IX Międzynarodowy Konkurs

Transkrypt

IX Międzynarodowy Konkurs
IX Międzynarodowy Konkurs
Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
Katowice 16 – 25 listopada 2012
Dodatek specjalny
Piątek 16 listopada 2012
Uczeń pamiętał o swym mistrzu
Ł
HISTORIA KONKURSU | Katowicka rywalizacja ma przypominać
MIECZYSŁAW WASILEWSKI
postać Grzegorza Fitelberga,
ale drugim bohaterem
powinien zostać Karol Stryja
ączyły ich najszlachetniejsze więzi: mistrza i ucznia. Gdy w 1947 roku Grzegorz
Fitelberg wrócił z wojennej tułaczki do
Polski i objął kierownictwo Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w
Katowicach, Karol Stryja grał w niej na altówce. Dyrygent dostrzegł talent młodego muzyka i zgodził
się zostać jego profesorem w katowickiej uczelni.
Studia trwały zaledwie rok i polegały głównie na
rozmowach o muzyce, Fitelberg pozwalał też studentowi prowadzić próby.
Potem niespodziewanie profesor wyznaczył termin egzaminu dyplomowego, na którym zresztą nie
był obecny z powodu własnych zobowiązań koncertowych. Karol Stryja zdał bez trudu i został... jedynym dyplomantem Grzegorza Fitelberga, który
nauczaniem zajmował się okazjonalnie.
Po latach Karol Stryja postanowił upamiętnić
swojego mistrza. Dokonania dyrygenta – jeśli nie
zostały zapisane w nagraniach – ulatują przecież z
pamięci słuchaczy. Dzięki konkursowi, który ma już
ponad 40-letnią historię, wciąż pamiętamy o artyście ogromnie zasłużonym dla muzyki polskiej.
Poświęcił jej całe swoje artystyczne życie. A przecież gdy w 1891 roku w wieku 12 lat przyjechał do
Warszawy, by pobierać lekcje gry na skrzypcach, nie
znał polskiego. Urodził się w Dźwińsku, pochodził z
rodziny żydowskiej osiedlonej na Łotwie, jego ojciec
był kapelmistrzem orkiestry pułku kozackiego.
Grzegorz Fitelberg dwukrotnie kierował Filharmonią Warszawską (1908–1911 i 1924–1934) i za
każdym razem trzonem jej programu były utwory
współczesnych polskich autorów. W latach 1906–
1939 wystąpił za granicą na prawie 100 koncertach
poświęconych naszej muzyce.
Szczególnie wspierał Karola Szymanowskiego,
jego utworami przed II wojną dyrygował 134 razy. W
ostatnich latach życia zajął się promocją kolejnej generacji: Bolesława Szabelskiego czy Witolda Lutosławskiego. Popierając innych, zrezygnował z własnych ambicji kompozytorskich, choć jego młodzieńcze utwory świadczą, że miał talent.
Urzeczywistnienie idei międzynarodowego konkursu dla dyrygentów, któremu patronowałby
Grzegorz Fitelberg, nie było takie proste. Nawet dla
człowieka obdarzonego talentami organizatorskimi, jak Karol Stryja, który przez 37 lat (1953–1990)
kierował Filharmonią Śląską. Dwie pierwsze edycje
– w 1970 i 1979 roku – miały jedynie zasięg krajowy,
ale okazały się udane, o czym świadczą również
późniejsze dokonania ich laureatów i zdobywców
wyróżnień: Marka Pijarowskiego, Jerzego Salwarowskiego, Józefa Radwana, Zbigniewa Rycherta,
Agnieszki Duczmal, Włodzimierza Kamirskiego czy
Wojciecha Michniewskiego.
W 1979 roku – z okazji 100. rocznicy urodzin
Grzegorza Fitelberga – konkurs zyskał wreszcie zasięg międzynarodowy. Rok później stał się członkiem Światowej Federacji Międzynarodowych
Konkursów Muzycznych. Zrzesza ona około 130
najważniejszych rywalizacji, ale tylko siedem z nich
to konkursy dyrygenckie – najtrudniejsze i najbardziej kosztowne do przeprowadzenia.
Prestiż każdego konkursu budują jego triumfatorzy. W Katowicach zwyciężali m.in.: Niemiec Claus
Peter Floor (1979) – obecny dyrektor muzyczny
Malaysian Philharmonic Orchestra, Chikara Imamura (1983) – dziś jeden z czołowych dyrygentów
japońskich, niemieckie tradycje tej profesji kontynuuje zaś z powodzeniem Michael Zilm (1983). Victoria Żadko (1995) jest dyrygentką Narodowej Orkiestry Symfonicznej Radia Ukraińskiego, Włoch
Massimiliano Caldi (1999) koncertuje w Europie, od
lat związany jest też ze Śląską Orkiestrą Kameralną,
a Litwin Modestas Pitrénas (2003) to dziś dyrektor
Łotewskiej Opery Narodowej w Rydze.
W ciągu kilkudziesięciu lat w katowickiej imprezie objawiło się znacznie więcej talentów. Nagrody i
wyróżnienia zdobyli choćby Tadeusz Wojciechowski, Zbigniew Graca, Mirosław Jacek Błaszczyk i Mikołaj Nesterowicz, a także Ruben Silva i Andrej Borejko. II nagrody wywalczyli m.in. Patrick Fournillier współpracujący z czołowymi teatrami operowymi (w Warszawie przygotował ostatnio premierę
„Manon Lescaut”) i Tomas Hanus uznawany obecnie w Europie za wybitnego interpretatora muzyki
czeskiej.
Kolejny rozdział Konkursu im. Grzegorza Fitelberga zacznie powstawać już 17 listopada 2012 roku.
—Jacek Marczyński
2
IX Międzynarodowy Konkurs
Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
Piątek
16 listopada 2012
rp.pl ◊
Umiejętności
przychodzą z wiekiem
MIROSŁAW JACEK BŁASZCZYK, dyrektor artystyczny Filharmonii Śląskiej, mówi o swoich zainteresowaniach
współczesną muzyką polską i o dojrzewaniu dyrygenta
... ma swoją rangę, a
świadczy o tym choćby fakt,
że przyznaje ponad 20 nagród
w postaci koncertów nie tylko
w Polsce, bo mamy oferty z
Portugalii, Litwy, Niemiec czy
Japonii. To znacznie
cenniejsze niż pieniądze.
Laureaci zyskują ogromną
szansę, jeśli sprawdzą się,
dostaną kolejne zaproszenia.
Zwycięzca poprzedniej edycji
Amerykanin Eugene Tzigane
pojechał w nagrodę do
Filharmonii Pomorskiej w
Bydgoszczy i dziś jest jej
pierwszym gościnnym
dyrygentem.
Czuje się pan wnukiem Grzegorza
Fitelberga?
Mirosław Jacek
Błaszczyk: W pewnym
sensie tak. Jego jedyny uczeń
i wychowanek Karol Stryja
był mi bardzo bliski. Nie tylko
jako profesor, po śmierci
mojego ojca bardzo mi
pomagał. Doradzał nie tylko
w sprawach muzycznych, ale i
życiowych.
Miłość do niej zaszczepił
mi Karol Stryja, zwłaszcza do
Karola Szymanowskiego,
który był przyjacielem
Fitelberga. Przez całe życie
często dyryguję więc jego
utworami, choćby II
Symfonią, której unikają inni
dyrygenci. Z latami moja
muzyczna rodzina
rozszerzyła się o
Szabelskiego, Kilara,
Góreckiego, Knapika, to
przecież nasi śląscy twórcy.
Bardzo lubię pracę nad
nowymi utworami, które nie
mają żadnego wzorca
interpretacyjnego. Trzeba
wówczas bazować na swojej
wiedzy, intuicji, ewentualnie
na rozmowach z
kompozytorami.
Ta rodzina będzie się powiększać o
młodych członków?
Cały czas tak się dzieje.
Konsekwentnie w
programach Filharmonii
Śląskiej pojawiają się
prawykonania utworów
młodych twórców. Nasz
Konkurs Kompozytorski im.
Fitelberga przyniósł
interesujące wyniki, a
MATERIAŁY PRASOWE
A teraz, będąc szefem Filharmonii
Śląskiej, tak jak oni
konsekwentnie promuje pan
współczesną muzykę polską.
zwycięską kompozycję
„Continuum” Joanny Szymali
zaprezentowaliśmy w
styczniu na koncercie „Karol
Stryja in memoriam”. Z
Akademią Muzyczną w
Katowicach łączą nas silne,
długoletnie więzi. Na
inaugurację obecnego
Konkursu Dyrygentów
Eugeniusz Knapik napisał
świetny utwór na chór i
orkiestrę. Ale nie ograniczamy
się tylko do kompozytorów
śląskich. W czasie wieczoru
inauguracyjnego odbędzie się
też prawykonanie „Uwertury”
Stanisława Moryty. Mogłem
oczywiście rozpocząć
konkurs symfonią Brahmsa,
ale zależało mi, aby
pięćdziesięciu młodych
dyrygentów, którzy przyjadą
do Katowic, posłuchało
współczesnych polskich
kompozytorów.
Muzyka polska jest też obecna w
zestawie utworów obowiązkowych
dla uczestników Konkursu im.
Fitelberga.
Jest jej coraz więcej w
programie. W tym roku obok
utworów orkiestrowych – od
Karłowicza po współczesność
– wprowadziliśmy koncert
skrzypcowy Karola
Szymanowskiego lub
wiolonczelowy Witolda
Lutosławskiego. Tak więc
każdy młody dyrygent,
biorący udział w konkursie,
musi poznać sporą dawkę
polskiej muzyki.
Czy trzydziestolatek, a tyle lat
mają uczestnicy konkursu, może
być dojrzałym dyrygentem?
Kiedy byłem w tym wieku,
zostałem szefem Filharmonii
Białostockiej i myślałem, że
jestem jednym z najlepszych
na świecie. Dziś, po
pięćdziesiątce, zaczynam
rozumieć, czym dyryguję.
Trzeba poprowadzić ze 20
razy Koncert na orkiestrę
Bartoka czy Lutosławskiego,
by wiedzieć, dlaczego tak, a
nie inaczej jest
skonstruowany. Swoich
studentów uczę pokory, bo
niezależnie, ile razy pracowało
się nad partyturą V Symfonii
Czajkowskiego, za każdym
razem trzeba podejść do niej
tak, jakby człowiek poznawał
ją od początku. Słuchacz
wyczuwa nasz stosunek do
muzyki, a na próbie orkiestra
po paru minutach wie, czy
dyrygent będzie miał jej coś
sensownego do przekazania.
Umiejętność pracy z
muzykami przychodzi właśnie
z wiekiem.
Proszę uzupełnić stwierdzenie:
Konkurs im. Fitelberga jest
potrzebny, bo...
Pan przesłuchiwał nagrania
przysłane przez tegorocznych
kandydatów. Proszę zdradzić, czy
szykuje się interesująca
rywalizacja?
Gdyby decydujące
znaczenie miały przysłane
płyty DVD, konkurs stałby na
bardzo wysokim poziomie. Z
poprzednich lat wiem
jednak, że wszystko
rozstrzygać się będzie
podczas przesłuchań.
Konkurs im. Fitelberga jest
specyficzny, tu ocenia się
wiele aspektów: technikę
manualną dyrygenta, ale i
sposób poprowadzenia
próby. Przysłane nagrania są
zapisami koncertów. Nie
wiadomo, jak człowiek
pracował z orkiestrą.
Konkurs zaś pokazuje, jak
młodzi dyrygenci radzą sobie
podczas próby, czy potrafią
wyrazić swoje oczekiwania
lub zwrócić uwagę muzykom,
gdy zachodzi taka potrzeba.
To jest trudna, twórcza praca,
a na dodatek na konkursie jej
czas jest ściśle limitowany.
—rozmawiał
Jacek Marczyński
Nowy utwór to frajda
PRAWYKONANIA | Filharmonia Śląska im. Henryka Mikołaja Góreckiego często prezentuje nowe utwory polskich kompozytorów
K
onkurs Dyrygentów
to niejedyna impreza, która nosi imię
Grzegorza Fitelberga. Z okazji katowickiej rywalizacji batuty Filharmonia Śląska im. Henryka Mikołaja Góreckiego organizuje
Ogólnopolski Konkurs Kompozytorski, któremu także patronuje Grzegorz Fitelberg.
– Zamiłowanie do nowości
muzycznych zaszczepił mi mój
profesor Karol Stryja – mówi
Mirosław Jacek Błaszczyk, od
1999 roku kierujący Filharmonią Śląską. – Imponował mi nie
tylko kreacjami muzyki rosyjskiej, przede wszystkim Czajkowskiego, ale podziwiałem go
jako dyrygenta, który – jeśli się
nie mylę – miał najwięcej pra-
wykonań polskich kompozytorów. Corocznie na Warszawskiej Jesieni prezentował nowe
utwory Szabelskiego i Góreckiego. Dbał, by w palecie kompozytorów współczesnych byli
obecni twórcy śląscy. Postanowiłem, że też spróbuję to czynić.
W 2006 roku na konkurs nadesłano 24 kompozycje. I nagrodę zdobył Bartosz Kowalski-Banasewicz za „Symphony No.
2”, II nagrodę – Tomasz Jakub
Opałka za „Epidermę”, III nagrodę – Radosław Łuczkowski za
„Musica per orchestra”. Prawykonanie zwycięskiej kompozycji odbyło się podczas koncertu
inaugurującego VIII Międzynarodowy Konkurs Dyrygentów.
W 2011 roku nadesłano 38
kompozycji. Pierwszą nagrodę
zdobyła Joanna Szymala za
„Continuum” na orkiestrę, drugą nagrodę – Artur Słowiński za
„Credo”, trzecią – Adam Porębski za utwór „Unireum”. Utwór
Joanny Szymali miał prawykonanie w Filharmonii Śląskiej 27
stycznia 2012 r.
Filharmonia Śląska propaguje współczesną muzykę polską
także na koncertach w trakcie
sezonów, przede wszystkim
podczas wieczorów zatytułowanych „Karol Stryja in memoriam”. – Wykonywałem na nich
dużo nowych, specjalnie na tę
okoliczność napisanych utworów – mówi dyr. Błaszczyk. –
Pomyślałem więc, że będzie
jeszcze lepiej, jak świat, który
przyjeżdża na Międzynarodowy Konkurs Dyrygentów, usłyszy naszych kompozytorów.
Chcę przy tej okazji pokazywać
polską szkołę na bardzo wysokim poziomie.
Podczas poprzedniej edycji
Konkursu w 2007 r. odbyły się
prawykonania
zamówionej
przez Filharmonię Śląską z tej
okazji V Symfonii „Adwentowej” Wojciecha Kilara, a także
kompozycji napisanej przez
Stanisława Morytę na jubileusz
Kwartetu Wilanów, a przeznaczonej na orkiestrę symfoniczną i kwartet smyczkowy. Ten
sam twórca został poproszony
o kolejny utwór na inaugurację
tegorocznego konkursu, autorem drugiej zamówionej kompozycji jest Eugeniusz Knapik.
Kiedy w 1999 roku Mirosław
J. Błaszczyk został również dyrektorem artystycznym Konkursu Dyrygentów im. Fitelber-
ga, wprowadził do jego III etapu, w którym wykonuje się muzykę XX wieku, jako utwór obowiązkowy I część Symfonii katowickiego kompozytora Andrzeja Dziadka.
– Gdy sam startowałem w
tym konkursie, utworem obowiązkowym była „Mała uwertura” Wojciecha Kilara – opowiada. – Jako dyrektor artystyczny
tej imprezy chciałem to kontynuować. Złożyłem więc zamówienie u Andrzeja Dziadka. Potem zdałem sobie jednak sprawę, że pomysł chyba nie był najlepszy. Gdy pierwsi uczestnicy
dyrygowali utworem Dziadka,
to było to ciekawe dla orkiestry i
jurorów, ale dalsze wykonania
były powielane. Orkiestra już
była świetnie zorientowana w
partyturze, więc odbywało się
„przegrywanie” utworu, a nie
praca nad nim. Uznałem, że lepsze od wykonywania utworu
specjalnie dla nas skomponowanego jest wprowadzenie
obowiązkowego wykonania
symfonii
Szymanowskiego
bądź Karłowicza. Przy tak dużych formach nie ma możliwości powielania. Przewodniczący
jury może powiedzieć: proszę
pracować nad trzecią bądź nad
czwartą częścią symfonii.
Kiedy uczestnicy pracują nad
utworami Szymanowskiego czy
Karłowicza, jest szansa, że zakochają się w nich i będą – już po
zakończeniu konkursu – tę muzykę propagować. I z tego niewątpliwie
cieszyłby
się
Grzegorz Fitelberg.
—Danuta Lubina-Cipińska
IX Międzynarodowy Konkurs
Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
◊ rp.pl
Piątek
16 listopada 2012
3
Jak rodzi się muzyka
ANTONI WIT , przewodniczący jury, zdradza, na co będzie zwracał uwagę, oceniając uczestników konkursu
Jest w zachowaniu dyrygenta na
estradzie także element
autokreacji?
Na pewno tak. Są na
przykład dyrygenci, którzy
podczas koncertu potrafią
nawiązać kontakt nie tylko z
orkiestrą, ale i z
publicznością.
Nie sądzi pan, że Konkurs im.
Fitelberga jest dziś bliższy życiu
MATERIAŁY PRASOWE
dlatego, że poziom orkiestr
niesłychanie się podniósł.
Mówię to z własnego, prawie
półwiecznego,
doświadczenia zawodowego.
Dzisiaj dyrygent –
powiedzmy sobie szczerze –
niekoniecznie musi umieć to
wszystko, czego oczekiwano
od niego w przeszłości.
Najlepsze orkiestry nie
oczekują, że będzie ich uczył.
Skrócił się więc czas
przygotowań do koncertu.
Gdy zaczynałem pracę,
mówiono, że dobry dyrygent
musi być stary. Obecnie –
wręcz przeciwnie, proszę
spojrzeć, ilu mamy młodych
dyrygentów.
Każdy kraj chce mieć swojego
Gustavo Dudamela?
W pewnym sensie tak, jego
wyjątkowy talent objawiony
we wczesnej młodości ułatwił
debiut innym młodym
dyrygentom. Zaczęto ich
wręcz poszukiwać.
JULIUSZ MULTARZYŃSKI/FN
Podobno po sposobie
dyrygowania można powiedzieć
nie tylko kto, jakim jest artystą, ale
również człowiekiem.
Antoni Wit: Tego aspektu
nie będę uwzględniał
oceniając uczestników
Konkursu im. Fitelberga,
choć w tym twierdzeniu
zapewne jest sporo prawdy.
Kiedy oglądało się Leonarda
Bernsteina przy pulpicie
dyrygenckim, wiadomo było,
że jest człowiekiem, który
pragnie, by wszyscy go
kochali. Na koncertach
Herberta von Karajana
widać było, że trzeba się mu
podporządkować. Mnie
może trudniej go oceniać, bo
gdy byłem asystentem
Karajana i miałem możliwość
obserwacji, pracował już
tylko z jedną orkiestrą, którą
znał od ponad 20 lat. To
powoduje inny rodzaj relacji.
Swoją drogą, ciekawe, co by
słuchacze powiedzieli o
mnie, gdyby po występie
mieli mnie
scharakteryzować.
niż kiedyś? W przeszłości
dyrygenci po 20 lat pracowali z
jedną orkiestrą. Obecnie
przenoszą się z jednego miejsca
koncertowego na drugie. Muszą
pracować szybko i skutecznie.
Tak jak na konkursie.
Jest to jednak możliwe
Pan też ma dobrą rękę w
odkrywaniu talentów, by
przypomnieć choćby dwóch pana
ostatnich asystentów w
Filharmonii Narodowej: Krzysztofa
Urbańskiego i Jakuba
Chrenowicza.
Jakub Chrenowicz rozwija
się stopniowo, po
asystenturze ma swoją stałą
orkiestrę Opery i Falharmonii
Podlaskiej. Natomiast
Krzysztof Urbański stał się
już gwiazdą, jest szefem
dwóch orkiestr: w Norwegii i
USA, dyryguje bardzo
dobrymi zespołami na
świecie, odbywa na przykład
tournée z Filharmonią
Czeską, co dla artysty w jego
wieku jest ogromnym
wyróżnieniem.
Kiedyś mówiło się, że
niesłychanie ważne jest
doświadczenie życiowe. Dziś
inaczej patrzymy na zawód
dyrygenta, skoro takie sukcesy
odnoszą ludzie mający
dwadzieścia parę lat?
Doświadczenie nadal jest
ogromnie ważne, ale
powtórzę raz jeszcze:
współczesne orkiestry są
znacznie lepsze od tych z
przeszłości. Dobry flecista
czy oboista proponuje
dyrygentowi tak piękne
solówki, że być może on
nawet nie przypuszczał, iż
tak można zagrać. Obecnie
zespoły same muszą dbać o
swój poziom, jeśli chcą być
zapraszane na nagrania czy
na tournée. A i publiczność
znacznie więcej oczekuje, bo
dzięki płytom jest osłuchana
z wybitnymi
interpretacjami.
Uważa pan, że dlatego też zniknął
znany z przeszłości typ dyrygentadyktatora?
Zmieniły się przede
wszystkim warunki pracy. I
nie chodzi wyłącznie o to, że
zdemokratyzowała się każda
dziedzina naszego życia.
Fonograficzna sztafeta pokoleń
PŁYTY |
T
Z tych nagrań układa się ciekawy obraz kompozytorskich więzi
o bardzo dobra orkiestra, która ciągle się rozwija – mówi o Śląskich
Filharmonikach Małgorzata Polańska z firmy
DUX. – O jej umiejętnościach
świadczy choćby fakt, że bardzo
dobrze sprawdza się w nagraniach live.
Ta opinia oparta jest na wieloletnich już kontaktach. Na jednej z
pierwszych płyt nagranych przez
DUX w Katowicach w 2005 roku
znalazły się III i IV symfonia oraz
„Partita” Witolda Lutosławskiego.
Album spotkał się z dużym zainteresowaniem także za granicą, zdobywając nagrodę magazynu
„Scherzo”. W tym samym czasie
ukazała się też płyta z dwoma koncertami: wiolonczelowym Stanisława Moryty oraz skrzypcowym
e-moll Dymitra Szostakowicza. –
Zwłaszcza pierwszy z nich, w którym solistą był Tomasz Strahl, zapadł mi w pamięć – mówi Małgorzata Polańska. – Zarówno solista,
jak i orkiestra prowadzona przez
Mirosława Jacka Błaszczyka zaprezentowali najwyższy poziom.
Obie płyty pokazują zainteresowania repertuarowe szefa artystycznego Filharmonii Śląskiej.
Wprawdzie w dyskografii orkiestry
można znaleźć koncert skrzypcowy Czajkowskiego utrwalony z
Konstantym Andrzejem Kulką czy
poematy symfoniczne Mieczysława Karłowicza pod gościnną batutą Jerzego Salwarowskiego, ale dominują jednak utwory najnowsze.
Szczególnie interesująco prezentują się dwa albumy. Na każdym z nich umieszczono kompozycje Bolesława Szabelskiego,
Henryka Mikołaja Góreckiego i
Eugeniusza Knapika. Dobór na-
zwisk nie jest przypadkowy, w ten
sposób ukazano sztafetę pokoleń
śląskich twórców. Studentem
pierwszego z tych kompozytorów
był Górecki, u którego z kolei naukę pobierał Knapik.
– Mam nadzieję namówić dyr.
Błaszczyka na jeszcze jedną płytę
z tymi samymi nazwiskami – zdradza Małgorzata Polańska. – Wtedy
będę dysponowała materiałem, z
którego można byłoby zrobić także monograficzne płyty poszczególnym kompozytorom.
Dwa takie albumy ma już natomiast Wojciech Kilar. Jeden poświęcony jest jego muzyce orkiestrowo-chóralnej, na drugi Mirosław J. Błaszczyk wybrał utwory z
ostatnich lat – przede wszystkim V
symfonię „Adwentową” z 2007 roku, a także powstałą rok później
„Uwerturę uroczystą” i „Hymn
paschalny” (2010).
Małgorzata Polańska szczególnie zaś rekomenduje najnowsze
wspólne przedsięwzięcie fonograficzne, które będzie promowane podczas najbliższego Konkursu Dyrygentów im. Fitelberga. To
rodzinna płyta Góreckich. Znalazły się na niej m.in. „Concerto notturno” oraz „Nokturn” Mikołaja
Góreckiego. Ten drugi utwór, którego prawykonanie odbyło się w
15 listopada 2011 roku, dedykował
pamięci swego ojca. Natomiast
Anna Górecka nagrała Koncert
fortepianowy Henryka Mikołaja
Góreckiego. – Znam różne jej wykonania tego utworu, także to
utrwalone na płycie NAXOS – ocenia Małgorzata Polańska. – Uważam, że interpretacja zarejestrowana podczas tamtego koncertu,
w rocznicę śmierci ojca, jest najlepsza.
—Jacek Marczyński
Dyktatorem w sztuce może
być ten, kto dysponuje
odpowiednimi środkami
finansowymi, na przykład
Walery Gergiew, bo ma w
Rosji bogatych potentatów,
którzy go wspierają. Na
Zachodzie są dyrygenci
atrakcyjni dla przemysłu
filmowego czy telewizji, więc
ich władza poparta nad
zespołem zdobytymi w ten
sposób pieniędzmi może
być o wiele większa. Inni
muszą zmagać się z
rozmaitymi, codziennymi
problemami.
Są orkiestry przyjazne, ale i
stawiające opór. Dyrygenci też w
różny sposób traktują muzyków.
Myślę, że w dzisiejszych
czasach groźniejsze bywa
nastawienie orkiestr do
dyrygentów.
Na co będzie pan zwracał uwagę
oceniając uczestników konkursu?
Na wszystkie te elementy,
które pomagają w
prowadzeniu orkiestry, ale
najważniejsza dla mnie jest
osobowość artystyczna.
Kiedy dyrygent rusza rękami,
wyzwala pewien dźwięk. Nie
zawsze robi to świadomie, ale
w ten sposób rodzi się
muzyka. I ją przede
wszystkim należy oceniać:
czy jest piękna czy też na
przykład pozbawiona
niuansów.
—rozmawiał
Jacek Marczyński
IX Międzynarodowy Konkurs
Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
statutowo organizuje Filharmonia Śląska
im. Henryka Mikołaja Góreckiego ze środków
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
we współpracy z Instytutem Muzyki i Tańca
oraz Fundacją Muzyczną Międzynarodowego
Konkursu Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga.
Grażyna Szymborska – dyrektor
Mirosław Jacek Błaszczyk – dyrektor artystyczny
Konkurs odbywa się w Akademii Muzycznej
im. K. Szymanowskiego w Katowicach, ul. Zacisze 3.
Jury
Antoni Wit – przewodniczący
Mirosław Jacek Błaszczyk
Juozas Domarkas (Litwa)
Piotr Gajewski (USA)
Ernest Martinez Izquierdo (Hiszpania)
Eugeniusz Knapik
John Neschling (Brazylia)
Marek Pijarowski
Maximiano Valdes (Chile)
Takuo Yuasa (Japonia)
Michael Zilm (Niemcy)
Katarzyna Pleśniak– sekretarz jury
Kalendarium Konkursu
16 LISTOPADA, GODZ. 19
Oficjalne otwarcie
i inauguracyjny koncert prawykonań
Orkiestra Symfoniczna i Chór Filharmonii Śląskiej
Mirosław Jacek Błaszczyk – dyrygent
W programie: Stanisław Moryto – Uwertura
Eugeniusz Knapik – „Beauty Radiated in Eternity”
17–20 LISTOPADA,
GODZ. 9.30–13.20 I 16–20.25
przesłuchania I etapu
21 LISTOPADA, GODZ. 9.30–13 I 16–19.30
22 LISTOPADA, GODZ. 9.30–13
przesłuchania II etapu
23 LISTOPADA, GODZ. 9.30–12.30 I 16–19
przesłuchania III etapu
25 LISTOPADA. GODZ. 20
koncert laureatów
26 LISTOPADA, GODZ. 19
Filharmonia Narodowa, Warszawa
powtórzenie koncertu laureatów
4
Piątek
16 listopada 2012
IX Międzynarodowy Konkurs
Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
rp.pl ◊
Dźwięki opisane kolorami
W
szystkie prace
inspiruje jazz,
opera, muzyka
poważna i popularna oraz
osobowości
kompozytorów
i wykonawców. Wystawa z okazałym katalogiem – pierwsza
monografia polskiego plakatu
muzycznego – towarzyszy
IX Międzynarodowemu Konkursowi Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga.
W obrazach malarzy tematy
muzyczne były powszechne od
czasu renesansu. W teoriach
sztuki również nie brakowało
poszukiwań podobieństw między harmonią dźwięków i koloru oraz prób opisywania muzyki
poprzez tony barwne, lub na
odwrót. Artystów i muzyków łączyły niejednokrotnie przyjaźń i
wzajemny podziw, jak Eugene
Delacroix i Fryderyka Chopina
czy Wassilego Kandinskiego i
Arnolda Schönberga. W naturalny sposób muzyka stała się
współcześnie także ważnym tematem w sztuce plakatu.
Eksponowane na wystawie
prace z lat 1949–2012 wybrano
z ogromnej kolekcji Krzysztofa
Dydo, znanej jako „Dydo Poster
Collection”. A towarzyszący jej
album poszerza ten przegląd
do 400 plakatów 150 artystów z
okresu 1899–2012, które pochodzą też ze zbiorów Muzeum
Plakatu w Warszawie, ASP w
Krakowie i Muzeum Śląskiego
w Katowicach.
Do rozwoju powojennej sztuki przyczyniła się rosnąca liczba
imprez muzycznych, do których zamawiano plakaty, m.in.
Konkurs Chopinowski, Warszawska Jesień, Jazz nad Odrą i
Jazz Jamboree, Krakowskie Dni
Muzyki Organowej, Wielkanocny Festiwal Ludwiga van
Beethovena. Regularne zamówienia składały też filharmonie,
teatry operowe i muzyczne.
Autorami prezentowanych
prac są artyści wszystkich generacji. Wiele plakatów to już kanoniczne dzieła polskiej szkoły,
jak np. ekspresyjny „Wozzeck”
Jana Lenicy na granicy figuracji i
abstrakcji. Do wybitnych grafików, dla których muzyka stała
się pasją i niewyczerpanym źródłem inspiracji, należy Waldemar Świerzy – autor plakatów
zwłaszcza do festiwalu Jazz
Jamboree i portretów sławnych
muzyków: Johna Coltrane’a,
Raya Charlesa, czy Jimi Hendrixa. Rosław Szaybo przez wiele
lat był związany z wytwórnią
płytową CBS Record w Londynie, projektował plakaty i okładki Santany, Leonarda Cohena,
Eltona Johna, Janis Joplin, a w
Polsce plakaty operowe i festiwalowe.
Własny styl wnieśli do plakatu muzycznego także Roman
Cieślewicz, Jan Młodożeniec,
Jan Sawka, Franciszek Starowieyski, Lech Majewski, Rafał
Olbiński, Andrzej Pągowski,
Roman Kalarus, Mieczysław
Górowski, Wiktor Sadowski,
Wiesław Rosocha, Mieczysław
Wasilewski, Piotr Młodożeniec.
Ich dzieła zaskakują niewyczerpaną inwencją. Brzmią muzyką, a jednocześnie charakteryzują się plastyczną syntezą
znaku. Bywają liryczne, jak kolażowy plakat Stasysa Eidrigevičiusa dla Festiwalu Ludwiga
van Beethovena – z głową skonstruowaną z nut, fletu i fortepianowej klawiatury. Mogą być
metaforyczno-surrealistyczne,
jak plakat Rafała Olbińskiego
do „Traviaty” z lunatycznie rozmarzoną kobietą. I dowcipne,
jak projekt Jana Sawki do Festi-
MATERIAŁY PRASOWE
„Cała ta muzyka” to prezentacja prawie 80 najlepszych
plakatów współczesnych polskich grafików
WYSTAWA |
walu Chopinowskiego w Nowym Jorku, na którym Statua
Wolności ma rysy Fryderyka.
Są też prace bliskie ideałowi
sztuki czystej, jak „Baird” Jana
Młodożeńca przypominający
falującą malarsko-abstrakcyjną
kompozycję.
Po Bielsku-Białej wystawa
„Cała ta muzyka. Polski plakat
muzyczny 1899 – 2012” obecnie
jest prezentowana w Centrum
Kultury Katowice im K. Bochenek.Współpraca Muzeum w
Bielsku-Białej i Galeria Plakatu
w Krakowie.
—Monika Kuc
Batuty, portrety i ekslibrisy
WOKÓŁ KONKURSU | Od kilku tygodni w wielu miejscach katowickiej aglomeracji zagościły
wystawy związane z rywalizacją młodych dyrygentów
R
ok temu Filharmonia Śląska, Fundacja
Muzyczna Międzynarodowego Konkursu Dyrygenckiego im. Grzegorza Fitelberga oraz
Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach ogłosiły konkurs na
plakat tegorocznego konkursu.
Do udziału zaproszono wybitnych polskich twórców oraz
wskazanych przez nich absolwentów ich pracowni.
Powstały 53 prace, połowę z
nich pokazano na pokonkursowej wystawie. Wśród nich są nagrodzone i wyróżnione plakaty
Józefa Howarda, Tomasza Jędrzejko, Michała Klisia, Seba-
stiana Kubicy i Mieczysława Wasilewskiego. Można było je zobaczyć w Katowicach, później
wystawa zawitała do Chorzowa i
Tychów, obecnie prezentowana
jest ponownie w Katowicach w
Centrum Kultury Katowice im.
Krystyny Bochenek.
Do 2 grudnia Muzeum Śląskie
w Katowicach zaprasza na wystawę „Muzyczne inspiracje”. Są
to fotografie Zbigniewa Sawicza,
wybitnego śląskiego fotografika,
który w tym roku obchodzi jubileusz 40-lecia pracy twórczej.
Jednym z ulubionych jego tematów są portrety artystów.
Tym razem przedstawia uczestników i miłośników sztuki dyrygenckiej goszczących w Katowi-
cach na edycjach konkursu. Fotografie Sawicza oddają atmosferę wydarzeń konkursowych i
emocje rywalizacji. Przypominają także postać prof. Karola
Stryi. A Grzegorza Fitelberga
przybliża z kolei wystawa, którą
można oglądać w patio Akademii Muzycznej w Katowicach.
W Muzeum Górnośląskim w
Bytomiu od połowy września
eksponowane są ekslibrisy
związane z muzyką i dyrygentem jako reżyserem utworu muzycznego oraz ekslibrisy, których tematem jest postać Grzegorza Fitelberga. To pokłosie
konkursu ogłoszonego w 2003
roku przez Filharmonię Śląską,
katowicką ASP i Bibliotekę Ślą-
ską. Na wystawę składa się 39
prac autorów z Polski, Białorusi,
Bułgarii, Hiszpanii i Ukrainy. Plonem innego konkursu z 2007 roku jest wystawa Starochorzowskim Domu Kultury w Chorzowie „Impresja – ekspresja” prezentująca małe formy graficzne
ze zbiorów Fundacji Muzycznej
Międzynarodowego Konkursu
Dyrygenckiego.
Prawdziwą gratką jest wystawa „Dirigentis Instrumentum” w
Muzeum Historii Katowic. Ponad 100 batut jest własnością
Moniki i Tadeusza Strugałów.
Wybitny dyrygent i jego żona
nabywali je podczas rozlicznych
tournée. Niektóre otrzymali w
darze od znanych dyrygentów,
kompozytorów, muzykologów.
Każda ma swą historię, czasem
zdradza ją umieszczona na batucie dedykacja. Najstarsza –
czarna, hebanowa batuta, zakończona częścią z kości słoniowej – pochodzi z połowy XIX
wieku. Jest wśród nich także batuta sygnowana podpisem Arturo Toscaniniego. Są cacka rzeźbione, z motywami liści akantu i
lauru, zdobne wizerunkami instrumentów i zwojów nut lub
macicą perłową, wysadzane
szlachetnymi kamieniami.
Jedną z ozdób kolekcji jest
batuta Kazimierza Korda zrobiona w Nowym Jorku u rzemieślnika Horowitza. Warto
zwrócić uwagę także na batutę
pochodzącego z Ołomuńca mjr.
Deki Karola Runda (1889–1962),
dyrygenta orkiestr wojskowych
i kompozytora, wykładowcy
Akademii Muzycznej w Katowicach. Okupację spędził w oflagach w Dorsten i Doessel, gdzie
zorganizował 40-osobową orkiestrę symfoniczną, która dała
kilkadziesiąt koncertów dla jeńców. Dyrygował podczas nich
właśnie tą batutą wykonaną w
oflagu przez Mieczysława Łukasiewicza na własnoręcznie przez
niego skonstruowanej prymitywnej tokarce. To dar prof. Leona Markiewicza przekazany
Tadeuszowi Strugale podczas
VII Konkursu im. Fitelberga.
—Danuta Lubina-Cipińska

Podobne dokumenty