Mazurskie manewry portowe – praktyka i bezpieczeństwo

Transkrypt

Mazurskie manewry portowe – praktyka i bezpieczeństwo
Żagle
sierpień 2010
Poradnik „Żagli”
henryk mieszkowski
Śródlądzie
Mazurskie manewry portowe
– praktyka i bezpieczeństwo
Manewrowanie jachtem w porcie dla jednych jest najbardziej stresującym elementem żeglugi, a dla innych najciekawszym
momentem rejsu. Dlaczego? To kwestia indywidualnych umiejętności skiperów. Ci, co już dobrze potrafią, czerpią
satysfakcję ze swej wiedzy i umiejętności, inni walczą o życie...
Tekst i zdjęcia Mariusz Główka
Mazurskie porty są różne. Od dużych, na
kilkaset jachtów, często osłoniętych, gdzie
nawet w najgorszych warunkach jest bezpiecznie, do pojedynczych kei wysuniętych
w jezioro, nie dających dobrej osłony od
wiatru i fali. Jednakże i tu, i tam, zawsze,
niezależnie od miejsca, ważna jest precyzja
w prowadzeniu jachtu i jak największa kontrola nad jego ruchem. Na środku jeziora nie
ma znaczenia, czy jacht znajdzie się w zamierzonym miejscu, czy kilka metrów dalej.
W porcie często pół metra ma znaczenie.
Przypomnę to, co i tak jest oczywiste: do
portu nie wchodzimy na żaglach, tylko na
silniku, i na silniku manewrujemy. Podobnie na silniku wychodzimy z portu, choć
58
przyznam, że z nostalgią wspominam pływanie Ramblerem, moją pierwszą łódką,
która nigdy nie widziała silnika i wszystkie
manewry wykonywałem na żaglach bądź za
pomocą pagajów. Teraz nie odważyłbym się
na to w większości mazurskich portów. To
nie te czasy, kiedy to w porcie cumowały trzy
jachty na krzyż...
Cumowanie
Jeżeli jest taka możliwość, to przed rozpoczęciem manewru cumowania warto zrobić
rozpoznanie, czyli wykonać kółko bądź dwa
przed keją czy kejami i przyjrzeć się warunkom, jakie mamy w porcie. Istotne jest, aby
ocenić, jak najlepiej podejść do pomostu
(dziobem, rufą, burtą), czy w porcie mamy
boje bądź mooringi, czy jednak trzeba rzucać kotwicę i wcześniej odpowiednio się do
cumowania przygotować. Warto też ocenić,
które miejsce jest bezpieczniejsze przy danym kierunku i sile wiatru.
Cumowanie w porcie, gdzie są mooringi
lub boje, to sama przyjemność. To wszystkim wiadomo, już po dojściu do kei łapiemy boję albo wybieramy mooring. Gorzej,
gdy ich nie ma i musimy rzucić kotwicę.
Jeśli manewr mamy dobrze zaplanowany
i nie podchodzimy do kei po łuku, to odpowiednio wcześniej upuszczamy kotwicę do
wody, w takiej odległości, na jaką pozwala
długość liny kotwicznej. Gdyby się nam tego
Żagle | www.zagle.com.pl