Gazetka marzec 2012.pub

Transkrypt

Gazetka marzec 2012.pub
Data wydania: 21.03.2013
Rok 2013 Numer 4
Strzał w 10!
Krótka recenzja „Hobbita”
W tym numerze:
Recenzja filmowa
1
Legenda o stworzeniu
świata
2- 3
Powstanie kosmosu
4
Naszym zdaniem, czyli o 5
rodzinnych relacjach
„Hobbit” to film Petera
Jacksona, słynnego twórcy „Władcy Pierścieni”.
Jest adaptacją powieści
J. R. R. Tolkiena o tym
samym tytule. W moim
odczuciu jest to film bardzo dobry, zasługujący
na uznanie.
Fabuła „Hobbita” nie
ogranicza się tylko do
książki o tym samym
tytule. W adaptacji można odnaleźć także wątki
zaczerpnięte z innych
dzieł Tolkiena i wolne
interpretacje zdarzeń
dokonane przez reżysera. Całość wypada dosyć
dobrze. Nie będę zdradzał szczegółów, aby nie
popsuć zabawy tym, którzy jeszcze nie obejrzeli
(a powinni) „Hobbita”.
Kolejnym atutem tego
filmu są niewątpliwie
efekty specjalne. Fani
bitew i widowiskowych
pościgów nie rozczarują
się – przypomniane są
wojny krasnoludów wraz
z brutalnymi widokami
krwi tryskającej spod
1
krasnoludzkich mieczy i
toporów. Szczególnie
efektownie prezentuje
się ucieczka Bilba, krasnoludów i Gandalfa z
królestwa goblinów.
Ogień, krew i stal to trzy
słowa, którymi można to
opisać. Efekty specjalne
są dopracowane i dopięte na ostatni guzik.
Ścieżka dźwiękowa zachwyca i zaskakuje. Najlepszym momentem jaki
zapamiętałem z całego
filmu, była bez wątpienia
pieśń „The Misty Mountains Cold”. Jest pewien
urok w historii wyśpiewywanej przez krasnoludy
na uczcie u Bilba.
Krótkie podsumowanie:
gra aktorska dobra, fabuła genialna, efekty
specjalne ekstra, muzyka wybitna. Całość genialna.
Film polecam każdemu
spragnionemu … dobrego film. Geniusz Petera
Jacksona psuje tylko
polski dubbing.
Dobrze Wam radzę: idźcie na wersję z napisami.
Patryk
Str. 2
Co ma gar do człowieka … legenda
Prawie każdy z nas zastanawiał
się nieraz jak powstał świat, w
którym żyjemy. Wielu zastanawia
się też, jak wygląda Bóg, który
nas stworzył i dlaczego właściwie
go nie widzimy. Wiemy, że jest
obok nas, ale nie możemy zobaczyć, jak wygląda, nie widzimy
wyrazu jego twarzy, gdy do nas
mówi ani oczu, gdy na nas patrzy.
Może kiedyś, dawno temu, rozmawialiśmy z nim, spacerując
razem, ramię w ramię, jak równy
z równym, ale utraciliśmy te możliwości przez błędy, które kiedyś
popełniliśmy? Może…
Wąską, ubitą ścieżką spacerował
już od wielu, wielu dni. Mimo odległości, którą przeszedł, otaczający go krajobraz wcale się nie
zmienił. Wręcz przeciwnie, rozległe pola, na których nic nie rosło,
zdawały się być identyczne do
poprzednich, jakby chodził w kółko. Nie wiedział, czego mu brakowało. Jednak ciągle czuł, że nadszedł czas, by coś zmienić, a on
nie może ciągle spacerować samotnie. Mimo tego że był już pewny, iż musi coś zrobić, nie wiedział co,
co a przede wszystkim –
nie wiedział ... jak.
jak Szedł więc dalej. Nie miał wyjścia. Po wielu
dniach, tygodniach lub miesiącach na swojej dróżce zobaczył
rzecz, której chyba najmniej by
się tu spodziewał.
Był to stary, zardzewiały Gar.
Ogromny i o wiele od niego większy. Wystarczyło jedno spojrzenie
i On już wiedział, co ma robić.
2
Nareszcie miał sposobność, by
coś zmienić. Do pracy zabrał się
od razu. Zaczął od dokładnego
oczyszczenia Gara. Nie mógł
jednak zajrzeć do środka, ponieważ naczynie było obrócone
spodem do góry. Wypolerował je
własną szatą, rdzę zeskrobał,
używając swoich paznokci, a gdy
Gar zaczął lśnić, mógł przystąpić
do następnego etapu pracy.
Wiele godzin musiał biegać po
niekończącym się polu, by znaleźć drewno, dzięki któremu
mógłby rozpalić ogień. Znalazł
je. Gdy oddalił się od wąskiej
ścieżki, ujrzał przed sobą drzewo. Było ono nadzwyczajne, olbrzymie i lśniące. Kora nieskazitelnie biała i gładka w dotyku, a
liście lśniące wspaniałą szmaragdową zielenią. Drzewo tak
piękne, że zawahał się, czy może je zniszczyć, jednak w końcu
zdecydował się urwać kilka gałązek i wyruszył odnaleźć swoją
ścieżkę. Znalazł ją bardzo szybko, a jego Gar stał się jeszcze
większy podczas jego nieobecności. Położył białe gałązki na
ziemi i zaczął wpatrywać się w
nie tak długo, aż nie zaczęły one
płonąć. A gdy zajęły się ogniem,
używając całej swojej siły, położył na nich Gar i zajrzał do środka.
To, co w nim ujrzał, przekraczało
granice jego wyobraźni. Substancja znajdująca się w Garze
była ogromnym wirem barw,
kształtów, a nawet dźwięków,
które było słychać przy każdym
jej obrocie. Zafascynowany jego
zawartością, wpatrywał się długo w tajemniczy płyn, aż nie zaczął on niepokojąco bulgotać.
Wtedy nie wiedząc, co zrobić,
urwał kawałek swojej szaty i
wrzucił do środka. Nie wiedział,
czemu to zrobił, ale najwyraźniej
tak miało być, bo substancja
przestała bulgotać. Wpatrywał
się dalej. Gdy minęło już wiele
godzin (albo dni),, ciecz zaczęła
się podnosić. Odsunął się odrobinę i czekał, co stanie się za
chwilę. Nie trwało to długo. Po
kilku minutach płyn zaczął parować, natomiast obłoki pary zamieniały się w wyraźne kształty,
które w końcu opadły na ziemię
i zmieniły się… w istotę. Wpatrując się z zachwytem w małego
przybysza, nieświadomie wyciągnął do niego rękę. Wtedy istota
spojrzała na niego zaskoczona,
by po chwili odważnie chwycić
jego dłoń i wstać. Długo wpatrywali się w siebie, aż w końcu
istota przemówiła:
- Kim jesteś? – zapytał przybysz
nieśmiało.
- Jestem Bogiem. – odparł On.
- Witaj. Długo na ciebie czekałem.
Wtedy przybysz uśmiechnął się,
a Bóg był już pewny, że znalazł
to, czego mu brakowało. Bóg
nazwał stworzenie Człowiekiem i
oznajmił, że właśnie on będzie
pomagać mu w „pracach nad
Str.3
światem”. Pełni radości zabrali
się do pracy. Bóg, który jeszcze
przed chwilą nie miał pojęcia, jak
może zmienić monotonność pól,
miał już tysiące pomysłów i planów, a każdy z nich chciał zrealizować. Dlatego najpierw wybrał
się z Człowiekiem na długi spacer, by przedstawić mu wszystko,
czego zamierza razem z nim dokonać. Później, gdy już wszystko
zostało wyjaśnione, przystąpili do
działania. Bóg podszedł do Gara,
zanurzył dłoń w niezwykłym płynie
i wyciągnął… ziarna. Człowiek
zrobił to samo i razem zaczęli
rozsypywać drobne ziarenka po
wszystkich otaczających ich polach, a ziaren nie ubywało. Gdy
wszystkie pola zostały obsypane
ziarnami, Bóg ponownie podszedł
do Gara i znów zanurzył w nim
ręce. Gdy je wyciągnął, w miseczce, którą zrobił ze swych dłoni,
miał odrobinę dziwnej bezbarwnej substancji. Spojrzał na nią i
nazwał ją wodą. Potem Człowiek
zrobił to samo i razem zaczęli
polewać wodą ziemię niekończących się pól, a wody im nie ubywało.
Gdy wszystkie pola zostały podlane, Bóg wziął resztkę wody z rąk
Człowieka, zanurzył w niej palce
prawej ręki, tak, by na opuszkach
zostały krople i ostrożnie położył
je w kilku miejscach na polach.
Wodę, która nie wsiąknęła w ziemię, Bóg nazwał jeziorami. Później resztę, która została mu w
rękach, nalał na jedno miejsce
na ziemi i tę wodę nazwał Oceanem. Jednocześnie zapowiedział, że daje jeziorom i Oceanowi
3
wolność, więc mogą się rozdzielać i mnożyć, jak tylko chcą, ponieważ one same wiedzą, co dla
nich najlepsze. Jeziora od razu
posłuchały Boga i nadmiar wody
oddaliły cienkimi strużkami. Gdy
Bóg je zobaczył, nazwał je rzekami. Ocean natomiast na przestrzeni wieków rozdzielił się na
„małe oceany”, które Bóg nazwał
morzami. Później nastał czas innych istot żywych. Człowiek podchodził co chwilę do Gara i wyciągał z niego różne istoty, które były
mniejsze lub większe, lecz
wszystkie mieściły się w dłoni
Człowieka. Bóg natomiast mówił
mu, gdzie ma je umieścić, by tam
mogły zacząć żyć. Tak, jak będą
chciały. Gdy wszystkie istoty znalazły już swoje miejsce, Bóg nakazał Człowiekowi podchodzić do
nich wszystkich kolejno i każdemu dać nazwę. Tak zostały nazwane ptaki, ssaki, gady, płazy,
wszelkie zwierzęta morskie, a
także bakterie i wszelkie żyjątka.
Oprócz tego każdemu z nich Bóg
nadał oddzielne, wyjątkowe imię.
Tak zostały stworzone zwierzęta,
rośliny i wszelkie wody. Ostatnie
zadanie dotyczące tworzenia należało tylko do Boga. Podszedł do
Gara i zaczął zanurzać w nim po
kolei każdy z palców u rąk, a następnie wskazywał nimi na przestrzeń nad polami i szeptem mówił, co powstaje
Tak powstało Niebo, ciała niebieskie, zostało ustalone następstwo dnia i nocy, pór roku i powstał jedyny w swoim rodzaju
Czas. Był to najtrudniejszy etap
tworzenia i Bóg poświecił wiele
dni by go ukończyć. Gdy tego dokonał, wezwał do siebie człowieka i z dumą pokazał mu wszystko, czego dokonali. Oznajmił, że
dzieło to nazwane zostanie Światem. Dodał także, że teraz nie
brakuje mu już niczego. Wtedy
jednak nastąpiło coś, czego się
Bóg zupełnie nie spodziewał.
Człowiek bowiem, spojrzawszy na
swojego Stwórcę, oznajmił:
- Naprawdę, doskonałe jest to, co
stworzyliśmy. Uważam jednak, że
jedna rzecz musi zostać zmieniona. Wydaje mi się, że uważasz się
tu za króla. Niesłusznie. Królem
wszystkiego powinienem być ja,
bo beze mnie nic nie doszłoby tu
do skutku. Bóg posmutniał. Kochał Człowieka i gotów był oddać
mu wszystko, jednak nie mógł
przecież tolerować jego pychy.
Spodziewał się, że tak się stanie.
Teraz uświadomił sobie, że nie
powinien Człowiekowi dawać takiej władzy i obdarzać wszechwiedzą, gdyż było to dla niego za dużo. Przez to narodziły się w nim
wady. Wtedy Bóg z żalem oznajmił, że wady i zalety Człowieka
będą od dziś świadczyć o jego
duszy. Będą jego Charakterem.
Bóg zwrócił się do Człowieka:
- Ostatni raz patrzysz na moją
twarz. Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie, cokolwiek by się
nie działo, ale już nigdy nie będziemy razem spacerować po
pięknych alejkach Świata. Muszę
też zabronić Ci korzystać z Gara.
Zostawiam ci wszystko, co razem
stworzyliśmy, możesz z tym czy-
Str. 4
nić, co chcesz. Dziś przyślę do
ciebie kilka kompanów, byś nigdy nie był tu sam. Działajcie razem i pamiętajcie, że jestem przy
was.
Po tych słowach Bóg rozpłynął
się w powietrzu i już więcej Człowiek nie zobaczył jego twarzy,
zaś po chwili pojawiło się przy
nim kilku przyjaciół, z którymi od
tamtej pory żył razem na Świecie.
Tak został stworzony Świat. Co
było dalej… O tym w innej opowieści.
Magdalena
Kosmos
Wszystko zaczęło się dawno,
dawno temu w Grecji. Miasteczko nazywało się Minopolis. Pewnego dnia odbyło się tam przemówienie, na które przybyło wiele osób. Jednym z słuchaczy był
dziesięcioletni chłopiec o imieniu Pilios. Był on wysoki szczupły
mądry oraz miał oczy jak diamenty. Interesował go bardzo
świat. Każdego dnia zadawał
sobie pytanie:Co istnieje oprócz
Ziemi, na której żyje? Podczas
przemówienia dyktatorzy mówili
o powstaniu świata, co go bardzo zaciekawiło. Tak oto mijały
kolejne lata, a on dalej nie uzyskał odpowiedzi na nurtujące go
pytanie. Przez te wszystkie lata
szukał odpowiedzi, lecz nie udało mu się ich znaleźć. Kiedy miał
osiemnaście lat, poszedł na studia przyrodnicze, które wzmocniły jego zaciekawienie. Każdej
nocy wpatrywał się w niebo i
zastanawiał. Pewnego razu postanowił, że wyruszy na wyprawę. Celem jej będzie dostanie
się na Czarną Górę, gdzie znajdowała się kobieta, która miała
odpowiedź na dręczące go pytanie. Po wielu dniach nadszedł
ten dzień. Pożegnał się ze swoimi bliskimi i poszedł. W pierw4
szym dniu wyprawy wspiął się na
górę Olimp, gdzie znajdowała się
wyrocznia. Udał się tam, ponieważ chciał wiedzieć, jak będzie
wyglądała jego przyszłość. Po
odkryciu tego, co przyniesie mu
dzień jutrzejszy, był bardzo zdumiony. Wyrocznia pokazała mu,
że musi pokonać wiele przeszkód i że będzie on człowiekiem, który wraz z swoją żoną
stworzą kosmos. Następnego
dnia napotkał pierwszą z przeszkód. Była to piękna kobieta,
która okazała się strasznym potworem. Na początku Pilios dał
się nabrać i zaufał jej. Później
jednak zachowywała się jakoś
dziwnie. Chciała, żeby poszedł z
nią do jej jaskini, a kiedy on odmówił, wściekła się i pokazała
swoje prawdziwe ja. Została
wkrótce pokonana i Pilios ruszył
dalej. Przez kolejne dziesięć dni
nic się nie wydarzyło, więc mógł
spokojnie poszukać jedzenia i
kontynuować wyprawę. Po tych
dniach napotkał kolejną przeszkodę, którą była żebraczka.
Prosiła go o pomoc, on jednak
przez krótką chwilę zastanawiał
się, czy udzielić jej wsparcia. Po
długich prośbach ustąpił. Dał
żebraczce coś do jedzenia i pi-
cia. Zapytała również, czy może
u niego przenocować. Na początku nie był zadowolony z tego
pytania, później jednak po długich namysłach zdecydował, że
pomoże. Poszli do jego szałasu i
tak minął kolejny dzień. Nazajutrz kobieta znikła. Pilios był
zdziwiony, lecz zbyt długo nie
myślał o niej. Postanowił coś
zjeść i kontynuować wyprawę.
Zobaczył, że na stole leży ostatni
kęs jego jedzenia. Nie wiedział
niestety, że kobieta, której pomógł, zatruła je. Kiedy miał zacząć jeść spojrzał na zegarek i
stwierdził, że nie ma czasu na
jedzenie i musi natychmiast ruszać. Kolejne trzy dni minęły
dosyć spokojnie. W tym czasie
był już blisko góry.
Potem spotkała go ostatnia z
przeszkód. Była to osoba bardzo
mu bliska, czyli jego brat o imieniu Kilios. Chciał zabić Piliosa,
ponieważ był zazdrosny, że jego
brat był zawsze lepiej traktowany i bardziej doceniany. Poszli
razem do domu Kiliosa, który był
sto metrów od Czarnej Góry. Po
wspólnej kolacji Kilios był jakiś
dziwny, co nie spodobało się
jego bratu. Okazało się, że z tęsknoty za Piliosem zwariował.
Str. 5
Powiedział, jakie ma zamiary
wobec niego i wziął nóż. Po tym
wyznaniu Pilios był bardzo zdumiony. Mówił bratu, żeby tego
nie robił, ponieważ bardzo go
kocha i zawsze chciał być taki
jak on. Niestety, to nic nie pomogło i w celu własnej obrony
wyrwał bratu nóż i zadał cios
prosto w serce. Było to straszne
przeżycie dla niego. Musiał zabić
własnego brata! Jednak po piętnastu dniach wrócił do formy i
poszedł do kobiety o imieniu
Limia, która odpowiedziała na
jego pytanie zadawane od lat.
Okazało się bowiem, że oprócz
Ziemi będzie istniał kosmos, a
jego założycielami będzie on i
jego żona. Uradowany wrócił po
rzeczy do domu brata i wracał
do domu., W czasie drogi powrotnej spotkał kobietę swojego
życia. Zapytał, jak się nazywa, a
ona oznajmiła, że Leonidia. To
była miłość od pierwszego wejrzenia. Ją również interesował
świat. Razem wrócili do domu i
rozpoczęli badania nad substancją, która miała stworzyć kosmos. Po sześciu miesiącach
odbył się ślub Piliosa z Leonidią.
Po pięciu latach razem stworzyli
substancję, dzięki której powstał
kosmos. Samoloty rozsypały tajemniczy proszek. Co prawda
czasem spadały meteoryty, ale
oznaczało to, że coś takiego jak
kosmos istnieje. Mieli dostać
nagrodę, lecz odmówili, ponieważ woleli patrzeć każdej nocy
na gwiazdy. Leonidia nie mogła
mieć dzieci, więc razem się zestarzeli i żyli długo i szczęśliwie.
Natalia
Relacje międzyludzkie
Relacje między ludźmi, coraz
częściej budzą obawę. Najbardziej, jeśli chodzi o kontakty w
rodzinie. Najczęściej na linii rodzic-dziecko. Powodem najczęstszych kłótni jest nieporozumienie związane z różnymi poglądami.
Pierwszym sposobem na poprawę relacji jest to, że każdy człowiek powinien przynajmniej
spróbować zrozumieć drugą
osobę i postawić się też w jej
sytuacji. Rodzic powinien zauważyć to, że w jego czasach patrzyło i podchodziło się do wszystkiego inaczej. Kiedy młodzież
słyszy „Za moich czasów tak nie
było” denerwuje się i powstaje
kłótnia. Dziecko, a najbardziej
nastolatki, chciałyby robić
wszystko po swojemu i nie rozumieją, że rodzic chce dla nich
5
jak najlepiej, dlatego chcą postawić na swoim. Zdarzają się
też problemy takie, że rodzic nie
ma czasu dla dziecka. Cały
dzień jest w pracy i nie ma nawet jak z nim porozmawiać. Wtedy nastolatek może liczyć tylko
na siebie i nie zawsze jest to
wykonalne. Skutkiem tego jest
to, iż dziecko wpada w kłopoty,
ma coraz gorsze wyniki w nauce
i wszystkie problemy musi tłumić w sobie, ale nie zawsze tak
jest.
Najlepszym sposobem na poprawienie relacji są spokojne rozmowy, które niestety w niektórych sytuacjach wydają się nawet niemożliwe. Kolejnym rozwiązaniem są wspólne spacery,
wycieczki i wakacje. A najważniejsza jest szczerość.
Wszystkie sposoby trzeba wypróbować, bo najważniejsze jest to,
żeby szanować i kochać najbliższych. Powinno dążyć się do poprawienia relacji, bo jest to coraz częstszym problemem, który
jest niepokojący, ale do rozwiązania.
Paulina
"Każdy młody człowiek wcześniej czy później dokonuje zdumiewającego odkrycia, że także
rodzice mają niekiedy rację."
Andre Malraux
„Dzieci potrzebują miłości szczególnie wtedy, gdy na nią
nie zasługują."
Henry David Thoreau