Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
„Krakowskie Pismo Kresowe” 2009, nr 1
340
„Kronos” 2010, nr 2
Celem redaktorów nowego rocznika było stworzenie pisma, którego jedyną
linią będzie naukowe kresoznawstwo. „Interdyscyplinarne, stricte naukowe
pismo o Kresach” – tak o swoim piśmie mówi jeden z inicjatorów jego powstania, Adam Świątek, autor wstępu i jednego z najciekawszych tekstów w całym
numerze. Twórców pisma trzeba pochwalić, zwłaszcza za pomysł. Treści zgromadzone w pierwszym zeszycie rocznika są wielce interesujące. Oprócz tekstów dotyczących historii, historii sztuki czy literatury, mamy tu – zapewne już
stałe – działy: „Biblioteka Kresoznawcy” (czyli bibliografia prac o Kresach z poprzedniego roku, bardzo dobra rzecz!), „Źródła”, „Kolekcje i Zbiory” i w końcu
„Recenzje”. Teksty są różnej jakości, a z niektórymi tezami z pewnością można
by polemizować. Zamiast omawiać kolejno poszczególne artykuły, chciałbym
przedstawić tekst, który najbardziej mi się spodobał. Adam Świątek dokopał
się do pamiętników niegdysiejszych kijowskich studentów – cofamy się do połowy XIX stulecia po to, by popatrzeć na Tarasa Szewczenkę oczyma naszych
antenatów. Pomysł godny Jarosława Marka Rymkiewicza, tyle że to dzieje się
naprawdę. Razem z Julianem Beliną Kędrzyckim jesienią 1846 roku pijemy herbatę przy oknie w jego kijowskiej stancji, gdy raptem dobiega nas śpiew. Znamy
tę pieśń: Oj na hori taj żency żnut… „Dużo dobre spywaje” – myślimy. Tak właśnie wyglądało pierwsze spotkanie studenta Kędrzyckiego z Szewczenką. Gdyby
ta scena nie była prawdziwa, można by ją nazwać kiczowatą. Trudno oprzeć
się symbolicznym interpretacjom. Nie pamiętam, kiedy sam pierwszy raz usłyszałem tę kozacką pieśń o Sahajdacznym i Doroszence, zawsze jednak należała
do moich ulubionych. Piszę o tym, by zwrócić uwagę na to, czego szczęśliwie
w „Krakowskim Piśmie Kresowym” nie zabrakło, a co wydaje mi się samym
rdzeniem „kresowości” – chodzi o spotkanie. Polacy śpiewający kozackie pieśni
zawsze wydawali mi się czymś fascynującym, podobnie jak Mickiewicz z Zanem
śpiewający w Solecznikach białoruskie Da pakińtie harła drat’. Takich spotkań,
jak to Kędrzyckiego z Szewczenką, musiało być przecież u nas więcej skoro
i jego, i moja dusza, mimo dzielącego nas dystansu czasu i przestrzeni, zostały, jak pisze Kędrzycki, „rozkołysane”, i to przez tę samą pieśń. Z narodami jest
dokładnie tak samo jak z ludźmi. Spotykasz kogoś i ten ktoś zaczyna cię przyciągać, jak Szewczenko Kędrzyckiego, którzy w końcu się zaprzyjaźnili. Dziś chyba
byłoby to niemożliwe. Nic na to nie poradzimy, ale współczesne ukraińskie piosenki za serce już nas nie chwytają i sławią zupełnie innych „kozaków”.
W wypadku tego numeru podtytuł „Kronosa” zamiast „metafizyka – kultura
– religia” mógłby brzmieć „teologia – polityka – historia”. Na początek przebrnąć trzeba przez serię tekstów Jacoba Taubesa, postaci być może zbyt słabo znanej w Polsce. Pomaga w tym esej Roberta Pawlika, który podsumowuje i dopełnia, to, co przedstawiają trzy artykuły niemieckiego filozofa. Taubes,
odnosząc się do teologii przed i po przewrocie kopernikańskim (upadek hierarchicznej wizji świata), wykazuje jej zależność od kosmologii. Następnie na
historycznych przykładach pokazuje zakorzenienie polityki w teologii, podążając w ten sposób za tezą Carla Schmitta, że wszystkie pojęcia teorii polityki są
zsekularyzowanymi pojęciami teologicznymi. Więcej o związkach tych dwóch
filozofów można się dowiedzieć z interesującego i bardzo osobistego tekstu
Taubesa Carl Schmitt – apokaliptyk w służbie kontrrewolucji. Zresztą, wątki osobiste i biograficzne zajmują sporą część tego „Kronosa”, a odnaleźć je można
w obfitej korespondencji. Mamy więc listy Martina Heideggera, Karla Löwitha,
Leo Straussa oraz trudny i głęboki list Taubesa do Arnima Mohlera, w którym
porusza on między innymi sprawę zaangażowania Heideggera oraz Schmitta
w nazistowski reżim. Wątek filozofa w obliczu totalitaryzmu najpełniej uwidacznia się w krótkim eseju Piotra Graczyka, będącym komentarzem do przetłumaczonego przez niego wystąpienia Schmitta zatytułowanego Führer jest obrońcą
prawa. Jest to tekst, obok którego nie można przejść obojętnie. Stanowi on
komentarz myśliciela do hitlerowskiej wykładni „nocy długich noży”. Pozostając przy tym autorze, nie można pominąć artykułu Löwitha Okazjonalny decyzjonizm Carla Schmitta, w którym dogłębnie analizuje on i krytykuje schmittowskie
pojecie polityczności wraz z jego rozróżnieniem na wroga i przyjaciela oraz stawia je w szczególnym świetle, podążając w swej interpretacji od Heideggera
i Gogartena do – co ciekawe – Kierkegaarda. Ponadto w „Archiwum filozofii
polskiej” przeczytać można rozdział głównego dzieła naszego zapomnianego
filozofa Antoniego Bukatego, do którego ciekawie i z dystansem wprowadza
esej Michała Otorowskiego. Proponuje on, by Bukatego – a trzeba wspomnieć,
że był to mesjanista i uczeń oraz propagator myśli Józefa Hoene-Wrońskiego
– czytać w odniesieniu do Polski dziś, szczególnie w kontekście kwestii globalizacji. Teleologiczna, mesjanistyczna wizja Bukatego zgrabnie zamyka teologiczno-polityczny numer „Kronosa”. W razie przemęczenia tematem polecam esej
Davida Janssensa Stare szaty filozofa: Leo Strauss o filozofii i poezji.
Tomasz Kwaśnicki
Aleksander Czerkawski
Perysskop
341