Polska żegna - Smoleńsk 10.04.2010

Transkrypt

Polska żegna - Smoleńsk 10.04.2010
BEZPŁATNE WYDANIE SPECJALNE
◊ rp.pl
JERZY DUDEK
Niedziela 18 kwietnia 2010
≥Ostatnia droga Lecha i Marii Kaczyńskich w Warszawie – z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry Świętego Jana
Wczoraj Warszawa, dzisiaj Kraków i cały kraj przed telewizorami
Polska żegna
Prezydenta
Ojczyzna potrzebuje pocieszenia – mówił abp Kazimierz Nycz
do 100 tysięcy ludzi, którzy
przyszli wczoraj na stołeczny
pl. Piłsudskiego. >A2
Chcieliśmy im podziękować
i ich pożegnać – przy dźwiękach
dzwonów i marszów żałobnych
warszawianie żegnali ofiary
katastrofy. >A3, 4 – 5
Kraków czeka na prezydentów,
premierów i królów oraz
na dziesiątki tysięcy Polaków.
Już wieczorem ma być otwarta
krypta prezydencka. >A8
Ryk silników, łamane drzewa, huk
rozpadającej się maszyny.
A potem cisza. Była sobota,
10 kwietnia, godzina 8.56. >A10
Jesteśmy jak dwie połówki
tego samego owocu – mówił
o swojej żonie Marii
Lech Kaczyński. >A12 – 13
Chciał państwa bez kompleksów – Bronisław Wildstein
o politycznym przesłaniu Lecha
Kaczyńskiego. >A14 – 15
∑ Przemówienia Bronisława Komorowskiego, Macieja Łopińskiego, Izabeli Sariusz-Skąpskiej,
Donalda Tuska, kardynała Angelo Sodano >A6 – 7
∑ Fotoreportaż: Polska w żałobie, czyli jak wspólnie przeżywaliśmy tragedię >A11
∑ Zdjęcia wszystkich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem >A16
A2
Polska żegna Prezydenta
Niedziela
rp.pl/tragedianarodowa ◊
18 kwietnia 2010
Modlitwa i hołd
na placu Piłsudskiego
UROCZYSTOŚCI | Blisko 100 tysięcy ludzi pożegnało w Warszawie ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu
JAROSŁAW STRÓŻYK
Salwy honorowe, żałobne pieśni, przemówienia i modlitwa w
intencji ofiar – w ten sposób oficjalnie oddano hołd 96 osobom,
które zginęły w sobotę, 10 kwietnia, pod Smoleńskiem. Wśród
tysięcy ludzi oddających na placu Piłsudskiego hołd były rodziny ofiar, m.in. córka Lecha i Marii
Kaczyńskich Marta oraz brat
prezydenta Jarosław Kaczyński,
najważniejsi politycy, biskupi
oraz przedstawiciele korpusu
dyplomatycznego.
Nie było trumien. Ołtarz stanowiło olbrzymie płótno, na którym widniały czarno-białe fotografie tych, którzy zginęli.
Pośrodku stał biały krzyż.
Na placu powiewały biało-czerwone flagi przyniesione
przez tłumy uczestników uroczystości, wiele przepasanych
było kirem. Były sztandary „Solidarności”, portrety Lecha Kaczyńskiego, transparenty ze słowami pożegnania. Wiele osób
płakało, trzymając się za ręce w
geście jedności i solidarności.
Punktualnie o godz. 12 w Warszawie i całej Polsce zawyły syreny oraz rozbrzmiał dźwięk ko-
ścielnych dzwonów, rozpoczynając uroczyste pożegnanie. Następnie w zupełnej ciszy na placu Piłsudskiego odczytano nazwiska wszystkich ofiar, a wojskowy trębacz zagrał utwór
„Śpij, kolego”.
– Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata,
w Katyniu – mówił marszałek
Sejmu Bronisław Komorowski. –
Stoimy tutaj, w tym miejscu
uświęconym historią Warszawy,
aby pożegnać wszystkich, którzy
zginęli w katastrofie. Niewiele
jest chwil w dziejach narodu, w
których wiemy i czujemy, że jesteśmy naprawdę razem.
Żegnajcie,
Leszku i Marylko
Głos zabrał prezydencki minister Maciej Łopiński. – Walczyłeś
o wolność. Mówiłeś, że prawda o
Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczypospolitej. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym i ciepłym człowiekiem – wspominał
łamiącym się głosem Lecha Kaczyńskiego. – Leszku, słowa: patriotyzm, pamięć historyczna,
polska tożsamość, nie były dla
Ciebie pustymi dźwiękami. Ma-
rylko, promieniowałaś ciepłem
nie tylko na rodzinę, na nas
wszystkich – mówił wyraźnie
wzruszony. Kiedy skończył, na
placu odezwała się burza oklasków.
Nikt o nich
nie zapomni
W imieniu Rodzin Katyńskich
wystąpiła córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich Andrzeja
Sariusza-Skąpskiego, Izabela.
Odczytała przemówienie, które
jej ojciec miał wygłosić na
uroczystościach w Katyniu, mówiąc, że to przesłanie „nabrało
siły testamentu”.
– Rodziny Katyńskie nie pozwolą, aby teraz pokonał je ból.
Będą trwały – mówiła.
Premier Donald Tusk podkreślił: – Nikt nie pamięta, aby kiedykolwiek tak wielu tak wybitnych zginęło w jednej okrutnej
chwili. Musimy dalej ponieść ich
marzenia i ponieść ich nadzieje,
to największa rzecz, jaką możemy im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy pamiętać.
W uroczystości oprócz marszałka Sejmu, premiera i członków rządu wzięli udział także
marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, byli prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski oraz parlamentarzyści.
Uroczystość żałobną zakończyły trzy salwy karabinowe i
odegrany przez orkiestrę wojskową marsz żałobny Fryderyka
Chopina. Po niej na placu odprawiona została uroczysta msza św.
żałobna koncelebrowana przez
episkopat Polski.
Ekumeniczna modlitwa
za ofiary
Przewodniczył jej nuncjusz
apostolski w Polsce abp Józef
Kowalczyk. Zastępował papieskiego delegata kard. Angelo Sodano, który z powodu odwołania wszystkich lotów do Polski
po wybuchu wulkanu na Islandii
nie dotarł na sobotnie uroczystości. Dotarła za to homilia, którą miał wygłosić.
– Niechaj głęboka wiara polskich chrześcijan podtrzyma ich
w chwili kolejnej próby w pełnej
cierpienia historii tego narodu –
czytał słowa papieskiego wysłannika abp Kowalczyk. – Po-
wierzamy dziś w ręce miłosiernego Boga wszystkich, którzy
niespodziewanie zginęli w tragicznej katastrofie, jak również
rzesze żołnierzy polskich okrutnie zamordowanych w Katyniu
w roku 1940.
Odbyła się też ekumeniczna
modlitwa w intencji ofiar. Przedstawiciele Kościoła prawosławnego odśpiewali fragment panichidy, nabożeństwa żałobnego
Kościołów wschodnich. Modlitwę odprawił też przedstawiciel
Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Na zakończenie głos zabrał
przewodniczący
episkopatu
Polski abp Józef Michalik.
Wspominał Lecha Kaczyńskiego
i jego zasługi dla Polski. Podkreślił, że naród poprzez udział w
uroczystościach żałobnych pokazuje, iż tragicznie zmarli byli
ludźmi najwyższego szacunku,
skoro w Polsce i na całym świecie
reakcja na to wydarzenie jest tak
niezwykła.
– Ta tragiczna śmierć ujawniła
wiele spraw niezwykłych, ukazała nowe oblicze polskiego narodu, który może ma i wady, ale zobaczyliśmy i dotknęliśmy po
prostu, jak wielkie ma serce
– mówił abp Michalik. ∑
Niedziela
18 kwietnia 2010
Polska żegna Prezydenta
A3
ROBERT GARDZIŃSKI
◊ rp.pl/tragedianarodowa
Tylu ich było
w tym samolocie...
STOLICA | Puste miasto, tłumy na placu, łzy i wzruszenie
IZABELA KRAJ
Górnicy i studenci, nauczyciele i delegacja kominiarzy, warszawianie i mieszkańcy najodleglejszych zakątków
Polski przybyli na centralny plac stolicy. Stali w ciszy, czasami płakali. Zbiało-czerwonymi flagami z kirem, z
kwiatami.
Już od godz. 9 na uroczystości czekało tam ponadtysiąc osób.
– Przyszłam wcześniej, bo się bałam, że będę się musiała przeciskać.
Teraz mam doskonałe miejsce dogodnego pożegnania tych wszystkich
wspaniałych ludzi, którzy zginęli w
katastrofie – mówiła warszawianka
Jolanta Sadowska.
Janina Markowska przyjechała rano z Łodzi. – Bałam się, że zabłądzę.
Na szczęście harcerze wszystko mi
wytłumaczyli – mówiła już na placu.
Zmarli spoglądali uśmiechnięci ze
zdjęć naołtarzu. –To bardzo wzruszające. Patrzę na nich wszystkich,
naprezydencką parę, nate dziewczyny stewardesy inanaszego Józefa Piłsudskiego, czyli aktora Janusza Zakrzeńskiego, i co chwila lecą mi łzy.
Ten ołtarz pokazuje, jak wielu ich było
w tym nieszczęsnym samolocie, młodych i starych. To przecież przekrój
naszego społeczeństwa –oceniła Barbara Szalińska. Usiadła na własnym
stołeczku przypierwszej barierce,tuż
zasektorem dla rodzin.
Gdy chwilę potem premier Donald
Tusk mówił: „Lista tych, którzy zginęli,
to jak cała Polska icała nasza historia”,
pani Barbara szepnęła wzruszona:
–Anie mówiłam...
Niedaleko Zachęty grupka studentów trzymała nieduży transparent
„Żegnamy Władysława Stasiaka”.
– Studiujemy na różnych uczelniach tu wWarszawie, ale wszyscy pochodzimy zWrocławia. Tak jak Władysław Stasiak. Poznaliśmy go trzy lata
temu, gdy pracował w Ministerstwie
Administracji i potem w BBN. To był
bardzo ciepły, serdeczny i niezwykle
inteligentny facet. Bardzo nam go żal
–tłumaczył Kacper Koniak.
Na pl. Piłsudskiego
modlimy się zawsze,
gdy dzieje się coś
wielkiego i tragicznego
Przy fontannie w Ogrodzie Saskim
ktoś postawił zdjęcie prezydenckiej
pary, przed którą płonęły świeczki
tworzące napis:„96 ofiar”.
– Żegnam tu wielkie kobiety polskiej sceny politycznej, które osiągnęły sukces bez obowiązkowego parytetu: panie Gęsicką, Jarugę-Nowacką,
Szymanek-Deresz, Natalli-Świat. Takich osobowości icharakterów chyba
żadna partia już nie będzie miała
–stwierdziła PaulinaSzymczak zWarszawy.
– Gdy oglądałam relacje z Sejmu,
wypatrywałam wąsatego posła Putrę.
Teraz już nigdy jego komentarza nie
usłyszę – ze ściśniętym gardłem mówiła AnnaBiałas zBydgoszczy.
Andżelika Korsak wtuliła się w ramię męża iwytarła łzy, gdy prezydencki minister Maciej Łopiński mówił
oMarii Kaczyńskiej „Marylko... Podziwiałem twoją mądrość, takt iniezależność poglądów....”.
– Taka była. A za życia Polacy nie
zdążyli jakoś jej docenić – stwierdziła
pani Andżelika.
Po mszy wiele osób zostało jeszcze
napl. Piłsudskiego, by już indywidualnie się pomodlić przy ołtarzu, zrobić
zdjęcie. –Fotografia to taka indywidualna pamiątka tej tragicznej historii,
która się dzieje na naszych oczach
– skomentował Damian Sadowski,
który z aparatem przed telebimem,
naktórym wyświetlano sylwetki ofiar,
czekał z rodziną aż pojawi się odpowiednie ujęcie z nazwiskiem Lecha
Kaczyńskiego.
W trakcie uroczystości i kilka godzin przed nimi doskonale się spisali
harcerze i służby porządkowe. Aż
do ostatniego momentu mszy roznosili wodę, jabłka, batoniki. Potem kierowali ruchem naplacu. Ale autobusy
nie odjeżdżały z placu pełne. Największy tłum ruszył w kierunku Starówki.
Wiele osób czekało na przeniesienie
trumien prezydenckiej pary z Pałacu
Prezydenckiego do archikatedry.
—współpraca: Agnieszka Grotek,
Robert Biskupski
Prezydent z żoną
opuścił swój dom.
Na zawsze
ARCHIKATEDRA
Trumny Lecha i Marii
Kaczyńskich zostały
przeniesione
z Pałacu Prezydenckiego
do archikatedry św. Jana
Konduktowi towarzyszył wielotysięczny tłum zebrany wzdłuż
Krakowskiego Przedmieścia,
Miodowej i Świętojańskiej.
Gdy trumny przejeżdżały
wolno ulicami, biły werble żołnierskie, ludzie machali flagami
i chorągiewkami, rzucali kwiaty,
bili brawo. Niektórzy klękali.
Trumna Lecha Kaczyńskiego
przykryta była Proporcem Prezydenta RP – identycznym z
przedwojenną Chorągwią Rzeczypospolitej, którą złożono
na trumnie marszałka Józefa
Piłsudskiego. Na trumnie Marii
Kaczyńskiej spoczywała biało-czerwona flaga.
Orszak żałobny prowadzili
przedstawiciele duchowieństwa, córka Marta z mężem, Jarosław Kaczyński i brat prezydentowej – Konrad Mackiewicz.
– Prezydent z żoną opuścił
dom na Krakowskim. Już nigdy
do niego nie wrócą. Ale tam teraz smutno musi być w tym
gmachu... – skomentowała młoda dziewczyna w tłumie na Krakowskim Przedmieściu
W archikatedrze parę prezydencką pożegnał arcybiskup
Kazimierz Nycz.
– Lech Kaczyński bywał tu jako młody człowiek, jako prezydent Warszawy i jako prezydent
RP. Dziś jest tu po raz ostatni.
Mam nadzieję, że zdaliśmy
wszyscy egzamin z postaci prezydenta. Z solidarności i patriotyzmu. To prawdziwy egzamin
dojrzałości – mówił metropolita
warszawski.
Do godz. 7 rano w niedzielę
w kościele przy Świętojańskiej
trwało całonocne czuwanie
przy zmarłych. Była to szansa
dla tych, którzy nie zdążyli się
pożegnać z Lechem i Marią Kaczyńskimi w Pałacu Prezydenckim. Od wtorku, kiedy w sali kolumnowej wystawiono trumny,
oddało im hołd 180 tys. osób.
Jeszcze w sobotę rano kolejka przed Pałacem Prezydenckim rosła. Mimo że było wiadomo, że ok. godz. 15 bramka
do wejścia zostanie zamknięta,
ciągle ustawiały się nowe osoby.
Robiło się nerwowo.
– Zrobiły się dwie kolejki. Jak
będzie wchodzić jedna, druga
musi się zatrzymać – krzyczała
harcerka ze służb porządkowych.
O godz. 14.53 zamknięto wejście. Ale odbyło się to spokojnie.
– Szkoda, że nie weszłam. Ale
trudno. Poczekam do wyprowadzenia trumien – mówiła Janina Długosz z Warszawy.
– Nie udało mi się bezpośrednio pożegnać pary prezydenckiej, więc tylko złożę kwiaty, które przyniosłam, przed Pałacem
i zapalę świeczkę. Prezydentowi
i wszystkim ofiarom katastrofy
– stwierdziła Katarzyna Kowalik
z Poznania.
—ikr, mgc, ag
Polska żegna Prezydenta
Niedziela
18 kwietnia 2010
rp.pl/tragedianarodowa ◊
PIOTR NOWAK
A4
≥Portrety pary prezydenckiej wyróżniono na ołtarzu biało-czerwoną obwódką
Wszyscy
Wspólna modlitwa, salwy karabinowe i zwykła
ludzka zaduma. Tysiące Polaków żegnało
wczoraj w Warszawie ofiary katastrofy
pod Smoleńskiem. Nikt nie wstydził się łez
JAKUB OSTAŁOWSKI
byliśmy
razem
≥Msza święta rozpoczęła się po oficjalnych uroczystościach na pl. Piłsudskiego
Niedziela
◊ rp.pl/tragedianarodowa
Polska żegna Prezydenta
PIOTR NOWAK
18 kwietnia 2010
SZYMON ŁASZEWSKI
≥Samo południe. Do zgromadzonych dociera dźwięk syren i bijących dzwonów
≥Wielu Polaków przyszło z flagami
≥Godz. 10.15 Ludzie już zbierają się w okolicach miejsca uroczystości
ROMAN BOSIACKI
JERZY DUDEK
KUBA KAMIŃSKI
≥Piątek, godz. 21.12. Służby porządkowe spędzą na placu całą noc
≥Chwila zadumy nad zmarłymi
A5
Polska żegna Prezydenta
A6
Niedziela
rp.pl/tragedianarodowa ◊
18 kwietnia 2010
Przemówienia wygłoszone w sobotę podczas uroczystości żałobnych na placu Piłsudskiego w Warszawie
Kardynał Angelo Sodano
Izabela Sariusz-Skąpska
Nie straciliśmy
ich na zawsze
Jeśli zapomnę o nich,
Boże, zapomnij o mnie
O
jciec Święty BenedyktXVIpowierzył mi zaszczyt reprezentowania go
przedwami wtych bolesnych okolicznościach,
abym wyraził wobec was
całą jego solidarność iojcowską bliskość.
Zeswej strony zwielką chęcią przyjąłem
to zadanie, również ze względu naszczególne więzy łączące mnie znarodem polskim, więzy sięgające lat pontyfikatu czcigodnego sługi Bożego JanaPawła II.
Wraz znim przybywałem dowas
przyróżnych okazjach, a wWatykanie
miałem zaszczyt współpracować przez
ponad 15 lat ze zmarłym papieżem jako
jego sekretarz stanu. Przekazał mi on
wielką miłość dowaszego narodu, do jego
historii, do jego kultury, anade wszystko
do jego niezłomnej wiary wChrystusa
Odkupiciela. Dziś jestem tutaj zwami,
błagając Boga, aby raczył dać nagrodę
sprawiedliwych panu prezydentowi
Rzeczypospolitej itym wszystkim, którzy
razem znim zostali niespodziewanie zabrani z tego świata. Tę mszę świętą koncelebrują drodzy biskupi polscy
–zasłużeni pasterze różnych Kościołów
lokalnych tej ziemi, uświęconej historyczną wiarą tylu swoich synów. Niech mi będzie wolno pozdrowić przedstawicieli
władz wielu krajów, którzy przybyli tu,
aby złączyć się w cierpieniu ztym drogim
narodem, który przez stulecia, wsercu
Europy, był bastionem cywilizacji.
Tutaj zaczyn Ewangelii przeniknął życie
ludu, podniósł go duchowo idał mu
horyzont nadziei, także wnajtrudniejszych chwilach jego ponadtysiącletniej
historii.
Dziś ta sama Ewangelia oświeca naszą
drogę, gdy płaczemy nad tymi, którzy niespodziewanie odnas odeszli.
Sługa Boży Jan Paweł II pozostawił
nam książkę, która może być najlepszą
pomocą w stawianiu czoła próbom, jakie niesie ze sobą obecny czas. Mam
na myśli książkę zatytułowaną „Przekroczyć próg nadziei”.
W niej sługa Boży zaleca, byśmy patrzyli
na Chrystusa jako jedyną drogę, na której możemy dostrzec światło
w tragediach historii. Światło to, jak mówił, zostało nam dane przez Kogoś, Kto
dzierży losy tego przemijającego świata,
Kogoś, Kto jest Alfą i Omegą dziejów
człowieka, zarówno indywidualnych,
jak i zbiorowych. A ten Ktoś to jest
Miłość, Miłością uczłowieczoną, Miłością ukrzyżowaną i zmartwychwstałą,
Miłością bez przerwy obecną wśród ludzi. On jeden mówi: „Nie lękajcie się!”.
W tej perspektywie wiary brzmią w naszym sercu słowa pocieszenia,
skierowane przez Jezusa do Marty,
która płakała nad śmiercią swego brata
Łazarza: „Marto, twój brat zmartwychwstanie”. Tak, zmartwychwstanie,
powtarza jej Pan, dodając uroczyście:
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem; kto wierzy we mnie, choćby
i umarł, żyć będzie, a każdy, kto żyje
i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”.
Te słowa rzucają promień światła na nasze cierpienie, gdy opłakujemy odejście
z tego świata tylu tak bliskich nam
osób. W świetle wiary wiemy, że nie
straciliśmy ich na zawsze. Wiemy, że ujrzymy ich pewnego dnia i że to
spotkanie trwać będzie wiecznie.
To właśnie wyznajemy w uroczystości
w „Credo”: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”.
Wyraża to też w sposób niezrównany
liturgia Kościoła w prefacji za zmarłych
słowami: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy
rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie
wieczne mieszkanie”.
Niosą nam dziś pociechę również słowa apostoła Pawła, który pisał
do chrześcijan w Rzymie, doświadczony strasznymi prześladowaniami ze
strony cezara. Do tej wspólnoty, naznaczonej głębokim bólem, apostoł pisał:
„Któż nas może odłączyć od miłości
Chrystusa? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość,
niebezpieczeństwo czy miecz?
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne
zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Nic nas nie zdoła odłączyć
od miłości Boga, która jest w Chrystusie
Jezusie”.
Niechaj głęboka wiara polskich chrześcijan podtrzyma ich w chwili kolejnej
próby w pełnej cierpienia historii tego
narodu. Bracia i Siostry, Drodzy
Polscy Przyjaciele! Nieodżałowanej
pamięci papież Jan Paweł II napisał
kiedyś dramat zatytułowany
„Brat naszego Boga”.
Mówił w nim o tym, że między każdym
człowiekiem a próbą zrozumienia go
wyrasta „pasmo dla historii niedostępne”. Obecnie, w obliczu nowego
dramatu narodu polskiego, widzimy,
że istnieje też „niedostępne” dla rozumu ludzkiego „pasmo historii” narodów.
W encyklice „Salvifici doloris” z roku 1984 Jan Paweł II mówił nam, że
cierpienie jest niemal nieodłączne
od ziemskiej egzystencji człowieka,
a zatem niemal nieodłączne od drogi
życia narodów. Jednakże na tej drodze
wierzący umieją zawsze spotkać Chrystusa, który objawia im, przynajmniej
po części, misterium cierpienia, tajemnicę cierpienia.
Co więcej, wierzący nauczyli się,
że w krzyżu Chrystusa jest źródło,
z którego wypływają dla nich strumienie wody żywej. W tej godzinie
cierpienia z powodu utraty tylu bliskich
osób możemy zatem patrzeć
na Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego dla nas i powtarzać
za świętym Pawłem: „Wszystko mogę
w tym, który mnie umacnia”.
Umocnieni tą wewnętrzną pewnością, drodzy Bracia i Siostry,
powierzamy dziś w ręce miłosiernego
Boga wszystkich, którzy niespodziewanie zginęli w tragicznej katastrofie
pod Smoleńskiem, jak również rzesze
żołnierzy polskich okrutnie zamordowanych w Katyniu w roku 1940. Niech
na ich grobach powiewa zawsze biało-czerwona flaga ojczysta!
A chwalebny krzyż Chrystusa na tych
grobach niech przypomina nam zawsze
o wierze tych, którzy nas poprzedzili
w drodze do domu Ojca.
W ten sposób, w duchu pocieszającej
nas prawdy wiary o wspólnocie ze
świętymi, będziemy zawsze odczuwali,
że są blisko nas. Amen!
—dziekan kolegium kardynalskiego,
emerytowany sekretarz Stolicy Apostolskiej
J
eśli zapomnę o nich, Ty, Boże na
niebie, zapomnij o mnie. Słowa
tej z serca płynącej modlitwy
szeptały pokolenia Polaków,
powtarzały ją przez
dziesięciolecia kobiety, których
mężowie trafili do sowieckiej niewoli we
wrześniu 1939 roku, gdzie przepadli bez
wieści. A nazwiska ich po latach pojawiły się
na listach mordu katyńskiego. Słowa
przestrogi przed zapomnieniem
powtarzały osierocone córki i pozbawieni
ojców synowie w epoce komunizmu
traktowani jak obywatele drugiej kategorii,
na co dzień karani przez system za winy
niepopełnione.
Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie,
zapomnij o mnie. Rodziny Katyńskie
wpisywały te słowa na tablice pamiątkowe i
stawiane po 1989 roku pomniki, słowa
przeciw zapomnieniu powtarzano podczas
uroczystości w kraju i wypowiadano na
polskich cmentarzach wojennych w
Katyniu, Charkowie, Miednoje.
Tak miało być także 10 kwietnia 2010 roku.
Pielgrzymi jechali tam, aby przed
tabliczkami epitafijnymi swoich bliskich
zapalić świece. Jechali, aby pod stołem
ofiarnym złożyć wiezione z Polski kwiaty.
Na pokładzie prezydenckiego samolotu
znaleźli się przedstawiciele Federacji
Rodzin Katyńskich, aby samą obecnością
dawać świadectwo swojemu przesłaniu.
Rodziny Katyńskie mówią o tragedii sprzed
lat najprościej. Stawiają sobie proste cele,
bo prawda, także prawda o zbrodni, jest
prosta. 10 kwietnia 2010 roku z ust
przedstawiciela Rodzin miały paść te słowa:
przyjechaliśmy z naszymi dziećmi,
wnukami i prawnukami ofiar, aby nad
grobami ojców przekazać im nasze
przesłanie – pilnujcie tego miejsca,
pilnujcie godnej pamięci waszych
przodków. Nigdy nie pozwólcie, aby ta
pamięć była zawłaszczana przez obce
osoby, jak to niestety często ma miejsce.
Przekażcie kiedyś to posłanie swoim
dzieciom, niech ta pamięć trwa. Jeszcze raz
powtarzam i zobowiązuję was – pilnujcie
tego miejsca i pamięci waszych przodków.
Autor tego apelu, mój ojciec Andrzej
Sariusz-Skąpski, prezes Federacji Rodzin
Katyńskich, nie dotarł do zebranych na
Cmentarzu Katyńskim, a jego przesłanie
nabrało siły testamentu. Rodziny Katyńskie
nie pozwolą, aby teraz pokonał je ból. Będą
trwały. W kwietniu Las Katyński budzi się
do wiosennego życia. Wśród sosen, które
widziały mord sprzed 70 lat, odzywają się
ptaki. Gdy przybywają tam pielgrzymi,
poruszają zawieszony w podziemnej niszy
dzwon, zgodnie z zamysłem projektanta
bije on pomordowanym, którzy tam
od 70 lat oczekują zmartwychwstania.
Dźwiękom podziemnego dzwonu z
Polskiego Cmentarza Wojennego wtóruje
teraz cisza, która po tragedii 10 kwietnia
zapadła nad innym lasem, po drugiej
stronie Smoleńska. Jeśli zapomnę o nich,
Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie.
—córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich
Maciej Łopiński
Leszku, byłeś dobrym
człowiekiem
P
anie Prezydencie, 10 kwietnia
był Pan, tak jak każdego innego
dnia, na służbie. Na służbie Rzeczypospolitej. Zmierzał Pan do
Katynia, abyoddać hołd ofiarom
ludobójczego mordu sprzed 70
lat. Na tej drodze dosięgnęła Pana tragiczna
śmierć. Leszku, Leszku. Słowa patriotyzm,
pamięć historyczna, polskatożsamość nie
były dla Ciebie pustymi dźwiękami. Nasycałeś je głęboką treścią. Ostatni piątkowy wieczór spędziliśmy wspólnie. Poprosiłeś nas do
Belwederu, gdzie pracowałeś nad ostateczną
wersją swojego wystąpienia. Powiedziałeś
nam wtedy,że prawda o Katyniu jest fundamentem wolnej Rzeczypospolitej, tak jak katyńskie kłamstwo było fundamentem PRL.
Powiedziałeś też, że racje nie są rozłożone
równo między wszystkie narody, że rację mają ci, którzy walczą o wolność. Sam też walczyłeś o wolność, począwszy od przedsierpniowej opozycji demokratycznej. Poznaliśmy się 26 lat temu na konspiracyjnym spotkaniu podziemnej „Solidarności”. Od początku wiedziałem, że jesteś człowiekiem, na
którym można polegać. Umiałeś mówić poważnymi słowami o wielkich sprawach, ale
miałeś też poczucie humoru, dystans do samego siebie. Byłeś dobrym, mądrym, otwartym, ciepłym człowiekiem. Pani Prezydentowo, nasza wspaniała Pierwsza Damo. Marylko,znaliśmysię tyle lat. Zawsze podziwiałem
Twoją mądrość, Twój takt, ale także niezależność poglądów.Promieniowałaś ciepłem nie
tylko na swoją rodzinę, ale także na nas
wszystkich. Panowie Ministrowie. Współpraca z Wami była dla mnie prawdziwym zaszczytem. Na służbie Rzeczypospolitej nie
zapominaliśmy o zwykłej, ludzkiej przyjaźni.
Księże Romanie, Koleżanki i Koledzy z kancelarii, przed drzwiami Waszych pustych pokojówpalą się znicze, leżą kwiaty. Nie mam
słów, żeby wypowiedzieć swój żal i ból.
Członkowie delegacji prezydenta, pasażerowie i załogo tragicznego lotu do Smoleńska,
przedstawiciele państwa, centralnych instytucji, posłowie, senatorowie, generałowie,
oficerowie Wojska Polskiego, funkcjonariusze, Rodziny Katyńskie – Rzeczpospolita delegowała do Katynia swoich najlepszych
przedstawicieli. Zginęliście na posterunku.
Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie.
—szef gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego
Niedziela
◊ rp.pl/tragedianarodowa
Polska żegna Prezydenta
A7
PIOTR NOWAK
18 kwietnia 2010
≥Sobotnie uroczystości na placu Piłsudskiego. Izabela Sariusz-Skąpska, Maciej Łopiński, Bronisław Komorowski, przemawia Donald Tusk
Bronisław Komorowski
Donald Tusk
Niedowierzanie,
ból, rozpacz
Ponieść ich marzenia
i ponieść ich nadzieje
S
toimy tutaj, w tym miejscu uświęconym historią Warszawy. Stoimy, aby pożegnać wszystkich,
którzy zginęli w katastrofie koło
Smoleńska. Z drżeniem serca odczytujemy każde z 96 imion i nazwisk. (...) Niewiele jest takich chwil w dziejach narodu, kiedy wiemyiczujemy,że jesteśmy w pełni razem. Że łączą nas i myśli, i
uczucia. Katastrofa samolotu pod Smoleńskiem do takich właśnie chwil należała. Niedowierzanie, ból, rozpacz, poczucie pustki –
wtych dniach wszyscy czuliśmy to samo i tak
samo.Świat runął nam po raz drugi w tym samym miejscu świata. Polacy, ludzie różnego
wieku i różnych przekonań spontanicznie
zbierali się tu, na tym placu w Warszawie,
przed Pałacem Prezydenckim, na ulicach
Warszawy i wielu, wielu innych miast Polski,
by oddać hołd ofiarom tragicznej katastrofy.
Wkatastrofie zginęli: wybranyprzez naród
prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński
ijego małżonkaMaria, ostatni polski prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Trudno o bardziej dramatycznysymbol ciągłości polskich losów i naszej walki o niepodległe państwo.
Łączymy się w bólu z najbliższą rodziną Lecha Kaczyńskiego,zcórką Martą, którastraciła oboje rodziców, z ciężko chorą matką Jadwigą i z bratem Jarosławem. Bratem i najbliższym przyjacielem.
Przypomnę jeszcze jeden symbol, jedno nazwiskosymbol. Zginęła Anna Walentynowicz, która stała przecież u zarania wielkiego
ruchu polskiej „Solidarności”. W katastrofie
Polska straciła dowódców Sił Zbrojnych, zginęli posłowie i senatorowie z wszystkich klubów parlamentarnych. Odeszli od nas ludzie,
którzy kierowali ważnymi instytucjami państwa i ważnymi organizacjami społecznymi.
Duchowni różnych wyznań, załoga samolotu
ioficerowie ochrony. Zginęli byli żołnierze
Armii Krajowej i przedstawiciele Rodzin Katyńskich. Za wszystkich, którzy zginęli, za
wszystkich wypowiadamy słowa: Wieczne
odpoczywanie racz im dać Panie. Dziś są
nam bliżsi niż kiedykolwiek. Pamięć przezwycięża śmierć.
Wtrudnych dla naszej ojczyzny dniach nie
jesteśmy, nie byliśmy sami. Jesteśmy zatem
wdzięczni obywatelom Rosji, którzy spontanicznie okazywali PolsceiPolakom swoje
współczucie. (...)
Polacyprzez wiele lat nie mogli mówić o Katyniu. A ci, którzy odważyli się głosić prawdę,
byli prześladowani i więzieni. Dziś prawda ta
staje się własnością świata: o przemocy, o
podstępie, o zakłamaniu. Dla tej właśnie
prawdy wyruszyli do Katynia tragicznie
zmarli w katastrofie. Miejmy nadzieję, że o tej
prawdzie dzięki nowej ofierze świat już nie
zapomni.
Wostatnich dniach widzieliśmy Polskę wyciszoną i skupioną. Chcielibyśmy, aby w imię
tych, którzy tragicznie odeszli, ten nastrój
przekroczył dni żałoby. Bo pewnie będziemy
się w przyszłości spierać nieraz. Takajest
ludzka natura i taki jest sens demokratycznego kanonu. Ci, którzy oddali swoje życie, też
mieli różne poglądy polityczne, odmienne
polityczne rodowody.Śmierć ich połączyła.
Oddamy im prawdziwy hołd, jeżeli nasze
spory będą sporami o Polskę, o jej kształt, o
jej przyszłość. Jeżeli w osobie o innych poglądach politycznych zdołamy dostrzec i docenić drugiego człowieka.
Każdy z tych, którzy oddali sweżycie, miał
swoje plany na przyszłość, marzenia dotyczące swoich bliskich. Marzenia o szczęściu
tych, których kochał i przez których był kochany. (...) Każdy z tych, którzy zginęli, miał
też swoje marzenie o Polsce. Żegnamy ich zobowiązani wobec ich życia, ich pracy i ich
marzeń. Zobowiązani razem wobec Polski.
Dlatego do słów żalu i pamięci dołączamy z
nadzieją i prośbą: Coś ją osłaniał tarczą swej
opieki od nieszczęść, którepognębić ją miały,
ojczyznę wolną pobłogosław Panie.
—marszałek Sejmu
T
ydzień temu dotarła do każdego
znas, do naszej ojczyzny
tragiczna wiadomość
okatastrofie i jej ofiarach.
Wiadomość, która nie dotarła do
naszych umysłów i serc chyba
jeszcze do dziś, bo rozmiary tej tragedii,
największej w dziejach powojennej Polski,
przekraczają nasze możliwości rozumienia
tego,cosię stało. Nikt z nas nie pamięta, aby
kiedykolwiek tak wielu tak wybitnych
zginęło w jednej okrutnej chwili, ale wszyscy
pamiętamy ten moment, kiedy te straszne
słowa do nas zaczęły docierać. Kiedy
odczytywano tę listę nie do zaakceptowania,
nie do zrozumienia, nie do przyjęcia, a
jednak prawdziwą listę ofiar, i te pierwsze
imiona i nazwiska prezydenta
Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, jego
małżonki Marii.
Takie rzeczy się nie zdarzają, takie rzeczy są
niemożliwe. Tak jak niemożliwe było
zrozumienie kolejnych nazwisk i kolejnych
nazwisk. I słyszeliśmy tylko swój i innych
szloch przy każdym z tych nazwisk. Talista to
jak cała Polska i jak cała nasza historia.
Dziś tu wiszą obok siebie zdjęcia, np. zdjęcie
prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego
izdjęcie Natalii Januszko–tego najstarszego
bohatera tragedii i tej najmłodszej. On miał
lat 91, ona lat 23.
Prezydent Ryszard Kaczorowski to Syberia,
to Monte Cassino, to dramatyczna emigracja
ito sen o niepodległej Polsce i on doczekał tej
swojej wymarzonej niepodległej Polski.
ANatalia to takie szczęście młodej
dziewczyny, szczęście, że żyje w wolnym
kraju i że może mieć marzenia i nadzieję na
szczęście w swoim osobistym życiu. Oni
wszyscy, począwszy od Pana Prezydenta
ijego małżonki, oni wszyscy mieli ciągle
jakieś nadzieje i marzenia dotyczące ich
życia i dotycząceojczyzny.
To dla nas wszystkich jest bardzo poważna
próba. Ich świadectwem – świadectwem ich
dobroci, wielkości – było ich życie, ale czym
się stanie ich śmierć, tak tragiczna i tak nie do
przyjęcia, to już zależy od naszych serc i
naszych umysłów, czy ta śmierć nabierze
najgłębszego sensu.
Różnimy się wszyscy tak, jak oni różnili się
życiorysami, poglądami, wiekiem na
pokładzie tego samolotu, ale najgłębszy
sens wspólnoty, która rodzi się w chwili
żałoby,musi przetrwać w nas, bo wtedy
iśmierć nabierze tego szczególnego,
najgłębszego sensu.
Przed nami też ważne zadania. Po pierwsze,
tak jak dziś składamyhołd wszystkim
zmarłym w tej tragicznej katastrofie, tak
pamiętać musimy o ich najbliższych,
odzieciach, rodzicach, rodzeństwie.
Jesteśmy tu po to i po to jest także państwo
polskie, aby o nich zawsze pamiętać.
Jesteśmy tu także po to, żeby pamiętać, że
każdego dnia, kiedy będzie takapotrzeba,
będziemy na tej smutnej płycie lotniska
czekać na kolejne trumny.Nie spoczniemy,
dopóki wszystkie ciała nie znajdą spoczynku
wojczystej ziemi.
Przed nami także próba, bardzo trudna
próba, ciężkiej pracy,tak abyich praca nie
poszła na marne. Musimy sprostać tej próbie
–myjakoludzie i myjakopolskie państwo –
tak aby pomoc bliskim, ale też pomoc
ojczyźnie, była każdego dnia faktem.
Imusimy też sprostać wyzwaniu
największemu: dobrze odczytać nadzieje,
marzenia, myśli zmarłych, tak aby cała
Polska i wszyscy Polacy potrafili ponieść je
dalej. Ponieść ich marzenia i ponieść ich
nadzieje. To największa rzecz, jaką możemy
im dzisiaj dać. I pamiętać. Będziemy
pamiętać.
—prezes Rady Ministrów
◊
Przemówienia za PAP.
Pełne wersje wystąpień
rp.pl/tragedianarodowa
A8
Polska żegna Prezydenta
Niedziela
rp.pl/tragedianarodowa ◊
18 kwietnia 2010
Ostatnia droga
pary prezydenckiej
KRAKÓW | Milion osób przyjedzie pożegnać Lecha i Marię Kaczyńskich?
KATARZYNA BOROWSKA
AGNIESZKA NIEWIŃSKA
Trumny z ciałami Marii i Lecha Kaczyńskich zostaną przetransportowane w niedzielny poranek do Krakowa
samolotem. Wcześniej obawiano się,
że lot uniemożliwi pył z islandzkiego
wulkanu. – Według wszelkich informacji, które posiadamy, pył jest na takiej wysokości, że nie przeszkadza lotom samolotów wojskowych i transportowych, które latają troszeczkę niżej niż międzykontynentalne – tłumaczy Jacek Sasin, wiceszef Kancelarii
Prezydenta.
Na noc z soboty na niedzielę zaplanowano czuwanie przy trumnach pary prezydenckiej w warszawskiej archikatedrze św. Jana. Wyprowadzenie
z katedry zaplanowano na godz. 7 rano. – Sam kondukt będzie miał wymiar symboliczny pożegnania pary
prezydenckiej z Warszawą – mówił
Sasin. – Trumny przejadą obok ratusza na pl. Bankowym, gdzie, jak wiadomo, pan prezydent Kaczyński pełnił funkcję prezydenta stolicy, i obok
Muzeum Powstania Warszawskiego,
które miało dla pana prezydenta wielkie znaczenie.
Z krakowskiego lotniska w Balicach
trumny zostaną przewiezione do bazyliki Mariackiej, gdzie odbędą się
główne uroczystości pogrzebowe.
Władze Krakowa spodziewają się miliona gości. Swój przyjazd zapowiadają m.in. działacze „Solidarności”.
– Wystawiamy poczty sztandarowe
– mówi „Rz” Marek Lewandowski
z NSZZ „S”. – Każdy chciałby przyjechać do Krakowa, to zrozumiałe. Lech
Kaczyński to nasz człowiek. On tworzył „Solidarność” – mówi.
Do Krakowa wybierają się też stoczniowcy. – Jedzie ponad 200 osób ze
Stoczni Gdańskiej pożegnać swojego
przyjaciela, człowieka „Solidarności”,
Wawel będzie
zamknięty, dopóki
ostatni gość nie opuści
Wzgórza. Potem
będzie możliwość
nawiedzenia
prezydenckiego grobu
który zawsze dbał o ludzi pracy – mówi „Rz” Karol Guzikiewicz, wiceszef
stoczniowej „S”.
Górale z Podhala przyjadą kilkudziesięcioma autokarami. Z każdej
gminy jeden, dwa autobusy. – Na krakowskim Rynku i pod Wawelem górali będzie widać i słychać – zapewnia
prezes Związku Podhalan Maciej Motor-Grelok. Przyjedzie liczna grupa
muzykantów, którzy żałobną muzyką
góralską chcą towarzyszyć w ostatniej
drodze parze prezydenckiej. Związek
Podhalan chciał nawet zorganizować
banderię konną, która miała towarzyszyć orszakowi pogrzebowemu z krakowskiego Rynku na Wawel. – Odmówiono nam ze względów bezpieczeństwa – ubolewa Motor-Grelok.
Kondukt będzie tylko 200-osobowy. Znajdzie się w nim najbliższa rodzina i wskazane przez nią osoby,
przedstawiciele władz i duchowieństwa. Najważniejsi goście dotrą na
Wawel autokarami.
W katedrze modlitwę poprowadzi
kard. Stanisław Dziwisz. Do Krypty
Srebrnych Dzwonów, gdzie spoczną
Maria i Lech Kaczyńscy, zejdą tylko
najbliżsi.
– Wawel będzie zamknięty, dopóki
ostatni gość nie opuści Wzgórza Wawelskiego – mówi proboszcz katedry
wawelskiej ks. Zdzisław Sochacki. –
Dopiero potem będzie możliwość nawiedzenia prezydenckiego grobu.
Jedyne, co musimy zrobić, to zamknąć kryptę od godz. 6 do 9 rano
w poniedziałek, bo wtedy jeszcze raz
będą musiały wejść ekipy kamieniarskie, by założyć ostatnią płytę i podjąć zabiegi kosmetyczne – wyjaśnił ks.
Sochacki.
Na poniedziałek zaplanowano pogrzeb ostatniego prezydenta RP
na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Spocznie on w warszawskiej
Świątyni Opatrzności Bożej. Jeszcze
do niedzieli do godz. 22 można mu
oddawać hołd w Belwederze.
—Józef Matusz, js, eł, pap
Wulkan pokrzyżował plany
GOŚCIE Z ZAGRANICY
Niektórzy przywódcy zagraniczni
nie czekali aż opadnie pył
z islandzkiego wulkanu.
Wyruszali do Krakowa
samochodami lub pociągami
Prawie nad całą Europą w sobotę nie
latały samoloty. Do wieczora większość polityków zagranicznych nie
wiedziała, czy uda im się dotrzeć
na pogrzeb polskiego prezydenta. Ale
ci najważniejsi – w tym prezydenci
USA, Rosji czy kanclerz Niemiec
– przyjazdu nie odwołali.
Oficjalnie uczynili to natomiast książę Walii Karol, król Szwecji Karol XVI Gustaw, książę Monako Albert
II, prezydenci Macedonii - Gjorge Iwanow, Irlandii - Mary McAleese, Finlandii - Tarja Halonen. Oraz delegaci
z krajów odleglejszych: Kanady (premier Stephen Harper), Japonii (przewodniczący parlamentu Satsuki Eda),
Korei Południowej (premier Czung Un
Chan), Meksyku (szefowa dyplomacji
Patricia Espinoza Cantalleno), Nowej
Zelandii (gubernator generalny
Anand Satyanand), Pakistanu (minister obrony Ahmad Muchtar), Indii
(minister spraw zagranicznych S.M.
Krishna).
Nieoczekiwanie do Krakowa dotarł
po locie na niedużej wysokości premier Maroka Abbas El Fassi.
Air Force One był przygotowywany
do startu z podwaszyngtońskiej bazy
Andrew’s nagodzinę21 czasu miejscowego. Do Krakowa miał dolecieć
o 13.30 czasu polskiego. Barack Obama miał się udać na pogrzeb do Polski
bez żony, Michelle, choć wcześniej zapowiadano jej udział.
Do wieczora na stronach internetowych Kremla była informacja, że Dmitrij Miedwiediew weźmie udział
w uroczystościach pogrzebowych.
Rosyjski prezydent miał jednak
do pokonania długą drogę z Brazylii. .
Kanclerz Angela Merkel dotarła co
prawda do Europy (z Waszyngtonu),
ale jeszcze wczoraj była na południu
kontynentu. Po nocy spędzonej nieoczekiwanie w Lizbonie poleciała
do Rzymu, skąd rozpoczęła podróż
na północ – samochodem i prawdopodobnie autobusem. Wydawało się,
że ma małe szanse, by zdążyć do Krakowa. Nad podróżą śmigłowcem
z Berlina do Krakowa zastanawiali się
pozostali zapowiedzeni goście z Niemiec, prezydent Horst Köhler i szef
dyplomacji Guido Westerwelle.
W Waszyngtonie utknął jeden z najbliższych Lechowi Kaczyńskiemu polityków prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, ale do ostatniej chwili miał
nadzieję, że uda mu się dolecieć
do Krakowa. Było to tym bardziej
istotne dla wyjątkowo wstrząśniętych
katastrofą pod Smoleńskiem Gruzi-
nów, że do Warszawy na sobotnie uroczystości nie dotarł szef gruzińskiego
parlamentu Dawid Bakradze.
Kilku blisko związanych ze zmarłym prezydentem RP przywódców
postanowiło nie zerkać w niebo. Wybrali bardziej uciążliwy, ale pewniejszy transport lądowy.
Już w sobotę rano podróż samochodem rozpoczął były prezydent
Ukrainy Wiktor Juszczenko. Miał
do przejechania z Kijowa 750 km. W tę
samą drogę później wyruszyła była
premier Julia Tymoszenko. 1300 km
jazdy samochodem czekało premiera
Estonii Andrusa Ansipa, a 850 km prezydenta Słowenii Danilo Türka. Najbliżej, około 300 km, ma prezydent
Słowacji Ivan Gašparovič.
W niedzielę rano podróż pociągiem z Pragi miał rozpocząć najbliższy
ideowo Kaczyńskiemu przywódca
europejski Vaclav Klaus. W Ostrawie
lub w innym mieście blisko polskiej
granicy planował się przesiąść do samochodu. Do Krakowa miał też dojechać czeski premier Jan Fischer.
Na prezydenta Rumunii Traiana Basescu czekał już śmigłowiec, by go
przewieźć z Bukaresztu na północ
kraju przy granicy z Węgrami. Dalszą
drogę miał przebyć samochodem.
Na przylot samolotem nadal liczyła
prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė.
—Jerzy Haszczyński
prus, jap, ta.s, afp, pap
>RYNEK GŁÓWNY I BŁONIA CZEKAJĄ NA PRZYJEZDNYCH
> PLAN UROCZYSTOŚCI
Przebieg ceremonii pogrzebowych
Warszawa
∑ godz. 7 – uroczysty przejazd trumien pary prezydenckiej
na lotnisko wojskowe Okęcie (od Świętojańskiej przez pl.
Bankowy, al. Solidarności, pl. Zawiszy, Żwirki i Wigury)
∑ godz. 8 – odlot samolotu z trumnami do Krakowa
Kraków
∑ ok. godz. 9 – przylot samolotu na lotnisko w podkrakowskich Balicach. Stąd kondukt dotrze na Salwator
∑ ok. godz. 9.30 – przy kościele ss. Norbertanek trumny zostaną przełożone na lawety armatnie i przejadą ulicami
miasta: Kościuszki, Zwierzyniecką, Franciszkańską i Grodzką
aż na Rynek
∑ godz. 10 – wprowadzenie trumien do bazyliki Mariackiej
∑ godz. 14 – początek mszy żałobnej
∑ godz. 15.30 – po mszy kondukt żałobny przejdzie ulicą
Grodzką na Wawel
∑ godz. 16.30 – 17.15 – liturgiczne pożegnanie w katedrze
wawelskiej, po którym trumny zostaną złożone w sarkofagu
∑ godz. 17.15 – 18 – kondolencje rodzinie i najwyższym władzom państwowym złożą na dziedzińcu zamku wawelskiego
szefowie delegacji zagranicznych
∑ ok. godz. 18 – koniec pożegnania prezydenckiej pary
∑ ok. godz. 20 – 21 – wawelska krypta, w której złożone zostaną trumny z ciałem prezydenta i jego żony, zostanie
otwarta dla uczestników ceremonii
> PORADY DLA ŻAŁOBNIKÓW
Na rynek tylko z dowodem
Na Rynek Główny nie
wolno wnosić niebezpiecznych narzędzi, np.
noży, a także szklanych
opakowań. Organizatorzy
odradzają także zabieranie
plecaków i dużych toreb
– wszystkie bagaże będą
przeszukiwane. Trzeba
mieć przy sobie dowód
osobisty – wchodzący
na Rynek będą kontrolowani. Warto też zabrać ze
sobą kurtkę, kanapkę i napoje. Osoby chore powinny
mieć przy sobie informacje
o przyjmowanych lekach,
a dzieci zawieszone
na szyjach kartki z danymi
osobowymi, miejscem zamieszkania i numerami
telefonów kontaktowych
do opiekunów. W Krakowie
przygotowano kilka punktów dla dzieci zaginionych
– dwa stałe w siedzibie komisariatu policji przy ul.
Lubicz 21 (przy dworcu
PKP) oraz w posterunku
na Rynku, a także w poczekalni dworca PKP. Ponadto
dwa w oznakowanych samochodach – w pobliżu
Wawelu oraz przy placu Kolejowym.
Chociaż prognoza pogody
na niedzielę dla Krakowa
jest bardzo dobra (słońce
i temperatura 14 st. C),
na wszelki wypadek warto
mieć przy sobie parasol.
—koz, eł
Niedziela
18 kwietnia 2010
Polska żegna Prezydenta
A9
PIOTR GUZIK
◊ rp.pl/tragedianarodowa
≥Sarkofag, w którym spoczną ciała Lecha i Marii Kaczyńskich, wykonany został z onyksu miodowego – szlachetnego kamienia sprowadzanego z Turcji. Konstrukcja powstała w ciągu półtorej doby
Wzgórze ważne
dla Polaków
WAWEL | Dawna siedziba królów i miejsce, w którym
oprócz władców spoczywają najwybitniejsi rodacy
JÓZEF MATUSZ
Przez prawie 400 lat Wawel był oficjalną rezydencją władców Rzeczypospolitej, miejscem posiedzeń Sejmu i Senatu, a po przeniesieniu stolicy do Warszawy pozostał
miejscem koronacji i wiecznego spoczynku
królów.
Po utracie niepodległości stał się dla Polaków z trzech zaborów symbolem polskości, przypominającym o minionej potędze
królestwa. Wawelskie mury kryją pozostałości budowli przedromańskich, romańskich i gotyckich.
Już w pierwszym tysiącleciu naszej ery
stał się ośrodkiem władzy politycznej
i głównym grodem Wiślan. Był jedną z siedzib Mieszka I, Bolesława Chrobrego,
Mieszka II i głównym ośrodkiem polskiego
chrześcijaństwa.
Pierwszym władcą Polski, który koronował się w katedrze wawelskiej w 1320 r., był
Władysław Łokietek. Odtąd świątynia stała
się miejscem koronacji kolejnych władców
kraju. Łokietek rozpoczął rozbudowę
Wzgórza Wawelskiego, którą kontynuował
jego syn Kazimierz Wielki.
Renesansowy styl z przepięknym dziedzińcem arkadowym i zespołem katedralnym nadał mu Zygmunt Stary. Za jego panowania w katedrze wawelskiej powstała
kaplica zwana Zygmuntowską oraz wielki
dzwon nazwany na cześć króla Zygmuntem. Ostatni z Jagiellonów Zygmunt II August wzbogacił wnętrza zamku znakomitą
kolekcją arrasów.
Łokietek był też pierwszym królem, którego pochowano w wawelskiej katedrze.
Jego szczątki spoczywają wewnątrz sarkofagu z piaskowca. W 1610 r. Zygmunt III Waza przeniósł stolicę do Warszawy, ale Wawel
pozostał rezydencją królewską.
W czasie zaborów Austriacy przekształcili go w cytadelę i stał się rezydencją cesarza Franciszka Józefa I. W tym czasie wawelska katedra była miejscem pielgrzymek
patriotycznych.
W jej podziemnych kryptach oprócz
królów pochowano Tadeusza Kościuszkę,
księcia Józefa Poniatowskiego oraz Adama
Mickiewicza. Pochówki te uczyniły wawelską katedrę – nazywaną „matką kościołów”
– polskim panteonem, w którym miejsce
wiecznego spoczynku znajdują tylko najbardziej zasłużeni Polacy.
Tradycja ta była kontynuowana
w XX wieku, kiedy w podziemiach katedralnych złożono szczątki Juliusza Słowackiego, Józefa Piłsudskiego i generała Władysława Sikorskiego.
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r.
Wawel stał się reprezentacyjną rezydencją
głowy państwa oraz muzeum wnętrz historycznych.
Przed wkroczeniem hitlerowców i gubernatora Hansa Franka cenniejsze eksponaty, w tym arrasy i miecz koronacyjny
szczerbiec, Polacy zdążyli wywieźć do Kanady. Powróciły do kraju w 1959 roku.
Gospodarzem Wzgórza Wawelskiego są
Zamek Królewski na Wawelu – Państwowe
Zbiory Sztuki oraz Zarząd Bazyliki Metropolitarnej na Wawelu. ∑
>MARIA I LECH KACZYŃSCY SPOCZNĄ W KRYPCIE SREBRNYCH DZWONÓW
Miejsce, w którym spocznie para prezydencka,
niektórzy już dziś nazywają kryptą katyńską.
Przed wejściem do niej znajduje się bowiem
tablica upamiętniająca ofiary zbrodni katyńskiej.
Montaż sarkofagu dla Lecha i Marii Kaczyńskich
ukończono w sobotę o 8.56 – o tej samej
godzinie 10 kwietnia pod Smoleńskiem rozbił
się prezydencki samolot. ∑
Polska żegna Prezydenta
A10
Niedziela
rp.pl/tragedianarodowa ◊
18 kwietnia 2010
KUBA KAMIŃSKI
<Przyczyny
katastrofy
wyjaśnia
specjalna
polsko-rosyjska
komisja.
Na zdjęciu
szczątki
samolotu
TU-154M
na miejscu
wypadku w
Smoleńsku
Smoleńsk 8:56
M
ieszkańcy Smoleńska10
kwietnia2010
roku ogodzinie8.56 rano
usłyszeli ryk silników. Zgęstej
mgły wyłonił
się samolot. Leciał nisko, zahaczył oantenę, kosił drzewa. Pouderzeniu wgrubą
brzozę przechylił się, stracił skrzydło, zahaczył oziemię ipokilku sekundach roztrzaskał się wlesie.
–Potężny huk, wpowietrze wystrzelił
słup ognia –relacjonował Sławomir Wiśniewski, pracownik TVP, jedyny polski
świadek katastrofy. –Złapałem kamerę
ipobiegłem wkierunku miejsca katastrofy. Byłem tam pochwili. Całe pole było
przeorane, drzewa połamane. Szczątki
samolotu rozrzucone wpromieniu wielu
metrów. Niektóre się paliły. Naoderwanym ogonie zobaczyłem szachownicę.
Wtedy dotarło domnie, że rozbił się prezydencki samolot.
To był tupolew Tu-154M onumerze bocznym101. Najego pokładzie znajdował się
prezydent Lech Kaczyński zmałżonką
oraz94 innymi osobami. Czołowi dostojnicy państwowi iprzedstawiciele polskich elit intelektualnych lecieli zWarszawy doSmoleńska, by wziąć udział wuroczystościach70. rocznicy wymordowania polskich oficerów przez NKWD wKatyniu.
–Skierowałem się [tam] zapierwszym
wozem straży pożarnej iznalazłem się
namiejscu bardzo szybko. Biegłem przez
jakieś łąki wtym kierunku, gdzie widać
było, że się coś stało –opowiadał dzienni-
karzom ambasador RP wMoskwie Jerzy
Bahr, który nawojskowym lotnisku czekał naprezydenta. –Liczyliśmy, że zobaczymy kadłub samolotu, doktórego będziemy mogli dobiec iwyciągać ofiary.
Tymczasem zobaczyłem krajobraz jak
potrzęsieniu ziemi.
Bahr natychmiast zadzwonił doswojego
szefa Radosława Sikorskiego. Ten zatelefonował doJarosława Kaczyńskiego, brata prezydenta. –Wypełniłem straszny
obowiązek. Powiedziałem, że doszło
dotragicznego wypadku iże ze słów ambasadora możnawnioskować, że nikt nie
przeżył. Reakcja była bardzo spokojna,
ale czuło się podrugiej stronie emocje
–opowiadał Sikorski.
Katastrofy nie przeżył nikt. Służby ratunkowe nie miały nic dozrobienia. Tylko
strażacy zabrali się dogaszenia płonących części. Namiejsce szybko dotarli
również polscy dziennikarze, obecni
wpobliskim Katyniu (wtym autor tego
tekstu). Długo nie mogliśmy uwierzyć, że
„coś takiego” naprawdę się wydarzyło.
Wiadomość zapośrednictwem mediów
dotarła dokraju. Ludziom, którzy
nacmentarzu wKatyniu czekali naprezydenta, przekazał ją minister Jacek Sasin. Świadkowie opowiadali później, że
przez tłum przeszedł jęk. Ludzie łapali się
zagłowy, siadali naziemi. Część kobiet
zemdlała. Potomkowie zamordowanych
przez NKWD oficerów ułożyli ze zniczy
napis: „Katyń2”.
Zarówno wPolsce, jak iwRosji natychmiast pojawiły się pytania oprzyczynę katastrofy. Samolot runął kilkaset metrów
odlotniska. Tak jakby zaszybko zszedł
dolądowania. Tego poranka nadmiastem
unosiła się gęsta mgła, odrazu pojawiło
się przypuszczenie, że to ona spowodowała katastrofę. Krótko powypadku miejscowe władze zacząły rozgłaszaćy, że winę
zakatastrofę ponosi załoga. Według Rosjan kontrolerzy lotu odradzali pilotom lądowanie wSmoleńsku isugerowali skierowanie maszyny doMińska lub Moskwy.
Ci, mieli zdecydować się napodjęcie ryzykownego manewru.
Jednak potygodniu pracy specjalnej polsko-rosyjskiej komisji (nasi prokuratorzy
pojechali doSmoleńska) pojawia się coraz
więcej znaków zapytania. Wiadomo, że
prezydent nie wywierał nakapitanażadnej presji. Wszystko ma się wyjaśnić poodczytaniu zapisów zczarnych skrzynek.
–Pomimo wykonania ogromnej pracy
śledztwo prokuratorskie tak naprawdę
dopiero nabiera dynamiki –powiedział
obecny wRosji naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski. –Stawianie
nawstępnym etapie jakichkolwiek wniosków co doprzyczyn katastrofy jest niedopuszczalne.
Równolegle zdziałaniami polskich śledczych eksperci ds. medycyny sądowej
rozpoczęli identyfikację ciał. Aby rozpoznać część zabitych, należało przeprowadzić testy DNA. Lecha Kaczyńskiego zidentyfikował jego brat Jarosław, który
doSmoleńska przyleciał jeszcze10
kwietnia wnocy. –Przyprowadzono nas
dociał. Jarosław Kaczyński jako najbliższy krewny prezydenta został poproszony oidentyfikację. Ja widziałem to zodległości kilku metrów. Prezes był bezpośrednio przypanu prezydencie, ale to był
widok szokujący –relacjonował Adam
Bielan (PiS).
DoSmoleńska przylecieli też premierzy
Władimir Putin iDonald Tusk. Odwiedzili
miejsce katastrofy, złożyli nanim kwiaty.
Rosyjski przywódca przeżegnał się iobjął
Tuska. –Odczuwamy ból zwami iprzeżywamy to podobnie jak wy. Składamy najszczersze wyrazy współczucia Polsce
iPolakom. Miała miejsce okropnatragedia. Modlimy się razem zwami –powiedział wprzemówieniu doPolaków Putin,
który stanął naczele komisji badającej
przyczyny katastrofy. Wniedzielę główny
kanał rosyjskiej telewizji wyemitował film
Andrzeja Wajdy „Katyń”.
WPolsce marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który przejął uprawnienia
prezydenta, ogłosił żałobę narodową.
PrzedPałacem Prezydenckim naKrakowskim Przedmieściu wWarszawie zaczęły się gromadzić dziesiątki tysięcy ludzi. Składali kwiaty izapalali znicze.
11 kwietnia naOkęciu wylądował samolot
zciałem prezydenta. Nadrodze konduktu żałobnego ustawiły się tysiące ludzi
chcących oddać cześć prezydentowi.
Dwa dni później doPolski przywieziono
ciało Marii Kaczyńskiej. Ich trumny wystawiono nawSali Kolumnowej Pałacu
Prezydenckiego. Tysiące Polaków stało
dosoboty wkilometrowych kolejkach, by
pożegnać prezydenta ipierwszą damę.
Według oficjalnych informacji Kancelarii
Prezydenta hołd oddało 180 tys. osób.
Dokraju wróciły m.in. szczątki ostatniego
prezydenta RP naemigracji Ryszarda
Kaczorowskiego. Zostanie pochowany
wŚwiątyni Opatrzności Bożej wWarszawie. Dozamknięcia tego numeru „Rz” nie
zidentyfikowano jeszcze ciał21 ofiar
katastrofy.
Piotr Zychowicz
Niedziela
◊ rp.pl/tragedianarodowa
≥Sejm, 13 kwietnia. Uroczyste zgromadzenie posłów i senatorów
RAFAŁ GUZ
JAKUB OSTAŁOWSKI
≥Warszawa, lotnisko Okęcie, 15 kwietnia. Powrót ciał 34 ofiar katastrofy
≥Warszawa, 10 kwietnia. Warszawianie przed Pałacem Prezydenckim
RADEK PASTERSKI
≥Katyń, 10 kwietnia. Msza za zmarłych w wypadku samolotu
Polska żegna Prezydenta
JERZY DUDEK
PIOTR NOWAK
18 kwietnia 2010
PIOTR WITTMAN
<Warszawa, 11 kwietnia. Jarosław Kaczyński
przy trumnie z ciałem brata
ROMAN BOSIACKI
≥Gdańsk, 10 kwietnia. Wieszanie flagi na budynku kurii
≥Warszawa, 13 kwietnia. Kondukt z ciałem pierwszej damy
≥Warszawa, 12 kwietnia. Znicze przed Pałacem Prezydenckim
MARIAN ZUBRZYCKI
JERZY DUDEK
DAREK GOLIK
≥Bydgoszcz, 11 kwietnia. Mieszkańcy miasta
na Starym Rynku
≥Łódź, 11 kwietnia. Minuta ciszy
A11
A12
Polska żegna Prezydenta
Niedziela
18 kwietnia 2010
rp.pl/tragedianarodowa ◊
Styl
prezydenta
niepowtarzalnego
W
czasach, gdy to kamery
dyktują, który
kandydat jest wyższy,
gdy uroda zależy
od poprawek
w Photoshopie, a poglądy większości
polityków zmieniają się w rytm
sondaży – nie miał prawa wygrać.
A jednak w 2005 r. został prezydentem
Rzeczypospolitej Polskiej.
Dziś nawet jego przeciwnicy
przyznają: miał własny,
niepowtarzalny styl. Opowiadał, że
już w dzieciństwie chciał zostać
politykiem. Ukształtował go
inteligencki Żoliborz. Matka Jadwiga
Kaczyńska, polonistka, pracownik
Instytutu Badań Literackich, i ojciec
Rajmund Kaczyński – inżynier,
wykładowca na Politechnice
Warszawskiej. Ale też klimat dzielnicy
i żoliborskie podwórko, na którym
toczyli z bratem wojny na kamienie.
Warszawę opuścił w 1971 r., by móc
kontynuować karierę naukową.
Na Uniwersytecie Gdańskim udało
mu się zatrudnić na Wydziale Prawa.
Już wtedy, wraz z bratem
Jarosławem, mieli za sobą
uczestnictwo w wydarzeniach
Marca 1968 r. A potem było
zaangażowanie w opozycję: Biuro
Interwencji KOR, wykłady dla
robotników o prawie
pracy. I wreszcie karnawał
„Solidarności” w 1980 r. w Stoczni
Gdańskiej. Poszedł tam jako doradca,
zostawiając w domu żonę
z miesięczną córeczką.
Karnawał zakończył się stanem
wojennym. Po blisko rocznym
internowaniu powrócił
do działalności w podziemnych
strukturach związku. Kiedy Marię
Kaczyńską pytano, czy próbowała
męża powstrzymać, odpowiedziała:
– To byłoby tak skuteczne, jak
łapanie wiatru w walizkę.
Tamte doświadczenia okażą się
szczególnie ważne. Wyniósł z nich
sympatię do późniejszych
oponentów politycznych, cenił np.
prof. Bronisława Geremka, z którym
w wolnej Polsce bardzo się różnił.
Podkreślał, że profesor od początku
traktował go – wówczas ledwo
30-latka – jak partnera.
Uspokój się, Tytus
Gdy po 1989 r. sam pełnił ważne
funkcje państwowe, nie bał się
zatrudniać młodych. Jako prezes NIK
chętnie przyjmował do pracy
absolwentów elitarnej Krajowej
Szkoły Administracji Publicznej,
których nie chciały zatrudniać inne,
oparte na układach urzędy. Kiedy
w 2000 r. został ministrem
sprawiedliwości, swym zastępcą
uczynił 31-letniego Zbigniewa Ziobrę.
Na młodych i niezwiązanych
układem partyjnym postawił także
po zwycięstwie w wyborach
na prezydenta Warszawy.
– Nikt nie może mu zarzucić
upolitycznienia miasta. To, w jaki
sposób Lech Kaczyński zebrał
współpracowników do pracy
w stolicy, jest tego zaprzeczeniem
– mówi Mirosław Kochalski, w ratuszu
jeden z jego najbliższych
współpracowników, a po wyborze
Kaczyńskiego na prezydenta RP
– komisarz miasta.
W początkowym, najtrudniejszym
okresie w stolicy zawalony był
stosami dokumentów. Stres
rozładowywał żartami. Z kamienną
miną rugał współpracowników:
– To wszystko powinno wyglądać
zupełnie inaczej! – grzmiał. – Jest
oczywiste, że jako prezydent miasta
stołecznego Warszawy nie
powinienem robić nic innego, niż
przyjmować z balkonu owacje
spontanicznie gromadzących się
tłumów wdzięcznych warszawian. No,
w przerwach mógłbym ostatecznie
przyjmować jeszcze paradną musztrę
straży miejskiej. Rzecz jasna,
prowadzoną osobiście przez
komendanta Witolda Marczuka! – tu
z udawaną powagą łypał okiem
na samego komendanta.
W kontaktach ze współpracownikami wykazywał się poczuciem
humoru. W czasach warszawskiej prezydentury przyprowadził w jedną
z sobót do ratusza swego teriera Tytusa. Pies był spokojny, dopóki
w drzwiach nie pojawił się dyrektor
biura prawnego. Kaczyński ze śmiertelną powagą natychmiast
wytłumaczył psu:
– Uspokój się, Tytus. My wszyscy go
nie lubimy. Ale bywa pożyteczny.
Miał fenomenalną pamięć.
Do faktów historycznych, dat, twarzy
i nazwisk ludzi, imion ich
bliskich. I do liczb. Na spotkaniu
z burmistrzami dzielnic wprawiał
w konsternację niechętnych mu
początkowo samorządowców, kiedy
bez żadnych notatek przedstawiał
szczegóły budżetu. Potrafił
powiedzieć
do osłupiałego burmistrza:
– A w pańskiej dzielnicy wydatki
na kulturę wynoszą 260 tysięcy.
Dokładnie 264 tysiące.
Z Władysławem Stasiakiem
urządzali sobie pojedynki
na znajomość Trylogii Henryka
Sienkiewicza. Obaj znali ją doskonale
i obaj byli twardymi graczami. Raz
wygrywał Stasiak, raz prezydent
– opowiada jeden ze
współpracowników.
Gdy był prezydentem Warszawy,
od wielu dziennikarzy osobiście
odbierał telefony. Służyła mu do tego
ukochana, oldskulowa, nieco
poobijana nokia 6310. Model dla
prawdziwych konserwatystów.
Bezpośrednimi kontaktami z prasą
stresował zresztą część pracowników
ratusza. Prezydent miał zwyczaj
najpierw wybierać numer
do dziennikarza i dopiero wtedy, gdy
już słyszał sygnał połączenia, podawał
słuchawkę przerażonemu
urzędnikowi: – Teraz proszę krótko
mówić, o co chodzi.
Nie przywiązywał wagi do stroju
i wyglądu. Jeszcze w czasach
prezydentury Warszawy potrafił
zadowolony z siebie chwalić się
współpracownikom, że udało mu się
założyć do garnituru „te mokasyny,
których nie wolno nosić”. Cieszył się,
że przechytrzył żonę, która wydała
ten zakaz.
Muzeum – spełniona misja
Wybudowanie Muzeum Powstania
Warszawskiego traktował jak misję.
Dług, który musi spłacić pokoleniu rodziców. Matce – która w czasie wojny
była w Szarych Szeregach, i ojcu – żołnierzowi AK, uczestnikowi powstania.
Sam czasem przyznawał, że wśród
młodych ludzi zaangażowanych
w projekt Muzeum Powstania Warszawskiego czuł się najlepiej. Był
dumny z muzeum. I kiedy był już prezydentem Polski, zawsze znajdował
czas, by tam zajrzeć.
Zasady wyniesione z domu
– szacunek do wiary i Kościoła
– wyrażał czasem w sposób
spontaniczny. Choć jego parafią
w Sopocie był kościół św. Bernarda,
bywało, że wstępował na modlitwę
do położonego w centrum kościoła
Gwiazdy Morza.
– Była zima, siarczysty mróz,
a w bocznej nawie nasz pracownik,
pan Antoni, okutany od stóp do głów,
w nakryciu głowy przygotowywał
szopkę na Boże Narodzenie. Nagle
słyszę głośne uderzenia w szybę
drzwi i widzę Lecha Kaczyńskiego,
który zdenerwowany krzyczy:
„Zdejmij czapkę!”. Pan Antoni
KRZYSZTOF ŁOKAJ
AGNIESZKA RYBAK
Kiedy Marię Kaczyńską pytano, czy próbowała powstrzymać
męża przed działalnością w opozycji, odpowiedziała: – To byłoby
tak skuteczne, jak łapanie wiatru w walizkę
≥Lech i Maria Kaczyńscy poznali się w 1976 roku w Sopocie. Dwa lata później
z przejęciem zdjął nakrycie głowy
– opowiada ks. Kazimierz Czerwonek,
proboszcz parafii Gwiazda Morza.
W kościele parafialnym w Sopocie
miał ulubione miejsce – pod filarem.
Kiedy już został prezydentem Polski,
umówił się z księżmi z parafii, że nie
będą zwracać na niego specjalnej
uwagi ani w żaden sposób wyróżniać.
– Bez mszy nie było u niego niedzieli
– opowiada Hanna Foltyn-Kubicka,
przyjaciółka domu. Pamięta, jak
w jedną z niedziel jechali razem
i Lech Kaczyński postanowił wstąpić
do świątyni, w której trwało specjalne
nabożeństwo. – Zapytałam: ile to
potrwa. Odpowiedział, że pół
godziny. Uroczystość przeciągnęła się
do prawie dwóch godzin. Po wyjściu
z kościoła nawet nie ukrywał
satysfakcji: „No, to teraz pomodliłaś
się za wszystkie czasy” – wspomina
Foltyn-Kubicka.
Odskocznia w Lucieniu
Gdy w 2005 r. wbrew sondażom,
które początkowo nie dawały mu
szans, wygrał wybory na prezydenta
Polski, politykę historyczną i przywra-
canie szacunku cichym bohaterom
uczynił jednym ze swych najważniejszych zadań. Doceniał i odznaczał
więźniów okresu stalinowskiego, zapraszał do Pałacu rodziny osób
skazanych na kary śmierci w procesach politycznych, ludzi, którzy
w czasie okupacji pomagali Żydom,
zapomnianych bohaterów „S”.
Ordery przyznawał ponad
politycznymi podziałami. Jednak nie
wszyscy ten gest doceniali, nie
wszyscy odznaczenia przyjmowali.
Lubił uczestniczyć w seminariach
w prezydenckiej rezydencji
w Lucieniu, którym patronował.
Traktował je jako odskocznię od codziennych obowiązków. Tam mógł
wreszcie podyskutować – nie jako
prezydent, ale profesor prawa i człowiek o rozległych zainteresowaniach
– z ludźmi wybitnymi. Chętnie zapraszał dyskutantów o odległych
od własnych poglądach. Dlatego
w Lucieniu bywali: Wojciech Sadurski, Aleksander Smolar, Andrzej
Walicki.
Jeden z uczestników podsumował
kiedyś, że seminaria lucieńskie są jak
obiady czwartkowe, tylko gospodarz
jakoś bardziej zorientowany. ∑
Niedziela
◊ rp.pl/tragedianarodowa
18 kwietnia 2010
Polska żegna Prezydenta
A13
Wszystkie
zegarki miałam
od męża
MAŁGORZATA SUBOTIĆ
Lech Kaczyński zwierzył się kiedyś dziennikarzom, że on i żona są
„jak dwie połówki tego samego owocu”. Pierwszym prezentem, jaki
od niego dostała, było bursztynowe serduszko na skórzanym rzemyku
do pary, a buty zasznurowane. Stąd
troskliwość prezydentowej o równo
ułożone klapy marynarki, zapięte guziki itp., którą rejestrowały telewizyjne
kamery.
Przejawem troski była też zawartość słynnej reklamówki, którą
przyniosła mężowi do samolotu, gdy
leciał w jedną z pierwszych podróży,
do USA. Dziennikarze i satyrycy tę reklamówkę obśmiali, m.in.
w programie Szymona Majewskiego.
W odpowiedzi prezydentowa przesłała prześmiewcy reklamówkę
wypełnioną kanapkami. Żeby nie miał
wątpliwości, co dała mężowi.
Muszka
wzięli ślub. Na zdjęciu podczas kampanii prezydenckiej w 2005 roku
Z
najdzie się bliżej miejsca,
w którym spędziła dzieciństwo i lata licealne, czyli
Rabki. To stamtąd przeniosła się do dalekiego Sopotu,
studiować na Uniwersytecie Gdańskim. W Trójmieście 34 lata temu poznała przyszłego męża. W wywiadach
opowiadała, że zetknął ich przypadek.
– Miałam przyjaciółkę, pracowała
na Uniwersytecie Gdańskim, na Wydziale Prawa, Leszek był tam wtedy
asystentem. I ona tak mi powiada:
„Jest u mnie sympatyczny, dobry kolega, przyjechał z Warszawy,
poszukuje pokoju, pomóż mi, jakiejś
kwatery mu poszukamy”. Pomogłam.
Znalazłyśmy coś w Sopocie.
I tak się zaczęła ich wspólna droga.
Na jednej z randek Maria dostała
pierwszy prezent: bursztynowe serduszko na skórzanym rzemyku.
Później prezydent, z wyjątkiem
wpadki, jaką była koszmarna sukienka mini z fioletowego pluszu,
obdarowywał żonę biżuterią.
– Na jedną z Gwiazdek dostałam
piękny pierścionek ze szmaragdem
i brylancikiem. Dostałam od męża
wiele pierścionków, ale ten pamiętam
szczególnie. Wszystkie moje zegarki
też były od męża. Niestety, ten ukochany z bardzo oryginalną
bransoletką zgubiłam. Ostatnio
na imieniny dał mi dwie małe, delikatne złote bransoletki. Widzi pani,
jakie są ładne? – mówiła w wywiadzie
dla „Rz” w 2008 r.
Lech Kaczyński zwierzył się kiedyś
dziennikarzom, że są „jak dwie połówki tego samego owocu”. Dwa lata
temu obchodzili 30-lecie małżeństwa.
Paparazzi uchwycili ich wspólny wieczór przy świecach w warszawskiej
restauracji.
Gdy się pobierali, byli już ludźmi
dojrzałymi.
Czerwony maluch
W latach 80. miała czerwonego,
przeżartego rdzą małego fiata. Dzięki
niemu załatwiała nie tylko domowe
sprawy, ale woziła też męża – aktywnego opozycyjonistę.
Tylko ona miała prawo jazdy. Lech
nigdy go nie zrobił.
To Maria dbała o wygląd prezydenta. Nie tylko o dobór marynarek
i krawatów. On znany był z tego, że nie
zwracał uwagi na to, czy ma skarpetki
Wspominając dzieciństwo, Maria
Kaczyńska mówiła, że mamy często
nie było w domu. Była nauczycielką,
później wychowawczynią dzieci chorych na zapalenie opon mózgowych.
– Wychowywała nas tak, abyśmy byli
z bratem samodzielni. Mieliśmy obowiązki: nauka, ćwiczenia na pianinie,
sprzątanie po sobie. Mama dawała
punkty, które otwierały drogę
do różnych przyjemności: wyjście
do kina czy zgoda na prywatkę
– opowiadała „Gazecie Wyborczej”.
Ale były też przytulanki. Lidia
Mackiewicz często czytała dzieciom
– Marii i Konradowi – baśnie Andersena, „Klechdy sezamowe” Leśmiana,
Brzechwę, Tuwima, potem Makuszyńskiego. Gdy dzieci płakały
nad losem bohaterów, przytulała je.
Maria urodziła się w Machowie
na Wileńszczyźnie. Ale nie miała
stamtąd żadnych wspomnień. Potem
była rodzinna migracja po Polsce.
m.in. Pomorzu. Mieszkali w leśniczówce. Ojciec Czesław Mackiewicz
był leśnikiem. Zginął w wypadku samochodowym 34 lata temu.
I Maria, i jej brat byli dziećmi wątłymi. Maria miała wrodzoną wadę
serca, a Konrad był niejadkiem. Według relacji pani prezydentowej
zaprzyjaźniony lekarz zalecił zmianę
klimatu. Wyjechali na długie wakacje
do Rabki, uzdrowiska dla dzieci. Już
w Rabce Lidia Mackiewicz zadecydowała, że zostają na stałe.
W szkole Maria Kaczyńska była
nazywana Muszką. Jej nauczycielka
z tamtego okresu uważała, że to
określenie bardzo dobrze do niej pasuje. Cicha, drobna, ale ruchliwa.
Bystra. Bardzo dobrze się uczyła.
Rabki pani prezydentowa nie lubiła jednak specjalnie wspominać. Jak
odkryli kiedyś dziennikarze „Wybor-
czej”, jej ojciec nie był tam widywany.
Sąsiedzi byli przekonani, że matka
samotnie wychowuje dwójkę dzieci.
Wiatr od morza
Maria postanowiła studiować
w Gdańsku. – Morze zawsze kojarzyło mi się z wolnością. Otwarta
przestrzeń dająca możliwość podróżowania – mówiła. – Przed maturą
odkryłam, że można studiować transport morski, który ma w sobie
i turystykę, i żeglugę, i gospodarkę,
i handel. Zdawało mi się, że jak skończę te studia, to będę podróżowała.
To marzenie spełniło się wiele lat
później, gdy została żoną prezydenta
stolicy, a potem pierwszą damą.
Po studiach pracowała w Instytucie Morskim w Gdańsku, badała
perspektywy rozwoju rynków frachtowych w Azji. Po urodzeniu córki
Marty przyjmowała już tylko tłumaczenia, które robiła w domu. Znała
angielski, francuski, rosyjski i hiszpański. Recytowała w oryginale
rosyjskich poetów.
Świetna znajomość angielskiego to
efekt rocznego pobytu w Anglii podczas studiów. Mieszkała u Anglików,
niemal jak członek rodziny.
Nie miała żadnych problemów
z porozumiewaniem się podczas wizyt zagranicznych gości i podróży
prezydenckich. Korzystała z tłumacza tylko wtedy, gdy jej rozmówca
znał wyłącznie swój język, a ten nie
należał do języków kongresowych.
„Rz” opowiadała, że uczestniczy
w oficjalnych obiadach, które czasami przeradzają się w półprywatne.
– Wtedy siedzimy dłużej przy obiedzie czy kolacji i długo rozmawiamy.
Tak na przykład było z Angelą Merkel i jej mężem, którzy odwiedzili nas
w Juracie i spędziliśmy wiele godzin,
rozmawiając nawet na temat muzyki
operowej, której fanem jest mąż pani
kanclerz.
Gdy państwo Kaczyńscy przyjmowali na Helu prezydenta George’a
W. Busha z żoną, oboje swobodnie
rozmawiali z amerykańską parą. Maria trzymała na smyczy teriera
Tytusa (tej samej rasy psa mieli Bushowie).
Tytus od kilku miesięcy nie żyje.
W Pałacu po katastrofie została
suczka Lula (prezydent przygarnął ją
na stacji benzynowej) i kot Rudolf.
Maria Kaczyńska lubiła mówić, że
gdy są zwierzęta, to dopiero wtedy
jest prawdziwy dom. Zawsze miała
i psy, i koty.
Pomoc bez fundacji
Tego, co robiła jako prezydentowa,
nie chciała nazywać działalnością
charytatywną. Tylko działaniem społecznym. Nie założyła fundacji.
– Doświadczenia mojej poprzedniczki nie były szczególnie
zachęcające. Nie chcę mieć do czynienia z pieniędzmi, bo to często
rodzi kłopoty. Takie jest życie – tłumaczyła tę decyzję w „Rz”.
Ale zawsze starała się wspierać
ważne inicjatywy społeczne i kulturalne, nie tylko poprzez honorowe
patronaty. Była częstym gościem spotkań organizowanych przez pierwsze
damy z innych krajów i sama je organizowała. Na konferencję dotyczącą
sytuacji matek, które po urodzeniu
dziecka chciałyby łączyć pracę z macierzyństwem, zaprosiła pierwsze
damy z innych krajów Europy.
Była wielką zwolenniczką likwidacji domów dziecka. Lobbowała
na rzecz rodzin zastępczych. Wspólnie z Madeleine Albright, byłą
amerykańską sekretarz stanu, prowadziła akcję profilaktyki chorób
nowotworowych wśród kobiet z Europy Środkowej.
Często reprezentowała też małżonka na uroczystościach, także
pogrzebowych.
Zawsze zakładam,
że musi być dobrze
Współpracownicy prezydenta
mówią, że była dobrym duchem Pałacu. – To jest kobieta cud.
Uosobienie ciepła, miłości i wyrozumiałości, przebaczenia i wybaczenia
– tak Marię Kaczyńską scharakteryzował prezydencki fotograf Maciej
Chojnacki już po tragedii pod Smoleńskiem. Zapewne tę samą opinię
wypowiedziałby, gdyby żyła.
Bo pochwały prezydentowa zbierała często. Także za spokojną
elegancję, naturalność, odwagę pozostawania przy własnych
poglądach. Była za utrzymaniem
kompromisu w obowiązującej ustawie antyaborcyjnej, za stosowaniem
metod in vitro. Za te poglądy została
zaatakowana przez o. Rydzyka.
Wówczas na jakiś czas zamilkła. Lecz
swoich przekonań trzymała się dalej.
Półtora roku temu powiedziała
„Rz”: – Życie w ogóle jest niebezpieczne, ale nie sposób żyć
w ciągłych obawach. Żyć w trwodze
– dziękuję bardzo. Zawsze zakładam, że musi być dobrze. ∑
Polska żegna Prezydenta
A14
Niedziela
18 kwietnia 2010
rp.pl/tragedianarodowa ◊
Lech
Kaczyński,
czyli państwo
bez kompleksów
BRONISŁAW WILDSTEIN
Niespecjalnie chciał i umiał pływać w pianie współczesności.
Właśnie dlatego, że traktował sprawy publiczne tak poważnie
S
Skala żałoby narodowej po tragedii
10 kwietnia zaskoczyła wszystkich. Ma
ona charakter ceremonii, w której
wspólnota utwierdza swoją tożsamość.
Żal po utracie wybitnych rodaków stanowi także manifestację pamięci o
nich, a więc próbę ocalenia tego, co zostawili najlepszego, wpisania ich życia i
działania w nasze narodowe dzieje, w
długie trwanie wspólnoty. W tym sensie uroczystości związane z ich śmiercią są ich wielkim sukcesem. Byli to ludzie służby publicznej poświęcający
swoje życie wspólnocie. Żałoba po nich
jest objawem silnej więzi narodowej,
tożsamości, o którą tragicznie zmarli
zabiegali na co dzień.
Życie ludzi, zwłaszcza wybitnych,
zawsze coś znaczy. Działalność tych,
którzy zginęli przed tygodniem w Katyniu, pozostawiła ślad. Powinniśmy
zrekonstruować ich przesłanie, spróbować zrozumieć, czemu poświęcili
życie. To będzie wobec nich hołd naj-
większy. Niestety, można obserwować
obracanie przez media narodowej żałoby w swoisty kicz. Pisał o tym w
„Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki. Mamy
już takie doświadczenia w odniesieniu
do pamięci o Janie Pawle II. Można je
sprowadzić do formuły: kremówki –
tak; encykliki – nie. A choć rys ludzkiej
zwyczajności pomaga przybliżyć nam
także postacie wybitne, to ich wielkość
nie na tym polegała.
Można odnieść wrażenie, że media,
które nie mogą sobie dać rady z tym fenomenem, usiłują przyciąć wielkość,
zminimalizować ją, sprowadzić do
swojego wymiaru. W wypadku Lecha
Kaczyńskiego mamy do czynienia z
jeszcze jednym rysem tej sprawy. Prezydent traktował politykę niezwykle
serio. Jego powaga czyniła go tym
wdzięczniejszym obiektem niewybrednych dowcipów. Żyjemy w epoce
prześmiewczej, w której do dobrego
tonu należy wykpiwanie spraw poważnych.
Ponieważ rzeczywistość nie znosi
próżni, na ich miejsce wynoszeni są
idole popkultury. Skoro jednak wyśmiewana była powaga i osoba ją reprezentująca, to dziś ci, którzy to robili, mają kłopot z powrotem do istotnego przekazu prezydenta w pozytywnym kontekście. A musimy to zrobić,
jeśli rzeczywiście chcemy ocalić o nim
pamięć. Należy uwolnić go od karykaturalnego wizerunku, który wykreowali jego przeciwnicy, a podchwyciła
popkultura.
Co znaczy
państwowiec
L
ech Kaczyński przypominał postacie z Polski międzywojennej,
które nazywano państwowcami,
czyli ludzi, którzy poświęcili się służbie
państwu. Niektórzy z nas mieli jeszcze
szczęście spotkać ich na emigracji, np.
w kręgu „Kultury” paryskiej. Za ich personifikację uznać można twórcę i szefa
tego ośrodka Jerzego Giedroycia. Taką
osobą był prezydent Polski na obczyźnie Ryszard Kaczorowski, który również zginął w wypadku w Katyniu.
Postawa taka opiera się na szeregu
założeń. Uznaje, że polityka jest zajęciem szlachetnym, tym, co Arystoteles
nazywał roztropnym zabieganiem o
dobro wspólne. Zakłada więc, że człowiek dojrzewać może wyłącznie we
wspólnocie. Poczucie lojalności wobec
niej nazywamy patriotyzmem. Wspólnotę taką stanowią nie tylko aktualnie
żyjący. To łańcuch pokoleń, który pozwala nam przekroczyć doraźność naszej egzystencji i wpisuje nas w długie
trwanie: zakorzenia w przeszłości i
otwiera perspektywę przyszłości.
Wspólnotę, którą nazywamy ojczyzną, otrzymaliśmy od generacji naszych przodków. To oni poświęcali się i
pracowali, aby wypełnić jej obecną materialną i niematerialną treść. I dlatego
dziedzicząc ją, przejmujemy również
zobowiązanie wobec pokoleń przyszłych, aby to dobro wspólne przekazać im w jak najlepszym stanie.
Postawa państwowca zakłada, że instytucją, której naród potrzebuje do
swojego istnienia, jest państwo. Może
przetrwać bez niego, ale będzie to bytowanie trudne i kalekie. Stan państwa
ma fundamentalne znaczenie dla jakości życia jego obywateli. Ma istotny
wpływ na ich dobrobyt, ale także na ich
godność, poczucie wartości. Formuje
ich, warunkuje, ale także jest ich świadectwem.
Przeciw patologiom
III RP
D
roga państwowej służby Lecha
Kaczyńskiego zaczyna się od
działalności w opozycji, a
zwłaszcza w „Solidarności”. Jest to heroiczny i niezwykły w skali światowej
ruch; odbudowa polskiej wspólnoty.
Polacy samoorganizują się, przeciwstawiając się wywłaszczającemu ich z
podmiotowości totalitarnemu, niesuwerennemu państwu.
Gdy jednak po obaleniu komunizmu elity ogłaszają, że właściwie jedyną rzeczą, jaka pozostaje Polakom do
zrobienia, jest uwolnienie mechanizmów rynkowych, które już samoczynnie przywrócą w naszym kraju normal-
ność, Lech Kaczyński wie, że to jednostronna i niebezpieczna utopia. Nawet
wolny rynek potrzebuje ram państwa i
prawa, a bez tego łatwo wyradza się w
swoje przeciwieństwo rządzone przemocą. A istnienie zbiorowości to nie tylko rynek.
Istotna dygresja. Kiedy mówimy o
postawie i poglądach Lecha Kaczyńskiego, w rzeczywistości mówimy o poglądach braci Kaczyńskich. Byli osobnymi podmiotami. Każdy z nich miał
własne życie i karierę polityczną. Były
one jednak ze sobą ściśle związane.
Swoje myślenie polityczne wypracowywali wspólnie. Dlatego tak oburzające są dziś próby przeciwstawiania sobie Kaczyńskich. Gdy mówimy o Lechu, nie możemy zapomnieć o jego
bracie, z którym działał razem i wspólnie stawiał czoła wyzwaniom rzeczywistości.
Gdy w początkach lat 90. królowało
przeświadczenie, że samorzutne mechanizmy wszystko w naszym kraju załatwią, Lech Kaczyński widział pod
osłoną tego pozoru grę interesów, działanie silnych, którzy zaczynają zawłaszczać kraj. Wiedział, że bez odbudowy
zdrowych instytucji państwa zostanie
ono przejęte przez możniejszych.
Fundamentalnym rysem jego charakteru była odwaga. Pokazał ją w
działalności opozycyjnej, zademonstrował w Gruzji, ale udowadniał ją na
co dzień, przeciwstawiając się obiegowym półprawdom i stereotypom, narażając na atak dominujących grup
◊ rp.pl/tragedianarodowa
Polska żegna Prezydenta
Niedziela
18 kwietnia 2010
Było to zresztą znamienne dla jego poglądów. Wspólnota miała dbać także o
los tych najbardziej pokrzywdzonych,
wyrównywać szanse. W tym równościowym nastawieniu upatrywano socjalistyczny rys postawy Lecha Kaczyńskiego.
Potrzeba moralnego
ładu
SEWERYN SOŁTYS
A
opiniotwórczych, za którymi stały potężne interesy.
Po zwycięstwie wyborczym Lecha
Wałęsy w urzędzie prezydenckim krótko zajmował się kwestią ze swojej perspektywy najważniejszą – bezpieczeństwem narodowym. Odchodzi, gdy
okazuje się, że w tej kwestii nie może
nic rzeczywiście zrobić. Wie dobrze, że
znowu usypiani jesteśmy mrzonkami o
wiecznym bezpieczeństwie, gdy źródła
napięć między państwami nie wygasły i
musimy być silni, aby nie stać się marionetką w grach silnych tego świata.
Jako szef NIK, najważniejszej instytucji kontrolnej państwa, obserwuje
nawarstwiające się patologie w niereformowalnym państwie. Wówczas może tylko bić na alarm. Nabytą wówczas
wiedzę wykorzystać może jako minister sprawiedliwości, kiedy błyskawicznie zyskuje popularność walczącego o sprawiedliwość szeryfa. Ta krótkotrwała kadencja otworzy mu perspektywę najważniejszych urzędów w
państwie.
Fundamentalna idea
sprawiedliwości
I
dea sprawiedliwości jest fundamentalna dla Lecha Kaczyńskiego.
Również w tym okazuje się spadkobiercą klasycznej myśli politycznej.
Lech Kaczyński
usiłował nas wydobyć
z kompleksu niższości,
jaki podtrzymywała
w Polakach
część elit III RP
Zgodnie z nią sprawiedliwość to oddawanie każdemu tego, co mu się należy.
Jest ona opoką prawdziwej wspólnoty
i przeciwstawia ją wspólnotom występnym, np. bandom zbójców, które
także rządzą się jakimiś regułami. Dlatego prawo państwa musi wynikać ze
sprawiedliwości. Oderwane od niej –
co postulował pozytywizm prawny dominujący w Polsce zwłaszcza po upadku komunizmu – staje się martwym zapisem.
Postać szeryfa w popularnej kulturze amerykańskiej, która zawojowała
świat, jest uosobieniem człowieka
walczącego, często samotnie, o sprawiedliwość, a więc przywracającego
światu ludzkiemu elementarny ład.
Fakt, że wizerunek taki uzyskał Lech
Kaczyński, dużo mówi nam zarówno o
nim samym, jak i rzeczywistości polskiej pod koniec ubiegłego wieku.
Brak poczucia sprawiedliwości był
wówczas dojmujący. Jego efektem był
również brak bezpieczeństwa. Wpływowi, żyjący w swoich strzeżonych zonach i mogący łatwiej uzyskać interwencję państwowych służb, nie czuli
go tak jak zwyczajni obywatele. To dla
nich działanie przeciw przestępczości
nowego ministra miało tak wielkie
znaczenie.
Lech Kaczyński był zresztą przeciwnikiem ideologicznej, modnej wówczas (i ciągle), liberalnej wykładni prawa, która eksponowała kategorię resocjalizacji. Zgodnie z klasycznym ujęciem prawa naruszenie jego norm, a
więc złamanie zasad regulujących życie wspólnoty, podlega karze, która jest
„sprawiedliwym odwetem”. Kara przywraca porządek społeczny i stoi na jego
straży, gdyż sam człowiek jest niedoskonały, wydany pokusom i generalnie
raczej niezdolny do sprostania wyższym, moralnym standardom. Cywilizuje go kultura, która określa reguły i
normy działania człowieka w zbiorowości.
Wysuwanie na plan pierwszy resocjalizacji zakłada, że przyczyną przestępstwa jest społeczna ułomność, a jej
naprawa przywraca zagubioną jednostkę zbiorowości. W praktyce społecznej prowadzi to do akcentowania
praw przestępców kosztem ofiar, a
konsekwencje tego obserwować mogliśmy w Polsce pokomunistycznej. A
to o interes ofiar, a więc zwykłych obywateli, upominał się Lech Kaczyński.
le sprawiedliwość to kategoria
znacznie szersza niż wymiar
sprawiedliwości, którym zajmuje się jeden z departamentów państwa.
To ład moralny, którego wyrazem instytucjonalnym winien się stać porządek
prawny. To rozpoznanie w rzeczywistości społecznej dobra i zła, symboliczne
wskazanie wzorców i antywzorców. I
dlatego polityka historyczna Lecha Kaczyńskiego zarówno jako prezydenta
Warszawy, jak i później jako prezydenta państwa odwoływała się także do
fundamentalnej zasady sprawiedliwości i była konsekwencją jego politycznych poglądów. Miała przywrócić sprawiedliwość naszej pamięci, a więc temu, co realne, co naprawdę mamy. Temu służyły budowa Muzeum Powstania Warszawskiego i odznaczanie ludzi
zasłużonych dla naszej wolności i niepodległości.
Muzeum, które stało się wielkim
sukcesem, jest hołdem tym, którzy złożyli naszej wspólnocie ofiarę największą – życie. A pamięć jest niezbędna zarówno dla istnienia osoby ludzkiej, jak i
wspólnoty. Pamięć uporządkowana
wedle wartości.
Wspólnota narodowa istnieje dzięki
wzajemnej lojalności osób, które się w
niej rozpoznają, dzięki skłonności do
wzajemnych wyrzeczeń, a nawet poświęceń. Jeśli zbiorowość nie potrafi
uznać i choćby symbolicznie wynagrodzić owych poświęceń – traci busolę
moralną. Jeśli nie odróżnia bohaterów
od zdrajców – zatraca podstawowy instynkt moralny, który pozwala jej przetrwać. Przestaje istnieć jako wspólnota.
Dlatego polityka historyczna nie jest
poświęcaniem czasu przeszłości, w
której przecież nic już nie jesteśmy w
stanie zmienić. Jest działalnością nastawioną na teraźniejszość i przyszłość.
Przywraca nam pamięć i wskazuje postawy godne. Kult bohaterów nie jest
nawoływaniem do umierania, ale
wskazaniem, że wobec wspólnoty,
dzięki której istniejemy, powinno nas
być stać na poświęcenie. W sytuacji
skrajnej nawet na poświęcenie życia.
Tylko że poświęcenie to ma służyć życiu właśnie.
Przeciw
kompleksom
W
swoim działaniu Lech Kaczyński naraził się ogromnej
liczbie wpływowych ludzi i
środowisk. Atakowany był z pasją i nienawiścią. Fałszowano jego przekaz i
budowano karykaturę jego wizerunku.
Przedstawiano go jako polityka archaicznego, nierozumiejącego współczesności, zakompleksionego. Rzeczywistość wygląda radykalnie odmiennie.
Lech Kaczyński usiłował nas wydobyć z kompleksu niższości, jaki podtrzymywała w Polakach dominująca
część elit III RP. To wówczas wyrabiano
w nas przeświadczenie, że polska narodowa egzystencja jest tylko stadium
przejściowym przed roztopieniem się
w europejskiej wspólnocie, tak jak i
A15
nasz byt państwowy ma wartość wyłącznie jako przedsionek do europejskiego mieszkania. Jeszcze i dziś słyszymy nagłaśniane szeroko opinie, że
ucywilizować Polaków mogą tylko instytucje europejskie, którym im więcej
kompetencji przekażemy, tym dla nas
lepiej.
Lech Kaczyński zdawał sobie sprawę, że postawy takie fałszywie interpretują rzeczywistość i sprowadzają
naszą narodową wspólnotę do pozycji
podrzędnej. Ich fałsz polega na tym, że
narody europejskie nie wskazują tendencji do zaniku i ciągle ich instytucjonalną formą, za pomocą której realizują one swoje interesy, jest państwo
narodowe.
Co więcej, nie sposób wyobrazić sobie demokracji bez narodowego państwa. Republikańska demokracja może
istnieć tylko wtedy, gdy obywatele państwa mają poczucie wspólnoty. Nie tylko doraźnej wspólnoty interesu, ale
ponadpokoleniowej wspólnoty losu.
Tylko wówczas nie traktują państwa jako instrumentu do realizacji swoich
partykularnych celów, ale postrzegać
mogą je w perspektywie dobra wspólnego.
Określenie „Europejczycy” jest bardzo umowne i w małym stopniu definiuje tożsamość. Tę określa ciągle, i
pewnie jeszcze długo, przynależność
narodowa. UE jest nadal, a ostatnio nawet w dużo większym stopniu, przestrzenią uzgadniania i harmonizowania, ale także konkurowania interesów
narodowych. Jeśli nie będziemy próbować zabiegać w niej o swoją rację
stanu, to staniemy się rzeczywiście narodem i państwem podrzędnym.
Polityk nowoczesny
L
ech Kaczyński zdawał sobie z tego sprawę. Także z tego, że nie ma
najmniejszego powodu, abyśmy
pogrążali się w kompleksie niższości. W
Europie możemy odgrywać istotną
rolę. Zwłaszcza że powinniśmy się stać
regionalnym liderem. Sytuacja nas do
tego dysponuje, gdyż jesteśmy największym i najsilniejszym państwem
Europy Środkowo-Wschodniej (większa i ludniejsza od nas Ukraina jest ciągle w znacznie gorszym położeniu). A
interesy państw zagrożonych recydywą moskiewskiego imperializmu i
wtłoczonych między regionalne potęgi: Rosję i Niemcy, są tożsame. Rola lidera nie oznacza imperialnych apetytów, ale rozpoznanie swojej pozycji pośród równych. To realizacja koncepcji
jagiellońskiej tak mocno akcentowanej
przez Jerzego Giedroycia.
Tę politykę Lech Kaczyński realizował nie tylko w Tbilisi, gdzie pojawienie
się na czele przywódców państw postsowieckich było jego chwilą wielkości.
Podejmował inicjatywy na rzecz ekonomicznej, w tym głównie energetycznej, niezależności regionu, która przekłada się na naszą suwerenność. I był w
tym wszystkim politykiem niezwykle
nowoczesnym. Ci, którzy zarzucali mu
staroświeckość, międląc w kółko kilka
nieprzemyślanych frazesów o europejskości i postpolityczności, pozostaną w
historii jako groteskowy wytwór zagubionej epoki.
Owszem, nie przystawał Lech Kaczyński do polityki wizerunkowej,
marketingu i reklamy. Niespecjalnie
chciał i umiał pływać w pianie współczesności. Właśnie dlatego, że traktował sprawy publiczne tak poważnie. W
wymiarze pragmatycznym można
uznać to za błąd, ale był to efekt dużo
głębszego pojmowania polityki. Polityki jako działania na rzecz spraw najważniejszych. ∑
≥Stanisław
Jerzy
Komorowski
≥Paweł
Krajewski
≥ks. Zdzisław
Król
SIŁY ZBROJNE
DAREK GOLIK
RADEK PASTERSKI
≥Robert
Grzywna
≥Janusz
Kochanowski
RADEK PASTERSKI
≥Mariusz
Kazana
RAFAŁ GUZ
≥ks. Andrzej
Kwaśnik
ROBERT GARDZIŃSKI
RAFAŁ GUZ
STPUK.ORG
MICHAŁ WALCZAK
≥wiceadm.
Andrzej
Karweta
≥Janusz
Kurtyka
≥Grzegorz
Dolniak
≥ks. Bronisław
Gostomski
WOJCIECH STRÓŻYK/KFP
JERZY DUDEK
≥Sebastian
Karpiniuk
≥Janusz
Krupski
KRZYSZTOF ŁOKAJ
DAREK GOLIK
SEWERYN SOŁTYS
DAREK GOLIK
ROBERT GARDZIŃSKI
≥Ryszard
Kaczorowski
≥ppłk Zbigniew
Dębski
≥Przemysław
Gosiewski
RADEK PASTERSKI
≥ks. Józef
Joniec
≥Leszek
Deptuła
≥gen. Kazimierz
Gilarski
RAFAŁ GUZ
JAKUB OSTAŁOWSKI
≥Grażyna
Gęsicka
PARAFIADA.PL
SIŁY ZBROJNE
SEWERYN SOŁTYS
≥gen.
Franciszek
Gągor
≥Izabela
Jaruga-Nowacka
≥Czesław
Cywiński
≥abp gen.
Miron
Chodakowski
JERZY DUDEK
BOR
BOR
≥gen. Tadeusz
Buk
≥Artur Francuz
≥Natalia
Januszko
≥Andrzej
Kremer
PAWEŁ SUPERNAK/PAP
SEWERYN SOŁTYS
EAST NEWS
JAKUB OSTAŁOWSKI
KANC. PREZYDENTA RP
≥Jarosław
Florczak
≥Dariusz
Jankowski
BOR
SEWERYN SOŁTYS
≥Paweł
Janeczek
≥Bartosz
Borowski
FORUM/ŁUKASZ GŁOWALA
≥gen. Stanisław
Komornicki
≥Janina
Fetlińska
BOR
RAFAŁ GUZ
ROBERT GARDZIŃSKI
≥Aleksander
Fedorowicz
≥ks. Roman
Indrzejczyk
JAKUB OSTAŁOWSKI
≥Mariusz
Handzlik
KANC. PREZYDENTA RP
KANC. PREZYDENTA RP
≥Edward
Duchnowski
≥Anna Maria
Borowska
≥Krystyna
Bochenek
rp.pl/tragedianarodowa ◊
18 kwietnia 2010
BARTEK ZBOROWSKI
≥gen. Andrzej
Błasik
AGNIESZKA SADOWSKA/AG
≥Ewa
Bąkowska
≥Katarzyna
Doraczyńska
SEWERYN SOŁTYS
KALISZ.PL
DAREK GOLIK
≥Joanna
Agacka-Indecka
Niedziela
ROMAN BOSIACKI
Polska żegna Prezydenta
A16
≥gen.
Bronisław
Kwiatkowski
≥Wojciech
Lubiński
≥Edward
Wojtas
≥Paweł Wypych
SEWERYN SOŁTYS
PIOTR WITTMAN
JERZY DUDEK
≥Jerzy
Szmajdziński
≥Jolanta
Szymanek-Deresz
SIŁY ZBROJNE
KALISZ.PL IWONA CIEŚLAK
BOR
≥Janusz
Zakrzeński
≥Andrzej
Przewoźnik
RADEK PASTERSKI
≥Arkadiusz
Protasiuk
≥Aleksander
Szczygło
KRZYSZTOF ŁOKAJ
≥Stanisław
Zając
≥Janina
Natusiewicz-Mirer
SIŁY POWIETRZNE
PIOTR GUZIK
≥gen.
Włodzimierz
Potasiński
≥Jacek
Surówka
RADEK PASTERSKI
ROBERT GARDZIŃSKI
DARIUSZ GORAJSKI
≥Agnieszka
Pogródka-Węcławek
≥Aleksandra
Natalli-Świat
KUBA KAMIŃSKI
≥Władysław
Stasiak
≥Justyna
Moniuszko
SEWERYN SOŁTYS
≥Leszek Solski
SIŁY ZBROJNE
ARCH. RODZINNE
BOR
≥bp gen.
Tadeusz
Płoski
JAKUB OSTAŁOWSKI
≥Wiesław
Woda
≥Stanisław
Mikke
BOR
PAP
≥Maciej
Płażyński
SZYMON ŁASZEWSKI
PAP
≥Teresa
≥Zbigniew
WalewskaWassermann
-Przyjałkowska
≥Sławomir
Skrzypek
SEWERYN SOŁTYS
≥Wojciech
Seweryn
≥Dariusz
Michałowski
MARIAN ZUBRZYCKI
≥Andrzej
Michalak
RADEK PASTERSKI
≥Katarzyna
Piskorska
SIŁY ZBROJNE
DOMINIK PISAREK
SEWERYN SOŁTYS
≥ks. płk Adam
Pilch
PAP
≥Tomasz Merta
RAFAŁ GUZ
BARTOSZ SIEDLIK
≥Andrzej
Sariusz-Skąpski
≥Anna
Walentynowicz
≥Stefan Melak
RAFAŁ GUZ
WOJTEK JAKUBOWSKI/KFP
WALDEK KOMPAŁA
≥Arkadiusz
Rybicki
BOR
≥Marek Uleryk
≥ks. ppłk Jan
Osiński
≥Bronisława
Orawiec-Löffler
≥Ryszard
Rumianek
KANC. PREZYDENTA RP
≥Krzysztof
Putra
≥Bożena
Mamontowicz-Łojek
PAWEŁ PEŁKA
MAGDA STAROWIEYSKA
BOR
≥Piotr
Nurowski
JERZY GUMOWSKI
≥Piotr Nosek
≥Izabela
Tomaszewska
≥Barbara
Mamińska
≥Barbara
Maciejczyk
≥Tadeusz
Lutoborski
RADEK PASTERSKI
SIŁY POWIETRZNE
KANC. PREZYDENTA RP
≥Maria i Lech Kaczyńscy
≥Artur Ziętek
≥Gabriela Zych

Podobne dokumenty