gazetka 2011-2012 nr 1 - (listopad 2011)

Transkrypt

gazetka 2011-2012 nr 1 - (listopad 2011)
str.1
Szczur
25.11.2011r.
WYDANIE SPECJALNE
Szczur
STREFA
WYWIADÓW
Na kolejnych stronach przedstawiamy Państwu rozmowy, które przeprowadziliśmy z osobami związanymi z naszą szkołą.
Są to dawni i obecni pracownicy Jubilatki,
absolwenci oraz ci, którzy przyczynili się do
jej powstania.
Zacznijmy jednak od początku…
Rozmowa z panem Ryszardem Nowakiem
"Wspomnień czar" czyli strefa wywiadów – str.2-3
• rozmowa z p. R.Nowakiem – str. 2-3
• rozmowa z p. J.Acker i T.Wojczyk – str. 4-6
• rozmowa z p. A.Misków.– str. 6-9
• rozmowa z p. A.Batorem – str. 10-11
• rozmowa z p. J.Wyszomierską - str.11
• rozmowa z p. G.Piotrowską – str.12-14
• nasi absolwenci – str.15-18
- rozmowa z p. W.Leszczyńskim
- rozmowa z p. G.Bisz
Wiersze o Jubilatce – str. 19-20
Wyniki konkursu plastycznego – str.21-22
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
SZCZUR: Co panu mówi hasło: ,,Tysiąc Szkół na Tysiąclecie Państwa Polskiego”?
p. R.NOWAK: Pierwszy sekretarz PZPR Władysław Gomułka wymyślił
właśnie takie hasło, które wiązało się z budową tysiąca szkół z okazji rocznicy powstania naszego państwa.
SZCZUR: Czy dotyczyło to również pana miejscowość?
p. R.NOWAK: Tak, wtedy byłem mieszkańcem Pyskowic i na miejscu
dawnej szkoły rozpoczęto budowę nowej. Miała to być jedyna taka placówka w mieście posiadająca basen.
SZCZUR: Kto zaangażowany był w budowę ?
p. R.NOWAK: Mieszkańcy Pyskowic, zwłaszcza młodzi ludzie.
SZCZUR: Czy uczestniczył pan w pracach?
p. R.NOWAK: Tak. Ja i mój kolega Józek Orda byliśmy najmłodszymi w
brygadzie - mieliśmy po 18 lat.
SZCZUR: Dzisiaj, podczas budowy różnych obiektów np. „Orlika”, są wykorzystywane nowoczesne maszyny i urządzenia, a przecież dawniej takich
nie było. Jak przebiegały prace?
p. R.NOWAK: Większość prac wykonywanych było ręcznie, np. beton,
zaprawę murarską czy wapno rozrabiano w kalfasach.
SZCZUR: A cóż to takiego? Młode pokolenie na pewno nie zna tego pojęcia.
Szczur
str.1
p. R.NOWAK: Kalfasy to były takie drewniane skrzynie z uchwytami do
trzymania i przenoszenia. Do nich wsypywano piasek, cement i dolewano
wodę. W ten sposób powstawała zaprawa murarska, którą trzeba było dokładnie wymieszać łopatą, a następnie donieść murarzom.
SZCZUR: W jakiej brygadzie pan pracował ?
p. R.NOWAK: Brygada składała się z ok. 10 osób i nazywała się
,,Skowronek” od nazwiska brygadzisty, który pracował razem z bratem i kolegą Królem.
SZCZUR: Czy wykonywał pan wszystkie prace?
p. R.NOWAK: Nie. Było kilka brygad i każda miała przypisaną konkretną
pracę, np. tylko murowanie ścian.
SZCZUR: Jak długo pracował Pan przy wznoszeniu budynku?
p. R.NOWAK: Szkołę budowałem ok. 2 lat, a potem powołano mnie do
wojska.
Szkoła wybudowana, więc czas rozpocząć lekcje. Zanim jednak dzieci wejdą do klas, trzeba przyjąć wszystkich pracowników, zapisać uczniów do
szkoły, rozpakować pomoce naukowe. Tym zajęła się prawa ręka kierownika szkoły - pani Janina Ackerowa pracująca w sekretariacie, którą następnie zastąpiła pani Teresa Wojczyk.
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
Rozmowa z panią Janiną Acker i Teresą Wojczyk
SZCZUR: W jakich latach pracowała pani w szkole? Kto był wtedy dyrektorem?
p. J.ACKER: Zaczęłam pracować najpierw w szkole nr 2, ale właśnie kończono budowę SP nr 5 i moja kierowniczka – wtedy nie mówiło się dyrektorka- p. Czechowa zapytała mnie, czy chciałabym pracować w nowej szkole. Odpowiedziałam, że tak. Ale żeby dostać pracę, musiałam zapisać się do
partii, takie to były czasy. Więc się zapisałam. Kiedyś do szkoły przyszła
kontrola partyjna i przewodniczący zapytał mnie, czy jestem wierząca.
Oczywiście potwierdziłam. Wtedy on na to odpowiedział, że muszą mnie
wykluczyć. I wykluczyli, ale mogłam dalej pracować w szkole. Pierwszym
dyrektorem, a w zasadzie kierownikiem szkoły, był pan Feliks Bojanowski,
który pochodził z
moich stron. W
szkole pracowałam
w latach 1961- 1999.
Łącznie było to 38
lat. Bardzo mile
wspominam tę pracę
i wzruszam się, kiedy pamięcią wracam
do czasu tam spędzonego. Ale ostatnio, gdy odwiedziłam szkołę, bardzo
mi się tam podobało.
Macie nowe okna,
pięknie pomalowane ściany, obszerny sekretariat. Czasem aż jest człowiekowi żal, że musiał w końcu odejść.
SZCZUR: Ilu uczniów uczęszczało w tym czasie do szkoły?
p. J.ACKER: W 1961 roku zostało przyjętych dokładnie 796 uczniów.
Wtedy szkoła podstawowa była 7-klasowa a potem 8-klasowa. Na każdym
poziomie utworzono po trzy oddziały, a w każdej klasie było mniej więcej
40 uczniów. Każdy uczeń musiał być zapisany w specjalnej księdze. Później
do szkoły uczęszczało ok.500 dzieci. Ponieważ nie było tak dużo sal, uczono się na zmianę. Szkoła była otwarta dla dzieci w godzinach od 8:00 do
Szczur
str.1
17:00 przez sześć dni w tygodniu, bo był to czas, gdy nauka i praca trwała
od poniedziałku do soboty.
SZCZUR: To bardzo dużo uczniów! Jak sobie pani radziła z takim nawałem pracy? Nie miała pani przecież możliwości skorzystania z komputera
czy innych urządzeń ułatwiających pracę.
p. J.ACKER: Wtedy był zupełnie inny system niż dzisiaj. Nie pisało ani
nie liczyło się tak jak teraz - na komputerze. Wszystkie informacje zapisywałam ręcznie i wszystko liczyłam na wielkim drewnianym liczydle. Później wprowadzono nowość, czyli tzw. kręciołek. Było to urządzenie na
korbkę, które wykonywało obliczenia. To był taki wstęp do pierwszych kalkulatorów, na których liczyłam potem. Po pensje dla pracowników szkoły
jeździłam do banku na rowerze. Wtedy dawano pieniądze tylko do ręki. Dopiero później zaczęto robić przelewy. I tak jechałam mając w siatce czasem
nawet 900 tysięcy złotych! Nikt na mnie nie napadł, nie okradł. Jeśli chodzi
o dokumentację, to pisałam najpierw ręcznie, a następnie na maszynie do
pisania. Byłam więc sekretarką, księgową i jeździłam też do powiatu. Czasami czułam się zmęczona, ale bardzo lubiłam swoją pracę.
SZCZUR: Czy pamięta pani jakich przedmiotów nauczano wtedy w szkole?
p. J.ACKER: Przedmiotów nauczano takich samych jak dzisiaj oprócz tego, że wtedy trzeba było uczyć się j. rosyjskiego.
SZCZUR: Miała pani wiele obowiązków, czy zdarzyło się pani wylądować
na dywaniku u dyrektora?
p.J. ACKER: Przez wszystkie lata pracy nigdy mi się to nie zdarzyło. Dobrze się dogadywałam z dyrektorami i w ogóle ze wszystkimi pracownikami. Dobrze nam się razem pracowało.
SZCZUR: Czy zdarzyła się pani jakaś ciekawa przygoda w czasie pracy?
p. J.ACKER: Pewnego dnia odebrałam telefon z wiadomością, że pod
szkołę podłożono bombę. Przerażona zawołałam dyrektora, a ten zadzwonił
po milicję (policja była później) i zarządził ewakuację całej szkoły. Przeszukano ją i okazało się, że był to po prostu głupi dowcip.
SZCZUR: Swoje obowiązki przekazała Pani Teresie Wojczyk, więc teraz
przepytamy Pani następczynię.
Czy łatwo było przejąć tyle obowiązków?
p. T.Wojczyk: Łatwo, bo dokumentacja uzupełniana przez moją poprzedniczkę, była prowadzona bardzo skrupulatnie, dokładnie.
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
SZCZUR: Pani również musiała ręcznie wypisywać dokumenty i jeździć
po wypłaty dla pracowników do banku?
p. T.Wojczyk: Na szczęście już nie, ponieważ pierwsza dyrektorka gimnazjum – pani Ewa Halska- zarządziła, że wypłaty przelewane będą na konto
każdego pracownika. Niestety musiałam się nauczyć obsługi komputera, co
nie było wcale takie łatwe. Wprowadzenie komputerów ułatwiło jednak
pracę w szkole.
SZCZUR: Czy zdarzyła się pani jakaś przygoda w czasie pracy?
p. T.Wojczyk: Może zacznę od tego, że byłam tzw. ciałem lotnym. Nigdy
nie chodziłam po korytarzach, zawsze biegałam. I któregoś dnia pędziłam
do klasy po jednego z nauczycieli, a w nieoświetlonej części korytarza leżała kromka chleba odwrócona masłem do podłogi. Nie zauważyłam jej. Nadepnęłam na nią i zrobiłam olbrzymi szpagat. Dobrze, że nikt tego nie widział. Oprócz osobistych „przygód” byłam również świadkiem dwukrotnej
ewakuacji szkoły z powodu alarmu bombowego (na szczęście nie potwierdzonego) .
Życie szkolne nie ogranicza się wyłącznie do zajęć lekcyjnych. W szkole
prowadzone są koła zainteresowań, istnieją organizacje młodzieżowe. Niegdyś były to np. Samorząd Szkolny, Koło PCK, SKO, Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, ZHP, Zespół Wokalny „Triolki”. Zwłaszcza te
dwa ostatnie stały się chlubą naszej szkoły.
Rozmowa z Panią Anną Miśków- dyrektorem szkoły, komendantem szczepu i drużynową ZHP
SZCZUR: Pełniła Pani funkcję dyrektora szkoły, w jakim okresie?
p. A.MIŚKÓW: Zgadza się, to były lata 1990-99. Na dyrektora szkoły wybrało
mnie grono pedagogiczne w czasie konferencji rady pedagogicznej. Odbyło się tajne głosowanie, w wyniku którego przez 4 lata pełniłam tę funkcję. Po czterech latach w 1994 przystąpiłam do konkursu na dyrektora szkoły. Konkurs odbył się w
Gliwicach w Delegaturze Kuratorium Oświaty. Byłam przerażona, ale świetnie sobie poradziłam. Konkurs trwał ok. godziny. W 1999r. przeszłam na emeryturę. W
tym roku zaczęto organizować Zespól Szkół. Uważałam, że to już dla mnie zbyt
trudna praca. Prowadzić dwie szkoły to by było już zbyt stresujące. Przepracowałam 35 lat i mogłam przejść na emeryturę.
SZCZUR: Jakiego przedmiotu Pani uczyła?
Szczur
str.1
p. A.MIŚKÓW: Początkowo uczyłam klasy młodsze, czyli klasy 1-4 i dodatkowo
uczyłam j. rosyjskiego. Najpierw ukończyłam Studium Nauczycielskie, gdzie była
filologia rosyjska połączona z nauczaniem początkowym. Potem objęłam nauczanie j. rosyjskiego w całej szkole. W trakcie pracy zrobiłam studia magisterskie w
Sosnowcu na Uniwersytecie Śląskim. Ukończyłam filologię rosyjską, zdobywając
trzy literki przed nazwiskiem, czyli tytuł magistra.
SZCZUR: Była Pani również opiekunem harcerzy, czy harcerstwo rozwijało się
od początku istnienia naszej szkoły?
p. A.MIŚKÓW: Przyszłam do pracy do tej szkoły w 1974 roku. Najpierw pracowałam w Szkole Podstawowej w Dzierżnie i tam prowadziłam drużynę harcerską.
Pan dyrektor Bijok połączył te obie szkoły. A ponieważ moi harcerze ze szkoły w
Dzierżnie wyróżnili się, powierzono mi opiekę nad harcerzami w „Piątce”. Szczep
nosił imię Obrońców Wieży Spadochronowej, nawiązując do bohaterskiej walki
harcerzy z hitlerowcami. Mam pamiątkowe kroniki, które upamiętniają nasze dokonania. Z biegiem czasu tych drużyn było coraz więcej.
SZCZUR: Kto oprócz Pani zajmował się pracą z młodzieżą w tej organizacji?
p. A.MIŚKÓW: Harcerstwo tworzyło wielu
nauczycieli-instruktorów. Komendantem
szczepu i drużynową, oprócz mnie, była pani
Barbara Tarczyńska. Zuchami opiekowały się
panie Anna Kraszewska, Zofia Stanowska,
Danusia Wojtasik, a Helena Warmuzińska i
Danuta Sowa oraz pan Czesław Żydaczewski
pracowali ze starszymi uczniami. Była też
młoda kadra- uczniowie liceum, moi harcerze, których sobie wychowałam.
SZCZUR: Ilu było druhów a ilu harcerzy?
Czym się od siebie różnili?
p. A.MIŚKÓW: Zuchy to uczniowie klas
młodszych 1-4, a harcerze to już od klasy 5
do 8. Jeśli chodzi o liczbę uczniów, należących do organizacji, to zmieniała się ona.
Według kroniki szczepów w latach 19861987 były 3 drużyny harcerskie, a w każdej
od 17 do 21 harcerzy i 3 grupy zuchowe (Bajkowe Ludki, Leśna Gromada i Wesołe Ludki). Prowadziły je głównie uczennice klas ósmych. Dziewczęta uczestniczyły wcześniej w specjalnych kursach przygotowujących młodzież do opieki nad
młodszymi. Również na obozach przygotowywano harcerzy chętnych do prowadzenia drużyn. Oni byli przybocznymi, a z biegiem czasu prowadzili drużyny.
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
SZCZUR: Harcerstwo to nie tylko zbiórki w szkole, ale także różnego rodzaju wyjazdy, marsze, rajdy. Czy jeździła Pani na obozy, jak długo one trwały, gdzie były
organizowane?
p. A.MIŚKÓW: Oczywiście były też organizowane obozy: Krościenko,
Ustroń-Nierodzim, Kokotek, Koszęcin, Heroltice w Czechosłowacji – to najczęściej miejsca naszych wyjazdów. Obóz to same przyjemności: ogniska, apele,
zwiady, wycieczki, podchody, alarmy nocne. Teraz nie odważyłabym się zrobić
alarmu nocnego. O północy budziliśmy harcerzy - musieli się po ciemku ubierać,
bez światła, w pełnym umundurowaniu wychodzili do lasu. Tam zawsze byli dzieleni na dwie grupy- jedni szukali drugich, ewentualnie trzeba było wytropić i złapać szpiegów działających w obozie. Te wszystkie alarmy kończyły się ogniskiem
, przy którym młodzież składała przyrzeczenie harcerskie i otrzymywała krzyże.
Nad ranem wszyscy wracali do obozu. Codziennie były ogniska, a każde było
czemuś poświęcone, mogły to być ogniska bardzo uroczyste poświęcone jakimś
rocznicom, przy których harcerze tylko śpiewali piosenki, były też takie na wesoło,
gdzie przedstawiano skecze, były też pląsy. Jest taki zwyczaj związany z ogniskiem, że zawsze jest ułożone w stos w kształcie studni albo stożka. Na ognisko
należało nazbierać chrustu, gałązek z różnych drzew np.: kora brzozowa służyła
nam za podpałkę. Do zapalenia ogniska zapraszano albo jakiegoś gościa, który był
na tym ognisku, lub jakiegoś harcerza, który się wyróżniał. Miał on do dyspozycji
trzy zapałki i najlepiej, żeby zapalił ognisko pierwszą z nich, tą jedną jedyną zapałką. Gdy ognisko już płonęło, wszyscy śpiewali piosenki harcerskie, na rozpoczęcie śpiewaliśmy „Płonie ognisko i szumią knieje”. Zawsze byli strażnicy ognia i
dokładali gałązek do paleniska. Zawsze ognisko kończyło się tak, że harcerze stawali w kręgu, podawali sobie ręce, które należało skrzyżować prawą na lewą żeby
był zamknięty krąg. Śpiewaliśmy piosenki pożegnalne np.: „Ogniska już dogasa
blask”. Na koniec komendant ogniska puszczał iskierkę, czyli mocy uścisk dłoni,
który był podawany zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Najciekawsze były
pierwsze obozy, na których dosłownie wszystko musieliśmy organizować sobie
sami od podstaw. Każdy musiał zabrać siennik i kiedy już dojechaliśmy na miejsce, gospodarz dawał nam do dyspozycji słomę, która znajdowała się w stodole.
Proszę sobie wyobrazić, jak cała gromada harcerzy -chłopcy i dziewczęta wpadli
do tej stodoły i każdy napychał siennik tą słomą! Poza tym trzeba było sobie robić
prycze. Moi uczniowie już mieli wszystko gotowe. Dzień na obozie zaczynał się od
pobudki, potem gimnastyka, mycie się w rzece, my często myliśmy się w Wiśle lub
w jeziorze, zależy gdzie znajdował się obóz. Oczywiście był namiot z miednicą i z
wodą, ale najlepiej było iść do Wisły się umyć. Potem był apel. Rano po śniadaniu
każdy zastęp otrzymywał zadania, a wieczorem trzeba było postawić wartę, żeby
sąsiedni obóz nie zabrał flagi. Każdy dzień był inny. Obóz z reguły trwał dwa tygodnie, ale najpierw trwał trzy tygodnie.
Szczur
str.1
SZCZUR:Z harcerstwem wiążą się pewne umiejętności i wartości. Proszę przybliżyć naszym kolegom ze szkoły podstawowej i gimnazjum, jakie to były wartości,
idee? Po co w ogóle harcerstwo w naszej szkole?
p. A.MIŚKÓW: Harcerstwo to w ogóle szkoła przetrwania, już na zbiórkach harcerze uczyli się czegoś konkretnego np.: zastęp
harcerek przygotował igielniki dla każdej swojej
mamusi. Czyli do wykonania takiej pracy na pewno
były potrzebne zdolności manualne. Skrupulatnie
prowadziliśmy kroniki, które były odręcznie pisane
i zdobione. Organizowaliśmy różne święta, np.:
święto pieczonego ziemniaka, kiedy to chodziliśmy
do Dzierżna. Tam rozpalaliśmy ogniska, a młodzież
pląsała przy ognisku, śpiewała piosenki. Porządkowaliśmy groby na dzień Wszystkich Świętych,
przynosiliśmy znicze. Kiedyś na korytarzach były
właśnie pląsy harcerskie, szczególnie dziewczęta
prowadziły zabawy z uczniami klas młodszych, popomagały nauczycielom. Kultywowaliśmy wiele
tradycji. Moi harcerze zbierali butelki i przekazywali pieniądze np. na: fundusz budowy Centrum Zdrowia Dziecka. Uczestniczyliśmy w alertach, doskonaląc umiejętności współpracy.
SZCZUR: Czy każdy uczeń mógł zostać harcerzem?
p. A.MIŚKÓW: Na początku buło bardzo dużo chętnych, ale były jednak wymagania i nie każdy był na tyle zdyscyplinowany i obowiązkowy, aby coś przygotować, zrobić, przyjść na zbiórkę i poświęcić czas. Zbiórka odbywała się z reguły raz
w tygodniu i trwała godzinę lub półtorej, ale jeśli była jakaś uroczystość, to zbiórka
trwała nawet trzy godziny. Ozdabialiśmy również swoją harcówkę, czyli salę naszych spotkań. Najpierw harcówkę mieliśmy w klasach, a na koniec salę, gdzie teraz znajduje się sala korekcyjna. Była to przepiękna harcówka, bo młodzież namalowała tam śliczne obrazy na ścianie, był też wyklejony z zapałek ogromny krzyż
harcerski. Harcerze musieli wykonywać zadania dokładnie i sumiennie, bo w ten
sposób zdobywali sprawności harcerskie. Sprawności było bardzo wiele i obejmowały one wszystkie dziedziny życia. Drużyna pani Heleny Warmuzińskiej zdobywała różne laury na manewrach techniczno-obronnych.
SZCZUR: Czy coś, czego nauczyła się Pani w tej organizacji, przydało się w późniejszym życiu?
p. A.MIŚKÓW: Przydało mi się bardzo wiele, np.: zdyscyplinowanie, sumienne
wykonywanie obowiązków przydało mi się w pracy dyrektora. Umiejętność organizowania sobie pracy i pracy innym przede wszystkim. Kiedyś byłam bardzo nie-
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
śmiała i właśnie dzięki harcerstwu zaczęłam wypowiadać swoje zdanie, stałam się
odważniejsza.
SZCZUR: Wiemy, że w czasach, kiedy Pani pracowała w naszej szkole, ruch harcerski był niezwykle popularny, liczył sobie bardzo wielu członków. Proszę powiedzieć, co wpływało na tę popularność, dlaczego młodzież tak chętnie uczestniczyła w zbiórkach, obozach?
p. A.MIŚKÓW: Zaczęliśmy od dwóch drużyn, ale młodzież przekazywała jeden
drugiemu, co się robi na zbiórkach, jak jest wspaniale i atrakcyjnie. Wszystkie nasze święta, wypady, obozy, wycieczki pod wieżę spadochronową w Katowicach,
wejście na Czantorię – to były różnorodne formy rozrywki, dlatego też przyciągały
tak wielu chętnych.
Rozmowa z opiekunem zespołu wokalnego
„Triolki” –
panem Andrzejem Batorem
SZCZUR: Na jak długo związał się pan ze Szkołą
Podstawową nr 5?
p. A.BATOR: Zacząłem tu pracować w 1963 roku.
Dyrektorem wtedy był pan Feliks Bojanowski, a ja uczyłem wychowania muzycznego oraz języka polskiego. Byłem również wychowawcą.
SZCZUR: Przeglądając kroniki szkolne trafiliśmy na informacje o zespole „Triolki”. Ilu uczniów naszej szkoły należało do zespołu i skąd wziął się pomysł na
utworzenie chóru?
p. A.BATOR: Pracując z młodzieżą na co dzień łatwo „wychwycić” utalentowanych uczniów, a w grupie kilkusetosobowej na pewno tacy istnieją. W naszej szkole prowadziłem chór, który liczył nawet 100 osób! Oczywiście raz było więcej chórzystów, innym razem mniej. Ciężko było opanować taką gromadę, ale się udało.
Jeśli chodzi o nazwę zespołu, to początkowo były to chyba „Niezapominajki”.
Dziewczęta śpiewające w chórze, a było ich zdecydowanie więcej niż chłopców,
miały niebieskie spódnice tak, jak kolor tych kwiatków . Być może później zespół
przekształcił się w „Triolki”, ale okoliczności tej zamiany nie pamiętam.
SZCZUR: Czy chór brał udział w jakichś konkursach, imprezach, czy występował
tylko w szkole?
p. A.BATOR: Śpiewaliśmy przede wszystkim na różnych uroczystościach szkolnych, takich jak Dzień Kobiet, rocznica Rewolucji Październikowej czy rocznica
zakończenia II wojny światowej. Występowaliśmy także w Domu Kultury w Pyskowicach, ale wejście takiej 100-osobowej grupy na scenę i ustawienie wszystkich śpiewaków, a jeszcze umieszczenie na niej pianina, przysparzało wielu problemów. Jeździliśmy również na konkursy powiatowe i wojewódzkie. Trudno było
Szczur
str.1
jednak przewieźć taki chór z powodu dużej liczby osób, zwłaszcza że nie mieliśmy
do dyspozycji swojego autokaru, ale przemieszczaliśmy się pociągami albo autobusami PKS-u. Transport więc był nie lada wyzwaniem!
SZCZUR: Gratulujemy wytrwałości i sukcesów, bo wiemy, że zdobywaliście
również nagrody, np. I miejsce w Powiatowym Przeglądzie Zespołów Artystycznych.
p. A.BATOR: Braliśmy udział w konkursach powiatowych i wojewódzkich, a
chórzyści naprawdę dobrze śpiewali i świetnie wyglądali w jednakowych, niebieskich strojach, bo dyrekcja szkoły dbała o prezencję naszych uczniów.
SZCZUR: Czy młodzież była chętna do udziału w zajęciach pozalekcyjnych?
p. A.BATOR: Telewizja raczkowała, bo był jeden, może dwa programy, kilka telewizorów w całym mieście, więc te zajęcia były dla nich atrakcją, cieszyły ich
bardzo wyjazdy, bo mogli poznać miasta inne niż Pyskowice, a na każdym występie dostawali owacje, co również ich motywowało.
SZCZUR: Czy często zdarzały się pomyłki podczas występów?
p. A.BATOR: Pomyłki oczywiście się zdarzały, ale nie pamiętam żadnych poważnych błędów na występach. Oczywiście w tamtych czasach nie było takiego
nagłośnienia jak obecnie, ciężko było pokazać swoje umiejętności. Pamiętam jak
występowaliśmy w Domu Kultury (obecnie MOKiS), trzeba było w ostatniej chwili ściągać ze sceny pianino, na którym miałem akompaniować, ponieważ nie wystarczyło miejsca na scenie. Pamiętam, że w pierwszych rzędach siedzieli najważniejsi przedstawiciele władz, a my dźwigaliśmy ciężkie pianino. Jednak
skończyło się dobrze, a po koncercie gratulowano nam świetnego występu i
przygotowania.
Każda szkoła, instytucja istnieje dzięki osobom, które związały z nią swoje
życie i poświęcają się dla jej dobra. Taką właśnie osobą, która z uśmiechem i zaangażowaniem wypełnia swoje obowiązki, jest pani Jadwiga
Wyszomierska.
Rozmowa z panią Jadwigą Wyszomierską pracującą
w Szkole Podstawowej nr 5 od jej powstania
SZCZUR: Pracuje Pani w tej szkole pół wieku, to bardzo długo.
p. J.WYSZOMIERSKA: Tak, w tym roku będzie już 50 lat, czyli
od początku istnienia naszej szkoły.
SZCZUR: Była Pani na pewno świadkiem jakichś ciekawych sytuacji, wydarzeń.
p. J.WYSZOMIERSKA: Dla mnie każdy dzień w tej pracy jest
inny od poprzedniego. Według mnie w szkole zawsze dzieje się coś
ciekawego, dlatego nie można się tu nudzić a czas mija bardzo szybko.
SZCZUR: Ale praca to przecież nie same przyjemności, ale też obowiązki i problemy. Z
jakimi problemami musi sobie Pani radzić?
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
p. J.WYSZOMIERSKA: Ja nie odbieram swoich obowiązków jako czegoś nieprzyjemnego, co sprawia problemy. Jestem zadowolona, o czym świadczy moja obecność w dalszym
ciągu tutaj. Nie mam z niczym problemu.
SZCZUR: W ciągu tych 50 lat szkoła na pewno bardzo się zmieniła. Pani na pewno to zauważyła.
p. J.WYSZOMIERSKA: Tak, wiele się zmieniło jeśli chodzi o budynek i zakres obowiązków - wymieniono okna, podłogi, wstawiono nowe drzwi wejściowe, zamontowano
ławeczki do siedzenia na korytarzach oraz odnowiono klasy. Ciągle zmienia się wyposażenie sal lekcyjnych. Kiedyś nie było tylu pracowników, dlatego łączono obowiązki. Ja najpierw byłam sprzątaczką i palaczką - paliłam w piecu, który ogrzewał szkołę, toteż trzeba
było wstawać bardzo wcześnie. W zimie należało nawet o piątej rano odgarnąć śnieg przed
szkolą, aby wszyscy mogli punktualnie rozpocząć zajęcia. Dzisiaj jest inaczej.
Rozmowa z panią Grażyną Piotrowską –
dyrektorem Zespołu Szkół w Pyskowicach
SZCZUR: Jest Pani związana z SP nr 5 już od wielu lat.
Na czym ten związek polega?
p.G.PIOTROWSKA: Można powiedzieć, że jestem
związana z naszą szkołą od bardzo wielu lat, ponieważ
jeszcze przed II wojną światową chodziła do tej szkoły
moja mama. To było pierwsze zetkniecie się mojej rodziny z tym budynkiem, tym miejscem. Kilkadziesiąt lat
później - 1 września przyprowadziłam tutaj moją najstarszą córkę Agnieszkę, a ja poszłam do szkoły numer 4 i tam zaczęłam uczyć. Przez
20 lat zawsze ktoś z Piotrowskich był w tej szkole, uczył się. Ja wtedy przychodziłam do szkoły jako rodzic. Kiedy mój syn skończył naukę w Gimnazjum nr 2, to od
pierwszego września ja zaczęłam karierę dyrektora w tej szkole. Można powiedzieć, że została zachowana pewna ciągłość w kontaktach mojej rodziny ze Szkołą
Podstawowa nr 5 i Gimnazjum nr 2, dlatego jestem tak związana z tą szkołą.
SZCZUR: Gdy objęła Pani stanowisko dyrektora Zespołu Szkół w Pyskowicach,
musiała się Pani zaaklimatyzować w nowym otoczeniu, w nowym gronie współpracowników. Czy ta aklimatyzacja była łatwa, czy trudna? Jakie wyzwania Panią
czekały?
p.G.PIOTROWSKA: Częściowo znałam nauczycieli, którzy uczyli w Zespole
Szkół, ponieważ chodziłam tu na zebrania jako rodzic, jeździłam z paniami nauczycielkami na szkolenia i konferencje. Po dwudziestu latach pracy w Szkole Podstawowej nr 4 przeszłam tutaj i przyznam się, że początkowo obawiałam się, co
mnie czeka. Było to dla mnie nie lada wyzwanie, aby się przestawić ze stanowiska
nauczyciela na stanowisko dyrektora, który przecież pełni obowiązki nie tyko dy-
Szczur
str.1
daktyczne, ale musi również zarządzać innymi ludźmi i odpowiadać za całą szkołę.
Było to trudne, toteż początkowo wzajemnie się badaliśmy - grono mnie, a ja grono. Znałam z tej szkoły dużo osób. Wielu ludzi było dla mnie życzliwych, ale były
też takie osoby, które mnie w ogóle nie znały. Jednak z upływem czasu widziałam,
że się akceptujemy i dobrze się nam współpracuje. Grono moich współpracowników jest tak przyjazne, dobrze nastawione, że bardzo się cieszę. Choć początkowo
były chwile refleksji, czy dobrze zrobiłam, zwłaszcza, że młodsza córka powtarzała mi :,,Po co ci to, przecież cię w ogóle w domu nie będzie, po co ci to?''. No i faktycznie przez pierwsze lata nie było mnie dużo w domu, jednak starsza z moich córek mówiła, ze jest ze mnie dumna, i to dodawało mi energii, motywowało mnie.
To było dla mnie duże wyzwanie, ale do tej pory cieszę się, że je podjęłam.
SZCZUR: W ostatnim czasie bardzo wiele się w naszej szkole zmieniło i wciąż się
zmienia – mam na myśli m.in. budowę „Orlika”. Czy na najbliższe lata planowane
są jeszcze jakieś inwestycje, prace? Co chciałaby Pani w szkole zmienić?
p.G.PIOTROWSKA: Zależy mi, aby w szkole było czysto, bardzo bezpiecznie i
ładnie. Myślę, że przede wszystkim trzeba wymienić niektóre drzwi, np. w toaletach, drzwi do świetlicy oraz wahadłowe z korytarza i wejściowe. One pamiętają
początek tej szkoły.
Jestem trochę artystką, więc zwracam również uwagę na estetykę. Chciałabym, aby
kolorystyka była ciepła, żeby prace uczniów były eksponowane, bo przecież mamy
uzdolnioną młodzież, co udowodniła już niejednokrotnie na różnego rodzaju konkursach. Uważam, że jeśli w szkole jest ładnie, to uczniowie dojdą do wniosku, że
nie warto tego niszczyć, ale należy o taki stan dbać. Zależałoby mi, aby doposażyć
pracownie, np. stworzyć pracownię chemiczno – fizyczną, w której będzie prawdziwe laboratorium. Do tego tablice multimedialne w salach, bo przecież to jest
ogromna pomoc dydaktyczna, podstawa szkolnictwa XXI wieku. Jeśli chodzi o nauczanie, aby metody nauczania były bardziej aktywizujące. Staramy się doposażyć
pracownie z 1 % „Przyjazna Szkoła”.
Natomiast jeśli chodzi o te duże inwestycje, marzy mi się plac zabaw z „Radosnej
Szkoły”, żeby dzieci klas 1-3 miały gdzie się bawić. Mamy już infrastrukturę boisk, ale jeszcze nam brakuje czegoś dla maluszków. Sześciolatki, które przyjdą do
tej szkoły, muszą mieć zapewnioną bazę nie tylko do nauki, ale tez rozrywki i odpoczynku. Cały czas staramy się o ocieplenie budynku szkoły. Okna mamy wymienione, teraz należałoby ocieplić ściany, aby nie tracić energii. Wnioski składamy do urzędu wojewódzkiego. Jeszcze mi się marzy modernizacja basenu, aby nie
trzeba było ciągle zmieniać wody, aby ta woda była filtrowana i żeby nie było kłopotu z wentylacją. Troszeczkę można by go pogłębić, bo poszerzyć się nie da.
Potrzebna jest też zmiana kaloryferów na nowocześniejsze i całego centralnego
ogrzewania. Aha, jeszcze ogrodzenie! Potrzeba zmienić ogrodzenie i chodniki.
Widzicie więc, że lista potrzeb jest ogromna.
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
SZCZUR: Zespół Szkół w Pyskowicach to mała szkoła. Jakie
są jej atuty a jakie słabe strony?
p.G.PIOTROWSKA: Atutem
jest to, że jesteście znani. Ponieważ większość z was chodziła
tutaj do szkoły podstawowej, nie
macie problemu z aklimatyzacją
w gimnazjum. My też już was
znamy, dlatego wiemy, jak wam
pomóc, w jaki sposób z wami
pracować. Następnym atutem
jest fakt, iż mamy mało liczne klasy, a w mniejszych grupach lepiej się pracuje i
lepiej przyswaja wiedzę. Możemy podejść
do każdego ucznia i indywidualizować nauczanie, pomóc rozwijać zainteresowania. Jesteście dla nas bardzo ważni. Wiemy, co się z wami dzieje nie tylko w szkole, ale i poza nią. Interesujemy się losem naszych absolwentów. Współpracujemy
również z parafią i ze świetlicą socjoterapeutyczną. Możemy wspólnie wypracować pewne metody z Poradnią Pedagogiczno- Psychologiczną. Mamy dobry przepływ informacji. To są bardzo ważne rzeczy. Dzięki temu nie jesteście anonimowi
w molochu. Takie szkoły są bardzo przyjazne dla ucznia i dla rodzica.
Wynikiem tego są duże osiągnięcia. Mamy wielu laureatów olimpiad przedmiotowych, konkursów artystycznych..
W małej szkole nie ma wad, słabych stron. Ja widzę tu same atuty. Atmosfera jest
przyjazna. Ja też czuję się bardzo dobrze w tej szkole, pomimo że przyszłam tu z
innej placówki.
SZCZUR: Nasza szkoła ma już 50 lat, czy istnieją jakieś uroczystości, imprezy,
które na stałe wpisały się w tradycję szkoły albo w życie lokalnej społeczności?
p.G.PIOTROWSKA: Na pewno wiecie, że imprezy, które wpisały się w tradycję
tej szkoły, to Dzień Nauczyciela, Pasowanie na Gimnazjalistę, Święto Niepodległości i Dzień Patrona, podczas którego bierzecie udział w konkursach plastycznych lub wiedzy o Prymasie Tysiąclecia, ale także chodzenie z Gaikiem czy
wspólne kolędowanie. Od lat organizowane są Festyny Szkolne, na które może
przyjść społeczność miejscowa i zobaczyć dorobek naszej szkoły, obejrzeć występy naszych podopiecznych, wspólnie spędzić czas. Corocznie, we wrześniu lub
październiku, uczestniczymy w Rajdzie Szkolnym. Dziewiąty rok są organizowane
Bery i Bojki Śląskie- konkurs mowy śląskiej o puchar Burmistrza Miasta. Również
od 9 lat przygotowujemy Powiatowy Konkurs Małych Form Scenicznych w Języku
Angielskim i Niemieckim. Oprócz tego nauczyciele wychowania fizycznego organizują zawody pływackie. Dzień Babci, Dzień Matki to również wydarzenia, które
str.1
Szczur
od dawna kontynuujemy. Organizowane są też konkursy przechodnie, np. Moje
Miasto, konkurs ortograficzny, rebusy matematyczne, konkursy historyczne czy
czytelnicze. Tych imprez jest bardzo dużo. Od pewnego czasu mamy kiermasze
świąteczne – Wielkanocne i Bożonarodzeniowe, które odbywają się w świetlicy
szkolnej.
Mamy ponadto Spartakiady dla uczniów szkól podstawowych na boisku „Czarnych” oraz Gimnazjady, które zapoczątkowało właśnie nasze gimnazjum. Ostatnio
odbyła się I Olimpiada Lekkoatletyczna.
Naszymi działaniami charytatywnymi, które już na stałe weszły do kalendarza imprez szkoły, wspomagamy też innych. Mam tu na myśli zbieranie darów
dla Caritasu i dla domów dziecka podczas akcji „ I Ty możesz zostać św. Mikołajem”, a także ubiegłoroczną akcję pomocy dla Przemka, którą kontynuujemy. Ta
ostatnia okazała się sukcesem, bo dzięki temu, że wyszła poza szkołę, poza miasto,
mogliśmy wesprzeć naszego ucznia.
Wszystkie uroczystości, które istniały w naszej szkole, są kontynuowane,
ponieważ mamy bardzo wiele wspaniałych tradycji, które trzeba kultywować.
Szkołę tworzą jednak nie tylko jej pracownicy, ale także uczniowie, którzy
następnie stają się jej absolwentami. Ich sukces jest również sukcesem
szkoły. Z takimi właśnie absolwentami rozmawiali nasi uczniowie- dziennikarze.
Wywiad z panem Wiesławem Leszczyńskim wiceburmistrzem Pyskowic
SZCZUR: Jest pan absolwentem Szkoły Podstawowej nr 5 w
Pyskowicach. W jakich latach uczęszczał Pan do naszej szkoły i czy pamięta Pan swoich wychowawców?
p. W.Leszczyński: Byłem uczniem tej szkoły w latach 19641972. Moimi wychowawcami były p. Edyta Świątek w klasach 1-4,a później p. Zofia Jaroszyńska.
SZCZUR: Obchody 50-lecia powstania szkoły to także dobry moment na odnowienie dawnych znajomości. Czy utrzymuje Pan kontakt ze swoimi szkolnymi kolegami? Czy pamięta Pan jakieś ciekawe przezwiska kolegów lub nauczycieli?
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
p. W.Leszczyński: Oczywiście, że utrzymujemy kontakty, mimo że życie porozrzucało nas po świecie. W dobie Internetu ten kontakt jest zdecydowanie ułatwiony. Korespondujemy na „Naszej Klasie” albo na prywatnej poczcie elektronicznej.
Czasami uda się nam spotkać osobiście. Co do „ksywek…”, to oczywiście, że
funkcjonowały zarówno w stosunku do kolegów jak i nauczycieli. Jednak nie
chciałbym ich tutaj ujawniać, bo nie mam pewności, że osoby, których dotyczą, tego by sobie życzyły.
SZCZUR: A może przypomina Pan sobie jakąś ciekawą, niezwykłą, śmieszną
przygodę, sytuację, której był Pan uczestnikiem bądź świadkiem?
p. W.Leszczyński: Takich sytuacji było bardzo wiele…, ale trudno je dzisiaj przytaczać, bo zajęły by zbyt wiele miejsca w gazecie, a z drugiej strony mogłyby stać
się swoistą „ instrukcją” do robienia dowcipów nauczycielom.
SZCZUR: Czy miał Pan "ulubiony lub znienawidzony" przedmiot nauczania?
p. W.Leszczyński: Sięgając pamięcią do tamtych lat, to w sumie nie było przedmiotu, którego bardzo nie lubiłem, natomiast moimi ulubionymi przedmiotami była biologia i chemia. Może dlatego te dwa przedmioty towarzyszyły mi przez całą
moją edukację od szkoły podstawowej po studia wyższe włącznie.
SZCZUR: W latach, kiedy Pan był uczniem, stosowano kary cielesne. Jakie to
najczęściej były kary i czy Panu udało się "zasłużyć" na jakąś z nich?
p. W.Leszczyński: Tak…, tak… stosowano w tamtych czasach takie kary. Najczęściej za przewinienia dostawało się linijką „po łapach”, ale czy na taką karę
sobie zasłużyłem…, to pojęcie bardzo subiektywne. Oczywiście, że nie uniknąłem
takiego spotkania z linijką. Czy słusznie…? W tamtym okresie pewnie odpowiedziałbym, że nie. Dzisiaj patrząc na to z perspektywy czasu powiem, że chyba nauczyciel miał przynajmniej trochę racji.
SZCZUR: A co z wagarami, chodził Pan na nie?
p. W.Leszczyński: Wagary…? Pewnie, że chodziło się na wagary. Oczywiście nie
było to nagminne…, ale czasami w końcówce roku szkolnego zdarzyło się nam
urwać ze szkoły na wagary.
SZCZUR: Podsumowując naszą rozmowę proszę powiedzieć, czy coś szczególnego utkwiło w Pańskiej pamięci, co miało związek ze szkołą?
p.W.Leszczyński: Generalnie nic takiego spektakularnego się nie stało…, ale mogę powiedzieć , że spędziłem w tej szkole bardzo ciekawy okres mojego życia i
zawsze z sentymentem do niej wracam.
str.1
Szczur
Wywiad z panią Gabrielą Bisz –
nauczycielką w SP nr 5
SZCZUR: Jest Pani jedną z nauczycielek pracujących w
Szkole Podstawowej nr 5, jakiego przedmiotu Pani uczy? Czy
są to jedyne zajęcia, jakie Pani prowadzi?
p. G.Bisz: W naszej szkole uczę najmłodsze dzieci, jestem
nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej. Obecnie sprawuję
wychowawstwo w klasie 3a. Od czasu kiedy do szkół wszedł przedmiot „Informatyka”, ukończyłam drugi kierunek studiów i uczę tego przedmiotu w szkole podstawowej. Moją pasją jest teatr oraz praca z dziećmi i młodzieżą, więc w ramach
Ogniska Pracy Pozaszkolnej jestem instruktorem teatrzyku PIK- POK. Często pracuję z młodzieżą gimnazjalną. Wspólnie przygotowujemy przedstawienia bożonarodzeniowe, wielkanocne i okolicznościowe. Sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję.
SZCZUR: Jednak Pani związek z tą szkołą sięga lat wcześniejszych, gdyż jest Pani również absolwentką „Piątki”.
p. G.Bisz: Moja przygoda z „Piątką” zaczęła się bardzo wcześnie. Jako 6 letnia
dziewczynka uczęszczałam do tzw. ogniska przedszkolnego, które mieściło się w
obecnym gabinecie pani psycholog i pedagog. Później, w klasach młodszych, trafiłam pod opiekuńcze skrzydła pani Zofii Śnieżek. Kolejne lata mojej nauki to przygoda z przesympatyczną wychowawczynią panią Genowefą Szeląg. Tutaj również
uczyły się moje dzieci. Są, podobnie jak ja, jej absolwentami.
SZCZUR: Czyli ta „przygoda z Piątką” trwa wiele lat. Nie myślała Pani o zmianie otoczenia, szkoły albo zawodu?
p. G.Bisz: Przygoda z „Piątką” trwa już około 40 lat. Nigdy nie myślałam o zmianie szkoły lub otoczenia. W szkole panuje prawdziwie rodzinna atmosfera. Zawsze
mogłam liczyć na wsparcie i pomoc koleżanek i kolegów oraz wyrozumiałość dyrektorek. Jako studentka pedagogiki wczesnoszkolnej swoje praktyki też postanowiłam odbyć w „mojej” szkole, bo tak ją nazywam. Moimi opiekunkami i przewodniczkami były panie Wanda Iwan i pani Ewa Drozd. Po skończonych studiach
bardzo serdecznie zostałam przyjęta do pracy przez panią dyrektor Janinę Machnicką a później panią Annę Miśków oraz moją byłą wychowawczynię panią Gienię.
SZCZUR: Czy w naszej szkole są inni nauczyciele, którzy kiedyś uczyli się w
niej?
p. G.Bisz: Coś w tym wszystkim musi być, bo nie tylko ja związałam się z nią na
dłużej. Są inni nauczyciele i pracownicy, którzy też nie potrafią się z nią rozstać,
np. pani Ewa Grabowska, Katarzyna Durczyńska, Małgorzata Jenorowska, Beata
Mandrela-Kazancow, Ewa Halska, pełniąca funkcję pierwszego dyrektora Gimna-
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
zjum nr 2, a także pani Barbara Szukała i Beata Szarf. Te wszystkie zmiany, pożegnania i powroty obserwuje i wita wszystkich „gości” naszej szkoły zawsze obecna
i przesympatyczna pani Jadwiga Wyszomirska. Jest tu z nami i służy pomocą od
kiedy pamiętam.
SZCZUR: Czy już wtedy, a więc w murach naszej szkoły, wiedziała Pani, że chce
związać swoje życie zawodowe ze szkolnictwem i swoją podstawówką? Czy ktoś
miał wpływ na Pani decyzje, zamiłowanie do pracy z dziećmi. Czy wzorowała się
Pani na kimś, może na którymś z nauczycieli?
p. G.Bisz: Myślę, że jak większość dzieci nie wiedziałam, kim zostanę. Sądzę jednak, że ludzie, których spotykamy na naszej drodze, mają wpływ na nasze decyzje.
Postawa moich nauczycieli i wychowawców na pewno wpłynęła na podjęcie decyzji o pracy z dziećmi i młodzieżą.
SZCZUR: Wiemy, że zajmuje się Pni również kołem teatralnym, które odnosi
znaczne sukcesy. Kto z Panią współpracuje i jakie są to sukcesy?
p. G.Bisz: Sukces „zawsze ma ojców wiele”,
bo sam człowiek nie jest w stanie zrobić i
stworzyć czegoś wspaniałego. Sądzę, że
wszystkie przedstawienia są wspaniałe-tak
jak ludzie, którzy je tworzą, przede wszystkim nauczyciele, uczniowie oraz ich rodzice.
Są to osoby, o których mówię, że „chce im
się chcieć” –a więc osoby z pasją. Teatr to
praca wielu osób. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim moim koleżankom i
kolegom, a w szczególności paniom; Ewie
Grabowskiej, Janinie Marzec, Gabrieli Bujarze, Annie Rusinowskiej, Annie Smyl,
panu Mirosławowi Goliszewskiemu, proboszczowi ks. Zbigniewowi Wnękowiczowi oraz osobom, które przyczyniły się do sukcesów naszych uczniów, a nie
wymieniłam ich z imienia i nazwiska. To dzięki ich pomocy mogliśmy zdobywać
najwyższe laury i nagrody
w konkursach o zasięgu szkolnym, miejskim, regionalnym oraz ogólnopolskim. A
były to m.in.:
I miejsce w X Międzynarodowym Przeglądzie Widowisk Bożonarodzeniowych
„Radlińskie Betlejki2007” dla Koła Żywego Słowa z Gimnazjum 2 w Pyskowicach
oraz
II miejsce w” Radlińskich Betlejkach2010”
II nagroda w IX Festiwalu i Konkursie Widowisk Kolędniczych „Herody 2007”
oraz „Herody 2008” im J. Dormana w Katowicach dla Koła Żywego Słowa z Gimnazjum 2 w Pyskowicach
Szczur
str.1
III nagroda w XII Festiwalu i Konkursie Widowisk Kolędniczych„Herody2010”
im. J.Dormana w Katowicach dla Koła Żywego Słowa z Gimnazjum 2 w Pyskowicach
III nagroda w XIII Festiwalu i Konkursie Widowisk Kolędniczych„Herody2011”
im. J.Dormana w Katowicach dla Teatrzyku PIK POK
I miejsce w VIII Regionalnym Przeglądzie Inscenizacji Wielkanocnych w Gliwicach w2010r. dla Koła Żywego Słowa z Gimnazjum 2 w Pyskowicach
I miejsce w VII Regionalnym Przeglądzie Inscenizacji Wielkanocnych w Gliwicach w2009r. dla Teatrzyku PIK POK
II miejsce w VI Regionalnym Przeglądzie Inscenizacji Wielkanocnych w Gliwicach w2008r. - Koło Żywego Słowa
III miejsce w IV i V Regionalnym Przeglądzie Inscenizacji Wielkanocnych w
Gliwicach (2006 r.,2007r.)
I miejsce i Złota Szopka w Wojewódzkim Przeglądzie Zespołów Szopkowych
w Pyskowicach w 2009r. dla Koła Żywego Słowa z Gimnazjum 2 w Pyskowicach
II miejsce i Srebrna Szopka w Wojewódzkim Przeglądzie Zespołów Szopkowych
w Pyskowicach w 2002r.2003r. 2004r,2007r 2010r. dla Koła Żywego Słowa z
Gimnazjum 2 w Pyskowicach.
Koło Teatralne prowadzone przeze mnie otrzymało list gratulacyjny od Śląskiego Kuratora Oświaty dr Mariana Drosio w 2007r.
Szczur
A tak widzą szanowną Jubilatkę nasi obecni uczniowie, którzy wzięli
udział w konkursie poetyckim i plastycznym, zorganizowanym z okazji
uroczystości rocznicowych.
Cztery pory roku w mojej szkole
Moja szkoła jest godna zaufania,
nasi nauczyciele rozsądnie dają nam zadania.
Wiedzę uczniowie zdobywają
i na początku roku pał nie mają.
Lecz gdy nadejdzie jesień – okres po wakacjach,
lenistwo dzieci powraca,
z trudem przychodzi im praca.
Jedynki się sypią, nastaje wariacja,
uczniowie z bólem się uczą i myślą o kolejnych wakacjach.
Nadchodzi zima i półrocze się zbliża,
ocen wystawiania przyszedł czas.
Już niedługo ferie przywitają nas,
łyżwy, sanki, narty i nos obdarty.
Nadeszły roztopy – słońce świeci mocniej,
już wiosny przyszedł czas,
a nasza pani wciąż do nauki zapędza nas.
Wszyscy się uczą, gdy zbliża się koniec roku,
by przejść do następnej klasy w kolejnym roku.
Już świadectwa rozdane, stypendia wydane,
wakacji przyszedł czas,
już niedługo nasza szkoła znowu przywita nas!
Anna Mazur – klasa Vb
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
str.1
Szczur
Szczur
Konkurs plastyczny dla uczniów gimnazjum
„Portret we wnętrzu- Prymas Tysiąclecia”
NASZA JUBILATKA
50 lat mija w tej chwili,
gdy po raz pierwszy drzwi szkoły otworzyli.
Dla wielu był to dzień miły i radosny,
a dla niektórych pewnie żałosny.
Pierwszy raz zabrzmiał też dzwonek wesoły,
mówiąc: ”Chodźcie wszyscy do nowej szkoły!”
Nauczyciele więc mili, weseli,
szybko do roboty się wzięli.
Od piątek do dwójek oceny dawali,
żeby uczniowie na nudę nie narzekali.
Przekazywali przez wiele lat,
jak piękny i ciekawy może być świat.
Umiejętności swych uczniów rozwijali w trudzie,
żeby porządni wyrośli z nich ludzie.
Dzisiaj dorośli się spotykają
i szkołę mile wspominają.
Niech ta tradycja się utrzymuje
i nadal ta szkoła dobrych ludzi wychowuje.
Wiktoria Reimann – klasa Vb
Dyrekcja, Grono Pedagogiczne Zespołu Szkół w Pyskowicach
i Rada Rodziców składają serdeczne podziękowania osobom
i firmom zaangażowanym w organizację uroczystości 50-lecia istnienia naszej placówki.
Firma „Komsta”
Dietmar Burczyk
Alfred Podolak
Herbert Suchanek
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
I miejsce
Michał Goliszewski – klasa IIIa
II miejsce
Karolina Schmidt
klasa IIIb
III miejsce
Justyna Ćwierz – klasa IIIb
Wyróżnienie
Dorian Pilot - Klasa IIIb
str.1
Szczur
Wyróżnienie
Rafał Płaszewski – klasa IIIb
Wyróżnienia
Natalia Langhamer – 4b
Konkurs plastyczny dla uczniów
szkoły podstawowej
„Moja wizja szkoły przyszłości”
I miejsce Patrycja Poczkai – klasa
6b
I miejsce Nina Żarnowska 6a
III miejsce Patryk Klytta – 4a
Skład Redakcji : A.Skorupa, W.Rabczyńska, M.Szmajnta, N.Hajok, D.Mazur,
M.Goliszewski.
Szczur
Ania Mazur – 5b

Podobne dokumenty