Wychodzenie z traumy
Transkrypt
Wychodzenie z traumy
Marta Grant Wychodzenie z traumy Historia dzieci stwa jest koszmarem, z którego, jako ludzko , dopiero zaczynamy si budzi .. (Lloyd deMause) Wyj z piekøa to móc je zobaczy – mawiaø mój przyjaciel, ofiara swojej matki – pedofilki i sadystki, czøowiek, który dokonuje cudu scalenia si , zintegrowania swojej osobowo ci. My l , e dlatego ofiary odwlekaj moment pój cia na prawdziw terapi , bo mogøyby ujrze rodzinne piekøo, w jakim si wychowaøy. A to musiaøoby doprowadzi do zawalenia si ich dotychczasowego ycia i osobowo ci. Tylko nieliczne s na to gotowe. Spa z piedestaøu musiaøyby nie tylko wyidealizowane pomniki rodziców, ale i wiele moralnych autorytetów i biblijnych dogmatów, ø cznie z IV przykazaniem. Sama nie wiem, w jaki sposób udaøo mi si podj t drog . Urodziøam si w tzw. inteligenckiej rodzinie w Warszawie, w latach sze dziesi tych. Przez pierwsze trzy lata mieszkaøam w jednym wielkim mieszkaniu z rodzicami, babci , siostr babci i jej m em. Byøam jedynaczk . Matka wróciøa do pracy, gdy miaøam 3 miesi ce. Zajmowaøo si mn kilka osób, w tym babcia. Podrzucano mnie do ciotek, pilnowaøa mnie te 16-letnia kuzynka, b d ca, jak przypuszczam, wcze niejsz ofiar mojej ciotki pedofilki. Jedno z niewielu wspomnie z tego okresu to t sknota, ból i osamotnienie, które odczuwaøam, stoj c w oknie i czekaj c na rodziców. Nie zachowaøam adnych innych wiadomych wspomnie . Gdy miaøam 3 lata rodzice dostali swoje mieszkanie. Rzekomo na czas przeprowadzki wysøano mnie na prywatne kolonie do widra, na miesi c. Kolonie matka znalazøa w gazecie. Jakie proste, pozby si dziecka oddaj c je obcym ludziom! Wedøug mojej wiedzy rodzice pojechali wtedy za granic , nad ciepøe morze, chyba do Buøgarii. A mnie wywieziono na kolonie razem z moim dzieci cym øó eczkiem. My laøam, e zostawiaj mnie tam na zawsze, bo jestem zøa. Dlaczego jako trzyletnie dziecko czuøam si niewarta miøo ci? Czuøam si porzucona. To byøo gorsze od mierci. Gdy mnie stamt d po miesi cu odbierali, zwracaøam si do matki: „Prosz pani”. W powracaj cym, jak koszmar, wspomnieniu widz jak kilkunastoletnia kuzynka wøa cicielki kolonii przystawia mi do skroni srebrny pistolet. Byøa kalek , nie posiadaøa cz ci stopy. Jej sadyzm i okrucie stwo uwarunkowaøy we mnie na lata paniczny strach przed kalekimi osobami. Nie wiedziaøam, e pistolet jest zabawk . Po powrocie z tych kolonii, pierwszego pami tanego miejsca traumy, poszøam do przedszkola. W domu panowaø klimat terroru, strachu, bicia i maltretowania przez matk . Ukrywaøam pod ubraniem si ce, nadrabiaøam min , chciaøam eby inni my leli, e mam szcz liwy dom. Mój ojciec ju wtedy piø. Nocami søyszaøam awantury i trzaskanie drzwiami. Baøam si , e wszystko si sko czy i ojciec odejdzie lub matka go sama wyrzuci. Niewiele pami tam z okresu szkoøy podstawowej. Z wyj tkiem jednego straszliwego faktu, o którym usiøowaøam caøe ycie zapomnie . Miaøam okoøo 7 lat i w k cie klatki schodowej padøam ofiar pedofila, zatrudnionego jako pracownik techniczny administracji budynku, w którym mieszkaøam. Jak ka dy pedofil, ten te umiaø przerzuci poczucie winy i wstyd na swoj ofiar . Nie miaøam nikomu powiedzie . Zaraz potem szøam do pierwszej komunii. Matka uszyøa mi sukienk , która ledwie zakrywaøa mi po ladki. Czuøam si bezwstydnie obna ona, jakby napi tnowana za zdarzenie z pedoofilem. Miaøam wra enie, e w ko ciele wszyscy patrz na moje nagie nogi. Inne dziewczynki miaøy døugie sukienki, do kostek. Czuøam si najgorsza. Niegodna i zøa. Czuøam, e popeøniam straszny grzech przyst puj c do komunii wi tej. Zamkn øam si w sobie. Powracaj ca fala wspomnie , w formie wyrazistych wra e i obrazów, odsøoniøa mi fragmenty przeszøo ci. Moja babcia uchodziøa za niezwykø i kochaj c osob . Jej miøo byøa pochøaniaj ca i wsysaj ca. Traktowaøa mnie jak wøasno , dotykaøa mojego ciaøa, myøa mnie zdecydowanie zbyt døugo i dokøadnie, ubezwøasnowolniaøa i zmuszaøa do bycia posøuszn i poddan . Spaøa ze mn w jednym øó ku, dotykaøa mnie i molestowaøa przy ka dej okazji. Jednocze nie zapewniaøa mnie, e „nikt na wiecie mnie tak nie kocha” jak ona. Czuøam chaos i zmieszanie. I wstyd. Wstydziøam si wyuzdanych, seksualnych zdrobnie , jakie mi nadawaøa, jej pieszczotliwych i lepkich dotyków. A jednocze nie byøa to jedyna osoba, której mogøam si poskar y , gdy matka mnie biøa. Babcia nienawidziøa, jak s dz , swojej córki – mojej matki. Jednak e nigdy nie zainterweniowaøa na tyle skutecznie, by przerwa pasmo udr k, jakie prze ywaøam w domu rodziców, gdy matka, nieoczekiwanie i bez powodu, rzucaøa si na mnie z pi ciami lub okøadaøa mnie pasem albo sznurem od elazka. Do dzi nie rozumiem, gdzie byø wtedy ojciec, dlaczego nie wkroczyø, nie wezwaø milicji, dlaczego s siedzi nie reagowali na krzyki, a nauczyciele w szkole nie dostrzegali tego, e miaøam syndrom maltretowanego dziecka. Moje dzieci stwo w chorym i dysfunkcjonalnym domu jawi mi si jako horror. Staraøam si dojrze jakie , cho by najmniejsze, oznaki dobroci w zachowaniach i gestach matki, zaprzeczaj c powadze krzywd i redukuj c je do rozmiarów „kary” za to, e byøam czasem „niegrzeczna”. Wolaøam si czu winna i zøa ni podwa y autorytet rodzica. Miaøam wra enie, e wokóø mnie roztacza si mgøa. Nie rozumiaøam skierowanej do mnie zøo ci i nienawi ci. Usiøowaøam przewidzie , kiedy nast pi atak, lecz przerastaøo to moje dzieci ce mo liwo ci. Staøam si hiperczujna. Nigdy nie siadaøam tyøem do drzwi, a gdy køadøam si do øó ka døugo jeszcze wsøuchiwaøam si w zagra aj ce odgøosy dochodz ce z mieszkania – w suchy i gro ny gøos matki, w d wi ki wydawane przez gwaøtownie rzucane przedmioty, zøowró bne kroki w przedpokoju. Kuliøam si w strachu i przera eniu. Uciekaøam w wiat fantazji, eby przetrwa . Jednocze nie wpatrywaøam si czujnie w oczy moich oprawców by odgadn ich yczenia i w jakikolwiek sposób unikn kolejnej porcji psychicznego i fizycznego maltretowania. Bywaøy chwile, gdy matka wyje d aøa. Zostawaøam z ojcem. Czuøam rado , e nie dotknie mnie jej maltretowanie przez kilka najbli szych dni. Stawaøam si jednak wtedy, wielokrotnie, wiadkiem m skich przyj zakrapianych suto alkoholem. Przez pijanego ojca byøam traktowana jak dorosøa kobieta, cho mogøam mie 8-10 lat. Zachwalaø kumplom moje walory seksualne, poklepywaø mnie, przytulaø na pokaz, dotykaj c mojego ciaøa w najmniej wøa ciwy sposób. Czuøam zalewaj cy mnie wstyd i ch ucieczki. Podczas jednego z takich wieczorów, w obecno ci kilku m czyzn i ojca, jeden z pijanych oprawców posadziø sobie mnie na kolanach i molestowaø mnie r k jednocze nie masturbuj c si o moje ciaøo. Dziaøo si to przy stole, jakby przypadkiem i w sposób niejawny, cho ewidentny. Zalaøy mnie uczucia wstydu, zbrukania, l ku i rozpaczy. Nie umiaøam uciec ani nie miaøam dok d uciec. Mój wielokrotnie si powtarzaj cy sen z dzieci stwa, to uczucie, e chc ucieka i nogi odmawiaj mi posøusze stwa, nie mog oderwa ich od ziemi. Alkohol wzmagaø erotomani ojca. Dzi wiem, e pijany ojciec wystawiaø mnie swoim pijanym kolesiom. Odczuwaøam przed nim l k, który wypieraøam. Nie umiaøam zrozumie , dlaczego patrzyø na mnie lubie nie, czemu jego wzrok bø dziø po moim ciele w sposób, który mnie zawstydzaø, czemu jego dotyk, jego r ce obøapiaj ce moje ciaøo, przera aøy mnie i wprowadzaøy w stan zam tu. To nie byøa relacja ojciec-dziecko. Czuøam te , e ojciec obci aø mnie win za swoje lubie ne uczucia. Podzieliøam go na dwie cz ci, staraj c si odszczepi t pedofilsk cz jego osoby od tej lepszej cz ci - eglarza, narciarza, rodzica, który nie bije. Usiøowaøam w ten sposób przetrwa ci gøe zagro enie. Dzi wiem, e wtedy zrobiøam to, co byøo w mojej mocy, by poradzi sobie z bólem porzucenia i zdrady, jak byøo wykorzystanie seksualne zamiast miøo ci, zrozumienia, wsparcia, ochrony i opieki. Jedno z moich odzyskanych wspomnie emocjonalnych to straszliwe uczucie odrzucenia przez matk i l ku przed zøo ci , jak czuøa do mnie od momentu narodzin. Jej dbaøo o mnie, jako niemowl , polegaøa na karmieniu i ogólnym zaopiekowaniu, lecz gesty i twarz byøy peøne zøo ci i gniewu. Moja matka byøa w ciekøa, e przyszøam na wiat. Jako niemowl czytaøam komunikaty jej ciaøa i to, z czym ona wiadomie zapewne nawet si nie identyfikowaøa. Szarpaøa mnie i popychaøa, wymierzaøa coraz silniejsze klapsy i uderzenia, ci gn øa za wøosy i uszy. Do dzi mam zwyrodnienia i bolesne symptomy w prawym ramieniu i barku, pozostaøo po wielokrotnych kontuzjach, których przyczyn byøa jej gwaøtowno i w ciekøo . Wiem dzi , e maj c 3-4 latka, byøam ju dzieckiem caøkowicie zøamanym i zniszczonym. Emocjonalnie byøam ju zabita. Dowodem tego s moje zdj cia z tego okresu, na których odnajduj skulone, przera one zwierz tko, o oczach peønych strachu i ch ci ucieczki. I obok mnie drapie n matk z r kami zawsze wyci gni tymi w moim kierunku w ge cie zøo ci. W wieku przedszkolnym i w okresie szkoøy podstawowej, na ka dy weekend wywo ono mnie do babci. Siostra babci a moja matka chrzestna i jej m nie mieli swoich dzieci. Babcia wychodziøa do pracy koøo godziny 22, a ja zostawaøam sama, w jej cz ci mieszkania. Wujek przychodziø w nocy, zawsze o tej samej godzinie. Udawaøam, e pi . A potem usiøowaøam nie czu , chciaøam znikn i nie by obecna. Opuszczaøam swoje ciaøo dysocjuj c. W powracaj cych retrospekcjach odnalazøam wytøumaczenie dla moich koszmarów i nocnego budzenia si , zawsze o tej samej godzinie, mi dzy 2 a 2.20, z panicznym l kiem i gwaøtown potrzeb ucieczki. Moje noce peøne byøy snów o w ach, czarnych, ob lizgøych i peøzaj cych po moim øó ku. Od pi tej klasy zacz øam dysocjowa tak silnie i tak cz sto, e nie byøam w stanie skupi si na nauce. Trauma zacz øa odbija si na moim funkcjonowaniu w wiecie zewn trznym w coraz intensywniejszy sposób. Przemoc fizyczna ze strony matki nasiliøa si , z powodu moich problemów w szkole. Doø czyø do tego ojciec, usiøuj cy przemoc emocjonaln „zmobilizowa ” mnie do nauki. Siedziaø ze mn czasami nad lekcjami wyzywaj c mnie od baøwanów, ofiar, niedorozwojów i wal c pi ci w stóø, bym „lepiej zrozumiaøa”. Sparali owana strachem umiaøam si tylko skuli , co dodatkowo wyprowadzaøo go z równowagi. Moi rodzice nie tolerowali søabo ci. Moja søabo kontaktowaøa ich zapewne z ich wøasnymi zranieniami i dzieci cymi krzywdami. Okazywali wi c tym wi ksz zøo im bardziej si ich baøam. Awantury wokóø mojej nauki ko czyøy si gwaøtownymi wyj ciami ojca i zdwojon w ciekøo ci matki. Pozostawaøam w szoku, przywalona poczuciem winy, umieraj ca ze strachu i ponownie zraniona ich agresj . Wiedziaøam, e je li ojciec na dobre odejdzie to matki ju nic nie powstrzyma przed skatowaniem mnie na mier . Ojciec, mimo swych pedofilskich skøonno ci, byø gwarancj mojego przetrwania, jakie by ono nie byøo. Do dzi nie umiem si upora z sytuacjami, gdy najbli sza mi osoba odczuwa zøo . Pod wiadomie czuj si za ni odpowiedzialna. Z dzisiejszej perspektywy øatwiej mi zrozumie , e deficyt miøo ci i troski ze strony ojca staø si gøówn przyczyn ci gøego poszukiwania miøo ci u obiektów zast pczych w moim yciu. Potrzeba bycia zaakceptowan , szanowan i kochan zmuszaøa mnie przez lata do powielania nieudanych, dysfunkcyjnych zwi zków, w których w przymusie powtarzania usiøowaøam odegra tragedi mojego dzieci stwa. Maj c 14 lat zostaøam zgwaøcona przez kr c cego si wokóø mnie, ponad osiemnastoletniego „adoratora”. Jak wi kszo ofiar seksualnych nadu y i przemocy byøam bezradna wobec siøy. Zamieraøam w bezruchu, wychodz c z ciaøa. Nie byøam w stanie ani si obroni , ani zrozumie tego, co si staøo. Czuøam si osobi cie winna caøemu zaj ciu, temu, e zawiodøam zaufanie matki, e „sprawiøam jej køopot”! Moja matka nie wpadøa na to, e jestem zaledwie 14-to letnim dzieckiem, e wobec sprawcy powinny by wyci gni te sankcje karne, e powinnam otrzyma pomoc psychologiczn , by mie szans powrotu do normalnego funkcjonowania. Ci a, która byøa efektem tego gwaøtu, zostaøa sprawnie usuni ta w prywatnym gabinecie lekarki mojej matki. Zostaøam zawleczona, bez søowa wytøumaczenia, bez gestu empatii i wspóøczucia, w nieznane miejsce cichego morderstwa. Nikt ze mn nie zamieniø potem ani jednego søowa na ten temat, jakby caøa ta tragedia nie miaøa miejsca. Nikt nie wytøumaczyø mi, e staøam si ofiar napa ci, której nie jestem winna. Pozostaøam na dwadzie cia kilka lat z poczuciem winy, zbrukania i wstydu. Od tego momentu byøam ju tylko kø bkiem nerwów i strachu. Wszystko w moim yciu zapadøo si . Baøam si , e sko cz w szpitalu psychiatrycznym. Czuøam, e mier dosi gnie mnie w møodym wieku. Czekaøam na ni . Aborcja byøa urazem, który ostatecznie podci ø mi nogi. Wcze niejsze urazy same w sobie stanowiøy ju bardzo du y baga emocjonalny i musiaøam u ywa ogromnej energii by støumi ich wspomnienie. Ta kolejna tragedia, z któr nie miaøam szansy si sama upora , do reszty zakøóciøa mój dalszy rozwój. yøam w stanie ci gøego, nadmiernego pobudzenia. Podskakiwaøam nerwowo, gdy w ciszy co zaszele ciøo lub gdy co za mn stukn øo. Po ulicach chodziøam w stanie napi cia i l ku, sprawdzaj c czy kto za mn nie idzie. Reagowaøam gwaøtownym przestrachem na wiele, drobnych zdarze . Dzi wiadomy i wykwalifikowany psychiatra zajmuj cy si ofiarami nadu y natychmiast odkryøby u mnie PTSD, syndrom stresu pourazowego. Wtedy nie przyszøo mi nawet do gøowy by szuka pomocy specjalisty. Na szcz cie. Walczyøam z urazem tak jak sama potrafiøam, szukaj c odpowiedzi na swoje pytania w ksi kach z dziedziny psychiatrii i psychologii. Byøam jednym wielkim bolesnym symptomem. Miaøam chroniczne bóle gøowy, zaburzenia od ywiania, ataki autoagresji, nie mogøam spa , dopadaøy mnie wtargni cia - wspomnienia urazów pojawiaj ce si niespodziewanie na jawie i we nie. Trauma naciskaøa mnie zewsz d. Zacz øam ucieka . Byøo mi wszystko jedno, co zrobi , byleby nie czu tego, co usiøowaøo si przebi z warstwy nie wiadomo ci, byleby nie musie konfrontowa si z prawd o wøasnej historii. Z obsesyjnym uporem zmuszaøam si do wykonywania coraz to nowych zada i osi gni . Maj c 16 lat zrobiøam prawo jazdy. Zaraz potem patent eglarski, by nie zawie oczekiwa ojca, „wielkiego” eglarza. Pøywaøam, je dziøam na nartach, pochøaniaøam ksi ki, yøam najszybciej jak umiaøam i najintensywniej jak si daøo. Instynktownie staraøam si odwróci swoj uwag od tego, co dziaøo si w mojej psychice, a czego nie umiaøam poj . Nie ø czyøam swoich dolegliwo ci psychicznych, jak napady paniki, l ki, koszmary, depresje i symptomy somatyczne, z prze yciami z dzieci stwa: z przemoc matki, z molestowaniem czy z gwaøtem i aborcj . Zaprzeczaj c skutkom nadu y , zaprzeczaøam jednocze nie wøasnej podatno ci na zranienie i bezbronno ci. Po maturze uciekøam w popøochu za granic . Znalazøam sobie prac , uczyøam si j zyka, schowana przed wiatem usiøowaøam zapanowa nad sam sob . Nadeszøy lata studiów, zam pój cia, urodzenia dzieci, rozpocz cia zawodowej kariery. Wszystko okupione byøo bólem, napi ciem, próbami bycia tak jak reszta ludzi, cho w rodku czuøam si inna, samotna, gorsza, wyizolowana i skazana na ci gø walk z cierpieniem. Leki koiøy l k i depresj . Alkohol pozwalaø si odpr y po trudnej i peønej napi pracy. Stosowaøam wszystkie chyba mo liwe techniki kontroli chronicznego bólu. Urodzenie dzieci staøo si najwa niejszym aktem mojego ycia. Macierzy stwo nadawaøo mi sens i to samo . Poczucie bycia nikim, pomimo wielu zewn trznych sukcesów, byøo niwelowane jedynie faktem bycia mam dla moich dzieci. Dzi ki nim wiedziaøam, po co yj . Ich obecno przypominaøa mi, e nigdy nie mog powtórzy bø dów mojej matki, zarówno w wychowaniu, jak i w innych dziedzinach ycia. Od m a do szybko odci øam si seksualnie. Zacz øam miewa kochanków, øagodzi stresy alkoholem. W ten sposób prze yøam ponad 20 lat. Nie pami taj c i nie rozumiej c, e wykorzystanie i przemoc le u podstaw wszystkich moich trudno ci, byøam skazana na przegran we wszystkich swoich taktykach przetrwania. Pod wpøywem nagøego impulsu i kilku zbiegów okoliczno ci postanowiøam przesta pi alkohol. Decyzja ta poci gn øa za sob caøkowit przemian ycia. Nie umiem wyja ni sk d wzi øam siøy do wprowadzenia tych zmian. W moje r ce trafiøy ksi ki Alice Miller na temat wpøywu, jaki ma zatarcie pami ci o krzywdach doznanych w dzieci stwie na ycie dorosøego czøowieka, na ró ne dziedziny ycia spoøecznego, na twórczo i ogólne funkcjonowanie. Zacz øam sobie powoli u wiadamia , e wyparte, odszczepione, niedopuszczane do wiadomo ci tre ci kierowaøy moim yciem, e moja historia zapisana jest w caøo ci w moim ciele, cho nigdy sobie jej nie potrafiøam u wiadomi . Zacz øam czyta Judith Herman „Przemoc, uraz psychiczny i powrót do równowagi” o terapii ofiar, i Ann Salter „Pokonywanie traumy” o leczeniu dorosøych ofiar wykorzystania seksualnego w dzieci stwie. Zacz øam marzy o tym by zaøo y stowarzyszenie dla ofiar wykorzystania seksualnego w dzieci stwie. Podj øam nauk w Studium Psychoterapii. Wróciøa mi energia, siøy, poprawiø si mój stan zdrowia. Znajomi mówili mi, e møodniej . A ja czuøam si tak, jakby moje ycie nagle nabraøo sensu, smaku i kolorów, pomimo bólu, jaki sprawiaøo odkrywanie swojej historii. Opowie o zdrowieniu. Poczucie wøasnego ja, wøasnej warto ci i czøowiecze stwa zale y u ofiar traumy od ich poczucia wspólnoty. (Judith L. Herman) Gdy alkohol, papierosy, leki, romanse ani adne inne ucieczki nie zaciemniaøy ju mojego umysøu, nie tøumiøy emocji i wspomnie , moje ciaøo odwdzi czyøo mi si w najpi kniejszy sposób. Zacz øy mija bolesne symptomy i dolegliwo ci psychosomatyczne. W miar jak opowiadaøam swoje ycie i histori swoich urazów moja przeszøo , w kawaøkach, zacz øa powraca . Wa ne byøo dla mnie zrozumienie, e wszystko jest zapisane w komórkach mojego ciaøa, e ono zna wszystkie odpowiedzi, wystarczy si w nie wsøucha . Staøam si wra liwa na niespodziewane uczucia i stany, obserwowaøam i skøadaøam okoliczno ci ich powracania, ø czyøam zdarzenia pozornie niezwi zane ze sob i odnajdywaøam ukryty w nich sens. We wszystkim towarzyszyø mi i towarzyszy mój partner, najlepszy terapeuta i przyjaciel, ofiara nadu y i empatyczny, wierny towarzysz wypraw w gø b piekøa, jakim jest kazirodztwo. Staøam si te dla siebie samej terapeutk . Wcze niej przez kilkana cie lat, na pró no szukaøam wøa ciwej pomocy terapeutycznej. Gdy zacz øam odkrywa kazirodztwo moje poszukiwania terapeuty ufaj cego moim retrospekcjom, empatycznego, niechroni cego rodziców i stoj cego po mojej stronie, zostaøy uwie czone sukcesem. Znalazøam te osoby, które równie zacz øy i t drog zdrowienia. Grupy wsparcia, jakie tworzyli my, warsztaty, terapia i otaczaj cy mnie, otwarci na uczucia ludzie umo liwili mi prze ycie najtrudniejszej fazy odkrywania nadu y – fazy alarmowej. W tym okresie caøe moje ycie zamieniøo si w terapi , opøakiwanie strat i wypøakiwanie bólu. Mogøam si po raz pierwszy bezpiecznie otworzy i odblokowa pogrzebane przez lata uczucia smutku, alu, zøo ci i rozpaczy. Otrzymaøam wsparcie, opiek i zaufanie. W zdrowieniu wa ne jest, by odtworzy histori urazu, by mówi o kazirodztwie na gøos, ujawnia je. èamanie najwi kszego spoøecznego tabu jest trudne i wiele mnie kosztuje. Nikt te nie chce søucha o wykorzystuj cych, krzywdz cych i zabijaj cych swoje dziecko rodzicach. wiat usiøuje zado uczyni normom moralnym i czwartemu przykazaniu. Ja równie , przez 20 lat mojego dorosøego ycia usiøowaøam wybaczy moim rodzicom i zapomnie o tym, co mi zrobili. Usiøowaøam zasøu y sobie na miøo i uznanie matki, która mnie nigdy nie kochaøa i nie pokocha. Usiøowaøam jej zado uczyni , dba o ni , opiekowa si najlepiej jak potrafiøam zupeønie jak gdybym to ja musiaøa odkupi jakie grzechy czy winy w stosunku do niej. A nie odwrotnie. Usiøowaøam symbolicznie wypeøni t otchøa , jak jest niezaspokojona w dzieci stwie potrzeba miøo ci, akceptacji, opieki i wsparcia. Wiem, e nic tego deficytu nie wypeøni, adne symboliczne czynno ci. Nie mog zapomnie , zaprzeczy i unicestwi zagrzebanych gø boko uczu zøo ci, zawodu i gniewu. Wszystkim tym uczuciom musiaøam i musz dawa miejsce, by wypøyn øy, zaistniaøy, przebrzmiaøy. Zobaczyøam w swoich losach prawidøowo , o jakiej pisze w swoich ksi kach Alice Miller, e im mniej jako dzieci otrzymujemy miøo ci, im bardziej jeste my odrzucani i maltretowani pod pozorem wychowania, tym mocniej jeste my przywi zani do rodziców i osób, od których potem, jako doro li oczkujemy speønienia naszych dawnych, dzieci cych oczekiwa . Musiaøam prze y aøob po utraconym dzieci stwie, braku prawdziwych, opieku czych rodziców w miejsce, których miaøam psychopatyczne, sadystyczne i pedofilskie kreatury. Musiaøam dopu ci do siebie smutek i rozpacz z powodu nieodwracalno ci tej historii. I jednocze nie czuøam, e przepracowanie urazu wymaga rozwini cia nowych zachowa , trze wych postaw i wzorców my lenia umo liwiaj cych zrozumienie tego, co si niegdy wydarzyøo w moim yciu. Nadal jestem w fazie opøakiwania strat. Moja historia wraca do mnie nieustannie, gromadz te kawaøki i skøadam. Mog napøywa latami, nawet do ko ca ycia, wiem to z relacji innych ofiar. To ju nie ma znaczenia. Najistotniejsze jest to, e nie musz ju ucieka przed niezrozumiaøymi uczuciami i stanami, e rozumiem sam siebie, znajduj wytøumaczenie dla moich kompulsji, uzale nie i dysfunkcyjnych zachowa , z jakimi yøam niegdy . Mam dla siebie akceptacj , wspóøczucie i sympati . Dla mojego wewn trznego dziecka staj si rodzicem, jakiego sama nigdy nie miaøam, a za którym t skniøam caøe ycie. Zaczynam lubi swoje ciaøo, przestaøam je gøodzi i kara za to, e uczestniczyøo w nadu yciach i reagowaøo na niechcian stymulacj . Nie czuj zøo ci do siebie z powodu tragicznych zdarze , nie obwiniam si za nie. Wiem, e jako maøe dziecko nie miaøam szans poradzi sobie z przemoc , wykorzystywaniem, manipulacjami dorosøych – z chaosem chorego, pedofilskiego rodowiska, w którym si urodziøam i wychowaøam. Nie mogøam z niego uciec. Nie mogøam te sprzeciwi si zakøamaniu i oszukiwaniu, uwodzeniu i zdradom ze strony dorosøych, dla których byøam zabawk , obiektem zboczonych, lubie nych, seksualnych potrzeb. Dzi kuj losowi, e nie zostaøam pacjentk psychiatryczn , z etykiet schizofrenii, paranoi lub borderline, i e nie zabito mojej osobowo ci lekami, jak si to dzieje z wieloma innymi ofiarami seksualnych nadu y w polskich szpitalach. Porzuciøam star osobowo . Od nowa ucz si siebie i rozpoznawania wøasnych uczu oraz ufania samej sobie, swojej intuicji i swojemu ciaøu. Wiem ju , e je li spotkania z moj toksyczn matk sprawiaøy, e rozpadaøam si na kawaøki i musiaøam si zbiera przez kilka dni, to mog i musz z tej relacji caøkowicie zrezygnowa . W ten sposób dokonuj bardzo wielu wyborów zwi zanych z podtrzymywaniem, lub nie, kontaktów z lud mi. Nauczyøam si rozpoznawa , co mówi mi moje ciaøo i nie pozwalam sobie na lekcewa enie jego komunikatów. Gdy przestaøam zapiera si wøasnych uczu i je tøumi , gdy uznaøam prawd o swoim dzieci stwie, zrozumiaøam, e mog sama obdarzy si uwag , szacunkiem, zrozumieniem i miøo ci . Nauczyøam si walczy z wewn trznym krytykiem, uwewn trznionym gøosem toksycznych rodziców, powielaj cym negatywne komunikaty o mnie. Nauczyøam si koi swój ból i wspiera tkwi ce we mnie dziecko, zamiast ignorowa je tak jak dawniej robili to moi opiekunowie. Odkrycie mojej przeszøo ci i podj cie odpowiedzialno ci za swoje ocalenie i uzdrowienie zdeterminowaøo dalszy bieg mojego ycia. Pozwoliøo mi równie odkry moj misj yciow – pomaganie innym Ofiarom w wychodzeniu z traumy.