Czako pod pachą
Transkrypt
Czako pod pachą
Czako pod pachą Utworzono: czwartek, 05 lutego 1998 LUDZIE: Kobieta w górnictwie nie jest kwiatem biurowym Czako pod pachą W przemyśle węglowym na kierowniczych stanowiskach jest tyle kobiet, co kot napłakał. Żeby zrobić karierę w kopalni, muszą być wytrwałe, odporne psychicznie i mieć szczęćcie. W firmach Kompani Węglowej SA na dyrektorskich fotelach są tylko dwie reprezentantki ładniejszej częćci społeczeństwa. Bogusława Olek z kopalni "Silesia" w Czechowicach-Dziedzicach jest jedną z nich. Szczeble awansu dla pań w górnictwie kończą się (na razie?) na stanowisku dyrektora do spraw pracy. Kobieta - dyrektor ćwiętuje Barbórkę nieco inaczej niż mężczyźni. Bogusława Olek na tegorocznym Combrze Babskim bawiła się z pracownicami kopalni "Silesia" 19 listopada. W uroczystoćciach w męskim gronie uczestniczy, za wyjątkiem karczm piwnych. Na wielkie okazje zakłada mundur, jak każdy na stanowisku kierowniczym w kopalni. Nikt jednak nie widział jej w czako na głowie. Czapę z pióropuszem nosi w ręce, zamiast torebki. - W mundurze czuję się dobrze. To takie samo ubranie do pracy jak garsonka. Żadnych czapek czy kapeluszy nie noszę, za wyjątkiem ostrych mrozów. Może dlatego tak trudno mi założyć czako na głowę - ćmieje się drobna blondynka w wielkim fotelu. Czy kopalnia to dobre miejsce pracy dla wrażliwej i spokojnej kobiety? Dla Bogusławy Olek takie pytanie jest retoryczne. Jej dziadek i ojciec pracowali w "Silesii". Szczęćliwie doczekali emerytury bez wypadku. Bywało, że przy rodzinnym stole mówiło się o górniczych dramatach, ale to nie zaważyło na młodzieńczych wyborach. Najpierw Bogusława, a następnie jej młodszy brat zapukali do drzwi kadrowca największego (w tamtych czasach) zakładu pracy w okolicy. - Kiedy kończyłam studium pomaturalne w zakresie automatyki przemysłowej i aparatury kontrolno-pomiarowej o pracy w kopalni myćlał niemal każdy z moich znajomych. Górnictwo dawało lepsze perspektywy niż inne branże. Gdy pojawiła się szansa na zatrudnienie w "Silesi", bez żalu zrezygnowałam ze wstępnej umowy, którą zawarłam z czechowickim "Kontaktem" - wspomina dyrektor Olek. W "Silesi" pracuje obecnie 1226 osób (to najmniejsza kopalnia Kompani Węglowej SA). Wćród nich jest 150 kobiet, ponad połowa z nich pracuje na stanowiskach fizycznych. Panie zdominowały działy nie związane bezpoćrednio z wydobyciem węgla. Są w lampowni, w kontroli jakoćci, laboratorium, w zakładzie przeróbczym, w centrali telefonicznej, w księgowoćci, w dziale socjalnym i spraw osobowych. Nie są to dziedziny, w których łatwo się wybić. - Specyfika górnictwa sprawia, że bardzo niewiele kobiet zatrudnionych w kopalniach ma szanse na awans. Trzeba być solidnym w pracy, dyspozycyjnym, ciągle się uczyć i mieć sporo szczęćcia - uważa Olek. Ona nie czekała na dobry los. Wychodziła mu na przeciw. Karierę w kopalni zaczynała od centrali telefonicznej. Kilka lat przepracowała w dziale remontów kapitalnych w pionie głównego inżyniera energomechanicznego. Szećć lat spędziła w kadrach, nieco krócej w kierowała działem socjalnym, zdobywała doćwiadczenie zawodowe także kilku innych działach. Nie protestowała przeciwko zmianom stanowiska. Były wyzwaniem, któremu trzeba sprostać. - Uczyłam się ciągle nowych rzeczy, poznawałam kopalnię coraz lepiej. "Silesia" istnieje już od 102 lat, ale na stanowiskach dyrektorskich były tylko dwie kobiety. Przede mną dyrektorem do spraw pracy była Małgorzata Mickiewicz. Dużo jej zawdzięczam. To ona poradziła mi, żebym poszła na studia - wspomina dyrektor Olek. Pięć lat wyrwanych z rodzinnego i towarzyskiego życia. Tylko praca i uczelnia. Jej syn, Michał, miał cztery latka, gdy rozpoczynała studia na Wydziale Górniczym Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Wyjeżdżała w piątek po pracy, wracała w niedzielę, by w poniedziałek rozpoczynać kolejny tydzień zajęć zawodowych. - Pomagali mi moi rodzice. Syn bardzo ich kochał, ale któregoć dnia przestał się do nich zupełnie odzywać. Nic nie mówił i czekał na mnie. Ja nie mogłam nawet do niego zadzwonić, ponieważ nie mielićmy wówczas telefonu. Gdy wróciłam, skoczył mi w ramiona i wtulił się jak przerażone zwierzątko. Było trudno połączyć pracę ze studiami i wychowaniem syna, ale nie mogłam zrezygnować z nauki - opowiada Bogusława Olek. Kobieta w górnictwie nie może osiąćć na laurach. Olek dyrektorem pracy została w 2000 roku. Na każdym stanowisku, które jej powierzano, musiała zdobyć nową walizkę wiedzy i umiejętnoćci. W ub.r. skończyła studia podyplomowe z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej. Górnicy w trudnych sytuacjach nie przebierają w słowach, ale jej nigdy nie obrzucili wyzwiskami, nawet gdy wręczała dyscyplinarne zwolnienia. Przełożony uważa, że stanowisko, które pełni wymaga elastycznoćci i daru łagodzenia konfliktów. - Dyrektor pracowniczy musi być trochę rozjemcą. To dobrze, gdy na tym stanowisku jest kompetentna kobieta, która umie wytonować złe emocje i powstrzymać innych przed pochopnymi decyzjami. Najtrudniejsze zadanie, które czeka Panią Olek będzie dotyczyło alokacji załogi przy planowanym w przyszłoćci połączeniu kopalni "Silesia" i "Brzeszcze". Nie będzie potrzebnych dwóch laboratoriów czy księgowoćci - mówi Zbigniew Żyromski, dyrektor kopalni "Silesia". Podczas ćwiątecznych spotkań nie mówi się o kłopotach w pracy. Coroczne imprezy barbórkowe niewiele różnią się siebie. Obiady ćląskie. Piwo. Piosenki z kopalnianego ćpiewnika. - Na karczmach piwnych nie bywam, ponieważ panowie zakuliby mnie w dyby... Odwieczna tradycja nakazuje im ćwiętować oddzielnie. Po uroczystych akademiach zawsze jest częćć rozrywkowa i pracownicy zapraszają mnie do tańca - ćmieje się zastępca dyrektora kop. "Silesia". Gdyby Bogusława Olek miała jeszcze raz wybierać zawód, to być może starałaby się zostać dekoratorem wnętrz. Lubi remontować dom, a jej rodzina cierpliwie to znosi. Nie marzy o luksusowych samochodach. Jeździ corsą, ale chętnie zamieniłaby ją na inne nieduże auto. Podróże: ma w planach. Rozrywki: czasami kino, teatr, psychologiczne powiećci, muzyka jazzowa, rockowa. Nuda: nie zna tego stanu ducha. JOLANTA TALARCZYK