przeczytaj cały fragment
Transkrypt
przeczytaj cały fragment
„Arbeit macht frei” 35 roboczej, dzięki czemu można by w razie potrzeby wysyłać więźniów do obozów na zachodzie. Powiedział, że reichsführer wyobrażał sobie ten obóz jako przejściowy, służący wymianie siły roboczej. Höss i Wigand udali się do salonu, aby porozmawiać o rozmiarach obozu i sposobie najlepszego rozlokowania w nim ok. 10 000 więźniów. * * * Miasteczko Oświęcim znajdowało się w odległym zakątku południowo-zachodniej Polski ok. 60 kilometrów od zabytkowego Krakowa, w podmokłej dolinie u ujścia Soły do Wisły. Poza Polską nieomal nikt nie słyszał o tym mieście. W wyniku niemieckiej okupacji Oświęcim wraz z Górnym Śląskiem włączono do Rzeszy, a władze niemieckie przemianowały go na Auschwitz. Przed wojną miasteczko miało ok. 12 000 mieszkańców, z których prawie 7 000 było Żydami. Okoliczne tereny, leżące ok. 100 km od Tatr, były bagniste, z oparami mgły; zimy ostre, ze śniegiem leżącym do marca albo nawet do początku kwietnia. Wiosną okolica wracała do życia i była bardzo piękna, zwłaszcza kiedy dzięki cieplejszej pogodzie na rozległych łąkach pojawiały się dzikie kwiaty. Jednak, kiedy Höss przybył do miasta w połowie kwietnia 1940 r., teren ten nie wzbudził entuzjazmu ani w nim, ani w grupce towarzyszących mu oficerów SS. Posępne budynki miasta i domy, jak jakieś budy, wzmagały negatywne nastawienie do tej ziemi, którą Niemcy miały zagarnąć. Nie zaskoczyła go nędza, w której żyli pogodzeni z losem Polacy. Wśród podróżujących po zakurzonych i zaniedbanych drogach byli ludzie w wysokich czapach i w kaftanach. Żołnierze widzieli ich przedstawianych na antysemickich rysunkach rozlepianych na tablicach ogłoszeniowych, ścianach i latarniach w całych Niemczech. To byli wrogowie – Żydzi. Od jakiegoś czasu nienawiść do Żydów, zwłaszcza tych ze Wschodu, stała się niemal wyznaniem wiary. Na razie, co prawda, wszelakie złowrogie myśli, jakie ogarniały żołnierzy na widok Żydów znajdowały się na drugim miejscu, bardziej dręczyła ich kwestia znalezienia odpowiedniego miejsca na obóz. Höss ze swoim niewielkim komitetem przybył do miasta 18 kwietnia i zamieszkał w miejscowym hotelu naprzeciwko stacji kolejowej. Dawne polskie koszary oddalone były jedynie o pięć minut drogi od głównej stacji. Po przybyciu do miasta komisja niezwłocznie udała się na wizytację. Zauważyła, że budynki mieszkalne: 8 piętrowych i 14 parterowych, ceglanych, otaczających od północy i południa duży plac ćwiczeniowy – po dobudowaniu jeszcze paru nowych można było przekształcić w więzienie. Chociaż Auschwitz miał dobre połączenia kolejowe, to jego teren był ukryty przed światem zewnętrznym, dzięki czemu stanowił doskonałą lokalizację dla obozu koncentracyjnego. To, że woda była zanieczyszczona i wszędzie 36 Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz unosiły się chmary komarów, nie zniechęcało Hössa i jego delegacji. Jej członkowie uważali, że będą w stanie przekształcić rojące się od tych insektów moczary u brzegów Wisły i Soły w wartościowy bastion Rzeszy. Komisja wyposażona w obszerne sprawozdania dotyczące tego terenu i odręczne rysunki, następnego dnia opuściła cichy Oświęcim i skierowała się do Berlina. Po przybyciu do stolicy Rzeszy Höss, wraz ze swym komitetem spotkał się z Glücksem, aby ocenić planowaną lokalizację. Następnie Glücks złożył wizytę Himmlerowi i poinformował go, że hauptsturmführer Rudolf Höss oświadczył, iż dawne polskie koszary to dobre miejsce na obóz. Powołując się na Hössa powiedział, że miejsce to będzie ukryte przed światem zewnętrznym, łatwe do rozbudowy i dostępne od strony kolei. Reichsführer był zadowolony z meldunku i polecił swemu inspektorowi do spraw obozów koncentracyjnych rozpoczęcie przygotowań do budowy. Po tygodniu, 27 kwietnia, Höss dostał wiadomość, że Himmler zaakceptował plany związane z Auschwitz. Uzgodniono, że obóz pomieści ok. 10 000 więźniów. Z drugiej strony, obersturmführer Walter Eisfeld, który wizytował koszary w styczniu, nie zgadzał się z Hössem w sprawie przydatności tego miejsca. Ostrzegał reichsführera, że nie tylko trudno będzie zdobyć materiały niezbędne do zbudowania solidniejszych baraków, ale i teren otaczający planowaną lokalizację będzie stwarzał dodatkowe problemy. Po dłuższym zastanowieniu Eisfeld odrzucił proponowane przez Himmlera stanowisko komendanta Auschwitz. Höss jednak był drugim kandydatem Glücksa; ten najpierw przedstawił kandydaturę Himmlerowi, a dopiero później zapytał Hössa, czy przyjmie to stanowisko. Höss nie mógł uwierzyć w swoje szczęście i z radością powitał możliwość okazania swych zdolności organizacyjnych. 4 maja 1940 r. oficjalnie mianowano Hössa komendantem nowego obozu. Napisze później: „Jeśli o mnie chodzi, nigdy się nie spodziewałem, że tak szybko zostanę komendantem. Kilku starych Schutzhaftlagerfuehrerów od dawna czekało na to stanowisko. Zadanie nie było łatwe. Z istniejącego kompleksu budynków, wprawdzie pod względem budowlanym dobrze zachowanych, ale całkowicie zaniedbanych i rojących się od robactwa, musiałem w najkrótszym czasie stworzyć obóz przejściowy dla 10 000 więźniów. Pod względem higienicznym brak było wszystkiego. Już w Oranienburgu oświadczono mi przed wyjazdem, że nie mogę spodziewać się większej pomocy i muszę sobie radzić sam w miarę możności. Tam, w Polsce, jest jeszcze wszystko, czego w Rzeszy brakuje już od lat!”18 Höss otrzymał budżet w wysokości 2 milionów reichsmarek, za które miał do już istniejących baraków dobudować jeszcze 20 i stworzyć obóz, 18 Tamże, s. 107. „Arbeit macht frei” 37 mogący przyjąć 10 000 więźniów. Ten hojny datek należało wyzyskać na oczyszczenie istniejących baraków, na wartowników, przebudowanie dwóch baraków stojących poza ogrodzeniem na biura i szpital dla personelu, na wybudowanie baraków dla blockführera przy bramie, postawienie ośmiu wież strażniczych na obrzeżach obozu, zbudowanie stodoły, zainstalowanie krematorium w opuszczonej prochowni i wysprzątanie piętrowego domu na skraju istniejącego obozu, tak aby nadawał się do zamieszkania przez Hössa z rodziną. Do czasu przygotowywania nowego domu, Höss mieszkał w hotelu z widokiem na stację w Auschwitz. To tam zastanawiał się nad planami budowy obozu i spędzał niezliczone godziny na nadzorowaniu jej postępów. Przed rozpoczęciem prac budowlanych Höss musiał zdobyć siłę roboczą. Prosił Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, czyli RSHA, o dostarczenie grupy więźniów politycznych, ale odmówiono mu, nie zgadzając się, aby pracowali w nowym miejscu. W zamian rapportführer Gerhard Palitzsch znalazł 30 niemieckich kryminalistów, specjalnie wybranych w Sachsenhausen do roli nadzorców, kapo i szefów bloków i przywiózł ich do Auschwitz. Dostarczenia robotników zażądano też od rady miejskiej Auschwitz. Burmistrz dał Hössowi ok. 300 miejscowych polskich Żydów i pod ścisłym nadzorem nowo sprowadzonych brygadzistów, czyli kapo, główną drogą doprowadzono ich do nowego miejsca pracy. 29 maja z Sachsenchausen przybyło do Auschwitz 39 polskich więźniów politycznych pod dowództwem untersturmführera Becka. Razem z więźniami dostarczono ładunek drutu kolczastego. Z drewna i tego drutu zrobiono pierwszy prowizoryczny płot obozu. Po ukończeniu pracy więźniowie ci powrócili do Sachsenhausen. W maju i na początku czerwca prace budowlane w obozie postępowały powoli. Obóz otoczyło ogrodzenie zwieńczone używanym drutem kolczastym; trwały prace nad budową nowych budynków. U wjazdu do Auschwitz Höss zainstalował stalową, wykutą w pospiesznie wybudowanym warsztacie bramę. Na jej szczycie znalazł się napis, który tak mu się podobał w Dachau, „Arbeit macht frei”. Bramę, która przetrwała do dziś19, zainstalowano w drugiej połowie lipca 1940 r. Napis wykonał polski więzień polityczny Jan Liwacz, mistrz kowalstwa artystycznego. Przybył do Auschwitz w drugim transporcie, z więzienia w Wiśniczu 20 czerwca 1940 r. Zdaniem Hössa więźniowie, którzy przechodzili przez tę bramę, byli wrogami państwa, a ich przymusowa praca była sprawiedliwą karą. 19 W nocy z 17 na 18 grudnia 2009 r. fragment bramy z zabytkowym napisem został skradziony. Muzeum zastąpiło go kopią, która w 2006 r. była użyta podczas renowacji oryginału. Oryginalną tablicę, pociętą na trzy fragmenty, odzyskano 20 grudnia 2009 r., a sprawców kradzieży zatrzymano (przyp. red.). 38 Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz W tym wczesnym okresie potrzebni byli dodatkowi wartownicy. 20 maja z jednostki kawalerii stacjonującej w Krakowie przybyło 15 esesmanów, których włączono do obozowego garnizonu. W czerwcu garnizon ten wzmocniono jeszcze setką esesmanów wraz z oficerami i podoficerami różnych stopni. Ledwie rozpoczęły się prace budowlane, gdy Höss otrzymał niecierpliwe zapytanie od Inspektora Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa we Wrocławiu, kiedy obóz będzie gotowy do przyjmowania więźniów. 14 czerwca, zanim jeszcze Höss mógł w ogóle odpowiedzieć na ten list, do Auschwitz z więzienia w Tarnowie przybył pociąg pasażerski wiozący 728 więźniów politycznych. Höss bardzo się zdenerwował, że przysłano więźniów, gdy obóz jest jeszcze w ogóle niegotowy. Skierował pociąg na teren Polskiego Monopolu Tytoniowego, o 400 metrów od głównego obozu. Więźniów przetrzymano tam przez trzy tygodnie, a w lipcu przyjęto ich do głównego obozu, w którym przeszli dwutygodniową kwarantannę. Zmuszano ich wtedy do tak zwanych „ćwiczeń gimnastycznych”, które tak naprawdę polegały na ciągłym maltretowaniu – od bicia po psychiczne znęcanie się i wszelkiego rodzaju tortury. Od samego początku Höss mówił, że Auschwitz ma wzorować się na Dachau, ale z kilkoma małymi poprawkami. Powiedział swemu personelowi, w tym Josefowi Kramerowi, lagerführerowi Karlowi Fritzschowi, zastępcy lagerführera Franzowi Xaverowi Maierowi i rapportführerowi Gerhardowi Palitzschowi, że do zwykłego systemu obozowego trzeba będzie wprowadzić parę zmian. „Aby wprzęgnąć wszystkich do tego zadania [zrobienia z Oświęcimia czegoś użytecznego – przyp. tłum.], musiałem łamać wszystkie tradycyjne zwyczaje i nawyki obozów koncentracyjnych. Jeśli miałem wymagać od swoich żołnierzy i oficerów jak największych osiągnięć, musiałem sam dawać dobry przykład. Kiedy budzono SS-mana, wstawałem także i ja. Byłem już w ruchu, zanim on rozpoczynał swą służbę, późno wieczorem udawałem się na spoczynek. Mało było w Oświęcimiu takich nocy, w których nie byłem niepokojony wezwaniami telefonicznymi dotyczącymi specjalnych wydarzeń. Jeśli chciałem, aby więźniowie osiągali w pracy dobre wyniki, musieli być oni lepiej traktowani, wbrew powszechnie stosowanej praktyce. Przypuszczałem, że uda mi się zapewnić dla nich lepsze pomieszczenie i lepsze wyżywienie niż w starych obozach. Wszystko to, co – według mego poglądu – wydawało mi się tam niesłuszne, chciałem tutaj urządzić inaczej”20. Budowniczym obozu dawał się we znaki niedostatek materiałów budowlanych i innego ważnego zaopatrzenia. Budżet Hössa z pewnością 20 Wspomnienia Rudolfa Hoessa…, s. 107–108. „Arbeit macht frei” 39 mógłby pokryć wszystkie koszty prac w obozie, ale po prostu nie dało się niczego kupić. Nowo najęty kierownik budowy obozu, trzydziestodziewięcioletni August Schlachter i jego zastępca Walter Urbanczyk, którym powierzono stworzenie biura konstrukcyjnego obozu uznali, że odpowiednie zaopatrzenie jest niemal nieosiągalne. Schlachter ponawiał prośby o pomoc do Hössa, ale ten po prostu go ignorował. W lipcu i na początku sierpnia w obozie trwały rozpoczęte 5 lipca prace związane z przebudową dawnej prochowni. Główną funkcją nowego budynku miało być krematorium, ale miał on też służyć odwszawianiu więźniów. Zanim krematorium zaczęło działać, zmarłych w obozie przewożono do Gliwic i spalano w tamtejszym urządzeniu miejskim. Przebudowę krematorium podjęto za pełną zgodą Zarządu Budownictwa SS. W rzeczywistości decyzję o zainstalowaniu krematorium podjęto już przed objęciem przez Hössa nowego stanowiska w Auschwitz. Do wykonania wstępnego projektu wybrano J.A. Topf und Söhne z Erfurtu, spółkę mającą wydział wyspecjalizowany w wytwarzaniu i instalacji pieców krematoryjnych, kierowany przez głównego inżyniera Kurta Prüfera. Plany zawierały zawiłe szczegóły wewnętrznej konstrukcji pieca. Schlachter zebrał obszerne informacje na temat technologii pieca dwumuflowego opalanego koksem. Rozmawiał o tym nowym wyposażeniu z Hössem i innymi urzędnikami obozu, a plany jego zainstalowania uzgodniono w kwaterze głównej SS w Berlinie. Höss w pełni popierał budowę krematorium w obozie. Uważał, że palenie ciał jest najbardziej higienicznym z możliwych sposobów pozbywania się ich. Biorąc pod uwagę niedostateczną ilość materiałów budowlanych, prace nad krematorium postępowały stosunkowo szybko. Instalacja składała się z wejścia po północno-zachodniej stronie budynku i obejmowała spalarnię z dwoma paleniskami oraz kostnicę. Betonowy dach był płaski, a budynek z trzech stron otoczony był wałem ziemnym z otworami na okna koksowni. Spalarnia miała dwa okna służące chłodzeniu wnętrza budynku po jego użyciu. Zbudowano zewnętrzny komin i przyłączono go do pieców podziemnymi przewodami. Wejście do krematorium zamaskowano dużą betonową ścianą z dwiema wielkimi drewnianymi bramami. W celu ukrycia krematorium, niedaleko zbudowano parterowy szpital SS wraz z warsztatami obozowymi i barakami wydziału politycznego. Podczas gdy dawną prochownię przebudowywano na krematorium, trwały prace nad innymi budynkami, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz obozu. Ciągle brakowało materiałów budowlanych, więc Höss musiał improwizować. W lipcu tego roku więzień Tadeusz Wiejowski, jako pierwszy z powodzeniem uciekł z obozu. Pomagali mu mieszkający w okolicy Polacy. W reakcji na jego ucieczkę Höss napisał list do Glücksa z prośbą 40 Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz o zezwolenie na wysiedlenie niemal wszystkich mieszkańców zachodniej dzielnicy miasta, w której znajdował się obóz. 8 lipca 1940 r. i 1 kwietnia 1941 r. SS wysiedliła mieszkańców tej części miasta. 8 marca 1941 r. i od 7 do 12 kwietnia 1941 r. następowały kolejne ewakuacje kilku wsi u zbiegu Wisły i Soły. Mieszkańcom dano dwie godziny na wyniesienie się. Żołnierze Hössa zburzyli ich domy, zachowując użyteczne materiały budowlane na potrzeby obozu. Blisko 150 polskich domów przystosowano do potrzeb miejscowych oficerów SS i ich rodzin. Materiały budowlane zabrane z tych domów nie rozwiązały całego problemu i Höss zmuszony był osobiście objechać południową Polskę, a nawet Sudety w poszukiwaniu materiałów, które warto byłoby wyszabrować. „[…] musiałem sam sobie radzić: wyłudzić podstępnie samochód osobowy i ciężarowy, potrzebne do nich materiały pędne, jeździć do Rabki i Zakopanego po kotły do kuchni więźniów, a w Sudety po łóżka i sienniki. […] ja zaś nie wiedziałem jeszcze, skąd zdobyć choćby 100 metrów drutu kolczastego. […] musiałem ukraść pewną ilość potrzebnego mi drutu. […] Gdy tylko natrafiałem na zmagazynowany, a bardzo potrzebny mi materiał, kazałem go po prostu zabierać, nie troszcząc się o kompetencje”21. 17 sierpnia, dwa dni po przybyciu do Auschwitz pierwszej partii więźniów z Warszawy, niezadowolony Höss dostał list od kierownika budowy Schlachtera, w którym ten opisywał, jakie znaczenie mają niedobory w dostawach materiałów budowlanych. Pisał, że bez odpowiednich materiałów cały program budowlany skończy się niczym. Stworzono spis takich niezbędnych rzeczy, jak gwoździe, drewno i materiały do budowy ogrodzeń, po czym wysłano go Hössowi, który przekazał tę listę szefostwu SS w Berlinie. Minęło kilka tygodni bez odpowiedzi, ale we wrześniu Oswald Pohl z WVHA złożył niespodziewaną wizytę w obozie. Pohl chciał, aby Auschwitz odgrywał podstawową rolę w systemie obozów koncentracyjnych na Górnym Śląsku i oczekiwał po nim sukcesu gospodarczego. Zauważył, że znajdujące się w pobliżu obozu odkrywki piasku i żwiru można łatwo włączyć do będących własnością SS Niemieckich Zakładów Robót Ziemnych i Kamieniołomów. Jednocześnie trzeba było sprawnie zarządzać obozem, a jego program budowlany miał iść zgodnie z planem i nie wykraczać poza budżet. Spotkanie Hössa z Pohlem miało serdeczny charakter. Podczas wspólnego spaceru wokół obozu, gdy byli w towarzystwie innych członków personelu Biura Gospodarczego, komendant powiedział Pohlowi o niedostatecznej ilości materiałów budowlanych i wynikającymi z tego opóźnieniami 21 Tamże, s. 110–111. „Arbeit macht frei” 41 w budowie. Pohl zapewnił komendanta, że zamierza rozwiązać ten problem i na koniec oczekuje dwukrotnego zwiększenia pojemności więzienia poprzez dodanie piętrowego budynku do każdego z czternastu parterowych baraków. Po dwóch tygodniach, 4 października, Berlin w końcu zareagował na powtarzające się żądania obozu i na stację w Auschwitz przybyły pierwsze pociągi załadowane materiałami budowlanymi. Siła robocza zatrudniona przy budowie obozu, mieszkała i pracowała w przerażających warunkach mimo częstych inspekcji obozu dokonywanych przez Hössa. Do lipca 1941 r. poza niewielkim odsetkiem niemieckich kryminalistów niemal wszyscy więźniowie Auschwitz byli nieżydowskiego pochodzenia – byli to głównie polscy więźniowie polityczni. W owym czasie liczba więźniów – polskich Żydów, skierowanych do obozu była minimalna, ponieważ Żydów oraz księży wysyłano do jednostki karnej, gdzie niezwłocznie po przybyciu byli mordowani. W 1941 r. polskich księży wysyłano zwykle do KL Dachau. Do października więźniami Auschwitz byli głównie inteligenci oraz więźniowie polityczni i członkowie ruchu oporu. Wszyscy mieszkańcy obozu musieli walczyć o przetrwanie, a niczego jeszcze nie zrobiono dla poprawy ich strasznych warunków życia. Los niedostatecznie wyposażonych, pozbawionych sprzętu ochronnego i niedożywionych więźniów jeszcze się pogorszył z powodu niezwykle brutalnego, psychicznego i fizycznego maltretowania przez strażników. Höss był w pełni świadom, jak ostry reżim jego ludzie narzucali więźniom. Chociaż nie chciał przyglądać się, jak kapo – tacy jak Ernst Krankemann – chłoszczą i biją więźniów, to jednak akceptował surowe i brutalne środki, które sam wprowadził. Podczas codziennych zajęć związanych z obozem starał się nie okazywać jakiegokolwiek współczucia dla więźniów. Wiedział, że jako komendant odpowiedzialny jest za utrzymanie takiego samego podejścia, jakie Eicke starał się zachować w Dachau – bez względu na własne uczucia. Ważne było to, by demonstrować niezachwianą władzę nad całym obozem – zarówno w stosunku do więźniów jak i strażników. Cały obóz znajdował się pod kontrolą Hössa, a ten odpowiadał jedynie przed swoimi zwierzchnikami w Berlinie. Wydawał codzienne pisemne rozkazy swoim oficerom SS, którzy następnie odczytywali je więźniom podczas porannych apeli. To on był odpowiedzialny za karanie wszystkich esesmanów łamiących przepisy. Miał też prawo wymiany każdego członka załogi, gdy tylko chciał. Höss dostał budynek powstały w latach 1916–1919, nazywany „biurem komendanta”. Przedwojenne zabudowania obozu pokryte były z zewnątrz białym tynkiem, który usunięto latem 1941 r. Ostały się jedynie dwa przedwojenne budynki administracyjne, w tym właśnie biuro 42 Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz komendanta. W tym dużym, imponującym murowanym budynku zajmowano się głównie sprawami związanymi z załogą SS. Przechowywano tam wszelkie kartoteki, broń i ważne wyposażenie wojskowe. Z owej kwatery głównej zawiadywano także sprawami transportu i komunikacji. Biuro podzielono na wiele różnych działów: zaopatrzenia biurowego, biuro transportu, wymiaru sprawiedliwości, broni, dostaw wojskowych oraz biuro inżynierskie. Höss miał biuro osobiste oraz pokój konferencyjny, w którym we wtorki i czwartki rano spotykał się ze swoim personelem. Adiutant Hössa był szefem biura komendanta i jego zastępcą. Adiutantem był zawsze młodszy oficer będący także sierżantem sztabowym w biurze komendanta. Drugim, najważniejszym po biurze komendanta, było biuro adiutanta. Znajdowało się obok głównego budynku biura komendanta i to tam pracował untersturmführer Josef Kramer. Kramer odpowiadał za wykonywanie rozkazów Hössa. Był też odpowiedzialny za wydawanie innych rozkazów, awanse, sprawy personalne, przepustki i podpisywanie listów urzędowych. Często współpracował z Hössem i zwykle go zastępował. Osobiście przewodniczył cotygodniowym, wtorkowym i czwartkowym naradom, i zazwyczaj siedział obok Hössa. Innym wydziałem uruchomionym w obozie w 1940 r., związanym zarówno z biurem komendanta jak i adiutanta, był wydział polityczny (czyli biura gestapo). W tym niewielkim budynku, znajdującym się obok nowo wybudowanego krematorium i pierwotnie służącym więźniom obozu, zajmowano się wszelkimi sprawami kadrowymi załogi SS. Rejestrowano tam nowo przybyłych oraz prowadzono teczki więzienne i śledcze. Wydział polityczny był także odpowiedzialny za torturowanie i wykonywanie egzekucji na więźniach, badanie przypadków korupcji i oszustw, poszukiwanie zaginionej własności oraz aresztowanie i oskarżanie esesmanów podejrzanych o zaniedbywanie obowiązków lub pomagających więźniom w ucieczce. W rzeczywistości odgrywał on zasadniczą rolę w prowadzeniu obozu. Był na tyle ważny, że mógł pomijać Hössa i kontaktować się bezpośrednio z centralą SS w Berlinie. W 1940 r. szefem wydziału politycznego był untersturmführer Maximilian Grabner. Odpowiadał przed komendantem, RSHA i WVHA. Grabner miał w obozie bardzo mocną pozycję; mógł zachowywać się brutalnie i stosować tortury bez uprzedniej konsultacji z komendantem. Dużą ilość egzekucji i aktów przemocy rzeczywiście przeprowadzano poza obozem i bez wiedzy Hössa. Höss był dość zadowolony z tego, że ogólnie nadzoruje obóz, a trzymanie więźniów w ryzach pozostawiał Grabnerowi i jego ludziom. Na początku Höss uważał Grabnera za bardzo nerwowego, ale wrażliwego. „Arbeit macht frei” 43 „[...] czuł się więc zawsze dotknięty, gdy mu się wytykało jakiś błąd. [...] Grabner był pilnym pracownikiem, ale był roztargniony i chwiejny. Jego największym błędem była jednak łagodność w stosunku do kolegów. Wskutek źle pojętej koleżeńskości nie meldował niezliczonych, często najjaskrawszych wykroczeń i uchybień oficerów i żołnierzy SS, aby ich uchronić przed karą. [...] Wprawdzie z oficerami obozowymi miał ciągłe utarczki, ponieważ uporczywie usiłował nadać wydziałowi politycznemu rolę dominującą i często się mieszał w czysto obozowe sprawy, jednakże te sprawy wyjaśniało się najczęściej w zamkniętym kółku, przy odpowiednich porcjach alkoholu; to jeszcze bardziej umacniało koleżeństwo ze szkodą dla komendanta obozu”22. Höss miał niską opinię o wielu członkach swego personelu, ale za człowieka o szczególnie ograniczonej inteligencji uważał lagerführera Karla Fritzscha: „Fritzsch był ograniczony, ale bardzo uparty i skory do kłótni. We wszystkim musiał mieć rację. Szczególnie lubił grać rolę zwierzchnika. To, że w Oświęcimiu był zastępcą komendanta, wprawiało go w szczególną dumę. Od razu zaprotestowałem u inspektora obozów koncentracyjnych przeciwko przydzieleniu Fritzscha, ponieważ znałem go dobrze z Dachau. Jego ograniczoność, ciasnota umysłu i upór nie pozwalały mi spodziewać się po nim nic dobrego. Gluecks jednak odmówił mi tłumacząc, że muszę najpierw próbować! Późniejsze moje ciężkie zarzuty nie odniosły również skutku. Fritzsch był dostatecznie dobry dla Oświęcimia”23. Rapportführer Gerard Palitzsch był kolejną osobą, której Höss nie ufał w pełni. Chociaż Palitzscha uważano za doświadczonego oficera, poświęcającego się swym obowiązkom i znającego się na więźniach, Höss miał do niego od początku zastrzeżenia. „Od samego początku miałem jednak wrażenie, że jest on nieszczery i dwulicowy. Wyczucie to nie zawiodło mnie. Wkrótce Palitzsch nawiązał kontakt z Fritzschem i 2. Shutzhaftlagerführerem Meierem i brał żywy udział w ich machinacjach. U Meiera nabył największej biegłości w tuszowaniu wszelkich możliwych łajdactw. Gluecks »gorąco polecał« mi również Meiera, ponieważ ten nie mógł już zostać w Buchenwaldzie ani godziny z powodu swego wstrętnego postępowania. Była to jedna z kreatur Kocha, człowiek gotowy do popełnienia każdego świństwa – prawdziwy gangster. W Oświęcimiu był tylko kilka miesięcy – dopóki nie zdołałem mu udowodnić grubych nadużyć i oddać go pod sąd wojenny. Gluecks był na mnie bardzo zły z tego powodu, przypuszczał bowiem, że Reichsführer SS wezwie go do raportu”24. 22 23 24 Tamże, s. 306–307. Tamże, s. 300. Tamże, s. 310. 44 Komendant. Rudolf Höss – twórca Auschwitz Höss usiłował jak najlepiej ukryć swoje wątpliwości, co do zdolności kilku z najbardziej prominentnych postaci z SS, i starał się spożytkować swoją energię w gigantycznym zadaniu prowadzenia obozu i zakończeniu prac budowlanych. * * * Höss największą wagę przywiązywał do zakończenia prac przy jednym budynku – tym, w którym zamierzał zamieszkać z rodziną. Latem 1940 r. dom wciąż wymagał pomalowania z zewnątrz, ale cała reszta była gotowa. Dom, powszechnie nazywany w obozie „willą” Hössa, był piętrowym otynkowanym budynkiem ulokowanym w północno-wschodnim narożniku obozu. Jego front z dużymi oknami i małym tarasem wychodził na drogę z Rajska do Oświęcimia. Z przodu znajdował się mały zaniedbany ogród otoczony ceglanym murem z furtką przed głównym wejściem. Z boku budynku była dwuskrzydłowa brama i podjazd pozwalający na dojechanie do posiadłości samochodem. Po drugiej stronie domu były betonowe schody prowadzące do wejścia gospodarczego. Ogród ulokowano z boku; rosły w nim drzewa i krzewy, zasadzone przez poprzednich mieszkańców. Wokół domu i ogrodu, w celu oddzielenia ich od głównego obozu, zbudowano płot z drutu kolczastego. W listopadzie ogrodzenie całego obozu zastąpiono trzymetrowym betonowym murem, zwieńczonym drutem kolczastym. To nowe ogrodzenie zainstalowano też z tyłu i boków willi Hössa, co wraz z grupą drzew ograniczyło trochę widok na obóz. Höss chciał jak najbardziej ukryć ten widok i zawiadomił swych współpracowników, że on i jego rodzina chcą mieć zapewnioną całkowitą prywatność. Willa miała dwie kondygnacje. Pierwsze dwa ciągi schodów były betonowe, a trzecie, drewniane, prowadziły na duże poddasze. Dom był bardzo przestronny, ale z powodu braku kaloryferów dość zimny. Od razu po wprowadzeniu się do niego rodziny Hössa latem 1940 r., Hedwig przystąpiła do urządzania go dla siebie, męża i czworga dzieci tak wygodnie, jak to tylko było możliwe. Ekscytowała ją perspektywa zakupów umeblowania do nowego domu. Takie rekwirowanie domów dla oficerów i ich rodzin, jak w przypadku tej willi, nie było niczym niezwykłym. W rzeczy samej latem i wczesną jesienią 1940 r. więcej wyższych oficerów mieszkało z rodzinami w „obozowej strefie interesów”, rozciągającej się mniej więcej na 40 km2 wyludnionej ziemi. Oficerowie SS zamieszkiwali w domach, z których wysiedlono mieszkańców. Teren ten znajdował się po wschodniej stronie Soły i otoczony był łańcuchem wież strażniczych. Pełniący służbę w obozie cieszyli się wygodnym życiem, o wiele lepszym, niż mogliby oczekiwać walcząc na froncie. Członkowie personelu