Andrzej Gryz Wzniosłość i groza. Muzyczny świat
Transkrypt
Andrzej Gryz Wzniosłość i groza. Muzyczny świat
Andrzej Gryz Wzniosłość i groza. Muzyczny świat Wernera Herzoga – Popol Vuh i Ernst Reijseger Twórczość Wernera Herzoga nieustannie odzwierciedla jego muzyczne fascynacje. Reżyser, balansując na przecięciu dwóch dźwiękowych tradycji, koherentnie je z sobą łączy. Dzięki takiej strategii utwory Wagnera w unikatowy sposób wybrzmiewały obok ezoterycznych melodii Popol Vuh, a później ekspresyjnych jazzowych partii Ernsta Reijsegera. Choć Werner Herzog nigdy nie zdobył wykształcenia muzycznego, niejednokrotnie udowodnił, iż posiada niezwykły zmysł słuchu, umożliwiający mu niebanalne wykorzystanie sfery akustycznej w swoich dziełach. Dzięki temu w obrazach Niemca można usłyszeć fascynację klasycznymi uwerturami Wagnera, Mozarta i Verdiego, udatnie współgrającymi z bardziej nowoczesną oprawą dźwiękową. Praktyka ta znalazła przełożenie również w pozafilmowej działalności artysty, doprowadzając do podjęcia pierwszych kroków na gruncie operowej inscenizacji. Dziś dorobek reżysera to kilkanaście przedstawień, z czego przeważającą większość stanowią utwory ubóstwianego przezeń Wagnera. Również na płaszczyźnie kinematograficznej Herzog był bardzo przywiązany do artystów odpowiadających za ścieżkę muzyczną. Na swego nadwornego kompozytora obrał długoletniego przyjaciela Floriana Frickego. To właśnie jego utwory współtworzyły specyficzną metafizykę Herzogowskiej twórczości. Spuściznę Frickego godnie, lecz w stylistycznie odmiennej konwencji, instaurował po latach jazzowy wiolonczelista Ernst Reijseger. Obaj muzycy potrafili w niepowtarzalny sposób nadać akustycznego spoiwa tematycznej dominancie obrazów Herzoga. W twórczości niemieckiego reżysera oprawa muzyczna zawsze stanowiła wyraz idiosynkratycznej, ściśle autorskiej wizji mistycznej relacji pomiędzy człowiekiem a naturą. Dla Herzoga filmowe medium jest bowiem formą antropologicznego idée fixe – ewokowania pierwotnej transcendencji w opanowanym przez scjentystyczny rozum świecie. Introspektywna filozofia reżysera wybrzmiewa przez specyficzne skorelowanie obrazu z materiałem dźwiękowym – akcentowaniem emotywnego, mistycznego wymiaru filmowej przestrzeni oraz kontemplacyjnym portretowaniu przyrody. Tak pojmowana estetyka muzycznego wyrazu wymagała oprawy dalece odbiegającej od klasycznych kinowych kompozycji. Herzog potrzebował utworów, które współgrając z obrazem, oddawałyby jednocześnie jego niewysłowioną wzniosłość. Nieocenioną pomocą w tym zadaniu okazał się zachodnioniemiecki muzyk Florian Fricke. Krautrock i Wagner Pod szyldem Popol Vuh – nazwy zaczerpniętej od świętej księgi plemienia Kicze – Fricke odpowiadał za oprawę muzyczną najbardziej doniosłych obrazów Bawarczyka. Choć w ciągu 30 lat działalności skład grupy wielokrotnie się zmieniał, Fricke był jej jedynym stałym członkiem i głównym kompozytorem. Będąc klasycznie wykształconym pianistą, zainicjował działalność zespołu w 1969 roku w Monachium. Popol Vuh zaliczany był do niemieckiej sceny eksperymentalnej, uformowanej w latach 70., a ujmowanej w nieeleganckiej nazwie krautrock (kraut – ang. ‘Szwab’). Termin ten, stworzony przez brytyjskich dziennikarzy, opisywał raczej środowiskową wspólnotę artystów tworzących w ówczesnym RFN-ie niźli stylistyczną jednolitość muzyki tamtego okresu. Trudno bowiem przyporządkować twórczość takich zespołów jak Can, Neu!, Kraftwerk, Tangerine Dream czy właśnie Popol Vuh do jednego gatunkowego zbioru. Wspólnego mianownika krautrockowych zespołów można doszukiwać się w inspiracjach awangardą (Holger Czukay – basista Can – był uczniem Karlheinza Stockhausena) i minimalizmem. Kompozycje Popol Vuh tylko w nieznacznym stopniu pokrywały się z ówczesnym kanonem krautrockowych inspiracji. Twórczość Frickego funkcjonowała niejako na marginesie głównego nurtu, porzucając eksperymentalną nonszalancję na rzecz poszerzania emocjonalnoduchowego spektrum muzycznego wyrazu. W tym celu, jako jeden z pierwszych muzyków w RFN-ie, wykorzystywał syntezator Mooga, by z czasem coraz częściej sięgać po klasyczne, akustyczne instrumentarium. Syntetycznie spreparowane dźwięki nie mogły korespondować z dążnością do oddawania za pomocą dźwięku atmosfery religijnej wzniosłości. Transcendentalny charakter kompozycji Popol Vuh zdawał się od początku niemal kongenialnie oddawać ducha twórczości Wernera Herzoga. Dla autora Fitzcarraldo (1982) muzyka stanowi dopełnienie konceptualnej triady, spajając filmowy podmiot z otaczającą go przestrzenią. Relacje zachodzące między tymi komponentami pozwalają uwidocznić ich status w proponowanym przez reżysera ujęciu filozofii kultury. U Herzoga ścieżka dźwiękowa balansuje na pograniczu sakralnego doświadczenia jednostki i panteistycznej grozy natury. Już w Fatamorganie (1971) Herzog poddał struktury dokumentu etnograficznego swoistej reinterpretacji, wykorzystując do tego muzykę Mozarta, Couperina i Händla. U Herzoga dzieło to zapowiada dualizm w organizacji tkanki dźwiękowej, co zostało osiągnięte przez zabieg przeplatania klasycznych kompozycji – głównie ery baroku, klasycyzmu i romantyzmu – ze współczesnymi utworami autorstwa Frickego, a później Reijsegera. Ta idiosynkratyczna forma narracji powróci także w arcydzielnych Lekcjach ciemności (1992) i późniejszej Odległej błękitnej planecie (2005). Wśród kompozytorów ery romantyzmu niemiecki reżyser najbardziej upodobał sobie twórczość Ryszarda Wagnera. Podstawę fascynacji Herzoga jego muzyką można upatrywać w swoistym współdzieleniu spojrzenia na sztukę – totalistycznego, dążącego do syntetycznej funkcjonalizacji wszelkich elementów dzieła. Wagnerowskie upodobanie do romantycznego mistycyzmu oraz religijnego emotywizmu można również odnaleźć w filmografii bawarskiego filmowca. Już w pełnometrażowym debiucie ujawni się ta specyficzna artystyczna ścieżka. Muzyka jako pejzaż cierpień Aguirre, gniew boży (1972) był pierwszą podróżą Herzoga do peruwiańskiej dżungli, która zapoczątkowała długoletnią współpracę z zespołem Frickego. Dzieło to stanowi amalgamat fabularnych oraz realizacyjnych motywów, będących do dziś wyrazem autorskiej wizji bawarskiego reżysera. Inauguracyjna scena opowieści o poszukiwaniu Eldorado przez tytułowego konkwistadora to emblematyczny przykład relacji przestrzenno-dźwiękowej w dziełach Herzoga. Płynnemu, powolnemu ruchowi kamery, portretującemu osnute mgłą górskie zbocze, dyskretnie towarzyszy migocący, repetytywny motyw organowy. Dźwięk staje się bardziej intensywny w chwili, gdy kamera zatrzymuje się na korowodzie hiszpańskich konkwistadorów, przemierzających stromy, porośnięty gęstą tropikalną florą masyw. Ujęcie, wertykalnie przepołowione kłębiącą się w dolinie parą, nabiera nierealnego, somnambulicznego wyrazu, spotęgowanego dzięki imitowanym przez syntezator chóralnym partiom. Efekt ten, uzyskany za pomocą specjalnie skonstruowanych organów odtwarzających zapętlone nagrania wokaliz, powstał wedle instrukcji samego reżysera, chcącego otrzymać „dźwięk brzmiący niczym śpiew gwiazd”. Kompozycja Popol Vuh nadaje postaci Aguirre’a (Klaus Kinski) emocjonalność bliską religijnego nawiedzenia, naturze zaś przydaje cech hierofanicznych. Inaugurujący obraz motyw powraca wraz z coraz większym pogrążaniem się protagonisty w szaleństwie, by wybrzmieć z pełną mocą w sekwencji końcowej. Wtedy też hiszpański piechur, osamotniony w swym paranoicznym delirium, staje w obliczu nieprzejednanej grozy peruwiańskiej dżungli. Kamera, kreśląc agresywne elipsy wokół tratwy bohatera, ustanawia centryczny punkt dla niezmiennie powolnego, sennego motywu melotronu. Repetycja generowanej przez syntezator Mooga frazy domyka klamrę kompozycyjną dzieła, wieńcząc tym samym mityczną wędrówkę Aguirre’a. Portretowanie bohaterów niezłomnie prących ku realizacji własnych projekcji i balansujących przy tym na krawędzi samozagłady jest motywem obecnym również w dokumentalnej filmografii Herzoga. W Wielkiej ekstazie snycerza Steinera (1974) niemiecki reżyser skupia się na tytułowej postaci szwajcarskiego skoczka narciarskiego. Zastosowana w filmie ścieżka dźwiękowa oddaje niepokojący, a zarazem doniosły wymiar postaci Waltera Steinera, z każdym kolejnym skokiem realizującego dziecięce marzenie o lataniu. W tym celu Fricke sięgnął po bardziej konwencjonalne instrumentarium. Otwierającym film scenom, ukazującym upadki sportowca, towarzyszy hipnotyczny klawiszowy motyw, przechodzący po chwili w niemal rockową fortepianowo-gitarową sekwencję. Muzyka i obraz w swej repetycyjności nadają dyscyplinie aspektu rezurekcyjnego – z każdym bowiem upadkiem skoczek nieustępliwie powraca na zawieszoną na szczycie skoczni belkę. To te chwilowe fragmenty walki z newtonowską grawitacją zdaje się celebrować reżyser za pośrednictwem dźwięku. Klawiszowa partia przywołująca miniatury Erika Satiego czy mocniej zarysowany, ewokujący klasyków amerykańskiej psychodelii pochód łączą się ze zmienną geometrią ujęć lecącego Steinera. W ten sposób Herzog odkrywa charakter sakralny w parabolicznej przestrzeni przemierzanej przez sportowca. Odrealniony nastrój uchwyconego z niemal malarskim pietyzmem krajobrazu wybrzmiewa w dwóch kolejnych obrazach Herzoga – Szklanym sercu (1976) oraz Nosferatu wampirze (1979). W zaczerpniętych z płócien XIX-wiecznych romantyków kadrach reżyser przywołuje uśpiony, melancholijny nastrój dzieł Caspara Davida Friedricha, Carla Blechena czy Johana Christiana Dahla. Poetycki świat pustynnych, niepokojących przestrzeni został osnuty charakterystycznymi, akustycznymi partiami autorstwa Frickego W obu dziełach reżyser posłużył się już gotowymi kompozycjami lidera Popol Vuh. Herzog częstokroć zwracał się bowiem do przyjaciela z prośbą o udostępnienie nagrań pasujących w jakimś stopniu do ogólnego nastroju obrazu. Wykorzystane przezeń aranże – gitarowe, osadzone na ambientowym podkładzie pasaże i mszalne chóralne motywy – konstytuują minorowy rysunek romantycznej rzeczywistości dźwiękowej obu obrazów. Nastrojowa, kontemplacyjna akustyka minimalistycznie wbudowana w wizyjny klimat Szklanego serca nie wywiera już takiego wrażenia w przypadku bardziej eklektycznej oprawy Nosferatu. Z nagrań Popol Vuh, uwertury zaczerpniętej ze Złota Renu Richarda Wagnera i gruzińskiego chóru Gordela, wyszedł bowiem mariaż dosyć chaotyczny – choć sama płyta, podobnie jak film, była sukcesem komercyjnym. Fitzcarraldo najlepiej eksponuje predylekcję niemieckiego nomada do muzyki okresu romantyzmu, a w szczególności opery. Ta forma inscenizacji, traktowana przez Herzoga ze szczególną rewerencją, została zwieńczona realizacją Doktora Fausta Ferruccia Busoniego na deskach Teatro Comunale w Bolonii. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że zarówno przy pracy nad dziełem Busoniego, jak i późniejszymi operami Herzog nie nauczył się czytać zapisu nutowego, a dzieło muzyczne traktował jako medium całkowicie antyintelektualne i mające pierwotny, emocjonalny wpływ na odbiorcę. Takie nieanalityczne podejście Herzoga do roli dźwięku pozwala lepiej zrozumieć postać Fitzcarraldo, chcącego wybudować operę w środku peruwiańskiej dżungli. Tytułowy bohater reprezentuje naiwną wiarę, że abstrakcyjne piękno muzyki ma uniwersalną, ponadkulturową moc oddziaływania. Przekonuje o tym scena, w której protagonista odtwarza fragment Pajaców Ruggiera Leoncavallo miejscowym dzieciom. Dźwięki operowej arii mają z jednej strony podkreślić jej humanistyczny charakter, z drugiej zaś uwypuklić osamotnionego w swym entuzjazmie bohatera. Milcząca akceptacja dziecka jest bowiem dla niego wyrazem zrozumienia, którego nie odnajduje wśród innych białych właścicieli ziemskich. Szaleńcza fascynacja bohatera muzyką została dopełniona stylizowanymi ścieżkami zespołu Frickego. Zastosowane przez reżysera zderzenie utworów operowych mistrzów epoki romantyzmu z twórczością Popol Vuh zdaje się podkreślać próbę asymilacji dwóch dźwiękowych kultur. O ile XIX-wieczne kompozycje symbolicznie utożsamiono z postacią Fitzcarralda, o tyle utwory Frickego reprezentują milczących peruwiańskich tubylców. Nieprzypadkowo połączenie obu muzycznych tradycji wybrzmiewa w najsłynniejszej chyba scenie w filmografii Herzoga – przeciągania statku przez górski, błotnisty masyw. Sekwencja ta została okraszona charakterystycznym, chóralnym motywem Popol Vuh, który w momencie zwodowania parowca zostaje zastąpiony śpiewem Enrica Carusa. Pierwszy raz w sferze niediegetycznej, zarezerwowanej do tej pory dla muzyki Frickego, usłyszeć można fragment Rigoletta Giuseppe Verdiego, co na płaszczyźnie symbolicznej zespala obie dźwiękowe tradycje. Duch Wagnerowskiego Gesamtkunstwerk odnalazł tym samym swój wyraz w Herzogowskim ujęciu akustycznej antropologii. U schyłku podróży Cobra Verde (1987) jest dziełem wieńczącym pewien etap w filmowej wędrówce Wernera Herzoga. Była to bowiem nie tylko ostatnia produkcja z udziałem Klausa Kinskiego, lecz także kres współpracy reżysera z zespołem Frickego. Opowiedziane w formie ballady perypetie wagabundy Francisco Manoela da Silvy (Kinski), trafiającego do afrykańskiej Ghany w charakterze handlarza niewolników, w oszczędny sposób poddano ilustracji dźwiękowej. W obrazie praktycznie brak niediegetycznej muzyki, akustyczne tło częściej pojawia się w obrębie filmowego świata – od otwierającego film niewidomego skrzypka po trybalne śpiewy afrykańskich kobiet. W tym kontekście zwraca uwagę utwór akompaniujący końcowej sekwencji filmu. Symbolicznie bowiem ilustruje kres zmagań filmowego protagonisty, którego żałosną próbę ucieczki z Czarnego Lądu obserwuje poruszające się na czterech nogach, groteskowo zgarbione murzyńskie dziecko. Niewzruszone, pojedyncze dźwięki gitary wybrzmiewają wraz z afrykańskim chórem wieszczącym pieśń zwycięstwa natury nad butą białego człowieka, a szum fal pokrywających sylwetkę zrezygnowanego da Silvy zagłusza również kompozycję Popol Vuh. Twórczość Floriana Frickego odnalazła u Herzoga swoisty narracyjny raison d’être. Jej rola nie polegała bowiem na ubieraniu rozgrywanych na ekranie emocji w sztafaż lejtmotywu. Można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że znajdowała się ponad płaszczyzną filmowej diegezy. Pojawiając się w charakterze uwertury, towarzyszyła ujęciom stanowiącym w większym stopniu wizualny naddatek świata przedstawionego niż jego fabularną istotę. Była swoistym apendyksem, za pomocą którego Herzog tłumaczył widzowi swoją emotywną, irracjonalną koncepcję czasu i przestrzeni. Etnosakralny wymiar twórczości Popol Vuh dostarczał niezbędnej dla tej filozofii logiki, pozwalając wybrzmieć w jednym z najbardziej pierwotnych języków znanych homo sapiens – językowi muzyki. Przejęcie schedy Po Cobra Verde Herzog współpracował z wieloma kompozytorami, jednakże nikt nie potrafił godnie zastąpić w tej roli Frickego. Przez 15 lat niemiecki reżyser, skoncentrowany głównie na dokumentalistyce, częściej sięgał po ukochanego Wagnera niż artystów współczesnych. Przełomem było rozpoczęcie współpracy z niepozornym holenderskim wiolonczelistą na planie Białego diamentu (2004). Jego kompozycje i muzyczna ekspresja, choć tak różna od tej znanej z utworów Frickego, okazały się doskonale korespondować z Herzogowską twórczością. Urodzony w 1954 roku Ernst Reijseger kształcił się pod czujnym okiem swojego mentora Annera Bylsmy – wybitnego wiolonczelisty i interpretatora Bacha. Młody Reijseger, za sprawą matki pianistki, dorastał przy dźwiękach Beethovena i Mozarta. Wpłynęło to niewątpliwie na jego predylekcję do klasycznych form, wielokrotnie wybrzmiewających podczas współpracy z Wernerem Herzogiem. Wcześniej jednak Reijseger z coraz większym zapałem dryfował w kierunku muzycznego eksperymentu. To za sprawą Bylsmy postanowił porzucić konserwatoryjny rygor na rzecz jazzowej improwizacji. Będąc wciąż relatywnie młodym twórcą, otrzymał w 1985 roku prestiżową Boy Edgar Award – coroczne wyróżnienie dla najlepszego wykonawcy jazzowego w Holandii. Podejmując współpracę z Herzogiem, był już więc w pełni ukształtowanym i świadomym artystą, doskonale wpisując się w jego holistyczną strategię filmową. Już nietuzinkowy sposób podejścia Reijsegera do gry zwraca uwagę. Kompozytor posługuje się wiolonczelą niczym gitarą, a dźwięki wydobywa przez tarcie instrumentem o podłoże. Bezkompromisowość artysty i jego nieustające próby odkrycia nowej geometrii fonicznej nie służą mu do ucieczki w kakofonię. Daleki jest w swych eksperymentach od atonalnego, sonicznego anarchizmu, z którego znani są John Zorn i Yoshihide Ōtomo. Improwizacja jest raczej traktowana przezeń jako poszerzenie spektrum wyrazu – jest środkiem, nie zaś celem metody twórczej Holendra. Jego muzyczne wykształcenie oraz fakt dorastania wśród tradycji kompozytorskich klasyków stworzyły pomost pomiędzy nim a Herzogiem. W rezultacie tego artystycznego porozumienia jazzman objął pieczę nad kompozycjami do Białego diamentu, Odległej błękitnej planety oraz Jaskini zapomnianych snów (2010). Wziął także udział w przygotowanej przez Herzoga wideoinstalacji, tworząc muzyczną oprawę do pejzaży Herculesa Seghersa. W jedynym dotychczas fabularnym obrazie Niemca, przy którym ścieżkę dźwiękową skomponował Reijseger – Synu, synu, cóżeś ty uczynił (2009), zwraca uwagę pojawienie się na planie postaci samego kompozytora. Obecność artysty podkreśla szczególną więź reżysera z każdym z kompozytorów. We wcześniejszych jego dziełach tylko Fricke otrzymał podobne wyróżnienie, występując w Znakach życia (1968) i Zagadce Kaspara Hausera (1974). Te epizodyczne role zdają się akcentować głęboko osobisty, przyjacielski stosunek do postaci muzyków, a jednocześnie są one swego rodzaju nobilitacją, inicjacyjnym wdrożeniem w ramy osobistej twórczości reżysera. Reijseger został przez to symbolicznym spadkobiercą twórczości Frickego i jej godnym kontynuatorem.