bogata treść apelu jasnogórskiego
Transkrypt
bogata treść apelu jasnogórskiego
CHRZEŚCIJANIN A PIENIĄDZE O. Kornelian Dende – Pogadanka archiwalna z dnia 4 października 1981 O. Marcel Sokalski: Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki sławami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Żyjemy w świecie zmaterializowanym i każdy z nas w stosunku do pieniędzy ma jakąś postawę. Oby była ona chrześcijańska. Nikt pieniędzy do grobu nie zabierze. Przed Bogiem nie będziemy się rozliczać z pieniędzy, ale z ich użytku. O. Kornelian Dende: Witam Was Zacni Rodacy i Miłe Rodaczki staropolskim: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Praktycznemu materializmowi wyznawanemu przez miliony obywateli Stanów Zjednoczonych ulegają w mniejszym lub większym stopniu nawet wyznawcy Chrystusa. Duch materializmu przenika do duszy ludzkiej niepostrzeżenie, tak jak dwutlenek węgla, bezbarwny, bezwonny i bez smaku gaz, zwany czadem, przenika do krwi i mózgu i ostatecznie zabija człowieka. Zabójcze działanie materializmu potwierdza doświadczenie. Parę lat temu sygnalizowała o tym niemiecka agencja prasowa, „Kathpress”, która omawiała ankietę na temat katolicyzmu w Stanach Zjednoczonych. Ankietę tę w stu parafiach przeprowadził amerykański News Week i U.S. News & World Report. Z ankiety wynika, że katolicy Stanów Zjednoczonych chcieliby ze swojej religii uczynić religię na miarę swoich życzeń i wygód, religię bez krzyża, bez wyrzeczeń i samozaparcia się. Na miejsce autentycznej nauki Chrystusa i Kościoła chcieliby wprowadzić religię „Home made” według zasady: „Powiedzcie nam jaka religia wam się podoba i z jaką wam wygodnie, a taką wam damy”. Szczególnie, gdy chodzi o sprawy małżeństwa, płci oraz o sprawy pieniądza. Pieniądz stał się dla wielu bożyszczem, któremu oddaje się pokłon, podobnie jak Żydzi kłaniali się przed złotym cielcem pod górą Synaj. Bardzo charakterystyczna dla amerykańskiej mentalności jest nazwa nadana dolarowi: „The almighty dolar” – „wszechmocny dolar”! To nie żart. Powszechnie bowiem wierzy się, że za dolary można wszystko dostać. W takiej postawie wobec dolara kryje się niebezpieczeństwo utraty wiary. Skoro bowiem dolar jest „wszechmocny”, to Bóg człowiekowi już jest niepotrzebny. Bałwochwalstwo dolara jest pokusą naszych czasów, dlatego nie bez pożytku będzie pogadanka na ten temat. Daję jej tytuł: „Chrześcijanin a pieniądze”. Materializm wschodni i zachodni Materializm dzisiejszy występuje w dwóch odmianach: na Zachodzie – kapitalizm materialny, na Wschodzie – komunizm. Oba te materializmy są sobie pokrewne. Kapitalizm zachodni jest matką komunizmu. Stąd też niewielka różnica jest między nimi. W kapitalizmie bogactwo jest skupione w rękach nielicznych jednostek, zaś w komunizmie w rękach państwa, ściślej w rękach uprzywilejowanych członków partii komunistycznej. Jeden i drugi materializm ma ambicję założenia raju na ziemi ludzkimi siłami, bez pomocy Boga. Szczęście w nim, pojęte w sensie zmysłowym, polega na samowoli, dobrobycie, na użyciu dóbr doczesnych, na sukcesie, karierze i seksualnym wyżyciu się. Polityka przedzieliła zmaterializowany świat Żelazną Kurtyną, tak jakby te strefy bardzo się różniły. Ich wspólną cechą jest to, że po obu stronach rozpala się żądzę posiadania. Charakterystyczną cechą ludzi zmaterializowanych jest ciągła pogoń za pieniądzem. Gdy mają dużo, chcą mieć jeszcze więcej. Przykładem jest strajk kontrolerów ruchu powietrznego w Stanach Zjednoczonych. Ich praca jest odpowiedzialna i nerwowo wyczerpująca, toteż żądania tyczące higieny pracy są słuszne. Ale oprócz tych żądań kontrolerzy wysuwają jeszcze inne: wyższe wynagrodzenie za pracę i sute ubezpieczenia emerytalne, które i tak są wysokie w porównaniu do innych urzędników państwowych. Gdyby wszyscy w swych żądaniach poszli tak daleko jak oni, krajowi groziłoby bankructwo. Przepaść między bogatymi a biednymi Biblia uznaje wrodzone prawo do własności, ale potępia nieopanowaną i niekontrolowaną żądzę posiadania. Żądza ta sama w sobie nie jest ani zła ani dobra. Żądza stwarza napięcia, wzbudza pokusy i stawia człowieka przed wyborem. Zależnie od decyzji jego czyn będzie albo moralny albo niemoralny. Rozumny człowiek, zwłaszcza o światopoglądzie chrześcijańskim, opanowuje żądze posiadania bo – jak mówi Chrystus – „nie samym chlebem żyje człowiek”. Chrystus przestrzega nas przed uwikłaniem się w zbytnie troski materialne zalecając większą ufność w Opatrzność Bożą: „Starajcie się naprzód o Królestwo Boże i o jego sprawiedliwość, a wszystko inne, jak jedzenie, picie, odzież będzie wam dodane” (por. Mt 6, 33). Kto nie opanowuje żądzy posiadania, staje się jej niewolnikiem, jest zachłanny, grabieżczy, chciwy, bez skrupułów zgarniający wszystko do siebie, bez troski o potrzeby innych. Gdy żądza góruje nad rozumem i wolą, w społeczeństwie górę biorą silniejsi, sprytniejsi, niesumienni i ci bogacą się ponad miarę, podczas gdy biedni coraz bardziej ubożeją. Ludzie wtedy dzielą się na klasy. Tragedią dla społeczeństw jest gdy zginie klasa średnio zamożnych, a pozostają tylko dwie inne – klasa biedaków i bogaczy, między którymi przepaść coraz bardziej się pogłębia. Taką sytuację obserwujemy w krajach Południowej Ameryki. Tam bogacze nie widzą nędzy, są na nią nieczuli. Biedni zaś żyją w rozpaczy. Są coraz bardziej świadomi swej nędzy i coraz bardziej mają jej dosyć. Oglądają na ekranie telewizyjnym jak ich zamożni bracia i siostry luksusowo i marnotrawnie żyją. Rozpacz popycha biednych do rewolucji. Pożary jej obejmują na naszych oczach coraz to inne kraje. Podejrzewamy, że wzniecają je sowieccy agenci. Na pewno jest w tym dużo prawdy, ale biedni buntują się nawet i bez komunizmu. Na wiele lat przed rewolucją komunistyczną w Rosji ciemiężeni i wykorzystywani chłopi dokonywali samosądu na swych bogatych, chciwych i okrutnych panach. Ojciec słynnego pisarza Fiodora Dostojewskiego został wywleczony w pole pod drzewo i uduszony. Ta tragedia była dla młodego Fiodora takim wstrząsem, że zapadł na epilepsję, która męczyła go całe życie. Potrzeba powrotu do Boga i Jego nauki Fidel Castro raz po raz woła pod bramami Stanów Zjednoczonych, że „bez rewolucji nie ma rozwiązania światowego problemu nędzy”. Rewolucja to ostateczny i zazwyczaj nieskuteczny środek naprawy stosunków. Jest inne wyjście: powrót do Boga, do nauki Chrystusa i Kościoła. Wiara katolicka uczy właściwej postawy wobec pieniądza i bogactw. Pieniądze są potrzebne w shopping center, gdy kupujemy odzież, obuwie, sprzęt domowy, przybory szkolne. Konieczne są też u piekarza, grosernika, rzeźnika. Pieniądze pobieramy za usługi, za pracę, za towary, za wynajem mieszkania. Pieniądze pomagają ludziom do wymiany usług i rzeczy, słowem ułatwiają życie. Same w sobie pieniądze są rzeczą obojętną, ani złą ani dobrą. W ręku jednak człowieka, który jest istota moralna, rozumną i odpowiedzialną, pieniężne transakcje człowieka stają się czynami moralnymi. Trwonienie pieniędzy na głupstwa, na rzeczy niepotrzebne lub złe, gdy wielu ludzi zwłaszcza dzieci umiera z głodu i z braku lekarskiej opieki, woła o pomstę do nieba. Człowiek nie jest samowystarczalny. Nie wszystko może kupić za pieniądze. Zawsze był, jest i będzie od Boga zależny. Nie wolno mu nawet prowadzić życia rozdwojonego – Bogu zapalać świeczkę, a diabłu ogarek. „Nikt nie może dwóm panom służyć” – mówił Chrystus. „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Mt 6, 24). Kto wybiera mamonę na swego pana, staje się jej niewolnikiem, popada w obsesję posiadania. Zawsze będzie pożądał czegoś więcej niż ma – jednego domu więcej, bardziej luksusowego auta, „cottage” w piękniejszej okolicy, więcej sukni, futer i biżuterii. Wysilać się nie potrzeba, co by więcej kupić, bo sklepy są bogato zaopatrzone. Pieniądz demaskuje Pieniądz demaskuje człowieka, odsłania kim on w rzeczywistości jest, odkrywa namiętności, które dotychczas w nim drzemały: chciwość, zazdrość, skąpstwo, egoizm, pychę. Są ludzie którzy, gdy byli w biedzie, żyli skromnie. Ale gdy się im poszczęściło, na wierzch wyszła cała ohyda ich namiętności. Urządzają sobie życie ponad stan, w sposób gorszący. Nie kierują się głosem sumienia, żyją według ilości pieniędzy, jakimi dysponują. Człowiek zakochany w pieniądzach choruje na znieczulizm. Nie wzrusza go los bliźniego. Zamyka się w swoich bogactwach, odgradza się od biednych, upadla nawet swe wyższe władza duchowe – rozum i wolę, które zaprzęga do robienia pieniędzy. Jakże wielką mądrość posiadał pewien analfabeta skazany na śmierć w Montrealu, którego Ojciec Łucjan nawrócił. W dniu egzekucji zdobył się na głębokie słowa: „Jakie to straszne, że ludzie kochają pieniądze. A przecież to rzeczy martwe, zimne, które nie potrafią odwzajemnić się miłością. Kochać można tylko ludzi, osoby rozumne i wolne, wrażliwe i czułe”. Pieniądze poróżniły świętego Franciszka z jego bogatym ojcem Piotrem Bernardone. Ojciec kochał syna miłością samolubną. Chciał, żeby się stał tym, kim on sam w swej młodości nie mógł zostać – sławnym rycerzem lub szlachcicem. Franciszek poszedł za głosem Bożym i poświęcił się życiu duchownemu. Raz w kościółku świętego Damiana w Asyżu przemówił doń z krzyża Chrystus: „Franciszku, odbuduj mój kościół”. Franciszek pojął słowa Chrystusa dosłownie, więc wziął ze sklepu ojca wałek sukna, sprzedał je w Perugii i za otrzymane pieniądze kupił materiał budowlany. Na wieść o tym Piotr Bernardone wpadł w furię i oskarżył syna przed burmistrzem miasta, a potem przed biskupem Gwido o kradzież i zażądał od syna zwrotu pieniędzy. Podczas rozprawy sądowej Franciszek oddał ojcu pieniądze, a zdejmując z siebie aksamitne szaty rzekł: „Słuchajcie wszyscy! Dotąd nazywałem Piotra Bernardone moim ojcem. Teraz, gdy tylko Bogu pragnę służyć, oddaję ojcu nie tylko pieniądze, których tak pożąda, ale i odzienie, które od niego dostałem. Odtąd, zgodnie z prawdą, będę mówił już nie ‘ojcze mój, Piotrze Bernardone’, lecz ‘Ojcze nasz, któryś jest w niebie’.” Rozczarowanie zagniewanego Piotra Bernardone musiało być bardzo silne, bo nie tylko wydziedziczył syna i wypędził go z domu, ale publicznie złorzeczył mu przez całe życie przy każdym spotkaniu. W jakich to różnych odmianach powtarza się historia świętego Franciszka i Piotra Bernardone. Każdy z nas w stosunku do pieniędzy ma jakąś postawę. Oby była ona chrześcijańska. Nikt pieniędzy do grobu nie zabierze. Przed Bogiem nie będziemy się rozliczać z pieniędzy, ale z ich użytku. Jak nimi dysponowaliśmy, jak nimi gospodarowaliśmy. Niech światłem na drodze naszego życia będą słowa Zbawiciela: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 19).