ZYGZAK wyd. 117

Transkrypt

ZYGZAK wyd. 117
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach - Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w Opolu
Wydanie 08/2008(117) Rok XI WRZESIEŃ 2008
BIESIADA RODZINNA
W NUMERZE
Dzień Solidarności
Atrakcji nie brakowało
str. 2
Przeciwstawić się
nieprawdzie
str. 5
Moja samotność
str. 20
WYDARZENIA
Obchody Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi
Psychicznie w Wojewódzkim Specjalistycznym Zespole
Neuropsychiatrycznym im. Św. Jadwigi Śl. w Opolu
Atrakcji nie brakowało
T
Wystawa „Barwy i kształty” budziła zainteresowanie...
...i pozytywne emocje
„Moja samotność” – spektakl
grupy teatralnej „W drodze”
2
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
egoroczne
obchody
DNIA SOLIDARNOŚCI Z OSOBAMI CHORUJĄCYMI PSYCHICZNIE w naszym szpitalu miały wyjątkowo ciekawy i atrakcyjny przebieg. Oto reporterski skrót tych wydarzeń:
4 września 2008 r. odbył
się wernisaż wystawy prac
pacjentów, które powstawały przez ostatni rok w pracowniach artoterapii naszego szpitala. Miejscem wystawy była Galeria „Zachęta”
w Opolu, przy ulicy Piastowskiej 20. Na tegorocznej wystawie prezentowane były
obrazy, grafiki, świece, ceramika, gobeliny i tkaniny malowane. Komisarzem wystawy pt. „Kształty i kolory”,
była Pani Bożena Pierkiel
prowadząca w naszej placówce pracownię malarstwa
i rysunku. W swoim przemówieniu zwróciła uwagę na
to, że dzięki różnorodności
kształtów, barw i form plastycznych wystawa dała wyraz wyobraźni, marzeń,
lęku i nadziei, które są w każdym człowieku.
Uczucia te często wykraczają poza granice stereotypowego postrzegania rzeczywistości. Uroczystość uświetnili uczniowie szkoły muzycznej, którzy dali krótki koncert. Utwory muzyczne były
wykonywane na skrzypcach
i gitarze.
Na wernisaż przyszło
wiele osób, które były głęboko poruszone i przejęte sztuką powstałą na oddziałach psychiatrycznych.
Z widoczną przyjemnością
i zadziwieniem oglądali oni
prezentowane prace. Sami
twórcy, często w otoczeniu
swoich rodzin, pojawili się
również w galerii i z nieskrywanym zadowoleniem przyjmowali gratulacje od zwiedzających.
My także im gratulujemy i życzymy przyjemności
w tworzeniu i przebywaniu
ze sztuką. Informujemy, że
wystawa jest czynna do końca września.
14 września 2008 r. miał
miejsce kiermasz na Rynku
w Opolu. Była to główna impreza z okazji VII Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie, obchodzonego w tym roku pod hasłem: „Rodzina współpartnerem w leczeniu”. Obok siebie pod arkadami opolskiego ratusza stanęły trzy stoiska – naszego szpitala, szpitala w Branicach i Zakładu Aktywności Zawodowej
mieszczącego się również
w Branicach. Pogoda była
wyjątkowo nieprzychylna,
niska temperatura i wiatr nie
zachęcały do wyjścia z domu.
Obawialiśmy się w związku
z tym, czy kiermasz prac pa-
WYDARZENIA
cjentów ma szanse powodzenia. Na to spotkanie licznie
zjechały rodziny pacjentów,
by propagować akcję wsparcia i edukacji dla rodzin osób
chorujących
psychicznie.
Lekarze, psycholodzy, a także pracownik socjalny, byli
gotowi do udzielania konsultacji. Zaprzyjaźniony artysta
muzyk grał pięknie na fletni i po chwili wiadome było,
że impreza odniesie sukces!
Do godziny 18.00 wszyscy
mieli pełne ręce roboty. Nasze wcześniejsze niepokoje rozwiały się i poczuliśmy
przekonanie, że dla tak ważnej sprawy (nawet w tak niesprzyjających warunkach)
warto być!
17 września 2008 r. do
szpitala przy ulicy Wodociągowej przyjechał z kolej-
Profesor
Araszkiewicz
podczas
wykładu
nym już wykładem prof. dr
n. med. Aleksander Araszkiewicz (Collegium Medicum w Bydgoszczy).
W związku z obchodami
Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie przygotował wykład pt.
„Pacjent w chorobie – walka ze stygmatyzacją”. Ilość
osób na sali była miernikiem
atrakcyjności tematu i potrzeby zgłębiania tej myśli.
Zaraz po wykładzie na
zaimprowizowanej
scenie
w sali gimnastycznej pojawili się członkowie grupy teatralnej „W drodze”. Zgodnie
z kilkuletnią już tradycją, dla
uczczenia tak ważnego dnia,
grupa ze swoim reżyserem
Sławomirem Kuligowskim
przygotowała nowe przedstawienie, którego scenariusz
nawiązywał do tematyki poprzedzającej go konferencji – opowiadał o ludziach
samotnych. (tekst Grażyny
Marciniak na str. 20).
Festyn dla pacjentów, ich rodzin i przyjaciół
oraz pracowników szpitala
miał się odbyć w ogrodzie
szpitalnym, jednakże tego
dnia popołudnie było
chłodne i deszczowe.
Wszystko było przygotowane, oczekujących na wspólną
zabawę było sporo, więc festyn
odbył się w przychodni szpitalnej. Do zabawy
przygrywał dobrze znany zespół
Pana Walka. Po uroczystym otwarciu zabawy nikogo nie trzeba było zachęcać do
tańców, słuchania muzyki, rozmów. Pyszne kiełbaski, upieczone tym razem na rożnie w kuchni szpitalnej, smakowały wyśmienicie. Podobne wzięcie
miały drożdżówki, zimne
i ciepłe napoje. Wracając
po festynie do oddziałów,
pacjenci nie zapomnieli
o osobach, które z różnych
powodów nie mogły być
z grupą. Dla nich pobrali bułeczki na osłodę.
Reportaż z Opola
Kiermasz – Opolanie i rodziny chorych nie zawiedli
Spektakl „Moja Samotność” – zwycięstwo nad lękiem
Na festynie rodzinnym bawiono się świetnie
Wykładu prof. Araszkiewicza słuchano z uwagą
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
3
WYDARZENIA
Biesiada to dobra
okazja do zabawy,
radości i tańca
Biesiada rodzinna w ZOL-u
B
iesiada kojarzy się nam
zawsze podświadomie
z ucztą, z jakąś imprezą, na której dużo się je, pije,
gra muzyka, wszyscy śpiewają, bawią się, jest śmiech
i radość. W zasadzie żadnej
z tych rzeczy nie brakowało
na biesiadzie zorganizowanej w Zakładu OpiekuńczoLeczniczego w Branicach
z okazji VII Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie, który w tym
roku był obchodzony pod hasłem „Rodzina współpartnerem w leczeniu”.
We wtorkowe popołudnie 9 września do ogrodu
obok pawilonu B branickiego szpitala, pod opieką personelu opiekuńczego, przy-
byli pacjenci ze wszystkich
oddziałów ZOL-u. Dzień
był wyjątkowo piękny, ciepły, ale nie upalny i to zapewniało miły nastrój i dobre samopoczucie. Dodatkową atrakcją był fakt, że kierownictwo ZOL-u zaprosiło
na biesiadę rodziny pensjonariuszy. Nie wszystkie dopisały, ale wielu miało to szczęście, że ich bliscy odpowiedzieli na ten apel i przyjechali
do nich. W biesiadzie uczestniczyli: dyrektor szpitala
K. Nazimek, J. Gospodarczyk kierownik dz. administracyjno-technicznego,
K. Sobota gł. księgowa, Cz.
Gałka naczelna pielęgniarka i kierowniczka ZOL-u, ks.
A. Nowak kapelan szpitala,
Spotkanie
z rodziną
- to bezcenne
4
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
J. Gargula pielęgniarka oddziałowa ZOL, lekarze, pielęgniarki, terapeuci oraz honorowi goście: A. Junosza-Szaniawski założyciel i wieloletni kierownik ZOL-u i M. Wyszyńska twórczyni i wieloletnia kierowniczka Pracowni Terapii Zajęciowej ZOL.
Pensjonariusze mieli świetną
opiekę i mogli swobodnie oddać się czarowi tego popołudnia. Akompaniował, śpiewał
i zachęcał do zabawy J. Rapacz, który nawet będąc na
emeryturze już niejednokrotnie zapewniał oprawę muzyczną wielu imprezom organizowanym w ZOL-u.
Biesiadę rozpoczęła się
od krótkiego wystąpienia dyrektora Nazimka, który mówił o idei Dnia Solidarności
i roli rodziny w terapii chorego. Pensjonariuszy i ich
rodziny powitała i zaprosiła do wspólnej zabawy Cz.
Gałka. Organizatorzy biesiady zapewnili również różne atrakcje w postaci wystawy prac plastycznych pani
Ewy D. i Mirosława Wieczorka pensjonariuszy ZOLu, którzy tworzą swoje dzieła w ramach zajęć w Warsztatach Pracowni Terapii Zajęciowej. Wystawiano również
prace innych pacjentów tam
wykonane. Cieszyły się one
uznaniem widzów, niektórzy
z oglądających wystawę nie
mogli wyjść z podziwu nad
artyzmem i niezwykłą techniką graficzną tych prac. Dla
wszystkich chętnych były
tańce i muzyka. Przy rytmach
znanych piosenek granych
przez J. Rapacza nie sposób było usiedzieć na miejscy – nogi same rwały się do
tańca, dlatego parkiet rzadko kiedy świecił pustkami.
Do zabawy nikogo nie trzeba
było szczególnie zachęcać.
W przerwach organizowano konkursy, z których największym powodzeniem cieszył się konkurs piosenkarski. Niektórzy z uczestników
okazali się ukrytymi talentami i obdarzeni zostali gromkimi oklaskami. Nagrody dla
zwycięzców wszystkich konkursów ufundował CARITAS
przy Parafii Św. Rodziny.
Personel opiekuńczy nie
tylko czuwał nad tym, by
nikomu nie zabrakło przysmaku na stole, ale również
z niezwykłym entuzjazmem
uczestniczył w zabawie. Panie z personelu utworzyły
spontanicznie chórek, który śpiewał piosenki razem
z J. Rapaczem. To było świetne. Jak za dawnych czasów
w duecie zaśpiewali również
J. Rapacz i M. Wyszyńska.
Było to jak powrót do przeszłości. Poprzez całą biesiadę
w jakimś stopniu przewijała
się 14-letnia historia ZOL-u.
W biesiadzie uczestniczyła
Redaktor Radio Opole, która
zbierała materiał do reportażu
z tego wydarzenia.
W ocenie większości
osób, z które uczestniczy-
WYDARZENIA
ły w tym spotkaniu, biesiada
była ważna dla nich w wielu aspektach. Przede wszystkim dla tych osób, do których
przyjechały rodziny, które
być może w innych okolicznościach by się na to nie zdobyły, było to radosne i wzruszające. Dla innych ważna
była atmosfera tego spotkania; taka serdeczna, ciepła
i rodzinna. Dla twórców, którzy mieli okazję zaprezentować swoje prace miłym było
usłyszeć, że to co robią jest
dobre i dostrzeżone. Ci, którzy uczestniczyli w konkursach i quizach cieszyli się
z nagród, a wszyscy na pewno cieszyli się pięknym
dniem, muzyką, możliwością zabawy i okazją do zjedzenia czegoś smacznego.
To był dzień pełen radości
i serdeczności i takim zostanie zapamiętany.
Wdzięczność należy się
tym wszystkim, którzy nie
szczędzili trudu, ani pieniędzy, by ludzie chorzy tego
dnia zaznali czegoś dobrego
i miłego. Kierownictwo Zakładu Opiekuńczo–Leczni-
czego dziękuje: H. Garguli
i sanitariuszom z oddziału
D, całemu personelowi ZOL,
A. Dudziak, B. Brzostowskiej, C. Zacharskiej, B. Wojtuś, E. Wójciak – instruktorom z Warsztatów Pracowni Terapii Zajęciowej, A. Dąbek i S. Jania – kierowniczce kuchni za zaangażowanie
w organizację biesiady.
Za sponsoring dziękujemy: K. Kwiatkowskiej
– Sklep Wielobranżowy
w Nowej Cerekwi, I. Koziura – Sklep Wielobranżowy w Branicach, M. Wyszyńskiej, M. Kawulok i ks.
A. Nowakowi – z CARITAS
przy Parafii Św. Rodziny
w Branicach, Ł. Maliszewskiemu – Sklep Spożywczy
MALINKA, J. Nowaczewskiemu – Sklep Spożywczy
MIODZIK oraz K. Grabowskiemu – sołtysowi Branic.
Mamy taką nadzieję, że nie
był to jednorazowy happening, ale że takie biesiady staną się tradycją ZOL-u,
tak jak ma to miejsce chociażby w Filii DPS Klisino
w Branicach. H. Śliwiński
Dyrekcja szpitala i zaproszeni goście
Konkurs piosenkarski miał najwięcej uczestników
Przeciwstawić się
nieprawdzie
H
istoria powinna być
oparta na faktach autentycznych, a nie na
domysłach i domniemaniach,
a już przestępstwem jest jej
zakłamywanie i manipulowanie faktami w celu wzbudzenia sensacji. Jeśli śledzimy fakty z życia politycznego naszego kraju, to na pewno nie umknęło nam, że taki
proceder może być poważną
bronią w walce z przeciwnikami politycznymi. Kto dysponuje dostępem do tajnych
akt SB i WSI, ten może czerpać z tego określone korzyści. Balansowanie teczkami
to doskonała zabawa ekip
rządzących naszym krajem
od kilkunastu lat.
Pogoń za sensacją, wypaczanie faktów, czy ich naciąganie nie jest tylko specyfiką
naszego życia politycznego,
ale dotyczy również innych
spraw i innych krajów. Czasem za granicami naszego
kraju ukazują się opracowania pseudo historyczne, które w sposób tendencyjny naświetlają fakty dotyczące naszego kraju.
Taka publikacja dotycząca branickiego szpitala ukazała się jakiś czas temu
w Niemczech.
To ona stała się powodem zorganizowania konferencji, która odbyła się
19 września br. w branickim
szpitala. W spotkaniu udział
wzięli: ks. prałat Wolfgang
Grocholl z Niemiec, K. Nazimek dyrektor szpitala, Maria Waloszek z-ca dyrektora
WSZN w Opolu, Krystyna
Sobota gł. Księgowa, Piotr
Kukuczka
przedstawiciel
wójta gm. Branice, ks. Alojzy Nowak, Anna Fiszerova
z Czech, SM Anna Marzec
przewodnicząca Stowarzyszenia CARITAS CHRYSTI
– Szpital Branice i Jarosław
Gospodarczyk kier. działy
administracyjno-technicznego szpitala w Branicach.
Osoby zebrane tego dnia
w sali branickiego szpitala miały okazję podzielić się wiedzą, jaką posiadały na temat branickiego
szpitala, jego budowniczego
bp Nathana ze szczególnym
uwzględnieniem okresu II
wojny światowej. Dane zamieszczone w rzeczonej publikacji na tyle zbulwersowały ludzi, którzy tak jak ks.
prałat Grocholl, życie swoje
poświęcili kontynuacji dzieła bp Nathana i idei, jakie
przyświecały budowie branickiego „Miasteczka Miłosierdzia”, że zapragnęli podjąć działania, by się im stanowczo przeciwstawić i nie
pozwolić by nieprawda zwyciężyła.
Sądzimy, że podjęcie starań, by prawdzie historycznej
stało się zadość jest potrzebne i konieczne. Tego uczy nas
obecny czas.
H. Śliwiński
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
5
RECENZJE
REKOMENDACJA KSIĄŻKI
BYŁAM PO DRUGIEJ
STRONIE LUSTRA
Wygrana walka
ze schizofrenią
J
est to autobiograficzny opis ponad dziesięcioletniego zdrowienia autorki ze schizofrenii, tym bardziej interesujący,
że pisany zarówno z perspektywy byłej pacjentki jak i aktualnie czynnej zawodowo specjalistki, który można polecić
wszystkim osobom zainteresowanym tematem – zarówno pacjentom i ich rodzinom, jak i wszystkim ludziom związanym
zawodowo z psychiatrią i opieką społeczną. Ponadto opowieść
ta odnosi się też w pewnym stopniu do doświadczeń pacjentów zmagających się z innymi przewlekłymi schorzeniami.
Andrzej Cechnicki – Krajowy Koordynator „Schizofrenia
– Otwórzcie Drzwi”
„Arnhild Lauveng jest psychologiem i zarazem osobą, która sama doświadczyła psychozy. Jej doświadczenia pozwalają zrozumieć i nadać sens przeżyciom towarzyszącym chorobie, co czyni Byłam po drugiej stronie lustra lekturą pasjonującą i wiarygodną. Autorka poprzez subiektywną perspektywę
ogląda zachowania otoczenia, z pozycji eksperta podpowiada,
co dodawało jej sił, a co osłabiało w „walce ze schizofrenią”.
Podkreśla wkład własny w leczeniu i uczy, że dla odzyskania
wiary w siebie konieczne są: szacunek dla osoby chorującej,
odnalezienie celu, wiara w drugą osobę, cierpliwość i stabilne wsparcie często przez długie lata. Potrzebny jest też zróżnicowany system opieki, psychiatria odpowiadająca na potrzeby pacjenta.
Lauveng umacnia w czytelniku nadzieję na pokonanie choroby. Książka jest nieocenionym przewodnikiem dla osób, które przeżyły psychozę, dla ich rodzin, opiekunów i terapeutów.
Jest drogowskazem do odnajdywania sił po kryzysie i ciemnej mocy zwątpienia. Schizofrenia jest chorobą uleczalną. Po
lekturze Arnhild Lauvennng powinniśmy uwierzyć jej przesłaniu.”
(przedruk z czasopisma dla osób chorujących psychicznie „Rodziny” półrocznik 2/2008)
Magdalena Grabarczyk – Bródka z Fundacji Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych z Gdańska
„Polecam gorąco książkę Arnhild Lauveng: Byłam po drugiej stronie lustra – Wygrana walka ze schizofrenią absolutnie
wszystkim osobom – w tym także pacjentom i ich rodzinom
– oraz wszystkim ludziom zajmującym się leczeniem i opieką
w lecznictwie psychiatrycznym. Jest to fantastyczna i niewiarygodnie mądra książka, którą autorka napisała po swoim wy6
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
zdrowieniu ze schizofrenii. Spisując swoją opowieść Arnhild
przyczyniła się do sformułowania historii alternatywnej, ważnej dla innych osób, żyjącymi z poważnymi chorobami – historii pełnej odwagi, siły i nadziei, historię o tym, jak można wyzdrowieć.
Książka, która jest przewodnikiem po wnętrzu chorej osoby, daje innym możliwość lepszego zrozumienia specyficznych
zachowań i odczuć człowieka w chorobie. Przybliżenie przeżyć
osobie na schizofrenie może pomóc w przełamaniu lęku wiążącego się z chorobami psychicznymi i wesprzeć samych chorych, dając im nadzieję na wyleczenie. Wsparcie rodziny i bliskich jest przecież niezwykle ważne w procesie leczenia, a wiedza o każdej chorobie – a więc również o schizofrenii – jest
wielkim sprzymierzeńcem w radzeniu sobie z nią.
Norweżka Arnhild Lauveng (ur. 1972) jest z wykształcenia magistrem psychologii, którą ukończyła na uniwersytecie
w Oslo oraz czynnym zawodowo psychologiem klinicznym.
Jest również aktywnym wykładowcą, a w roku 2004 otrzymała nagrodę za wspieranie swobody wypowiedzi w psychiatrycznej opiece zdrowotnej.
Arnhild Lauveng przez dziesięć lat przebywała w szpitalach psychiatrycznych z diagnozą schizofrenii. Była psychotyczną ze skłonnościami do autodestrukcji, która zjadała tapetę ze ścian i tłukła szklanki, aby odłamkami szkła ciąć własne
ręce do krwi. Udało jej się jednak pokonać chorobę i dzisiaj jest
aktywnym zawodowo psychologiem. Może zatem wypowiadać
się zarówno z punktu widzenia specjalisty, jak i byłego pacjenta. W książce wprowadza nas w świat głosów i halucynacji i pokazuje, w jaki sposób urojenia oraz inne objawy rozwijają swoją własną logikę i znaczenie. Jest to w dużej mierze autobiograficzny opis realiów psychiatrii pod koniec XX wieku.
Książka Arnhild stanowi osobisty opis tego, jak to jest mieć
schizofrenie: jak to jest zachorować, być chorym, być poddawanym leczeniu i jak to jest – wyzdrowieć. Jedną z najważniejszych rzeczy w Byłam po drugiej stronie lustra jest właśnie to, że
REFLEKSJE
nie jest to książka tylko o tym, jak to jest zachorować na poważną chorobę psychiczną, ale również o tym, jak to jest być
znowu zdrowym. Historia pełna nadziei, a jednocześnie krytyczna i poważna.
Najważniejszym przesłaniem książki jest to, że Arnhild
była w stanie zanegować przesłanie otrzymane od innych – bo
gdy zachorowała i otrzymała diagnozę, opowiadano jej o chorobie wyłącznie jedno: „Mówili że jestem chora, że to wrodzone i że będzie się ciągnąć przez całe życie, i że muszę nauczyć
się z tym żyć. Ta opowieść zupełnie mi nie pasowała. Nie dodawała ona wcale odwagi, siły nadziei.”
Walka Arnhild o zdrowie, wspomagana niekiedy przez
służbę zdrowia oraz zawsze wspierana przez matkę i siostrę,
które nigdy się nie poddały, stanowi mocną lekturę opowiadającą o zwycięstwie, którego możliwość mało kto wierzył.
„Kiedyś żyłam jak owca
Codziennie pasterze zbierali nas na oddziale
w jedno gotowe do wyjścia stado
I tak jak wszystkie psy pasterskie
Szczekali chrapliwie,
gdy któraś owca ociągała się
Czasami trochę cicho beczałam
Gdy ciągnęli mnie korytarzami
Nikt jednak nigdy nie napisał, dlaczego
– gdy jest się szalonym, można również i beczeć
Kiedyś żyłam jak owca
Całe stado pędzono wokół szpitala
Powolne, jednakowe stado złożone z jednostek,
którymi nikt nie zamierzał się przyglądać
Stado zlało się w jedno
I wspólnie musiało wychodzić i iść
I wspólnie dać się ponownie zamknąć
Kiedyś żyłam jak owca
Pasterze strzygli mi sierść i przycinali kopyta
Abym łatwiej mogła biegać razem ze stadem
Ruszałam przed siebie
razem z pięknie przystrzyżonymi osłami,
niedźwiedziami, wiewiórkami oraz krokodylami
i zastanawiałam się, dlaczego nikt nie chce widzieć
Bo wtedy żyłam jak owca
A wszystko we mnie tęskniło
za gonitwą przez sawanny
I pozwalałam się zaprowadzić do zagrody
Bo mówili, że tak jest dla owcy najlepiej
Ale wiedziałam, że to nie będzie trwało wiecznie
Moje obalenie mitu
D
wa lata temu zaczęła się moja choroba
– depresja. Zwlekałam
z pójściem do psychiatry, bo
była to droga nie do pokonania. Paraliżował mnie wstyd.
Wreszcie go przełamałam,
bo liczyłam, że lekarz przepisze mi jakieś tabletki i po
kłopocie. A tu słyszę – szpital psychiatryczny. Nie!
– pomyślałam. Nigdy!!! Ale
nie było wyjścia. Pojechałam do Opola na ulicę Wodociągową 4 i tak trafiłam na
oddział psychiatryczny.
Kiedy weszłam myślałam, że wszyscy się będą
na mnie patrzeć, tak jakbym
„postradała zmysły” i nikt
się do mnie nie będzie odzywał i będą mnie pokazywali palcami, że to „wariatka”. Nie mogłam i nie chciałam patrzeć na nikogo. Chodziłam ze spuszczoną głową unikając wzroku wszystkich ludzi.
A tu miłe rozczarowanie
– wszyscy odnosili się do
mnie normalnie i z szacunkiem. Ludzie, którzy przychodzili z zewnątrz grzecznie o coś pytali, mówili
– „proszę, dziękuję, przepraszam”. Panie pielęgniarki, lekarze, terapeuci i cały personel szpitala traktowali mnie
i innych pacjentów zwyczajnie. STRACH został opanowany. Mój syn opowiadał wszystkim znajomym,
że jego mama pojechała do
sanatorium. Wstydził się
przyznać, że jego mama jest
w szpitalu psychiatrycznym.
Kiedy przyjechał do mnie
w odwiedziny, nie dowierzał,
że tak wygląda ten szpital.
Jemu szpital psychiatryczny
kojarzył się z szarymi pokojami, szarą pościelą i dużymi
żelaznymi, białymi łóżkami.
Że ludzie tu – to „wariaty”.
A tym czasem zastał tu normalnych ludzi, ładne kolorowe sale, świetlicę z pięknym sprzętem TV (zrobił mi
nawet zdjęcie w świetlicy)
i powiedział, że tylko kraty w oknach przypominają
o tym, jaki to szpital.
Po odwiedzinach, wychodząc już przytulił się do
mnie i powiedział; „Wiesz
mamo teraz już będę mógł
powiedzieć wszystkim głośno, że moja mama jest
w szpitalu psychiatrycznym.
Już się tego nie wstydzę.
A tym, którzy się będą śmiać
opowiem i pokażę zdjęcie
jak tu jest”.
I tak został obalony mit
o szpitalu psychiatrycznym
w mojej rodzinie.
Irena
Bo wtedy żyłam jak owca
Ale jutro zawsze miałam być lwem …”
Fragment książki Arnhild Lauveng
„Byłam po drugiej stronie lustra”
Arnhild Lauveng
„BYŁAM PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA”
Wygrana walka ze schizofrenią
Wydawca: Smak Słowa we współpracy z Fundacją Inicjatyw
Społecznie Odpowiedzialnych
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
7
O ZDROWIU
Nerwica – choroba XXI w.
Przejawiają się one w sferze
postrzegania, przeżywania,
myślenia, zachowania oraz
funkcjonowania organizmu.
Objawy te, niekiedy bardzo
liczne i intensywne, wywołują
poczucie dużego dyskomfortu i cierpienia.
S
tres, to w obecnych czasach codzienny towarzysz większości ludzi. Potrafimy sobie z nim poradzić,
ale jedynie w „rozsądnych dawkach”.
Gdy stres jest zbyt silny i długotrwały,
to zaczynają się problemy.
Większość z nas w sytuacjach trudnych doświadcza napięcia, lęku, smutku, przygnębienia, a także odczuwa różnego rodzaju dolegliwości somatyczne, jak np. przyspieszenie akcji serca,
bóle głowy, drżenia mięśniowe. Ponadto
w takich momentach często gorzej sypiamy, trudniej jest nam skoncentrować
się na pracy i bywa, że pogarszają się
nasze relacje z innymi. Przeżycia te towarzyszą szczególnie często przełomowym okresom lub wydarzeniom w życiu człowieka. Mogą więc występować
w szczególnych sytuacjach życiowych,
do jakich należą np. zawieranie małżeństwa, rozwód, urodzenie się dziecka lub
śmierć bliskiej osoby, awans zawodowy
lub utrata pracy itp. We wspomnianych
przypadkach wymienione wyżej objawy są rezultatem naszej reakcji na stres
i zwykle ustępują bez konieczności leczenia wraz z upływem czasu i poradzeniem sobie z sytuacją. Jeżeli natomiast
utrzymują się w czasie, a nawet nasilają się, mimo ustąpienia sytuacji stresowej i braku zewnętrznych, „obiektywnych” czynników, mówimy o zaburzeniach nerwicowych.
Do zaburzeń nerwicowych zalicza
się: zaburzenia lękowe w postaci fobii (w tym m.in. agorafobia, fobie społeczne), inne zaburzenia lękowe (w tym
m.in. zaburzenia lękowe z napadami
lęku panicznego), zaburzenie obsesyjno – kompulsyjne (dawna nerwica natręctw), reakcję na ciężki stres i zaburzenia, zaburzenia dysocjacyjne (osłupienie
dysocjacyjne, trans i opętanie, dysocjacyjne zaburzenia ruchu), zaburzenia występujące pod postacią somatyczną, inne
zaburzenia nerwicowe (w tym m.in. neurastenia).
8
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
Jak manifestują się objawy
nerwicy?
Przejawiają się one w sferze postrzegania, przeżywania, myślenia, zachowania oraz funkcjonowania organizmu.
Objawy te, niekiedy bardzo liczne i intensywne, wywołują poczucie dyskomfortu i cierpienia. W szczególnie obciążających okolicznościach na plan pierwszy wysuwa się lęk i napięcie, przy czym
nieuświadomiony lęk przyjmować może
postać np. różnych fobii. Fobie te mogą
przyjmować postać lęku przed pewnymi
przedmiotami (np. ostrymi narzędziami), zwierzętami (np. wężami, pająkami), sytuacjami (np. lęk przed przestrzenią otwartą lub zamkniętą, przed podróżowaniem komunikacją miejską, przed
ekspozycją społeczną itp.). Lęk może
również występować jako uogólniony,
wolno płynący i nieokreślony niepokój
lub nagłe napady lęku panicznego.
Osoba cierpiąca na zaburzenia nerwicowe doświadczać może ponadto trudności z koncentracją uwagi, subiektywnych zmian w odbiorze rzeczywistości (derealizacja) czy natręctw myślowych, powodujących natręctwa ruchowe (obsesyjne myśli powodujące
kompulsywne zachowania). Dochodzić
może do spadków motywacji, do przygnębienia i apatii. Nierzadkie są zaburzenia snu, zaburzenia apetytu czy zaburzenia seksualne.
Do objawów somatycznych w zaburzeniach nerwicowych zalicza się porażenia narządów ruchu lub pewnych ich
części, brak czucia pewnych obszarów
skóry, zaburzenia wzroku i słuchu, napięciowe bóle głowy, bóle żołądka, serca, kręgosłupa, zawroty głowy, drżenia
kończyn, kołatanie serca, nadmierną potliwość oraz inne zaburzenia funkcjono-
wania organów wewnętrznych, pod warunkiem, że wszystkie wyżej wymienione objawy nie mają podłoża organicznego. W przypadku zaburzeń nerwicowych mówimy o zmianach czynnościowych - układ nerwowy steruje pracą całego organizmu, jeżeli jest więc w stanie
pobudzenia wywołanego lękiem, przekazuje to pobudzenie narządom, wprowadzając je w niepotrzebną, chaotyczną pracę. W zaburzeniach nerwicowych
mówi się o występowaniu tzw. błędnego
koła objawów, które polega na dodatnim
sprzężeniu zwrotnym, np. lęk wyzwala
przyspieszoną akcję serca, co błędnie interpretowane przez osobę nasila jej lęk,
ten z kolei dodatkowo wzmacnia zaburzenie pracy serca...
Dlaczego zatem objawy
nerwicowe są tak
różnorodne?
Nie znamy jednoznacznej odpowiedzi. Zakłada się, że w dużym stopniu zależy to od cech osobowości oraz związanych z nimi mechanizmów obronnych
i sposobów radzenia sobie z trudnościami. Kształtuje to bowiem sposoby reagowania i przeżywania. Ponadto zaburzenia nerwicowe „atakują” ten narząd czy
układ, który z jakiegoś powodu u danej
osoby jest słabszy od pozostałych. Może
to być spowodowane czynnikami wrodzonymi, chorobą lub czynnikami psychologicznymi (np. jeżeli najbliższe otoczenie zwraca szczególną uwagę na dolegliwości ze strony układu krążenia czy
serca, właśnie tę część swojego ciała możemy objąć specjalną troską, a więc właśnie serce zareaguje, gdy wystąpi „nerwicogenna” sytuacja). (cdn.)
Materiał zebrał i opracował:
Hieronim Śliwiński
WYDARZENIA
Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach
Ekspozycja we Wrocławiu
Głosimy chwałę i historię wizerunku Matki Boskiej Hetmańskiej z Mariampola!
N
a zlecenie księdza kustosza Stanisława Pawlaczka zrealizowaliśmy bardzo prestiżowe dla nas zamówienie – wykonanie we Wrocławiu,
w jednym z najstarszych jego kościołów pod wezwaniem NMP „Na Piasku”
– stałej ekspozycji ilustrującej historię
kultu słynącego łaskami wizerunku Matki Boskiej Hetmańskiej, zwanej również Rycerską z kaplicy polowej Wielkiego Hetmana księcia Stanisława Jabłonowskiego dowódcy wojsk polskich
w Odsieczy Wiedeńskiej pod wodzą króla Jana III Sobieskiego .
Kościół NMP „Na Piasku”, gdzie
umieszczony jest wizerunek, który przybył do Polski w 1945 r. wraz z wysiedlonymi z Mariampola z powiatu halickiego z województwa stanisławowskiego, został, w najstarszej jego części, wybudowany jako świątynia w stylu romańskim już w 1175 roku. Jest jednym z najważniejszych miejsc na szlaku historycznym Wrocławia, codziennie
odwiedzanym przez setki turystów z całego świata. Natomiast dla osób pochodzących z Kresów Południowo-Wschodnich II R.P. pełni funkcję sanktuarium
ogniskującego pamięć o utraconej ziemi przodków.
Ekspozycję, ufundowaną przez Stanisława Tomczaka z Głubczyc, zaprojektowali Stanisław Wodyński i Grzegorz Sienkiewicz. W procesie przygotowywania plansz, skanowania dokumentacji, montażu ekspozycji we Wrocławiu uczestniczyło wielu naszych pracowników było więc to dla nas także naszą wspólną modlitwą, którą tak pięknie wyraził ksiądz poeta Jan Twardowski słowami;
Hetmańska Zwycięska
Mariampolska
coś rozpoczęła exodus Polaków
ze wschodu na zachód
dziś we Wrocławiu
z zaczesanymi do tyłu włosami
módl się za nami
„Litania polska”
Stanisław Wodyński
Odnajdywanie radości
W
dniu 28 sierpnia zorganizowaliśmy turniej oddziału B4 w tenisie stołowym, w którym wzięło
udział 12 zawodników oraz duża grupa
kibiców. Mecze, które zostały rozegrane sprawiły wszystkim wiele radości
ponieważ w tym wypadku nie o dyplomy chodziło, chociaż te były również.
Najważniejsze było, aby powrócić
do alternatywnych metod spędzania
wolnego czasu oraz integracja grupy,
a takie rozgrywki są po temu znakomitą
okazją. Zabawa była przednia a to również dzięki terapeucie Tadeuszowi, który poświecił sobotnie przedpołudnie by
do tego spotkania mogło dojść.
Janusz Sz.
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
9
WARTO WIEDZIEĆ
Inteligencja emocjonalna
J
uż król Salomon, chociaż mógł prosić
Boga o wszystko, to prosił o nią, o mądrość serca, by być sprawiedliwym sędzią swego narodu. Mógł prosić o bogactwo, władzę, ale wiedział, że najbardziej
jego narodowi potrzebne były mądre rządy.
Mądrości, a szczególnie mądrości serca, czyli tzw. inteligencji emocjonalnej
potrzebujemy wszyscy, bez względu na
stanowisko. Potrzebna jest w codziennych kontaktach z innymi ludźmi, jak
i w rodzinie. Szczególnie jednak potrzebna jest w pracy i to czym wyższe stanowisko człowiek piastuje, to jest ona mu
bardziej niezbędna. Inteligencja emocjonalna, to niewątpliwie dziś jeden z ważniejszych atutów w drodze do sukcesu.
Umiejętności interpersonalne, są coraz bardziej cenione, bo dostrzeżono ich
wartość i jest to dziś popularny kierunek szkoleń pracowniczych, szczególnie
w przedsiębiorstwac świadczących usługi.
Znacie na pewno ludzi wyjątkowo mądrych i zdolnych, ale którym jakimś
dziwnym trafem „nie idzie”. Czasami na
renomowanych stanowiskach zasiadają
ludzie, których natura obdarzyła ponadprzeciętnymi warunkami intelektualnymi
i zdolnościami, ale z którymi współpraca
jest dla większości podwładnych wybitnie frustrująca, po prostu jest codzienną
„drogą przez mękę”. Na pewno zastanawialiście się, dlaczego tak się dzieje?
Zawodowe porażki ludzi ponadprzeciętnie zdolnych nie dziwią, jeśli zestawimy je z badaniami przeprowadzonymi przez firmę doradztwa personalnego Egon Zehnder. Wynika z nich, że specjaliści, którzy zawiedli, mieli najczęściej
wysoki iloraz IQ oraz niebywałe kwalifikacje, ale też jakąś fatalną „skazę”, taką
jak arogancja, konfliktowość, niechęć do
współpracy czy brak elastyczności w działaniu. Natomiast pracownicy, którzy odnieśli sukces, potrafili znaleźć wspólny język z otoczeniem, zarażali innych optymizmem, z pokorą przyjmowali krytykę
i nie obawiali się eksperymentów.
Średniacy radzą sobie lepiej
Do tej pory uważano, że rozwój kariery blokuje brak wystarczającej wiedzy,
umiejętności i doświadczenia. Tymczasem psycholog dr Daniel Goleman dowiódł, że prawdziwym hamulcem jest
niedostatek inteligencji emocjonalnej.
Pod tym pojęciem kryje się zdolność do
wyrażania uczuć, panowanie nad nastrojami, samoświadomość, asertywność, in10
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
tuicja, wrażliwość i empatia. Amerykański uczony analizował losy absolwentów
Uniwersytetu Harvarda. Ku swemu zaskoczeniu odkrył, że ci, którzy uczyli się
najlepiej, z reguły nie radzili sobie tak
dobrze jak „średniacy”. Zdobywali gorzej płatną pracę, nie szło im w interesach, a nawet częściej się rozwodzili. Profesor wziął też pod lupę menedżerów, którym powierzono odpowiedzialne funkcje, a wkrótce potem zwolniono lub zdegradowano. I co się okazało? Ludzie ci nie
radzili sobie ze stresem. Po byle porażce
załamywali się, zmieniali plany lub rezygnowali. Zgubiła ich sztywność, zadufanie w sobie, niechęć do zmian oraz złe relacje z innymi. O wynikach decyduje nie
tyle to, co mamy w głowie, ile kompetencje społeczne i emocjonalne? Naukowiec
poprosił 120 przedsiębiorców o opisanie
czynników poprawiających jakość pracy.
Aż 67 proc. ankietowanych postawiło na
umiejętności interpersonalne.
Wyższe studia nie wystarczą...
Były szef General Electric odpowiedział, że studia na renomowanej uczelni
mogą być kartą przetargową przy przyjęciu do pracy. Jednak następnego dnia
wszyscy zapomną o dyplomach, a zaczną
rozliczać z wyników. Jeżeli te będą – zostaniemy, jeśli nie – to do widzenia. Nawet ukończenie najbardziej renomowanych szkół zarządzania nie gwarantuje,
że wejdziemy na biznesowy szczyt. A dotarło tam wielu ludzi bez studiów, między
innymi twórcy potęgi Microso Bill Gates i Paul Allen oraz założyciel Apple Steve Jobs. Wyższym wykształceniem nie
mogą się też pochwalić Roman Karkosik
i Zygmunt Solorz-Żak, co wcale nie przeszkodziło im znaleźć się na liście najbogatszych Polaków. Na przeciwnym krańcu znajdują się członkowie Mensy (organizacja zrzesza osoby o ponadprzeciętnym IQ), którzy klepią biedę i mają problem ze znalezieniem odpowiedniej posady. Aż trudno w to uwierzyć, ale w czasie recesji co piąty z nich był bezrobotny.
Wspomniany Jack Welch świetnie tłumaczy, dlaczego wielu geniuszom i prymusom tak źle się wiedzie w życiu. Jego zdaniem, ludzie ci często zachowują się tak,
jakby zjedli wszystkie rozumy. Przez to
zrażają do siebie innych i kiedy potrzebują wsparcia, nie mają na kogo liczyć. Popełniają też mnóstwo błędów, ponieważ
są zamknięci na rady i sugestie współpracowników bądź podwładnych.
Trzeba się tego uczyć
Jedni z inteligencją emocjonalną się
rodzą. Inni powinni się jej uczuć. Daniel
Goleman określa ten trudny proces staromodnym słowem „dojrzewanie”. Naukowcy z USA obliczyli, że szkolenia
z zakresu EQ poprawiają wydajność przeciętnego pracownika o 4-12 proc. Co gospodarce amerykańskiej przynosi ogromne korzyści – od 5,6 do 16,8 miliarda dolarów rocznie.
Także polscy przedsiębiorcy zaczynają
dostrzegać znaczenie inteligencji emocjonalnej Dowód? Większość szkoleń, kursów i warsztatów zawodowych dotyczy
tzw. kompetencji miękkich, związanych
z relacjami interpersonalnymi i zarządzaniem emocjami. A jeśli akurat nasz szef
nie jest świadomy, że sukces wymaga czegoś więcej niż intelektualnej czy technicznej zdolności? Chyba trzeba wziąć sprawy
w swoje ręce i zainwestować w swój rozwój. Naprawdę warto!
Pięć wymiarów inteligencji
emocjonalnej
1. Samoświadomość
Skłonność do autorefleksji; doskonałe
wyczuwanie siebie; wysoka, a jednocześnie adekwatna samoocena; wiedza o własnych zdolnościach i brakach
2. Samoregulacja
Kontrola swoich uczuć, impulsów,
reakcji i nastrojów; umiejętność powstrzymania gniewu; zarządzanie
stresem; koncentracja i determinacja
w dążeniu do celów
3. Motywacja
Wykorzystanie swoich emocji do mobilizowania siebie i kierowania własnym życiem; orientacja na sukces
i osiągnięcia, inicjatywa, wytrwałość
4. Empatia
Umiejętność wchodzenia w trudne
położenie innych osób; życzliwość;
dostosowanie języka komunikacji
do otoczenia, rozmówcy i sytuacji;
otwartość na informacje zwrotne
5. Zdolności społeczne
Wywieranie wpływu na innych, tworzenia zdrowych i długotrwałych
związków; harmonijna współpraca
z grupą przy zachowaniu autonomii.
Na podstawie: Daniel Goleman „Inteligencja emocjonalna
w praktyce”
DLA ZDROWIA
Koszyczki z... gazet
Największą sztuką jest...
zrobienie czegoś z niczego
U
czestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej w ramach terapii mają okazję uczestniczyć w zajęciach w nowej pracowni papierowikliny, która budzi duże zainteresowanie wśród pacjentów i daje im wiele radości, chociaż wymaga wiele samozaparcia. W tej pracowni pracuje kilku chorych, każdy ma inne
zadanie do wykonania. Wśród zadań
można wymienić: cięcie gazet, sklejanie
rurek, wyplatanie koszyków i malowanie
gotowych wyrobów.
Papierowiklina to technika, dzięki
której ze zwykłych codziennych gazet
stworzyć można eleganckie i efektowne
koszyki, łudząco podobne do tradycyjnych wiklinowych. Przy odrobinie cierpliwości możemy stworzyć tanie przedmioty dekoracyjne, służące do przechowywania drobiazgów, układania kompozycji, tworzenia stroików świątecznych
i na różne inne okazje. Koszyki z papieru
to także świetny pomysł na prezent i na
pewno okazja do pozbycia się zalegających w domu stosów gazet.
Potrzebne materiały i narzędzia: codzienne gazety, klej w sztyfcie, lakierobejca, pędzel, rękawiczki ochronne, nożyczki, drut spawalniczy. Technika wyplatania koszyków, polega na zwijaniu gazetowych pasków w miarę cienkie rurki, na drucie spawalniczym, sklejeniu ich klejem w sztyfcie, które potem
odpowiednio się ze sobą splata. Gotowe
plecionki można malować lakierobejcą,
wtedy wyglądają jak zrobione z naturalnej wikliny.
Celina Zacharska
Zwijanie pasków papieru
Gotowe koszyczki
Wyplatanie
Przygotowanie materiału – cięcie gazet
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
11
WARTO WIEDZIEĆ
Co warto wiedzieć o programie
„Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi”
Bezpośrednim celem programu „Schizofrenia
– Otwórzcie Drzwi” jest przeciwdziałanie
napiętnowaniu i dyskryminacji osób chorych
na schizofrenię, likwidację ich izolacji
i pogłębienie tolerancji w społeczeństwie dla
chorych psychicznie.
W
tym roku 14 września obchodzony jest
już VII Ogólnopolski
Dzień Solidarności z osobami chorymi na schizofrenię.
Dzień Solidarności jest elementem światowego programu na rzecz osób chorujących „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi”. Program ten jest
realizowany przez Zarząd
Główny Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego przy
współpracy Światowego Towarzystwa Psychiatrycznego (WAP) i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W
Polsce program uzyskał patronat Ministerstwa Zdrowia
i Opieki Społecznej.
Program „Schizofrenia
– Otwórzcie Drzwi” na świecie jest realizowany od 1996
12
ZYGZAK
roku, wtedy to zainicjowano
pierwszy pilotażowy program
w Kanadzie, którego kampania informacyjna skierowana
była do młodzieży. Po pozytywnych rezultatach programu kanadyjskiego, podobne akcje rozwinięto w wielu
innych krajach, obecnie program Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi realizowany jest
w 20 krajach świata.
Celem realizacji programu jest popularyzacja wiedzy
na temat schizofrenii, integracja wszystkich środowisk
związanych z leczeniem schizofrenii tak, aby ich wspólne
działanie wpłynęło na zmianę postaw i uprzedzeń wobec
osób chorych psychicznie.
Bezpośrednim celem programu „Schizofrenia – Otwórz-
WRZESIEŃ 2008
cie Drzwi” jest przeciwdziałanie napiętnowaniu i dyskryminacji osób chorych na schizofrenię, likwidację ich izolacji i pogłębienie tolerancji
w społeczeństwie dla chorych
psychicznie.
W Polsce nad przebiegiem programu Schizofrenia– Otwórzcie Drzwi czuwa ogólnopolski koordynator doktor Andrzej Cechnicki oraz 12 koordynatorów regionalnych. W naszym opolskim regionie koordynatorem
tego programu jest pan dyrektor Krzysztof Nazimek.
W naszym kraju dzień solidarności z osobami chorymi
na schizofrenię został wprowadzony w formie happeningu ulicznego – festyny, koncerty, wystawy prac, podczas
którego nakłada się nacisk na
edukację starając się nauczyć
społeczeństwo
tolerancji
i zrozumienia. Podejmowane
w ramach programu „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi”
działania mają na celu otwieranie kolejnych drzwi przed
chorymi tak, aby umożliwić
im ponowną integrację ze
społeczeństwem, a tym samym powrót do normalnego
życia. Każdego roku Dniu solidarności z osobami chorymi na schizofrenię towarzyszy hasło, pod którego kątem
realizuje się program. W tym
roku dzień ten przebiegać będzie pod hasłem „Rodzina
Partnerem w Leczeniu”.
Komitet koordynacyjny
polskiego programu Schizofrenia– Otwórzcie Drzwi
opracował 10 tez o schizofrenii, które mają przybliżyć
problemy tej choroby i zaprzeczyć istniejącym uprzedzeniom i mitom.
A więc „czyńmy wszyscy
wszystko, aby otwarte drzwi
nigdy się już nie zamknęły”.
10 TEZ O
SCHIZOFRENII
Schizofrenia jest chorobą
– wymaga leczenia, jest wydarzeniem losowym, może
spotkać każdego z nas, nikomu nie można przypisać winy
za zachorowanie, zwłaszcza
samemu choremu i jego rodzinie
LEKTURY
Schizofrenia jest chorobą
o wielu wymiarach – przebieg choroby jest bardzo
zróżnicowany, poza mechanizmami chorobowymi, są
zachowane liczne mechanizmy zdrowe
Schizofrenia jest nie tylko chorobą – jest także doświadczeniem chorej osoby
i jej rodziny
Schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną – stopień
pokrewieństwa jedynie koreluje z jej ryzykiem
Schizofrenia nie jest chorobą nieuleczalną – wymagana jest wytrwała, ofiarna
i wszechstronna pomoc
Jest schizofrenia – nie ma
„schizofreników” – można dostrzec i chore i zdrowe
aspekty funkcjonowania, nie
ma następstw bezwzględnie
trwałych
Chory na schizofrenię nie
przestaje być człowiekiem, osobą, obywatelem
– tak jak każdy z nas – choroba nie podważa człowieczeństwa chorych, ludzkiej
godności, nie ogranicza praw
i nie pozbawia talentów
Chorzy na schizofrenię nie
zagrażają innym bardziej
niż osoby zdrowe – większość czynów agresywnych
i zabronionych przez prawo
dopuszczają się zdrowi, a nie
chorzy
Chorzy na schizofrenię
oczekują szacunku, zrozumienia i pomocy – szacunku od wszystkich, zrozumienia od środowisk opiniotwórczych i kulturotwórczych, pomocy od środowisk
samarytańskich
Schizofrenia rzuca światło
na pytania egzystencjalne wspólne chorym i zdrowym – o granice poznawalności świata i własnych przeżyć, o kryteria prawdy i fałszu, o sens życia, o jego metafizyczne odniesienia
Schizofrenia – choroba ta
dotyka 1 % osób we wszystkich społeczeństwach, niezależnie od szerokości geograficznej i kultury. Szacuje się,
że na całym świecie jest 50
milionów osób cierpiących
na schizofrenię, natomiast
w Polsce na nią cierpi około
400 tysięcy pacjentów.
Objawy choroby dzieli się na: pozytywne i negatywne. Objawy pozytywne
to między innymi urojenia,
omamy, zaburzenia mowy,
dezorganizacja zachowania,
które najłatwiej ustępują pod
wpływem skutecznej i nowoczesnej terapii farmakologicznej.
Natomiast objawy negatywne są związane z utratą aktywności chorego i są
to: niski poziom motywacji, zainteresowań, obniżenie pobudzenia emocjonalnego, aktywności umysłowej. Te objawy są najtrudniejsze do leczenia i najbardziej upośledzają sprawność
chorego Postęp choroby powoduje, że dotknięte nią
osoby tracą przyjaciół, zdolność obcowania ze środowiskiem, zdolność do koncentracji i nauki, życie przestaje
sprawiać przyjemność, schizofrenia staje się więc tragedią osobistą pacjenta i jego
rodziny.
Nowoczesne metody leczenia pacjentów ze schizofrenią opierają się na farmakologii połączonej z psychoterapią i terapią zajęciową chorych oraz do leczenia w formie psychoterapii
włączane są rodziny pacjentów. Leczenie może zakończyć się pełnym sukcesem
u 30 % chorych. U wielu chorych możliwa jest też
znaczna poprawa stanu zdrowia i przywrócenie do normalnego
funkcjonowania
w środowisku. Jednak koniecznym warunkiem pełnego powrotu pacjentów do życia jest odpowiednia, przyjazna i pełna zrozumienia i akceptacji dla pacjenta postawa
społeczeństwa.
W związku z tym, że
w Polsce schizofrenia jest
stale za mało poznana i niezrozumiana, a osoby nią dotknięte są dyskryminowane,
powstał program Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi, którego właśnie celem jest poprawa społecznego odbioru
chorych na schizofrenię.
Czesława Gałka
Zapraszam do
ciekawej lektury
Przesunąć
horyzont...
i zobaczyć więcej
A marzeniem jej było zdobycie Korony
Ziemi, czyli najwyższych szczytów górskich
wszystkich kontynentów.
K
siążka, którą chciałabym w tym miesiącu
czytelników zainteresować, napisana została przez
osobę popularną, bardzo znaną. I jest to opowieść autobiograficzna. Chcę polecić
książkę Przesunąć horyzont
Martyny Wojcichowskiej.
Autorka,
dziennikarka
TVN, swego czasu prowadziła programy „Misja Martyna”, „Automaniak” i „Dzieciaki z klasą”. Później przestała pojawiać się tak często
w telewizji z powodu bardzo
groźnego wypadku, do którego doszło na Islandii podczas kręcenia jednego z odcinków programu podróżniczego „Misja Martyna”. Zginął jeden z członków ekipy,
sama Martyna odniosła ciężkie obrażenia i mimo zabiegów rehabilitacyjnych, groziło jej kalectwo. Miała trudności z chodzeniem, lekarze
zabronili jej wysiłku i uprawiania sportów.
Martyna okazała się jednak osobą niezwykle silną
i zdeterminowaną na tyle, by
ZYGZAK
nie ulegać tak pesymistycznym diagnozom i na przekór sytuacji, nadludzkim wysiłkiem spełnić jednak swoje marzenia. A marzeniem jej
było zdobycie Korony Ziemi,
czyli najwyższych szczytów
górskich wszystkich kontynentów. Zaczęła swą wyprawę życia od szczytów niższych: Mont Blanc (4810)
w Europie, McKinley (6194)
w Ameryce Północnej i Aconcagua (6962) w Ameryce Południowej, by na końcu zdobyć wymarzony Mont Everest (8850). Przesunąć horyzont to właśnie dziennik z tej
niezwykłej wyprawy. Odsłania on nieznane oblicze autorki, która pokonując ból,
własne słabości i ograniczenia, osiągnęła cel. Wejście
ma Mont Everest ma zatem
wymowę symboliczną i niesie nadzieję ludziom pokonanym przez los (pozornie, jak
się okazało).
Gorąco tę książkę polecam. Grażyna Marciniak
WRZESIEŃ 2008
13
Baśń
owszem
część siódma
A
zatem wtedy, kiedy biją dzwony dusza we mnie
śpiewa. Niedziela jest długa, jest w niej klimat
człowieka na wyspie bezludnej. Jest to bardzo
okrojony horyzont. Niewiele chcemy, bo to jest niemożliwe zabrać dużo asygnatów lądu stałego. Jest to plątanina cech, czyli zastanawiania się, co w końcu wziąć
ze sobą. Ludzie lubią radio. Tranzystor, który podtrzymuję łokciem, pokrętłem nastawiam stację. Stawiam na
biurku radyjko, gdy zmęczona ręka, gdy się spaceruje
14
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
W PROZIE I POEZJI
na stojąco. Z odbiornika pęka muzyka symfoniczna. Jestem zajęta. Radio szemrze. Muzyka brzęczy. Nie przeszkadza mi to, pomijam dźwięki muzyki. Lubię przebywać w domu, nic mi nie dokucza – jestem zamyślona.
Mam swój pokoik, nie lubię obecności nawet mi bliskich
tuż za ścianą. Rozłożone utensylia, z których się składa
wszystko co służy mi do pracy twórczej. Refleksję zamykam głośno. Na papierze zaistniała nawet nowa koncepcja, nowy rodzaj w tej samej wierze.
Myślę, że życie rodzinne fluktuuje. Obserwacja, spostrzeżenie, opieka, rola barda. Śpiewać i wystawać pod
oknem, krzyczeć z daleka. Dusza ludzka jest nieśmiertelna, dlatego też suponuję domyśl się. Jestem szybszy
a ty ogniskujesz. Ostra, zażarta komitywa. Oby nie doszło do niesnasek. Podłożem twórczości jest literatura.
Upajam się beletrystyką wyłączną – ostre segregowanie
namiętności. To, co powstaje, jest mi drogie. Nie trzeba się silić myśląc o środowisku. Być obecnym, by omawiać konspekt. Pilna praca wymaga i oczekuje – daje satysfakcję. Pobudza, jest kręta, skupia się w więzi. Oczekuje skutecznie ten kto nie hałasuje. Wybiórczość jest
koniecznością w cudownym zajściu. Kilka cech rudymentarnych, który podejmuje nazewnictwo. Mój esej bazuje na refleksji egzystencji, jako wartości stałej. Uskutecznia się pochwałę, to buduje. Jestem sklerotyczna
w kwestii rachuby. Gdy już się zawinę szalem wezmę
z kołka na ubranie płaszcz – westchnę.
Wyjście poza dom jest chwilowe. Kupuję w sklepie
dużo artykułów spożywczych. Tego będzie stosownie
do tego, że mieszkam w kawalerce. Czołobitnie wysławiam się w obecności z kimś kto ma prestiż, czyli słynie
z tego na co zasłużył uciążliwą, ukochaną, trudną pracą.
Osamotnienie jest wykluczone, gdy ma się rodzinę. Zamieszkiwać samemu, to nie to samo, co być pozbawionym bliższej czy dalszej rodziny. Wystarczy sam fakt, że
jestem z kimś związana. A kto mieszka oddzielnie. Spotkanie towarzyskie, pójść pogadać, pośmiać się, nadrabiać miną i czasem nie płakać. Zajść do siostry, pozazdrościć, zignorować, wpaść w podziw dla profilu naszej
rodzinnej mody. Styl bycia. To mnie nie dotyka, napawa mnie niepokojem, usytuowanie moich dalszych bliskich.
Droga do bloku jest wyludniona, spacerem to nie tak
duża odległość. W naszym budownictwie są irracjonalne
lęki. Winda jest krępująca i już nie jest nowoczesna. Bajki opowiada się dzieciom na drabince. Wejść na drabinkę, wsunąć się w pościel i słuchać mamy.
Z fotela deklamuje kim jest artysta. Czy czyni zażartą
niechęć ogółu, ma poczucie swady, zwady, jest zaczepny, kłótnie zdarzają się nie pisemne. Przez tunel przejść
w światło. Patrzeć się uparcie w jeden punkt. Krytyka
jest pyskata. Jej gęba klasyfikuje zaistniałe części. Nabazgrać coś i nadymać się jak paw. Indyk poza tym jest
bardzo smaczny i wygląda ładnie – ma korale i wachlarz
w ogonie. Nastroszone pióra, pazurki chodzą i sęki
u nóg. Dzieci udamawiają oswojone zwierzątka. Klatka jest pomalowana, metalowa i wyczyszczona. Mają
swoje jedzonko: kukurydzę, proso, kawałki marchewki.
Podłoże to piach. Robi się porządek. Nalewa się wody
w pojemniczkach, otwiera się drzwiczki. Sfruwają po
pokarm. I tyczki po jadło i po kruszynę.
Opowiem wam jak przybyły do nas Kasia i Cytrynek.
Kubuś płacze. Jest piątek. Wstałam z łóżka i do wersalki
włożyłam pościel. Myślałby kto, to jest nietrudne, włożyć pościel ponownie. Dwa razy dziennie jęczą sprężyny
– jest to zabawne. To rutyna. Opisać coś dogłębnie, spenetrować, zaznać ulgi, liczyć na pomoc, dawać o sobie
znać, Zgadzać się ze sobą. Wspólnie poszukiwać i głośno reagować w poczuciu, że przyszłaś już do siebie. Że
nic ci nie dolega, nic nie boli.
Sytuacja oczekiwana. Myślę, że zaspałam w pracy.
Nie tylko drugi rodzaj w historii sztuki. Kredki pastelowe są dla niej, jest dla mej dumy. Wielcy artyści panikują
z powodu wice versa w sztuce. Umiem pisać, muszę się
cieszyć. Uzdolnione są wszechstronne. Kulawe rysunki. Olbrzymia wzajemna zazdrość – chodzi tu o stopień
ważności, chodzi o duszę, o światło. O tym zbudowanym na nowo powrocie do jednej ze sztuk. Pędzel, pióro, długopis, ołówek, kredki farby, o wszystko na warsztacie. Czuć sens powinności. Być powołanym do sztuki.
Papier, radio, telewizja, tu uczęszczałam. Tym co właściwie dla mojego pokolenia było ważne, jest nadal kultura,
w której jest drzewo rozgałęzione. Kiedy zmieniam zapatrywania zauważam nowy szczegół.
Buduję dom na nowo, powracam tak książki kochać
bardziej nie można. Myślę, że dzieci nas uczą. Geniusz
bijesz geniusza. Absurdalne zamykanie się w sobie, wytrwałość, ciekawość, pobłażanie, zrozumienie, stanowisko. Pójść w ślady przodka. Zastępować miejsce o znajomości zespołowej, uwypuklać swoje położenie. Broń
Boże zmilczeć zamilknąć. Zastanawia mnie brak zeszytu
i maszyny, która ma kalkę. Jak to nie pisać rękoma. Asekurować, ubezpieczać nie tak głośno. Uściślić swoje horyzonty. W ręce mieć dynamit. Poznawać słowa, zawijać
słowa w papierku po cukierku. Wysączyć już pleśniejące
treść zmieniające zalążnie.
Jabłko ma skórkę, gruszka i pomidor i częste owocne
warzywa. Kozik, uważany użyć w lesie na grzybobraniu.
Jest wcześnie rano. Papużki już ćwierkają z głodu. Jedzą pestki, kukurydzę, ziarno, się sycą. Dzień jest przełomowy. Zawsze każdy dzień rozczarowuje a potem wesoły poranek od kiedy zdejmę z oczu sen. Gdy ziewam,
gdy się przede wszystkim pozbieram w sobie. Jest to codzienna toaleta. Zadawanie pytań prozaicznych. Ubieramy się. Zapowiadana pogoda ustaliła się. Małym autkiem wyruszamy dziarsko w las. Szosa. Widzę jasno co
się odbywa na jezdni. Jako bagaż koszyki z wikliny. Posiłek mamy ze sobą.
Ewa
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
15
Zawsze żyć mi się chce
Wiersze Coala
ROZMOWA
Na jej oczy i twarz –
spojrzałem raz
Oczy i rozum się kłóci
A w sercu melodia nuci
„nie jesteś sam, pozwól
sobie pamiętać ten czas”
PLAN
Choć moje oczy
dzisiaj widziały cię ostatni raz
To układam sobie w głowie plan –
mały domek z kart.
Spotykamy się jeszcze raz
I znowu rozsypuje się
niestabilny domek z kart.
To jeszcze nie ten czas.
PRZYSTANEK
Życie płynie niczym rzeka –
czas ucieka.
Powstaliśmy z prochu tej ziemi –
dokąd dalej pójdziemy.
Bywają ludzie zagubieni –
zmartwieni.
Szukają pocieszenia –
nadziei.
Tylko przez Boga
będziemy zbawieni.
BŁĘKIT (. A.)
W jej oczy modre spojrzałem –
głębię morza ujrzałem
Niebieska toń wody ustała –
fala na harfie grała.
Piana na brzegu osiadła –
piękna syrena śpiewała.
OKNO
Przed oknem w pokoju
w oddali widzę góry.
Piękne szczyty
są przykryte przez chmury.
Wypijam szklankę chłodnej coli
Jeszcze noga mnie boli.
Jestem zadowolony
z polepszającej się pogody
Mam ochotę usiąść
nad strumieniem płynącej wody
Wyznaczam trasę przejścia szlakiem
Będzie ona wiodła
świerkowym lasem.
Tatry – Słowacja 2002
UPADEK
Tyle razy upadam – powstaję.
Nie wiem jak długo wytrzyma
umysł, dusza – ciało.
Jednak zawsze z upadku powstaję.
Choć nieraz się źle ze mną działo.
Zawsze żyć mi się chciało.
Opole 2.12.2002
16
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
Musisz to usłyszeć
Wiersze Ewy
K
Praca oddana w twoje ręce
bagaż doświadczeń
masz się ze mną posłużyć
w otwarty sposób ulokować się
zupa bez dodatku
oszczędność przedtem kolacja
w ten wyraźny dzień
kręci się zegar
musisz to usłyszeć
zaprawdę jest mi przykro
że jestem przykra
nie umiem zjednywać sobie ludzi
zapomniałam powiedzieć,
że jadę do uzdrowiska na wypoczynek
jadę do wód
mam tobołek
młodzieżowy, turystyczną niemoc
chcę przeżyć przygodę w dalekich górach
o czym nie zapomnę gdy wspomnę
jaki wynik cyrkulacji
obrót godzin
warto się zgodzić z tym
że choroba bom ja podróżnik
jest perlistym czołem
letnia zabawa
cała mikstura
i kroczki ku studni
źródełko pulsuje
cieszę się że nie pracuję przymusowo
tylko jak serenada
wybrzmiewa mój styl
pochodzę po ścieżkach
nie zapodzieję się
odzyskam zdrowie
co mi gwarantuje dobrobyt
otucha nie pycha.
W
Idźże w szybszym tempie
zdrowo, dziarsko, zaradnie poruszając się
lakonicznie z tobą idzie morał
czy tak trudno się wysławiać
opowiadam minione
czasy zagadkowe nie zawsze
przeszkadza słowotwórstwo
marnie wzrasta
rachityczne panny które tańczą
manele noszę ze sobą liczę a pro po
fundusze mam w worku przeobrażoną książkę
błąd się łasi
dotyka wulgarnej portmonetki
pugilares i cygaro, uprzedzenie do kelnera
kim jest sekretarz
osoba która nie deliberuje galant
laseczka taka stara i wypolerowana
ręka ją wyrzeźbiła
palce kurczowo zaczepne bezpieczeństwo
przedmiot się złości
postawa zawierzona
to co łączy
przecież czymś się trzeba podeprzeć
ukłon latynoski
z niejednego źródła
popychają się ludzie
pielgrzymka
leki będą działały w zależności od tego co boli
racje żywnościowe
prowiant
idę w góry
jestem na wywczasach.
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
17
Iluzje pełne piękna
Wiersze Jakuba Koczura
Smutna klepsydra
z niepospolitą obsadą –
eterycznie chorzy i zdrowi,
nieuleczalne drzazgi cierpienia
pośród markotnego harmonogramu
Wszechogarniająca nuda –
misterium bezsilności
Konglomerat infantylnych stanów,
chemicznych inwigilacji –
gorzkie tabletki, schabowy,
odliczające czas.
Tylko czasem jakiś królik
wyskakuje z kapelusza.
O N
W oku wszechświata
spotkały się dwie sekundy
Jedna o drugiej nic nie wiedziała
zatem jedna zapytała:
jakie jesteśmy?
Druga odpowiedziała:
istniejemy osobno,
więc nie ma ciągłości
Są tylko granice nas samych
chociaż sama składam się
z nieskończoności
Być może ty to ja
tylko ludziom wydaje się,
że nas rozróżniają
Nie rozumiała, to nieważne
Dzięki pierwszej i drugiej
zrodziła się trzecia sekunda i następne
One też będą pytać bez zrozumienia.
J  
Ukryty w stożku z dostępem do dźwięku
Konsekwentnie okradany ze zmysłów
Urządzam się w banalnym cyklu
powtarzalności
Już nawet nie jest przykro,
że marzenia stały się odleglejsze
18
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
Dawno ożeniony z czarnymi tulipanami
pytam o jutro
Twoje usta zamilkły
i czuję wyrywanie zębów.
G
Szachy z samym sobą i ze światem
Atak czy obrona to jednako walka
Trzeba wykonać ruch bo czas ucieka
Biel i czerń zaczynają się przeplatać
Klasyczne początki komplikują się
Ktoś wygra – tylko na chwilę.
I
Trywialny we własnym istnieniu
niecierpliwię się aby prawdziwie żyć
Na egzystencję z samym sobą
nie mam już ochoty
Niepełny w rzeczywistości –
uciekam w marzenia
w iluzje pełne pięknych kobiet,
pozaziemskich zjawisk
To niemoc czynienia,
gorzki stan zawieszenia
Na samym końcu zostaje już tylko
strach przed tym co nieuniknione.
P
Jaskrawe rozbłyski
złocistych światełek
Srebrzysto-platynowe bąbelki
ulatujące ku niebu
Bursztyn zamknięty
w oszronionym szkiełku
Jest niczym kojąca,
odprężająca kąpiel z pianką
Pierwszy łyk kradnie duszę,
ostatni – gorzką rzeczywistość
Chcę by coś zostało
Wiersze zebrane
Jesteś Moim Przeznaczeniem
Tęsknię tak bardzo i na smutno.
Nie piszę tego,
że żalić się muszę i wypłakać.
Czarna Madonno z Jasnej Góry,
Bardzo tęsknię za Częstochowskim
Obrazem z Maryją i Dzieciątkiem.
Łyk dobrej kawy porannej
W towarzystwie fajnej dziewczyny.
Dobra Opowieść na dobranoc
Dla Dziecka, które nie może zasnąć.
Przy zwykłej lampce nocnej
Snuję swoje wiersze,
Za którymi tęskniłam.
Klechdy moje w Opowiastce.
Byłam kiedyś Autorką i Talentem
I Opisem w Gwiazdce na Wigilię.
Każdy romans ma początek
Z nut i słówek.
Koniec zabawy.
Musimy wracać o porze spóźnionej.
Katarzyna Kluska ØBranice
K
Czuję się zrealizowany
Już całą pustkę wypełniłem
Jak ten księżyc umiłowany
Swoje natchnie wyzwoliłem
I nadzieja serce wypełnia
Zapach wolności już wyczuwam
Spokój księżyca piękna pełnia
I swój sukces młotem wykuwam
Tam gdzie marzenia się spełniają
I niech to zło zawsze przegrywa
Tam gdzie dobrzy złych zwyciężają
Szczęście miłość zawsze wygrywa
Trzeba konsekwencje ponosić
By to zło się nie gromadziło
Śmieci do śmietnika wynosić
I szczęście zawsze zwyciężyło
Żeby sens w bezsensie zobaczyć
I kochać się trzeba codziennie
Liczne błędy komuś wybaczyć
Aby nie umrzeć bezimiennie
Chcę żeby po mnie coś zostało
Ogromny pomnik pozostawić
I by murem tutaj to stało
Los na jedną kartę postawić
Artur Adamowicz ØOpole
D M E
Chory na kompleks Edypa,
Zbawiony śladem Twoich stóp,
Obracam twarz w stronę –
Jesiennych wichrów,
Wczesnej zimy
Z zamieciami i burzami śnieżnymi.
Wołam!
Gdzieś Ty!!!
Odpowiada mi echo.
Nie poznałem Ciebie,
A gdy poznałem –
Byłaś już daleko...
A może Ty jesteś panna Nikt?!!!
Pamiętam Twój wiersz
„Poprzez wszystkie nasze wieki”
O Matko! – to ja Twój Syn.
A Ty w ogóle się nie starzejesz,
Zawsze jesteś taka sama…
w moim sercu.
Wojciech Promiński ØKlisino
I piosenki czułe ktoś śpiewa
Drugi człowiek pomoc przynosi
Mędrzec zawsze dobrze się miewa
A gdy uczyni zło to przeprosi
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
19
WYDARZENIA
„Moja samotność”
Nowy spektakl grupy teatralnej „W drodze” przy WSZN im. Św. Jadwigi Śl. w Opolu
W
rzesień to co roku
czas szczególny dla
osób chorujących psychicznie, ich lekarzy, terapeutów i opiekunów. W ramach tegorocznych obchodów Dnia Solidarności z chorującymi, 17 września w Wojewódzkim Specjalistycznym
Zespole Neuropsychiatrycznym w Opolu grupa teatralna „W drodze” zaprezento-
wała swój premierowy spektakl. Tytułem „Moja samotność” nawiązywał do tematyki poprzedzającej go konferencji – „Pacjent w chorobie – walka ze stygmatyzacją”. Opowiadał o ludziach
samotnych, osamotnionych
z różnych przyczyn – nieśmiałości, strachu przed innymi, przed światem, może
z powodu choroby, z oba-
Kiermasz
Z
okazji obchodów „Dnia
solidarności z osobami
chorującymi psychicznie” na głównych ulicach
wielu miast Polski organizowane są wystawy, konferencje, wydarzenia artystyczne
i sportowe, które maja na celu
wzrost akceptacji osób chorych psychicznie i ich rodzin.
W dniu 14 września
2008r. pod hasłem „RODZINA PARTNEREM W LECZENIU” na Rynku w Opolu Warsztaty Terapii Zajęciowej Samodzielnego Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych
im. J. Nathana w Branicach,
Pracownie Terapii Zajęcio20
ZYGZAK
wej Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego im. św. Jadwigi Śl. w Opolu oraz Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II
w Branicach prezentowały
prace chorych psychicznie.
Bardzo duży asortyment
wyrobów począwszy od koronkarstwa, papieroplastyki, wyrobów ceramicznych,
z drewna, bazy mydlanej,
parafiny cieszyły spojrzenia
odwiedzających. Trzeba tutaj zaznaczyć, że część osób,
która na co dzień nie ma kontaktu z osobami chorującymi
psychicznie była mile zaskoczona, że wszystkie przedmioty znajdujące na wysta-
WRZESIEŃ 2008
wy przed krzywdą i odrzuceniem. Wielu z nas przeżywa takie chwile, dłuższe czy
krótsze. Nasi aktorzy starali się pokazać, jak trudno takie obawy przełamać, pokonać ogromny strach, wyjść
do innych ze swojej szczelnie zamkniętej skorupy (w
przedstawieniu utworzono je
z czarnych parasoli). Część
osób grała zasklepionych
w sobie, zalęknionych samotników, rolą pozostałych
– tych otwartych i śmielszych
– było delikatne wyprowadzenie ich z tego stanu, oswojenie z ludźmi i otoczeniem.
Osoby otwarte podchodziły
do tych zamkniętych z wyciągniętymi dłońmi, uśmiechając się, zabierały na spacer
i ukazywały piękno świata.
W końcowych scenach budziły ze snu, czyli z tego stanu
alienacji, zamknięcia w sobie. Przebudzeni ze zdumieniem spoglądali na budziki,
dziwiąc się, że zmarnowali
tyle czasu, i śmiali się beztrosko, że przecież niepotrzebnie tak się bali. Zakończenie przedstawienia było bardzo pozytywne – scena radości z powodu zwycięstwa nad
lękiem i samotnością.
Autorem i reżyserem
przedstawienia był Sławomir
Kuligowski. Grupa przygotowywała spektakl od lipca.
Premiera była bardzo udana.
Grażyna Marciniak
wie zostały wykonane przez
osoby chore. Pokazuje nam
to, że ludzie zdrowi patrzą na
osoby chore psychicznie po
przez pryzmat stereotypów
funkcjonujących w społeczeństwie. Mimo niesprzyjającej aury Opolanie oraz Bra-
niczanie nie zawiedli i licznie
odwiedzali nasze stoiska.
Na zakończenie chciałyśmy bardzo serdecznie podziękować pani Ali Argier
i Iwonie Kapral za pomoc
w zorganizowaniu stoiska.
Anna Dudziak
DLA ZDROWIA
Efekt jest
rewelacyjny
T
erapia zajęciowa na oddziale dziennym prowadzona jest niemal od
30 lat, od początków działalności oddziału. Proces terapeutyczny odbywa się nie
tylko podczas sesji z psychologiem, czy rozmów z psychiatrą, lecz także w trakcie
wykonywania różnych drobnych prac, pod okiem terapeutów zajęciowych.
Do zajęć, które są chętnie podejmowane przez pacjentów należą: malowanie witraży, ozdabianie butelek z kolorowego szkła,
tworzenie kartek okolicznościowych. Pacjenci wykonują także rękodzieła ze sznurka – makramy, robią na drutach, na szydełku, wyszywają. Każdy tu znajdzie coś
dla siebie – można rysować
kredkami, malować pastelami lub farbami, układać
origami, tworzyć kompozycje z suszonych roślin. Efekt
zawsze jest rewelacyjny
– wszystkie prace zawierają
kawałek serca i duszy swojego twórcy!
Alicja Argier – terapeuta
zajęciowy
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
21
WYDARZENIA
Konsekwencja w cenie
K
onsekwencja w działaniu, to szczególnie ceniona cecha. Na początku tego roku podjęliśmy
sprawę kolekcji obrazów malowanych przez pacjentów
branickiego szpitala na przestrzeni minionego półwiecza, którym groziło zniszczenie. Pisaliśmy już na naszych łamach, że opiekę nad
nimi przejęły Warsztaty Pracowni Terapii Zajęciowej i co
jakiś czas zamieszczamy informację, co się w tej sprawie dzieje.
Miło nam donieść, że po
oczyszczeniu i konserwacji
obrazów, co okazało się niezwykle praco i czasochłonne.
Trwa obecnie kolejny etap;
odnawiane są i konserwowane ramy obrazów, by pleśń na
nowo nie zaatakowała płócien. W jednym z pomiesz-
czeń pracowni pacjenci pod
opieką instruktorów powoli, ale sukcesywnie oprawiają obrazy. To dość kosztowna i czasochłonna operacja, ale zwiększa się sukcesywnie liczba obrazów, które już odzyskały swój blask.
Być może kiedyś będą mogły zostać zaprezentowane
szerszej publiczności, bo są
tego warte.
Jeśli tak się stanie, to będzie to w głównej mierze zasługą instruktorów i pacjentów z Pracowni Terapii Zajęciowej, którym należą się słowa uznania, za upór i konsekwencję w działaniu w dobrej
sprawie.
Na zdjęciach obok St.
Hajduk malujący ramkę do
kolejnego obrazu i obrazy,
które już doczekały się nowej
oprawy.
H. Śliwiński
Chorzy z malarskim zacięciem
W
trakcie hospitalizacji
w branickim szpitalu
ludzie chorzy, aby nie
utracić sprawności, czy aby
ją odbudować, mogą korzystać z szerokiej gamy zajęć
terapeutycznych, jakie oferują im Warsztaty Pracowni Terapii Zajęciowej. Wachlarz zajęć jest na tyle szeroki, że chory może znaleźć coś ciekawego dla siebie. Nad tym, aby pomóc mu
Zdzisław Ilnicki
i jego akwarela
„Jesień”
M. Wieczorek
przy sztalugach
22
ZYGZAK
WRZESIEŃ 2008
znaleźć najlepszą formę terapii czuwają instruktorzy. Potrafią oni nierzadko odkryć
w chorym szczególne uzdolnienia artystyczne i właściwie inspirując zachęcić do
działalności twórczej.
Poniżej
prezentujemy
dwoje chorych, którzy wykazują szczególną chęć i uzdolnienia malarskie i rysunkowe
– tworzenie sprawia im wyraźną radość.
H.Ś.
PAMIĘTNIKI
Z pamiętnika pacjenta
Branice, dnia 28 lipca 2007 roku. Sobota
– Święto Żydowskie
Część II
Ś
wiadkowie Jehowy chcą
pożreć Mój Dom Rodzinny
z
Ogrodem
i drzewami owocowymi w zamian za kłamstwo o jakimś
tam Królestwie jakiegoś tam
Jehowy, którego wcale nie ma
ino bezosobowe Prawa święte
Rządzą Ludźmi i Kosmosem
(Eternią) i Ziemią. Przez Solidarność i Premiera Jerzego
Buzka studenta a nie Profesora mogłem Umrzeć w Domu
Rodzinnym podczas obłędu wywołanego przez szeregowego policji Stanisława D.
gdy On załączył się do Radia
i przez niego i jego ludzi zburzyłem nowiusieńki mój rodzinny piec kaflowy ufundowany za pieniądze za pierś
Mojej Matki Jadwigi Królowej
Polski i Pani Jasnogórskiej.
Łomem zburzyłem nasz nowy
piec kaflowy do fundamentów. Dałem Matce 100g herbaty „Indyjskiej” granulowanej. Meine Kamf to nie Moja
Ideologia. Hum – NIECH SIĘ
SPEŁNI. Do 12.00 pan premier profesor prawa Jerzy Buzek zna Paragrafy Prawa na
pamięć. Podczas trwania Akcji Wyborczej Solidarność Ja
Jezus Bóstwo Chrześcijańskie
zburzyłem nowy piec w ataku szału sprowokowany przez
Sąsiada Generała Policji Stanisława D. poprzez Radio łomem i stłukłem cztery szyby
i ciąłem się w prawy łokieć
(kaszanka dla Stowarzyszenia Buddyjskiego). Zeszło Mi
z żył prawej ręki 2l –3l krwi
i zszyli Mnie na Pogotowiu i
zawieźli na Oddział Podsądny
D-m i tam cierpiałem szpryce i pasy i bicie od Pacjentów
bardzo niebezpiecznych Bandytów takich jak Marian S.
z DPS-u czy Andrzeja R. mordercy Swego Ojca i Matki,
czyli złota Kosmosu OM tybetańskie. Zniszczył ich for-
my Ludzkie za co należy Mu
się dożywocie na Podsądnym
lub w Rejonowym Ośrodku
Psychiatrii Sądowej za złamanie Mi nosa i za bicie Mnie
i za straszenie Mnie Cesarza Całej Ziemi Jezusa Chrystusa Wodza Chrześcijan, za
których Mnie Ukrzyżowali na Golgocie, czyli wzgórzu Czaszki w Jeruzalem za
nic. Za Miłość i Dobroć i za
Uzdrawianie i wskrzeszanie
zmarłych i za Mnożenie Ryb
i chleba nad Jeziorem Genezaret i za liczne cuda i za Miłość do Rodzaju Ludzkiego.
Wygonili Moją całą Rodzinę
z Miasteczka Śląskiego zwanego Prudnikiem, czyli Neustatem (nowym miastem). Jedynie pozostał Nasz Rodzinny Dom i Ogród rodzący Latem i Jesienią rozliczne owoce z drzew owocowych, to co
nasze Hoffmanów Żelaznych
i Wiśniewskich Prus. Są tutaj Prusy Wschodnie i tereny,
do których Niemcy i Niemki mają pretensje i nawet na
wsiach Śląskich wywieszają flagi niemieckie i mówią
po niemiecku. Do 12.00 złotem najszczerszym są Umysły i Ciała Kobiet Moich. Złotem Umysłu wszystkich Buddów i Bodhishatwów jest nauka zwana Dzog-chen czyli
po tybetańsku wielka doskonałość „SUTRA, TANTRA
I DZOG – CZEN”. Parzę herbatę „Indyjską” granulowaną. Na Obiad porcyjka makaronu „pszennego” z kiełbasą „wieprzową”. Dostałem leki
psychotropowe od Personelu
Medycznego (piguł). Dostałem też „Alax” na wypróżnienie jelit i stolec(kał). Jest Pani
Ordynator Oddziału C-męskiego i C-żeńskiego, to dobrze. Chrześcijanie Mnie tylko zwodzą i próbują oszukać
z zemsty całego Chrześcijaństwa Planety Małp zwanych
Ludźmi zwanej prozaicznie
Ziemią, gdzie po Śmierci rozsypują się w kości i proch (humus) bez powrotu do swych
poprzednich Ciał. Gdzie też
reinkarnują w Eternii czyli
Kosmosie w dowolne formy
Ludzkie, ale również Zwierzęce i Roślinne i Głodne Upiory i Głodne Upiorzyce i istoty
Piekielne w Gorących i Zimnych piekłach, którymi Rządzą Strażnicy Piekielni podobni do Strażników więziennych różnorakich więzień Ludzkich takich jak Podsądny Oddział czy też Rejonowy Ośrodek Psychiatrii Sądowej. Tam żyją umieszczeni
za Ciężkie przewinienia, takie jak Morderstwa w afekcie i gwałty czy też kradzieże czy też Rozboje czy inne
czyny nieprawe w konflikcie
z Prawem Moralnym i Kodeksem Karnym czy też Kodeksem Rodzinnym. Też Kodeksem dla nieletnich i Kodeksem Prawa Cywilnego czy
też Kodeksem Rodzinnym
zwanym Kodeksem opiekuńczym zarówno Kobiety jak
i Mężczyźni czy też Młodociani przestępcy umieszczani w Poprawczakach czy jak
w Stanach Zjednoczonych
w Ośrodkach Resocjalizacyjnych za ciężkie przewinienia zwane karnymi. Przestępcy (więźniowie) pracują w Kamieniołomach i Kopalniach i hutach szkła czy
ZYGZAK
też Hutach stali czy też jako
dokerzy w portach oceanicznych i morskich oraz w Gułagach. Komuniści Chińscy
mordują Świętych Lamów
(nauczycieli
buddyjskich)
i Tybetańczyków i Tybetanki. Burzą Klasztory Buddyjskie i zabijają Mnichów Buddyjskich zwanych Lamami,
czyli nauczycielami Buddyjskimi biednych, ale Mądrych
i Inteligentnych – nawet Mnichów bohaterskich z Klasztoru Szaolin (młody las). Tybetańczyków morduje Milicja i Wojsko Chińskie w Imię
Materializmu Naukowego czy
wszystkich dzieł Marksa i Engelsa czy Lenina. Bezlitośnie
torturowali nawet Panczen
Lamę Buddę Amitabę, a Jego
świątobliwość Dalaj Lama jest
na emigracji w Indiach, choć
dostał Pokojową Nagrodę
Nobla za miłość i współczucie do rodzaju Ludzkiego. Są
liczne mordy na Lamach tybetańskich ze strony milicji
Komunistycznej Partii Chin.
Do 14.00 parzę w kubku z gliny herbatę „Indyjską” z jedną
torebką „Kwiatów rumianku”
(flos chammomillae) L i jedną torebką owoców „Malin”
(rasberry) angielski. Ubrałem
sandały nowe solidne i czarne. (c.d.n.) Janusz Hoffman
WRZESIEŃ 2008
23
REDAKCJA
Redaktor naczelny: H. Śliwiński Współpraca SWSdNiPCh Branice: EWA, J. Hoffman, A. Dudziak, K. Kluska, W. Promiński,
J. Koczur, S. Wodyński, C. Zacharska, Cz. Gałka, Janusz Sz.
Koordynator w WSZN Opole: I. Kapral. Współpraca: Coala, G. Marciniak, A. Adamowicz, A. Argier, Julia
Adres redakcji: Redakcja Miesięcznika ZYGZAK, Pracownie Warsztatów Terapii Zajęciowej, 48-140 BRANICE, ul. Szpitalna 18
tel. kom. 0 697 419 882, e-mail: [email protected], Internet: www.zygzak-branice.pl,
Druk: Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach