Polska żegna - Smoleńsk 10.04.2010
Transkrypt
Polska żegna - Smoleńsk 10.04.2010
BEZPŁATNE WYDANIE SPECJALNE ◊ rp.pl JERZY DUDEK Niedziela 18 kwietnia 2010 ≥Ostatnia droga Lecha i Marii Kaczyńskich w Warszawie – z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry Świętego Jana Wczoraj Warszawa, dzisiaj Kraków i cały kraj przed telewizorami Polska żegna Prezydenta Ojczyzna potrzebuje pocieszenia – mówił abp Kazimierz Nycz do 100 tysięcy ludzi, którzy przyszli wczoraj na stołeczny pl. Piłsudskiego. >A2 Chcieliśmy im podziękować i ich pożegnać – przy dźwiękach dzwonów i marszów żałobnych warszawianie żegnali ofiary katastrofy. >A3, 4 – 5 Kraków czeka na prezydentów, premierów i królów oraz na dziesiątki tysięcy Polaków. Już wieczorem ma być otwarta krypta prezydencka. >A8 Ryk silników, łamane drzewa, huk rozpadającej się maszyny. A potem cisza. Była sobota, 10 kwietnia, godzina 8.56. >A10 Jesteśmy jak dwie połówki tego samego owocu – mówił o swojej żonie Marii Lech Kaczyński. >A12 – 13 Chciał państwa bez kompleksów – Bronisław Wildstein o politycznym przesłaniu Lecha Kaczyńskiego. >A14 – 15 ∑ Przemówienia Bronisława Komorowskiego, Macieja Łopińskiego, Izabeli Sariusz-Skąpskiej, Donalda Tuska, kardynała Angelo Sodano >A6 – 7 ∑ Fotoreportaż: Polska w żałobie, czyli jak wspólnie przeżywaliśmy tragedię >A11 ∑ Zdjęcia wszystkich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem >A16 A2 Polska żegna Prezydenta Niedziela rp.pl/tragedianarodowa ◊ 18 kwietnia 2010 Modlitwa i hołd na placu Piłsudskiego UROCZYSTOŚCI | Blisko 100 tysięcy ludzi pożegnało w Warszawie ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu JAROSŁAW STRÓŻYK Salwy honorowe, żałobne pieśni, przemówienia i modlitwa w intencji ofiar – w ten sposób oficjalnie oddano hołd 96 osobom, które zginęły w sobotę, 10 kwietnia, pod Smoleńskiem. Wśród tysięcy ludzi oddających na placu Piłsudskiego hołd były rodziny ofiar, m.in. córka Lecha i Marii Kaczyńskich Marta oraz brat prezydenta Jarosław Kaczyński, najważniejsi politycy, biskupi oraz przedstawiciele korpusu dyplomatycznego. Nie było trumien. Ołtarz stanowiło olbrzymie płótno, na którym widniały czarno-białe fotografie tych, którzy zginęli. Pośrodku stał biały krzyż. Na placu powiewały biało-czerwone flagi przyniesione przez tłumy uczestników uroczystości, wiele przepasanych było kirem. Były sztandary „Solidarności”, portrety Lecha Kaczyńskiego, transparenty ze słowami pożegnania. Wiele osób płakało, trzymając się za ręce w geście jedności i solidarności. Punktualnie o godz. 12 w Warszawie i całej Polsce zawyły syreny oraz rozbrzmiał dźwięk ko- ścielnych dzwonów, rozpoczynając uroczyste pożegnanie. Następnie w zupełnej ciszy na placu Piłsudskiego odczytano nazwiska wszystkich ofiar, a wojskowy trębacz zagrał utwór „Śpij, kolego”. – Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata, w Katyniu – mówił marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. – Stoimy tutaj, w tym miejscu uświęconym historią Warszawy, aby pożegnać wszystkich, którzy zginęli w katastrofie. Niewiele jest chwil w dziejach narodu, w których wiemy i czujemy, że jesteśmy naprawdę razem. Żegnajcie, Leszku i Marylko Głos zabrał prezydencki minister Maciej Łopiński. – Walczyłeś o wolność. Mówiłeś, że prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczypospolitej. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym i ciepłym człowiekiem – wspominał łamiącym się głosem Lecha Kaczyńskiego. – Leszku, słowa: patriotyzm, pamięć historyczna, polska tożsamość, nie były dla Ciebie pustymi dźwiękami. Ma- rylko, promieniowałaś ciepłem nie tylko na rodzinę, na nas wszystkich – mówił wyraźnie wzruszony. Kiedy skończył, na placu odezwała się burza oklasków. Nikt o nich nie zapomni W imieniu Rodzin Katyńskich wystąpiła córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja Sariusza-Skąpskiego, Izabela. Odczytała przemówienie, które jej ojciec miał wygłosić na uroczystościach w Katyniu, mówiąc, że to przesłanie „nabrało siły testamentu”. – Rodziny Katyńskie nie pozwolą, aby teraz pokonał je ból. Będą trwały – mówiła. Premier Donald Tusk podkreślił: – Nikt nie pamięta, aby kiedykolwiek tak wielu tak wybitnych zginęło w jednej okrutnej chwili. Musimy dalej ponieść ich marzenia i ponieść ich nadzieje, to największa rzecz, jaką możemy im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy pamiętać. W uroczystości oprócz marszałka Sejmu, premiera i członków rządu wzięli udział także marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, byli prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski oraz parlamentarzyści. Uroczystość żałobną zakończyły trzy salwy karabinowe i odegrany przez orkiestrę wojskową marsz żałobny Fryderyka Chopina. Po niej na placu odprawiona została uroczysta msza św. żałobna koncelebrowana przez episkopat Polski. Ekumeniczna modlitwa za ofiary Przewodniczył jej nuncjusz apostolski w Polsce abp Józef Kowalczyk. Zastępował papieskiego delegata kard. Angelo Sodano, który z powodu odwołania wszystkich lotów do Polski po wybuchu wulkanu na Islandii nie dotarł na sobotnie uroczystości. Dotarła za to homilia, którą miał wygłosić. – Niechaj głęboka wiara polskich chrześcijan podtrzyma ich w chwili kolejnej próby w pełnej cierpienia historii tego narodu – czytał słowa papieskiego wysłannika abp Kowalczyk. – Po- wierzamy dziś w ręce miłosiernego Boga wszystkich, którzy niespodziewanie zginęli w tragicznej katastrofie, jak również rzesze żołnierzy polskich okrutnie zamordowanych w Katyniu w roku 1940. Odbyła się też ekumeniczna modlitwa w intencji ofiar. Przedstawiciele Kościoła prawosławnego odśpiewali fragment panichidy, nabożeństwa żałobnego Kościołów wschodnich. Modlitwę odprawił też przedstawiciel Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Na zakończenie głos zabrał przewodniczący episkopatu Polski abp Józef Michalik. Wspominał Lecha Kaczyńskiego i jego zasługi dla Polski. Podkreślił, że naród poprzez udział w uroczystościach żałobnych pokazuje, iż tragicznie zmarli byli ludźmi najwyższego szacunku, skoro w Polsce i na całym świecie reakcja na to wydarzenie jest tak niezwykła. – Ta tragiczna śmierć ujawniła wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze polskiego narodu, który może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po prostu, jak wielkie ma serce – mówił abp Michalik. ∑ Niedziela 18 kwietnia 2010 Polska żegna Prezydenta A3 ROBERT GARDZIŃSKI ◊ rp.pl/tragedianarodowa Tylu ich było w tym samolocie... STOLICA | Puste miasto, tłumy na placu, łzy i wzruszenie IZABELA KRAJ Górnicy i studenci, nauczyciele i delegacja kominiarzy, warszawianie i mieszkańcy najodleglejszych zakątków Polski przybyli na centralny plac stolicy. Stali w ciszy, czasami płakali. Zbiało-czerwonymi flagami z kirem, z kwiatami. Już od godz. 9 na uroczystości czekało tam ponadtysiąc osób. – Przyszłam wcześniej, bo się bałam, że będę się musiała przeciskać. Teraz mam doskonałe miejsce dogodnego pożegnania tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy zginęli w katastrofie – mówiła warszawianka Jolanta Sadowska. Janina Markowska przyjechała rano z Łodzi. – Bałam się, że zabłądzę. Na szczęście harcerze wszystko mi wytłumaczyli – mówiła już na placu. Zmarli spoglądali uśmiechnięci ze zdjęć naołtarzu. –To bardzo wzruszające. Patrzę na nich wszystkich, naprezydencką parę, nate dziewczyny stewardesy inanaszego Józefa Piłsudskiego, czyli aktora Janusza Zakrzeńskiego, i co chwila lecą mi łzy. Ten ołtarz pokazuje, jak wielu ich było w tym nieszczęsnym samolocie, młodych i starych. To przecież przekrój naszego społeczeństwa –oceniła Barbara Szalińska. Usiadła na własnym stołeczku przypierwszej barierce,tuż zasektorem dla rodzin. Gdy chwilę potem premier Donald Tusk mówił: „Lista tych, którzy zginęli, to jak cała Polska icała nasza historia”, pani Barbara szepnęła wzruszona: –Anie mówiłam... Niedaleko Zachęty grupka studentów trzymała nieduży transparent „Żegnamy Władysława Stasiaka”. – Studiujemy na różnych uczelniach tu wWarszawie, ale wszyscy pochodzimy zWrocławia. Tak jak Władysław Stasiak. Poznaliśmy go trzy lata temu, gdy pracował w Ministerstwie Administracji i potem w BBN. To był bardzo ciepły, serdeczny i niezwykle inteligentny facet. Bardzo nam go żal –tłumaczył Kacper Koniak. Na pl. Piłsudskiego modlimy się zawsze, gdy dzieje się coś wielkiego i tragicznego Przy fontannie w Ogrodzie Saskim ktoś postawił zdjęcie prezydenckiej pary, przed którą płonęły świeczki tworzące napis:„96 ofiar”. – Żegnam tu wielkie kobiety polskiej sceny politycznej, które osiągnęły sukces bez obowiązkowego parytetu: panie Gęsicką, Jarugę-Nowacką, Szymanek-Deresz, Natalli-Świat. Takich osobowości icharakterów chyba żadna partia już nie będzie miała –stwierdziła PaulinaSzymczak zWarszawy. – Gdy oglądałam relacje z Sejmu, wypatrywałam wąsatego posła Putrę. Teraz już nigdy jego komentarza nie usłyszę – ze ściśniętym gardłem mówiła AnnaBiałas zBydgoszczy. Andżelika Korsak wtuliła się w ramię męża iwytarła łzy, gdy prezydencki minister Maciej Łopiński mówił oMarii Kaczyńskiej „Marylko... Podziwiałem twoją mądrość, takt iniezależność poglądów....”. – Taka była. A za życia Polacy nie zdążyli jakoś jej docenić – stwierdziła pani Andżelika. Po mszy wiele osób zostało jeszcze napl. Piłsudskiego, by już indywidualnie się pomodlić przy ołtarzu, zrobić zdjęcie. –Fotografia to taka indywidualna pamiątka tej tragicznej historii, która się dzieje na naszych oczach – skomentował Damian Sadowski, który z aparatem przed telebimem, naktórym wyświetlano sylwetki ofiar, czekał z rodziną aż pojawi się odpowiednie ujęcie z nazwiskiem Lecha Kaczyńskiego. W trakcie uroczystości i kilka godzin przed nimi doskonale się spisali harcerze i służby porządkowe. Aż do ostatniego momentu mszy roznosili wodę, jabłka, batoniki. Potem kierowali ruchem naplacu. Ale autobusy nie odjeżdżały z placu pełne. Największy tłum ruszył w kierunku Starówki. Wiele osób czekało na przeniesienie trumien prezydenckiej pary z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry. —współpraca: Agnieszka Grotek, Robert Biskupski Prezydent z żoną opuścił swój dom. Na zawsze ARCHIKATEDRA Trumny Lecha i Marii Kaczyńskich zostały przeniesione z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry św. Jana Konduktowi towarzyszył wielotysięczny tłum zebrany wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia, Miodowej i Świętojańskiej. Gdy trumny przejeżdżały wolno ulicami, biły werble żołnierskie, ludzie machali flagami i chorągiewkami, rzucali kwiaty, bili brawo. Niektórzy klękali. Trumna Lecha Kaczyńskiego przykryta była Proporcem Prezydenta RP – identycznym z przedwojenną Chorągwią Rzeczypospolitej, którą złożono na trumnie marszałka Józefa Piłsudskiego. Na trumnie Marii Kaczyńskiej spoczywała biało-czerwona flaga. Orszak żałobny prowadzili przedstawiciele duchowieństwa, córka Marta z mężem, Jarosław Kaczyński i brat prezydentowej – Konrad Mackiewicz. – Prezydent z żoną opuścił dom na Krakowskim. Już nigdy do niego nie wrócą. Ale tam teraz smutno musi być w tym gmachu... – skomentowała młoda dziewczyna w tłumie na Krakowskim Przedmieściu W archikatedrze parę prezydencką pożegnał arcybiskup Kazimierz Nycz. – Lech Kaczyński bywał tu jako młody człowiek, jako prezydent Warszawy i jako prezydent RP. Dziś jest tu po raz ostatni. Mam nadzieję, że zdaliśmy wszyscy egzamin z postaci prezydenta. Z solidarności i patriotyzmu. To prawdziwy egzamin dojrzałości – mówił metropolita warszawski. Do godz. 7 rano w niedzielę w kościele przy Świętojańskiej trwało całonocne czuwanie przy zmarłych. Była to szansa dla tych, którzy nie zdążyli się pożegnać z Lechem i Marią Kaczyńskimi w Pałacu Prezydenckim. Od wtorku, kiedy w sali kolumnowej wystawiono trumny, oddało im hołd 180 tys. osób. Jeszcze w sobotę rano kolejka przed Pałacem Prezydenckim rosła. Mimo że było wiadomo, że ok. godz. 15 bramka do wejścia zostanie zamknięta, ciągle ustawiały się nowe osoby. Robiło się nerwowo. – Zrobiły się dwie kolejki. Jak będzie wchodzić jedna, druga musi się zatrzymać – krzyczała harcerka ze służb porządkowych. O godz. 14.53 zamknięto wejście. Ale odbyło się to spokojnie. – Szkoda, że nie weszłam. Ale trudno. Poczekam do wyprowadzenia trumien – mówiła Janina Długosz z Warszawy. – Nie udało mi się bezpośrednio pożegnać pary prezydenckiej, więc tylko złożę kwiaty, które przyniosłam, przed Pałacem i zapalę świeczkę. Prezydentowi i wszystkim ofiarom katastrofy – stwierdziła Katarzyna Kowalik z Poznania. —ikr, mgc, ag Polska żegna Prezydenta Niedziela 18 kwietnia 2010 rp.pl/tragedianarodowa ◊ PIOTR NOWAK A4 ≥Portrety pary prezydenckiej wyróżniono na ołtarzu biało-czerwoną obwódką Wszyscy Wspólna modlitwa, salwy karabinowe i zwykła ludzka zaduma. Tysiące Polaków żegnało wczoraj w Warszawie ofiary katastrofy pod Smoleńskiem. Nikt nie wstydził się łez JAKUB OSTAŁOWSKI byliśmy razem ≥Msza święta rozpoczęła się po oficjalnych uroczystościach na pl. Piłsudskiego Niedziela ◊ rp.pl/tragedianarodowa Polska żegna Prezydenta PIOTR NOWAK 18 kwietnia 2010 SZYMON ŁASZEWSKI ≥Samo południe. Do zgromadzonych dociera dźwięk syren i bijących dzwonów ≥Wielu Polaków przyszło z flagami ≥Godz. 10.15 Ludzie już zbierają się w okolicach miejsca uroczystości ROMAN BOSIACKI JERZY DUDEK KUBA KAMIŃSKI ≥Piątek, godz. 21.12. Służby porządkowe spędzą na placu całą noc ≥Chwila zadumy nad zmarłymi A5 Polska żegna Prezydenta A6 Niedziela rp.pl/tragedianarodowa ◊ 18 kwietnia 2010 Przemówienia wygłoszone w sobotę podczas uroczystości żałobnych na placu Piłsudskiego w Warszawie Kardynał Angelo Sodano Izabela Sariusz-Skąpska Nie straciliśmy ich na zawsze Jeśli zapomnę o nich, Boże, zapomnij o mnie O jciec Święty BenedyktXVIpowierzył mi zaszczyt reprezentowania go przedwami wtych bolesnych okolicznościach, abym wyraził wobec was całą jego solidarność iojcowską bliskość. Zeswej strony zwielką chęcią przyjąłem to zadanie, również ze względu naszczególne więzy łączące mnie znarodem polskim, więzy sięgające lat pontyfikatu czcigodnego sługi Bożego JanaPawła II. Wraz znim przybywałem dowas przyróżnych okazjach, a wWatykanie miałem zaszczyt współpracować przez ponad 15 lat ze zmarłym papieżem jako jego sekretarz stanu. Przekazał mi on wielką miłość dowaszego narodu, do jego historii, do jego kultury, anade wszystko do jego niezłomnej wiary wChrystusa Odkupiciela. Dziś jestem tutaj zwami, błagając Boga, aby raczył dać nagrodę sprawiedliwych panu prezydentowi Rzeczypospolitej itym wszystkim, którzy razem znim zostali niespodziewanie zabrani z tego świata. Tę mszę świętą koncelebrują drodzy biskupi polscy –zasłużeni pasterze różnych Kościołów lokalnych tej ziemi, uświęconej historyczną wiarą tylu swoich synów. Niech mi będzie wolno pozdrowić przedstawicieli władz wielu krajów, którzy przybyli tu, aby złączyć się w cierpieniu ztym drogim narodem, który przez stulecia, wsercu Europy, był bastionem cywilizacji. Tutaj zaczyn Ewangelii przeniknął życie ludu, podniósł go duchowo idał mu horyzont nadziei, także wnajtrudniejszych chwilach jego ponadtysiącletniej historii. Dziś ta sama Ewangelia oświeca naszą drogę, gdy płaczemy nad tymi, którzy niespodziewanie odnas odeszli. Sługa Boży Jan Paweł II pozostawił nam książkę, która może być najlepszą pomocą w stawianiu czoła próbom, jakie niesie ze sobą obecny czas. Mam na myśli książkę zatytułowaną „Przekroczyć próg nadziei”. W niej sługa Boży zaleca, byśmy patrzyli na Chrystusa jako jedyną drogę, na której możemy dostrzec światło w tragediach historii. Światło to, jak mówił, zostało nam dane przez Kogoś, Kto dzierży losy tego przemijającego świata, Kogoś, Kto jest Alfą i Omegą dziejów człowieka, zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych. A ten Ktoś to jest Miłość, Miłością uczłowieczoną, Miłością ukrzyżowaną i zmartwychwstałą, Miłością bez przerwy obecną wśród ludzi. On jeden mówi: „Nie lękajcie się!”. W tej perspektywie wiary brzmią w naszym sercu słowa pocieszenia, skierowane przez Jezusa do Marty, która płakała nad śmiercią swego brata Łazarza: „Marto, twój brat zmartwychwstanie”. Tak, zmartwychwstanie, powtarza jej Pan, dodając uroczyście: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem; kto wierzy we mnie, choćby i umarł, żyć będzie, a każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”. Te słowa rzucają promień światła na nasze cierpienie, gdy opłakujemy odejście z tego świata tylu tak bliskich nam osób. W świetle wiary wiemy, że nie straciliśmy ich na zawsze. Wiemy, że ujrzymy ich pewnego dnia i że to spotkanie trwać będzie wiecznie. To właśnie wyznajemy w uroczystości w „Credo”: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”. Wyraża to też w sposób niezrównany liturgia Kościoła w prefacji za zmarłych słowami: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”. Niosą nam dziś pociechę również słowa apostoła Pawła, który pisał do chrześcijan w Rzymie, doświadczony strasznymi prześladowaniami ze strony cezara. Do tej wspólnoty, naznaczonej głębokim bólem, apostoł pisał: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusa? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Nic nas nie zdoła odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie”. Niechaj głęboka wiara polskich chrześcijan podtrzyma ich w chwili kolejnej próby w pełnej cierpienia historii tego narodu. Bracia i Siostry, Drodzy Polscy Przyjaciele! Nieodżałowanej pamięci papież Jan Paweł II napisał kiedyś dramat zatytułowany „Brat naszego Boga”. Mówił w nim o tym, że między każdym człowiekiem a próbą zrozumienia go wyrasta „pasmo dla historii niedostępne”. Obecnie, w obliczu nowego dramatu narodu polskiego, widzimy, że istnieje też „niedostępne” dla rozumu ludzkiego „pasmo historii” narodów. W encyklice „Salvifici doloris” z roku 1984 Jan Paweł II mówił nam, że cierpienie jest niemal nieodłączne od ziemskiej egzystencji człowieka, a zatem niemal nieodłączne od drogi życia narodów. Jednakże na tej drodze wierzący umieją zawsze spotkać Chrystusa, który objawia im, przynajmniej po części, misterium cierpienia, tajemnicę cierpienia. Co więcej, wierzący nauczyli się, że w krzyżu Chrystusa jest źródło, z którego wypływają dla nich strumienie wody żywej. W tej godzinie cierpienia z powodu utraty tylu bliskich osób możemy zatem patrzeć na Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego dla nas i powtarzać za świętym Pawłem: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”. Umocnieni tą wewnętrzną pewnością, drodzy Bracia i Siostry, powierzamy dziś w ręce miłosiernego Boga wszystkich, którzy niespodziewanie zginęli w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem, jak również rzesze żołnierzy polskich okrutnie zamordowanych w Katyniu w roku 1940. Niech na ich grobach powiewa zawsze biało-czerwona flaga ojczysta! A chwalebny krzyż Chrystusa na tych grobach niech przypomina nam zawsze o wierze tych, którzy nas poprzedzili w drodze do domu Ojca. W ten sposób, w duchu pocieszającej nas prawdy wiary o wspólnocie ze świętymi, będziemy zawsze odczuwali, że są blisko nas. Amen! —dziekan kolegium kardynalskiego, emerytowany sekretarz Stolicy Apostolskiej J eśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie. Słowa tej z serca płynącej modlitwy szeptały pokolenia Polaków, powtarzały ją przez dziesięciolecia kobiety, których mężowie trafili do sowieckiej niewoli we wrześniu 1939 roku, gdzie przepadli bez wieści. A nazwiska ich po latach pojawiły się na listach mordu katyńskiego. Słowa przestrogi przed zapomnieniem powtarzały osierocone córki i pozbawieni ojców synowie w epoce komunizmu traktowani jak obywatele drugiej kategorii, na co dzień karani przez system za winy niepopełnione. Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie. Rodziny Katyńskie wpisywały te słowa na tablice pamiątkowe i stawiane po 1989 roku pomniki, słowa przeciw zapomnieniu powtarzano podczas uroczystości w kraju i wypowiadano na polskich cmentarzach wojennych w Katyniu, Charkowie, Miednoje. Tak miało być także 10 kwietnia 2010 roku. Pielgrzymi jechali tam, aby przed tabliczkami epitafijnymi swoich bliskich zapalić świece. Jechali, aby pod stołem ofiarnym złożyć wiezione z Polski kwiaty. Na pokładzie prezydenckiego samolotu znaleźli się przedstawiciele Federacji Rodzin Katyńskich, aby samą obecnością dawać świadectwo swojemu przesłaniu. Rodziny Katyńskie mówią o tragedii sprzed lat najprościej. Stawiają sobie proste cele, bo prawda, także prawda o zbrodni, jest prosta. 10 kwietnia 2010 roku z ust przedstawiciela Rodzin miały paść te słowa: przyjechaliśmy z naszymi dziećmi, wnukami i prawnukami ofiar, aby nad grobami ojców przekazać im nasze przesłanie – pilnujcie tego miejsca, pilnujcie godnej pamięci waszych przodków. Nigdy nie pozwólcie, aby ta pamięć była zawłaszczana przez obce osoby, jak to niestety często ma miejsce. Przekażcie kiedyś to posłanie swoim dzieciom, niech ta pamięć trwa. Jeszcze raz powtarzam i zobowiązuję was – pilnujcie tego miejsca i pamięci waszych przodków. Autor tego apelu, mój ojciec Andrzej Sariusz-Skąpski, prezes Federacji Rodzin Katyńskich, nie dotarł do zebranych na Cmentarzu Katyńskim, a jego przesłanie nabrało siły testamentu. Rodziny Katyńskie nie pozwolą, aby teraz pokonał je ból. Będą trwały. W kwietniu Las Katyński budzi się do wiosennego życia. Wśród sosen, które widziały mord sprzed 70 lat, odzywają się ptaki. Gdy przybywają tam pielgrzymi, poruszają zawieszony w podziemnej niszy dzwon, zgodnie z zamysłem projektanta bije on pomordowanym, którzy tam od 70 lat oczekują zmartwychwstania. Dźwiękom podziemnego dzwonu z Polskiego Cmentarza Wojennego wtóruje teraz cisza, która po tragedii 10 kwietnia zapadła nad innym lasem, po drugiej stronie Smoleńska. Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie. —córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Maciej Łopiński Leszku, byłeś dobrym człowiekiem P anie Prezydencie, 10 kwietnia był Pan, tak jak każdego innego dnia, na służbie. Na służbie Rzeczypospolitej. Zmierzał Pan do Katynia, abyoddać hołd ofiarom ludobójczego mordu sprzed 70 lat. Na tej drodze dosięgnęła Pana tragiczna śmierć. Leszku, Leszku. Słowa patriotyzm, pamięć historyczna, polskatożsamość nie były dla Ciebie pustymi dźwiękami. Nasycałeś je głęboką treścią. Ostatni piątkowy wieczór spędziliśmy wspólnie. Poprosiłeś nas do Belwederu, gdzie pracowałeś nad ostateczną wersją swojego wystąpienia. Powiedziałeś nam wtedy,że prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczypospolitej, tak jak katyńskie kłamstwo było fundamentem PRL. Powiedziałeś też, że racje nie są rozłożone równo między wszystkie narody, że rację mają ci, którzy walczą o wolność. Sam też walczyłeś o wolność, począwszy od przedsierpniowej opozycji demokratycznej. Poznaliśmy się 26 lat temu na konspiracyjnym spotkaniu podziemnej „Solidarności”. Od początku wiedziałem, że jesteś człowiekiem, na którym można polegać. Umiałeś mówić poważnymi słowami o wielkich sprawach, ale miałeś też poczucie humoru, dystans do samego siebie. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym, ciepłym człowiekiem. Pani Prezydentowo, nasza wspaniała Pierwsza Damo. Marylko,znaliśmysię tyle lat. Zawsze podziwiałem Twoją mądrość, Twój takt, ale także niezależność poglądów.Promieniowałaś ciepłem nie tylko na swoją rodzinę, ale także na nas wszystkich. Panowie Ministrowie. Współpraca z Wami była dla mnie prawdziwym zaszczytem. Na służbie Rzeczypospolitej nie zapominaliśmy o zwykłej, ludzkiej przyjaźni. Księże Romanie, Koleżanki i Koledzy z kancelarii, przed drzwiami Waszych pustych pokojówpalą się znicze, leżą kwiaty. Nie mam słów, żeby wypowiedzieć swój żal i ból. Członkowie delegacji prezydenta, pasażerowie i załogo tragicznego lotu do Smoleńska, przedstawiciele państwa, centralnych instytucji, posłowie, senatorowie, generałowie, oficerowie Wojska Polskiego, funkcjonariusze, Rodziny Katyńskie – Rzeczpospolita delegowała do Katynia swoich najlepszych przedstawicieli. Zginęliście na posterunku. Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie. —szef gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego Niedziela ◊ rp.pl/tragedianarodowa Polska żegna Prezydenta A7 PIOTR NOWAK 18 kwietnia 2010 ≥Sobotnie uroczystości na placu Piłsudskiego. Izabela Sariusz-Skąpska, Maciej Łopiński, Bronisław Komorowski, przemawia Donald Tusk Bronisław Komorowski Donald Tusk Niedowierzanie, ból, rozpacz Ponieść ich marzenia i ponieść ich nadzieje S toimy tutaj, w tym miejscu uświęconym historią Warszawy. Stoimy, aby pożegnać wszystkich, którzy zginęli w katastrofie koło Smoleńska. Z drżeniem serca odczytujemy każde z 96 imion i nazwisk. (...) Niewiele jest takich chwil w dziejach narodu, kiedy wiemyiczujemy,że jesteśmy w pełni razem. Że łączą nas i myśli, i uczucia. Katastrofa samolotu pod Smoleńskiem do takich właśnie chwil należała. Niedowierzanie, ból, rozpacz, poczucie pustki – wtych dniach wszyscy czuliśmy to samo i tak samo.Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata. Polacy, ludzie różnego wieku i różnych przekonań spontanicznie zbierali się tu, na tym placu w Warszawie, przed Pałacem Prezydenckim, na ulicach Warszawy i wielu, wielu innych miast Polski, by oddać hołd ofiarom tragicznej katastrofy. Wkatastrofie zginęli: wybranyprzez naród prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński ijego małżonkaMaria, ostatni polski prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Trudno o bardziej dramatycznysymbol ciągłości polskich losów i naszej walki o niepodległe państwo. Łączymy się w bólu z najbliższą rodziną Lecha Kaczyńskiego,zcórką Martą, którastraciła oboje rodziców, z ciężko chorą matką Jadwigą i z bratem Jarosławem. Bratem i najbliższym przyjacielem. Przypomnę jeszcze jeden symbol, jedno nazwiskosymbol. Zginęła Anna Walentynowicz, która stała przecież u zarania wielkiego ruchu polskiej „Solidarności”. W katastrofie Polska straciła dowódców Sił Zbrojnych, zginęli posłowie i senatorowie z wszystkich klubów parlamentarnych. Odeszli od nas ludzie, którzy kierowali ważnymi instytucjami państwa i ważnymi organizacjami społecznymi. Duchowni różnych wyznań, załoga samolotu ioficerowie ochrony. Zginęli byli żołnierze Armii Krajowej i przedstawiciele Rodzin Katyńskich. Za wszystkich, którzy zginęli, za wszystkich wypowiadamy słowa: Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie. Dziś są nam bliżsi niż kiedykolwiek. Pamięć przezwycięża śmierć. Wtrudnych dla naszej ojczyzny dniach nie jesteśmy, nie byliśmy sami. Jesteśmy zatem wdzięczni obywatelom Rosji, którzy spontanicznie okazywali PolsceiPolakom swoje współczucie. (...) Polacyprzez wiele lat nie mogli mówić o Katyniu. A ci, którzy odważyli się głosić prawdę, byli prześladowani i więzieni. Dziś prawda ta staje się własnością świata: o przemocy, o podstępie, o zakłamaniu. Dla tej właśnie prawdy wyruszyli do Katynia tragicznie zmarli w katastrofie. Miejmy nadzieję, że o tej prawdzie dzięki nowej ofierze świat już nie zapomni. Wostatnich dniach widzieliśmy Polskę wyciszoną i skupioną. Chcielibyśmy, aby w imię tych, którzy tragicznie odeszli, ten nastrój przekroczył dni żałoby. Bo pewnie będziemy się w przyszłości spierać nieraz. Takajest ludzka natura i taki jest sens demokratycznego kanonu. Ci, którzy oddali swoje życie, też mieli różne poglądy polityczne, odmienne polityczne rodowody.Śmierć ich połączyła. Oddamy im prawdziwy hołd, jeżeli nasze spory będą sporami o Polskę, o jej kształt, o jej przyszłość. Jeżeli w osobie o innych poglądach politycznych zdołamy dostrzec i docenić drugiego człowieka. Każdy z tych, którzy oddali sweżycie, miał swoje plany na przyszłość, marzenia dotyczące swoich bliskich. Marzenia o szczęściu tych, których kochał i przez których był kochany. (...) Każdy z tych, którzy zginęli, miał też swoje marzenie o Polsce. Żegnamy ich zobowiązani wobec ich życia, ich pracy i ich marzeń. Zobowiązani razem wobec Polski. Dlatego do słów żalu i pamięci dołączamy z nadzieją i prośbą: Coś ją osłaniał tarczą swej opieki od nieszczęść, którepognębić ją miały, ojczyznę wolną pobłogosław Panie. —marszałek Sejmu T ydzień temu dotarła do każdego znas, do naszej ojczyzny tragiczna wiadomość okatastrofie i jej ofiarach. Wiadomość, która nie dotarła do naszych umysłów i serc chyba jeszcze do dziś, bo rozmiary tej tragedii, największej w dziejach powojennej Polski, przekraczają nasze możliwości rozumienia tego,cosię stało. Nikt z nas nie pamięta, aby kiedykolwiek tak wielu tak wybitnych zginęło w jednej okrutnej chwili, ale wszyscy pamiętamy ten moment, kiedy te straszne słowa do nas zaczęły docierać. Kiedy odczytywano tę listę nie do zaakceptowania, nie do zrozumienia, nie do przyjęcia, a jednak prawdziwą listę ofiar, i te pierwsze imiona i nazwiska prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, jego małżonki Marii. Takie rzeczy się nie zdarzają, takie rzeczy są niemożliwe. Tak jak niemożliwe było zrozumienie kolejnych nazwisk i kolejnych nazwisk. I słyszeliśmy tylko swój i innych szloch przy każdym z tych nazwisk. Talista to jak cała Polska i jak cała nasza historia. Dziś tu wiszą obok siebie zdjęcia, np. zdjęcie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego izdjęcie Natalii Januszko–tego najstarszego bohatera tragedii i tej najmłodszej. On miał lat 91, ona lat 23. Prezydent Ryszard Kaczorowski to Syberia, to Monte Cassino, to dramatyczna emigracja ito sen o niepodległej Polsce i on doczekał tej swojej wymarzonej niepodległej Polski. ANatalia to takie szczęście młodej dziewczyny, szczęście, że żyje w wolnym kraju i że może mieć marzenia i nadzieję na szczęście w swoim osobistym życiu. Oni wszyscy, począwszy od Pana Prezydenta ijego małżonki, oni wszyscy mieli ciągle jakieś nadzieje i marzenia dotyczące ich życia i dotycząceojczyzny. To dla nas wszystkich jest bardzo poważna próba. Ich świadectwem – świadectwem ich dobroci, wielkości – było ich życie, ale czym się stanie ich śmierć, tak tragiczna i tak nie do przyjęcia, to już zależy od naszych serc i naszych umysłów, czy ta śmierć nabierze najgłębszego sensu. Różnimy się wszyscy tak, jak oni różnili się życiorysami, poglądami, wiekiem na pokładzie tego samolotu, ale najgłębszy sens wspólnoty, która rodzi się w chwili żałoby,musi przetrwać w nas, bo wtedy iśmierć nabierze tego szczególnego, najgłębszego sensu. Przed nami też ważne zadania. Po pierwsze, tak jak dziś składamyhołd wszystkim zmarłym w tej tragicznej katastrofie, tak pamiętać musimy o ich najbliższych, odzieciach, rodzicach, rodzeństwie. Jesteśmy tu po to i po to jest także państwo polskie, aby o nich zawsze pamiętać. Jesteśmy tu także po to, żeby pamiętać, że każdego dnia, kiedy będzie takapotrzeba, będziemy na tej smutnej płycie lotniska czekać na kolejne trumny.Nie spoczniemy, dopóki wszystkie ciała nie znajdą spoczynku wojczystej ziemi. Przed nami także próba, bardzo trudna próba, ciężkiej pracy,tak abyich praca nie poszła na marne. Musimy sprostać tej próbie –myjakoludzie i myjakopolskie państwo – tak aby pomoc bliskim, ale też pomoc ojczyźnie, była każdego dnia faktem. Imusimy też sprostać wyzwaniu największemu: dobrze odczytać nadzieje, marzenia, myśli zmarłych, tak aby cała Polska i wszyscy Polacy potrafili ponieść je dalej. Ponieść ich marzenia i ponieść ich nadzieje. To największa rzecz, jaką możemy im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy pamiętać. —prezes Rady Ministrów ◊ Przemówienia za PAP. Pełne wersje wystąpień rp.pl/tragedianarodowa A8 Polska żegna Prezydenta Niedziela rp.pl/tragedianarodowa ◊ 18 kwietnia 2010 Ostatnia droga pary prezydenckiej KRAKÓW | Milion osób przyjedzie pożegnać Lecha i Marię Kaczyńskich? KATARZYNA BOROWSKA AGNIESZKA NIEWIŃSKA Trumny z ciałami Marii i Lecha Kaczyńskich zostaną przetransportowane w niedzielny poranek do Krakowa samolotem. Wcześniej obawiano się, że lot uniemożliwi pył z islandzkiego wulkanu. – Według wszelkich informacji, które posiadamy, pył jest na takiej wysokości, że nie przeszkadza lotom samolotów wojskowych i transportowych, które latają troszeczkę niżej niż międzykontynentalne – tłumaczy Jacek Sasin, wiceszef Kancelarii Prezydenta. Na noc z soboty na niedzielę zaplanowano czuwanie przy trumnach pary prezydenckiej w warszawskiej archikatedrze św. Jana. Wyprowadzenie z katedry zaplanowano na godz. 7 rano. – Sam kondukt będzie miał wymiar symboliczny pożegnania pary prezydenckiej z Warszawą – mówił Sasin. – Trumny przejadą obok ratusza na pl. Bankowym, gdzie, jak wiadomo, pan prezydent Kaczyński pełnił funkcję prezydenta stolicy, i obok Muzeum Powstania Warszawskiego, które miało dla pana prezydenta wielkie znaczenie. Z krakowskiego lotniska w Balicach trumny zostaną przewiezione do bazyliki Mariackiej, gdzie odbędą się główne uroczystości pogrzebowe. Władze Krakowa spodziewają się miliona gości. Swój przyjazd zapowiadają m.in. działacze „Solidarności”. – Wystawiamy poczty sztandarowe – mówi „Rz” Marek Lewandowski z NSZZ „S”. – Każdy chciałby przyjechać do Krakowa, to zrozumiałe. Lech Kaczyński to nasz człowiek. On tworzył „Solidarność” – mówi. Do Krakowa wybierają się też stoczniowcy. – Jedzie ponad 200 osób ze Stoczni Gdańskiej pożegnać swojego przyjaciela, człowieka „Solidarności”, Wawel będzie zamknięty, dopóki ostatni gość nie opuści Wzgórza. Potem będzie możliwość nawiedzenia prezydenckiego grobu który zawsze dbał o ludzi pracy – mówi „Rz” Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej „S”. Górale z Podhala przyjadą kilkudziesięcioma autokarami. Z każdej gminy jeden, dwa autobusy. – Na krakowskim Rynku i pod Wawelem górali będzie widać i słychać – zapewnia prezes Związku Podhalan Maciej Motor-Grelok. Przyjedzie liczna grupa muzykantów, którzy żałobną muzyką góralską chcą towarzyszyć w ostatniej drodze parze prezydenckiej. Związek Podhalan chciał nawet zorganizować banderię konną, która miała towarzyszyć orszakowi pogrzebowemu z krakowskiego Rynku na Wawel. – Odmówiono nam ze względów bezpieczeństwa – ubolewa Motor-Grelok. Kondukt będzie tylko 200-osobowy. Znajdzie się w nim najbliższa rodzina i wskazane przez nią osoby, przedstawiciele władz i duchowieństwa. Najważniejsi goście dotrą na Wawel autokarami. W katedrze modlitwę poprowadzi kard. Stanisław Dziwisz. Do Krypty Srebrnych Dzwonów, gdzie spoczną Maria i Lech Kaczyńscy, zejdą tylko najbliżsi. – Wawel będzie zamknięty, dopóki ostatni gość nie opuści Wzgórza Wawelskiego – mówi proboszcz katedry wawelskiej ks. Zdzisław Sochacki. – Dopiero potem będzie możliwość nawiedzenia prezydenckiego grobu. Jedyne, co musimy zrobić, to zamknąć kryptę od godz. 6 do 9 rano w poniedziałek, bo wtedy jeszcze raz będą musiały wejść ekipy kamieniarskie, by założyć ostatnią płytę i podjąć zabiegi kosmetyczne – wyjaśnił ks. Sochacki. Na poniedziałek zaplanowano pogrzeb ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Spocznie on w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej. Jeszcze do niedzieli do godz. 22 można mu oddawać hołd w Belwederze. —Józef Matusz, js, eł, pap Wulkan pokrzyżował plany GOŚCIE Z ZAGRANICY Niektórzy przywódcy zagraniczni nie czekali aż opadnie pył z islandzkiego wulkanu. Wyruszali do Krakowa samochodami lub pociągami Prawie nad całą Europą w sobotę nie latały samoloty. Do wieczora większość polityków zagranicznych nie wiedziała, czy uda im się dotrzeć na pogrzeb polskiego prezydenta. Ale ci najważniejsi – w tym prezydenci USA, Rosji czy kanclerz Niemiec – przyjazdu nie odwołali. Oficjalnie uczynili to natomiast książę Walii Karol, król Szwecji Karol XVI Gustaw, książę Monako Albert II, prezydenci Macedonii - Gjorge Iwanow, Irlandii - Mary McAleese, Finlandii - Tarja Halonen. Oraz delegaci z krajów odleglejszych: Kanady (premier Stephen Harper), Japonii (przewodniczący parlamentu Satsuki Eda), Korei Południowej (premier Czung Un Chan), Meksyku (szefowa dyplomacji Patricia Espinoza Cantalleno), Nowej Zelandii (gubernator generalny Anand Satyanand), Pakistanu (minister obrony Ahmad Muchtar), Indii (minister spraw zagranicznych S.M. Krishna). Nieoczekiwanie do Krakowa dotarł po locie na niedużej wysokości premier Maroka Abbas El Fassi. Air Force One był przygotowywany do startu z podwaszyngtońskiej bazy Andrew’s nagodzinę21 czasu miejscowego. Do Krakowa miał dolecieć o 13.30 czasu polskiego. Barack Obama miał się udać na pogrzeb do Polski bez żony, Michelle, choć wcześniej zapowiadano jej udział. Do wieczora na stronach internetowych Kremla była informacja, że Dmitrij Miedwiediew weźmie udział w uroczystościach pogrzebowych. Rosyjski prezydent miał jednak do pokonania długą drogę z Brazylii. . Kanclerz Angela Merkel dotarła co prawda do Europy (z Waszyngtonu), ale jeszcze wczoraj była na południu kontynentu. Po nocy spędzonej nieoczekiwanie w Lizbonie poleciała do Rzymu, skąd rozpoczęła podróż na północ – samochodem i prawdopodobnie autobusem. Wydawało się, że ma małe szanse, by zdążyć do Krakowa. Nad podróżą śmigłowcem z Berlina do Krakowa zastanawiali się pozostali zapowiedzeni goście z Niemiec, prezydent Horst Köhler i szef dyplomacji Guido Westerwelle. W Waszyngtonie utknął jeden z najbliższych Lechowi Kaczyńskiemu polityków prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, ale do ostatniej chwili miał nadzieję, że uda mu się dolecieć do Krakowa. Było to tym bardziej istotne dla wyjątkowo wstrząśniętych katastrofą pod Smoleńskiem Gruzi- nów, że do Warszawy na sobotnie uroczystości nie dotarł szef gruzińskiego parlamentu Dawid Bakradze. Kilku blisko związanych ze zmarłym prezydentem RP przywódców postanowiło nie zerkać w niebo. Wybrali bardziej uciążliwy, ale pewniejszy transport lądowy. Już w sobotę rano podróż samochodem rozpoczął były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. Miał do przejechania z Kijowa 750 km. W tę samą drogę później wyruszyła była premier Julia Tymoszenko. 1300 km jazdy samochodem czekało premiera Estonii Andrusa Ansipa, a 850 km prezydenta Słowenii Danilo Türka. Najbliżej, około 300 km, ma prezydent Słowacji Ivan Gašparovič. W niedzielę rano podróż pociągiem z Pragi miał rozpocząć najbliższy ideowo Kaczyńskiemu przywódca europejski Vaclav Klaus. W Ostrawie lub w innym mieście blisko polskiej granicy planował się przesiąść do samochodu. Do Krakowa miał też dojechać czeski premier Jan Fischer. Na prezydenta Rumunii Traiana Basescu czekał już śmigłowiec, by go przewieźć z Bukaresztu na północ kraju przy granicy z Węgrami. Dalszą drogę miał przebyć samochodem. Na przylot samolotem nadal liczyła prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė. —Jerzy Haszczyński prus, jap, ta.s, afp, pap >RYNEK GŁÓWNY I BŁONIA CZEKAJĄ NA PRZYJEZDNYCH > PLAN UROCZYSTOŚCI Przebieg ceremonii pogrzebowych Warszawa ∑ godz. 7 – uroczysty przejazd trumien pary prezydenckiej na lotnisko wojskowe Okęcie (od Świętojańskiej przez pl. Bankowy, al. Solidarności, pl. Zawiszy, Żwirki i Wigury) ∑ godz. 8 – odlot samolotu z trumnami do Krakowa Kraków ∑ ok. godz. 9 – przylot samolotu na lotnisko w podkrakowskich Balicach. Stąd kondukt dotrze na Salwator ∑ ok. godz. 9.30 – przy kościele ss. Norbertanek trumny zostaną przełożone na lawety armatnie i przejadą ulicami miasta: Kościuszki, Zwierzyniecką, Franciszkańską i Grodzką aż na Rynek ∑ godz. 10 – wprowadzenie trumien do bazyliki Mariackiej ∑ godz. 14 – początek mszy żałobnej ∑ godz. 15.30 – po mszy kondukt żałobny przejdzie ulicą Grodzką na Wawel ∑ godz. 16.30 – 17.15 – liturgiczne pożegnanie w katedrze wawelskiej, po którym trumny zostaną złożone w sarkofagu ∑ godz. 17.15 – 18 – kondolencje rodzinie i najwyższym władzom państwowym złożą na dziedzińcu zamku wawelskiego szefowie delegacji zagranicznych ∑ ok. godz. 18 – koniec pożegnania prezydenckiej pary ∑ ok. godz. 20 – 21 – wawelska krypta, w której złożone zostaną trumny z ciałem prezydenta i jego żony, zostanie otwarta dla uczestników ceremonii > PORADY DLA ŻAŁOBNIKÓW Na rynek tylko z dowodem Na Rynek Główny nie wolno wnosić niebezpiecznych narzędzi, np. noży, a także szklanych opakowań. Organizatorzy odradzają także zabieranie plecaków i dużych toreb – wszystkie bagaże będą przeszukiwane. Trzeba mieć przy sobie dowód osobisty – wchodzący na Rynek będą kontrolowani. Warto też zabrać ze sobą kurtkę, kanapkę i napoje. Osoby chore powinny mieć przy sobie informacje o przyjmowanych lekach, a dzieci zawieszone na szyjach kartki z danymi osobowymi, miejscem zamieszkania i numerami telefonów kontaktowych do opiekunów. W Krakowie przygotowano kilka punktów dla dzieci zaginionych – dwa stałe w siedzibie komisariatu policji przy ul. Lubicz 21 (przy dworcu PKP) oraz w posterunku na Rynku, a także w poczekalni dworca PKP. Ponadto dwa w oznakowanych samochodach – w pobliżu Wawelu oraz przy placu Kolejowym. Chociaż prognoza pogody na niedzielę dla Krakowa jest bardzo dobra (słońce i temperatura 14 st. C), na wszelki wypadek warto mieć przy sobie parasol. —koz, eł Niedziela 18 kwietnia 2010 Polska żegna Prezydenta A9 PIOTR GUZIK ◊ rp.pl/tragedianarodowa ≥Sarkofag, w którym spoczną ciała Lecha i Marii Kaczyńskich, wykonany został z onyksu miodowego – szlachetnego kamienia sprowadzanego z Turcji. Konstrukcja powstała w ciągu półtorej doby Wzgórze ważne dla Polaków WAWEL | Dawna siedziba królów i miejsce, w którym oprócz władców spoczywają najwybitniejsi rodacy JÓZEF MATUSZ Przez prawie 400 lat Wawel był oficjalną rezydencją władców Rzeczypospolitej, miejscem posiedzeń Sejmu i Senatu, a po przeniesieniu stolicy do Warszawy pozostał miejscem koronacji i wiecznego spoczynku królów. Po utracie niepodległości stał się dla Polaków z trzech zaborów symbolem polskości, przypominającym o minionej potędze królestwa. Wawelskie mury kryją pozostałości budowli przedromańskich, romańskich i gotyckich. Już w pierwszym tysiącleciu naszej ery stał się ośrodkiem władzy politycznej i głównym grodem Wiślan. Był jedną z siedzib Mieszka I, Bolesława Chrobrego, Mieszka II i głównym ośrodkiem polskiego chrześcijaństwa. Pierwszym władcą Polski, który koronował się w katedrze wawelskiej w 1320 r., był Władysław Łokietek. Odtąd świątynia stała się miejscem koronacji kolejnych władców kraju. Łokietek rozpoczął rozbudowę Wzgórza Wawelskiego, którą kontynuował jego syn Kazimierz Wielki. Renesansowy styl z przepięknym dziedzińcem arkadowym i zespołem katedralnym nadał mu Zygmunt Stary. Za jego panowania w katedrze wawelskiej powstała kaplica zwana Zygmuntowską oraz wielki dzwon nazwany na cześć króla Zygmuntem. Ostatni z Jagiellonów Zygmunt II August wzbogacił wnętrza zamku znakomitą kolekcją arrasów. Łokietek był też pierwszym królem, którego pochowano w wawelskiej katedrze. Jego szczątki spoczywają wewnątrz sarkofagu z piaskowca. W 1610 r. Zygmunt III Waza przeniósł stolicę do Warszawy, ale Wawel pozostał rezydencją królewską. W czasie zaborów Austriacy przekształcili go w cytadelę i stał się rezydencją cesarza Franciszka Józefa I. W tym czasie wawelska katedra była miejscem pielgrzymek patriotycznych. W jej podziemnych kryptach oprócz królów pochowano Tadeusza Kościuszkę, księcia Józefa Poniatowskiego oraz Adama Mickiewicza. Pochówki te uczyniły wawelską katedrę – nazywaną „matką kościołów” – polskim panteonem, w którym miejsce wiecznego spoczynku znajdują tylko najbardziej zasłużeni Polacy. Tradycja ta była kontynuowana w XX wieku, kiedy w podziemiach katedralnych złożono szczątki Juliusza Słowackiego, Józefa Piłsudskiego i generała Władysława Sikorskiego. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Wawel stał się reprezentacyjną rezydencją głowy państwa oraz muzeum wnętrz historycznych. Przed wkroczeniem hitlerowców i gubernatora Hansa Franka cenniejsze eksponaty, w tym arrasy i miecz koronacyjny szczerbiec, Polacy zdążyli wywieźć do Kanady. Powróciły do kraju w 1959 roku. Gospodarzem Wzgórza Wawelskiego są Zamek Królewski na Wawelu – Państwowe Zbiory Sztuki oraz Zarząd Bazyliki Metropolitarnej na Wawelu. ∑ >MARIA I LECH KACZYŃSCY SPOCZNĄ W KRYPCIE SREBRNYCH DZWONÓW Miejsce, w którym spocznie para prezydencka, niektórzy już dziś nazywają kryptą katyńską. Przed wejściem do niej znajduje się bowiem tablica upamiętniająca ofiary zbrodni katyńskiej. Montaż sarkofagu dla Lecha i Marii Kaczyńskich ukończono w sobotę o 8.56 – o tej samej godzinie 10 kwietnia pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki samolot. ∑ Polska żegna Prezydenta A10 Niedziela rp.pl/tragedianarodowa ◊ 18 kwietnia 2010 KUBA KAMIŃSKI <Przyczyny katastrofy wyjaśnia specjalna polsko-rosyjska komisja. Na zdjęciu szczątki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleńsku Smoleńsk 8:56 M ieszkańcy Smoleńska10 kwietnia2010 roku ogodzinie8.56 rano usłyszeli ryk silników. Zgęstej mgły wyłonił się samolot. Leciał nisko, zahaczył oantenę, kosił drzewa. Pouderzeniu wgrubą brzozę przechylił się, stracił skrzydło, zahaczył oziemię ipokilku sekundach roztrzaskał się wlesie. –Potężny huk, wpowietrze wystrzelił słup ognia –relacjonował Sławomir Wiśniewski, pracownik TVP, jedyny polski świadek katastrofy. –Złapałem kamerę ipobiegłem wkierunku miejsca katastrofy. Byłem tam pochwili. Całe pole było przeorane, drzewa połamane. Szczątki samolotu rozrzucone wpromieniu wielu metrów. Niektóre się paliły. Naoderwanym ogonie zobaczyłem szachownicę. Wtedy dotarło domnie, że rozbił się prezydencki samolot. To był tupolew Tu-154M onumerze bocznym101. Najego pokładzie znajdował się prezydent Lech Kaczyński zmałżonką oraz94 innymi osobami. Czołowi dostojnicy państwowi iprzedstawiciele polskich elit intelektualnych lecieli zWarszawy doSmoleńska, by wziąć udział wuroczystościach70. rocznicy wymordowania polskich oficerów przez NKWD wKatyniu. –Skierowałem się [tam] zapierwszym wozem straży pożarnej iznalazłem się namiejscu bardzo szybko. Biegłem przez jakieś łąki wtym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało –opowiadał dzienni- karzom ambasador RP wMoskwie Jerzy Bahr, który nawojskowym lotnisku czekał naprezydenta. –Liczyliśmy, że zobaczymy kadłub samolotu, doktórego będziemy mogli dobiec iwyciągać ofiary. Tymczasem zobaczyłem krajobraz jak potrzęsieniu ziemi. Bahr natychmiast zadzwonił doswojego szefa Radosława Sikorskiego. Ten zatelefonował doJarosława Kaczyńskiego, brata prezydenta. –Wypełniłem straszny obowiązek. Powiedziałem, że doszło dotragicznego wypadku iże ze słów ambasadora możnawnioskować, że nikt nie przeżył. Reakcja była bardzo spokojna, ale czuło się podrugiej stronie emocje –opowiadał Sikorski. Katastrofy nie przeżył nikt. Służby ratunkowe nie miały nic dozrobienia. Tylko strażacy zabrali się dogaszenia płonących części. Namiejsce szybko dotarli również polscy dziennikarze, obecni wpobliskim Katyniu (wtym autor tego tekstu). Długo nie mogliśmy uwierzyć, że „coś takiego” naprawdę się wydarzyło. Wiadomość zapośrednictwem mediów dotarła dokraju. Ludziom, którzy nacmentarzu wKatyniu czekali naprezydenta, przekazał ją minister Jacek Sasin. Świadkowie opowiadali później, że przez tłum przeszedł jęk. Ludzie łapali się zagłowy, siadali naziemi. Część kobiet zemdlała. Potomkowie zamordowanych przez NKWD oficerów ułożyli ze zniczy napis: „Katyń2”. Zarówno wPolsce, jak iwRosji natychmiast pojawiły się pytania oprzyczynę katastrofy. Samolot runął kilkaset metrów odlotniska. Tak jakby zaszybko zszedł dolądowania. Tego poranka nadmiastem unosiła się gęsta mgła, odrazu pojawiło się przypuszczenie, że to ona spowodowała katastrofę. Krótko powypadku miejscowe władze zacząły rozgłaszaćy, że winę zakatastrofę ponosi załoga. Według Rosjan kontrolerzy lotu odradzali pilotom lądowanie wSmoleńsku isugerowali skierowanie maszyny doMińska lub Moskwy. Ci, mieli zdecydować się napodjęcie ryzykownego manewru. Jednak potygodniu pracy specjalnej polsko-rosyjskiej komisji (nasi prokuratorzy pojechali doSmoleńska) pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Wiadomo, że prezydent nie wywierał nakapitanażadnej presji. Wszystko ma się wyjaśnić poodczytaniu zapisów zczarnych skrzynek. –Pomimo wykonania ogromnej pracy śledztwo prokuratorskie tak naprawdę dopiero nabiera dynamiki –powiedział obecny wRosji naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski. –Stawianie nawstępnym etapie jakichkolwiek wniosków co doprzyczyn katastrofy jest niedopuszczalne. Równolegle zdziałaniami polskich śledczych eksperci ds. medycyny sądowej rozpoczęli identyfikację ciał. Aby rozpoznać część zabitych, należało przeprowadzić testy DNA. Lecha Kaczyńskiego zidentyfikował jego brat Jarosław, który doSmoleńska przyleciał jeszcze10 kwietnia wnocy. –Przyprowadzono nas dociał. Jarosław Kaczyński jako najbliższy krewny prezydenta został poproszony oidentyfikację. Ja widziałem to zodległości kilku metrów. Prezes był bezpośrednio przypanu prezydencie, ale to był widok szokujący –relacjonował Adam Bielan (PiS). DoSmoleńska przylecieli też premierzy Władimir Putin iDonald Tusk. Odwiedzili miejsce katastrofy, złożyli nanim kwiaty. Rosyjski przywódca przeżegnał się iobjął Tuska. –Odczuwamy ból zwami iprzeżywamy to podobnie jak wy. Składamy najszczersze wyrazy współczucia Polsce iPolakom. Miała miejsce okropnatragedia. Modlimy się razem zwami –powiedział wprzemówieniu doPolaków Putin, który stanął naczele komisji badającej przyczyny katastrofy. Wniedzielę główny kanał rosyjskiej telewizji wyemitował film Andrzeja Wajdy „Katyń”. WPolsce marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który przejął uprawnienia prezydenta, ogłosił żałobę narodową. PrzedPałacem Prezydenckim naKrakowskim Przedmieściu wWarszawie zaczęły się gromadzić dziesiątki tysięcy ludzi. Składali kwiaty izapalali znicze. 11 kwietnia naOkęciu wylądował samolot zciałem prezydenta. Nadrodze konduktu żałobnego ustawiły się tysiące ludzi chcących oddać cześć prezydentowi. Dwa dni później doPolski przywieziono ciało Marii Kaczyńskiej. Ich trumny wystawiono nawSali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Tysiące Polaków stało dosoboty wkilometrowych kolejkach, by pożegnać prezydenta ipierwszą damę. Według oficjalnych informacji Kancelarii Prezydenta hołd oddało 180 tys. osób. Dokraju wróciły m.in. szczątki ostatniego prezydenta RP naemigracji Ryszarda Kaczorowskiego. Zostanie pochowany wŚwiątyni Opatrzności Bożej wWarszawie. Dozamknięcia tego numeru „Rz” nie zidentyfikowano jeszcze ciał21 ofiar katastrofy. Piotr Zychowicz Niedziela ◊ rp.pl/tragedianarodowa ≥Sejm, 13 kwietnia. Uroczyste zgromadzenie posłów i senatorów RAFAŁ GUZ JAKUB OSTAŁOWSKI ≥Warszawa, lotnisko Okęcie, 15 kwietnia. Powrót ciał 34 ofiar katastrofy ≥Warszawa, 10 kwietnia. Warszawianie przed Pałacem Prezydenckim RADEK PASTERSKI ≥Katyń, 10 kwietnia. Msza za zmarłych w wypadku samolotu Polska żegna Prezydenta JERZY DUDEK PIOTR NOWAK 18 kwietnia 2010 PIOTR WITTMAN <Warszawa, 11 kwietnia. Jarosław Kaczyński przy trumnie z ciałem brata ROMAN BOSIACKI ≥Gdańsk, 10 kwietnia. Wieszanie flagi na budynku kurii ≥Warszawa, 13 kwietnia. Kondukt z ciałem pierwszej damy ≥Warszawa, 12 kwietnia. Znicze przed Pałacem Prezydenckim MARIAN ZUBRZYCKI JERZY DUDEK DAREK GOLIK ≥Bydgoszcz, 11 kwietnia. Mieszkańcy miasta na Starym Rynku ≥Łódź, 11 kwietnia. Minuta ciszy A11 A12 Polska żegna Prezydenta Niedziela 18 kwietnia 2010 rp.pl/tragedianarodowa ◊ Styl prezydenta niepowtarzalnego W czasach, gdy to kamery dyktują, który kandydat jest wyższy, gdy uroda zależy od poprawek w Photoshopie, a poglądy większości polityków zmieniają się w rytm sondaży – nie miał prawa wygrać. A jednak w 2005 r. został prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Dziś nawet jego przeciwnicy przyznają: miał własny, niepowtarzalny styl. Opowiadał, że już w dzieciństwie chciał zostać politykiem. Ukształtował go inteligencki Żoliborz. Matka Jadwiga Kaczyńska, polonistka, pracownik Instytutu Badań Literackich, i ojciec Rajmund Kaczyński – inżynier, wykładowca na Politechnice Warszawskiej. Ale też klimat dzielnicy i żoliborskie podwórko, na którym toczyli z bratem wojny na kamienie. Warszawę opuścił w 1971 r., by móc kontynuować karierę naukową. Na Uniwersytecie Gdańskim udało mu się zatrudnić na Wydziale Prawa. Już wtedy, wraz z bratem Jarosławem, mieli za sobą uczestnictwo w wydarzeniach Marca 1968 r. A potem było zaangażowanie w opozycję: Biuro Interwencji KOR, wykłady dla robotników o prawie pracy. I wreszcie karnawał „Solidarności” w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej. Poszedł tam jako doradca, zostawiając w domu żonę z miesięczną córeczką. Karnawał zakończył się stanem wojennym. Po blisko rocznym internowaniu powrócił do działalności w podziemnych strukturach związku. Kiedy Marię Kaczyńską pytano, czy próbowała męża powstrzymać, odpowiedziała: – To byłoby tak skuteczne, jak łapanie wiatru w walizkę. Tamte doświadczenia okażą się szczególnie ważne. Wyniósł z nich sympatię do późniejszych oponentów politycznych, cenił np. prof. Bronisława Geremka, z którym w wolnej Polsce bardzo się różnił. Podkreślał, że profesor od początku traktował go – wówczas ledwo 30-latka – jak partnera. Uspokój się, Tytus Gdy po 1989 r. sam pełnił ważne funkcje państwowe, nie bał się zatrudniać młodych. Jako prezes NIK chętnie przyjmował do pracy absolwentów elitarnej Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, których nie chciały zatrudniać inne, oparte na układach urzędy. Kiedy w 2000 r. został ministrem sprawiedliwości, swym zastępcą uczynił 31-letniego Zbigniewa Ziobrę. Na młodych i niezwiązanych układem partyjnym postawił także po zwycięstwie w wyborach na prezydenta Warszawy. – Nikt nie może mu zarzucić upolitycznienia miasta. To, w jaki sposób Lech Kaczyński zebrał współpracowników do pracy w stolicy, jest tego zaprzeczeniem – mówi Mirosław Kochalski, w ratuszu jeden z jego najbliższych współpracowników, a po wyborze Kaczyńskiego na prezydenta RP – komisarz miasta. W początkowym, najtrudniejszym okresie w stolicy zawalony był stosami dokumentów. Stres rozładowywał żartami. Z kamienną miną rugał współpracowników: – To wszystko powinno wyglądać zupełnie inaczej! – grzmiał. – Jest oczywiste, że jako prezydent miasta stołecznego Warszawy nie powinienem robić nic innego, niż przyjmować z balkonu owacje spontanicznie gromadzących się tłumów wdzięcznych warszawian. No, w przerwach mógłbym ostatecznie przyjmować jeszcze paradną musztrę straży miejskiej. Rzecz jasna, prowadzoną osobiście przez komendanta Witolda Marczuka! – tu z udawaną powagą łypał okiem na samego komendanta. W kontaktach ze współpracownikami wykazywał się poczuciem humoru. W czasach warszawskiej prezydentury przyprowadził w jedną z sobót do ratusza swego teriera Tytusa. Pies był spokojny, dopóki w drzwiach nie pojawił się dyrektor biura prawnego. Kaczyński ze śmiertelną powagą natychmiast wytłumaczył psu: – Uspokój się, Tytus. My wszyscy go nie lubimy. Ale bywa pożyteczny. Miał fenomenalną pamięć. Do faktów historycznych, dat, twarzy i nazwisk ludzi, imion ich bliskich. I do liczb. Na spotkaniu z burmistrzami dzielnic wprawiał w konsternację niechętnych mu początkowo samorządowców, kiedy bez żadnych notatek przedstawiał szczegóły budżetu. Potrafił powiedzieć do osłupiałego burmistrza: – A w pańskiej dzielnicy wydatki na kulturę wynoszą 260 tysięcy. Dokładnie 264 tysiące. Z Władysławem Stasiakiem urządzali sobie pojedynki na znajomość Trylogii Henryka Sienkiewicza. Obaj znali ją doskonale i obaj byli twardymi graczami. Raz wygrywał Stasiak, raz prezydent – opowiada jeden ze współpracowników. Gdy był prezydentem Warszawy, od wielu dziennikarzy osobiście odbierał telefony. Służyła mu do tego ukochana, oldskulowa, nieco poobijana nokia 6310. Model dla prawdziwych konserwatystów. Bezpośrednimi kontaktami z prasą stresował zresztą część pracowników ratusza. Prezydent miał zwyczaj najpierw wybierać numer do dziennikarza i dopiero wtedy, gdy już słyszał sygnał połączenia, podawał słuchawkę przerażonemu urzędnikowi: – Teraz proszę krótko mówić, o co chodzi. Nie przywiązywał wagi do stroju i wyglądu. Jeszcze w czasach prezydentury Warszawy potrafił zadowolony z siebie chwalić się współpracownikom, że udało mu się założyć do garnituru „te mokasyny, których nie wolno nosić”. Cieszył się, że przechytrzył żonę, która wydała ten zakaz. Muzeum – spełniona misja Wybudowanie Muzeum Powstania Warszawskiego traktował jak misję. Dług, który musi spłacić pokoleniu rodziców. Matce – która w czasie wojny była w Szarych Szeregach, i ojcu – żołnierzowi AK, uczestnikowi powstania. Sam czasem przyznawał, że wśród młodych ludzi zaangażowanych w projekt Muzeum Powstania Warszawskiego czuł się najlepiej. Był dumny z muzeum. I kiedy był już prezydentem Polski, zawsze znajdował czas, by tam zajrzeć. Zasady wyniesione z domu – szacunek do wiary i Kościoła – wyrażał czasem w sposób spontaniczny. Choć jego parafią w Sopocie był kościół św. Bernarda, bywało, że wstępował na modlitwę do położonego w centrum kościoła Gwiazdy Morza. – Była zima, siarczysty mróz, a w bocznej nawie nasz pracownik, pan Antoni, okutany od stóp do głów, w nakryciu głowy przygotowywał szopkę na Boże Narodzenie. Nagle słyszę głośne uderzenia w szybę drzwi i widzę Lecha Kaczyńskiego, który zdenerwowany krzyczy: „Zdejmij czapkę!”. Pan Antoni KRZYSZTOF ŁOKAJ AGNIESZKA RYBAK Kiedy Marię Kaczyńską pytano, czy próbowała powstrzymać męża przed działalnością w opozycji, odpowiedziała: – To byłoby tak skuteczne, jak łapanie wiatru w walizkę ≥Lech i Maria Kaczyńscy poznali się w 1976 roku w Sopocie. Dwa lata później z przejęciem zdjął nakrycie głowy – opowiada ks. Kazimierz Czerwonek, proboszcz parafii Gwiazda Morza. W kościele parafialnym w Sopocie miał ulubione miejsce – pod filarem. Kiedy już został prezydentem Polski, umówił się z księżmi z parafii, że nie będą zwracać na niego specjalnej uwagi ani w żaden sposób wyróżniać. – Bez mszy nie było u niego niedzieli – opowiada Hanna Foltyn-Kubicka, przyjaciółka domu. Pamięta, jak w jedną z niedziel jechali razem i Lech Kaczyński postanowił wstąpić do świątyni, w której trwało specjalne nabożeństwo. – Zapytałam: ile to potrwa. Odpowiedział, że pół godziny. Uroczystość przeciągnęła się do prawie dwóch godzin. Po wyjściu z kościoła nawet nie ukrywał satysfakcji: „No, to teraz pomodliłaś się za wszystkie czasy” – wspomina Foltyn-Kubicka. Odskocznia w Lucieniu Gdy w 2005 r. wbrew sondażom, które początkowo nie dawały mu szans, wygrał wybory na prezydenta Polski, politykę historyczną i przywra- canie szacunku cichym bohaterom uczynił jednym ze swych najważniejszych zadań. Doceniał i odznaczał więźniów okresu stalinowskiego, zapraszał do Pałacu rodziny osób skazanych na kary śmierci w procesach politycznych, ludzi, którzy w czasie okupacji pomagali Żydom, zapomnianych bohaterów „S”. Ordery przyznawał ponad politycznymi podziałami. Jednak nie wszyscy ten gest doceniali, nie wszyscy odznaczenia przyjmowali. Lubił uczestniczyć w seminariach w prezydenckiej rezydencji w Lucieniu, którym patronował. Traktował je jako odskocznię od codziennych obowiązków. Tam mógł wreszcie podyskutować – nie jako prezydent, ale profesor prawa i człowiek o rozległych zainteresowaniach – z ludźmi wybitnymi. Chętnie zapraszał dyskutantów o odległych od własnych poglądach. Dlatego w Lucieniu bywali: Wojciech Sadurski, Aleksander Smolar, Andrzej Walicki. Jeden z uczestników podsumował kiedyś, że seminaria lucieńskie są jak obiady czwartkowe, tylko gospodarz jakoś bardziej zorientowany. ∑ Niedziela ◊ rp.pl/tragedianarodowa 18 kwietnia 2010 Polska żegna Prezydenta A13 Wszystkie zegarki miałam od męża MAŁGORZATA SUBOTIĆ Lech Kaczyński zwierzył się kiedyś dziennikarzom, że on i żona są „jak dwie połówki tego samego owocu”. Pierwszym prezentem, jaki od niego dostała, było bursztynowe serduszko na skórzanym rzemyku do pary, a buty zasznurowane. Stąd troskliwość prezydentowej o równo ułożone klapy marynarki, zapięte guziki itp., którą rejestrowały telewizyjne kamery. Przejawem troski była też zawartość słynnej reklamówki, którą przyniosła mężowi do samolotu, gdy leciał w jedną z pierwszych podróży, do USA. Dziennikarze i satyrycy tę reklamówkę obśmiali, m.in. w programie Szymona Majewskiego. W odpowiedzi prezydentowa przesłała prześmiewcy reklamówkę wypełnioną kanapkami. Żeby nie miał wątpliwości, co dała mężowi. Muszka wzięli ślub. Na zdjęciu podczas kampanii prezydenckiej w 2005 roku Z najdzie się bliżej miejsca, w którym spędziła dzieciństwo i lata licealne, czyli Rabki. To stamtąd przeniosła się do dalekiego Sopotu, studiować na Uniwersytecie Gdańskim. W Trójmieście 34 lata temu poznała przyszłego męża. W wywiadach opowiadała, że zetknął ich przypadek. – Miałam przyjaciółkę, pracowała na Uniwersytecie Gdańskim, na Wydziale Prawa, Leszek był tam wtedy asystentem. I ona tak mi powiada: „Jest u mnie sympatyczny, dobry kolega, przyjechał z Warszawy, poszukuje pokoju, pomóż mi, jakiejś kwatery mu poszukamy”. Pomogłam. Znalazłyśmy coś w Sopocie. I tak się zaczęła ich wspólna droga. Na jednej z randek Maria dostała pierwszy prezent: bursztynowe serduszko na skórzanym rzemyku. Później prezydent, z wyjątkiem wpadki, jaką była koszmarna sukienka mini z fioletowego pluszu, obdarowywał żonę biżuterią. – Na jedną z Gwiazdek dostałam piękny pierścionek ze szmaragdem i brylancikiem. Dostałam od męża wiele pierścionków, ale ten pamiętam szczególnie. Wszystkie moje zegarki też były od męża. Niestety, ten ukochany z bardzo oryginalną bransoletką zgubiłam. Ostatnio na imieniny dał mi dwie małe, delikatne złote bransoletki. Widzi pani, jakie są ładne? – mówiła w wywiadzie dla „Rz” w 2008 r. Lech Kaczyński zwierzył się kiedyś dziennikarzom, że są „jak dwie połówki tego samego owocu”. Dwa lata temu obchodzili 30-lecie małżeństwa. Paparazzi uchwycili ich wspólny wieczór przy świecach w warszawskiej restauracji. Gdy się pobierali, byli już ludźmi dojrzałymi. Czerwony maluch W latach 80. miała czerwonego, przeżartego rdzą małego fiata. Dzięki niemu załatwiała nie tylko domowe sprawy, ale woziła też męża – aktywnego opozycyjonistę. Tylko ona miała prawo jazdy. Lech nigdy go nie zrobił. To Maria dbała o wygląd prezydenta. Nie tylko o dobór marynarek i krawatów. On znany był z tego, że nie zwracał uwagi na to, czy ma skarpetki Wspominając dzieciństwo, Maria Kaczyńska mówiła, że mamy często nie było w domu. Była nauczycielką, później wychowawczynią dzieci chorych na zapalenie opon mózgowych. – Wychowywała nas tak, abyśmy byli z bratem samodzielni. Mieliśmy obowiązki: nauka, ćwiczenia na pianinie, sprzątanie po sobie. Mama dawała punkty, które otwierały drogę do różnych przyjemności: wyjście do kina czy zgoda na prywatkę – opowiadała „Gazecie Wyborczej”. Ale były też przytulanki. Lidia Mackiewicz często czytała dzieciom – Marii i Konradowi – baśnie Andersena, „Klechdy sezamowe” Leśmiana, Brzechwę, Tuwima, potem Makuszyńskiego. Gdy dzieci płakały nad losem bohaterów, przytulała je. Maria urodziła się w Machowie na Wileńszczyźnie. Ale nie miała stamtąd żadnych wspomnień. Potem była rodzinna migracja po Polsce. m.in. Pomorzu. Mieszkali w leśniczówce. Ojciec Czesław Mackiewicz był leśnikiem. Zginął w wypadku samochodowym 34 lata temu. I Maria, i jej brat byli dziećmi wątłymi. Maria miała wrodzoną wadę serca, a Konrad był niejadkiem. Według relacji pani prezydentowej zaprzyjaźniony lekarz zalecił zmianę klimatu. Wyjechali na długie wakacje do Rabki, uzdrowiska dla dzieci. Już w Rabce Lidia Mackiewicz zadecydowała, że zostają na stałe. W szkole Maria Kaczyńska była nazywana Muszką. Jej nauczycielka z tamtego okresu uważała, że to określenie bardzo dobrze do niej pasuje. Cicha, drobna, ale ruchliwa. Bystra. Bardzo dobrze się uczyła. Rabki pani prezydentowa nie lubiła jednak specjalnie wspominać. Jak odkryli kiedyś dziennikarze „Wybor- czej”, jej ojciec nie był tam widywany. Sąsiedzi byli przekonani, że matka samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Wiatr od morza Maria postanowiła studiować w Gdańsku. – Morze zawsze kojarzyło mi się z wolnością. Otwarta przestrzeń dająca możliwość podróżowania – mówiła. – Przed maturą odkryłam, że można studiować transport morski, który ma w sobie i turystykę, i żeglugę, i gospodarkę, i handel. Zdawało mi się, że jak skończę te studia, to będę podróżowała. To marzenie spełniło się wiele lat później, gdy została żoną prezydenta stolicy, a potem pierwszą damą. Po studiach pracowała w Instytucie Morskim w Gdańsku, badała perspektywy rozwoju rynków frachtowych w Azji. Po urodzeniu córki Marty przyjmowała już tylko tłumaczenia, które robiła w domu. Znała angielski, francuski, rosyjski i hiszpański. Recytowała w oryginale rosyjskich poetów. Świetna znajomość angielskiego to efekt rocznego pobytu w Anglii podczas studiów. Mieszkała u Anglików, niemal jak członek rodziny. Nie miała żadnych problemów z porozumiewaniem się podczas wizyt zagranicznych gości i podróży prezydenckich. Korzystała z tłumacza tylko wtedy, gdy jej rozmówca znał wyłącznie swój język, a ten nie należał do języków kongresowych. „Rz” opowiadała, że uczestniczy w oficjalnych obiadach, które czasami przeradzają się w półprywatne. – Wtedy siedzimy dłużej przy obiedzie czy kolacji i długo rozmawiamy. Tak na przykład było z Angelą Merkel i jej mężem, którzy odwiedzili nas w Juracie i spędziliśmy wiele godzin, rozmawiając nawet na temat muzyki operowej, której fanem jest mąż pani kanclerz. Gdy państwo Kaczyńscy przyjmowali na Helu prezydenta George’a W. Busha z żoną, oboje swobodnie rozmawiali z amerykańską parą. Maria trzymała na smyczy teriera Tytusa (tej samej rasy psa mieli Bushowie). Tytus od kilku miesięcy nie żyje. W Pałacu po katastrofie została suczka Lula (prezydent przygarnął ją na stacji benzynowej) i kot Rudolf. Maria Kaczyńska lubiła mówić, że gdy są zwierzęta, to dopiero wtedy jest prawdziwy dom. Zawsze miała i psy, i koty. Pomoc bez fundacji Tego, co robiła jako prezydentowa, nie chciała nazywać działalnością charytatywną. Tylko działaniem społecznym. Nie założyła fundacji. – Doświadczenia mojej poprzedniczki nie były szczególnie zachęcające. Nie chcę mieć do czynienia z pieniędzmi, bo to często rodzi kłopoty. Takie jest życie – tłumaczyła tę decyzję w „Rz”. Ale zawsze starała się wspierać ważne inicjatywy społeczne i kulturalne, nie tylko poprzez honorowe patronaty. Była częstym gościem spotkań organizowanych przez pierwsze damy z innych krajów i sama je organizowała. Na konferencję dotyczącą sytuacji matek, które po urodzeniu dziecka chciałyby łączyć pracę z macierzyństwem, zaprosiła pierwsze damy z innych krajów Europy. Była wielką zwolenniczką likwidacji domów dziecka. Lobbowała na rzecz rodzin zastępczych. Wspólnie z Madeleine Albright, byłą amerykańską sekretarz stanu, prowadziła akcję profilaktyki chorób nowotworowych wśród kobiet z Europy Środkowej. Często reprezentowała też małżonka na uroczystościach, także pogrzebowych. Zawsze zakładam, że musi być dobrze Współpracownicy prezydenta mówią, że była dobrym duchem Pałacu. – To jest kobieta cud. Uosobienie ciepła, miłości i wyrozumiałości, przebaczenia i wybaczenia – tak Marię Kaczyńską scharakteryzował prezydencki fotograf Maciej Chojnacki już po tragedii pod Smoleńskiem. Zapewne tę samą opinię wypowiedziałby, gdyby żyła. Bo pochwały prezydentowa zbierała często. Także za spokojną elegancję, naturalność, odwagę pozostawania przy własnych poglądach. Była za utrzymaniem kompromisu w obowiązującej ustawie antyaborcyjnej, za stosowaniem metod in vitro. Za te poglądy została zaatakowana przez o. Rydzyka. Wówczas na jakiś czas zamilkła. Lecz swoich przekonań trzymała się dalej. Półtora roku temu powiedziała „Rz”: – Życie w ogóle jest niebezpieczne, ale nie sposób żyć w ciągłych obawach. Żyć w trwodze – dziękuję bardzo. Zawsze zakładam, że musi być dobrze. ∑ Polska żegna Prezydenta A14 Niedziela 18 kwietnia 2010 rp.pl/tragedianarodowa ◊ Lech Kaczyński, czyli państwo bez kompleksów BRONISŁAW WILDSTEIN Niespecjalnie chciał i umiał pływać w pianie współczesności. Właśnie dlatego, że traktował sprawy publiczne tak poważnie S Skala żałoby narodowej po tragedii 10 kwietnia zaskoczyła wszystkich. Ma ona charakter ceremonii, w której wspólnota utwierdza swoją tożsamość. Żal po utracie wybitnych rodaków stanowi także manifestację pamięci o nich, a więc próbę ocalenia tego, co zostawili najlepszego, wpisania ich życia i działania w nasze narodowe dzieje, w długie trwanie wspólnoty. W tym sensie uroczystości związane z ich śmiercią są ich wielkim sukcesem. Byli to ludzie służby publicznej poświęcający swoje życie wspólnocie. Żałoba po nich jest objawem silnej więzi narodowej, tożsamości, o którą tragicznie zmarli zabiegali na co dzień. Życie ludzi, zwłaszcza wybitnych, zawsze coś znaczy. Działalność tych, którzy zginęli przed tygodniem w Katyniu, pozostawiła ślad. Powinniśmy zrekonstruować ich przesłanie, spróbować zrozumieć, czemu poświęcili życie. To będzie wobec nich hołd naj- większy. Niestety, można obserwować obracanie przez media narodowej żałoby w swoisty kicz. Pisał o tym w „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki. Mamy już takie doświadczenia w odniesieniu do pamięci o Janie Pawle II. Można je sprowadzić do formuły: kremówki – tak; encykliki – nie. A choć rys ludzkiej zwyczajności pomaga przybliżyć nam także postacie wybitne, to ich wielkość nie na tym polegała. Można odnieść wrażenie, że media, które nie mogą sobie dać rady z tym fenomenem, usiłują przyciąć wielkość, zminimalizować ją, sprowadzić do swojego wymiaru. W wypadku Lecha Kaczyńskiego mamy do czynienia z jeszcze jednym rysem tej sprawy. Prezydent traktował politykę niezwykle serio. Jego powaga czyniła go tym wdzięczniejszym obiektem niewybrednych dowcipów. Żyjemy w epoce prześmiewczej, w której do dobrego tonu należy wykpiwanie spraw poważnych. Ponieważ rzeczywistość nie znosi próżni, na ich miejsce wynoszeni są idole popkultury. Skoro jednak wyśmiewana była powaga i osoba ją reprezentująca, to dziś ci, którzy to robili, mają kłopot z powrotem do istotnego przekazu prezydenta w pozytywnym kontekście. A musimy to zrobić, jeśli rzeczywiście chcemy ocalić o nim pamięć. Należy uwolnić go od karykaturalnego wizerunku, który wykreowali jego przeciwnicy, a podchwyciła popkultura. Co znaczy państwowiec L ech Kaczyński przypominał postacie z Polski międzywojennej, które nazywano państwowcami, czyli ludzi, którzy poświęcili się służbie państwu. Niektórzy z nas mieli jeszcze szczęście spotkać ich na emigracji, np. w kręgu „Kultury” paryskiej. Za ich personifikację uznać można twórcę i szefa tego ośrodka Jerzego Giedroycia. Taką osobą był prezydent Polski na obczyźnie Ryszard Kaczorowski, który również zginął w wypadku w Katyniu. Postawa taka opiera się na szeregu założeń. Uznaje, że polityka jest zajęciem szlachetnym, tym, co Arystoteles nazywał roztropnym zabieganiem o dobro wspólne. Zakłada więc, że człowiek dojrzewać może wyłącznie we wspólnocie. Poczucie lojalności wobec niej nazywamy patriotyzmem. Wspólnotę taką stanowią nie tylko aktualnie żyjący. To łańcuch pokoleń, który pozwala nam przekroczyć doraźność naszej egzystencji i wpisuje nas w długie trwanie: zakorzenia w przeszłości i otwiera perspektywę przyszłości. Wspólnotę, którą nazywamy ojczyzną, otrzymaliśmy od generacji naszych przodków. To oni poświęcali się i pracowali, aby wypełnić jej obecną materialną i niematerialną treść. I dlatego dziedzicząc ją, przejmujemy również zobowiązanie wobec pokoleń przyszłych, aby to dobro wspólne przekazać im w jak najlepszym stanie. Postawa państwowca zakłada, że instytucją, której naród potrzebuje do swojego istnienia, jest państwo. Może przetrwać bez niego, ale będzie to bytowanie trudne i kalekie. Stan państwa ma fundamentalne znaczenie dla jakości życia jego obywateli. Ma istotny wpływ na ich dobrobyt, ale także na ich godność, poczucie wartości. Formuje ich, warunkuje, ale także jest ich świadectwem. Przeciw patologiom III RP D roga państwowej służby Lecha Kaczyńskiego zaczyna się od działalności w opozycji, a zwłaszcza w „Solidarności”. Jest to heroiczny i niezwykły w skali światowej ruch; odbudowa polskiej wspólnoty. Polacy samoorganizują się, przeciwstawiając się wywłaszczającemu ich z podmiotowości totalitarnemu, niesuwerennemu państwu. Gdy jednak po obaleniu komunizmu elity ogłaszają, że właściwie jedyną rzeczą, jaka pozostaje Polakom do zrobienia, jest uwolnienie mechanizmów rynkowych, które już samoczynnie przywrócą w naszym kraju normal- ność, Lech Kaczyński wie, że to jednostronna i niebezpieczna utopia. Nawet wolny rynek potrzebuje ram państwa i prawa, a bez tego łatwo wyradza się w swoje przeciwieństwo rządzone przemocą. A istnienie zbiorowości to nie tylko rynek. Istotna dygresja. Kiedy mówimy o postawie i poglądach Lecha Kaczyńskiego, w rzeczywistości mówimy o poglądach braci Kaczyńskich. Byli osobnymi podmiotami. Każdy z nich miał własne życie i karierę polityczną. Były one jednak ze sobą ściśle związane. Swoje myślenie polityczne wypracowywali wspólnie. Dlatego tak oburzające są dziś próby przeciwstawiania sobie Kaczyńskich. Gdy mówimy o Lechu, nie możemy zapomnieć o jego bracie, z którym działał razem i wspólnie stawiał czoła wyzwaniom rzeczywistości. Gdy w początkach lat 90. królowało przeświadczenie, że samorzutne mechanizmy wszystko w naszym kraju załatwią, Lech Kaczyński widział pod osłoną tego pozoru grę interesów, działanie silnych, którzy zaczynają zawłaszczać kraj. Wiedział, że bez odbudowy zdrowych instytucji państwa zostanie ono przejęte przez możniejszych. Fundamentalnym rysem jego charakteru była odwaga. Pokazał ją w działalności opozycyjnej, zademonstrował w Gruzji, ale udowadniał ją na co dzień, przeciwstawiając się obiegowym półprawdom i stereotypom, narażając na atak dominujących grup ◊ rp.pl/tragedianarodowa Polska żegna Prezydenta Niedziela 18 kwietnia 2010 Było to zresztą znamienne dla jego poglądów. Wspólnota miała dbać także o los tych najbardziej pokrzywdzonych, wyrównywać szanse. W tym równościowym nastawieniu upatrywano socjalistyczny rys postawy Lecha Kaczyńskiego. Potrzeba moralnego ładu SEWERYN SOŁTYS A opiniotwórczych, za którymi stały potężne interesy. Po zwycięstwie wyborczym Lecha Wałęsy w urzędzie prezydenckim krótko zajmował się kwestią ze swojej perspektywy najważniejszą – bezpieczeństwem narodowym. Odchodzi, gdy okazuje się, że w tej kwestii nie może nic rzeczywiście zrobić. Wie dobrze, że znowu usypiani jesteśmy mrzonkami o wiecznym bezpieczeństwie, gdy źródła napięć między państwami nie wygasły i musimy być silni, aby nie stać się marionetką w grach silnych tego świata. Jako szef NIK, najważniejszej instytucji kontrolnej państwa, obserwuje nawarstwiające się patologie w niereformowalnym państwie. Wówczas może tylko bić na alarm. Nabytą wówczas wiedzę wykorzystać może jako minister sprawiedliwości, kiedy błyskawicznie zyskuje popularność walczącego o sprawiedliwość szeryfa. Ta krótkotrwała kadencja otworzy mu perspektywę najważniejszych urzędów w państwie. Fundamentalna idea sprawiedliwości I dea sprawiedliwości jest fundamentalna dla Lecha Kaczyńskiego. Również w tym okazuje się spadkobiercą klasycznej myśli politycznej. Lech Kaczyński usiłował nas wydobyć z kompleksu niższości, jaki podtrzymywała w Polakach część elit III RP Zgodnie z nią sprawiedliwość to oddawanie każdemu tego, co mu się należy. Jest ona opoką prawdziwej wspólnoty i przeciwstawia ją wspólnotom występnym, np. bandom zbójców, które także rządzą się jakimiś regułami. Dlatego prawo państwa musi wynikać ze sprawiedliwości. Oderwane od niej – co postulował pozytywizm prawny dominujący w Polsce zwłaszcza po upadku komunizmu – staje się martwym zapisem. Postać szeryfa w popularnej kulturze amerykańskiej, która zawojowała świat, jest uosobieniem człowieka walczącego, często samotnie, o sprawiedliwość, a więc przywracającego światu ludzkiemu elementarny ład. Fakt, że wizerunek taki uzyskał Lech Kaczyński, dużo mówi nam zarówno o nim samym, jak i rzeczywistości polskiej pod koniec ubiegłego wieku. Brak poczucia sprawiedliwości był wówczas dojmujący. Jego efektem był również brak bezpieczeństwa. Wpływowi, żyjący w swoich strzeżonych zonach i mogący łatwiej uzyskać interwencję państwowych służb, nie czuli go tak jak zwyczajni obywatele. To dla nich działanie przeciw przestępczości nowego ministra miało tak wielkie znaczenie. Lech Kaczyński był zresztą przeciwnikiem ideologicznej, modnej wówczas (i ciągle), liberalnej wykładni prawa, która eksponowała kategorię resocjalizacji. Zgodnie z klasycznym ujęciem prawa naruszenie jego norm, a więc złamanie zasad regulujących życie wspólnoty, podlega karze, która jest „sprawiedliwym odwetem”. Kara przywraca porządek społeczny i stoi na jego straży, gdyż sam człowiek jest niedoskonały, wydany pokusom i generalnie raczej niezdolny do sprostania wyższym, moralnym standardom. Cywilizuje go kultura, która określa reguły i normy działania człowieka w zbiorowości. Wysuwanie na plan pierwszy resocjalizacji zakłada, że przyczyną przestępstwa jest społeczna ułomność, a jej naprawa przywraca zagubioną jednostkę zbiorowości. W praktyce społecznej prowadzi to do akcentowania praw przestępców kosztem ofiar, a konsekwencje tego obserwować mogliśmy w Polsce pokomunistycznej. A to o interes ofiar, a więc zwykłych obywateli, upominał się Lech Kaczyński. le sprawiedliwość to kategoria znacznie szersza niż wymiar sprawiedliwości, którym zajmuje się jeden z departamentów państwa. To ład moralny, którego wyrazem instytucjonalnym winien się stać porządek prawny. To rozpoznanie w rzeczywistości społecznej dobra i zła, symboliczne wskazanie wzorców i antywzorców. I dlatego polityka historyczna Lecha Kaczyńskiego zarówno jako prezydenta Warszawy, jak i później jako prezydenta państwa odwoływała się także do fundamentalnej zasady sprawiedliwości i była konsekwencją jego politycznych poglądów. Miała przywrócić sprawiedliwość naszej pamięci, a więc temu, co realne, co naprawdę mamy. Temu służyły budowa Muzeum Powstania Warszawskiego i odznaczanie ludzi zasłużonych dla naszej wolności i niepodległości. Muzeum, które stało się wielkim sukcesem, jest hołdem tym, którzy złożyli naszej wspólnocie ofiarę największą – życie. A pamięć jest niezbędna zarówno dla istnienia osoby ludzkiej, jak i wspólnoty. Pamięć uporządkowana wedle wartości. Wspólnota narodowa istnieje dzięki wzajemnej lojalności osób, które się w niej rozpoznają, dzięki skłonności do wzajemnych wyrzeczeń, a nawet poświęceń. Jeśli zbiorowość nie potrafi uznać i choćby symbolicznie wynagrodzić owych poświęceń – traci busolę moralną. Jeśli nie odróżnia bohaterów od zdrajców – zatraca podstawowy instynkt moralny, który pozwala jej przetrwać. Przestaje istnieć jako wspólnota. Dlatego polityka historyczna nie jest poświęcaniem czasu przeszłości, w której przecież nic już nie jesteśmy w stanie zmienić. Jest działalnością nastawioną na teraźniejszość i przyszłość. Przywraca nam pamięć i wskazuje postawy godne. Kult bohaterów nie jest nawoływaniem do umierania, ale wskazaniem, że wobec wspólnoty, dzięki której istniejemy, powinno nas być stać na poświęcenie. W sytuacji skrajnej nawet na poświęcenie życia. Tylko że poświęcenie to ma służyć życiu właśnie. Przeciw kompleksom W swoim działaniu Lech Kaczyński naraził się ogromnej liczbie wpływowych ludzi i środowisk. Atakowany był z pasją i nienawiścią. Fałszowano jego przekaz i budowano karykaturę jego wizerunku. Przedstawiano go jako polityka archaicznego, nierozumiejącego współczesności, zakompleksionego. Rzeczywistość wygląda radykalnie odmiennie. Lech Kaczyński usiłował nas wydobyć z kompleksu niższości, jaki podtrzymywała w Polakach dominująca część elit III RP. To wówczas wyrabiano w nas przeświadczenie, że polska narodowa egzystencja jest tylko stadium przejściowym przed roztopieniem się w europejskiej wspólnocie, tak jak i A15 nasz byt państwowy ma wartość wyłącznie jako przedsionek do europejskiego mieszkania. Jeszcze i dziś słyszymy nagłaśniane szeroko opinie, że ucywilizować Polaków mogą tylko instytucje europejskie, którym im więcej kompetencji przekażemy, tym dla nas lepiej. Lech Kaczyński zdawał sobie sprawę, że postawy takie fałszywie interpretują rzeczywistość i sprowadzają naszą narodową wspólnotę do pozycji podrzędnej. Ich fałsz polega na tym, że narody europejskie nie wskazują tendencji do zaniku i ciągle ich instytucjonalną formą, za pomocą której realizują one swoje interesy, jest państwo narodowe. Co więcej, nie sposób wyobrazić sobie demokracji bez narodowego państwa. Republikańska demokracja może istnieć tylko wtedy, gdy obywatele państwa mają poczucie wspólnoty. Nie tylko doraźnej wspólnoty interesu, ale ponadpokoleniowej wspólnoty losu. Tylko wówczas nie traktują państwa jako instrumentu do realizacji swoich partykularnych celów, ale postrzegać mogą je w perspektywie dobra wspólnego. Określenie „Europejczycy” jest bardzo umowne i w małym stopniu definiuje tożsamość. Tę określa ciągle, i pewnie jeszcze długo, przynależność narodowa. UE jest nadal, a ostatnio nawet w dużo większym stopniu, przestrzenią uzgadniania i harmonizowania, ale także konkurowania interesów narodowych. Jeśli nie będziemy próbować zabiegać w niej o swoją rację stanu, to staniemy się rzeczywiście narodem i państwem podrzędnym. Polityk nowoczesny L ech Kaczyński zdawał sobie z tego sprawę. Także z tego, że nie ma najmniejszego powodu, abyśmy pogrążali się w kompleksie niższości. W Europie możemy odgrywać istotną rolę. Zwłaszcza że powinniśmy się stać regionalnym liderem. Sytuacja nas do tego dysponuje, gdyż jesteśmy największym i najsilniejszym państwem Europy Środkowo-Wschodniej (większa i ludniejsza od nas Ukraina jest ciągle w znacznie gorszym położeniu). A interesy państw zagrożonych recydywą moskiewskiego imperializmu i wtłoczonych między regionalne potęgi: Rosję i Niemcy, są tożsame. Rola lidera nie oznacza imperialnych apetytów, ale rozpoznanie swojej pozycji pośród równych. To realizacja koncepcji jagiellońskiej tak mocno akcentowanej przez Jerzego Giedroycia. Tę politykę Lech Kaczyński realizował nie tylko w Tbilisi, gdzie pojawienie się na czele przywódców państw postsowieckich było jego chwilą wielkości. Podejmował inicjatywy na rzecz ekonomicznej, w tym głównie energetycznej, niezależności regionu, która przekłada się na naszą suwerenność. I był w tym wszystkim politykiem niezwykle nowoczesnym. Ci, którzy zarzucali mu staroświeckość, międląc w kółko kilka nieprzemyślanych frazesów o europejskości i postpolityczności, pozostaną w historii jako groteskowy wytwór zagubionej epoki. Owszem, nie przystawał Lech Kaczyński do polityki wizerunkowej, marketingu i reklamy. Niespecjalnie chciał i umiał pływać w pianie współczesności. Właśnie dlatego, że traktował sprawy publiczne tak poważnie. W wymiarze pragmatycznym można uznać to za błąd, ale był to efekt dużo głębszego pojmowania polityki. Polityki jako działania na rzecz spraw najważniejszych. ∑ ≥Stanisław Jerzy Komorowski ≥Paweł Krajewski ≥ks. Zdzisław Król SIŁY ZBROJNE DAREK GOLIK RADEK PASTERSKI ≥Robert Grzywna ≥Janusz Kochanowski RADEK PASTERSKI ≥Mariusz Kazana RAFAŁ GUZ ≥ks. Andrzej Kwaśnik ROBERT GARDZIŃSKI RAFAŁ GUZ STPUK.ORG MICHAŁ WALCZAK ≥wiceadm. Andrzej Karweta ≥Janusz Kurtyka ≥Grzegorz Dolniak ≥ks. Bronisław Gostomski WOJCIECH STRÓŻYK/KFP JERZY DUDEK ≥Sebastian Karpiniuk ≥Janusz Krupski KRZYSZTOF ŁOKAJ DAREK GOLIK SEWERYN SOŁTYS DAREK GOLIK ROBERT GARDZIŃSKI ≥Ryszard Kaczorowski ≥ppłk Zbigniew Dębski ≥Przemysław Gosiewski RADEK PASTERSKI ≥ks. Józef Joniec ≥Leszek Deptuła ≥gen. Kazimierz Gilarski RAFAŁ GUZ JAKUB OSTAŁOWSKI ≥Grażyna Gęsicka PARAFIADA.PL SIŁY ZBROJNE SEWERYN SOŁTYS ≥gen. Franciszek Gągor ≥Izabela Jaruga-Nowacka ≥Czesław Cywiński ≥abp gen. Miron Chodakowski JERZY DUDEK BOR BOR ≥gen. Tadeusz Buk ≥Artur Francuz ≥Natalia Januszko ≥Andrzej Kremer PAWEŁ SUPERNAK/PAP SEWERYN SOŁTYS EAST NEWS JAKUB OSTAŁOWSKI KANC. PREZYDENTA RP ≥Jarosław Florczak ≥Dariusz Jankowski BOR SEWERYN SOŁTYS ≥Paweł Janeczek ≥Bartosz Borowski FORUM/ŁUKASZ GŁOWALA ≥gen. Stanisław Komornicki ≥Janina Fetlińska BOR RAFAŁ GUZ ROBERT GARDZIŃSKI ≥Aleksander Fedorowicz ≥ks. Roman Indrzejczyk JAKUB OSTAŁOWSKI ≥Mariusz Handzlik KANC. PREZYDENTA RP KANC. PREZYDENTA RP ≥Edward Duchnowski ≥Anna Maria Borowska ≥Krystyna Bochenek rp.pl/tragedianarodowa ◊ 18 kwietnia 2010 BARTEK ZBOROWSKI ≥gen. Andrzej Błasik AGNIESZKA SADOWSKA/AG ≥Ewa Bąkowska ≥Katarzyna Doraczyńska SEWERYN SOŁTYS KALISZ.PL DAREK GOLIK ≥Joanna Agacka-Indecka Niedziela ROMAN BOSIACKI Polska żegna Prezydenta A16 ≥gen. Bronisław Kwiatkowski ≥Wojciech Lubiński ≥Edward Wojtas ≥Paweł Wypych SEWERYN SOŁTYS PIOTR WITTMAN JERZY DUDEK ≥Jerzy Szmajdziński ≥Jolanta Szymanek-Deresz SIŁY ZBROJNE KALISZ.PL IWONA CIEŚLAK BOR ≥Janusz Zakrzeński ≥Andrzej Przewoźnik RADEK PASTERSKI ≥Arkadiusz Protasiuk ≥Aleksander Szczygło KRZYSZTOF ŁOKAJ ≥Stanisław Zając ≥Janina Natusiewicz-Mirer SIŁY POWIETRZNE PIOTR GUZIK ≥gen. Włodzimierz Potasiński ≥Jacek Surówka RADEK PASTERSKI ROBERT GARDZIŃSKI DARIUSZ GORAJSKI ≥Agnieszka Pogródka-Węcławek ≥Aleksandra Natalli-Świat KUBA KAMIŃSKI ≥Władysław Stasiak ≥Justyna Moniuszko SEWERYN SOŁTYS ≥Leszek Solski SIŁY ZBROJNE ARCH. RODZINNE BOR ≥bp gen. Tadeusz Płoski JAKUB OSTAŁOWSKI ≥Wiesław Woda ≥Stanisław Mikke BOR PAP ≥Maciej Płażyński SZYMON ŁASZEWSKI PAP ≥Teresa ≥Zbigniew WalewskaWassermann -Przyjałkowska ≥Sławomir Skrzypek SEWERYN SOŁTYS ≥Wojciech Seweryn ≥Dariusz Michałowski MARIAN ZUBRZYCKI ≥Andrzej Michalak RADEK PASTERSKI ≥Katarzyna Piskorska SIŁY ZBROJNE DOMINIK PISAREK SEWERYN SOŁTYS ≥ks. płk Adam Pilch PAP ≥Tomasz Merta RAFAŁ GUZ BARTOSZ SIEDLIK ≥Andrzej Sariusz-Skąpski ≥Anna Walentynowicz ≥Stefan Melak RAFAŁ GUZ WOJTEK JAKUBOWSKI/KFP WALDEK KOMPAŁA ≥Arkadiusz Rybicki BOR ≥Marek Uleryk ≥ks. ppłk Jan Osiński ≥Bronisława Orawiec-Löffler ≥Ryszard Rumianek KANC. PREZYDENTA RP ≥Krzysztof Putra ≥Bożena Mamontowicz-Łojek PAWEŁ PEŁKA MAGDA STAROWIEYSKA BOR ≥Piotr Nurowski JERZY GUMOWSKI ≥Piotr Nosek ≥Izabela Tomaszewska ≥Barbara Mamińska ≥Barbara Maciejczyk ≥Tadeusz Lutoborski RADEK PASTERSKI SIŁY POWIETRZNE KANC. PREZYDENTA RP ≥Maria i Lech Kaczyńscy ≥Artur Ziętek ≥Gabriela Zych