Piątek, 28 października 2016

Transkrypt

Piątek, 28 października 2016
Niezależny serwis społeczności blogerów
Piątek, 28 października 2016
Bogusław Jeznach, 28.10.2016 23:10
* Świat omawia przemówienie wygłoszone przez Władimira Putina w Soczi, gdzie prezydent Rosji
spotkał się z uczestnikami międzynarodowego klubu dyskusyjnego „Wałdaj". Na wydarzenie
przybyło ponad stu trzydziestu ekspertów i polityków z trzydziestu pięciu krajów. Celem
było omówienie aktualnych zagadnień globalnej polityki. Rosyjski przywódca udzielił
odpowiedzi na pytania krajowych i zagranicznych ekspertów, sformułował stanowisko
Rosji wobec zagadnień o kluczowym znaczeniu. Poruszono zarówno sprawę kryzysu
syryjskiego, jak też kwestie Ukrainy i relacji ze Stanami Zjednoczonymi. W swoim
przemówieniu Putin nazwał mitycznym problemem oraz histerią teorie o rzekomym
wywieraniu przez Rosję wpływu na przebieg wyborów prezydenckich w USA. „Ameryka
jest wielkim mocarstwem, a nie jakąś bananową republiką" — podkreślił. Według
Władimira Putina, wszystkie opinie o tym, że Donald Trump jest rzekomo faworytem
Moskwy, „to bzdury". „Podobne oświadczenia — dodał prezydent — są chwytem w
walce politycznej". Zdaniem politologa Pawła Swiatenkowa oświadczenia o rzekomym
„rosyjskim wpływie" są składane w USA w celach rywalizacji przedwyborczej, jednakże
mogą one wywrzeć negatywny wpływ na relacje nowej amerykańskiej administracji z
Moskwą. Rosja nie chciałaby do tego dopuścić. „Dla Rosji ważne znaczenie ma
dementowanie podobnej retoryki, gdyż ta kształtuje postawę zachodniej opinii publicznej.
Inaczej wszystkie te oskarżenia utrwalą się w umysłach masowego audytorium na
Zachodzie i będą przeszkodą dla nowej administracji w nawiązywaniu lepszych
stosunków z Moskwą" — powiedział Swiatenkow. „Mnie osobiście Władimir Putin
przekonał" — mówi politolog, profesor University of Chicago (USA) John Mearsheimer.
„Wydaje mi się, że najciekawsze pytanie dotyczyło relacji rosyjsko-amerykańskich.
Udowodnił on przekonująco, że odpowiedzialność za ten kryzys ponosi bynajmniej nie
Rosja, lecz Stany Zjednoczone. USA postępują obłudnie, łamią prawo międzynarodowe i
odmawiają uznania tego faktu, a potem raz po raz oskarżają Rosję o wykroczenia wobec
tegoż prawa międzynarodowego" — powiedział Mearsheimer. Z kolei kanadyjski
politolog Piotr Dutkiewicz zapytał, jak przebiegały negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi
w sprawie Syrii. Władimir Putin potwierdził, że Barack Obama zapowiedział dokonanie
rozdzielenia terrorystów od opozycji w ciągu siedmiu dni. Omawiano także sprawę
wstrzymania działalności rosyjskiego i syryjskiego lotnictwa w Aleppo przed dokonaniem
tego podziału. Jednakże Waszyngton zerwał rozejm. Brytyjski „Financial Times",
komentując wczorajsze przemówienie Putina, zarzucił swym politykom
krótkowzroczność. Przecież, jak pisze gazeta, wycofanie się rosyjskich wojskowych z
terenu działań zbrojnych, o czym tak bardzo marzą Europa i Stany Zjednoczone, może
pociągnąć za sobą katastrofalne wręcz następstwa, takie jak w Libii i Iraku. Niektórzy
strona 1 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
zachodni politycy w ostatnim czasie chętnie mówią o istniejącym rzekomo rosyjskim
zagrożeniu. Władimir Putin nazwał takie oświadczenia głupimi i nierealistycznymi, i
zapewnił, że „Rosja nie zamierza nikogo atakować". „Nauczyliśmy się wysoko cenić
swoją niezmienność, wolność i niepodległość. Przy tym nie dążymy ani do globalnej
dominacji, ani do ekspansji, ani do jakiejkolwiek konfrontacji z kimkolwiek. Według
naszego przekonania prawdziwe rządzenie polega obecnie nie na wymyślaniu
wyimaginowanych zagrożeń, aby za pomocą spekulacji usiłować podporządkować sobie
wszystkich pozostałych, lecz na zdolności widzenia realnych problemów, na łączeniu
wysiłków państw w celu ich rozstrzygania. Właśnie tak Rosja widzi obecnie swoją rolę w
sprawach światowych" — podkreślił Władimir Putin. Na stronie internetowej brytyjskiej
gazety „Guardian" już zwrócono uwagę na tę wypowiedź. „Sugestie odnośnie tego, że
Rosja jest zagrożeniem dla Europy, są mitem, wymyślonym przez USA i przemysł
zbrojeniowy dla zapewnienia sobie hegemonii nad światem. Skuteczne działania Rosji w
Syrii, mające na celu wspieranie Assada i niedopuszczenie do zwycięstwa
fundamentalistów islamskich, nie mieszczą się w ramach scenariusza napisanego przez
Stany Zjednoczone i ich sojuszników. Ich wysiłki w celu przeszkadzania we wszystkim
Rosji stanowią taktykę nadzwyczaj niebezpieczną, brzemienną w katastrofalne skutki.
Musimy wystąpić wobec naszego rządu o rezygnację z udziału w eskalacji tego konfliktu"
— pisze „Guardian". W celu uregulowania konfliktów, walki z terroryzmem i
rozstrzygania innych problemów Moskwa proponuje współpracę. Jednakże nie wszyscy na
Zachodzie gotowi są do współpracy z Rosją na zasadzie równości. Co się tyczy relacji z
Kijowem, prezydent powiedział o tym, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, który
najpierw podzielono, a potem napuszczono na siebie. Jednakże zdrowy rozsądek zwycięży
i wyjście się znajdzie. Władimir Putin dopuścił możliwość przyłączenia się USA do
„czwórki normandzkiej", która uczestniczy w negocjacjach dotyczących uregulowania
sytuacji na wschodzie Ukrainy. Prezydent skrytykował Stany Zjednoczone i kraje unijne, a
jednocześnie niedwuznacznie dał do zrozumienia, że Moskwa jest gotowa do
równoprawnego dialogu. Wielu uczestników klubu dyskusyjnego uznało to za ważny
sygnał. * Rosja nie otrzymała wymaganej liczby głosów do uzyskania mandatu w Radzie Praw
Człowieka ONZ. Dziś Zgromadzenie Ogólne wybrało 14 nowych członków do składu Rady
Praw Człowieka ONZ na lata 2017-2019. Rosja pretendująca do mandatu w Radzie Praw
Człowieka jako kraj Europy Wschodniej otrzymała 112 głosów. Ostatecznie dwa miejsca
w Radzie w grupie krajów wschodnioeuropejskich zajmą Chorwacja, która uzyskała 114
głosów poparcia, i Węgry, za które zagłosowały 144 kraje. Wcześniej brytyjska The
Independent poinformowała, że ponad 80 organizacji pozarządowych domaga się
wyłączenia Rosji z Rady Praw Człowieka ONZ z powodu sytuacji w Syrii. Wśród nich
znalazły się takie NGO jak Human Rights Watch i Care International. * Obranie kursu na
Syrię, poprzez Morze Śródziemne, przez okręty Floty Północnej z lotniskowcem „Admirałem
Kuzniecowem" na czele wywołało oburzenie i niepokój w prasie zachodniej. „Die Welt” pisze, że
strona 2 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
ubieganie się o zgodę na tankowanie grupy rosyjskich okrętów w hiszpańskim porcie
Ceuta ma „wątpliwy charakter”. Według niemieckiego dziennika jest to sposób
przetestowania NATO na wytrzymałość. Trudno uwierzyć w to, że Rosjanie wyruszyli w
drogę z zatankowanymi do połowy zbiornikami paliwa. Zgoda na tankowanie w porcie
jednego z krajów NATO była najwidoczniej sposobem przetestowania zachodniego
sojuszu i próbą wywołania zamieszania w jego szeregach – ocenia gazeta. Rosyjskie
Ministerstwo Obrony oświadczyło, że okręty nie zamierzały zawijać do portu Ceuta, a
Moskwa nie pytała w tej sprawie o zgodę Madrytu. Z kolei „The Wall Street Journal”
twierdzi, że tankowanie rosyjskich okrętów w Hiszpanii byłoby prowokacją. W ostatnich
latach w Ceucie cumowało dziesiątki rosyjskich okrętów wojennych, ale ta prośba była
nieco bardziej prowokacyjna, bo rosyjskie jednostki płyną do Syrii – podkreśla autor
artykułu. Jak pisze „The Times”, rosyjski lotniskowiec tak naprawdę nie potrzebuje
tankowania, w sumie sam też nie jest „zbyt potrzebny” w Syrii. Kreml prawdopodobnie po
prostu testuje reakcję sojuszu na rejs „Admirała Kuzniecowa” – sugeruje gazeta. Według
dziennika, decyzja o wysłaniu lotniskowca do Syrii nie jest związana z walką z
terroryzmem, a z próbą zademonstrowania możliwości Rosji do przerzucania wojsk i
sprzętu wojskowego. Źródło w NATO powiedziało „The Times”, że Moskwa „pręży
muskuły”. „The Guardian” opublikował artykuł pod tytułem „Zimna wojna 2.0: Jak Rosja
i Zachód znowu doprowadziły do historycznej konfrontacji”. W materiale mowa jest o
tym, że wysłanie lotniskowca do Syrii to „demonstracja zasięgu bojowego” rosyjskich
wojsk. Jak pisze „USNI News”, Rosja nie potrzebuje „Admirała Kuzniecowa” w Syrii.
Jednocześnie oskarża Moskwę o „pobrzękiwanie szabelką”. A brytyjska gazeta „Express”
informuje, że rosyjskie okręty dały powód do wprowadzenia „czerwonego stopnia
zagrożenia” w Gibraltarze, czyli najwyższego stopnia gotowości bojowej. W
rzeczywistości chodzi o to, że dwa okręty hiszpańskiej marynarki wojennej obserwowały
rosyjskie jednostki na wodach międzynarodowych. * Bojownicy syryjskiej opozycji rozpoczęli
kontrofensywę w Aleppo, żeby złamać blokadę wschodnich rejonów Aleppo - poinformował Reuter.
Szturmem kierują terrorystyczna Dżabhat an-Nusra i opozycyjna Wolna Armia Syrii.
Ostrzeliwane są zachodnie części Aleppo, będące pod kontrolą syryjskiej armii. Do ataku
terroryści wykorzystują ciężką artylerię, a także wysadzają samochody poprzez
samobójcze ataki. Powołując się na dane Obserwatorium ds. Praw Człowieka w Syrii,
Reuter informuje, że opozycjoniści wystrzelili w kierunku zachodniej części Aleppo
ponad 150 rakiet. W wyniku ostrzałów zginęło co najmniej 15 cywilów, około 100 osób
zostało rannych. Terroryści ogłosili, że udało im się odbić szereg pozycji spod kontroli sił
rządowych. Źródła w syryjskiej armii zaprzeczają, podkreślając, że kontratak został
powstrzymany. Siły rządowe informują także o tym, że terroryści z Aleppo koordynują
swoja kontrofensywę z organizacją terrorystyczną Państwo Islamskie. * Prezydent Rosji
Władimir Putin uważa jeszcze za niewskazane wznowienie przez rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne
ataków z powietrza na wschodnie dzielnice Aleppo – poinformował w piątek wieczorem rzecznik Kremla
Dmitrij Pieskow. Prezydent ma na uwadze możliwość wydłużenia przerwy humanitarnej w
strona 3 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
celu wyprowadzenia rannych i wyjścia bojowników, którzy chcą opuścić miasto, oraz, co
nie jest mniej ważne, umożliwienie amerykańskim partnerom wywiązania się z obietnic i
zobowiązań dotyczących rozgraniczenia tzw. umiarkowanej opozycji od grup
terrorystycznych – podkreślił przedstawiciel rosyjskiego prezydenta. Wcześniej rosyjscy
wojskowi poprosili Putina o pozwolenie na wznowienie nalotów na pozycje terrorystów
we wschodniej części Aleppo. „W związku z tym, że ludność cywilna nie przestaje ginąć,
a bojownicy wznowili aktywne działania bojowe przeciwko wojskom rządowym,
zwróciliśmy się do Głównodowodzącego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej z prośbą o
wznowienie ataków na nielegalne formacje zbrojne we wschodnim Aleppo" — powiedział
szef głównego dowództwa operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji
Rosyjskiej Siergiej Rudskoj. Zauważył on, że w ciągu ostatnich tylko trzech dni, w
rezultacie ostrzałów zachodniej części Aleppo zginęło ponad 40 cywilów, około stu
zostało rannych. W piątek, korzystając z moratorium na naloty rosyjskich i syryjskich sił
powietrznych, terroryści wspierani przez 20 czołgów i 15 pojazdów pancernych, podjęli
próbę przebicia się z zewnątrz do wschodniej części miasta, gdy tymczasem druga grupa
bojowników podjęła kontrofensywę z wnętrza kotła. Ataki doprowadziły do wielu ofiar
zarówno wśród cywilów jak i syryjskich wojsk rządowych — powiedział generał. 18
października Siły Powietrzno-Kosmiczne Rosji i syryjskie siły powietrzne przerwały
naloty w promieniu 10 km od Aleppo. Strona rosyjska razem z syryjskim rządem
podejmują działania na rzecz stabilizacji sytuacji we wschodniej części Aleppo, ale
sytuacja wokół miasta pozostaje trudna — dodał Rudskoj. * W Moskwie rozpoczęło się dziś
trójstronne spotkanie ministrów spraw zagranicznych Rosji, Syrii i Iranu. Podczas spotkania strony
będą omawiały sytuację polityczną i humanitarną w Syrii, Iraku, a także wspólne plany
walki z terroryzmem i wypracują wspólne ustalenia wobec postawy Zachodu i działań
NATO na Bliskim Wschodzie. Wcześniej Siergiej Ławrow odbył dwustronne rozmowy z
irańskim i syryjskim szefami resortów spraw zagranicznych Mohammedem Zarifem i
Walidem Muallemem. * Rosja liczyła na to, że przerwa humanitarna będzie szansą do tego, aby
USA odseparowały "umiarkowaną opozycję" od terrorystów w Syrii, ale tak się nie stało - poinformował
szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. "Wiązaliśmy wielkie nadzieje z tym, że pauzy humanitarne i
wstrzymanie nalotów zostaną odpowiednio wykorzystane przez naszych amerykańskich
partnerów i nareszcie skłonić tzw. umiarkowaną opozycję do zdystansowania się do
Dżabhat Fatah an-Szam i Nusry, które w istocie kierują pozostałymi uzbrojonymi grupami
opozycji. Niestety po raz kolejny do takiego odseparowania nie doszło. Co więcej,
oczywistym jest, że terroryści praktycznie zablokowali wyjście z miasta cywilom
korytarzami humanitarnymi, które do tego właśnie zostały stworzone" — powiedział
Ławrow, podsumowując spotkanie z szefami MSZ Syrii i Iranu w Moskwie. * Tureckie
samoloty próbowały naruszyć przestrzeń powietrzną na północy syryjskiej prowincji Aleppo. Maszyny
wycofały się po otrzymaniu ostrzeżenia ze strony syryjskich i rosyjskich wojskowych – poinformowała
agencja Sputnik, powołując się na źródło w siłach bezpieczeństwa. Armia Turcji 24 sierpnia
przystąpiła do operacji „Tarcza Eufratu” skierowanej przeciwko organizacji
strona 4 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
terrorystycznej Państwo Islamskie. Przy wsparciu syryjskiej opozycji tureccy żołnierze
zajęli miasto Dżarablus na północy Syrii i kontynuują ofensywę w kierunku
południowo-zachodnim. Według słów prezydenta Turcji Recepa Erdogana celem operacji
jest oczyszczenie z terrorystów terytorium o powierzchni 5 tysięcy kilometrów
kwadratowych i stworzenie na tym obszarze strefy bezpieczeństwa, gdzie zostaną
rozmieszczeni uchodźcy. * Zachodni partnerzy Rosji jedynie słownie zajmują się walką z
terroryzmem, podczas gdy Rosja jest zdeterminowana zwalczyć terroryzm w praktyce - powiedział szef
rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Nasi zachodni koledzy przede wszystkim specjalizują się w
gołosłownych oskarżeniach lub w wypaczaniu faktów. Tym samym w rzeczywistości
osłaniają terrorystów, a terrorystów trzeba wykończyć. I jeśli nasi zachodni partnerzy
jedynie słownie walczą z terroryzmem, to my jesteśmy zdeterminowani doprowadzić
sprawę do końca – zapewnił Ławrow na konferencji prasowej z szefami ministerstw spraw
zagranicznych Iranu i Syrii. W ostatnim czasie sytuacja w Aleppo znacznie się zaostrzyła.
W mieście i na jego przedmieściach toczą się zacięte walki. Kraje zachodnie oskarżają
syryjskie władze i Rosję o bombardowanie obiektów cywilnych i pozycji umiarkowanej
opozycji. Damaszek i Moskwa twierdzą, że atakują wyłącznie terrorystów. Jednocześnie
zarzucają Waszyngtonowi, że nie potrafi wpłynąć na umiarkowaną opozycję, by odcięła
się od terrorystów. * Ambasada Rosji w Damaszku została ostrzelana z dzielnicy Dżobar
pozostającej pod kontrolą sił antyrządowych, nikt nie ucierpiał, Moskwa czeka na międzynarodowe
reakcje - czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie MSZ Rosji. W komunikacie MSZ Rosji
czytamy, że w piątek ok. 15 czasu moskiewskiego (14 czasu polskiego) terroryści
wystrzelili dwa pociski w gmach ambasady. Jeden z pocisków wybuchł niedaleko od
głównego wejścia do budynku placówki dyplomatycznej, a drugi eksplodował za
ogrodzeniem. „Szczęśliwym zbiegiem okoliczności obeszło się bez ofiar" — przekazało
MSZ Rosji. Uszkodzone zostały cztery samochody. Moskwa zdecydowanie potępia
„kolejny atak terrorystyczny przeciwko rosyjskiej placówki dyplomatycznej". „Zrobimy
wszystko, co możemy, żeby jego organizatorów i wykonawców spotkała należyta kara" —
czytamy w komunikacie rosyjskiego MSZ. „Moskwa będzie uważnie śledzić reakcję
wspólnoty międzynarodowej na to przestępstwo. Ta reakcja będzie swego rodzaju
papierkiem lakmusowym pokazującym, którzy spośród naszych partnerów w
rzeczywistości odrzucają terroryzm, a którzy ich osłaniają i naprowadzają na wygodne
cele. Stanowczo żądamy wypełnienia antyterrorystycznych rezolucji Rady
Bezpieczeństwa ONZ i zaprzestania zasilania terrorystów bronią i pieniędzmi" —
podkreśla rosyjski resort spraw zagranicznych. W komunikacie czytamy też, że Rosja
będzie kontynuować kurs na konsekwentną i bezkompromisową walkę z terrorystami w
Syrii. * Sankcje USA przeciwko z powodu Ukrainy objęły tylu Rosjan, że teraz Waszyngton ma
problem z tym, kogo można ukarać za Syrię - pisze Bloomberg. W świetle wydarzeń na Ukrainie USA
zastosowały sankcje wobec wielu polityków, biznesmenów i spółek — poczynając od doradców
rosyjskiego prezydenta a kończąc na liderze klubu motocyklowego Nocne Wilki Aleksandrze
Załdostanowie znanym jako Chirurg. Na liście znalazł się nawet Rosoboroneksport. Zresztą, później
strona 5 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
sankcje trzeba było znieść, ponieważ spółka obsługuje samoloty Mi-17 w Afganistanie, wykorzystywane
przez USA i ich sojuszników — przypomina agencja. Teraz Waszyngton uświadomił sobie, że „w Rosji
nie pozostało nikogo, wobec kogo można wprowadzić sankcje" — cytuje Bloomberg słowa pracownika
naukowego Instytutu Kennana przy Centrum Woodrowa Wilsona Michaela Kofmana. Według słów
Kofmana USA prawie nie mają pola do manewru w kwestii rozszerzenia sankcji komercyjnych i
finansowych wobec Rosji. Jeden z nielicznych wariantów, które pozostały Waszyngtonowi to
wprowadzenie sankcji wobec przedstawicieli Ministerstwa Obrony, którzy tak czy inaczej są związani z
kampanią w Syrii oraz producentów broni wykorzystywanej w konflikcie — pisze agencja, powołując się
na ekspertów. Obecnie Departament Stanu przygotowuje propozycję dla Białego Domu związane z
„możliwościami sankcyjnymi". Resort polityki zagranicznej ma kilka wariantów, lecz żaden z nich nie
jest idealny. Mogą mieć efekt w długiej perspektywie, lecz USA chcą natychmiastowego działania —
podaje Bloomberg, powołując się na źródło. USA mają kilka radykalnych środków, w tym wprowadzenie
dla amerykańskich banków zakazu kupna rosyjskich obligacji lub odłączenie Rosji od systemu
bankowego SWIFT. Ostatecznym krokiem może stać się embargo na eksport nośników energii. Jednak
według słów amerykańskich urzędników ostatni wariant nie jest rozpatrywany. Europa otrzymuje jedną
trzecią nośników energii z Rosji i embargo uderzy w bez tego szwankującą gospodarkę europejską —
czytamy w artykule. Jednocześnie sama UE nie zamierza wprowadzać nowych sankcji wobec Moskwy z
powodu Syrii. Jak oznajmił premier Włoch Matteo Renzi, UE powinna wykorzystać wszystkie
możliwości dla uregulowania sytuacji w Syrii, lecz „trudno sobie wyobrazić, że mogą to być kolejne
sankcje przeciwko Rosji" — przypomina agencja. Do tej pory sankcje nie miały prawie żadnego efektu:
Rosja nie zmieniła stanowiska w kwestii Ukrainy i jest mało prawdopodobne, że nowe obostrzenia
zmienią jej politykę w Syrii — przytacza Bloomberg opinię pracownika naukowego Instytutu Katona
Emmy Ashford. * Bierzemy udział w pogrzebie zachodniego mainstreamu – pisze włoski publicysta
Giullietto Chiesa. Rusofobiczne ataki przybrały już tak urojoną formę, że wywołują odwrotny efekt.
Zamiast nienawiści wywołują one ciekawość. Zamiast pogardy - podziw. Ponieważ wszystko to opiera
się głównie na próbach zdyskredytowania osobowości Władymira Putina, to okazuje się, że wzrost
międzynarodowej popularności rosyjskiego lidera przekształca się w straszną porażkę, auto-da-fe
zachodniego dziennikarstwa. Zachodnie centra monitorowania opinii publicznej odnotowują oznaki
dużego niezadowolenia i niepokoju. Wydaje się, że niewidoczne wojska tysięcy zachodnich
propagandystów nie są już w stanie wyprodukować wystarczającej ilości jadu, aby zatruć europejską
opinię publiczną. Informacja, która płynie „od wrogiej strony”, wydaje się wzbudzać coraz więcej
zaufania. Pomimo faktu, że Putin otwarcie nazywany jest zabójcą (stale powtarzana lista jego ofiar:
Politkowska, Litwinienko, Niemcow, ofiary katastrofy malezyjskiego Boeinga, bombardowań Aleppo
itd.), skorumpowanym (za jego rzekome miliardy na kontach bankowych w rajach podatkowych),
agresywnym ekspansjonistą (za „okupację” Ukrainy i „aneksję” Krymu), potencjalnym agresorem (za
jego zamiar zbrojnego zaboru republik nadbałtyckich), okazuje się, że zachodni czytelnicy i widzowie,
europejski człowiek z ulicy raczej czuje podziw w stosunku do niego niż go odrzuca. Na przykład coraz
szerszej publice wydaje się coraz bardziej oczywiste, że Rosja stała się decydującym czynnikiem w
klęsce tzw. Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii. Oznacza to, że Rosja pomogła Europie w walce z
międzynarodowym terroryzmem. A więc Putin jest przyjacielem, a nie wrogiem. „Opłaceni” mordercy
Putina nadal pozostali w umysłach czytelników/widzów, ale dla wielu ludzi (i ich liczba rośnie) stali się
oni wynalazkiem mediów, nie potwierdzonym żadnymi dowodami, a ponadto wyraźnie nie pasującym do
rzeczywistości. Bajka o stałej agresji Rosji na Morzu Bałtyckim i w Polsce wpływa tylko częściowo
nawet na populację tych krajów, ale wydaje się śmieszna niepracującym milionom Europejczyków. Nikt
w Europie nie chce antyrosyjskich sankcji, a wielu z nich nie potrafi pojąć, dlaczego europejscy
przywódcy podjęli tę decyzję wbrew własnym interesom gospodarczym. Ogólnie rzecz biorąc fakty
strona 6 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
przeczą uprzedzeniom. I wtedy nie pozostaje nic innego, niż zwiększyć dawkę propagandy, aż do manii
prześladowczej Joe Bidena, amerykańskiego wiceprezydenta, który oskarżył w telewizji Rosję nawet o to,
że ona chce i może „znacząco ingerować” w wynik wyborów prezydenckich. Jest to już strzał do własnej
bramki, który pokazuje, że Ameryka stała się ofiarą technologicznej agresji ze strony Rosji.
Wiarygodność tego oskarżenia dąży do zera (tym bardziej, że każdy wie, że oskarżenie pochodzi z kraju,
który wynalazł „kolorowe rewolucje” w kilkudziesięciu państwach). Wszystkie serwisy społecznościowe
są amerykańskie, wszystkie działają na korzyść Zachodu, ale teraz także one rozpowszechniają sprzeczne
informacje. Istnieje RT. W Europie istnieją jeszcze niezależne mózgi. Tak więc faktycznie skończył się
monopol informacyjno-komunikacyjny. I oto mainstream rzuca nowy główny nurt ataku: „blokować
propagandę” Kremla, biorąc pod uwagę to, że zachodnia, własna propaganda nie działa jak powinna.
Dlatego przede wszystkim trzeba wzmocnić tezę, że wszystko, co pochodzi „z tego kraju”, to
propaganda. Drugi punkt: zakazać działania wrogich kanałów, nastręczając im technicznych,
politycznych, administracyjnych, prawnych i policyjnych problemów; zatrzymując nieprzyjacielskich
dziennikarzy (albo zabijając ich, jak to miało miejsce na Ukrainie); zamykając rachunki bankowe RT w
Wielkiej Brytanii; przerywając transmisję radiową i telewizyjną tam, gdzie na antenie pojawiają się
kremlowskie herezje. Jesteśmy świadkami wprowadzania cenzury na Zachodzie, który był dumny ze
swojej wolności słowa i pluralizmu. Nastąpiła znamienna zamiana miejsc i ról. Konkurencja idei, nawet
bardzo twarda, ale konieczna dla zrozumienia różnic, została zastąpiona zakazem. Na Zachodzie zaczyna
działać orwellowskie „Ministerstwo Prawdy”, a jeśli ktoś nie stał się jego częścią, to musi zostać
zatrzymany, zniszczony, odsunięty. Na tym polega właśnie pogrzeb, który widzimy i w którym bierzemy
udział. Pogrzeb zasad, które w swoim czasie uczyniły Zachód silnym, a które teraz wydają się mu
przestarzałe. * Jan Piekło, powołany na urząd ambasadora RP w Kijowie, złożył na ręce Petra
Poroszenki listy uwierzytelniające. Po ceremonii popełnił masę gaf. Wyraził się o Polakach
mieszkających na Ukrainie per „Polonia". Stwierdził, że pełniąc swój urząd, będzie dbał o
interesy „ukraińskiej Polonii". Jest to dyplomatyczne faux-pas, ponieważ mianem Polonii
określa się wyłącznie emigrantów, którzy dobrowolnie opuścili granice swojego państwa.
Polonią nigdy nie nazwaliby siebie mieszkańcy terenów, które kiedyś należały do Polski,
ale obecnie, w wyniku zmiany granic, wchodzą w skład innego państwa. Druga gafa
ambasadora, na którą zwracają uwagę środowiska Polaków na Ukrainie, to pozytywna
ocena przez Piekło „wspólnej" deklaracji pamięci i solidarności, przyjętej w zeszłym
tygodniu przez parlamenty w Warszawie i Kijowie. Została ona przygotowana pospiesznie
i nikt nie zwrócił uwagi na znaczące różnice w treści deklaracji w obu wersjach
językowych. Ukraińcy przemycili w dokumencie odwołanie do UPA. Znalazło się tam
zdanie: „Ми пам`ятаємо про боротьбу польських і українських національних сил
антикомуністичного та антинацистського руху опору, які створили моральну основу
для повернення незалежності наших держав", co oznacza: „Pamiętamy walkę polskich
i ukraińskich narodowych sił antykomunistycznego i antynazistowskiego ruchu oporu,
jaka dała moralne podstawy dla przywrócenia niepodległości naszych państw". Przeciwko
przyjęciu deklaracji w tym brzmieniu protestowali m.in. posłowie Kukiz'15. Jan Piekło nie
dostrzegł w niej niestosowności. Wreszcie — nowo powołany ambasador, zadeklarowany
przeciwnik filmu „Wołyń" Wojtka Smarzowskiego, udzielił wywiadu, w którym wyraził
przekonanie, iż „zbrodnia wołyńska to epizod bratobójczej walki między Ukraińcami a
strona 7 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
Polakami" i że „nie ma nic złego w fakcie, że Ukraińcy czczą pamięć "ludzi, którzy
walczyli z komunistycznym reżimem". * Deputowana Rady Najwyższej Ukrainy Nadieżda
Sawczenko porównała na Facebooku swój wyjazd do Rosji i powrót do kraju z powrotem „z piekła”.
Wróciłam z piekła żywa, kolejny raz. Najważniejszym wydarzeniem mojego wyjazdu było
spotkanie i rozmowa w sądzie z Nikołajem Karpiukiem i Stanisławem Kłychem, choć za
pośrednictwem wideokonferencji – napisała ukraińska posłanka. Sawczenko powołała się
też na słowa Karpiuka, które wypowiedział on w sądzie, podkreślając, że „są to słowa
silnego człowieka”, a Nikołaj „jest prawdziwym patriotą, który przyniesie Ukrainie
jeszcze wiele korzyści”. 26 października Nadieżda Sawczenko przyjechała do Moskwy i
przyszła do rosyjskiego Sądu Najwyższego, gdzie uczestniczyła w procesie członków
skrajnie nacjonalistycznej partii ukraińskiej UNA-UNSO (Ukraińskie Zgromadzenie
Narodowe — Ukraińska Samoobrona Ludowa) Nikołaja Karpiuka i Stanisława Kłycha.
Sąd Najwyższy Rosji uznał UNA-UNSO za organizację ekstremistyczną, delegalizując ją
na terytorium państwa rosyjskiego. * Rosyjskie Ministerstwo Finansów zaproponowało
wprowadzenie zasiłku dla biednych – powiedziała wiceminister finansów Tatiana Niestierienko w
wywiadzie dla dziennika „Rossijskaja Gazieta”. Według jej słów, obecnie wsparcie finansowe jest
najbardziej potrzebne rodzinom z dziećmi do 16 roku życia, zwłaszcza potrzebują go „rodziny z dwójką
lub większą ilością dzieci i tylko jednym pracującym rodzicem”. — Większość krajów na świecie
podejmuje aktywne działania w celu ochrony najuboższych warstw społecznych i przyznania zasiłku dla
ubogich. Dziś my również powinniśmy zastosować zasadę zapotrzebowania podczas przyznawania
niektórych świadczeń socjalnych i przedyskutować wprowadzenia nowego zasiłku – zasiłku dla biednych
– powiedziała Niestierienko. Wiceminister dodała, że zanim zostanie wprowadzone nowe świadczenie,
należy zdefiniować pojęcie „niedostatek” i jego kryteria na poziomie legislacyjnym. Uważamy, że należy
przeprowadzić takie prace oraz znaleźć odpowiednie i uzgodnione rozwiązanie – podkreśliła
Niestierienko. Wiceminister wyjaśniła, że propozycja resortu nie zostanie uwzględniona w projekcie
budżetu na lata 2017-2019. * Belgia i Francja uznały, że liberalizacja ruchu wizowego UE z Ukrainą
jest posunięciem niewłaściwym, biorąc pod uwagę wysoki poziom korupcji w Kijowie. Poinformował
o tym na swoim koncie w Twitterze brukselski korespondent Radia Swoboda Rikard
Jozwiak — informuje portal rus.delfi.lv. Jozwiak zaznaczył, że 27 października dyplomaci
krajów UE omawiali temat wprowadzenia ruchu bezwizowego z Ukrainą. Temat pozostaje
aktualny. „Na razie wszystko zostanie tak, jak jest, reżim wizowy z Ukrainą pozostaje w
sile. Belgia i Francja mają wątpliwości związane z wysokim poziomem korupcji w
Kijowie" — czytamy w wiadomości. * Niemieccy żołnierze nie mają nic do roboty na
rosyjsko-litewskiej granicy, bo to nie Rosja rozszerza się w kierunku NATO, tylko sojusz wzdłuż
rosyjskich granic – powiedział członek komisji ds. obrony Bundestagu Alexander Neu z partii Die Linke
w wywiadzie dla „Deutschlandfunk”. Według niego Die Linke kategorycznie nie zgadzają się na
wysłanie niemieckich żołnierzy na Litwę. Bundeswehra nie me nic do roboty na granicy z Rosją. Ciągle
toczą się dyskusje, że Rosja zagraża granicom NATO. To samo można powiedzieć też o zagrożeniu dla
rosyjskich granic ze strony sojuszu. Ten sojusz rozszerza się na wschód i odpowiada na krytykę z
Moskwy zastraszaniem – powiedział niemiecki polityk. Neu podkreślił, że nie tylko Rosja „pobrzękuje
szabelką”, ale NATO samo zrobiło w tym kierunku znaczne postępy. Można zastanowić się nad tym, kto
bardziej pobrzękuje – powiedział. Neu przypomniał, że w Niemczech rozmieszczono amerykańskie
strona 8 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
bomby jądrowe, które w najbliższym czasie zostaną zmodernizowane „w ramach bajecznie kosztownego
projektu”. Die Linke nalegają, by z Niemiec wywieziono amerykańską broń jądrową – podkreślił Neu.
Jego zdaniem Polska, Rumunia i kraje bałtyckie korzystają z obrony sojuszu, aby zaostrzyć konfrontację
z Rosją. Dodał, że potrzebna jest deeskalacja, a nie eskalacja. — NATO rozprzestrzenia się na wschód,
coraz bliżej rosyjskich granic. To nie Rosja rozszerza się na zachód, ale sojusz na wschód – przypomniał
niemiecki polityk. * Wyspy Kurylskie są swego rodzaju klapkami na oczy, które zakrywają wiele
ważnych momentów zarówno w rosyjsko-japońskich stosunkach, jak i ogólnie w japońskiej polityce.
Każde działanie i wypowiedź wtłacza się wyłącznie w ramy dość prymitywnych kombinacji dotyczących
spornych wysp. Nadchodząca wizyta Putina w Japonii, podobnie jak w trakcie rozmów,
które już odbyły się z premierem Japonii Shinzo Abe na marginesie Wschodniego Forum
Ekonomicznego we Władywostoku na początku września 2016 roku, ma wiele
interesujących aspektów. Po pierwsze, oba kraje aktywnie mówią o kompromisie w
sprawie Wysp Kurylskich. Zakres możliwości jest bardzo szerokie: od przekazania dwóch
południowych wysp Japonii do wspólnych działań na wyspach przy zachowaniu
suwerenności Rosji. Putin w wywiadzie we Władywostoku, przed spotkaniem z Abe,
mówił też o pewnym kompromisie, powołując się na rozwiązanie sporu wokół wyspy
Tarabarow, która była podmiotem negocjacji z Chinami przez 40 lat. Był on możliwy
dzięki opartym na zaufaniu relacjom między Rosją a ChRL. Takie same relacje z Japonią
powinny stać się warunkiem rozwiązania sporu terytorialnego. – Jeśli osiągniemy ten sam
wysoki poziom zaufania z Japonią, co z Chinami, to możemy znaleźć pewien kompromis
– powiedział rosyjski prezydent 2 września 2016 roku. Porównanie Wysp Kurylskich do
Tarabanowa jest być może kluczowym momentem w ociepleniu rosyjsko-japońskich
stosunków. Najwyraźniej Putin zasadniczo zgadza się na podział Kuryli Południowych,
ale nie sam z siebie. Japonia też musi wyjść na spotkanie Rosji i stać się bliskim dla niej
krajem a nawet jej partnerem strategicznym. Po drugie, jeśli tak jest i cena jest związana z
przeorientowaniem Japonii z USA na Rosję, to dlaczego Tokio powinno się na to zgodzić?
Odpowiedź na to pytanie wybiega daleko poza granice kwestii kurylskiej i zmusza do
zastanowienia się nad ogólną sytuacją Japonii. Kraj, który przez wiele lat był sojusznikiem
wojskowym i jednym z głównych partnerów gospodarczych Stanów Zjednoczonych, teraz
znalazł się w impasie. W Japonii od ponad 20 lat tempo wzrostu gospodarczego jest
bardzo powolne, przeplatane recesjami. Zdaniem znanego japońskiego ekonomisty
Takatoshi Ito powodem takiego stanu rzeczy jest porozumienie Plaza z 1985 roku, kiedy
Japonia, razem z innymi amerykańskimi partnerami, zgodziła się pomóc USA poprzez
osłabienie dolara względem marki niemieckiej i jena. W wyniku japońscy producenci
przestali być konkurencyjni i ustąpili rynek Amerykanom, co zahamowało kiedyś jedną z
najpotężniejszych gospodarek świata. Ponadto Japonia, mocno osłabiona w planie
wojskowości po II wojnie światowej, zdawała się na Stany Zjednoczone w kwestii
bezpieczeństwa. Ale amerykańska polityka bezpieczeństwa w Azji Północno-Wschodniej
poniosła fiasko. Korea Północna, pomimo sankcji i nacisków, weszła w posiadanie broni
rakietowej i jądrowej, stwarzając realne zagrożenia dla Japonii. Co więcej, jeśli wybuchnie
strona 9 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
wojna w Korei, amerykańskie bazy w Japonii być może staną się obiektem ataku
atomowego. USA razem z Koreą Południową prowokują KRLD zakrojonymi na wielką
skalę manewrami wojskowymi z doskonaleniem ataków na Koreę Północną.
Amerykańska polityka w regionie nie tylko nie zapewnia i nie gwarantuje Japonii
bezpieczeństwa, ale i bezpośrednio wystawia ją na ryzyko zaangażowania się w wojnę. Z
partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi Japonii już dawno wycisnęła wszystko, co mogła i
nic nowego nie zyska. Dlatego, biorąc pod uwagę ten punkt widzenia, bardzo przydatne
jest rozważenie innych opcji. Aby nie postrzegać tego za grę fantazji, należy zaznaczyć, że
od dawna polityka Japonii w stosunku do Rosji nie zgadza się z kursem obronnym przez
Waszyngton. Z Moskwą Tokio zyskuje wiele: możliwość zwiększenia eksportu
koniecznego do ożywienia gospodarki, dostęp do surowców, głównie ropy naftowej i gazu
po rozsądnej cenie. Ponadto wyeliminowanie lub istotne ograniczenie ryzyka wojny z
KRLD (bo jeśli amerykańskie bazy wojskowe w Japonii zostaną zlikwidowane, to i
zostanie wyeliminowane ryzyko ataku na japońskie terytorium, a więc kraj pozostanie
poza zasięgiem konfliktu koreańskiego). Korzyści płynące za zmiany kursu politycznego
dla Japonii są więc namacalne. Oczywiście podobny punkt widzenia może być uznany za
ekstrawagancję, ale wyjaśnia, dlaczego rosyjsko-japońskie negocjacje i przygotowania do
wizyty idą pełną parą, pomimo że Abe i Putin mają diametralnie różne stanowiska w
kwestii Wysp Kurylskich. Abe obiecał w parlamencie, że będzie walczył o wszystkie
cztery wyspy w ramach dialogu i współpracy gospodarczej. Z kolei Putin oświadczył, że
Rosja nie handluje swoim terytorium. Jeśli rzeczywiście chodzi o zmianę priorytetów, to
Kuryle w tym względzie mają drugorzędne znaczenie i powinny zakończyć, a nie
rozpoczynać całej serii rozmów. W każdym razie zobaczymy. Wizyta Putina w Japonii i
rozmowy w jej ramach zapowiadają się niezwykle obiecująco. * Chińscy szpiedzy
wielokrotnie przenikali do struktur bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych i uzyskiwali
dostęp do tajnych planów Pentagonu dotyczących ewentualnego konfliktu z Pekinem – pisze „The
Washington Free Beacon”, powołując się na raport komisji Kongresu. Z dokumentu wynika, że
chińscy agencji dostali się głównie do FBI i Dowództwa Sił Zbrojnych USA na Pacyfiku
(USPACOM). Pentagon oświadczył, że jeden z najpoważniejszych skandali
szpiegowskich jest związany z emerytowanym podpułkownikiem Benjaminem Piercem
Bishopem, pracownikiem kontraktowym USPACOM. W marcu 2014 roku mężczyzna
przyznał, że przekazywał tajne informacje Chince, z którą miał romans. Według
Pentagonu Bishop oddał jej dokumenty odnoszące się do amerykańskich planów
wojskowych, informacje dotyczące rozmieszczania broni jądrowej, dronów MQ-9 Reaper
i utajniony raport na temat strategii wobec Chin. W sprawozdaniu mowa jest też o innych
urzędnikach zwerbowanych rzekomo przez Pekin. Na przykład, w sierpniu pracownik
działu IT w FBI, Kun Shan „Joey” Chun, oświadczył, że przekazał Chinom dokumenty o
stosowanych w agencji technologiach śledzenia. Niektóre z nich mogą zaszkodzić sieci
wywiadowczej USA. — Wśród ukradzionych dokumentów było 5,6 mln odbitek. Niektóre
z nich mogą zostać wykorzystane w celu ustalenia tożsamości amerykańskich agentów
strona 10 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
rządowych, pracujących pod przykryciem, albo do kopiowania materiałów
biometrycznych, aby uzyskać dostęp do informacji niejawnych – podkreślono w
dokumencie. „The Washington Free Beacon” pisze, że pełna wersja raportu zostanie
opublikowana 16 listopada. * Polska wysłała do Komisji Europejskiej odpowiedź na zalecenia w
sprawie Trybunału Konstytucyjnego – poinformował rzecznik KE Margaritis Shinas. 27 lipca Komisja
Europejska rekomendowała Polsce podjęcie konkretnych działań w celu rozwiązania
sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego w zakresie ochrony praworządności. Komisja
dała polskim władzom trzy miesiące na wdrożenie zaleceń. Termin minął 27 października.
Możemy potwierdzić, że otrzymaliśmy list od polskiego rządu w czwartek wieczorem, w
terminie. Teraz starannie przestudiujemy ten list – powiedział Margaritis Shinas. Rzecznik
KE wyjaśnił, że „kolegium komisarzy oceni sytuację we właściwym czasie na podstawie
rekomendacji pierwszego wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, który
prowadzi tę sprawę”. Na tym etapie nie będziemy spekulować na temat możliwych
dalszych kroków. Damy sobie czas na staranną analizę polskiej odpowiedzi — dodał.
Polska od niemal roku próbuje przezwyciężyć kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego.
Prezydent Andrzej Duda 28 grudnia ubiegłego roku zatwierdził poprawki do ustawy o TK,
które wywołały poważne spory w kraju i negatywną reakcję ze strony opozycji. KE w
styczniu wszczęła wobec Polski procedurę ochrony praworządności. Jeśli dialog nie
przyniesie oczekiwanych rezultatów, to może zostać uruchomienia procedura związana z
artykułem 7 unijnego traktatu i wnioskiem do Rady UE o stwierdzenie zagrożenia dla
praworządności w tym kraju. Artykuł 7 umożliwia nałożenie sankcji na kraj członkowski,
w tym zawieszenie prawa głosu. Prezydent Duda 31 lipca podpisał nową ustawę o
Trybunale Konstytucyjnym, która, zdaniem jej autorów z rządzącej w Polce partii Prawo i
Sprawiedliwość, miała się przyczynić do wyjścia z kryzysu konstytucyjnego. Jednak ta
nowelizacja ustawy też otrzymała negatywną ocenę Komisji Weneckiej. W Polsce, w
ocenie zatajanych jeszcze sondaży spór z Brukselą na ten akurat temat dodaje
wiarygodności rządom PiS. * Szef MSZ Polski Witold Waszczykowski wyraził opinię, że uważa
za „agresywne i nieodpowiedzialne" niedawne rozmieszczenie dwóch okrętów wojennych Marynarki
Wojennej Rosji, zdolnych do transportowania rakiet dalekiego zasięgu z głowicami jądrowyi, na Morzu
Bałtyckim - poinformowała agencja France Presse. W środę sekretarz generalny NATO Jens
Stoltenberg potwierdził, że dwa rosyjskie okręty wojenne rosyjskiej Marynarki Wojennej
niedawno wpłynęły na Morze Bałtyckie, podkreślając przy tym, że NATO obserwuje ruch
tych okrętów. „Rozmieszczenie okrętów, które są w stanie przewozić broń jądrową, jest
odbierane jako agresywne i nieodpowiedzialne zachowanie oraz nieodpowiednia reakcja
na postanowienia przyjęte przez NATO na czerwcowym szczycie w Warszawie" — cytuje
agencja słowa Waszczykowskiego. Na szczycie NATO w Warszawie została podjęta
decyzja o rozmieszczeniu w Łotwie, Liwie, Estonii i Polsce, na wniosek tych krajów,
międzynarodowych batalionów opierających się na rotacji. Wtedy to postanowiono, że
bazę tych batalionów będą stanowili żołnierze: w Łotwie — kanadyjscy, w Litwie —
niemieccy, w Estonii — brytyjscy, w Polsce — amerykańscy. Na początku października
strona 11 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
MO Rosji potwierdziło informację o rozmieszczeniu Iskanderów w obwodzie
kaliningradzkim. Według słów oficjalnego przedstawiciela Ministerstwa Obrony Igora
Konaszenkowa: „nikt nie robił z tego żadnego sekretu". Szef resortu spraw zagranicznych
Siergiej Ławrow powiadomił, że umieszczając sprzęt w Kaliningradzie, Rosja działa na
swoim terytorium; w przeciwieństwie do USA, które umieszczają zbrojenia we
wschodniej Europie, która nie stanowi części amerykańskiego państwa. Wcześniej
Ławrow poinformował również, że Moskwa zawsze jest gotowa do zapewnienia sobie
bezpieczeństwa — również w świetle przybliżania się infrastruktury NATO do rosyjskich
granic. W czwartek stały przedstawiciel Rosji przy NATO Aleksander Gruszko
poinformował, że podejmowane przez NATO kroki mające na celu umocnienie
wschodniej flanki nie pozostaną bez odpowiedzi (ze strony Rosji), i w sojuszu „nie mogą
tego nie rozumieć". Zaznaczył on też, że sojusz jest skoncentrowany na wszechstronnym
powstrzymywaniu Rosji, nie bacząc na rozmowy o otwartości do dialogu. Stosunki NATO
z Rosją pogorszyły się w marcu 2014 roku po połączeniu Krymu z Rosją. Wtedy to została
wstrzymana działalność rady Rosja-NATO, której posiedzenie odbyło się po raz pierwszy
(od kryzysu we wzajemnych stosunkach) dopiero w kwietniu 2016 roku. Kreml
wielokrotnie informował, że Rosja nie ma zamiaru nikogo atakować, ale nie przymknie
oczu na działania, które mogą zaszkodzić jej interesom. * Światowe ceny ropy nie przestają
iść w górę w kontekście obaw o stabilność w Wenezueli, a także za sprawą danych o nagłej redukcji
zapasów w kraju. Według stanu na 13:22 czasu moskiewskiego wartość grudniowych kontraktów futures
na ropę marki Brent osiągnęła poziom 50,34 dol. za baryłkę. Jak mówią traderzy, na których powołuje się
agencja Reuters, niepokój związany z polityczną stabilnością w Wenezueli, która jest jednym z
największych producentów ropy, jest główną przyczyną wzrostu cen. Wzrost cen ropy jest też związany z
danymi Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych o redukcji zapasów w kraju. W ostatnim tygodniu
(17-21 października), zapasy handlowe ropy w USA (poza rezerwami strategicznymi) zmniejszyły się o
0,6 mln baryłek — do poziomu 468,2 mln baryłek. Analitycy spodziewali się wzrostu do poziomu 470,4
mln baryłek. Traderzy tłumaczą, że wzrost notowań ropy powstrzymują wątpliwości co do tego, czy
członkowie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową i kraje nie będące częścią kartelu, w tym
Rosja, będą w stanie skutecznie koordynować działania zmierzające do redukcji wydobycia ropy mające
na celu utrzymanie cen. „Inwestorzy nadal nie są przekonani co do możliwości realizowania przez kraje
OPEC wstępnego porozumienia o redukcji wydobycia" — podaje agencja Reuters, powołująca się na
opinię analityków banku ANZ. * Unia Europejska do poniedziałku 31 października zamierza podjąć
decyzję w sprawie ewentualnego zniesienia ograniczeń na dostęp Gazpromu do gazociągu Opal w
Niemczech - poinformowała agencja Reuters. Tym odgałęzieniem z Gazociągu Północnego rosyjski gaz
jest dostarczany do Europy. Komisja Europejska już przygotowała projekt nowej decyzji, zatwierdzającej
decyzję niemieckiego urzędu regulacji energetyki Bundesnetzagentur. Obie instytucje zwiększają dostęp
Gazpromu do zdolności przesyłowych gazociągu Opal do 80% (z 17,5 miliarda do 28 miliardów metrów
sześciennych). Będzie to kolejny przywilej udzielony przez Komisję Europejską Gazpromowi.
Przypomnijmy, że zgodnie z wcześniej osiągniętym porozumieniem Gazprom zachowuje wyłączne
prawo do wykorzystania 50% mocy Opal. Do tej pory to lądowe odgałęzienie Gazociągu Północnego
było wypełnione gazem tylko w połowie. Początkowo tę gazową magistralę Gazprom miał wypełnić w
100%. I odpowiednie zezwolenie na to zostało wydane, co prawda nie przez UE, lecz przez Niemcy w
lutym 2010 roku. Berlin wtedy doskonale wiedział i rozumiał, że Opal może załadować tylko Gazprom. I
strona 12 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
co najmniej naiwne jest wierzyć, że znajdą się alternatywni dostawcy gazu przez to odgałęzienie. Ale dla
Brukseli racjonalne argumenty nie były ważne. Wręcz przeciwnie, europejscy regulatorzy zrobili po
swojemu, a nie jak wskazuje logika. Co ciekawe, objawienie przyszło dosłownie tydzień po tym, jak stało
się jasne, że Ukraina po raz kolejny wzięła starą śpiewkę i zaczęła „cudować” z tranzytem rosyjskiego
gazu do Europy. To brakuje pieniędzy na zapełnienie podziemnych magazynów gazu, to znów cena nie
jest satysfakcjonująca, to prywatyzacja systemu gazowego — i nie są w ogóle skłonni do tranzytu.
Bruksela widocznie zrozumiała… komu są potrzebne te ukraińskie niespodzianki, gdy pod ręką jest
gotowy — strategicznego znaczenia — Opal. Oto właśnie ona da zielone światło dla rosyjskiego gazu na
rynki Europy Środkowej i Wschodniej z pominięciem Ukrainy. Kijów będzie się burzyć, ale Europa nie
będzie marznąć… Dyrektor Narodowego Instytutu Energetyki Siergiej Prawosudow uważa, że zniesienie
ograniczeń z Gazpromu byłoby absolutnie logicznym rozwiązaniem. Jest to długo oczekiwana decyzja,
ponieważ jest to absolutnie logiczne. Początkowo, przy pojawieniu się gazociągu, uzyskano pozwolenie
niemieckiego regulatora na stuprocentowy eksport gazu, ponieważ tam po prostu nie ma żadnego innego
gazu. Zgodnie z prawem Federacji Rosyjskiej Gazprom ma monopol na eksport gazu rurociągiem, więc
żaden inny gaz poprzez Gazociąg Północny po prostu nie może trafić do Europy. Ale KE skorzystała z
jakiegoś swojego prawa i postanowiła, że 50% muszą dostarczyć jacyś postronni dostawcy. Jacy
postronni dostawcy? Skąd oni się wezmą? kspert zaznaczył, że ograniczenia nałożone przez Komisję
Europejską na Gazprom zostały wprowadzone, kiedy w Europie spadało zużycie gazu, ale teraz sytuacja
się zmieniła. „Trzeba zrozumieć, że to zostało zrobione, kiedy zużycie gazu w Europie spadło, a
wykorzystanie Opal w 50% było do zniesienia. Ale ostatnio sytuacja się zmieniła. Energia odnawialna
jest wykorzystywana nie tak aktywnie, ponieważ ona silnie przegrywa pod względem ceny w porównaniu
z tradycyjną, węgiel stał się nie tak atrakcyjny. Zużycie gazu w Europie obecnie dość szybko rośnie, a
KE, pomimo swojej nienawiści politycznej do Rosji, do Gazpromu, do rosyjskiego gazu, jest zmuszona
do pogodzenia się z rzeczywistością — rosyjski gaz jest potrzebny, jego zużycie w Europie rośnie,
własna produkcja spada i jest to proces nieunikniony. I z ciężkim sercem trzeba zdecydować się na taki
krok” — uważa Siergiej Prawosudow. Należy zaznaczyć, że Polska strona, PGNiG S.A. oraz PGNiG
Supply i Trading GmbH – spółka z grupy kapitałowej działająca na niemieckim rynku już zadeklarowała,
że zaskarży decyzję Komisji Europejskiej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Obawia się
bowiem, że oznaczać to będzie, że Gazprom wprowadzi do Niemiec przez Gazociąg Północny 1 o ponad
20 miliardów metrów sześciennych gazu więcej, niż był uprawniony do tej pory. A w efekcie Rosja
będzie mogła wstrzymać przesył gazociągiem jamalskim przez Polskę i gazociągiem Przyjaźń przez
Ukrainę bez konsekwencji dla rynków zachodniej Europy. * Generał porucznik Sił Powietrznych USA
Jeff Harrigan poinformował, że 17 października doszło do niebezpiecznego zbliżenia się samolotów
rosyjskiego i amerykańskiego w przestrzeni powietrznej nad Syrią - podaje agencja France Presse.
Harrigan oświadczył, że incydent miał miejsce we wschodniej części kraju. Amerykańscy
wojskowi podejrzewają, że rosyjski samolot eskortował inny, większy samolot
zwiadowczy, i dokonał manewru w pobliżu amerykańskiego śmigłowca. Pentagon
powiadomił, że zbliżenie się samolotów nie miało wrogiego charakteru. „Samoloty
znajdowały się w odległości pół mili od siebie (ok. 800 metrów). Rosyjski samolot
przeleciał przed samolotem koalicji" — uściślił na briefingu oficjalny przedstawiciel
sztabu koalicji John Dorrian. Według jego słów samoloty nawiązały ze sobą łączność, a na
drugi dzień strony omówiły incydent. A dlaczego powiadomiono o tym dopiero dzisiaj, 10
dni po zajściu? USA nie poinformowały od razu o incydencie, żeby „nie zagęszczać
atmosfery", a uregulować sprawę specjalnymi kanałami informacyjnymi z rosyjskimi
strona 13 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
wojskowymi — poinformował dzisiaj Dorrian. „Nie informowaliśmy o nim (zbliżeniu)
publicznie, bo mamy specjalne kanały zapobiegające konfliktom, którymi omawiamy
takie sytuacje z Rosjanami. Te kanały nie są publiczne. Cel jest taki, żeby nie robić z tego
wielkiego problemu, na pogarszać sytuacji, jaka istnieje między nami i stroną rosyjską" —
dodał. * Ministrowie obrony 28 krajów członkowskich NATO podczas spotkania, które odbyło się w
dniach 26 i 27 października w Brukseli, omówili sytuację związaną z rozmieszczaniem rosyjskich
operacyjno-taktycznych wyrzutni rakietowych. Jak poinformował amerykański sekretarz obrony
Ashton Carter, amerykański batalion sił lądowych zostanie na początku 2017 roku
przerzucony z Niemiec do Polski. Według szefa Pentagonu Stany Zjednoczone
rozmieszczą w Polsce „całą grupę operacyjno-taktyczną gotową do walki, składającą się w
przybliżeniu z 900 żołnierzy", a stacjonować ona będzie w okolicach miejscowości
Orzysz. Co to wszystko może oznaczać? To pytanie skierowano do komentatora do spraw
wojskowości Wiktora Litowkina, pułkownika w stanie spoczynku, autora dokumentalnego
serialu telewizyjnego „Rosyjska broń". Rozmowę przeprowadziła korespondentka radia
Sputnik Irina Czajko. Zacznijmy od tego, że nie jest to odosobniona jednostka Stanów
Zjednoczonych, która ma być przerzucona do Polski. W tym kraju ma zainstalować się
także amerykańska brygada pancerna w przybliżonym składzie od 2,5 do 3,5 tysiąca
wojskowych wyposażonych w odpowiednią ilość ciężkich czołgów bojowych „M1
Abrams". Stany Zjednoczone rozmieszczają także w Polsce bazę systemu obrony
przeciwrakietowej Aegis, gdzie znajdować się będą pociski manewrujące „Tomahawk",
które potrafią pokonać odległość 2,5 tysiąca kilometrów i przenosić ładunki jądrowe.
Wszystko to oznacza poważne umocnienie wschodniego skrzydła NATO, na kierunku, że
tak powiem, polskim. Jednakże nie tylko Polska, lecz również inne kraje Europy
Wschodniej i środkowej, włącznie z Łotwą, Litwą, Estonią, Bułgarią i Rumunią,
zaangażowane zostaną w rozbudowę sił NATO przy naszych granicach. Stany
Zjednoczone i ich sojusznicy z regionu Europy Wschodniej i środkowej chcą zbudować,
mówiąc w przenośni, pięść, aby, jak oni sugerują, stawiać opór wobec rzekomo
niebezpiecznej Rosji. Jednakże w rzeczywistości jest to potencjał agresji NATO
przeciwko naszemu krajowi. Rosja przecież nie nosi się z żadnymi podstępnymi planami,
wymierzonymi przeciwko krajom natowskim. To przecież przymierze
północnoatlantyckie, w pierwszej kolejności, rzecz jasna, Stany Zjednoczone, stara się
przedstawiać Rosję jako jakiegoś diabła, znów zaczęto mówić i „imperium zła". W
rzeczywistości to Stany Zjednoczone robią wszystko, aby jak najbardziej uzależnić od
siebie kraje Europy Wschodniej i środkowej, i wywierać wpływ na ich politykę. Jednakże
plany NATO zatwierdzone w dniach 26 i 27 października w Brukseli wcale nie są dla
Rosji żadnym zaskoczeniem. Jakie kroki podejmuje ona w celu zapewnienia swojego
bezpieczeństwa? Zakładam, że wypowiedź sekretarza generalnego NATO Jensa
Stoltenberga nie jest dla naszego kraju żadną niespodzianką, nie ma w tym nic nowego!
Omawiano to, między innymi, podczas obrad szczytów sojuszu w Walii i Warszawie.
strona 14 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
Rosja naprawdę nie życzy sobie żadnego wyścigu zbrojeń. Nie potrzebujemy tego! Proszę
przypomnieć sobie, że budżet wojskowy Stanów Zjednoczonych wynosi 600 miliardów
dolarów, natomiast budżet Rosji jest dziesięć razy mniejszy. Jednakże, gdy pojawia się
zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, musimy podejmować niezbędne kroki. Obecnie
Rosja zmienia format swych jednostek wojskowych stacjonujących w obwodzie
kaliningradzkim. Na podstawie brygad powstają dywizje, na podstawie dywizji
organizowany jest korpus armijny, który ma być wzmocniony przez systemy obrony
brzegowej „Bal" i „Bastion" o zasięgu 600 kilometrów. Umocniony zostanie też system
obrony przeciwlotniczej, a nasze samoloty będą kontrolowały przestrzeń powietrzną
obwodu kaliningradzkiego, a także akweny terytorialne Rosji na Bałtyku. Natomiast gdy
w Polsce, w Redzikowie, zostanie zainstalowany amerykański system obrony
przeciwrakietowej, będziemy zmuszeni do umieszczenia na terenie obwodu
kaliningradzkiego kompleksu „Iskander M". Na czym polega jego siła? Jest to broń
wysoko precyzyjna. Rakieta wystrzeliwana przez „Iskandera" leci na odległość 500
kilometrów najpierw wzdłuż krzywej balistycznej, a potem potrafi zmieniać trajektorię
swego lotu pod względem kursu i wysokości, zbliżając się do celu z prędkością
ponaddźwiękową. Wobec tego nie sposób jej uniknąć. Nie potrafią jej także przechwycić
środki obrony przeciwrakietowej. Ta rakieta posiada potężną część przednią o wadze 300
kilogramów, potrafi przenosić różne ładunki, w tym także jądrowe. Jest to potężna broń,
jakiej nie posiada nikt inny na świecie. Pragnę jednak podkreślić raz jeszcze: Rosja nie
życzy sobie nasilenia konfrontacji z NATO. Moim zdaniem należy szukać punktów
stycznych, przecież są cele, które mogą nas zjednoczyć. W pierwszej kolejności jest to
walka z terroryzmem międzynarodowym. Dalej wymienić trzeba nierozpowszechnianie
broni masowego rażenia, kontrolę nad wyścigiem zbrojeń w kosmosie, walkę z piractwem,
z rozpowszechnianiem narkotyków. Bardzo ważne znaczenie zarówno dla Federacji
Rosyjskiej, jak też dla Sojuszu Północnoatlantyckiego ma kontrola w dziedzinie broni
konwencjonalnych w Europie, a także budowa środków zaufania w celu zmniejszenia
niebezpieczeństwa przypadkowych starć obiektów wojskowych, powiedzmy, w powietrzu
czy na morzu. Jednakże Sojusz Północnoatlantycki nie jest nastawiony na współpracę z
Rosją, wręcz odwrotnie, sojusz decyduje się na nasilenie konfrontacji z naszym krajem, a
jest to droga prowadząca donikąd. * W trakcie obrad międzynarodowej konferencji Stratcom
Summit w ubiegłym tygodniu w Pradze eksperci mieli podjąć decyzję, w jaki sposób NATO ma
przeciwstawiać się propagandzie. Szef MSZ Czech Milan Chovanec i przewodniczący
komitetu NATO generał Petr Pavel zgodzili się co do tego, że Czechom zagraża
kremlowska propaganda. Walkę przeciwko niej ma wszcząć od 1 stycznia 2017 roku
specjalny wydział w ministerstwie. Czyżby oznaczało to początki cenzury w Republice
Czeskiej? To pytanie radio Sputnik skierowało do redaktora naczelnego portalu
Protiproud, byłego doradcy prezydenta Václava Klausa Petra Hájka. — Gdyby były to
tylko początki cenzury, nie byłoby w tym nic strasznego. Jednakże jest to raczej jej ciąg
strona 15 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
dalszy i nasilanie. Zakładam, że obecnie tworzymy absolutnie pokazowy świat z „1984"
George'a Orwella. Gdzie właśnie powstaje „Ministerstwo Prawdy", będące w
rzeczywistości „Ministerstwem Kłamstwa". Gdyby było tylko tak, nie byłoby to wcale
straszne, gdyż ludzie i tak już nie interesują się taką propagandą, ponadto posiadają
doświadczenie jeszcze z okresu komunizmu, gdy miało miejsce to samo. Najgorsze w tym
wszystkim jest to, że jest to część składowa tworzenia antyrosyjskiej psychozy u progu
wojny. Sądzę, że w tym właśnie tkwi całe niebezpieczeństwo — uważa Petr Hajek.
Dlaczego każdy, kto ma odmienne zdanie w sprawie sytuacji Czech w Unii Europejskiej i
NATO, sytuacji na Ukrainie, na temat polityki Miloša Zemana czy prezydenta Rosji, jest
uważany za prokremlowskiego propagandystę? — Tak jest zawsze, gdy brakuje
argumentów. Gdy człowiek się boi, reaguje przemocą. Przeżyłem to w okresie
poprzedniego reżimu, miałem takie problemy i jeszcze będę miał, dlatego, że Zachód
przekształca się w strukturę absolutnie totalitarną. Dlatego musi działać tak samo jak
wszystkie reżimy totalitarne. Oznacza to tłumienie wolności słowa, wprowadzenie pod
różnymi pretekstami cenzury, znajdowanie wroga tam, gdzie go nie ma. Tym właśnie
zajmuje się obecnie Zachód. To zaognianie atmosfery! Można jedynie z tego żartować.
Gdyby wszystko, co się mówi, na przykład o Władimirze Putinie, było prawdą, to on
byłby najpotężniejszym człowiekiem na świecie, gdyż jest angażowany dosłownie do
wszystkiego — od amerykańskich wyborów do wolności słowa w Czechach. Byłby to
człowiek wszechmogący, a Zachód musiałby schować się w jakiejś dziurze, bo przecież
nikt w historii jeszcze nie widział tak potężnego człowieka — powiedział na zakończenie
Petr Hájek. * Najpierw Grzegorz Schetyna oświadczył, że Platforma Obywatelska musi powołać
swój własny zespół parlamentarny, który będzie obnażać kłamstwa PiS wokół Smoleńska. W odpowiedzi
partia rządząca też powołała swój zespół - odkłamujący odkłamywanie Platformy. Polscy posłowie
zaczynają powoli zaginać czasoprzestrzeń. Na samym początku, tuż po katastrofie, to Platforma miała
oficjalną państwową komisję (pod kierownictwem Jerzego Millera), badającą przyczyny katastrofy z 10
kwietnia, zaś w PiS swój zespół parlamentarny — organ o wiele niższej rangi, równolegle prowadził
Antoni Macierewicz. Po wygranych wyborach role się odwróciły — i to „eksperci" Macierewicza
zasiadają teraz w oficjalnej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
(KBWLLP). Dokonano tego, balansując na granicy prawa, ponieważ większość z nich nie miała
stosownych uprawnień bądź nie była związana bezpośrednio z lotnictwem. Wobec takiego obrotu sprawy
Platforma uznała więc, że powtórzy ruch PiS z 2010 roku i powoła swój własny zespół parlamentarny —
ds. odkłamywania teorii na temat katastrofy smoleńskiej. Będzie on piętnował działania PiS i patrzył
ekspertom Macierewicza na ręce. Pokieruje nim poseł Marcin Kierwiński, włączy się do niego również
Maciej Lasek, odwołany miesiąc temu przez PiS ze stanowiska przewodniczącego PKBWL. Piastował je
4 lata — aż do nadejścia „dobrej zmiany". — Budujemy zespół, żeby dać świadectwo prawdzie, oddać
pamięć i cześć zmarłym, tym którzy zginęli w katastrofie. Zespół ma odkłamywać fałszywą narrację,
która jest prowadzona w Polsce od lat przez zespół Antoniego Macierewicza i kontynuowana dzisiaj w
nieudolny sposób — ogłosił z dumą Grzegorz Schetyna. Wojna na zespoły i komisje już na tym etapie
zdaje się wystarczająco absurdalna. Ale uwaga! To nie koniec historii — PiS uznało, że nie może być
gorsze i chociaż ma państwową komisję… też powołało swój zespół parlamentarny. Na jego czele stanął
Jacek Świat, mąż posłanki, która zginęła w katastrofie. Zapisało się doń kilkunastu posłów PiS. Mają
strona 16 / 17
Niezależny serwis społeczności blogerów
poczucie zwycięstwa — na ilość organów badających sprawę Smoleńska pokonali Platformę 2 do 1.
Właściwie to każda partia powinna mieć swój zespół, komisję lub podkomisję. Ostatecznie polski
podatnik zniesie wszystko. * O tych wydatkach z budżetu MON się nie mówi: ruszyła kolejna fala
wniosków o odszkodowania w związku z katastrofą smoleńską. Do tej pory MON podpisało ugody z 26
rodzinami. Wypłaciło im 5,2 mln zł. Ale prawie tyle domaga się sama Beata Gosiewska. Przed katastrofą
była z mężem w separacji, teraz jednak udowadnia, że katastrofa pokrzyżowała ich wspólne życiowe
plany. Pokazuje, w którym miejscu kariery zawodowej byłby teraz jej mąż. Dowodzi, że jego uposażenie
wzrosłoby dwukrotnie. Wylicza, że gdyby Przemysław Gosiewski nie zginął w katastrofie, „budżet
rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł". Tymczasem portal Oko.press
informuje o aktualnym majątku Beaty Gosiewskiej: „posłanka zarobiła w ubiegłym roku niemal 400 tys.
zł i zadeklarowała, że ma na koncie 1,4 mln zł i 107 tys. euro oraz papiery wartościowe o wartości blisko
290 tys. zł. Gosiewska jest właścicielką samochodu Toyota i nie posiada mieszkania ani domu". Ma
dwoje niepełnoletnich dzieci. W imieniu swoim oraz każdego z nich zawnioskowała do Ministerstwa
Obrony Narodowej o: przyznanie każdemu z dzieci oraz sobie samej po 1,25 mln zł + 400 tys. zł w
ramach odszkodowania (co razem daje prawie 5 mln zł), a także 2 tys. zł renty rodzinnej miesięcznie oraz
72 tys. wyrównania renty. Gosiewska uważa, że to, co do tej pory dostała od państwa w ramach
zadośćuczynienia, nie wystarczy. Według ustaleń Oko.press posłanka otrzymała 750 tys. zł ze Skarbu
Państwa, 40 tys. zł jednorazowej pomocy od rządu, 100 tys. zł odszkodowania z Kancelarii Sejmu.
Ponadto: Donald Tusk przyznał dzieciom Przemysława Gosiewskiego 2 tys. zł miesięcznej renty, a
związana ze SKOKami Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych przyznała im również
stypendium w wysokości 2,5 tys. zł miesięcznie. Jednak renta została po jakimś czasie obniżona do 1846
zł brutto. Beata Gosiewska pisze we wniosku, że ta suma „nie pozwala na kontynuowanie zajęć terapii
sensorycznej" córki, która jest dyslektyczką. Do tej pory MON podpisało ugody z 26 członkami rodzin
smoleńskich. Jednak suma pojedynczego przyznanego odszkodowania nie przekroczyła 250 tys. zł.
strona 17 / 17
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

Podobne dokumenty