styczeń `09 Zarówno Wojtek jak i Zuzia bardzo się zmienili. Zuzia
Transkrypt
styczeń `09 Zarówno Wojtek jak i Zuzia bardzo się zmienili. Zuzia
rok 2009 styczeń '09 Zarówno Wojtek jak i Zuzia bardzo się zmienili. Zuzia zaczyna się otwierać, układa sobie wszystko powoli w swojej małej zagmatwanej główce. Już nie płacze histerycznie gdy czegoś chce, nie reaguje płaczem na każdą zaczepkę. Ale kosztuje nas to troszkę. Na terapię na Koszykowej Zuzia jeździ już trzy razy w tygodniu, do tego pół godziny logopedii, godzinę terapii mowy i godzina SI. Oczywiście jeszcze koniki. hipoterapia dała jej naprawdę sporo, więcej niż się spodziewałam. Równowaga i koordynacja wzrokowo - ruchowa poprawiła się w zasadzie do stanu normalności. Na koniku potrafi jeździć bez trzymania się, z rozłożonymi na boki rączkami, odwraca się na koniu swobodniej niż kiedyś stojąc na ziemi.. Zuzia stała się fanką koników. Na "swoim" Kajko jeździ zawzięcie pomimo śniegu i mroźnego wiatru. Od Mikołaja dostała ich chyba dwadzieścia - na szczęście nie takich na których jeździ. ale przeróżnych małych i dużych, do czesania i przytulania. Chodzi z nimi wszędzie, troszczy się, pilnuje ale i opowiada o nich, pyta się i rozmawia z nami. Trudno czasem ją zrozumieć ale sama wychodzi ze swoimi potrzebami i chęcią podzielenia się swoimi emocjami. I to najważniejsze. Wojtek też ruszył z mową. I to z taka mową jak ruszają normalne niemowlęta. Najpierw gaworzył, bardzo stymulował sobie okolice ust, oglądał nasze buzie, patrzył uważnie na Kubusia kiedy mówi, w końcu sam zaczął. "Mama", "nie", "kot", "tu" to już codzienność. Załapał, że kiedy powie się "daaaa" to można dostać to po co wyciąga się łapkę. Wiele wyrazów pojawia się nagle, z nikąd - nikt go nie uczył, nie prosił żeby powtarzał, a on mówi. Gdy zaczynał mówić stał się niestety BARDZO aktywny, nie do opanowania. Miotał się po mieszkaniu, był bardzo niespokojny, biegał jakby coś go w środku dręczyło i w końcu wyszło w postaci mowy ? Ma jeszcze spory kłopot, żeby się podporządkować chociaż czasem się udaje - idzie albo coś robi (czy nie robi) wbrew swoim planom. Nie raz jeszcze potrafi rzucić się na podłogę w tym swoim amoku z takim charakterystycznym piskiem który przeszywa otoczenie, wszyscy (nawet rozbrykane dzieci) milkną i szukają źródła tego kosmicznego dźwięku. Najbardziej jednak optymistyczne jest to że Wojtek i my - jego rodzeństwo i rodzice przeszliśmy na inny poziom uczuć. Do niedawna Wojtek traktował nas tak jak traktuje się użyteczne sprzęty w domu - kiedy wychodziłam i potem wracałam widziałam na jego buzi ulgę, ale taką: "uf, sprzęty wróciły na swoje miejsce.." taka tęsknota jak za pralką czy telewizorem gdy zabiorą do naprawy. Już nie jesteśmy podnośnikami, gotowaczami zupy czy podajnikami 1/6 rok 2009 rzeczy trudniej osiągalnych. Jesteśmy z nim, nie gdzieś obok niego. W kwietniu odbywały się zapisy do przedszkola. W Piastowie nie ma przedszkola integracyjnego, ale Wojtuś ma Opinię o potrzebie kształcenia specjalnego, gdzie jest wyszczególnione, że może chodzić do przedszkola ogólnodostępnego. Poza tym ma przyznanego asystenta, z którym mógłby chodzić na 2-3 godziny 2-3 razy w tygodniu, kiedy nie miałby terapii. Złożyliśmy dokumenty do przedszkola do którego chodzi już brat bliźniąt -Kubuś. Przedstawiłam dokładnie sytuację Wojtusia (Zuzi diagnozy jeszcze nie mieliśmy) i dostałam zapewnienie od pani dyrektor, że raczej problemu nie będzie. Niestety, pomimo zapewnień dyrekcji Przedszkola Miejskiego nr 3 w Piastowie na liście dzieci przyjętych znalazła się tylko Zuzia. Wojtuś nie został przyjęty... bo ma autyzm... zapytałam w czym to przeszkadza, a może mu przecież tak pomóc.. Ano w tym, że TAKIE dziecko wymaga więcej uwagi, i nie ma w przedszkolu żadnej dodatkowej oferty dla TAKICH dzieci, "dla TAKICH dzieci są specjalne ośrodki" -ale on ma terapie różnego rodzaju poza przedszkolem, tu miałby tylko i AŻ grupę zdrowych dzieci.. miałby asystenta który by się nim zajmował co zupełnie odciążyłoby wychowawcę grupy.. -"skoro ma tyle zajęć i taką opiekę to SZKODA DLA NIEGO MIEJSCA W PRZEDSZKOLU" odpowiedziała pani dyrektor przedszkola... 2/6 rok 2009 Jeszcze po kilku tygodniach jesteśmy w szoku.... sierpień '09 Wojtuś w czasie wakacji zdobywa całe mnóstwo umiejętności. Uczył się czekania np. przy stoliku na frytki... trochę trudne... Szczególnie wtedy, gdy ktoś przy stoliku obok już te frytki ma! Jak zrozumieć te niewiele znaczące słowa "zaraz", "za chwilę"... przyzwyczailiśmy się do traktowania naszego synka jak chodzącą porażkę wychowawczą.. Nie chcemy tłumaczyć go przed wszystkimi dookoła. Może kiedyś zrozumie że są pewne zasady do których trzeba się choć trochę dostosować. Może kiedyś zacznie mu na tym zależeć?... poczucie zagrożenia... Do tej pory coś takiego po prostu nie istniało, choć ostrożnie poruszał się po drabinkach, lepiej planował swoje kroki a to że nie uległ wypadkowi nie zawdzięczaliśmy tylko dobremu refleksowi i ogromowi szczęścia. Wojtuś nie obawiał się jadących samochodów, motorów, rowerów. Nawet autobus wzbudzał w nim lęk, tylko wtedy gdy miał do niego wsiąść. Na wakacjach przez kilka dni chodziliśmy droą podzieloną na część dla pieszych i dla pojazdów jedynie namalowaną po środku białą linią. Za każdym razem Wojtek robił wszystko, żeby choć jedną nóżką, tę bardzo symboliczną linię przekroczyć. dopiero po powrocie z wakacji pokazał nam że zrozumiał. Narysował drogę - z "linią", powycinał kółeczka na których dorysował buźki, poustawiał na tej drodze, po czym ze skupieniem rozjeżdżał buźki samochodzikiem. Kiedy powiedziałam mu jak rozumiem to co mi pokazuje, uśmiechnął się z akceptacją. Teraz nie wybiega na ulicę, rozgląda się czy nic mu nie zagraża, przechodzi przez ulicę sprawnie i zawsze trzymając mnie za rękę. Już nie biegnie radośnie pod pędzący samochód.. Pilnuje się. Pilnuje nas. Nie ucieka, zerka czy idziemy za nim, czy jesteśmy w pobliżu. Teraz, gdy na chwile znika nam z oczu, nie szukamy go w panice. Zaczynamy mu ufać, że nie zostawi nas dla pierwszego lepszego impulsu. Nie nadużywa naszego zaufania. Chyba wie, że długo musiał na nie pracować ;) 3/6 rok 2009 wrzesień '09 Po wielu perypetiach, prośbach i udowodnieniu, że Wojtuś nie gryzie i nie zaraża jedno ogólnodostępnych przedszkoli otworzyło swe drzwi przed naszym synkiem. 4 września Wojtuś zaliczył pierwszy dzień (tj godzinę!) w przedszkolu!!! Całą godzinę!!! Jestem jeszcze w szoku.. trochę dziwnie się czuję, bo całą noc prawie nie spałam ale spisał się na 6. dzieci z resztą też.. nie przeszkadzało im to, że Wojtuś nie mówi a jak już mówi to nie "po naszemu". Traktowały go jak obcokrajowca.. Bawiły się z nim a Wojtuś wcale się nie bał, nie piszczał, nie krzyczał, nie rzucał się po podłodze, nie szarpał się i nie uciekał! Dziś byliśmy tylko na tzw "czasie wolnym dla dzieci" ale i tak musiał zaakceptować kilka zakazów, co nie było łatwym zadaniem.. Najważniejsze: wtopił się w grupę i BAWIŁ SIĘ Z DZIEĆMI a dzieci z nim :) Październik '09 Wojtek i Zuzia na dobre rozpoczęli rok "terapeutyczny". Mają dużo zajęć, więcej niż w zeszłym roku, na szczęście udało się tak ustawić plan zajęć że oboje są po trzy dni w Ośrodku przy Koszykowej i po dwa (Zuzia nawet dwa i pół) dni w przedszkolu. Pozostałe zajęcia nie kolidują nam ani z "Koszykową" ani z przedszkolem. Zuzia to zupełnie inne dziecko. Przez rok zmieniła się tak bardzo że trudno uwierzyć że gotowa była stać się psem, tylko dlatego, że Wojtek z psami się bawił, to może i nią będzie chciał. W przedszkolu Panie mają coraz mniej zastrzeżeń. Zuzia pozwala bawić się koleżankom w zabawę którą sobie wymyśliła i coraz chętniej włącza się do zabawy w grupie. Powtarzamy diagnozę Integracji Sensorycznej Zuzi. pomimo że w tym roku w wakacje nie zrobiliśmy diety sensorycznej dzieciaki wyglądają zupełnie przyzwoicie. Zresztą wstępne sygnały od terapeutki SI też brzmią optymistycznie :) 4/6 rok 2009 Wojtuś chodzi do przedszkola chętnie - nosi swój worek z kapciami, chociaż najczęściej spędzamy czas na przedszkolnym podwórku i stara sie być dziwnie spokojny i opanowany. Obserwuje dzieci, stara się robić to co one, pozwala brać się za rączki koleżankom i oprowadzać. Kiedy dzieci bawiły się w zawody, kto szybciej dobiegnie do mety i z powrotem, biegał razem z nimi, kiedy padło pytanie kto chce się bawić w inne zawody razem z dziećmi skakał z podniesioną rączką i wołał "ja, ja" - chociaż dam sobie rękę uciąć że nie miał pojęcia że wykrzykuje odpowiedź na jakieś pytanie, widać jak bardzo chce być taki sam... Kiedy dzieci szły na spacer, przez ponad pół godziny szedł trzymając koleżankę za rękę. Nie chciał żebym ja go trzymała, szedł ze swoją grupą. Innym razem dzieci tańczyły "kółko graniaste" i "baloniku nasz malutki", Wojtuś najpierw się przyglądał, nie mógł się zdecydować, ale po zaproszeniu jednej z koleżanek wziął dzieci za rączki i próbował tańczyć z nimi.. nie przypuszczałam nawet, że jest do tego zdolny.. Wojtuś za każdym razem kiedy wraca z przedszkola kładzie się do łóżeczka i śpi prawie dwie godziny, widać że bardzo dużo wysiłku go to kosztuje. Listopad '09 Skończyło się łatwe przedszkolakowanie.. Nie wiadomo dlaczego Wojtek odmówił ubrania się do przedszkola.. na moje pytanie czy się ubierze odpowiedział "nie", na pytanie czy idzie do przedszkola, odpowiedział "nie". Zapytałam jeszcze kilka razy, nie chciał się ubrać i nie chciał pójść. Po tej przerwie udało mi się przekonać żeby wszedł do budynku i zmienił buciki i pozwolił zanieść się przed drzwi gdzie zajęcia miały dzieci z jego grupy. Kręcił główką i prosił "nie", odwracał moją głowę w kierunku wyjścia. Obiecałam mu, że wejdziemy na chwilę i wyjdziemy jak tylko będzie chciał wyjść, że będę z nim cały czas i pomogę mu wejść i być tam razem z dziećmi. Pozwolił otworzyć drzwi ale stanął w progu. Dzieci zaczęły wykrzykiwać jego imię, wołały go do zabawy, pytały go dlaczego dawno go nie było, cieszyły się, że przyszedł. Wtedy pomyślałam że może czuć się wówczas jak gwiazda występująca przed dużą publicznością i może po prostu miał tremę przed tym występem. Nie każdy przecież może być gwiazdą. Na szczęście udało się przezwyciężyć lęk i wszedł do sali. Od razu poszedł sprawdzić czy zabawki, którymi ostatnio się bawił są na swoim miejscu i czy może się nimi bawić tak jak prawie trzy tygodnie wcześniej. Udało się. Co prawda udało się wytrzymać tylko pół godziny, ale następnym razem było już dużo lepiej. 5/6 rok 2009 Ostatnio jeden z kolegów któryś raz z kolei podszedł do Wojtusia i zaczął mu opowiadać o tym w co i jak chciałby się pobawić. Wojtuś jak zwykle milczał, uśmiechał się i co jakiś czas zerkał co kolega robi. W końcu kolega nie wytrzymał i zapytał mnie dlaczego Wojtuś mu nie odpowiada. Opowiedziałam mu, że Wojtuś jeszcze nie umie rozmawiać i mówi bardzo mało i bardzo rzadko i dlatego do przedszkola przychodzi tylko na godzinkę i jeździ na zajęcia gdzie uczy sie mówić. Następnego dnia chłopczyk przybiegł do Wojtusia, przywitał się z nim a mnie zapytał: "nauczyli go już mówić??" grudzień '09 Mija kolejny rok, zbliżają się Święta. W tym roku już nie boimy się ich tak panicznie.. wiemy że Wojtuś wytrzyma bez rzucania bombkami i zrywania łańcuchów z choinki.. W domu nie będziemy tym razem przywiązywać drzewka do ścian i mebli. Może uda się wyjść z domu bez większych szkód, bo o ile u siebie możemy powiesić ozdoby z plastrów pomarańczy i ogólnie tak ubrać choinkę by po przewróceniu jej i przeciągnięciu po mieszkaniu wystarczyło postawić i lekko potrząsnąć by znów wyglądała ładnie to wyjście gdziekolwiek to był koszmar.. wszędzie stoją choinki i wiszą girlandy ozdobione bombkami i to zazwyczaj szklanymi (choć plastikowe tłuką się równie efektownie..) Znowu będzie więcej siłowania się z Wojtkiem i krzyku o te kolorowe dekoracje i słodycze. Kiedy to się skończy?... Wojtuś w przedszkolu czuje się coraz lepiej. Nie przestraszył go nawet św. Mikołaj, który przyszedł z prezentami. W miarę jak się rozkręca coraz bardziej widać różnicę, dzieci uczą się tylu nowych rzeczy.. on dopiero opanował umiejętność wykonywania poleceń. To jest tak, że im więcej postępów robi tym ta różnica staje się bardziej wyraźna.. 6/6