ROZALIA CELAKÓWNA: ORĘDZIE NA TRUDNY CZAS

Transkrypt

ROZALIA CELAKÓWNA: ORĘDZIE NA TRUDNY CZAS
Pismo Parafii p.w. NMP z Lourdes w Krakowie  nr 9 (41)  wrzesień 2005 r.
ROZALIA CELAKÓWNA:
ORĘDZIE NA TRUDNY CZAS
Na trudny czas XX wieku Pan Bóg dał Polsce i
światu dwie polskie mistyczki: św. Siostrę Faustynę
Kowalską (1905—1938), apostołkę Bożego Miłosierdzia, i sługę Bożą Rozalię Celakównę (1901—1944),
której Pan Jezus powierzył szerzenie Dzieła Osobistego
Poświęcenia się Jego Najświętszemu Sercu.
Kim była Rozalia?
Rozalia urodziła się w dniu 19 września 1901 roku.
Była najstarszym z ośmiorga dzieci bardzo pobożnych rodziców – Tomasza i Anny, rolników zamieszkałych niedaleko
Makowa Podhalańskiego, we wsi Jachówka. Atmosfera panująca w domu rodzinnym Rozalii była na wskroś religijna.
Dzień rozpoczynano od śpiewania Godzinek ku czci Matki
Bożej Niepokalanej, w południe odmawiano Anioł Pański, a
wieczorem był wspólny różaniec i głośne czytanie książek
religijnych.
W numerze:
W dniu 13 września minie kolejna rocznica śmierci sł. B. Rozalii
Celakówny – numer otwiera więc
obszerny artykuł jej poświęcony.
Przekonani, że wakacje to także czas
gromadzenia nowych doświadczeń,
wiadomości i refleksji – przekazujemy Czytelnikom kilka tekstów
opowiadających o „parafii na wakacjach”. Numer zamyka wspomnienie,
nieco spóźnione bo związane z kwietniowym kapłańskim jubileuszem
Redaktora Naczelnego.
Życzymy przyjemnej lektury
Redakcja
Najmłodsze lata Rozalii.
Sama Rozalia tak wspominała swoje najmłodsze lata:
„Pierwsze wyrazy, które mnie Mama uczyła wymawiać, były:
Jezus i Maryja, lecz nim jeszcze mówiłam, Mama brała moją
małą rękę i kreśliła nią znak Krzyża świętego. Potem uczyła
mnie „Ojcze nasz”, Zdrowaś Maryjo” i innych modlitw.
Pierwszą nauczycielką, która mnie uczyła kochać Pana Jezusa, była moja droga Matka. Ona mnie pouczała, co Pan Jezus
dla nas uczynił, za co mamy Go kochać, jaka muszę być, żeby
się Jemu podobać. Pouczała mnie, jak się mam ćwiczyć w
cnotach.
Ojciec mój kładł ogromny nacisk, bym nigdy grzechu
nie popełniła. On był „stróżem” mej niewinności.
Pan Jezus dał mi staranną opiekę w mych zacnych
rodzicach. Rodzice pobożni, od najmłodszych lat mego życia
wpajali w mą duszę głębokie zasady Wiary Świętej, miłości
Boga i bliźniego. Czuwali nad mą duszą, żeby mnie uchronić
od zepsucia. W domu rodzinnym nigdy nie widziałam złego
przykładu, lecz przeciwnie – zachętę do dobrego. Rodzice
swym wzorowym i pobożnym życiem uczyli mnie czynem służyć Bogu.”
2
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
Pierwsze wezwania.
Już w wieku sześciu lat doznała pierwszego wewnętrznego spotkania z Panem Jezusem, a w wieku 7 lat
usłyszała w duszy wyraźne, słodkie wezwanie Jezusa:
„Moje dziecko, oddaj mi się cała, bądź moja. Świat ci
nigdy szczęścia nie da, on nie zaspokoi twoich pragnień.
Oddaj się mnie, a znajdziesz wszystko. Ja cię nigdy nie
opuszczę.”
Po tych słowach Rozalia oddała się Jezusowi z całą miłością: „Miałam wrażenie, że jestem w Jego objęciu.
Od najmłodszych lat Jezus mówił mej duszy słowami
tajemniczymi i słowami swej łaski. Pan Jezus przemawiał
do mej duszy niemal codziennie i to kilka razy; czasem
kilka razy w tygodniu czy miesiącu. Prawie zawsze Pan
Jezus przemawiał do mej duszy cichym, tajemniczym
głosem oraz słodko. W tej sposób pociągał moją duszę do
siebie i zaprawiał goryczą wszystko, co Nim nie było.”
Ważny moment: dzień Pierwszej Komunii.
W wieku 10 lat, 11 maja 1911 roku Rozalia przystąpiła do Pierwszej Komunii świętej. Pisała: „W ten
dzień spodziewałam się od Pana Jezusa wielkiej łaski:
pomnożenia mej miłości ku Niemu. To pierwsze moje
zjednoczenie z Jezusem Eucharystycznym, o jakżesz ono
dla mnie drogie, nigdy bez łez nie mogę o nim myśleć.
Chwile przedrogie, zdumienie nieograniczone. Dzień
Pierwszej Komunii świętej był dla mnie naprawdę dniem
miłości, tym ścisłym zjednoczeniem się duszy z Jezusem.
Cóż to za szczęście przechodzące ludzki rozum, gdy dusza
łączy się z Umiłowanym.”
Od czasu I Komunii świętej rozpoczęła się dla Rozalii jej droga krzyżowa: cierpienia fizyczne i duchowe,
które przygotowały ją na „noc duchową”, trwającą sześć
lat – od 1919 do 1925 roku, czyli od 18 roku życia do 24
roku życia. Takim cierpieniem fizycznym była m.in.
ciężka, nierozpoznana choroba, która nie pozwoliła jej
poruszać się przez miesiąc. Po odprawieniu dziewięciodniowej nowenny do Boleści Najśw. Maryi Panny choroba w jednej chwili znikła bez śladu.
Do końca życia w Krakowie.
W wieku 23 lat Rozalia opuściła dom rodzinny i
udała się do Krakowa. Rodzicom wytłumaczyła, że musi
codziennie przyjmować Komunię świętą, co na wsi, w
górach, w dużym oddaleniu od kościoła nie było możliwe.
Pracę podjęła w Szpitalu św. Łazarza, najpierw w
izbie przyjęć, potem w klinice okulistycznej, a następnie
– do końca życia – na oddziale skórno-wenerycznym.
Pan Jezus na pierwszym nocnym dyżurze przemówił w
jej duszy: „Moje drogie dziecko, Ja chcę cię mieć w szpitalu. Szpital jest twoim miejscem. Dla ciebie nie ma innej
drogi, tu masz pozostać. W szpitalu jest miejsce dla ciebie, z Mojej Woli ci przeznaczone.”
Z posłuszeństwa spowiednikowi przez 3 miesiące
przebywała w klasztorze klarysek, a gdy wstępowała za
klauzurę, usłyszała glos: „Tu nie Twoje miejsce, Wola
Boża jest inna względem ciebie.” I rzeczywiście, z powodu złego stanu zdrowia przełożona poleciła jej opuścić
klasztor po trzech miesiącach.
Wróciła wówczas do szpitala na oddział skórnoweneryczny, gdzie warunki były niezwykle ciężkie, a
pacjentki zdemoralizowane. Rozalia była dla nich czułą
opiekunką i matką, tak że z powodu jej wielkiego poświęcenia i miłości do chorych nastąpiło wiele nawróceń; przez 20 lat jej pracy na tym oddziale nikt nie
umarł bez pojednania z Bogiem. Oprócz troskliwej,
pełnej oddania pielęgnacji chorych w szpitalu – Rozalia
opiekowała się innymi, licznymi chorymi i ubogimi,
odwiedzała ich i przynosiła potrzebne lekarstwa, dzieliła się swoimi zarobkami.
Śmierć w opinii świętości.
Zmarła w dniu 13 września 1944 roku, po 5
dniach dziwnej choroby. Bardzo cierpiała, a mimo to
jeszcze na trzy dni przed śmiercią poszła postawić bańki chorej koleżance. Śmierć swą przepowiedziała, ofiarowała się za życie wziętego do obozu koncentracyjnego ostatniego jej kierownika duchowe, paulina – o.
Kazimierza Dobrzyckiego. Rzeczywiście, kapłan ów
wrócił z obozu, co Rozalia również przepowiedziała.
Umarła w opinii świętości. Pogrzeb Rozalii był
bardzo uroczysty, uczestniczyło w nim wielu duchownych, sióstr zakonnych i zwykłych ludzi. Był pośmiertnym triumfem życia cichego, ukrytego, realizowanego
w duchu ofiarnej miłości względem drugich, przede
wszystkim chorych i nieszczęśliwych.
Co charakteryzowało duchowość Rozalii?
Przede wszystkim miłość i wierność Bogu tak
wielka, że wolała raczej umrzeć niż czymkolwiek Go
obrazić. Miłość ta przekładała się na czyn w heroicznej
służbie bliźnim – po całkowite wyniszczenie siebie.
Żaden trud, aby pomóc drugiemu nie był dla niej zbyt
wielki, często nie miała nawet tyle czasu, żeby zjeść i
wypocząć.
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
Starała się ciągle o wewnętrzną samotność, by
słyszeć głos Boga. Cicha, nie pamiętająca o sobie, w
postawie wobec Boga i ludzi ogarnięta ideą „maleńkości”, „małej drogi” i ufności w miłością przepełnione
Najświętsze Serce Jezusa. Pisze w swych rękopisach:
„...odsłonił Jezus przed moją nędzną i słabą duszą wartość życia ślepo oddanego Jemu i ufności bez najmniejszego rozumowania, tej ufności bezgranicznej, która
sobie nie ufa, lecz natomiast ufa, ufa nieskończenie
Bogu, który mocen jest wszystko dać, więc ta ufność ma
być tak wielka, na jaką Bóg, ten Ojciec nasz najlepszy
zasługuje.”
Jej życie wewnętrzne, życie modlitwy było przepojone wielką miłością, czcią i uszanowaniem dla kapłanów; rozumiała ich wielką godność. Pan Jezus powiedział jej: „...cokolwiek uczynisz dla kapłanów,
wiedz, że czynisz dla Mnie. Módl się, dziecko, o świętych kapłanów, którzy by w sercach ludzkich rozpalali
ogień Mojej Miłości, bym mógł w nich królować
wszechwładnie.” Rozalia za kapłanów ofiarowywała
wysłuchane Msze święte, inne modlitwy, ofiary i cierpienia, chętnie znosiła wszelkie dolegliwości i prześladowania. Wiadomo też, że niejednokrotnie i najszczerzej ofiarowała się na siebie przyjąć ich choroby, byleby oni byli zdrowi i mogli bez przeszkód spełniać swe
funkcje kapłańskie i uświęcać dusze.
Poprzez ideę Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa – Pan Jezus przekazał Rozalii, jak ma żyć nasz naród i do czego ma dążyć. Żądał,
by Polska dokonała uroczystej Intronizacji Jego Serca
przez władze kościelne i państwowe, i by cały naród
szukał odnowy duchowej poprzez zwrócenie się do
prawdy objawionej w Jego Najświętszym Sercu. Jezus
dał Rozalii do zrozumienia, że dla rychłego przeprowadzenia Dzieła Intronizacji potrzeba ofiary, wynagrodzenia Jezusowi i Maryi za liczne obrazy, grzechy i
bluźnierstwa. Rozalia usłyszała, że ostają się tylko te
państwa, w których Chrystus będzie królował, które
będą oddane Jezusowemu Sercu, uznają Go swym Królem i Panem.
Również Matka Boża skierowała do Rozalii słowa: „Ratunek dla Polski jest tylko w Sercu Jezusa, mojego Syna” – do Niej to bowiem Rozalia uciekała się
we wszystkich potrzebach, radościach i smutkach.
Żywotność orędzia skierowanego do Rozalii.
Pod wpływem orędzia Jezusa skierowanego do
Rozalii powstały w Polsce, także w Krakowie i w naszej parafii, Wspólnoty dla Intronizacji Najśw. Serca
Jezusowego. Wspólnoty modlą się w intencji wynagrodzenia Bożemu Sercu oraz w intencji beatyfikacji Rozalii Celakówny, która została ogłoszona sługą Bożą
przez ks. Kardynała Franciszka Macharskiego w dniu 5
listopada 1996 roku (w wyniku rozpoczętego procesu
beatyfikacyjnego).
Ciało Rozalii spoczywa na cmentarzu Rakowickim w kwaterze XLVIII (mogiła 9). Przy jej grobie
odbywają się każdego roku w dniu 13 września (w
rocznicę śmierci) o godz. 15.00 modlitwy w intencji
3
Intronizacji Najświętszego Serca, a następnie całe zgromadzenie udaje się do Bazyliki Serca Jezusa przy ul.
Kopernika na uroczystą Mszę św. o godz. 16.30. Tam też
każdego trzynastego dnia miesiąca o tej samej godzinie
są odprawiane uroczyste Msze św. w intencji Intronizacji
Bożego Serca i beatyfikacji Rozalii, na których gromadzą
się wszystkie wspólnoty „intronizacyjne” i liczni zainteresowani.
W naszej parafii odbyła się uroczysta Intronizacja
Serca Jezusowego w dniu 7 czerwca 2002 roku. Wzięli w
niej udział liczni wierni, a także przedstawiciele szkół (w
tym wyższych: AGH i AP), Szpitala Kolejowego i Rady
Dzielnicy.
W każdy czwartek Wspólnota dla Intronizacji
Najśw. Serca Pana Jezusa modli się od godz. 17.30 przed
Najświętszym Sakramentem w intencji wynagrodzenia
Bożemu Sercu i beatyfikacji Rozalii. Członkowie naszej
Wspólnoty pragnęliby, aby coraz to więcej i więcej parafian dołączało do tej wynagradzającej modlitwy.
Ewa Klimowicz
KSIĘŻA W DUSZPASTERSKIEJ
AKCJI LETNIEJ 2005
Ks. Sławomir Bar:
rekolekcje dla Młodzieży Misjonarskiej, Kraków,
04.07.—12.07.,
rekolekcje dla Młodzieży Misjonarskiej, Łostówka k.
Mszany, 03.08.—18.08.;
Ks. Paweł Dobroszek:
rekolekcje dla Stowarzyszenia Dzieci Maryi, Piwniczna,
18.07.—27.07.,
rekolekcje dla rodzin („Spotkania Małżeńskie”), Człopy,
08.08.—18.08;
Ks. Krzysztof Dura:
rekolekcje dla dziewcząt („Wakacje z Bogiem”), Bysławek, 16.07.—24.07;
Ks. Bogdan Markowski:
„Wakacje z Bogiem” służby liturgicznej, Trzciel,
13.07.—26.07.;
Ks. Antoni Miciak:
rekolekcje dla Sióstr Miłosierdzia, Łbiska k. Piaseczna,
28.06.—07.07.,
Ekumeniczny Tydzień Młodych, Lanckorona, 29.07.—
05.08,
XXV Pielgrzymka Krakowska na Jasną Górę, 06.08.—
11.08.;
Ks. Andrzej Telus:
rekolekcje oazowe dla młodzieży, Odporyszów, 12.07.—
29.07.,
XXIII Pielgrzymka Tarnowska na Jasną Górę, 17.08.—
25.08.,
wczasorekolekcje dla animatorów oazy młodzieży, Zarzecze k. Żywca, 26.08.—29.08;
Ks. diakon Adam Cieciura:
„Wakacje z Bogiem” LSO, Trzciel, 13.07.—26.07.;
obóz wędrowny LSO w Beskidach, 04.08.—13.08.
4
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
PARAFIA
NA WAKACJACH
JAK TO NA WAKACJACH ŁADNIE
CZYLI O KOLONIACH
JESZCZE PRZED WYJAZDEM
I znów powróciliśmy z długo oczekiwanych
kolonii z ks. Bogdanem Markowskim. Jak zawsze przy
pożegnaniach nie obyło się bez łez, wylewanych strumieniami z powodu rozstania z zaprzyjaźnionymi osobami. Ale zacznijmy od początku...
Na długo przed wyjazdem Ksiądz Szef rozdał
uczestnikom (a właściwie wszystkim zainteresowanym)
kartki z listą rzeczy, które należało zabrać na dwie kolonie: do lubuskiego Trzciela oraz w Beskid Śląski i Żywiecki. Oczywiście umieszczona została również informacja o odtwarzaczach do kaset, które w tym roku (jak i
w latach poprzednich) uznać należało za zbędne. Lecz –
jak to zwykle bywa, szczególnie na wyjazdach młodzieży – pojawiło się również „ale”. Owo „ale” do zwykłych nie należało i nie zanikało przy różnych okazjach
do zapomnienia, raczej było głosem buntów i sprzeciwień wobec „Szanownej Rady Starszych” (czyli tzw.
Kadry).
Pamiętam, gdy na wyjeździe z Ks. Bogdanem do
Trzciela w 1999 roku odtwarzaczy do płyt nie było – z
tej prostej przyczyny, że większość uczestników nie
posiadała ich w ogóle. Z biegiem lat widać postępy techniki i rozwój młodzieży (do której niewątpliwie coraz
częściej należą ludzie „starsi”), która ma wszystko, co
tylko dusza zapragnie, i bez sprzętu elektronicznego
obejść się nie może. Bynajmniej nie z przyzwyczajenia,
ale z nudy, a może – rzekłbym raczej – nastawienia na
„nie”.
Bo w wolnym czasie wszystko ma być „bezstresowe”. Dlatego wejść do podziemi w Międzyrzeckim
Rejonie Umocnionym niektórym jest po prostu trudno –
„w środku zimno, wieje i jest ciemno”. Dlatego PRZY
jeziorze lepiej leżeć, bo „woda chłodna i brudna”, kościołów zwiedzać nie trzeba, „bo w kościele jesteśmy na
kolonii co dzień”. Bunkry w Węgierskiej Górce są „za
małe, by pomieścić wszystkich uczestników” wyjazdu w
Beskidy. Najlepiej by było, zamiast iść na trójstyk granic, zostać w domu i grać w pokera. Gitara jednego z
uczestników powinna służyć do zakłócania ciszy nocnej,
a ręczniki w Trzcielu do „okładania” najmłodszego
uczestnika.
Fakt: jesteśmy ze sobą na wyjazdach tak rzadko.
Ale czy to powód do bezgranicznego szaleństwa? Skoro
w Trzcielu prysznice ledwie działają – może zróbmy tak,
by nie działały w ogóle! Jeśli łóżka drewniane w Jaworzynce skrzypią – wyjmijmy z nich deski! Jeżeli w Trzcielu dostępu do komputerów nie ma – znajdźmy kawiarenkę internetową w Zielonej Górze i spóźnijmy się na
zbiórkę! Keczup do śniadania za ostry? Zobaczmy, jak
będzie wyglądał na kolanach kolegi...
Kolonia dla ministrantów i dziewcząt z Krucjaty
– których w tym roku w Trzcielu było równo po 18 osób
– rozpoczęła się słonecznego dnia 13 lipca br. I tylko
zastanawiam się, czy może w przyszłych latach Ksiądz
nie będzie musiał przeprowadzać wcześniej selekcji: na
tych, którzy pojadą, bo potrafią się bawić (ale z umiarem), i na tych, którzy z letniego wyjazdu nie skorzystają, bo najwyraźniej towarzystwo (w szczególności opiekunów) za bardzo im przeszkadza...
Na zdjęciu:
Dzieci z kozami
na terenie
ZOO-Safari
w Świerkocinie
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
5
Na zdjęciu:
W drodze
z Jaworzynki
do Zwardonia
(przez Słowację)
Kolejne pytanie, które Ksiądz zapewne musiał
sobie postawić po tegorocznych wakacjach (i tych w poprzednich latach również), brzmiało: do czego służy noc?
Skoro opieka po korytarzach chodzić przestaje o pierwszej w nocy, to może wyjść przez okno na podwórko w
Trzcielu można dziesięć po drugiej?! Jeśli gasić światła w
Jaworzynce trzeba o jedenastej trzydzieści, lepiej zabarykadować pokój od wewnątrz? Tak, by pan Chmura, nasz
przewodnik górski, nie mógł się dostać do pokoju chłopców?
Problemem, który chyba jako jedyny istnieje już
od pamiętnej kolonii w 1999 roku, są kolorowe czasopisma dla młodzieży. Jeśli jeden z uczestników źle się czuje i nie dociera w Trzcielu na poranną Mszę świętą, po co
będzie się w tym czasie modlił? Lepiej w swoim pokoju
czytać przy głośnej muzyce „Bravo”...
Modlitwa na Baraniej Górze służy zapewne do
oglądania się za turystkami ze spotkanej żeńskiej kolonii.
Pewnie śpiew ptaków w lesie jest za głośny, skoro zagłusza się go ciężką muzyką płynącą z przenośnych odtwarzaczy płyt... Myślę, że to wszystko, co było i co raczej
już nigdy – choć to przykre – nie zniknie, wynika z tego,
co widzimy w pustych programach telewizyjnych, których i tak pewnie brakowało wielu osobom na wspólnych
wyjazdach. To nie jest tak, że nie da się od tego oderwać
– sam w tym roku spróbowałem. Może, aby się sprawdzić, a może po prostu po to, by nie nabić kolejnego
ogromnego rachunku telefonicznego – tego roku swój
telefon komórkowy zostawiłem w domu, nie zabierając
go niepotrzebnie na wyjazdy wakacyjne.
Czemu to ZROBILI(śmy)? Pewnie po to, by kolejny raz udowodnić sobie, mieszkańcom Trzciela i beskidzkich wiosek, że wakacje to pełny luz. Ale najgorzej
na pewno nie jest, skoro uczestnicy na spotkaniu kończącym pobyt w Trzcielu napisali, że najbardziej podobało
im się sanktuarium w Rokitnie i długie spacery po okolicznych szlakach turystycznych.
Szkoda tylko tych dyskotek i ognisk, pogodnych
wieczorków i wesołych spotkań w auli, jeśli i tak niektórzy najlepiej czuli się śpiąc w autobusie. I po co tu wydawać pieniądze na benzynę, skoro tak poleżeć w autobusie można jadąc linią 152 krakowskimi alejami...
Grzegorz M. Betlej
TRZCIEL A.D. 2005
CZYLI O WAKACJACH JUŻ PO POWROCIE
Trzciel? Nic nowego pod słońcem... Tradycyjny
plan wyjazdu został zasadniczo zrealizowany: były kąpiele w jeziorach Szarcz i Głębokim, trasy piesze ze Zbąszynia do Trzciela, z Trzciela do Pszczewa, ze Starej
Jabłonki do Zachodzka, było ZOO-Safari w Świerkocinie, zwiedzanie Międzyrzecza i podziemi Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, ogniska w Starym Folwarku
i spotkanie z ks. proboszczem Dariuszem Kurkiem w
Skwierzynie. Dodatkowo w drodze do Trzciela odbyliśmy podróż wąskotorówką z Bytomia do Miasteczka
Śląskiego. W konkursie z wiadomości o zwiedzanych
miejscach zwyciężyło doświadczenie: pierwsze miejsce
zajął Piotr Niziniecki przed Jankiem Stachurą i Joasią
Kuć.
Tekst Grzegorza „o koloniach” przypomniał
słynne kiedyś dowcipy o Radiu Erewań (dla niewtajemniczonych: Armeńska Socjalistyczna Republika Radziecka). Słuchacz pytał: Czy to prawda, że w Moskwie na
Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio odpowiadało: Tak, to prawda. Tyle że nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, ale na Newskim Prospekcie, nie samochody, ale rowery, i nie rozdają, tylko
kradną...
Tak naprawdę okazji do leżenia nad jeziorami nie
było zbyt dużo, gdyż pogoda nas nie rozpieszczała
(wszystkich zresztą – za wyjątkiem wczasujących nad
Bałtykiem w pierwszej połowie lipca).
6
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
Prysznice w Trzcielu funkcjonowały ledwie, ale
jednak do końca. Ze skrzypiącymi łóżkami (i „nadmiarem” desek) kłopot był w Trzcielu, nie w Jaworzynce. Do
Zielonej Góry było nam tym razem za daleko, nie było
więc dostępu do kawiarenki internetowej (w Trzcielu
chyba jeszcze nie znają takiej instytucji usługowej). Były
bardziej wyrafinowane sposoby dręczenia młodszych, niż
„okładanie” ręcznikiem. A bunkry w Węgierskiej Górce
(to już Beskid) albo mieściły wszystkich, albo lepiej było
nie wchodzić do środka. Zaś Autor tekstu jednak skusił
się na telefon komórkowy, rzekomo niepotrzebny na wakacyjnych wyjazdach...
Z czego wynika, że w powyższym tekście „o
koloniach” wszystko się zgadza. Ptaki w lasach koło Trzciela rzeczywiście śpiewały za głośno, okna w budynku
niektórym chłopcom służyły do wychodzenia na zewnątrz (z wysokości drugiego piętra!), jednym głośna
muzyka służyła do zagłuszania nieznośnej porannej ciszy, inni zaś czuli się najlepiej śpiąc w autobusie (i w
kościele), a czuwając do późnych godzin nocnych. I bez
telefonu komórkowego znowu trudno było przeżyć...
Powtórzmy: tak naprawdę wszystko się zgadza. Co jest
tym ciekawsze, że powyższy tekst został napisany w
czerwcu! Najwidoczniej – jaka jest nasza Kochana Młodzież, każdy widzi, i łatwo przewidzieć wypadki, które
nastąpią. No, może poza wypadkiem poparzenia sobie
nogi przez Szefa przy skakaniu przez ognisko (jak to
określiła pewna mama? wydawałoby się, że dorosły człowiek, a tylko pełnoletni, jak wszyscy mężczyźni).
Szef zapowiada, że mimo wszystko za rok pojedziemy znowu (do tego czasu noga się wygoi?). Chociaż
nie do Trzciela, który zdecydowanie „przejadł się” już
prawie wszystkim...
(XYZ)
BESKID A.D. 2005
CZYLI O WAKACJACH JUŻ PO POWROCIE
Po pełnym wrażeń wyjeździe do Trzciela (o
czym powyżej) – przyszła kolej na wypróbowanych koneserów górskich wędrówek. Pomimo okrojonego składu, braku głównego Organizatora, niesprzyjających warunków atmosferycznych – pełni nadziei na lepszą pogodę i żądni niezapomnianych wrażeń, wyruszyliśmy pod
opieką naszego zaprzyjaźnionego przodownika turystyki
górskiej pana Pawła Chmury oraz powszechnie znanego i
lubianego diakona Adama na szlaki Beskidu Śląskiego i
Żywieckiego.
Nasza pierwsza baza mieściła się w Jaworzynce.
Jest to piękna górska miejscowość, położona w otoczeniu
szczytów Beskidu Śląskiego. W tej właśnie wsi schodzą
się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji. Miejsce to jest znane powszechnie jako trójstyk (albo trojmezi).
Pomimo iż dzień za dniem mijał bardzo podobnie
– w każdym z nich działo się coś ciekawego. Codzienne
wędrówki (średnio po 20 km) męczyły, ale nagradzały za
trud pięknymi widokami (przy dobrej pogodzie) i dawały
niepowtarzalną okazję bycia razem z kolegami i koleżankami, z którymi na co dzień nie ma okazji porozmawiać, pożartować czy lepiej się poznać. I chociaż
czasem nogi bolały, odciski nie dawały żyć, a buty nie
suszyły się tak szybko jak byśmy chcieli – to atmosfera
jaka miedzy nami panowała zwracała to wszystko z
nawiązką i o codziennych trudach się nie pamiętało.
Podczas wyprawy na Baranią Górę w ciągu paru godzin pogoda kilkakrotnie zmieniała swoje oblicze.
Zaczynając wyprawę w słońcu – kończyliśmy podejście w gęstej mgle, która uniemożliwiła nam podziwianie okolic Baraniej Góry z wieży widokowej na jej
szczycie. Dodatkową motywacją dla uczestników była
czekolada, którą rozdawał w czasie trasy diakon Adam,
i możliwość zdobywania punktów do Górskiej Odznaki
Turystycznej PTTK, której głównym promotorem był
pan Paweł.
Naszą drugą bazą, do której przenieśliśmy się
po pięciu dniach pobytu – był Zwardoń, a dokładniej
schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”.
Po przyjeździe w wyznaczone miejsce „grupa
specjalna” została wyznaczona do spenetrowania miejscowości w celu zakupienia pieczywa na kolację i śniadanie. Ekipa wróciła wykończona po prawie trzech
godzinach poszukiwań z zapasem pięćdziesięciu bułek
i wszelakich do nich dodatków. A potem był wyścig po
ciepłą wodę pod prysznicem, czas wolny, spotkanie
modlitewne, informacje i cisza nocna. W Zwardoniu
naszym głównym celem była Wielka Racza (1236 m
n.p.m.), na którą wychodziliśmy w lekko rozbitym
składzie, ale za to przy pięknej pogodzie i w połaciach
borówek, którymi większość zajadała się na trasie,
niekiedy blokując przejście całej grupie. W konkursie
krajoznawczym zorganizowanym pod koniec wyjazdu
wygrała Dominika Molenda przed Grześkiem Betlejem
i niżej podpisanym.
Po wyjeździe ze Zwardonia, w drodze do domu
zatrzymaliśmy się jeszcze w Węgierskiej Górce, gdzie
można zwiedzać i oglądać bunkry, w których Polacy w
dniach od 1 do 3 września 1939 roku bronili się przed
natarciem hitlerowców. Kilkuset obrońców polskich
zatrzymało wtedy częściowo natarcie dziesiątek tysięcy
żołnierzy III Rzeszy, dając czas mieszkańcom Krakowa
do przygotowania obrony. Węgierską Górkę można
więc nazwać drugim Westerplatte, i pomimo iż trzy z
czterech bunkrów są zniszczone bądź nie nadają się do
zwiedzania, pozostają one pomnikiem heroicznej walki
Polaków o wolność Ojczyzny.
Do Krakowa (w którym na dworcu powitał nas
ks. Bogdan) powróciliśmy pełni wrażeń, choć trochę
zmęczeni i strudzeni całodzienną podróżą.
„W górach jest bliżej do nieba, więc i bliżej do
Boga” – mawiał papież Jan Paweł II, który jako ksiądz
wiele wakacyjnego czasu spędzał na górskich szlakach.
My także mogliśmy na chwilę oderwać się od codziennej szarości i podziwiać piękno gór. A przełamując
słabości i własne niechęci – mogliśmy oprócz ciała
wzmocnić także ducha.
Jarek Kuś
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
PODZIĘKOWANIE
Towarzystwo Przyjaciół Chorych „Hospicjum św. Łazarza” prosi o przyjęcie wyrazów wdzięczności za wsparcie akcji zbierania funduszy na rzecz chorych będących w
opiece hospicyjnej. W dniu 24 kwietnia br.
przed kościołem NMP z Lourdes w Krakowie do hospicyjnych skarbonek zebrano
5.839 złotych i 56 groszy.
ZAMIAST KWIATÓW
i przed kapłaństwem w proch padam
i przed kapłaństwem klękam...
(ks. Jan Twardowski)
Zdaję sobie sprawę, że podziękować ks. Bogdanowi Markowskiemu za Jego pracę duszpasterską,
zwłaszcza wśród ministrantów (w krótkich słowach, na
łamach naszego pisma) – jest rzeczą niemożliwą! Jednak, z okazji jubileuszu 25-lecia posługi kapłańskiej
Księdza Bogdana, jako matka byłych ministrantów (w
latach 1986-1989) z serca czuję taką potrzebę.
Namówić dwóch chłopców, żywych jak srebro,
7
prawie w równym wieku, do tego, żeby zostali ministrantami – nie byłoby łatwo. Tak naprawdę – to nikt ich nie
namawiał. Usłyszeli tylko od Księdza Bogdana, że mogą
się zgłosić, i uczynili, jakby było to całkiem naturalne.
No i zaczęło się! Ranne wstawanie „na służenie”,
spotkania, uczestnictwo w procesjach, po których Ksiądz
Opiekun zapraszał na lody, sobotnie wycieczki w góry,
wyjazdy na ferie zimowe i wakacje. Jak Ksiądz Bogdan
potrafił okiełznać kilkudziesięciu różnych chłopaków w
czasie górskich wędrówek – pozostanie Jego słodką tajemnicą. Nigdy na nikogo się nie skarżył, a na zapytanie:
„jak się sprawowali?” – zawsze odpowiadał: „świetnie”.
Chłopcy garnęli się do Niego, choć był wymagającym,
ale i kochającym ojcem. Bardzo często, jak Anioł Stróż,
niezauważalnie obserwował zachowania swoich wychowanków. Formował ich sumienia i wychowywał.
Ksiądz Bogdan Markowski, jak prawdziwy przyjaciel, życzliwy i zawsze uśmiechnięty, tryskający humorem – zjednywał przyjaźń i zaufanie ministrantów. Dlatego, jak został przeniesiony do Pabianic – odczuliśmy to
bardzo boleśnie. Dziś cieszymy się, że znowu jest z nami
i, poza innymi obowiązkami, opiekuje się też ministrantami, i w naszej parafii obchodzi Swój Jubileusz.
Księże Bogdanie! Dziękujemy za to, że w sposób
zwyczajny i prosty przekazywałeś naszym chłopcom, na
czym polega miłość Boża, szacunek i obowiązek. Bo
służba przy Ołtarzu Pańskim to obowiązek, ale i zaszczyt
przebywania tak blisko tej wielkiej tajemnicy, jaką jest
Eucharystia.
Szanowny i Drogi Księże Jubilacie! Boski Pasterz uczynił kapłanów rybakami dusz ludzkich. Życzę
więc, abyś jeszcze wiele, wiele młodych dusz złowił dla
chwały Bożej, a Maryja Lourdeńska, nasza Patronka,
wstawiała się przed Bogiem i pomagała w tej zaszczytnej
pracy!
Ewa Markowska
Na zdjęciu:
Z ministrantami
w
Beskidzie Małym
wiosną 1989 roku
8
Z życia Parafii… p.w. Najświętszej Maryi Panny z Lourdes w Krakowie — nr 9 (41) 2005 r.
INFORMACJE
PARAFIALNE
Kalendarium duszpasterskie
WRZESIEŃ
MSZE ŚW. W NIEDZIELE:
30
00
30
00
30
6 , 8 , 9 , 11 (dzieci), 12 ,
1500, 1630, 1830, 2000 (studenci)
1 (czwartek):
W kaplicy akademickiej:
1100 — przedszkolaki
1200 — młodzież (od 11.09.)
MSZE ŚW. W TYGODNIU:
600, 700, 800, 900 , 1830
i 2000 (od 19.09)
2 (piątek):
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA:
W tygodniu: 600÷900 i 1800÷1900
3 (sobota):
W niedziele:
pół godziny przed Mszą św.
(nie spowiadamy w czasie Mszy św.)
Sakrament chrztu św.
jest udzielany w każdą I i III niedzielę miesiąca, podczas Mszy św.
o godz. 1500
Kancelaria parafialna czynna:
od poniedziałku do piątku:
w godz. 1000÷1200 i 1600÷1800
Kursy Przedmałżeńskie:
Poniedziałki, godz. 1900
(z wyjątkiem V poniedziałku m-ca)
Poradnia Przedmałżeńska:
Poniedziałki, godz. 1800
Środy, godz. 1915
Spotkanie Apostolatu Maryjnego
i Koła Przyjaciół Misji:
ostatnia niedziela miesiąca,
po Mszy św. o godz. 1500
Spotkanie Koła Przyjaciół
Radia Maryja:
I poniedziałek m-ca, godz. 1700
Dyżur członków POAK:
Wtorki, godz. 1700÷1830
Zmiana Tajemnic
Żywego Różańca:
I niedziela miesiąca,
po Mszy św. o godz. 1630
Klub Parafialny czynny:
od wtorku do piątku:
w godz. 1500÷1800
4 (niedziela):
7 (środa):
8 (czwartek):
11 (niedziela):
14 (środa):
18 (niedziela):
21 (środa):
25 (niedziela):
27 (wtorek):
28 (środa):
29 (czwartek):
Wspomnienie bł. Bronisławy, dziewicy.
Msza św. dla uczniów i nauczycieli VII Liceum Ogólnokształcącego na inaugurację nowego roku szkolnego – o
godz. 9.00.
Msza św. dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów
oraz rodziców i nauczycieli na inaugurację nowego roku
szkolnego – o godz. 16.30.
Pierwszy piątek miesiąca.
Odwiedziny kapłanów w domach chorych – od godz. 9.00.
Dodatkowa Msza św. z udziałem dzieci – o godz. 16.30.
Pierwsza sobota miesiąca.
Dzień modlitwy o rychłą beatyfikację i kanonizację Sł. B.
Jana Pawła II.
23 niedziela zwykła.
Wspomnienie św. Melchiora Grodzieckiego, kapłana i męczennika.
Msza św. dla ministrantów i dziewcząt z Krucjaty Maryjnej
oraz ich rodziców i rodzin na inaugurację nowego roku
formacji – o godz. 18.30.
Święto Narodzenia Najśw. Maryi Panny.
24 niedziela zwykła.
Święto Podwyższenia Krzyża Świętego.
25 niedziela zwykła.
Dzień Środków Społecznego Przekazu, obchodzony pod
hasłem: „Środki przekazu w służbie porozumienia między
narodami”.
W tym dniu wspominamy również św. Stanisława Kostkę,
patrona Polski, patrona dzieci i młodzieży.
Święto św. Mateusza, Apostoła i Ewangelisty.
26 niedziela zwykła.
Uroczystość św. Wincentego a Paulo, patrona dzieł miłosierdzia, założyciela Zgromadzenia Misji i Sióstr Miłosierdzia.
Uroczysta Msza św. odpustowa o godz. 18.30.
Wspomnienie św. Wacława, męczennika.
Rocznica śmierci papieża Jana Pawła I (+ 1978).
Święto świętych Archaniołów: Michała, Gabriela i Rafała.
PLAN NABOŻEŃSTW
w niedziele o godz. 730 nabożeństwo za zmarłych (tzw. wypominki),
w niedziele o godz. 1800 nieszpory (liturgiczna modlitwa wieczorna),
w środy o godz. 1800 modlitwa różańcowa (prowadzi Wspólnota Żywego Różańca),
w środy o godz. 1830 nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy (w czasie
Mszy świętej),
w czwartki o godz. 1730 adoracja Najświętszego Sakramentu (prowadzi
wspólnota dla Intronizacji Najświętszego Serca Jezusowego),
w piątki o godz. 1900 nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego (po Mszy św. o
godz. 1830).
Redakcja: Ks. Bogdan Markowski CM (red. naczelny), Ks. Wojciech Kałamarz CM (red. techniczny), Ewa Markowska, Stanisław Kuta
Adres parafii: ul. Misjonarska 37, 30-058 Kraków, tel.: 637-13-94; 637-60-80; adres e-mailowy: [email protected]
Druk: Firma PLATAN, Kryspinów 256, 32-060 Liszki, tel.: 280-63-72