więcej

Transkrypt

więcej
Zrobili biznes za pieniądze z Unii
Strona 1 z 4
Opublikowany na łamach serwisu Strefa Biznesu, Echo Dnia (http://www.strefabiznesu.echodnia.eu)
17:09 pt. 15-04-2011 - marzena
Zrobili biznes za pieniądze z Unii
Geodeci, architekci, konstruktorzy, dentystka, dźwiękowiec i
fotografik - ponad 150 osób założyło firmy w województwie
dzięki finansowej pomocy Unii Europejskiej. Sprawdziliśmy, jak
sobie radzą
- Zainteresowanie programem „nowa firma - wsparcie na
starcie” jest i było ogromne - przyznaje Dorota Bisińska,
zastępca dyrektora Staropolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej,
która pierwszy nabór przyszłych przedsiębiorców ogłosiła w
2008 roku.
- Ten program to bardzo konkretna pomoc: pieniądze na rozruch, półroczne wsparcie na opłacenie
Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, czynszu. Ma wspomagać młodych ludzi z pomysłami. Przy
pierwszym naborze postawiliśmy dodatkowe warunki: ukończone studia i nie więcej niż 34 lata.
Wizja bezzwrotnych dotacji w wysokości 40 tysięcy złotych i wsparcia po 1000 złotych miesięcznie
przez pół roku skusiła 300 osób. - Wybraliśmy 40 najbardziej obiecujących, takich, które dawały
gwarancję, że będą działać dłużej niż obowiązkowy rok - dodaje Bisińska. - Po szkoleniach z
marketingu, prawa, finansów, ocenialiśmy biznesplany decydując kto i jaką pomoc dostanie.
Wybraliśmy 21 projektów i tylko jedna firma po roku zniknęła z rynku. Pozostałe działają i mają się
dobrze.
POGODZIĆ DZIECI Z PRACĄ
Kielczanka Maria Słabiak, mama dwójki małych dzieci, chciała po urlopie macierzyńskim wrócić do
pracy, ale nie było to łatwe. - Zwłaszcza że szukałam czegoś, co pozwoli mi więcej czasu poświęcić
dzieciom. Chciałam się rozwijać i dowartościować, bo tylko wtedy mogłam być usatysfakcjonowaną
mamą i żoną.
Wtedy zrodził się pomysł na własną firmę z ubrankami dla dzieci. - Wiedziałam jak pięknie, kolorowo
można ubrać dzieciaki. Mój sklep miał być nietuzinkowy, z dobrymi sprowadzanymi z zagranicy
markami - opowiada. Razem z innymi złożyła wniosek, na szkoleniach zdobywała wiedzę o
prowadzeniu własnego biznesu, napisała szczegółowy plan działania. - Na zajęciach polecono nam
książkę „Strategia błękitnego oceanu”, która jest receptą co powinno się robić, jak prowadzić
marketing. Stosuję się do tego i mam efekty.
Ubranka w sklepie Ninio nie są tanie, chociaż i tak tańsze, bo to, co normalnie kosztuje 40 euro
można dostać za 59 złotych. - Cena nie jest barierą - mówi Maria Słabiak.- Ubranka sprzedają się
bardzo dobrze, teraz wprowadziliśmy na zasadzie outletu kolejne dwie marki.
http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/print/55627
2011-04-27
Zrobili biznes za pieniądze z Unii
Strona 2 z 4
Pani Maria nie chce ograniczać się do prowadzenia sklepu i zajęć w domu. - Chodzę na angielski,
udzielam się. W ubiegłym roku zorganizowaliśmy bal charytatywny razem ze szkołą Helen Dorn, w
tym roku chcemy zrobić festyn w restauracji Siedem Pokus na kieleckim Stadionie. Firm chętnych do
współpracy z nami nie brakuje.
Na targach Czas Dziecka w Kielcach ich stoisko było oblegane, uwagę zwracał wodzirej
zapraszający do zabawy. Pani Maria zatrudnia dwie osoby na niepełne etaty i myśli o rozwijaniu
firmy. - Chcę sprzedawać zabawki, zastanawiałam się nad większym lokalem niż ten przy Klonowej
w Kielcach, ale może jeszcze na to za wcześnie - zastanawia się. O programie, z którego
skorzystała, mówi w samych superlatywach. - Finansowa pomoc to jedno, ale dzięki szkoleniom
można naprawdę przemyśleć sprawę, zastanowić się w co zainwestować - dodaje.
ZACHĘTA DO POWROTU
Wiktor Franko z Kielc jest polonistą, dla którego fotografia była fajnym hobby. Po skończeniu
studiów i zderzeniu się z polskim rynkiem pracy postanowił wyjechać do Wielkiej Brytanii. Za
chlebem. - Pierwsze zarobione tam pieniądze zawdzięczam fotografii - mówi. To tam zdobyłem
doświadczenie, a na decyzję o powrocie miał wpływ fakt, że z Polski zaczęły nadchodzić
zamówienia na moje zdjęcia.
Jedyną reklamą, z jakiej korzystał była strona internetowa, na której pokazywał swoje zdjęcia. Pomyślałem, że warto zarejestrować swoją działalność, a okazało się, że na start można dostać
pieniądze z Unii. Urząd Pracy proponował wtedy niezbyt atrakcyjny program dający kilkanaście
tysięcy złotych, ale w Staropolskiej Izbie znalazłem „Wsparcie na starcie”. Przeszedłem całą
procedurę i zakwalifikowano mnie.
Przyznane złotówki zainwestował w sprzęt. Lokalu nie potrzebował, bo na plenery wykorzystuje inne
przestrzenie. - Trochę mi żal, że niewiele zostało mi z pierwszych szkoleń. Wtedy księgowość,
prawo były dla mnie czarną magią. Wolałbym uczyć się tego trochę później, kiedy już wiedziałem,
czego potrzebuję - mówi. - Nie zmienia to jednak faktu, że program i taką formę pomocy uważam za
bardzo dobrą. Jest to spory zastrzyk gotówki, ja nie dostałem całych 40 tysięcy, ale i tak wystarczyło
na aparat, obiektywy, lampy, statyw - to, co fotografowi jest niezbędne. A do spraw finansowych
zatrudniam księgowego.
ajwiększy klient Wiktora Franko to firma Ryłko, dla niej robił kilka sesji, a wkrótce przygotuje kolejną.
- Mam stałych klientów, ale ciągle zgłaszają się nowi - mówi Franko. - Zachętą jest to, co robię, moje
zdjęcia, bo z innej reklamy nadal nie korzystam.
REAKCJA NA WYPOWIEDZENIE
Edyta Chaba wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, by dostać wypowiedzenie. - Branżę
materiałów papierniczych znałam doskonale, pracowałam w niej wiele lat, więc postanowiłam
otworzyć własną firmę - hurtownię papierniczą i nadal robić to, co umiem - opowiada o swej decyzji.
- Mąż wspierał mnie, znajomi także starali się pomóc, przekonując, że dam radę.
Złożyła wniosek, potem były, szkolenia i biznesplan. - W jego pisaniu pomogli pracownicy
Staropolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, te szkolenia były bardzo przydatne - ocenia. Mimo
wszystko z niepokojem czekała na rozstrzygnięcie. - Wiedząc, że przyznano mi pomoc zaczęłam
szukać lokalu. Znalazłam idealne miejsce przy Kolberga w Kielcach: halę połączoną z biurem.
Pierwszy miesiąc nie był łatwy, trzeba było zdobywać klientów. Korzystałam z usług specjalnego
biura. Dzisiaj wydaję gazetkę reklamującą nasze towary.
http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/print/55627
2011-04-27
Zrobili biznes za pieniądze z Unii
Strona 3 z 4
Za 30 tysięcy, które dostała z programu kupiła wyposażenie magazynu i biura, na towar musiała
wyłożyć sama. - Warto było - przyznaje dzisiaj po ponad półtora roku działania. - Od 1 stycznia
jesteśmy spółką, zatrudniamy cztery osoby i działamy. Co prawda czasu dla domu i siebie nie mam
zbyt wiele. Nieraz zdarza się, że po położeniu dziecka spać, pracuję. Na urlopie jeszcze nie byłam,
ale i tak jestem bardzo zadowolona, że pracuję we własnej firmie.
NA WŁASNY RACHUNEK
Także Monika Walczyk-Bera doszła do wniosku, że zdobyte doświadczenie warto wykorzystać we
własnej firmie. - Jestem inżynierem konstruktorem, długo pracowałam w biurze projektowym i
chciałam robić to dalej, ale już na własny rachunek. Wiadomo, że w mojej pracy najdroższe jest
oprogramowanie. Bez pomocy z Unii trzeba by zaryzykować, bo jeśli nie wyjdzie strata byłaby spora.
Ona postanowiła skorzystać z programu Kapitału Ludzkiego. Wniosek złożyła w kilka miejsc. - I
miałam problem, bo zakwalifikowano mnie w dwóch. Bałam się, że odpadnę po szkoleniu, ale gdy
przyszło do wyborów zostałam w Staropolskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej. I nie żałuję. Szkolenia
były bardzo ciekawe, a mój biznespaln okazał się tak dobry, że pomoc dostałam. Wynajęłam pokój w
biurowcu Nidy w Kielcach i dwa lata temu w marcu zaczęłam pracę na własny rachunek.
Za klientami rozglądała się przed odejściem z poprzedniej pracy, więc przejście było łagodne: były
zamówienia. - I generalnie jest dobrze - mówi. - W tym czasie może przez miesiąc miałem czas na
sprzątanie biura.
Praca pochłania jej sporo czasu. - Ale poprzednio też nie wychodziłam o 15 - zauważa.- W ciągu
dwóch lat byłam tylko tydzień na urlopie, ale z drugiej strony, kiedy syn jest chory mogę zostać w
domu. Sama gospodarzę swym czasem.
Już jako właścicielka Biura Projektów i Usług Budowlanych MWB zaprojektowała przedszkole w
Piekoszowie, kilka wiejskich świetlic, domków jednorodzinnych i Orlika. - Robię wszystko na co jest
zapotrzebowanie - mówi. - Adaptuję poddasza, robię przebudowy. I zastanawiam się nad
zatrudnieniem kogoś, bo mam coraz więcej papierkowej roboty.
Pani Monika uważa, że decyzja o własnej firmie, to sprawa silnej woli i charakteru. - Ktoś, kto jest
leniem nie da sobie rady. Tu trzeba samodyscypliny - mówi.
PIERWSZE KROKI
Podobną do niej drogę przebywa Monika Koclęga, która w grudniu otworzyła MGL Biuro Projekt
Biuro Projektowe. Inżynier konstruktor nie mogła znaleźć pracy w Polsce, wyjechała do Londynu,
gdzie spędziła kilka lat, a po powrocie wzięła udział w projekcie.
- I sama sobie stworzyłam miejsce pracy - mówi z dumą. - Sama napisałam biznesplan i wcale nie
było to trudne.
Za pieniądze kupiła sprzęt i oprogramowanie, wynajęła biuro przy Bodzentyńskiej w Kielcach i
realizuje zlecenia. Sama zaprojektowała kilka domków jednorodzinnych - pierwszy będzie oddany w
październiku, współpracuje także z architektami. - Zastrzyk gotówki, jaki dostaje się na starcie to nie
wszystko, ważna jest także motywacja, z jaką się przystępuje do pracy i pomoc w przebrnięciu przez
gąszcz przepisów - stwierdza.
ZACZĘŁAM W DOBRYM MOMENCIE
http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/print/55627
2011-04-27
Zrobili biznes za pieniądze z Unii
Strona 4 z 4
Danuta Pakuła na początku grudnia ubiegłego roku otworzyła biuro podróży Dan Turist. Pracowałam w biurze wiele lat i pomyślałam, że warto spróbować samemu. Miałam doświadczenie i
kontakty - mówi. - Zaczęłam działalność w bardzo dobrym okresie - zimą kontraktuje się lato, wtedy
są najciekawsze promocje. A ja proponuję to, czym się zajmowałam do tej pory: kolonie nad polskim
morzem i w górach, wczasy, wycieczki, zielone szkoły.
I ona szukała lokalizacji w centrum Kielc - znalazła przy ulicy Sienkiewicza. - Co prawda na
pierwszym piętrze, ale kto chce trafi - mówi. - Ten rok w ocenie kolegów z branży jest gorszy niż
poprzedni, ale mnie się nie spieszy. Bardzo się cieszę, że pracuję u siebie. Nie jest lekko, urlopu dla
siebie nie planuję, ale wszystkim innym zorganizuję go z przyjemnością - mówi z uśmiechem.
PROBLEM W URZĘDZIE
Jedyną osobą z grona nowych przedsiębiorców, który ma problemy z uruchomieniem firmy jest
Witold Kępa z Sandomierza. Po likwidacji w czerwcu ubiegłego roku kasyna, w którym pracował, był
bezrobotny i postanowił otworzyć własny bar. Znalazł lokal w doskonałym punkcie - nieopodal
dworca PKS, sądów, starostwa, umówił się z osobami, które tak jak on straciły pracę i bardzo się
cieszył, kiedy dostał pieniądze. - Kupiłem wyposażenie kuchni i sali. Wydawało się, że lada dzień
otworzę Feniksa, ale utknąłem w starostwie. W Urzędzie Miasta wszystko załatwiłem, a tam nie chcą
zarejestrować mojej działalności, traktują mnie jak osobę prywatną. Nic z tego nie rozumiem. Chcę
pracować, dam innym pracę, myślę o rozwijaniu działalności, a nie mogę zacząć. W Kielcach, kiedy
tłumaczę, dlaczego jeszcze nie pracuję też nie mogą pojąć, co się dzieje. Mam nadzieję, że sprawa
się wyjaśni, ale czasu coraz mniej. Bar powinienem otworzyć do końca marca.
Adres źródłowy: http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/artykul/zrobili-biznes-za-pieniadze-z-unii-55627.html
Linki:
[1] http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/
[2] http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/artykul/zrobili-biznes-za-pieniadze-z-unii-55627.html
[3] http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/system/files/img_8880.jpg
http://www.strefabiznesu.echodnia.eu/print/55627
2011-04-27

Podobne dokumenty