Rodzina katolicka - Buraczany terror

Transkrypt

Rodzina katolicka - Buraczany terror
Rodzina katolicka - Buraczany terror
sobota, 30 maja 2009 14:21
Jeszcze 20 lat temu nie było przyzwolenia na jawnie aspołeczne zachowania. Bluzgi,
agresywne zaczepki, ogłuszające hałasy, nieprzyzwoite ubranie w miejscach publicznych - w
takich przypadkach interweniowali stróże prawa i porządku.
Nie mówiąc o ostracyzmie, z jakim osobnik reprezentujący postawę w skrócie zwaną
chamstwem spotykał się w kręgach pretendujących do miana świata kultury. Dziś panuje
buraczany terror. Ludzie boją się publicznie wyrażać sprzeciw. Udają, że nie widzą, nie słyszą.
Zaczynają wierzyć, że manifestacyjny brak ogłady stanowi współczesny kanon zachowań.
Kto systematycznie odwiedza muzea, filharmonie, teatry, opery, biblioteki, należy do duchowej
elity. Ale kultura to nie tylko dobra duchowe i materialne gromadzone pokoleniami. To także
forma, w jakiej przeżywamy każdy dzień. Sposób, w jaki zwracamy się do bliskich i do
nieznajomych. Stosunek do samego siebie, umiejętność funkcjonowania w społeczności.
Kultura bycia wydaje mi się ważniejsza od obycia w twórczych dziedzinach, uczestnictwa w
wydarzeniach. Najgłębsza, dostępna wszystkim kultura społeczna sprowadza się do zasady:
“Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Nie ma wprawdzie takiego przykazania, ale ta reguła
współbycia z bliźnimi jest najważniejszym przesłaniem dekalogu.
Kultura bycia wcale nie ogranicza wolności jednostki, ułatwia natomiast i uprzyjemnia życie w
grupie. Wyklucza zdziczenie, tłumi egotyzm, potęguje wrażliwość na innych. Nie każdemu za
młodu dany był pozytywny trening osobowości.
Od czego jednak obserwacja? Wystarczy analizować reakcje innych ludzi i eliminować to, co
drażni, wywołuje odruchy niechęci. Jak to górnolotnie się określa, pracować nad sobą. Na tym
właśnie polega dojrzałość - na umiejętności kojarzenia i wyciągania wniosków, korygowaniu
siebie.
Śmieszą mnie coraz modniejsze reedycje podręczników savoire-vivre’u. Kto nie zdobył
kindersztuby w domu, w dorosłym życiu już jej nie nabędzie. Komu w młodości obce były dobre
maniery, z czasem się nie przyuczy. Kto od dziecka nie był z etykietą za pan brat, zawsze
będzie popełniał gafy. Oczywiście opanuje „wytworne” zachowanie, ale na zewnątrz. W
sytuacjach prywatnych słoma wyjdzie mu z butów. Albo z papuci.
1/2
Rodzina katolicka - Buraczany terror
sobota, 30 maja 2009 14:21
Dla ułatwienia startu młodym, nieopierzonym, a chętnym i rokującym wystarczyłby bryk
poprawnego zachowania. Dekalog tego, co wśród ludzi najważniejsze. Jeżdżę po mieście
środkami masowej komunikacji, podróżuję pociągami, dużo przebywam wśród ludzi. Za
najgorsze przewinienia uważam nieliczenie się z cudzymi potrzebami oraz… zmysłami. Ćwok
lub niedorostek przypuszcza atak na uszy bliźnich (ryk silników, wrzask, przekleństwa, długie i
głośne dialogi przez komórkę), powonienie (zapocone pachy czy stopy), wzrok (plażowy negliż
na ulicy).
W zawodowych kontaktach nieznośne są zachowania infantylno-egotyczne: dekoncentrowanie
innych podczas skupionej pracy, niedopuszczanie rozmówcy do głosu, przerywanie w pół
zdania, lekceważenie tego, co ma do powiedzenia.
Na prywatnej niwie najbardziej drażni gburowatość. Dorosły człowiek umie przeprosić za błąd,
wyrazić wdzięczność, podziękować za pomoc. No i pozdrawia innych, wchodząc do sklepu,
windy, taksówki, przedziału. To niepisany pakt o nieagresji, podkreślenie chwilowej i
niezobowiązującej wspólnoty. A czego dowód dają pracownicy tej samej firmy, którzy widując
kolegów na co dzień, mijają ich bez słowa pozdrowienia? Manifestują wrogość albo zaznaczają
wyższość.
Czym jest jeszcze osobista kultura? Świadectwem emocjonalnej równowagi i zdrowia
psychicznego. Wewnętrzny ład i otwarcie na drugiego są ważniejsze od obycia. Empatia, czyli
zwracanie uwagi na innych, to kluczowy drogowskaz w życiu. Otrzaskać się w świecie można w
jeden jedyny sposób: obserwując autochtonów i dostosowując się do ich stylu bycia. To, co do
przyjęcia na grillu u przyjaciół, kompromituje w Ritzu i nie przystoi w arabskim barze.
W trudnych sytuacjach czy w okolicznościach wymagających impulsywnego działania
wystarczy, żeby nie czynić drugiemu, co samemu uważa się za niemiłe. Ktoś, kto tak postępuje,
wie - choćby instynktownie - czym jest prawo moralne. I nie ma wątpliwości, że niebo
gwiaździste oraz inne okolice świata są wartością wspólną. Nie do kupienia ani ogrodzenia.
Monika Małkowska
Źródło: Rzeczpospolita
2/2