Czy Polska będzie zbawiona?

Transkrypt

Czy Polska będzie zbawiona?
Czy Polska bdzie zbawiona?
Tadeusz Sobolewski
„KINO” 1990, nr 11/12
Ucieczka z kina „Wolno" jest pierwszym polskim filmem z pogranicza epok, któremu
przyspieszenie czasu nie tylko nie zaszkodzio, ale pomogo, dodajc nowych znacze. Gdyby
Marczewskiemu udao si zrealizowa scenariusz „Ucieczki" przed dwoma laty, jak zamierza, byby to
cakiem inny film. A w kadym razie inaczej bymy go odbierali: pisaoby si w aluzyjnych recenzjach
o ,,proroczej zapowiedzi upadku" i o „gorzkim rozrachunku artysty z cenzorem".
Pamitam z lektury scenariusza scen finaow, utrzyman w styki realizmu wizyjnego, nawizujc
do „Mistrza i Magorzaty". Po dachach, noc, w wietle ksiyca, spaceruj setki ludzi. Cenzor, który take
dostpi wolnoci pyta zdumiony: ,,a tak wielu?"
Czytajc scenariusz, wyobraaem sobie t scen na wzór innych wielkich „scen dachowych"
z literatury i z rzeczywistoci. Mylaem, o euforycznym spacerze winia po dachu ubianki, o którym
opowiada Wat w „Moim wieku". Miaem te w pamici telewizyjne sceny buntu winiów w Polsce i w Anglii:
dachy wizie oblepione ludmi. Wizja Marczewskiego - tumy obywateli Peerelu, spacerujce po dachach
w ksiycow noc - niosa ze sob ironi. Wolno istnieje w marzeniach, w tsknocie. Moe - w mierci?
Wyprawa cenzora na dach wie si przecie z jego stanami przedzawaowymi, z wódk.
W trakcie realizacji wypady pewne partie scenariusza (np. fantastyczna wyprawa w gb historii Polski).
Pomys dosownego cytatu z „Purpurowej róy z Kaim" Woody Allena - przejcie postaci Toma Baxtera
z melodramatu amerykaskiego do filmu polskiego na skutek pomieszania tam w projektorze - w gotowym
filmie nie wydaje si tak bardzo istotny, jak w scenariuszu. Gówny sens „Ucieczki z kina »Wolno«"
koncentruje si wokó postaci cenzora. Janusz Gajos stworzy posta prawdziwie dramatyczn, z któr widz,
chcc nie chcc, musi si utosami. Zasadniczy akcent zosta wic przesunity z „zewntrz" do „wewntrz".
Ogldamy t histori nie jako przyczynek do wiedzy o systemie, ale jak ludzki dramat, dramat powszechny.
„Krytyk literacki - cenzorem. Jakie to pospolite!" Od kwestii „systemu" przeszlimy do kwestii sumienia.
W systemie, który si rozpad, sowo „wolno" miao posmak owocu zakazanego. Wystarczyo
napisa „prawda" w odpowiednim kontekcie, aby by uznanym za wroga ustroju. Dlatego te wydawao si,
e przeciwników systemu byo a tak wielu. I dlatego w finale scenariusza dachy mogy by zapenione
ludmi.
Tymczasem nastaa polityczna wolno, która jednak nie przyniosa radoci, tylko melancholi.
Przedtem yo si jak w wizieniu o agodnym stosunkowo reimie. Wolno wyobraalimy sobie troch tak,
jak winiowie, wygldajcy na wiat przez zakratowane okna. Wszystko, co na zewntrz, wydaje im si
pikne. udz si, e gdy tylko wyjd za bram, uczyni ze swoim yciem wszystko, co zechc. Bd y
peni ycia. Jednak okazuje si to niemoliwe. „Jest jaki powód, e nie mona" - mówi u Dostojewskiego
ksi Myszkin.
„Ucieczka z kina »Wolno«" pasuje do obecnego stanu ducha, kiedy o brak wolnoci nie ma kogo
oskara, i gdy kady z nas - niezalenie od tego, czy by bojownikiem Solidarnoci, czy (umownie biorc)
cenzorem - pozosta sam na sam ze swoim sumieniem. Wolno, która przysza, oznacza bowiem
odpowiedzialno. Skoczyo si ycie w glorii ideau powstaczego, czy rewolucyjnego. Obaj, dawny
cenzor i dawny opozycjonista zostali przez ycie zmuszeni do zmiany ról. Polska, która tyle razy w swojej
historii bya „natchnieniem wiata", przechodzi przez kolejny czyciec. Musi przesta by „natchnieniem",
a sta si normalnym krajem. Wanie na ten czycowy czas przeznaczony jest film Marczewskiego.
Nie ma tumów na dachu - zaledwie kilkanacie postaci w rónych pozach, stojcych i siedzcych
wród kominów i anten. Wygldaj jak ptaki, które przysiady, eby popatrze z góry na miasto. Tak wanie,
z lotu ptaka, patrzymy na monotonny pejza odzi i na ludzk dreptanin w dole. Chciaoby si zapyta:
wic tak niewielu jest wolnych? Kim s ci na dachu? To postacie fikcyjne, bohaterowie filmu „Jutrzenka”,
zbuntowani przeciw scenariuszowi. Wobec groby, e kopia filmu zostanie spalona, uciekli z ekranu na dach
kina. Skandal z filmem poruszy wszystkie szczeble lokalnej wadzy - PZPR i SB. Wyprowadzi na ulic
manifestantów ze sztandarami Wszystko to kojarzy si z rol, jak w Polsce Ludowej odgrywao kino:
moralny niepokój, etc. jak echo wraca sprawa ,,Przesuchania" - to przecie jeden z kolaudantów w 1982
roku zaproponowa spalenie kopii.
Cenzor solidarny ze zbuntowanymi przechodzi na drug stron ekranu, jeli maj zosta spaleni, to
www.filmotekaszkolna.pl
razem! Razem z bohaterami filmu cenzor wydostaje si na dach. Wydawaoby si - jest ju oczyszczony.
A przecie dopiero tam zostanie zaatakowany: posta, któr usun kiedy z filmu, woa do niego: jak to,
zbrodnia bya. a kary ma nie by?! „Nie mcz go, on przecie pamita" - broni cenzora Magorzata. Ale on
ju rozumie i bez sowa wycofuje si tam, skd przyszed. Mamy wraenie, jakby na naszych oczach zwijaa
si caa ta fantastyczno-groteskowa fabua, rodem z Buhakowa i Woody Allena. Wracamy do rzeczywistoci.
Wic nie wystarczy by solidarnym z buntownikami, aby oczyci si z win? Dla cenzora nie ma
miejsca na dachu, wród wolnych. Ale te - mao kto jest naprawd wolny. Cenzorowi nie pozostaje nic
innego, jak wróci do siebie, do pokoju, który by wiadkiem jego degrengolady. Zasania okna, siedzi
w pómroku. Ostatnie ujcie filmu: twarz Gajosa w zblieniu. Patrzy nam w oczy.
Film zdaje si nie mie puenty - koczy si spojrzeniem, które zawisa w próni Marczewski celowo
zrezygnowa z wielkiego finau na dachach. Pozostawi na kocu przejmujce spojrzenie bohatera, który
domaga si odzewu ze strony widza. A jaka moe by odpowied na skruch? Po có by ten przysowiowy
cenzor mia by przez autora prowokowany, draniony, poniany, wystawiany na prób, jak nie po to, bymy
mogli mu w kocu przebaczy, tak jak zdaje si wspaniaomylnie wybacza Peerelowi reyser, skazany
przez cenzur na dziewicioletnie milczenie?
Marczewski posuguje si cytatami z cudzych dzie podobnie jak eseista, który chowa si za cudzymi
sowami; aluzj do cudzego dziea podbija swoj wasn myl. Cytat z Woody Allena obudowuje moment
wejcia cenzora na ekran. Zabawa z „Purpurow ró z Kairu", skrzyowan z polskim filmem „Jutrzenka”,
pomaga zatrze granic midzy rzeczywistoci a fikcj, midzy spektaklem a widzem. Wydaje si. e
Magorzata rozmawia z ekranu nie tylko z cenzorem, ale take ze mn. Przez moment doznajemy
rzeczywistej iluzji. Wydaje si, e siedzimy na sali kina »Wolno«.
Z kolei aluzje do Buhakowa uatwiaj reyserowi przeprowadzenie gównej idei filmu - idei
wybaczenia. Analogie z dzieem Buhakowa maj, jak mona podejrzewa, sens osobisty. By moe, autor
filmu znalaz pewne podobiestwa midzy swoim losem, a losem Buhakowowskiego Mistrza? Jeli
w „Ucieczce" kto stanowi par dla Magorzaty, któr gra Teresa Marczewska, to nie cenzor, ale wanie on,
reyser.
Kim w takim razie jest cenzor? Na pewno nie zwykym funkcjonariuszem systemu w rodzaju
Berlioza, czy atuskiego. Przypomina raczej poet Bezdomnego, oddanego do domu wariatów,
wpatrzonego w ksiyc. W filmie, podobnie jak u Buhakowa, noc jest por prawdy. Spojrzenie cenzora ku
ksiycowi, który pojawia si w oknie, ponad ulic, jest spojrzeniem do wewntrz, w gb duszy.
W postaci, któr gra Gajos, kryje si co z dramatyzmu Piata, który pyta: czym jest prawda?
Czowiek u kresu wyczerpania. Cynik, który si waha i tskni do Jeszui, na którego wyda skazujcy wyrok.
W „Ucieczce" znajduje si maleka, lecz znamienna scena: cenzor dobija si do drzwi akademika
eskiego. Chce przeprosi mieszkajc tam córk, która nim gardzi. Jest noc, nikt nie otwiera drzwi, tylko
z wntrza hallu milczco spoglda na cenzora papie z fotografii. Ma taki wyraz twarzy, jakby chcia
otworzy cenzorowi. Ale pojawia si portierka i woa: .Czego pan si dobija! To nie burdel, tylko eski
akademik". W filmie, gdzie wszystko jest moliwe, gdzie obrazy oywaj i mówi wasnym gosem,
momentalna wymiana spojrze midzy cenzorem a papieem, poprzez szyb zamknitych drzwi, zyskuje
nieoczekiwan wymow, oto wojewódzki Piat z Peerelu przed swoim Jeszu.
Idea miosierdzia nie musi mie nic wspólnego z sentymentaln litoci. Jak powiada Andrzej
Drawicz okrzyk Mistrza: „Jeste wolny", rzucony ku Piatowi „dotyczy równie woajcego". Innymi sowy, ten,
który wybacza przeciwnikowi, odrywa si od niego i dziki temu sam staje si wolny. Grzech, choby
najciszy, domaga si wybaczenia, inaczej zatruwa ycie - nie tylko winowajcy, take temu, kto uwaa si
za niewinnego. Zdaniu: „Gdzie wina, tam i kara" - mona przeciwstawi za Dostojewskim, za Buhakowem,
inne zdanie: „Gdzie wina, tam i przebaczenie".
Sens tego drugiego zdania jest trudny do pojcia. Ale czy nasz brak radoci, nasze polskie poczucie
niespenienia („nie tak miao by"), nie ma swojego róda wanie tu? W braku skruchy ze strony winnych
i w niedopenieniu obowizku wybaczenia? Polska roku 1990 jest zatruta fal nienawici - wystarczy
posucha, co gadaj tzw. proci ludzie w sklepach, w poczekalniach, w autobusach; zobaczy, co pisz na
murach. Waga filmu Marczewskiego, jego pikno moralne, polega na spojrzeniu na peerelowsk
rzeczywisto z góry, z perspektywy prawdziwej wolnoci, której warunkiem jest przebaczenie.
W wiecie wykreowanym przez Marczewskiego, nie ma diaba, który tak wan, mefistofeliczn rol
peni u Buhakowa. Kto napisa, e polski diabe róni si bardzo od innych diabów europejskich, diaba
hitlerowskiego i stalinowskiego. Jest to „biay diabe gupot". Tacy s te w „Ucieczce z kina »Wolno«" ci
wszyscy sekretarze, esbecy, stoczeni w autobusie, radzcy nad tym, co zrobi z niewygodnym filmem. Oto
skala polskiego diabelstwa. aosne s tutejsze policje „tajne, widne i dwu-pciowe" - ale tylko aosne!
aosny jest sekretarz (wietny Piotr Fronczewski), który ze swojego wieowca patrzy na miasto w dole.
www.filmotekaszkolna.pl
Mówi: „Lubi ludzi!” I zaraz dodaje: „O, tacy!” - pokazujc palcami, jak mali wydaj mu si z tej wysokoci.
Ale przecie i on nie jest adnym demonem. To maa figura, cho
tak wiele moe. Wszyscy bez wyjtku
wydaj si mali. Nie ma diabów, ani anioów. S tylko ludzie, pobrudzeni, grzeszni, peni skrywanego
poczucia winy.
W filmie Marczewskiego wszyscy piewaj (lub usiuj piewa
) „Requiem" Mozarta. Kapitalne jest
to postawienie tych mdych, swojskich grzeszników wobec perspektywy Sdu i Pieka, zawartej
w „Requiem", a zwaszcza w „Dniach gniewu", „Dies irae", arcydzieo redniowiecznej poezji mówi
o sprawach ostatecznych nie z pozycji gniewnego kaznodziei, prokuratora ludzkoci, ale w imienni
strwoonego grzesznika.
Po staropolsku w tumaczeniu Zbigniewa Morsztyna, brzmi to tak:
„Sdzio susznego zemszczenia, Daj dar twego odpuszczenia Przed dniem do
uczynienia.
Dusza obwiniona mdleje, Twarz od wstydu czerwienieje, W Tobie, Boe, mam nadziej".
I dalej nastpuje strofa, która niejednemu, wierzcemu w skuteczno
odwetu, wyda si niepojta:
„Który zbawi rozbójnika I Maryj, niech grzesznika Gos twe niebiosa przenika".
„Rozbójnika i Maryj...". W tym miaym zestawieniu najwyszej niewinnoci i najwikszego za,
kryje si tajemnica, której dotyka i Dostojewski, i Buhakow. Której dotyka take Marczewski
Wszyscy chc piewa
„Requiem". I cenzor, i esbek-kierownik kina, i sekretarz, A take anonimowi
ludzie z ódzkiego baru. Pomidzy ksem ledzia a kieliszkiem wódki, nagle wydobywaj z siebie
najczystsze tony Mozarta. Zdumiewajca scena! Ci szarzy ludzie te s grzesznikami, jak cenzor. I te chc
by
zbawieni.
www.filmotekaszkolna.pl

Podobne dokumenty