Energia go rozpiera

Transkrypt

Energia go rozpiera
Energia go rozpiera
Utworzono: czwartek, 18 grudnia 2008
Energia go rozpiera
Dla Jana Brzozy, byłego ślusarza kombajnisty z kopalni
„Halemba”, majsterkowanie to hobby, sposób spędzania wolnego
czasu. Na hasło „wskrzeszamy stare graty” reaguje wręcz
entuzjastycznie. Gdy wpadł mu w ręce kwietniowy numer
„Trybuny Górniczej”, w którym ogłosiliśmy wraz z Vattenfallem
konkurs „Stylowy recycling”, wiedział, że musi wziąć w nim udział
i wygrać. Kolektor słoneczny, który własnoręcznie wykonał,
zdobył jedną z trzech nagród.
To jest wspaniałe urządzenie, łatwe do wykonania i pozwalające zaoszczędzić kilka tysięcy złotych
w skali roku – zachwala Brzoza, mieszkający w wolno stojącym domku na peryferiach Mikołowa.
Jego solarne cacko w całości powstało z resztek rozmaitych materiałów, niepotrzebnych przedmiotów, które – zdawałoby się – na
nic się już nie przydadzą. Plątanina węży, drutów, zawory i zbiorniki, składające się na kolektor słoneczny własnej roboty, to na
pierwszy rzut oka patent nie do skopiowania. – Niczego wcześniej nie podglądałem, nikomu pomysłu nie ukradłem. Trochę tylko
czytałem o samej technice wykonania – tłumaczy, prezentując urządzenie.
Stary bojler albo beczka
Do budowy własnego solara dobrze jest wykorzystać stary bojler lub metalową beczkę, która powinna być zaopatrzona w
odpowiednią liczbę króćców dolotowych i odlotowych w zależności od liczby kolektorów – grzejników płytowych. Można je połączyć
wężami gumowymi. Grzejnik płytowy należy pomalować czarną farbą, ponieważ znakomicie absorbuje promieniowanie słoneczne.
Następnie trzeba go umocować na drewnianej płycie, izolując od spodu i pokrywając szkłem od góry
– Podstawę, na której umocowałem wymiennik ciepła, wykonałem ze starych rur, służących dawniej jako słupki w ogrodzeniu. Z
kolei wymiennik ciepła zrobiłem ze zdemontowanych paneli ściennych, a kolektory słoneczne ze sprężynowych stelaży po łóżkach.
Wężownica powstała już z nowych rurek miedzianych, pod którymi umieściłem styropian jako izolator – opisuje.
Urządzenie Jana Brzozy nie zostało zamontowane na dachu, ale na podwórku. Wykorzystuje cyrkulację grawitacyjną, a zatem
zbędne jest dodatkowe montowanie pompki. Czynnikiem przenoszącym ciepło jest glikol. W upalne dni glikol osiąga temperaturę
wrzenia. Ciecz rozszerza się, a jej nadmiar trafia do zbiornika wyrównawczego, czyli kanistra po płynie do mycia naczyń.
„Złota rączka”
W trwającym od maja do października sezonie solar ogrzewa około 140 litrów wody na dobę! To mniej więcej tyle, ile ciepłej i
zimnej łącznie zużywasz co dnia. Wielu ludzi z sąsiedztwa chciałoby się zabrać za stworzenie czegoś podobnego. Kalkulują,
przeliczają, ale na robotę nikt się nie zdecydował.
– Bo do tego trzeba mieć „złote rączki”, tak jak Brzoza – tłumaczą, odkładając narzędzia.
I pewnie jest w tym dużo racji. Solar nie jest bowiem pierwszym urządzeniem jakie skonstruował były ślusarz z „Halemby”. Jego
główną specjalnością są pompy odwadniające wykonane z garnków.
– Marzy mi się dom samowystarczalny energetycznie. To kwestia kilku najbliższych lat. Trzeba tylko zebrać odpowiednie materiały,
dużo czytać i projektować. Nie ma rzeczy nie do zrobienia – zapewnia.
W najbliższym czasie zamierza skonstruować kolejną pompę, tym razem ciepła. Z czego? Ze starej lodówki, ma się rozumieć...
Kajetan Berezowski