Pielgrzymka smutkiem znaczona
Transkrypt
Pielgrzymka smutkiem znaczona
tekst i fotografie Paweł Suliński Pielgrzymka smutkiem znaczona Ziemia Święta 2005 r. Do zorganizowania tej pielgrzymki przymierzaliśmy się od kilku lat. Właściwie od poprzedniej wyprawy do Ziemi Świętej w 2000 roku, kiedy to nie mógł pojechać z nami prof. Roszkowski, podejmowałem – z jego inicjatywy – próby zorganizowania grupy. Niestety zbyt mało zgłaszało się chętnych, aby wyjazd mógł dojść do skutku. Tegoroczna próba skompletowania grupy przyniosła jednak nadspodziewane efekty. I tak 30 marca, 47 osób spotkało się na Okęciu i odleciało do Tel Aviwu. Tym razem nie mógł pojechać nasz „etatowy” przewodnik, ks. dr Andrzej Szczotka i organizatorzy wyjazdu, franciszkański Komisariat Ziemi Świętej, zaprosili O. dr. Mariana Arndta, biblistę i archeologa z Wrocławia. Uczestnicy pielgrzymki rekrutowali się w większości ze środowiska AGH, ale było też kilkanaście osób z różnych stron Polski. Poznaliśmy się i zaprzyjaźnili bardzo szybko tak, że cały czas panowała miła, serdeczna i życzliwa atmosfera. Szczególnie ważna była wzajemna pomoc, bo wśród pielgrzymów grasował dokuczliwy wirus, atakujący coraz to nowe ofiary. Niektóre, nawet już po powrocie do kraju. Pierwszego dnia pielgrzymki przelecieliśmy Boeningiem 767 do stolicy Izraela, a dalej autokarem dotarliśmy do Nazaretu. Tu rozpoczęła się pierwsza – galilejska – część wędrowania. Radosny nastrój początku pielgrzymki przytłumiły wiadomości z Watykanu. Jeszcze w Hajfie, w pogodnym nastroju podziwialiśmy sanktuarium Stella Maris, położone wysoko nad uroczą zatoką Morza Śródziemnego, a w Kanie Galilejskiej małżonkowie odnawiali przyrzeczenia ślubne. Wieczorem tego dnia przy Grocie Zwiastowania, franciszkanin – brat Franciszek Sulkowski – wzruszająco wspominał pobyt w tym miejscu Ojca Świętego Jana Pawła II. Tymczasem – następnego dnia, na Górze Błogosławieństw – otrzymaliśmy wiadomość o gwałtownym pogorszeniu się stanu zdrowia Ojca Świętego. Od tej chwili cały czas był obecny w naszych modlitwach. 16 Po zwiedzeniu miasta św. Piotra – Kafarnaum, zatrzymaliśmy się na brzegu Jeziora Galilejskiego w miejscowości Tabga, gdzie w ogrodach kościoła Prymatu Świętego Piotra nasi duszpasterze (oprócz o. Mariana uczestniczył w pielgrzymce ks. Marek z diecezji poznańskiej) celebrowali Mszę św. w intencji Jana Pawła II. W pewnym momencie do o. Mariana podszedł brat franciszkanin, opiekujący się tała dwuosobowa załoga, był bardzo miłym akcentem. Chwila ciszy (po wyłączeniu silnika na środku jeziora), nasunęła refleksję, że oto przed nami widok – prawie niezmieniony – jaki 2000 lat temu cieszył oczy Mistrza i Jego uczniów. Innych wrażeń dostarczył nam kolejny, 4 dzień pielgrzymowania. Po wstąpieniu (a raczej wjechaniu taksówkami) na Górę Tabor, skierowaliśmy się na Pustynię Judzką. Mogliśmy oglądać Jerycho, prastare miasto z zacheuszową Sykomorą, urzekający klasztor na ścianie Góry Kuszenia, a także klasztor św. Jerzego w głębokim wąwozie Wadi Al Quelt. Unikatem na skalę światową jest Morze Martwe, gdzie dotarliśmy po obiedzie w Qumran. Krużganki kościoła Pater Noster tym miejscem i podał mu telefon. Wszyscy byliśmy przekonani, że otrzymujemy tę najsmutniejszą wiadomość. Okazało się jednak, że to telewizja włoska ma obok nas swojego operatora, który filmuje modlitwy przybywających tu grup, a naszego przewodnika poproszono o komentarz w języku włoskim. Trochę poprawiło nasze nastroje wejście na pokład łodzi, którą popłynęliśmy przez Jezioro Galilejskie. Hymn polski, jakim nas powi- Jego tafla absolutnie słonej wody leży w 400-metrowej depresji. Kąpiel tutaj dostarcza wielu emocji i pozwala łatwo zrozumieć prawo Archimedesa. Późnym wieczorem, w hotelu na Górze Oliwnej, dotarła do nas telefoniczna wiadomość o śmierci Ojca Świętego. Informowały też o tym milczące zazwyczaj dzwony Jerozolimy, którym teraz pozwolono głosić smutną wieść. Rankiem następnego dnia w betlejemskiej Grocie Pasterzy modliliśmy się już za śp. Jana Pawła II. Myśl o śmierci ukochanego Pasterza towarzyszyła nam już do końca pielgrzymki. Usiłowaliśmy zdobywać informacje o tym co dzieje się w kraju i w Rzymie. Trochę można było zobaczyć w egipskiej telewizji, trochę wiadomości docierało telefonicznie. Dopiero po powrocie do kraju mogliśmy w jakiejś części odtworzyć obraz tego, co działo się w całym świecie i w Polsce po śmierci Ojca Świętego. Nasza pielgrzymia trasa prowadziła teraz do Egiptu. Samolot El-Alu przeniósł nas do Kairu, gdzie po nocnym odpoczynku, rankiem 4 kwietnia ruszyliśmy pod piramidy w Gizie i Sakkarze, pozdrawiając po drodze Sfinksa. Tego dnia wysłuchaliśmy jeszcze w wytwórni perfum wykładu o pachnidłach, które na miejscu można było zakupić. Popołudniowa wizyta na bazarze dała szansę – co odważniejszym – do podjęcia próby ubicia targu przy zakupie jakiegoś towaru. Drugi dzień na Ziemi Egipskiej przeznaczony był na zwiedzanie Muzeum Egipskiego i Starego Kairu. W muzeum dominują oczywiście skarby z grobowca Tutanhamona, ale jest tam również wiele innych wspaniałych, prezentowanych chronologicznie, pamiątek po starożytnym Egipcie. W osobnej sali znajdują się mumie m.in. wielkich faraonów jak Seti I i Ramzes II. Koptyjskie kościoły Starego Kairu pozwalają pochylić się nad historią chrześcijaństwa w tym rejonie świata. Kościół NMP – tzw. podwieszony – według tradycji stoi w miejscu, gdzie schroniła się Święta Rodzina w czasie ucieczki do Egiptu. Kościół św. Sergiusza, zbudowany z luksorskiego czerwonego marmuru, datowany jest na V wiek, podobnie kościół św. Barbary. W tamtych czasach chrześcijaństwo było tu bardzo żywe. Dzisiaj w panoramie Kairu dominują minarety meczetów. Zwiedziliśmy jeden z nich – najstarszy, co nie znaczy najciekawszy, meczet Azur Ibu El As, wybudowany w 641 r. Niestety, najciekawszego Meczetu Alabastrowego na Cytadeli nie zobaczyliśmy. Późnym wieczorem opuściliśmy Kair, by po całonocnej podróży wygodnymi wagonami sypialnymi znaleźć się w Asuanie, około dziewięćset kilometrów na południe od stolicy Egiptu. Ta część programu pielgrzymki miała umożliwić zapoznanie się z kulturą Górnego Egiptu i przyrodą, nierozłącznie związaną z życiodajnym Nilem. BIP 141 – maj 2005 r. W gorącym słońcu popłynęliśmy na wyspę File, by zwiedzić starożytną świątynię Izydy. Jest to „nowa” wyspa File, gdzie przeniesiona została świątynia. Po wybudowaniu bowiem przez Anglików w 1902 r. starej tamy asuańskiej, wyspa File, została zalana. Tę taktykę ratowania bezcennych zabytków starożytnego Egiptu powtórzono kilkadziesiąt lat później, ratując świątynie w Abu Simbel przed wodami Jeziora Nasera. Obiad zjedliśmy już na nilowym „okręcie”, czyli pływającym hotelu, gdzie zostaliśmy zakwaterowani na trzy kolejne noce. Popołudniowa wyprawa Nilem do nubijskiej wioski pozwoliła z bliska zobaczyć wartki nurt tej rzeki, tworzącej wśród skał słynne katarakty. 7 kwietnia wypłynęliśmy z Asuanu w dół Nilu, aby w drodze do Luxoru zwiedzić ogromne świątynie Kom Ombo i Edfu. Ciągle wspaniałych wrażeń dostarczał Nil, a szczególny zachwyt ogarniał tych, którzy wczesnym rankiem wychodzili na pokład, by oglądać wschody słońca. Luxor, Karnak i Tebańska Nekropolia to symbole największej świetności Egiptu w czasach Nowego Państwa (1570–1100 przed Chrystusem). Po wschodniej stronie Nilu górowały potężne świątynie, po zachodniej znajdowało się miasto umarłych. Zwiedzanie tego ostatniego zaczęliśmy od grobowców faraonów w Dolinie Królów w Tebańskiej Nekropolii. Z wielu dostępnych do zwiedzania, bardzo do siebie podobnych, zwiedziliśmy trzy grobowce. Długim, pochylonym w głąb korytarzem dochodzi się do komory grobowej. Ściany korytarza i komory pokryte są reliefami i malowidłami. Trudno wyobrazić sobie ogrom pracy i kunszt artystów i rzemieślników czasów faraońskich, którzy potrafili stworzyć te arcydzieła. Wspaniałą świątynię grobową pozostawiła Hatszepsut, jedna z dwóch, obok Klaopatry władczyń w historii Egiptu. Idąc śladami swojego ojca oprócz grobowca w skale wybudowała świątynię grobową, w której miały się odbyć wszystkie ceremonie pośmiertne. Na rozległych kamiennych powierzchniach tej trzytarasowej budowli znajdują się reliefy, dające bezcenne informacje o życiu w starożytnym Egipcie. Z innej, wielkiej świątyni grobowej – Amenhotepa II – pozostały tylko dwa ogromne posągi tego faraona zwane Kolosami Memnona, wysokie na blisko 20 m. BIP 141 – maj 2005 r. Góra Kuszenia – klasztor Po ostatniej nocy na statku – hotelu pojechaliśmy rano zwiedzić najsławniejsze chyba świątynie starożytnego Egiptu w Luxorze i Karnaku. Myślę, że nie tylko na mnie największe wrażenie zrobił las świątynnych kolumn. Te ogromne, walcowe bryły kamienia, do których objęcia potrzeba sześciu rosłych mężczyzn, wyglądają jak łodygi bambusa. Wieńczące je kapitele przypominają bądź to rozłożyste kwiatostany papirusa (symbol Dolnego Egiptu), bądź złożone płatki kwiatu lotosu – symbolu Górnego Egiptu. Niesłychane bogactwo posągów (m.in. kilkanaście ogromnych postaci Ramzesa II z żoną Nefertari), rzeźb i reliefów na kamiennych ścianach, ogromnych obelisków (najwyższy 29,5 m w Karnaku) również pięknie zdobionych, trudno wprost opisać. Zresztą nie o to tutaj chodzi. Z żalem żegnaliśmy dolinę Nilu. W konwoju kilkudziesięciu pojazdów, w asyście uzbrojonych żołnierzy, pojechaliśmy pustynną drogą do Hurgady, nowoczesnego, ciągle rozbudowującego się kurortu nad brzegiem Morza Czerwonego. W planie mieliśmy zwiedzić klasztory na pustyni: św. Antoniego i św. Pawła Pierwszego Pustelnika. Różne okoliczności sprawiły, że dotarliśmy tylko do św. Pawła, a szczególny przypadek zrządził, że zostaliśmy wpuszczeni do środka, bo Grób Dawida – Jerozolima akurat przybyliśmy tu w jednym z tych dni w roku, w których mnisi poszczą i klasztor jest dla zwiedzających zamknięty. Warto go zobaczyć, nie tylko dla bardzo interesującej zabudowy, ale także ze względu na historię pustelniczego życia, które właśnie tu miało swój początek w erze chrześcijańskiej. W Hurgadzie mieliśmy okazję wykąpać się w ciepłej i czystej wodzie Morza Czerwonego, do którego prowadziły bezpośrednio wyjścia z pokoi hotelowych. Niestety na rekreację było bardzo mało czasu. Jeszcze nocą, 11 kwietnia, odpłynęliśmy promem przez Morze Czerwone do Szarm asz Szajk na Synaju, a dalej, już autokarem przez malowniczą pustynię dotarliśmy do sławnego klasztoru św. Katarzyny. Położony u podnóża Góry Mojżesza (2285 m) prawosławny monastyr kryje w sobie bogactwo ikon, mozaik, inkunabułów, z których tylko niewielka część dostępna jest dla zwiedzających. Przez wąskie prześwity między zakonnymi murami można dostrzec Świętą Górę. Niestety, tym razem nie mieliśmy w planie nocnej wspinaczki na szczyt, by oglądnąć wschód słońca. Dalsza droga prowadziła nas już wprost do Izraela. Zaraz za przejściem granicznym w Tabie, przed obiadem w Eilacie, o. Marian „zarządził” krótką, ale jakże orzeźwiającą morską kąpiel. Około pół- nocy dotarliśmy do hotelu w Jerozolimie. Pielgrzymka miała się ku końcowi. Ostatni dzień, to czas poświęcony Górze Oliwnej (do południa) i Drodze Krzyżowej (po południu). Góra Oliwna usiana jest świątyniami upamiętniającymi zdarzenia z życia Chrystusa. W ogrodzie z drzewami oliwnymi mającymi po dwa tysiące lat, nad skałą, gdzie Zbawiciel modlił się w Wielki Czwartek, wybudowana została Bazylika Narodów. Obok znajduje się Grota Getsemani, gdzie mieli czuwać Apostołowie. Kościółek „Dominus Flevit” stoi na miejscu, gdzie Chrystus zapłakał patrząc na Jerozolimę, widząc jej nieodległy, tragiczny los. Nad Grotą Objawienia Pańskiego stoi kościół „Pater Noster”, a w miejscu Wniebowstąpienia malutka muzułmańska świątynia. Z Góry, w kierunku północnym, roztacza się cudowna panorama Jerusalem. W ostatnie popołudnie poszliśmy drogą, która według tradycji pokrywa się z Drogą Krzyżową Jezusa. Wyznaczają ją bądź skromne kapliczki (dwie z nich ufundowali polscy żołnierze w czasie II wojny światowej), bądź tylko okrągłe tablice z numerami stacji. Końcowa część Drogi Krzyżowej to oczywiście Bazylika Grobu, w której kryje się Golgota, Grób i miejsce Zmartwychwstania. Tutaj przeżycia każdego pątnika są tak głębokie, ale też tak różne, że muszą pozostać tylko jego własnością. Sądzę, że cała pielgrzymka była bardzo udana. Oczywiście, można mieć takie czy inne drobne uwagi do realizacji programu, ale ocena całości jest – nie tylko w moim przekonaniu – wysoka. Jest to zasługa biura pielgrzymkowego przy Komisariacie Ziemi Świętej. Dziękujemy szczególnie ojcu Paschalisowi i pani Agnieszce za opracowanie programu i przygotowanie jego realizacji. Dziękujemy ojcu Marianowi Arndtowi za profesjonalne wywiązywanie się z roli przewodnika, ale też za pełną zaangażowania pracę duszpasterza. Dziękujemy księdzu Markowi Maćkowiakowi za wspieranie ojca Mariana, zwłaszcza w chwilach, gdy struny głosowe odmówiły mu posłuszeństwa. Wszyscy dziękujemy sobie nawzajem, bo spędziliśmy bardzo pożyteczne dwa tygodnie w jakże miłej atmosferze. O tym, że dobrze nam było razem, świadczy fakt, że już padało pytanie: gdzie jedziemy w przyszłym roku? 1