Zdrowie na wystawie – pdf do pobrania

Transkrypt

Zdrowie na wystawie – pdf do pobrania
40
ideologii postępu i humanizmu. Drugie ujęcie, wychodząc od funkcjonowania organizmu, wyjaśnia,
czym jest zdrowie, dopiero bowiem rozumiejąc, co
i jak działa, można poznawać konkretne choroby
i sposoby radzenia sobie z nimi.
Współczesne muzea często wykorzystują
kojarzone z postmodernizmem techniki symulacji
po to, aby zaprosić zwiedzającego w podróż
w czasie i przestrzeni. Pamiętając, że zabieg taki
jest umowny, muzeum ma stworzyć sytuację umożliwiającą nabycie jak największej liczby osobistych
doświadczeń (a nie „pobieranie” wiedzy podczas
oglądania wystawy). Stąd znajdą się tu interaktywne
stanowiska zapraszające do różnych działań, a akcent kładziony na poszerzanie wiedzy równoważony
jest przez drugi, położony na rozrywkę. Popularność
atrakcji nazywanych edutainment (ang. Education
+ entartainment) wiąże się między innymi z tym, że
zwiedzający cenią swój czas, dlatego satysfakcjonująca wizyta powinna łączyć przyjemność z nauką.
Jednym z popularnych zabiegów jest także stworzenie możliwości podglądania (podsłuchiwania)
zaaranżowanych scen czy sytuacji. W ten sposób
zwiedzający nie tylko aktywnie odkrywa ekspozycję, ale także staje się powiernikiem tajemnicy, co
mimo swojej umowności cieszy. Jakakolwiek byłaby
tematyka wystawy, turysta ma odnieść ją do siebie.
Wizyta ma go wzbogacić, pozwolić na poszerzenie
horyzontów, wreszcie ma mu dostarczyć wiedzy
o nim samym.
XIX wiek można w Anglii wspominać z pewną
nostalgią; aura wizyty muzealnej w krakowskiej
Aptece pod Orłem naznaczona jest traumą zagłady. Nie znajdziemy tu dużej liczby wyjątkowych
eksponatów; te, które się zachowały, są w posiadaniu innego muzeum. Swoją historią apteka
doskonale ilustruje przemiany ustrojowe w Polsce,
w tym zwłaszcza zabiegi manipulowania pamięcią
zbiorową. Dzisiejsza narracja wystawy apteki ma
także swoją tezę: jest „poświęcona” pamięci. Czy
powinniśmy ją traktować jako jedno z muzeów
Holocaustu? Jakich środków użyto, aby pomóc
widzowi dowiedzieć się jak najwięcej o ludziach,
o historii tego miejsca, a także o sobie? A może
miejsce to ma być „niemym świadectwem czasów”,
transparentnym komunikatem pozostawionym do
interpretacji zwiedzającego?
Farmaceuta Pankiewicz przyjechał do Krakowa
z Sambora i otworzył aptekę przy Rynku Podgórskim, potem przeniósł ją na Plac Zgody. Interes
przejął po nim syn, który obronił dyplom na UJ
i gdyby nie wybuch drugiej wojny pewnie wiódłby
spokojne życie, spędzając czas na przygotowywaniu i sprzedaży leków. Na początku wojny młody
Pankiewicz uciekł na wschód, jednak po ogłoszonym nakazie otwarcia wszystkich aptek w mieście
wrócił do Krakowa, a Apteka pod Orłem na Placu
Zgody została po krótkiej przerwie otwarta i odtąd
Pankiewicz prowadził ja z Ireną Droździkowską.
W wyniku kolejnych rozporządzeń okupantów
w części Podgórza utworzone zostało getto,
miejsce zamieszkania Żydów, które w zamiarach
nazistów miało stać się wylęgarnią chorób takich
jak tyfus. Na terenie getta pozostała jedna apteka,
w dodatku prowadzona przez Polaka, który nie
tylko zupełnie wyjątkowo otrzymał przepustkę na
ten ogrodzony murem teren, ale także zamieszkał
w Aptece pod Orłem. Sam Pankiewicz wyjaśniał
później, że pozostał, bo obawiał się o swoją własność, ale temu wytłumaczeniu mało kto daje wiarę.
Apteka od razu stała się ważną instytucją, nie tylko
pomagającą w ratowaniu i podtrzymywaniu zdrowia w skrajnie trudnych warunkach. Farmaceuci
dostarczali luminal do uspokajania wywożonych
za mury dzieci, a także czarną farbę do włosów,
pomagającą wyglądać młodziej. Apteka stała się
punktem obserwacyjnym, depozytem cennych rzeczy pozostawianych przez wywożonych na śmierć
Żydów, skrzynką kontaktową, wreszcie wyjątkowym
miejscem spotkań artystów. We wspomnieniach Apteka pod Orłem przetrwała jako enklawa normalnego
życia, gdzie nie brakowało muzyki (przychodził tu
między innymi słynny pieśniarz Mordechaj Gebirtig)
ani tradycyjnej szabasowej ryby. Ci, którzy przeżyli,
zapamiętali Pankiewicza jako człowieka wielkiej
odwagi i obrońcę ludzkiej godności.
W 1953 roku aptekę, którą udało się Pankiewiczowi utrzymać przez wojnę zawłaszczyło
wszystkie fot. w art.: a. duraj
Różne są definicje zdrowia, ale zawsze wiążą
się z oznaczaniem grup wykluczonych, działaniem
według ustalonych procedur, nadzorem i obserwacją, więc także ze sprawowaniem władzy. Gdyby
stworzyć muzeum zdrowia, musiałyby się znaleźć
w nim reprezentacje większości sfer życia, zarówno
publicznego, jak i prywatnego.
Dlatego nie ma muzeów zdrowia, za to są
muzea pokazujące historię medycyny, muzea
farmacji czy nawet muzea higieny. Wszystkie one
prezentują więcej niż to, co zapowiadają w nazwie,
bo pozwalają się zastanowić nad sposobem, w jaki
dziedziny uzyskują prawomocność. Sama zaś
instytucja muzeum ściśle wiąże się z procesami
konstruowania dziedzictwa, a także związanego
z nim tworzenia tożsamości zbiorowych. Dlatego
z pozoru specjalistyczne muzeum farmacji stanowi
kontekst do refleksji wykraczających daleko poza
kwestię przygotowywania leków, a zmuzealizowana
apteka może stać się pretekstem do wyjaśnienia
logiki systemu politycznego. Zanim jednak zaproszę
do zatrzymania się na dwóch przystankach krakowskiej muzealnej ścieżki zdrowia, proponuję spojrzeć
na angielską instytucję, która – będąc przybudówką
szpitala i akademii medycznej – łączy w sobie kilka
tendencji współczesnego muzealnictwa: Muzeum
Historii Medycyny w Leeds.
Muzeum w Leeds jest dużą placówką, która
proponuje kilka typów aktywnych i pasjonujących
wizyt; jego rola nie ogranicza się do gromadzenia,
przechowywania i udostępniania zbiorów. Z dużym
rozmachem zrekonstruowano tu na przykład trudne
warunki życia w wiktoriańskich slumsach czy operację amputacji nogi wykonywaną bez znieczulenia;
można również, między innymi, odbyć wędrówkę
po powiększonym jelicie cienkim czy poczuć się jak
w ciąży. Dwa poziomy wystawy pokazują dwa ujęcia
zdrowia. Jedno dostarcza wiedzy na temat zdrowia
i choroby w życiu społecznym, prezentując dawne
instytucje medyczne i ich sposoby działania, a także
wielką angielską reformę podjętą w imię walki o higienę. Innymi słowy, przedstawia historię medycyny
jako wspólne dziedzictwo, a poszukiwania związane
z rozwojem nauk medycznych czyni ważną częścią
41
państwo. W znacjonalizowanej aptece pracował
magister przez krótki czas, ale na własną prośbę został przeniesiony. W latach sześćdziesiątych apteka została przekształcona w bar,
eufemistycznie nazywany restauracją, bo sprzedawano tu głównie alkohol. Zgodnie z PRL-owską polityką historyczną „epizod” krakowskiego
getta był przemilczany, podobnie jak zmanipulowane
były przekazy dotyczące najważniejszych pomników
wojennych, na przykład Oświęcimia, gdzie nigdy nie
pojawił się ani izraelski termin „Shoach”, ani też nieizraelski „Holocaust” (obydwa oznaczające planową
zagładę narodu żydowskiego).
W tym samym czasie Pankiewicz spotykał
się z wieloma wyrazami pamięci i wdzięczności,
zapraszano go do Izraela, gdzie otrzymał tytuł
Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
Z czasem Plac Zgody przemianowano na Plac
Bohaterów Getta, w Aptece urządzono Muzeum
Pamięci Narodowej. Bohaterstwo Pankiewicza i jego
działalność w getcie wpisano w obręb dyskursu
pamięci narodowej (= własność narodu polskiego);
samo miejsce, formalnie działające jako pracownia
Domu Kultury Podgórze, nie było zbyt szeroko
znane wśród krakowian.
Od 2003 roku Apteka pod Orłem działa jako
oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Dzisiejsza ekspozycja, której otwarcie umożliwiła między innymi celowa darowizna Romana Polańskiego, prezentuje – zgodnie z logiką działania
Muzeum Historycznego – fragment historii miasta,
tu: związany z terenem dawnego getta. Apteka
pod Orłem stanowi zatem pretekst do zbudowania
opowieści o świecie, który bezpowrotnie zniknął
wraz z zagładą. Autorzy wystawy nie starają się
przesadnie angażować emocji zwiedzających.
W scenariuszu wystawy rolę wprowadzenia
odgrywa krótkie przedstawienie losów apteki i jej
właściciela. Już od początku wiadomo, że mamy
do czynienia z nader skromnym bohaterem. Jego
dzieło jest tu ukazane dyskretnie, utrzymana zostaje bowiem hierarchia ważności: podstawowa
opowieść muzeum dotyczy stopniowego wykluczania i zagłady Żydów. Bezduszne przytaczanie
faktów i dokumentów samo w sobie dobrze oddaje
klimat doprowadzonej do skrajności biurokracji,
który uważa się za charakterystyczny dla epoki
narodowego socjalizmu. Ze statyką nazistowskich
obwieszczeń kontrastują ruchome obrazki starych
filmów dokumentujących życie w Krakowie przed
i podczas wojny. Z czasem historia Apteki pod
Orłem staje się jedynie wątkiem w wielowarstwowej sadze o wspólnym finale. O tym, gdzie jesteśmy, przypomina kilka fotografii czy zwoje Tory
zachowane tu jako świętość oddana w depozyt.
Ekspozycja nie jest interaktywna, atmosfery nie
kształtują też rozwiązania przestrzenne – gra
świateł czy specyficzna architektura (jak to się
dzieje na w wielkich muzeach Holocaustu w Amsterdamie czy Berlinie). Na przekaz muzealny
wpływa także atmosfera krakowskiego prowincjonalizmu, połączona z przekonaniem o tym,
że znajdujemy się w centrum świata. W efekcie
ostatnia sala ekspozycji, nazywana edukacyjną,
jest ogromnym zawodem: głos przewodnika w audioguide opowiada, że tutaj Pankiewicz mieszkał,
tutaj spotykał się ze znajomymi i przyjaciółmi, tutaj
wreszcie mieści się wiele dawnych kryjówek, które
ratowały życie... Jednak wszystkie te miejsca
pozostają niewidoczne. Przestrzeń muzealna
oddzielona jest od nas klasycznym sznureczkiem,
odgradzającym nas od pomieszczeń służbowych.
Otwarte drzwi na dziedziniec pokazują postpeerelowski ogródek z pelargoniami sadzonymi
w aluminiowych miednicach. A więc życie toczy
się dalej. Na terenach dawnego getta mieszkają
ludzie, z okien muzeum widać krzesła z instalacji
pomnikowej powstałej w miejscu dworca autobusowego na Placu Bohaterów Getta. A że była
tutaj apteka? Ta apteka należy przede wszystkim
do dyskursu pamięci, a działalność farmaceuty
nabiera niezwykłego znaczenia, bo pokazuje
nieugiętość i siłę człowieka.
Zupełnie inny charakter ma krakowskie Muzeum Farmacji UJ, mające swoją siedzibę w budynku,
który apteką nigdy nie był, a mimo to jest znaczeniowo nasycony.
42
Jego tekst budowany jest za pomocą wielu
różnych stylizacji, co sprawia, że wizyta w nim
jest przyjemna i odbywa się bez cienia niepokoju.
Dyskurs historii farmacji przedstawiono jako uporządkowany, logiczny, ściśle związany z naukowymi
poszukiwaniami prawdy, a więc będący częścią
uniwersalnego dziedzictwa humanizmu.
Zacznijmy wizytę, łamiąc standardowy scenariusz zwiedzania wystawy: trasą ze strychu do
piwnic i z powrotem. Pod dachem gromadzi się tu
„lek wszelaki”. (O, liczbo zbiorowa! Czym są „leki”
w zetknięciu z „lekiem”, ogromnym, bezkresnym
zbiorem, który nie ma końca). To strych. Wężą się
gałęzie, suszą się zielska, całkowite zwycięstwo
chlorofilu, na belce napis o sile tkwiącej w roślinach,
zwierzętach i kamieniach. Strych jest tryumfem
wielkiej energii natury.
Na piętrze poniżej dowody fascynacji dewiacją:
panacea, hołd dla wszystkiego, do czego trzeba
stwarzać nowe systematyki, bo wszystkim tym specyfikom przypisane są moce uzdrawiające. Takiej
siły nie ma nic, co jest już poznane. Z ekonomią
energii (tu: z jej przepływem we krwi) spotykamy się
też przy porcelanowym naczyniu na pijawki.
Przyjemność kolekcjonowania, selekcjonowania i przechowywania wyraża się w zbiorze pojemników i naczyń. Szklane, metalowe i miedziane,
przypominają o epoce, gdy przedmioty nie tylko były
znacznie droższe i bardziej doceniane, ale także
przedstawiały się nazwiskiem tego, kto je wykonał.
Porcelana miśnieńska, produkowana niegdyś
według ściśle chronionej receptury alchemicznej,
znalazła na powrót swoje miejsce w laboratorium.
Dekorowane pojemniki upamiętniają radość
(i obowiązek) precyzyjnego kategoryzowania, tutaj
związane ściśle z koniecznością odpowiedniego
użycia właściwych składników. A więc wagi apteczne, symbol dokładności; moździerze – nieco
nudne, ale znów przywodzące na myśl inną niż
dziś rolę przedmiotu; rzeczy niedostępne dla oczu
pacjentów: narzędzia do wytwarzania pigułek czy
ich pozłacania – przydatne zwłaszcza przy tych
wyjątkowo gorzkich.
Kramnica, czyli sala ekspedycyjna, jest
najważniejszym miejscem spotkania aptekarza
z klientami. Tutaj chwali się nabytkami ze swoich
egzotycznych podróży, na które wyruszył kierowany tą samą żądzą zaspokojenia ciekawości,
z jaką poszukuje panaceum, leku na wszystko,
czy kamienia filozoficznego – sposobu na wieczną
młodość i nieśmiertelność.
To oczywiście w piwnicy – laboratorium o wyglądzie warsztatu doktora Fausta, wypełnionym rzeczami o starodawnych nazwach, alembikami z miedzi,
beczkami z aptekarskim winem i urządzeniami do
wyrobu świec. Kiedyś aptekarze sprzedawali także
wosk do pieczęci, obok miodów, win, nalewek i pierników. Aromatyczne korzenie i przyprawy przywożone z podróży uzupełniały trofea zdobywców ziem
zamieszkałych przez eksponowane w oknach aptek
wypchane krokodyle, węże czy żółwie.
Apteka przemawia czasem w języku alchemii:
wąż zjadający własny ogon, ouroburos – ważny
symbol alchemiczny, znaki na klasztornych szufladkach. Tak jak nie poznajemy jednak receptur leków
– strzeżonych tajemnicą, tak i o alchemii za wiele
się tu nie dowiemy: w końcu Muzeum odnosi się do
Farmacji nauczanej na Uniwersytecie i Uniwersytet
jest jego sponsorem.
Medycyny poza nurtem oficjalnym nie ma:
nieobecne są szamanki i czarownice, akuszerki
i znachorki. Naukowa farmacja silnie odcina się
od tych nurtów, wiążąc się z systemem państwowym, który użycza aptekom swoich orłów,
uprawomocniając tym samym swój monopol na
definicję zdrowia, a zwłaszcza na sposoby kuracji.
Uświadamia to ciekawa kolekcja orłów z różnych
etapów historii Polski.
Podatna na egzystencjalne marzenia, farmacja
nie chce stracić statusu nauki – szkoli i certyfikuje
więc swoich adeptów, dojrzewając do gotowości
do samomuzealizacji. Gabinety kuriozów, pierwsze
europejskie muzea, prezentowane są tu znowu
w scenerii, w której powstawały: w zainscenizowanych aptecznych izbach. Dziś wplecenie sztuki
farmacji w dyskurs historii powszechnej odbywa
się za pomocą reprezentacji – eksponatów muzealnych. Wędrówkę z podziemnego laboratorium
i piwnicy kontynuujemy poprzez korytarze pod
patronatem Higiei, córki lekarza Eskulapa, bogini
i muzy aptekarzy raczej niż patronki – co udawania
ich humanistyczną naturę, a zarazem przypomina
o wielowiekowej nieobecności kobiet w oficjalnym
nurcie medycyny. Droga wiedzie przez sale klasztorne, gdzie wzrok przykuwa szafa na trucizny,
a przewodnik przypomina o ideach homeopatii; dalej panacea, curiosa, wagi, moździerze i pojemniki;
wreszcie standartowe sposoby samouprawomocnienia: tematyczne kolekcje znaczków, dyplomów,
monet, i wreszcie historia o farmaceucie bohaterze
– o Pankiewiczu z Apteki pod Orłem.
●
Dwa krakowskie muzea związane z farmacją opowiadają zupełnie różne historie, które
łączy pewnie znacznie więcej niż jeden człowiek.
Związek o tyle znaczący, że pozwala spojrzeć
na obydwa muzea jako na instytucje, w których
rzeczywiście mamy szanse dowiedzieć się
czegoś nie tylko o rutynowym funkcjonowaniu
apteki. Bowiem nawet tak specjalistyczne muzea
są przede wszystkim instytucjami budującymi
dyskurs pamięci zbiorowej – dyskurs dynamiczny
i istotny, także dlatego, że pozwala nam osobiście
zbudować relację z tym, co minęło, a także pomaga
zrozumieć to, kim jesteśmy dziś.
43