Star Trek: Endevour

Transkrypt

Star Trek: Endevour
Star Trek: Endevour – Gabinet luster
Autor: Martin Kirk
Kapitan James Scott był dowódcą USS Lena klasy Interpid od dwóch lat. Przez ten czas bardzo dobrze poznał
swój okręt i załogę. Na początku obawiał się, że załoga nie będzie zgrana. Na początku rzeczywiście były
problemy, ale po tygodniu wszyscy dobrze się poznali i kapitan mógł być ze swojej załogi zadowolony. Już od
dwóch miesięcy statek badał nowo odkryte układy na skraju kwadrantu Alfa. Jeden z nich, nazwany roboczo
Eta, stanowiła dość stara gwiazda typu K oraz dwie planety krążące wokół niej, jedna klasy M. Eta Dwa nie była
zamieszkała przez inteligentne istoty. Była uderzającą podobna do Ziemi z czasów epoki lodowcowej. Różniła
się jednym. Zlodowacenia objęły równik. To była największa zagadka tej planety, której naukowcy
nie znajdujący się na Lenie nie mogli tego wyjaśnić. Stwierdzili, że wymaga to dłuższych badań.
Kapitan postanowił, że zakończą swoją misję w tym sektorze i skierują się w drogę powrotną do domu. Wszyscy
ucieszyli się z tej wiadomości. Większość załogi była już zmęczona ciągłym przebywaniem na statku
kosmicznym. Niewiele było załóg, które schodziły na powierzchnię planet klasy M, ale tam też nie było czasu
na odpoczynek, tylko ciężka praca, więc czasami zazdrościli tym, którzy zostali na statku. Ostatnie ekipy wróciły
na Lenę po dwóch godzinach od wydania rozkazu przez kapitana. Ładownie Leny były pełne różnego rodzaju
znalezisk, artefaktów i próbek, które miały być zabrane na Ziemię w celu przeprowadzenia dokładnych badań.
- Sternik, wyznaczyć kurs na Układ Słoneczny. Warp siedem. - powiedział kapitan siadając w swoim fotelu. Start!
Statek zszedł z orbity i wszedł w warp. Pilotem Leny była porucznik Lindsay Hendrix. Ta zmiana była chyba
najdłuższą z dotychczasowych. Kobieta była już zmęczona. Siedziała przed konsolą już od kilku godzin bez
przerwy. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie wejdzie do swojej kwatery i położy się do łóżka.
Lindasy nienawidziła jednego. Monotonii powrotu do domu. Już od dwóch dni nie było nic innego tylko służba
i kwatera, służba i kwatera. To było najbardziej męczące. Nic się nie działo. Na ekranie cały czas ten sam obraz,
wskazania przyrządów niewiele się zmieniały. Kobieta nie znała chyba nic gorszego. Porucznik Hendrix właśnie
rozpoczęła swoją kolejną monotonną zmianę, gdy po kilkunastu minutach nastąpił potężny wstrząs. Chwyciła
się swojej konsoli by nie spaść z fotela.
- Co to było? - zapytał kapitan.
- Stoimy. - stwierdziła porucznik Hendrix spoglądając na swoją konsolę - Jesteśmy w układzie gwiazdy typu B.
W pobliżu znajdują się dwa duże obiekty. Prawdopodobnie asteroidy.
- Jaki był powód naszego zatrzymania?
- Nie jestem pewien. - odpowiedział oficer operacyjny - Wykrywam niezwykłe zaburzenia przestrzeni wokół nas.
- Na ekran.
Na ekranie pojawił się obraz z kamer dziobowych statku. Nie wyglądał nadzwyczajnie. Dwa asteroidy i świecąca
mocno gwiazda. Jednak po chwili kapitan zauważył, że asteroidy zmieniają powoli swój kształt. Widział to każdy
z załogi. Kapitan wydał rozkaz odlotu, ale statek nie reagował. Coś trzymało go w miejscu. Oficer operacyjny
spojrzał na swoją konsolę. Miał bardzo dziwne odczyty z czujników. Przestrzeń wokół Leny zaczęła
się zakrzywiać. Po chwili zakrzywienia objęły też statek. Odkształcenia były niewielkie i postępowały bardzo
powoli, rzędu kilku mikronów na sekundę.
Naukowcy na Lenie próbowali różnych sposobów, by wyrwać statek ze zniekształceń. Nic jednak nie pomagało.
Po kilkudziesięciu godzinach zniekształcenia zaczęły zagrażać integralności kadłuba. Sporo systemów poczęło
odmawiać posłuszeństwa. Kapitan postanowił wysłać wezwanie pomocy. Wiedział, że są bardzo daleko
od Federacji, ale miał nadzieję, że ktoś ich usłyszy...
Russ był bardzo zadowolony. Endevour kończył właśnie badania geologiczne pasa asteroidów w układzie
potrójnym Lima. Naukowcy pobrali wiele próbek. Po badaniach okazało się, że w asteroidach znajduje się wiele
minerałów, które będą warte zbudowania tu kopalni. Załoga USS Endevour po raz pierwszy uczestniczyła
w badaniach naukowych od dłuższego czasu. Dla pani komandor to były pierwsze badania naukowe pod
dowództwem Nathana Russa. Przyniosły one wymierne korzyści. Pomimo tego były one dość ciężkie i męczące.
Dlatego kiedy było już po wszystkim, Tora postanowiła porządnie sobie odpocząć na holodeku. Stworzyła sobie
program imitujący plażę na Raisie. Było to coś przepięknego. Kobieta przebrała się w swój strój do opalania
i ukradkiem przemykała się korytarzami, by nikt nie zobaczył jej w takim stroju. Na szczęście to była pora,
kiedy większość załogi spała i korytarze były dość puste. Nerys weszła do holodeku pierwszego i znalazła
się na przepięknej pustej plaży. Usiadła na brzegu tak, by fale lekko muskały jej stopy. Położyła się i spojrzała
w niebo. Było czyste, błękit aż raził w oczy. Tora jednak po chwili zasnęła.
Russ zaś był na mostku. To była jego zmiana. Dobrze wiedział, gdzie jest jego pierwszy oficer i co robi.
Nie mógł się temu sprzeciwić. Tora zasługiwała na to, gdyż przez ostatnie dni ciężko pracowała wraz
z załogami, które badały asteroidy.
- Panie Sulu, proszę zabrać nas do domu... - westchnął Russ.
- Tak jest. - uśmiechnął się Andrew - Jedna czwarta mocy impulsowej. Opuszczamy pas asteroidów...
- Kapitanie. - wtrącił się nagle Donner - Odbieramy wezwanie pomocy. USS Lena wpadł w zniekształcenia
przestrzeni z których nie może się wydostać. Zagrożona jest integralność poszycia statku.
- Jak daleko jesteśmy? - zapytał Russ.
- Dwa dni drogi. - odpowiedziała po chwili Mailia.
- Nie zdążymy. - westchnął Russ - Proszę powiadomić najbliższy statek...
- Według ostatnich meldunków pozycyjnych jesteśmy jedynym statkiem Federacji w tym regionie. Najbliższy
USS Saratoga jest osiem dni drogi stąd.
- Więc dobrze. Wyznaczyć kurs na spotkanie. Maksimum warp.<.p>
Kapitan był święcie przekonany ze zastaną już tylko szczątki Leny, ale jak mówiła podporucznik Loin, trzeba
zawsze mieć nadzieję. Russ bardzo się niepokoił w takich sytuacjach. Oni byli prawdopodobnie jedyną nadzieją
załogi Leny. W tej części kwadrantu nie ma cywilizacji, która posiadałaby technologię napędu warp lub była
Komputer | Opowiadania | Star Trek | Endevour
ussocean.gwflota.com
Strona 1 z 4
2001-12-15 6:12
Star Trek: Endevour – Gabinet luster
Autor: Martin Kirk
w stanie pomóc. Do tego jeszcze pani komandor spóźniała się na swoją zmianę i nie odpowiadała na wezwania.
Od dobrych dziesięciu godzin siedziała w holodeku. Russ osobiście postanowił przywołać ją do porządku. Kiedy
wszedł do holodeku pierwszego zobaczył śpiącą kobietę nad brzegiem morza.
- Pani komandor. - zawołał Russ, ale bez odpowiedzi. Podszedł więc do niej i szarpnął ją za ramię. - Nerys!
Kobieta się przebudziła. Otworzyła powoli oczy. Była bardzo niezadowolona, że ktoś przeszkadza
jej w tak wspaniałej drzemce.
- Co się stało. Proszę, jeszcze tylko piętnaście minut. - mruknęła zamykając oczy.
- Śpi pani już ponad dziesięć godzin. - powiedział Russ - Powinna być pani na zmianie już dwie godziny temu.
- Co?! - ocknęła się Tora otwierając szeroko oczy - Przepraszam już biegnę.
- W takim stroju?! - zdziwił się kapitan - Cała załoga jest na korytarzach. Przygotowujemy się do akcji
ratunkowej.
- Ojej! - skrzywiła się Nerys - Nie wzięłam munduru z kwatery. Czy mogła bym prosić...
- No nie wiem. Chyba powinienem postawić panią przed sądem polowym... - powiedział Russ - Gdzie pani
trzyma ten mundur?
- Leży na łóżku. - ucieszyła się Nerys - Dziękuję bardzo!
Pomimo iż Tora Nerys była już dorosłą kobietą, zachowywała się jak nastolatka. Miała często zwariowane
i zabawne pomysły. Pomimo częstych niekonwencjonalnych zachowań, Russ nie sprzeciwiał się temu. Uważało,
że ktoś taki jak Tora potrzebny jest w załodze. Poza tym Tora nie zawsze zachowywała się tak. W niektórych
sytuacja była aż nazbyt poważna i dojrzała. Pani komandor objęła dowództwo nad Endevour, a kapitan poszedł
do swojej kwatery na odpoczynek. Oczekiwanie na dodarcie do statku wzywającego pomocy było okropne. Tora
podobnie jak kapitan biła się ze swoimi myślami. Tylko, że ona bała się, czy kapitan nie wyciągnie konsekwencji
z jej dzisiejszego zachowania. Widziała, że był bardzo niezadowolony.
Endevour przybył na miejsce na czas. Kadłub Leny był cały, ale jego wygląd przypominał suszoną śliwkę
niż statek klasy Interpid. Kapitan rozkazał, aby nie zbliżać się, gdyż nie wiadomo, czy to, co stało się z Leną,
może się stać i z Endevour. Próba kontaktu nie powiodła się. Sygnały docierały do statku ale wracały po chwili
z powrotem. Savok rozpoczął podstawowy skan. Czujniki były zakłócane przez zniekształcenia przestrzeni.
Trzeba było czasu, żeby je dostroić. Po kilku minutach wszystko było gotowe. Na pokładzie USS Leny wykryto
oznaki życia. Znaczył to, że załoga żyje. Integracja kadłuba okrętu była już jednak na skraju tolerancji, więc
trzeba było zacząć działać.
- Ostatni raz widziałam coś takiego, kiedy byłam w jaskini Toma. - mówiła pani komandor - W polerowanych
kryształach można przeglądać się jak w krzywym zwierciadle. Byłam bardzo mała i cieszyłam się. Efekty
są niesamowite. Tylko jest jeden problem. Tu nie ma kryształów.
- Spróbujmy zbliżyć się na zasięg transportera i zabierzmy stamtąd ludzi. - rozkazał po chwili kapitan.
Zniekształcenia podprzestrzenne były na tyle duże, że namierzenie kogokolwiek było niemożliwe. Savok
przeglądał aktualne dane z czujników. Zauważył, że deformacje przestrzeni ciągle się zmieniają średnio
raz na minutę. Zmiany są przypadkowe. Nagle zauważył, że odczyty parametrów pewnego miejsca zaczynają
się normować.
- Kapitanie. - zameldował Savok - Być może będziemy w stanie przenieść kogoś na nasz pokład.
Jeżeli ktoś z załogi Leny znajdzie się w zasięgu ustabilizowanej przestrzeni, wzmocnimy nieco sygnał
transportera i przeniesiemy go na pokład.
- Jakie mamy szanse powodzenia? - zapytał kapitan.
- Zmiany przestrzeni są przypadkowe średnio raz na minutę. - powiedział Savok - Ryzyko podczas transportu
oceniam na czterdzieści procent.
- Zaryzykujemy. - zdecydował kapitan - Może w taki sam sposób uda się przenieść większość załogi?
- Niestety nie. - powiedział chłodno oficer naukowy - Zmiany w przestrzeni jak i podprzestrzeni są zbyt duże.
- Dobrze. - westchnął kapitan - Transport na komendę pana Savoka. Proszę przenieść osobę prosto na mostek.
Porucznik Hendrix czuła się bardzo dziwnie. Gdzie tylko się nie spojrzała obraz przed jej oczami falował.
Próbowała wstać i odejść od konsoli pilota, ale nie mogła złapać orientacji. Chciała się do kogoś odezwać,
ale jej słowa wydały się dla niej niezrozumiałym bełkotem. Kiedy już wstała nie mogła z powrotem usiąść
na swoim stanowisku. Nagle odczuła, że jest przenoszona transporterem. Nie było to typowe uczucie, gdyż
dematerializowała się bardzo długo w porównaniu z normalną procedurą.
Po chwili porucznik Hendrix znalazła się na mostku Endevour. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła normalnych ludzi.
Zakręciło jej się w głowie i upadła. Podniosła ją komandor Tora. Kiedy kobieta ocknęła się, była już w ambulatorium. Nad nią stał kapitan, pierwszy oficer, oraz lekarz.
- Wszystko w porządku. - stwierdził doktor Anderson - Może pani wstać.
- Porucznik Lindsay Hendrix, pilot USS Lena. - przedstawiła się kobieta - Dobrze, że tu jesteście. Nie wiem
jednak, czy będziecie w stanie nam pomóc. Próbowaliśmy wszystkiego...
- Jest pani na pokładzie USS Endevour. - powiedział kapitan - Proszę pójść z nami na mostek. Spróbujemy
coś wymyślić.
Porucznik Hendrix opuściła ambulatorium wraz z panią komandor i kapitanem. Czuła się już o wiele lepiej.
W czasie drogi na mostek zastanawiała się jak można pomóc uwolnić USS Lenę.
Ona była tylko pilotem. Jej wiedza naukowa była na poziomie podstawowym.
Lindsay była zaskoczona widząc obraz swojego statku.
- Może pani będzie w stanie nam nieco pomóc? - zapytał kapitan.
- Postaram się. - westchnęła kobieta - Zanim padły czujniki, doszliśmy do wniosku, że zniekształcenia
przestrzeni powodowane są przez bardzo silne pole polaryczne. Niestety nie udało się nam go naruszyć.
Komputer | Opowiadania | Star Trek | Endevour
ussocean.gwflota.com
Strona 2 z 4
2001-12-15 6:12
Star Trek: Endevour – Gabinet luster
Autor: Martin Kirk
- Potwierdzam. - zameldował Savok - Czujniki wykryły sile pole polaryczne wokół statku i asteroid. Kapitanie,
amplituda zmian zniekształceń przestrzeni wzrosła o dwanaście procent w ciągu ostatnich dwudziestu minut.
Jeżeli trend wzrostowy się utrzyma, rozerwie statek w ciągu trzech godzin.
- Czy czym może być spowodowana obecność pola? - zapytał kapitan.
- Źródłem może być reaktor jonów polarycznych lub silna eksplozja. - odpowiedział Savok - Jednakże poza
polem polarycznym nie widać żadnych innych śladów eksplozji, należy założyć, że pole jest w jakiś sposób
generowane. Spróbuję poszukać źródła.
Lindsay była nieco podenerwowana. Na pokładzie Leny zostali wszyscy, których znała. Lena to była jej jedyna
rodzina. Na Ziemi nie miała nikogo. Jej rodzice wraz z rodzeństwem zginęli w wypadku promu.
- Kapitanie. - odezwał się Savok po kilku dłuższych chwilach - Wydaje mi się, że znalazłem źródło.
Są nim asteroidy.
- Dlaczego? - zapytała pani komandor.
- Ich skład mineralny jest dość nietypowy. - mówił oficer - Źródło pola znajduje się wewnątrz asteroid.
Przebiegają tam mikrowybuchy izolityczne, które emitują pole.
- Może po prostu zniszczymy je. - zaproponowała pani komandor.
- Panie Iwanow przygotować torpedy kwantowe. - rozkazał kapitan - Namierzyć asteroidy. Ognia.
W kierunku każdej z asteroid poleciała jedna torpeda kwantowa. Jednak przed celem torpedy zaczęły zwalniać
i po chwili eksplodowały nie docierając do celu.
- Co się stało? - zapytała pani komandor.
- Pole polaryczne wokół asteroid jest tak silne, że torpedy nie mogą dolecieć do celu. - stwierdził oficer naukowy
- Chwileczkę. Jest sposób. Detonacja torpedy w pobliżu asteroidu spowodowała kilkusekundową destabilizację
pola. Odpalając dwie torpedy w pewnym odstępie czasu, powinniśmy odnieść sukces.
- Wykonać. - polecił kapitan - Odpalić torpedy w dziesięciosekundowym odstępie.
Pierwsza torpeda została odpalona. Po chwili została odpalona następna. Wszyscy na mostku
ze zniecierpliwieniem czekali na efekt. Kiedy eksplodowała pierwsza, druga wleciała prosto w falę uderzeniową.
Po chwili nastąpił błysk i eksplozja. Pierwsza asteroida rozpadła się na kilkaset małych kawałków, reszta
materiału wyparowała. Endevour zrobił zwrot i odpalił torpedy w kierunku drugiej asteroidy. Efekt eksplozji był
podobny.
- Rezultaty?
- Pole natężenie pola polarycznego maleje. - odpowiedział Savok - Przestrzeń stabilizuje się.
- Wywołajcie Lenę. - rozkazał kapitan.
- Brak odpowiedzi. - stwierdził po chwili oficer łączności.
- Panie Sulu przejmuje pan mostek. - rozkazał Russ - Pani komandor, pani Hendrix, proszę za mną.
Russ sformował grupę w którą wchodziło dziesięć osób. Był w niej doktor Anderson i podporucznik Loin. Nimitz
zabrał kilkoro ludzi z maszynowni do naprawy ewentualnych zniszczeń. Wszyscy przenieśli się wprost na mostek
USS Leny. Tam panowała normalna krzątanina. Nie można było nie zauważyć zamieszania, ale wszystko
nie wskazywało na poważne kłopoty.
- Kapitan James Scott. - przedstawił się mężczyzna stojący przy konsoli pilota - Witam na pokładzie. Wybaczcie,
że się nie skontaktowaliśmy. Mamy jeszcze sporo problemów.
- Nathan Russ, kapitan USS Endevour. To jest mój pierwszy oficer komandor Tora Nerys, główny inżynier
komandor Nimitz, oraz doktor okrętowy porucznik Anderson. Myślałem, że będziecie potrzebować pomocy.
Wziąłem ze sobą trochę załogi. Mamy też członka pańskiej załogi.
- Dziękuję. Na pewno się przydacie. Mamy problemy z uruchomieniem głównego napędu. Na szczęście
nie mamy rannych.
- Zajrzę do maszynowni. - powiedział Nimitz kierując się do turbowindy.
Pomimo, że kadłub statku nie był uszkodzony, to w skutek deformacji przestrzeni i podprzestrzeni sporo
systemów wymagało nieznacznych napraw lub ponownej kalibracji i regulacji. Nimitz wraz z głównym
inżynierem Leny chcieli uporać się z tym wszystkim jak najszybciej. Właśnie w maszynowni było najwięcej
rozstrojonych i uszkodzonych układów. Uruchomienie wszystkich potrwa prawdopodobnie kilka godzin.
Kapitan Russ i pani komandor byli na mostku Leny. Rozmawiali z kapitanem Scottem. Nagle na ekranie nastąpił
oślepiający błysk. Jego źródłem była gwiazda w tym układzie. Światło gwiazdy robiło się coraz bledsze.
Na ekranie pojawiło się powiększenie. Widać było powierzchnię gwiazdy. Bardzo szybko stygła. Zaczęły
się pojawiać ciemne plamy.
- Analiza? - zapytał kapitan Scott.
- Czujniki nie działają. - powiedział rozkładając ręce oficer naukowy.
- Russ do Endevour. - powiedział kapitan naciskając komunikator - Raport.
- Implozja kwantowa w gwieździe. - zameldował się Savok - Miejscowa destabilizacja pola polarycznego
w układzie spowodowała reakcję łańcuchową, która wywołała mikrofalę kwantową. Szybko zapadająca
się gwiazda spowodowała falę uderzeniową.
- Jak wielka jest fala?
- Dwanaście stopni. - odpowiedział Savok - Dotrze tutaj za piętnaście minut.
Tak silna fala uderzeniowa potrafi bez problemu zniszczyć układ planetarny. Jest spotykana bardzo rzadko.
Żaden ze statków, nawet sześcian Borga, nie jest w stanie przetrwać takiej fali uderzeniowej.
- Kapitanie? - zapytała Tora.
- Russ do Nimitza.
- Tu Nimitz.
- Pędzi na nas fala uderzeniowa. - mówił Russ - Potrzebujemy napęd warp jak najszybciej.
Komputer | Opowiadania | Star Trek | Endevour
ussocean.gwflota.com
Strona 3 z 4
2001-12-15 6:12
Star Trek: Endevour – Gabinet luster
Autor: Martin Kirk
- Najwcześniej za trzydzieści minut. - powiedział Nimitz.
- Ma pan piętnaście. - powiedział Russ - Kapitanie Scott, proponuję ewakuować jak najwięcej ludzi
na Endevour. Ja pójdę pomóc w maszynowni. Pani komandor, pani obejmie dowództwo nad Endevour.
- Kapitanie mogę przydać się w maszynowni...
- Nerys! To rozkaz! - powiedział Russ kierując się do turbowindy.
Pani komandor przeniosła się na pokład Endevour. Wszystkie transportery jakie były na pokładach obu statków
były cały czas w użyciu. Ewakuacja szła bardzo wolno. Kapitan Scott zdecydował, że na pokładzie zostanie
kilkunastu ochotników - załoga maszynowni i pilot Leny. Po dziesięciu minutach korytarze USS Leny
opustoszały. Na mostku pozostał kapitan Scott i porucznik Hendrix za konsolą pilota. W maszynowni krzątała
się jednak grupa ludzi. Wszyscy biegali w tą i z powrotem. Russ siedział za jednym z paneli kontrolnych. Napęd
warp nie był jeszcze gotowy. Pozostało kilka małych problemów. W innych okolicznościach nikt by się nimi nie
przejmować, bo na ich naprawę potrzeba było jedynie kilkunastu minut. Jednak załoga maszynowni miała
jedynie pięć minut. Nimitz próbował zmontować jakieś tymczasowe obwody, aby tylko zaskoczył generator
warp.
Do uderzenia fali została jeszcze minuta. Komandor Tora chodziła od ściany do ściany denerwując się. Chciała
doczekać jak najdłużej, żeby w razie niepowodzenia przy uruchamianiu napędu zabrać jeszcze ludzi z Leny
przed uderzeniem fali.
- Pani komandor. - zwrócił się do niej Sulu - Zostało czterdzieści sekund.
- Niech prorocy was prowadzą. - mruknęła pod nosem Nerys - Panie Sulu proszę wyprowadzić nas stąd. Warp
jeden.
Nimitz i główny inżynier Leny wymieniali procesory w komputerze. To była ostatnia czynność jaką musieli
wykonać, by zaskoczył generator warp. Do uderzenia fali pozostało dwadzieścia sekund. Nimitz wstawił ostatni
procesor.
- Załatwione. - powiedział naciskając komunikator.
- Warp jeden. - rozkazał kapitan Scott - Start!
USS Lena wszedł w warp. Nimitz odetchnął z ulgą, tak samo jak większość ludzi, która znajdowała się na
pokładzie. Kilkanaście minut później USS Lena spotkał się z USS Endevour. Inżynierowie dokończyli
niezbędnych napraw.
Kilkadziesiąt minut po tym wydarzeniu Russ przechodził koło holodeku pierwszego. Zauważył, że cały czas
aktywny jest program. Wszedł do środka i znalazł się na plaży. To był program komandor Tory. Ona zaś leżała
na plaży i spała jak dziecko. Russ postanowił jej nie przeszkadzać, pomimo że powinna już stawić się na służbę.
Komputer | Opowiadania | Star Trek | Endevour
ussocean.gwflota.com
Strona 4 z 4
2001-12-15 6:12

Podobne dokumenty