Wobec wolnego rynku - Tadeusz Biesaga SDB
Transkrypt
Wobec wolnego rynku - Tadeusz Biesaga SDB
T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 Tadeusz Biesaga SDB NAUKA KOŚCIOŁA WOBEC WOLNEGO RYNKU 1. Przełom roku 1989 Niewątpliwie ruch Solidarności w Polsce i związane z tym wydarzenia w innych krajach Europy wschodniej i środkowej pozwalają bardziej przyjaźnie patrzeć na kapitalizm i gospodarkę rynkową. Kościół przez swoją naukę moralną, krytykę komunizmu i obronę godności ludzi pracy żyjących w systemie komunistycznego zniewolenia był u podstaw rodzących się przemian. „Nie można zapomnieć - podkreśla Jan Paweł II w Encyklice Centesimus annus - że zasadniczy kryzys ustrojów (...) rozpoczął się wielką akcją protestu, podjętą w Polsce w imię solidarności Rzesze robotników pozbawiły prawomocności ideologię, która chce przemawiać w ich imieniu, a czerpiąc z własnego trudnego doświadczenia pracy i ucisku odnalazły czy niejako odkryły na nowo pojęcia i zasady nauki społecznej Kościoła” (CA 23). Zasady te zostały wprowadzone w życie i dlatego przemiany ustrojowe dokonały się bez przemocy i rozlewu krwi. W ten sposób w duchu chrześcijańskim zanegowano marksistowską zasadę bezwzględnej walki klas. „Wydarzenia roku 1989 - czytany w encyklice - są przykładem zwycięstwa woli dialogu i ducha ewangelicznego w zmaganiach z przeciwnikiem, który nie czuje się związany zasadami moralnymi” (CA 24). To doświadczenie i spotkanie Kościoła z robotnikami Jan Paweł II czyni czymś uniwersalnym dla rodziny ludzkiej. Jest ono również powodem nowych przemyśleń nad ustrojem kapitalistycznym. „Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych - twierdzi się powszechnie przypieczętował tryumf kapitalizmu jako ustroju społeczno-politycznego i gospodarczego. Przyznają to nawet dość zagorzali marksiści. Kapitalizm okazał się systemem ekonomicznie efektywniejszym i sprawniejszym, lepiej dostosowującym się do rozmaitych wyzwań rozwojowych i dającym ludziom więcej wolności i możliwości wyboru”1. Kapitalizm współczesny nie jest już tzw. dzikim, bezlitosnym kapitalizmem z czasów gwałtownej industrializacji. W konfrontacji z socjalizmem podejmował on problemy powszechnej oświaty, ochrony zdrowia, kwestie powszechnych zabezpieczeń socjalnych, ograniczenia nędzy materialnej czy bezrobocia. W tym kontekście można pytać jakie jest stanowisko Kościoła wobec gospodarki rynkowej, która uchodzi za synonim kapitalizmu. 1 J. Wilkin, Jaki kapitalizm, jaka Polska?, Warszawa 1995, s. 23. 1 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 2. Pozytywy gospodarki rynkowej Jan Paweł II przywołuje w Centesimus annus różne sposoby reagowania kapitalizmu na komunizm. Kapitalizm chciał pokonać komunizm 1) przez budowanie „społeczeństwa demokratycznego, rządzącego się sprawiedliwością społeczną, która pozbawia komunizm rewolucyjnego potencjału w postaci wyzyskiwanych i uciskanych rzesz ludzkich” (CA 19); 2) przez rozwój „ społeczeństwa konsumpcyjnego. Dąży ono do zadania klęski marksizmowi na terenie czystego materializmu, poprzez ukazanie, że społeczeństwo wolnorynkowe może dojść do pełniejszego, aniżeli komunizm, zaspokojenia materialnych potrzeb człowieka” (CA 19) 2. O pierwszej drodze Papież wyraża się ze zrozumieniem i wsparciem. Drugą drogę poddaje ostrej krytyce. W pierwszej propozycji docenia on pozytywną rolę gospodarki wolnorynkowej. „Wydaje się - stwierdza - że zarówno wewnątrz poszczególnych narodów, jak i w relacjach międzynarodowych wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspakajania potrzeb”(CA 34). Już w Laborem exercens poprzez wydobycie roli pracy ludzkiej i jej pierwszeństwa wobec własności prywatnej i kapitału papież przygotował sobie grunt pod interpretację gospodarki wolnorynkowej. Jeżeli dawnej ziemia była źródłem bogactwa, to współcześnie źródłem tym są bardziej posiadane przez człowieka uzdolnienia, wiedza, technika, praca (CA 31). Poprzez pracę człowiek urzeczywistnia samego siebie, staje się bardziej człowiekiem. Angażuje swoją wolność, inteligencję, inicjatywę. Praca ma wymiar wspólnotowy, „dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek pracować znaczy pracować z innymi i dla innych” (CA 31). Praca na wolnym rynku, we wspólnocie ludzi wymaga wykształcenia i „zaangażowania tak ważnych cnót, jak rzetelność, pracowitość, roztropność w podejmowaniu uzasadnionego ryzyka, wiarygodność i wierność w relacjach międzyosobowych, męstwo we wprowadzaniu decyzji trudnych i bolesnych, lecz koniecznych dla wspólnej pracy przedsiębiorstwa i dla zapobieżenia ewentualnym katastrofom” (CA 32). Przedsiębiorstwo nie jest tylko „zrzeszeniem kapitałów”, lecz równocześnie „zrzeszeniem osób” (CA 43). Można mocniej stwierdzić, że jego celem jest „istnienie jako wspólnoty ludzi” (CA 35). W tej personalistycznej interpretacji wolny rynek nie jest bezosobowym mechanizmem, a 2 M. Zięba, Papieże i kapitalizm, Kraków 1998, s. 128. 2 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 przedsiębiorstwo anonimowym zbiorowiskiem. Mogą one służyć realizacji osoby. 3. Krytyka niedomagań gospodarki wolnorynkowej Wychodząc z personalistycznego, integralnego ujęcia człowieka Jan Paweł II ujawnia wiele błędnych założeń i zjawisk związanych z gospodarką wolnorynkową. „Wolność gospodarcza - stwierdza on - jest tylko jednym z elementów ludzkiej wolności Kiedy staje się niezależna, to znaczy kiedy człowieka traktuje się bardziej jako producenta czy konsumenta dóbr aniżeli jako podmiot, który produkuje i konsumuje po to, aby żyć, wtedy wolność traci konieczne odniesienie do osoby ludzkiej i ostatecznie wyobcowuje ją i przytłacza” (CA 39). Ta czysto utylitarystyczna, hedonistyczna perspektywa uprzedmiatawia samego człowieka i sprowadza go do zwykłego towaru. Należy się zdaniem Papieża przeciwstawić dwom błędnym tendencjom współczesnego kapitalizmu: ekonomizmowi i konsumizmowi. Ekonomizm wyrasta z materialistycznych, deterministycznych teorii świata. Kryją się za nim założenia, że rynek jest zdeterminowanym mechanizmem, który sam z siebie produkuje zysk dla zysku. To on eliminuje jednostki słabe i pozwala rozwijać się silnym. Ta perspektywa od razu przekreśla osobową naturę człowieka oraz etyczny prawny, kulturalny i religijny wymiar życia społecznego. Redukuje bogate życie ludzkie do wartości utylitarnych. Opowiada się za bezwzględnością, siłą i przemocą. Produkcja, konsumpcja, zysk - oto cały prymitywny świat ludzki. To zacieśnienie czy absolutyzacja jednych wartości alienuje samego człowieka. Nie jest on podmiotem, ale przedmiotem zdeterminowanych bezosobowych procesów. Nie można w duchu tej teorii izolować zysku przedsiębiorstwa od dobra całej społeczności. „Celem przedsiębiorstwa nie jest po prostu wytwarzanie zysku, ale samo jego istnienie jako wspólnoty ludzi, którzy zdążają do zaspokojenia swych podstawowych potrzeb i stanowią szczególną grupę służącą całemu społeczeństwu” (CA 34). Tak więc system ekonomiczny winien być wbudowany w pewien system etyczno-kulturowy, gdyż w ten sposób może służyć rozwojowi człowieka i społeczności. Konsumizm redukuje bogactwo potrzeb ludzkich do doznań hedonistycznych. Bazuje na niskich instynktach i słabościach człowieka. Eksploatuje te instynkty czy psychiczne słabości i uzależnia człowieka. Przykładem tego jest narkomania, nikotynizm, alkoholizm, pornografia3. 3 W. Kawecki, W stronę trzeciego tysiąclecia, Kraków 1999, s.132n. 3 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 Człowiek zniewolony nałogiem musi nabyć oferowany mu towar. Ci którzy rozbudzają sztuczną konsumpcję mają zagwarantowane zyski, ale dzieje się to dzięki dalszemu niszczeniu zdrowia biologicznego, psychicznego i duchowego współczesnego człowieka. Są to nowe i nie mniej niebezpieczne formy wyzysku człowieka. Wielokrotnie dla rozbudzania sztucznej konsumpcji i zniewolenia społeczeństwa używane są środki masowego przekazu4. Tego typu tendencje niszczą moralność, wynaturzają społeczeństwo przez wzmacnianie zachłanności, korupcję i zorganizowaną przestępczość5. Inną formą konsumizmu jest rabunkowa gospodarka zasobami naturalnymi. Technokratyzm względem przyrody niszczy naturalne środowisko człowieka. Dowodem tego są zastraszające zniszczenia ekologiczne, spowodowane przez kraje rozwinięte. 4. Chrześcijanin wobec wolnego rynku Dostrzeżenie braków gospodarki wolnorynkowej nie może oznaczać dla chrześcijanina wycofania się z życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Taka rezygnacja prowadziłaby do tego, że ludzie nieuczciwi zdominowaliby rynek nadając mu charakter korupcyjny, mafijny. Wejście na wolny rynek, w którym nie funkcjonują jeszcze zasady prawne i moralne, lecz decydują układy nomenklatury, jest dla człowieka uczciwego dużym ryzykiem, ale ryzyko takie trzeba podjąć. Można powiedzieć jest to próba chrześcijańskiego sumienia. Chodzi o to aby nie ulec formom nieuczciwego bogacenia się, oszukiwania, wyzyskiwania innych, korupcji, bogacenia się kosztem demoralizowania młodzieży i społeczeństwa. Ze względu na szybkie bogacenie się nieuczciwych, może się wydawać że uczciwi będą wyeliminowani. Na dłuższą metę jednak, w państwie prawa i podstawowych zasad etycznych, okaże się, że uczciwość, solidność przedsiębiorcy, będzie się przekładać również na korzyści ekonomiczne. „Trzeba więc dokonać formacji postaw moralnych. Dotyczy to zarówno pracodawców, jak i pracobiorców, a także ustawodawców, u których należy się upomnieć o słuszny system prawny. (...) Musi się ukształtować przekonanie o potrzebie angażowania się katolików, zwłaszcza świeckich, skupionych w różnych stowarzyszeniach, w inicjatywy gospodarcze, 4 F. Kampka, Antropologiczne i społeczne podstawy ładu gospodarczego w świetle nauczania społecznego Kościoła, Lublin 1995 s. 244. 5 Zob. Marion Gräfin Dönhoff, Ucywilizujmy kapitalizm, tłum. S. A. Boguccy, Warszawa 2000, zwłaszcza: Od społeczeństwa kultury do społeczeństwa konsumpcji, s. 23nn; Pieniądz przed moralnością s. 29nn; 4 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 prowadzenie przedsiębiorstw, spółek, banków”6 ANTOLOGIA TEKSTÓW Jan Paweł II, Encyklika Centessimus annus Nr 34. Wydaje się, że zarówno wewnątrz poszczególnych narodów, jak i w relacjach międzynarodowych wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb. Dotyczy to jednak tylko tych potrzeb, za których zaspokojenie można zapłacić, to jest które dysponują siłą nabywczą, i tych zasobów, które „nadają się do sprzedania”, czyli mogą uzyskać odpowiednią cenę. Istnieją jednak liczne ludzkie potrzeby, które nie mają dostępu do rynku. W imię sprawiedliwości i prawdy nie wolno dopuścić do tego, aby podstawowe ludzkie potrzeby pozostały nie zaspokojone i do wyniszczenia z tego powodu ludzkich istnień. Konieczne jest też udzielenie ludziom potrzebującym pomocy w zdobywaniu wiedzy, we włączaniu się w system wzajemnych powiązań, w rozwinięciu odpowiednich nawyków, które pozwolą im lepiej wykorzystać własne zdolności i zasoby. Ważniejsze niż logika wymiany równowartości i niż różne formy sprawiedliwości, które się z tym wiążą, jest to, co należy się człowiekowi, ponieważ jest człowiekiem, ze względu na jego wzniosłą godność. To, co należy się człowiekowi, musi gwarantować możliwość przeżycia i wniesienia czynnego wkładu w dobro wspólne ludzkości. Nr 36 Jaskrawym przykładem konsumpcji sztucznej, szkodliwej dla zdrowia i godności człowieka, oraz wymykającej się spod kontroli, jest używanie narkotyków. Szerzenie się narkomanii jest wskaźnikiem poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu systemu społecznego i skłania do materialistycznej, poniekąd destruktywnej, interpretacji ludzkich potrzeb. Dochodzi do tego, że twórcze możliwości wolnej gospodarki urzeczywistniają się w sposób jednostronny i niewłaściwy. Narkotyki, a także pornografia i inne formy konsumizmu, wykorzystując nieodporność jednostek słabych, mają wypełnić duchową pustkę, jaka powstaje w człowieku7. II Polski Synod Plenarny (1991 - 1999), Pallotinum, Poznań 2000; Rozdz. IV: Kościół wobec życia społeczno-gospodarczego s. 67-68 Społeczeństwo wynaturzone przez zachłanność, s. 32nn. 6 Bp. T. Pieronek, Kościół i gospodarka, „Lad” 30.X.1994 oraz w: Spór o Polskę 1989-99, red. P. Śpiewak, Warszawa 2000s, s.646. 7 Inne teksty zob. Program Społeczny. Wybór tekstów Magisterium Kościoła, red. R. A. Sirico, M. Zięba, 5 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 8. Odrzucenie socjalistycznego systemu gospodarowania nie oznacza, że Kościół zaleca „niepohamowany kapitalizm” (CA 35). Kapitalizm „udowodnił” wprawdzie swoją ekonomiczną przewagę, przezwyciężając wiele form wyzysku ekonomicznego, ale nie uchronił się przed instrumentalnym traktowaniem człowieka i całych grup społecznych (CA 41). Dlatego współczesna krytyka kapitalizmu przez Kościół skierowana jest nie tyle przeciw konkretnemu systemowi gospodarczemu, ile raczej przeciw pewnemu systemowi etycznokulturowemu, na którym opierają się różne modele i rozwiązania ekonomiczne (CA 39). Historia zdaje się potwierdzać, że „wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokojenia potrzeb” (CA 34). Kościół uznaje, że także zysk odgrywa pozytywną rolę jako wskaźnik dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa. Liczne i ważne ludzkie potrzeby, pragnienia, oczekiwania i nadzieje nie są i nie mogą być jednak zaspokojone przez rynek. Zysk także nie jest i nie powinien być jedynym regulatorem działalności przedsiębiorstwa. Dlatego żaden system nie może absolutyzować wolności gospodarczej, lekceważąc jej wymiar etyczny i religijny (CA 35). Kościół zdecydowanie krytykuje kapitalizm, „w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej” (CA 42). Z tego też względu katolicka nauka społeczna występuje przeciw niczym nie ograniczonemu mechanizmowi wolnej konkurencji i przestrzega przed niebezpieczeństwem przyjęcia postawy bałwochwalczej wobec rynku (CA 40). Jan Paweł II naucza, że neoliberalizm „czerpiąc z wąsko pojętego ekonomizmu, ogłasza zysk i prawa rynkowe jako absolutne kryterium, ze szkodą dla poszanowania osoby ludzkiej i całych narodów” (Pielgrzymka do Meksyku, 24.01.1999). Kościół odrzuca także kapitalistyczny ustrój gospodarczy rozumiany „jako system zabezpieczający absolutną dominację kapitału oraz własności narzędzi produkcji i ziemi nad podmiotowością i wolnością pracy człowieka” CA 35). Konsekwencją tej dominacji jest nastawienie jedynie na zwiększanie produkcji i zysku z zapoznaniem samorealizacji człowieka” (CA 41). W katolickiej nauce społecznej poddaje się nadto krytyce model konsumpcyjnego „społeczeństwa dobrobytu” i związane z nim zjawiska negatywne: styl życia nastawionego wyłącznie na posiadanie, gdy „człowiek wikła się w sieć fałszywych i powierzchownych Poznań, Kraków 2000. 6 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 satysfakcji”, nadmierne i nieuporządkowane zużywanie zasobów, niszczenie „środowiska ludzkiego” itp. (CA 32-39). Bp Tadeusz Pieronek, Kościół i gospodarka, „Ład” 30.X.1994 oraz w: Spór o Polskę 1989-99, red. P. Śpiewak, Warszawa 2000, s. 644. (...) Kościół, chociaż wprost nie posługuje się w swoich dokumentach w stosunku do gospodarki rynkowej przymiotnikiem „społeczna”, to jednak taki jej model wyraźnie preferuje, domagając się, by jej składnikiem konstytutywnym była troska o bezpieczeństwo socjalne człowieka. (...) Kościół czuje się powołany do zabierania głosu m.in. na temat wolnego rynku. Jeżeli mechanizmy tego rynku albo w ogóle nie uwzględniają człowieka, i gospodarka staje się celem dla siebie, albo też są one szkodliwe, bo naruszają godność ludzką bazując na niesprawiedliwości, czy to w trakcie samego wytwarzania dóbr konsumpcyjnych, czy przy ich rozdziale, trzeba odwołać się do norm etycznych, celem przywrócenia mechanizmom gospodarczym ludzkiego oblicza. (...) Wolny rynek - słusznie zauważono - tłumaczy się na język polski następująco: dozwolone są wszystkie chwyty stosowane w celu zdobycia maksymalnej ilości pieniędzy na osobę, a sukces finansowy jest miarą wartości człowieka. Wolny rynek nie zafunkcjonował dostatecznie w świadomości ludzi ani ekonomicznie, ani etycznie. To nie zasady okazały się słabe lecz człowiek. Aniela Dylus, Chrześcijanin na Aeropagu gospodarki, „Znak” 2(1998), 513, s. 20-38 „Jest wielkim zadaniem naszego pokolenia, wszystkich chrześcijan tego czasu, nieść światło Chrystusa w życie społeczne. Nieść je na „współczesne areopagi”, ogromne obszary współczesnej cywilizacji i kultury, polityki i ekonomii” Jan Paweł II, Homilia w Legnicy, 2 czerwca 1997 „Być albo nie być” - obecnym w gospodarce? (...) Cytowane na początku wezwanie Jana Pawła II właściwie powinno rozwiać wszelkie wątpliwości co do obecności chrześcijan na „współczesnych areopagach ekonomii”. Wielokrotnie, także w czasie swej ostatniej pielgrzymki w Polsce, Papież mobilizował nas, aby świadczyć o Bogu wszędzie i na różne sposoby, gospodarki nie wyłączając („w zakładach 7 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 pracy, w urzędach”)8. Wzywał, aby wejść w świat, w pełni w nim się zanurzyć. Ojciec Święty doskonale orientuje się przy tym, że „świat może być niekiedy groźnym żywiołem”, że rzeczy tego świata, systemy ekonomiczne, cywilizacja techniczna, konsumizm, łatwy sukces stwarzają niebezpieczeństwo zniewolenia człowieka. Mimo to nawołuje do konfrontacji z tym żywiołem. Wierzy, że ze wzrokiem utkwionym w Chrystusa potrafimy „stawić czoło zagrożeniom tego świata”9. (...) Wyraźnie nielegalnych dziedzin życia gospodarczego, jak produkcja narkotyków i handel nimi czy tzw. pranie brudnych pieniędzy, chrześcijanie rzeczywiście powinni trzymać się z daleka. Ich obecność w innych sferach, zwłaszcza nastawionych na zaspokajanie tzw. sztucznych potrzeb, budzi niekiedy pewne zastrzeżenia moralne. Dotyczy to na przykład rynku używek: alkoholowego, tytoniowego. Argumentacja przy moralnej ocenie aktywności w tych dziedzinach nie może jednak mieć charakteru deontologicznego („nigdy nie” lub „zawsze tak”). Odnośne czyny nie są bowiem same w sobie dobre lub złe. Ich kwalifikacja moralna zależy od wielu okoliczności i od skutków, jakie wywołują. Ta niejednoznaczność moralna znajduje zresztą wyraz w zróżnicowanym i nieco niekonsekwentnym nastawieniu społecznym względem tych dziedzin. Zrozumiałe oburzenie wywołuje na przykład natrętna reklama papierosów, szczególnie skierowana do dzieci i młodzieży, czy agresywne techniki sprzedaży alkoholu. Bardziej wyrozumiali jesteśmy już wobec plantatorów tytoniu czy chmielu, zwłaszcza rodzimych, zaś właściciele winnic cieszą się raczej powszechnym poważaniem. Podobnie niejednoznaczny jest stosunek do produkcji zbrojeniowej i handlu bronią. Wspieranie konfliktów zbrojnych i międzynarodowego terroryzmu rzeczywiście godne jest potępienia, ale zupełnej likwidacji narodowych sił zbrojnych czy wojskowych paktów obronnych domagają się jedynie skrajni pacyfiści (a przecież żołnierz bez karabinu byłby kukłą). (...) Jeszcze innym problemem, coraz częściej będącym źródłem poważnych konfliktów sumienia, jest obecność w tych gałęziach lub jednostkach gospodarki: firmach, spółkach, bankach, urzędach, których działalność jako taka jest społecznie dobroczynna i niezbędna, ale których struktury z wielu względów uległy wynaturzeniu. Jeśli wierzyć doświadczonym spowiednikom, i u nas „istnieją ludzie gotowi wycofać się z interesów, zrezygnować z 8 9 Por. Jan Paweł II, Homilia w Gorzowie Wielkopolskim, 2 czerwca 1997. Por. przemówienie do młodzieży, Poznań, 3 czerwca 1997 8 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 wyższego standardu życia czy podjąć cięższą pracę, jeżeli ich aktualne zaangażowanie jest nie do pogodzenia z dużą liczbą oszustw, łapówkarstwem czy systemem mafijnych powiązań pomiędzy podmiotami gospodarczymi”10. Ci wrażliwi ludzie znajdują się w sytuacji poważnego dylematu moralnego. Zostali skonfrontowani z dramatycznym dla nich pytaniem: czy można pozostać uczciwym w ramach niesprawiedliwych układów, w obrębie tzw. „struktur grzechu”. Moralny wybór „wycofania się z interesów” w konkretnej, trudnej sytuacji budzi głęboki szacunek. Nie kwestionując jego słuszności w poszczególnych wypadkach, warto jednak dodać, że jest on pewną ostatecznością. Dowodzi przecież przegranej zainteresowanego. Tę dramatyczną decyzję powinny więc poprzedzić próby zmiany „grzechogennych” układów. Zbyt często traktujemy je jako „dane”, na które nie mamy żadnego wpływu. Tymczasem wynaturzone struktury bynajmniej nie należą do istoty gospodarki rynkowej. Nie tworzą jakichś determinizmów, wobec których jesteśmy zupełnie bezsilni. Nie należy ich też mylić z prawami życia gospodarczego. Podejmując niełatwą walkę, trzeba jednak dokładnie obliczyć własne siły (odporność psychiczną, wytrwałość duchową), opracować mądrą strategię i realistycznie obliczyć szansę zwycięstwa. Przede wszystkim zaś - zdobyć sojuszników. Samotna ofensywa, emocjonalne, odruchowe reagowanie na „przemyślne”, zorganizowane zło rzadko kończą się sukcesem, a dodatkowo grożą niepotrzebną utratą sił czy wręcz załamaniem się szlachetnego „sprawiedliwego”. Wielkoduszna „walka z żywiołem”, mężne upominanie się o godziwą obecność na areopagu gospodarki są nie do przecenienia. Podejmując ten wysiłek, czynimy dobro na skalę społeczną. Przygotowujemy grunt, aby inni nie zostali wystawieni na podobne pokusy. Ułatwiamy im służbę bliźniemu na polu gospodarczym. Ponadto małoduszne wycofanie się oznacza oddanie tego pola innym. Przecież „nieobecni nie mają racji”. O fatalnych skutkach pozostawiania całych sfer aktywności gospodarczej poza obrębem promieniowania „Chrystusowego światła” była już mowa. (...) W rozważaniach wokół udziału chrześcijan w gospodarce pożądane jest stanowisko trzeźwego umiaru w ocenie rynku. Niewskazana - bo nierealistyczna - jest zarówno jego bezkrytyczna apologia, jak i totalne potępienie. 10 P. Kozacki, "W drodze", 1997, nr 2, s. 1 9 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 Raju na ziemi nie będzie, Z ojcem Maciejem Ziębą OP rozmawia Anna Gruszecka, „W drodze” 1(1997) Czy katolik może być bogaty, jeśli chce żyć w zgodzie z Biblią? (...) (...) W największym skrócie odpowiem, że ten katolik może być bogaty, który jest ubogi w duchu. To jest istota ewangelicznego ujęcia. (...) Ubóstwo to jest świadomość, kto jest Stwórcą, kto jest dawcą, kto jest pierwszy, kto jest najważniejszy, że pieniądze szczęścia nie dają.(...) Nie wolno przywiązywać serca do bogactwa, co zawsze jest szalenie trudne. Jeżeli człowiek zainwestuje w coś dużo czasu i energii, to trudno mu się nie przywiązać do zdobytego majątku. Dokupuje dom do domu, ziemię do ziemi... przed czym przestrzega Izajasz. A przecież „gdzie skarb twój, tam serce twoje”, przypomina Pan Jezus. Człowiek jednak łatwo tego nie dostrzega, tak jest zajęty robieniem pieniędzy, pomnażaniem swoich wpływów, swojej potęgi. To strasznie silna pokusa. (...) Nauka Społeczna Kościoła pokazuje katalog rzeczy, które są niegodziwe. Natomiast nie pokazuje dobrych. Pokazuje dobry ustrój, który należy tworzyć. Może powiedzmy delikatniej - kierunki budowania sprawiedliwego i efektywnego systemu gospodarczego. (...) Ten świat należy zmieniać. Trzeba go stale przekształcać. Nie wolno nam wpaść w pułapkę klasycznego liberalizmu, nieczułego na krzywdę, który mówi, że kondycja ludzka jest taka, jaka jest, i trzeba się z tym pogodzić. To jest pułapka myślenia liberalnego. Uznanie, że każdy troszczy się tylko o siebie, bo zła i tak się nie wyeliminuje, bo zawsze było, i zawsze będzie... Ale istnieje i pułapka socjalistyczna. Myślenie, że dobra ekonomiczne można wyciągać jak króliki z cylindra, można szybko rozwiązać wszystkie problemy, byleby zrobić to odgórnie, najlepiej przez państwo - to też jest nierealistyczne... I niebezpieczne! Życie duchowe a pieniądze, z Hanną Gronkiewicz-Waltz rozmawia Józef Augustyn SJ w: „Życie Duchowe”, wiosna 1995, oraz w: Mateusz On Line. (...) W Polsce ten "katolicki" sposób podejścia do spraw materialnych został wzmocniony historią ostatnich dwustu lat. Romantyzm, który padł na podatny grunt porozbiorowy, przeciwstawiał dążenia uczuciowe dążeniom materialnym, walkę o niepodległość -- dbaniu o 10 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 interesy. Wiele postaci zaangażowanych w walkę narodowowyzwoleńczą oraz będące tego skutkiem konfiskaty majątków kazały poświęcać bez wahania dobra materialne na ołtarzu Ojczyzny. Dopiero pozytywiści spróbowali odwrócić wcześniejszy trend, podkreślając wartość pracy i jej owoców. Fascynującym dla mnie przykładem odwrócenia tego sposobu patrzenia jest postać Wokulskiego z Lalki Prusa. Dawny powstaniec, zesłaniec, zaczyna robić interesy, zajmować się handlem i myśli o handlu na wielką skalę z Rosją (nawiasem mówiąc, nie myśmy na to wpadli!). Dla Izabelli Łęckiej właśnie ten biznes, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, jest istotną przeszkodą w pokochaniu Wokulskiego, przesłania jego szlachetność, wrażliwość, "uduchowienie". W Polsce do dziś pokutuje opinia, że pieniądze można mieć, np. odziedziczyć, ale żeby robić pieniądze... to wstyd. Niech zajmują się tym Żydzi albo protestanci (okres międzywojenny). Komunizm, w sposób co prawda obłudny, zohydził pieniądz i bogactwo do reszty, walcząc z fabrykantami, obszarnikami, kułakami, prywatną inicjatywą, a nawet rzemieślnikami. Ze względu na tak ukształtowaną świadomość wiele osób uczciwych nie chce zajmować się biznesem. To z kolei powoduje, że nieuczciwi nie mają oporów i dominują. Tworzy się więc zamknięte koło, uczciwi uciekają, zostają nieuczciwi. Wzmagają ten sposób myślenia mass media, opisując tylko afery, bo to jest chodliwe, uczciwi biznesmeni są nudni, o nich nie warto kręcić reportaży ani pisać. Wacław Wilczyński, Zrozumieć rynek. Nieporozumienia wokół istoty i sensu gospodarki rynkowej, „Rzeczypospolita”, 1993.10.28 Zrozumieć rynek Gospodarka rynkowa nie ma w Polsce dobrej prasy. Co rusz ktoś widzi w normalnym funkcjonowaniu rynku przejawy godnego potępienia XIX-wiecznego liberalizmu. Co chwilę słychać albo wyśmiewanie „niewidzialnej ręki” rynku, albo obawy przed jej działaniem. Równie często wmawia się zwolennikom gospodarki rynkowej fetyszyzowanie jej mechanizmów. Rynek pojmowany jest jak demon wymagający ujarzmienia, a nie wspomagania. (...) Niezbywalne cechy rynku Jak wiadomo, gospodarka rynkowa posiada następujące, niezbywalne cechy: 11 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 a) Jest to gospodarka oparta na prywatnej własności, bez której nie można zapewnić racjonalności zachowań i działań przedsiębiorstw i jednostek. Podejmowanie decyzji oparte jest na rachunku mikroekonomicznym i na indywidualnej, materialnej odpowiedzialności za konsekwencje tych decyzji; b) Gospodarka ma charakter pieniężny, a nie rzeczowy, ilościowy. Pieniądz stanowi kryterium ocen, a jego wymienialność jest warunkiem normalnego funkcjonowania mechanizmu rynkowego; c) Mechanizm rynkowy jest bazą funkcjonalną gospodarki, zapewniając prawdziwe ceny i tendencję do równoważenia gospodarki. Jak wiadomo, cechy te są typowe dla wszystkich modeli współczesnej gospodarki rynkowej: neoliberalnego, społecznej gospodarki rynkowej i socjaldemokratycznej. (Wymieniany często jako czwarty „wschodnioazjatycki” model gospodarki jest raczej drogą do jakiegoś docelowego modelu, podobnie jak tzw. program Balcerowicza. ) Wszystkie trzy modele oparte są na prywatnej własności i rachunku mikroekonomicznym. Różnice między nimi dotyczą przede wszystkim sfery podziału produktu społecznego, a nie mechanizmów ekonomicznych. Różnice w strukturach własności również nie mają decydującego wpływu na mechanizmy ekonomiczne. To tylko w Polsce różnice między tymi modelami przedstawia się tak, jakby w krajach o modelu socjaldemokratycznym mechanizm rynkowy i własność prywatna nie były podstawowymi cechami gospodarki. Bankrut do wymiany Jesienią 1989 r. w Polsce nie zastanawiano się nad wyborem określonego typu gospodarki rynkowej. Chodziło o pryncypia. Chodziło o zmianę socjalistyczno-rynkowej, zbankrutowanej hybrydy na ustrój gospodarczy zdolny do efektywnego działania. Wymagało to przezwyciężenia hiperinflacji, ogromnych niedoborów i odejścia od fikcji ekonomicznej zamazującej całkowicie realia. Zaradzić mogła na to tylko normalna gospodarka rynkowa z jej twardymi prawami. Dramatyzm sytuacji ekonomicznej wymagał jedynie określonej sekwencji zabiegów. Trzeba było najpierw zastosować terapię szokową, by zrealizować funkcjonalne cechy nowego ustroju (monetaryzacja i mechanizm rynkowy) - nie czekając na zmiany instytucjonalne, strukturalne i prywatyzację. Ale nieuchronne wówczas opóźnienie prywatyzacji kosztowało i nadal dużo kosztuje. Długotrwały brak dostosowań rynkowych w sektorze państwowym uniemożliwił osiągnięcie dostatecznego poziomu mikroekonomizacji 12 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 gospodarki. Państwu nie udało się wyzwolić z funkcji wszechodpowiedzialnego i atakowanego za wszystko dyrektora wielozakładowego przedsiębiorstwa. Skutkiem zmiękczenia finansowania i odstępowania od egzekwowania zobowiązań przedsiębiorstw państwowych nastąpiło spowolnienie tempa spadku stopy inflacji. Zasada przymusu ekonomicznego nie mogła zostać zrealizowana w stopniu zapewniającym niezbędną efektywność. Utrzymana została makroekonomiczna polityka płac, uniezależniająca w znacznej mierze wypłaty w sektorze państwowym od produktywności i rentowności. Nie udało się wreszcie zapobiec gwałtownemu wzrostowi krajowego długu publicznego i kosztów jego obsługi. Trzykrotne zagrożenie Rezultatem opisanych trudności i oporów przeciw regułom gospodarki rynkowej są trzy niezwykle niebezpieczne cechy sytuacji ekonomicznej Polski pod koniec 1993 r. Po pierwsze - nastąpiła swego rodzaju stabilizacja niejasnej roli i nieokreślonej pozycji państwa w gospodarce. Transformacja państwa w suwerena nad gospodarką nie czyni wyraźnych postępów. Po drugie - zarysowuje się stabilizacja wysokiej stopy inflacji, zniechęcającej do inwestowania, do decyzji przyszłościowych, uniemożliwiającej dokładny rachunek ekonomiczny. Po trzecie - wystąpiła tendencja do hamowania najbardziej obiecujących form prywatyzacji. Warto przy tym podkreślić, że nosicielem tych niebezpiecznych tendencji nie jest ustępujący rząd, lecz koalicja zwycięzców ostatnich wyborów parlamentarnych. Polityka nie honorująca ustrojowych cech gospodarki rynkowej, jaka nam obecnie grozi, przynieść może w rezultacie jedynie osłabienie gospodarczej pozycji Polski na arenie światowej, osłabienie jej konkurencyjności i efektywności. Niesie ona z sobą niebezpieczeństwo niedoceniania mikroekonomizacji i prywatyzacji gospodarki jako głównego warunku jej efektywności. W jej rezultacie może powstać ustrojowa hybryda, preferująca majsterkowanie polityką makroekonomiczną i nie doceniająca zdrowej, twardej gospodarki przedsiębiorstw, pracy na własny rachunek i odpowiedzialność. Skutek ewentualnego zmiękczenia polityki pieniężnej, budżetowej i finansowej państwa może być w naszych warunkach tylko jeden: konieczność zastosowania w niedługim czasie nowej terapii szokowej. Przed prawami gospodarki rynkowej nie można bowiem uciec. George Soros, Kryzys światowego kapitalizmu, tłum. L. Niedzielski, Warszawa 1999 13 T. Biesaga, Nauka Kościoła wobec wolnego rynku, w: Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych; red. P. Andryszczak, Wydawnictwo Św. Stanisława Archidiecezji Krakowskiej; Kraków 2002, s. 54-70 Fakt, że światowy system kapitalistyczny jest pojęciem abstrakcyjnym, nie pozbawia go znaczenia w najmniejszym choćby stopniu. Panuje nad naszym życiem w sposób, w jaki nie czyni tego ze swymi poddanymi żaden reżim. Światowy system kapitalistyczny można porównać do imperium, którego rozległość nie ma odpowiednika w historii. W jego władaniu znajduje się cała cywilizacja, a ci, którzy - podobnie jak w wypadku innych imperiów znajdują się poza murami, uważani są za barbarzyńców. Nie jest to imperium terytorialne, ponieważ brakuje mu wszechwładzy i związanej z nią pompy; w rzeczy samej suwerenność państw, które do jego imperium należą, stanowi główne ograniczenie jego władzy i wpływów. Jest ono prawie niewidzialne, ponieważ nie posiada jakiejkolwiek formalnej struktury. Większość jego poddanych nawet sobie nie zdaje sprawy ze swego statusu albo lepiej - ma świadomość, że podlega bezosobowym, czasem niszczącym siłom, choć nie rozumie, czym one są. (...) Amoralność rynków podkopała moralność nawet na tych obszarach, gdzie społeczeństwo nie mogło się bez niej obejść. Nie istnieje konsensus w sferze wartości moralnych. [...] Wartości rynkowe zostały awansowane do pozycji wartości społecznych, jednak nie są w stanie pełnić ich funkcji. Ich przeznaczeniem jest uczestnictwo w indywidualnym podejmowaniu decyzji w warunkach konkurencyjności i nie pasują do decydowania zbiorowego w sytuacji, która wymaga jednocześnie i współpracy, i rywalizacji. 14