Piątek, 28 października 2016
Transkrypt
Piątek, 28 października 2016
Niezależny serwis społeczności blogerów Piątek, 28 października 2016 Bogusław Jeznach, 28.10.2016 23:10 * Świat omawia przemówienie wygłoszone przez Władimira Putina w Soczi, gdzie prezydent Rosji spotkał się z uczestnikami międzynarodowego klubu dyskusyjnego „Wałdaj". Na wydarzenie przybyło ponad stu trzydziestu ekspertów i polityków z trzydziestu pięciu krajów. Celem było omówienie aktualnych zagadnień globalnej polityki. Rosyjski przywódca udzielił odpowiedzi na pytania krajowych i zagranicznych ekspertów, sformułował stanowisko Rosji wobec zagadnień o kluczowym znaczeniu. Poruszono zarówno sprawę kryzysu syryjskiego, jak też kwestie Ukrainy i relacji ze Stanami Zjednoczonymi. W swoim przemówieniu Putin nazwał mitycznym problemem oraz histerią teorie o rzekomym wywieraniu przez Rosję wpływu na przebieg wyborów prezydenckich w USA. „Ameryka jest wielkim mocarstwem, a nie jakąś bananową republiką" — podkreślił. Według Władimira Putina, wszystkie opinie o tym, że Donald Trump jest rzekomo faworytem Moskwy, „to bzdury". „Podobne oświadczenia — dodał prezydent — są chwytem w walce politycznej". Zdaniem politologa Pawła Swiatenkowa oświadczenia o rzekomym „rosyjskim wpływie" są składane w USA w celach rywalizacji przedwyborczej, jednakże mogą one wywrzeć negatywny wpływ na relacje nowej amerykańskiej administracji z Moskwą. Rosja nie chciałaby do tego dopuścić. „Dla Rosji ważne znaczenie ma dementowanie podobnej retoryki, gdyż ta kształtuje postawę zachodniej opinii publicznej. Inaczej wszystkie te oskarżenia utrwalą się w umysłach masowego audytorium na Zachodzie i będą przeszkodą dla nowej administracji w nawiązywaniu lepszych stosunków z Moskwą" — powiedział Swiatenkow. „Mnie osobiście Władimir Putin przekonał" — mówi politolog, profesor University of Chicago (USA) John Mearsheimer. „Wydaje mi się, że najciekawsze pytanie dotyczyło relacji rosyjsko-amerykańskich. Udowodnił on przekonująco, że odpowiedzialność za ten kryzys ponosi bynajmniej nie Rosja, lecz Stany Zjednoczone. USA postępują obłudnie, łamią prawo międzynarodowe i odmawiają uznania tego faktu, a potem raz po raz oskarżają Rosję o wykroczenia wobec tegoż prawa międzynarodowego" — powiedział Mearsheimer. Z kolei kanadyjski politolog Piotr Dutkiewicz zapytał, jak przebiegały negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie Syrii. Władimir Putin potwierdził, że Barack Obama zapowiedział dokonanie rozdzielenia terrorystów od opozycji w ciągu siedmiu dni. Omawiano także sprawę wstrzymania działalności rosyjskiego i syryjskiego lotnictwa w Aleppo przed dokonaniem tego podziału. Jednakże Waszyngton zerwał rozejm. Brytyjski „Financial Times", komentując wczorajsze przemówienie Putina, zarzucił swym politykom krótkowzroczność. Przecież, jak pisze gazeta, wycofanie się rosyjskich wojskowych z terenu działań zbrojnych, o czym tak bardzo marzą Europa i Stany Zjednoczone, może pociągnąć za sobą katastrofalne wręcz następstwa, takie jak w Libii i Iraku. Niektórzy strona 1 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów zachodni politycy w ostatnim czasie chętnie mówią o istniejącym rzekomo rosyjskim zagrożeniu. Władimir Putin nazwał takie oświadczenia głupimi i nierealistycznymi, i zapewnił, że „Rosja nie zamierza nikogo atakować". „Nauczyliśmy się wysoko cenić swoją niezmienność, wolność i niepodległość. Przy tym nie dążymy ani do globalnej dominacji, ani do ekspansji, ani do jakiejkolwiek konfrontacji z kimkolwiek. Według naszego przekonania prawdziwe rządzenie polega obecnie nie na wymyślaniu wyimaginowanych zagrożeń, aby za pomocą spekulacji usiłować podporządkować sobie wszystkich pozostałych, lecz na zdolności widzenia realnych problemów, na łączeniu wysiłków państw w celu ich rozstrzygania. Właśnie tak Rosja widzi obecnie swoją rolę w sprawach światowych" — podkreślił Władimir Putin. Na stronie internetowej brytyjskiej gazety „Guardian" już zwrócono uwagę na tę wypowiedź. „Sugestie odnośnie tego, że Rosja jest zagrożeniem dla Europy, są mitem, wymyślonym przez USA i przemysł zbrojeniowy dla zapewnienia sobie hegemonii nad światem. Skuteczne działania Rosji w Syrii, mające na celu wspieranie Assada i niedopuszczenie do zwycięstwa fundamentalistów islamskich, nie mieszczą się w ramach scenariusza napisanego przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników. Ich wysiłki w celu przeszkadzania we wszystkim Rosji stanowią taktykę nadzwyczaj niebezpieczną, brzemienną w katastrofalne skutki. Musimy wystąpić wobec naszego rządu o rezygnację z udziału w eskalacji tego konfliktu" — pisze „Guardian". W celu uregulowania konfliktów, walki z terroryzmem i rozstrzygania innych problemów Moskwa proponuje współpracę. Jednakże nie wszyscy na Zachodzie gotowi są do współpracy z Rosją na zasadzie równości. Co się tyczy relacji z Kijowem, prezydent powiedział o tym, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, który najpierw podzielono, a potem napuszczono na siebie. Jednakże zdrowy rozsądek zwycięży i wyjście się znajdzie. Władimir Putin dopuścił możliwość przyłączenia się USA do „czwórki normandzkiej", która uczestniczy w negocjacjach dotyczących uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy. Prezydent skrytykował Stany Zjednoczone i kraje unijne, a jednocześnie niedwuznacznie dał do zrozumienia, że Moskwa jest gotowa do równoprawnego dialogu. Wielu uczestników klubu dyskusyjnego uznało to za ważny sygnał. * Rosja nie otrzymała wymaganej liczby głosów do uzyskania mandatu w Radzie Praw Człowieka ONZ. Dziś Zgromadzenie Ogólne wybrało 14 nowych członków do składu Rady Praw Człowieka ONZ na lata 2017-2019. Rosja pretendująca do mandatu w Radzie Praw Człowieka jako kraj Europy Wschodniej otrzymała 112 głosów. Ostatecznie dwa miejsca w Radzie w grupie krajów wschodnioeuropejskich zajmą Chorwacja, która uzyskała 114 głosów poparcia, i Węgry, za które zagłosowały 144 kraje. Wcześniej brytyjska The Independent poinformowała, że ponad 80 organizacji pozarządowych domaga się wyłączenia Rosji z Rady Praw Człowieka ONZ z powodu sytuacji w Syrii. Wśród nich znalazły się takie NGO jak Human Rights Watch i Care International. * Obranie kursu na Syrię, poprzez Morze Śródziemne, przez okręty Floty Północnej z lotniskowcem „Admirałem Kuzniecowem" na czele wywołało oburzenie i niepokój w prasie zachodniej. „Die Welt” pisze, że strona 2 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów ubieganie się o zgodę na tankowanie grupy rosyjskich okrętów w hiszpańskim porcie Ceuta ma „wątpliwy charakter”. Według niemieckiego dziennika jest to sposób przetestowania NATO na wytrzymałość. Trudno uwierzyć w to, że Rosjanie wyruszyli w drogę z zatankowanymi do połowy zbiornikami paliwa. Zgoda na tankowanie w porcie jednego z krajów NATO była najwidoczniej sposobem przetestowania zachodniego sojuszu i próbą wywołania zamieszania w jego szeregach – ocenia gazeta. Rosyjskie Ministerstwo Obrony oświadczyło, że okręty nie zamierzały zawijać do portu Ceuta, a Moskwa nie pytała w tej sprawie o zgodę Madrytu. Z kolei „The Wall Street Journal” twierdzi, że tankowanie rosyjskich okrętów w Hiszpanii byłoby prowokacją. W ostatnich latach w Ceucie cumowało dziesiątki rosyjskich okrętów wojennych, ale ta prośba była nieco bardziej prowokacyjna, bo rosyjskie jednostki płyną do Syrii – podkreśla autor artykułu. Jak pisze „The Times”, rosyjski lotniskowiec tak naprawdę nie potrzebuje tankowania, w sumie sam też nie jest „zbyt potrzebny” w Syrii. Kreml prawdopodobnie po prostu testuje reakcję sojuszu na rejs „Admirała Kuzniecowa” – sugeruje gazeta. Według dziennika, decyzja o wysłaniu lotniskowca do Syrii nie jest związana z walką z terroryzmem, a z próbą zademonstrowania możliwości Rosji do przerzucania wojsk i sprzętu wojskowego. Źródło w NATO powiedziało „The Times”, że Moskwa „pręży muskuły”. „The Guardian” opublikował artykuł pod tytułem „Zimna wojna 2.0: Jak Rosja i Zachód znowu doprowadziły do historycznej konfrontacji”. W materiale mowa jest o tym, że wysłanie lotniskowca do Syrii to „demonstracja zasięgu bojowego” rosyjskich wojsk. Jak pisze „USNI News”, Rosja nie potrzebuje „Admirała Kuzniecowa” w Syrii. Jednocześnie oskarża Moskwę o „pobrzękiwanie szabelką”. A brytyjska gazeta „Express” informuje, że rosyjskie okręty dały powód do wprowadzenia „czerwonego stopnia zagrożenia” w Gibraltarze, czyli najwyższego stopnia gotowości bojowej. W rzeczywistości chodzi o to, że dwa okręty hiszpańskiej marynarki wojennej obserwowały rosyjskie jednostki na wodach międzynarodowych. * Bojownicy syryjskiej opozycji rozpoczęli kontrofensywę w Aleppo, żeby złamać blokadę wschodnich rejonów Aleppo - poinformował Reuter. Szturmem kierują terrorystyczna Dżabhat an-Nusra i opozycyjna Wolna Armia Syrii. Ostrzeliwane są zachodnie części Aleppo, będące pod kontrolą syryjskiej armii. Do ataku terroryści wykorzystują ciężką artylerię, a także wysadzają samochody poprzez samobójcze ataki. Powołując się na dane Obserwatorium ds. Praw Człowieka w Syrii, Reuter informuje, że opozycjoniści wystrzelili w kierunku zachodniej części Aleppo ponad 150 rakiet. W wyniku ostrzałów zginęło co najmniej 15 cywilów, około 100 osób zostało rannych. Terroryści ogłosili, że udało im się odbić szereg pozycji spod kontroli sił rządowych. Źródła w syryjskiej armii zaprzeczają, podkreślając, że kontratak został powstrzymany. Siły rządowe informują także o tym, że terroryści z Aleppo koordynują swoja kontrofensywę z organizacją terrorystyczną Państwo Islamskie. * Prezydent Rosji Władimir Putin uważa jeszcze za niewskazane wznowienie przez rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne ataków z powietrza na wschodnie dzielnice Aleppo – poinformował w piątek wieczorem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Prezydent ma na uwadze możliwość wydłużenia przerwy humanitarnej w strona 3 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów celu wyprowadzenia rannych i wyjścia bojowników, którzy chcą opuścić miasto, oraz, co nie jest mniej ważne, umożliwienie amerykańskim partnerom wywiązania się z obietnic i zobowiązań dotyczących rozgraniczenia tzw. umiarkowanej opozycji od grup terrorystycznych – podkreślił przedstawiciel rosyjskiego prezydenta. Wcześniej rosyjscy wojskowi poprosili Putina o pozwolenie na wznowienie nalotów na pozycje terrorystów we wschodniej części Aleppo. „W związku z tym, że ludność cywilna nie przestaje ginąć, a bojownicy wznowili aktywne działania bojowe przeciwko wojskom rządowym, zwróciliśmy się do Głównodowodzącego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej z prośbą o wznowienie ataków na nielegalne formacje zbrojne we wschodnim Aleppo" — powiedział szef głównego dowództwa operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej Siergiej Rudskoj. Zauważył on, że w ciągu ostatnich tylko trzech dni, w rezultacie ostrzałów zachodniej części Aleppo zginęło ponad 40 cywilów, około stu zostało rannych. W piątek, korzystając z moratorium na naloty rosyjskich i syryjskich sił powietrznych, terroryści wspierani przez 20 czołgów i 15 pojazdów pancernych, podjęli próbę przebicia się z zewnątrz do wschodniej części miasta, gdy tymczasem druga grupa bojowników podjęła kontrofensywę z wnętrza kotła. Ataki doprowadziły do wielu ofiar zarówno wśród cywilów jak i syryjskich wojsk rządowych — powiedział generał. 18 października Siły Powietrzno-Kosmiczne Rosji i syryjskie siły powietrzne przerwały naloty w promieniu 10 km od Aleppo. Strona rosyjska razem z syryjskim rządem podejmują działania na rzecz stabilizacji sytuacji we wschodniej części Aleppo, ale sytuacja wokół miasta pozostaje trudna — dodał Rudskoj. * W Moskwie rozpoczęło się dziś trójstronne spotkanie ministrów spraw zagranicznych Rosji, Syrii i Iranu. Podczas spotkania strony będą omawiały sytuację polityczną i humanitarną w Syrii, Iraku, a także wspólne plany walki z terroryzmem i wypracują wspólne ustalenia wobec postawy Zachodu i działań NATO na Bliskim Wschodzie. Wcześniej Siergiej Ławrow odbył dwustronne rozmowy z irańskim i syryjskim szefami resortów spraw zagranicznych Mohammedem Zarifem i Walidem Muallemem. * Rosja liczyła na to, że przerwa humanitarna będzie szansą do tego, aby USA odseparowały "umiarkowaną opozycję" od terrorystów w Syrii, ale tak się nie stało - poinformował szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. "Wiązaliśmy wielkie nadzieje z tym, że pauzy humanitarne i wstrzymanie nalotów zostaną odpowiednio wykorzystane przez naszych amerykańskich partnerów i nareszcie skłonić tzw. umiarkowaną opozycję do zdystansowania się do Dżabhat Fatah an-Szam i Nusry, które w istocie kierują pozostałymi uzbrojonymi grupami opozycji. Niestety po raz kolejny do takiego odseparowania nie doszło. Co więcej, oczywistym jest, że terroryści praktycznie zablokowali wyjście z miasta cywilom korytarzami humanitarnymi, które do tego właśnie zostały stworzone" — powiedział Ławrow, podsumowując spotkanie z szefami MSZ Syrii i Iranu w Moskwie. * Tureckie samoloty próbowały naruszyć przestrzeń powietrzną na północy syryjskiej prowincji Aleppo. Maszyny wycofały się po otrzymaniu ostrzeżenia ze strony syryjskich i rosyjskich wojskowych – poinformowała agencja Sputnik, powołując się na źródło w siłach bezpieczeństwa. Armia Turcji 24 sierpnia przystąpiła do operacji „Tarcza Eufratu” skierowanej przeciwko organizacji strona 4 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów terrorystycznej Państwo Islamskie. Przy wsparciu syryjskiej opozycji tureccy żołnierze zajęli miasto Dżarablus na północy Syrii i kontynuują ofensywę w kierunku południowo-zachodnim. Według słów prezydenta Turcji Recepa Erdogana celem operacji jest oczyszczenie z terrorystów terytorium o powierzchni 5 tysięcy kilometrów kwadratowych i stworzenie na tym obszarze strefy bezpieczeństwa, gdzie zostaną rozmieszczeni uchodźcy. * Zachodni partnerzy Rosji jedynie słownie zajmują się walką z terroryzmem, podczas gdy Rosja jest zdeterminowana zwalczyć terroryzm w praktyce - powiedział szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Nasi zachodni koledzy przede wszystkim specjalizują się w gołosłownych oskarżeniach lub w wypaczaniu faktów. Tym samym w rzeczywistości osłaniają terrorystów, a terrorystów trzeba wykończyć. I jeśli nasi zachodni partnerzy jedynie słownie walczą z terroryzmem, to my jesteśmy zdeterminowani doprowadzić sprawę do końca – zapewnił Ławrow na konferencji prasowej z szefami ministerstw spraw zagranicznych Iranu i Syrii. W ostatnim czasie sytuacja w Aleppo znacznie się zaostrzyła. W mieście i na jego przedmieściach toczą się zacięte walki. Kraje zachodnie oskarżają syryjskie władze i Rosję o bombardowanie obiektów cywilnych i pozycji umiarkowanej opozycji. Damaszek i Moskwa twierdzą, że atakują wyłącznie terrorystów. Jednocześnie zarzucają Waszyngtonowi, że nie potrafi wpłynąć na umiarkowaną opozycję, by odcięła się od terrorystów. * Ambasada Rosji w Damaszku została ostrzelana z dzielnicy Dżobar pozostającej pod kontrolą sił antyrządowych, nikt nie ucierpiał, Moskwa czeka na międzynarodowe reakcje - czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie MSZ Rosji. W komunikacie MSZ Rosji czytamy, że w piątek ok. 15 czasu moskiewskiego (14 czasu polskiego) terroryści wystrzelili dwa pociski w gmach ambasady. Jeden z pocisków wybuchł niedaleko od głównego wejścia do budynku placówki dyplomatycznej, a drugi eksplodował za ogrodzeniem. „Szczęśliwym zbiegiem okoliczności obeszło się bez ofiar" — przekazało MSZ Rosji. Uszkodzone zostały cztery samochody. Moskwa zdecydowanie potępia „kolejny atak terrorystyczny przeciwko rosyjskiej placówki dyplomatycznej". „Zrobimy wszystko, co możemy, żeby jego organizatorów i wykonawców spotkała należyta kara" — czytamy w komunikacie rosyjskiego MSZ. „Moskwa będzie uważnie śledzić reakcję wspólnoty międzynarodowej na to przestępstwo. Ta reakcja będzie swego rodzaju papierkiem lakmusowym pokazującym, którzy spośród naszych partnerów w rzeczywistości odrzucają terroryzm, a którzy ich osłaniają i naprowadzają na wygodne cele. Stanowczo żądamy wypełnienia antyterrorystycznych rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ i zaprzestania zasilania terrorystów bronią i pieniędzmi" — podkreśla rosyjski resort spraw zagranicznych. W komunikacie czytamy też, że Rosja będzie kontynuować kurs na konsekwentną i bezkompromisową walkę z terrorystami w Syrii. * Sankcje USA przeciwko z powodu Ukrainy objęły tylu Rosjan, że teraz Waszyngton ma problem z tym, kogo można ukarać za Syrię - pisze Bloomberg. W świetle wydarzeń na Ukrainie USA zastosowały sankcje wobec wielu polityków, biznesmenów i spółek — poczynając od doradców rosyjskiego prezydenta a kończąc na liderze klubu motocyklowego Nocne Wilki Aleksandrze Załdostanowie znanym jako Chirurg. Na liście znalazł się nawet Rosoboroneksport. Zresztą, później strona 5 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów sankcje trzeba było znieść, ponieważ spółka obsługuje samoloty Mi-17 w Afganistanie, wykorzystywane przez USA i ich sojuszników — przypomina agencja. Teraz Waszyngton uświadomił sobie, że „w Rosji nie pozostało nikogo, wobec kogo można wprowadzić sankcje" — cytuje Bloomberg słowa pracownika naukowego Instytutu Kennana przy Centrum Woodrowa Wilsona Michaela Kofmana. Według słów Kofmana USA prawie nie mają pola do manewru w kwestii rozszerzenia sankcji komercyjnych i finansowych wobec Rosji. Jeden z nielicznych wariantów, które pozostały Waszyngtonowi to wprowadzenie sankcji wobec przedstawicieli Ministerstwa Obrony, którzy tak czy inaczej są związani z kampanią w Syrii oraz producentów broni wykorzystywanej w konflikcie — pisze agencja, powołując się na ekspertów. Obecnie Departament Stanu przygotowuje propozycję dla Białego Domu związane z „możliwościami sankcyjnymi". Resort polityki zagranicznej ma kilka wariantów, lecz żaden z nich nie jest idealny. Mogą mieć efekt w długiej perspektywie, lecz USA chcą natychmiastowego działania — podaje Bloomberg, powołując się na źródło. USA mają kilka radykalnych środków, w tym wprowadzenie dla amerykańskich banków zakazu kupna rosyjskich obligacji lub odłączenie Rosji od systemu bankowego SWIFT. Ostatecznym krokiem może stać się embargo na eksport nośników energii. Jednak według słów amerykańskich urzędników ostatni wariant nie jest rozpatrywany. Europa otrzymuje jedną trzecią nośników energii z Rosji i embargo uderzy w bez tego szwankującą gospodarkę europejską — czytamy w artykule. Jednocześnie sama UE nie zamierza wprowadzać nowych sankcji wobec Moskwy z powodu Syrii. Jak oznajmił premier Włoch Matteo Renzi, UE powinna wykorzystać wszystkie możliwości dla uregulowania sytuacji w Syrii, lecz „trudno sobie wyobrazić, że mogą to być kolejne sankcje przeciwko Rosji" — przypomina agencja. Do tej pory sankcje nie miały prawie żadnego efektu: Rosja nie zmieniła stanowiska w kwestii Ukrainy i jest mało prawdopodobne, że nowe obostrzenia zmienią jej politykę w Syrii — przytacza Bloomberg opinię pracownika naukowego Instytutu Katona Emmy Ashford. * Bierzemy udział w pogrzebie zachodniego mainstreamu – pisze włoski publicysta Giullietto Chiesa. Rusofobiczne ataki przybrały już tak urojoną formę, że wywołują odwrotny efekt. Zamiast nienawiści wywołują one ciekawość. Zamiast pogardy - podziw. Ponieważ wszystko to opiera się głównie na próbach zdyskredytowania osobowości Władymira Putina, to okazuje się, że wzrost międzynarodowej popularności rosyjskiego lidera przekształca się w straszną porażkę, auto-da-fe zachodniego dziennikarstwa. Zachodnie centra monitorowania opinii publicznej odnotowują oznaki dużego niezadowolenia i niepokoju. Wydaje się, że niewidoczne wojska tysięcy zachodnich propagandystów nie są już w stanie wyprodukować wystarczającej ilości jadu, aby zatruć europejską opinię publiczną. Informacja, która płynie „od wrogiej strony”, wydaje się wzbudzać coraz więcej zaufania. Pomimo faktu, że Putin otwarcie nazywany jest zabójcą (stale powtarzana lista jego ofiar: Politkowska, Litwinienko, Niemcow, ofiary katastrofy malezyjskiego Boeinga, bombardowań Aleppo itd.), skorumpowanym (za jego rzekome miliardy na kontach bankowych w rajach podatkowych), agresywnym ekspansjonistą (za „okupację” Ukrainy i „aneksję” Krymu), potencjalnym agresorem (za jego zamiar zbrojnego zaboru republik nadbałtyckich), okazuje się, że zachodni czytelnicy i widzowie, europejski człowiek z ulicy raczej czuje podziw w stosunku do niego niż go odrzuca. Na przykład coraz szerszej publice wydaje się coraz bardziej oczywiste, że Rosja stała się decydującym czynnikiem w klęsce tzw. Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii. Oznacza to, że Rosja pomogła Europie w walce z międzynarodowym terroryzmem. A więc Putin jest przyjacielem, a nie wrogiem. „Opłaceni” mordercy Putina nadal pozostali w umysłach czytelników/widzów, ale dla wielu ludzi (i ich liczba rośnie) stali się oni wynalazkiem mediów, nie potwierdzonym żadnymi dowodami, a ponadto wyraźnie nie pasującym do rzeczywistości. Bajka o stałej agresji Rosji na Morzu Bałtyckim i w Polsce wpływa tylko częściowo nawet na populację tych krajów, ale wydaje się śmieszna niepracującym milionom Europejczyków. Nikt w Europie nie chce antyrosyjskich sankcji, a wielu z nich nie potrafi pojąć, dlaczego europejscy przywódcy podjęli tę decyzję wbrew własnym interesom gospodarczym. Ogólnie rzecz biorąc fakty strona 6 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów przeczą uprzedzeniom. I wtedy nie pozostaje nic innego, niż zwiększyć dawkę propagandy, aż do manii prześladowczej Joe Bidena, amerykańskiego wiceprezydenta, który oskarżył w telewizji Rosję nawet o to, że ona chce i może „znacząco ingerować” w wynik wyborów prezydenckich. Jest to już strzał do własnej bramki, który pokazuje, że Ameryka stała się ofiarą technologicznej agresji ze strony Rosji. Wiarygodność tego oskarżenia dąży do zera (tym bardziej, że każdy wie, że oskarżenie pochodzi z kraju, który wynalazł „kolorowe rewolucje” w kilkudziesięciu państwach). Wszystkie serwisy społecznościowe są amerykańskie, wszystkie działają na korzyść Zachodu, ale teraz także one rozpowszechniają sprzeczne informacje. Istnieje RT. W Europie istnieją jeszcze niezależne mózgi. Tak więc faktycznie skończył się monopol informacyjno-komunikacyjny. I oto mainstream rzuca nowy główny nurt ataku: „blokować propagandę” Kremla, biorąc pod uwagę to, że zachodnia, własna propaganda nie działa jak powinna. Dlatego przede wszystkim trzeba wzmocnić tezę, że wszystko, co pochodzi „z tego kraju”, to propaganda. Drugi punkt: zakazać działania wrogich kanałów, nastręczając im technicznych, politycznych, administracyjnych, prawnych i policyjnych problemów; zatrzymując nieprzyjacielskich dziennikarzy (albo zabijając ich, jak to miało miejsce na Ukrainie); zamykając rachunki bankowe RT w Wielkiej Brytanii; przerywając transmisję radiową i telewizyjną tam, gdzie na antenie pojawiają się kremlowskie herezje. Jesteśmy świadkami wprowadzania cenzury na Zachodzie, który był dumny ze swojej wolności słowa i pluralizmu. Nastąpiła znamienna zamiana miejsc i ról. Konkurencja idei, nawet bardzo twarda, ale konieczna dla zrozumienia różnic, została zastąpiona zakazem. Na Zachodzie zaczyna działać orwellowskie „Ministerstwo Prawdy”, a jeśli ktoś nie stał się jego częścią, to musi zostać zatrzymany, zniszczony, odsunięty. Na tym polega właśnie pogrzeb, który widzimy i w którym bierzemy udział. Pogrzeb zasad, które w swoim czasie uczyniły Zachód silnym, a które teraz wydają się mu przestarzałe. * Jan Piekło, powołany na urząd ambasadora RP w Kijowie, złożył na ręce Petra Poroszenki listy uwierzytelniające. Po ceremonii popełnił masę gaf. Wyraził się o Polakach mieszkających na Ukrainie per „Polonia". Stwierdził, że pełniąc swój urząd, będzie dbał o interesy „ukraińskiej Polonii". Jest to dyplomatyczne faux-pas, ponieważ mianem Polonii określa się wyłącznie emigrantów, którzy dobrowolnie opuścili granice swojego państwa. Polonią nigdy nie nazwaliby siebie mieszkańcy terenów, które kiedyś należały do Polski, ale obecnie, w wyniku zmiany granic, wchodzą w skład innego państwa. Druga gafa ambasadora, na którą zwracają uwagę środowiska Polaków na Ukrainie, to pozytywna ocena przez Piekło „wspólnej" deklaracji pamięci i solidarności, przyjętej w zeszłym tygodniu przez parlamenty w Warszawie i Kijowie. Została ona przygotowana pospiesznie i nikt nie zwrócił uwagi na znaczące różnice w treści deklaracji w obu wersjach językowych. Ukraińcy przemycili w dokumencie odwołanie do UPA. Znalazło się tam zdanie: „Ми пам`ятаємо про боротьбу польських і українських національних сил антикомуністичного та антинацистського руху опору, які створили моральну основу для повернення незалежності наших держав", co oznacza: „Pamiętamy walkę polskich i ukraińskich narodowych sił antykomunistycznego i antynazistowskiego ruchu oporu, jaka dała moralne podstawy dla przywrócenia niepodległości naszych państw". Przeciwko przyjęciu deklaracji w tym brzmieniu protestowali m.in. posłowie Kukiz'15. Jan Piekło nie dostrzegł w niej niestosowności. Wreszcie — nowo powołany ambasador, zadeklarowany przeciwnik filmu „Wołyń" Wojtka Smarzowskiego, udzielił wywiadu, w którym wyraził przekonanie, iż „zbrodnia wołyńska to epizod bratobójczej walki między Ukraińcami a strona 7 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów Polakami" i że „nie ma nic złego w fakcie, że Ukraińcy czczą pamięć "ludzi, którzy walczyli z komunistycznym reżimem". * Deputowana Rady Najwyższej Ukrainy Nadieżda Sawczenko porównała na Facebooku swój wyjazd do Rosji i powrót do kraju z powrotem „z piekła”. Wróciłam z piekła żywa, kolejny raz. Najważniejszym wydarzeniem mojego wyjazdu było spotkanie i rozmowa w sądzie z Nikołajem Karpiukiem i Stanisławem Kłychem, choć za pośrednictwem wideokonferencji – napisała ukraińska posłanka. Sawczenko powołała się też na słowa Karpiuka, które wypowiedział on w sądzie, podkreślając, że „są to słowa silnego człowieka”, a Nikołaj „jest prawdziwym patriotą, który przyniesie Ukrainie jeszcze wiele korzyści”. 26 października Nadieżda Sawczenko przyjechała do Moskwy i przyszła do rosyjskiego Sądu Najwyższego, gdzie uczestniczyła w procesie członków skrajnie nacjonalistycznej partii ukraińskiej UNA-UNSO (Ukraińskie Zgromadzenie Narodowe — Ukraińska Samoobrona Ludowa) Nikołaja Karpiuka i Stanisława Kłycha. Sąd Najwyższy Rosji uznał UNA-UNSO za organizację ekstremistyczną, delegalizując ją na terytorium państwa rosyjskiego. * Rosyjskie Ministerstwo Finansów zaproponowało wprowadzenie zasiłku dla biednych – powiedziała wiceminister finansów Tatiana Niestierienko w wywiadzie dla dziennika „Rossijskaja Gazieta”. Według jej słów, obecnie wsparcie finansowe jest najbardziej potrzebne rodzinom z dziećmi do 16 roku życia, zwłaszcza potrzebują go „rodziny z dwójką lub większą ilością dzieci i tylko jednym pracującym rodzicem”. — Większość krajów na świecie podejmuje aktywne działania w celu ochrony najuboższych warstw społecznych i przyznania zasiłku dla ubogich. Dziś my również powinniśmy zastosować zasadę zapotrzebowania podczas przyznawania niektórych świadczeń socjalnych i przedyskutować wprowadzenia nowego zasiłku – zasiłku dla biednych – powiedziała Niestierienko. Wiceminister dodała, że zanim zostanie wprowadzone nowe świadczenie, należy zdefiniować pojęcie „niedostatek” i jego kryteria na poziomie legislacyjnym. Uważamy, że należy przeprowadzić takie prace oraz znaleźć odpowiednie i uzgodnione rozwiązanie – podkreśliła Niestierienko. Wiceminister wyjaśniła, że propozycja resortu nie zostanie uwzględniona w projekcie budżetu na lata 2017-2019. * Belgia i Francja uznały, że liberalizacja ruchu wizowego UE z Ukrainą jest posunięciem niewłaściwym, biorąc pod uwagę wysoki poziom korupcji w Kijowie. Poinformował o tym na swoim koncie w Twitterze brukselski korespondent Radia Swoboda Rikard Jozwiak — informuje portal rus.delfi.lv. Jozwiak zaznaczył, że 27 października dyplomaci krajów UE omawiali temat wprowadzenia ruchu bezwizowego z Ukrainą. Temat pozostaje aktualny. „Na razie wszystko zostanie tak, jak jest, reżim wizowy z Ukrainą pozostaje w sile. Belgia i Francja mają wątpliwości związane z wysokim poziomem korupcji w Kijowie" — czytamy w wiadomości. * Niemieccy żołnierze nie mają nic do roboty na rosyjsko-litewskiej granicy, bo to nie Rosja rozszerza się w kierunku NATO, tylko sojusz wzdłuż rosyjskich granic – powiedział członek komisji ds. obrony Bundestagu Alexander Neu z partii Die Linke w wywiadzie dla „Deutschlandfunk”. Według niego Die Linke kategorycznie nie zgadzają się na wysłanie niemieckich żołnierzy na Litwę. Bundeswehra nie me nic do roboty na granicy z Rosją. Ciągle toczą się dyskusje, że Rosja zagraża granicom NATO. To samo można powiedzieć też o zagrożeniu dla rosyjskich granic ze strony sojuszu. Ten sojusz rozszerza się na wschód i odpowiada na krytykę z Moskwy zastraszaniem – powiedział niemiecki polityk. Neu podkreślił, że nie tylko Rosja „pobrzękuje szabelką”, ale NATO samo zrobiło w tym kierunku znaczne postępy. Można zastanowić się nad tym, kto bardziej pobrzękuje – powiedział. Neu przypomniał, że w Niemczech rozmieszczono amerykańskie strona 8 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów bomby jądrowe, które w najbliższym czasie zostaną zmodernizowane „w ramach bajecznie kosztownego projektu”. Die Linke nalegają, by z Niemiec wywieziono amerykańską broń jądrową – podkreślił Neu. Jego zdaniem Polska, Rumunia i kraje bałtyckie korzystają z obrony sojuszu, aby zaostrzyć konfrontację z Rosją. Dodał, że potrzebna jest deeskalacja, a nie eskalacja. — NATO rozprzestrzenia się na wschód, coraz bliżej rosyjskich granic. To nie Rosja rozszerza się na zachód, ale sojusz na wschód – przypomniał niemiecki polityk. * Wyspy Kurylskie są swego rodzaju klapkami na oczy, które zakrywają wiele ważnych momentów zarówno w rosyjsko-japońskich stosunkach, jak i ogólnie w japońskiej polityce. Każde działanie i wypowiedź wtłacza się wyłącznie w ramy dość prymitywnych kombinacji dotyczących spornych wysp. Nadchodząca wizyta Putina w Japonii, podobnie jak w trakcie rozmów, które już odbyły się z premierem Japonii Shinzo Abe na marginesie Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku na początku września 2016 roku, ma wiele interesujących aspektów. Po pierwsze, oba kraje aktywnie mówią o kompromisie w sprawie Wysp Kurylskich. Zakres możliwości jest bardzo szerokie: od przekazania dwóch południowych wysp Japonii do wspólnych działań na wyspach przy zachowaniu suwerenności Rosji. Putin w wywiadzie we Władywostoku, przed spotkaniem z Abe, mówił też o pewnym kompromisie, powołując się na rozwiązanie sporu wokół wyspy Tarabarow, która była podmiotem negocjacji z Chinami przez 40 lat. Był on możliwy dzięki opartym na zaufaniu relacjom między Rosją a ChRL. Takie same relacje z Japonią powinny stać się warunkiem rozwiązania sporu terytorialnego. – Jeśli osiągniemy ten sam wysoki poziom zaufania z Japonią, co z Chinami, to możemy znaleźć pewien kompromis – powiedział rosyjski prezydent 2 września 2016 roku. Porównanie Wysp Kurylskich do Tarabanowa jest być może kluczowym momentem w ociepleniu rosyjsko-japońskich stosunków. Najwyraźniej Putin zasadniczo zgadza się na podział Kuryli Południowych, ale nie sam z siebie. Japonia też musi wyjść na spotkanie Rosji i stać się bliskim dla niej krajem a nawet jej partnerem strategicznym. Po drugie, jeśli tak jest i cena jest związana z przeorientowaniem Japonii z USA na Rosję, to dlaczego Tokio powinno się na to zgodzić? Odpowiedź na to pytanie wybiega daleko poza granice kwestii kurylskiej i zmusza do zastanowienia się nad ogólną sytuacją Japonii. Kraj, który przez wiele lat był sojusznikiem wojskowym i jednym z głównych partnerów gospodarczych Stanów Zjednoczonych, teraz znalazł się w impasie. W Japonii od ponad 20 lat tempo wzrostu gospodarczego jest bardzo powolne, przeplatane recesjami. Zdaniem znanego japońskiego ekonomisty Takatoshi Ito powodem takiego stanu rzeczy jest porozumienie Plaza z 1985 roku, kiedy Japonia, razem z innymi amerykańskimi partnerami, zgodziła się pomóc USA poprzez osłabienie dolara względem marki niemieckiej i jena. W wyniku japońscy producenci przestali być konkurencyjni i ustąpili rynek Amerykanom, co zahamowało kiedyś jedną z najpotężniejszych gospodarek świata. Ponadto Japonia, mocno osłabiona w planie wojskowości po II wojnie światowej, zdawała się na Stany Zjednoczone w kwestii bezpieczeństwa. Ale amerykańska polityka bezpieczeństwa w Azji Północno-Wschodniej poniosła fiasko. Korea Północna, pomimo sankcji i nacisków, weszła w posiadanie broni rakietowej i jądrowej, stwarzając realne zagrożenia dla Japonii. Co więcej, jeśli wybuchnie strona 9 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów wojna w Korei, amerykańskie bazy w Japonii być może staną się obiektem ataku atomowego. USA razem z Koreą Południową prowokują KRLD zakrojonymi na wielką skalę manewrami wojskowymi z doskonaleniem ataków na Koreę Północną. Amerykańska polityka w regionie nie tylko nie zapewnia i nie gwarantuje Japonii bezpieczeństwa, ale i bezpośrednio wystawia ją na ryzyko zaangażowania się w wojnę. Z partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi Japonii już dawno wycisnęła wszystko, co mogła i nic nowego nie zyska. Dlatego, biorąc pod uwagę ten punkt widzenia, bardzo przydatne jest rozważenie innych opcji. Aby nie postrzegać tego za grę fantazji, należy zaznaczyć, że od dawna polityka Japonii w stosunku do Rosji nie zgadza się z kursem obronnym przez Waszyngton. Z Moskwą Tokio zyskuje wiele: możliwość zwiększenia eksportu koniecznego do ożywienia gospodarki, dostęp do surowców, głównie ropy naftowej i gazu po rozsądnej cenie. Ponadto wyeliminowanie lub istotne ograniczenie ryzyka wojny z KRLD (bo jeśli amerykańskie bazy wojskowe w Japonii zostaną zlikwidowane, to i zostanie wyeliminowane ryzyko ataku na japońskie terytorium, a więc kraj pozostanie poza zasięgiem konfliktu koreańskiego). Korzyści płynące za zmiany kursu politycznego dla Japonii są więc namacalne. Oczywiście podobny punkt widzenia może być uznany za ekstrawagancję, ale wyjaśnia, dlaczego rosyjsko-japońskie negocjacje i przygotowania do wizyty idą pełną parą, pomimo że Abe i Putin mają diametralnie różne stanowiska w kwestii Wysp Kurylskich. Abe obiecał w parlamencie, że będzie walczył o wszystkie cztery wyspy w ramach dialogu i współpracy gospodarczej. Z kolei Putin oświadczył, że Rosja nie handluje swoim terytorium. Jeśli rzeczywiście chodzi o zmianę priorytetów, to Kuryle w tym względzie mają drugorzędne znaczenie i powinny zakończyć, a nie rozpoczynać całej serii rozmów. W każdym razie zobaczymy. Wizyta Putina w Japonii i rozmowy w jej ramach zapowiadają się niezwykle obiecująco. * Chińscy szpiedzy wielokrotnie przenikali do struktur bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych i uzyskiwali dostęp do tajnych planów Pentagonu dotyczących ewentualnego konfliktu z Pekinem – pisze „The Washington Free Beacon”, powołując się na raport komisji Kongresu. Z dokumentu wynika, że chińscy agencji dostali się głównie do FBI i Dowództwa Sił Zbrojnych USA na Pacyfiku (USPACOM). Pentagon oświadczył, że jeden z najpoważniejszych skandali szpiegowskich jest związany z emerytowanym podpułkownikiem Benjaminem Piercem Bishopem, pracownikiem kontraktowym USPACOM. W marcu 2014 roku mężczyzna przyznał, że przekazywał tajne informacje Chince, z którą miał romans. Według Pentagonu Bishop oddał jej dokumenty odnoszące się do amerykańskich planów wojskowych, informacje dotyczące rozmieszczania broni jądrowej, dronów MQ-9 Reaper i utajniony raport na temat strategii wobec Chin. W sprawozdaniu mowa jest też o innych urzędnikach zwerbowanych rzekomo przez Pekin. Na przykład, w sierpniu pracownik działu IT w FBI, Kun Shan „Joey” Chun, oświadczył, że przekazał Chinom dokumenty o stosowanych w agencji technologiach śledzenia. Niektóre z nich mogą zaszkodzić sieci wywiadowczej USA. — Wśród ukradzionych dokumentów było 5,6 mln odbitek. Niektóre z nich mogą zostać wykorzystane w celu ustalenia tożsamości amerykańskich agentów strona 10 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów rządowych, pracujących pod przykryciem, albo do kopiowania materiałów biometrycznych, aby uzyskać dostęp do informacji niejawnych – podkreślono w dokumencie. „The Washington Free Beacon” pisze, że pełna wersja raportu zostanie opublikowana 16 listopada. * Polska wysłała do Komisji Europejskiej odpowiedź na zalecenia w sprawie Trybunału Konstytucyjnego – poinformował rzecznik KE Margaritis Shinas. 27 lipca Komisja Europejska rekomendowała Polsce podjęcie konkretnych działań w celu rozwiązania sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego w zakresie ochrony praworządności. Komisja dała polskim władzom trzy miesiące na wdrożenie zaleceń. Termin minął 27 października. Możemy potwierdzić, że otrzymaliśmy list od polskiego rządu w czwartek wieczorem, w terminie. Teraz starannie przestudiujemy ten list – powiedział Margaritis Shinas. Rzecznik KE wyjaśnił, że „kolegium komisarzy oceni sytuację we właściwym czasie na podstawie rekomendacji pierwszego wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, który prowadzi tę sprawę”. Na tym etapie nie będziemy spekulować na temat możliwych dalszych kroków. Damy sobie czas na staranną analizę polskiej odpowiedzi — dodał. Polska od niemal roku próbuje przezwyciężyć kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent Andrzej Duda 28 grudnia ubiegłego roku zatwierdził poprawki do ustawy o TK, które wywołały poważne spory w kraju i negatywną reakcję ze strony opozycji. KE w styczniu wszczęła wobec Polski procedurę ochrony praworządności. Jeśli dialog nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, to może zostać uruchomienia procedura związana z artykułem 7 unijnego traktatu i wnioskiem do Rady UE o stwierdzenie zagrożenia dla praworządności w tym kraju. Artykuł 7 umożliwia nałożenie sankcji na kraj członkowski, w tym zawieszenie prawa głosu. Prezydent Duda 31 lipca podpisał nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, która, zdaniem jej autorów z rządzącej w Polce partii Prawo i Sprawiedliwość, miała się przyczynić do wyjścia z kryzysu konstytucyjnego. Jednak ta nowelizacja ustawy też otrzymała negatywną ocenę Komisji Weneckiej. W Polsce, w ocenie zatajanych jeszcze sondaży spór z Brukselą na ten akurat temat dodaje wiarygodności rządom PiS. * Szef MSZ Polski Witold Waszczykowski wyraził opinię, że uważa za „agresywne i nieodpowiedzialne" niedawne rozmieszczenie dwóch okrętów wojennych Marynarki Wojennej Rosji, zdolnych do transportowania rakiet dalekiego zasięgu z głowicami jądrowyi, na Morzu Bałtyckim - poinformowała agencja France Presse. W środę sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg potwierdził, że dwa rosyjskie okręty wojenne rosyjskiej Marynarki Wojennej niedawno wpłynęły na Morze Bałtyckie, podkreślając przy tym, że NATO obserwuje ruch tych okrętów. „Rozmieszczenie okrętów, które są w stanie przewozić broń jądrową, jest odbierane jako agresywne i nieodpowiedzialne zachowanie oraz nieodpowiednia reakcja na postanowienia przyjęte przez NATO na czerwcowym szczycie w Warszawie" — cytuje agencja słowa Waszczykowskiego. Na szczycie NATO w Warszawie została podjęta decyzja o rozmieszczeniu w Łotwie, Liwie, Estonii i Polsce, na wniosek tych krajów, międzynarodowych batalionów opierających się na rotacji. Wtedy to postanowiono, że bazę tych batalionów będą stanowili żołnierze: w Łotwie — kanadyjscy, w Litwie — niemieccy, w Estonii — brytyjscy, w Polsce — amerykańscy. Na początku października strona 11 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów MO Rosji potwierdziło informację o rozmieszczeniu Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim. Według słów oficjalnego przedstawiciela Ministerstwa Obrony Igora Konaszenkowa: „nikt nie robił z tego żadnego sekretu". Szef resortu spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiadomił, że umieszczając sprzęt w Kaliningradzie, Rosja działa na swoim terytorium; w przeciwieństwie do USA, które umieszczają zbrojenia we wschodniej Europie, która nie stanowi części amerykańskiego państwa. Wcześniej Ławrow poinformował również, że Moskwa zawsze jest gotowa do zapewnienia sobie bezpieczeństwa — również w świetle przybliżania się infrastruktury NATO do rosyjskich granic. W czwartek stały przedstawiciel Rosji przy NATO Aleksander Gruszko poinformował, że podejmowane przez NATO kroki mające na celu umocnienie wschodniej flanki nie pozostaną bez odpowiedzi (ze strony Rosji), i w sojuszu „nie mogą tego nie rozumieć". Zaznaczył on też, że sojusz jest skoncentrowany na wszechstronnym powstrzymywaniu Rosji, nie bacząc na rozmowy o otwartości do dialogu. Stosunki NATO z Rosją pogorszyły się w marcu 2014 roku po połączeniu Krymu z Rosją. Wtedy to została wstrzymana działalność rady Rosja-NATO, której posiedzenie odbyło się po raz pierwszy (od kryzysu we wzajemnych stosunkach) dopiero w kwietniu 2016 roku. Kreml wielokrotnie informował, że Rosja nie ma zamiaru nikogo atakować, ale nie przymknie oczu na działania, które mogą zaszkodzić jej interesom. * Światowe ceny ropy nie przestają iść w górę w kontekście obaw o stabilność w Wenezueli, a także za sprawą danych o nagłej redukcji zapasów w kraju. Według stanu na 13:22 czasu moskiewskiego wartość grudniowych kontraktów futures na ropę marki Brent osiągnęła poziom 50,34 dol. za baryłkę. Jak mówią traderzy, na których powołuje się agencja Reuters, niepokój związany z polityczną stabilnością w Wenezueli, która jest jednym z największych producentów ropy, jest główną przyczyną wzrostu cen. Wzrost cen ropy jest też związany z danymi Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych o redukcji zapasów w kraju. W ostatnim tygodniu (17-21 października), zapasy handlowe ropy w USA (poza rezerwami strategicznymi) zmniejszyły się o 0,6 mln baryłek — do poziomu 468,2 mln baryłek. Analitycy spodziewali się wzrostu do poziomu 470,4 mln baryłek. Traderzy tłumaczą, że wzrost notowań ropy powstrzymują wątpliwości co do tego, czy członkowie Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową i kraje nie będące częścią kartelu, w tym Rosja, będą w stanie skutecznie koordynować działania zmierzające do redukcji wydobycia ropy mające na celu utrzymanie cen. „Inwestorzy nadal nie są przekonani co do możliwości realizowania przez kraje OPEC wstępnego porozumienia o redukcji wydobycia" — podaje agencja Reuters, powołująca się na opinię analityków banku ANZ. * Unia Europejska do poniedziałku 31 października zamierza podjąć decyzję w sprawie ewentualnego zniesienia ograniczeń na dostęp Gazpromu do gazociągu Opal w Niemczech - poinformowała agencja Reuters. Tym odgałęzieniem z Gazociągu Północnego rosyjski gaz jest dostarczany do Europy. Komisja Europejska już przygotowała projekt nowej decyzji, zatwierdzającej decyzję niemieckiego urzędu regulacji energetyki Bundesnetzagentur. Obie instytucje zwiększają dostęp Gazpromu do zdolności przesyłowych gazociągu Opal do 80% (z 17,5 miliarda do 28 miliardów metrów sześciennych). Będzie to kolejny przywilej udzielony przez Komisję Europejską Gazpromowi. Przypomnijmy, że zgodnie z wcześniej osiągniętym porozumieniem Gazprom zachowuje wyłączne prawo do wykorzystania 50% mocy Opal. Do tej pory to lądowe odgałęzienie Gazociągu Północnego było wypełnione gazem tylko w połowie. Początkowo tę gazową magistralę Gazprom miał wypełnić w 100%. I odpowiednie zezwolenie na to zostało wydane, co prawda nie przez UE, lecz przez Niemcy w lutym 2010 roku. Berlin wtedy doskonale wiedział i rozumiał, że Opal może załadować tylko Gazprom. I strona 12 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów co najmniej naiwne jest wierzyć, że znajdą się alternatywni dostawcy gazu przez to odgałęzienie. Ale dla Brukseli racjonalne argumenty nie były ważne. Wręcz przeciwnie, europejscy regulatorzy zrobili po swojemu, a nie jak wskazuje logika. Co ciekawe, objawienie przyszło dosłownie tydzień po tym, jak stało się jasne, że Ukraina po raz kolejny wzięła starą śpiewkę i zaczęła „cudować” z tranzytem rosyjskiego gazu do Europy. To brakuje pieniędzy na zapełnienie podziemnych magazynów gazu, to znów cena nie jest satysfakcjonująca, to prywatyzacja systemu gazowego — i nie są w ogóle skłonni do tranzytu. Bruksela widocznie zrozumiała… komu są potrzebne te ukraińskie niespodzianki, gdy pod ręką jest gotowy — strategicznego znaczenia — Opal. Oto właśnie ona da zielone światło dla rosyjskiego gazu na rynki Europy Środkowej i Wschodniej z pominięciem Ukrainy. Kijów będzie się burzyć, ale Europa nie będzie marznąć… Dyrektor Narodowego Instytutu Energetyki Siergiej Prawosudow uważa, że zniesienie ograniczeń z Gazpromu byłoby absolutnie logicznym rozwiązaniem. Jest to długo oczekiwana decyzja, ponieważ jest to absolutnie logiczne. Początkowo, przy pojawieniu się gazociągu, uzyskano pozwolenie niemieckiego regulatora na stuprocentowy eksport gazu, ponieważ tam po prostu nie ma żadnego innego gazu. Zgodnie z prawem Federacji Rosyjskiej Gazprom ma monopol na eksport gazu rurociągiem, więc żaden inny gaz poprzez Gazociąg Północny po prostu nie może trafić do Europy. Ale KE skorzystała z jakiegoś swojego prawa i postanowiła, że 50% muszą dostarczyć jacyś postronni dostawcy. Jacy postronni dostawcy? Skąd oni się wezmą? kspert zaznaczył, że ograniczenia nałożone przez Komisję Europejską na Gazprom zostały wprowadzone, kiedy w Europie spadało zużycie gazu, ale teraz sytuacja się zmieniła. „Trzeba zrozumieć, że to zostało zrobione, kiedy zużycie gazu w Europie spadło, a wykorzystanie Opal w 50% było do zniesienia. Ale ostatnio sytuacja się zmieniła. Energia odnawialna jest wykorzystywana nie tak aktywnie, ponieważ ona silnie przegrywa pod względem ceny w porównaniu z tradycyjną, węgiel stał się nie tak atrakcyjny. Zużycie gazu w Europie obecnie dość szybko rośnie, a KE, pomimo swojej nienawiści politycznej do Rosji, do Gazpromu, do rosyjskiego gazu, jest zmuszona do pogodzenia się z rzeczywistością — rosyjski gaz jest potrzebny, jego zużycie w Europie rośnie, własna produkcja spada i jest to proces nieunikniony. I z ciężkim sercem trzeba zdecydować się na taki krok” — uważa Siergiej Prawosudow. Należy zaznaczyć, że Polska strona, PGNiG S.A. oraz PGNiG Supply i Trading GmbH – spółka z grupy kapitałowej działająca na niemieckim rynku już zadeklarowała, że zaskarży decyzję Komisji Europejskiej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Obawia się bowiem, że oznaczać to będzie, że Gazprom wprowadzi do Niemiec przez Gazociąg Północny 1 o ponad 20 miliardów metrów sześciennych gazu więcej, niż był uprawniony do tej pory. A w efekcie Rosja będzie mogła wstrzymać przesył gazociągiem jamalskim przez Polskę i gazociągiem Przyjaźń przez Ukrainę bez konsekwencji dla rynków zachodniej Europy. * Generał porucznik Sił Powietrznych USA Jeff Harrigan poinformował, że 17 października doszło do niebezpiecznego zbliżenia się samolotów rosyjskiego i amerykańskiego w przestrzeni powietrznej nad Syrią - podaje agencja France Presse. Harrigan oświadczył, że incydent miał miejsce we wschodniej części kraju. Amerykańscy wojskowi podejrzewają, że rosyjski samolot eskortował inny, większy samolot zwiadowczy, i dokonał manewru w pobliżu amerykańskiego śmigłowca. Pentagon powiadomił, że zbliżenie się samolotów nie miało wrogiego charakteru. „Samoloty znajdowały się w odległości pół mili od siebie (ok. 800 metrów). Rosyjski samolot przeleciał przed samolotem koalicji" — uściślił na briefingu oficjalny przedstawiciel sztabu koalicji John Dorrian. Według jego słów samoloty nawiązały ze sobą łączność, a na drugi dzień strony omówiły incydent. A dlaczego powiadomiono o tym dopiero dzisiaj, 10 dni po zajściu? USA nie poinformowały od razu o incydencie, żeby „nie zagęszczać atmosfery", a uregulować sprawę specjalnymi kanałami informacyjnymi z rosyjskimi strona 13 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów wojskowymi — poinformował dzisiaj Dorrian. „Nie informowaliśmy o nim (zbliżeniu) publicznie, bo mamy specjalne kanały zapobiegające konfliktom, którymi omawiamy takie sytuacje z Rosjanami. Te kanały nie są publiczne. Cel jest taki, żeby nie robić z tego wielkiego problemu, na pogarszać sytuacji, jaka istnieje między nami i stroną rosyjską" — dodał. * Ministrowie obrony 28 krajów członkowskich NATO podczas spotkania, które odbyło się w dniach 26 i 27 października w Brukseli, omówili sytuację związaną z rozmieszczaniem rosyjskich operacyjno-taktycznych wyrzutni rakietowych. Jak poinformował amerykański sekretarz obrony Ashton Carter, amerykański batalion sił lądowych zostanie na początku 2017 roku przerzucony z Niemiec do Polski. Według szefa Pentagonu Stany Zjednoczone rozmieszczą w Polsce „całą grupę operacyjno-taktyczną gotową do walki, składającą się w przybliżeniu z 900 żołnierzy", a stacjonować ona będzie w okolicach miejscowości Orzysz. Co to wszystko może oznaczać? To pytanie skierowano do komentatora do spraw wojskowości Wiktora Litowkina, pułkownika w stanie spoczynku, autora dokumentalnego serialu telewizyjnego „Rosyjska broń". Rozmowę przeprowadziła korespondentka radia Sputnik Irina Czajko. Zacznijmy od tego, że nie jest to odosobniona jednostka Stanów Zjednoczonych, która ma być przerzucona do Polski. W tym kraju ma zainstalować się także amerykańska brygada pancerna w przybliżonym składzie od 2,5 do 3,5 tysiąca wojskowych wyposażonych w odpowiednią ilość ciężkich czołgów bojowych „M1 Abrams". Stany Zjednoczone rozmieszczają także w Polsce bazę systemu obrony przeciwrakietowej Aegis, gdzie znajdować się będą pociski manewrujące „Tomahawk", które potrafią pokonać odległość 2,5 tysiąca kilometrów i przenosić ładunki jądrowe. Wszystko to oznacza poważne umocnienie wschodniego skrzydła NATO, na kierunku, że tak powiem, polskim. Jednakże nie tylko Polska, lecz również inne kraje Europy Wschodniej i środkowej, włącznie z Łotwą, Litwą, Estonią, Bułgarią i Rumunią, zaangażowane zostaną w rozbudowę sił NATO przy naszych granicach. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z regionu Europy Wschodniej i środkowej chcą zbudować, mówiąc w przenośni, pięść, aby, jak oni sugerują, stawiać opór wobec rzekomo niebezpiecznej Rosji. Jednakże w rzeczywistości jest to potencjał agresji NATO przeciwko naszemu krajowi. Rosja przecież nie nosi się z żadnymi podstępnymi planami, wymierzonymi przeciwko krajom natowskim. To przecież przymierze północnoatlantyckie, w pierwszej kolejności, rzecz jasna, Stany Zjednoczone, stara się przedstawiać Rosję jako jakiegoś diabła, znów zaczęto mówić i „imperium zła". W rzeczywistości to Stany Zjednoczone robią wszystko, aby jak najbardziej uzależnić od siebie kraje Europy Wschodniej i środkowej, i wywierać wpływ na ich politykę. Jednakże plany NATO zatwierdzone w dniach 26 i 27 października w Brukseli wcale nie są dla Rosji żadnym zaskoczeniem. Jakie kroki podejmuje ona w celu zapewnienia swojego bezpieczeństwa? Zakładam, że wypowiedź sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga nie jest dla naszego kraju żadną niespodzianką, nie ma w tym nic nowego! Omawiano to, między innymi, podczas obrad szczytów sojuszu w Walii i Warszawie. strona 14 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów Rosja naprawdę nie życzy sobie żadnego wyścigu zbrojeń. Nie potrzebujemy tego! Proszę przypomnieć sobie, że budżet wojskowy Stanów Zjednoczonych wynosi 600 miliardów dolarów, natomiast budżet Rosji jest dziesięć razy mniejszy. Jednakże, gdy pojawia się zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, musimy podejmować niezbędne kroki. Obecnie Rosja zmienia format swych jednostek wojskowych stacjonujących w obwodzie kaliningradzkim. Na podstawie brygad powstają dywizje, na podstawie dywizji organizowany jest korpus armijny, który ma być wzmocniony przez systemy obrony brzegowej „Bal" i „Bastion" o zasięgu 600 kilometrów. Umocniony zostanie też system obrony przeciwlotniczej, a nasze samoloty będą kontrolowały przestrzeń powietrzną obwodu kaliningradzkiego, a także akweny terytorialne Rosji na Bałtyku. Natomiast gdy w Polsce, w Redzikowie, zostanie zainstalowany amerykański system obrony przeciwrakietowej, będziemy zmuszeni do umieszczenia na terenie obwodu kaliningradzkiego kompleksu „Iskander M". Na czym polega jego siła? Jest to broń wysoko precyzyjna. Rakieta wystrzeliwana przez „Iskandera" leci na odległość 500 kilometrów najpierw wzdłuż krzywej balistycznej, a potem potrafi zmieniać trajektorię swego lotu pod względem kursu i wysokości, zbliżając się do celu z prędkością ponaddźwiękową. Wobec tego nie sposób jej uniknąć. Nie potrafią jej także przechwycić środki obrony przeciwrakietowej. Ta rakieta posiada potężną część przednią o wadze 300 kilogramów, potrafi przenosić różne ładunki, w tym także jądrowe. Jest to potężna broń, jakiej nie posiada nikt inny na świecie. Pragnę jednak podkreślić raz jeszcze: Rosja nie życzy sobie nasilenia konfrontacji z NATO. Moim zdaniem należy szukać punktów stycznych, przecież są cele, które mogą nas zjednoczyć. W pierwszej kolejności jest to walka z terroryzmem międzynarodowym. Dalej wymienić trzeba nierozpowszechnianie broni masowego rażenia, kontrolę nad wyścigiem zbrojeń w kosmosie, walkę z piractwem, z rozpowszechnianiem narkotyków. Bardzo ważne znaczenie zarówno dla Federacji Rosyjskiej, jak też dla Sojuszu Północnoatlantyckiego ma kontrola w dziedzinie broni konwencjonalnych w Europie, a także budowa środków zaufania w celu zmniejszenia niebezpieczeństwa przypadkowych starć obiektów wojskowych, powiedzmy, w powietrzu czy na morzu. Jednakże Sojusz Północnoatlantycki nie jest nastawiony na współpracę z Rosją, wręcz odwrotnie, sojusz decyduje się na nasilenie konfrontacji z naszym krajem, a jest to droga prowadząca donikąd. * W trakcie obrad międzynarodowej konferencji Stratcom Summit w ubiegłym tygodniu w Pradze eksperci mieli podjąć decyzję, w jaki sposób NATO ma przeciwstawiać się propagandzie. Szef MSZ Czech Milan Chovanec i przewodniczący komitetu NATO generał Petr Pavel zgodzili się co do tego, że Czechom zagraża kremlowska propaganda. Walkę przeciwko niej ma wszcząć od 1 stycznia 2017 roku specjalny wydział w ministerstwie. Czyżby oznaczało to początki cenzury w Republice Czeskiej? To pytanie radio Sputnik skierowało do redaktora naczelnego portalu Protiproud, byłego doradcy prezydenta Václava Klausa Petra Hájka. — Gdyby były to tylko początki cenzury, nie byłoby w tym nic strasznego. Jednakże jest to raczej jej ciąg strona 15 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów dalszy i nasilanie. Zakładam, że obecnie tworzymy absolutnie pokazowy świat z „1984" George'a Orwella. Gdzie właśnie powstaje „Ministerstwo Prawdy", będące w rzeczywistości „Ministerstwem Kłamstwa". Gdyby było tylko tak, nie byłoby to wcale straszne, gdyż ludzie i tak już nie interesują się taką propagandą, ponadto posiadają doświadczenie jeszcze z okresu komunizmu, gdy miało miejsce to samo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jest to część składowa tworzenia antyrosyjskiej psychozy u progu wojny. Sądzę, że w tym właśnie tkwi całe niebezpieczeństwo — uważa Petr Hajek. Dlaczego każdy, kto ma odmienne zdanie w sprawie sytuacji Czech w Unii Europejskiej i NATO, sytuacji na Ukrainie, na temat polityki Miloša Zemana czy prezydenta Rosji, jest uważany za prokremlowskiego propagandystę? — Tak jest zawsze, gdy brakuje argumentów. Gdy człowiek się boi, reaguje przemocą. Przeżyłem to w okresie poprzedniego reżimu, miałem takie problemy i jeszcze będę miał, dlatego, że Zachód przekształca się w strukturę absolutnie totalitarną. Dlatego musi działać tak samo jak wszystkie reżimy totalitarne. Oznacza to tłumienie wolności słowa, wprowadzenie pod różnymi pretekstami cenzury, znajdowanie wroga tam, gdzie go nie ma. Tym właśnie zajmuje się obecnie Zachód. To zaognianie atmosfery! Można jedynie z tego żartować. Gdyby wszystko, co się mówi, na przykład o Władimirze Putinie, było prawdą, to on byłby najpotężniejszym człowiekiem na świecie, gdyż jest angażowany dosłownie do wszystkiego — od amerykańskich wyborów do wolności słowa w Czechach. Byłby to człowiek wszechmogący, a Zachód musiałby schować się w jakiejś dziurze, bo przecież nikt w historii jeszcze nie widział tak potężnego człowieka — powiedział na zakończenie Petr Hájek. * Najpierw Grzegorz Schetyna oświadczył, że Platforma Obywatelska musi powołać swój własny zespół parlamentarny, który będzie obnażać kłamstwa PiS wokół Smoleńska. W odpowiedzi partia rządząca też powołała swój zespół - odkłamujący odkłamywanie Platformy. Polscy posłowie zaczynają powoli zaginać czasoprzestrzeń. Na samym początku, tuż po katastrofie, to Platforma miała oficjalną państwową komisję (pod kierownictwem Jerzego Millera), badającą przyczyny katastrofy z 10 kwietnia, zaś w PiS swój zespół parlamentarny — organ o wiele niższej rangi, równolegle prowadził Antoni Macierewicz. Po wygranych wyborach role się odwróciły — i to „eksperci" Macierewicza zasiadają teraz w oficjalnej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Dokonano tego, balansując na granicy prawa, ponieważ większość z nich nie miała stosownych uprawnień bądź nie była związana bezpośrednio z lotnictwem. Wobec takiego obrotu sprawy Platforma uznała więc, że powtórzy ruch PiS z 2010 roku i powoła swój własny zespół parlamentarny — ds. odkłamywania teorii na temat katastrofy smoleńskiej. Będzie on piętnował działania PiS i patrzył ekspertom Macierewicza na ręce. Pokieruje nim poseł Marcin Kierwiński, włączy się do niego również Maciej Lasek, odwołany miesiąc temu przez PiS ze stanowiska przewodniczącego PKBWL. Piastował je 4 lata — aż do nadejścia „dobrej zmiany". — Budujemy zespół, żeby dać świadectwo prawdzie, oddać pamięć i cześć zmarłym, tym którzy zginęli w katastrofie. Zespół ma odkłamywać fałszywą narrację, która jest prowadzona w Polsce od lat przez zespół Antoniego Macierewicza i kontynuowana dzisiaj w nieudolny sposób — ogłosił z dumą Grzegorz Schetyna. Wojna na zespoły i komisje już na tym etapie zdaje się wystarczająco absurdalna. Ale uwaga! To nie koniec historii — PiS uznało, że nie może być gorsze i chociaż ma państwową komisję… też powołało swój zespół parlamentarny. Na jego czele stanął Jacek Świat, mąż posłanki, która zginęła w katastrofie. Zapisało się doń kilkunastu posłów PiS. Mają strona 16 / 17 Niezależny serwis społeczności blogerów poczucie zwycięstwa — na ilość organów badających sprawę Smoleńska pokonali Platformę 2 do 1. Właściwie to każda partia powinna mieć swój zespół, komisję lub podkomisję. Ostatecznie polski podatnik zniesie wszystko. * O tych wydatkach z budżetu MON się nie mówi: ruszyła kolejna fala wniosków o odszkodowania w związku z katastrofą smoleńską. Do tej pory MON podpisało ugody z 26 rodzinami. Wypłaciło im 5,2 mln zł. Ale prawie tyle domaga się sama Beata Gosiewska. Przed katastrofą była z mężem w separacji, teraz jednak udowadnia, że katastrofa pokrzyżowała ich wspólne życiowe plany. Pokazuje, w którym miejscu kariery zawodowej byłby teraz jej mąż. Dowodzi, że jego uposażenie wzrosłoby dwukrotnie. Wylicza, że gdyby Przemysław Gosiewski nie zginął w katastrofie, „budżet rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł". Tymczasem portal Oko.press informuje o aktualnym majątku Beaty Gosiewskiej: „posłanka zarobiła w ubiegłym roku niemal 400 tys. zł i zadeklarowała, że ma na koncie 1,4 mln zł i 107 tys. euro oraz papiery wartościowe o wartości blisko 290 tys. zł. Gosiewska jest właścicielką samochodu Toyota i nie posiada mieszkania ani domu". Ma dwoje niepełnoletnich dzieci. W imieniu swoim oraz każdego z nich zawnioskowała do Ministerstwa Obrony Narodowej o: przyznanie każdemu z dzieci oraz sobie samej po 1,25 mln zł + 400 tys. zł w ramach odszkodowania (co razem daje prawie 5 mln zł), a także 2 tys. zł renty rodzinnej miesięcznie oraz 72 tys. wyrównania renty. Gosiewska uważa, że to, co do tej pory dostała od państwa w ramach zadośćuczynienia, nie wystarczy. Według ustaleń Oko.press posłanka otrzymała 750 tys. zł ze Skarbu Państwa, 40 tys. zł jednorazowej pomocy od rządu, 100 tys. zł odszkodowania z Kancelarii Sejmu. Ponadto: Donald Tusk przyznał dzieciom Przemysława Gosiewskiego 2 tys. zł miesięcznej renty, a związana ze SKOKami Fundacja na rzecz Polskich Związków Kredytowych przyznała im również stypendium w wysokości 2,5 tys. zł miesięcznie. Jednak renta została po jakimś czasie obniżona do 1846 zł brutto. Beata Gosiewska pisze we wniosku, że ta suma „nie pozwala na kontynuowanie zajęć terapii sensorycznej" córki, która jest dyslektyczką. Do tej pory MON podpisało ugody z 26 członkami rodzin smoleńskich. Jednak suma pojedynczego przyznanego odszkodowania nie przekroczyła 250 tys. zł. strona 17 / 17 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)