Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
POLACY NAS DOBRZE ROZUMIEJĄ Z Giorgim Meladze, dyrektorem gruzińskiego Liberty Institute, rozmawiają Grzegorz Lewicki i Dominik Skorupa 120 Dominik Skorupa: Właśnie mija druga rocznica wojny gruzińsko-rosyjskiej. Czy Gruzja czuje się zdradzona przez Zachód? Giorgi Meladze: Nie byliśmy gotowi na tę wojnę, źle oszacowaliśmy ryzyko i pokładaliśmy zbyt duże nadzieje w społeczności międzynarodowej. Obecnie zdajemy sobie sprawę, że własne problemy powinniśmy przede wszystkim rozwiązywać sami. Była to dobra lekcja. Dobrze, że spotkało to nas na początkowym etapie budowy suwerennego państwa. Teraz zdajemy sobie sprawę, że musimy zintensyfikować nasze działania na arenie międzynarodowej, aby uzyskać szersze poparcie dla celów naszej polityki. Okupację uznaję za stan tymczasowy. Grzegorz Lewicki: Europa nie potrafiła przemówić jednym głosem w sprawie Gruzji. Czy nadal nam ufacie? Kogo obecnie uznajecie za sojusznika? Sądzę, że osiągnęliśmy stan, w którym potrafimy trzeźwo ocenić na ile wsparcie Europy ma dla nas realne konsekwencje. Trudno jednak generalizować, z jednej strony są w Europie kraje dobrze rozumiejące położenie, w jakim znajduje się Gruzja, a z drugiej mamy państwa, które lekko ręką potrafią przehandlować wartości za surowce energetyczne, korzystne kontrakty i fałszywie rozumiane poczucie bezpieczeństwa. W Polsce dostrzegacie tę subtelną różnicę, co pozwala nam na współpracę. Trudno jednak powiedzieć, jak będzie wyglądała wasza polityka po katastrofie smoleńskiej. Gdyby doszło do zmiany kursu Warszawy, to w kontekście naszej długoletniej przyjaźni byłaby dla Gruzji bolesna strata. G. L.: Jesteś w stanie wskazać jakieś inne państwa, które was rozumieją? Na pewno kraje bałtyckie. D. S.: A Ukraina? Po odejściu ekipy Juszczenki rozluźniły się więzi personalne między naszymi przywódcami, ale nie zanosi się, by uległo zmianie nasze wspólne stanowisko w kwestiach terytorialnych. Nie chodzi tu o jakąś sympatię Ukrainy dla Gruzji, ale o przeświadczenie Ukraińców, że na Krymie może powtórzyć się scenariusz abchaski. Przynajmniej w tej kwestii możemy na nich liczyć, w innych prawdopodobnie już nie. D. S.: Na polskim portalu Kresy.pl pojawił się ciekawy komentarz Zaura Gasimowa1. Przeczy on poglądowi o podziale Kaukazu, wedle którego Gruzja wiąże swoją przyszłość z Zachodem, Armenia z Federacją Rosyjską, a Azerbejdżan z Turcją. Gasimow wskazywał na stałą obecność w tych krajach tradycji „prometeizmu”, którą uosabiał śp. Lech Kaczyński. Czy histeryczną reakcję Rosjan na ten tekst można uznać za potwierdzenie tego, że kraje te coraz śmielej myślą o odejściu od panującego status quo? Są konkretne sygnały, płynące z obydwu republik, o gotowości wejścia na drogę reform. Musimy jednak pamiętać, że cały region przez długi czas znajdował się w swoistym klinczu. Stwierdzenie, że Armenia jest związana sojuszem z Rosjanami, a Azerbejdżan − z Turcją to jedynie fragment obrazu. Nie możemy pominąć konfliktu o Górny Karabach determinującego politykę w regionie. Mimo to, łatwo zaobserwować coraz większą wolę wprowadzania demokratycznych regulacji. Wynika ona z przeświadczenia rządzących, że podobnie jak my, tak naprawdę są osamotnieni. Problemy, przed którymi stoi Armenia i Azerbejdżan, są w stanie rozwiązać jedynie ich obywatele, i aby je efektywnie rozwiązać trzeba tworzyć przejrzyste struktury i instytucje państwowe. Oczywiście, nie możemy spodziewać się szybkich zmian, ale doszło już do pewnej reorientacji polityki tamtejszych ekip rządzących, ale − tak jak już powiedziałem − wszystko ma swój początek w Górnym Karabachu i jego status będzie miał wpływ na sytuację na obszarze całego Kaukazu. Co Gdyby doszło do zmiany kursu Warszawy, to w kontekście naszej długoletniej przyjaźni byłaby dla Gruzji bolesna strata. więcej, Ormianom coraz mniej odpowiada sposób, w jaki są rządzeni i dobrze rozumieją, że jest on rezultatem wpływów Rosji. Podobnie Azerom nie podoba się, w jaki sposób Rosjanie wywierają naciski na ich decyzje. Przebieg negocjacji turecko-armeńskich pokazuje, że obie strony dążą do kompromisu ponieważ absorbują ich nowe wyzwania, a ich konflikt stanowi realną przeszkodę dla ich podjęcia. Turcja coraz bardziej zwraca się ku wschodowi po tym, jak została odesłana do poczekalni przez Brukselę. Z jednej strony zacieśnia współpracę z Rosją, z drugiej strony ma własne interesy mogące doprowadzić do napięć na linii Ankara-Moskwa. W samym Azerbejdżanie dochodzi do przemian społecznych, ludzie stają się zamożniejsi i wywierają naciski na rząd. Na pewno czekają nas trudne chwile w regionie. D. S.: Jakie miejsce w tej układance przypadnie Gruzji? Musimy skupić się na reformach wewnętrznych, by służyć jako pozytywny przykład dla pozostałych krajów regionu. W tym wypadku widzę miejsce dla Europy, która Polska wszerz 121 jest naturalnym zapleczem know how dla tego typu działań. Ponadto Gruzja może być dobrym pośrednikiem w kontaktach między Europą a krajami Azji Centralnej, z którymi łączą nas bardzo dobre kontakty, a przede wszystkim zrozumienie mechanizmów, jakimi kierują się tamtejsze elity. Przez własną ignorancje Europa poniosła wiele porażek na tamtym obszarze. G. L.: Na ile opisywane przez ciebie mechanizmy można uznać za zwrot ku „prometeizmowi”, wzbogacony o altruistyczne poczucie międzynarodowej solidarności mniejszych państw w regionie? 122 Moim zdaniem, światu jeszcze nigdy nie były tak bardzo potrzebne wartości, na których mógłby oprzeć się ład międzynarodowy, jak dzisiaj. Zwróćmy uwagę, że obóz demokratyczny nigdy jeszcze nie był tak silny jak obecnie. Oczywiście, dostrzegam wewnętrzne pęknięcia w jego obrębie, wynikające z niedostatecznego oparcia sytemu na wartościach. Bez realnego zawierzenia, że system można wybudować na wartościach, nigdy nie będziemy mogli go uczynić funkcjonalnym. Nazwałeś ten mechanizm altruistycznym, nie mogę się z tym zgodzić, to nie ma związku z altruizmem. Faktyczny powrót do wartości gwarantuje po prostu przewidywalność systemu. G. L.: Jaki wpływ miała wojna na poglądy polityczne społeczeństwa? Jesteśmy tuż po wyborach samorządowych, które potwierdziło jedność społeczeństwa. Obóz rządzący uzyskał ponad 57% głosów, a największe z ugrupowań opozycyjnych nie przekroczyło 18%. D. S.: W przekazie medialnym widzimy jedynie migawki ludzi demonstrujących prze- ciwko Saakaszwilemu, który rzekomo odwrócił się od ludu, który wyniósł go do władzy. Nie zaprzeczam, odbywają się demonstracje, są niezadowoleni ludzie, ale kiedy dochodzi do wyborów, wygrywa obóz rządzący. Wybory są przeprowadzane z poszanowaniem wszelkich reguł, co potwierdzają niezależni obserwatorzy. W austriackiej prasie ukazał się interesujący cykl artykułów dotyczący gruzińskiej mafii. Dziennikarze cytowali stenogramy rozmów telefonicznych, z których wynika, że demonstracje były finansowane przez ludzi podejrzewanych o działanie w zorganizowanych grupach przestępczych. Śledztwo trwa i na pewno zostanie jeszcze ujawnionych wiele ciekawych wątków. Skala protestów nasuwa przypuszczenia, że za koordynacją stał ktoś inny, a nie od dziś wiadomo o ścisłych związkach gruzińskich i rosyjskich przestępców. Nie mam racjonalnych przesłanek, aby wykluczyć taki scenariusz. G. L.: Gruzini są rusofobami? Wszędzie węszycie rosyjskie spiski, prawie jak Polacy. Jeśli Rosjanie mówią dziś o nowej fali rusofobii, to dla mnie to jest tylko chwytliwy slogan nie poparty żadnymi sensownymi argumentami. Nie można mylić poczucia zagrożenia z fobią. Jeśli kogoś postrzega się jako wroga, to nazywa się go wrogiem. W Gruzji stacjonują wrogie nam wojska i po prostu nie możemy mówić o nich jako o siłach rozjemczych. Państwo okupujące twoje terytorium nie może być twoim partnerem. G. L.: Podczas naszego ostatniego pobytu w Tbilisi powiedziałeś, że różnica między USA a UE polega na tym, że gdy macie problem, to po waszym telefonie Amerykanie odpowiadają po trzech godzinach, a Bruksela po trzech dniach, jeśli w ogóle zechce odpowiedzieć. Czy coś się zmieniło w tej materii? Odnosi się to tylko do krajów starej Unii, ponieważ nowi członkowie odpowiadają na bieżąco, a nawet sami są zdolni wykazać inicjatywę, uprzedzając nasze postulaty. Na pewno problemem jest ignorancja zachodnich państw. Pamiętam ich reakcję na „Rewolucje róż” z 2003 roku − w marcu następnego roku odebrałem telefon z ambasady jednego z większych europejskich krajów z prośbą o wytłumaczenie, co właściwie się u nas stało. Nie neguję wysiłków zachodnich dyplomatów, ale mam wrażenie, że cały czas opierają się oni na fałszywych założeniach. Tego problemu nie mamy z wami, ponieważ łączą nas wspólne doświadczenia. G. L.: Mieliśmy w historii ten sam problem z Rosją… Przypomniał mi się dowcip o Rosjaninie, który wybiera się do Unii Europejskiej i wypełnia podanie o wizę. W rubryczkach wpisuje swoje imię, nazwisko, a gdy dochodzi do pozycji occupation, skreśla ją i wpisuje „nie, tylko turysta”. Gruzini i Polacy dobrze rozumieją ten dowcip, czego nie można powiedzieć o mieszkańcach większości krajów „starej piętnastki”. Jest tam zbyt wielu ludzi, którzy nie chcą uwierzyć w istnienie poważnych zagrożeń w pobliżu swoich granic. Żyją w przekonaniu, że daną im wolność otrzymali już na zawsze. Sądzę, że wynika to ze spokojnego życia, do jakiego przyzwyczaili Gruzini i Polacy dobrze rozumieją ten dowcip, czego nie można powiedzieć o mieszkańcach większości krajów „starej piętnastki”. się mieszkańcy Europy po ciężkich wojennych czasach. Przykrym objawem tego europejskiego letargu są wyrazy współczucia wysyłane w różne punkty zapalne globu zamiast konkretnych działań na miarę własnego potencjału. Na Europejczykach spoczywa odpowiedzialność, której nie chcą podjąć. G. L.: Skoro tyle mówimy o Europie, to czy Gruzja czuję się jej częścią? Postrzegamy się całkowicie jako Europejczycy. Jeśli spojrzy się na Europę, to trudno ją samą uznać za czysto europejską, wszak przez setki lat była ona pod wpływem Imperium Otomańskiego, Arabów… Fundamentem definiującym nas, Europejczyków, jest uznanie wolności jako wartości samej w sobie. To właśnie odróżnia cywilizację zachodnią od reszty świata. Przypisy 1. Zob. dossier Prometeizm Lecha Kaczyńskiego w niniejszej tece „Pressji”. Co dalej? O Gruzji, „Kmarze” i „aksamitnych rewolucjach” czytaj w obszernym bliku tematycznym w IX tece „Pressji”. Są tam też teksty Grzegorza Lewickiego i Dominika Skorupy. Polska wszerz 123