przeczytaj cały fragment

Transkrypt

przeczytaj cały fragment
„Arbeit macht frei”
35
roboczej, dzięki czemu można by w razie potrzeby wysyłać więźniów do
obozów na zachodzie. Powiedział, że reichsführer wyobrażał sobie ten obóz
jako przejściowy, służący wymianie siły roboczej. Höss i Wigand udali się
do salonu, aby porozmawiać o rozmiarach obozu i sposobie najlepszego
rozlokowania w nim ok. 10 000 więźniów.
*
*
*
Miasteczko Oświęcim znajdowało się w odległym zakątku południowo-zachodniej Polski ok. 60 kilometrów od zabytkowego Krakowa,
w podmokłej dolinie u ujścia Soły do Wisły. Poza Polską nieomal nikt nie
słyszał o tym mieście. W wyniku niemieckiej okupacji Oświęcim wraz z Górnym Śląskiem włączono do Rzeszy, a władze niemieckie przemianowały
go na Auschwitz. Przed wojną miasteczko miało ok. 12 000 mieszkańców,
z których prawie 7 000 było Żydami. Okoliczne tereny, leżące ok. 100 km
od Tatr, były bagniste, z oparami mgły; zimy ostre, ze śniegiem leżącym
do marca albo nawet do początku kwietnia. Wiosną okolica wracała do
życia i była bardzo piękna, zwłaszcza kiedy dzięki cieplejszej pogodzie na
rozległych łąkach pojawiały się dzikie kwiaty. Jednak, kiedy Höss przybył
do miasta w połowie kwietnia 1940 r., teren ten nie wzbudził entuzjazmu
ani w nim, ani w grupce towarzyszących mu oficerów SS. Posępne budynki
miasta i domy, jak jakieś budy, wzmagały negatywne nastawienie do tej
ziemi, którą Niemcy miały zagarnąć. Nie zaskoczyła go nędza, w której żyli
pogodzeni z losem Polacy. Wśród podróżujących po zakurzonych i zaniedbanych drogach byli ludzie w wysokich czapach i w kaftanach. Żołnierze
widzieli ich przedstawianych na antysemickich rysunkach rozlepianych na
tablicach ogłoszeniowych, ścianach i latarniach w całych Niemczech. To
byli wrogowie – Żydzi. Od jakiegoś czasu nienawiść do Żydów, zwłaszcza
tych ze Wschodu, stała się niemal wyznaniem wiary. Na razie, co prawda,
wszelakie złowrogie myśli, jakie ogarniały żołnierzy na widok Żydów znajdowały się na drugim miejscu, bardziej dręczyła ich kwestia znalezienia
odpowiedniego miejsca na obóz.
Höss ze swoim niewielkim komitetem przybył do miasta 18 kwietnia
i zamieszkał w miejscowym hotelu naprzeciwko stacji kolejowej. Dawne
polskie koszary oddalone były jedynie o pięć minut drogi od głównej stacji. Po przybyciu do miasta komisja niezwłocznie udała się na wizytację.
Zauważyła, że budynki mieszkalne: 8 piętrowych i 14 parterowych, ceglanych, otaczających od północy i południa duży plac ćwiczeniowy – po
dobudowaniu jeszcze paru nowych można było przekształcić w więzienie.
Chociaż Auschwitz miał dobre połączenia kolejowe, to jego teren był ukryty
przed światem zewnętrznym, dzięki czemu stanowił doskonałą lokalizację
dla obozu koncentracyjnego. To, że woda była zanieczyszczona i wszędzie
36
Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz
unosiły się chmary komarów, nie zniechęcało Hössa i jego delegacji. Jej
członkowie uważali, że będą w stanie przekształcić rojące się od tych insektów moczary u brzegów Wisły i Soły w wartościowy bastion Rzeszy. Komisja
wyposażona w obszerne sprawozdania dotyczące tego terenu i odręczne
rysunki, następnego dnia opuściła cichy Oświęcim i skierowała się do Berlina. Po przybyciu do stolicy Rzeszy Höss, wraz ze swym komitetem spotkał
się z Glücksem, aby ocenić planowaną lokalizację. Następnie Glücks złożył
wizytę Himmlerowi i poinformował go, że hauptsturmführer Rudolf Höss
oświadczył, iż dawne polskie koszary to dobre miejsce na obóz. Powołując się na Hössa powiedział, że miejsce to będzie ukryte przed światem
zewnętrznym, łatwe do rozbudowy i dostępne od strony kolei. Reichsführer
był zadowolony z meldunku i polecił swemu inspektorowi do spraw obozów
koncentracyjnych rozpoczęcie przygotowań do budowy.
Po tygodniu, 27 kwietnia, Höss dostał wiadomość, że Himmler
zaakceptował plany związane z Auschwitz. Uzgodniono, że obóz pomieści
ok. 10 000 więźniów. Z drugiej strony, obersturmführer Walter Eisfeld, który
wizytował koszary w styczniu, nie zgadzał się z Hössem w sprawie przydatności tego miejsca. Ostrzegał reichsführera, że nie tylko trudno będzie zdobyć
materiały niezbędne do zbudowania solidniejszych baraków, ale i teren
otaczający planowaną lokalizację będzie stwarzał dodatkowe problemy. Po
dłuższym zastanowieniu Eisfeld odrzucił proponowane przez Himmlera
stanowisko komendanta Auschwitz. Höss jednak był drugim kandydatem
Glücksa; ten najpierw przedstawił kandydaturę Himmlerowi, a dopiero później zapytał Hössa, czy przyjmie to stanowisko. Höss nie mógł uwierzyć
w swoje szczęście i z radością powitał możliwość okazania swych zdolności
organizacyjnych. 4 maja 1940 r. oficjalnie mianowano Hössa komendantem
nowego obozu. Napisze później:
„Jeśli o mnie chodzi, nigdy się nie spodziewałem, że tak szybko zostanę
komendantem. Kilku starych Schutzhaftlagerfuehrerów od dawna czekało na to
stanowisko.
Zadanie nie było łatwe. Z istniejącego kompleksu budynków, wprawdzie
pod względem budowlanym dobrze zachowanych, ale całkowicie zaniedbanych
i rojących się od robactwa, musiałem w najkrótszym czasie stworzyć obóz przejściowy dla 10 000 więźniów. Pod względem higienicznym brak było wszystkiego.
Już w Oranienburgu oświadczono mi przed wyjazdem, że nie mogę spodziewać
się większej pomocy i muszę sobie radzić sam w miarę możności. Tam, w Polsce,
jest jeszcze wszystko, czego w Rzeszy brakuje już od lat!”18
Höss otrzymał budżet w wysokości 2 milionów reichsmarek, za które
miał do już istniejących baraków dobudować jeszcze 20 i stworzyć obóz,
18
Tamże, s. 107.
„Arbeit macht frei”
37
mogący przyjąć 10 000 więźniów. Ten hojny datek należało wyzyskać na
oczyszczenie istniejących baraków, na wartowników, przebudowanie dwóch
baraków stojących poza ogrodzeniem na biura i szpital dla personelu, na
wybudowanie baraków dla blockführera przy bramie, postawienie ośmiu
wież strażniczych na obrzeżach obozu, zbudowanie stodoły, zainstalowanie
krematorium w opuszczonej prochowni i wysprzątanie piętrowego domu
na skraju istniejącego obozu, tak aby nadawał się do zamieszkania przez
Hössa z rodziną. Do czasu przygotowywania nowego domu, Höss mieszkał
w hotelu z widokiem na stację w Auschwitz. To tam zastanawiał się nad
planami budowy obozu i spędzał niezliczone godziny na nadzorowaniu
jej postępów.
Przed rozpoczęciem prac budowlanych Höss musiał zdobyć siłę roboczą. Prosił Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, czyli RSHA, o dostarczenie
grupy więźniów politycznych, ale odmówiono mu, nie zgadzając się, aby
pracowali w nowym miejscu. W zamian rapportführer Gerhard Palitzsch znalazł 30 niemieckich kryminalistów, specjalnie wybranych w Sachsenhausen
do roli nadzorców, kapo i szefów bloków i przywiózł ich do Auschwitz.
Dostarczenia robotników zażądano też od rady miejskiej Auschwitz. Burmistrz dał Hössowi ok. 300 miejscowych polskich Żydów i pod ścisłym
nadzorem nowo sprowadzonych brygadzistów, czyli kapo, główną drogą
doprowadzono ich do nowego miejsca pracy.
29 maja z Sachsenchausen przybyło do Auschwitz 39 polskich
więźniów politycznych pod dowództwem untersturmführera Becka. Razem
z więźniami dostarczono ładunek drutu kolczastego. Z drewna i tego drutu
zrobiono pierwszy prowizoryczny płot obozu. Po ukończeniu pracy więźniowie ci powrócili do Sachsenhausen.
W maju i na początku czerwca prace budowlane w obozie postępowały powoli. Obóz otoczyło ogrodzenie zwieńczone używanym drutem
kolczastym; trwały prace nad budową nowych budynków. U wjazdu do
Auschwitz Höss zainstalował stalową, wykutą w pospiesznie wybudowanym warsztacie bramę. Na jej szczycie znalazł się napis, który tak mu się
podobał w Dachau, „Arbeit macht frei”. Bramę, która przetrwała do dziś19,
zainstalowano w drugiej połowie lipca 1940 r. Napis wykonał polski więzień polityczny Jan Liwacz, mistrz kowalstwa artystycznego. Przybył do
Auschwitz w drugim transporcie, z więzienia w Wiśniczu 20 czerwca
1940 r. Zdaniem Hössa więźniowie, którzy przechodzili przez tę bramę,
byli wrogami państwa, a ich przymusowa praca była sprawiedliwą karą.
19
W nocy z 17 na 18 grudnia 2009 r. fragment bramy z zabytkowym napisem został skradziony. Muzeum zastąpiło go kopią, która w 2006 r. była użyta podczas renowacji oryginału. Oryginalną tablicę, pociętą na trzy fragmenty, odzyskano 20 grudnia 2009 r.,
a sprawców kradzieży zatrzymano (przyp. red.).
38
Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz
W tym wczesnym okresie potrzebni byli dodatkowi wartownicy. 20
maja z jednostki kawalerii stacjonującej w Krakowie przybyło 15 esesmanów, których włączono do obozowego garnizonu. W czerwcu garnizon
ten wzmocniono jeszcze setką esesmanów wraz z oficerami i podoficerami
różnych stopni.
Ledwie rozpoczęły się prace budowlane, gdy Höss otrzymał niecierpliwe zapytanie od Inspektora Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa we Wrocławiu, kiedy obóz będzie gotowy do przyjmowania więźniów.
14 czerwca, zanim jeszcze Höss mógł w ogóle odpowiedzieć na ten list,
do Auschwitz z więzienia w Tarnowie przybył pociąg pasażerski wiozący
728 więźniów politycznych. Höss bardzo się zdenerwował, że przysłano
więźniów, gdy obóz jest jeszcze w ogóle niegotowy. Skierował pociąg na
teren Polskiego Monopolu Tytoniowego, o 400 metrów od głównego obozu.
Więźniów przetrzymano tam przez trzy tygodnie, a w lipcu przyjęto ich do
głównego obozu, w którym przeszli dwutygodniową kwarantannę. Zmuszano ich wtedy do tak zwanych „ćwiczeń gimnastycznych”, które tak
naprawdę polegały na ciągłym maltretowaniu – od bicia po psychiczne
znęcanie się i wszelkiego rodzaju tortury.
Od samego początku Höss mówił, że Auschwitz ma wzorować się
na Dachau, ale z kilkoma małymi poprawkami. Powiedział swemu personelowi, w tym Josefowi Kramerowi, lagerführerowi Karlowi Fritzschowi,
zastępcy lagerführera Franzowi Xaverowi Maierowi i rapportführerowi Gerhardowi Palitzschowi, że do zwykłego systemu obozowego trzeba będzie
wprowadzić parę zmian.
„Aby wprzęgnąć wszystkich do tego zadania [zrobienia z Oświęcimia czegoś
użytecznego – przyp. tłum.], musiałem łamać wszystkie tradycyjne zwyczaje
i nawyki obozów koncentracyjnych. Jeśli miałem wymagać od swoich żołnierzy i oficerów jak największych osiągnięć, musiałem sam dawać dobry przykład.
Kiedy budzono SS-mana, wstawałem także i ja. Byłem już w ruchu, zanim on
rozpoczynał swą służbę, późno wieczorem udawałem się na spoczynek. Mało
było w Oświęcimiu takich nocy, w których nie byłem niepokojony wezwaniami
telefonicznymi dotyczącymi specjalnych wydarzeń. Jeśli chciałem, aby więźniowie osiągali w pracy dobre wyniki, musieli być oni lepiej traktowani, wbrew
powszechnie stosowanej praktyce. Przypuszczałem, że uda mi się zapewnić dla
nich lepsze pomieszczenie i lepsze wyżywienie niż w starych obozach.
Wszystko to, co – według mego poglądu – wydawało mi się tam niesłuszne,
chciałem tutaj urządzić inaczej”20.
Budowniczym obozu dawał się we znaki niedostatek materiałów
budowlanych i innego ważnego zaopatrzenia. Budżet Hössa z pewnością
20
Wspomnienia Rudolfa Hoessa…, s. 107–108.
„Arbeit macht frei”
39
mógłby pokryć wszystkie koszty prac w obozie, ale po prostu nie dało
się niczego kupić. Nowo najęty kierownik budowy obozu, trzydziestodziewięcioletni August Schlachter i jego zastępca Walter Urbanczyk, którym
powierzono stworzenie biura konstrukcyjnego obozu uznali, że odpowiednie zaopatrzenie jest niemal nieosiągalne. Schlachter ponawiał prośby
o pomoc do Hössa, ale ten po prostu go ignorował.
W lipcu i na początku sierpnia w obozie trwały rozpoczęte 5 lipca
prace związane z przebudową dawnej prochowni. Główną funkcją nowego
budynku miało być krematorium, ale miał on też służyć odwszawianiu
więźniów. Zanim krematorium zaczęło działać, zmarłych w obozie przewożono do Gliwic i spalano w tamtejszym urządzeniu miejskim. Przebudowę krematorium podjęto za pełną zgodą Zarządu Budownictwa SS.
W rzeczywistości decyzję o zainstalowaniu krematorium podjęto już przed
objęciem przez Hössa nowego stanowiska w Auschwitz. Do wykonania
wstępnego projektu wybrano J.A. Topf und Söhne z Erfurtu, spółkę mającą
wydział wyspecjalizowany w wytwarzaniu i instalacji pieców krematoryjnych, kierowany przez głównego inżyniera Kurta Prüfera. Plany zawierały
zawiłe szczegóły wewnętrznej konstrukcji pieca. Schlachter zebrał obszerne
informacje na temat technologii pieca dwumuflowego opalanego koksem.
Rozmawiał o tym nowym wyposażeniu z Hössem i innymi urzędnikami
obozu, a plany jego zainstalowania uzgodniono w kwaterze głównej SS
w Berlinie. Höss w pełni popierał budowę krematorium w obozie. Uważał, że palenie ciał jest najbardziej higienicznym z możliwych sposobów
pozbywania się ich.
Biorąc pod uwagę niedostateczną ilość materiałów budowlanych,
prace nad krematorium postępowały stosunkowo szybko. Instalacja składała się z wejścia po północno-zachodniej stronie budynku i obejmowała
spalarnię z dwoma paleniskami oraz kostnicę. Betonowy dach był płaski,
a budynek z trzech stron otoczony był wałem ziemnym z otworami na
okna koksowni. Spalarnia miała dwa okna służące chłodzeniu wnętrza
budynku po jego użyciu. Zbudowano zewnętrzny komin i przyłączono go
do pieców podziemnymi przewodami. Wejście do krematorium zamaskowano dużą betonową ścianą z dwiema wielkimi drewnianymi bramami.
W celu ukrycia krematorium, niedaleko zbudowano parterowy szpital SS
wraz z warsztatami obozowymi i barakami wydziału politycznego.
Podczas gdy dawną prochownię przebudowywano na krematorium, trwały prace nad innymi budynkami, zarówno wewnątrz jak i na
zewnątrz obozu. Ciągle brakowało materiałów budowlanych, więc Höss
musiał improwizować. W lipcu tego roku więzień Tadeusz Wiejowski, jako
pierwszy z powodzeniem uciekł z obozu. Pomagali mu mieszkający w okolicy Polacy. W reakcji na jego ucieczkę Höss napisał list do Glücksa z prośbą
40
Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz
o zezwolenie na wysiedlenie niemal wszystkich mieszkańców zachodniej
dzielnicy miasta, w której znajdował się obóz. 8 lipca 1940 r. i 1 kwietnia
1941 r. SS wysiedliła mieszkańców tej części miasta. 8 marca 1941 r. i od 7
do 12 kwietnia 1941 r. następowały kolejne ewakuacje kilku wsi u zbiegu
Wisły i Soły. Mieszkańcom dano dwie godziny na wyniesienie się. Żołnierze Hössa zburzyli ich domy, zachowując użyteczne materiały budowlane
na potrzeby obozu. Blisko 150 polskich domów przystosowano do potrzeb
miejscowych oficerów SS i ich rodzin. Materiały budowlane zabrane z tych
domów nie rozwiązały całego problemu i Höss zmuszony był osobiście
objechać południową Polskę, a nawet Sudety w poszukiwaniu materiałów,
które warto byłoby wyszabrować.
„[…] musiałem sam sobie radzić: wyłudzić podstępnie samochód osobowy
i ciężarowy, potrzebne do nich materiały pędne, jeździć do Rabki i Zakopanego
po kotły do kuchni więźniów, a w Sudety po łóżka i sienniki. […] ja zaś nie
wiedziałem jeszcze, skąd zdobyć choćby 100 metrów drutu kolczastego. […]
musiałem ukraść pewną ilość potrzebnego mi drutu. […] Gdy tylko natrafiałem na zmagazynowany, a bardzo potrzebny mi materiał, kazałem go po prostu
zabierać, nie troszcząc się o kompetencje”21.
17 sierpnia, dwa dni po przybyciu do Auschwitz pierwszej partii więźniów z Warszawy, niezadowolony Höss dostał list od kierownika
budowy Schlachtera, w którym ten opisywał, jakie znaczenie mają niedobory w dostawach materiałów budowlanych. Pisał, że bez odpowiednich
materiałów cały program budowlany skończy się niczym. Stworzono spis
takich niezbędnych rzeczy, jak gwoździe, drewno i materiały do budowy
ogrodzeń, po czym wysłano go Hössowi, który przekazał tę listę szefostwu SS w Berlinie. Minęło kilka tygodni bez odpowiedzi, ale we wrześniu
Oswald Pohl z WVHA złożył niespodziewaną wizytę w obozie.
Pohl chciał, aby Auschwitz odgrywał podstawową rolę w systemie
obozów koncentracyjnych na Górnym Śląsku i oczekiwał po nim sukcesu
gospodarczego. Zauważył, że znajdujące się w pobliżu obozu odkrywki piasku i żwiru można łatwo włączyć do będących własnością SS Niemieckich
Zakładów Robót Ziemnych i Kamieniołomów. Jednocześnie trzeba było
sprawnie zarządzać obozem, a jego program budowlany miał iść zgodnie
z planem i nie wykraczać poza budżet.
Spotkanie Hössa z Pohlem miało serdeczny charakter. Podczas wspólnego spaceru wokół obozu, gdy byli w towarzystwie innych członków personelu Biura Gospodarczego, komendant powiedział Pohlowi o niedostatecznej ilości materiałów budowlanych i wynikającymi z tego opóźnieniami
21
Tamże, s. 110–111.
„Arbeit macht frei”
41
w budowie. Pohl zapewnił komendanta, że zamierza rozwiązać ten problem i na koniec oczekuje dwukrotnego zwiększenia pojemności więzienia
poprzez dodanie piętrowego budynku do każdego z czternastu parterowych
baraków. Po dwóch tygodniach, 4 października, Berlin w końcu zareagował na powtarzające się żądania obozu i na stację w Auschwitz przybyły
pierwsze pociągi załadowane materiałami budowlanymi.
Siła robocza zatrudniona przy budowie obozu, mieszkała i pracowała
w przerażających warunkach mimo częstych inspekcji obozu dokonywanych przez Hössa. Do lipca 1941 r. poza niewielkim odsetkiem niemieckich
kryminalistów niemal wszyscy więźniowie Auschwitz byli nieżydowskiego
pochodzenia – byli to głównie polscy więźniowie polityczni. W owym czasie
liczba więźniów – polskich Żydów, skierowanych do obozu była minimalna,
ponieważ Żydów oraz księży wysyłano do jednostki karnej, gdzie niezwłocznie po przybyciu byli mordowani. W 1941 r. polskich księży wysyłano zwykle do KL Dachau.
Do października więźniami Auschwitz byli głównie inteligenci oraz
więźniowie polityczni i członkowie ruchu oporu. Wszyscy mieszkańcy obozu
musieli walczyć o przetrwanie, a niczego jeszcze nie zrobiono dla poprawy
ich strasznych warunków życia. Los niedostatecznie wyposażonych, pozbawionych sprzętu ochronnego i niedożywionych więźniów jeszcze się pogorszył z powodu niezwykle brutalnego, psychicznego i fizycznego maltretowania przez strażników. Höss był w pełni świadom, jak ostry reżim jego ludzie
narzucali więźniom. Chociaż nie chciał przyglądać się, jak kapo – tacy
jak Ernst Krankemann – chłoszczą i biją więźniów, to jednak akceptował
surowe i brutalne środki, które sam wprowadził. Podczas codziennych zajęć
związanych z obozem starał się nie okazywać jakiegokolwiek współczucia
dla więźniów. Wiedział, że jako komendant odpowiedzialny jest za utrzymanie takiego samego podejścia, jakie Eicke starał się zachować w Dachau
– bez względu na własne uczucia. Ważne było to, by demonstrować niezachwianą władzę nad całym obozem – zarówno w stosunku do więźniów
jak i strażników.
Cały obóz znajdował się pod kontrolą Hössa, a ten odpowiadał jedynie przed swoimi zwierzchnikami w Berlinie. Wydawał codzienne pisemne
rozkazy swoim oficerom SS, którzy następnie odczytywali je więźniom podczas porannych apeli. To on był odpowiedzialny za karanie wszystkich
esesmanów łamiących przepisy. Miał też prawo wymiany każdego członka
załogi, gdy tylko chciał.
Höss dostał budynek powstały w latach 1916–1919, nazywany
„biurem komendanta”. Przedwojenne zabudowania obozu pokryte były
z zewnątrz białym tynkiem, który usunięto latem 1941 r. Ostały się jedynie dwa przedwojenne budynki administracyjne, w tym właśnie biuro
42
Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz
komendanta. W tym dużym, imponującym murowanym budynku zajmowano się głównie sprawami związanymi z załogą SS. Przechowywano tam
wszelkie kartoteki, broń i ważne wyposażenie wojskowe. Z owej kwatery
głównej zawiadywano także sprawami transportu i komunikacji. Biuro
podzielono na wiele różnych działów: zaopatrzenia biurowego, biuro transportu, wymiaru sprawiedliwości, broni, dostaw wojskowych oraz biuro
inżynierskie. Höss miał biuro osobiste oraz pokój konferencyjny, w którym
we wtorki i czwartki rano spotykał się ze swoim personelem. Adiutant
Hössa był szefem biura komendanta i jego zastępcą. Adiutantem był zawsze
młodszy oficer będący także sierżantem sztabowym w biurze komendanta.
Drugim, najważniejszym po biurze komendanta, było biuro adiutanta. Znajdowało się obok głównego budynku biura komendanta i to tam
pracował untersturmführer Josef Kramer. Kramer odpowiadał za wykonywanie rozkazów Hössa. Był też odpowiedzialny za wydawanie innych rozkazów, awanse, sprawy personalne, przepustki i podpisywanie listów urzędowych. Często współpracował z Hössem i zwykle go zastępował. Osobiście
przewodniczył cotygodniowym, wtorkowym i czwartkowym naradom,
i zazwyczaj siedział obok Hössa.
Innym wydziałem uruchomionym w obozie w 1940 r., związanym
zarówno z biurem komendanta jak i adiutanta, był wydział polityczny (czyli
biura gestapo). W tym niewielkim budynku, znajdującym się obok nowo
wybudowanego krematorium i pierwotnie służącym więźniom obozu, zajmowano się wszelkimi sprawami kadrowymi załogi SS. Rejestrowano tam
nowo przybyłych oraz prowadzono teczki więzienne i śledcze. Wydział polityczny był także odpowiedzialny za torturowanie i wykonywanie egzekucji
na więźniach, badanie przypadków korupcji i oszustw, poszukiwanie zaginionej własności oraz aresztowanie i oskarżanie esesmanów podejrzanych
o zaniedbywanie obowiązków lub pomagających więźniom w ucieczce.
W rzeczywistości odgrywał on zasadniczą rolę w prowadzeniu obozu. Był
na tyle ważny, że mógł pomijać Hössa i kontaktować się bezpośrednio
z centralą SS w Berlinie.
W 1940 r. szefem wydziału politycznego był untersturmführer Maximilian Grabner. Odpowiadał przed komendantem, RSHA i WVHA. Grabner
miał w obozie bardzo mocną pozycję; mógł zachowywać się brutalnie i stosować tortury bez uprzedniej konsultacji z komendantem. Dużą ilość egzekucji i aktów przemocy rzeczywiście przeprowadzano poza obozem i bez
wiedzy Hössa. Höss był dość zadowolony z tego, że ogólnie nadzoruje obóz,
a trzymanie więźniów w ryzach pozostawiał Grabnerowi i jego ludziom.
Na początku Höss uważał Grabnera za bardzo nerwowego, ale
wrażliwego.
„Arbeit macht frei”
43
„[...] czuł się więc zawsze dotknięty, gdy mu się wytykało jakiś błąd. [...] Grabner
był pilnym pracownikiem, ale był roztargniony i chwiejny. Jego największym
błędem była jednak łagodność w stosunku do kolegów. Wskutek źle pojętej
koleżeńskości nie meldował niezliczonych, często najjaskrawszych wykroczeń
i uchybień oficerów i żołnierzy SS, aby ich uchronić przed karą. [...] Wprawdzie z oficerami obozowymi miał ciągłe utarczki, ponieważ uporczywie usiłował
nadać wydziałowi politycznemu rolę dominującą i często się mieszał w czysto
obozowe sprawy, jednakże te sprawy wyjaśniało się najczęściej w zamkniętym
kółku, przy odpowiednich porcjach alkoholu; to jeszcze bardziej umacniało koleżeństwo ze szkodą dla komendanta obozu”22.
Höss miał niską opinię o wielu członkach swego personelu, ale za
człowieka o szczególnie ograniczonej inteligencji uważał lagerführera Karla
Fritzscha:
„Fritzsch był ograniczony, ale bardzo uparty i skory do kłótni. We wszystkim
musiał mieć rację. Szczególnie lubił grać rolę zwierzchnika. To, że w Oświęcimiu był zastępcą komendanta, wprawiało go w szczególną dumę. Od razu
zaprotestowałem u inspektora obozów koncentracyjnych przeciwko przydzieleniu
Fritzscha, ponieważ znałem go dobrze z Dachau. Jego ograniczoność, ciasnota
umysłu i upór nie pozwalały mi spodziewać się po nim nic dobrego. Gluecks
jednak odmówił mi tłumacząc, że muszę najpierw próbować! Późniejsze moje
ciężkie zarzuty nie odniosły również skutku. Fritzsch był dostatecznie dobry
dla Oświęcimia”23.
Rapportführer Gerard Palitzsch był kolejną osobą, której Höss nie ufał
w pełni. Chociaż Palitzscha uważano za doświadczonego oficera, poświęcającego się swym obowiązkom i znającego się na więźniach, Höss miał
do niego od początku zastrzeżenia.
„Od samego początku miałem jednak wrażenie, że jest on nieszczery i dwulicowy. Wyczucie to nie zawiodło mnie. Wkrótce Palitzsch nawiązał kontakt
z Fritzschem i 2. Shutzhaftlagerführerem Meierem i brał żywy udział w ich machinacjach. U Meiera nabył największej biegłości w tuszowaniu wszelkich możliwych łajdactw.
Gluecks »gorąco polecał« mi również Meiera, ponieważ ten nie mógł już
zostać w Buchenwaldzie ani godziny z powodu swego wstrętnego postępowania.
Była to jedna z kreatur Kocha, człowiek gotowy do popełnienia każdego świństwa – prawdziwy gangster. W Oświęcimiu był tylko kilka miesięcy – dopóki nie
zdołałem mu udowodnić grubych nadużyć i oddać go pod sąd wojenny. Gluecks
był na mnie bardzo zły z tego powodu, przypuszczał bowiem, że Reichsführer SS
wezwie go do raportu”24.
22
23
24
Tamże, s. 306–307.
Tamże, s. 300.
Tamże, s. 310.
44
Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz
Höss usiłował jak najlepiej ukryć swoje wątpliwości, co do zdolności
kilku z najbardziej prominentnych postaci z SS, i starał się spożytkować
swoją energię w gigantycznym zadaniu prowadzenia obozu i zakończeniu
prac budowlanych.
*
*
*
Höss największą wagę przywiązywał do zakończenia prac przy jednym budynku – tym, w którym zamierzał zamieszkać z rodziną. Latem
1940 r. dom wciąż wymagał pomalowania z zewnątrz, ale cała reszta była
gotowa. Dom, powszechnie nazywany w obozie „willą” Hössa, był piętrowym otynkowanym budynkiem ulokowanym w północno-wschodnim
narożniku obozu. Jego front z dużymi oknami i małym tarasem wychodził
na drogę z Rajska do Oświęcimia. Z przodu znajdował się mały zaniedbany
ogród otoczony ceglanym murem z furtką przed głównym wejściem. Z boku
budynku była dwuskrzydłowa brama i podjazd pozwalający na dojechanie do posiadłości samochodem. Po drugiej stronie domu były betonowe
schody prowadzące do wejścia gospodarczego. Ogród ulokowano z boku;
rosły w nim drzewa i krzewy, zasadzone przez poprzednich mieszkańców.
Wokół domu i ogrodu, w celu oddzielenia ich od głównego obozu, zbudowano płot z drutu kolczastego.
W listopadzie ogrodzenie całego obozu zastąpiono trzymetrowym
betonowym murem, zwieńczonym drutem kolczastym. To nowe ogrodzenie zainstalowano też z tyłu i boków willi Hössa, co wraz z grupą drzew
ograniczyło trochę widok na obóz. Höss chciał jak najbardziej ukryć ten
widok i zawiadomił swych współpracowników, że on i jego rodzina chcą
mieć zapewnioną całkowitą prywatność.
Willa miała dwie kondygnacje. Pierwsze dwa ciągi schodów były betonowe, a trzecie, drewniane, prowadziły na duże poddasze. Dom był bardzo
przestronny, ale z powodu braku kaloryferów dość zimny. Od razu po wprowadzeniu się do niego rodziny Hössa latem 1940 r., Hedwig przystąpiła do urządzania go dla siebie, męża i czworga dzieci tak wygodnie, jak to tylko było możliwe. Ekscytowała ją perspektywa zakupów umeblowania do nowego domu.
Takie rekwirowanie domów dla oficerów i ich rodzin, jak w przypadku tej willi, nie było niczym niezwykłym. W rzeczy samej latem
i wczesną jesienią 1940 r. więcej wyższych oficerów mieszkało z rodzinami w „obozowej strefie interesów”, rozciągającej się mniej więcej na 40
km2 wyludnionej ziemi. Oficerowie SS zamieszkiwali w domach, z których
wysiedlono mieszkańców. Teren ten znajdował się po wschodniej stronie
Soły i otoczony był łańcuchem wież strażniczych.
Pełniący służbę w obozie cieszyli się wygodnym życiem, o wiele lepszym, niż mogliby oczekiwać walcząc na froncie. Członkowie personelu