ZYGZAK wyd. 117
Transkrypt
ZYGZAK wyd. 117
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Branicach - Wojewódzki Specjalistyczny Zespół Neuropsychiatryczny w Opolu Wydanie 08/2008(117) Rok XI WRZESIEŃ 2008 BIESIADA RODZINNA W NUMERZE Dzień Solidarności Atrakcji nie brakowało str. 2 Przeciwstawić się nieprawdzie str. 5 Moja samotność str. 20 WYDARZENIA Obchody Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie w Wojewódzkim Specjalistycznym Zespole Neuropsychiatrycznym im. Św. Jadwigi Śl. w Opolu Atrakcji nie brakowało T Wystawa „Barwy i kształty” budziła zainteresowanie... ...i pozytywne emocje „Moja samotność” – spektakl grupy teatralnej „W drodze” 2 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 egoroczne obchody DNIA SOLIDARNOŚCI Z OSOBAMI CHORUJĄCYMI PSYCHICZNIE w naszym szpitalu miały wyjątkowo ciekawy i atrakcyjny przebieg. Oto reporterski skrót tych wydarzeń: 4 września 2008 r. odbył się wernisaż wystawy prac pacjentów, które powstawały przez ostatni rok w pracowniach artoterapii naszego szpitala. Miejscem wystawy była Galeria „Zachęta” w Opolu, przy ulicy Piastowskiej 20. Na tegorocznej wystawie prezentowane były obrazy, grafiki, świece, ceramika, gobeliny i tkaniny malowane. Komisarzem wystawy pt. „Kształty i kolory”, była Pani Bożena Pierkiel prowadząca w naszej placówce pracownię malarstwa i rysunku. W swoim przemówieniu zwróciła uwagę na to, że dzięki różnorodności kształtów, barw i form plastycznych wystawa dała wyraz wyobraźni, marzeń, lęku i nadziei, które są w każdym człowieku. Uczucia te często wykraczają poza granice stereotypowego postrzegania rzeczywistości. Uroczystość uświetnili uczniowie szkoły muzycznej, którzy dali krótki koncert. Utwory muzyczne były wykonywane na skrzypcach i gitarze. Na wernisaż przyszło wiele osób, które były głęboko poruszone i przejęte sztuką powstałą na oddziałach psychiatrycznych. Z widoczną przyjemnością i zadziwieniem oglądali oni prezentowane prace. Sami twórcy, często w otoczeniu swoich rodzin, pojawili się również w galerii i z nieskrywanym zadowoleniem przyjmowali gratulacje od zwiedzających. My także im gratulujemy i życzymy przyjemności w tworzeniu i przebywaniu ze sztuką. Informujemy, że wystawa jest czynna do końca września. 14 września 2008 r. miał miejsce kiermasz na Rynku w Opolu. Była to główna impreza z okazji VII Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie, obchodzonego w tym roku pod hasłem: „Rodzina współpartnerem w leczeniu”. Obok siebie pod arkadami opolskiego ratusza stanęły trzy stoiska – naszego szpitala, szpitala w Branicach i Zakładu Aktywności Zawodowej mieszczącego się również w Branicach. Pogoda była wyjątkowo nieprzychylna, niska temperatura i wiatr nie zachęcały do wyjścia z domu. Obawialiśmy się w związku z tym, czy kiermasz prac pa- WYDARZENIA cjentów ma szanse powodzenia. Na to spotkanie licznie zjechały rodziny pacjentów, by propagować akcję wsparcia i edukacji dla rodzin osób chorujących psychicznie. Lekarze, psycholodzy, a także pracownik socjalny, byli gotowi do udzielania konsultacji. Zaprzyjaźniony artysta muzyk grał pięknie na fletni i po chwili wiadome było, że impreza odniesie sukces! Do godziny 18.00 wszyscy mieli pełne ręce roboty. Nasze wcześniejsze niepokoje rozwiały się i poczuliśmy przekonanie, że dla tak ważnej sprawy (nawet w tak niesprzyjających warunkach) warto być! 17 września 2008 r. do szpitala przy ulicy Wodociągowej przyjechał z kolej- Profesor Araszkiewicz podczas wykładu nym już wykładem prof. dr n. med. Aleksander Araszkiewicz (Collegium Medicum w Bydgoszczy). W związku z obchodami Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie przygotował wykład pt. „Pacjent w chorobie – walka ze stygmatyzacją”. Ilość osób na sali była miernikiem atrakcyjności tematu i potrzeby zgłębiania tej myśli. Zaraz po wykładzie na zaimprowizowanej scenie w sali gimnastycznej pojawili się członkowie grupy teatralnej „W drodze”. Zgodnie z kilkuletnią już tradycją, dla uczczenia tak ważnego dnia, grupa ze swoim reżyserem Sławomirem Kuligowskim przygotowała nowe przedstawienie, którego scenariusz nawiązywał do tematyki poprzedzającej go konferencji – opowiadał o ludziach samotnych. (tekst Grażyny Marciniak na str. 20). Festyn dla pacjentów, ich rodzin i przyjaciół oraz pracowników szpitala miał się odbyć w ogrodzie szpitalnym, jednakże tego dnia popołudnie było chłodne i deszczowe. Wszystko było przygotowane, oczekujących na wspólną zabawę było sporo, więc festyn odbył się w przychodni szpitalnej. Do zabawy przygrywał dobrze znany zespół Pana Walka. Po uroczystym otwarciu zabawy nikogo nie trzeba było zachęcać do tańców, słuchania muzyki, rozmów. Pyszne kiełbaski, upieczone tym razem na rożnie w kuchni szpitalnej, smakowały wyśmienicie. Podobne wzięcie miały drożdżówki, zimne i ciepłe napoje. Wracając po festynie do oddziałów, pacjenci nie zapomnieli o osobach, które z różnych powodów nie mogły być z grupą. Dla nich pobrali bułeczki na osłodę. Reportaż z Opola Kiermasz – Opolanie i rodziny chorych nie zawiedli Spektakl „Moja Samotność” – zwycięstwo nad lękiem Na festynie rodzinnym bawiono się świetnie Wykładu prof. Araszkiewicza słuchano z uwagą ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 3 WYDARZENIA Biesiada to dobra okazja do zabawy, radości i tańca Biesiada rodzinna w ZOL-u B iesiada kojarzy się nam zawsze podświadomie z ucztą, z jakąś imprezą, na której dużo się je, pije, gra muzyka, wszyscy śpiewają, bawią się, jest śmiech i radość. W zasadzie żadnej z tych rzeczy nie brakowało na biesiadzie zorganizowanej w Zakładu OpiekuńczoLeczniczego w Branicach z okazji VII Dnia Solidarności z Osobami Chorującymi Psychicznie, który w tym roku był obchodzony pod hasłem „Rodzina współpartnerem w leczeniu”. We wtorkowe popołudnie 9 września do ogrodu obok pawilonu B branickiego szpitala, pod opieką personelu opiekuńczego, przy- byli pacjenci ze wszystkich oddziałów ZOL-u. Dzień był wyjątkowo piękny, ciepły, ale nie upalny i to zapewniało miły nastrój i dobre samopoczucie. Dodatkową atrakcją był fakt, że kierownictwo ZOL-u zaprosiło na biesiadę rodziny pensjonariuszy. Nie wszystkie dopisały, ale wielu miało to szczęście, że ich bliscy odpowiedzieli na ten apel i przyjechali do nich. W biesiadzie uczestniczyli: dyrektor szpitala K. Nazimek, J. Gospodarczyk kierownik dz. administracyjno-technicznego, K. Sobota gł. księgowa, Cz. Gałka naczelna pielęgniarka i kierowniczka ZOL-u, ks. A. Nowak kapelan szpitala, Spotkanie z rodziną - to bezcenne 4 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 J. Gargula pielęgniarka oddziałowa ZOL, lekarze, pielęgniarki, terapeuci oraz honorowi goście: A. Junosza-Szaniawski założyciel i wieloletni kierownik ZOL-u i M. Wyszyńska twórczyni i wieloletnia kierowniczka Pracowni Terapii Zajęciowej ZOL. Pensjonariusze mieli świetną opiekę i mogli swobodnie oddać się czarowi tego popołudnia. Akompaniował, śpiewał i zachęcał do zabawy J. Rapacz, który nawet będąc na emeryturze już niejednokrotnie zapewniał oprawę muzyczną wielu imprezom organizowanym w ZOL-u. Biesiadę rozpoczęła się od krótkiego wystąpienia dyrektora Nazimka, który mówił o idei Dnia Solidarności i roli rodziny w terapii chorego. Pensjonariuszy i ich rodziny powitała i zaprosiła do wspólnej zabawy Cz. Gałka. Organizatorzy biesiady zapewnili również różne atrakcje w postaci wystawy prac plastycznych pani Ewy D. i Mirosława Wieczorka pensjonariuszy ZOLu, którzy tworzą swoje dzieła w ramach zajęć w Warsztatach Pracowni Terapii Zajęciowej. Wystawiano również prace innych pacjentów tam wykonane. Cieszyły się one uznaniem widzów, niektórzy z oglądających wystawę nie mogli wyjść z podziwu nad artyzmem i niezwykłą techniką graficzną tych prac. Dla wszystkich chętnych były tańce i muzyka. Przy rytmach znanych piosenek granych przez J. Rapacza nie sposób było usiedzieć na miejscy – nogi same rwały się do tańca, dlatego parkiet rzadko kiedy świecił pustkami. Do zabawy nikogo nie trzeba było szczególnie zachęcać. W przerwach organizowano konkursy, z których największym powodzeniem cieszył się konkurs piosenkarski. Niektórzy z uczestników okazali się ukrytymi talentami i obdarzeni zostali gromkimi oklaskami. Nagrody dla zwycięzców wszystkich konkursów ufundował CARITAS przy Parafii Św. Rodziny. Personel opiekuńczy nie tylko czuwał nad tym, by nikomu nie zabrakło przysmaku na stole, ale również z niezwykłym entuzjazmem uczestniczył w zabawie. Panie z personelu utworzyły spontanicznie chórek, który śpiewał piosenki razem z J. Rapaczem. To było świetne. Jak za dawnych czasów w duecie zaśpiewali również J. Rapacz i M. Wyszyńska. Było to jak powrót do przeszłości. Poprzez całą biesiadę w jakimś stopniu przewijała się 14-letnia historia ZOL-u. W biesiadzie uczestniczyła Redaktor Radio Opole, która zbierała materiał do reportażu z tego wydarzenia. W ocenie większości osób, z które uczestniczy- WYDARZENIA ły w tym spotkaniu, biesiada była ważna dla nich w wielu aspektach. Przede wszystkim dla tych osób, do których przyjechały rodziny, które być może w innych okolicznościach by się na to nie zdobyły, było to radosne i wzruszające. Dla innych ważna była atmosfera tego spotkania; taka serdeczna, ciepła i rodzinna. Dla twórców, którzy mieli okazję zaprezentować swoje prace miłym było usłyszeć, że to co robią jest dobre i dostrzeżone. Ci, którzy uczestniczyli w konkursach i quizach cieszyli się z nagród, a wszyscy na pewno cieszyli się pięknym dniem, muzyką, możliwością zabawy i okazją do zjedzenia czegoś smacznego. To był dzień pełen radości i serdeczności i takim zostanie zapamiętany. Wdzięczność należy się tym wszystkim, którzy nie szczędzili trudu, ani pieniędzy, by ludzie chorzy tego dnia zaznali czegoś dobrego i miłego. Kierownictwo Zakładu Opiekuńczo–Leczni- czego dziękuje: H. Garguli i sanitariuszom z oddziału D, całemu personelowi ZOL, A. Dudziak, B. Brzostowskiej, C. Zacharskiej, B. Wojtuś, E. Wójciak – instruktorom z Warsztatów Pracowni Terapii Zajęciowej, A. Dąbek i S. Jania – kierowniczce kuchni za zaangażowanie w organizację biesiady. Za sponsoring dziękujemy: K. Kwiatkowskiej – Sklep Wielobranżowy w Nowej Cerekwi, I. Koziura – Sklep Wielobranżowy w Branicach, M. Wyszyńskiej, M. Kawulok i ks. A. Nowakowi – z CARITAS przy Parafii Św. Rodziny w Branicach, Ł. Maliszewskiemu – Sklep Spożywczy MALINKA, J. Nowaczewskiemu – Sklep Spożywczy MIODZIK oraz K. Grabowskiemu – sołtysowi Branic. Mamy taką nadzieję, że nie był to jednorazowy happening, ale że takie biesiady staną się tradycją ZOL-u, tak jak ma to miejsce chociażby w Filii DPS Klisino w Branicach. H. Śliwiński Dyrekcja szpitala i zaproszeni goście Konkurs piosenkarski miał najwięcej uczestników Przeciwstawić się nieprawdzie H istoria powinna być oparta na faktach autentycznych, a nie na domysłach i domniemaniach, a już przestępstwem jest jej zakłamywanie i manipulowanie faktami w celu wzbudzenia sensacji. Jeśli śledzimy fakty z życia politycznego naszego kraju, to na pewno nie umknęło nam, że taki proceder może być poważną bronią w walce z przeciwnikami politycznymi. Kto dysponuje dostępem do tajnych akt SB i WSI, ten może czerpać z tego określone korzyści. Balansowanie teczkami to doskonała zabawa ekip rządzących naszym krajem od kilkunastu lat. Pogoń za sensacją, wypaczanie faktów, czy ich naciąganie nie jest tylko specyfiką naszego życia politycznego, ale dotyczy również innych spraw i innych krajów. Czasem za granicami naszego kraju ukazują się opracowania pseudo historyczne, które w sposób tendencyjny naświetlają fakty dotyczące naszego kraju. Taka publikacja dotycząca branickiego szpitala ukazała się jakiś czas temu w Niemczech. To ona stała się powodem zorganizowania konferencji, która odbyła się 19 września br. w branickim szpitala. W spotkaniu udział wzięli: ks. prałat Wolfgang Grocholl z Niemiec, K. Nazimek dyrektor szpitala, Maria Waloszek z-ca dyrektora WSZN w Opolu, Krystyna Sobota gł. Księgowa, Piotr Kukuczka przedstawiciel wójta gm. Branice, ks. Alojzy Nowak, Anna Fiszerova z Czech, SM Anna Marzec przewodnicząca Stowarzyszenia CARITAS CHRYSTI – Szpital Branice i Jarosław Gospodarczyk kier. działy administracyjno-technicznego szpitala w Branicach. Osoby zebrane tego dnia w sali branickiego szpitala miały okazję podzielić się wiedzą, jaką posiadały na temat branickiego szpitala, jego budowniczego bp Nathana ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej. Dane zamieszczone w rzeczonej publikacji na tyle zbulwersowały ludzi, którzy tak jak ks. prałat Grocholl, życie swoje poświęcili kontynuacji dzieła bp Nathana i idei, jakie przyświecały budowie branickiego „Miasteczka Miłosierdzia”, że zapragnęli podjąć działania, by się im stanowczo przeciwstawić i nie pozwolić by nieprawda zwyciężyła. Sądzimy, że podjęcie starań, by prawdzie historycznej stało się zadość jest potrzebne i konieczne. Tego uczy nas obecny czas. H. Śliwiński ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 5 RECENZJE REKOMENDACJA KSIĄŻKI BYŁAM PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA Wygrana walka ze schizofrenią J est to autobiograficzny opis ponad dziesięcioletniego zdrowienia autorki ze schizofrenii, tym bardziej interesujący, że pisany zarówno z perspektywy byłej pacjentki jak i aktualnie czynnej zawodowo specjalistki, który można polecić wszystkim osobom zainteresowanym tematem – zarówno pacjentom i ich rodzinom, jak i wszystkim ludziom związanym zawodowo z psychiatrią i opieką społeczną. Ponadto opowieść ta odnosi się też w pewnym stopniu do doświadczeń pacjentów zmagających się z innymi przewlekłymi schorzeniami. Andrzej Cechnicki – Krajowy Koordynator „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi” „Arnhild Lauveng jest psychologiem i zarazem osobą, która sama doświadczyła psychozy. Jej doświadczenia pozwalają zrozumieć i nadać sens przeżyciom towarzyszącym chorobie, co czyni Byłam po drugiej stronie lustra lekturą pasjonującą i wiarygodną. Autorka poprzez subiektywną perspektywę ogląda zachowania otoczenia, z pozycji eksperta podpowiada, co dodawało jej sił, a co osłabiało w „walce ze schizofrenią”. Podkreśla wkład własny w leczeniu i uczy, że dla odzyskania wiary w siebie konieczne są: szacunek dla osoby chorującej, odnalezienie celu, wiara w drugą osobę, cierpliwość i stabilne wsparcie często przez długie lata. Potrzebny jest też zróżnicowany system opieki, psychiatria odpowiadająca na potrzeby pacjenta. Lauveng umacnia w czytelniku nadzieję na pokonanie choroby. Książka jest nieocenionym przewodnikiem dla osób, które przeżyły psychozę, dla ich rodzin, opiekunów i terapeutów. Jest drogowskazem do odnajdywania sił po kryzysie i ciemnej mocy zwątpienia. Schizofrenia jest chorobą uleczalną. Po lekturze Arnhild Lauvennng powinniśmy uwierzyć jej przesłaniu.” (przedruk z czasopisma dla osób chorujących psychicznie „Rodziny” półrocznik 2/2008) Magdalena Grabarczyk – Bródka z Fundacji Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych z Gdańska „Polecam gorąco książkę Arnhild Lauveng: Byłam po drugiej stronie lustra – Wygrana walka ze schizofrenią absolutnie wszystkim osobom – w tym także pacjentom i ich rodzinom – oraz wszystkim ludziom zajmującym się leczeniem i opieką w lecznictwie psychiatrycznym. Jest to fantastyczna i niewiarygodnie mądra książka, którą autorka napisała po swoim wy6 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 zdrowieniu ze schizofrenii. Spisując swoją opowieść Arnhild przyczyniła się do sformułowania historii alternatywnej, ważnej dla innych osób, żyjącymi z poważnymi chorobami – historii pełnej odwagi, siły i nadziei, historię o tym, jak można wyzdrowieć. Książka, która jest przewodnikiem po wnętrzu chorej osoby, daje innym możliwość lepszego zrozumienia specyficznych zachowań i odczuć człowieka w chorobie. Przybliżenie przeżyć osobie na schizofrenie może pomóc w przełamaniu lęku wiążącego się z chorobami psychicznymi i wesprzeć samych chorych, dając im nadzieję na wyleczenie. Wsparcie rodziny i bliskich jest przecież niezwykle ważne w procesie leczenia, a wiedza o każdej chorobie – a więc również o schizofrenii – jest wielkim sprzymierzeńcem w radzeniu sobie z nią. Norweżka Arnhild Lauveng (ur. 1972) jest z wykształcenia magistrem psychologii, którą ukończyła na uniwersytecie w Oslo oraz czynnym zawodowo psychologiem klinicznym. Jest również aktywnym wykładowcą, a w roku 2004 otrzymała nagrodę za wspieranie swobody wypowiedzi w psychiatrycznej opiece zdrowotnej. Arnhild Lauveng przez dziesięć lat przebywała w szpitalach psychiatrycznych z diagnozą schizofrenii. Była psychotyczną ze skłonnościami do autodestrukcji, która zjadała tapetę ze ścian i tłukła szklanki, aby odłamkami szkła ciąć własne ręce do krwi. Udało jej się jednak pokonać chorobę i dzisiaj jest aktywnym zawodowo psychologiem. Może zatem wypowiadać się zarówno z punktu widzenia specjalisty, jak i byłego pacjenta. W książce wprowadza nas w świat głosów i halucynacji i pokazuje, w jaki sposób urojenia oraz inne objawy rozwijają swoją własną logikę i znaczenie. Jest to w dużej mierze autobiograficzny opis realiów psychiatrii pod koniec XX wieku. Książka Arnhild stanowi osobisty opis tego, jak to jest mieć schizofrenie: jak to jest zachorować, być chorym, być poddawanym leczeniu i jak to jest – wyzdrowieć. Jedną z najważniejszych rzeczy w Byłam po drugiej stronie lustra jest właśnie to, że REFLEKSJE nie jest to książka tylko o tym, jak to jest zachorować na poważną chorobę psychiczną, ale również o tym, jak to jest być znowu zdrowym. Historia pełna nadziei, a jednocześnie krytyczna i poważna. Najważniejszym przesłaniem książki jest to, że Arnhild była w stanie zanegować przesłanie otrzymane od innych – bo gdy zachorowała i otrzymała diagnozę, opowiadano jej o chorobie wyłącznie jedno: „Mówili że jestem chora, że to wrodzone i że będzie się ciągnąć przez całe życie, i że muszę nauczyć się z tym żyć. Ta opowieść zupełnie mi nie pasowała. Nie dodawała ona wcale odwagi, siły nadziei.” Walka Arnhild o zdrowie, wspomagana niekiedy przez służbę zdrowia oraz zawsze wspierana przez matkę i siostrę, które nigdy się nie poddały, stanowi mocną lekturę opowiadającą o zwycięstwie, którego możliwość mało kto wierzył. „Kiedyś żyłam jak owca Codziennie pasterze zbierali nas na oddziale w jedno gotowe do wyjścia stado I tak jak wszystkie psy pasterskie Szczekali chrapliwie, gdy któraś owca ociągała się Czasami trochę cicho beczałam Gdy ciągnęli mnie korytarzami Nikt jednak nigdy nie napisał, dlaczego – gdy jest się szalonym, można również i beczeć Kiedyś żyłam jak owca Całe stado pędzono wokół szpitala Powolne, jednakowe stado złożone z jednostek, którymi nikt nie zamierzał się przyglądać Stado zlało się w jedno I wspólnie musiało wychodzić i iść I wspólnie dać się ponownie zamknąć Kiedyś żyłam jak owca Pasterze strzygli mi sierść i przycinali kopyta Abym łatwiej mogła biegać razem ze stadem Ruszałam przed siebie razem z pięknie przystrzyżonymi osłami, niedźwiedziami, wiewiórkami oraz krokodylami i zastanawiałam się, dlaczego nikt nie chce widzieć Bo wtedy żyłam jak owca A wszystko we mnie tęskniło za gonitwą przez sawanny I pozwalałam się zaprowadzić do zagrody Bo mówili, że tak jest dla owcy najlepiej Ale wiedziałam, że to nie będzie trwało wiecznie Moje obalenie mitu D wa lata temu zaczęła się moja choroba – depresja. Zwlekałam z pójściem do psychiatry, bo była to droga nie do pokonania. Paraliżował mnie wstyd. Wreszcie go przełamałam, bo liczyłam, że lekarz przepisze mi jakieś tabletki i po kłopocie. A tu słyszę – szpital psychiatryczny. Nie! – pomyślałam. Nigdy!!! Ale nie było wyjścia. Pojechałam do Opola na ulicę Wodociągową 4 i tak trafiłam na oddział psychiatryczny. Kiedy weszłam myślałam, że wszyscy się będą na mnie patrzeć, tak jakbym „postradała zmysły” i nikt się do mnie nie będzie odzywał i będą mnie pokazywali palcami, że to „wariatka”. Nie mogłam i nie chciałam patrzeć na nikogo. Chodziłam ze spuszczoną głową unikając wzroku wszystkich ludzi. A tu miłe rozczarowanie – wszyscy odnosili się do mnie normalnie i z szacunkiem. Ludzie, którzy przychodzili z zewnątrz grzecznie o coś pytali, mówili – „proszę, dziękuję, przepraszam”. Panie pielęgniarki, lekarze, terapeuci i cały personel szpitala traktowali mnie i innych pacjentów zwyczajnie. STRACH został opanowany. Mój syn opowiadał wszystkim znajomym, że jego mama pojechała do sanatorium. Wstydził się przyznać, że jego mama jest w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy przyjechał do mnie w odwiedziny, nie dowierzał, że tak wygląda ten szpital. Jemu szpital psychiatryczny kojarzył się z szarymi pokojami, szarą pościelą i dużymi żelaznymi, białymi łóżkami. Że ludzie tu – to „wariaty”. A tym czasem zastał tu normalnych ludzi, ładne kolorowe sale, świetlicę z pięknym sprzętem TV (zrobił mi nawet zdjęcie w świetlicy) i powiedział, że tylko kraty w oknach przypominają o tym, jaki to szpital. Po odwiedzinach, wychodząc już przytulił się do mnie i powiedział; „Wiesz mamo teraz już będę mógł powiedzieć wszystkim głośno, że moja mama jest w szpitalu psychiatrycznym. Już się tego nie wstydzę. A tym, którzy się będą śmiać opowiem i pokażę zdjęcie jak tu jest”. I tak został obalony mit o szpitalu psychiatrycznym w mojej rodzinie. Irena Bo wtedy żyłam jak owca Ale jutro zawsze miałam być lwem …” Fragment książki Arnhild Lauveng „Byłam po drugiej stronie lustra” Arnhild Lauveng „BYŁAM PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA” Wygrana walka ze schizofrenią Wydawca: Smak Słowa we współpracy z Fundacją Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 7 O ZDROWIU Nerwica – choroba XXI w. Przejawiają się one w sferze postrzegania, przeżywania, myślenia, zachowania oraz funkcjonowania organizmu. Objawy te, niekiedy bardzo liczne i intensywne, wywołują poczucie dużego dyskomfortu i cierpienia. S tres, to w obecnych czasach codzienny towarzysz większości ludzi. Potrafimy sobie z nim poradzić, ale jedynie w „rozsądnych dawkach”. Gdy stres jest zbyt silny i długotrwały, to zaczynają się problemy. Większość z nas w sytuacjach trudnych doświadcza napięcia, lęku, smutku, przygnębienia, a także odczuwa różnego rodzaju dolegliwości somatyczne, jak np. przyspieszenie akcji serca, bóle głowy, drżenia mięśniowe. Ponadto w takich momentach często gorzej sypiamy, trudniej jest nam skoncentrować się na pracy i bywa, że pogarszają się nasze relacje z innymi. Przeżycia te towarzyszą szczególnie często przełomowym okresom lub wydarzeniom w życiu człowieka. Mogą więc występować w szczególnych sytuacjach życiowych, do jakich należą np. zawieranie małżeństwa, rozwód, urodzenie się dziecka lub śmierć bliskiej osoby, awans zawodowy lub utrata pracy itp. We wspomnianych przypadkach wymienione wyżej objawy są rezultatem naszej reakcji na stres i zwykle ustępują bez konieczności leczenia wraz z upływem czasu i poradzeniem sobie z sytuacją. Jeżeli natomiast utrzymują się w czasie, a nawet nasilają się, mimo ustąpienia sytuacji stresowej i braku zewnętrznych, „obiektywnych” czynników, mówimy o zaburzeniach nerwicowych. Do zaburzeń nerwicowych zalicza się: zaburzenia lękowe w postaci fobii (w tym m.in. agorafobia, fobie społeczne), inne zaburzenia lękowe (w tym m.in. zaburzenia lękowe z napadami lęku panicznego), zaburzenie obsesyjno – kompulsyjne (dawna nerwica natręctw), reakcję na ciężki stres i zaburzenia, zaburzenia dysocjacyjne (osłupienie dysocjacyjne, trans i opętanie, dysocjacyjne zaburzenia ruchu), zaburzenia występujące pod postacią somatyczną, inne zaburzenia nerwicowe (w tym m.in. neurastenia). 8 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 Jak manifestują się objawy nerwicy? Przejawiają się one w sferze postrzegania, przeżywania, myślenia, zachowania oraz funkcjonowania organizmu. Objawy te, niekiedy bardzo liczne i intensywne, wywołują poczucie dyskomfortu i cierpienia. W szczególnie obciążających okolicznościach na plan pierwszy wysuwa się lęk i napięcie, przy czym nieuświadomiony lęk przyjmować może postać np. różnych fobii. Fobie te mogą przyjmować postać lęku przed pewnymi przedmiotami (np. ostrymi narzędziami), zwierzętami (np. wężami, pająkami), sytuacjami (np. lęk przed przestrzenią otwartą lub zamkniętą, przed podróżowaniem komunikacją miejską, przed ekspozycją społeczną itp.). Lęk może również występować jako uogólniony, wolno płynący i nieokreślony niepokój lub nagłe napady lęku panicznego. Osoba cierpiąca na zaburzenia nerwicowe doświadczać może ponadto trudności z koncentracją uwagi, subiektywnych zmian w odbiorze rzeczywistości (derealizacja) czy natręctw myślowych, powodujących natręctwa ruchowe (obsesyjne myśli powodujące kompulsywne zachowania). Dochodzić może do spadków motywacji, do przygnębienia i apatii. Nierzadkie są zaburzenia snu, zaburzenia apetytu czy zaburzenia seksualne. Do objawów somatycznych w zaburzeniach nerwicowych zalicza się porażenia narządów ruchu lub pewnych ich części, brak czucia pewnych obszarów skóry, zaburzenia wzroku i słuchu, napięciowe bóle głowy, bóle żołądka, serca, kręgosłupa, zawroty głowy, drżenia kończyn, kołatanie serca, nadmierną potliwość oraz inne zaburzenia funkcjono- wania organów wewnętrznych, pod warunkiem, że wszystkie wyżej wymienione objawy nie mają podłoża organicznego. W przypadku zaburzeń nerwicowych mówimy o zmianach czynnościowych - układ nerwowy steruje pracą całego organizmu, jeżeli jest więc w stanie pobudzenia wywołanego lękiem, przekazuje to pobudzenie narządom, wprowadzając je w niepotrzebną, chaotyczną pracę. W zaburzeniach nerwicowych mówi się o występowaniu tzw. błędnego koła objawów, które polega na dodatnim sprzężeniu zwrotnym, np. lęk wyzwala przyspieszoną akcję serca, co błędnie interpretowane przez osobę nasila jej lęk, ten z kolei dodatkowo wzmacnia zaburzenie pracy serca... Dlaczego zatem objawy nerwicowe są tak różnorodne? Nie znamy jednoznacznej odpowiedzi. Zakłada się, że w dużym stopniu zależy to od cech osobowości oraz związanych z nimi mechanizmów obronnych i sposobów radzenia sobie z trudnościami. Kształtuje to bowiem sposoby reagowania i przeżywania. Ponadto zaburzenia nerwicowe „atakują” ten narząd czy układ, który z jakiegoś powodu u danej osoby jest słabszy od pozostałych. Może to być spowodowane czynnikami wrodzonymi, chorobą lub czynnikami psychologicznymi (np. jeżeli najbliższe otoczenie zwraca szczególną uwagę na dolegliwości ze strony układu krążenia czy serca, właśnie tę część swojego ciała możemy objąć specjalną troską, a więc właśnie serce zareaguje, gdy wystąpi „nerwicogenna” sytuacja). (cdn.) Materiał zebrał i opracował: Hieronim Śliwiński WYDARZENIA Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach Ekspozycja we Wrocławiu Głosimy chwałę i historię wizerunku Matki Boskiej Hetmańskiej z Mariampola! N a zlecenie księdza kustosza Stanisława Pawlaczka zrealizowaliśmy bardzo prestiżowe dla nas zamówienie – wykonanie we Wrocławiu, w jednym z najstarszych jego kościołów pod wezwaniem NMP „Na Piasku” – stałej ekspozycji ilustrującej historię kultu słynącego łaskami wizerunku Matki Boskiej Hetmańskiej, zwanej również Rycerską z kaplicy polowej Wielkiego Hetmana księcia Stanisława Jabłonowskiego dowódcy wojsk polskich w Odsieczy Wiedeńskiej pod wodzą króla Jana III Sobieskiego . Kościół NMP „Na Piasku”, gdzie umieszczony jest wizerunek, który przybył do Polski w 1945 r. wraz z wysiedlonymi z Mariampola z powiatu halickiego z województwa stanisławowskiego, został, w najstarszej jego części, wybudowany jako świątynia w stylu romańskim już w 1175 roku. Jest jednym z najważniejszych miejsc na szlaku historycznym Wrocławia, codziennie odwiedzanym przez setki turystów z całego świata. Natomiast dla osób pochodzących z Kresów Południowo-Wschodnich II R.P. pełni funkcję sanktuarium ogniskującego pamięć o utraconej ziemi przodków. Ekspozycję, ufundowaną przez Stanisława Tomczaka z Głubczyc, zaprojektowali Stanisław Wodyński i Grzegorz Sienkiewicz. W procesie przygotowywania plansz, skanowania dokumentacji, montażu ekspozycji we Wrocławiu uczestniczyło wielu naszych pracowników było więc to dla nas także naszą wspólną modlitwą, którą tak pięknie wyraził ksiądz poeta Jan Twardowski słowami; Hetmańska Zwycięska Mariampolska coś rozpoczęła exodus Polaków ze wschodu na zachód dziś we Wrocławiu z zaczesanymi do tyłu włosami módl się za nami „Litania polska” Stanisław Wodyński Odnajdywanie radości W dniu 28 sierpnia zorganizowaliśmy turniej oddziału B4 w tenisie stołowym, w którym wzięło udział 12 zawodników oraz duża grupa kibiców. Mecze, które zostały rozegrane sprawiły wszystkim wiele radości ponieważ w tym wypadku nie o dyplomy chodziło, chociaż te były również. Najważniejsze było, aby powrócić do alternatywnych metod spędzania wolnego czasu oraz integracja grupy, a takie rozgrywki są po temu znakomitą okazją. Zabawa była przednia a to również dzięki terapeucie Tadeuszowi, który poświecił sobotnie przedpołudnie by do tego spotkania mogło dojść. Janusz Sz. ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 9 WARTO WIEDZIEĆ Inteligencja emocjonalna J uż król Salomon, chociaż mógł prosić Boga o wszystko, to prosił o nią, o mądrość serca, by być sprawiedliwym sędzią swego narodu. Mógł prosić o bogactwo, władzę, ale wiedział, że najbardziej jego narodowi potrzebne były mądre rządy. Mądrości, a szczególnie mądrości serca, czyli tzw. inteligencji emocjonalnej potrzebujemy wszyscy, bez względu na stanowisko. Potrzebna jest w codziennych kontaktach z innymi ludźmi, jak i w rodzinie. Szczególnie jednak potrzebna jest w pracy i to czym wyższe stanowisko człowiek piastuje, to jest ona mu bardziej niezbędna. Inteligencja emocjonalna, to niewątpliwie dziś jeden z ważniejszych atutów w drodze do sukcesu. Umiejętności interpersonalne, są coraz bardziej cenione, bo dostrzeżono ich wartość i jest to dziś popularny kierunek szkoleń pracowniczych, szczególnie w przedsiębiorstwac świadczących usługi. Znacie na pewno ludzi wyjątkowo mądrych i zdolnych, ale którym jakimś dziwnym trafem „nie idzie”. Czasami na renomowanych stanowiskach zasiadają ludzie, których natura obdarzyła ponadprzeciętnymi warunkami intelektualnymi i zdolnościami, ale z którymi współpraca jest dla większości podwładnych wybitnie frustrująca, po prostu jest codzienną „drogą przez mękę”. Na pewno zastanawialiście się, dlaczego tak się dzieje? Zawodowe porażki ludzi ponadprzeciętnie zdolnych nie dziwią, jeśli zestawimy je z badaniami przeprowadzonymi przez firmę doradztwa personalnego Egon Zehnder. Wynika z nich, że specjaliści, którzy zawiedli, mieli najczęściej wysoki iloraz IQ oraz niebywałe kwalifikacje, ale też jakąś fatalną „skazę”, taką jak arogancja, konfliktowość, niechęć do współpracy czy brak elastyczności w działaniu. Natomiast pracownicy, którzy odnieśli sukces, potrafili znaleźć wspólny język z otoczeniem, zarażali innych optymizmem, z pokorą przyjmowali krytykę i nie obawiali się eksperymentów. Średniacy radzą sobie lepiej Do tej pory uważano, że rozwój kariery blokuje brak wystarczającej wiedzy, umiejętności i doświadczenia. Tymczasem psycholog dr Daniel Goleman dowiódł, że prawdziwym hamulcem jest niedostatek inteligencji emocjonalnej. Pod tym pojęciem kryje się zdolność do wyrażania uczuć, panowanie nad nastrojami, samoświadomość, asertywność, in10 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 tuicja, wrażliwość i empatia. Amerykański uczony analizował losy absolwentów Uniwersytetu Harvarda. Ku swemu zaskoczeniu odkrył, że ci, którzy uczyli się najlepiej, z reguły nie radzili sobie tak dobrze jak „średniacy”. Zdobywali gorzej płatną pracę, nie szło im w interesach, a nawet częściej się rozwodzili. Profesor wziął też pod lupę menedżerów, którym powierzono odpowiedzialne funkcje, a wkrótce potem zwolniono lub zdegradowano. I co się okazało? Ludzie ci nie radzili sobie ze stresem. Po byle porażce załamywali się, zmieniali plany lub rezygnowali. Zgubiła ich sztywność, zadufanie w sobie, niechęć do zmian oraz złe relacje z innymi. O wynikach decyduje nie tyle to, co mamy w głowie, ile kompetencje społeczne i emocjonalne? Naukowiec poprosił 120 przedsiębiorców o opisanie czynników poprawiających jakość pracy. Aż 67 proc. ankietowanych postawiło na umiejętności interpersonalne. Wyższe studia nie wystarczą... Były szef General Electric odpowiedział, że studia na renomowanej uczelni mogą być kartą przetargową przy przyjęciu do pracy. Jednak następnego dnia wszyscy zapomną o dyplomach, a zaczną rozliczać z wyników. Jeżeli te będą – zostaniemy, jeśli nie – to do widzenia. Nawet ukończenie najbardziej renomowanych szkół zarządzania nie gwarantuje, że wejdziemy na biznesowy szczyt. A dotarło tam wielu ludzi bez studiów, między innymi twórcy potęgi Microso Bill Gates i Paul Allen oraz założyciel Apple Steve Jobs. Wyższym wykształceniem nie mogą się też pochwalić Roman Karkosik i Zygmunt Solorz-Żak, co wcale nie przeszkodziło im znaleźć się na liście najbogatszych Polaków. Na przeciwnym krańcu znajdują się członkowie Mensy (organizacja zrzesza osoby o ponadprzeciętnym IQ), którzy klepią biedę i mają problem ze znalezieniem odpowiedniej posady. Aż trudno w to uwierzyć, ale w czasie recesji co piąty z nich był bezrobotny. Wspomniany Jack Welch świetnie tłumaczy, dlaczego wielu geniuszom i prymusom tak źle się wiedzie w życiu. Jego zdaniem, ludzie ci często zachowują się tak, jakby zjedli wszystkie rozumy. Przez to zrażają do siebie innych i kiedy potrzebują wsparcia, nie mają na kogo liczyć. Popełniają też mnóstwo błędów, ponieważ są zamknięci na rady i sugestie współpracowników bądź podwładnych. Trzeba się tego uczyć Jedni z inteligencją emocjonalną się rodzą. Inni powinni się jej uczuć. Daniel Goleman określa ten trudny proces staromodnym słowem „dojrzewanie”. Naukowcy z USA obliczyli, że szkolenia z zakresu EQ poprawiają wydajność przeciętnego pracownika o 4-12 proc. Co gospodarce amerykańskiej przynosi ogromne korzyści – od 5,6 do 16,8 miliarda dolarów rocznie. Także polscy przedsiębiorcy zaczynają dostrzegać znaczenie inteligencji emocjonalnej Dowód? Większość szkoleń, kursów i warsztatów zawodowych dotyczy tzw. kompetencji miękkich, związanych z relacjami interpersonalnymi i zarządzaniem emocjami. A jeśli akurat nasz szef nie jest świadomy, że sukces wymaga czegoś więcej niż intelektualnej czy technicznej zdolności? Chyba trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i zainwestować w swój rozwój. Naprawdę warto! Pięć wymiarów inteligencji emocjonalnej 1. Samoświadomość Skłonność do autorefleksji; doskonałe wyczuwanie siebie; wysoka, a jednocześnie adekwatna samoocena; wiedza o własnych zdolnościach i brakach 2. Samoregulacja Kontrola swoich uczuć, impulsów, reakcji i nastrojów; umiejętność powstrzymania gniewu; zarządzanie stresem; koncentracja i determinacja w dążeniu do celów 3. Motywacja Wykorzystanie swoich emocji do mobilizowania siebie i kierowania własnym życiem; orientacja na sukces i osiągnięcia, inicjatywa, wytrwałość 4. Empatia Umiejętność wchodzenia w trudne położenie innych osób; życzliwość; dostosowanie języka komunikacji do otoczenia, rozmówcy i sytuacji; otwartość na informacje zwrotne 5. Zdolności społeczne Wywieranie wpływu na innych, tworzenia zdrowych i długotrwałych związków; harmonijna współpraca z grupą przy zachowaniu autonomii. Na podstawie: Daniel Goleman „Inteligencja emocjonalna w praktyce” DLA ZDROWIA Koszyczki z... gazet Największą sztuką jest... zrobienie czegoś z niczego U czestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej w ramach terapii mają okazję uczestniczyć w zajęciach w nowej pracowni papierowikliny, która budzi duże zainteresowanie wśród pacjentów i daje im wiele radości, chociaż wymaga wiele samozaparcia. W tej pracowni pracuje kilku chorych, każdy ma inne zadanie do wykonania. Wśród zadań można wymienić: cięcie gazet, sklejanie rurek, wyplatanie koszyków i malowanie gotowych wyrobów. Papierowiklina to technika, dzięki której ze zwykłych codziennych gazet stworzyć można eleganckie i efektowne koszyki, łudząco podobne do tradycyjnych wiklinowych. Przy odrobinie cierpliwości możemy stworzyć tanie przedmioty dekoracyjne, służące do przechowywania drobiazgów, układania kompozycji, tworzenia stroików świątecznych i na różne inne okazje. Koszyki z papieru to także świetny pomysł na prezent i na pewno okazja do pozbycia się zalegających w domu stosów gazet. Potrzebne materiały i narzędzia: codzienne gazety, klej w sztyfcie, lakierobejca, pędzel, rękawiczki ochronne, nożyczki, drut spawalniczy. Technika wyplatania koszyków, polega na zwijaniu gazetowych pasków w miarę cienkie rurki, na drucie spawalniczym, sklejeniu ich klejem w sztyfcie, które potem odpowiednio się ze sobą splata. Gotowe plecionki można malować lakierobejcą, wtedy wyglądają jak zrobione z naturalnej wikliny. Celina Zacharska Zwijanie pasków papieru Gotowe koszyczki Wyplatanie Przygotowanie materiału – cięcie gazet ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 11 WARTO WIEDZIEĆ Co warto wiedzieć o programie „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi” Bezpośrednim celem programu „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi” jest przeciwdziałanie napiętnowaniu i dyskryminacji osób chorych na schizofrenię, likwidację ich izolacji i pogłębienie tolerancji w społeczeństwie dla chorych psychicznie. W tym roku 14 września obchodzony jest już VII Ogólnopolski Dzień Solidarności z osobami chorymi na schizofrenię. Dzień Solidarności jest elementem światowego programu na rzecz osób chorujących „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi”. Program ten jest realizowany przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego przy współpracy Światowego Towarzystwa Psychiatrycznego (WAP) i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W Polsce program uzyskał patronat Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej. Program „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi” na świecie jest realizowany od 1996 12 ZYGZAK roku, wtedy to zainicjowano pierwszy pilotażowy program w Kanadzie, którego kampania informacyjna skierowana była do młodzieży. Po pozytywnych rezultatach programu kanadyjskiego, podobne akcje rozwinięto w wielu innych krajach, obecnie program Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi realizowany jest w 20 krajach świata. Celem realizacji programu jest popularyzacja wiedzy na temat schizofrenii, integracja wszystkich środowisk związanych z leczeniem schizofrenii tak, aby ich wspólne działanie wpłynęło na zmianę postaw i uprzedzeń wobec osób chorych psychicznie. Bezpośrednim celem programu „Schizofrenia – Otwórz- WRZESIEŃ 2008 cie Drzwi” jest przeciwdziałanie napiętnowaniu i dyskryminacji osób chorych na schizofrenię, likwidację ich izolacji i pogłębienie tolerancji w społeczeństwie dla chorych psychicznie. W Polsce nad przebiegiem programu Schizofrenia– Otwórzcie Drzwi czuwa ogólnopolski koordynator doktor Andrzej Cechnicki oraz 12 koordynatorów regionalnych. W naszym opolskim regionie koordynatorem tego programu jest pan dyrektor Krzysztof Nazimek. W naszym kraju dzień solidarności z osobami chorymi na schizofrenię został wprowadzony w formie happeningu ulicznego – festyny, koncerty, wystawy prac, podczas którego nakłada się nacisk na edukację starając się nauczyć społeczeństwo tolerancji i zrozumienia. Podejmowane w ramach programu „Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi” działania mają na celu otwieranie kolejnych drzwi przed chorymi tak, aby umożliwić im ponowną integrację ze społeczeństwem, a tym samym powrót do normalnego życia. Każdego roku Dniu solidarności z osobami chorymi na schizofrenię towarzyszy hasło, pod którego kątem realizuje się program. W tym roku dzień ten przebiegać będzie pod hasłem „Rodzina Partnerem w Leczeniu”. Komitet koordynacyjny polskiego programu Schizofrenia– Otwórzcie Drzwi opracował 10 tez o schizofrenii, które mają przybliżyć problemy tej choroby i zaprzeczyć istniejącym uprzedzeniom i mitom. A więc „czyńmy wszyscy wszystko, aby otwarte drzwi nigdy się już nie zamknęły”. 10 TEZ O SCHIZOFRENII Schizofrenia jest chorobą – wymaga leczenia, jest wydarzeniem losowym, może spotkać każdego z nas, nikomu nie można przypisać winy za zachorowanie, zwłaszcza samemu choremu i jego rodzinie LEKTURY Schizofrenia jest chorobą o wielu wymiarach – przebieg choroby jest bardzo zróżnicowany, poza mechanizmami chorobowymi, są zachowane liczne mechanizmy zdrowe Schizofrenia jest nie tylko chorobą – jest także doświadczeniem chorej osoby i jej rodziny Schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną – stopień pokrewieństwa jedynie koreluje z jej ryzykiem Schizofrenia nie jest chorobą nieuleczalną – wymagana jest wytrwała, ofiarna i wszechstronna pomoc Jest schizofrenia – nie ma „schizofreników” – można dostrzec i chore i zdrowe aspekty funkcjonowania, nie ma następstw bezwzględnie trwałych Chory na schizofrenię nie przestaje być człowiekiem, osobą, obywatelem – tak jak każdy z nas – choroba nie podważa człowieczeństwa chorych, ludzkiej godności, nie ogranicza praw i nie pozbawia talentów Chorzy na schizofrenię nie zagrażają innym bardziej niż osoby zdrowe – większość czynów agresywnych i zabronionych przez prawo dopuszczają się zdrowi, a nie chorzy Chorzy na schizofrenię oczekują szacunku, zrozumienia i pomocy – szacunku od wszystkich, zrozumienia od środowisk opiniotwórczych i kulturotwórczych, pomocy od środowisk samarytańskich Schizofrenia rzuca światło na pytania egzystencjalne wspólne chorym i zdrowym – o granice poznawalności świata i własnych przeżyć, o kryteria prawdy i fałszu, o sens życia, o jego metafizyczne odniesienia Schizofrenia – choroba ta dotyka 1 % osób we wszystkich społeczeństwach, niezależnie od szerokości geograficznej i kultury. Szacuje się, że na całym świecie jest 50 milionów osób cierpiących na schizofrenię, natomiast w Polsce na nią cierpi około 400 tysięcy pacjentów. Objawy choroby dzieli się na: pozytywne i negatywne. Objawy pozytywne to między innymi urojenia, omamy, zaburzenia mowy, dezorganizacja zachowania, które najłatwiej ustępują pod wpływem skutecznej i nowoczesnej terapii farmakologicznej. Natomiast objawy negatywne są związane z utratą aktywności chorego i są to: niski poziom motywacji, zainteresowań, obniżenie pobudzenia emocjonalnego, aktywności umysłowej. Te objawy są najtrudniejsze do leczenia i najbardziej upośledzają sprawność chorego Postęp choroby powoduje, że dotknięte nią osoby tracą przyjaciół, zdolność obcowania ze środowiskiem, zdolność do koncentracji i nauki, życie przestaje sprawiać przyjemność, schizofrenia staje się więc tragedią osobistą pacjenta i jego rodziny. Nowoczesne metody leczenia pacjentów ze schizofrenią opierają się na farmakologii połączonej z psychoterapią i terapią zajęciową chorych oraz do leczenia w formie psychoterapii włączane są rodziny pacjentów. Leczenie może zakończyć się pełnym sukcesem u 30 % chorych. U wielu chorych możliwa jest też znaczna poprawa stanu zdrowia i przywrócenie do normalnego funkcjonowania w środowisku. Jednak koniecznym warunkiem pełnego powrotu pacjentów do życia jest odpowiednia, przyjazna i pełna zrozumienia i akceptacji dla pacjenta postawa społeczeństwa. W związku z tym, że w Polsce schizofrenia jest stale za mało poznana i niezrozumiana, a osoby nią dotknięte są dyskryminowane, powstał program Schizofrenia – Otwórzcie Drzwi, którego właśnie celem jest poprawa społecznego odbioru chorych na schizofrenię. Czesława Gałka Zapraszam do ciekawej lektury Przesunąć horyzont... i zobaczyć więcej A marzeniem jej było zdobycie Korony Ziemi, czyli najwyższych szczytów górskich wszystkich kontynentów. K siążka, którą chciałabym w tym miesiącu czytelników zainteresować, napisana została przez osobę popularną, bardzo znaną. I jest to opowieść autobiograficzna. Chcę polecić książkę Przesunąć horyzont Martyny Wojcichowskiej. Autorka, dziennikarka TVN, swego czasu prowadziła programy „Misja Martyna”, „Automaniak” i „Dzieciaki z klasą”. Później przestała pojawiać się tak często w telewizji z powodu bardzo groźnego wypadku, do którego doszło na Islandii podczas kręcenia jednego z odcinków programu podróżniczego „Misja Martyna”. Zginął jeden z członków ekipy, sama Martyna odniosła ciężkie obrażenia i mimo zabiegów rehabilitacyjnych, groziło jej kalectwo. Miała trudności z chodzeniem, lekarze zabronili jej wysiłku i uprawiania sportów. Martyna okazała się jednak osobą niezwykle silną i zdeterminowaną na tyle, by ZYGZAK nie ulegać tak pesymistycznym diagnozom i na przekór sytuacji, nadludzkim wysiłkiem spełnić jednak swoje marzenia. A marzeniem jej było zdobycie Korony Ziemi, czyli najwyższych szczytów górskich wszystkich kontynentów. Zaczęła swą wyprawę życia od szczytów niższych: Mont Blanc (4810) w Europie, McKinley (6194) w Ameryce Północnej i Aconcagua (6962) w Ameryce Południowej, by na końcu zdobyć wymarzony Mont Everest (8850). Przesunąć horyzont to właśnie dziennik z tej niezwykłej wyprawy. Odsłania on nieznane oblicze autorki, która pokonując ból, własne słabości i ograniczenia, osiągnęła cel. Wejście ma Mont Everest ma zatem wymowę symboliczną i niesie nadzieję ludziom pokonanym przez los (pozornie, jak się okazało). Gorąco tę książkę polecam. Grażyna Marciniak WRZESIEŃ 2008 13 Baśń owszem część siódma A zatem wtedy, kiedy biją dzwony dusza we mnie śpiewa. Niedziela jest długa, jest w niej klimat człowieka na wyspie bezludnej. Jest to bardzo okrojony horyzont. Niewiele chcemy, bo to jest niemożliwe zabrać dużo asygnatów lądu stałego. Jest to plątanina cech, czyli zastanawiania się, co w końcu wziąć ze sobą. Ludzie lubią radio. Tranzystor, który podtrzymuję łokciem, pokrętłem nastawiam stację. Stawiam na biurku radyjko, gdy zmęczona ręka, gdy się spaceruje 14 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 W PROZIE I POEZJI na stojąco. Z odbiornika pęka muzyka symfoniczna. Jestem zajęta. Radio szemrze. Muzyka brzęczy. Nie przeszkadza mi to, pomijam dźwięki muzyki. Lubię przebywać w domu, nic mi nie dokucza – jestem zamyślona. Mam swój pokoik, nie lubię obecności nawet mi bliskich tuż za ścianą. Rozłożone utensylia, z których się składa wszystko co służy mi do pracy twórczej. Refleksję zamykam głośno. Na papierze zaistniała nawet nowa koncepcja, nowy rodzaj w tej samej wierze. Myślę, że życie rodzinne fluktuuje. Obserwacja, spostrzeżenie, opieka, rola barda. Śpiewać i wystawać pod oknem, krzyczeć z daleka. Dusza ludzka jest nieśmiertelna, dlatego też suponuję domyśl się. Jestem szybszy a ty ogniskujesz. Ostra, zażarta komitywa. Oby nie doszło do niesnasek. Podłożem twórczości jest literatura. Upajam się beletrystyką wyłączną – ostre segregowanie namiętności. To, co powstaje, jest mi drogie. Nie trzeba się silić myśląc o środowisku. Być obecnym, by omawiać konspekt. Pilna praca wymaga i oczekuje – daje satysfakcję. Pobudza, jest kręta, skupia się w więzi. Oczekuje skutecznie ten kto nie hałasuje. Wybiórczość jest koniecznością w cudownym zajściu. Kilka cech rudymentarnych, który podejmuje nazewnictwo. Mój esej bazuje na refleksji egzystencji, jako wartości stałej. Uskutecznia się pochwałę, to buduje. Jestem sklerotyczna w kwestii rachuby. Gdy już się zawinę szalem wezmę z kołka na ubranie płaszcz – westchnę. Wyjście poza dom jest chwilowe. Kupuję w sklepie dużo artykułów spożywczych. Tego będzie stosownie do tego, że mieszkam w kawalerce. Czołobitnie wysławiam się w obecności z kimś kto ma prestiż, czyli słynie z tego na co zasłużył uciążliwą, ukochaną, trudną pracą. Osamotnienie jest wykluczone, gdy ma się rodzinę. Zamieszkiwać samemu, to nie to samo, co być pozbawionym bliższej czy dalszej rodziny. Wystarczy sam fakt, że jestem z kimś związana. A kto mieszka oddzielnie. Spotkanie towarzyskie, pójść pogadać, pośmiać się, nadrabiać miną i czasem nie płakać. Zajść do siostry, pozazdrościć, zignorować, wpaść w podziw dla profilu naszej rodzinnej mody. Styl bycia. To mnie nie dotyka, napawa mnie niepokojem, usytuowanie moich dalszych bliskich. Droga do bloku jest wyludniona, spacerem to nie tak duża odległość. W naszym budownictwie są irracjonalne lęki. Winda jest krępująca i już nie jest nowoczesna. Bajki opowiada się dzieciom na drabince. Wejść na drabinkę, wsunąć się w pościel i słuchać mamy. Z fotela deklamuje kim jest artysta. Czy czyni zażartą niechęć ogółu, ma poczucie swady, zwady, jest zaczepny, kłótnie zdarzają się nie pisemne. Przez tunel przejść w światło. Patrzeć się uparcie w jeden punkt. Krytyka jest pyskata. Jej gęba klasyfikuje zaistniałe części. Nabazgrać coś i nadymać się jak paw. Indyk poza tym jest bardzo smaczny i wygląda ładnie – ma korale i wachlarz w ogonie. Nastroszone pióra, pazurki chodzą i sęki u nóg. Dzieci udamawiają oswojone zwierzątka. Klatka jest pomalowana, metalowa i wyczyszczona. Mają swoje jedzonko: kukurydzę, proso, kawałki marchewki. Podłoże to piach. Robi się porządek. Nalewa się wody w pojemniczkach, otwiera się drzwiczki. Sfruwają po pokarm. I tyczki po jadło i po kruszynę. Opowiem wam jak przybyły do nas Kasia i Cytrynek. Kubuś płacze. Jest piątek. Wstałam z łóżka i do wersalki włożyłam pościel. Myślałby kto, to jest nietrudne, włożyć pościel ponownie. Dwa razy dziennie jęczą sprężyny – jest to zabawne. To rutyna. Opisać coś dogłębnie, spenetrować, zaznać ulgi, liczyć na pomoc, dawać o sobie znać, Zgadzać się ze sobą. Wspólnie poszukiwać i głośno reagować w poczuciu, że przyszłaś już do siebie. Że nic ci nie dolega, nic nie boli. Sytuacja oczekiwana. Myślę, że zaspałam w pracy. Nie tylko drugi rodzaj w historii sztuki. Kredki pastelowe są dla niej, jest dla mej dumy. Wielcy artyści panikują z powodu wice versa w sztuce. Umiem pisać, muszę się cieszyć. Uzdolnione są wszechstronne. Kulawe rysunki. Olbrzymia wzajemna zazdrość – chodzi tu o stopień ważności, chodzi o duszę, o światło. O tym zbudowanym na nowo powrocie do jednej ze sztuk. Pędzel, pióro, długopis, ołówek, kredki farby, o wszystko na warsztacie. Czuć sens powinności. Być powołanym do sztuki. Papier, radio, telewizja, tu uczęszczałam. Tym co właściwie dla mojego pokolenia było ważne, jest nadal kultura, w której jest drzewo rozgałęzione. Kiedy zmieniam zapatrywania zauważam nowy szczegół. Buduję dom na nowo, powracam tak książki kochać bardziej nie można. Myślę, że dzieci nas uczą. Geniusz bijesz geniusza. Absurdalne zamykanie się w sobie, wytrwałość, ciekawość, pobłażanie, zrozumienie, stanowisko. Pójść w ślady przodka. Zastępować miejsce o znajomości zespołowej, uwypuklać swoje położenie. Broń Boże zmilczeć zamilknąć. Zastanawia mnie brak zeszytu i maszyny, która ma kalkę. Jak to nie pisać rękoma. Asekurować, ubezpieczać nie tak głośno. Uściślić swoje horyzonty. W ręce mieć dynamit. Poznawać słowa, zawijać słowa w papierku po cukierku. Wysączyć już pleśniejące treść zmieniające zalążnie. Jabłko ma skórkę, gruszka i pomidor i częste owocne warzywa. Kozik, uważany użyć w lesie na grzybobraniu. Jest wcześnie rano. Papużki już ćwierkają z głodu. Jedzą pestki, kukurydzę, ziarno, się sycą. Dzień jest przełomowy. Zawsze każdy dzień rozczarowuje a potem wesoły poranek od kiedy zdejmę z oczu sen. Gdy ziewam, gdy się przede wszystkim pozbieram w sobie. Jest to codzienna toaleta. Zadawanie pytań prozaicznych. Ubieramy się. Zapowiadana pogoda ustaliła się. Małym autkiem wyruszamy dziarsko w las. Szosa. Widzę jasno co się odbywa na jezdni. Jako bagaż koszyki z wikliny. Posiłek mamy ze sobą. Ewa ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 15 Zawsze żyć mi się chce Wiersze Coala ROZMOWA Na jej oczy i twarz – spojrzałem raz Oczy i rozum się kłóci A w sercu melodia nuci „nie jesteś sam, pozwól sobie pamiętać ten czas” PLAN Choć moje oczy dzisiaj widziały cię ostatni raz To układam sobie w głowie plan – mały domek z kart. Spotykamy się jeszcze raz I znowu rozsypuje się niestabilny domek z kart. To jeszcze nie ten czas. PRZYSTANEK Życie płynie niczym rzeka – czas ucieka. Powstaliśmy z prochu tej ziemi – dokąd dalej pójdziemy. Bywają ludzie zagubieni – zmartwieni. Szukają pocieszenia – nadziei. Tylko przez Boga będziemy zbawieni. BŁĘKIT (. A.) W jej oczy modre spojrzałem – głębię morza ujrzałem Niebieska toń wody ustała – fala na harfie grała. Piana na brzegu osiadła – piękna syrena śpiewała. OKNO Przed oknem w pokoju w oddali widzę góry. Piękne szczyty są przykryte przez chmury. Wypijam szklankę chłodnej coli Jeszcze noga mnie boli. Jestem zadowolony z polepszającej się pogody Mam ochotę usiąść nad strumieniem płynącej wody Wyznaczam trasę przejścia szlakiem Będzie ona wiodła świerkowym lasem. Tatry – Słowacja 2002 UPADEK Tyle razy upadam – powstaję. Nie wiem jak długo wytrzyma umysł, dusza – ciało. Jednak zawsze z upadku powstaję. Choć nieraz się źle ze mną działo. Zawsze żyć mi się chciało. Opole 2.12.2002 16 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 Musisz to usłyszeć Wiersze Ewy K Praca oddana w twoje ręce bagaż doświadczeń masz się ze mną posłużyć w otwarty sposób ulokować się zupa bez dodatku oszczędność przedtem kolacja w ten wyraźny dzień kręci się zegar musisz to usłyszeć zaprawdę jest mi przykro że jestem przykra nie umiem zjednywać sobie ludzi zapomniałam powiedzieć, że jadę do uzdrowiska na wypoczynek jadę do wód mam tobołek młodzieżowy, turystyczną niemoc chcę przeżyć przygodę w dalekich górach o czym nie zapomnę gdy wspomnę jaki wynik cyrkulacji obrót godzin warto się zgodzić z tym że choroba bom ja podróżnik jest perlistym czołem letnia zabawa cała mikstura i kroczki ku studni źródełko pulsuje cieszę się że nie pracuję przymusowo tylko jak serenada wybrzmiewa mój styl pochodzę po ścieżkach nie zapodzieję się odzyskam zdrowie co mi gwarantuje dobrobyt otucha nie pycha. W Idźże w szybszym tempie zdrowo, dziarsko, zaradnie poruszając się lakonicznie z tobą idzie morał czy tak trudno się wysławiać opowiadam minione czasy zagadkowe nie zawsze przeszkadza słowotwórstwo marnie wzrasta rachityczne panny które tańczą manele noszę ze sobą liczę a pro po fundusze mam w worku przeobrażoną książkę błąd się łasi dotyka wulgarnej portmonetki pugilares i cygaro, uprzedzenie do kelnera kim jest sekretarz osoba która nie deliberuje galant laseczka taka stara i wypolerowana ręka ją wyrzeźbiła palce kurczowo zaczepne bezpieczeństwo przedmiot się złości postawa zawierzona to co łączy przecież czymś się trzeba podeprzeć ukłon latynoski z niejednego źródła popychają się ludzie pielgrzymka leki będą działały w zależności od tego co boli racje żywnościowe prowiant idę w góry jestem na wywczasach. ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 17 Iluzje pełne piękna Wiersze Jakuba Koczura Smutna klepsydra z niepospolitą obsadą – eterycznie chorzy i zdrowi, nieuleczalne drzazgi cierpienia pośród markotnego harmonogramu Wszechogarniająca nuda – misterium bezsilności Konglomerat infantylnych stanów, chemicznych inwigilacji – gorzkie tabletki, schabowy, odliczające czas. Tylko czasem jakiś królik wyskakuje z kapelusza. O N W oku wszechświata spotkały się dwie sekundy Jedna o drugiej nic nie wiedziała zatem jedna zapytała: jakie jesteśmy? Druga odpowiedziała: istniejemy osobno, więc nie ma ciągłości Są tylko granice nas samych chociaż sama składam się z nieskończoności Być może ty to ja tylko ludziom wydaje się, że nas rozróżniają Nie rozumiała, to nieważne Dzięki pierwszej i drugiej zrodziła się trzecia sekunda i następne One też będą pytać bez zrozumienia. J Ukryty w stożku z dostępem do dźwięku Konsekwentnie okradany ze zmysłów Urządzam się w banalnym cyklu powtarzalności Już nawet nie jest przykro, że marzenia stały się odleglejsze 18 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 Dawno ożeniony z czarnymi tulipanami pytam o jutro Twoje usta zamilkły i czuję wyrywanie zębów. G Szachy z samym sobą i ze światem Atak czy obrona to jednako walka Trzeba wykonać ruch bo czas ucieka Biel i czerń zaczynają się przeplatać Klasyczne początki komplikują się Ktoś wygra – tylko na chwilę. I Trywialny we własnym istnieniu niecierpliwię się aby prawdziwie żyć Na egzystencję z samym sobą nie mam już ochoty Niepełny w rzeczywistości – uciekam w marzenia w iluzje pełne pięknych kobiet, pozaziemskich zjawisk To niemoc czynienia, gorzki stan zawieszenia Na samym końcu zostaje już tylko strach przed tym co nieuniknione. P Jaskrawe rozbłyski złocistych światełek Srebrzysto-platynowe bąbelki ulatujące ku niebu Bursztyn zamknięty w oszronionym szkiełku Jest niczym kojąca, odprężająca kąpiel z pianką Pierwszy łyk kradnie duszę, ostatni – gorzką rzeczywistość Chcę by coś zostało Wiersze zebrane Jesteś Moim Przeznaczeniem Tęsknię tak bardzo i na smutno. Nie piszę tego, że żalić się muszę i wypłakać. Czarna Madonno z Jasnej Góry, Bardzo tęsknię za Częstochowskim Obrazem z Maryją i Dzieciątkiem. Łyk dobrej kawy porannej W towarzystwie fajnej dziewczyny. Dobra Opowieść na dobranoc Dla Dziecka, które nie może zasnąć. Przy zwykłej lampce nocnej Snuję swoje wiersze, Za którymi tęskniłam. Klechdy moje w Opowiastce. Byłam kiedyś Autorką i Talentem I Opisem w Gwiazdce na Wigilię. Każdy romans ma początek Z nut i słówek. Koniec zabawy. Musimy wracać o porze spóźnionej. Katarzyna Kluska ØBranice K Czuję się zrealizowany Już całą pustkę wypełniłem Jak ten księżyc umiłowany Swoje natchnie wyzwoliłem I nadzieja serce wypełnia Zapach wolności już wyczuwam Spokój księżyca piękna pełnia I swój sukces młotem wykuwam Tam gdzie marzenia się spełniają I niech to zło zawsze przegrywa Tam gdzie dobrzy złych zwyciężają Szczęście miłość zawsze wygrywa Trzeba konsekwencje ponosić By to zło się nie gromadziło Śmieci do śmietnika wynosić I szczęście zawsze zwyciężyło Żeby sens w bezsensie zobaczyć I kochać się trzeba codziennie Liczne błędy komuś wybaczyć Aby nie umrzeć bezimiennie Chcę żeby po mnie coś zostało Ogromny pomnik pozostawić I by murem tutaj to stało Los na jedną kartę postawić Artur Adamowicz ØOpole D M E Chory na kompleks Edypa, Zbawiony śladem Twoich stóp, Obracam twarz w stronę – Jesiennych wichrów, Wczesnej zimy Z zamieciami i burzami śnieżnymi. Wołam! Gdzieś Ty!!! Odpowiada mi echo. Nie poznałem Ciebie, A gdy poznałem – Byłaś już daleko... A może Ty jesteś panna Nikt?!!! Pamiętam Twój wiersz „Poprzez wszystkie nasze wieki” O Matko! – to ja Twój Syn. A Ty w ogóle się nie starzejesz, Zawsze jesteś taka sama… w moim sercu. Wojciech Promiński ØKlisino I piosenki czułe ktoś śpiewa Drugi człowiek pomoc przynosi Mędrzec zawsze dobrze się miewa A gdy uczyni zło to przeprosi ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 19 WYDARZENIA „Moja samotność” Nowy spektakl grupy teatralnej „W drodze” przy WSZN im. Św. Jadwigi Śl. w Opolu W rzesień to co roku czas szczególny dla osób chorujących psychicznie, ich lekarzy, terapeutów i opiekunów. W ramach tegorocznych obchodów Dnia Solidarności z chorującymi, 17 września w Wojewódzkim Specjalistycznym Zespole Neuropsychiatrycznym w Opolu grupa teatralna „W drodze” zaprezento- wała swój premierowy spektakl. Tytułem „Moja samotność” nawiązywał do tematyki poprzedzającej go konferencji – „Pacjent w chorobie – walka ze stygmatyzacją”. Opowiadał o ludziach samotnych, osamotnionych z różnych przyczyn – nieśmiałości, strachu przed innymi, przed światem, może z powodu choroby, z oba- Kiermasz Z okazji obchodów „Dnia solidarności z osobami chorującymi psychicznie” na głównych ulicach wielu miast Polski organizowane są wystawy, konferencje, wydarzenia artystyczne i sportowe, które maja na celu wzrost akceptacji osób chorych psychicznie i ich rodzin. W dniu 14 września 2008r. pod hasłem „RODZINA PARTNEREM W LECZENIU” na Rynku w Opolu Warsztaty Terapii Zajęciowej Samodzielnego Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych im. J. Nathana w Branicach, Pracownie Terapii Zajęcio20 ZYGZAK wej Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego im. św. Jadwigi Śl. w Opolu oraz Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach prezentowały prace chorych psychicznie. Bardzo duży asortyment wyrobów począwszy od koronkarstwa, papieroplastyki, wyrobów ceramicznych, z drewna, bazy mydlanej, parafiny cieszyły spojrzenia odwiedzających. Trzeba tutaj zaznaczyć, że część osób, która na co dzień nie ma kontaktu z osobami chorującymi psychicznie była mile zaskoczona, że wszystkie przedmioty znajdujące na wysta- WRZESIEŃ 2008 wy przed krzywdą i odrzuceniem. Wielu z nas przeżywa takie chwile, dłuższe czy krótsze. Nasi aktorzy starali się pokazać, jak trudno takie obawy przełamać, pokonać ogromny strach, wyjść do innych ze swojej szczelnie zamkniętej skorupy (w przedstawieniu utworzono je z czarnych parasoli). Część osób grała zasklepionych w sobie, zalęknionych samotników, rolą pozostałych – tych otwartych i śmielszych – było delikatne wyprowadzenie ich z tego stanu, oswojenie z ludźmi i otoczeniem. Osoby otwarte podchodziły do tych zamkniętych z wyciągniętymi dłońmi, uśmiechając się, zabierały na spacer i ukazywały piękno świata. W końcowych scenach budziły ze snu, czyli z tego stanu alienacji, zamknięcia w sobie. Przebudzeni ze zdumieniem spoglądali na budziki, dziwiąc się, że zmarnowali tyle czasu, i śmiali się beztrosko, że przecież niepotrzebnie tak się bali. Zakończenie przedstawienia było bardzo pozytywne – scena radości z powodu zwycięstwa nad lękiem i samotnością. Autorem i reżyserem przedstawienia był Sławomir Kuligowski. Grupa przygotowywała spektakl od lipca. Premiera była bardzo udana. Grażyna Marciniak wie zostały wykonane przez osoby chore. Pokazuje nam to, że ludzie zdrowi patrzą na osoby chore psychicznie po przez pryzmat stereotypów funkcjonujących w społeczeństwie. Mimo niesprzyjającej aury Opolanie oraz Bra- niczanie nie zawiedli i licznie odwiedzali nasze stoiska. Na zakończenie chciałyśmy bardzo serdecznie podziękować pani Ali Argier i Iwonie Kapral za pomoc w zorganizowaniu stoiska. Anna Dudziak DLA ZDROWIA Efekt jest rewelacyjny T erapia zajęciowa na oddziale dziennym prowadzona jest niemal od 30 lat, od początków działalności oddziału. Proces terapeutyczny odbywa się nie tylko podczas sesji z psychologiem, czy rozmów z psychiatrą, lecz także w trakcie wykonywania różnych drobnych prac, pod okiem terapeutów zajęciowych. Do zajęć, które są chętnie podejmowane przez pacjentów należą: malowanie witraży, ozdabianie butelek z kolorowego szkła, tworzenie kartek okolicznościowych. Pacjenci wykonują także rękodzieła ze sznurka – makramy, robią na drutach, na szydełku, wyszywają. Każdy tu znajdzie coś dla siebie – można rysować kredkami, malować pastelami lub farbami, układać origami, tworzyć kompozycje z suszonych roślin. Efekt zawsze jest rewelacyjny – wszystkie prace zawierają kawałek serca i duszy swojego twórcy! Alicja Argier – terapeuta zajęciowy ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 21 WYDARZENIA Konsekwencja w cenie K onsekwencja w działaniu, to szczególnie ceniona cecha. Na początku tego roku podjęliśmy sprawę kolekcji obrazów malowanych przez pacjentów branickiego szpitala na przestrzeni minionego półwiecza, którym groziło zniszczenie. Pisaliśmy już na naszych łamach, że opiekę nad nimi przejęły Warsztaty Pracowni Terapii Zajęciowej i co jakiś czas zamieszczamy informację, co się w tej sprawie dzieje. Miło nam donieść, że po oczyszczeniu i konserwacji obrazów, co okazało się niezwykle praco i czasochłonne. Trwa obecnie kolejny etap; odnawiane są i konserwowane ramy obrazów, by pleśń na nowo nie zaatakowała płócien. W jednym z pomiesz- czeń pracowni pacjenci pod opieką instruktorów powoli, ale sukcesywnie oprawiają obrazy. To dość kosztowna i czasochłonna operacja, ale zwiększa się sukcesywnie liczba obrazów, które już odzyskały swój blask. Być może kiedyś będą mogły zostać zaprezentowane szerszej publiczności, bo są tego warte. Jeśli tak się stanie, to będzie to w głównej mierze zasługą instruktorów i pacjentów z Pracowni Terapii Zajęciowej, którym należą się słowa uznania, za upór i konsekwencję w działaniu w dobrej sprawie. Na zdjęciach obok St. Hajduk malujący ramkę do kolejnego obrazu i obrazy, które już doczekały się nowej oprawy. H. Śliwiński Chorzy z malarskim zacięciem W trakcie hospitalizacji w branickim szpitalu ludzie chorzy, aby nie utracić sprawności, czy aby ją odbudować, mogą korzystać z szerokiej gamy zajęć terapeutycznych, jakie oferują im Warsztaty Pracowni Terapii Zajęciowej. Wachlarz zajęć jest na tyle szeroki, że chory może znaleźć coś ciekawego dla siebie. Nad tym, aby pomóc mu Zdzisław Ilnicki i jego akwarela „Jesień” M. Wieczorek przy sztalugach 22 ZYGZAK WRZESIEŃ 2008 znaleźć najlepszą formę terapii czuwają instruktorzy. Potrafią oni nierzadko odkryć w chorym szczególne uzdolnienia artystyczne i właściwie inspirując zachęcić do działalności twórczej. Poniżej prezentujemy dwoje chorych, którzy wykazują szczególną chęć i uzdolnienia malarskie i rysunkowe – tworzenie sprawia im wyraźną radość. H.Ś. PAMIĘTNIKI Z pamiętnika pacjenta Branice, dnia 28 lipca 2007 roku. Sobota – Święto Żydowskie Część II Ś wiadkowie Jehowy chcą pożreć Mój Dom Rodzinny z Ogrodem i drzewami owocowymi w zamian za kłamstwo o jakimś tam Królestwie jakiegoś tam Jehowy, którego wcale nie ma ino bezosobowe Prawa święte Rządzą Ludźmi i Kosmosem (Eternią) i Ziemią. Przez Solidarność i Premiera Jerzego Buzka studenta a nie Profesora mogłem Umrzeć w Domu Rodzinnym podczas obłędu wywołanego przez szeregowego policji Stanisława D. gdy On załączył się do Radia i przez niego i jego ludzi zburzyłem nowiusieńki mój rodzinny piec kaflowy ufundowany za pieniądze za pierś Mojej Matki Jadwigi Królowej Polski i Pani Jasnogórskiej. Łomem zburzyłem nasz nowy piec kaflowy do fundamentów. Dałem Matce 100g herbaty „Indyjskiej” granulowanej. Meine Kamf to nie Moja Ideologia. Hum – NIECH SIĘ SPEŁNI. Do 12.00 pan premier profesor prawa Jerzy Buzek zna Paragrafy Prawa na pamięć. Podczas trwania Akcji Wyborczej Solidarność Ja Jezus Bóstwo Chrześcijańskie zburzyłem nowy piec w ataku szału sprowokowany przez Sąsiada Generała Policji Stanisława D. poprzez Radio łomem i stłukłem cztery szyby i ciąłem się w prawy łokieć (kaszanka dla Stowarzyszenia Buddyjskiego). Zeszło Mi z żył prawej ręki 2l –3l krwi i zszyli Mnie na Pogotowiu i zawieźli na Oddział Podsądny D-m i tam cierpiałem szpryce i pasy i bicie od Pacjentów bardzo niebezpiecznych Bandytów takich jak Marian S. z DPS-u czy Andrzeja R. mordercy Swego Ojca i Matki, czyli złota Kosmosu OM tybetańskie. Zniszczył ich for- my Ludzkie za co należy Mu się dożywocie na Podsądnym lub w Rejonowym Ośrodku Psychiatrii Sądowej za złamanie Mi nosa i za bicie Mnie i za straszenie Mnie Cesarza Całej Ziemi Jezusa Chrystusa Wodza Chrześcijan, za których Mnie Ukrzyżowali na Golgocie, czyli wzgórzu Czaszki w Jeruzalem za nic. Za Miłość i Dobroć i za Uzdrawianie i wskrzeszanie zmarłych i za Mnożenie Ryb i chleba nad Jeziorem Genezaret i za liczne cuda i za Miłość do Rodzaju Ludzkiego. Wygonili Moją całą Rodzinę z Miasteczka Śląskiego zwanego Prudnikiem, czyli Neustatem (nowym miastem). Jedynie pozostał Nasz Rodzinny Dom i Ogród rodzący Latem i Jesienią rozliczne owoce z drzew owocowych, to co nasze Hoffmanów Żelaznych i Wiśniewskich Prus. Są tutaj Prusy Wschodnie i tereny, do których Niemcy i Niemki mają pretensje i nawet na wsiach Śląskich wywieszają flagi niemieckie i mówią po niemiecku. Do 12.00 złotem najszczerszym są Umysły i Ciała Kobiet Moich. Złotem Umysłu wszystkich Buddów i Bodhishatwów jest nauka zwana Dzog-chen czyli po tybetańsku wielka doskonałość „SUTRA, TANTRA I DZOG – CZEN”. Parzę herbatę „Indyjską” granulowaną. Na Obiad porcyjka makaronu „pszennego” z kiełbasą „wieprzową”. Dostałem leki psychotropowe od Personelu Medycznego (piguł). Dostałem też „Alax” na wypróżnienie jelit i stolec(kał). Jest Pani Ordynator Oddziału C-męskiego i C-żeńskiego, to dobrze. Chrześcijanie Mnie tylko zwodzą i próbują oszukać z zemsty całego Chrześcijaństwa Planety Małp zwanych Ludźmi zwanej prozaicznie Ziemią, gdzie po Śmierci rozsypują się w kości i proch (humus) bez powrotu do swych poprzednich Ciał. Gdzie też reinkarnują w Eternii czyli Kosmosie w dowolne formy Ludzkie, ale również Zwierzęce i Roślinne i Głodne Upiory i Głodne Upiorzyce i istoty Piekielne w Gorących i Zimnych piekłach, którymi Rządzą Strażnicy Piekielni podobni do Strażników więziennych różnorakich więzień Ludzkich takich jak Podsądny Oddział czy też Rejonowy Ośrodek Psychiatrii Sądowej. Tam żyją umieszczeni za Ciężkie przewinienia, takie jak Morderstwa w afekcie i gwałty czy też kradzieże czy też Rozboje czy inne czyny nieprawe w konflikcie z Prawem Moralnym i Kodeksem Karnym czy też Kodeksem Rodzinnym. Też Kodeksem dla nieletnich i Kodeksem Prawa Cywilnego czy też Kodeksem Rodzinnym zwanym Kodeksem opiekuńczym zarówno Kobiety jak i Mężczyźni czy też Młodociani przestępcy umieszczani w Poprawczakach czy jak w Stanach Zjednoczonych w Ośrodkach Resocjalizacyjnych za ciężkie przewinienia zwane karnymi. Przestępcy (więźniowie) pracują w Kamieniołomach i Kopalniach i hutach szkła czy ZYGZAK też Hutach stali czy też jako dokerzy w portach oceanicznych i morskich oraz w Gułagach. Komuniści Chińscy mordują Świętych Lamów (nauczycieli buddyjskich) i Tybetańczyków i Tybetanki. Burzą Klasztory Buddyjskie i zabijają Mnichów Buddyjskich zwanych Lamami, czyli nauczycielami Buddyjskimi biednych, ale Mądrych i Inteligentnych – nawet Mnichów bohaterskich z Klasztoru Szaolin (młody las). Tybetańczyków morduje Milicja i Wojsko Chińskie w Imię Materializmu Naukowego czy wszystkich dzieł Marksa i Engelsa czy Lenina. Bezlitośnie torturowali nawet Panczen Lamę Buddę Amitabę, a Jego świątobliwość Dalaj Lama jest na emigracji w Indiach, choć dostał Pokojową Nagrodę Nobla za miłość i współczucie do rodzaju Ludzkiego. Są liczne mordy na Lamach tybetańskich ze strony milicji Komunistycznej Partii Chin. Do 14.00 parzę w kubku z gliny herbatę „Indyjską” z jedną torebką „Kwiatów rumianku” (flos chammomillae) L i jedną torebką owoców „Malin” (rasberry) angielski. Ubrałem sandały nowe solidne i czarne. (c.d.n.) Janusz Hoffman WRZESIEŃ 2008 23 REDAKCJA Redaktor naczelny: H. Śliwiński Współpraca SWSdNiPCh Branice: EWA, J. Hoffman, A. Dudziak, K. Kluska, W. Promiński, J. Koczur, S. Wodyński, C. Zacharska, Cz. Gałka, Janusz Sz. Koordynator w WSZN Opole: I. Kapral. Współpraca: Coala, G. Marciniak, A. Adamowicz, A. Argier, Julia Adres redakcji: Redakcja Miesięcznika ZYGZAK, Pracownie Warsztatów Terapii Zajęciowej, 48-140 BRANICE, ul. Szpitalna 18 tel. kom. 0 697 419 882, e-mail: [email protected], Internet: www.zygzak-branice.pl, Druk: Zakład Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II w Branicach