HANDEL Strategie - WIT Dystrybutor Kosmetyków
Transkrypt
HANDEL Strategie - WIT Dystrybutor Kosmetyków
HANDEL Strategie JW: W zdecydowanie lepszej niż od koncernów na polskim rynku. Jak Pan ocenia potencjał zakupowy detalu? Podobno sklepy pod koniec roku zaopatrywały się bardzo niechętnie, mimo świątecznego okresu, uznawanego przecież za najlepszy dla handlu. JW: To prawda. Jedna z sieci stworzona z tradycyjnych drogerii zdecydowała, że nie będzie wydawała promocyjnej gazetki świątecznej. Rada sieci uznała, że sklepy są zatowarowane i nie potrzebują dodatkowych akcji marketingowych, a przecież można było kupić od dostawców produkty w świetnych cenach. Dla mnie to dziwna i niezrozumiała decyzja. Niektórzy twierdzą, że rynek tradycyjny się kończy... JW: Powiedziałbym raczej, że się kurczy. Część sklepów kończy działalność, a te które świetnie prosperowały, radzą sobie gorzej. Mają mniej klientów, którzy mniej kupują i koszyk zakupowy jest niższej wartości. To na pewno pokłosie kampanii związanej z kryzysem. Konsumenci są ostrożni, bardziej analizują wydatki i nawet ci, którzy mają pieniądze, gromadzą je zakładając, że mogą się przydać na gorsze czasy. Gorsza kondycja sklepów kosmetycznych na rynku tradycyjnym jest również związana z ekspansją Rossmanna i sieci dyskontowych. Mimo że te ostatnie mają mocno ograniczoną ofertę kosmetyczną, jest wielu klientów, którzy przy okazji innych zakupów sięgają również po produkty z półki kosmetyczno-chemicznej. Powstało jednak wiele nowych sieci integrujących polskie drogerie. Czy mają one szansę na tyle się umocnić, żeby móc prowadzić równoległą działalność do Rossmanna – dziś najpoważniejszego konkurenta? JW: Naprawdę widziałem taką szansę jakiś czas temu, ale teraz głównie widzę trudności, które piętrzą się przed osobami, które porwały się na integrowanie tradycyjnego handlu i budowanie sieci drogerii. Mimo iż właściciele sklepów musieli dostrzec potrzebę łączenia się w sieci skoro do nich przystąpili, to nie rozumieją zasad i idei działania w grupie. Jeśli ja, jako dostawca, biorąc pod uwagę potencjał 200 sklepów kalkuluję koszty związane z opłatą gazetkową, cenę mojego produktu, marżę i podejmuję na tej podstawie decyzję o działaniach marketingowych, a potem się okazuje, że owszem drukowane są plakaty, gazetki roznoszone po domach, ale połowa ze sklepów sieci odmawia zakupu mojego produktu, to jak to wygląda, jaki ma sens? Klient dostał gazetkę, pofatygował się do sklepu, chce wydać pieniądze – sukces! I co słyszy? Nie mamy tego produktu. Dlaczego? Bo w ogóle go nie kupiliśmy, nie interesowało nas to. Wydałem na kampanię pieniądze, zamroziWiadomości Kosmetyczne – LUTY 2012 łem w magazynie przeznaczone na nią produkty – efektów nie ma. Wezmę raz udział w takiej akcji, więcej nie muszę. Ale co ma powiedzieć organizator sieci, który stara się, angażuje własny czas i środki w przygotowanie kampanii, ma wizję rozwoju sieci i napotyka na mur, zwyczajną niechęć? Wygląda na to, że w naszej rzeczywistości biznesowej budowanie sieci sklepów ma sens tylko wtedy, gdy są one prowadzone bardzo silną ręką, według określonego schematu, w innym przypadku różnice charakterów, brak dyscypliny, poczucia obowiązku zupełnie uniemożliwiają jakiekolwiek wspólne działania. Dziś jest wiele ogromnych pod względem liczebności polskich organizacji, „tworów” – owszem z wielkim potencjałem, ale tylko na papierze, bez przełożenia w praktyce na wyniki sprzedaży. To smutne. JW: No cóż, kosmetyki to są produkty, które wymagają naprawdę dużego zaangażowania. Nie każdy potrafi je sprzedawać. Trzeba chcieć to robić, mieć wykwalifikowaną kadrę, przygotować sobie we współpracy z dostawcą solidny fundament, aktywnie promować marki, bo klienci nie przychodzą do sklepów po nieznane produkty. Jaką przewagę nad handlem nowoczesnym mają dobre drogerie tradycyjne, takie na których my opieramy swoją dystrybucję? To przede wszystkim fachowy, miły, profesjonalny personel. Konsumenci chcą robić zakupy w sklepach dobrze zaopatrzonych, w których ekspedientki potrafią udzielić porady, gdzie panuje przyjemna atmosfera, jest ładnie, jasno i czysto. Wracając jednak do poprzedniego wątku nie wierzę w to, że sklepy tradycyjne upadną. Proszę sobie przypomnieć, że pięć lat temu też prorokowano koniec detalu w Polsce, a jednak on się cały czas broni. Natomiast trzeba przyznać, że sklepy tradycyjne są w bardzo trudnej sytuacji. Koncerny, według mnie, zupełnie odwróciły się od klientów detalicznych i są ukierunkowane na handel nowoczesny, na współpracę z dużymi sieciami. Dziwi mnie więc fakt, że właściciele sklepów chcą współpracować z dostawcami, u których cena zakupu netto jest niejednokrotnie wyższa niż cena sprzedaży brutto w dużej sieci handlowej. Jednak dobra drogeria musi posiadać szeroką ofertę i nie może sobie pozwolić na zrezygnowanie ze znanych, szeroko reklamowanych marek, a takimi są właśnie marki koncernowe. JW: Oczywiście, ale nie jest też w stanie konkurować cenowo takimi produktami z wielkimi, nowoczesnymi sieciami, więc zamiast sprzedawać towar bez zysku lub narażać się na komentarze klientów na temat wysokiej ceny produktu, powinna systematycznie marginalizować ich sprzedaż i promować towary, które zapewnią jej dalszy rozwój. Proponuję korzystać z oferty dostawców, którzy zapewniają swoim klientom wyłączność na określonym terenie, co pozwala na zbudowanie stabilnej grupy towarowej, która nie jest wrażliwa na promocje cenowe u konkurencji. Ponadto zwracam uwagę na fakt, iż nie da się osiągnąć lojalności zakupowej na bazie produktów, które są dostępne wszędzie, ponieważ w ich przypadku o zakupie decyduje wyłącznie cena. Często zdarza się, że w drogerii kobieta uzyska fachową poradę na temat kosmetyku, ale pójdzie kupić tam, gdzie będzie on najtańszy. Takie jest prawo rynku, które nikogo nie powinno dziwić. Jaka jest w takim razie recepta na powodzenie biznesu, na sukces w handlu detalicznym? JW: Oferta tradycyjnego sklepu kosmetycznego powinna być szeroka, ciekawa, uzupełniona o produkty, których w handlu nowoczesnym – w najsilniejszych sieciach drogerii, hipermarketach czy dyskontach – nie ma. Drobny, detaliczny handel w dużej części przeniósł się do mniejszych miejscowości, drogerie działają też na osiedlach – mają kontakt z lokalnymi społecznościami, w większości przypadków stałymi klientami, więc można wypracować wśród nich zwyczaje zakupowe. Warunkiem jest dobra cena produktu i jego przyzwoita jakość. Warto stawiać na kosmetyki, na które ma się wyłączność. Jeśli się nad taką ofertą popracuje, sprzedaje aktywnie, umiejętnie podkreśli atuty kosmetyków, jest duża szansa, że gdy zaostrzy się konkurencja, klienci nie odejdą, bo gdzie indziej nie znajdą swoich ulubionych produktów. Kilka lat temu proponowaliśmy naszym odbiorcom takie nowe marki, ale było to jak walenie głową w mur. Dziś odbieram telefony od właścicieli sklepów z prośbą o pomoc w trudnej sytuacji. Dostrzegając realne zagrożenie zaczynają poszukiwać innych dróg prowadzenia biznesu, możliwości wyjścia z impasu. Późno, ale jeszcze nie za późno. Uważam, że detal się obroni. Część firm na pewno będzie musiała jeszcze ustąpić miejsca konkurentom, ale zostaną ci, którzy potrafią prowadzić biznes, niezależnie od tego, czy są zrzeszeni w sieciach, czy działają indywidualnie. Nowe projekty, nad którymi Państwo pracujecie, są skierowane właśnie do takich sklepów? KW: Do wszystkich, którym pola widzenia nie przesłania słowo kryzys, którzy chcą