http://www.vinisfera.pl/wina,1285,146,0,0,F,news.html Pocztówka z

Transkrypt

http://www.vinisfera.pl/wina,1285,146,0,0,F,news.html Pocztówka z
http://www.vinisfera.pl/wina,1285,146,0,0,F,news.html
Pocztówka z Gruzji
2012-06-28
Vinisfera otrzymała z Gruzji wiadomość. Osobliwą, mailową "pocztówkę" od Polaka, który zdecydował się tam zamieszkać i
pracować. Oto jego osobista relacja i wrażenia po pierwszym okresie pobytu. Warto też wspomnieć, że Autor może okazać się
pomocny przy organizacji wyprawy do Gruzji lub planowanej inwestycji w tym kraju.
Kilka słów na początek
Pół roku temu nabyłem ziemię w sąsiedztwie katedry Alaverdi czyli gruzińskiego Gniezna, już otrzymałem pozwolenie na budowę.
Nie ma tu jeszcze tłoku więc można trafić na atrakcyjne miejsca w najżyczliwszym nam turystycznie państwie jakim jest Gruzja.
Zajmuję się przygotowaniem oferty zimowej turystyki indywidualnej i z konieczności obracam się w lokalnych kręgach rodzin
oferujących pokoje do wynajęcia. Ponieważ gruziński jest językiem niesłychanie
trudnym do opanowania, każdemu nabywcy potrzeba wsparcia przy zawieraniu
transakcji - moje biuro w Telavi może to w rozsądnej mierze umożliwić, nie będąc
agencją nieruchomości sensu stricto. Saperavi czyli własna winnica w Gruzji
A było tak... Wszystkiemu winien pewien opatrznościowy traktorzysta. Przyniósł 5litrową bańkę czarnego "syropu", po którym wszyscyśmy krzyczeli w jakimś
przedpotopowym mrocznym języku, natchnieni wieczną myślą o gruzińsko-polskiej
przyjaźni. Właściwie dopiero po przyjeździe do tego kraju dane mi było w pełni
uświadomić sobie, że kupiłem grunt w Alaverdi, miejscu którym słowo "farba"
(barwnik) nabiera szczególnego znaczenia, bo to, co barwi znaczy po gruzińsku
"saperavi"... Z wyglądu saperavi jest granatowo-czarne, pod słońce
ciemnorubinowe, w Boże Narodzenie jeszcze słodkie, na Wielkanoc już w pełni
dojrzałe. Optymalizuje tempo trawienia, ale też podobno podnosi ciśnienie, więc
ostrożnie aby nie przedobrzyć. Ogólnie rzecz biorąc w Gruzji mała szklaneczka
saperavi dziennie to nie tyle wino, co lekarstwo.
Mikroregion być może nieprzypadkowy
Dookoła, jak okiem sięgnąć, widać tu winnice Badagoni, ale są też i drobni właściciele, którzy w zagłębionych w ziemi amforach kwewri, archaiczną metodą produkują i przechowują esencję winnego soku. Tu chemia a nawet markowe butelki w grę nie
wchodzą. Stwórca umieszczając Adamiani czyli człowieka w polodowcowej kotlinie rzeki Alazani - do której przez cały rok spoziera
słońce przez jedyny południowo-wschodni górski przesmyk od strony Azerbejdżanu i suchych stepów Azji - wiedział, że nasz układ
pokarmowy będzie musiał sprostać najprzeróżniejszym wyzwaniom. Mnogość 500 gatunków winnych latorośli, którymi chlubi się
Wschodnia Gruzja (Kahetia), to dobitny dowód na dziedzictwo biblijnego raju, w którym powstał eliksir zdrowia o prastarej
nazwie ghvino. W kwewri, w stałej temperaturze 10 stopni, pulpa jagód powoli uwalnia koktajl składników, którymi natura
koryguje skutki przejedzenia, brak apetytu lub niemądre przywiązania kulinarne. Piszący te słowa, odkąd przeżył 50 lat, cierpiał
okrutne bóle w krzyżu, nie mógł spać, a w dodatku postękiwał przy obciążeniu śródstopia. Otóż, po kąpieli w tutejszym Lourdes
czyli lodowatej wodzie sadzawki św. Nino w Bodbe koło Sighnaghi i ratowania się wspomnianym "winnym barszczem", do "życia
żem został przywrócony cudem".
Ocet też ważny
Zważywszy na notoryczne wręcz zanieczyszczenie naszych jelit należy czymś jeszcze bardziej przefermentowanym takie zło
odczynić. Do tłustych sałat niezastąpionym towarzyszem będzie dolewka octu winnego. W Gruzji niekoniecznie trzeba go kupować,
wystarczy bowiem żeby dobrotliwa wróżka Medea cierpliwie ochraniała wczorajsze niedopitki wina do zbiorczej karafki, gdzie
wszystkie bakterie octowe świata rzucają się w obłędnym pędzie po swoją kolejkę. W rezultacie nasz Jazon będzie zdrowszy i
będzie z niego można później jeszcze wyciągnąć jakąś resztkę życiowych energii...
Podróż do Kolchidy
W końcu marca tęsknota zwyciężyła. Wsiadłem do swego 20-letniego Audi i przez siedem niezapomnianych dni mknąłem od Dukli
przez Słowację, Węgry, Rumunię (Oradea, ClujNapoca Turgu Mures, Brasov, Ploesti, Bukareszt, Giurgiu, Ruse), Bułgarię (Varna,
Burgas, Małko Tarnovo), Turcję (Istanbuł, Ankara, Erzorum, Kars) aż po Akhaltsikhe - do ukochanej już Gruzji. Dojechałem
niemal trupem do mego raju, bo na tureckiej granicy urzędnik zażartował sobie, że gdyby audi miało o rok więcej, to już by mnie
nie wpuścili. Jechałem na samym LPG (Europa wraz z dwoma noclegami w Bułgarii tylko kosztowała mnie 200 dolarów,
natomiast 1500 km przez Turcję to aż 300 dolarów, bez noclegu i na wikcie kupionym wcześniej w PoloMarkecie w bułgarskim
Nessebar...).
Akcesoria: 500-litrowa dębowa beczka - 400 zł, 25-litrowa - 200 zł, 10-litrowa (na wódkę, chacha) - 100 zł. Zakupiłem wołgę
wypusk ‘67, oraz jeszcze bardziej od niej atrakcyjniejszą beczkę, tak dużą, że nawet dałoby się z niej poczynić banię. Poczyniłem też
prysznic i po ludzku urządzoną toaletę, jako że takowa należy tu do egzotyki. W końcu - wywiesiłem przed domem biało-czerwoną
flagę, aby należycie uczcić szaszłykami (wespół z sąsiedzkim sojuzem) Konstytucję 3 maja. Wokół praca wre (zdj. powyżej), bo cała
dzielnica ma stać się wkrótce turystyczną Mekką.
Wracając do tematu, wino to ktoś żywy. Lubi beczkę. Ta już czeka na spragnionych wędrowców, bo od starożytności sama woda choćby i z chromowanego kranu - szkodzi. Sęk w tym, aby beczka była zawsze pełna, bo inaczej zamieni się w ocet. Kachetyńcom
uszyto rozkoszny przydomekHistawi, tzn. drewnianogłowi (czyli `mocni w czubie`).
Najtaniej do Olimpu
Matka Gruzja - królowa carskich kurortów, wakacyjne marzenie wszystkich Rosjan, Polakom też nie zaszkodzi. W Telavi co
prawda rozgrzebane jest pół miasta, trwają gorączkowe prace - jeśli robotnicy do sierpnia nie ukończą rewitalizacji starej dzielnicy,
to zlecą ze stołków partyjne szyszki. Jeśli wszystko się uda - niechybnie zlecą się świętować. Warto tu zainwestować. Po wsiach jest
wiele opuszczonych domów, które mogą pójść naprawdę za małe pieniądze. Nie ważne gdzie i jaki to dom - od Dedoplistskaro po
Lagodekhi, od Akhmeta aż po Gurdżaani, nie ma nic lepszego na świecie niż własna winnica pod kaukaskim Olimpem. Grunt to
trochę odwagi na rejs do krainy Argonautów, a złoto - połyskujący w kielichu płyn z własnej tłoczni - będzie ci strudzony
pielgrzymie spełnieniem marzeń, niechby nawet za to szczęście wydać trzeba było 10000 dolarów.Jednak Telavi jest droższe. Żeby
się tu osiedlić trzeba przynajmniej 25000 dolarów. Często znajomi Gruzini proszą właśnie o pomoc w sprzedaniu czy wynajęciu
Polakom domu lub działki. Lubią nas. Kulturowo pasujemy do siebie a znajomość rosyjskiego ułatwia pokonywanie bariery języka.
Tędy wiedzie trasa po ropę do Baku, a internet, banki, urzędy obsłużą nas lepiej niż u mnie w Podlaskiem. Stale kursują tu
minibusy do stolicy, punkt wypadowy na graniczny Azerbejdżan lub Armenię, a zatem nieruchomości będą tylko nabierały tu na
wartości.
Sam mógłbym odsprzedać pod budowę działkę przed katedrą w Alaverdi lub kompleksowo pośredniczyć odpowiedzialnym
ludziom we wszystkich formalnościach (notariusz, tłumacz, radca prawny, transport, zakwaterowanie, wyżywienie itd.), ale
potencjalny kupujący musiałby, np. przez dwa tygodnie wykazać się iście olimpijskim stylem działania (wstawanie o 6 rano,
bieganie po administracjach, do upadłego wzbranianie się przed propozycjami pseudogościnności (która zwykle kończy się
prowadzeniem w maliny) lub jeśli taka wola - na wszystkim przepłacać. Dopiero przy sobocie machnąć ręką na koszty i raz w życiu
pojechać jeepem w góry Tusheti na 4.5 tys. m.n.p.m. albo do Kistyńców z Pankisi, by patrzeć na lśniący Kaukaz, do którego ongiś
zazdrośni wszechwładni przykuli poczciwego Prometeusza za - jak mawiają tutejsi - unikanie płacenia akcyzy na produkcję kropli
nasercowych...
Pozdrawiam wszystkich Czytelników i zapraszam do Gruzji

Podobne dokumenty