Rodzina katolicka

Transkrypt

Rodzina katolicka
Rodzina katolicka - Seks w sieci
wtorek, 19 maja 2009 12:53
Postanowiłem napisać notkę o portalach randkowych, temat jest modny, rzekłbym nawet
trendy, obejmuje szeroka problematykę: od zachowań godowych homo sapiens do kwestii
technicznych.
Nic tylko się wymądrzać i błyszczeć erudycją powołując się na cała gamę autorytetów od Mc
Luhana po Mc Donalda. Niestety nie da się tylko teoretyzować trzeba także zniżyć się do
empirycznej rzeczywistości. Słynni antropolodzy w tym celu jeździli na kraj świata. Bronisław
Malinowski udał się aż na Wyspy Triobriandzkie gdzie przeprowadził badania terenowe. Były
one na tyle intensywne, że zwiększyły populację tych wysp o gromadkę dzieci z jasną karnacja
skóry.
Nie zamierzałem się aż tak bardzo poświęcać jak znany uczony. Ograniczyłem się jedynie do
wejścia na kilka portali randkowych, które czym prędzej opuściłem zdegustowany ogromem
panującego tam ( tutaj powinienem użyć słowa na „k”, nie zrobię jednak tego gdyż
postanowiłem sobie nie bluzgać w sieci). Wiem co sobie teraz pomyślicie moi światli i
wyemancypowani czytelnicy, że konserwatystą jestem i mastodontem co nie rozumie
współczesnego świata. Być może. Chciałbym jednak zauważyć, że kiedyś istniał ścisły podział
na prostytucję ( rozumiem przez nią wymianę seks- pieniądze) i normalne związki ( wymiana
barterowa: seks – seks często prowadząca do głębszego zaangażowania uczuciowego). Po
lekturze niektórych anonsów w sieci (nie przytaczam ale jak kto ciekawy to niech sobie zajrzy
do któregoś z elektronicznych burdeli) dochodzę do wniosku, że dzisiaj ludziom się to wszystko
dokumentnie poplątało. Już nie wiadomo kto jest cnotliwą aczkolwiek samotną niewiastą a kto
zwykłą dziwką szukającą w sieci jelenia, co ciekawe w obu tych wcieleniach może występować
ta sama osoba.
Oczywiście powiecie państwo, że celowo i złośliwie mylę anonse prostytutek z anonsami ludzi
autentycznie szukających partnera. Padnie tez pewnie argument, że właściciele portali
randkowych nie są w stanie oddzielić ziarna od plew ze względów czysto technicznych. Nie
byłbym o tym taki przekonany, odnoszę raczej wrażenie milczącej akceptacji elektronicznego
stręczycielstwa ze strony moderatorów. Świadczyłaby o tym ogromna liczba ogłoszeń
stanowiących mniej lub bardziej zakamuflowana ofertę nierządu.
Winę za taką sytuację ponoszą nie tylko ci którzy czerpią zyski z najstarszego zawodu świata
ale nasze społeczeństwo, które w latach 90-tych „zeuropeizowało się", stało się mniej
pruderyjne, za to bardziej „tolerancyjne" dla wszelkich patologii. Korzystanie z płatnych
usług seksualnych zdemokratyzowało się. Do burdeli (pardon, agencji towarzyskich) chodzą już
1/2
Rodzina katolicka - Seks w sieci
wtorek, 19 maja 2009 12:53
nie tylko bogaci biznesmeni, ale praktycznie wszyscy. Nawet w najmniejszej mieścinie można
znaleźć zamtuz*, a widok skąpo odzianych dziewczyn stojących wzdłuż szos nikogo już nie
razi. Dane przytoczone przez Interię nie pozostawiają w tej mierze wątpliwości – aż 51%
ankietowanych uważa, że prostytucja powinna być zalegalizowana, a tylko 8% uważa, że musi
być zabroniona i karana, zaledwie 4% postrzega ją jako formę niewolnictwa.
Tymczasem postrzeganie prostytucji jako jeszcze jednego rodzaju trochę wstydliwej, ale jednak
rozrywki, jest błędne i społecznie szkodliwe. Najstarszy zawód świata jest jednym z
podstawowych czynników kryminogennych, zarówno w opinii teoretyków jak i praktyków prawa.
Doskonale to rozumiał burmistrz Nowego Yorku Rudolf Giuliani, który swoją udaną akcję
zwalczania przestępczości rozpoczął od wyrzucenia prostytutek i sex shopów z miasta.
Podobne działania podjął we Francji Nicolas Sarkozy jeszcze jako minister. Argument
przeciwników takich poczynań, że jeszcze nikomu nie udało się całkowicie wyeliminować
nierządu z życia społecznego, jest tak samo bzdurny, jak twierdzenie, że nie należy ścigać
złodziei, bo i tak ludzie zawsze będą kradli.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że prostytucje jako sposób na życie coraz częściej
akceptuje młodzież. To właśnie niepełnoletni zaludniają portale randkowe będące dla nich
idealnym miejscem do nawiązywania kontaktów. Gdyby chciano się z tym uporać już dawno by
to zrobiono ale wszyscy wola udawać, że nie ma problemu. Szkoła w życiu się nie przyzna, że
wśród jej podopiecznych są tacy, którzy zarabiają nierządem chociaż w każdym gimnazjum i
liceum są takie osoby. Rodzice z reguły w ogóle nie interesują się co robią małolaty przy
komputerze. Księża, którzy powinni grzmieć z ambony i głośno wołać „biada” boja się poruszyć
ten temat bo zaraz będzie nagonka na kościół, że chce zaglądać ludziom pod kołdry. Policja
dwa razy do roku namierzy jakiegoś pedofila w sieci co jest przedstawiane jako ogromny
sukces, tymczasem nie jest to nawet wierzchołek góry lodowej. Po co się szarpać i narażać,
lepiej przymknąć na to oczy i udawać, że nie ma sprawy, w czym akurat rodzice, szkoła, kościół
i policja wyjątkowo się zgadzają.
Adam Kuź
Źródło: Fronda.pl
2/2