Bombkowy haft matematyczny

Transkrypt

Bombkowy haft matematyczny
I
18 grudnia 2011
nr 5/51
Kiermasz świąteczny dla misji
Bombkowy haft matematyczny
tekst
Grzegorz Brożek
W Dąbrowie
Tarnowskiej
zabrakło cekinów.
Żart? Nie, to dzieci
wszystkie wykupiły,
robiąc na konkurs
ponad 1200 ozdób.
redaktor wydania
K
T
o był jedenasty konkurs ozdób
choinkowych, połączony z kiermaszem „Radość tworzenia – darem
dla innych” organizowany przez Szkołę Podstawową nr 1 w Dąbrowie Tarnowskiej. Wzięło w nim udział piętnaście placówek z regionu, a uczestnicy
przygotowali 1200 ozdób. Najwięcej
prac zgłoszono w kategorii rodzinnej. – Bardzo się z tego cieszymy, bo
to czas nie do przecenienia, a wspólna praca dzieci z rodzicami zacieśnia
więzy – podkreśla Leokadia Panterka,
nauczycielska SP nr 1, współorganizatorka. Z roku na rok prace są oraz
piękniejsze, zachwycają pomysłowością i kunsztem wykonania, jak choćby śnieżynki z patyczków do lodów,
joanna sadowska
iedy dobrowolne,
bezinteresowne
i zorganizowane
pomaganie nazwano
u nas wolontariatem,
polska prasa
informowała, że młodzi
garną się do tego,
bo bardziej niż los
Siłaczki podoba się
im życie Billa Gatesa.
Wolontariat był
bowiem i nadal jest
atutem, mocnym
punktem w życiorysie
przedkładanym
pracodawcy. Po lekturze
tekstu o wolontariuszach
z programu
„Starszy brat, starsza
siostra” (str. IV–V) wiem,
że w podejmowaniu
przez młodych takich
zajęć liczy się jednak
przede wszystkim
chęć dzielenia się sobą,
czynienia dobra.
Dzieci z dumą prezentowały swe małe dzieła świąteczno-misyjne
czy haft matematyczny na bombce.
Może to stąd, że cel jest szczytny i dzieci bardzo się starają. – W tym roku
pieniążki zebrane podczas kiermaszu przeznaczamy na budowę kaplicy
GrzeGorz Brożek
Parafialny rogalik
N
a poranne Roraty do limanowskiej bazyliki przychodzi
nawet 200 dzieci, a Msza św. rozpoczyna się o 6.00. – Wstaję o 5.00,
żeby o 6.00 być w kościele. Lekcje zaczynam o 7.30, więc nie mam szans
wrócić do domu coś zjeść – mówi
Magda Rosiek, uczennica jednej
z limanowskich szkół. Codziennie
zatem parafia zaprasza wszystkie
dzieci szkolne na śniadanie. W sali
Domu Pielgrzyma czekają na nie
drożdżówki i herbata. Ze śniadania przygotowanego przez Caritas parafialną korzysta nawet 150 dzieci. – Zapraszamy dzieci i młodzież
na Roraty, a one chętnie i zaangażowaniem w nich uczestniczą, więc
naszym obowiązkiem jest zadbać
o nich wszystkich – mówi ks. prał.
Wiesław Piotrowski, proboszcz parafii MB Bolesnej w Limanowej.
•
18 grudnia 2011 Gość NiedzielNy
Limanowa. Po Roratach w Domu Pielgrzyma uczniowie limanowskich szkół mają do dyspozycji
drożdżówki i gorącą herbatę
w Republice Środkowoafrykańskiej,
na misji ks. Mieczysława Pająka –
mówi nauczycielka. W ub.r. zebrano
ok. 1600 zł, w tym roku na pewno nie
będzie ich mniej.
js
II
gość tarnowski
Żyj zdrowo
joanna sadowska
można organizować spotkania,
które mają nakłaniać młodych do
prowadzenia zdrowego trybu życia
– mówi Bernadetta Adamczyk z UG
w Czerminie. Warsztaty, w czasie
których młodzi uczyli się przygotowywać smaczne posiłki z produktów rosnących na działkach,
prowadziła Janina Bierzyńska. gb
Grzegorz Brożek
Ziempniów. 10 grudnia w sali
parafialnej odbyła się dla młodzieży prelekcja i warsztaty kulinarne
dotyczące zdrowego żywienia. Spotkanie współorganizowała miejscowa Akcja Katolicka. – W miejscowościach naszej gminy, korzystając ze
środków Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych,
Zupa szpinakowa, surówka z marchewki ze śliwką kalifornijską
i kilka innych dań znalazło się tego dnia w menu warsztatów
ły zdecydowanie opowiedziała się
na Janem Pawłem II. 24 lutego 2011 r.
Rada Gminy Rzepiennik Strzyżewski przyjęła w tej sprawie uchwałę.
W czasie uroczystości nadania imienia Jana Pawła II poświęcony został
ufundowany przez Radę Rodziców
sztandar szkoły. W samej placówce
zaś nowa sala gimnastyczna. gb
archiwum fundacji
Gość Niedzielny 18 grudnia 2011
Tarnów. W teatrze im. Solskiego odbył się 11 grudnia koncert
na rzecz budowy stacjonarnego
hospicjum „Via spei”. Program
artystyczny został przygotowany
przez środowisko lekarskie Tarnowa i regionu. – Nie wiedziałam,
że w lekarzach i pielęgniarkach
tkwią takie talenty – mówi Joanna
Piotrowicz, dermatolog. Koncert to
kolejna akcja zorganizowana przez
budowniczego hospicjum, fundację
„Kromka chleba”. – Fundamenty
zostały już prawie w całości wylane, czekamy na każde otwarte serce
dla tej jakże potrzebnej inicjatywy
– informuje Anna Czech, prezes
fundacji.
xzw/rdn
Święty Mikołaj obdarowywał prezentami w całym regionie.
Pod kościołem w Łękawicy wychodzących częstował cukierkami
Nowy Sącz. 6 grudnia do wielu mieszkańców „przyszedł” św.
Mikołaj. Paczki otrzymało od
swych rówieśników ponad 200
dzieci z rodzin dysfunkcyjnych.
Uczniowie kilku sądeckich szkół
zbierali prezenty i fundusze, które
potem zawieźli z pomocą sądeckiej
policji do tych, którzy w ogóle na to
Rada Rodziców ufundowała sztandar Zespołowi Szkół im. Jana
Pawła II
Dla chorych
nia. – Towarzystwo zajmuje się
krzewieniem przyjaźni między
oboma narodami przez wzajemne poznanie, wymianę osiągnięć
kulturalnych, popularyzację
Tarnowa jako miasta urodzin gen.
Józefa Bema – mówi Adam Bartosz,
dyrektor Muzeum Okręgowego.
W trakcie uroczystości odbyła
się pierwsza prezentacja nowo
pozyskanego fragmentu Panoramy Siedmiogrodzkiej pt. „Grupa
muzykantów cygańskich”.
ak
Święty Mikołaj ma pomocników
Grzegorz Brożek
Olszyny. 9 grudnia miejscowy
Zespół Szkół otrzymał imię Jana
Pawła II. Uroczystości przewodniczył bp Andrzej Jeż. Jak informuje
Stanisław Kozioł, dyrektor placówki, starania o nadanie patrona
rozpoczęły się wraz z rozbudową
i modernizacją szkoły w 2007 roku.
Społeczność zarówno wsi, jak i szko-
Tarnów. Gdy w 1956 roku na
Węgrzech rozpoczęła się krwawa
rewolucja, grupa tarnowian przystąpiła do organizowania pomocy
dla bratanków. Powstał Społeczny
Komitet Pomocy Węgrom, który
organizował wysyłkę krwi, leków
i materiałów pierwszej pomocy do
Budapesztu. 6 XII 1956 r. Komitet
został przekształcony w Tarnowskie Towarzystwo Przyjaciół
Węgier, które 9 XII br. w ratuszu
świętowało 55. rocznicę powsta-
Grzegorz Brożek
Patron na trudne czasy
55-letni przyjaciel
W ratuszu świętowano
55. urodziny Towarzystwa
Przyjaciół Węgier
nie liczyli. Akcję w zeszłym roku
wymyśliła Weronika Zagórowska,
gimnazjalistka ze Starego Sącza.
Teraz włączył się Nowy Sącz. – To
bardzo wychowawcze zarówno dla
młodzieży angażującej się w akcję,
jak i dla obdarowanych, którzy niespodziewanie zostali obdarowani
sercem przez innych, nieznanych
im ludzi – mówi ks. Janusz Michalik, opiekun akcji.
gb
[email protected]
Na placu budowy widać już
zarysy hospicjum
Adres redakcji: 33-100 Tarnów,
ul. Katedralna 1
telefon/faks (14) 626 15 50
Redagują: ks. Zbigniew Wielgosz
– dyrektor oddziału,
Grzegorz Brożek, Joanna Sadowska
gość tarnowski
Charytatywne akcje
w Tarnowcu
Dziennik z podróży w „Biblosie”
Miesiąc na Czarnym Lądzie
Od kilku lat klerycy
tarnowskiego seminarium
wyjeżdżają na staże
misyjne. W tym roku wyjazd
zaowocował książką, ale także
ważniejszymi powołaniami.
archiwum szkoŁy
W ich przypadku empatia i wolny czas oznacza tylko jedno – niesienie pomocy potrzebującym.
K
iedy wyjeżdżaliśmy, poprosiłem kleryków.
by przez te 5 tygodni w Republice Środkowoafrykańskiej i Kamerunie notowali refleksje,
obserwacje, przeżycia. Tak powstała ta książeczka – mówi ks. Stanisław Wojdak, ojciec duchowny
w WSD i organizator staży. Książeczka liczy zaledwie 60 stron, ale zawiera cenne spostrzeżenia.
– Jest trochę o kulturze Afrykanów, ich życiu
codziennym, ale też o zwykłym dniu misjonarzy.
Tak wyszło, że jest to także dziennik duchowy, bo
piszemy o naszej wspólnej modlitwie, wierze, formacji seminaryjnej i z oddali o Kościele w Polsce.
Jeśli ktoś weźmie książkę i po lekturze zrodzi się
w nim choćby chęć modlitwy za misję, to warto
było się starać – opowiada kleryk Radosław Słowik. Publikację wydał „Biblos”. W jego sklepach
i w parafiach można szukać książeczki i płyty
DVD z tej podróży. – Dzięki filmom zarejestroDo tego występu nie trzeba było dzieci
namawiać
Jubileusz DSM-u w diecezji
Ł
Niebieskie Maryjki
Joanna Sadowska
Wyróżnia je nie tylko pelerynka i medalik
Niepokalanej.
U
roczystość Niepokalanego Poczęcia to
święto patronalne Dziewczęcej Służby
Maryjnej. W tym roku wyjątkowe, bo przypadające w 225. rocznicę powstania naszej
diecezji. 8 XII, w wielu parafiach dziewczynki
wstępowały w maryjne szeregi, a starsze, już
należące do DSM-u, odnawiały swe przyrzecze-
Książka i płyta są cennym narzędziem
animacji misyjnej. Na zdjęciu Radosław
Słowik (z lewej) i Paweł Dąbrowa
nia. – Przyrzekają wypełniać zadania dziecka
Maryi, uczęszczać na spotkania, codziennie
się modlić, szczególnie modlitwą ofiarowania
Maryi – przypomina ks. Mateusz Nowak, diecezjalny koordynator DSM-u. DSM to sprawdzona forma rozwoju duchowego dziewcząt,
od trzeciej klasy szkoły podstawowej do gimnazjum. Przez cały rok uczestniczą one w cotygodniowych spotkaniach. – Prowadzę dwie
grupy, w sumie 27 dziewcząt. Staram się urozmaicać nasze spotkania, tak aby były one dostosowane do wieku, a zarazem miały ciekawą
formę – opowiada Żaneta Ziętek, przewodniczka z parafii Pustków-Osiedle. W codziennym
życiu wzorem jest dla nich Maryja. – To taka
mała grupa apostołów, która jest bliżej Jezusa,
lepiej Go poznaje, a On może na nich bardziej
polegać – dodaje ks. Mateusz. Maryjki to również konkretna pomoc w parafii. – Jesteśmy
małą wspólnotą parafialną i w DSM jest tylko
dziesięć dziewczynek, ale za to ile one dobra
robią. Są kolędnikami misyjnymi, prowadzą
Różaniec i adoracje, przygotowują misteria. Są
naszym wielkim skarbem – podkreśla ks. Józef
Pachut, proboszcz z Ziempniowa. – Cieszę się,
że mogę być przewodniczką i prowadzić dziewczynki do Maryi i Jezusa. Jestem wdzięczna
tym, którzy mnie do tej pracy z dziewczynkami
przygotowali, a także Tej, która każdego dnia
uczy mnie, jak żyć, by być dla innych przykładem – dodaje Żaneta.
js
18 grudnia 2011 Gość Niedzielny
Duchowość DSM to oddanie się Matce
Bożej, co współbrzmi z papieskim
„Totus tuus”
wanym w czasie poprzednich wyjazdów udało
się zebrać trochę ofiar i pomóc w wybudowaniu
szkoły w Afryce – przypomina kleryk Paweł Dąbrowa, uczestnik tegorocznej eskapady. Kolejny
rok będzie piątym, podczas których odbywają
się misyjne staże kleryckie. – Najważniejsze, że
mogą zobaczyć i pracować na misjach, dotknąć tej
rzeczywistości. Dzięki temu decyzja o wyjeździe
misyjnym na stałe ma szanse być dojrzała – dodaje ks. Wojdak.
gb
Grzegorz Brożek
Dla chorych
kolegów
atwo jest organizować jednorazową,
krótką akcję. Znacznie trudniej przygotować cykl działań charytatywnych, a mimo
to uczniowie z Zespołu Szkół Publicznych
w Tarnowcu z wielkim zapałem włączyli się
w akcje pomocowe. – W tym roku szkolnym
troje naszych uczniów bardzo ciężko zachorowało. Nie chodzą do szkoły, leżą w klinice
i właśnie z myślą o nich organizujemy zbiórki
pieniędzy. Chcemy, choć częściowo wesprzeć
ich rodziny w drogim leczeniu – mówi Grażyna
Potępa, nauczyciel religii, opiekun szkolnego
koła wolontariatu. Z myślą o chorych kolegach
uczniowie gimnazjum zrezygnowali z paczek
mikołajowych, a pieniądze wrzucili do puszki. Do puszki trafiły też datki od rodziców
i społeczności lokalnej, którą zaproszono do
szkoły na pokaz umiejętności uczniów. – Do
udziału w tym koncercie dzieci same się zgłaszały – dodaje nauczycielka. Była więc recytacja wierszy, pokaz szermierki, popis gry
na perkusji, fortepianie, gitarze elektrycznej
i skrzypcach. Zorganizowaliśmy też zbiórkę
datków po Mszach św. w Tarnowcu i Porębie
Radlnej – dodaje Marcin Szablowski, uczeń
klasy II gimnazjum. Postawą wolontariuszy
zbudowana jest opiekunka koła. – Ich zaangażowanie to coś nieprawdopodobnego. Oni nigdy
nie zapytali, co będą mieć w zamian – mówi G.
Potępa.
ak
III
gość tarnowski
tekst
ks. Zbigniew Wielgosz
[email protected]
W
Gość Niedzielny 18 grudnia 2011
archiwum stowarzyszenia
przeddzień św. Mikołaja wyszli na ulice Nowego Sącza. –
Czy to jakieś święto
kościelne, a może akcja mikołajkowa? – pytali młodych wolontariuszy stowarzyszenia „Sursum corda”
mieszkańcy miasta. Od roześmianych dziewcząt i chłopców dowiadywali się, czym się zajmują, że trwa
Europejski Rok Wolontariatu, a wigilia św. Mikołaja była obchodzona
jako Światowy Dzień Wolontariatu. – Ludzie bardzo pozytywnie
odbierają naszą pracę, która burzy
Przyszywani m
ks. Zbigniew Wielgosz
Wolontariat.
Od 2002 roku
pomogli blisko
300 dzieciom,
stając się
ich „rodzeństwem”
nie na mocy
więzów krwi, lecz
bezinteresownej
dobroci.
ks. Zbigniew Wielgosz
IV
Między wolontariuszem a dzieckiem rodzą się ważne na przyszłość więzi po prawej: Program „Starszy
brat, starsza siostra” to mozaika małych spraw, które cieszą – mówi pani Halina, koordynatorka projektu
poniżej: Akcja uliczna w tegoroczny Światowy Dzień Wolontariatu
stereotyp, że młodzież jest zła, nic
jej się nie chce i we wszystkim liczy
na dorosłych – opowiada Halina
Rams, koordynator programu
„Starszy brat, starsza siostra”, realizowanego w ramach działalności
„Sursum corda”. W Nowym Sączu
to niejedyna organizacja pożytku
publicznego, która pomaga ludziom.
Wolontariusze działają przy sądeckiej „Kanie”, „Sokole”, Towarzystwie
Przyjaciół Zwierząt, a nawet Biurze
Wystaw Artystycznych. – Każdy
młody człowiek, który chce dobrze
wykorzystać czas, może znaleźć wiele propozycji pomagania, również
w zależności od swych uzdolnień
i pragnień – podkreśla pani Halina.
99 procent
Stowarzyszenie „Sursum corda” zajmuje się wolontariatem opiekuńczo-wychowawczym. Przez
młodych, przygotowanych przez
gość tarnowski
miłością
specjalistów, dociera do konkretnych
ludzi, którzy potrzebują pomocy.
Do ich grona należą też dzieci. To
dla nich w 2002 roku został stworzony przez Marcina Kałużnego
program „Starszy brat, starsza siostra”. – Dzieci są zgłaszane przez
szkoły podstawowe, ich pedagogów
i wychowawców, ale przychodzą też
rodzice, prosząc o starszego brata
lub siostrę dla swych pociech – wyjaśnia pani Halina. Nie tylko dla
tych, które mają problemy z nauką,
lecz także dla opuszczonych przez
jednego z rodziców lub samotnych
i niezauważanych w pełnych rodzinach. W tym roku jest 27 takich par.
Starszym rodzeństwem są głównie
uczniowie szkół średnich i studenci. Praca z dzieckiem w jego domu
trwa minimum rok, ale zdarzają się
też dłuższe okresy. – Bycie starszą
siostrą czy bratem nie polega jedynie na pomocy dziecku w nauce. To
także wspólne spędzanie wolnego
czasu, chodzenie do kina, na spacer,
na basen… Jest wielu rodziców, którzy chociażby ze względu na pracę
nie znajdują już wystarczająco dużo
czasu dla syna czy córki, a dzieci potrzebują, by ktoś nimi się interesował
i pomagał radzić sobie z codziennymi problemami – wyjaśnia pani
Halina. Obecność wolontariusza
to również szkoła dla rodziców,
którzy mogą się od niego uczyć, że
wychowanie nie sprowadza się do
podniesionego głosu czy kary, lecz
do rozmowy, bliskości, bycia oparciem i przewodnikiem. W grupie
starszych sióstr i braci przeważają
znacząco dziewczyny. – 99 procent
– śmieje pani Halina. Wolontariuszki mają niejako „wdrukowaną” chęć
niesienia pomocy, opiekowania się.
Zdarzają się jednak i panowie, którzy
chętnie podejmują obowiązek opiekuna i towarzysza dziecka.
Dzieci czekają
Młodzi z sercem
Paulina Adamczyk, studentka
– W programie jestem od roku. Przyszłam do „Sursum
corda”, bo chciałam opiekować się dziećmi, a może
w przyszłości zostać nauczycielką. W siedzibie
stowarzyszenia dowiedziałam się, że jest chłopiec, który
potrzebuje wsparcia. Miałam wrażenie, jakbym została
przez niego wybrana. Mój młodszy brat Karol jest obecnie
w szóstej klasie. Mieliśmy za sobą różne chwile, czasem radosne, które
nagradzałam na przykład pójściem do kina. Razem się uczymy, a on
pomaga mi wykorzystywać mój wolny czas. Po intensywnej nauce
idziemy na spacer, czasem korzystamy z basenu. Widzę, że Karol jest
radosnym, otwartym chłopcem. Kiedy przychodzę, wita mnie zawsze
z uśmiechem – to dla mnie wielka radość i satysfakcja. Jestem też
liderem Szlachetnej Paczki w Nowym Sączu. W tym roku pomożemy
46 rodzinom.
Dorota Babiarczyk, licealistka
– Z Hubertem pracuję już dwa lata. Chłopiec jest teraz
w trzeciej klasie. Razem z nim odrabiam lekcje, często
wychodzimy na spacery. Hubert je uwielbia. Kino też.
Widzę jego postępy w nauce, ostatnio nabrał ochoty do
czytania książek. Prosi mnie, by wypożyczała je w bibliotece
i wspólnie z nim poznawała losy różnych bohaterów. Czuję, że łączy nas
bardzo bliska więź, siostrzana. Ja nie miałam młodszego rodzeństwa,
więc mogę teraz poczuć, jak to jest. Hubert zawsze na mnie czeka, może
zawsze zadzwonić, podzielić się swymi przeżyciami i problemami. Wie,
że zawsze jestem do dyspozycji. Kiedyś, po studiach, chcę wychowywać
przedszkolaki w Afryce, na misjach diecezji tarnowskiej.
Kamil Fyda, student
– O programie dowiedziałem się dwa lata temu z internetu.
Przyszedłem do siedziby stowarzyszenia i dowiedziałem
się, że czeka na mnie brat: Mikołaj. Teraz opiekuję się
Mateuszem. Choć mamy za sobą dopiero trzy spotkania, już
wiem, że łączy nas przyjaźń. Mateusz ma 13 lat, jest pełen
energii, a równocześnie bardzo serdeczny i życzliwy. Ostatnio dostał
piątkę z klasówki z matematyki, co bardzo mnie ucieszyło. Nie spędzamy
czasu tylko na nauce. Układaliśmy niedawno samochód z klocków lego.
Staram się zachęcić innych do włączenia się w taki czy inny wolontariat.
Moi rówieśnicy podchodzą do tego życzliwie, ale niewielu panów chce
się naprawdę zaangażować. Dziewczynom łatwiej.
■
r
e
k
l
a
m
a
■
18 grudnia 2011 Gość Niedzielny
Anna jest już mężatką i spodziewa się dziecka. Mimo to jest nadal
w programie. Wcześniej opiekowała
się Władkiem, który dziś uczy się już
w gimnazjum. Teraz jest starszą siostrą Marka, szóstoklasisty. Władek,
Marek i ich siostra Laura cieszą się,
że będę mieć jeszcze jedną siostrę,
gdy Anna urodzi. – Praca z dziećmi
jest splotem chwil, emocji o różnym
zabarwieniu. Cieszą nas bardzo małe
sukcesy dzieci, kiedy czegoś się nauczą, zostaną pochwalone przez
nauczycieli w szkole. Również dzieciaki czerpią radość z przebywania
z wolontariuszem, bo kino, spacer,
bo znalazł się ktoś, kto ma dla nich
czas. Niestety, program obejmuje
tylko dzieci w wieku szkoły podstawowej. Potem trzeba się rozstać.
– Przygotowujemy je do tej chwili,
zresztą dzieci dorośleją, i z pomocą,
którą już otrzymały, mogą stanąć na
nogach i radzić sobie w dalszym życiu – podkreśla pani Halina. Czasem
zdarza się, że zawiązane przyjaźnie
trwają. Na przykład jedna ze wolontariuszek została matką chrzestną
chłopca, którego bratem zajmowała
się w ramach projektu. Jedna z wychowanek została wolontariuszką,
by odwdzięczyć się za udzielone
wsparcie. Program jest otwarty dla
chętnych, a dzieci czekają na starsze
rodzeństwo. Więcej o programie,
warunkach uczestnictwa na stronie
stowarzyszenia: www.sc.org.pl. •
V
gość tarnowski
VI
Czy dojdzie do likwidacji szkół w gminie Wojnicz?
W
gminie zawrzało, gdy
okazało się, że są plany
likwidacji dwóch szkół
podstawowych w Łoponiu i Milówce
oraz wszystkich gimnazjów, oprócz
wojnickiego. – Zdaję sobie sprawę,
że to bardzo trudne i niepopularne decyzje i że najważniejsze jest
dobro dziecka, ale gmina jest bardzo zadłużona i musimy szukać
oszczędności – mówi Jacek Kurek,
burmistrz Wojnicza. – Obejmując
urząd burmistrza, zleciłem przygotowanie raportu, z którego wynika,
że są u nas szkoły, które nie powinny istnieć – dodaje. Z pomysłem nie
zgadzają się ani rodzice, ani nauczyciele. Rada Rodziców przy Zespole
Szkoły Podstawowej i Gimnazjum
w Wielkiej Wsi wystosowała do
Jedynym gimnazjum, jakie miałoby zostać w gminie,
jest placówka w Wojniczu
burmistrza apel, w którym pisze
m.in. o bardzo wysokich wynikach
egzaminu gimnazjalnego w latach
2004–2011, bogatej bazie lokalowej
i niegenerowaniu strat. Na ewentualnej likwidacji straciliby też pedagodzy. – Mogę tylko zapewnić,
że dobrzy nauczyciele na pewno
nie zostaną bez pracy – podkreśla
burmistrz. Na razie prowadzone są
konsultacje społeczne i spotkania
z włodarzami. – W naszej szkole
łącznie z oddziałem przedszkolnym
mamy 47 dzieci. Rzeczywiście, teraz
Brakuje wody w regionie
Czy azbest zniknie z polskich wsi?
Choćby kilka kropli
Nie licząc incydentalnych przelotnych opadów,
od kilku miesięcy mamy suszę. Jest tak źle,
że gorzej raczej już nie będzie.
Szwajcar zawinił, więc płaci
Eternitowe pokrycia dachowe to
charakterystyczny element krajobrazu polskiej wsi. Czy zawierające azbest płyty znikną z dachów?
Grzegorz Brożek
T
Dunajec koło Żabna (na zdjęciu) można było w listopadzie przejść
niemal suchą stopą
Gość Niedzielny 18 grudnia 2011
N
a Sądecczyźnie najgorzej było
tam, gdzie wody najwięcej, a zatem nad Jeziorem Rożnowskim. Ale
nie tylko. – Strażacy dowożą wodę
do celów gospodarczych m.in. do
gmin Grybów, Podegrodzie – mówi
Paweł Motyka z PSP w Nowym Sączu. Brakuje też wody pitnej, bo
wysychają studnie. Poziom wody
w rzekach z uwagi na brak opadów
jest rekordowo niski. W Tarnowie
w listopadzie suma opadów wyniosła 0,1 mm na metr kwadratowy,
tyle co nic. Wisła w Karsach miała
jednego dnia w listopadzie poziom
zaledwie 32 cm. Dunajec koło Żabna
25 cm. Sytuację ratować powinny
zbiorniki wodne. – Przez zaporę
w Czchowie przepływało 20 metrów
sześciennych na sekundę – informuje Tadeusz Rzepecki, prezes Tarnowskich Wodociągów. Zazwyczaj jest to
jednak 100 metrów. Doraźny brak
wody to nie wszystko. – Straty w rolnictwie mogą sięgnąć nawet 30 proc.
Rolnicy posiali zboże, które albo nie
wzeszło, albo obeschło. Jak ziemia
nie namoknie, zanim zamarznie, to
będzie gorzej – twierdzi Paweł Augustyn z Izby Rolniczej. Jest jednak
nadzieja, bo jest tak sucho, że teraz
może być tylko lepiej.
jp
mamy najgorsze lata pod względem
demografii, ale to będzie się zmieniać i nie wyobrażamy sobie, aby doszło do zamknięcia naszej placówki
– mówi Marta Bocheńska, dyrektor
Szkoły Podstawowej w Milówce.
Szkoła szuka więc innych rozwiązań. – Nawiązaliśmy kontakt ze
stowarzyszeniem przyjaciół szkół
katolickich i ewentualnie myślimy
o przekwalifikowaniu na szkołę
niepubliczną – dodaje. Ostateczne
decyzje muszą być podjęte do końca
lutego przyszłego roku. ak
eraz szansa jest na to większa
niż kiedykolwiek. W Szczucinie
kilkadziesiąt gmin podpisało porozumienie i wspólnie skorzystają ze
szwajcarskiego finansowania. – Dopłata do utylizacji będzie wynosić
dla gospodarstwa 85 proc. wartości
usługi. Udało się też wynegocjować,
że fundusz da 85 proc. wartości nowego pokrycia dachowego. Niestety,
to już nie wszystkim, tylko tym najbiedniejszym – mówi Jan Sipior, burmistrz Szczucina, który negocjował
umowę. Problem jest poważny, bo
azbest, co udowodniono, jest szko-
dliwy, a eternitu na wsi mnóstwo.
W gminie Szczucin jest jeszcze ok.
330 dachów pokrytych tym materiałem. Więcej jest w gminie Ciężkowice. – Chęć udziału w programie
zgłosiło 105 osób. Eternitowych pokryć poza tym będziemy mieć jeszcze ok. 400. Podstawowy problem
polega na tym, że zwykle dotąd na
utylizację udawało się gdzieś pozyskać środki. Robiły to na małą skalę
gminy czy powiaty. Mieszkańców
nie było jednak stać na nowe dachy
– przyznaje Zbigniew Jurkiewicz,
burmistrz Ciężkowic. Teraz, dzięki
Szwajcarom, którzy dawno temu
wymyślili azbest, ruszy wielka
akcja utylizacji. Jej masowość będą
jednak ograniczały chude portfele
gospodarstw wiejskich.
gb
Grzegorz Brożek
Wojniccy włodarze
szukają oszczędności.
Pod lupę poszły
okoliczne placówki
oświatowe.
Joanna Sadowska
Nauka
zagrożona
Pod koniec listopada umowy podpisali reprezentanci ponad 30
małopolskich samorządów gminnych
Gość tarNowski
Ogólnopolska akcja KSM w diecezji
Sztuka więzienna
Kartki z treścią
Uwolnione marzenia
O
ks. zBiGniew wielGosz
d kilku lat oddziały KSM w diecezji uczestniczą w ogólnopolskiej akcji świątecznej, polegającej
na promowaniu wysyłania kartek zawierających chrześcijańskie symbole narodzin Pana Jezusa. – Coraz więcej pojawia się
pocztówek, które nie mają nic
wspólnego z Bożym Narodzeniem. Chcemy uwrażliwić ludzi
na religijny charakter tych świąt
– mówi Krzysztof Kumięga, pre-
zes zarządu KSM Diecezji Tarnowskiej. Kartki rozprowadzają
młodzi w parafiach. – Średnio jest
to kilkaset sztuk, ale są oddziały,
które biorą ich nawet ponad tysiąc
– dodaje Katarzyna Sowa. Młodzi
z KSM mają nadzieję, że ich akcja
przyczyni się też do duchowej
formacji ludzi, dlatego do przygotowanych kartek zostały dołączone obrzędy chrześcijańskiego
przeżywania wieczerzy wigilijnej.
– Zależy nam również na tym, by
w dobie SMS-ów i mejli nie zaginął zwyczaj pisania i wysyłania
tradycyjną pocztą świątecznych
pozdrowień i życzeń – podkreśla
Krzysztof Kumięga.
xzw
archiwum zakŁadu karneGo w moŚcicach
Zamiast wydrukowanej choinki,
bombki czy bałwanka, można wysłać swoim bliskim przypomnienie, że zbliżające się święta zawdzięczamy Bożemu Narodzeniu.
Wystawę będzie można
Po raz trzeci
oglądnąć w późniejszym
więźniowie Zakładu
terminie w Galerii
Niebieskiej w Tarnowie
Karnego w Tarnowie-Mościcach pokazali
z Domu Dziecka w Tarnowie, ze
szerokiej publiczności stowarzyszenia „Nasze dzieci”
z Zalasowej. Była też aukcja na rzecz
swoje dzieła.
W
Młodzi z KSM nie chcą płynąć z nurtem świeckiego przeżywania
świąt
Warto się zastanowić
mościckiej filii Miejskiej
Biblioteki Publicznej w Tarnowie odbył się wernisaż prac
plastycznych 15 osadzonych w ZK
w Mościcach. Wystawa została
zaprezentowana w ramach projektu „Leonardo”. – Jego celem jest
readaptacja społeczna skazanych
poprzez sztukę: malarstwo, grafikę,
linoryt, ceramikę, a także tkactwo
i hafciarstwo – mówi kpt. Andrzej
Jeleń. Więźniowie, malując, rzeźbiąc, mogą uwolnić swoje emocje,
marzenia i wyrazić je poprzeztwórczość plastyczną, także po to,
by zmieniać w społeczeństwie swój
obraz i utarte stereotypy. – Prace
osadzonych od 2007 roku są licytowane na aukcjach charytatywnych.
Pomogliśmy dzięki nim dzieciom
szpitala diecezji tarnowskiej w afrykańskim Bagandou – dodaje. W ciągu roku w zakładzie są prowadzone
warsztaty z różnych dziedzin sztuk
plastycznych. Uczestniczy w nich
kilkunastu osadzonych. – Sztuka
więzienna to nie tylko sposób na
nudę, ale możliwy sposób na życie
na wolności. Poza tym, co najważniejsze, sztuka potrafi otworzyć
skazanego na inny niż dotychczas
udział w życiu społecznym – mówi
ppłk Jacek Matrejek, dyrektor zakładu. To niejedyna forma readaptacji
społecznej realizowana w Mościcach. – Otrzymaliśmy nagrodę za
program „Bezpieczni na drodze”,
prowadzimy również projekty
edukacyjne dotyczące uzależnień.
Chętni mogą się też włączyć w działalność koła teatralnego „Trubadur”
– wylicza dyrektor.
xzw
Radiowo-Internetowe Studium Biblijne
felieton
ks. Zbigniew Adamek
twierdzenie Ewangelisty, że archanioł Gabriel odszedł od Maryi
po zwiastowaniu Jej woli Boga, nie oznacza, że Maryja została
pozostawiona sama sobie. Jest napełniona Duchem Świętym i nosi
Boga w sobie. Nam także może się niekiedy wydawać, że zostaliśmy
zupełnie sami. Pamiętajmy wtedy o obecności Boga w naszym
życiu. On jest z nami, jeśli jesteśmy otwarci na pełnienie Jego woli.
Nie musimy rozglądać się wówczas za aniołem stojącym przy
nas. Anioł Stróż jest zawsze w pobliżu, nawet jeśli go nie umiemy
dostrzec. Maryja nie rozgląda się za znikającym aniołem, ale rusza
z pośpiechem na pomoc znajdującej się w potrzebie Elżbiecie. To
wskazówka dla nas, by dostrzegać wokół siebie nie aniołów, ale
bliźnich, którym możemy się przydać.
•
To już ostatnie w tym roku kalendarzowym studium biblijne z pytaniem konkursowym.
T
y m razem brzmi ono:
„Co o Sylwanie pisze Apostoł Piotr?”. A za tydzień trochę
inna forma wykładów. Zamiast
biblijnych postaci będzie o świętach Bożego Narodzenia w Ziemi
Świętej i Betlejem w grudniu,
a 1 stycznia o Jezusie Chrystusie.
Wykładów można słuchać w RDN
Małopolska w niedzielę o 14.30 i poniedziałki o 20.10, a także w RDN
Religia (poniedziałek 11.30, wtorek
20.00). Teksty wykładów znajdziemy na stronie: www.studiumbiblijne.diecezja.tarnow.pl.
•
18 grudnia 2011 Gość NiedzielNy
Zanim rozbłyśnie
pierwsza gwiazdka
[email protected]
S
VII
VIII
gość tarnowski
Miejsca – Ludzie – Wydarzenia
reprodukcja Joanna Sadowska
To już ostatnia
część naszego
jubileuszowego cyklu.
Nie mogło w nim
zabraknąć opowieści
o niezwykłej
kobiecie, którą
zachwycał się
abp Jerzy Ablewicz.
reprodukcja Joanna Sadowska
Anioł dobroci
Gość Niedzielny 18 grudnia 2011
S
Stefania Łącka wpisuje się
w święte dziedzictwo naszej
diecezji
Życie za życie
W 1941 roku aresztowano redaktora naczelnego, a po nim całą
redakcję. – W czasie przesłuchania
mimo tortur nic nie powiedziała, co
więcej – innym dodawała otuchy –
podkreśla ks. Banach. Po rocznym
pobycie w tarnowskim więzieniu
zostaje wywieziona do obozu w Auschwitz, a w sierpniu 1942 roku
przewieziona do obozu kobiecego
W obozie wielokrotnie
ryzykowała życiem,
by pomóc innym
w Birkenau. Kiedy po ucieczce
z kobiecego obozu stanęła wobec
karnego zdziesiątkowania, mówiła do koleżanki: „gdyby wyczytali
Twój numer, ja wystąpię za ciebie”.
– Osiągnęła tam szczyt heroizmu
i wyżyny całkowitego poświęcenia
siebie Bogu przez ofiarowanie własnego życia za drugiego człowieka
– mówi ks. Banach. W obozie choruje na tyfus i dostaje się na rewir.
Jakiś czas potem, mimo powrotu do
Dwa serca
Joanna Sadowska
tefania Łącka, bo o niej mowa,
urodziła się 6 stycznia 1914
roku w Woli Żelichowskiej. – Jej
rodzina odznaczała się tradycyjną pobożnością i przywiązaniem
do Kościoła, wielkim szacunkiem
darzono kapłanów – mówił ks. Ryszard Banach, dyrektor Archiwum
WSD i Wydziału Teologicznego
w Tarnowie, podczas diecezjalnej
pielgrzymki dla nauczycieli. Po
ukończeniu szkoły w Dąbrowie
Tarnowskiej kontynuowała naukę w seminarium nauczycielskim w Tarnowie. Mimo że była
pilną uczennicą, nie ograniczała
się tylko do nauki, ale udzielała
się społecznie, działała w harcerstwie i Sodalicji Mariańskiej. Maria Pawlikowska w książce „Dar
nieba” pisze: „Pomimo tych zajęć
nie zaniedbywała modlitwy – jej
koleżanki wspominają, że nieraz
widziały ją klęczącą na posadzce
kaplicy Najświętszego Sakramentu w katedrze tarnowskiej, zatopioną w gorącej modlitwie”. Była
redaktorką szkolnego miesięcznika „Złota nić”. Po zdaniu matury
nie znalazła pracy jako nauczycielka, był to bowiem czas bezrobocia
dla kadry nauczycielskiej. W roku
1939 związała się więc z tygodnikiem diecezji tarnowskiej „Nasza
sprawa”. – Jej artykuły były bardzo piękne, podniosłe, a zarazem
ciepłe – dodaje ks. Banach. Maria
Pawlikowska zaś pisze: „W swoich
reportażach nie ograniczała się
tylko do zrelacjonowania danego
wydarzenia, ale starała się także
formować czytelników poprzez
podkreślanie dobrych postaw i inicjatyw, zachęcanie do wspierania
biednych czy przypominanie ważnych życiowych zasad moralnych”.
Spoczywa na cmentarzu w Gręboszowie
zdrowia, zostaje na rewirze, aby pomagać ciężko chorym. Kiedy tylko
mogła, chrzciła tam dzieci, organizowała życie religijne, starała się
być przy umierających, dla chorych
zdobywała żywność, pisała w ich
imieniu listy do rodzin. Ryzykowała, ratując innych. Maria Pawlikowska dodaje: „Swoją ofiarną
postawą wobec współwięźniarek,
zwłaszcza chorych, zasłużyła sobie
na określenie „Ziemskiego Anioła
Stróża” i „Serca w pasiaku”. Dzięki heroicznej postawie niesienia
pomocy chorym, słabym i załamanym psychicznie uratowała wiele
istnień ludzkich. (…) Swoim postępowaniem pokazała, jak zachować
godność i człowieczeństwo nawet
w koszmarnie nieludzkich warunkach obozowych”. W styczniu 1945
roku bierze udział w ucieczce, dociera najpierw do Krakowa, a w lutym do Tarnowa.
Nigdy nie wyszła za mąż, choć
przed wojną miała narzeczonego
i marzyło jej się kochanie Pana
Boga dwoma sercami: swojego
i męża. – Ale on się ożenił i musiała
zmienić plany – dodaje ks. Banach.
Po powrocie z obozu wreszcie miała czas na realizację swych marzeń.
Podejmuje więc studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na wydziale polonistyki. Choroba jednak
pokrzyżowała jej plany. Stan był
poważny, a leki, które zdobyły jej
koleżanki, zostały skradzione. Gdy
Stefania dowiedziała się o tym, powiedziała tylko: „To nic, widać komuś są bardziej potrzebne”. Zmarła
w krakowskim szpitalu 7 października 1946 roku, mając 32 lata. Stefania, która całe życie służyła innym
i wiele razy mówiła: „miarą miłości
jest dawanie czasu drugiemu człowiekowi”, zmarła w samotności.
Została pochowana na cmentarzu
parafialnym w Gręboszowie. O tej
niezwykłej postaci przypomina
tablica pamiątkowa w gręboszowskim kościele parafialnym, a także
szkoła w Woli Żelichowskiej, która
obrała ją za swoją patronkę. – Jej
postacią zachwycał się abp Jerzy
Ablewicz i bardzo chciał podjąć jej
proces beatyfikacyjny – podkreśla
ks. Banach.
ak