Pobierz artykuł - Prace Literackie

Transkrypt

Pobierz artykuł - Prace Literackie
acta universitatis Wratislaviensis No 3390
Prace Literackie LI
Wrocław 2011
Edyta Tuz-Jurecka
Uniwersytet Wrocławski
Marksizm w rozumieniu Czesława Miłosza
W swoim wczesnym dziele (1846) pod tytułem Ideologia niemiecka Marks
i Engels, umieszczając w centrum zainteresowania człowieka, postawili pytanie:
co tak naprawdę jest wyróżnikiem człowieczeństwa? Do tej pory uważano, że
myśl. Oni zaś doszli do wniosku, że wytwarzanie narzędzi. Ta teza stała się podstawą dalszych rozważań. Skoncentrowały się one wokół struktury społecznej
ludzkości, która była właściwie strukturą podziału pracy.
Młody Marks doszedł do wniosku, że człowiek nie tylko nie żyje tak jak powinien, ale że
warunki, w jakich się znalazł, alienowały go od jego istoty, od jego człowieczeństwa, skąd dalszy
wniosek […], że musi gdzieś być układ warunków zapewniających jedność pomiędzy istotą i sposobem egzystencji; ten układ warunków Marks umieszczał w przeszłości, w komunizmie pierwotnym,
i w przyszłości, w komunizmie przemysłowym (WZSF, s. 101)1.
Odrzucił on Heglowską filozofię absolutu, jej metafizykę, całą aprioryczną
podbudowę, przejął zaś od Hegla jego triadę (metodę dialektyczną) i ukazywał
rzeczywistość w ruchu jako ciągłą walkę przeciwieństw. Filozofię dziejów Hegla
przekształcił w koncepcję materializmu historycznego, łącząc przy tym realizację
idei wolności ze sferą ekonomiczno-produkcyjnej działalności człowieka. Odmiennie niż on dokonał podziału dziejów na epoki (wspólnota pierwotna, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, socjalizm i komunizm). Historię rozumiał jako
proces aktywnej samorealizacji człowieka, wyzwalanie się poprzez swobodną,
twórczą pracę, która w komunizmie nie będzie podlegała alienacji. Celem dla
Marksa miała więc być pełna ludzka podmiotowość. Engels zaś, który podkreślał
znaczenie „konieczności”, redukował historię do „obiektywnych”, „naturalnych”
procesów i faz rozwojowych. Akcentował ciągłość między ewolucją przyrodniczą
a historią ludzką.
1 W dalszej części tekstu stosuję następujące skróty tytułów dzieł Czesława Miłosza: WZSF
— Widzenia nad Zatoką San Francisco, Kraków 1989; RE — Rodzinna Europa, Warszawa 1990;
ZU — Zniewolony umysł, Kraków 1990; ŚP — Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwościach naszego wieku, Warszawa 1990.
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 109
2012-04-03 14:02:40
110
Edyta Tuz-Jurecka
Obaj, Marks i Engels, uznali, że rozwój historyczny ludzkości przebiega w fazach określonych przez różne formy postępującego podziału pracy (od wspólnej
własności szczepów pierwotnych poprzez własność prywatną w społeczeństwach
feudalnych i kapitalistycznych ku własności społecznej w państwie socjalistycznym) i że właśnie ów podział był genetycznie pierwotnym źródłem konfliktów
społecznych, rodzącym nierówność i własność prywatną. Człowiek, wytwarzając,
był ujarzmiony przez własne wytwory. Własność prywatną i instytucje polityczne
uznali oni za efekt alienacji pracy, dlatego głównym ich celem było jej zniesienie
poprzez likwidację własności prywatnej, klas społecznych i związanego z ich istnieniem wyzysku2.
Marks zaproponował nową wizję. W XIX wieku, opierając się na fundamentalnych założeniach cywilizacji postrenesansowej, która zrodziła naukę, nowoczesną technikę i nowożytny kapitalizm, przedstawił propozycję uporania się
z problemami swojego stulecia — z nędzą, wyzyskiem i niesprawiedliwością
(czynił za nie odpowiedzialnymi nieodpowiednie stosunki społeczne wytworzone w trakcie rewolucji przemysłowej). Zakładał, że wybawieniem dla człowieka
z tej sytuacji będą postęp materialny, nauka i technika, dzięki nim polepszą się
warunki życia. W ogóle ekonomia była pryzmatem, przez który patrzył na całe
ludzkie dzieje. Nie dopuszczał myśli, że system ekonomiczno-techniczny może
stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Postęp materialny miał kształtować wyższy
poziom ludzkiej świadomości.
Tej samej nadziei na bezklasowe społeczeństwo komunistyczne, żyjące
w harmonii i dobrobycie, dawała wyraz twórczość Engelsa. Rozwinął on ponadto
teorię dotyczącą człowieka i natury (Dialektyka przyrody). Stworzył ją w czasie,
gdy świat zachwycał się teorią ewolucji, dającą wreszcie generalny s c h e m a t
całościowego rozwoju przyrody i włączającą człowieka w powszechny proces
przemian. Chciał znaleźć taki model świata, w którym metody wiedzy przyrodniczej byłyby stosowane w nauce o społeczeństwie3. Podstawą swojej teorii uczynił
materializm — czyli pogląd, że materia jest bytem pierwotnym (obdarzona atrybutem ruchu jako cechą trwałą i niezbywalną, przez co jest tego ruchu źródłem),
a przyroda jest pierwotna względem ducha4 (Engels odrzucał oczywiście obecność jakichkolwiek bytów metafizycznych). W Dialektyce przyrody konstatował:
„przeobrażenie przyrody przez człowieka, jest najbardziej istotną i bezpośrednią
podstawą myślenia ludzkiego i w miarę tego, jak człowiek uczył się zmieniać
przyrodę, rozwijała się jego inteligencja”5.
2 L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie — rozwój — rozkład, Londyn 1988,
s. 149.
3 Ibidem, s. 317.
4 „materialistyczny pogląd na przyrodę nie oznacza nic innego, jak po prostu pojmowanie
przyrody taką jaką ona jest, bez wszelkich postronnych dodatków” — F. Engels, Dialektyka przyrody, t. 1, Warszawa 1952, cyt. za: L. Kołakowski, op. cit., s. 318.
5 J. Dorst, Siła życia, przeł. W. Dłuski, Warszawa 1987, s. 86.
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 110
2012-04-03 14:02:40
Marksizm w rozumieniu Czesława Miłosza
111
Dla Engelsa świat nie był sumą rzeczy gotowych, tylko zespołem procesów
i tym samym ciągle się zmienia.
Ta zmienność świata — pisze Leszek Kołakowski — należy do najważniejszych wyników
myślenia dialektycznego. Jest to również, zdaniem Engelsa, największe osiągniecie Hegla — zwrócenie uwagi na to, iż każda forma bytu przechodzi w inną i prócz wszechświata jako całości nic
ostatecznego, nieodmiennego nie ostaje się prawu powstawania i przemijania6.
Engels stwierdził także, że przyroda nie jest w swych przemianach jednorodna i nie można jej zredukować do jednego modelu. Ogólnie jednak wszystkie
formy wyższe są pochodne od niższych i dlatego natura zmierza do wyłonienia
form wyższych bytu. Filozof odrzucił jednak celowość w naturze, pojętą jako
świadome dążenie do jakiegoś celu, ponieważ to zakładałoby istnienie „czegoś”,
co wyprzedzałoby naturę7. Ale rozważał pojęcie wolności w naturze. Wolność to
dla niego rozumienie konieczności: „Nie na urojonej niezależności od praw przyrody polega wolność, ale na poznaniu tych praw i na uzyskanej dzięki niemu możliwości planowego posłużenia się ich działaniem dla określonych celów”8. Zatem
jestem wolny tym bardziej, im lepiej znając prawa świata, w którym żyję, jestem
w stanie dzięki temu wywołać w świecie pożądane przez siebie skutki. Engels
zauważył jeszcze jedną cechę natury, a mianowicie, że zawiera ona sprzeczności.
Są to jednak sprzeczności produktywne, ponieważ z ich ścierania się i przenikania
powstaje wszelki rozwój: „Życie polega przede wszystkim na tym właśnie, że
dana istota jest w danej chwili ta sama, a jednak inna. Życie jest to więc sprzeczność tkwiąca obiektywnie w samych rzeczach i procesach, nieustannie się wyłaniająca i rozwijająca”9.
Poglądy Marksa na temat natury były całkowicie odmienne. Jeśli bowiem
dla Engelsa, mówiąc najogólniej, człowiek był wytłumaczalny przez powszechne dzieje przyrody, to dla Marksa natura taka, jaka jest nam znana, stanowi raczej
dalszy ciąg człowieka, jego organ praktyczny. Człowiek nie stworzył przyrody,
a treścią wiedzy ludzkiej nie jest przyroda sama w sobie, lecz kontrast między
człowiekiem i naturą. Przyroda zatem jest nam znana tylko w połączeniu z naszymi potrzebami i działaniami. Kategorię tę traktował jako twór celowej działalności
ludzkiej (w znaczeniu przekształcania) wypracowanej w procesie historycznym,
efekt władzy osiągniętej przez technikę. Według niego przyroda jest „kategorią
społeczną”, ponieważ cała treść tego pojęcia jest tworem ludzkiej historii10.
Różnica spojrzenia na świat Engelsa i Marksa wynikała z tego, że pierwszy
z nich reprezentował ewolucjonizm naturalistyczny, utajony „transcendentalizm”
natury, a drugi antropocentryzm. Odmienne w marksizmie, choć pomieszane
6 L. Kołakowski, op. cit., s. 321.
Ibidem, s. 323–324.
8 F. Engels, Anty-Dühring, t. 1, Warszawa 1949, s. 11, cyt. za: L. Kołakowski, op. cit., s. 325.
9 F. Engels, Anty-Dühring..., s. 12, cyt. za: L. Kołakowski, op. cit., s. 329.
10 Por. A. Walicki, Marksizm i skok do wolności — dzieje komunistycznej utopii, Warszawa
1996, s. 119.
7 Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 111
2012-04-03 14:02:40
112
Edyta Tuz-Jurecka
ze sobą, „elementy dialektyczne (wolność, ludzkość przeciwstawiona Naturze
czy też temu, co c z ł o w i e k w y o b r a ż a s o b i e, ż e j e s t N a t u r ą) i materialistyczne samoregulujące procesy, zewnętrzne względem woli człowieka”11,
stały się podstawą do rozróżnienia w jego obrębie dwóch szkół: materialistycznej
i dialektycznej. Orientację materialistyczną reprezentował Engels; marksiści materialistyczni uważali, że
historia jest właściwie dalszym ciągiem natury i wszystko jest zdeterminowane — nasza wola nic
nie znaczy, ponieważ istnieją prawa rozwojowe, które mamy odgadnąć i które automatycznie doprowadzą do społeczeństwa komunistycznego na zasadzie tych samych konieczności, które działają
w świecie przyrody. Linia dialektyczna — przeciwna temu — stara się nawiązać do przeciwstawienia między naturą a historią. To jest u Marksa12.
Głosił on hasło walki z przyrodą, widzenie przyrody utylitarne, pragmatyczne. Historię przeciwstawiał Naturze. „Stawanie się w naszym królestwie, Historii,
podlega zupełnie innym prawom, wyrasta z nas, z naszych najdrobniejszych nawet czynów” (RE, s. 311).
Czesławowi Miłoszowi bliższe jest rozumowanie dialektyczne. Materializm
staje się często przedmiotem jego krytyki, gdyż „pozwala [on] na nagły skok
[skok niedopuszczalny] p o n a d gatunek ludzki, na zobaczenie ludzkiego gatunku jako materiału Historii” (ZU, s. 161).
„Rewolucja rosyjska rozbudziła wszędzie wielkie energie i wielkie oczekiwania. Szczególnie wrażliwi na obietnice nowego świata i nowego człowieka okazali się uczeni, artyści i literaci” (ŚP, s. 20–21), którzy dość łatwo ulegali
wizjom radosnego państwa robotników i chłopów i traktowali „marksizm jako
nieprzekraczalny horyzont filozoficzny XX wieku”13. Idee Marksa przyczyniły
się w XX wieku, w stopniu większym niż idee jakiegokolwiek innego myśliciela, do ukształtowania politycznej i kulturowej mapy świata. Poza tym pod ich
wpływem znalazło się kilka pokoleń intelektualistów, i to nie tylko w Europie.
Filozofia ta była zjawiskiem uniwersalnym, mającym wielką siłę oddziaływania,
poruszała ludzi na całym świecie i wiele państw deklarowało jej wierność. Fascynacja utopijną wizją Marksa brała się, zdaniem Miłosza, stąd, że marksizm był
częścią nihilizmu europejskiego, a ponadto w pewnych tonacjach współbrzmiał
on z neomanicheizmem, był pokrewny manichejskiej gnozie. W Widzeniach nad
Zatoką San Francisco postawił poeta tezę: „Marksizm współbrzmiał z neomanichejską zaciekłością nowoczesnego człowieka. Gdyby nie to, nie miałby niemal
magicznej siły przyciągania najbardziej aktywnych umysłów, nie stałby w centrum zainteresowania filozofów” (WZSF, s. 164–165). Dlatego też niedocenianie
tej siły, jej skali oddziaływania jest według niego postawą niemądrą. Wskazując
11 C. Miłosz, T. Merton, Listy, wstęp J. Gromek, przeł. M. Tarnowska, Kraków 1991, s. 75.
Rozmowa jedenasta — o „Traktacie poetyckim”, [w:] R. Gorczyńska (E. Czarnecka),
Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze, Kraków 1992, s. 111.
13 C. Miłosz w wywiadzie przeprowadzonym przez Adama Michnika Wstawać rano, pisać,
a potem na jagody…, „Gazeta Wyborcza” 8–9 czerwca 1991, s. 12.
12 Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 112
2012-04-03 14:02:40
Marksizm w rozumieniu Czesława Miłosza
113
w swojej twórczości na historyczną rolę marksizmu, uważa on, że fenomenu tej
filozofii nie można sprowadzać i redukować do zwyczajnego oportunizmu ludzi
czy też strachu bądź terroru. Jej sukcesu nie sposób tłumaczyć jedynie przymusem fizycznym. „Doktryna sekretna” obiecywała jedność społeczeństwa, zniesienie antagonizmów klasowych. „Marksizm przenikał w ludzi mojej epoki —
pisze w Rodzinnej Europie w eseju pod tym samym tytułem — drogą osmozy
i marksiści nie bez racji podawali go za nieunikniony punkt dojścia u wszystkich,
którzy naukowy światopogląd XIX wieku doprowadzali do jego konsekwencji”
(RE, s. 118), za „punkt dojścia” podobny pod pewnym względem do stoicyzmu,
odrzucającego wszelki bunt przeciwko rzeczywistości.
Miłosz wielokrotnie próbuje spojrzeć na świat okiem marksizmu po to, by
później — tak jak to uczynił w Zniewolonym umyśle — poddać analizie i obnażyć „zło” i słabość tej koncepcji. „Cechą totalitaryzmu odwołującego się najczęś­
ciej do Marksa, jest traktowanie ludności jak dzieci, którym nie należy pozwolić
na bawienie się zapałkami, czyli na wyrażanie swojej opinii w wolnych wyborach” (RE, s. 100).
Gdyby Miłosz nie przeszedł przez długoletni „ogień” sporu z księdzem prefektem Chomskim, być może podzieliłby los swoich rówieśników na tyle „uwiedzionych” pięknem idei uniwersalnych, że w ich imię nie cofnęliby się nawet
przed przemocą. Ale dzięki temu, jak wyznaje, że nie poddał się biernie wychowaniu katolickiemu, był czuły na gnostyckie i manichejskie pokusy i pozostał
— paradoksalnie — do głębi katolikiem, znającym historię Kościoła, nie uległ
metodom „marksizacji”. Jednak w latach 30. tradycja lewicowa wydawała mu się
szczególnie bliska i jak sam mówi, na marksizm był „muzykalny” (RE, s. 121).
Pisarz tłumaczy to tym, że nawet w zwulgaryzowanej formie ten filozoficzny
kierunek miał „coś”, co przyciągało i zniewalało: „marksiści […] od wczesnej
młodości pociągali mnie, bo odgadywałem w nich coś żywego, wzmacniającego”
(RE, s. 283). „Zdawało się, że […] dotknęli najbardziej istotnych problemów naszego stulecia i dlatego nie wolno przejść obok ich teorii obojętnie” (ŚP, s. 39).
Magnetyczna siła przyciągania [marksizmu] […] tłumaczy się chyba tym, że pojawiał się
w chwili, kiedy świat ujmowany podwójnie, w kategoriach naukowych i humanistycznych, robił się
za trudny do objęcia, i im bardziej prymitywny był umysł, tym większe rozkosze czerpał ze sprowadzania rozsypującej się wielości do wspólnego mianownika. Słyszało się nieraz: „Jeżeli odrzucić
marksizm, to Historia nie ma sensu” (RE, s. 120).
W stronę lewicy kierowała też młodego wówczas poetę, jak stwierdza, „ogólna atmosfera lat trzydziestych”. „Również poglądy mego krewnego na przyszłość
europejskich społeczeństw raczej mnie w tych nastrojach utwierdzały” (ŚP, s. 30).
Ton lewicowy miały i „Żagary”, i „Klub Włóczęgów”14, które Miłosz współtworzył w Wilnie.
14 RM, s. 136–137; „Żagary […] nasza grupa była lewicowa” (ŚP, s. 40); „Sukcesy naszej
grupki na uniwersytecie, która wyłoniła się z Klubu Włóczęgów […], tłumaczą się kąśliwością
zadawanych pytań, zawsze zmierzających do rozbicia na miazgę podniosłych frazesów. Kiedy
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 113
2012-04-03 14:02:40
114
Edyta Tuz-Jurecka
Nie wydaje mi się, żebym rozumiał, czerwieniejąc, skąd pochodzi urok rewolucyjnych teorii,
jaka kryła się w tym przynęta. […] Dzisiaj sądzę, że wszyscy młodzieńcy przeżywający w Europie te
olśnienia, szukali przede wszystkim narzędzia, które by im pozwoliło dać sobie radę ze zjawiskiem
ruchu, czyli czasu. Wyciągnięty w linię czas przyrody poddawał się jako tako formułce ewolucji
[…]. Równocześnie z rozwojem nauk przyrodniczych przedłużono linię, rozciągając ją na historię
ludzkich społeczeństw. Tutaj też miał odbywać się stały postęp, do czasu Marksa nie gwarantowany
jednak niczym poza dość mglistą wiarą. Ogrom przeszłości, złożonej ze zdarzeń, zdarzeń i tylko
zdarzeń przechowanych w kronikach, przytłaczał, wprowadzał tę nudę, jaką tak często widziałem
w uniwersyteckich audytoriach, a równocześnie niepokój, poczucie niemocy wobec bezładu. Współzależności pomiędzy zdarzeniem i zdarzeniem nie były jasne. […] I oto dialektyka rozwoju, działająca z tą samą koniecznością w przyrodzie i społeczeństwie, dostarczała klucza, wyjaśniała wszystko.
Nic odtąd nie trwało osobno: każdy fakt występował na tle, wiadomo było, z jakiego gruntu wyrasta,
[…] zawsze istniała potrzeba światopoglądu uproszczonego, dającego się zamknąć w katechizmie
czy popularnej broszurce (RE, s. 119–120).
W krzakach czytano i komentowano tzw. klasyków marksizmu, pojawiał się krzywy uśmiech
wiedzy, ustalała się hierarchia, dawało o niej znać mrugnięcie, nagłe opuszczenie oczu, urwane zdanie. Śpiewano pieśni rewolucyjne i wytwarzano tak dobrze znaną mi później atmosferę słodyczki
i demonizmu (RE, s. 125).
I mimo że Miłosz — ze względu na swoje upodobanie do św. Augustyna
— czuł się „nieprzystawalny” do marksistowskiego fanatyzmu kolegów ze studiów głoszących hasła rewolucji i postępu („marksiści […] pociągali mnie, […]
zarazem odpychali [...] przez swoje doktrynerstwo” — RE, s. 283; „różniłem się
bardzo od komunistów [...]. Doktrynalnie byłem od nich bardzo daleko” — RE,
s. 264), to właśnie w tym okresie — o czym nie można zapominać — na początku
lat 30., być może również pod wpływem kolegi z wydziału prawa, Pranasa Ancewicza15, z którym przeprowadzał pisarz długie rozmowy na temat marksizmu,
napisał artykuły Bulion z gwoździ i Sens regionalizmu oraz tom poetycki Poemat
o czasie zastygłym (1933) noszące wyraźne ślady marksistowskich skłonności
i zapatrywań. W drugim z wymienionych artykułów mówił o „najciekawszym
kraju świata — ZSRR”16. Po paru jednak latach (w 1938 roku) poeta sam surowo
skrytykował swój debiutancki tom poezji, oceniając go jako sposób „samozniszczenia”17, i nigdy ponownie go nie wydał.
W Rodzinnej Europie mariaż z marksizmem tłumaczył tak: „brałem z mar­
ksizmu tylko jego krytykę płynnych i zmiennych instytucji, a zatrzymywałem
się na progu, za którym należy aprobować wypełnianie się czasów i millennium”
(RE, s. 122). Nie była to lewicowość „w sensie fanatyzmu marksistowskiego” —
precyzuje i zastrzega się w rozmowach z Ewą Czarnecką. „Wtedy na uniwersytecie też nie deklarowałem się jako marksista, choćby przez zwykłą przyzwoitość,
jeszcze marksizm był poza naszym zasięgiem, używaliśmy jego szyderstw jako metody” (RE,
s. 119).
15 Por. Rozmowa druga — o młodzieńczych poglądach, [w:] R. Gorczyńska (E. Czarnecka),
op. cit., s. 42–43.
16 C. Miłosz, Poszukiwania. Wybór publicystyki rozproszonej 1931–1983, red. K. Piwnicki,
Warszawa 1985, s. 6.
17 Ibidem, s. 14.
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 114
2012-04-03 14:02:40
Marksizm w rozumieniu Czesława Miłosza
115
bo nie czytałem Kapitału. Bardziej niż rozumem kierowałem się węchem […],
ale ten z kolei ostrzegał przed »izmem« jako przed tworem tymczasowym, noszącym dziewiętnastowieczne piętno” (RE, s. 121). Za parawanem marksistowskim dostrzegł autor Kronik dość szybko prawdziwe, diaboliczne, oblicze ideo­
logii totalitarnej — cała marksistowska teoria, łącznie z teorią walki klasowej,
stała się podstawą skrajnego despotyzmu, w wersji leninowsko-stalinowskiego
so­cjalizmu.
Zamiast marksowskiego historiozoficznego optymizmu zaczął uprawiać katastrofizm:
Kto wie, czy nie właśnie niemożność wprowadzenia ładu do problemów osobistych sprawiła,
że z taką pasją od paru lat karmiłem się katastroficznymi wizjami, biorąc od marksistów właśnie
tylko ich wiarę w spazm Historii. Zbliżająca się zagłada była słodka: rozwiązywała wszystko, indywidualny los tracił na znaczeniu, wszyscy mieliśmy zostać zrównani (RE, s. 185).
Ponure wizje naszej, jak ją nazywano, szkoły katastrofistów, […] odróżniały nas bardzo wyraźnie od poetów starszego pokolenia, bo w naszych wizjach pojawiał się wymiar historyczny, czyli
wszystkie zjawiska i zasady przedstawione były jako część rzeki Heraklita. Jeżeli komuniści, zarzucając nam apokaliptyczność i pesymizm, nie bardzo rozumieli, jaką wagę miało odkrycie nowego
wymiaru, to cenili nas jednak za gorzki ton negacji, zgodny z ich wiarą w nietrwałość istniejącego
stanu rzeczy (RE, s. 122).
Miłosz, choć przywiązany do lewicowej tradycji, był skłócony z lewicowym
totalitaryzmem18, buntował się również przeciwko „metafizyce” marksizmu-komunizmu, „wpuszczaniu diabła boczną furtką”19, ostatecznie — zastępowaniu Boga historią. Jednakże w latach 30. pociągająca wydawała mu się doktryna
o wszechpotędze Historii. Paweł Lisicki zdefiniował lewicowość Miłosza jako
„niechęć do bycia w stadzie”,
jest [ona] […] sprzeciwem wobec polskiego katolicyzmu, który nie tyle zwracał uwagę na problemy
jednostki, ile raczej domagał się wierności wartościom tego świata — narodowi, państwu, Polsce.
Owa, bliska Miłoszowi, tradycja lewicowa mówiła o wyższości człowieka nad wszystko inne […],
z wartości humanistycznych uczyniła dobro największe20.
Marksistom jednak, propagującym wizję idealnego społeczeństwa, w którym nie byłoby wojen ani dyktatury, a wszyscy obywatele staliby się równi, „nie
trzeba za bardzo […] wierzyć — ocenia poeta — bo zbyt często z poprawnych
przesłanek wyciągają mylne wnioski” (ŚP, s. 38). Jak mówi, „był muzykalny
na marksizm” tylko do pewnego stopnia, nie dowierzał proroctwu o wypełnieniu
się czasów i komunistycznym milenium (RE, s. 122).
18 K. Dybciak, Ewolucja światopoglądowa Czesława Miłosza, „Spotkania. Niezależne Pismo
Młodych Katolików” 1981, nr 15, s. 24.
19 „Marksizm chciał działać przeciwko diabłu, ale wpuszczał go boczną furtką w obręb
doktryny, to znaczy w swojej naukowej ambicji wysławiał konieczność, która miała być akuszerką
ludzkiej wolności. Terror zyskiwał w ten sposób sankcję Weltgeistu, wyposażonego we wszystkie
cechy złego demiurga” (WZSF, s. 165).
20 P. Lisicki, Manichejczyk i trapista, „Znak” 45, 1993, nr 1, s. 136, 137.
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 115
2012-04-03 14:02:40
116
Edyta Tuz-Jurecka
Miłosz uważa „marksizm za filozofię fałszywą i szkodliwą”21 i z uporem
podkreśla, że powiedział to już wielokrotnie. „Kto proponuje ludziom marksizm,
bierze do ręki skorpiona z dialektyczną trucizną w ogonie” (RE, s. 300). Marksizm
jest szkodliwy i niebezpieczny, ponieważ idee uniwersalne, które „straciły dawno
smak dla nas z Wilna, Warszawy czy Bukaresztu”, nie straciły smaku wszędzie.
Ich jad zatruwa wciąż nowe umysły. Zniewolenie wciąż postępuje. „Młodzi kanibale mordujący w imię niezłomnych zasad ludność Kambodży byli wychowankami Sorbony i po prostu starali się wcielić w życie, co wyczytali u filozofów”
(ŚP, s. 13–14). Sakralne wciąż ulega zeświecczeniu, immanencja wciąż zastępuje
transcendencję (RE, s. 287). Immanentny Rozum wciela się w organ policji, doradza uległość i akceptację wobec konieczności historycznej.
Niemniej według Miłosza „doświadczenie marksistowskie” było mu potrzebne (por. RE, s. 121). Dzięki niemu uświadomił sobie zjawisko historyczności22.
Na pytanie Adama Michnika o klimat tamtego czasu („byłeś na lewo, chociaż nie
doszedłeś do komunizmu?”) odpowiedział, że ma „instynkty lewicy”, rozumiane
głównie jako nieobojętność „wobec krzywdy ludzkiej”23.
Monistyczna wizja porządku, monistyczny system aksjologiczny, historyczny ruch, uwrażliwienie na pojmowanie zjawisk w ciągłej zmianie, marksistowski
determinizm o gnostyckiej proweniencji zawsze stanowiły dla Miłosza pokusę,
z którą musiał się zmagać, ale ostatecznie udało mu się ją pokonać.
Marxism as understood by Czesław Miłosz
Summary
The article presents Marx’s and Engels’ views on nature and history, as well as the views of the
Polish Nobel laureate on Marxism.
Miłosz remained under the spell of the Marxist way of understanding the world for quite a long
time. The notions that the reality on the move is a constant struggle, that history is the process of
human self-fulfilment and extension of nature were very close to him.
In the 1930s, the author of The Captive Mind remained “musical” to Marxism. Later, he would
consistently analyse it, revealing it as weak and evil. He was never comfortable with leftist totalitarianism. He always rebelled against the “metaphysics” of Marxism-communism and “letting the
devil in by the side entrance,” i.e. replacing God with history, with the doctrine of its all-powerfulness, despite being, after all, convinced that history, just as nature, was governed by iron historical
necessity and that the universal killed the particular.
When analysing the effects of the overwhelming influence of the “snowballing force” of history on the individual, he tried to capture “the eternal moment” in the “movement” and attempted
self-definition in the river of time.
21 E. Czarnecka, Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze, New York
1983, s. 86.
22 Ibidem, s. 13–14.
23 Wstawać rano…, s. 8.
Prace Literackie 51, 2011
© for this edition by CNS
Prace-Lierackiet-51.indb 116
2012-04-03 14:02:40