Polskie jabłka robią furorę - Strona internetowa Gminy Wielkie Oczy

Transkrypt

Polskie jabłka robią furorę - Strona internetowa Gminy Wielkie Oczy
LUTY 2012
Interesujące informacje z ostatniego miesiąca dotyczące
produkcji rolnej
Polskie jabłka robią furorę 2012-01-31
Polskie jabłka smakują.
Jak informuje TVP Info, "Eksporterzy nie mają żadnych problemów ze sprzedażą jabłek. W głównej mierze to
zasługa Rosji, która tradycyjnie, z nowym rokiem, obniżyła cła importowe. Popyt winduje ceny. Nasze jabłka są
już na tyle drogie, że powoli opłaca się importować owoce z Zachodu. Głównym dostawcą do polski staje się
Holandia.
Sadownicy udanie rozpoczęli rok. Urodzaj sprawił, że przechowalnie owoców są pełne, a ceny jabłek utrzymują się na wysokim
poziomie. Także ze sprzedażą nie ma większych problemów. O towar zabiegają handlowcy, ale sadownicze magazyny szybko
nie pustoszeją. Ich właściciele ograniczają sprzedaż, bo liczą, że ceny jeszcze wzrosną.
– Cena zależy od rodzaju jabłka, ale można powiedzieć, że dostajemy powyżej złotówki: złoty dziesięć, złoty dwadzieścia za
kilogram. Są odmiany o wyższej cenie, ale to są odmiany rzadko spotykane takie jak Gala, Golden Delicious, bo tych nasadzeń
jest mało – mówi Sławomir Łuczak sadownik z miejscowości Ostrówik na Mazowszu.
Jabłka są drogie, bo popyt na nie jest wysoki. Największym sprawcą opłacalnych dla sadowników cen jest zapotrzebowanie na
owoce poza granicami kraju. Głównie u naszych wschodnich sąsiadów. Duże partie jabłek kupują Kazachowie, Ukraińcy i przede
wszystkim Rosjanie.
Eksporterzy zacierają ręce i robią co mogą, żeby sprzedać jak najwięcej. Pamiętają, że Rosja choć
płaci dobrze bywa też kapryśna. Nigdy nie wiadomo, kiedy i z jakich powodów zamknie granice.
Tak było dokładnie rok temu, kiedy w wyniku braku porozumień tranzytowych eksport polskich
jabłek był praktycznie niemożliwy.
Dziś handel ma się dobrze. Każdego dnia z Polski wyjeżdża około 300 tirów
wyładowanych jabłkami. Handlowcy liczą, że taka sytuacja utrzyma się przez
najbliższe miesiące.
– Pierwsze cztery miesiące roku to okres, kiedy ten eksport na Wschód jest największy – przyznaje Andrzej Piętka właściciel
firmy „Konkret”, eksportującej owoce.
Jak tak dalej pójdzie, tegoroczna sprzedaż jabłek do Federacji Rosyjskiej może przekroczyć pół miliona ton. Przy produkcji
podliczonej na 2,5 miliona ton ma dla naszego rynku ogromne znaczenie.
– W chłodniach znajduje się jeszcze mnóstwo jabłek. Sadownicy mają gdzie te owoce przechowywać, mają dobre warunki do
magazynowania, posiadają nowoczesne pomieszczenia z kontrolowaną atmosferą. Tak więc jabłka mogą jeszcze trochę poleżeć.
Producenci czekają aż handel z Rosją jeszcze bardziej się rozkręci – mówi Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
Zdaniem handlowców, popyt na jabłka utrzyma się, co powinno jeszcze podnieść ceny. A te pewnie rosłyby szybciej, gdyby nie
import. Jabłka z Zachodu są o 10 proc. tańsze od krajowych. W efekcie, w ciągu minionego półrocza, do Polski sprowadzono ich
ponad 17 tysięcy ton. Teraz import jeszcze przyspiesza, bo cena wciąż kusi."
Źródło: Radosław Bełkot, Redakcja Rolna TVP, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Spada rentowność firm spożywczych
2012-01-31
Rentowność przemysłu spożywczego w pierwszym półroczu 2011 r. pogorszyła się, spadając do 4,02 proc. z
5,26 rok wcześniej. W całym 2010 r. była ona na poziomie 4,66 proc. – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Jeszcze w 2010 roku wyniki finansowe przedsiębiorstw przemysłu spożywczego w 2010 r. były dobre, a ich płynność finansowa
- bezpieczna.
Z danych opublikowanych przez ministerstwo rolnictwa wynika, że zysk netto firm spożywczych objętych sprawozdawczością w
2010 r. osiągnął 7,7 mld, natomiast w pierwszym półroczu 2011 r. kwota zysku obniżyła się w stosunku do analogicznego
okresu 2010 r. o 12,5 proc.
W pierwszej połowie 2011 r. najmniejsze zyski osiągnęła branża spirytusowa oraz drobiarska. Najlepiej zaś wypadły branże
cukrownicza i piwowarska.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Bez mączki mięsno-kostnej w paszach
2012-02-02
Jak poinformowała Fundacja Programów Pomocy dla Rolnictwa (FAMMU/FAPA), Europejska Federacja
Producentów Pasz (FEFAC) poparła niedawno propozycję KE w sprawie zniesienia zakazu stosowania mączki
mięsno-kostnej w paszach. Jednak zdaniem Federacji jest to na razie możliwe tylko w przypadku karm dla ryb.
Chodzi o to, że po stwierdzeniu w paszy nawet najmniejszych ilości zakazanych białek, nie może być ona przeznaczona do
żywienia zwierząt gospodarskich. Zdaniem FEFAC, należy opracować zakres tolerancji, który byłby niezbędny przy wykryciu
niewielkich, nieumyślnie zanieczyszczonych pasz białkiem innym niż deklarowane. Do czasu opracowania przez UE metody
diagnostycznej rozpoznawania pochodzenia białek, przetworzone białko zwierzęce powinno być stosowane jedynie w paszach
dla ryb.
Zakaz stosowania mączek KE wprowadziła 11 lat temu, po w wybuchu epidemii choroby szalonych krów (BSE). Wówczas
uznano, że jedną z przyczyn pojawienia się tej choroby jest karmienie bydła mączkami pochodzącymi od krów. Od kilku lat
trwają jednak dyskusje na ten temat, gdyż mączki zwierzęce i rybne są cennym źródłem białka w paszach.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: FAMMU/FAPA
Plantatorzy tytoniu odbiją się od dna?
2012-02-02
Będą pieniądze z UE.
Jak informuje TVP Info, "To będzie wyjątkowy rok dla plantatorów tytoniu. Wreszcie otrzymają pełne wsparcie
finansowe z UE, o które zabiegali od dwóch lat. Ale przyszłość nie jest już tak kolorowa. Wciąż bowiem nie
wiadomo, czy branża tytoniowa otrzyma wsparcie z Brukseli po 2013 roku.
Wszyscy są dobrej myśli, ale jednocześnie intensywnie zabiegają o utrzymanie pomocy. Stanowisko Komisji Europejskiej jest
wprawdzie negatywne, ale przecież teraz mają coś do powiedzenia także eurodeputowani. - Na razie nie mamy nic
zagwarantowane, ale rozmawiamy ze wszystkimi w PE aby to wsparcie zostało uchwalone - mówi Edward Komornik z
Krajowego Związku Plantatorów Tytoniu w Lublinie.
Ten rok będzie ostatnim kiedy plantatorzy będą otrzymywać tzw. niezwiązane z produkcją dopłaty do tytoniu. Ale jednocześnie
tym razem mogą liczyć jeszcze na dodatkowe wsparcie w postaci dopłat do tzw. systemów jakości. -Mam nadzieję, że po kilku
latach posuchy ten 2012 rok będzie dla sektora tytoniowego wyjątkowy i wreszcie odbijemy się od dna – mówi Przemysław
Noworyta z Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu w Krakowie.
Polska jest drugim w Europie producentem tytoniu. W zeszłym roku zakontraktowano prawie 40 tysięcy ton tego surowca. W
większości był to tytoń wysokojakościowy. Przy jego uprawie zatrudnionych jest 60 tysięcy rolników wraz z rodzinami.
Źródło: Witold Katner, Redakcja Rolna TVP, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Rezerwy na żywność dla najuboższych
2012-02-02
Obecnie w organach UE trwają prace legislacyjne dotyczące zmiany rozporządzenia Rady i Parlamentu
Europejskiego w zakresie umożliwienia dokonywania zakupów z rynku produktów przeznaczonych na pomoc
żywnościową. Planowany termin zakończenia tych prac to marzec 2012 roku.
W budżecie UE zarezerwowana jest kwota 500 mln Euro, z przeznaczeniem na program pomocy żywnościowej w 2012 roku.
Deklaracje uczestnictwa w programie złożyło 20 krajów. Dotychczas Komisja Europejska przydzieliła państwom członkowskim
kwotę 113,5 mln Euro (RK nr 562/2011 z dnia 10.06.2011r.) w postaci towarów z zapasów interwencyjnych (162,5 tys. tys.
zbóż i 55,6 tys.ton OMP).
Polska otrzymała dotychczas 9 662,8 ton OMP z zapasów interwencyjnych (Litwa, Niemcy, Wlk.Brytania, Polska).
Dotychczasowy budżet programu dla Polski to 17, 3 mln Euro. Po przeprowadzeniu przetargu i podpisaniu umów z
przedsiębiorcami planowane są do dostarczania do organizacji charytatywnych( FPBŻ, CARITAS, PKPS)
następujące ilości artykułów mlecznych:
mleko UHT
ser podpuszczkowy
ser topiony
masło ekstra
21 636 tys. litrów,
1 679 ton,
1 220 ton,
340 ton,
w zamian za odbiór OMP. Dostawy w/w artykułów mleczarskich do magazynów organizacji charytatywnych rozpoczną się od mca marca 2012 roku (FPBŻ, CARITAS) i od maja 2012 r. (PKPS).
ARR oczekuje na zakończenie prac legislacyjnych i wydanie prze KE stosownego rozporządzenia z podziałem
pozostałego budżetu tj, kwoty ok. 386,5 mln Euro.
Jednocześnie Komisja Europejska zobowiązała państwa członkowskie do opracowania i złożenia do KE, w terminie do 20
stycznia 2012 r. Krajowych Planów Dystrybucji. Komisja zaleciła, aby wybór produktów do dystrybucji w ramach
Programu 2012 był dokonany przy uwzględnieniu poniższych wytycznych:
dystrybucja produktów: gwarantujących prawidłowy bilans żywnościowy, ogólno dostępnych na rynku oraz o wysokiej
wartości odżywczej,
unikanie produktów, które zawierają wiele różnych składników, z różnych grup towarowych,
wybór produktów w oparciu o dotychczasowe doświadczenia w dystrybucji (spełnienie wymagań jakościowych) oraz
możliwości ich przechowywania i dystrybucji przez organizacje charytatywne.
W związku z powyższym ARR uzgodniła z organizacjami charytatywnymi (FPBŻ, CARITAS, PKPS, PCK) przy udziale
przedstawicieli MRiRW i przedstawicieli MPiPS podział pozostałego, szacowanego budżetu programu 2012 przeznaczonego na
zakup artykułów spożywczych, który został zawarty w przesłanym do KE planie dystrybucji.
Po zakończeniu prac legislacyjnych w organach UE i wydaniu przez KE rozporządzenia dotyczącego podziału budżetu dla
poszczególnych państw (marzec 2012), ARR planuje przeprowadzenie procedury przetargowej i podpisanie umów z
przedsiębiorcami i organizacjami charytatywnymi. Okres dostaw artykułów spożywczych do magazynów organizacji
charytatywnych planowany jest od miesiąca lipca do grudnia 2012 r.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: ARR
Unia chroni miód z Sejneńszczyzny
2012-02-01
W rejestrze chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych znalazła się nazwa „miód z
Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny”/„Seinų/Lazdijų krašto medus” (ChNP). Obszar jego produkcji położony jest w
dorzeczu Niemna na pograniczu Polski i Litwy, na terytorium mezoregionu Pojezierza Wschodniosuwalskiego. Do miodu
wytworzonego po stronie polskiej odnosi się określenie „miód z Sejneńszczyzny”, a „Lazdijų krašto medus” – do miodu
wytworzonego po stronie litewskiej. Jest to kolejny po fasoli wrzawskiej, polski produkt zarejestrowany przez Komisję
Europejską jako Chroniona Nazwa Pochodzenia.
Pod nazwą „miód z Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny”/„Seinų/Lazdijų krašto medus” może być sprzedawany
wyłącznie miód pszczeli nektarowy – wielokwiatowy. Jest to produkt wyjątkowy i ściśle związany z obszarem, z którego
pochodzi. Region ten charakteryzuje się dużym udziałem naturalnych ekosystemów łąkowych, torfowiskowych, zaroślowych
oraz leśnych o bogatym składzie florystycznym. Miód wytwarzany jest w oparciu o kilkadziesiąt charakterystycznych dla tego
obszaru gatunków roślin miododajnych (m.in. z różnych gatunków wierzb, klonów, mniszka pospolitego, koniczyny białej i
łąkowej) ze znacznym udziałem roślin motylkowych. Znajduje to odzwierciedlenie w charakterystycznym silnym aromacie oraz
goryczkowatym posmaku miodu. Udział nektaru pochodzącego z upraw rolniczych monokulturowych jest niewielki. Cechą
specyficzną miodu jest również jego zabarwienie – od ciemnożółtego do ciemnozłotego oraz lekkie zmętnienie.
Duże znaczenie dla jakości „miodu z Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny”/„Seinų/Lazdijų krašto
medus” mają specyficzne umiejętności lokalnych pszczelarzy, które zostały dostosowane do
trudnych warunków klimatycznych na tym obszarze. Dotyczą one zasad wyboru lokalizacji pasieki,
hodowli pszczół i tradycyjnej gospodarki pasiecznej polegającej m.in. na używaniu uli wykonanych
z materiałów, których podstawowym składnikiem jest drewno oraz przestrzeganiu restrykcyjnych
zasad dokarmiania pszczół.
Obecnie już 34 polskie produkty zostały wpisane do unijnych rejestrów.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: MRiRW
COPA-COGECA OSTRZEGA! Niewiarygodne dane w badaniach UE nad biopaliwami
2012-02-10
Komitety Copa-Cogeca mają zastrzeżenia do nowych raportów UE oceniających wpływ zmiany użytkowania
gruntów na emisje gazów cieplarnianych w kontekście zapotrzebowania na biopaliwa w roku 2020.
Komitety ostrzegają, że raporty te nie są wiarygodne.
Raporty zostały zamówione przez Komisję Europejską wInternational Food Policy Research Institute (IFPRI)1
oraz Wspólnym centrum badawczym (JRC)2.
W piśmie skierowanym do Komisarzy Connie Hedegaard, Günthera Oettingera oraz Daciana Cioloşa, Sekretarz Generalny CopaCogeca Pekka Pesonen zwrócił uwagę, że model wykorzystany w badaniu przez IFPRI, jak również metoda JRC opierają się na
wielu niepewnych oraz niedokładnych danych. Analiza skutku pośredniej zmiany użytkowania gruntów jest niemożliwa ze
względu na brak odpowiednich danych i modeli.
W związku z tym, raporty nie są wystarczające do oceny skutków opcji politycznych w propozycji legislacyjnej UE w roku 2012.
Pan Pesonen podkreślił, że biopaliwa zapewniają wiele korzyści takich jak redukcja emisji gazów cieplarnianych, a także
stwarzają zatrudnienie w obszarach wiejskich. Mogą być produkowane na terenie UE w sposób zrównoważony, bez ponoszenia
odpowiedzialności za pośrednie zmiany użytkowania gruntów w państwach trzecich. Zwiększona produkcji biopaliw w UE także
powoduje zmniejszenie presji co do wykorzystania gruntów w państwach spoza UE i pomaga w zwalczaniu wylesiania
tropikalnych lasów deszczowych.
Zdaniem Copa-Cogeca uwzględnienie wartości zaproponowanych przez JRC w propozycji legislacyjnej Komisji Europejskiej
doprowadziłoby do zaprzepaszczenia inwestycji oraz miejsc pracy tworzonych w obszarach wiejskich UE w ramach rozwoju
sektorów biopaliw od dwudziestu lat. Ponadto nie pozwoliłoby na złagodzenie niepożądanych skutków zmian użytkowania
gruntów w krajach trzecich.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Rośnie skup mleka w Polsce
2012-02-10
Rosnące od 2010 r. ceny skupu mleka ostatecznie przełożyły się silny wzrost rynkowej podaży surowca – informuje w cotygodniowej analizie sektora rolnego Bank Gospodarki Żywnościowej.
Według danych GUS w grudniu ub. r. dostawy surowca do mleczarni ukształtowały się na poziomie 738,1 mln l, tj. wyższym o
ponad 4% w porównaniu do listopada i aż 9% w relacji rocznej.
Ogółem w ubiegłym roku mleczarnie zakupiły 8989,4 mln l mleka, tj. o 3,4% więcej niż w 2010 roku.
Pozwoliło to na zwiększenie produkcji większości przetworów mleczarskich, poza jogurtami i śmietana˛. Największe zmiany
odnotowano w przypadku mleka w proszku - przyrost o ponad 19% wobec 2010 r. do 144 tys. t, co stanowi odpowiedz na
wysokie ceny tego produktu w kraju i na świecie. Wydaje się, że pomimo przyspieszenia tempa wzrostu skupu mleka,
prawdopodobieństwo przekroczenia kwot mlecznych w bieżącym sezonie jest znikome, nawet przy utrzymaniu dynamiki
przyrostu na poziomie 10% wobec ubiegłego roku.
Według danych ARR w okresie od kwietnia do grudnia 2011 r. skupiono ok. 7,13 mln t mleka po przeliczeniu na mleko o
referencyjnej zawartości tłuszczu (wg danych zaczytanych do systemu informatycznego ARR na dzień 26.01.2012 r.). Oznacza
to, ˙ze stopie ´n wykorzystania kwot indywidualnych przysługujących dostawcom hurtowym po 9 miesiącach roku kwotowego
wyniósł ok. 74%. Krajowa kwota przysługująca Polsce na rok kwotowy 2011/2012 wynosi 9,857 mln t, a według naszych
szacunków skup nie przekroczy 9,500 mln ton.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: BGŻ
Certyfikaty produktów regionalnych to więcej problemów niż korzyści
2012-02-10
Certyfikat na produkt regionalny rodzi więcej problemów niż korzyści. Można się spodziewać kontroli, nie zysku
– informuje „Rzeczpospolita”.
Jak podaje TVP Info, "Od pięciu lat słynny owczy ser ma certyfikat UE. W założeniu miał jego producentom przynieść wyższą
sprzedaż i wyższy zysk. Tymczasem dla kupujących certyfikat gwarantujący wysoką jakość produktu wcale nie jest ważny. Nie
wystrzegają się przed kupnem podróbek.
„Zamiast dużych pieniędzy mamy kontrole fiskusa, papierkową robotę, a podróbki sera zalewają rynek” – twierdzi Jan Janczy,
dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. Jego zdaniem zawodzą służby państwowe i samorządowe, które nie
walczą skutecznie z oferowanym jako owczy krowim serem. „Najwyżej 20 proc. sprzedawanych serków jest oryginalnych” –
twierdzi Janczy.
Inne regionalne produkty pod ochroną Unii też konkurują z podróbkami. Jak kiełbasa lisiecka, której nazwa wywodzi się z
podkrakowskich liszek. W zeszłym roku Inspekcja Handlowa z Krakowa stwierdziła nieprawidłowości w siedmiu skontrolowanych
sklepach. W dwóch sprzedawano lisiecką bez certyfikatu. W pięciu nie spełniała wymogów, bo wyprodukowano ją nie z
wieprzowiny, ale z drobiu. Nawet sprzedawcy wierzyli, że każda masarnia z Liszek ma prawo nazwać kiełbasę lisiecką.
Klienci nie sprawdzają unijnego znaczka „chronione oznaczenie geograficzne”.
- Mam żądać etykiety w sklepie? Co pomyśli sprzedawca? Unijny certyfikat nie jest mi potrzebny – mówi Anna Wardejn z
Krakowa, która lisiecką kupuje. Górale, choć rozczarowani podrabianiem oscypka, zabiegają o ochronę kolejnych wyrobów – na
rejestrację czeka jagnięcina podhalańska. Ochronę UE mają już 34 produkty regionalne z Polski.
Źródło: TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Coraz więcej chętnych na ekożywność w Polsce
2012-02-10
Zdrowa żywność przeżywa na świecie renesans. Wytwarzanie żywność ekologicznej to szansa rozwoju przeżywającego
ogromne trudności polskiego rolnictwa. Ci, którzy tym się zajęli, nie żałują.
Jak informuje "Nasz Dziennik", "W Polsce jej rynek też się rozwija. Przyczynia się do powstania na polskiej wsi nowych miejsc
pracy. Niestety, z powodu nadgorliwości polskich urzędników zarabiają na niej w dużej mierze zagraniczne firmy sprzedające
również na naszym rynku ekologiczną żywność wyprodukowaną na bazie... polskich surowców.
Tylko pozornie jedne jabłka nie różnią się od drugich, podobnie marchew czy inne owoce i warzywa. Różnica tkwi w ich
składzie. Żywność ekologiczna powstaje w gospodarstwach, w których jest stosowane tylko naturalne nawożenie i naturalne
środki ochrony roślin. Blisko 20 lat temu pojawiła się okazja, by taki tradycyjny sposób wytwarzania zdrowej żywności ustrzec
od współczesnego pędu do maksymalizacji zysku i minimalizacji ceny detalicznej poprzez sprzedawanie jej jako produktów
ekologicznych. Posiadają one niepowtarzalne właściwości."
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Nowe zasady dla win ekologicznych
2012-02-09
W ramach Stałego Komitetu ds. Rolnictwa Ekologicznego (SCOF) przyjęto nowe przepisy dotyczące wina
ekologicznego, które w nadchodzących tygodniach zostaną opublikowane w Dzienniku Urzędowym.
Dzięki nowemu rozporządzeniu, które będzie stosowane począwszy od winobrania w 2012 r. producenci wina ekologicznego
będą mogli umieszczać określenie „wino ekologiczne” na swoich etykietach. Na etykiecie musi się znaleźć również unijne logo
produkcji ekologicznej oraz numer kodu jednostki certyfikującej. Etykieta musi ponadto być zgodna z innymi przepisami
dotyczącymi oznakowania wina. Mimo iż istnieją już przepisy dotyczące „wina z winogron ekologicznych”, nie
obejmują one praktyk enologicznych, to znaczy całego procesu produkcji, od winogron do wina. Produkcja wina
jest jedynym sektorem, który nie jest jeszcze w pełni objęty przepisami UE dotyczącymi norm rolnictwa
ekologicznego ustanowionymi rozporządzeniem nr 834/2007.
Po głosowaniu w ramach Stałego Komitetu ds. Rolnictwa Ekologicznego (SCOF), komisarz ds. rolnictwa i rozwoju obszarów
wiejskich, Dacian Cioloș, powiedział: „Cieszę się, że udało nam się w końcu osiągnąć porozumienie w tej kwestii, gdyż
ustanowienie jednolitych przepisów gwarantujących konsumentom jasną ofertę miało ogromne znaczenie. Konsumenci
interesują się coraz bardziej produktami ekologicznymi, dlatego też z satysfakcją przyjmuję ustanowienie przepisów, które
wyraźnie rozróżniają wino konwencjonalne od wina ekologicznego, podobnie jak dzieje się to w przypadku innych produktów
ekologicznych. Konsumenci mogą zatem od tej chwili mieć pewność, że każde „wino ekologiczne” zostało wyprodukowane
zgodnie z rygorystycznymi przepisami.”.
Dzięki nowym przepisom poprawi się przejrzystość prawna, a konsumentom będzie łatwiej rozpoznać produkt.
Ułatwi to nie tylko funkcjonowanie rynku wewnętrznego, ale również wzmocni pozycję unijnych win ekologicznych na arenie
międzynarodowej, jako że wiele innych państw produkujących wino (USA, Chile, Australia i Republika Południowej Afryki)
ustanowiło już normy dla wina ekologicznego. Dzięki temu aktowi prawnemu normy dla unijnego rolnictwa
ekologicznego są teraz kompletne i obejmują wszystkie produkty rolne.
Nowe rozporządzenie określa zbiór praktyk enologicznych i substancji dopuszczonych w produkcji wina ekologicznego,
zdefiniowanych w rozporządzeniu o jednolitej wspólnej organizacji rynku wina (rozporządzenie(WE) nr 606/2009). I tak na
przykład kwas sorbowy i odsiarczanie będą zakazane, a poziom siarczynów w winie ekologicznym będzie musiał być co najmniej
o 30-50 mg na litr niższy niż w winie konwencjonalnym (w zależności od resztkowej zawartości cukru). Oprócz tego zbioru
przepisów szczegółowych obowiązywać będą również ogólne przepisy z zakresu praktyk enologicznych określone w
rozporządzeniu w sprawie wspólnej organizacji rynku wina. Poza stosowaniem tych praktyk enologicznych wino ekologiczne
musi oczywiście być produkowane z winogron uprawianych ekologicznie, zgodnie z rozporządzeniem (WE) nr 834/2007.
Kontekst
Nie istnieją ani przepisy UE, ani definicja „wina ekologicznego”. Certyfikowane jako ekologiczne mogą być
jedynie winogrona i wyłącznie zapis „wino z winogron ekologicznych” jest obecnie dozwolony.
W planie działań na rzecz żywności ekologicznej i rolnictwa ekologicznego z 2004 r. Komisja zobowiązała się do ustanowienia
szczegółowych przepisów z zakresu produkcji ekologicznej dla całego rolnictwa, w tym produkcji wina. W związku z tym, w
ramach szóstego programu ramowego finansowano projekt badawczy „ORWINE”. W oparciu o wyniki tego projektu, w czerwcu
2009 r., najpierw na forum Stałego Komitetu ds. Rolnictwa Ekologicznego (SCOF) przedstawiono wnioski ustawodawcze w
sprawie zdefiniowania wina ekologicznego, które utknęły jednak w martwym punkcie, po czym zostały wycofane w czerwcu
2010 r. Prace wszczęto ponownie w 2011 r. i projekt wniosków uzyskał pozytywną opinię SCOF w dniu 8 lutego 2012 r.
Kluczowe elementy wniosków
Dzięki nowym przepisom dotyczącym ekologicznej produkcji wina wprowadzono definicję techniczną wina ekologicznego, która
jest spójna z celami i zasadami produkcji ekologicznej określonymi w rozporządzeniu Rady (WE) nr 834/2007 w sprawie
produkcji ekologicznej. W rozporządzeniu tym określono techniki enologiczne oraz substancje dopuszczone w produkcji wina
ekologicznego.
Są to na przykład: maksymalna zawartość siarczynów ustalona na poziomie 100 mg na litr dla wina czerwonego
(jest to 150 mg/l w przypadku wina konwencjonalnego) oraz 150 mg na litr dla wina białego lub różowego (200
mg/l w przypadku wina konwencjonalnego), przy tolerancji 30 mg/l, jeżeli resztkowa zawartość cukru
przekracza 2 g na litr.
Copa-Cogeca z radością przyjęła wyniki głosowania w Stałym Komitecie ds. Rolnictwa Ekologicznego (SCOF)
nad nowymi zasadami obejmującymi wino ekologiczne, które są niezbędne w celu harmonizacji reguł na
poziomie unijnym.
Przemawiając po głosowaniu, Sekretarz Generalny Copa-Cogeca Pekka Pesonen podkreślił, że prawo to jest konieczne,
ponieważ obecnie mamy do czynienia z różnymi normami prywatnymi. Ponadto może ono przyczynić się do poszerzania rynków
wina ekologicznego, zwłaszcza w związku ze zwiększającym się popytem i importami z krajów spoza UE. Przewodniczący grupy
roboczej "Wino" Copa-Cogeca Thierry Coste dodał “
– Z reguły, surowce stosowane w produkcji wina ekologicznego muszą być produktami ekologicznymi. Jednakże w niektórych
przypadkach, rynek produktów ekologicznych nie jest wystarczająco rozwinięty, a ekologiczne alternatywy produktów
tradycyjnych nie istnieją lub jest ich za mało. W takim wypadku należy dopuścić odstępstwa od reguł na czas okresu
przejściowego, jak na przykład w przypadku drożdży. Ponadto należy w dalszym ciągu prowadzić badania nad alternatywnymi
materiałami ekologicznymi – dodał przewodniczący grupy roboczej "Wino" Copa-Cogeca Thierry Coste.
Jeśli chodzi o maksymalny poziom zawartości dwutlenku siarki, Copa-Cogeca uważa, że ograniczenie zawartości siarczynów jest
celem średnioterminowym wszystkich producentów wina ekologicznego.
Copa-Cogeca zachęca Komisję do dalszej oceny produktów, substancji i technik, które mogą być stosowane w ekologicznej
produkcji wina, w celu poprawy obowiązujących zasad produkcji i stworzenia nowych.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Rynek zbóż nadal w zawieszeniu
2012-02-13
Krajowy rynek zbóż pozostaje "w zawieszeniu". Sprzedający za bardzo nie kwapią się ze sprzedażą ziarna, ale i
nie widać dużej presji ze strony większości przetwórców na zakupy zbóż co oznacza, iż firmy przetwórcze
dysponują jeszcze zapasami ziarna - informuje Tadeusz Szymańczak, Rzecznik Prasowy Polskiego Związku Producentów
Roślin Zbożowych.
Umocnienie się złotego względem euro i dolara na razie nie przekłada się na większy import zbóż. Ceny zbóż u naszych
sąsiadów utrzymują się na wysokich poziomach, co wpływa na opłacalność importu ziarna. Niemniej jednak, firmy handlowe
szukają możliwości większego importu ziarna pszenicy i kukurydzy, głównie z Czech, Słowacji i Niemiec. Pojawiają się także
sygnały o imporcie kukurydzy z Ukrainy.
W minionym tygodniu, ceny pszenicy paszowej były nieco wyższe niż przed tygodniem i na południowym - wschodzie i
wschodzie kraju kształtowały się na poziomie ok. 730-750 PLN/t, a w regionach północnych – 770-780 PLN/t (ceny loco
gospodarstwo). Ceny tego zboża z dostawą w dalszym ciągu kształtują się w przedziale 760-840 PLN/t, w zależności od regionu
kraju.
Ceny płacone za kukurydzę są ciągle o około 20 PLN/t wyższe od cen pszenicy paszowej. Ceny kukurydzy na południowym
wschodzie to poziom 750-760 PLN/t, w centrum i regionach zachodnich - 760-780 PLN/t (ceny loco gospodarstwo). Ceny
kukurydzy z dostawą do wytwórni to poziom 780-850 PLN/t, w zależności od regionu kraju.
Z kolei, ceny pszenżyta paszowego na rynku krajowym to poziom 750-790 PLN/t. Ceny żyta paszowego kształtują się w
przedziale 720-760 PLN/t, ale podaż tego zboża jest śladowa.
Wysokie pozostają ceny jęczmienia paszowego, które kształtują się na poziomie 780-840 PLN/t, ale dostępność tego zboża
jest również bardzo ograniczona (wszystkie ceny netto, loco magazyn kupującego).
Ceny pszenicy konsumpcyjnej w dalszym ciągu są dość stabilne. Krajowa podaż pszenicy konsumpcyjnej jest uzupełniana
m.in. ziarnem importowanym ze Słowacji. Podobnie jak w poprzednich tygodniach, młyny nie zgłaszają większego
zapotrzebowania na pszenicę i z reguły kupują małe partie zbóż. W zależności od regionu i jakości ziarna (liczby opadania,
gęstości, zawartości białka), ceny płacone za pszenicę konsumpcyjną w młynach kształtują się
w przedziale 840-880 PLN/t.
Ceny żyta konsumpcyjnego kształtują się na poziomie 920-970 PLN/t (wszystkie ceny netto, loco magazyn kupującego).
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Ceny zbóż pozostaną wysokie aż do zbiorów?
2012-02-15
- W bieżącym sezonie, mimo nie najlepszych zbiorów, pod wpływem poprawy sytuacji na światowym i
europejskim rynku, krajowe ceny zbóż są niższe niż w poprzednim sezonie. W ostatnich tygodniach ceny zbóż
powoli wzrastają, co jest naturalnym zjawiskiem w tej części sezonu. Skala wzrostu jest jednak znacznie
mniejsza niż w styczniu 2011 r., a poziom cen kształtuje się wyraźnie poniżej ubiegłorocznego. Krajowe ceny
zbóż są znacząco wyższe od ceny interwencyjnej, mimo że ta ostatnia, przeliczona na złote, jest najwyższa od
kilku lat – informuje Marcin Krzemiński z IERiGŻ.
ARR przewiduje, że krajowe ceny skupu pszenicy wyniosą w marcu 760- 780 zł/t, a w czerwcu 770-820 zł/t, a żyta odpowiednio
760-800 i 750-800 zł/t.
Jadwiga Seremak-Bulge z IERiGŻ pisze, że na rynku zbóż utrzymują się wysokie ceny, przy małych obrotach.
- Pojawiające się obawy co do przyszłych zbiorów w Europie (mroźna zima), a zwłaszcza na Ukrainie i w Rosji (susza jesienna i
zmniejszenie powierzchni zasiewów zbóż ozimych) skutkują wzrostem cen zbóż w transakcjach terminowych na największych
giełdach światowych. Wprawdzie umacniający się w ostatnich tygodniach złoty sprzyja importowi i zmniejsza konkurencyjność
polskiego eksportu, ale dotychczas nie pojawiły się większe dostawy zbóż z importu. Jeśli złoty będzie się nadal umacniał mogą
się w Polsce pojawić większe ilości zbóż importowanych ze Słowacji i Węgier. Nie spowoduje to jednak większych obniżek cen
zbóż do końca obecnego sezonu, zwłaszcza że zapowiadane jest wprowadzenie przez Rosję ograniczeń eksportowych w 2012 r.
– czytamy w raporcie.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Polacy jedzą najwięcej owoców i warzyw? "To nie możliwe"
2012-02-16
Polska jest europejskim liderem w spożyciu owoców i warzyw - twierdzi Europejska Rada Informacji o
Żywności.
Jednak, jak informuje TVP Info, "Problem w tym, że nasi eksperci ze zdumienia przecierają oczy, bo krajowe statystyki
mówią coś zupełnie innego. Sprawa jest poważna, bo chodzi nie tylko o „prestiż liczenia”, ale i o miliony euro
wydawane co roku na promocję.
„Owoce w Szkole” to jeden z ważniejszych programów współfinansowanych przez Brukselę. Dzięki niemu, uczniom szkół
podstawowych kilka razy w tygodniu za darmo dostarczane są owoce i warzywa. Każdego roku, dzięki unijnej dotacji, zdrowy
posiłek trafia do setek tysięcy uczniów. Budżet niebanalny, w tym roku do wydania mamy ponad 12 mln euro.
Ale systematyczne dostarczanie owoców i warzyw do szkół to zbyt mało, żeby ich spożycie aż tak mocno „wystrzeliło w górę”.
Takie wnioski nasuwają się po raporcie unijnych statystyków, którym wyszło, że w Polsce warzyw i owoców je się najwięcej w
całej Unii.
Ze statystyk tych wynika, że każdego dnia spożywamy ponad pół kilograma owoców i warzyw. Tym samym dystansujmy
Niemców, Włochów i Węgrów, którzy – choć wychowani w klimacie cieplejszym – warzyw i owoców jedzą znacznie mniej.
– To oczywiście nie jest możliwe – tak unijne wyliczenia komentują polscy statystycy, którym wychodzi, że apetyty mamy
znacznie mniejsze. Dokładnie o połowę, a to stawia nas co prawda w europejskiej czołówce ale nie pod względem przekonania,
lecz niechęci do warzyw. Nasi eksperci podważają więc unijne wyliczenia i zwracają się do swoich zachodnich
kolegów z prośbami o wyjaśnienia.
– Nie jest to możliwe. Naprawdę my nie jesteśmy potentatem w spożyciu owoców i warzyw w Europie. Nawet licząc z
ziemniakami wychodzi nam mniej. Zapytaliśmy się wiec tych którzy liczyli, na jakiej podstawie otrzymali takie wyniki i jaka była
metodologia liczenia – tłumaczy dr Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Zawyżone dane mogą zaszkodzić. Obawiamy się, że
Bruksela na ich podstawie dojdzie do wniosku, że skoro w Polsce spożycie owoców i warzyw tak mocno urosło, to dalsze
finansowanie programów zachęcających do ich kupowania nie ma sensu. A na pewno nie w tak wielkiej skali.
Fikcyjny statystyczny sukces unijnych analityków może więc kosztować nas bezpośrednio nawet 12 mln euro rocznie. Znacznie
większe mogą się okazać skutki pośrednie: brak promocji spowoduje faktyczne zmniejszenie spożycia owoców i warzyw. Odbije
się to negatywnie nie tylko na kondycja branży producenckiej, ale i zdrowiu społeczeństwa."
Źródło: Radosław Bełkot, Redakcja Rolna TVP, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Zdrożały zboża i wieprzowina, staniało mleko
2012-02-17
Na przełomie stycznia i lutego drożały zboża, wieprzowina i kurczęta - wynika z cotygodniowej analizy Agencji
Rynku Rolnego. Taniało natomiast bydło, indyki oraz mleko.
Sezonowo mniejsza podaż zbóż do skupu oraz zwyżka notowań ziarna na giełdach światowych w drugiej połowie stycznia
przyczyniły się do wzrostu cen skupu zbóż na rynku krajowym. Według danych Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji
Rynkowej MRiRW, w dniach 30.01-05.02.2012 r. średnia cena skupu pszenicy konsumpcyjnej ukształtowała się na
poziomie 824 zł/t, tj. o 1,3 proc. wyższym niż w poprzednim tygodniu. Jednocześnie ziarno to było o 3 proc. droższe niż przed
miesiącem, ale o 14 proc. tańsze niż w porównywalnym okresie 2011 r.
Przeciętna cena żyta konsumpcyjnego wzrosła do 880 zł/t z 860 zł/t w poprzednim tygodniu. Jednocześnie była ona o 8
proc. wyższa niż miesiąc wcześniej i o 7 proc. wyższa niż przed rokiem.
Cena jęczmienia paszowego średnio w kraju wynosiła 785 zł/t. Była ona o prawie 1 proc. wyższa niż w poprzednim tygodniu
i o 2 proc. wyższa niż przed miesiącem. W odniesieniu do porównywalnego okresu 2011 r. jęczmień paszowy skupowano o 3
proc. taniej.
Za kukurydzę przeciętnie w kraju płacono 776 zł/t, tj. o 1,6 proc. więcej niż tydzień wcześniej i o 4 proc. więcej niż przed
miesiącem. W porównaniu do notowań sprzed roku zboże to było o 14 proc. tańsze.
Po sezonowym spadku w okresie pierwszych trzech tygodni stycznia 2012 r., od dwóch tygodni ceny skupu trzody chlewnej
ponownie rosną. Według danych Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej MRiRW w dniach 30.01-05.02.2012 r.
średnia cena skupu żywca wieprzowego w Polsce osiągnęła poziom 5,22 zł/kg, tj. o 3,4 proc. wyższy niż w poprzednim
tygodniu. Cena ta była jednocześnie o prawie 1 proc. niższa niż miesiąc wcześniej, ale o blisko 40 proc. wyższa od płaconej
przed rokiem.
Po długim okresie wzrostu, na początku lutego odnotowano obniżkę wysokiej ceny skupu żywca wołowego. W dniach 30.0105.02.2012 r. za bydło dostawcy uzyskiwali średnio 6,62 zł/kg, tj. o 1 proc. mniej niż tydzień wcześniej, ale więcej niż przed
miesiącem i rokiem odpowiednio o blisko 4 proc. oraz o 30 proc.
Od dwóch tygodni rosną ceny skupu kurcząt, dalszy spadek cen obserwuje się natomiast w skupie indyków. W
analizowanym okresie przeciętna cena kurcząt typu broiler ukształtowała się na poziomie 3,64 zł/kg, tj. o 3,2 proc. wyższym niż
w poprzednim tygodniu. Średnia cena płacona za indyki wyniosła 5,56 zł/kg, tj. o 1 proc. mniej niż tydzień wcześniej. W
porównaniu do cen sprzed miesiąca kurczęta były droższe o około 3 proc., a indyki o około 5 proc. tańsze. Jednocześnie ceny
skupu obu gatunków drobiu były o 11 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Na przełomie stycznia i lutego 2012 r. ceny odtłuszczonego mleka w proszku ukształtowały się na poziomie 9,65 zł/kg, a
pełnego mleka w proszku na 12,41 zł/kg, tj. w obu przypadkach o około 1 proc. niższym niż w poprzednim tygodniu. Wyżej
wymienione produkty były tańsze niż przed miesiącem o 2-6 proc. W odniesieniu do notowań sprzed roku masło w blokach
potaniało o około 4 proc. Jednocześnie masło konfekcjonowane było droższe o 7 proc., a mleko w proszku o 6-8 proc. droższe.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: ARR
Wody butelkowane bez negacji i sensacji!
2012-02-17
Ostatnio pojawia się coraz więcej pytań, wątpliwości i rozterek związanych z tym jaką wodę do picia, gotowania
czy też przyrządzania posiłków powinni wybrać konsumenci? Czy społeczeństwo Polskie jest dostatecznie
informowane i edukowane co do jakości wód pojawiających się na sklepowych półkach? I czy testy, które
publikowane są w mediach, wzbudzają w konsumentach pozytywne emocje czy też nie? Na te i wiele innych
pytań poprosiłam o wypowiedź specjalistę w tej dziedzinie Panią dr Teresę Latour z Zakładu Tworzyw
Uzdrowiskowych w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego w Państwowym Zakładzie Higieny.
Pod koniec ubiegłego roku, burzę wokół wód butelkowanych rozpętał test wód, opublikowany przez Agencję Pro – Test, który
powstał na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To właśnie publikacja tego testu z dwuznacznym
komentarzem wywołała lawinę sensacyjnych publikacji medialnych oraz obawy konsumentów, którzy boją się teraz pić wodę
butelkowaną.
Pani Doktor, w życiu codziennym, często spotykamy się ze stwierdzeniem, że woda jest niezbędnym elementem
zaspokajania pragnienia, czy też nawadniania organizmu, że dostarcza wielu składników mineralnych, które
uzupełniają naszą dietę w niezbędne składniki odżywcze. Czy konsumenci, sięgając, po wodę butelkowaną w
sklepie mogą mieć też uzasadnione obawy, że woda zaszkodzi ich zdrowiu, a nawet życiu?
- Badania kontrolne wykonane w ramach wspomnianego testu nie wykazują w żadnym przypadku niezgodności oznaczonych
parametrów z wymaganiami, zwłaszcza odnoszącymi się do wskaźników bezpieczeństwa zdrowotnego. Autorzy opracowania,
poprzez sposób interpretacji wyników starają się jednak obniżać wartość badanych wód. Jest to znana już metoda docierania
do czytelnika poprzez podawanie głównie wiadomości sensacyjnych lub wywołujących protest. Tymczasem, przeprowadzony
test 15 różnych wód butelkowanych wskazuje, że są one dobrej jakości a ich różnorodność pod względem zawartości
składników mineralnych umożliwia konsumentom dobór wody odpowiedniej do różnych potrzeb zdrowotnych jak też zależnych
od warunków pracy.
Czy według Pani autorzy testu zamieścili w nim jakieś nieścisłości?
- Uważam, że tak.
Proszę wyjaśnić niektóre nieścisłości lub zarzuty, które według Pani podali autorzy.
- Przede wszystkim naturalne wody mineralne i wody źródlane – butelkowane - nie powinny być określane jako „wyroby”.
Określenie to sugeruje dokonywanie zmian w jakości i składzie chemicznym tych wód w procesie ich rozlewu, także uzdatniania
czy dezynfekcji, co jest niedopuszczalne i różni te wody m.in. od wody dostarczanej systemem wodociągów.
Tzw. „utlenialność” jak też odczyn (pH) wody, niesłusznie uznane zostały przez autorów opracowania jako wskaźniki
zanieczyszczenia. Wielkości tych parametrów zależą też od zawartości w wodzie naturalnych składników mineralnych i ich
postaci chemicznej.
Zgodnie z przepisami ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia z 2006r (Dz.U.Nr 171 poz.1225), warunkiem wykorzystania
wody naturalnej do rozlewu jako mineralnej lub źródlanej jest dokonanie jej oceny i kwalifikacji rodzajowej przez uprawnioną
jednostkę naukową .Podstawą oceny i kwalifikacji każdej wody są: dane geologiczne określające pochodzenie wody z zasobów
podziemnych i warunki jej wydobywania, wyniki szczegółowych analiz chemicznych i badań mikrobiologicznych potwierdzające
pierwotną czystość danej wody oraz stabilność jej składu mineralnego. W przypadku uzyskania oceny wody naturalnej
mineralnej, potencjalny producent przedstawia ją Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu do oficjalnego uznania i wpisania danej
naturalnej wody mineralnej na listę krajową i europejską. Zapewnia to bezkolizyjny przepływ wód w ramach krajów Unii
Europejskiej.
Wskazany wzrost w niektórych badanych wodach butelkowanych ogólnej liczby bakterii wyhodowanych na agarze z 1ml wody w
temp. 20 – 22oC po 72 h oraz w temp. 37oC po 24 h, jest wynikiem normalnego namnażania się naturalnej autochtonicznej
mikroflory wodnej, a nie zanieczyszczenia.
Wspomniane w teście znaczne wahania zawartości składników mineralnych w niektórych wodach, które zdaniem autorów
opracowania dyskwalifikują te wody jako naturalne mineralne, nie znajdują udokumentowania w cytowanych wynikach,
podanych w tabeli.
Pomijając wcześniej wymienione już specjalistyczne i trudne do zrozumienia dla zwykłego konsumenta czynniki
proszę wyjaśnić zatem jaką, rolę ma pełnić w naszym życiu woda butelkowana?
- Wody butelkowane - mineralne i źródlane są środkami spożywczymi. Rola wody w żywieniu człowieka to głównie: nawodnienie
organizmu, udział w przyswajaniu innych składników pokarmowych i przemianie materii oraz wydalaniu składników
nieprzyswojonych i przetworzonych z kałem i moczem. Woda uczestniczy również w procesie oddychania.
Niektóre z wód naturalnego pochodzenia, ze względu na znaczącą zawartość składników mających szczególne znaczenie
fizjologiczne, mogą być stosowane jako środki suplementujące: wapń, magnez, sód, potas, jodki, fluorki lub regulujące niektóre
procesy fizjologiczne – wodorowęglany, siarczany sodu i magnezu.
Istotną wartością wód butelkowanych jest ich pierwotna czystość, wykluczająca obecność składników antropogenicznych czy
środków dezynfekcyjnych i ich pochodnych. Inną wartością jest też różnorodność pod względem składu mineralnego.
Jaka według Pani grupa wód źródlanych, a jaka wód mineralnych jest przeznaczona do szerokiego stosowania?
- Grupa wód zakwalifikowanych do wód źródlanych jest przeznaczona do szerokiego stosowania, bez ograniczeń dietetycznych
czy zdrowotnych, również do gotowania i przygotowywania pokarmów. Z tych względów limitowana jest w wodach źródlanych
- podobnie jak w wodzie powszechnego użycia wodociągowej - zawartość składników wymagających ograniczenia przez
niektóre osoby w codziennej diecie (sód poniżej < 200mg/dm3, chlorki i siarczany < 200 mg/dm3 lub wapnia czy magnezu oraz
żelaza - składników utrudniających wykorzystywanie takiej wody do gotowania
(z powodu wytrącania się osadów). Ze względu na szerokie stosowanie wód źródlanych, są one często rozlewane do opakowań
kilku do kilkunastu litrowych.
Grupa naturalnych wód mineralnych charakteryzuje się bardzo zróżnicowanym składem chemicznym i różnymi stosunkami
ilościowymi pomiędzy poszczególnymi składnikami. Są to wody przeznaczone do spożycia tylko w stanie naturalnym bez
gotowania, aby zachować wszystkie naturalne właściwości i składniki oraz stosunki ilościowe pomiędzy nimi. Niektóre naturalne
wody mineralne słabo zmineralizowane nie różnią się istotnie zawartością ogólną lub rodzajem rozpuszczonych składników od
wód źródlanych, ale dla zachowania ich pełnej wartości i naturalności powinny być spożywane wyłącznie w stanie naturalnym
bez gotowania. Dlatego też naturalne wody mineralne zaleca się rozlewać do opakowań jednostkowych o pojemności
maksymalnie 1,5l. Taka ilość jest najczęściej wypijana w ciągu 1 dnia. Zapewnia to zachowanie wymaganej jakości wody także
pod względem mikrobiologicznym i ogranicza namnażanie autochtonicznej mikroflory wodnej.
Podsumowując powyższe wypowiedzi, co doradziłaby Pani konsumentom, którzy często po przeczytaniu
różnego rodzaju artykułów odnośnie wód butelkowanych, oraz przeprowadzanych testów mają mętlik w głowie,
którą wodę wybrać?
Zalecam uważne czytanie etykiet. Szczególną uwagę należy zwrócić na zapisy informujące o ogólnej zawartości rozpuszczonych
składników mineralnych i określenia: nisko-, średnio-, wysokozmineralizowana. Dla małych dzieci oraz osób, którym z przyczyn
zdrowotnych (nadciśnienie, choroby nerek) zaleca się dietę niskosodową, odpowiednie są wody nisko- i średniozmineralizowane
– zarówno źródlane jak też naturalne wody mineralne.
W celu wzbogacenia diety w wapń i magnez sięgajmy po wodę zawierającą te składniki w ilościach znaczących tj.: co najmniej
150 mg/ l wapnia i/lub 50 mg/l magnezu.
Sportowcom, osobom pracującym w uciążliwych warunkach termicznych i także innym w czasie upałów zaleca się uzupełnienie
elektrolitów przez picie wód średnio- i wysokozmineralizowanych, także ze znaczną zawartością chlorków i sodu (powyżej 200
mg/l) również nasyconych dwutlenkiem węgla.
Należy też pamiętać o przestrzeganiu warunków przechowywania wody, zwłaszcza po otwarciu opakowania.
Anna Miły
[email protected]
fot. dreamstime.com, sxc.hu
Paliwo ze śmietnika za spożywczakiem
2012-02-15
Spleśniałe pomidory, brązowe banany, przejrzałe czereśnie – dziś takie odpadki w najlepszym wypadku kończą
jako kompost. Naukowcy opracowali jednak urządzenie, w którym spożywcze resztki fermentują. Powstaje
metan, który można wykorzystać jako paliwo.
Kierowcy, którzy zamiast benzyny czy ropy tankują gaz, jeżdżą taniej i są bardziej ekologiczni, gdyż spaliny z ich aut zawierają
mniej sadzy i dwutlenku węgla niż spaliny z silników benzynowych czy diesli. Samochody na gaz wybiera coraz więcej
kierowców - niepomnych faktu, że zasoby gazu ziemnego, podobnie jak ropy, prędzej czy później zaczną się
wyczerpywać.
Szukając nowych źródeł paliwa naukowcy z organizacji badawczej Fraunhofer-Institut fur Schicht- und Oberflachentechnik IST
w Stuttgarcie proponują alternatywę. Proponują wykorzystywanie gazu z odpadków roślinnych, których niewyczerpanym
źródłem są bazary, sklepy, bary i stołówki. Z fermentacji odpadów roślinnych powstaje metan, zwany biogazem, który można
sprężyć i wykorzystać jako paliwo do napędu silników.
Pilotażową komorę fermentacyjną zbudowano tuż obok bazaru w Stuttgarcie. Proces produkcji metanu z odpadków roślinnych, z
dużym udziałem mikroorganizmów, potrwa kilka dni. "Odpady zawierają mnóstwo wody i bardzo mało twardych włókien, więc
nadają się do szybkiej fermentacji" - tłumaczy dr inż. Ursula Schliesmann z IST.
Taka produkcja biogazu stanowi jednak wyzwanie, gdyż co dnia trafiają się inne odpadki. Raz więcej jest cytrusów, kiedy indziej
wiśni, śliwek czy sałaty. Taka różnorodność wymaga ingerencji ludzi, którzy za pomocą specjalnych dodatków wyrównają
poziom pH mieszanki. To niezbędne, by bakterie mogły skutecznie spełniać swoje zadanie.
Odpady trzymane są w kilku zbiornikach, w których automatycznie mierzone są różne parametry, m.in. właśnie wartość pH.
Specjalnie zaprojektowany system określa dokładnie, ile litrów odpadów z którego kontenera trzeba zmieszać i poddać działaniu
mikroorganizmów - tłumaczy Schliesmann.
Wszystko, co w niemieckiej instalacji powstanie, można zutylizować - biogaz, płynny filtrat, a nawet mulistą
pozostałość, której nie da się już bardziej rozłożyć.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl, fot. sxc.hu
Unia obcina dopłaty polskim rolnikom
2012-02-21
Szykują się cięcia w dopłatach obszarowych.
Jak informuje TVP Info, "To efekt nakazu Komisji Europejskiej i zmiany ustawy o płatnościach w ramach systemów wsparcia
bezpośredniego. Kwota redukcji wyniesie 101 mln euro! Sprawa dotyczy gospodarstw o powierzchni ponad 22 hektarów.
W kraju jest ich ok. 117 tysięcy. Wśród rolników zawrzało, zmiany są jednak nieodwracalne.
KRIR oburzona. Polscy rolnicy otrzymają mniejsze dopłaty - czytaj...
– To dla nas cios! Nie dość, że mamy niższe dopłaty obszarowe od naszych na przykład zachodnich sąsiadów, to jeszcze
będziemy mieć je pomniejszone! Nie zgadzamy się na to! To dla nas cios w plecy! – przyznaje Antoni Kuś, przew. Związku
Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność” Okręgu Bydgoskiego.
Tymczasem zmniejszenie dopłat to już fakt nieodwracalny. W 2012 roku poziom płatności stosowany w Polsce bez zastosowania
modulacji wyniósłby 90 proc. poziomu płatności stosowanego w starych państwach członkowskich Unii Europejskiej, czyli by go
przewyższył. Konieczne więc okazało się dostosowanie krajowych płatności uzupełniających do wytycznych Komisji Europejskiej.
Stanowisko Komisji przewidywało dostosowanie płatności uzupełniających polegające na tym, że dla
gospodarstw, dla których łączna kwota wsparcia (z budżetu wspólnotowego oraz z budżetu krajowego)
przekracza 5 tys. euro, maksymalna kwota płatności uzupełniających w gospodarstwie wypłacana ponad poziom
5 tys. euro nie może przekroczyć 500 euro. Przeprowadzone na podstawie danych, przekazanych przez Agencję
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Agencji Rynku Rolnego szacunki wskazują, że zastosowanie metody
przedstawionej przez Komisję Europejską w lipcu 2011 roku oznaczałoby w przypadku Polski redukcji wsparcia w ramach
płatności uzupełniających w 2012 roku z ok. 622 mln euro do ok. 390 mln euro, a więc o ok. 232 mln euro.
Państwa członkowskie, których dotyczy dostosowanie, zgłosiły liczne zastrzeżenia do podejścia zastosowanego przez Komisję
Europejską. 25 sierpnia 2011 roku, ministrowie rolnictwa siedmiu państw tj. Bułgarii, Czech, Polski, Rumunii, Słowacji, Słowenii
oraz Węgier, podpisali wspólną deklarację w sprawie przyszłości uzupełniających krajowych płatności bezpośrednich w 2012
roku, skierowaną do Komisji Europejskiej. Wyrazili w niej niezadowolenie z powodu przedstawionego przez KE sposobu realizacji
płatności uzupełniających w nowych państwach członkowskich w 2012 roku oraz zwrócili się do Komisji Europejskiej o
wycofanie dokumentu roboczego i o pilne spotkanie w celu wypracowania wspólnego stanowiska w tej kwestii. Deklarację tę
poparły następnie wspólnie Litwa, Łotwa oraz Estonia. Problem ten był również przedmiotem obrad Rady Ministrów Rolnictwa
Unii Europejskiej 20 września ubiegłego roku.
Po zapoznaniu się z uwagami nowych państw członkowskich, Komisja przedstawiła nowy sposób dostosowania płatności
uzupełniających, który przewiduje zasadniczo proporcjonalna redukcję wysokości otrzymywanego wsparcia, a nie – jak w
przypadku podejścia pierwotnego – redukcję płatności uzupełniających co do zasady do kwoty nie większej niż 500 euro.
Według szacunków, zastosowanie nowego podejścia Komisji Europejskiej, oznacza dla Polski redukcję dopłat bezpośrednich o
ok. 101 mln euro. Kwota redukcji wynosi 10 proc. nadwyżki łącznej kwoty płatności (unijnych i krajowych) ponad
5 tys. euro. Z kolei jeśli łączna kwota płatności (unijnych i krajowych) przewyższa 300 tys. euro, redukcja jest powiększona o
kwotę odpowiadającą 4 proc. nadwyżki płatności uzupełniających ponad 300 tys. euro. Co ważne – kwota redukcji nie może
przekraczać całkowitej kwoty płatności uzupełniających, które mają zostać przyznane rolnikowi za dany rok.
O redukcjach w dopłatach Ministerstwo Rolnictwa powiadomiło sejmową Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi 16
lutego tego roku.
– Byliśmy zapewniani, że zmiany wejdą w życie od 2013 roku, tymczasem okazało się, że obowiązują już od tego – przyznaje
Krzysztof Ardanowski, poseł PiS.
Wielu rolników o zmianach dowiaduje się dopiero teraz. Podczas spotkania Porozumienia Związków Zawodowych i Organizacji
Rolniczych Regionu Kujawsko-Pomorskiego w Przysieku sprawa także wzbudziła wiele emocji.
– Nic nie wiedzieliśmy! Powinniśmy zostać o tym powiadomieni, minister rolnictwa powinien nam to powiedzieć w twarz! –
przyznaje Paweł Barczak, rolnik z Wybranowa.
Pocieszeniem dla rolników może być fakt, że kwoty uzyskane w państwie członkowskim w związku ze stosowaniem modulacji
powiększają środki przeznaczone na finansowanie instrumentów wspierania rozwoju obszarów wiejskich – w przypadku Polski
kwota ta wyniesie 1,1 mln euro."
Źródło: Maria Sikorska, TVP Bydgoszcz, „Agroregion”, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Wieprzowina znów poszła w górę
2012-02-21
Jak informuje FAMMU/FAPA początek 2012 roku przyniósł krótkotrwały spadek cen wieprzowiny na rynku
Wspólnoty. Ten spadkowy trend, charakterystyczny dla nowego roku, nie potrwał zbyt długo, gdyż od czwartego
tygodnia stycznia ceny ponownie zaczęły się umacniać.
Średnia cena reprezentatywna wieprzowiny w styczniu br. okazała się najwyższa od 2001 roku, gdy ceny rosły pod wpływem
kryzysu związanego z tzw. chorobą szalonych krów u bydła (BSE). W styczniu br. średnia cena reprezentacyjna wieprzowiny (kl.
E) dla całej UE wynosiła 152,04 euro/100 kg, tj. była o 5 proc. niższa od ceny w grudniu 2011 roku, ale za to kształtowała się
na poziomie o 12 proc. wyższym niż w styczniu minionego roku.
W styczniu 2012 roku (w stosunku do grudnia 2011 roku) spadły ceny wieprzowiny w 23 krajach Unii, wzrosły
zaś w pozostałych państwach członkowskich (Bułgaria, Estonia, Finlandia, Malta). Największy spadek cen
zanotowano w Holandii (-6,7 proc.).
W Polsce średnia cena reprezentatywna wieprzowiny w styczniu br. wyniosła 156,25 euro/100 kg, tj. była o 5,1 proc. niższa niż
w grudniu zeszłego roku, ale za to przewyższała poziom ceny ze stycznia 2011 roku o 17,7 proc.
W pierwszych dwóch tygodniach lutego br. (do 12 lutego) ceny wieprzowiny w Unii utrzymywały się na dużo
wyższym poziomie niż w poprzednich latach.
Wysoki pułap cen wynika z niskiej podaży zwierząt, co z kolei jest rezultatem niekorzystnych warunków
ekonomicznych produkcji w ostatnich dwóch latach. Nie bez znaczenia jest także utrzymujący się wysoki popyt
eksportowy na unijną wieprzowinę, w szczególności w krajach azjatyckich oraz w Rosji. Zaburzenia w ciągłości dostaw zwierząt
do skupu powoduje także mroźna zima.
Źródło: FAMMU/FAPA
fot. sxc.hu
Dżemy, konfitury, powidła, marmolady - czym się różnią?
2012-02-21
Wybór produktów na rynku przetwórstwa owocowego jest ogromny, a on sam rozwija się bardzo dynamicznie.
Powoli zanika tradycja własnoręcznego wyrobu zapasów na zimę, a spiżarnię zapełnioną po brzegi tradycyjnymi
przetworami trudno znaleźć - nawet wśród mieszkańców wsi.
Do przetworów owocowych zaliczamy m.in.: dżemy, konfitury, powidła śliwkowe, marmolady oraz owoce prażone (głównie
jabłka). Czasami, ze względu na trudności w jednoznacznej kategoryzacji i nieco inne przeznaczenie (ze względu na
konsystencję oraz przeznaczenie), wymienia się także segment obejmujący dodatki do mięs, pasztetów i serów (np. żurawinę i
borówkę). Poszczególne segmenty różnią się między sobą przede wszystkim zawartością owoców, konsystencją
oraz sposobem produkcji. Nie każdy wie, że producenci przetworów owocowych nie mają całkowitej dowolności
w doborze składników oraz stosowanych przez siebie proporcjach – minimalna zawartość owoców w gotowym
produkcie (ilość owoców użytych do przygotowania 100 g produktu) określona jest w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i
Rozwoju Wsi.
Przegląd rynku przetwórstwa owocowego zaczniemy od marmolady, po którą Polacy sięgają najczęściej przed „tłustym
czwartkiem”. W zależności od zawartości owoców rozróżnia się w tej grupie: marmolady twarde (sporządzone z minimum 110 g
owoców na 100 g produktu) oraz marmolady miękkie (sporządzone z minimum 80 g owoców na 100 g produktu). Wyjątkiem są
marmolady z owoców cytrusowych, dla których minimalny próg owoców to 20g owoców na 100 g produktu. Marmolady, ze
względu na swoją konsystencję, świetnie nadają się do wypieków.
Dżemy rozpoznamy po zżelowanej masie, w której zawieszone są owoce: rozdrobnione lub w cząstkach. Dżem wytwarzany jest
z owoców, pulpy lub przecieru, z jednego lub więcej gatunków owoców. Dla większości dżemów ilość pulpy lub przecieru
wymagana do wytworzenia 100 g wyrobu gotowego wynosi nie mniej niż 35 g. Dżem ekstra natomiast wytwarzany jest z
owoców w proporcji min. 45g/100g. Inne wymagania ustawodawca zawarł np. dla dżemów z czerwonych i czarnych porzeczek,
owoców jarzębiny, rokitnika, dzikiej róży czy pigwy (dla dżemu: min. 25g/100g; dla dżemu ekstra: min. 35g/100g).
- Nie da się ukryć, że Polacy najczęściej wybierają dżemy i to te niskosłodzone - mówi Małgorzata Przeździecka, Marketing
Manager Scandic-Food w Polsce. - Zdecydowany prym wiedzie truskawka, najpopularniejszy owoc wśród naszych rodaków.
Coraz częściej jednak konsumenci sięgają po nowe, bardziej egzotyczne smaki lub z dodatkiem nutek smakowych (jaką daje
przykładowo imbir czy cynamon). Przykładowo - nasze przetwory z pomarańczy – cieszą się ogromnym zainteresowaniem.
Jednocześnie jesteśmy konsumentami coraz bardziej świadomymi. Coraz częściej zwracamy uwagę na zawartość owoców, cukru
oraz stosowane w produktach konserwanty. Bardzo dużym uznaniem klientów cieszy się nasza marka dżemów Owocowa
Rozkosz, między innymi ze względu na pewność wysokiej jakości, starannie wyselekcjonowanych owoców oraz całkowity brak
konserwantów, czy środków barwiących. Jesteśmy właśnie w okresie największego zainteresowania przetworami owocowymi –
dodaje Marketing Manager Scandic-Food w Polsce.
Wynika to z sezonowości dżemów, po które sięgamy zazwyczaj w miesiącach zimowych, coraz bardziej odczuwalnej tęsknoty za
słońcem i tego, że do grona zainteresowanych zakupem słoiczka dżemu czy konfitury dołączają Ci, którym właśnie skończyły się
zapasy przetworów własnej roboty.
Konfitury to najszlachetniejsze przetwory o odpowiednio gęstej, lecz niezżelowanej konsystencji (minimalna ilość owoców
wymaganych do wytworzenia 100 g konfitury to 50g/100 g oraz 60g/100g w przypadku konfitury ekstra). Zazwyczaj kojarzą
nam się z przetworami mam i babć, kiedy wydobyte chłodną porą z zakamarków domowej spiżarni umilają nam rodzinne
wieczory przy kubku herbaty.
Swoistym rodzajem przetworów są powidła, świetny dodatek do mięs, białego sera oraz wypieków – zarówno tych na bazie
ciasta kruchego, puszystego biszkoptu czy piernika. W polskiej kuchni powidła śliwkowe często stosowane są także jako
aromatyczny dodatek do tradycyjnego bigosu. Mają głęboki, bogaty smak, w którym kwaskowatość łączy się ze słodyczą
dojrzałych, soczystych owoców. Idealne powidła powinny być gęste, ale jednocześnie na tyle miękkie, by bez problemu
rozsmarować je na kromce chrupiącego chleba. Powidła śliwkowe muszą być sporządzone z minimum 160 g owoców na 100 g
gotowego produktu.
Źródło i fot.: pressoffice.pl, scandic-food.pl
Makrela i tuńczyk znikną z naszych stołów?
2012-02-20
Populacja makrelowatych zmniejszyła się w ostatnim półwieczu o 60 proc.
Liczba ryb z rodziny makrelowatych uległa w ciągu ostatnich 50 lat zmniejszeniu o ponad 60 proc. Największe straty notowane
są w przypadku tuńczyka błękitnopłetwego, którego populacja uległa 80-procentowej redukcji - wynika ze studium zespołu
badawczego z uniwersytetu w La Corunie.
W trakcie trwających kilka lat badań uczeni porównywali wielkość populacji ryb makrelowatych występujących w basenach
morskich na całym świecie. Punktem wyjścia, w analizach wspartych przez kanadyjski uniwersytet Frasera, był rok 1961.
„Główną przyczyną drastycznego spadku makrelowatych jest rabunkowa polityka połowów służących celom handlowym. W
ostatnich pięciu dekadach eksploatowano tę rodzinę ryb dochodząc do granic poziomu jej odnawialności”, poinformowała prof.
Maria Jose Juan-Jorda, koordynatorka projektu badawczego.
Zdaniem naukowców, gatunkami najbardziej zagrożonymi wyginięciem są obecnie tuńczyki występujące w zimnych wodach
oceanicznych, w szczególności thunnus thynnus, znany jako tuńczyk błękitnopłetwy. „Jego populacja spadła w ostatnim
półwieczu o 80 proc. Znaczne ubytki zaobserwowaliśmy także w przypadku makreli kawala”, ujawnił prof. Juan Freire z
uniwersytetu w La Corunie.
Według uczonych, jedną z przyczyn drastycznego zmniejszenia populacji makrelowatych była również
przesadna koncentracja organizacji ekologicznych na ochronie kilku gatunków najbardziej cenionych w handlu,
z pominięciem innych ryb.
Makrelowate są rodziną morskich ryb okoniokształtnych, które występują w basenach strefy tropikalnej, subtropikalnej oraz
umiarkowanej. Ryby te są cenione ze względu na swoje walory smakowe. Do rodziny makrelowatych zaliczają się m.in. tuńczyk
smukły, tuńczyk błękitnopłetwy, makrela królewska, makrela atlantycka oraz pelamida.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl, fot. sxc.hu
Unia walczy o pszczoły
2012-02-28
Nagłe, masowe wymieranie populacji pszczół na świecie, jest jedną z największych i najdziwniejszych zagadek
natury tego stulecia. W 2007 roku, całe kolonie pszczół miodnych zaczęły ginąć - na początku w Stanach
Zjednoczonych, a następnie w Europie.
Międzynarodowe organizacje są zaskoczone tak dużą skalą nagłego spadku populacji pszczoły miodnej. Wyginęła niemal połowa
pszczół we Francji i jedna czwarta w Niemczech. Zaniepokojona możliwymi długoterminowymi konsekwencjami tego zjawiska,
zarówno dla środowiska naturalnego, jak i przemysłu żywnościowego, Unia Europejska podjęła kroki, by im zapobiec.
W listopadzie 2011 roku, Parlament Europejski głosował za podjęciem bardziej stanowczych działań, aby
chronić pszczoły w Europie. W ślad za powziętą rezolucją, podjęto liczne dodatkowe decyzje: zwiększono fundusze na
badania i zaostrzono wymagania, co do oznakowania pestycydów oraz podjęto szereg inicjatyw zachęcających firmy
farmaceutyczne do opracowywania produktów zwalczających choroby pszczół.
Pośród inicjatyw fundowanych przez Unię Europejską, znajduje się również projekt BEE DOC. Wynikiem
współpracy 11 uniwersytetów, są nowe strategie diagnozowania i zapobiegania chorobom pszczół oraz
nowatorskie (również niechemiczne) metody ich leczenia.
Dodatkowo, zakrojona na szeroką skalę inicjatywa STEP, zajmuje się badaniem nie tylko zjawiskiem wymierania populacji
pszczół (dzikich i hodowlanych), ale też jego konsekwencjami dla upraw i kwiatów, które są przez zapylane przez owady.
W wyniku pszczelego kryzysu Europa ponosi bowiem ogromne straty. Każdego roku Europa produkuje około 200 000 ton
miodu, a ponadto, na całym kontynencie europejskim, rozwój 84% gatunków roślin, zależnych jest od zapylenia. Szacuje się, że
wartość owadów zapylających dla rolnictwa wynosi ponad 14,2 miliarda euro.
Po latach spekulacji, powoli krystalizują się prawdopodobne teorie na temat wymierania pszczół. W 2011 roku francuscy
badacze odkryli, że owady te, zainfekowane nową odmianą pasożytów, ginęły w rezultacie nawet minimalnego kontaktu z
pestycydami. Do możliwych przyczyn zjawiska ich wymierania, zalicza się również zsumowane działanie pasożytów, wirusów i
grzybów.
Na takie badania czekali hodowcy pszczół, tacy jak Jane Moseley – właścicielka trzech uli będących schronieniem dla 180
000 pszczół. Każdego tygodnia musi ona sprawdzać plastry pod kątem ewentualnych schorzeń czy pasożytów zagrażających
kolonii.
„Jako hodowcy, musimy mieć świadomość wielu czynników, które mogą spowodować zagrożenia.” - mówi Moseley, która jest
jednocześnie Sekretarzem Generalnym Brytyjskiego Stowarzyszenia Hodowców Pszczół. „Uważam, że cały czas mamy do
czynienia z sytuacją kryzysową” – dodaje.
Eksperci pracują nad naukowymi metodami walki z zagrożeniami dla pszczół. Powstaje jednak pytanie czy sami hodowcy
również mogą pomóc. „Nawet jeśli mieszkasz w mieście, małe działania – takie, jak zasadzenie na balkonie kwiatów bogatych w
nektar i pyłki, mogą pomóc” - mówi Moseley. „Nie trzeba być hodowcą pszczół, by stać się ich opiekunem”.
Polskim partnerem projektu STEP jest Uniwersytet Jagiellonski.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Kto będzie musiał zwrócić dopłaty rolnicze?
2012-02-27
Rolnicy muszą zwrócić nieprawidłowo wypłacone fundusze.
Jak informuje TVP Info, "Trwają porządki w dokumentacjach rolników oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa. Powód? Ortofotomapy wykazały błędy w pomiarach działek wielu gospodarzy. Tym samym należą się
im za nie niższe dopłaty. Niektórzy będą więc musieli zwrócić z tego powodu niesłusznie wypłacone pieniądze.
Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jest w trakcie procesu weryfikacji takich spraw. Pomiary działek na podstawie
zdjęć lotniczych, czyli ortofotomapy, wykazały wiele nieprawidłowości. Niektórzy rolnicy, m.in. z gminy Koronowo na Kujawach i
Pomorzu, odkryli po latach, że mają mniejsze grunty np. o kilkadziesiąt arów w porównaniu ze starymi pomiarami.
Nie obyło się bez nerwów i odwołań. W większości przypadków dotyczących przyznania płatności obszarowych, Agencja
odstępuje od ustalenia kwot nadmiernie pobranych z uwagi na fakt, iż kwota nie przekracza 100 euro. Natomiast w większości
spraw ONW (obszar o niekorzystnych warunkach gospodarowania), kwoty do zwrotu zamykają się w kilkunastu-kilkudziesięciu
złotych. Przewidywany termin zakończenia procesu uporządkowania powierzchni uprawnionych do płatności to
maj 2012 roku.
Do Komisji Europejskiej została przekazana informacja o wdrażaniu rekomendacji, zgodnie z którą Polska zobowiązała się, że od
2009 roku do wyliczenia powierzchni uprawnionej do płatności stosowana będzie wyłącznie powierzchnia PEG, czyli
powierzchnia ewidencyjno gospodarcza wyznaczona na podstawie aktualnych ortofotomap. Maksymalny kwalifikowany
obszar (PEG), zgodnie z art.12 ust. 3 rozporządzenia Komisji nr 1122/2009, jest to wyznaczony dla każdej
działki ewidencyjnej obszar gruntów rolnych kwalifikujących się do przyznania płatności, swoim zakresem
obejmujący: grunty orne, trwałe użytki zielone, plantacje trwałe, ogródki przydomowe oraz elementy
krajobrazu podlegające zachowaniu. Nie można zakwalifikować do płatności powierzchni przekraczających
maksymalny obszar kwalifikowany (powierzchnia PEG) na danej działce ewidencyjnej.
Należy pamiętać, iż płatność przysługuje powierzchni użytkowanej rolniczo na danej działce ewidencyjnej i może okazać się, iż
powierzchnia ta jest mniejsza od powierzchni geodezyjnej. Różnice wynikają nie tylko z odjęcia powierzchni niekwalifikowanych
do płatności (rowy, drogi wewnętrzne, zakrzaczenia, nieużytki, lasy, stawy i inne), ale również ze specyfiki powierzchni
ewidencyjnej. Powierzchnia ujawniona w księgach wieczystych oraz ewidencji gruntów jest powierzchnią działki ewidencyjnej,
czyli stanu prawnego, natomiast powierzchnia użytkowana rolniczo może od niej odbiegać o kilka (kilkanaście) arów.
W myśl rozporządzenia Wspólnoty Europejskiej, w przypadku gdy różnica między obszarem zatwierdzonym, a
zadeklarowanym do objęcia pomocą w ramach programów pomocy nie przekracza powierzchni 0,10 ha, obszar
zatwierdzony uznaje się za równy zadeklarowanemu. A więc jeżeli okaże się, iż różnica pomiędzy sumą deklaracji
rolnika, a sumą powierzchni zatwierdzonej przez Agencję nie przekroczy 0,10 ha wówczas rolnik otrzyma płatność w pełnej –
deklarowanej wysokości. Powyższy przepis dotyczy tylko spraw obszarowych i nie ma zastosowania w innych programach
pomocowych (ONW, rolnośrodowiskowych, zalesieniowych).
Natomiast jeżeli okazałoby się, iż różnica przekroczy 0,10 ha, lecz nie będzie większa niż 3 proc. (lub 2 ha) w stosunku do
obszaru zatwierdzonego, wówczas płatność zostanie wypłacona do powierzchni zatwierdzonej. Powyższa zasada dotyczy
zarówno płatności bezpośrednich, jak i schematów PROW 2004-2006 oraz PROW 2007-2013. Co ważne – zobowiązania
wieloletnie (ONW, rolnośrodowiskowe), wskutek zmiany powierzchni PEG (dla działek objętych zobowiązaniem) będą uważane
za dotrzymane.
Zaleca się by producenci rolni po otrzymaniu zawiadomienia o wszczęcia postępowania lub decyzji o stwierdzeniu nieważności
poczekali na decyzję kierownika Biura Powiatowego, ponieważ dopiero to drugie rozstrzygnięcie wskazuje czy pierwotnie
ustalona powierzchnia, uprawniona do dopłat, została wyznaczona poprawnie. Podkreślenia wymaga fakt, iż prowadzone
postępowanie w sprawie stwierdzenia nieważności decyzji nie przesądza o ewentualnym obowiązku zwrotu
środków finansowych przyznanych w dotychczasowej decyzji kierownika Biura Powiatowego.
Porządki w dokumentacji pól wyniknęły lata temu. Wtedy urzędnicy błędnie wyliczyli powierzchnię rolniczych gruntów, ponieważ
nie stosowali do tego map przygotowanych za pomocą zdjęć rolniczych. A tego wymagają unijne przepisy. W latach 2006-2007
tylko część kraju była pokryta ortofotomapami."
Źródło: Maria Sikorska, TVP Bydgoszcz, „Agroregion", TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Krajowy rynek zbóż. Do transakcji dochodzi rzadko
2012-02-28
Od dłuższego już czasu sytuacja na krajowym rynku zbóż nie ulega zmianie. Do transakcji dochodzi rzadko,
często w związku z brakiem porozumienia między sprzedającymi i kupującymi. Ceny żądane przez sprzedających
pozostają bowiem wysokie i nie są akceptowane przez kupujących - informuje Tadeusz Szymańczak, rzecznik
prasowy Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Notowanie w ostatnich tygodniach wyraźne umocnienie złotego względem euro i dolara wpłynęło na spadek opłacalności
eksportu ziarna z kraju i ograniczyło wolumen wywozu zbóż. Obecnie przedmiotem eksportu jest głównie owies, który w porcie
skupowany jest w cenach 700-720 PLN/t.
W dalszym ciągu realizowany jest stosunkowo niewielki import ziarna, głównie kukurydzy i pszenicy konsumpcyjnej od naszych
południowych sąsiadów, głównie z dostawą do młynów i wytwórni pasz zlokalizowanych w południowych regionach kraju.
W minionym tygodniu, ceny pszenicy paszowej na południowym - wschodzie i wschodzie kraju w kształtują się na poziomie
740-750 PLN/t, w regionach zachodnich - 760-780 PLN/t, a na północy kraju – 760-790 PLN/t (ceny loco gospodarstwo). Ceny
tego zboża z dostawą kształtują się w przedziale 770-840 PLN/t, w zależności od regionu kraju.
Ceny płacone za kukurydzę są nieznacznie wyższe od cen pszenicy paszowej. Ceny kukurydzy na południowym wschodzie to
poziom 750-760 PLN/t, w centrum i regionach zachodnich – 760-780 PLN/t (ceny loco gospodarstwo). Ceny kukurydzy z
dostawą do wytwórni to poziom 780-860 PLN/t, w zależności od regionu kraju.
Ceny pszenżyta paszowego na rynku krajowym to poziom 750-790 PLN/t. Ceny żyta paszowego kształtują się w przedziale
740-800 PLN/t, ale podaż tego zboża pozostaje śladowa (wszystkie ceny netto, loco magazyn kupującego). Bardzo wysokie
pozostają ceny jęczmienia paszowego, które kształtują się na poziomie 800-840 PLN/t. Wysokie ceny tych zbóż są w znacznej
mierze konsekwencją bardzo uszczuplonej podaży, głównie w odniesieniu do żyta i jęczmienia.
Zapotrzebowanie na ziarno pszenicy konsumpcyjnej jest ciągle niewielkie. Stąd też ceny tego zboża w dalszym ciągu
pozostają stabilne. Młyny w dalszym ciągu nie zgłaszają większego zapotrzebowania na pszenicę i z reguły kupują małe partie
zbóż. W zależności od regionu i jakości ziarna (liczby opadania, gęstości, zawartości białka), ceny płacone za pszenicę
konsumpcyjną w młynach kształtują się w przedziale 840-900 PLN/t.
Ceny żyta pozostają rekordowo wysokie i kształtują się na poziomie 940-970 PLN/t (wszystkie ceny netto, loco magazyn
kupującego).
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Rolnicy nie zapłacą zaliczek na kary?
2012-02-23
Sejm zajmie się limitami na mleko.
Jak informuje TVP Info, "do Sejmu trafił już projekt ustawy, dzięki której rolnicy dalej nie będą płacili kar za
przekroczenie swoich indywidualnych limitów produkcji. Branża mleczarska szacuje, że ten problem może
dotyczyć nawet 50 tysięcy rolników.
Każdy rolnik ma wyznaczony przez Unię Europejską limit, którego nie może przekroczyć. Kary są wprawdzie egzekwowane
dopiero wtedy, gdy przekroczony jest limit krajowy, ale zaliczki kar trzeba płacić natychmiast. Zwracane są dopiero po roku.
Ponieważ w tym sezonie nie ma szans na przekroczenie limitu krajowego zaliczki będą ponownie zawieszone.
Do Sejmu trafił już projekt ustawy, który zawiesza pobierania zaliczek kar.
- Myślę, że jest to takie bardzo gospodarskie podejście. Polsce nie grozi przekroczenie kwot mlecznych i nie ma potrzeby, aby
straszyć naszych producentów karami - mówi Edmund Borawski poseł PSL, a jednocześnie szef największej polskiej mleczarni
„Mlekpol” w Grajewie.
Sprawa wydaje się być oczywista z jeszcze jednego względu. Unia Europejska chce, aby 1 kwietnia 2015 roku limity produkcji
mleka w ogóle przestały istnieć.
- W sytuacji kiedy wszystkie prace w Unii Europejskiej idą w kierunku zniesienia kwot mlecznych to anachronizmem byłoby
karanie gospodarstw, które zwiększają produkcję mleka - podkreśla Jan Dąbrowski szef Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w
Łowiczu."
Przypomnijmy.
Na wniosek Krajowej Rady Izb Rolniczych skierowany do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Polskie Stronnictwo
Ludowe złożyło do laski marszałkowskiej projekt nowelizacji ustawy o organizacji rynku mleka, który uchyla
przepisy nakładające na mleczarnie pobieranie zaliczek na poczet ewentualnego przekroczenia limitu produkcji
mleka.
Polscy rolnicy w ostatnich kilku latach kwot produkcyjnych nie przekraczali. W ocenie KRIR prawdopodobnie będzie tak i w
obecnym sezonie.
- W poprzednim sezonie kwotowym swoje indywidualne limity produkcyjne przekroczyło ponad 50 tysięcy rolników. Problem
dotyczył głównie intensywnie rozwijających się gospodarstw. Mechanizm kar przewiduje płacenie przez każdego rolnika zaliczki
na poczet przyszłych kar, gdy przekroczy on swój limit indywidualny. Zaliczka w wysokości 20 groszy za każdy
ponadnormatywny litr mleka to dla rolnika zamrożony kapitał, gdyż zwrot zaliczki otrzymuje dopiero nie później niż z końcem
kolejnego dwunastomiesięcznego okresu - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Prognozy skupu mleka w kolejnych latach nie wskazują na niebezpieczeństwo przekroczenia , a tym samym na ryzyko
uiszczenia opłaty za przekroczenie. Dlatego też zdaniem samorządu rolniczego potrącenie 20 groszy od ceny litra mleka nie ma
uzasadnienia w sytuacji, gdy wstępne wykorzystanie krajowego limitu na rok 2010/2011 ukształtowało się na poziomie około 95
proc., a za 2011/2011 wyniosło 96 proc.
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu
Źródło: Witold Katner, Redakcja Rolna TVP, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu
Sekcja Informacji i Promocji
OT ARR Rzeszów