O synku Bzdęczyku i o lisach (baśń słowacka) Byli raz mąż i żona, i

Transkrypt

O synku Bzdęczyku i o lisach (baśń słowacka) Byli raz mąż i żona, i
O synku Bzdęczyku i o lisach
(baśń słowacka)
Byli raz mąż i żona, i nie mieli dzieci, choć tak bardzo ich pragnęli.
A że nie byli już zbyt młodzi, szukali rady wszędzie. Niestety, na próżno. Wreszcie
pewna stara kobieta poradziła im, że jeśli będą długo patrzeć na moździerz urodzi im
się syn.
Tak się też stało. Po jakimś czasie przyszedł na świat chłopczyk, któremu dali
na imię Bzdęczyk. Mały podrastał, a oni strzegli go jak źrenicy oka. Gdy już był na
tyle duży, że mógł sam pozostawać w domu, rodzice wybrali się któregoś dnia do
lasu po drzewo i przykazali Bzdęczykowi:
- Synku, nie wpuszczaj nikogo do domu, choćby ci nie wiadomo co opowiadał.
Bzdęczyk przyrzekł, że na pewno nikomu nie otworzy. Ledwo rodzice się
oddalili, przybiegła liszka pod drzwi i zawołała:
- Syneczku, Bzdęczyku, otwórz drzwi, będę cię wozić na moim puszystym ogonie!
Chłopiec jednak nie otworzył.
Liszka rozmyślała, jak by tu się dostać do chaty, porwać Bzdęczyka i zanieść
go swoim dzieciom, żeby miały uciechę. Podeszła jeszcze bliżej drzwi i odezwała się
przymilnie:
Otwórz, Bzdęczyku,
Powiozę cię na chwościku!
Chłopiec był ciekaw, więc otworzył. Liszka weszła, Bzdęczyk siadł na ogonie zaczęli
biegać wkoło po izbie, potem- przez otwarte drzwi- hop! – i liszka pomknęła z nim
do lasu, do lisiej jamy.
Gdy rodzice wrócili do domu, chata była otwarta, szukali Bzdęczyka, ale go
nigdzie nie było. Domyślili się zaraz, że to z pewnością liszka porwała im synka.
Ojciec wziął pod pachę skrzypce, matka worek i poszli na poszukiwanie chłopca. Tak
przyszli przed lisią jamę.
Tu ojciec zaczął grać:
Kumosińko, liszko,
Choć potańczyć troszkę.
1
Także ty Bzdęczyku,
Miły nasz chłopczyku,
Zatańcz przy muzyczce!
Nie trwało długo i jeden mały lisek wyjrzał z jamy; wtedy ojciec szybko
go złapał i wsadził do worka; potem znów zagrał:
Hej, wy lisiątka
I ty, kumo, liszko,
Chodźcie tu potańczyć!
Znów wyjrzał jeden lisek i znowu ojciec złapał go i wsadził do worka, po czym grał
dalej:
Hej, wy dwoje lisiąt,
I ty, kumo, liszko,
Chodźcie potańczyć!
Ojciec, mając już teraz wszystkie lisiątka w worku, zagrał jeszcze raz:
Kumosińko, liszko,
Chodź potańczyć troszkę!
Na to wybiega rozgniewana lisica popatrzeć, kto tam gra, i tak również ona
powędrowała do worka.
Teraz ojciec mógł już zabrać swego synka z lisiej jamy. Rodzice uradowani, że
odnaleźli syna całego i zdrowego, powrócili do domu.
Od tego czasu Bzdęczyk był zawsze posłuszny.
2