pielgrzymka "przystani" do rzymu i jeszcze dalej

Transkrypt

pielgrzymka "przystani" do rzymu i jeszcze dalej
PIELGRZYMKA PRZYSTANI Z TYMBARKU DO RZYMU I JESZCZE DALEJ…
piątek,11 października 2013
Każdy wschód słońca Ciebie zapowiada… Pod osłoną nocy witamy się i rozpoczynamy pakowanie na
parkingu przykościelnym w Dobrej – jest trudno… Obsługa Wactura nam nie ułatwia zadania, patrzy
z boku na nasz załadunek. Ciszę przynosi wnętrze kościoła pw. Matki Bożej Szkaplerznej.
W konfesjonałach czekają na nas kapłani. Po wspólnej Eucharystii następuje błogosławieństwo i można
ruszać w świat. Udało się zabrać wszystkich i wszystko na pokład naszego wehikułu z Wactura. Przed
nami: Chyżne, Słowacja, Austria. Pierwsze postoje pokazują, że grupa jest zdyscyplinowana i otwarta na
potrzeby współpodróżujących. W trakcie jazdy okazuje się, że nasze bagaże kryją niewyczerpane zasoby
słodkości i innych przysmaków. Niestety, te same bagaże zajmują cały tył autokaru, łącznie z ostatnią
kanapą, która w zamyśle naszych rehabilitantek miała być podróżnym łóżkiem – namiastką odpoczynku
dla naszych dzieci w trakcie długich godzin podróży. To te bagaże, dla których nie było miejsca w zbyt
małym bagażniku, jak na podróż z wózkami… Jedziemy.
Niesamowite!!! Dzięki dobremu sercu i gościnności, z których słyniemy jako naród, wszyscy mogli
posmakować rogalików, ciasteczek, serniczka i czekoladek w czasie ośmiu dni pielgrzymowania.
Rekordową ich ilość z pewnością zabrała, dzięki wielkiemu sercu przełożonej, siostra Jolanta.
Dodatkowo, nasze szefowe przed wyjazdem odwiedziły sąsiadów, firmę Maspex, dzięki ich hojności
w czasie podróży raczymy się soczkami z Tymbarku, które nieraz pomagają ugasić pragnienie –
dziękujemy bardzo.
Już się trochę lepiej znamy. Po dwunastu godzinach jazdy przybywamy pod osłoną nocy do Tarvisio –
wioski ukrytej w górach, która słynie z organizacji zimowych zawodów sportowych. Po trudach podróży
cieszymy się dogodnymi warunki do odpoczynku. Na pierwszą kolację otrzymujemy pastę pomidorową
al dente i owocowy deser. Zapada zmrok, dobrej nocy wszystkim życzy pani Danusia odwiedzająca nas
w pokojach, by osobiście dopilnować spokojnego snu pielgrzymujących. Z nią wędrują nasze urocze
serwismenki i już zaczyna się opatrywanie obolałych miejsc utrudzonego podróżą ciała.
sobota, 12 października 2013
Dzień wita nas ulewnym deszczem. Pierwszy nocleg poza domem nie wszystkim przyniósł oczekiwany
po podróży sen. Mimo tego w czasie śniadania panuje pogodny nastrój. Uczymy się, nie bez pomyłek,
wymawiać: „Grazie”, „Zuccaro”, „Aqua”, „Milch”, stąd otrzymujemy z automatu zamiast kawy samo
mleko lub wodę. Wyjeżdżamy z Tarvisio pięć minut po wyznaczonym czasie – opóźnienie wkradło się
wraz z ulewnie padającym deszczem. Dziś jest Dzień Maryjny, więc ruszamy ze śpiewem godzinek:
„Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą…”. Pani Prezes, po porannych doświadczeniach
i obserwacjach z poprzedniego dnia, wiedząc, że jesteśmy zdani na własne siły, powołuje grupę osób
odpowiedzialnych za pakowanie – to ci z udoskonalonym zmysłem zagospodarowania przestrzeni –
Panie: Roma Przybytek, Zosia Dudek, Panowie: Robert Faron, Stanisław Rakoczy, Roman Wilk
i oczywiście Pani Danusia. Pojawia się usilna prośba, aby na wypadek deszczu panie pozwoliły się
spokojnie odprowadzić pod parasolem do drzwi autobusu Jasiowi Wilkowi, który dziś chciał wszystkich
ochronić od deszczu, a w efekcie sam został mokry od biegania między kolejnymi osobami, które
docierały zbyt szybko do autokaru.
Jedziemy w stronę Bolonii. Mijamy po prawej Wenecję, po lewej Padwę i kierujemy się na Loretto.
Wokół nas niezliczone sady owocowe i barwne winnice… Grono, dar wina – wymowny symbol. Po co tu
jesteśmy? Różnie. To nasza pierwsza wspólna, stowarzyszeniowa wyprawa poza granice Polski.
Jedziemy daleko, przemierzamy tysiące kilometrów. Niektórzy z nas może już nigdy nie zdobędą się na
taki wyczyn, dla innych będzie to impuls do wielokrotnego podróżowania. Ten wspólny czas to wielki
dar. Jego owoce będą trwać w nas i odżywać przez wiele lat. Każdy z nas stanowi piękną, jedyną
w swoim rodzaju, historię człowieka w drodze. W drodze do domu Ojca? Bogactwo naszych odmiennych
codzienności skłania nas ku sobie. Gdy upadamy, niech w nas odżyją z mocą słowa z Barki: „O Chryste,
przecież burze szaleją, ratuj Barkę, bo bez Ciebie zginiemy. Nie lękajcie się, a wypłyńcie na głębię. Cała
naprzód, nowy świta już dzień!”
Odpoczywamy u Mamy, w domku Matki Bożej w Loretto. Piękne wzgórze wyrosłe z Adriatyku, a na
jego stoku, zwróceni w stronę morza, spoczywają polscy żołnierze. Na cmentarzu „Boże, coś Polskę
przez tak liczne wieki…” brzmi przejmująco. Chwila modlitwy, zapalamy przywiezione z kraju znicze,
wspólne zdjęcie i wracamy z nieopisaną nostalgią w sercu po licznych schodach do Bazyliki. Dziś figura
Matki Bożej z Fatimy przybywa na ziemię włoską. W Rzymie rozpoczyna się czuwanie z Papieżem
Franciszkiem u Jej stóp. I my w łączności z Watykanem, spotykając się na Mszy Świętej w Loretto,
ofiarujemy Matce to wszystko, z czym pielgrzymujemy: oddajemy całych siebie, nasze rodziny, wspólne
dziś i jutro. Patrzymy w Jej czarne oblicze, a Ona nas zna, wie o naszym bólu i strachu. Polecamy jej
nasze radości, trudności, ból i choroby. Ona to wszystko rozumie. W drodze do hotelu („okolice” Loretto
– 100 kilometrów jazdy) wzrok koi widok błękitnego morza. Hotel Panoramic wita nas przestronnym
hollem i miniaturowymi windami. Na kolację próbujemy makaronu z pomidorami nr 2 i raczymy się
włoskim winem.
niedziela, 13 październik 2013
Zmiana krajobrazu – tu jeszcze nie widać jesieni. Obok winnic zaczynają się coraz częściej pojawiać gaje
oliwne z dojrzewającymi zielonymi i czarnymi owocami. Wokół autostrady kwitną różnobarwne
oleandry. Zauważamy palmy i drzewa pomarańczowe. Jadąc, codziennie odmawiamy - zgodnie
z obietnicą - różaniec w intencji naszych dobroczyńców i ofiarodawców, dzięki którym możemy
podróżować. Dziś w trasie udaje się nam obejrzeć film „Pieczęć Boga żywego – cud w Lanciano”. Po
godzinnej jeździe docieramy do Sanktuarium Cudu Eucharystycznego – najważniejszego na naszym
pielgrzymim szlaku. Spotykamy tu ziemskie paradoksy: z jednej strony relikwie świętego ciała i krwi
Pana Jezusa, z drugiej gwarny plac pełen ludzi uczestniczących w ulicznym biegu, a pośrodku nasza
wspólnota modląca się swoimi słowami podczas Mszy Świętej.
A po południu - niespodzianka. Wypad nad Adriatyk. Całą rodzinką jedziemy nad morze, by odpocząć
po trudach podróży i złapać oddech przed Rzymem. Niektórzy z nas są pierwszy raz nad morzem. To
wielka frajda, tym bardziej, że woda i plaża wciąż ciepłe, choć wieje wiatr, zapraszają turystów. Podczas
plażowania mamy ucztę, bo każdy wynosi z autokaru coś dobrego do zjedzenia. Nasi kierowcy, Panowie
Stasiu i Krzysiu, serwują ciepłe napoje. Szum fal, muskających przypływami bogactwo różnorodnych
kamieni, koi. Horyzont - bezkres morza dotykający nieba, symbol naszych najgłębszych tęsknot za tym,
co nieskończone. Kamienie – znak czasu… Ileż wody musi spłynąć, aby obrobić ostre brzegi skały
w okrągłe jak słońce kamyki znad Adriatyku! Ile doświadczeń drąży naszą codzienność, aby uczynić
z nas kształt doskonały, miły Bogu. Jeden doskonały haft – moje życie. Wołam z nadzieją za
uzdrowionym z dzisiejszej Ewangelii: „Jezusie, Synu Dawida ,ulituj się nade mną”. Nasze dzisiejsze
kilkugodzinne plażowanie – nieplanowane na trasie - było nam bardzo potrzebne. Nie tylko po to, by
nabrać sił, ale i po to, aby się zatrzymać, pobyć razem, roześmiać się od ucha do ucha. Chwile grozy
przeżyliśmy za sprawą krabów, które wciągnęły w swoje bliższe towarzystwo ciekawą egzystencji
morskich żyjątek Siostrę Jolantę. Na szczęście, nasz „Słoneczny patrol” był w pogotowiu. Błyskawiczna
reakcja Pana Władka Kapturkiewicza, Pana Roberta Farona i Księdza Jerzego odebrała Siostrę morzu. To
cieszy, że każdy z nas ma w sobie odpowiedzialność za innych.
W San Giovanni Rotondo jesteśmy na tyle wcześnie, że odświeżeni prawie biegniemy w kierunku
Kościoła Matki Bożej, w którym modlił się i spowiadał Ojciec Pio. Umocnieni tym pierwszym
spotkaniem rozpoczynamy niedzielną obiadokolację. W obszernej jadalni wspólnie z nami spożywają
posiłek dwie inne ekipy z Polski, wśród nich grupa z okolic Nowego Sącza. Nie jest zaskoczeniem trzecia
wersja makaronu z pomidorami, ale lampka wina, którą dedykuje nam „ku zdrowotności” Ksiądz Jerzy.
Tym razem na piątym piętrze profanujemy ciszę nocną. Wcześniej szefowe odwiedzają tradycyjnie
wszystkich przed snem, życząc miłego odpoczynku.
poniedziałek, 14 października 2013
Jesteśmy wciąż u Ojca Pio – nadal siebie poznajemy. Przemienia nas wspólny czas z Bogiem i z drugim
człowiekiem. Po śniadaniu (rogalik, chleb z serem i salami lub z dżemem) ruszamy ponownie w kierunku
kościoła. Jesteśmy już spakowani i z dużym zapasem czasowym do Mszy Świętej udajemy się do Ojca
Pio, jego ciało spoczywa w nowym kościele. Tym, do którego dopływają symboliczne wody Jordanu,
poprzedzają drzewa oliwne, zdobi osiem dzwonów i strzeże osiem ptaków, zaś ołtarz główny spaja
dziewięć promienistych ramion, niczym dziewięć zastępów anielskich. „Silencio prego, silencio” – bo
słowa tylko pętają to, co serce czuje. U Ciebie, Ojcze Pio, można odpocząć, nabrać innej perspektywy na
życie – bez lęku. To promieniowanie Twojej świętości.
Po wyjeździe z San Giovanni Rotondo odmawiamy w autokarze – jak co dzień - różaniec za wszystkich
dobroczyńców i ofiarodawców, którzy przyczynili się do naszego wyjazdu. Dzięki Bogu i ludziom było
ich wielu… Dziś tajemnice radosne. Rozważania prowadzi Ksiądz Jerzy. Do naszych serc spływają
głębokie słowa, które płoszą niepokój i budzą nadzieję.
I. ZWIASTOWANIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE. W życiu mamy różne zwiastowania: są
czasy dobre, radosne, ale i te trudne, nieoczekiwane, które burzą porządek naszych dni i budzą
pytanie: Jakże się to stanie? Jak sobie poradzę? Lecz każde zwiastowanie z Tobą, Panie, ma
sens, ma sens. „Śpieszymy więc wszyscy wśród zmartwień i trosk, by w ręce Twoje, Matko,
złożyć niepewny nasz los”.
II. NAWIEDZENIE ŚWIĘTEJ ELŻBIETY. Jak cudowne mogą być spotkania ze świętymi: pełne
uwielbienia dla Boga i wzruszenia. Daj nam, Maryjo, odwagę spotykać się z tymi, z którymi
spotkania nie zawsze są dla nas łatwe, budzą w nas niepokój. Pomóż nam Maryjo – patronko
pięknych spotkań, aby i w tym spotkaniu udało nam się nie odbierać drugiemu człowiekowi
godności, choćby gestem czy raniącym słowem.
III. NARODZENIE PANA JEZUSA. To cud, gdy życie doświadcza blasku słońca, uśmiechu ojca
i matki w momencie narodzin. Dziękujmy równie często za życie, jak i prosimy o zmiany
w nim: większe lub mniejsze. I miejmy odwagę zawsze bronić życia.
IV. OFIAROWANIE PANA JEZUSA. Jak trudno jest ofiarować, czyli zawierzyć Bogu nasze życie.
Przecież to ofiarowanie zabrałoby nam lęk, a dało pokój w codziennych burzach. Ufajmy
Bogu, bez rozmieniania się na drobne. Módlmy się za osoby poświęcone Najwyższemu, aby
zawsze, ofiarowując swoje życie dla Niego czuli wzruszenie dobrocią Boga i moc tkwiącą we
wspólnocie Kościoła.
V. ZNALEZIENIE PANA JEZUSA. Ileż radości jest w człowieku, kiedy odnajdzie pokój, miłość,
radość. Ile radości jest w nawróceniu, o które błagało się postem i modlitwą całymi latami.
Brak wysłuchania naszych próśb budzi w nas bunt. A Ty, Maryjo, naucz nas widzieć pokój
i dobro w każdym człowieku, w jego uśmiechu lub słowie. Tak, aby nie tracić nigdy nadziei,
by nie poddać się zwątpieniu, gdy chmury przysłonią w naszym życiu blask jutra. „Różaniec,
pokuta i umartwienia są naszym ratunkiem i ocaleniem – AVE MARYJA.”
Na popołudniowy odpoczynek zajeżdżamy na wzgórze do Bazyliki Matki Bożej Bolesnej
w Castelpetroso - z podobnym jak w limanowskim sanktuarium kultem tajemnic bolesnych w życiu
Maryi. Później, w drodze do Rzymu, Pani Wilkowa przybliża nam krótko charakter kultu Maryi ukryty
w umiłowaniu Maryjnych Dróżek i zwraca naszą uwagę na piękny czas, który nastąpi w Limanowej po
naszym powrocie do Polski. Otóż, o czym nie wszyscy wiedzieli, wreszcie udało się doprowadzić do
ukoronowania wieloletnich starań grupy osób o nadanie limanowskiemu szpitalowi imienia Miłosierdzia
Bożego i w dniu 22 października b.r. będzie miała miejsce uroczystość nadania tegoż imienia szpitalowi.
Po krótkiej ciszy w autokarze ma miejsce tradycyjny koncert życzeń. Śpiewy z dedykacjami prowadzi
Pani Prezes. Jak zawsze występuje nasza Kasieńka, która śpiewa przebój za przebojem. Na chwilę zapada
cisza. Po prawej stronie mijamy słynne wzgórze Monte Cassino. „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy
polegli wierni w jej służbie". "Za naszą i waszą wolność my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha,
ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce" – to słowa, które zna prawie każdy Polak. Ku osadzonej na górze
nekropolii płynie z naszych serc i ust: „Wieczne odpoczywanie racz im dać, Panie…”. Przychodzi czas na
dyskusję, wymianę spostrzeżeń i doświadczeń, pomoc od Księdza Jerzego w zrozumieniu dylematów.
Zdarzało się, że mieszane uczucie budził w nas przepych i bogactwo w chrześcijańskich świątyniach.
Trzeba przede wszystkim mieć czas, by być z Jezusem. To jest potrzebne, by mieć Jego siłę w sobie, aby
się nie dać poróżnić. Patron naszego dzisiejszego pielgrzymowania, Ojciec Pio chciał, aby Kościół był
jeden, święty i silny, by szatan nie miał tu wejścia. Ojciec Pio był zawsze wierny Kościołowi i posłuszny
przełożonym. Zawsze pamiętajmy, że kapłaństwo jest wyjątkowym darem. Choć nie każdy kapłan jest
wyjątkowym człowiekiem. Jak napisano w Piśmie Świętym, zostawmy Bogu to, co boskie, pamiętając, że
człowiek, który jest hojny dla Boga, nigdy nie jest biedny. Ojciec Pio żył bardzo ubogo, ale w sprawach
Bożych dbał o godne uczczenie Imienia Pana. Dlaczego? Człowiek dochodzi do Boga wszystkimi
zmysłami – to, co możemy zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, posmakować – pomaga nam w przeżyciu, we
wzruszeniu. To, co dotyczy Pana Boga musi wypływać z głębi serca człowieka, a nie z tego, co nam
zbywa – mówi Ksiądz Jerzy.
Na wieczór zajeżdżamy do bardzo gościnnego hotelu Belveder pod Rzymem, w Mentanie. Wszyscy są
bardzo mili, witają nas uśmiechem, polską mową: „proszę, dobry wieczór, dziękuję…”. Pomagają nam
w obsłudze windy, we wnoszeniu bagaży. Zostajemy tu na dwie noce. To dobra okazja, by grupa osób
pakujących nasze bagaże i wózki mogła złapać choćby raz głębszy oddech i w spokoju, bez pośpiechu,
zjeść śniadanie. A do snu lampka wina dedykowana wszystkim od nauczycieli.
wtorek, 15 października
Dzień wyjątkowy dla członków naszego Stowarzyszenia – cel naszego pielgrzymowania: spotkanie
u grobu wyjątkowego patrona, błogosławionego Jana Pawła II. Najpierw Msza Święta przed ołtarzem św.
Józefa w Bazylice św. Piotra. Watykan, tłumy ludzi, ale dzięki naszym dzieciom sprawnie docieramy do
grobu ukochanego Ojca Świętego i mamy chwilę czasu na intymne spotkanie z naszym patronem
i rodakiem. Doświadczyliśmy dziś dużo dobra: gestów, uśmiechów, wszelkiej życzliwości od innych.
Mamy dwa zadania do spełnienia. Po pierwsze, modlimy się za papieża Franciszka, abyśmy mogli się
z Nim spotkać w dniu jutrzejszym. Po drugie, staramy się znaleźć w każdej osobie z naszego autokaru
okruchy dobra – to szczególne zadanie na dziś. Niezapomniane wrażenia zostawia w nas pierwsza pizza,
którą fundujemy sobie w lokalu prowadzonym przez Polaków nieopodal Placu św. Piotra – zjadamy ją na
ulicznym chodniku pośród powszechnych wybuchów radości. Następnie, udajemy się na zaplanowane
zakupy pamiątek z Wiecznego Miasta. Wieczorem, gdy za nami pozostały mury Wiecznego Miasta,
wracając do hotelu dziękujemy gromkimi brawami Panu Stanisławowi, który zaryzykował i wjechał na
via Conciliazione bez oznakowań dla niepełnosprawnych, byśmy mieli szansę punktualnie dotrzeć na
Mszę Świętą w Bazylice Świętego Piotra. W czasie kolacji okazję do świętowania dają nam Państwo
Kapturkiewiczowie, którzy zechcieli obchodzić w naszym towarzystwie swoją rocznicę ślubu.
Wychylamy za pomyślność małżeńskiej pary lampkę wina, śpiewamy ochoczo: „Sto lat” i skandujemy:
„Gorzko, gorzko”. Jutro ważny dzień, więc szybko zmykamy do pokoi. Na własnej skórze odczuliśmy
dziś o poranku skutki rzymskich zakorkowanych dróg, więc postanawiamy wyruszyć w kolejnym dniu na
audiencje generalną jeszcze przed wschodem słońca. Dobranoc, nadchodzi piękny czas.
My czekamy, czy Franciszek też?
środa, 16 października 2003
Odświętnie ubrani spożywamy w gościnnej Mentanie ostatni posiłek – było nam tu bardzo dobrze. Dwie
noce w tym samym hotelu, bez pakowania walizek, podreperowały nasze witalne siły. Godzina jazdy do
stolicy Włoch, lecz już po szóstej piętnaście - w strugach ulewnego deszczu - udajemy się znów do
Rzymu. Na drodze korki, więc spory zapas czasowy nas lekko uspokaja. Na Placu Świętego Piotra są już
tłumy ludzi. Poruszanie się w grupie z niemałą liczbą wózków utrudnia nam zwiększenie tempa na
rzymskich chodnikach. Jest jeszcze czas do rozpoczęcia audiencji, więc koniecznie chcemy iść do toalety.
Niespodzianka, w kolejce do sanitariatów setki oczekujących. Czas ucieka zbyt szybko; jesteśmy tak
blisko, a zarazem tak daleko od spełnienia naszych marzeń o spotkaniu z Franciszkiem. Nie mamy nawet
wystarczającej ilości wejściówek na audiencję. Jak dostaniemy się na wypełniony po brzegi Plac
Świętego Piotr? W ciszy serca modlimy się wytrwale, w tym momencie to już o cud bliższego spotkania
z Papieżem. Następuje nieoczekiwany ciąg zdarzeń. Otwiera się bramka wejściowa na plac przy Bazylice
Św. Piotra. Zaczynają nas wpuszczać pojedynczo, nikt nie pyta o wejściówki. Zatrzymujemy się nagle, bo
bramka wejściowa zamyka się przed kolejnymi osobami z naszej pielgrzymki. Konsternacja, łzy,
rozmowy z ochroną – bezskuteczne. Poza Placem Świętego Piotra pozostaje nasz Ksiądz, Pani Prezes,
wolontariusze, przewodnik… ich nadzieje zabieramy ze sobą. Ku przodowi przesuwa się nas garstka.
Dziś, jak nigdy wcześniej, nasze dzieci są najważniejsze! To dla Nich jest wolne przejście, najlepsze
miejsca, miła obsługa, wesołe dźwięki orkiestry i sam Franciszek. Za każdy ich ból i trud, za ich
poświęcenie, i doświadczane bolesne odrzucenie, po stokroć zasługują na to miejsce i czas. Dla naszego
papieża mamy wyjątkowy dar: poduszkę z ręcznie wyhaftowanym logo Stowarzyszenia i napisem:
Tymbark, Polska. Przekazujemy ją, wraz z adresem naszej Przystani, na ręce ochrony.
Sama audiencja jest kolejnym zaskoczeniem. Papież, nim zacznie katechezę, długo wita się
z pielgrzymami; podróżuje papa mobile po całym placu; rozmawia, błogosławi, pozdrawia, uśmiecha się,
bierze na ręce dzieci. Ochrona przekazuje przesyłki od ludzi. Dojeżdżając do polowego ołtarza, Papież
nie ma miejsca siedzącego w samochodzie, bo ten cały jest wypełniony listami i paczuszkami od
wiernych. Wszyscy są poruszeni i radośni… Niestety niektórzy, po tym, jak papież mija ich sektor,
wychodzą z placu, nie czekając na katechezę i papieskie błogosławieństwo. Smutne… turyści czy
katolicy bezobjawowi?
Dziś 35. rocznica wyboru naszego rodaka na Stolicę Piotrową. Chłoniemy każde słowo. Porusza nas już
na wstępie czytanie z Listu do Efezjan, brzmi jak adresowane do nas: „Nie jesteście już obcymi
i przechodniami”. Tak, czujemy się tu jak u siebie, jak w domu, do którego każdy ma prawo przyjechać.
KATECHEZA OJCA ŚWIĘTEGO FRANCISZKA
AUDIENCJA GENERALNA
16 październik 2013 r.
Jak rzeka, która płynie przez historię
Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!
Kiedy odmawiamy Credo, mówimy: «Wierzę w Kościół, jeden, święty, powszechny i apostolski». Nie
wiem, czy zastanawialiście się kiedyś nad znaczeniem wyrażenia: «Kościół jest apostolski». Być
może zdarzyło się, że przyjeżdżając do Rzymu, myśleliście o ważności apostołów Piotra i Pawła,
którzy tutaj oddali swoje życie, głosząc Ewangelię i dając jej świadectwo.
Lecz chodzi o coś więcej. Wyznawanie, że Kościół jest apostolski, znaczy, że podkreślamy jego
zasadniczą więź z apostołami, z tą małą grupą dwunastu mężczyzn, których pewnego dnia Jezus
przywołał do siebie, wołając każdego po imieniu, by z Nim przebywali i by posyłać ich na głoszenie
nauki (por. Mk 3, 13-19). «Apostoł» jest bowiem greckim słowem, które znaczy «posłany»,
«wysłannik». Apostoł jest osobą posłaną, jest wysłany, by coś zrobić, i apostołowie zostali wybrani,
powołani i posłani przez Jezusa, by kontynuowali Jego dzieło, a więc modlili się — jest to pierwsze
zadanie apostoła — a po drugie, głosili Ewangelię. Jest to ważne, bo kiedy myślimy o apostołach,
moglibyśmy sądzić, że poszli tylko głosić Ewangelię, dokonywać wielu dzieł. Lecz w pierwszym
okresie Kościoła powstał problem, bo apostołowie musieli robić bardzo wiele rzeczy, i dlatego
ustanowili diakonów, by sami mieli więcej czasu na modlitwę i na głoszenie Słowa Bożego. Kiedy
myślimy o następcach apostołów, o biskupach, również o Papieżu, bo i on jest biskupem, musimy
przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy ten następca apostołów przede wszystkim się modli,
a potem czy głosi Ewangelię: to oznacza być apostołem, i dlatego Kościół jest apostolski. My
wszyscy, jeśli chcemy być apostołami, tak jak to zaraz wyjaśnię, musimy zadać sobie pytanie: czy
modlę się o zbawienie świata? Czy głoszę Ewangelię? To jest Kościół apostolski! To jest nasza
konstytutywna więź z apostołami.
Wychodząc właśnie od tego, chciałbym uwydatnić w paru słowach trzy znaczenia przymiotnika
«apostolski» w odniesieniu do Kościoła.
1. Kościół jest apostolski, ponieważ zbudowany jest na przepowiadaniu i modlitwie apostołów, na
władzy, którą dał im sam Chrystus. Św. Paweł pisze do chrześcijan z Efezu: «Jesteście
współobywatelami świętych i domownikami Boga — zbudowani na fundamencie apostołów
i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus» (2, 19-20); porównuje zatem chrześcijan
do żywych kamieni, tworzących budowlę, którą jest Kościół, a ta budowla oparta jest na apostołach,
jako filarach, zaś kamieniem wspierającym wszystko jest sam Jezus. Bez Jezusa nie może istnieć
Kościół! Jezus jest właśnie podstawą Kościoła, fundamentem! Apostołowie żyli z Jezusem, słuchali
Jego słów, dzielili z Nim życie, a przede wszystkim byli świadkami Jego śmierci i zmartwychwstania.
Nasza wiara, Kościół, którego pragnął Chrystus, nie jest zbudowany na idei, nie jest zbudowany na
filozofii, jest zbudowany na samym Chrystusie. Kościół jest jak roślina, która rozrosła się na
przestrzeni wieków, rozwinęła, wydała owoce, a jej korzenie tkwią głęboko w Nim, i fundamentalne
doświadczenie Chrystusa, jakie było udziałem apostołów, wybranych i posłanych przez Jezusa,
dociera aż do nas. Od tej małej roślinki do dziś: w ten sposób Kościół istnieje na całym świecie.
2. Zadajmy sobie jednak pytanie: w jaki sposób możemy być związani z tym świadectwem, jak
może docierać aż do nas to, co przeżyli apostołowie z Jezusem, to, co od Niego usłyszeli? Oto
drugie znaczenie słowa «apostolskość». Katechizm Kościoła Katolickiego twierdzi, że Kościół jest
apostolski, ponieważ «zachowuje i przekazuje, z pomocą Ducha Świętego, który w nim mieszka,
nauczanie, dobry depozyt i zdrowe zasady usłyszane od Apostołów» (n. 857). Kościół przechowuje
na przestrzeni wieków ten cenny skarb, którym jest Pismo Święte, nauka, sakramenty, posługa
pasterzy, toteż możemy być wierni Chrystusowi i mieć udział w Jego życiu. To jest jak rzeka, która
płynie przez historię, rozprzestrzenia się, nawadnia, ale woda, która płynie, jest zawsze ta sama,
która wypływa ze źródła, a źródłem jest sam Chrystus: On jest Zmartwychwstałym, On jest
Żyjącym, i Jego słowa nie przemijają, ponieważ On nie przemija, On jest żywy, On dzisiaj jest wśród
nas tutaj, On nas słyszy, a my rozmawiamy z Nim i On nas słucha, jest w naszym sercu. Jezus jest z
nami, dzisiaj! Na tym polega piękno Kościoła: na obecności Jezusa Chrystusa wśród nas. Czy
kiedykolwiek myślimy o tym, jak ważny jest ten dar, który nam uczynił Chrystus, dar Kościoła, gdzie
możemy Go spotykać? Czy myślimy kiedykolwiek, że to właśnie Kościół rozwijając się przez te
wszystkie wieki — mimo trudności, problemów, słabości, naszych grzechów — przekazuje nam
autentyczne przesłanie Chrystusa? Daje nam pewność, że to, w co wierzymy, jest rzeczywiście tym,
co Chrystus nam przekazał?
3. Ostatnia myśl: Kościół jest apostolski, ponieważ jest posłany, by niósł Ewangelię całemu światu.
Prowadzi dalej przez dzieje tę samą misję, którą Jezus powierzył apostołom: «Idźcie więc
i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je
zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do
skończenia świata» (Mt 28, 19-20). To właśnie Jezus kazał nam robić! Kładę nacisk na ten aspekt
misyjny, ponieważ Chrystus zachęca nas wszystkich, byśmy «szli» na spotkanie do innych, posyła
nas, prosi, byśmy wyruszali w drogę, by nieść radość Ewangelii! Jeszcze raz zadajmy sobie pytanie:
czy jesteśmy misjonarzami poprzez nasze słowa, a przede wszystkim poprzez nasze życie
chrześcijańskie, nasze świadectwo? Czy też jesteśmy chrześcijanami zamkniętymi w swoim sercu i w
swoich kościołach, chrześcijanami z zakrystii? Chrześcijanami tylko w słowach, którzy żyją jednak
jak poganie? Powinniśmy zadawać sobie te pytania, które nie są wyrzutem. Ja też pytam o to siebie:
w jaki sposób jestem chrześcijaninem, czy naprawdę przez świadectwo?
Kościół jest zakorzeniony w nauczaniu apostołów, autentycznych świadków Chrystusa, lecz patrzy w
przyszłość, ma niezłomną świadomość, że został posłany — posłany przez Jezusa — że jest misyjny,
kiedy niesie imię Jezusa przez modlitwę, głoszenie i świadectwo. Kościół, który zamyka się w sobie i
w przeszłości, Kościół, który patrzy tylko na małe zasady dotyczące zwyczajów, zachowań, jest
Kościołem zdradzającym swoją tożsamość; Kościół zamknięty zdradza swoją tożsamość! Więc
odkryjmy dziś na nowo całe piękno i odpowiedzialność, które wiążą się z byciem Kościołem
apostolskim! I pamiętajcie: Kościół jest apostolski, ponieważ modlimy się — to pierwsze zadanie —
i dlatego że głosimy Ewangelię naszym życiem i naszymi słowami.
Do Polaków:
Pozdrawiam polskich pielgrzymów. Dziś w Katowicach ma miejsce ważne wydarzenie kulturalnoreligijne: misterium o życiu i duchowości św. Franciszka, z udziałem setek aktorów i tysięcy widzów.
Jego organizatorom i uczestnikom życzę, aby to artystyczne spotkanie z Biedaczyną z Asyżu budziło
w sercach wszystkich miłość do Boga Stwórcy, szacunek dla stworzenia i czynne miłosierdzie dla
tych, którzy potrzebują duchowej i materialnej pomocy.
Wszystkich was tu obecnych i waszych najbliższych zawierzam wstawiennictwu bł. Jana Pawła II,
w trzydziestą piątą rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową, i z serca wam błogosławię. Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus!
Kończy się oficjalna część audiencji, Papież rozmawia krótko z biskupami i dostojnikami
zgromadzonymi wokół Jego tronu. W tym czasie następuje poruszenie w naszych szeregach, bo ochrona
ustawia nas promieniście w szpalerze u podnóża bazyliki. Więc jednak może spotkamy się osobiście
z Franciszkiem?! Serce bije nam coraz szybciej. Faktycznie po chwili papież kieruje swe kroki na prawo
w kierunku pierwszych osób z naszego Stowarzyszenia. Z każdym dzieckiem wita się osobiście,
błogosławi i wręcza na pamiątkę spotkania różaniec. Wspólnie z Papieżem całujemy nasze dzieci, nasze
największe skarby, tajemnicę Bożych planów w naszym życiu. Każdy z nas zapamięta te chwile na
zawsze, ten czas wyjątkowego spotkania z Papieżem serca, który zna owce swoje… Jest uśmiech i są
łzy, wielkie wzruszenie. Papież jest z nami długo, nie widać po nim oznak zniecierpliwienia, nudy czy
zmęczenia. Dziękujemy Ci Boże za Papieża!!!
Z Placu Świętego Piotra udajemy się pieszo pod siedzibę arcybiskupa Zygmunta Zimowskiego, który
udziela nam swego błogosławieństwa na dalsze trudy pielgrzymowania. Po krótkim spotkaniu przed
siedzibą watykańskiego Ministerstwa Zdrowia i wymianie darów ruszamy w kierunku naszego
autokaru. Upał daje się we znaki naszym dzieciom, aż trudno uwierzyć, że to już jesień. Z błękitnego
nieba dosłownie leje się słoneczny żar. Jeszcze tylko krótka wizyta w studiu fotograficznym, by
dopilnować osobiście możliwości zdobycia zdjęć z dopiero co zakończonej audiencji i uciekamy
z centrum Wiecznego Miasta.
Czeka nas jeszcze jedno wyjątkowe spotkanie. Poznajemy osobiście siostrę Ewę, która niegdyś
przełożoną ss. Nazaretanek w Loretto, dziś w Rzymie zostaje naszym aniołem dobroci. Po pierwsze,
razem ze współsiostrą pomaga nam w kontaktach z włoską służba zdrowia. Wspólnie z naszą panią
Doktor, księdzem, Jackiem i jego mamą udają się do ambulatorium, gdyż Jacek potrzebuje konsultacji
medycznej. Na szczęście jest na tyle dobrze, że spokojniejsi możemy dalej wszyscy pielgrzymować. Po
drugie, siostra Ewa składa na ręce księdza Jerzego wyjątkowy dar – relikwie błogosławionego Jana
Pawła II dla przedstawiciela każdej rodziny w naszym pielgrzymkowym gronie. Szczęśliwie
zabierzemy je z sobą do Polski, do naszych domów, dla bliskich, którzy wspierali nas w tym wyjeździe.
Jeszcze bardziej patron naszego stowarzyszenia będzie z nami: dziś i jutro. Dziękujemy z całego serca.
Tego dnia, na dopełnienie rzymskich przeżyć, przyjeżdżamy do Casci, gdzie nawiedzamy sanktuarium
św. Rity. Podczas Mszy Świętej znajdujemy ciszę, przed aktem pokuty udzielamy sobie wzajemnego
wybaczenia symbolicznym uściskiem dłoni. To był dzień obfitujący w dużą dawkę niesamowitych
przeżyć. Nieraz emocje brały górę i dyktowały zaskakujące nas samych reakcje. Czytanie skłania do
skruchy w sercu, nie tylko gestem: „Nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś,
gdy zabierasz się do sądzenia.” (Rz 2,1-11) .
Psalm 62 dopowie:
„Jedynie w Bogu szukaj pokoju, duszo moja,
bo od Niego pochodzi moja nadzieja.
On tylko jest skałą i zbawieniem moim,
On moją twierdzą, więc się nie zachwieję.
W każdym czasie
Jemu ufaj narodzie.”
Na koniec Eucharystii Ksiądz Jerzy ofiarowuje każdemu błogosławieństwo, a wszystkim dzieciom
różaniec z płatkami róż od świętej Rity. Ukojeni oddziaływaniem czyniącej dobro Rity z Casci, pod
osłoną nocy, kierujemy się w stronę Asyżu, miasta pokoju.
czwartek, 17 października 2013
Odpoczęliśmy po spotkaniu z Papieżem Franciszkiem w urokliwym hotelu. Dziś w planie Asyż i Padwa.
Na śniadanie same słodkości: tarta, babka, strucla, rogaliki z czekoladą, oczywiście z kawą, soczkiem lub
herbatą. Potem ruszamy w kierunku miasta świętego Biedaczyny. Pierwsze kroki kierujemy w stronę
Matki Bożej Anielskiej – tu urzeka nas swym pięknem Porcjunkula. Mała cząsteczka, skrawek gruntu
o wielkiej wartości w świecie franciszkańskim. Nadchodzi czas na Mszę Świętą, którą Ksiądz Jerzy
sprawuje dla nas w kaplicy obok Ogrodu Różanego. „Pan mym dziedzictwem, moim przeznaczeniem. To
on mój los zabezpiecza(…) Ty ścieżkę życia mi ukażesz, pełnię Twojej radości i wieczną rozkosz” –
śpiewamy w psalmie przed ewangelią. Ksiądz Jerzy znów ma dla nas zadanie: „Święty Franciszek
powiedział kazanie, które przetrwało wieki – przeszedł ze swymi współbraćmi milcząco ulicami Asyżu,
ubogo odziany. Czy my potrafimy przejść przez nasze życie tak, aby ludzie się na nas zapatrzyli? Według
badań 90% katolików na całym świecie nie przyciągnęło do Kościoła, do Chrystusa, w swoim życiu ani
jednej osoby. Jak żyjemy na co dzień, że ludzie uciekają od Kościoła? Wczoraj Papież Franciszek
powiedział nam w katechezie, że Kościół jest jeden i powszechny, bo do niego należy każdy z nas.
Święty Franciszek z Asyżu zachwycił świat swoją świętością, która połączyła ubóstwo z bezwzględnym
posłuszeństwem”.
W drodze do górnej Bazyliki nasz kierowca, Pan Stanisław, zatrzymuje autokar „u stóp diabelskiego
wzgórza lub jakiegoś innego” (cytat z przewodnika), byśmy mogli zrobić zdjęcie panoramy Asyża,
skapanego w blasku wschodzącego słońca. Miasto zachwyca większość z nas klimatem kamiennych
uliczek wijących się ku górze, czystością i kameralnością. Ze szczytu patrzymy na cudnie oświetloną
słońcem umbryjską dolinę na tle błękitnego nieba. Odpoczywamy na małym rynku, pod orzeźwiającą
fontanną, smakując włoskie gelato. Na lody zaprosił nas Ksiądz Jerzy – są przepyszne, chłodzą
w skwarze południowego słońca. Potem odwiedzamy grób świętej Klary, jej mamy i siostry, a następnie
miejsce narodzin, uwięzienia i miejsce spoczynku patrona Włoch. U grobu Świętego Franciszka rodzi się
refleksja: żyjemy w kulturze, która hołduje dialogowi. Warto wiedzieć, że posłuszeństwo nie stoi
w opozycji do konwersacji. Nawet jej wymaga. Powinniśmy ze sobą rozmawiać, argumentować,
pozostawać w dialogu, ale ostatecznie trzeba uznać hierarchię i podporządkować się Magisterium
Kościoła. Za tą nazwa kryją się długie wieki mądrości i doświadczeń wiernych, przykładów świętych
różnych czasów w dziejach ludzkości i dobroć miłosiernego Boga.
Rozważamy z Księdzem Jerzym tajemnice światła. Tajemnica III - Pan Jezus głosi ewangelię i wzywa do
nawrócenia. Święty Franciszek powiedział do współbraci, że idą do Asyżu głosić kazanie. I poszli z Nim
– ale w drodze nic nie powiedzieli. Pytali: czemu Franciszku? Jak to – odpowiedział święty – przecież
mówiliśmy sobą. A my? Czy nie rozgrzeszamy się zbyt łatwo z postu, umartwienia, ze świadectwa
wiary? Jakoś ufniej idzie się do lekarza, nauczyciela, taty i mamy, którzy mają różaniec w ręku, krzyż na
ścianie… Bądźmy dla drugich homilią bez słów.
piątek, 18 października 2013
Po ostatnim noclegu w Lido di Jesolo, w Hotelu San Remo, piękny poranek nad morzem zasunęła
cieniem nocna kradzież w naszym autokarze. Jeszcze ostatnie wspólne zdjęcie na piaszczystej plaży,
zbieranie muszelek na pamiątkę, pożegnanie z Adriatykiem i w drogę. Na postoju przed granicą jeszcze
krótkie zakupy. Okazuje się, że wszystkie markety są takie same: trudno w nich znaleźć to, co się chce.
A przy okazji zgarniamy sporo innych rzeczy do koszyka.
Po wejściu na pokład autokaru zaczynamy podziękowania. Pierwsze słowa należą do Księdza Jerzego,
który szczególnie dziękuje dzieciom za to, że były wspaniałe i dzielne, nieraz zadziwiały wytrwałością
swoich rodziców. A dzięki nim otwierało się wiele drzwi przed nami, towarzyszyło nam wiele
życzliwości i przyjaznych uśmiechów. I był Franciszek – dla dzieci. Na koniec Ksiądz Jerzy wręcza
wszystkim dzieciom relikwie bł. Jana Pawła II. Potem głos zabiera Pani Prezes, która imiennie dziękuje
wszystkim dzieciom… naszym wspólnym skarbom. Następnie, słowa podziękowania płyną do grupy
strongmenów. Szczególne słowa wdzięczności skierowała Pani Danusia do Jasia, Pani Doktor i Siostry
Jolanty za opiekę. Dziękujemy kierowcom, a Ksiądz Smoleń wyraża podziękowania naszemu
przewodnikowi - Panu Andrzejowi. Jasiu, jako pierwszy z pozostałych członków pielgrzymki, zabiera
głos: „Ja ten wyjazd zawdzięczam Księdzu Robertowi z Limanowej i Księdzu Jerzemu. To było jak
nałóg, słyszałem: „jedź, jedź…” a ja się bałem. Jasiu ze wzruszeniem opowiada o swoim przeżywaniu
podróży, w czasie której doświadczyliśmy uśmiechu i łez, słońca i deszczu, morza i gór. Potem, głos
zabiera Pan Roman, który odnosi się do słów Księdza Jerzego, które budziły w nas refleksje, które nieraz
nas głęboko dotykały. „Dla mnie to była pielgrzymka, rekolekcje. Cieszę się, że trafiłem tu
niespodziewanie, ale to była cudowna zmiana planów” - przyznaje. Potem Ksiądz Jerzy błogosławi nasze
dewocjonalia. Z kolei głos zabiera nasza gwiazda autobusowego koncertowania, Kasia, która ze
wzruszeniem i przez łzy dziękuje za wspólnie spędzony czas: „Ja chcę tu zostać” - dodaje. Nasza Anciapancia zostaje okrzyknięta najmłodszą uczestniczką wyjazdu, natomiast jej towarzyszka z drugiego
bieguna czasowego, Pani Józefa, która mimo bolących, opuchniętych nóg miała rozbrajające nas
poczucie humoru, usłyszała od każdego serdeczne słowa podziękowania, w rewanżu obiecała potrójny
1% na Stowarzyszenie od siebie i rodziny. Wybieramy przebój pielgrzymki, piosenkę „a, aj low ju”,
która w wykonaniu duetu Kasia i Pani Prezes podbiła serca pielgrzymów.
Na koniec, Pani Prezes informuje wszystkich o tym ,że Stowarzyszenie bierze udział w internetowym
głosowaniu o przyznanie honorowej nagrody: Kryształów soli. Umawiamy się na spotkanie
popielgrzymkowe i na bank fotografii, które doślemy do naszego pielgrzymkowego fotoreportera,
nieocenionej Ani Górskiej, tej co udało się nawet zatrzymać ruch na via Conciliazione. Mijamy znane
nam już stacje paliw, najpierw w Austrii, potem w Słowacji. Uspokajamy się i wyciszamy. Zbliżamy się
do domu, mija północ, za nami ponad cztery tysiące kilometrów. Wszystkim za wszystko dobro
dziękujemy, za każde zło przepraszamy i mówimy od serca: BOGU NIECH BĘDĄ DZIĘKI.

Podobne dokumenty