Marksizm – sztuka walki

Transkrypt

Marksizm – sztuka walki
Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski – Marksizm – sztuka walki
Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski
Marksizm – sztuka walki1
Ze wschodnimi sztukami walki łączy marksizm umiejętność wykorzystania siły przeciwnika.
Podobnie jak Teoria Krytyczna, która nawiązywała do marksizmu – szczególnie w tej umiejętności –
marksizm czerpie swój dynamizm z obnażania fałszywych, ideologicznych podstaw i założeń teorii
konkurencyjnych. Jest zatem sztuką walki.
W okresie tzw. realnego socjalizmu marksizm, a raczej pewna jego interpretacja, został
„nobilitowany” poprzez zaliczenie go do rzędu dyscyplin akademickich. Jednak w ramach
stalinowskiej apologetyki sprowadzony został do roli ideologicznej podbudowy pragmatyki rządów
biurokracji. Musiał zatem ulec degeneracji. Z chwilą wyeliminowania krytycznej zdolności
marksizmu do kwestionowania pragmatyki budownictwa socjalistycznego, rację bytu straciła również
krytyczna funkcja marksizmu wobec nauki burżuazyjnej. „Prawdziwe” rozpoznanie rzeczywistości
pozostało więc w obszarze niedialektycznej metodologii nauk stosowanych, w szczególności
pozytywistycznych nauk społecznych.
Zresztą biurokratyczna metodologia w pełni przyswajała zdroworozsądkowe myślenie, w
którym ostatecznym probierzem prawdziwości pozostaje jak najmniej przetworzona empiria. W tym
względzie marksizm musiał z konieczności pozostać pariasem w zderzeniu z nauką burżuazyjną. W
zapomnienie poszła świadomość, że nauka marksistowska mogła wyprodukować takie doniosłe dzieła
naukowe, jak „Akumulacja kapitału” Róży Luksemburg czy „Kapitał finansowy” Rudolfa
Hilferdinga.
Zamiast więc spełniać funkcję krytyczną, marksizm został w ramach akademickich
pokawałkowany, wyzuty z dialektyki i w dowolnych konfiguracjach inkorporowany przez stale żądne
dopływu świeżej myśli koncepcje socjologii, ekonomii czy filozofii burżuazyjnej.
Współcześnie więc, o ile marksizm w ogóle istnieje w myśli akademickiej, to raczej jako myśl
swego twórcy, jako koncepcja historyczna, która wzbogaciła myśl naukową, ale w żaden sposób nie
przestawiła na inne tory myślenia, na inną perspektywę oglądu rzeczywistości.
W świetle takich doświadczeń rodzi się pytanie o zasadność aspiracji marksizmu do bycia
teorią akademicką. Jeżeli jednak akademie są głównymi kuźniami ideologii, to marksizm nie może
sobie pozwolić na odpuszczenie tej sfery.
Nasz referat ma na względzie te przemyślenia i praktyczne implikacje owych przemyśleń.
Wyraża się to w tym, że tezy zawarte w referacie zostały podczas całej konferencji w praktyce
udowodnione, udowodnione w dyskusji, co jawi się nam jako najlepsza metoda walki o
odgruzowywanie teorii posiadającej ogromną moc krytyczną, a jednocześnie jawiącej się jako
nieostre widmo wprawiające w niejaką konsternację, kiedy chciałoby się ją potraktować całościowo.
Ta nieobecność marksizmu na terenie akademickim sprawia, że nikt dziś nie traktuje
poważnie jego mocy krytycznej. Brak zaplecza organizacyjnego i politycznego powoduje, że próby
rewindykacji tego charakteru marksizmu są traktowane jako metodologiczne „szaleństwo”, jeśli nie
całkowicie przemilczane jako „margines marginesu”.
Najczęściej oponenci zadowalają się pełnym pogardy stwierdzeniem, że „empiria” w pełni
dowiodła absurdalności koncepcji wyzwolenia klasy robotniczej, całkowicie oczywistej dla
niedialektycznego umysłu. Samo podejmowanie prób emancypacyjnych jest z góry skazane na
niepowodzenie.
Marksizm nie jest koncepcją wyzwolenia wszystkich od wszelkich postaci alienacji. Ani to
możliwe, ani potrzebne. Marksizm jest koncepcją wyzwolenia klasy robotniczej, której szczególne
miejsce w kapitalistycznym sposobie produkcji oraz szczególny etap rozwoju sił wytwórczych
Tekst ten stanowił podstawę referatu wygłoszonego przez Ewę Balcerek na I Ogólnopolskiej Konferencji
Marksistowskiej pt. „Aktualność Marksa” w dniach 21-22 maja 2005 r.
1
1/3
Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski – Marksizm – sztuka walki
stanowią podstawę wyzwolenia całego społeczeństwa. Ale nie ze wszelkiej alienacji, lecz z przymusu
ekonomicznego, który stoi na drodze do wyzwolenia się z nawarstwionych ograniczeń dotykających
poszczególne jednostki.
Celem marksizmu nie jest więc wyzwolenie powszechne, lecz stworzenie możliwości pełnego
(w miarę potrzeb i umiejętności – oba te czynniki mają charakter zmienny w czasie) rozwoju
indywidualnego. (Oczywiście, można zakwestionować nawet tak ogólnikowo i ledwie kierunkowo
zarysowany program emancypacyjny. Stąd formułujemy go tak wąsko, gdyż wiemy już, że sposób
produkcji ma swoje zawężające funkcje w odniesieniu do projektu społecznego, tzn. że nie można w
oderwaniu odeń realizować projektu emancypacji, pamiętając jednocześnie o dialektycznym
sprzężeniu zwrotnym między rozwojem sił wytwórczych a stosunkami produkcji).
Biorąc to pod uwagę zauważmy, że kanon marksizmu obejmuje: dialektykę i materializm jako
dyrektywę metodologiczną, tzn. opierania się na ruchu samej rzeczywistości; teorię wartości, czyli
materialistycznie wyodrębnione kryterium definiowania podmiotu dziejów; koncepcję klasy
robotniczej jako owego podmiotu dziejów ograniczonych do formacji kapitalistycznej.
Dialektyka marksistowska (kontynuowana następnie przez Lenina i Trockiego) powstała w
przeciwstawieniu do dialektyki heglowskiej, krytycznie przyswajając sobie jej założenia poznawcze.
Jako ruch samej rzeczywistości, nie sposób uczynić z dialektyki metody analizy arbitralnie
wybranych aspektów owej rzeczywistości. Nie sposób również przypisywać charakteru
emancypacyjnego procesom partykularnym i nieciągłym w danej rzeczywistości, np. tworzenie
sztucznych w obrębie danego procesu historycznego ciągów emancypacyjnych w postaci ruchu
mniejszości seksualnych itp.
Brak rygoryzmu w przestrzeganiu zasad dialektyki owocuje przedstawieniem procesu
emancypacyjnego jako pozahistorycznego, gdzie walka klas jest tożsama z walką dowolnych,
wyzyskiwanych w dowolny sposób, grup społecznych (patrz: Michael Löwy, „Od rebelii kapitana
Swinga do Ruchu Bezrolnych”,„Rewolucja” nr 3/2003, ss. 393-411).
Trudno rozpatrywać współczesne ruchy emancypacyjne jako rzeczywiste w znaczeniu
heglowskim, z tego choćby względu, że cierpią one na zasadniczą jednostronność. Nie sposób
zastosować do nich (w aktualnym ciągu rzeczywistości) zasady jedności przeciwieństw czy dopatrzyć
się w nich przeciwstawnych tendencji, jak to ma miejsce z ruchem robotniczym i co stanowi
poznawcze kryterium realności tego ruchu.
Podobne kłopoty z zasadniczą cechą sprzeczności jako motoru napędowego mają koncepcje
anarchosyndykalistyczne, które stanowią żelazną podstawę przeważającego nurtu krytyki marksizmu.
W koncepcji anarchosyndykalistycznej sprzeczność ma charakter strukturalny, a więc niejako
zewnętrzny wobec samego podmiotu, którego ruch jest niesprzeczny, elokwentny i wyrazisty od
początku do końca.
„Dialektyka” ruchu między mikro- a makroskalą prowadzi do zniesienia przeciwieństwa
między reformizmem a rewolucyjnością. Gdy tymczasem ten brak sprzeczności może być wynikiem
pragmatycznego układu sił. W sytuacji ruchu sprzeczność wraca natychmiast. W ujęciu
ideologicznym, co najwyżej, została ona chwilowo zawieszona.
W koncepcji syndykalistycznej to zawieszenie sprzeczności między reformizmem a
rewolucjonizmem prowadzi do rozstrzygnięcia faktycznej i niezbywalnej sprzeczności, czyli do
preferowania reformizmu.
Te rygory dialektycznego myślenia prowadzą do wskazówki rozpatrywania zjawisk
społecznych w sposób konkretnohistoryczny i do konfrontowania analiz z praktyką ruchu
robotniczego.
Zalecenie całościowego oglądu rzeczywistości wyklucza jako wiodące eksperymenty z
ograniczonymi czasowo lub/i przestrzennie praktykami urzeczywistniania socjalizmu (np. w
przedsiębiorstwie lub jednym kraju).
2/3
Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski – Marksizm – sztuka walki
Wreszcie na koniec należy powtórzyć i podkreślić wagę czynnika rozwoju historycznego,
jakim jest rozwój sił wytwórczych bez określenia prymatu jednego z członów zależności
dialektycznej, w tym: sił wytwórczych, stosunków produkcji czy walki klas.
Rozwój sił wytwórczych jest elementem konstytutywnym realności socjalizmu. Odrzucając to,
jest się zwolennikiem tezy, że socjalizm można urzeczywistnić w dowolnym momencie historii, tym
samym odrzuca się podział socjalizmu na naukowy i utopijny.
W efekcie można głosić nawet całkiem zgrabne koncepcje i gloryfikować
przedkapitalistyczne sposoby produkcji, ale na pewno nie należące do teorii marksistowskiej.
27 maja 2005 r.
3/3