GAZETKA SZKOLNA GIMNAZJUM NR 12 W SZCZECINIE

Transkrypt

GAZETKA SZKOLNA GIMNAZJUM NR 12 W SZCZECINIE
GAZETKA SZKOLNA GIMNAZJUM NR 12 W SZCZECINIE
IM. STANISŁAWA LEMA
STANISŁAW LEM– PATRONEM NASZEJ SZKOŁY!
LISTOPAD 2010 r.
Spis treści:
Trzeba wiedzieć, czyli kilka słów o Lemie ______ 3
To był czas pożegnań ________________________ 5
Szkolnej drogi już czas ______________________ 7
Nie tak, jak myślimy ________________________ 9
Wyjazd integracyjny klas I _________________ 11
Chłopaki nie płaczą ________________________ 13
Szłam i szedłem ___________________________ 14
Humor przyrodniczy _______________________ 15
Do serca przytul psa _______________________ 17
Krzysztof Kolumb _________________________ 18
Najlepsi z najlepszych, czyli 3d na wycieczce ___ 19
Zapowiadamy Need For Speed _______________ 20
Podróż pełna przygód ______________________ 22
Sukcesy lekkoatletów _______________________ 25
Miasto motyli _____________________________ 28
Żegnaj lato na rok _________________________ 31
Mój wymarzony świat ______________________ 33
Michael Jackson ___________________________ 35
Otrzęsiny dokonane ________________________ 36
Zapis ____________________________________ 37
Ratuj się, kto może _________________________ 38
Podobało się ______________________________ 40
Pulitzery rozdane __________________________ 42
Radości i troski pierwszoklasistów ____________ 43
Jesienne uwagi o przemijaniu ________________ 44
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru „Dwunastki”!
Piszcie i przysyłajcie teksty oraz zdjęcia:
[email protected]
CZYTAJCIE! GAZETKA SZKOLNA „DWUNASTKA” na stronie:
www.gimnazjum12.szczecin.pl
2
Trzeba wiedzieć, czyli kilka słów o Lemie…
(1921 – 2006)
Od 5 listopada 2010 roku mamy patrona szkoły! Więcej szczegółów o tym ważnym, a wręcz historycznym wydarzeniu, przeczytacie w następnym numerze „Dwunastki”! Tymczasem prezentujemy jego dorobek literacki.
Pisarz i eseista; odnowiciel tradycyjnej prozy fantastycznonaukowej.
Poszerzył jej tematykę o problemy humanistycznych i biologicznych konsekwencji postępu naukowo-cywilizacyjnego (powieści „Obłok Magellana”
1955, „Eden” 1959, „Solaris” 1961, „Pamiętnik znaleziony w wannie” 1961,
„Niezwyciężony” 1964, „Głos Pana” 1968, „Kongres futurologiczny” 1973, „Wizja lokalna” 1982, „Pokój
na ziemi” 1987, „Fiasko” 1987). Motywy fantastyki naukowej w ujęciach parodystycznych i groteskowych
przedstawił w zbiorach opowiadań ( „Dzienniki gwiazdowe” 1957, „Księga robotów” 1961, „Cyberiada”
1965) oraz w zbiorach fikcyjnych recenzji i wstępów do książek nieistniejących („Doskonała próżnia” 1971,
„Wielkość urojona” 1973). Podjął także eseistyczne próby syntez kulturowych i teoretycznoliterackich:
„Summa technologiae” (1964), „Filozofia przypadku” (1968), „Fantastyka i futurologia” (t. 1-2 1970). Ponadto napisał powieść „Szpital przemienienia” (cz. 1 cyklu „Czas nieutracony”, cz. 1-3 1955, ekranizacja
1978, reż. E. Żebrowski) o problematyce psychologiczno- moralnej związanej z okresem okupacji; a także
opowieść autobiograficzną „Wysoki zamek” (1966). W 1976 roku otrzymał nagrodę państwową I stopnia.
Szeroko znany i niezwykle ceniony także poza granicami kraju, laureat wielu nagród, m.in. austriackiej nagrody państwowej za zasługi dla literatury europejskiej (1985). W 1996 r. odznaczony Orderem Orła Białego.
3
Lem powiedział:
„Niestety, jest to smutna, lecz nieodwracalna prawda: Ziemia znajduje się w mało znanej,
zabitej deskami głuszy Kosmosu!”
„Trzeba być sobą. Zawsze sobą, z całej siły sobą, tym bardziej, im jest ciężej; nie przesiadywać się w cudze losy…”
„Wojna jest najgorszym sposobem gromadzenia wiedzy o obcej kulturze”.
„Nie ma niczego, co dorównywałoby skazaniu na samotną wieczność”.
„Ważniejsze od zrozumienia konstrukcji maszyn jest poznanie istot, które je zbudowały.
Gdyby można skoncentrować jakoś energię wszystkich gimnazjalistów świata, dałoby się
pewno przewiercić i wysuszyć oceany, ale najpierw trzeba by tego najsurowiej zabronić”.
„Człowieczeństwo jest to suma naszych defektów, mankamentów, naszej niedoskonałości.
Jest tym, czym chcemy być, a nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy, to jest po prostu dziura między ideałami a realizacją”.
4
To był czas pożegnań…
25 czerwca 2010 roku pozostanie na zawsze w sercach i pamięci trzecioklasistów, którzy w tym dniu żegnali się z naszym gimnazjum. Był to jednocześnie
czas wkraczania w nowy etap- nauki w szkole średniej. Zanim nasi absolwenci
udali się na wakacyjny wypoczynek (początkowo stresujący, gdyż na początku
lipca miano ogłosić listy przyjętych), a także powiedzieli po raz ostatni „do widzenia”, nastąpiło podsumowanie dotychczasowego, trzyletniego pobytu w tej szkole.
Po odśpiewaniu hymnu i przepięknie zatańczonym polonezie nastąpił czas przemówień dyrekcji szkoły
oraz zaproszonych gości. Wszyscy serdecznie dziękowali trzecioklasistom za wytrwałość w dążeniu do celu,
bardzo dobre wyniki w nauce, sukcesy odnoszone w konkursach oraz dobre wyniki egzaminów gimnazjalnych, wiele wspólnie przeżytych chwil radości, zaangażowanie. Do tych głosów dołączyli przedstawiciele
SU, również dziękując starszym koleżankom i kolegom za współpracę oraz życząc dalszych sukcesów.
Ważnym punktem programu było wręczenie nagród i świadectw z „czerwonym paskiem” uczniom,
którzy osiągnęli najwyższe wyniki i wzorowe zachowanie. Warto wymienić ich nazwiska: Kamila Rydzewska, Weronika Naus, Agnieszka Parfianowicz, Monika Dąbrowska, Martyna Rud, Weronika Wasiuk, Nikola
Ruszel, Agata Ślusarek, Marlena Krasowska, Karolina Piliman, Anna Udałowska, Magdalena Orłowska, Joanna Janusz, Aleksandra Kacprzyk, Aleksandra Różycka, Paulina Majchrzak, Patrycja Fijak, Weronika Gocłowska, Paula Poczykowska, Monika Pułtorak, Anna Mikielewicz, Artur Ettinger, Patryk Smołuch, Magdalena Poźniak, Magdalena Gendek,
Aleksandra Latek.
Kolejne triumfy święcili uczniowie- lekkoatleci, odbierając z rąk nauczycieli wychowania fizycznego dyplomy i nagrody. Z kolei przyszła kolej na uwieńczenie osiągnięć finalistów i laureatów konkursów przedmiotowych, a także uczniów zaangażowanych
w działalność społeczną, ekologiczną, artystyczną, samorządową.
Nie zabrakło podczas zakończenia roku szkolnego klas 3 również zabawy i dobrego humoru, czego
dowodem były udane występy uczniów klasy 3e w przedstawieniu „Randka w ciemnym lesie”. Balladyna
i Kirkor lecący na Madagaskar, spotykający króla Juliana, dla którego z kolei wymieniona bohaterka traci serce, ale bez wzajemności… Tak, to wszystko możecie jeszcze obejrzeć na Youtube. Zawodowstwem popisał
się również zespół klasy 3d „O- garnij”, prezentując się w spektaklu nagrodzonym podczas majowego X
Międzygimnazjalnego Festiwalu Kabaretów.
Wzruszały występy wokalno- muzyczne oraz taneczne artystów naszego gimnazjum. Jednak prawdziwe łzy wzruszenia pojawiły się na wielu twarzach osób biorących udział w uroczystości, kiedy przyszła pora
na obejrzenie zdjęć ze szkolnego albumu, wyświetlanych na dużym ekranie. Przy okazji można było posłuchać nostalgicznych, chwytających za serca przebojów.
Tak oto rocznik 2010 zakończył edukację w Gimnazjum nr 12. Uczniowie odeszli, ale pozostali
w pamięci młodszych uczniów i nauczycieli…
5
6
Szkolnej drogi już czas!
1 września 2010 r. rozpoczął się nowy rok szkolny w Gimnazjum
nr 12. Z tej okazji w auli spotkali się uczniowie klas pierwszych, nauczyciele, dyrekcja szkoły, zaproszeni goście. Uroczystość rozpoczął pan dyrektor Zbigniew Mytkowski, przemawiając do zgromadzonych i życząc
im licznych sukcesów. Po nim głos zabrał ksiądz kanonik Zdzisław Brzozowski oraz przewodniczący Rady Osiedla Niebuszewo- pan Lucjan Rudnicki.
W trakcie apelu widzowie mieli możliwość obejrzenia występów zespołu muzycznego, a także scenki teatralnej przygotowanej przez uczniów klas drugich. Jednak najważniejsi w tym dniu byli ONI- pierwszoklasiści, a w szczególności ci spośród nich, którzy
osiągnęli najwyższe wyniki w nauce i zachowaniu na zakończenie szkoły podstawowej.
Tak oto: Karolina Wójcik, Krystian Brożek, Andżelika Nowaszczuk, Magdalena Ceniuch,
Michał Kanciała, Paulina Góral, Marta Boniewska, Agnieszka Mac, Paulina Ponikwia, Fatima Radwan, Martyna Bergiel, Daniel Bas otrzymali nowe legitymacje szkolne z rąk pana
dyrektora Zbigniewa Mytkowskiego.
Potem nastąpiło uroczyste ślubowanie uczniów klas pierwszych, będące zwieńczeniem uroczystości. Po jej zakończeniu wszyscy udali się na spotkania ze swoimi wychowawcami. A pamiątką z tego dnia jest list powitalny oraz zdjęcia…
Drodzy Pierwszoklasiści!
Dzisiejszy dzień, 1 września 2010 roku, jest szczególnie ważny, albowiem rozpoczynacie kolejny etap swojego życia - naukę w Gimnazjum nr 12. Najbliższe lata spędzone
tutaj staną się początkiem nowej drogi prowadzącej do liceum, na studia, zbliżającej Was
do dorosłości.
W tym czasie będziecie mieli możliwość odkrywania w sobie talentów, wyrabiania
optymizmu, umiejętności zabawy oraz odpowiedzialności, a wszystko to dzięki imprezom
szkolnym, wyjściom do instytucji kulturalnych, konkursom, zawodom sportowym, kołom
zainteresowań i wielu innym dziedzinom życia naszego gimnazjum.
Cieszymy się z Waszej obecności w szkole. Pamiętajcie, że od dzisiaj stajecie się jej
integralną częścią. Od tej pory będziecie współtworzyć naszą społeczność, która - mamy
taką nadzieję – okaże się drugą rodziną. Liczymy na współpracę, otwartość, kreatywność.
To one pozwolą Wam wspinać się na najwyższe szczyty wiedzy i umiejętności. Sprawią, iż
poczujecie się rozumiani, bezpieczni i doceniani.
Wstąpienie w poczet naszego grona daje prawo do wszechstronnego rozwoju, ale
jednocześnie nakłada szlachetny obowiązek dbania o jego dobre imię. Od Was zależy, jaka będzie nasza szkoła, a powinna być taka, byście z dumą - wszem i wobec - powtarzali:
„Jesteśmy uczniami Gimnazjum nr 12 w Szczecinie”.
Te g o ż y c z ym y Wa m w s z y s t k im D y r e k c j a i Gr o n o P e d a g o g i c z n e
7
8
.
Nie tak, jak myślimy...
Witam wszystkich! Nazywam się Krzysztof Kolumbczyk i jestem (można by nawet powiedzieć, że byłem) futurologiem. Moja
pasja, czyli przewidywanie przyszłości w sposób naukowy, narodziła się już w szkolnych ławach. Razem z moimi kolegami zakładaliśmy się
o naklejki, kolorowe kapsle i inne gadżety: kto zgadnie, jakiego koloru samochód teraz przejedzie lub jaką dziewczynę będzie miał Heniek za trzy tygodnie.
Moja pasja przerodziła się w prawdziwą fascynację, kiedy to mając 28 lat,
zostałem starszym futurologiem w Instytucie Futurologii w Poznaniu. Jako starszy futurolog miałem jakieś założenia, życiowe cele. Pewnego dnia została mi
przedstawiona oferta, której nie mogłem odrzucić. To była moja niepowtarzalna, życiowa szansa. Dyrektor Światowego Instytutu Futurologii, znany na całym świecie, w uznaniu moich zasług, zaproponował mi hibernację na okres
dwóch lat. Z wielką przyjemnością przyjąłem propozycję, którą składał mi rząd
i przystąpiłem do badań próbnych. Trwały one dwa miesiące. Po długotrwałych
męczarniach w końcu stwierdzono, że jestem zdolny do hibernacji. Dzień
przed „zapadnięciem w głęboki sen” pożegnałem się z żoną i dziećmi, obiecując swój powrót za równe dwa lata. Następnego dnia po wywiadach z mediami
położyłem się na taśmę i zapadłem w głęboki sen.
Kiedy się obudziłem, myślałem, że oni (ludzie) czekają już na mnie z wywiadami, media marzą o rozmowie z bohaterem, a tu ani nikogo nie widziałem,
ani nikogo nie słyszałem. Przeszedłem kilka kroków, potem kilkanaście, a następnie kilkadziesiąt, wychodząc z budynku, przypominającego wielki unowocześniony grobowiec faraona. Kiedy wyszedłem na ulicę, moją uwagę przyciągnął brak zieleni. Na ulicach było zupełnie pusto. Nikogo nie było widać,
ani nikogo nie było słychać. Kiedy doszedłem do wielkiego szklanego budynku, zauważyłem, że na huśtawce buja się dziecko. Postanowiłem pójść i zapytać o datę. Podszedłem do niego i poklepałem lekko po plecach.
Przeżyłem wielkie zaskoczenie, kiedy dziecko odwróciło się. To
tak naprawdę nie było dziecko tylko cyborg. Po chwili otrząsnąłem się i postanowiłem zapytać o dzisiejszą datę. Cyborg odpowiedział mi, że mamy 2344 rok. Kiedy się o tym dowiedziałem,
doznałem szoku. Zamiast spać dwa lata, ja spałem ponad trzysta. Stwierdziłem,
że to nie może być prawda, i że muszę jak najszybciej udać się do mojej żony
i syna. Kiedy dotarłem do celu, nie mogłem uwierzyć. W tym miejscu, gdzie
9
kiedyś stał mój dom, wznosił się teraz wielki oszklony budynek, dokładnie taki sam jak wszystkie na ulicy.
Po bliższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to
wszystko prawda i że naprawdę mamy rok 2344. Kiedy tak rozmyślałem na skraju miasta, przypomniało mi się, iż w moim poprzednim
życiu byłem futurologiem. Przypomniało mi się także, że w lewej tylnej kieszeni spodni noszę swoje notatki. Wyjąłem je więc
i przeczytałem kilka. Ich treść przedstawiała się następująco: „Przewidywana
przyszłość (około 300 lub 400 lat): latające samochody, plastikowe budynki, służący w każdym domu roboty pracujące za Ciebie, pełna cywilizacja- baseny, sauny
itp. darmowe na każdym osiedlu”. Notatek tych miałem sporo, lecz ta tylko ocalała
po mojej przygodzie z hibernacją.
Stwierdziłem, że cała ta praca ludzi ( długa, nużąca, marnotrawiąca noce) poszła na nic, jeżeli i tak nic z naszych przewidywań się nie spełniło. Wszystko,
o czym pisaliśmy trzysta lat temu, okazało się nieprawdą i zwykłym przewidywaniem.
Jest taka szansa, że jeden z dwudziestu samochodów będzie żółty,
ale istnieje małe prawdopodobieństwo, że zgadniemy, który
w kolejności będzie on stał. My, jako ludzie nie mamy zmysłu
przewidywania. Owszem, są tacy, którzy twierdzą, że go mają,
ale to już inna historia. Nigdy nie przypuszczałem, że trzysta
lat po mojej śmierci nie będzie już samochodów, nie będzie
komputerów, nie będzie drzew, a co gorsza, nie będzie ludzi. Nigdy nie spodziewałem się, że na ulicach będą stać wielkie oszklone budynki, przez nikogo niewykorzystywane, że nie będzie parków czy lasów, że zamiast ludzi na ulicach będzie
jeden mały cyborg w samym centrum budynku, na huśtawce. Moje wizje nie okazały się trafne, czego bardzo żałuję. Jest to wielka klęska dla futurologii. Niestety,
muszę sobie jakoś z tym poradzić. Nie wiem, czy przeżyję kolejnych kilka dni, ponieważ na tym świecie nie ma sklepów, a jeśli nie ma sklepów, to i pewnie nie ma
jedzenia.
Mam nadzieję, że to moje opowiadanie przeczyta ktoś, kiedyś, kiedy ludzkości
uda się odrodzić. Jeżeli już ktoś to odnajdzie, to mam dla niego radę: człowiek nie
jest w stanie do końca przewidzieć skutków rozwoju cywilizacji.
Gabriela Rutkowska
10
WYJAZD INTEGRACYJNY KLAS 1
22 września bieżącego roku klasy pierwsze uczestniczyły w wyjeździe integracyjnym do Smętowic. Czekało tam na nas wiele atrakcji, np. dwie trampoliny, mini zoo, rozległe boiska do piłki nożnej i siatkowej, ognisko do pieczenia kiełbasek, itp. Po przyjeździe wszystkie klasy zapoznały się
z regulaminem wycieczki.
A następnie rozpoczęły się zmagania między grupami, które obejmowały kilka konkurencji.
Pierwszą z nich było malowanie plakatów charakteryzujących poszczególne klasy. Druga konkurencja polegała na zebraniu przez gospodarza klasy jak największej liczby pytań na kartkach i odpowiedzeniu na nie z pomocą całej klasy. W trzeciej konkurencji sześciu reprezentantów klas miało za zadanie jak najdłużej żonglować piłką. W następnym punkcie programu wybrani uczniowie konkurowali ze sobą, przeciągając linę. Ostatnia rywalizacja polegała na wyścigu w workach. Po każdej konkurencji klasy dostawały określoną ilość punktów, zsumowanych na koniec wycieczki.
W czasie tego wyjazdu mieliśmy dużo czasu na zabawę i pieczenie kiełbasek. Miło spędzaliśmy czas na rozrywce, rozmowach z rówieśnikami i żartach. Przebojem okazał się bajkowy domek!
Pamiętacie- ile osób w nim się zmieści? Pogoda dopisała, słońce towarzyszyło nam na każdym kroku,
a otaczająca zieleń działała na wszystkich relaksująco. Jednak czas swobody szybko mijał, trzeba było w końcu wrócić do Szczecina. Tak upłynął ostatni dzień lata tego roku. Jednak pozostaną po nim
miłe wspomnienia, kiedy jesienią i zimą będziemy zamiast na trawie siadać w szkolnych ławkach.
Karolina Jakubiszyn
Rafał Rarata.
11
12
Chłopaki ...nie płaczą !
Lubimy i kochamy ich – chłopców, chłopaków, chłopów i mężczyzn. Okazją
do takich wyznań był niedawno obchodzony (30 września) – Dzień Chłopaka. Lubić
i kochać nie trzeba koniecznie na poważnie... My postanowiliśmy spojrzeć
z przymrużeniem oka na męską część rodzaju ludzkiego, cytując
fraszki Jana Sztaudyngera...
„Grzecznie chodzę przy ładnej nodze.”
„Postępuj ze mną podle,
O to się właśnie modlę.”
„Pragnę umrzeć cały,
Chcę, by dziewczęta mnie zacałowały.”
„Każdy chłopak zakochany
Bywa zdalnie kierowany.”
13
Szłam i szedłem…
Wszyscy chodzicie dziś - i dobrze, ze tak jest - do koedukacyjnych
szkół, od najmłodszych lat bawicie się wspólnie w piaskownicy, na boiskach i podwórkach. Wy, chłopcy, macie jednak swoje męskie sekrety,
swoje męskie zabawy, czasem porachunki (tak jak i dziewczyny mają swoje
babskie sprawy!). To jest Wasz świat i macie do niego prawo.
Ale muszę Wam tutaj trochę złośliwie powiedzieć, że jesteście w tych Waszym męskich rozmowach bardzo… zniewieściali. Jacy?!- wykrzykniecie
oburzeni.- A tak, zniewieściali!- powtórzę. Poszłem wczoraj do kina- chwali
się np. Piotrek. A ja przyszłem po Marcina i wzięłem go ze sobą na meczopowiada Jurek.
Poszłem, przyszłem, doszłem, weszłem, zeszłem- mówi dziś co trzeci chłopak w Polsce.
A co czwarty- wzięłem, zaczęłem, zapięłem. Wszyscy oni nawet nie przypuszczają,
że gramatycznie babieją! Ponieważ one- nasze kochane dziewczyny i kobiety- mówią poszłam, przyszłam, doszłam, weszłam, wzięłam, zaczęłam, zapięłam; chłopcy na ten wzór tworzą niepoprawne formy (…)
Głośno więc wołam: nie dajcie się, panowie, pamiętajcie, mówiąc o sobie, że męskie
postacie tych czasowników to: poszedłem, przyszedłem, doszedłem, wszedłem
oraz wziąłem, zacząłem, zapiąłem (w ostatnich trzech wyrazach a przed ł wymawia się tak
jak o).
Na podstawie książki „Ojczyzna polszczyzna” Jana Miodka
14
HUMOR PRZYRODNICZY ...
Porażonego prądem należy przede wszystkim wyciągnąć z kontaktu.
Można poznać, że koń jest chory, po tym, że traci swą naturalną
wesołość i jest zamyślony.
Najczęściej spotykanym ssakiem górskim jest góral.
Szkielet utrzymuje nas na nogach. Gdyby nie było szkieletu, to mięso ciągle spadałoby na ziemię.
Ludzie nie maja ogonów, bo do odpędzania much wynaleźli packi..
Źródłami mineralnymi nazywamy źródła, w których rozpuszczona jest sól, cukier, mleko i inne lekarstwa.
W zimie należy dokarmiać leśne zwierzęta, aby były smaczne na wiosnę.
U mrówki wyróżniamy nóżki, brzuszki, różki itd.
Jaskółka jest zwierzęciem, tylko że w powietrzu.
Gdyby nie szkielet, to człowiek byłby workiem z mięsem i ze smalcem.
Aby się nie zarazić, to trzeba myć wszystkie owoce i nie jeść z tej samej miski co pies.
Zając ma cztery nogi. Tylne ma dłuższe, a przednie krótsze i
gdy leci, to skacze.
Krowa jak urwie koniczynę, to żuje i połyka, a owca odwrotnie i
taka jest miedzy nimi różnica.
Ptaki bardzo różnią się od gadów - lataniem i budową gęby.
15
Wilki zaliczamy do zwierząt zębatych.
Białe motyle, których dzieci żrą kapustę, nazywają się kapuśniaki.
Układ oddechowy służy do wydalania płuc z organizmu.
Ja nie wierzyłem w bociany, ale one są naprawdę, co widziałem
w locie.
W puszczy żyje dużo drapieżników, które mogą człowieka pożreć, zadusić i zostawić.
W lesie rosną różne drzewa, a mianowicie wysokie, średnie i małe.
Temat lekcji: Oglądanie ryb wodnych.
Pingwiny nie mogą latać, bo nie mają śmigieł.
Dorsz jest to ryba wędzona.
Królik składa się z głowy, nóg, brzuszka i kożuszka.
Człowiek zjadłszy mięso z wągrem, przekształca się w tasiemca.
Niedźwiedź staje na tylnych łapach i rzuca nimi we wrogów.
16
„Do serca przytul psa, weź na kolana kota…”
Dnia 1.10.2010 r. w naszej szkole odbyły się obchody
związane z Międzynarodowym Dniem Zwierząt.
Impreza rozpoczęła się w godzinach porannych, kiedy to
uczniowie przebrani za zwierzęta rozdawali swoim kolegom i koleżankom ulotki zachęcające do adopcji zwierząt oraz do wolontariatu TOZ-u, czym było zainteresowanych wielu uczniów, co
potwierdziła długa lista chętnych. W związku z tym w najbliższym czasie uczniowie ci odwiedzą
siedzibę szczecińskiego TOZ-u. Na lekcjach biologii zostały przeprowadzone również prelekcje na temat humanitarnego traktowania zwierząt, w tym jedna
zatytułowana: „ Wbrew naturze”. Zwieńczeniem obchodów
Dnia Zwierząt była prezentacja i dyskusja przeprowadzone
przez inspektora TOZ-u. Uczniowie chętnie brali w niej udział.
W ramach Dnia Zwierząt przez cały tydzień zbierano karmę
dla zwierząt, natomiast w czwartek 29 września w sali
18D wyświetlono film „Hotel dla zwierząt". Cały dochód
z biletów przeznaczony został na zakup karmy.
Przedsięwzięcie, o którym Was informujemy, jest godne pochwały i kontynuacji. Pamiętać
musimy bowiem, że wspieranie słabszych, a takimi są zwierzęta w naszym zdominowanym
przez technologię świecie, daję możliwość czynienia dobra. Pomagając im, sami stajemy się lepsi,
a o to przecież chodzi w życiu.
Informacje przekazała pani Małgorzata Boniek- Balcerowicz
17
Krzysztof Kolumb
12 października 2010 r. obchodziliśmy 518 rocznicę odkrycia
Ameryki przez Krzysztofa Kolumba.
Dzisiaj setki ludzi codziennie przemierzają Atlantyk z Europy do Ameryki. Dla nich wygląda to mniej więcej tak: kupują bilet, wsiadają do samolotu
i po kilku godzinach lotu są na miejscu.
Pięćset lat temu wyprawa Kolumba była efektem jego wieloletnich przygotowań. Aby
podróż sfinalizować, trzeba było postarać się o pieniądze na statki, prowiant i odważnych
marynarzy, których nie było, dlatego w takie rejsy wypływali w ich roli więźniowie, stąd też
brał się problem buntów na pokładzie. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe.
Hiszpania i Portugalia walczyły ze sobą o „królowanie” na morzu, ale nie chciały ryzykować straty kilku statków. Ostatecznie król i królowa Hiszpanii zgodzili się sfinansować
wyprawę, ale zrobili to dlatego, iż potrzebowali złota na prowadzenie wojen z Maurami
i utrzymanie dworu.
Odkrywca Ameryki chciał wyruszyć z zamiarem znalezienia zachodniej drogi do Chin
i Indii. Była ona bardzo potrzebna, gdyż szlak wschodni pozostawał zablokowany przez nieprzyjaznych Europejczykom władców krajów muzułmańskich. Kolumb nigdy nie znalazł drogi do Azji, ale w 1492 roku po przepłynięciu Atlantyku natrafił na Amerykę. Był jednak przekonany, że płynąc dalej na zachód, można dotrzeć do Azji.
Życie marynarzy w XV i XVI wieku jawiło się jako ciężkie i pełne
niebezpieczeństw. Doskwierała im ciasnota oraz brak jedzenia i wody. Nawigacja była bardzo trudna, wymagała wielogodzinnych wyliczeń na podstawie rozmaitych przyrządów, które wyszły dzisiaj z użycia, takich jak astrolabium, laska Jakuba lub kwadrant oraz przedmiotu, który do dziś nosi miano najważniejszego przyrządu nawigacyjnego na każdej jednostce
pływającej, czyli kompasu. Czas wyznaczano na podstawie trzydziestominutowej klepsydry.
Stąd wziął się zwyczaj uderzania co pół godziny w dzwon na statkach żaglowych.
Kolumb płynął do Ameryki ponad dwa miesiące na dwóch piętnastometrowych karawelach i trzydziestometrowej karace Santa Maria. Zabrał ze sobą 90 osób. Pierwszą wyspę,
na jaką dotarł, nazwał San Salvador.
Wielki odkrywca odbył jeszcze trzy podróże na kontynent amerykański. Król i królowa
liczyli na wielkie bogactwa i ogromne zyski. Niestety, Kolumb w drugiej
wyprawie nie przywiózł tylu tak cennych rzeczy, jak w pierwszej wyprawie, dlatego na stare lata stracił względy na dworze królewskim. Dopiero
kilkanaście lat później, po śmierci odkrywcy nowego kontynentu, Europejczycy przekonali się, jak wielkie bogactwa kryją obie Ameryki.
Dziś Krzysztofa Kolumba uznaje się za pioniera wielkich, odkrywczych wypraw. To dzięki niemu Magellan opłynął całą kulę ziemską, a to zmobilizowało
Drake`a i kapitana Cooka do penetrowania Pacyfiku i całej półkuli południowej.
Kolumb jednak nie umarł w luksusach jako wielki człowiek, który zorganizował jedną
z najważniejszych wypraw morskich w historii żeglugi. Odszedł jako człowiek głęboko rozczarowany swoimi niepowodzeniami w eksploracji nowych lądów i opuszczony przez byłych sojuszników.
Michał Kanciała
18
Najlepsi z najlepszych, czyli 3d na wycieczce!
Na początek
28 dzień września 2010 r. Wtorek. Dzień bez lekcji. Aż człowiekowi chce się żyć .
Mam dziwne przeczucie, że to będzie dzień stuprocentowej frekwencji w klasie 3d… Spotykamy się przed szkołą o 8 00 . Po rutynowym odczytaniu listy obecności idziemy na przystanek. Naszymi opiekunami są pan Grzegorz Mroczek, przewodniczący konkursu na najlepszą
klasę w szkole i nasza wychowawczyni- pani Katarzyna Wójcik.
Eureka
Na początku idziemy do eksperymentatorium „Eureka”. Wystawa naukowa budzi duże
zainteresowanie młodzieży (zwłaszcza zbiornik z wodą ). Następnie udajemy się do KFC.
Tu w świątyni otyłych Amerykanów ( i nie tylko) najwyraźniej niektórzy odnajdują swoje
powołanie . Jedzą z namaszczeniem każdą frytkę. I dobrze. W końcu ma być dobra zabawa.
Miejskie puzzle
Na małym dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich układamy puzzle. Idzie nam to bardzo sprawnie, każdy z nas trzyma w ręku olbrzymie elementy i już po chwili powstaje z nich
wizerunek naszego miasta. Fotografujemy swoje dzieło, przepędzamy deszcz i pędzimy dalej.
Street Dance 3D
Ostatnim etapem naszej wycieczki jest wyjście do kina. Ale zamiast iść na normalny
film idziemy na (pożal się, Boże!) najnowszą produkcję pt. „Street Dance 3D” . Film
(skierowany głownie do widzów o IQ równym 60 ) opowiada o biednej tancerce (chlip),
która jest zmuszona uczyć primabaleriny i primabaleronów hip hopu (wzruszające) . Mimo
płytkiej fabuły i trywialnego zakończenia film mi się podoba. Wartościowe przesłanie.
Powrót
Czas szybko mija i musimy wracać . Na pewno warto było się starać!
Szamanka
19
Zapowiadamy Need For Speed: Hot Pursuit!
W Need For Speed: Hot Pursuit będziemy się ścigać w największym w historii gier wyścigowych mieście o nazwie Seacrest County, zajmującym ponad 100 kilometrów kwadratowych powierzchni. Da nam to setki kilometrów dróg, skrótów i wiele godzin fascynującej gry.
Do tego umili nam rozrywkę bardzo duża ilość pięknych krajobrazów. W grze pojeździmy po
szerokich autostradach lub mniejszych drogach ekspresowych. W jednym miejscu obejrzymy
szeroki wachlarz satelitarny, a w innym- na pewnym moście- zauważymy wielką tamę. W Seacrest County miniemy między innymi dwa posterunki policji, port, stacje benzynowe, motel,
jadalnię, jaskinię, lotnisko, wiatraki i latarnię morską.
W najnowszej produkcji Criterion Games będziemy się ścigać wieloma superszybkimi
samochodami marek, takich jak Aston Martin, Lamborghini, Porsche, Bugatti, Mercedes McLaren. Niestety, w grze nie będzie aut ze stajni Ferrari. Pełną listę aut można znaleźć na stronie
http://www.needforspeed.pl/news.php?readmore=1741 , z obrazkami, ale jeszcze niepełną na
http://www.needforspeed.pl/articles.php?article_id=137 . Niektóre pojazdy na liście aut są tylko policyjne, niektóre tylko dla ścigantów, a jeszcze inne w obu wersjach. Samochody są bardzo dokładnie odwzorowane. Jak wcześniej wspominałem, w Need For Speed: Hot Pursuit nie
będzie tuningu.
20
Minimalne wymagania systemowe w grze przedstawiają się następująco:
System Operacyjny: Windows XP SP 3 (32-64 bit) / Windows Vista (32-64 bit) / Windows 7 (32-64 bit)
Procesor: Intel Core 2 Duo 1.8 GHZ lub AMD Athlon X2 64 2.4GHZ
Pamięć RAM: 1.5 GB dla Windows XP / 2 GB dla Windows Vista i Windows 7
Napęd: DVD-ROM, prędkość 8x
Dysk Twardy: 6.5 GB
Karta Graficzna: 256 MB kompatybilna z DirectX 9.0 i Shader Model 3.0 lub wyższym
Karta Dźwiękowa: kompatybilna z DirectX 9.0
Kompatybilne karty graficzne: ATI RADEON X1950, serii HD 2000/3000/4000/5000 NVIDIA GeForce
serii 7/8/9/100/200
Gra w sieci:2-8 graczy, 512 kb/s lub więcej
Need For Speed: Hot Pursuit nie będzie posiadać fabuły, ponieważ producenci stwierdzili, że ich najnowsza produkcja dostarcza tyle emocji, iż nie jest ona tu potrzebna. Grę będzie można przejść na dwa sposoby: ścigantem i policjantem. Z powodu tego, jak wygląda
świat Seacrest County, przeważać będą wyścigi z punktu A do punktu B, wyścigi na okrążenia
pojawią się sporadycznie, ale nie oznacza to braku wyścigu dookoła świata. Słynny stał się
także system „Autolog”, który pozwala pobijać rekordy innych graczy za pomocą Internetu.
Jeśli to wszystko, co teraz przeczytaliście o Need For Speed: Hot Pursuit, was nie przekonuje, to wejdźcie na www.youtube.pl , wpiszcie tytuł gry i może stwierdzicie, że Criterion
Games wypełni swoją obietnicę z kwietnia, która mówi, że Hot Pursuit będzie najlepszą grą
wyścigową. Producenci także mają nadzieję na podium konkursu na najlepszą grę 2010 roku.
Niech więc każdy fan wyścigów komputerowych pamięta, że 18 listopada tego roku do sklepów wchodzi najlepsza wyścigówka wszech czasów!
Karol Wawrzyniak
Lamborghini Marcielago LP670-4 SuperVeloce
21
Podróż pełna przygód
Była godzina piętnasta. Szłam właśnie na ostatnią lekcję baletu z moją panią , gdy niespodziewanie na korytarzu ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zauważyłam, że dyrektor szkoły biegnie w moją
stronę, więc przystanęłam.
- Dzień dobry. Dobrze, że panią zobaczyłem, bo mamy do omówienia kilka spraw związanych
z pani dalszą nauką w tej szkole. Dlatego też zapraszam do mojego gabinetu. Tam spokojnie porozmawiamy – wyjaśnił dyrektor.
Chciałam już zaoponować, że mam jeszcze lekcje, ale powiedział, iż odwołał je i po naszej rozmowie będę mogła iść spokojnie do domu. Zastanawiałam się, co może mi powiedzieć. Jeśli chodziło
o moją przyszłość, mogła to być bardzo poważna sprawa. Gdy już usiedliśmy, zaczął mówić:
- Panno Liliann Stewart, osiągnęła pani w naszej szkole bardzo wysoki poziom nauki tańca,
więc chcielibyśmy, aby wraz z innymi dobrymi uczniami reprezentowała pani naszą szkołę na Światowym Stypendium Tańca współczesnego, towarzyskiego, baletu i innych. Oczywiście będzie pani miała
jakiś czas do namysłu, ale nie możemy też czekać wiecznie, dlatego daję pani pięć dni do namysłu,
a już szóstego dnia poleci pani do Nowego Jorku razem z innymi uczniami. Mimo iż wszyscy jedziecie
razem, tylko dwie osoby mogą dostać to stypendium. Pozostałym już przekazałem te informacje. Jeśli
się pani zgodzi, wyjaśnię zasady. Proszę podjąć właściwą decyzję. Liczymy na panią – tym zakończył
swoją przemowę. Podziękowałam i wyszłam z pomieszczenia, cała w nerwach. Szukając ukojenia, trafiłam w końcu na salę, w której zawsze uczyłam się tańczyć najtrudniejsze figury i podejmować trudne
decyzje. Wyjazd także pozostawał problemem i trudną decyzją. Gdy miałam swoje troski i zmartwienia,
zawsze w tańcu o nich zapominałam. Może i tym razem to pomoże?
Spróbowałam. Kroki: prawa noga w bok, ręka do góry, plecy proste, głowa do tyłu. Obrót,
ale co ja mam teraz postanowić? Zostawić wszystko i jechać? A rodzice? Ale przepuścić taką szansę?
Przyszłość tancerki bardzo mnie kusiła. Dyrektor miał rację, mówiąc, że osiągnęłam wysoki poziom,
szczególnie w drugiej klasie liceum. Teraz, kiedy jestem w trzeciej, będzie coraz trudniej. Mało to razy
prawie się załamywałam, że to mi nie wychodzi albo nie mogę zrobić takiej figury. Ale zawsze jakoś
cało wychodziłam z opresji. Występy, taniec, klaskająca publiczność. Jednak co z moją przyjaciółką,
Anną? Miałam nadzieję, że o mnie nie zapomni. Gdybym pojechała, to co zastałabym tam? Treningi
do północy, ćwiczenia do upadłego, będę przemęczona, ale jaka szczęśliwa… Dopiero po dwóch minutach zdałam sobie sprawę, że moje ciało wykonało już cały taniec wtedy, gdy ja rozmyślałam. Automatycznie wiedziało, co robić. A ja?
Wracając do domu, zastanawiałam się, jak to powiedzieć rodzicom. Nie wiedziałam, jak zareagują na tę informację. Weszłam do domu i zastałam rodziców jedzących obiad przy stole w jadalni.
Jeszcze zanim zapytali, co się dzieje, ja zaczęłam opowiadać o zaistniałej sytuacji, o rozmowie z dyrektorem i mojej decyzji. „ Wyjeżdżam” – oświadczyłam. Rodzice popatrzyli po sobie, a po chwili mama
powiedziała, żebym spełniała swoje marzenia i że mnie wspiera. Tata potwierdził słowa mamy i dodał,
że cokolwiek postanowię, uszanują mój wybór. Spodziewałam się gwałtowniejszej reakcji, ale jej nie
było. Za bardzo się jednak martwiłam.
22
Stojąc w hali przylotów i odlotów na lotnisku, jeszcze raz przypomniałam sobie słowa dyrektora:
„Cieszę się, że podjęłaś się tego zadania. Jak już mówiłem, macie samolot do Nowego Jorku w piątek o godzinie czternastej naszego czasu. A teraz omówimy zasady tam obowiązujące…”. Dużo ich
było. Co prawda, wszystkich nie zapamiętałam, ale większość bardzo dobrze utkwiła mi w pamięci: „Treningi
będą odbywać się od godziny ósmej do dwudziestej pierwszej codziennie, oprócz sobót i niedziel. Wtedy będziesz miała czas dla siebie…”. Dobry mi czas dla siebie. Będę taka zmęczona, że nie dam rady ruszać nogami. Ale obiecałam sobie, że nie będę narzekać i się załamywać. Przecież każdy w tym zawodzie przechodził
ten okres ćwiczeń. „Zawody odbędą się za dwa miesiące, a później wybrani mają kolejne dwa miesiące przygotowań do walki o stypendium”. Cztery miesiące byłam w stanie wytrzymać. Przecież tak tego chciałam. Ale
będę tęsknić…
Gdy leciałam samolotem, zdałam sobie sprawę, że Nowy Jork to piękne miasto i tak naprawdę mój lęk
był nieuzasadniony. Patrząc przez okno, cieszyłam się, że wyjechałam, upajając się widokiem lekkich chmur
i miasta w oddali.
Na lotnisku czekał duży samochód, by zawieźć nas do hotelu obok szkoły tańca, w której miały odbyć
się zawody i treningi. Poznałam ludzi ze swojej szkoły, a następnie otrzymałam przydział do pokoju na jedenastym piętrze. Było nas dziesięcioro – pięć dziewcząt i pięciu chłopców – a po dwóch miesiącach miała zostać tylko dwójka – chłopak i dziewczyna. Na razie się tym nie zamartwiałam. Postanowiłam razem ze znajomymi zwiedzić trochę miasto, zanim zupełnie zabraknie nam czasu wolnego. Obejrzeliśmy z daleka Statuę
Wolności. Na tle niebieskiego morza i błękitu nieba wyglądała wspaniale. Central Park jest ogromnym i najbardziej zielonym parkiem, jaki w życiu widziałam. Dzielnica miasta, w którym się uczymy, to Brooklyn.
Drapacze chmur wyglądały na jeszcze wyższe, gdy patrzyliśmy na nie z dołu. Na jedenastym piętrze, gdzie
zostaliśmy zakwaterowani, przez wielkie okno było widać zgiełk ludzi, samochodów i sławnych żółtych taksówek, których było bardzo dużo. Już niedługo zacznie się nauka i ciężka praca…
Tak jak sądziłam, następnego wieczoru nie miałam na nic ochoty, oprócz jak najszybszego położenia
się do łóżka. Byłam taka zmęczona również w późniejszych dniach. Mięśnie często odzywały się w proteście,
a umysł w ciągu dnia coraz wolniej pracował. Pracowaliśmy dużo i ćwiczyliśmy coraz bardziej zaawansowane tańce i kroki taneczne. Nauczyciele byli wymagający, ale w końcu przyzwyczaiłam się do ich kąśliwych
uwag i obserwowania nas. Moi przyjaciele także nie dawali sobie do końca rady z nawałem treningów. Czasami podnosiłam ich na duchu. Jednym słowem koszmar, z którego nie mogłam się wybudzić. Ale byłam wytrwała i nie narzekałam. Taką podjęłam decyzję-chciałam zostać tancerką.
W dzień występu targały mną nerwy, tak jak poprzedniego dnia. Zauważyłam, że po czasie, jaki tu
spędziłam, zmieniłam się. Byłam bardziej energiczna, wygimnastykowana, silniejsza. Kiedy wyszłam
na scenę, wszystkie moje troski się ulotniły. Tańczyłam, jak zawsze lubiłam. Było tak, jakbym była do tego
stworzona. Ani się obejrzałam, było już po występie. W czasie tańca zauważyłam tylko, jak koleżanka przewróciła się i zeszła szybko ze sceny. Zmartwiło mnie to, ale nie na tyle, by się zdekoncentrować. Wyniki miały być wywieszone w gablocie na głównym korytarzu. Gdy zobaczyłam swoje nazwisko na liście tych, którzy
„przechodzą do następnego etapu”, prawie skakałam z radości. Uśmiech nie znikał mi z twarzy do momentu,
gdy zaczęłam się żegnać z przyjaciółmi, którzy nie zakwalifikowali się. Wszyscy przez ten czas zżyliśmy się,
pomagaliśmy sobie. Teraz zostałam tylko ja i Kuba. On także dostał się do drugiego etapu. W następnych
dniach znowu trenowaliśmy. Co prawda, nie męczyło mnie to już tak, jak na początku. Rozciąganie mięśni,
żeby ich nie naderwać, wymagało cierpliwości. Wiele razy miałam obolałe mięśnie w różnych miejscach ciała. Z czasem przestało mnie już boleć. Kiedy zaczęliśmy trenować do występu, pojawił się problem. Mieliśmy
tańczyć w parze. Nie byłam do tego przyzwyczajona, ponieważ najczęściej tańczyłam solo lub w grupie.
W choreografii pojawiły się skomplikowane podnoszenia. Dlatego też potrzebowaliśmy partnerów. Moim
partnerem był oczywiście Kuba. Też świetnie tańczył. Nie byłam zdziwiona, że dostał się do drugiego etapu
wraz ze mną. Czasami rozmawialiśmy, czasem byliśmy na to zbyt zmęczeni. Wspólne treningi i choreografia
sprawiły, że poznałam go bliżej, na nowo. Słyszałam czasami, jak dziewczyny w szkole rozmawiały
23
o konkursach szkolnych, w których odnosił duże sukcesy. Wcześniej znałam go tylko z widzenia. Teraz było
zupełnie inaczej… Razem tańczyliśmy.
Z Kubą bardzo dobrze mi się pracowało. Wkrótce byliśmy jedną z najlepszych par i nauczyciele też
nas bardzo polubili. Natomiast dzień występu zbliżał się nieubłaganie. Im bliżej było tej daty, tym bardziej się
denerwowaliśmy. Jeśli mi puszczały nerwy, to Kuba mnie uspokajał, a kiedy on się złościł, ja próbowałam go
pocieszyć.
W końcu nadszedł ten dzień. Wszystko się wyjaśni, kto dostanie stypendium i pojedzie w trasę tańczyć
na koncertach, a także będzie uczyć się na poziomie najlepszych. Stroje wisiały na wieszakach, czekając
aż ktoś je założy. Choreografia dopasowana i poukładana. Tylko te nerwy strasznie przeszkadzały się skupić.
W nocy nie najlepiej spałam. Denerwowałam się, czy nie zapomnę kroków, czy się nie pomylę. Została tylko
godzina do występu. Teraz co jakiś czas będę ciągle spoglądać na zegarek. Poszłam do Kuby porozmawiać
z nim, zawsze mnie to uspokajało, ale nigdzie go nie było. Niemożliwe, żeby zapomniał. Najważniejsze wydarzenie w życiu dla tancerza – pokaz i w planach stypendium.
Szukałam Kuby, ale pokój okazał się pusty, przebieralnia również, kulisy też. Pozostało dwadzieścia
minut do występu. Gości już wpuszczano do sali. Nie, to się nie dzieje naprawdę! Poszłam do swojego pomieszczenia, stanęłam przed lustrem i pomyślałam: „Szkoda byłoby tego makijażu, tego stroju, tych przygotowań, tego wspólnego czasu razem, a jednak… Nie poddam się. Może wróci, może nie. Muszę sobie poradzić
sama. Wykonam po prostu ten sam układ tylko bez niego, ale co z podnoszeniami, przecież nie potrafię latać!”Tylko pięć minut dzieliło mnie od wydarzenia mojego życia. Nie mogę teraz zrezygnować.
Gdy prowadzący wywołał nas, z podniesioną głową wyszłam na scenę. Muzyka zaczęła grać, a ja byłam strzępkiem nerwów. Ledwie wykonałam pierwszy piruet, gdy nagle na moich biodrach pojawiły się dłonie Kuby. Byłam tak zajęta jego niespodziewanym przyjściem, że o mało się nie przewróciłam. Nagle uświadomiłam sobie, po co tu jestem. Wszystko stało się jasne. To dlatego wyjechałam, by poznać Kubę. Los jak
zwykle płatał mi figle. Moje ciało znów automatycznie wykonywało swoją pracę, ale skupiałam się tylko na
nim, na Kubie. Gdy doszliśmy do momentu podnoszenia, już w górze poczułam się wolna, a potem muzyka
zdawała się ucichać, a ja się obniżałam. Gdy stanęłam na własnych nogach, nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak blisko jest jego twarz. Nagle rozbrzmiały oklaski na widowni. Gwizdy natomiast sugerowały, że chyba
im się podobało. Ukłoniliśmy się, trzymając za ręce i zeszliśmy ze sceny.
- Gdzie ty byłeś? Myślałam już, że będę musiała zatańczyć sama. Wszędzie cię szukałam – zakończyłam.
A on tylko popatrzył na mnie, pochylił twarz, blisko, bardzo blisko … i pocałował mnie.
– Przepraszam, że tak wyszło – szepnął mi później do ucha.
Wyniki miały być ogłoszone dwa dni później. Czekaliśmy na nie niecierpliwie. Tego dnia wcześnie
wstałam i natychmiast poszłam po Kubę. Według zasad, tylko osiem osób miało być przyjętych do zespołu
i otrzymać stypendium. Lista była bardzo krótka: najpierw inne nazwiska z pierwszej połowy alfabetu, których nie znałam, a na siódmym i ósmym miejscu „Stewart Liliann” i „Weber Jakub”. Rzuciłam się Kubie
na szyję tak uradowana, że trudno to opisać słowami. Czyli jednak mieliśmy się nie rozstać…
Zawsze dążyłam do tego, by spełniać swoje marzenia. Okazałam się przy tym bardzo wytrwała. Musiałam wierzyć w siebie i nie załamywać się po kolejnych nieudanych próbach. Każdy mój występ to była
przygoda. Odkrywałam siebie oraz swoje możliwości. Los nie zawsze jest zły, trzeba wierzyć, że wszystko
będzie dobrze i na swoim miejscu. Nigdy nie traćcie wiary i nadziei, nie rezygnujcie ze swoich marzeń!
Karolina Wójcik
24
Sukcesy lekkoatletów!
Miło nam donieść, iż liczna grupa lekkoatletów z Gimnazjum nr 12 chlubnie reprezentowała szkołę w zawodach
sportowych…
Eliminacje Rejonowe do Mistrzostw Województwa w Sztafetowych Biegach Przełajowych
W środę 15.09.2010 r. w Lasku Arkońskim odbyły się eliminacje do Mistrzostw Województwa w Sztafetowych Biegach Przełajowych. Do rywalizacji stanęły reprezentacje szczecińskich
gimnazjów. Dziesięć dziewcząt naszej szkoły, bo tyle liczyła reprezentacja, trudnej leśnej trasie
walczyło do ostatnich sił, zajmując pierwsze miejsce, które daje awans do finału wojewódzkiego.
Sztafeta dziewcząt wystąpiła w składzie: Kamila Bartosik Id, Jagoda Trybuszkiewicz IIIc, Karolina
Szwarc IIc, Magda Ceniuch Ia, Asia Wołowicka IIC, Kasia Studniarek Id, Ola Szygenda IIIc, Martyna Pietrzyńska IIc, Roksana Wilkowiecka Id, Weronika Przepłata IIc. Chłopcy w tych zawodach
zajęli 4 miejsce.
Eliminacje rejonowe w Szkolnej Lidze Lekkoatletycznej
W poniedziałek 20.09.2010 r. odbył się Finał Powiatowej Gimnazjady w Szkolnej Lidze
Lekkoatletycznej. Reprezentacja dziewcząt nie zawiodła, wygrywając rywalizację. Nasi chłopcy po
zaciętej walce zajęli trzecie miejsce. Mamy jeden tytuł Mistrza Powiatu i kolejne złote medale dla
naszego gimnazjum! Najlepszy wynik wśród dziewcząt uzyskała Weronika Przepłata w biegu
na 300 m 44,42s (145 pkt). Lekkoatletki wystąpiły w składzie: Martyna Pietrzyńska IIc, Anna Kareńska Id, Olimpia Warkusz Id, Weronika Przepłata IIc, Karolina Szwarc IIc, Kasia Studniarek ID,
Roksana Wilkowiecka Id, Paulina Góral Id, Kamila Bartosik Id, Jagoda Kaczocha Id, Magda Ceniuch Ia, Maria Jędrzejewska IIc, Ewa Sidorczyk IIc. Asia Wołowicka IIc, Marta Stoszek IIIc.
Finał Wojewódzki w Szkolnej Lidze Lekkoatletycznej
W słoneczną, ale chłodną środę 29.09.2010 r. odbył się w Szczecinie Finał Wojewódzkiej
Gimnazjady w Szkolnej Lidze Lekkoatletycznej. W zawodach wzięły udział drużyny, które wcześniej wygrały rywalizację w swoich powiatach. Ta sztuka udała się reprezentacji naszych lekkoatletek. Liczyliśmy na medal ale konkurencja była bardzo duża, więc do końca nie było wiadomo, kto
wygra. Ostatecznie jednak dziewczyny naszego gimnazjum okazały się najlepsze, pokonując 15
reprezentacji z województwa. Złote medalistki to: Martyna Pietrzyńska IIc, Anna Kareńska Id,
Olimpia Warkusz Id, Weronika Przepłata IIc, Karolina Szwarc IIc, Kasia Studniarek ID, Roksana
Wilkowiecka Id, Kamila Bartosik Id, Jagoda Kaczocha Id, Magda Ceniuch Ia, Maria Jędrzejewska
IIc, Ewa Sidorczyk IIc, Asia Wołowicka IIc, Kinga Woźnica IIIc, Paulina Papajewska IIIf.
Zawody „Dzień sztafet”
6.10.2010 r. odbyły się międzyszkolne zawody sportowe w czterech sztafetach: olimpijskiej,
szwedzkiej 4x400m, 4x100m. Oddzielnie startowały składy dziewcząt i chłopców. Nasze reprezentacje w kategorii poszczególnych sztafet stawały wielokrotnie na podium W klasyfikacji drużynowej wszystkich sztafet zarówno chłopcy jak i dziewczęta zajęli I miejsce w Szczecinie.
25
Sztafeta olimpijska :
-dziewczęta: Kamila Bartosik- Magda Ceniuch – Asia Pietrzak – Marta Stoszek – IV miejsce
-chłopcy: Olek Florczak – Marcel Łubian – Mateusz Srebro – Szymon Pezowicz – I miejsce
Sztafeta szwedzka :
-dziewczęta: Weronika Przepłata – Karolina Szwarc – Martyna Pietrzyńska – Paulina Góral – I miejsce
-chłopcy: Adrian Kamiński – Piotr Kostrzewa – Mateusz Woźniak – Karol Zaiska – I miejsce
4x400 m – Ola Szygenda – Roksana Wilkowiecka – Jagoda Karczocha – Kasia Studniarek - II miejsce
Wojciech Kawa - Filip Bal – Rafał Opiela - Maciej Jankowski – VI miejsce
4x100m - Maria Jędrzejewska – Ewa Sidorczyk – Ola Łukomska – Olimpia Warkusz – I miejsce
Robert Majerski – Mariusz Mączka - Stasiu Czajkowski – Adrian Prokop - I miejsce
Liga Biegowa – mistrzostwa Szczecina
Liga Biegowa to zawody, które odbywają się w dwóch rundach- jesienią i wiosną. Zawodnicy
starują na trzech dystansach( 100m, 300m, 600m dziewczęta, 1000 m chłopcy) w swoich kategoriach
wiekowych. Za pierwsze trzy miejsca otrzymują medale, a wyniki przeliczane są na punkty, których
ilość z dwóch rund decyduje o ostatecznym miejscu szkoły. W zawodach jesiennych dziewczęta stawały 7 razy na podium. Pierwsze miejsca w swoich kategoriach zajęły: Olimpia Warkusz Id – 100m,
Martyna Pietrzyńska IIc – 100m, Weronika Przepłata IIc – 300m, na drugim stopniu podium stanęły:
Maria Jędrzejewska IIc 100 m, Karolina Szwarc IIc 300m, Kasia Studniarek Id 300 m, Trzecie miejsce na 300 m zajęła Asia Pietrzak z IIIc. Tuż za podium na czwartym miejscu uplasowały się Roksana Wilkowiecka z Id na 300 m, Magda Ceniuch Ia – 600 m, Ola Łukomska IIIc 100 m.
Wśród chłopców na podium stanęli: Mariusz Mączka IIIc – I miejsce 100 m, Damian Kisielewski Ic 1000 m I miejsce, Olek Florczak IIIc – 1000 m II miejsce, Robert Majerski IIc 300 m II
miejsce, Mariusz Rydelek Ic 1000 m – III miejsce.
Informacje dostarczyła p. Renata Milewicz
26
27
MIASTO MOTYLI
Rany przeszłości
Rozdział 1
Irys latała. Coraz wyżej i wyżej, ku słońcu. Wiatr targał jej włosami,
z pleców wyrastały ogniste skrzydła. Spojrzała w dół. Nie było widać
ziemi. Tylko chmury. Chmury, słońce, wiatr. I ogień. Coś czerwonego przemknęło tuż obok
niej. To Blask szybował razem z nią. Coraz wyżej i wyżej, do słońca. Czuła na twarzy ciepło.
Była taka lekka. Była taka wolna. I była taka… szczęśliwa. Roześmiała się i zakręciła
w powietrzu. Latała. Naprawdę latała. Coraz wyżej i wyżej… Była już tak blisko. Niemal
mogła go dotknąć. Zrobiło jej się bardzo, bardzo ciepło. Nie gorąco. Ciepło. To uczucie całkiem ją ogarnęło. Lecz nagle poczuła coś innego. Tęsknotę. Raniącą jak ciernie, czarną jak
noc, nieokreśloną tęsknotę. Po policzkach zaczęły jej płynąć łzy. Zanim się obejrzała, ogniste
skrzydła rozpłynęły się w powietrzu, a ona zaczęła spadać i spadać. Coraz niżej i niżej,
w ciemność.
***
-Irys! Obudź się wreszcie!
Dziewczyna usłyszała dobrze jej znany głos. Przetarła oczy i usiadła. Przy łóżku stał
Blask, smok o szkarłatnych łuskach. Wyglądał na zniecierpliwionego.
-Która godzina?- Zapytała sennym głosem. Wszystko ją bolało.
-Dochodzi trzynasta. Jak mogłaś tyle spać?!- Blask oparł łapy na pościeli- Wszyscy już
dawno zjedli śniadanie.
-Oj… To pewnie przez te nocne spacery. Faris cały czas mnie gdzieś zabiera. W ogóle go
nie poznaję!
-Tak, jasne… Mi nie wciśniesz takiego kitu. Całą noc czytałaś książki!
-Nooo…- Irys zakłopotała się trochę- Taaaak… Ale Faris i tak cały czas mnie gdzieś zabiera! To pochodzić po lesie, to do Starego Dębu, to zrobić ognisko, to jeszcze coś.
-Rozumiem, rozumiem… Ale jeszcze, jest ci mało. Ha! Pewnie myślisz, że śpię, ale widziałem, jak po drugiej w nocy miałaś jeszcze zapalone światło! A ten upiorny szelest kartek
śni mi się na okrągło- zadygotał- Lepiej już się ubierz. Inaczej Faris nie będzie miał co robić.
Zdaje się, że znowu coś wymyślił.
Irys przewróciła oczami. Faris, czarnowłosy chłopiec o złotych oczach, specjalizujący
się w rozmawianiu ze zwierzętami, był jej przyjacielem. Przez chwilę siedziała na łóżku,
wpatrując się w okno półprzymkniętymi oczami. Na dworze świeciło słoneczko. Na drze28
wach lśniły złote liście. Na posadzce placu były jeszcze kałuże po wczorajszym deszczu. Jesienne słońce przebijało się przez szkło i muskało promieniami pokój Irys. Siedziała tak chwilę, czując błogie ciepło.
-Irys?
-Co? Ach, tak! Przepraszam. Zamyśliłam się.
Blask podszedł bliżej.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Miałam miły sen. Śniło mi się, że latałam. I ty też tam byłeś.
Smok uśmiechnął się lekko, po czym poczłapał do drzwi.
-Lepiej już chodź. Będziemy czekać przy Ognisku.
Irys kiwnęła głową. Szybko ubrała się i uczesała. Jak co rano pościeliła łóżko i założyła
sobie Lirrannis na szyję. Kryształowy wisiorek zakołysał się na rzemyku, gdy zbiegła
ze schodów. Minęła pokój Farisa i doszła do Sali. Przebiegła
przez marmurową posadzkę. Zerknęła w pośpiechu na mozaiki zdobiące
ściany i weszła do obszernej kuchni.
-Dzień dobry, Margarett!- powitała kucharkę.
-Dzień dobry- mruknęła ponuro.
Margarett była matką Farisa, ale gdy ktoś ją o niego zapytał, gorąco
zaprzeczała. Mówiła, że nie ma syna. Znienawidziła go, gdy jej mąż zginął w pożarze, ratując go, kilkanaście lat temu. Wygnała chłopca z rodziny.
Margarett była chudą kobietą o niebieskich oczach i czarnych włosach, jak jej znienawidzony syn. Miała pociągłą twarz w kształcie trójkąta i ostry podbródek. Długie włosy związała w kok kilkoma srebrnymi wsuwkami. Na twarz opadało jej kilka ciemnych kosmyków.
Kucharski fartuch był dla niej o wiele za duży. Rękawy zwisały jej bezwładnie, utrudniając
pracę. Matowoniebieski fartuszek niemal spadał jej z bioder. Strój był miejscami poszarpany, głównie koniuszki rękawów. Chude palce były poklejone kilkoma plastrami, a twarz
Margarett miała niezdrowy, blady odcień. Oczy były podkrążone, usta sine.
Gdy Faris przychodził do kuchni, co robił nadzwyczaj niechętnie, ani on, ani jego matka nie odzywali się do siebie. Irys patrzyła na nich z nieukrywanym współczuciem. Matka
i syn, tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Dwie dusze, które pragną być razem, ale nie mogą. Margarett była wiecznie ponura, ospała i zmęczona. Wszystko, co działo się na świecie,
przyjmowała z milczącą obojętnością, jakby cała radość życia umarła wraz z jej mężem. Irys
nieraz zdawało się, że gdy Margarett jest zajęta swoimi pracami, popłakuje cicho.
Dziewczyna podeszła do lodówki. Wyjęła mleko i płatki owsiane. Następnie sięgnęła
po miskę i łyżkę. Kucharka zajęła się siekaniem kawałków pieczonego kurczaka do jakiejś
29
kolejnej elfickiej potrawy. Irys wlała mleko do miski i wsypała płatki. Pomieszała.
-Ładny dzień, prawda?- zagadnęła.
-Dzień jak każdy- odparła ponuro kobieta.
Zapadła cisza, której towarzyszył jedynie odgłos krojonego mięsa i chrupanie płatków.
-Twoi przyjaciele już na ciebie czekają przy Ognisku.
-Wiem. Blask mi powiedział.
Irys zjadła płatki, wstała od stołu i pozmywała naczynia.
-Do widzenia!- rzuciła przez ramię.
Margarett nie odpowiedziała, zajęta układaniem kurczaka na tacy.
Dziewczyna wyszła na plac. Było już tam wiele elfów, wykonujących codzienne czynności. Machały do niej, a ona odwzajemniała gest. Doszła do Ogniska. Czekali tam już wszyscy. Blask, Faris, lis Ronak, wilkołaczyca Shoe, jednorożec Smuga, kot Ciro i motyl Atlas. Luna, królowa i matka Irys, długo sprzeciwiała się, by tak ważna osobistość jak Atlas, który był
wręcz legendą, mógł towarzyszyć jej i innym w zwykłych przechadzkach, jednak w końcu
ustąpiła.
-Irys! Nareszcie! Już myślałem, że wszyscy zapuścimy tu korzenie.
-Cześć, Faris! Co znowu wymyśliliście?
Czarnowłosy chłopiec uśmiechnął się.
-Chodźmy do Starego Dębu. Dawno tam nie byliśmy.
-Okej.
Wszyscy zwrócili się w stronę domów. W lesie, koło Zamku, leżała polanka, a w nie
rósł Stary Dąb. Było to magiczne miejsce. Piękne, urzekające, pełne życia. Trzeba było tylko
uważać, by nie dać się opanować temu czarowi. Człowiek musiałby wtedy zostać tam
na zawsze.
Szli udeptaną ścieżką, usłaną złotymi i czerwonymi liśćmi.
Luiza Plutecka
30
Żegnaj lato na rok…
Miniony dzień, czyli reportaż z festiwalu z mimem w tle.
Primodium
Sobota, 25 dzień września. Za oknem szaruga. Mżawka. Najgorsza pora do robienia czegokolwiek.
Z niechęcią zakładam moją krzykliwą (o zgrozo) zieloną spódnicę i wychodzę podbijać świat, a może raczej
ulice osiedla… Występuję podczas szkolnego festynu. Jak to mówią- przedstawienie musi trwać.
Refulsi…
Tak, tak, tak. Zaiste, czułam, jak błyszczę zielenią wśród ubranych na czarno ludzi. . Zwracam na siebie
uwagę przechodniów. Zainteresowanie moją skromną (a jakże) osobą wzrasta, gdy dołącza do mnie mój kolega z klasy przebrany za mima. Ludzie machają nam nawet z samochodu. (Dzięki Ci, Panie, za MTV, bo inaczej nie wiedziałabym, jak się zachować). W atmosferze iście gwiazdorskiej dochodzimy do szkoły.
Tentantio
W słowniku to słowo przetłumaczone jest jako pokusa lub próba. Skorzystam z tego drugiego. Gdy dochodzę do prowizorycznej sceny zbitej z desek, mój dobry nastrój pryska jak tani balon z kiosku. Z niechęcią
słucham rozmaitych wskazówek i idę pomagać kolegom z sekcji gastronomicznej. Ale już po chwili festyn się
zaczyna.
Praesentatum
Gdy jesteśmy w trakcie przedstawiania akcji teatralnej, ze smutkiem odkrywam,że ludzie
(nieprzystosowani do życia w społeczeństwie zapewne) nie palą się, by przechodzić na kolejne stanowiska.
Zapewne mieli już ochotę na osławioną szkolną grochówkę, ale o tym potem. Mimo początkowych trudności,
akcja kończy się sukcesem. Następnie pokaz chórku szkolnego i byłej uczennicy naszego pięknego gimnazjum. I tu Fani naszego Drogiego Nauczyciela Sztuki nie zawiedli. Pierwsze takty muzyki bardzo powoli ożywiały widzów. Jedynie dzieci ze wspomnianego dalej studia tanecznego rozkręciły zabawę. I tak trzymać !
Gemma
Taką perłą na festynie niewątpliwie było stoisko z darmową grochówką. Po obejrzeniu wielu atrakcji
(no ba), jakimi były między innymi pokazy capoeiry ( a raczej nagich torsów sportowców), pokazy tańca
szkoły tanecznej Shock Dance ( rzeczywiście szok) widzowie zgłodnieli. Pomaszerowali więc do zielonej
budki, gdzie czekali na nich pracownicy gastronomii (jasne) w białych kitlach( krążyły pogłoski, że to pracownicy Oddziału Ostrych Zatruć). Mimo powszechnych obaw zupa była wyjątkowo smaczna.
Artifex
Według mnie, największym zainteresowaniem cieszył się mim Damian. Oczywiście myślę, że każdy
wysmarowany kremem przeciwzmarszczkowym wzbudziłby radość gapiów, ale nic. Damian wykazał się dużą
odwagą i największą artystyczną inwencją. Brawa.
Finis
Reasumując, stwierdzam, że festyn można uznać za udany. Oby takich akcji było więcej. Przynajmniej
mieliśmy z tego profity w postaci ładnych białych koszulek…
Adrianna Andrzejczyk
31
32
Mój wymarzony świat
Leżąc, wpatrywał się w wiszący nad łóżkiem obrazek. To kolejny wieczór, kiedy
ciało odmówiło mu posłuszeństwa a głowa nie pozwalała na obcowanie z resztą
świata. Była to jedna z tych melancholijnych chwil, w których myślimy o zmianie swego życia na lepsze, o wyrwaniu się ze szponów monotonii i rutyny. Lawendowe pole, od którego nie odrywał obojętnego wzroku, stawało się miejscem
coraz częstszej ucieczki od otaczającej go rzeczywistości, której nie był w stanie
się przeciwstawić.
Jego powieki stopniowo zaczynały okrywać klejące się do snu oczy, a umysł po części witał
już próżnię świadomości. Zasypiał na przekór tłoczących się w głowie myśli wołających o chwilę uwagi,
na przekór bawiącym się za oknem dzieci, na przekór każdej niewykorzystanej wedle ogólnych przyjętych
norm minucie…
Nieprzyjemny ból kręgosłupa mógł w tej chwili oznaczać dwie rzeczy. Jedną z nich była moralność,
a raczej jej miejscowe dolegliwości, drugą zaś upadek z bardzo wysoka. To właśnie on był przyczyną gwałtownej pobudki, jakiej doświadczył nasz bohater, lądując wśród fioletu. Unoszący się w powietrzu intensywny
zapach sprawił, że wektor jego uwagi szybko zmienił swój kierunek. Podnosząc obolałe ciało, starał się ujrzeć
wszystko to, co otaczało go w tej zadziwiającej chwili. Jednak wszystko, co ukazywało się przed jego oczyma,
aż po horyzont zlewało się w jeden odcień. Lawenda. Przerażony bezkresem, w jakim się znajdował, począł
stanowczo podążać w stronę słońca. Jednak zanim na dobre się rozpędził, spostrzegł, jak postać nieokreślonej
płci wkłada do koszyka świeżo zerwane kwiaty lawendy i powoli znika otulona jej zapachem.
-Proszę poczekać! – krzyknął bez zastanowienia. Po czym niepohamowanym krokiem zmierzał
w stronę osoby, która z każdym stąpnięciem stawała się coraz wyraźniejsza. – Proszę poczekać!- odezwał się
po raz kolejny, tym razem zadyszany.
Mężczyzna, który w końcu w pełnej krasie ukazał się naszemu bohaterowi, okazał się siwym starcem
o mądrych, szczerych oczach, długiej brodzie i zachęcającej do rozmowy postawie.
-Usiądź- odrzekł, widząc zmachanego młodzieńca, po czym również przysiadł.
-Nie chciałbym przeszkadzać, szukam drogi, która poprowadzi mnie do wyjścia.
-Szukasz wyjścia? Przecież wracasz z pustymi rękoma. Zechciej porozmawiać ze starym, wędrującym człowiekiem, zechciej stać się towarzyszem mej dzisiejszej wędrówki.
Chłopak, zdziwiony bezpośredniością starca, uśmiechnął się niepewnie, po czym zgodził się na spacer.
Liczył, że zakończy się on u kresu lawendowego pola, które nadal wydawało się być nieskończone.
Szli więc wydeptaną ścieżką, która z czasem stawała się coraz szersza. W pewnym momencie
na drodze pojawił się kolejny mężczyzna, na głowie którego przysiadł ptak.
-To niemożliwe! – wykrzyknął zdumiony młodzieniec, patrząc z fascynacją na skrzydlate stworzenie.
-Jak widzisz,
zupełnie naturalne. Zastanawia cię pewnie, dlaczego tak płochliwe zwierzątko
bez wahania zbliżyło się do człowieka? Widzisz, to pewnie za sprawą jego świadomości bycia częścią
wszechświata. Nic, co ziemskie, nie jest im obce, dlatego tak naturalnym staje się bliskość dwóch różnych
względem siebie gatunków.
Nastała cisza, podczas której w głowie młodzieńca doszło do potężnej eksplozji. Próbując zapanować
nad tym, co właśnie działo się w jego umyśle, zapomniał o miejscu, w którym się znajdował
i nie spostrzegł, że doszli do mety fioletowego bezkresu.
Nagle znaleźli się na kamiennej drodze prowadzącej do zarysowanego w niedalekiej oddali miasta.
Tuż przy trakcie stała grupka ludzi, przy czym każdy z nich, choć na pierwszy rzut oka nie było to widoczne,
zajmował się inną czynnością.
- Spójrz – zwrócił się do swego młodszego towarzysza wędrowiec. - Każda z tych osób na co dzień sprawuje
określoną funkcję. Kobieta, która rozmawia ze swoim synem, jest lekarką, jednak nie przeszkadza jej to
w spędzaniu czasu na rozmowie, na nauczaniu dziecka świata. Ten młody człowiek odbywa codzienną medytację – zagląda w głąb samego siebie, poszerzając horyzonty własnego umysłu – wskazał na kontemplującego
chłopaka o lekko uśmiechniętym wyrazie twarzy.
-A ta starsza pani? Przecież czyta książkę. Czy może być to czymś więcej niż po prostu czytaniem ogłupiających romansideł?
-Zauważ, jaką przyjemność sprawia jej wertowanie kolejnych stron. Ta książka jest tym,
czego potrzebuje w tym momencie najbardziej – ucieczką od męczącej codzienności.
Młodzieniec ponownie wpadł w zadumę, a starzec kontynuował :
-Każdy z nich studiuje bycie człowiekiem. Okazywanie uczuć i emocji, posługiwanie się myślą
33
i zdobywanie wiedzy – to wszystko jest tutaj bardzo ważne. To dzięki temu zachowują tak łatwo tracone człowieczeństwo.
-Umacniają w sobie wartości, które następnie przekładają na życie codzienne – dokończył chłopak coraz bardziej zafascynowany rozmową. Starzec uśmiechnął się, potakując. Każdy krok zbliżał
ich do bram miasta, jednak tym, czym zajęli się w tej chwili, było mieniące się odcieniami ciepła niebo.
-Niesamowite… - wyszeptał zauroczony młodzian.
Jego towarzysz odpowiedział westchnieniem również pełnym zachwytu. W ciszy pozostali przez następne kilka chwil.
-Niebo symbolizuje tutaj pokój, wspólne dobro. Stanowi dach, pod którym wszyscy żyjemy. Niezależnie
od tego, w której części świata będziesz się znajdować, gdy popatrzysz w niebo, poczujesz się jak
w domu. Ziemia, podzielona oceanami, dzieli również ludzi . Niebo nie dzieli nikogo, gdyż jest nierozerwalne,
nieprzerwane, trwałe. Niebo i ziemia stanowią równowagę – niebo wprowadza spokój, ziemia zaś chaos,
nad którym staramy się zapanować.
-O jakim niebie mówisz w tej chwili?
-O tym zachwycającym kolorytem, o tym , które jest miejscem ptaków, o niebie, po którym leniwie snują się
chmury, o otulającym nas wszystkich z reguły niebieskim bezmiernym tworze…
Nasz bohater zaczynał odczuwać lekkie zmieszanie. Pojawiał się i znikał, jednak dzięki wymuszonej
sile woli zdołał jeszcze przez chwilę pozostać w świecie osadzonym gdzieś, na dnie swego umysłu – świecie
snu.
-Wykorzystaj wszystkie zasoby siły swojej woli, ażeby jeszcze przez moment pozostać tutaj ze mną, pod ciepłym niebem, wśród zapachu lawendy.
Młodzieniec poczuł, że wraca jego senna świadomość. Nagle na nowo odczuł intensywną unoszącą się
w powietrzu woń kwiatów, wśród których zaczęła się jego przygoda.
-Dowiodłeś, że jesteś potęgą.
-Słucham? – z niedowierzaniem przesączonym poczuciem ironii ze strony swego towarzysza zapytał chłopak.
-Może to nie najłatwiejszy przykład, ale zdołałeś zapanować nad własnym umysłem. Pozostałeś przy sennej
rzeczywistości ze względu na to, że bardzo tego chciałeś. Jesteś potęgą, jaką każdy z nas jest, jeśli tylko zechce w to uwierzyć.
-A może to po prostu zmęczenie zmusiło mnie do powrotu?
-Zapewniam cię, drogi chłopcze, że po przebudzeniu nie będziesz już w stanie zasnąć. Nie pozwoli
ci na to twoja wzburzona głowa, którą powinieneś doprowadzić do ładu – opróżnić z rzeczy nieistotnych i osadzić na odpowiednim miejscu te, które uważasz za potrzebne. Powodzenia…
Młodzieniec nie zdążył odpowiedzieć, nie zdążył podziękować, nie zdążył spojrzeć w niebo…
Kiedy odzyskał swą świadomość, począł łapczywie chwytać każdą tworzącą się w głowie myśl. Poczuł,
że odnalazł to, czego tak długo nieprzytomnie szukał, coś, co nadal chciałby w sobie rozwijać. Pragnął zachować jak najwięcej, nie chciał wracać z pustymi rękoma…
Dominika Affelska
34
KRÓL POPU
Michael Jackson to bez porównania największy artysta ostatnich lat. Ku rozpaczy wszystkich fanów zmarł 25 czerwca 2009 roku, miesiąc przed swoją planowaną, ostatnią trasą koncertową. Swoją
karierę Michael rozpoczął już w wieku siedmiu lat z zespołem „The Jacksons 5”. Grał tam wraz
ze swoimi czterema braćmi. Manadżerem zespołu był ich ojciec, który- jak donoszą różne źródła- był
tak zaangażowany w promocję grupy, że zapomniał o szczęściu własnych dzieci i to między innymi
przez niego artysta miał problemy psychiczne.
Swój pierwszy solowy album „Got to be there” wydał w 1971 roku , będąc członkiem rodzinnego zespołu, z którym rozstał się w 1984 roku. Jego następnym ważnym osiągnięciem było wydanie albumu „Thriller”, który sprzedał się w ilości 107 milionów egzemplarzy. Jest to najlepiej sprzedający się
album wszech czasów. Po tym albumie wydał jeszcze sześć płyt. Największym hitem okazał się utwór
„Billie Jean’’. Osobiście polecamy także „Man in the mirror”. W teledysku tej piosenki występuje Lech
Wałęsa.
W 1983 roku podczas reklamy Pepsi doznał poważnego wypadku. Wybuch iskier spowodował
zapalenie się włosów piosenkarza, w wyniku czego Michael doznał licznych poparzeń na głowie.
Jackson jako jedyny z artystów przeznaczył na cele charytatywne ponad 300 mln dolarów i tym samym
pobił rekord Guinessa.
Michael zawsze musiał mieć białą rękawiczka z kamieni górskich, białe skarpetki i czarny kapelusz. Jego cechy charakterystyczne to chwytanie za krok, ruch któremu towarzyszy okrzyk „hoooo” ,
słynny wykop nogą, moonwalk, robot dance.
W 1988 r. wybudował park rozrywki dla dzieci „Neverland Ranch” , gdzie mieszkał przez 17 lat.
Wybudowanie parku stało się jedną z przyczyn oskarżeń artysty o molestowanie dzieci. Jednak w 2005
roku został z nich całkowicie oczyszczony.
Piosenkarz przeszedł ponad pięćdziesiąt operacji plastycznych, m.in. wybielanie skóry, korekta
nosa i ust. Cierpiał na bielactwo, od którego na ciele pojawiają się jasne przebarwienia. Jackson miał
trójkę dzieci: Michaela Josepha Jacksona Juniora (Prince) , Paris Michael Katharine Jackson oraz Prince’a Michaela Jacksona (Blanketa).
W ciągu swojej kariery zdobył czternaście nagród Grammy, a jego utwory bardzo długo utrzymywały
się na listach przebojów. MJ zagrał też w kilku filmach. W wieku 50 lat artysta zmarł prawdopodobnie
przez zatrzymanie akcji serca. Pod szpitalem, w którym przebywał, zgromadził się tłum płaczących fanów ze zniczami. Chociaż od jego śmierci minął już ponad rok, to świat nigdy o nim nie
zapomni , bo jak się mówi- król jest tylko jeden. A Michael zasłużył sobie na to miano
nie tylko wielkim talentem , ale również wielkim, kierującym się życzliwością, sercem.
Paulina Góral, Oliwia Poterucha
35
Otrzęsiny dokonane!
Dnia 15 października bieżącego roku odbyły się otrzęsiny klas pierwszych. Wszyscy uczniowie przebrani za kotki, o 9 rano, wyruszyli do auli, aby w pełni stać uczniami naszego gimnazjum.
Całą imprezę dla pierwszaków poprowadzili uczniowie z klas drugich.
Zaczęło się od krótkich scenek przedstawiających zainteresowania klas. Wszystkie były bardzo zabawne. Nie zabrakło ani piosenek, ani wierszyków. Chwilkę później prezentowaliśmy już plakaty przygotowane przez przedstawicieli klas. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, jakie zdolności artystyczne posiadają najmłodsi uczniowie naszej szkoły. Talenty okazały się niebywałe! Następnie gospodarze klas musieli udzielić odpowiedzi na trzy podchwytliwe pytanie, a było to nie lada zadanie.
Kiedy nareszcie nadszedł czas na, według mnie, najlepsze zadanie spośród wyżej wymienionych, grającą szafę, w której główną rolę odegrali uczniowie, wszyscy zareagowali śmiechem. Dwie osoby
z każdej klasy musiały „wymiałczeć” wylosowaną melodię. Do zaprezentowania były znane i lubiane hity, takie jak „Czarne oczy” czy „Hej, sokoły!”. Potem nadszedł czas na krótki taniec. Chętni mogli wejść na scenę i pokazać, co umieją.
Niestety, czas zabawy szybko dobiegł końca i musieliśmy udać się na lekcje. Myślę, że ta impreza na długo zostanie w naszej pamięci. Teraz zostało tylko czekać do następnego roku, aż przyjdą
do nas nowe kociaki.
Martyna Bergiel
36
ZAPIS
Kap kap...
Granatowa kałuża na pergaminie
Kap kap...
Słona łza poczciwej staruszki
Chlust!
Mroczna poczwara otulona białym puchem
Wyryty ból
Skrobnięta radość
Wyfruwające z szuflady
Kiedy pamięć komputera wygaśnie.
Laura Foremska
37
Ratuj się, kto może!
W dniu 1 października 2010 roku klasa - I „b’ wybrała się na wycieczkę do Ośrodka Szkoleniowego Ratownictwa Morskiego, znajdującego się przy ulicy Ludowej w Szczecinie. Było to związane z naszym profilem – ekologią. Zajęcia odbywały się pod czujnym okiem wychowawczyni - pani Małgorzaty Płachty
oraz organizatora „Leśnych Sobót” – pana Pawła Nowaka.
Około godziny 12
00
wyszyliśmy sprzed szkoły. Będąc już na miejscu, spotkaliśmy kolegów ze star-
szych klas, unoszących się na wodzie w specjalnych skafandrach. Patrząc na ich uśmiechnięte twarze, stwierdziliśmy, że świetnie się bawią. Co z kolei dodało nam otuchy i utwierdziło w przekonaniu, że nie mamy powodów do obaw. Zaraz potem prowadzący – pan Jan Nowak- pokazał nam łódź zrzutową; opowiedział o jej
zastosowaniu oraz jak funkcjonuje. Dowiedzieliśmy się, iż służy ona do ratowania życia ludzi ewakuujących
się z tonących lub palących się statków. Inną atrakcją naszego pobytu była możliwość pływania w łodziach
ratunkowych. Oczywiście wcześniej przeszliśmy przeszkolenie w zakresie ubierania i stosowania kapoków.
Wrażenie zrobił na nas również pokaz ratownictwa przeciwpożarowego. Brali w nim udział uczniowie Technikum Morskiego z Kołobrzegu. Po części praktyczniej, w salce konferencyjnej oglądaliśmy filmy, dotyczące
wypadków zaistniałych w czasie pracy na szczecińskich statkach. „Wycieczka podobała mi się. Dowiedziałam
się wielu ciekawych rzeczy. Najbardziej zaciekawiło mnie to, że statki pasażerskie są gorsze pod względem
bezpieczeństwa, natomiast statki transportowe są o wiele lepiej wyposażone w tym kierunku” – wypowiedziała
się uczennica klasy I b, Ewa Ruszczyńska.
Ogólnie jesteśmy zadowoleni z wyjścia. Polecamy je także innym. To doskonała okazja do sprawdzenia
się w symulowanych sytuacjach ekstremalnych. Daje możliwość uświadomienia, że w wielu życiowych sytuacjach człowiek sam odpowiada za swoje bezpieczeństwo.
Julia Kopeć, Magdalena Pietruch
38
39
Podobało się...
„Ognisty pierścień”
„Co sto lat ludzkość zostaje poddana próbie.
Co sto lat czwórka nastolatków musi podjąć wyzwanie.
Właśnie upływa sto lat i nadszedł czas, aby wybrać tych ,którzy sprostają zadaniu”.
„Ognisty pierścień” P. D. Baccalario jest pierwszym tomem z cyklu „Century”. To powieść przygodowa dla młodzieży, w której czwórka dzieci rozpoczyna
swą przygodę kilka godzin po poznaniu się. Okazuje się, że są w tym samym wieku i wszyscy
obchodzą urodziny 29 lutego, a także czeka ich to samo przeznaczenie. Podczas swych przygód znajdują wiele niesamowitych zagadek, tajemnic, dokumentów, uczestniczą w przedziwnych zdarzeniach, a gdy wydaje im się, że to koniec, następuje początek nowych przygód.
Na szczęście nasi bohaterowie- Elektra, Sheng, Mistral i Harvey- nie są sami, gdyż podczas
poszukiwań zyskują pomocnika- Ermeta.
Akcja pierwszego tomu toczy się w Rzymie, Mieście Ognia. Wszystkie wydarzenia, jakie
miały miejsce w książce, mieszczą się w kilku tygodniach. „Ognisty pierścień” ma dynamiczną, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcję. Narracja jest żywa i urozmaicona, a dialogi są
tak dobrze napisane, że nie spowalniają dynamiki tekstu. Niektóre fragmenty mogą wydawać
się zagmatwane bądź niepasujące, lecz z czasem okazują się proste do wyjaśnienia.
Autor połączył elementy fantastyki i życia codziennego. Ukazał również, jak przyjaźń
i wzajemne zaufanie jest ważne w wielu sytuacjach.
Andżelika Nowaszczuk
„Ostatnia piosenka”
Ostatnia piosenka to książka napisana przez wspaniałego pisarza,
Nicholasa Sparks’a, twórcę „Pamiętnika’ ’ oraz „I wciąż ją kocham’’.
Autor powieści jest jednym z najbardziej poczytnych pisarzy. Wielu
ludzi czekało na wydanie tej książki.
Ronnie (Veronica)- zbuntowana nastolatka z Nowego Jorku nie
może się pogodzić z rozwodem rodziców. Zdarza jej się kraść.
Za wszystko wini ojca- Steve’a, który rodzinę. Nie odzywa się do niego przez trzy lata. Rodzic postanawia spędzić z dziećmi wakacje i odbudować łączącą ich więź. W przeciwieństwie
40
do brata , Jonah, Ronnie nie potrafi wybaczyć ojcu. Steve postanawia użyć jedynej pasji, która
łączy go z córką- muzyki. Gdy Veronica poznaje Willa i kiedy jej relacje z tatą zaczynają się
poprawiać, rozumie, że źle postąpiła, nie odzywając się do ojca. Miłe wakacje mają wzruszający finał.
„Ostatnia piosenka’’ jest to piękna historia o miłości, bólu i przebaczeniu. Gdy zaczyna
się czytać, nie można się od niej oderwać. Warto dodać, że w ekranizacji książki główną rolę
zagrała Miley Cyrus. Ciekawe jest też , że to książka została napisana na podstawie scenariusza, a nie na odwrót.
Warto poświęcić swój czas na przeczytanie tej lektury. Myślę, że nie pożałujecie.
Natalia Brammen
,,Resident Evil Afterlife"
Jest to już czwarta część tego filmu. Twórca Paul Anderson
zaczerpnął pomysł z gry, której do tej pory istnieje już pięć części,
o filmie nie wiemy, ile ich będzie, choć dana część kończy się tak,
że niemal jesteśmy pewni, iż pojawi się kolejny film z tej serii. Gra
różni się od filmu, gdyż spotykamy tu innych bohaterów i miasta,
chociaż fabuła jest ta sama. Film jest zrealizowany w wersji 3D, co
podnosi jego efektowność. Okulary i duży ekran robią swoje! Zdarza się kilka momentów wręcz satyrycznych, takich jak mężczyzna skaczący na samolot i wywołujący jego turbulencje. Ścieżka dźwiękowa jest dużo lepiej rozwinięta od tych w poprzednich częściach, świetnie dopasowana do danych fragmentów. Akcja zdecydowanie dynamiczna, nie można się nudzić! Czas umilają widzowi taki sławy, jak: Milla Jovovich (Alice,
główna bohaterka), czy Ali Larter (Claire Redfield). Bardzo polecamy ten film! Obejrzyjcie
koniecznie!
Robert, Hubert
41
Pulitzery rozdane!
Na początek
22 dzień października, piątek, godzina 7.00. Stojąc na przystanku i czując, jak
powoli zamarzam, szczerze współczuję wszystkim, dla których poranne czuwanie na mrozie jest przykrą codziennością. Na szczęście przyjeżdża mój tramwaj. Jadę na dworzec.
Dworzec
Docieram w końcu na miejsce spotkania. Jestem przemoczona i zziębnięta, cieszy mnie
więc fakt, że reszta już jest. W pełnym składzie idziemy na peron. Czekając na pociąg, zapoznajemy się z innymi redakcjami. Ogólnie jest miło i sympatycznie. Podróż przebiega pod znakiem przyjemnego ciepła. Docieramy w końcu do Łobza.
Powitanie ciastkiem i sokiem
Ku naszemu zadowoleniu pierwszym etapem uroczystości jest skromny poczęstunek.
Herbata i kawa okazują się strzałem w dziesiątkę. Po niewielkim posiłku zostajemy zaproszeni
na otwarcie. Pierwszym punktem inauguracji jest przemówienie pani
dyrektor. Po oficjalnej części następuje krótkie przedstawianie ekologiczne . Na koniec młodzi dziennikarze zostają zaproszeni na warsztaty.
W stajni ogierów
Mimo nakazu rozdzielenia się nasza redakcja wraz z reprezentacją LO9 postanawia jechać razem do stadniny ogierów. Siadamy w autokarze i fotografujemy
wszystko, co może się przydać( łącznie z notatkami młodszych kolegów) . Stadninę prowadzi
pani Sylwia Banaś. Zostajemy oprowadzeni po stajniach i po salkach. Po dokładnym zapoznaniu się ze stadniną jedziemy do oczyszczalni ścieków. Zostajemy wtajemniczeni w tajniki procesu oczyszczania wody. Po ciekawych doświadczeniach wracamy do szkoły.
Rozdanie
Zostajemy zaproszeni na konferencję ze znanym politykiem. Następnie odbywa się wręczanie nagród. Jak co roku odbieramy nominację do nagrody głównej . Wyróżnieni zostali też
dziennikarze z gazetki „EKO Świat”. Wymykamy się w trakcie ceremonii, nie zostając nawet
na obiedzie. Musimy zdążyć na pociąg.
Podsumowanie
W pociągu panuje wesoła atmosfera. Myślę, że tegoroczne rozdanie nagród było wyjątkowo udane, pomimo tego że tym razem nie udało się nam zdobyć głównej nagrody. Następna
gala za rok.
Adrianna Andrzejczyk
42
Radości i troski pierwszoklasistów
Zbliżający się wrzesień zapowiadał duże zmiany w naszym dotychczasowym życiu. Do nowej
szkoły– gimnazjum– przyszliśmy pełni pozytywnego nastawienia. Szkoda nam było, ze wakacje się
skończyły i przyszedł czas na ciężką pracę, jednak perspektywa poznania nowych osób dodawała nam
skrzydeł. Jako nowi uczniowie byliśmy głównym obiektem zainteresowania. To nie miało aż tak dużego wpływu na nasze samopoczucie, ponieważ drugo– i trzecioklasiści okazali się dla nas bardzo
mili. Zarówno starsi koledzy jak i nauczyciele przyjęli nas życzliwie. Dzięki temu w krótkim czasie
udało nam się tu zadomowić. Dobrze jest być jednym z uczniów „Dwunastki”.
Marta Boniewska
Nowa szkoła to zawsze trudne wyzwanie. Dla mnie jednak nie było to aż takie duże przeżycie,
bo moje rodzeństwo skończyło to gimnazjum. Myślę, że uczniowie są tacy jak we wszystkich szkołach. Co mi sprawia trudność? Na pewno tempo pracy. Wiem, że ten stopień szkoły to już nie przelewki, ale wymaga się od nas wysiłku. Bardzo podoba mi się w gimnazjum, iż można prezentować
na forum całej placówki swoje talenty. Podsumowując, jestem zadowolona z obecnej szkoły.
Agnieszka Mac
Nowa szkoła, nowi nauczyciele, mnóstwo nowych kolegów i koleżanek, a do tego tyle przedmiotów! Jak ja sobie z tym wszystkim poradzę?! Takie myśli chodziły po głowie wielu przyszłym
uczniom Gimnazjum nr 12. Podczas pierwszych tygodni chyba każdy z nas, pierwszoklasistów, chodził trochę zagubiony. Niełatwo jest się odnaleźć w gronie tylu nowych ludzi. Jednak już po dwóch
tygodniach zaczęły rodzić się nowe przyjaźnie. Teraz, idąc korytarzem, nie widuję osób chodzących
ze spuszczonymi głowami. Każdy znalazł tutaj kogoś, z kim może porozmawiać i miło spędzić czas.
Teraz naszym zadaniem jest odpowiednio wykorzystać te trzy lata po to, by wielu, kończąc tę szkołę,
mogło powiedzieć: „Nie żałuję ani jednej chwili spędzonej w gimnazjum”.
Anna Pietrzyk
Czuję się bardzo bezpiecznie w tej szkole. Nauczyciele na przerwach nie stoją sobie „aby stać”,
ale żeby utrzymać ład i porządek. Pedagodzy dużo wymagają, ale rozumiem to, bo mam kontakt poza szkołą z nauczycielami i wiem, że bez dyscypliny, którą trzeba sobie wypracować, uczniowie nie
będą mieli dobrych wyników w nauce. Klasa jest sympatyczna i bardzo ciepło zostałem przyjęty. Odbieram ją pozytywnie. Ulubiony przedmiot? Chyba geografia. Od trzeciego roku życia cały czas pogłębiam swoją wiedzę w tej dziedzinie. Lubię też język polski, technikę, historię. Te przedmioty mnie
najbardziej interesują i najłatwiej „wchodzą mi” do głowy. Sądzę, że zmiany nie są potrzebne. Gimnazjum stoi na wysokim poziomie nauczania za sprawą nauczycieli i uczniów, a sam budynek jest położony w bezpiecznym, ale dostępnym miejscu, a zasady? No cóż, mogą się nie podobać uczniom
(czasami sam się na nie denerwuję), ale doświadczenie nauczyło mnie, że bez nich nie da się żyć.
Michał Kanciała
W gimnazjum jest bardzo sympatycznie, każdy jest miły. Zawsze przyjazna atmosfera panuje
na przerwach i lekcjach. Co mogę powiedzieć o nauczycielach? Umieją wszystko wytłumaczyć i zawsze pomóc, nie stresują na lekcjach, są wyrozumiali i nigdy nie krzyczą. Prawda, dużo wymagają,
ale to „Dwunastka”. W najbliższych latach oczekiwałabym, aby noszono mniej książek oraz na każdej przerwie była puszczana muzyka.
Paulina Szymkowiak
43
JESIENNE UWAGI O PRZEMIJANIU
Teraz jesteś młody. Masz kilkanaście lat. Możesz góry przenosić. Snujesz plany na przyszłość. Przed tobą świat stoi otworem. Czeka, wyciąga ręce, zaprasza. Tylko iść i brać. Tak
będzie zawsze! Na pewno?
Obecna pora roku, jesień, a zwłaszcza obchodzone niedawno Święto Zmarłych, rodzinne
wizyty na cmentarzach skłaniają do zastanowienia…
Przemijanie jest nieuniknione. Każdy z nas go doświadcza. Rok temu byłeś młodszy,
za rok będziesz starszy. Kolejny rok i jeszcze jeden, znowu następny, miesiące, tygodnie, dni,
godziny. Rzeka czasu, którą płyniesz. Chcesz tego czy nie. Na razie jest dobrze, podoba ci się.
Inni zaczynają liczyć się z tobą. Masz coraz więcej do powiedzenia. Mówisz coraz donośniej,
pewniej, zdobywasz swoje miejsce w świecie. Ale czy słuchasz uważnie? Czy przyglądasz się
temu, co cię otacza? Czy odnosisz to do siebie?
Przemijanie jest wokół nas i w nas samych. Oznacza nieustającą przemianę wszystkiego
i wszystkich. Ciebie też. Dobrze, jeżeli prowadzi do mądrości, niepowielania błędów, szacunku wobec świata i innych ludzi. Szczególnie Tych, z którymi już nigdy nie porozmawiasz, nie
przytulisz, nie pójdziesz na wspólny spacer z jednego mianowicie powodu- oni odeszli, możesz ich odwiedzać jedynie na cmentarzu.
Nie o to chodzi, żeby w związku z tym ciągle się smucić. Zaletą upływającego czasu jest
wszakże wyciszenie negatywnych, niszczących człowieka emocji. Idzie o to, aby rozejrzeć się
uważnie dookoła i zacząć cieszyć z daru, jakim jest twoje, jeszcze nastoletnie życie. Pamiętaj,
iż nie masz gwarancji na wieczne istnienie ani na zdrowie. Doceń możliwość przebywania
z rówieśnikami, nauczycielami, rodziną. Oni kiedyś przeminą, tak jak TY.
Eureka
44