Melina Duarte Przynależność państwowa: kwestia indywidualnego

Transkrypt

Melina Duarte Przynależność państwowa: kwestia indywidualnego
Melina Duarte
Przynależność państwowa: kwestia indywidualnego wyboru
Przez “przynależność państwową” rozumiem prawo do przybycia, osiedlenia się, pracy i
podejmowania politycznej aktywności na terenie (postwestfalskiego) suwerennego państwa.
Przynależność państwowa nie musi być tożsama z obywatelstwem: do państwa należą nie tylko
mieszkający w nim obywatele, ale także cudzoziemcy rezydenci, czasowi rezydenci i imigranci.
Jeśli przynależność państwowa jest kwestią indywidualnego wyboru, to wspomniana
wieloelementowa kategoryzacja staje się zbędna. W takiej sytuacji nie ma już imigrantów ani
rozróżnienia na cudzoziemców rezydentów i czasowych rezydentów. Są obywatele, rezydenci i
goście. Do gości należą turyści i przedni, którzy nie mają zamiaru osiedlić się w odwiedzanym
państwie i dlatego nie są uprawnieni do przynależności państwowej. Rezydent musi mieć
możliwość stania się obywatelem, jak często przekonują uniwersaliści, ale nie to jest
przedmiotem mojego wystąpienia.
Jest nim możliwość zachowania przez rezydentów obcego obywatelstwa przy jednoczesnym
posiadaniu pełnych praw politycznych (biernego i czynnego prawa politycznego na wszystkich
szczeblach) ze względu na przynależność państwową. Obywatelstwo ma wiele wymiarów, często
związanych z osobistymi więziami z kulturowo określoną tożsamością. Dlatego też przekonuję,
że rezydenci nie muszą wyrzekać się tych osobistych więzi, aby móc otrzymać pełne prawa
polityczne w goszczącym ich państwie. Na przykład, aby otrzymać prawa polityczne, Turcy
mieszkający w Niemczech nie muszą stać się niemieckimi obywatelami, a osoby z Maghrebu
mieszkające we Francji francuskimi obywatelami. Działania współczesnych suwerennych państw
muszą odzwierciedlać ich oddanie multikulturalizmowi i pluralizmowi.
Obecnie rezydenci w najlepszym razie otrzymują po pewnym okresie mieszkania w goszczącym
ich państwie prawo do głosowania na szczeblu lokalnym. Na przykład, w krajach
skandynawskich dotyczy to nie tylko członków Unii Europejskiej lub obywateli państw, z
którymi zawarto umowy dwustronne, ale wszystkich rezydentów. Przyznanie tym rezydentom
praw politycznych na szczeblu lokalnym nie jest jednak satysfakcjonującym rozwiązaniem,
ponieważ większości decyzji dotyczących imigracji nie podejmuje się na tym szczeblu. To
oznacza, że, odmawiając rezydentom biernych i czynnych praw wyborczych na wszystkich
szczeblach, pozbawia się ich zdolności do samostanowienia i prawa do ochrony przed
arbitralnością prawa. W tym sensie rezydenci nie są wolnymi osobami. Dotyka ich
niesprawiedliwość, tak jakby ta niesprawiedliwość mogła zapobiec innej niesprawiedliwości
względem osób będących już obywatelami – tak jakby aktywność rezydentów była
niesprawiedliwa wobec ludzi, którzy przez akt samostanowienia zdobywają prawo do
kontrolowania swojego otoczenia. Nie można jednak ignorować faktu, że rezydenci nie
przybywają do goszczącego ich państwa jak intruzi, najeźdźcy. Ich zaangażowanie w nową
wspólnotę jest samo w sobie katem podporządkowania, ponieważ (czasowo) podlegają oni
nowym prawom, w których ustanowieniu nie mieli udziału. To właśnie ten akt
podporządkowania przesądza o tym, że przyznanie rezydentom praw politycznych na wszystkich
szczeblach nie będzie niesprawiedliwe w stosunku do osób, które wcześniej stały się
obywatelami.