Piotr Sobolczyk Sławiński, Białoszewski, interpretacja

Transkrypt

Piotr Sobolczyk Sławiński, Białoszewski, interpretacja
Piotr Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski,
interpretacja
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (132), 238-261
2011
Piotr SOBOLCZYK
Stawiński, Białoszewski, interpretacja
238
M om ent in tro d u k cji Białoszewskiego w dyskurs naukow y zbiega się z „rewo­
lucyjn ą” próbą konsolidacji pew nych prak ty k literaturoznaw czych w nowy „p ara­
dygm at” - strukturalistyczny. Rzec by m ożna, że Białoszewski i m łodzi stru k tu raliści są rów ieśnikam i, zaproponuję term in: r ó w i e ś n i k a m i d y s k u r s o w y m i, w sensie czynnego zaistn ienia w k ulturze, n ie zaś rów ieśnikam i biologicznym i
- Białoszewski, jak w iadom o, to rocznik 1922, zaś dwie kluczow e postaci, M ichał
G łow iński i Janusz Sław iński to 1934. Jeśli zaś o owo zaistn ien ie w szeroko rozu­
m iany m dyskursie kultury, zw łaszcza w dyskursie k u ltu ry literack iej, wszyscy
d eb iu tu ją książką i recenzją na przełom ie lat 1956/1957. G łow iński recenzuje
pierw szy tom ik Białoszewskiego1, ustanaw ia tym sam ym swoiste partnerstw o, p a rt­
nerstw o w sytuacji kom unikacyjnej (upraszczając: n ad an ie k o m u n ik atu - recep­
cja k o m u nikatu i przetw orzenie go w nowy kom u n ik at), niekoniecznie natom iast
partnerstw o ro zum iane jako pewnego rodzaju figura retoryczna w sferze m etodo­
logii (np. figura „p artnerstw a” czy „rozm ow y” w herm eneutyce). To jednak nie
w ystarcza, aby w stępujący nowy paradygm at w ykorzystał jakiegoś poetę jako figu­
rę w swoim dyskursie, aby, inaczej mówiąc, pokazał się od dobrej, a przede wszyst­
k im - nowej, odm iennej strony przy jego w sparciu (m am na m yśli „b ierne” w spar­
cie, ograniczające się do roli „p rzedm iotu ” - b ad ań oczywiście). M ówmy odtąd
0 Figurze W sparcia (nie zapom inając o retorycznym zn aczeniu słowa „fig u ra”,
jakkolw iek znane jest, iż niekiedy figury retoryczne zm ieniają się w rzeczywiste
„posągi”).
Sław iński wprow adza po raz pierw szy w swój subdyskurs o Białoszew skim p ro ­
totyp „lingw isty peryferyjnego” w tekście Próba porządkowania doświadczeń; to, co
1
M. G łow iński Spóźnione uwagi o „Obrotach rzeczy”, „Twórczość” 1957 n r 5, s. 125-131.
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
tutaj powie, sform ułow ania, których użyje, pow tórzy w kolejnych tekstach, więcej
- jego dwa późniejsze szkice interp retacy jn e (nazywane wówczas „an alizam i”)
m ożna traktow ać jako w pewnej m ierze „interp retacje pokazow e”, dowody na ów
prototyp lub też na przem ieszczenia w skali prototypow ości od uogólnienia ku
eksperckim rozpoznaniom szczegółowym. Przyjrzyjm y się owej m atrycy w Próbie
porządkowania doświadczeń:
A utora Rachunku zachciankowego i Mylnych wzruszeń fascynują peryferie praktyki ję­
zykowej. Mowa ześlizgująca się w bełkot, autom atyzm y, form y kalekie, nieskoordynow a­
ne składniow o szeregi wyrazów, zbitki frazeologiczne, które przez w ielokrotne pow tarza­
nie zatraciły w szelki sens. Jego lingw istyczną w yobraźnię pociąga przede w szystkim to,
co jest w mowie niespraw nością, zakłóceniem procesów kom unikacyjnych, „szum em ”
zagłuszającym znaczenia. [...] jest to niem ożność sklecenia przekazu poddanego regu­
łom jakiejś określonej segm entacji. Słowo, ten elem entarny segm ent wypowiedzi, zn aj­
duje się tu w ciągłym zagrożeniu. To rozpada się na cząstki składowe, z których każda
chce znaczyć i w ieloznaczyć na rach u n ek swojej rzekom ej etym ologii, to znów zostaje
w chłonięte przez inne słowa, zatraca granice, rozpływa się w jakim ś niepodzielnym szuru buru. Także zdanie nie może jak gdyby dorosnąć do własnego poziom u, osiągnąć przy­
zwoitej normy. Jego projektow any zam ysł gubi się w nieciągłości składni anakolutycznej, ulega zatarciu nim w ogóle zdołał się w ykrystalizować. N ajbliższym układem o dnie­
sienia dla takich prakty k jest mowa potoczna w jej granicznych przejaw ach: m onotonne
bredzenie pacjentów w szpitalnej poczekalni, pijackie m am rotanie pod b u d k ą z piwem,
sądowa pyskówka, narracje z m agla, osobliwy, „dw ujęzyczny”, urzędow o-infantylny słow otok funkcjonariuszy ad m inistracji najniższego szczebla. [...]
Nie jest zapisem n aturalnego bezładu słów i zdań, lecz bezładem f o r m o w a n y m
przez celowe usiłow anie poetyckie. U siłow anie parodystyczne. Białoszewskiem u nie c h o ­
dzi wszakże o parodię jakichś określonych m etod w erbalizacji. Przedm iotem jego parodystycznych procederów jest system językowy jako całość. System , interpretow any kon­
sekw entnie od strony tych tkw iących w nim m ożliwości, które są antysystem owe, peryfe­
ryjne, wstydliwie zatajone.2
A teraz spójrzm y, jak poszczególne elem enty powyższego p ro to ty p u pow racają
w dwóch następnych tekstach Sławińskiego o Białoszewskim, niejako „przy okazji”
in terp retacji. W in te rp retacji Ballady od rymu napotykam y następujące sform uło­
wania:
Próba porządkowania doświadczeń, w: tegoż Prace wybrane, t. 5: Przypadki poezji, red.
W. Bolecki, U niveristas, Kraków 2001, s. 296.
239
Tu uwaga ogólniejsza, tycząca lingw istycznego program u Białoszewskiego.
A utora Rachunku zachciankowego i Mylnych wzruszeń in try g u ją nade w szystko te sytu­
acje praktyki językowej, gdy mowa ześlizguje się w bełkot, gdy więc ulegają rozchw ianiu
reguły jej segm entacji. I nie tylko reguły określające granice i porządek jednostek skład­
niowych. Także normy, które zapew niają identyczność słowu, tem u elem entarnem u seg­
m entow i wypow iedzi. W utw orach B iałoszewskiego słowo jest ustaw icznie zagrożone
w swojej tożsam ości. To rozsypuje się na cząstki składowe, z których każda usiłuje zn a ­
czyć, lub naw et wieloznaczyć, na rachunek faktycznej, czy też - częściej - fałszywej ety ­
Opin ie
m ologii, to znów zostaje w chłonięte przez inne słowa, gubi się wśród nich, zatraca g ra n i­
ce, rozpływ ając się w niepodzielnym potoku w erbalnym .3
Oczywiście najbliższym układem odniesienia dla takich p raktyk jest mowa potoczna
w jej najbardziej peryferyjnych przejaw ach. W yobraźnię lingw istyczną Białoszewskiego
pociągają określone społecznie i obyczajowo form y mowy niespraw nej, ględzenia, m am ­
rotania, bełkotania. [...] Jego parodia sięga poza każdy z tych m odeli ujm ow any z osob­
na. K ieruje się w stronę wszelkiej prak ty k i językowej (opow iadającej, ekspresyw nej,
m oralistycznej itp.), dem askując i przedrzeźniając jej rzekom ą celowość i spraw ność.4
W reszcie w trzecim tekście, analizie leżeń, zwięzłe pow tórzenie:
A utor leżeń bowiem nie tylko ogranicza się do kręgu tem atów peryferyjnych, ale - co
więcej - usiłuje utrw alać je w specyficznym j ę z y k u p e r y f e r y j n y m . D la jego utw o­
rów znam ienny jest dokładny paralelizm m iędzy właściw ościam i m ateriału tem atyczne­
go a właściw ościam i m ateriału językowego. Białoszewskiego pociąga w mowie to, co jest
w niej kalekie, nieporadne, mieszczące się poza ram am i system u (znaczeniowego, gra­
m atycznego, składniow ego). Intryguje go niespraw ność języka: rozchw ianie form y sło­
wa, zbijająca z tropu w ieloznaczność wyrazów, a nawet ich cząstek, przejęzyczenia, autom atyzm y frazeologiczne „rozpuszczające” w sobie w szelki sens, m ówienie ześlizgujące
się w bełkot.5
O raz nowe nazw anie - nowy „koncept”! - na u przednio zasugerow ane zjawisko:
Praw dą bowiem jest, że podm iot liryczny utw oru w ypow iada się w sposób grotesko­
wo niespraw ny, ale praw dą jest rów nież to, że w perspektyw ie zam iaru autorskiego owa
groteskowa niespraw ność mowy jest szczególnego rodzaju k o n c e p t e m p o e t y c k i m .
K onceptem - parodystycznym . Białoszew ski d e k o n sp iru je w stydliw e stro n y języka,
tkwiące w nim siły nieporządku, przew rotną rutynę form , autom atyzm i tandetę. P rze­
drzeźnia i ośm iesza w ten sposób język jako całość, jako system um ożliw iający „oficjal­
ne ” artykulacje.6
240
W analizie dyskursu potrzeba niekiedy dłuższych cytatów. Teraz m ożem y wy­
liczyć pow tarzające się określenia bądź w arianty, a także pogrupow ać je w „rodzi­
ny wyrazów” (w rozum ieniu raczej W ittgensteinow skich „podobieństw rodzinnych”
i za nim i w kognityw nym rozu m ien iu sieci radialn y ch niż jak w tradycyjnym słowotwórstwie). A zatem m am y grupę „praktyka językowa” (wariant: „sytuacje p rak ­
tyki językow ej”; dopow iedzenie: „opow iadająca, ekspresyw na, m oralistyczna itd .”
oraz „[rozum iana jako] celowa i spraw na”); „no rm a”, „system ” (w ariant: „ram y
system u”; dopow iedzenie: „[system] znaczeniowy, gram atyczny, składniow y”, d ru ­
gie dopow iedzenie: „[system] um ożliw iający «oficjalne» arty k u lacje”). N astępna
grupa to: „bełkot” (warianty: „b redzenie”, „m am ro tan ie”, „ględzenie”); „form y
3
J. Sławiński Miron Białoszewski: „Ballada od rymu”, w: tegoż Przypadki poezji, s. 245-246.
4
Tamże, s. 249-250.
5
J. Sław iński Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco, w: tegoż Przypadki poezji, s. 255.
6
Tamże, s. 262.
Sobolczyk
Stawiński, Białoszewski, interpretacja
kalekie” (w ariant: „przejęzyczenia”); „nieskoordynow ane składniow o szeregi wy­
razów” (warianty: „słowotok”, „niepodzielny potok w erbalny”, „nieciągłości składni
anak o lu ty czn ej”); „zbitki frazeologiczne, któ re przez w ielokrotne p o w tarzanie
zatraciły wszelki sens” (warianty: „autom atyzm y”, „autom atyzm y frazeologiczne
«rozpuszczające» w sobie wszelki sens”, „przew rotna rutyna form ”). Tu trzeba wspo­
m nieć o owej „podm yw ającej” m etaforyce „rozpuszczania”, „rozpływ ania” (oczy­
wiście tego, co systemowe itp.) K olejna grupa: „peryferie” (warianty: „peryferyjne
przejaw y”, „tem aty peryferyjne”, „język peryferyjny”); „antysystem ow e” (wariant:
„poza ram am i system u”); „wstydliwie zatajo n e” (w ariant: „wstydliwe strony języ­
k a”). W eźm y jeszcze jedną grupę, tym razem czasowniki, co Białoszewski robi?, co
się z n im dzieje?: „fascynuje go” (warianty: „pociąga”, „in try g u je”), tu jak gdyby
Białoszewski „ulega” systemowi, ponieważ w szystkie te określenia nie staw iają go
w pozycji aktywnego podm iotu, zaś jego aktywność polega na „dekonspirow aniu”
(w w ariancie: „dem askow aniu”, czego konsekw encją jest cała g ru p a zw iązana
z „ośm ieszaniem ”, „p rzed rzeźn ian iem ”, „p arodiow aniem ”, a poprzez „p aro d ię”
przechodzi się płynnie do grupy „groteska”). Chociaż Sław iński cały czas pow ta­
rza to samo, w każdym tekście używa innych słów, powiedzmy, aloleksów. M ożna
to uznać za przejaw dbałości stylistycznej. Być może jednak, jeśli uznać te pow tó­
rzenia za chęć utrw alenia prototypu, m otyw acja jest retorycznie bardziej w yrafi­
nowana: chodzi otóż o wywołanie w odbiorcy (mowa o cokolwiek „idealnym ” od­
biorcy, tj. takim , który czyta w szystkie trzy teksty, zresztą w dowolnej kolejności;
w przeciw nym w ypadku efekt ten nie powstaje) w rażenia, że słyszy coś jak gdyby
znajom ego - a zarazem nowego. Pewne elem enty (słowne, gdyż myślowo - wszyst­
ko) się pow tarzają, zarazem dają się rozpoznać jako nie takie same. Zjawisko to
jest dobrze znane psychologii percepcji, literaturoznaw czym b ad an io m n ad re ­
cepcją (w streszczeniu hasłowym: „konw encja i osw ojenie”, „autom atyzacja od­
bioru a chwyt uniezw yklenia” itd.), a także w folk theory, w polskiej k u ltu rze np.
jako cytat z film u Rejs („podobają m i się tylko te piosenki, które już słyszałem ”) 7.
K rótko mówiąc, owa w ariantyw ność k ieruje nas w stronę generatyw ności. Zapew ­
ne jakiś „C hom skoid” zrobiłby to precyzyjniej, ale z powyższych fragm entów da
się wyprow adzić zdanie jądrow e, które n astęp nie m ożna modyfikować; pow iedz­
my, że zdanie to m ogłoby wyglądać tak:
[Białoszewskiego] „fascynuje” + „praktyka językowa” + [w aspekcie] „antysystem ow ym ”
+ [co się przejaw ia szczegółowo jako np.] „bełkot” + [i przez to on] „dem askuje” +
„peryferie” + [osiągając efekt] „p aro d ii” + [lub/i] „groteski”.
7
Por. J.C. B arlett, W.J. D ow ling Recognition o f transposed melodies. A key-distance effect
in developmental perspective, „Journal of E xperim ental Psychology: H um an
Perception and Perform ance” 1980 n r 6, s. 501-515. Podaję za: J. M a tte r M andler
Opowiadania, skrypty i sceny: aspekty teorii schematów, przeł. M. C ierpisz, U niversitas,
K raków 2004.
241
W ydaje się to więc próbą w prow adzenia i ugruntow ania określonego prototypu,
który następnie będzie p u n k te m odniesienia - to znaczy co najm niej polem iki,
Opin ie
242
jeżeli nie kon tynuacji - dla dalszych uczestników dyskursu. N ie um iem jednak
wybrać: czy Sław iński św iadom ie pow tarzał pew ne sform ułow ania, aby je utrw a­
lać w prototyp, czy też, przystępując do pisania pierw szego tek stu , prototyp ten
był już w jego um yśle tak ugruntow any, a przy kolejnych tekstach nie ulegał za­
sadniczym ekstensjom m etaforycznym (tylko drobnym m etonim icznym , jak na
przykład w prow adzenie pojęcia „koncept poetycki” w ostatnim z tekstów ), że po
p ro stu „tak m u się pisało” i „prototypotw órstw o” nie jest tu p ro d u k tem celowych
zabiegów, a „n atu raln ą konsekw encją” pisania „tego, co się m yśli”. Z resztą - jed­
no drugiego nie wyklucza. Z p u n k tu w idzenia dyskursu strukturalistycznego o Bia­
łoszew skim w m om encie jego - dyskursu - form ow ania się, niew ątpliw ie pierw szy
tekst stanow i „generator”, pierw szą m etaforę, dwa następ n e tek sty zaś - dyskursy
m etaforo-recepcyjne, przynajm niej po części (w tych m om entach, w których p o ­
w tarzają i utrw alają p rototyp )8.
Rzecz w tym , że ów p rototyp n i e j e s t w całości w ynalazkiem Sławińskiego;
nie jest od podstaw w ynalezioną przezeń m etaforą. Krytyka literacka nie raz wcześ­
niej w spom inała o „bełkocie”, „peryferiach”, „grotesce”. Zwykle jednak w sposób
m ało aprobatyw ny, nie sytuując tego w paradygm acie aw angardow ym ani w jego
podkategorii - poezji lingw istycznej. Tak więc Sław iński w ykorzystał te rozpozna­
nia z dyskursów przedm etaforycznych, jak je nazw ałem , i dokonał ekstensji przede
w szystkim poprzez pełne dow artościow anie tych w szystkich funkcjonujących ety­
kiet. D ruga ekstensja polegała na osadzeniu tych etykiet - ich u zasad n ien iu w elem entach zaczerpniętych z dyskursu naukow ego, m ianow icie - stru k tu ralistycznego. Te dwie (przynajm niej) ekstensje zasadniczo przeform ułow ały zastany
prototyp krytycznoliteracki i jakkolw iek pow tarzały elem enty znane, to w nowym
układzie, krótko mówiąc - łączyły stare z nowym (a i nieoczekiw anym !), a zatem
spełniały wszelkie w arunki nowej metafory, dlatego też to w łaśnie Sław ińskiem u
m ożna przypisać kreację pierw szego naukow ego p ro to ty p u tw órczości Białoszew­
skiego - a wiązanego z (w stępującym wówczas) stru k tu ralizm em . W skazywałem
już, że w ymagało to od badacza swobodnego, to jest, w zasadzie „nieparadygm atycznego” (niedogm atycznego, nieortodoksyjnego) rozum ienia pojęcia „aw angar­
d a”; podobnie jednak w ymagało to niedogm atycznego, niem etonim icznego rozu­
m ienia pojęcia „ stru k tu ra liz m ”. Gdyby bow iem Sław iński chciał pozostać w ier­
nym uczniem - tylko uczniem - ojców-założycieli (w czasie, o którym piszę, sam
nie był jeszcze „ojcem ” dyskursow ym ), w inien był nie zauważać wszystkiego, co
„antysystem ow e” czy, jak się później a pew nie i trafniej w yraził, „w system ie pery­
feryjne” (w obecnych czasach lu b im y bardziej słowa „m arginalne” oraz „zm arginalizow ane”), w inien odrzucać sam ą możliwość „rozm yw ania” czy „rozpuszcza­
n ia ” system u, a gdyby chciał w iernie strzec dorobku swojego niew ątpliw ego m i­
strza, Jana M ukarovskiego, w inna odrzucać go składnia Białoszew skiego, gdyż
Por. P. Sobolczyk Prototypy w dyskursach literaturoznawczych, w: Obserwacja systemu
i badania empiryczne. Wiedza o literaturze z punktu widzenia obserwatora I I , red.
B. Balicki, D. L ew iński, B. Ryż, E. Szczerbuk, W rocław 2006.
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
9
J. M ukarovskÿ O języku poetyckim w: Praska szkoła strukturalna w latach 1926-1948,
red. M.R. M ayenowa, przeł. W. Górny, W arszawa 1966, s. 185. Z drugiej jednak
strony to w łaśnie M ukarovskÿ zw racał uwagę na przem ienność stru k tu r i norm
estetycznych, co dzieła literackie czynią „ n ieu stan n ie”: „Należy w związku z tym
spojrzeć na norm y estetyczne jako na zjawisko historyczne. [...] I tak na przykład
norm y językowe - gram atyczne, leksykalne, czy stylistyczne - przekształcają się
n ieu sta n n ie ”. Tenże, Estetyczna funkcja, norma i wartość jako fa kty społeczne, przeł.
J. Baluch, w: Wśród znaków i struktur, red. J. Sław iński, W arszawa 1970, s. 74. Por.
też J. Sław iński Jan Mukarovskÿ: program estetyki strukturalnej, w: tegoż Prace
w ybrane, t. 2, D zieło - język - tradycja, red. W. Bolecki, U niversitas, Kraków 1998,
s. 200-214.
10
O d rozpatrzenia zagadnienia „poetyckości” języka Białoszewskiego w świetle
ustaleń M ukarovskiego i Jakobsona, ale także już i Sławińskiego, zaczyna swoją
książkę Stanisław Barańczak. Używa tu retorycznego chwytu: „Chcem y pokazać,
jakie trudności może - przynajm niej z pozoru - nastręczać język poezji
Białoszewskiego badaczow i, który stosując do niej w ym ienione tu kategorie,
pragnąłby bronić jej przed zarzutem «antypoetyckości»” (S. B arańczak Język
poetycki Mirona Białoszewskiego, W rocław 1974, s. 12). C ytat ten zdradza dwa
problem y: po pierw sze, zastane kategorie naukowe faktycznie nie całkiem pasują;
po drugie, badacz (w tej roli Barańczak) p r a g n i e pozostać w obrębie kategorii
naukow ych, w d odatku w iązanych z tym w łaśnie paradygm atem . Istnienie tych
„problem ów ”, w istocie dosyć pozornych, poniew aż D obry B adacz - jako figura,
archetyp - nie m usi charakteryzow ać się uległością wobec lite ratu ry przedm iotu
(nawet d o ktorant), pozwala Barańczakowi rozwinąć całą dalszą narrację,
modyfikować rozum ienie kategorii, egzem plifikow ać, analizować itd., pokazując,
jak bardzo to jest w ażne i potrzebne. W istocie Sław iński w swoich szkicach
0 Białoszewskim płynnie i bezproblem ow o sobie z tym zagadnieniem poradził, ale,
jak w spom inałem , B arańczak czuł potrzebę retorycznego uzasadniania ważności
swojej pracy naukowej. Por. P. Sobolczyk Od dyskursu krytycznoliterackiego do
literaturoznawczego (naukowego). Stanisław Barańczak o Białoszewskim w: Literatura
1 wiedza, red. W. Bolecki, E. D ąbrow ska, W ydawnictw o IBL PAN, W arszawa 2006.
243
w edług M uka r ovskiego to w łaśnie zdanie stanow iło najm niejszą jednostkę zn a­
czeniową, stru kturalną (identycznie zresztą w program ie aw angardy Peipera i Przy­
bosia), zdolną do realizacji funkcji estetycznej, rozum ianej jako będącej w n ap ię­
ciu pom iędzy funkcją kom unikacyjną a „w ew nętrzną celow ością”9. Oczywiście,
Sław iński potrafi w szystkie te w ątpliw ości św ietnie osadzić w m yśleniu stru k tu ralistycznym - antysystem ow ość czy lepiej: peryferie - rów nież należą do system u
(więc Białoszewski, kw estionując system i norm ę, zawsze pozostaje w jego obrę­
bie), zaś owa „asystem ow a” składnia stanow i nowy chwyt (tu form alizm łączy się
z aw angardą) realizacji „poetyckości”, poniew aż idealnie realizuje się tu taj n ap ię­
cie pom iędzy chęcią w yrażenia k o m u n ik a tu a w artościam i „n ad d an y m i”, „we­
w nętrzną celow ością”, tylko ukrytą, ale przyjm ując form alistyczno-aw angardow ą
dynam ikę rozw oju języka poetyckiego, nowa estetyczność zawsze ukrywa się tam ,
gdzie się jej nie spodziewamy, innym i słowy również, to w łaśnie peryferie system u
zwykle są źródłem nowych poszukiw ań10. „W zasadzie wszystko to w iem y” - mógłby
Opin ie
ktoś pow iedzieć. W połowie lat 60. nie było to jednak tak oczywiste, po pierwsze,
po drugie - a kluczowe - nie jest to typ m yślenia, k tóry byłby typowy („prototypo­
wy”) przy początkach p arady g m atu (dyskursu), gdzie istotniejsze są raczej best
examples, najprostsze przykłady, doskonale ilustrujące przyjm owane tez (przy w pro­
w adzaniu paradygm atu od eksperym entów i w ątpliw ości istotniejsza jest pewność
i klarow ność). Po trzecie wreszcie - nie jest to typ m yślenia typowy dla m łodości,
tak jednostkow ej (Sław iński był naonczas krótko po trzydziestce), jak i „m łodości
system u” (pradygm atu, d y sk u rsu ...). K uhn zauw ażał, że fu n d ato ram i paradyg­
m atów są zwykle ludzie młodzi:
Prawie zawsze człow iek dokonujący takiego zasadniczego odkrycia nowego paradygm a­
tu jest bądź bardzo młody, bądź od niedaw na pracuje w dziedzinie, której paradygm at
zm ienia. I chyba nie wymaga to naw et objaśnienia. To zrozum iałe, że ludzie, którzy nie
są zbytnio przyw iązani poprzez w cześniejszą praktykę do tradycyjnych reguł nauki n o r­
m alnej, o wiele łatwiej niż pozostali zdają sobie sprawę z tego, że na gruncie tych reguł
nie da się już rozgrywać gry, i wym yślają inny zbiór reguł.11
244
Folkową psychologią mówiąc - m łodzi są bardziej beztroscy wobec tradycji n a­
ukowej, zwłaszcza że nie jest ona dla nich „tradycją” w sensie bezpośredniego do­
św iadczenia. Po m ojem u zaś - m łodość, która chce zm iany paradygm atu, m usi
(zazwyczaj) sytuować się w m etonim ii, to jest odrzucać i patrzeć z nadzieją na p ro ­
ponow ane przez siebie reguły. Tym czasem Sław iński w k ilk u w spom nianych tutaj
aspektach - a w innych tekstach znalazłoby się ich więcej - w ydaje się wstępować
na drogę paradygm atotw órcy patrzącego nie z perspektyw y przyszłego sukcesu
szczegółowych b a d a ń 12, nie jak m łody człowiek - tylko jak człowiek starszy, jak
gdyby dom ykający swój paradygm at, w idzący ograniczenia w zbyt redukcjonistycznym o nim m yśleniu, krótko mówiąc, p atrzy nie jak M etonim ik, a Ironista! Przy­
puszczalnie to cechuje um ysły napraw dę w ielkie i postaw ienie w ykrzyknika po
ostatn im zdan iu nie m a oczywiście obrażać Sławińskiego, o którym wszyscy w ie­
dzą, że jest um ysłem głębokim i cóż tu się właściwie dziwić; jednak sytuacja taka
jest rzadka, choćby z tego względu, że tego typu umysłowości z rzadka stają się
generatoram i, częściej natom iast o utsideram i dyskursow ym i. Ktoś, kto chce zo­
stać przywódcą, pow inien zaczynać od w yrazistych haseł, zdolnych skonsolidować
„m asę”, zwykle dużo m niej głęboką, a nie pokazywać czyhające w zbyt prostym
m yśleniu pułapki, jątrzyć w ątpliw ości. Podsum ow ując - Białoszewski m iał wszel­
11
T.S. K uhn Struktura rewolucji naukowych, przeł. H. O strom ęcka, W arszawa 2001,
s. 164-165. Z ironią - i m elancholią - o „m łodości naukow ej” pisał też sam
Sław iński (Z poradnika dla doktorantów [1980], w: tegoż Prace wybrane, t. 3: Teksty
i teksty, red. W. Bolecki, U niversitas, Kraków 2000, s. 102-106), że m łodość chce
„jątrzyć”, zaś obyci starsi profesorowie są uczestnikam i „utopii kom unikacyjnej”,
a w szelki ruch jest niepożądany. Bardzo to Kuhnow ska - a i Bachtinow ska wypowiedź!
12
Por. tam że, s. 54.
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
kie dane, aby grunt strukturalisty czn y nie okazał się na niego podatny. Tym cza­
sem stał się jednym z pisarzy w iązanych (w dyskursie naukow ym , nie ze względu
na jakieś „im m an en tne” cechy jego twórczości czy deklaracje!) ze strukturalizm em ,
poniew aż przez ten dyskurs został do dyskursu naukow ego w ogóle wprowadzony,
a w prow adzenie to było n ader pom yślne oraz wpływowe. Całe dotychczasowe dzieje
recepcji Białoszewskiego nie m ogły się obejść bez struk tu ralisty czn y ch p rototy­
pów; zaś Sławińskiego interpretacja Ballady od rymu stała się - już u sam ych źró­
deł paradygm atu! - niedoścignionym wzorem strukturalistycznego postępow ania
z tekstem literackim , błyskotliw ym pokazem spraw ności tego języka.
W iążą się z tym pew ne paradoksy. Otóż, jak w spom inałem , Próba porządkowa­
nia doświadczeń była w zasadzie tekstem krytycznoliterackim , w ykorzystującym
niektóre pojęcia i w ątki strukturalistycznej m yśli (dyskursy krytycznoliteracki i n a­
ukowy stały w relacji inkluzji na korzyść - w tej m ikrodyskursow ej realizacji dyskursu krytycznego). Przejście od dyskursu krytycznoliterackiego do lite ra tu ­
roznawczego dokonuje się w analizie Ballady od rymu. Ale gdy chodzi o retorykę tutaj także nie znajdziem y „tw ardego” teoretycznego języka, choć n atk n iem y się
na następ ujące pojęcia ze strukturalistycznego słownika: „poetyka utw o ru ”, „kla­
sa utw orów w obrębie tradycji literack iej”, „zbiór reg u ł”, „kod”, „stylistyka n a rra ­
cji”, „konwencje stylistyczne”, „płaszczyzny n arrac ji”, „metajęzykowy k om entarz”,
„szablon prozodyjny klauzuli w ersow ej”. W istocie jednak Sław iński - lub jakiś
inny krytyk w tam tych czasach - m ógłby użyć ich także w tekście krytycznolite­
rackim ; poza tym , zn ajdują się one w znacznym rozproszeniu, nie zdarzają się
praktycznie „scjentyficzne zb itk i”, ciągi fachowych słów i zdań, wreszcie owe w pro­
w adzane pojęcia zwykle są niejako „o b jaśn ian e” przez kontekst, a obeznany ze
stru k tu ralizm em czytelnik m ógłby w ytropić charakterystyczne dla tego dyskursu
pojęcia, używane niejako in absentia, na zasadzie „wiemy, co to tak napraw dę jest,
jak się nazywa, ale nie dem onstrujem y tej w iedzy”. N a przykład już pierw szy aka­
p it analizy Sławińskiego, w którym autor um iejscaw ia ty tu ł wiersza i jego dom nie­
m any gatunek w obrębie bieżącej i daw niejszej tradycji, m ożna by określić m ia­
nem „sytuow ania tekstu w genologicznej synchronii i d iach ro n ii”, a naw et mówić
0 „teście kom utacyjnym ”, „w yszukiw aniu podobieństw i różnic poprzez sieć opo­
zycji b inarnych w system ach synchronii i d iach ro n ii” itp. Oczywiście wiadom o,
po co zwykle się takiego języka używa, gdy m ożna go równie dobrze (jak widać
1 tu) nie użyć: aby się odróżnić (od dyskursu krytycznoliterackiego, od innego p a­
radygm atu itp.) i zidentyfikow ać (ze „swoim ”). Po raz kolejny widać tutaj n ad ­
świadomość teoretyczną Sławińskiego. Po co jednak się takiego języka nie używa?
- to intrygujące pytanie, a odpow iedź zasugeruję później.
Również sposób k on strukcji n arracji w rzeczonym tekście odbiega od stylu,
jakiego m ożna by się po strukturalistycznej analizie spodziewać. W skrócie - za­
m iast spodziew anej retoryki nom otetyzm u m am y tutaj w zasadzie odwzorowanie
retoryki idiografizm u, podążania za dziełem , w który to idiografizm w ł ą c z a n e
są pojęcia i procedury strukturalisty czn e (często w łaśnie in absentia). Jeśli p ro to ­
typową narracją stru kturalistyczną, realizującą gatunek „analiza”, są sław ne-nie-
245
Sobolczyk
Opin ie
sławne „Koty”Baudelaire’a Jakobsona i Levi-Straussa13, oczywista jest różnica z tek­
stem Sławińskiego, który m ożna streścić jako przebieg następujących jednostek,
traktow anych hasłowo:
1. O sadzenie genologiczne w d iachronii i przede w szystkim synchronii.
2. M odyfikacja wzorców genologicznych w nowym, niepow tarzalnym ujęciu Białoszewskiego
(wyciągnięcie krańcow ych wniosków z używanej konw encji, co ma ch arak ter refleksji
kulturow ej).
3. W ynikające z powyższego konsekw encje dla leksyki utw oru, poziom y języka, konwencje
stylistyczne.
246
13
L iczne polem iki z tym tekstem ujaw niły już u progu - to znaczy, u polskiego progu
- stru k tu ralizm u . A rgum enty używane w tych polem ikach stanow ią właściwie
główne i często później pow tarzane zarzuty wobec stru k tu ralizm u . O to podstawowe
z nich: 1. N aginanie m ateriału (tu sonetu B audelaire’a) do tez celem ich
bezpiecznego zachowania: „A utor [Rom an Jakobson - P.S.] m a skłonność do
fałszowania m aterialnych podstaw upraw ianej przez siebie analizy, m ianow icie
w celu wykrycia w nich struktur, co do których m niem a, iż są niezbędne do
wykazania danej sym etrii. Oraz: Jakobson w ybiera fakty dogodne, usuw a zaś
niedogodne, tzn. dokonuje a rbitralnych wyborów w śród stru k tu r sonetu, m iast
traktow ać je wszystkie jako istotne dla dow odu” (G. M ounin Baudelaire wobec
krytyki strukturalnej, przeł. R. Z im and, „P am iętnik L iterack i” 1973 nr 3, s. 250
i 251). 2. Bezproduktyw ność tej analizy. M ichael R iffaterre w skazuje na
autopietyczność i dom aga się innej, lepszej wersji analizy - wciąż - strukturalnej:
„Ż adna analiza grm atyczna poem atu nie może dać nic prócz gram atyki poem atu ”
(M. R iffaterre Opis struktur poetyckich. Dwie próby analizy wiersza Baudelaire’a „Koty”,
przeł. J. Lalew icz, „P am iętnik L iterack i” 1973 n r 3, s. 218). M ounin stw ierdza, że
Jakobson zdradza w łasne założenia, poniew aż poprzestaje na opisie stru k tu r, nie
w spom inając o ich funkcjach: „Jakież więc funkcje poetyckie pełnią w «Kotach»
Jakobsonow skie struktury? O tóż w większości wypadków autor nie udziela
odpow iedzi na to pytanie czytelnika” (G. M ounin Baudelaire wobec krytyki
strukturalnej, s. 252). 3. Z aprzeczanie deklarow anej naukowości w wątpliw ych
sytuacjach i zastępow anie jej pogardzaną „in tu icją przednaukow ą” (R. Posner
Strukturalizm w interpretacji wiersza, przeł. K. K rzem ieniow a, „P am iętnik L iterack i”
1973 nr 3, s. 252). 4. Klasyczne zarzuty idiografizm u wobec redukcyjności
nom otetyzm u albo zarzuty tradycyjnego filologa lub h erm eneuty w zględem
paradygm atu: „Jeżeli dzieło literackie jest zespołem wyraziście zorganizow anych,
ułożonych składników , to w yjaśnianie polega na odkryciu tej organizacji
w łaściw em u tekstow i, nie zaś na narzuceniu m u jakiejś organizacji utworzonej
arbitralnie. [...] Celem krytyki jest nie «redukowanie» dzieła, lecz zdanie sprawy
z tego, jakim jest. O raz zarzut o m etajęzyk, który u tru d n ia dotarcie do dzieła:
W rzeczywistości stru k tu ralizm um ieszcza m iędzy tekstem a czytelnikiem zasłonę,
barierę pewnej techniczności, która w ystarcza sam a sobie. Tekst jest wówczas
zredukow any do układów kategorialnych, które w ażne są dla jakiegokolw iek bądź
tekstu i nie zdają sprawy z tego, co zapew nia dziełu oryginalność, jedyność”
(I.-M. F randon Strukturalizm a charakter dzieła literackiego, przeł. W. K rzem ień,
„P am iętnik L iterack i” 1973 n r 3, s. 307 i 314). Por. też (m eta)krytyczne uwagi
T.K. Seunga Structuralism and Hermeneutics, N ew York 1982, rozdział Structure of
a french sonnet, s. 63-102.
Sobolczyk
Stawiński, Białoszewski, interpretacja
4. Tradycja literacka i jej parodia, w ydzielenie instan cji nadawczej zwanej „podm iotem
działań parodystycznych”.
5. Podwójność instancji narratorskich, w ynikająca stąd dw upoziom ow ość akcji.
6. Poziom m etapoetycki akcji utw oru i przejście do ukazania jego m echanizm u od m ik ro ­
stru k tu ry (analiza zasady tw orzenia rymów) do m ak ro stru k tu ry (cały utw ór rozwija się
analogicznie jak budow a owych rymów).
7. W ynikające z powyższego w nioski dotyczące podm iotu.
8. W nioski ogólniejsze dotyczące program u lingw istycznego B iałoszew skiego14.
9. Przykłady konkretnych realizacji w tekście zabiegów językowych w spom nianych przy
okazji „ogólnego pro g ram u ”.
10. U ogólnienie tych zabiegów do form uły „przejęzyczenie” i „retoryka an ak o lu tu ”.
11. Sposób kształtow ania tem atu przez n a rra to ra (fabuła i sjużet), przykład na poziom ie
m akro- i m ikrostrukturalnym .
12. O sadzenie powyższej praktyki w kontekście innych utw orów Białoszewskiego.
13. W nioski na tem at w yobraźni lingw istycznej15 i poetyckiej sensowności zabiegów pozor­
nie niespójnych, niefunkcjonalnych, bezsensownych.
14
Cytowane przeze m nie wcześniej jako elem ent „ciągu prototypotw órczego”.
15
Również przeze m nie cytowane wcześniej.
247
Z grabny to opis przebiegu, ale - oczywiście? - n ad m iern ie upraszczający. Po­
nieważ już w drugiej jednostce pojawia się na przyk ład zdanko o n arratorze, k ró t­
ko mówiąc, różne poziom y opisu p otrafią się tu zaplątać, nie m a troski o czyste
oddzielenie ich od siebie. Jak w idać w powyższym w yliczeniu, rów nież pew ne p ro ­
cedury czy w ątki pow racają, np. ukazyw anie m echanizm ów językowych (jednost­
ki 3, 6, 9) lub „w nioski ogólniejsze” (7, 8, 13) czy w glądy w tradycję literack ą itd.
K olejność dobo ru jednostek n arracy jn y ch jest zresztą pozo rn ie przypadkow a,
w istocie - św ietnie zaplanow ana i zbliżająca się do retoryki idiografizm u, czyli
lektury herm eneutycznej oraz jej krytycznoliterackich w cieleń. N a tym przykła­
dzie w idać, że m ożna „podążać za dziełem ” (retoryka idiografizm u), „wchodząc
w nie od dowolnej stro ny” (retoryka idografizm u), nie rezygnując z „analizy te k ­
tonicznej utw oru i system u literack ieg o ” (retoryka nom otetyzm u). Jakkolw iek
„wejście od dowolnej strony” realizuje się tu przez wejście od strony genologii,
a więc, znów, strukturalistycznie, nom otetycznie. Rzecz w tym jednak, że Biało­
szewski w yrabia z „gatunkiem ” coś nieoczywistego, co Sław iński doskonale rozu­
m ie - a co, dodajmy, nie m usiało ortodoksyjnego stru k tu ralisty ani zachwycać,
ani być dlań oczywiste. Białoszewski m ianow icie posługuje się czymś w rodzaju
„szczątków gatunkow ych”, „śladów po g atu n k ach ”, „archetypach” czy „k u ltu ro ­
wej pam ięci o pew nych fo rm ach/fo rm ułach gatunkow ych”, w ystępujących u n ie­
go zresztą w rozproszeniu i nierzadko in absentia (oczywiście w tym m om encie in
praesentia usiłuję wskazać na analogię m iędzy narracją Białoszewskiego i Sław iń­
skiego, która z kolei jest, oczywiście, zabiegiem prototypow o idiograficznym ). A za­
tem przyjm uje jako najzupełniej w świecie norm alne coś, co w iążem y z p ó źn iej­
Opin ie
248
szym i (w ich polskiej recepcji!) m yślam i B a c h tin a 16, czy u ję cia m i C liffo rd a
G eertza17 i zwłaszcza Stanisław a B albusa18. Przy tym akcentuje jednostkow ość
użycia tych „szczątków ”. A więc nom otetyczny p u n k t wyjścia zostaje natychm iast
sprow adzony do rozpoznania idiograficznego. Zresztą postępow anie z tekstem w tej
postaci, jaką obserw ujem y w Sławińskiego w analizie-interpretacji Ballady od rymu,
pozwala na (ogólniejszy) w niosek, że tak pojm ow ane p rocedury stru k tu ralisty cz­
ne zupełnie się nie kłócą z herm eneutyką, dają się w nią bow iem wpisać. Schleier­
m acher rozróżnia „interpretację gram atyczną” i „psychologiczną”, tw ierdząc, że
nie są rozdzielne - a w relacji koła herm eneutycznego. „G ram atyczna” bierze ję­
zyk jako „całość”, co stru k tu ralista, jeśli chce, m oże rozum ieć jako langue. Więcej
nieporozum ień rodziła zwykle „interp retacja psychologiczna” - otóż S chleierm a­
cher definiuje ją jednak jako próbę podążania za w szelkim i m ożliw ym i k ontek­
stam i, które uznamy, że m ogły pojawić się w um yśle autora, a zyskuje to potw ier­
dzenie w „interpretacji gram atycznej”, krótko mówiąc, nie chodzi (wyłącznie) o wy­
jaśnienia genetyczne, tylko o rekonstrukcję św iatopoglądu pisarza na podstaw ie/
tak jak on się przejaw ia w danym tekście. S tru k tu ralizm wcale tego nie unikał,
projektow ał takie zdania np. na sem iotykę (w tę stronę zm ierzały p rojekty M icha­
ela R iffaterre’a )19. Jeśli zaś chodzi o kw estie poetologiczne, to myśl Schleierm achera da się - zgodnie z m yśleniem stru ktu ralisty czn y m - przeprojektow ać tak,
by mówić o „in terp retacji gram atycznej” jednostek wyższego rzędu, np. genologicznych (na wzór gram atyki języka); zresztą niem iecki m yśliciel bodaj i to p rze­
w idział w swoim koncepcie „in terp retacji techn iczn ej” (relacja wzorzec gatu n k o ­
wy - ko nk retny utw ór jest relacją koła herm eneutycznego20). Po tak ich „ad ap ta­
cjach” w zasadzie nie m a konfliktu m iędzy herm en eu ty k ą Schleierm acherow ską
16
M.M. B achtin Problem gatunków mowy, w: tegoż Estetyka twórczości słownej, przeł.
D. U licka, W arszawa 1986, s. 348-357.
17
C. G eertz O gatunkach zmąconych (nowe konfiguracje myśli społecznej), przeł. Z. Ł apiński,
w: Postomdernizm. Antologia przekładów, red. R. Nycz, U niversitas, Kraków 1997,
s. 214-235. G eertz oczywiście nie mówi o g atunkach literackich, ale albo m ożem y
przyjąć p oststrukturalistyczną tezę o tym, że teksty literackie nie różnią się od
„nieliterackich”, albo, jeśli nie chcem y jej przyjąć, m ożem y powiedzieć, że diagnozy
G eertza dają się odnieść także do genologii literaturoznaw czej, zwłaszcza rozpoznanie
mówiące o przeniesieniu akcentu z taksonom ii na badacza (jako podm iot).
18
S. Balbus Zagłada gatunków, w: Genologia dzisiaj, red. W. Bolecki, I. O packi,
W ydwnictwo IBL PAN, W arszawa 2000, s. 19-32.
19
Podobnie in te rp retu je Schleierm achera T.K. Seung, gdy proponuje interp retację
gram atyczną i psychologiczną rozum ieć jako sem antykę i pragm atykę, przy czym „the
recognition of pragm atic contexts always d epends on our knowledge o f cultural
contexts” (T.K. Seung Semiotics and thematics in hermeneutics, New York 1982, s. 42).
20
Por. też E.D. H irsch jr. Validity in interpretation, New H a v en-L ondon 1967, rozdział
The concept o f genre, s. 68-126. H irsch jest współczesnym herm eneutą naw iązującym
i rozwijającym myśl zwłaszcza Schleierm achera w łaśnie. Por. też tegoż autora The aims
o f interpretation, C h icago-L ondon 1976.
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
21
Zob. F.D.E. S chleierm acher General hermeneutics oraz Grammatical and technical
interpretation w: The hermeneutics reader. Texts o f the German tradition from the
enlightenment to the present, ed. K. M ueller-Vollm er, O xford 1986, s. 72-86 i 86-97.
Podobnie jak u Schleierm achera, rozróżnienie m iędzy „in terp retacją gram atyczną”
a „in terp retacją psychologiczną” funkcjonuje u Sławińskiego w jego pierwszej
wypow iedzi na tem at in te rp reta cji jako rozróżnienie opis - in terpretacja.
Jakobsonow sko-Levi-Starussow skie „Koty” Baudelaire’a byłyby w tym rozum ieniu
„opisem ”, czyli, językiem Sławińskiego, „nieredukow alnym centrum dzieła”
w ro zum ieniu „poetyki lingw istycznej”. In terp retacja zaś określona jest jako
„propozycja k o n tek stu ”. Z auw aża dalej Sławiński: O pis bowiem rzadko bywa
procederem sam odzielnym . W takiej czystej form ie w ystępuje np. na niskich propedeutycznych jeszcze - szczeblach dydaktyki filologicznej, jako tzw. „rozbiór
utw oru”. T rudno natom iast byłoby w yobrazić sobie pracę badaw czą, która składałaby
się w yłącznie ze zdań opisow o-analitycznych. C hociaż zdania tego rodzaju odznaczają
się najwyższym stopniem bezsporności, to przecież spełniają zaledw ie rolę służebną
wobec zdań in terpretacyjnych i w artościujących. Jedynie opis podpada - w każdym
razie pow inien podpadać - w całości pod k ryterium sform ułow ane w klasycznej
definicji prawdy. Przejście do zdań in terpretacyjnych wiąże się już z w ydatnym
ograniczeniem zasadności owego k ry teriu m ” (Dzieło - język - tradycja, s. 153).
Oczywiście w tak zarysowanej opozycji, przedsięw zięcia Sławińskiego
o Białoszewskim m ieszczą się w polu „in te rp re tac ja ”. Ze względów historycznych
naw iązuję tu przede w szystkim do tej pracy Sławińskiego, niekiedy tylko robiąc
wycieczki ku (trzem ) późniejszym wypow iedziom na tem at in terpretacji.
22
J. Sławiński Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco, w: Przypadki poezji, s. 251-262.
23
Tamże, s. 252. Podobny ch arak ter m a uznanie tytułu leżenia za gatunek, czym
Białoszewski znów w yodrębnia się z system u, choć nie ekskluzyw nie (Sławiński
podaje inny przykład, Pocałunki M arii Paw likow skiej-Jasnorzew skiej).
24
Jeszcze innego prototypu socjologicznego dostarczają głębokie uwagi Sławińskiego
z R zutu oka na ewolucję poezji polskiej..., s. 329-330, znacznie rozw ijające pew ną myśl
z Miron Białoszewski: być sobie jednym .
249
a stru k tu ralizm e m Sław ińskiego21. W yraźnie to w idać także w trzecim tekście,
Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco22. Używane tam kategorie „szerokie” oka­
zują się natychm iast p u n k tem negatyw nego odniesienia, ponieważ b o h ater tek ­
stu, Białoszewski, we wszystkim , co niejednostkow e, się nie m ieści. Pierwszą sze­
roką kategorią jest gatunek i tradycja literacka - zaraz apofatycznie zm odyfiko­
wane: „U tw ór Białoszewskiego to cykl epigram atycznych m in iatu r osnutych wo­
kół sytuacji, która - trzeba z n iejak im ubolew aniem przyznać - nie uległa dotąd
poetyckiej n o b ilitacji’23. Kolejną szeroką kategorię dałoby się nazwać po stru k tu ralistycznem u „synchronią”, w net okazuje się, że Białoszewski nie daje się w nią
całkow icie włączyć inaczej niż na zasadzie opozycji albo „przesunięcia”, a może
„rozm ycia”. N astępnie Sław iński przechodzi do ujęcia socjologicznego, zresztą
będącego w stosunku do p oprzed n ich jego m ikrodyskursów m etonim iczną ekstensją (by tak streścić drogę trzech m ikrodyskursów : od języka poetyckiego - do
ujęcia socjolingw izującego - ku ujęciu socjologicznoliterackiem u24), gdzie albo
Opin ie
odkrywa na w łasną rękę (co jest możliwe) albo posługuje się bez odnotow ania świeżą
w owym czasie w am erykańskiej socjologii i psychologii kategorią „skryptów sy­
tuacyjnych”25, tu zw anych „przyjętym i szablonam i zachow ań”. Oczywiście oka­
zuje się, że Białoszewski kw estionuje społeczny sens rytuałów, leżąc na łóżku odwraca się (by nie rzec: w ypina) od „skryptów ”:
Owa pryw atność sam a jest w dużej m ierze kategorią socjalną. Składające się na n ią d o ­
św iadczenia (nawet najbardziej osobiste) są porządkow ane przez przyjęte szablony za ­
chowań. Z m oim pryw atnym życiem w iążą się oczekiw ania innych ludzi, którzy przew i­
dują, że zachowywać się będą [sic! - P.S.] w taki lub in n y sposób. O czekiw ania te zobo­
w iązują m nie do w ypełniania swoimi poczynaniam i pewnych przew idzianych system ów
(np. w erotyce, życiu rodzinnym , a nawet spożywaniu posiłków, odpoczyw aniu etc.). Z n a j­
duję się w kręgu tych systemów zarówno wtedy, gdy pozostaję z nim i w zgodzie, jak i wtedy,
gdy w jakiejś m ierze uchylam się od nich, lub gwałtow nie im przeczę. [...] Poniżej tego
poziom u znajduje się sfera zachow ań jednostki, które nie tw orzą żadnej stru k tu ry (chcia­
łoby się powiedzieć: „chodzą luzem ”), nie są przez nikogo oczekiw ane, a z ich w ystąpie­
niem lub niew ystąpieniem nie wiąże się społecznego znaczenia. Jest to dziedzina pry­
w atności społecznie nie usystem atyzow anej, niegodnej zainteresow ania, m arginesowej.
Przyjem ności, jakie czerpię z leżenia, są dla innych równie niew ażne jak to, że lubię
m iętowe cukierki. N a tym poziom ie dośw iadczeń jest się nieom al swobodnym od spo­
łecznych standardów i zobowiązań, ale swoboda ta jest pozbaw iona znaczenia, poniew aż
nikogo poza m ną nie obchodzi.26
250
Kolejny raz daje się zaobserwować, jak przy okazji Białoszewskiego Sław iński „te­
stu je” niejako teorię systemowości - tu socjalnej - i jak owa niezw ykła jednostka
każe m u najpierw zauważyć, że negacja pew nych elem entów pozytywnych w sys­
tem ie również się w owym system ie m ieści, a n astępnie, że istnieje sfera, która ów
system „podm yw a”. Ciekaw ostka dla w spółczesnych odkrywców k ategorii „do­
św iadczenia” dla literaturoznaw stw a - u Sławińskiego w łaśnie tym , co zdolne „pod­
m yw ać”, jest dośw iadczenie najbardziej osobiste, dookreślone jako „peryferyjne”.
Gdyby jednak konsekw entnie przyjąć teorię schematów, naw et nie odrzucając teorii
systemowej, nie dałoby się utrzym ać w m ocy tw ierdzenia, że jest sfera w życiu
człowieka, która „chodzi luzem ”, nie tw orzy struktury, po p ro stu należałoby p o ­
w iedzieć, że jest to inny system, ten pierw szy - dośw iadczeń społecznych rozu­
m ianych jako interakcje, ten drugi - również społeczny, lecz n ierozum iany jako
interakcje, czyli indyw idualny (jednostka jako system). Tak m ógłby powiedzieć
np. N iklas L uhm ann. Ta polem ika m a jednak o tyle sens, o ile nie chcem y pod­
trzym ywać opozycji „centralne - peryferyjne” (a Sław iński chce lub nie uważa, że
m ożna poza nią wyjść) oraz o ile naszym celem nie jest w y r ó ż n i e n i e jednost­
ki na tle system u, a raczej w pisanie jej weń. Innym i słowy, gdyby Sław iński nie
25
O „schem atach czynnościow ych” m ówił np. już Piaget, jednakże okres św ietności
teoria „skryptów ” i „schem atów ” przeżywała w latach 70. Zob. J. M atter M andler
Opowiadania, skrypty i sceny, s. 27-31.
26
J. Sław iński Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco, s. 253.
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
n apisał tak, jak napisał, oryginalność, osobność Białoszewskiego byłaby nie tak
łatw a do uchw ycenia. Kolejną szeroką kategorią użytą przez badacza w toku dys­
k ursu są - i znów jest to kategoria z pogranicza socjologii, ale też epistem ologii „stereotypy poetyckości”. Po to, aby konkludow ać: „Poeta ten - w całej swojej tw ór­
czości - program ow o schodzi poniżej poziom u przeżyć, zachow ań i refleksji, p o ­
zostających dotąd w polu możliw ych zainteresow ań liry k i”27. A także, co z katego­
rią „stereotypu” zw iązane - oczekiwań wobec liryki. Po tej serii „szerokości i za­
w ężeń w yróżn iający ch ”, uw ag in te rp re tac y jn y ch , w p isu jący ch om aw iany cykl
w pew ne - pow iedzm y heurystycznie - „tra n sce n d en tn e” konteksty, Sław iński
przechodzi do m ikroanaliz czy m ik ro in terp retacji kolejnych członów cyklu (objaś­
n ienia leksykalne, w ersologiczne, sem antyczne). W końcowej części szkicu badacz
zbiera w nioski i stara się odpow iedzieć na pytanie o głębszy sens powyższych p rak ­
tyk oraz ich sens dla, powiedzmy, „system u poezji”. Otóż ten z kolei u kład n a r­
racyjny zbliża się stru k tu raln ie do koła herm eneutycznego, a zatem , znowu, do
retoryki idiografizm u. N ie tracąc m ożliwości rozpoznania w n im p ro to ty p u stru k ­
turalistycznego, jakkolw iek z podobnym jak uprzednio zastrzeżeniem , że specja­
listycznych pojęć w iązanych z tym dyskursem jest tu niew iele (nawet m niej niż
w interp retacji Ballady).
Z atem powtórzę: w tych m ikrodyskursach Sław ińskiego m am y do czynienia
z M etatrop em Iro nii, nie zaś M etonim ii, której m ożna było się spodziewać przy
w stępow aniu paradygm atu (a w ową Ironię w łączają się elem enty M etonim iczne),
a zarazem wciąż pozostajem y gdzieś pom iędzy dyskursem krytycznoliterackim 28
a literaturoznaw czym naukow ym , nie zależy tu bow iem Sław ińskiem u na ich wy­
raźnym retorycznym oddzieleniu. Dlaczego? Oto kilka hipotez. Pierwsza - teksty
te m iały być „in terpretacjam i pokazow ym i”, jak to je określa sam Sław iński i de­
finiuje następująco:
27
Sław iński Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco, s. 254.
28
Z resztą tekst Miron Białoszewski: epigramaty na leżąco został pierw otnie
opublikow any w prasie literackiej („Tygodnik K ultu raln y ” 1967 n r 21), a zatem
z racji samego m i e j s c a m ógł być odbierany jako „krytycznoliteracki”. A naliza
Ballady od rymu była, dla odm iany, czytana na konferencji teoretycznoliterackiej.
29
J. Sław iński Uwagi o interpretacji (literaturoznawczej), w: tegoż Próby
teoretycznoliterackie, Kraków 2000, s. 48.
251
Z resztą nie zawsze jest tak, że czynnik m otoryczny w in terpretacji stanowi wola zm ierze­
nia się z indyw idualną zagadką utworu. Może nim być na przykład chęć spraw dzenia pew­
nej m etody postępowania. Z nane w szak są i n t e r p r e t a c j e p o k a z o w e , przedsiębra­
ne po to jedynie, by zadem onstrow ać moce eksplanacyjne danego języka. Dzieło w takim
w ypadku jest obiektem w ym iennym , przykładowym , istotnym o tyle, o ile spełnia w arunki
eksperym entu - niczym zwierzątko dośw iadczalne. Ale nierzadkie są też interpretacje zo­
rientow ane przede wszystkim pedagogicznie, mające na celu kształtow anie czytania po­
tocznego poprzez dostarczanie m u odpow iednich wzorów do naśladow ania.29
Opin ie
N asuw a się jednak pytanie: jak rozum ieć ów „czynnik m otoryczny” - genetycznie
czy retorycznie (w sensie: interpretacja swoją narracją w skazuje na swój taki, po­
kazowy, charak ter - i jak to ocenić?, zapew ne w odniesieniu do historycznie obo­
w iązujących konw encji narracyjnych w obrębie g atu n k u „narracji in terp retacy j­
n ej”). To znaczy, czy da się odróżnić in terpretację pokazow ą od „woli zm ierzenia
się z indyw idualną zagadką utw oru”? M ożliwe są różne sytuacje, na przykład tak
oto, że badacz X chcąc pokazać moce języka stru k tu ralizm u , in te rp re tu je utw ór
Białoszewskiego, a wygląda to jak „m ierzenie się z zagadką indyw idualną utw o­
r u ”. A tu jeszcze dodatkowa kom plikacja, bo gdy zachodzi powyższe, to czy w ej­
ście w taką retorykę (lub też: wycofanie retoryki „pokazow ości”) jest niew inne,
czy może um yślne, bo interesy się za tym kryją jakieś. Taki kom pleks w ątpliw ości
m am y przy hipotezie pierw szej. D om inik Lew iński tak by to w łaśnie oceniał. Otóż
Epigramaty na leżąco i „Ballada od rymu” pochodzą z książek przeznaczonych głów­
nie i w zam ierzeniu dla szkoły - Czytamy utwory współczesne oraz Liryka polska.
Interpretacje. Lew iński przy tej okazji zauważa:
D ostarczanie wzorców analityczno-interpretacyjnych pozbaw ionych zaawansowanej
teoretycznej obudowy, przybierało nad er rozm aite form y [...]. W książkach tych stan­
d a rd strukturalistyczny podany jest w form ie rozluźnionej, nie towarzyszy m u natrętn y
norm atyw izm , „świadomość m etodologiczna” jest znacznie okrojona, ograniczona do rudym entów m ających za cel „niepostrzeżenie” modelować kognityw ne ram y odbioru. D la ­
tego też tru d n o doszukać się w proponow anych przez stru k tu ralistó w in te rp reta cjac h
algorytm u, którego rekonstrukcji i intern alizacji m iałby za zadanie dokonać odbiorca.
[...] Ten typ socjalizacji literackiej charakteryzuje się nie narzucaniem dyrektyw, a ra ­
czej dem onstracyjnością.30
252
Interesujące, jak powyższy opis „przed m io tu” w spółgra z tym , co sam „p rzed m io t”
(jako podm iot) napisał „teoretycznie”. Byłby to wypadek, n ierzad k i zresztą, wy­
pow iedzi autobiograficznej przy użyciu dyskursu teoretycznoliterackiego? A może
Lew iński jest dobrym (a nieortodoksyjnym ) uczniem Sławińskiego. K rótko m ó­
wiąc, w hipotezie pierw szej celem takiej „idiografizacji” czy „herm eneutyzacji”
narracji byłaby im plicytna socjalizacja. M etonim ia byłaby więc przydzielona za­
daniom hard science, zaś Iron ia - igraszkom pedagogicznym . Rzecz w tym , że
powyższa hipoteza, jakkolw iek do pewnego stopnia słuszna, nie udziela odpow ie­
dzi na następujące zagadnienie: jak to się stało, że obie te in terp retacje karierę
zrobiły nie w dyskursie edukacyjnym , w szkole, gdzie w owym czasie zresztą nie
było mowy o Białoszew skim (a w ogóle - w iersze te, zwłaszcza Ballada od rymu,
w ydają się na w ieki zbyt tru d n e dla „niew yrobionego odbiorcy”31), a w dyskursie
30
D. Lew iński Strukturalistyczna wyobraźnia metateoretyczna, Kraków 2004, s. 224-225.
31
M a jednak rację L ew iński, gdy zauważa: „Praw dą jest, że strukturalistyczne
narzędzia „błyszczą” szczególnie przy interp reto w an iu takich twórców jak Peiper
czy Białoszewski, ale tu w grę w chodzą po części strukturalistyczne upodobania
i utajony norm atyw izm teorii, w ybierający do prezentacji dzieła pozwalające ją
efektow nie zadem onstrow ać” (tam że, s. 228). Dalej L ew iński zwraca uwagę na
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
naukow ym , nie tylko w subdyskursie strukturalistycznym i nie tylko w subdyskursie o Białoszewskim ? Tu pojawia się druga hipoteza. C hodziłoby o usytuow anie
tych (i innych) praktyk interpretacy jnych w całościowym poglądzie Sławińskiego
na zadania literaturoznaw stw a (całościowy w owym czasie), słowem - o spraw dze­
nie, jakie m iejsce w swoim, m ającym w zględnie kom pleksow y charakter, system ie
poglądów na tem at literatu ry i literaturoznaw stw a przeznaczał on tak im przed się­
wzięciom. Otóż w 1965 roku, co w iem y dzięki sk ru p u latn ie zam ieszczanym pod
tekstam i datom , Sław iński napisał swój pierw szy tekst teoretyczny na tem at in te r­
pretacji: O problemach „sztuki interpretacji”. Stanow i on i nieco ukrytą p olem ikę32
z głośnym w owych czasach ujęciem Em ila Staigera z lat 50.33, i wyraz n iew ątp li­
32
To charakterystyczny sposób konstruow ania teoretycznego dyskursu przez
Sławińskiego, por. R. Nycz O (nie)cytowaniu Janusza Sławińskiego w: Dzieła, języki,
tradycje, red. W. Bolecki, R. Nycz, W arszawa 2006, s. 9-13 (tom zbiorow y
dedykow any Januszow i Sław ińskiem u na 70. urodziny).
33
Co ciekaw e, Sławiński polem izując ze Steigerow skim rozum ieniem „koła
herm eneutycznego” jako czysto im m anentnego, nie podaje argum entów
strukturalistycznych, a - herm eneutyczne! M ianow icie, stru k tu ralizm w zasadzie
cenił im m anentyzm , ale Sławiński sytuuje go po stronie „opisu”, nie „ in te rp re tac ji”
i uznaje za m ało atrakcyjny, a w d odatku niem ogący m ieć c harakteru „koła”;
pow iadając, że „koło” wym aga kontekstu (-ów), używa argum entu
herm eneutycznego, jak w skazywałem wyżej - ze Schleierm acherow skiego ducha.
Z czego w ynika, że Steiger był program ow o „złym h erm en eu tą”. Por. J. Sławiński
O p ro b le m a c h ., s. 154-155. A ndrzej Skrendo stw ierdza z kolei, że Sław iński żywi
niechęć do tradycji herm eneutycznej. W ydaje m i się, że jest to za duże uogólnienie.
N iechęć do pewnych tradycji czy nurtów w obrębie herm eneutyki - tak (znam ienna
jest złośliwość o „stow arzyszeniu opieki nad prześladow anym i dziełam i” z Miejsca
interpretacji), sam Skrendo w spom ina o herm eneutyce postheideggerow skiej i tym
rozum ieniu „koła”; poniew aż ja w skazuję na tradycję „przedheideggerow ską”, tj.
Schleierm achera i D iltheya, nie sądzę, byśm y w gruncie rzeczy pozostaw ali ze
Skrendą w sporze. W Analizie, interpretacji i wartościowaniu dzieła literackiego (Próby
teoretycznoliterackie, s. 30) Sław iński rozróżnia dwie w ykładnie „koła
herm eneutycznego”, najczęściej zresztą w ystępujące w pom ieszaniu, filologiczną
253
polityczny aspekt w yboru raczej poezji współczesnej (możliwość odcięcia się od
genetyzm u, a więc de facto m arksizm u) i strukturalistyczne uprzyw ilejow anie liryki
jako lepszego m ateriału egzem plifikacyjnego. „Po trzecie wreszcie, zawłaszczenie
lite ratu ry w spółczesnej, a w jej obrębie głównie poezji, pozwalało strukturalistom
na pewien udział w procesach literackich i kształtow anie w jakiejś m ierze
nieobciążonej ideologicznie sfery św iadom ości literackiej potoczności” (tam że,
s. 232). W idać to na przykładzie Białoszewskiego - przenosząc go z dyskursu
krytycznoliterackiego do naukowego, stru k tu ralizm (jako że zrobił to pierwszy)
niejako „zawłaszczył” prym arnie to zjawisko, a postulując oddzielenie dwóch
trybów dyskursow ych (krytycznego i naukowego), mógł odciąć się od krytycznych
odczytań i poniekąd mieć „m onopol” na prototyp Białoszewskiego - tak właściwie
się stało, nie tylko w zakresie literackiej socjalizacji, ale i w obrębie dyskursu
naukowego trwa pam ięć o strukturalistycznych prototypach Białoszewskiego, są
one naukowo „żywe”.
Opin ie
wej fascynacji Sław ińskiego zagadnien iem in te rp re ta c ji (że była to fascynacja,
potw ierdzą jego kolejne teksty na jej tem at), i próbę „zbliżenia” stru k tu ralizm u
do - tak właściwie trzeba pow iedzieć - h erm en eu ty k i czy „nieodcięcia” się od
niej. Powiada Sław iński o „uniw ersalnej problem atyce h erm en eu ty k i literack iej”
jako znajdującej się poza w szystkim i „m etodologicznym i stylam i”, inaczej m ó­
wiąc, a w podobną stronę zm ierzały m oje wcześniejsze teoretyczne w ysiłki, suge­
ruje istnienie czegoś w rodzaju, w m oim języku, „antyparadygm atycznego p ara­
dygm atu herm en eu ty czn eg o ” jako rów nocześnie przeciw staw nego i w spólnego
w szelkim paradygm atom - M etonim iom . Implicite okaże się w dalszej części wy­
w odu, że sam Sław iński nie rezygnuje tu ze swojego paradygm atu, swojej stru k tu ralistycznej M etonim ii, ale w idzi potrzebę dopełniania jej „antyparadygm atyczn ą ” prakty ką herm eneutyczną:
Tak więc in terp retacja, dążąc do przedstaw ienia dzieła jako zam kniętego i jednorazow e­
go św iata sensu, m usi zarazem - po to, by ten cel osiągnąć - ukazać je jako swego rodzaju
„porcję” procesu historycznoliterackiego. Utwór włącza się do ciągłości tego procesu w ta ­
kim stopniu, w jakim pozwala się sprow adzić do pewnych system ów literackich obejm u­
jących również inne dzieła. Ale jest rów nocześnie m anifestacją nieciągłości procesu h i­
storyczno-literackiego - w łaśnie w takiej m ierze, w jakiej jest rozstrzygnięciem jednora­
zowym. Sztuka in terpretacji zm ierza w każdym w ypadku do odkrycia tego drugiego aspek­
tu utw oru. Jej dośw iadczenia zatem dialektycznie d o pełniają te w szystkie podejścia b a ­
dawcze, które przedstaw iają proces historycznoliteracki w term inach tego rzędu, co prąd
literacki, konw encja, gatunek, system w ersyfikacyjny itp., a więc w term inach jego ciąg­
łości.34
254
Użycie słowa „dialektycznie” w połączeniu z „dwoma aspektam i dzieła” pokazu­
je, że wszyscy ci, którzy będą p r o g r a m o w o w y k l u c z a ć - to znaczy obsta­
(tyle że powołuje się nie na Schleierm achera, a na Spitzera, niew ątpliw ie
spadkobiercę rom antycznego herm eneuty) i filozoficzną (H eidegger, G adam er).
Poza tym podkreślam , że Sław iński dąży do uznania „herm eneutyki” jako szerszego
pojęcia, jako „antyparadygm atyznego q uasi-paradygm atu”. Również jego cytowane
przeze m nie niżej w ypow iedzi o herm eneutyce (hasło w Słowniku terminów
literackich czy rozmowa z A gatą Koss, pow ołanie się na „fuzję horyzontów ”
G adam era w Uwagach o interpretacji (literaturoznawczej)) nie św iadczą o głębokiej
niechęci. Skrendo m a natom iast rację, że Sław ińskiem u m arzyła się
nieherm eneutyczna (i n iestrukturalistyczna) teoria in terp retacji, ale chyba sam jej
nie zbudow ał - i nie znalazł u nikogo innego: „Jeśli się dobrze przyjrzeć, w pism ach
Sławińskiego znajdziem y bardzo interesujące przesłanki do budowy
nieherm eneutycznej i niestrukturalistycznej teorii interp retacji. Byłaby ona oparta
na założeniach kom unikacyjnych i pragm atycznych oraz m ocno odnosiłaby się do
uw arunkow ań instytucjonalnych dyskursu teoretycznego”. O raz, dodaje badacz
m im ochodem , zm ierzałaby w stronę pragm atyzm u i konstruktyw izm u, który to
niezwykle ciekawy w ątek w arto by kiedyś rozwinąć (A. Skrendo „Generał czytania” Janusz Sławiński i sztuka interpretacji, w: tegoż Poezja modernizmu. Interpretacje,
U niversitas, K raków 2005, s. 314).
34
J. Sław iński O problemach..., s. 156-157.
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
35
Por. np. P. R icoeur Egzegeza i hermeneutyka, przeł. S. Cichow icz, „Pam iętnik
L iterack i” 1980 nr 3, s. 313-322. Również Roger Seam on stw ierdzał, że o różnicach
decydowało to, co określam jako „paradygm aksjom aty”, czyli deklaracje
paradygm atyczne, nie zaś cele czy praktyka: „The various m odels o f literary
science and the confusion betw een the herm eneutic and scientific efforts
obscure the com m on principles th a t u nite the differen t m odels for a poetics
and the parallel transform ations they u ndergo” (Poetics against Itself, On the
self-destruction o f modern scientific criticism, „PM LA” 1989 n r 3, s. 294).
36
J. Sław iński Hermeneutyka, hasło w: M. G łow iński, T. Kostkiewiczowa, A. O kopień-Sławińska, J. Sławiński, Słownik terminów literackich, red. J. Sław iński, wyd. 3
poszerzone i popraw ione, Z akład N arodow y im. O ssolińskich, W rocław 1998, s. 195.
37
O tw iera się tu pole, na które nie mogę - i nie śm iem - wchodzić: paralela pom iędzy
niektórym i rozpoznaniam i Sław ińskiego a konstruktyw istyczną teorią zwłaszcza
S.J. Schm idta. Z zasadniczym i różnicam i: dla Schm idta in te rp reta cja nie stoi po
stronie em pirii. Por. też krótką paralelę m iędzy Schm idtem a Sław ińskim
u A ndrzeja Skrendy (Siegfried J . Schmidt: konstruktywizm i literaturoznawstwo, w:
Konstruktywizm w badaniach literackich, red. E. K uźm a, J. M adejski, A. Skrendo,
U niversitas, Kraków 2006, s. 193-196). Skrendo stw ierdza, że polski stru k tu ralizm
był „w istocie konstruktyw istyczny”, w większym stopniu niż np. francuski. Być
może nie u każdego badacza było to tak wyraźne. W późniejszej pracy Sławiński,
pow tarzając niejako to samo, używa zresztą pojęcia „ k o n stru k t”: „Gdy historyk
lite ratu ry rozważa tak czy inaczej w yodrębnione składniki dzieła - segmenty,
warstw y czy strefy, gdy, z drugiej strony, mówi o norm ach gatunkow ych, system ach
wierszowych, prądach, konw encjach czy poetykach - w obu w ypadkach porusza się
w śród konstruktów własnej dyscypliny, pozostających w zasadzie poza kontrolą
tych, co jej nie u praw iają” (J. Sław iński Uwagi o interpretacji (literaturoznawczej),
s. 44). Podobnie do Sławińskiego na tę sprawę zapatryw ał się Stanisław Balbus:
„Czy poetyka jako dział nauki o literatu rze m a (może mieć) jakikolw iek
255
wać przy red uk cji m etonim icznej (czy to m etodologicznej, np. strukturalistycznej, czy interpretacyjnej, jak chociażby Steiger) - któryś z dwóch aspektów, tak
jakby tego drugiego rew ersu m onety m iało w ogóle nie być, będą popełniać b łąd
perspektywy. D latego też „herm eneu tyka” jest struk turalizm o w i konieczna. Ale
i odw rotnie - herm eneutyce są potrzebne inspiracje m etodologiczne (paradygm atyczne), traktow ane sw obodnie i nieortodoksyjnie. Z nam ienne że, reprezentując
b iegu n „h erm en eu ty k i”, m niej więcej to samo stw ierdzał Paul R ico eu r35. Z n a­
m ienne, że Sław iński, jako autor hasła „herm eneutyka” w Słowniku terminów lite­
rackich, napisał: „W kontekście w spółczesnego literaturoznaw stw a herm eneutyka
byw ała traktow ana jako k ie ru n e k alternatyw ny w sto su n k u do stru k tu ralizm u .
W rzeczyw istości jednak, tzn. w praktyce badaw czej, dośw iadczenia obu tych k ie­
runków n i e t y l e s i ę w y k l u c z a j ą , i l e s ą w z a j e m k o m p l e m e n t a r ­
n e ”36. Poza tym , jak już na sam ym w stępie zaznacza Sław iński (współczesnym
konstruktyw istom literaturoznaw czym zapew ne bardzo by się to spodobało), „p rą­
dy”, „konw encje” itp. jednostki stanow ią „fikcje” (czyli, m ożna rzec, „konstrukty ”, symbole dyskursowe), tym czasem praktyka interpretacyjna sytuuje się po stro­
nie „em p irii”, czyli „tw ardego i pewnego podłoża refleksji literaturoznaw czej”37;
Opin ie
innym i słowy, popełniając błąd red u kcji pozostaje się na gruncie „fikcji”, choć,
z drugiej strony, ktoś i tym i fikcjam i m usi się zajmować - dla dobra em pirii, gdyż
są to „użyteczne fikcje”, rzec by m ożna, naw iązując do Iana B arboura38. N ie ch o ­
dzi wszak o w yraźny rozdział, m y do tego, wy do tam tego zadania; z wywodu w yni­
ka, że dobrze jest um ieć obie perspektyw y łączyć39. Ale tu wprow adza teoretyk
256
bezpośredni dostęp do «rzeczywistej», «żywej» literatury, czy też obcuje wyłącznie
z fantazm atam i abstrakcyjnych konstruktów , jakie sam a wytwarza jako przedm iot
abstrakcyjnej refleksji”, zapytyw ał (S. Balbus Granice poetyki i kompetencje teorii
literatury, w: Poetyka bez granic, red. W. Bolecki, W. Tomasik, W arszawa 1995, s. 8).
Ale też m yślenie (oraz praktyka) B albusa o teorii i in te rp reta cji wydaje się być
zbieżne z wcześniejszym i tezam i Sławińskiego.
38
I.G. B arbour Mity, modele, paradygmaty. Studium porównawcze nauk przyrodniczych
i religii, przeł. M. K rośniak, K raków 1984 , s. 9-10.
39
W Uwagach o in te rp re ta c ji., s. 49-50, szkicuje, jak m oże wyglądać relacja teorii
i in terp retacji, przy nadrzędnej roli tej pierwszej. W ydawać by się mogło, że jest to
rozum ienie Sław ińskiem u bliskie. Ale tu pojaw iają się znam ienne ironie - oto
„teoria” zostanie pow iązana z „ terro rem ”, „d y k ta tu rą ”, w interesie której jest
oddalanie się od „realności tekstow ych”. N astępujące zdanie m ożna w ręcz uznać za
wypowiedź autobiograficzną: „To zaś, że im pet teoriotw órczy w pewnym m om encie
zam iera (a tak się bezwyjątkowo dzieje), nie w ynika z żadnej im m anentnej
konieczności, św iadczy jedynie, że budow niczow ie teorii stracili po prostu chęć na
dalsze jej rozbudow yw anie, że im zobojętniała lub się z n u d ziła” (tam że, s. 51). Być
może odpow iedzią na kryzys teorii byłoby - zdaniem Sławińskiego - przejście na
stronę in te rp reta cji czy herm eneutyki. O podobnym rozum ieniu relacji teoria-herm eneutyka pisałem w szkicu Od teorii do hermeneutyki. Przypadek Stanisława
Balbusa, „Przestrzenie T eorii” 2006 n r 6. Ale w Miejscu interpretacji (Próby
teoretycznoliterackie, s. 62-63) w spom ina Sław iński o „dzikim teoriotw órstw u”, to
znaczy z faktu, że każda in terp retacja im plikuje jakąś teorię, interp retacje, które
program ow o odcinają się od teorii, popadają w nieuśw iadam iane najczęściej założenia
czy przed-sądy teorii „dzikich” (w odziedziczone prototypy, rzekłbym ). Stąd też
„kryzys stanowczości i uporu w podtrzym yw aniu doktryn teoretycznoliterackich,
który dziś przeżywamy, jest zarazem (i inaczej być nie może) kryzysem
produktyw ności in te rp re ta c ji” (tam że, s. 79). W arto zwrócić uwagę, że inaczej
projektow ali takie relacje teoretycy francuscy. T zvetan Todorov oddzielał wyraźnie
poetykę od in te rp reta cji (w 1968); G erard G enette (w 1966) uważał, że krytyka
literacka w inna się zapożyczać w analizie stru k tu raln ej, gdyż wiele by na tym mogła
skorzystać; R oland B arthes (w 1966) w yróżniał z kolei N aukę, Krytykę i L ekturę, przy
czym N auka m iała zajm ować się „m nogością sensów dzieła” i tym sam ym różnić się
od h istorii literatury, Krytyka zaś ustaleniem jednego, własnego sensu (L ektura m iała
być „m ilczącą”, tj. niew yrażoną na piśm ie, K rytyką na w łasny użytek). N auka
oczywiście m iała być rodzajem poetyki stru k tu raln ej (R. B arthes K rytyka i prawda,
przeł. W. Błońska, w: Współczesna teoria badań literackich za granicą, opr. H. M arkiew icz,
t. 2, K raków 1972, s. 115-137). Oczywiście, B arthes radykalnie zm ienił pogląd na
tem at dobrodziejstw „naukow ości” w S /Z i Przyjemności tekstu zwłaszcza. Sław iński nie
m usiał dokonywać rewizji, gdyż od żadnej ze stron (teorii i interp retacji) nie był
radykalny. Por. też na tem at relacji stru k tu ralizm - krytyka literacka: A. B urzyńska
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
rozróżnienie pom iędzy in te rp re tac ją histo ry czn oliterack ą a krytycznoliteracką,
sugerując, że są to dwa odm ienne dyskursy (określałby to raczej jako „tryby p ostę­
pow ania”), „w krańcow ych w ypadkach skrajnie opozycyjne”40. A oto jak opisuje
kluczowe zadanie in te rp re tato ra historycznoliterackiego:
W o dróżnieniu od innych sposobów postępow ania historycznoliterackiego - w in te r­
pretacji pojedynczego dzieła przyw oływ any przez badacza kon tek st w yjaśniający ma
przede w szystkim z n a c z e n i e n e g a t y w n e . R ekonstrukcja określonej tradycji, po­
etyki historycznej, zespołu norm gatunkow ych, reguł kom pozycyjnych, pola motywów
tem atycznych, system u ideologicznego itd., a więc układów, w które uw ikłany był dany
tekst - m a tu sens o tyle, o ile pozwala badaczow i na odczytanie w owym tekście znaczeń
ostatecznie niesprow adzalnych do tych rekonstruow anych całości, o ile pozwala m u na
identyfikację wew nętrznej teleologii właściwej tem u tylko utworowi i czyniącej z niego
świat „nierozpuszczalny”. Słowem: kontekst jest potrzebny, by um ożliw ić określenie tego,
co w indyw idualnym przedsięw zięciu literackim jest w łaśnie niew yprow adzalne z kon­
tekstu. [...] Spoza rozm aitych kodów literackich i pozaliterackich, które realizuje dany
utwór, w ylania się jego indyw idualny, jednokrotnie tylko „użyty” kod nieredukow alny
już do niczego poza sobą sam ym .41
B rzm i to jak autokom entarz - do tekstu, który został później w praw dzie napisany,
do in terp retacji leżeń, gdzie, jak wskazywałem, kom pleks szerokich kategorii zo­
staje poddany zaw ężeniu i gdzieś na przecięciu tych zawężeń pojawia się ów „kod
nieredukow alny do niczego poza sobą sam ym ” (oznacza to założenie, że istnieje
nieskończona ilość takich rozm aitych kom pleksów przecięć). W m niejszym stop­
n iu (w zakresie n arracji jako serii „zawężeń k ateg o rii”) odnosi się to do „Ballady
od rymu”, ale cechy przypisane „in terp retacji k rytycznoliterackiej” z pew nością
się do niej odnieść nie dają. O znacza to, że w program ie literaturoznaw czej m yśli
Sławińskiego jego obie interpretacje w ierszy Białoszewskiego m ieszczą się po stro­
nie dyskursu naukowego. Próba porządkowania doświadczeń n atom iast spełnia ce­
chy identyfikow ane przez Sław ińskiego w O problemach „sztuki interpretacji”, a ta k ­
że we w cześniejszych (z 1962) Funkcjach krytyki literackiej42 jako reprezentatyw ne
dla dyskursu krytycznoliterackiego, przede w szystkim postulatyw ność zwróconą
ku teraźniejszości. W tym m om encie L ew iński lub inny zw olennik pierwszej h i­
potezy m ógłby zwrócić uwagę, że szkic O problemach „sztuki interpretacji” został
napisany i um ieszczony jako w stęp do zbioru Liryka polska. Interpretacje, a przyjąwszy, że nadrzędnym zdaniem dyskursow ym całego tego przedsięw zięcia była
dyfuzja strukturalistycznych narzędzi i konceptów pod pozorem „niew innej” for­
m y in terp retacy jnej, obliczona zwłaszcza na niew praw nego odbiorcę, gotowego
40
J. Sławiński O p ro b le m a c h ., s. 155.
41
Tamże, s. 156.
42
J. Sław iński Funkcje krytyki literackiej, w: tegoż Dzieło, język, tradycja, s. 162, 173-174.
257
Strukturalizm (I), w: A. Burzyńska, M.P. M arkow ski Teorie literatury X X wieku.
Podręcznik, Z nak, Kraków 2006, s. 218-221.
Opin ie
258
bezkrytycznie „zarazić się” m etodą (ukąszeniem ?) - jasne staje się, że i ten szkic
m iałby - w takiej optyce - jeszcze bardziej m ydlić oczy owym naiw nym adeptom .
Ale, replikow ałbym , nie odrzucając w całości pierw szej hipotezy, tylko ujm ując
jej radykalności i łącząc z hipotezą drugą, Sław iński nie przeznaczał tego szkicu
tylko dla odbiorców Liryki polskiej..., niezależnie od tego, dla kogo ona była p rze­
znaczona. Skoro tekst te n został przedrukow any, w łączony w habilitację badacza
Dzieło - język - tradycja z 1973, a więc w n ajpełniejszy i najb ard ziej całościowy
w ykład strukturalistycznej m yśli Sław ińskiego oraz po lsk iej43, jego odbiorcy nie
m ogli być zaw ężeni do grona czytelników in te rp retacji pokazowych z Liryki pol­
skiej; oczywiście, m ożna dalej - że Liryka... to pierw szy etap „dyfuzji”, zaś Dzieło język - tradycja to już wyższy etap realizacji (czy n arzu can ia się jako) paradygm atyczności itd., oczywiście jest w tym pew na racja. Z pew nością jednak nie jest tak,
by Sław iński w yznaczał in terp retacji m iejsce w swoim program ie tylko po to, by
dokonywać aneksji kolejnych obszarów literaturoznaw czych działań, by móc do­
konać ekspansji na dyskurs edukacyjny i oddziaływać na socjalizację literacką44.
Z najdu ję zresztą sojuszników w swoim w nioskow aniu. Jerzy M adejski pow iada
o podstawowej opozycji w m yśleniu Sławińskiego, jaką jest stru k tu ra vs. bio g ra­
fia: „pew nie naw et dałoby się tę spraw ę przedstaw ić tak oto: stru k tu ra i biografia
p atro n u ją dwu dyscyplinom , które Sław iński upraw iał: poetyce (oraz teorii litera­
tury) i in terpretacji. P rzedm iotem tej pierw szej jest to, co typowe, drugiej - to, co
typowość przekracza”45. Znawca wiąże to zresztą z w yznaniem Sławińskiego, iż
koegzystują w n im dwa sprzeczne żywioły, dogm atyzm u i swobody46. W tóruje m u
A ndrzej Skrendo, zwracając uwagę na „wyraz dążności do wyjścia poza stru k tu ralizm , czyli poza opozycję poetyka-interpretacja. [...] wszędzie Sław iński poszuku­
je modus vivendi m iędzy analizą form alną a herm eneutyką, rygorem procedury a ży­
w iołem czytania, historią literatu ry rządzoną kategoriam i abstrakcyjno-system owymi a konkretnym i pojedynczym dziełem literac k im ”47. I p rzypom ina, że za
43
O całościowym projekcie teoretycznym Sławińskiego, złożonym z „fragm entów ”,
pisze też E. Jan u szek Koncepcja teorii literatury w pismach Janusza Sławińskiego,
w: Obserwacja systemu i badania empiryczne. Wiedza o literaturze z punktu widzenia
obserwatora II, red. B. Balicki, D. L ew iński, B. Ryż, E. Szczerbuk, W rocław 2006,
s. 115-133.
44
Zwłaszcza że w dziedzinie socjalizacji literackiej stru k tu ralizm staw iał raczej na
dyfuzję kategorii poetyki stru k tu raln ej.
45
J. M adejski Biografia struktury - struktura biografii, w: Dzieła, języki, tradycje, s. 28-29.
46
Sław iński w spom ina o tym w Małym wyznaniu autora, w stępie do Tekstów i tekstów
(t. 3 Prac wybranych, red. W. Bolecki, U niversitas, Kraków 2000, s. 6-7) oraz
w jednym z zapisków z cyklu B ez przydziału.
47
A. Skrendo, „Generał czytania ”, s. 298. Z bieżne z m yśleniem M adejskiego i Skrendy
są w nioski o przechodzeniu od „m ocności” do „ludyczności”, śledzone na
przykładzie używanych przez Sławińskiego m etafor - oraz samego stosunku do
m etafory (E. K uźm a Metafory Janusza Sławińskiego, „Teksty D ru g ie” 1994 nr 4,
s. 27-36).
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
48
Podobną obserwację poczynił M ichał L arek i pokazał kilka takich m om entów
w pism ach Sławińskiego (Podcinanie dyskursu: konsekwencje. O Januszu Sławińskim
i Andrzeju Sosnowskim, „ProA rte” 2006 n r 23, s. 37-39).
49
Podobną uwagę w o d niesieniu do jednego szkicu poczynił J. M adejski Narracje
teoretycznoliterackie Janusza Sławińskiego, „Teksty D ru g ie ” 1994 nr 4, s. 56 (jako Jerzy
M adeyski).
50
Te odczytania, naw iązania, traktow anie dzieła Sławińskiego jako p u n k tu
odniesienia dla poststrukturalistycznych projektów, jest u najm łodszych aż
zadziw iające. Sławińskiego czytają na nowo M adejski, Skrendo, a inaczej jeszcze
m łodsi, np. m łoda konstruktyw istyczna szkoła wrocławska, w tym L ew iński, a także
w pojedynczych projektach m .in. E m ilia Januszek, M ichał L arek, Tomasz C ieślakSokołowski - i siebie samego też bym tu w idział.
51
J. M adejski Biografia s tr u k tu r y ., s. 40. Por. też Januszek: „w dyskursie Sławińskiego
odbywał się przez długi czas proces dystansow ania się wobec stru k tu ralizm u
i jednoczesnego legitym izow ania go” (Koncepcja teorii literatury, s. 121). Jeśli dobrze
rozum iem wywód Boleckiego, to z iro n ią trak tu je on sam ą kwestię etykietyzacji
paradygm atów : w pewnej optyce m ożna uznać (um ow nie), że „ stru k tu ra liz m ”
wydarzył się w latach 30. i 40. w Pradze, n atom iast gdy został podjęty w Polsce, nie
był tym sam ym „ stru k tu ralizm em ”, w związku z tym - był „po ststru k tu ralizm em ”,
który sam siebie nazywał „stru k tu ra liz m e m ” i dopiero pojaw ienie się na Zachodzie
259
p atro n a pierw szego żywiołu uznać należy K azim ierza Budzyka, drugiego zaś Jana Błońskiego, którego „za to kocham y”. W m oim p rzek o n an iu całościowy p ro ­
jekt literaturoznaw czy Sławińskiego da się określić jako splot M etonim ii i Ironii,
które nie są potraktow ane jako w zajem nie się w ykluczające. A to oznacza, że Meto nim ia ulega właściwie Ironii, w zam ysłach systemowych (teoretycznych) Sław iń­
skiego m am y do czynienia z, w istocie, pozorow aniem dyskursu M etonim icznego,
który, co w idać w kontekście całego P rojektu, m a swoje m iejsce w fabule Iro n icz­
nej (M etatrop Iro n ii m oże w chłaniać pozostałe M etatropy, nie zaś odw rotnie). Do
tego trzeba zwrócić uwagę, że teksty teoretyczne Sławińskiego c z y t a n o w kon­
w encji M etonim icznej, to znaczy - wyczytywano w nich „m ocny” program strukturalistyczny; tym czasem - jak tylko wyrywkowo pokazałem to na przykładzie k il­
ku m iejsc z kilku tekstów - w jego m ikrodyskursach teoretycznych zwykle zn aj­
dują się m iejsca, w trącenia, uwagi rzucone m im ochodem , które ironizują teore­
tyczny hardcore48; nierzadko z tych rzuconych m im ochodem uwag dawałyby się
w yprowadzić całe szkice, całe projekty49; owe m iejsca były bodajże niezauw ażane
w czasach obowiązywania paradygm atu strukturalistycznego czy om ijane jako n ie­
istotne uwagi, czem u zresztą służyła retoryka ich w prow adzania w obręb główne­
go dyskursu, prototypu - lecz to w łaśnie one, u progu X X I stulecia, w ydają się
pociągać najm łodsze pokolenia badaczy, odkrywających dla siebie „innego” Sła­
w ińskiego50. M adejski zauw ażał jednak ostrożnie (ostrożnie wobec tezy W łodzi­
m ierza Boleckiego jako nazbyt radykalnej): „W każdym razie nie jest łatwo roz­
strzygnąć, czy Sław iński tworzył i um acniał stru k tu raln ą Szkołę, czy też był - we­
dle form uły W łodzim ierza Boleckiego - Pierwszym Polskim P o ststru k tu ralistą”51.
Opin ie
W mojej ocenie Sław iński był stru k tu ralistą, tylko pojm ow ał to w łaśnie Iro n icz­
nie, w łaśnie niedoktrynersko. W idać to praw ie u samego początku jego działaln o ­
ści - w yjątkiem jest książka o aw angardzie - w m om encie, który śledziłem , w jego
spotkaniach z poezją Białoszewskiego. T rudno pow iedzieć z n ad m iarem pew no­
ści, że to Białoszewski „skruszył” dogm atyzm Sław ińskiego, bo z drugiej strony,
gdyby tem u brakow ało „swobody” czy otw artości, dzieło Białoszewskiego by zi­
gnorował; chcę to w idzieć więc jako splot, jako form ę koła herm eneutycznego,
Białoszewski trafił na podatny g ru n t otw artej umysłowości Sław ińskiego - i być
m oże spowodował poszerzenie owej otw artości, pozwolił inaczej m yśleć52. Jerzy
Święch zauważył:
To co jedni nazw aliby chętnie paradoksem , in n i siłą i atrakcją stru k tu ralizm u pole­
ga na tym, że narzucając badaniom literackim naukow e ścisłe standardy i bacząc pilnie
na to, by żaden nieopatrzny ruch nie zachw iał budow lą tak pieczołowicie skonstruow a­
ną, ale w ciąż źle zabezpieczoną przed siłam i d estrukcji, był zarazem otw arty na wszelkie
sugestie płynące z dzieła, które w każdej chwili m ogły posłużyć jako nieobecne a poszu­
kiwane ogniwa teorii, która przez to nigdy nie ulegała pokusie jakiegoś ostatecznego
zam knięcia.53
D la Sław ińskiego tym dziełem była niew ątpliw ie twórczość Białoszew skiego54.
Tw ierdzę, że ten wczesny m om ent - spotkanie się dwóch potężnych osobowości,
literackiej i naukow ej - określił w pew ien sposób dalszy kształt polskiego stru k tu -
260
etykiety „p o ststru k tu ra liz m ” pozwoliło niektórym - nie B oleckiem u - dostrzec
aspekty „poststru k tu ralisty czn e” w rodzim ym „stru k tu ra liz m ie ”. W szystko to
kwestia etykietek, zwał jak zwał, dla jednych w ażna będzie zawartość prac (tj. dla
Boleckiego np.), dla innych - nazwy na nie przyklejone. Tak rozum iem (niejawny)
przekaz Boleckiego (W. Bolecki Janusz Sławiński: U źródeł polskiego
poststrukturalizmu, w: J. Sławiński Prace wybrane, t. 1: Koncepcja języka poetyckiego
awangardy krakowskiej, red. W. Bolecki, U niversitas, K raków 1998, s. 5-43).
52
W ojciech Głowala pow iada wręcz o dwóch biegunach myśli Sławińskiego, jeden to
„scjentyzm ”, drugi to „Białoszewski”, co sugerowałoby, że badacz również
przypisuje Białoszew skiem u (który jest w praw dzie m etaforą) w ażną rolę w m yśli
Sławińskiego, czy jej „przem ianie”, „otw arciu” (W. Głowala „Być sobie jednym” i być autorytetem, „Teksty D ru g ie ” 1994 n r 4, s. 37-42).
53
J. Święch Bronię strukturalizmu, w: Dzieła, j ę z y k i . , s. 16.
54
J. M adejski pisze: „Z ainteresow anie m ową codzienną nie jest bowiem
u Sław ińskiego niew inne, jeśli wiemy, który z poetów najsilniej oddziaływ ał na jego
wyobraźnię. N ie sądzę, bym wiele ryzykował stw ierdzając, że był nim M iron
Białoszewski” ( „Byćsobie jednym”. , s. 42). A. Skrendo zauw aża z kolei:
„N ajw ażniejszym poetą staje się - jak w olno sądzić - Białoszewski. Awangardowa
„łam igłów ka języka” łączy się u niego z pryw atnością i postawą antyrom antycznej
wstrzem ięźliw ości. Białoszewski to niejako lepsza w ersja Peipera i Przybosia: ktoś
pozbaw iony skazy dogm atyzm u i odw ołujący się do niesystem owych sfer języka”
( .„Generał czytania”. , s. 317).
Sobolczyk
Sławiński, Białoszewski, interpretacja
ralizm u, broniąc go przed p ręd k im zam knięciem , przed p u łap k ą tak przez K uhna
zwanej „nauki n o rm aln ej” (rozum ianej jako realizacja prostych zadań analitycz­
nych w rodzaju „stylizacja w utw orze X ”, „stru k tu ra narracji w dziele Y”, na rzecz
interpretacji), a otw ierając na dalsze poszukiw ania, czyli m etaforyczne ekstensje,
próby w łączania kolejnych dyscyplin w ram y stru k tu ralizm u (socjologia, intertekstualność itd.), w reszcie na bodaj najw iększe jego osiągnięcie, jakim było stwo­
rzenie „szkoły kom unikacjonistycznej”55.
Piotr SOBOLCZYK
Unaffiliated Researcher
Sławiński, Białoszewski, interpretation
The article presents Janusz Stawiński as the most influential Polish literary theorist of the
structuralist paradigm. His readings of Miron Biatoszewski's poems serve as a model for an
ironical theory of interpretation which surpasses scientific structuralist methods and deals
with hermeneutical procedures. Białoszewski is shown as a poet w ho rose from the first
Polish avant-garde poetry but turned towards the linguistic verse, and Stawiński was among
the first to embrace this new w ay of writing. Sławiński's readings of Białoszewski have
remained canonical for more than 30 years and still inspire younger generations of literary
55
„Wydaje się - ujm ując rzecz najbardziej ogólnie - że ten nasz pokoleniowy
stru k tu ralizm byl od początku pozbaw iony ortodoksji i puryzm u. C eniliśm y
lingw istykę i sem iotykę, owszem - naw et bardzo, ale tylko jako jeden z układów
odniesienia dla problem atyki literaturoznaw czej. Interesow ały nas sprawy
gatunków , procesu historycznoliterackiego, kom unikacyjna teoria tekstu,
dialogiczność w rozum ieniu B achtinow skim , m echanizm y lektury i recepcji,
socjologia literatury, sytuacja podm iotu autorskiego w dziele, biografia pisarza;
kierow aliśm y uwagę nie tylko ku tem u, co w literatu rze systemowe, ale również ku
nieredukow alnym osobliwościom jej spełnień jednostkow ych - wym agających
m niej analizy stru k tu raln ej, a bardziej „sztuki in te rp re ta c ji”, wglądu
herm eneutycznego” - podsum owyw ał niejako „z góry” Sław iński w rozmowie
z A gatą Koss (Odpowiedzialność podszyta nieodpowiedzialnością. Z prof. Januszem
Sławińskim rozmawia Agata Koss, w: Teksty i teksty, s. 362). Podobnie uważa R. Nycz
(Literaturologia. Spojrzenie wstecz na dzieje nowoczesnej myśli teoretycznoliterackiej
w Polsce, w: Język modernizmu, W rocław 2002, s. 209). Por. też J. Sław iński Co nam
zostało ze strukturalizmu?, w: Sporne i bezsporne problemy współczesnej wiedzy
o literaturze, red. W. Bolecki, R. Nycz, W arszawa 2002, s. 10-11.
261
scholars.