Ogrzewanie węglem może być 2 x eko

Transkrypt

Ogrzewanie węglem może być 2 x eko
Ogrzewanie węglem może być 2 x eko
Utworzono: środa, 05 marca 2014
Autor: Andrzej Bęben
Źródło: Trybuna Górnicza
Czy tzw. niska emisja jest faktem? Czy samorządy mają prawo do eliminowania węgla z ogrzewnictwa komunalnego? Czy
Polacy gotowi są płacić więcej za energię, zwaną ekologiczną? Czy producenci węgla kamiennego za kilka lat stracą
indywidualnych klientów?
Odpowiedź na pierwsze pytanie jest prosta: emitowanie gazów i pyłów powstałych w procesie spalania węgla o niskich
parametrach grzewczych, i w sposób najprostszy z możliwych, zarówno w domowych piecach grzewczych i lokalnych kotłowniach
węglowych, to fakt. Niewielu co do tego ma wątpliwości.
Odpowiedź na pytanie drugie brzmi: samorządy mają prawo uchwalić wszystko, co jest zgodne z prawem. I logiką. W tym ostatnim
aspekcie eliminowanie węgla nie ma związku ani z logiką, ani z pragmatyką. Samorządy powinny dopuścić ogrzewanie węglem,
ale w ekopiecach. Inaczej: sprawić, by konstrukcje przestarzałe zastąpić nowoczesnymi.
Pytanie trzecie: z własnej woli i w zasadniczej swej masie Polacy będą kierować się wyłącznie kryterium ceny, bez oglądania się
na rachunki ciągnione, wpływ na środowisko itp.
I wreszcie ostatnie pytanie: stracić raczej nie stracą, ale mogą być zmuszone (rozwiązaniami prawnymi) do wycofania ze
sprzedaży do celów komunalnych miałów węglowych i zastąpienia ich w ofercie paliwami kwalifikowanymi. To znaczy węglem
poddanym przeróbce obniżającej emisję szkodliwych gazów i pyłów podczas kontrolowanego spalania, zwanego uczenie
spalaniem współprądowym.
Od opla do mercedesa
Jak ogrzewnictwo mieszkalne to albo piece kaflowe, albo kotły. Domy wielomieszkaniowe z tzw. kachlokami trzeba przyłączać do
sieci ciepłowniczych, o czym później. W domach jednorodzinnych kotły centralnego ogrzewania z lat 60. XX wieku trzeba
wymieniać na produkowane współcześnie. Kocioł kotłowi nierówny. Na rynku dostępne są kotły w 5 klasach. Od najniższej –
pierwszej, po idealną piątą (tylko 3 proc. wszystkich działających w kraju).
Nie wchodząc w techniczne szczegóły, nie powinno się instalować kotłów niższej niż III klasy, a kogo stać na modernizację i chce
zostać przy ogrzewaniu na paliwo stałe, powinien zdecydować się na najwyższą klasę (i wydatek również, do 15 tys. zł). Jeśli
kocioł III klasy, to samochód klasy średniej („jedynka” to odpowiednik syrenki), to ten klasy V jest odpowiednikiem auta z klasy co
najmniej wyższej średniej.
Dr inż. Aleksander Sobolewski, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla, nie ma wątpliwości co do tego, że dla większości
klientów ważne jest, ile kocioł kosztuje, a nie jaką ma klasę. Zmianę takiego podejścia mogą wymusić działania samorządów
dążących do zmniejszenia poziomu niskiej emisji (pod warunkiem racjonalnego podejścia do węgla, jako najpopularniejszego w
Polsce paliwa). Rynek oferuje ok. 300 kotłów z ekologiczną certyfikacją wydaną przez IChPW.
– Nowoczesny kocioł małej mocy z retortowym palnikiem automatycznym emituje do prawie 30 razy mniej CO2 od kotła
komorowego z zasypem ręcznym, czyli takiego, gdzie trzeba wiaderkiem albo łopatą nasypać węgiel do wnętrza – mówi dyrektor
Sobolewski
W opinii Instytutu potrzeba takich rozwiązań prawnych, które regulowałyby proces ograniczania niskiej emisji (bo jak na razie w tej
materii panuje, rzec można, daleko idąca dowolność). W tych rozwiązaniach należy uwzględnić tak poprawę stanu środowiska, jak
i koszty wdrożenia oraz utrzymania systemu. A wszystko po to, by uzyskać akceptację społeczeństwa. Instytut opowiada się za
wprowadzeniem uszlachetnionych, niskoemisyjnych paliw węglowych. Istnieją stosowne technologie, które można byłoby
wprowadzić do przemysłowego wdrożenia.
To jest najtańsze
W Polsce w indywidualnych kotłach małej mocy co roku spala się ponad milion ton miału węglowego, czego w PRL nie można było
czynić, gdyż miał był traktowany jako odpad tylko do przemysłowego wykorzystania. Dlaczego klienci preferują miał? Proste: bo
jest najtańszy, a to, że dymi i smrodzi, to już inna mecyja.
– Sprzedawcy odpowiadają na oczekiwania rynku – podkreśla Adam Gorszanów, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców
Polskiego Węgla.
W Polsce rynek indywidualnych odbiorców węgla (tzw. sektor bytowo-komunalny) zużywa do 15 mln ton tego paliwa (w tym
zawarty jest także import). I choć bez porównania więcej producenci dostarczają energetyce, to – w obecnej sytuacji – na węglu (i
miale węglowym) dla klienta indywidualnego kopalnie zarabiają (że o pośrednikach wspominać nie będziemy). Czy zatem w
interesie producenta jest oferować klientowi węgiel niskoemisyjny? Dziś nie bardzo. Jutro już może jak najbardziej.
W Polsce od dawna na rynku dostępne są uszlachetnione sortymenty węgla. Tzw. ekogroszków produkuje się rocznie 602 tys. ton.
To nieco więcej niż 10 proc. sprzedaży polskiego węgla do odbiorców indywidualnych. W naszym kraju mamy ok. 6 mln
indywidualnych gospodarstw domowych. Tylko i aż w 10 proc. używa gazu do ogrzewania, choć 53 proc. gospodarstw
podłączonych jest do sieci. A zatem potencjalny rynek dla odbiorców ekowęgla jest spory, bo określa go rachunek kosztów: za
ogrzewanie domu o pow. 180 m2 gazem trzeba (za rok) zapłacić 7800 zł. Ogrzanie takiej powierzchni węglem kosztuje 2800 zł.
Niczym innym taniej mieszkania nie da się już ogrzać.
Przed wyborem
Zatem są dwa sposoby, by węgiel nie został wyrugowany z ogrzewnictwa komunalnego. Albo stare instalacje muszą być
likwidowane i mieszkania przyłączane do sieci ciepłowniczych. Tak czyni Tauron Ciepło, który chce kosztem miliarda złotych –
dzięki unijnym dotacjom – przyłączyć w Śląskiem 200 tys. mieszkań z tzw. kachlokami do sieci. Albo też, tam gdzie nie jest możliwy
wcześniejszy manewr, trzeba postawić na efektywne, ekologiczne i automatyczne kotły małej mocy spalające niskoemisyjny węgiel
– co z kolei wspiera na Śląsku Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w programie KAWKA. Wyjdzie
drożej niż ogrzewanie miałem, ale i tak będzie znacznie tańsze od elektrycznego i gazowego. Takie ogrzewanie może być 2 x eko:
ekologiczne i ekonomiczne.