak żyć. Wtedy będzie porządek. Dlaczego nowy rząd tak spieszy się z wprowadzaniem nowych ustaw, przecież może to wszystko robić, co robi w normalnym tempie, po ludzku? Po pierwsze – długo na to czekali. Po drugie – wykorzystują okazję, gdy mają przewagę. Po trzecie – liczą, że działając szybko unikną sprzeciwu w kraju i poza nim, który stałby się wystarczająco silny, by zmusić ich do wstrzymania całej tej awantury. Po prostu, tworzą fakty dokonane. Jak Pan ocenia zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego? Jeden wielki skandal. To prawda, że zaczęło się od głupoty PO kilka miesięcy temu, ale to, co robi PiS idzie o wiele dalej Wycinek elektroniczny opracowała firma NEWTON Media sp. z o.o. www.newtonmedia.pl i ma na celu faktyczne wyeliminowanie TK z procesu stanowienia prawa. Jeśli przeszłaby ostatnia ustawa narzucona przez PiS, partia ta będzie mogła praktycznie zapomnieć o konstytucji i robić to, co jej się podoba. Nie będzie żadnej możliwości zablokowania sytuacji, kiedy będą deptane elementarne prawa obywatelskie. Odwołanie do sądów międzynarodowych zajmie lata. Myślę, że ludzie zupełnie nie rozumieją już, jak wygląda obecnie sytuacja z Trybunałem Konstytucyjnym. Pan wie, na czym stoimy? Jest dziesięciu pełnoprawnych sędziów. Jest trzech prawidłowo wybranych przez poprzedni Sejm, ale niedopuszczonych do złożenia przysięgi wobec prezydenta. Jest pięciu wybranych nieprawidłowo przez obecny Sejm i niedopuszczonych do orzekania. W sumie, TK pracuje w składzie dziesięciu sędziów. Jak będzie dalej, to zależy od wyroku TK we własnej sprawie. Można sobie oczywiście wyobrazić, że w przypadku wyroku unieważniającego pisowską ustawę, rząd podejmie dalsze bezprawne działania wobec Trybunału. A mała ustawa medialna? Jak Pana zdaniem, będą teraz wyglądały media publiczne? To już widać. Notorycznie skazywany przez sądy kłamca ma dbać o obiektywizm telewizji, szefem jedynki został facet znany z knajackiego języka w internecie, dziennikarze dostają polecenia i zakazy ingerujące w ich prace, politycy wskazują, kogo wyrzucić z roboty. Ja co prawda pra- zródło: POLSKA The Times | 15.1.2016 rubryka: Magazyn | Strona: 18 Autor: Dorota Kowalska | nakład: 11500 | rozpowszechniono: 4105 | Temat: Trybunał Konstytucyjny-Prasa-Inne | AVE: 8 639 PLN wie w ogóle nie oglądam telewizji, ale po raz pierwszy mam ochotę zapytać, dlaczego mam płacić na tę całą bandę? Inna rzecz, że niezależnie od tego, kto był u steru władzy podporządkowywał sobie media publiczne, tyle, że w sposób bardziej delikatny niż PiS. Ale umówmy się zawsze kierowali nimi ludzie związani z władzą. Pana zdaniem, to nieuniknione? To prawda, że nikt nie jest bez grzechu, ale nigdy nie było bezpośredniego podporządkowania mediów publicznych rządowi. Kiedy jako premier raz w tygodniu udzielałem wywiadu w polskim radiu, nie zdarzyło się przez dwa lata, żebym np. znał pytania lub miał jakikolwiek wpływ na sposób prowadzenia rozmowy. Teraz premier będzie wprost przełożonym rozmawiającego z nim czy nią dziennikarza. Oczywiście pozostali czynownicy też. Media można uniezależnić przez zagwarantowanie im środków i odpolitycznienie procedury powoływania kierownictw. Tusk osłabiał je swoją nonsensowną polityką w kwestii finansowania, PiS po leninowsku bierze kadry. Niektórzy szepczą, że rząd weźmie się także za media prywatne. Co właściwie może zrobić? Bo przecież nie każe właścicielom wynosić się z Polski. To nie słuchała pani Pęka, który proponuje przymusowe wykupienie niektórych mediów przez państwo. Ale nie trzeba tak kosztownych metod. Wystarczy wstrzymać reklamy i dotacje do audycji z firm skarbu państwa i środków europejskich. Do tego jeszcze wyraźny sygnał do prywatnych reklamodawców, że życzliwość władzy będzie zależała od tego, gdzie będą się reklamowali. W ten sposób media niepokorne albo spuszczą z tonu, albo zbankrutują. Kolejna ma być prokuratura. Wiadomo, że PiS chce, aby minister sprawiedliwości był zarazem prokuratorem generalny, tak jak to było za czasów, kiedy Pan szefował temu resortowi. To dobre rozwiązanie, bo zdania są podzielone? Każde rozwiązanie może być dobre i złe. W 1990 byłem przeciw łączeniu, parę lat temu przestrzegałem przed naiwnymi oczekiwaniami pozytywnych skutków rozłączenia. Dlaczego tak Pan uważa? Bo wszystko zależy od ludzi. Było tylko kilku ministrów sprawiedliwości-prokuratorów generalnych, którzy nie ulegali wpływom politycznym. Reszta nie miała charakteru. Obecny PG, pierwszy po rozdzieleniu, okazał się za słabym szefem i organizatorem. Obecnie planowane połączenie, to zapowiedź powrotu do praktyk sprzed dziesięciu lat, gdy prokuratura była sterowana w poszczególnych sprawach i wykorzystywana ewidentne do celów politycznych. Rola prezydent Andrzeja Dudy została, póki co, sprowadzona do osoby, która w pośpiechu podpisuje kolejne ustawy, które przeszły przez Sejm, albo przyjmuje po nocy ślubowanie od nowych sędziów. Prezydent został postawiony w dość trudnej sytuacji, nawet jego własne środowisko akademickie mocno go krytykuje. Pana zdaniem, prezydent Duda wybije się jeszcze na niezależność? To słaby i niesamodzielny człowiek. Nie ma własnej pozycji politycznej. Jest marionetką Kaczyńskiego. Co Pan myśli o Komitecie Obrony Demokracji? Widzi Pan w tym ruchu jakiś potencjał? Sam KOD jest nieistotny, przynajmniej jak dotąd. To hasło, a nie struktura. Ważny jest odruch setek tysięcy ludzi, którzy, choć nienawykli do tego, gotowi są wziąć udział w demonstracjach sprzeciwu wobec bezprawia PiS-u. To jest pewne zaskoczenie. Zobaczymy, czy wystarczy wytrwałości. Pięć lat temu Rosjanie też demonstrowali przeciw bezprawiu, ale po paru tygodniach przestali. W rezultacie w Rosji nie ma teraz żadnej zorganizowanej opozycji. Politycy PiS podnoszą, że tak naprawdę organizatorami tych manifestacji są politycy, że to inicjatywa polityczna. Pan się z tą opinią zgadza? Bzdura. To jasne, że część polityków chce się dokleić. Zresztą, żadna to ujma. Każdy przyzwoity człowiek, jeśli jest zdrowy na umyśle, powinien protestować. Sprzeciw był spontaniczny. Obserwowałem to od samego początku. PiS ma oczywisty kłopot z odniesieniem się do tego zjawiska, bo przecież, jak twierdzi, naród stoi za nim. Dlatego musi wymyślać jakieś kretyńskie teorie o obronie koryta, o rodowodach uczestników itd. Jednak żadne łgarstwa propagandowe nie zmienią tej prostej prawdy, że jest w Polsce sporo ludzi gotowych bronić swojej i naszej wspólnej wolności. Uważa Pan, że Grzegorz Schetyna na czele Platformy, dobrze wróży tej partii? Podobno jest sprawnym organizatorem. Tego Platformie potrzeba. Rzecz w tym, że potrzeba też nowych idei, nowego języka, nowej wiary i entuzjazmu. Czy on potrafi to osiągnąć? Nie mam pojęcia. Jak Pan w ogóle ocenia sejmową opozycję? Słabiutka. PO wciąż oszołomiona. Nowoczesna, choć robi wrażenie, to przecież wydmuszka. Ta partia powstała kilka miesięcy temu. W gronie posłów jest kilkoro bardzo utalentowanych, ale to bardzo skromny zasób. W obu partiach należy czym prędzej uruchomić doszkalanie posłów w zakresie prawa, gospodarki, spraw międzynarodowych i warsztatu politycznego. Muszą to robić w biegu, wykonując swoje normalne obowiązki. Myśli Pan, że na jej lidera wyrasta Ryszard Petru? I jaki Pan widzi potencjał w jego Nowoczesnej? Radzi sobie zręcznie. Niepotrzebnie jest tak agresywny wobec PO, bo chociaż dzisiaj na tym zyskuje, to utrudnia sobie robotę w przyszłości. Ma sporo cech ułatwiających zdobycie popularności, ale na razie nie ma armii, więc to, co widzimy to zręczne maskowanie swojej słabości. O opozycji zdaniem Włodzimierza Cimoszewicza opozycja jest słabiutka. Platforma wciąż oszołomiona przegraną, a Nowoczesna, choć robi wrażenie, to wciąż wydmuszka O lewicy zdaniem Włodzimierza Cimoszewicza są małe szanse, aby lewica pozbierała się w ciągu czterech lat, chyba, że awanturnictwo ekonimoczne PiS doprowadzi do horendalnej katastrofy Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz zły. Polska skłócona wewnętrznie i z sąsiadami, tracąca pozycję międzynarodową, osłabiona w obliczu agresywnej Rosji, spowalniająca rozwój gospodarczy, rozsadzająca UE. To kraj służb, upolitycznionej prokuratury, agresywnej propagandy rządowej i zakneblowanych dziennikarzy, gdzie przeciwników zohydza się na każdy możliwy sposób. Nie wykluczam powrotu do pomysłu o zmianie konstytucji, zwłaszcza, że do dyskusji włączają się hierarchowie kościelni, którzy gotowi są zrobić z Polski państwo splecione silnie z religią i kościołem. Z takiej Polski wyjeżdżać będą nie tylko za chlebem, będą wyjeżdżać także ludzie, którzy chcą żyć normalnie i samodzielnie – bez księdza, polityka i prokuratora włażących z butami w życie prywatne, bez ideologicznej indoktrynacji dzieci w szkole. Za mniej prawdopodobny uważam taki scenariusz, w którym protesty w kraju i zagranicą wymuszą zmianę polityki PiS-u. Chociaż, być może, UE postanowi jednak zareagować. Za najmniej prawdopodobny uznaję scenariusz, w którym można by było skutecznie zablokować złowrogie rządy. W wyniku aktywnego i powszechnego oporu społecznego. Sędziowie są w stanie obronić wymiar sprawiedliwości. Pracownicy telewizji mogliby bronić jej niezależności pod warunkiem, że braliby w tym udział zarówno dziennikarze jak i pracownicy techniczni. Urzędnicy mogliby bronić służby cywilnej, nauczyciele pluralistycznej szkoły, itd. Ogólnie mówiąc, trzeba powrotu do 1980 roku. Ale to chyba już nie jest możliwe. Pan jest człowiekiem spokojnym, wyważony, dzisiaj już poza polityką. Patrzy Pan na to, co dzieje się w naszym kraju z dystansem, czy podchodzi do tego emocjonalnie? Bo emocje zdają się dzisiaj dominować, nie tylko wśród polityków, ale i samych obywateli. Zawsze starałem się zachowywać dystans do wydarzeń. Teraz także mnie jest o to trudno. Emocje rzeczywiście są powszechne i to prowadzi do wrogich podziałów w społeczeństwie. Przestajemy być jakąkolwiek wspólnotą. Stajemy się dwiema Niektórzy podnoszą, że najlepszym rozwiązaniem dla opozycji byłoby połączenie Platformy i Nowoczesnej. Uważa Pan, że to w ogóle możliwe? Jest oczywiste, że wobec nawały pisowskiej i zagrożenia dla fundamentalnych zasad ustrojowych, obie partie muszą współpracować. Za rok, dwa powinny zastanowić się nad współpracą w eurowyborach. Może to być koalicja, może to być zjednoczona formacja. Byłoby dobrze, gdyby politycy tych partii zrozumieli prostą prawdę, że nie należy ostro walczyć z potencjalnym sojusznikiem tylko razem z przeciwnikiem. A lewica? Mają cztery lata, żeby się pozbierać. Daje im Pan jakieś szanse? Nie daję, chyba że awanturnictwo ekonomiczne PiS-u doprowadzi do jakiejś horrendalnej katastrofy. Wtedy lewica będzie słuchana. Teraz nie ma już de facto SLD, a partyjka Razem też zniknęła. To już raczej małe koteryjki. Jak, Pana zdaniem, rozwinie się sytuacja w kraju, bo możliwych scenariusz jest przynajmniej kilka? Wycinek elektroniczny opracowała firma NEWTON Media sp. z o.o. www.newtonmedia.pl Z oburzeniem i żalem patrzę, jak niszczy się dorobek ostatnich dziesięcioleci. To także moje aktywne życie obcymi, inaczej myślącymi i ceniącymi co innego grupami. Będzie bardzo trudno coś z tym zrobić w przyszłości. Jakichś sytuacji się Pan obawia? Boi? Z oburzeniem i żalem obserwuję, jak niszczy się dorobek ostatnich dziesięcioleci. To także moje aktywne życie. Byłem pewien, że wreszcie mój kraj staje się lepszy i podąża we właściwą stronę, że przełamaliśmy przeklęte powiedzenie o mądrości Polaka po szkodzie, że mamy lepszą przyszłość przed sobą. To wszystko rozpada się błyskawicznie. Moim zdaniem z głupoty części polityków i dużej części społeczeństwa. Jednak skutki dotkną wszystkich. Te skutki będą trwały dużo dłużej niż rządy PiS-u. Nie żałuje Pan, że odszedł z polityki? Dzisiaj przed opozycją trudne wyzwania, doświadczony polityk bardzo by się jej przydał. Nie żałuję, bo będąc nadal niezależnym senatorem miałbym taki sam wpływ na wydarzenia, jaki mam obecnie, czyli prawie żaden. Jednocześnie konieczność osobistego udziału w tym ponurym spektaklu i zasiadania w zdeprawowanym parlamencie byłyby dla mnie trudne do zniesienia. a