Warszawskie muzeum ikon

Transkrypt

Warszawskie muzeum ikon
Warszawskie muzeum ikon
Postindustrialne wnętrza starej ciepłowni przy ul. Lelechowskiej na warszawskiej Ochocie od
listopada 2011 roku kryją w sobie przestrzeń sacrum. Swoją siedzibę znalazło tam Muzeum
Ikon oraz stanowiąca jego integralną część prawosławna kaplica pw. św. Grzegorza Peradze.
Dawna ciepłownia jest ewidentnie z innej epoki. Wejście do niej prowadzi po rampie. Jej
wnętrza przenoszą natomiast w inny świat: piękno i głębia teologicznego przesłania ikony
spotykają się tam z brzydotą architektury przemysłowej czasów PRL-u. Jednak nowoczesna
aranżacja kaplicy, w stylu Jerzego Nowosielskiego, wydaje się dobrym rozwiązaniem dla
surowych wnętrz dawnej, lokalnej ciepłowni na Ochocie. Dziś jest to ważny na mapie Warszawy
ośrodek kultury i duchowości prawosławnej. Tym, co przyciąga nie tylko mieszkańców stolicy do
tego schowanego w głębi osiedla miejsca, są ikony.
Po części jest to moda, także artystyczna - uważa dyrektor Muzeum Ikon, Michał Bogucki, ale
dostrzega też poszukiwanie głębi. Jego zdaniem, wyraża się ono w zwróceniu się w stronę
ikony, która w sposób absolutnie prosty i jawny jest i piękna, i duchowa. Podkreśla, że to
"zwarcie" wartości duchowych i estetycznych jest w ikonie stuprocentowe. Dlatego ikona
zaczęła robić wielką ka­rierę.
Bogucki opowiada, że także w Cerkwi Prawosławnej niejako na nowo odnaleziono ikonę
dopiero przed 30-40 laty. Kwitło wówczas realistyczne, ludowe malarstwo, które - choć
uważano za ikony - dziś nikt nie nazwie tym mianem. Najbardziej odkrywcza w tym czasie
sztuka (malarstwo abstrakcyjne) została jednak przyrównana do ikony. Zaczęto się nią
fascynować jako zjawiskiem artystycznym. Gdy spojrzeć przez zmrużone oczy na najlepsze
ikony, okazuje się, że one też mają wewnętrzną strukturę geometrycznej abstrakcji, absolutną
równowagę napięć i emocji. Owa wewnętrzna struktura abstrakcji jest - zdaniem Boguckiego właśnie próbą bezprzedmiotowego namalowania Absolutu.
Swoisty głód piękna i duchowości to poniekąd konsekwencja rozprzestrzenienia się, czy nawet jak to podkreślają niektórzy krytycy - uświęcenia kiczu w świątyniach. "Kicz został
usan­kcjonowany jako przestrzeń artystyczna równowarta ze sztuką poważną. O ile w końcu
XIX wieku budowano ładne neogotyckie kościoły i ołtarze, to wstawiano w nie koszmarne,
naturalistyczne malarstwo i rzeźbę" - zauważa Bogucki, dlatego nie dziwi się rosnącemu
zainteresowaniu ikoną. Ikona, co podkreślił podczas otwarcia muzeum na Ochocie
prawosławny metropolita abp Sawa, to są drzwi do nieba; ona prowadzi w świat ducha, mistyki.
Nie może nie mieć oparcia w tekście biblijnym czy wprost ewangelicznym, ostatecznie - w
apokryfach.
Skoro z natury rzeczy ikona odnosi do królestwa Bożego, skoro - jak pisał Nowosielski oglądamy ją oczami duszy, czy powinna w takim razie wisieć w muzeum? Gdzie jest jej
właściwe miejsce? Na warszawskiej Ochocie wiele ikon prezentowanych jest w nowocześnie
zaaranżowanej prawosławnej kaplicy pw. św. Grzegorza Peradze, gruzińskiego duchownego,
profesora Uniwersytetu Warszawskiego, zamordowanego przez Niemców w Auschwitz. W jej
wystroju dominuje czerwień i kolor niebieski (barwy te wyrażają spotkanie tego, co Boskie, z
tym, co ludzkie), a ikonostas jest już prawie kompletny. Oprócz stałych elementów wystroju
cerkiewnego na ścianach i ikonostasie, znalazły się ikony autorstwa Grzegorza Zinkiewicza,
ikony ze Studium Ikonograficznego w Bielsku Podlaskim, reprodukcje fresków Jerzego
Nowosielskiego, a także projekty witraży Adama Stalony-Dobrzańskiego, "artysty genialnego",
jak twierdzi dyrektor Muzeum Ikon, ale nieco zapomnianego.
1/3
Warszawskie muzeum ikon
Osobliwością jest gruzińska ikona, tzw. "czekanka". Miała ona trafić do paryskiej cerkwi, tej
samej, w której w 1931 roku kapłańską służbę rozpoczął św. Grzegorz Peradze.
Niewykluczone, że została tam skradziona, po czym sprzedana na targach antykwariuszy w
Paryżu, skąd następnie trafiła do Polski, a na jednym z warszawskich targowisk znalazł ją dyr.
Bogucki. Przebyła drogę jakby w ślad za św. Grzegorzem Peradze. Być może nieprzypad­kowo
zakończyła swą podróż w Warszawie, w kaplicy Muzeum Ikon, jedynej w Polsce pod
wezwaniem tego prawosławnego świętego.
Co więcej, od maja 2011 roku w niedziele i święta w kaplicy tej sprawowana jest w języku
polskim liturgia, a w soboty nabożeństwo całonocnego czuwania. Spotykająca się tu wspólnota
podlega prawosławnej parafii św. Marii Magdaleny w Warszawie, ale niewykluczone, że wkrótce
sama będzie nową parafią.
Kolekcji ikon prezentowanych na warszawskiej Ochocie wprawdzie daleko do tej największej z
Muzeum Ikon w Supraślu, ale można je oglądać nie tylko w kaplicy, gdyż na cele
wystawiennicze przeznaczono także pomieszczenia na antresoli i rozległe, surowe piwnice
dawnej ciepłowni. W podziemnych korytarzach zwiedzający mogą zobaczyć m.in. dom
gruziński, celę mnicha, pracownię ikonografa, pracownię witrażysty oraz kaplicę upamiętniającą
czas burzenia cerkwi i niszczenia ikon oraz celę memorialną św. Grzegorza Peradze.
Muzeum na Ochocie może pochwalić się nie tylko kolekcją starych ikon pochodzących z końca
XVII do początku XX wieku, ale - co ciekawe - dynamicznie rozwija się także jego księgozbiór.
W posiadaniu placówki są m.in. księgi liturgiczne w różnych językach, cerkiewno-słowiańskie
księgi gruzińskie, a także wydania Biblii z różnych czasów, które już można oglądać. Bez
większego rozgłosu, jedynie za pośrednictwem strony internetowej, Muzeum prowadzi zbiórkę
różnych wydań Biblii.
"Ostatnio dostaliśmy Biblię angielską, dwie Biblie francuskie, mamy obiecaną Biblię w języku
suahili, po turecku, po holendersku, po hiszpańsku i po japońsku. Praktycznie co kilka dni ktoś
dzwoni i przynosi egzemplarz. Ta kolekcja rośnie" - cieszy się dyr. Bogucki i zapowiada, że w
ciągu pół roku stworzy kolekcję reprezentatywną; przewiduje też, że trzeba kilku lat, aby udało
się zebrać wydania Biblii we wszystkich językach świata.
Wśród odwiedzających to miejsce są nie tylko ludzie zafascynowani ikonami, ale także dzieci i
młodzież, czyli ci, którzy na ogół niewiele wiedzą na ten temat, ale przyprowadzeni przez
katechetów na lekcję religii chłoną tę "inność", jakiej doświadczają w spotkaniu z ikoną. Co
tydzień jest jakaś grupa gimnazjalistów czy licealistów. Poza tym w Muzeum Ikon odbywają się
zajęcia ikonograficzne dla dzieci z sąsiedniej szkoły podstawowej. W czasie godzinnej lekcji
ośmiolatki najpierw przygotowują szkic ikony na papierze, a na kolejnych zajęciach piszą już na
drewnie. Przy tej okazji dowiadują się, czym jest ikona, jakie niesie przesłanie, mają możliwość
pytania o wszystko, co je w tej kwestii zainteresuje.
Coraz częściej Muzeum odwiedzają także słuchacze Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Chcą jak
najwięcej się dowiedzieć i zobaczyć. Chętnie słuchają specjalnie dla nich organizowanych
wykładów z historii sztuki czy teologii ikony.
Również w odpowiedzi na oddolne zapotrzebowanie w kwietniu zainicjowano w Muzeum
trzymiesięczne warsztaty ikonopisania. Wprawdzie - jak mówi dyr. Bogucki - w Warszawie są
już takie warsztaty organizowane m.in. przez dominikanów na Służewie czy u jezuitów na
Mokotowie, ale jak do tej pory nie było prawosławnych. Bez wielkiej reklamy zgłosiło się na nie
więcej chętnych, niż się spodziewali organizatorzy, i dlatego zamierzają robić je regularnie.
Być może jest to również moda, ale - jak zwracają uwagę duchowni tak katoliccy, jak
prawosławni - ikona może pełnić misję dawania świadectwa Kościoła niepodzielonego.
2/3
Warszawskie muzeum ikon
Anna Wojtas (ur. 1971), dziennikarka Katolickiej Agencji Informacyjnej, doktorantka w Instytucie
Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w
Warszawie, studentka Szkoły Formatorów przy Akademii "Ignatianum" w Krakowie.
ANNA WOJTAS
3/3

Podobne dokumenty