szeroki_margines numer strony
Transkrypt
szeroki_margines numer strony
Nie taki diabeł straszny, nie taki anioł przyjazny Przypomniała mi się scena z Lalki, rozmowa Rzeckiego z panią Stawską. Ściągnąwszy brwi, nasrożony jak diabeł, stary subiekt powiadomił lokatorkę o decyzji pana Wokulskiego, właściciela kamienicy: czynsz będzie... obniżony. Inne przykłady mówienia niezgodnego z treścią wypowiadanych słów, okraszania ich „niestosowną” mimiką zaczerpnąłem z filmów. Amerykańska komedia o cyrkowcach. Przyjęty na próbę akrobata rozwiązuje linkę i siatka zabezpieczająca opada. Następuje skok na linie, a po tym udanym, choć w najwyższym stopniu ryzykownym popisie dyrektor cyrku zwraca się do akrobaty z groźną miną: – To pan nie wie, że występy bez asekuracji są niedopuszczalne?! Po czym, jeszcze bardziej podnosząc głos: – Przyjmuję pana! Na ekranie bitwa o Anglię. W powietrzu eskadra pilotowana przez polskich lotników. Drogą radiową przekazano im rozkaz: do bazy! A oni buntują się. Co, znowu nie dopuszcza się ich do akcji?! Zignorowawszy rozkaz lecą dalej, na spotkanie Niemcom. Strącają ich. Na twarzy angielskiego oficera, który spotkał się z Polakami po wylądowaniu, nie ma cienia uśmiechu. Wypomina im niesubordynację i udziela... najwyższej pochwały. I trzeci, ostatni przykład: film Polańskiego Nóż w wodzie, początkowa scena. Na skraju szosy czai się autostopowicz. By zatrzymać prywatną limuzynę i wprosić się na pasażera, nie ogranicza się do uniesienia ręki. Wybiega niespodzianie na szosę. Kierowca rad nierad musi zahamować. Jest wściekły, sztorcuje szaleńca. I kończy swoje sztorcowanie słowami: – Ładuj się pan! Spełnił życzenie chłopaka używając tonu, jakim się mówi: idź do diabła. Po przykładach zaczerpniętych z twórczości filmowej – jeszcze jeden przykład z literatury, z powieści Wiktora Hugo Rok 93. Ale tym razem odwrotnie: z uprzejmą miną oznajmia się delikwentowi coś przykrego. Do Konwentu przybywa obywatel, by ofiarować posłom misterny model żaglowca. To taki gest wyrażający sympatię dla rewolucyjnej władzy. Deputowani komplementują ofiarodawcę, chwalą jego talent, po czym... skazują go na więzienie. Boć to przecież karygodne: uprawiać hobby, gdy ojczyzna w niebezpieczeństwie. Ba, zdarzyło się, że pogróżki wypowiedziano z miną wręcz wesołą. Wszeborowi Doliwie, za zasługi wojenne, król chciał się odwdzięczyć, a wiedząc, iż Wszebor zapałał afektem do Kasi Spytkówny, przyrzekł mu ją. Przyrzekłby mu każdą inną. Gdy wszakże po pewnym czasie afekty się zmieniły; gdy Wszebór zdecydował się na Spytkową, a Tomek Belina na Spytkównę; gdy to – ku zadowoleniu obu kobiet – nastąpiło, wówczas król udał gniew. Że niby jego wola i postanowienie nie zostały uszanowane. Na zaślubiny obu par przybył z wesołą miną, lecz słowa królewskie cały czas były gniewne. I wyrok zapadł srogi: nałożyć na winowajców łańcuchy. Łańcuchy ze złota... Ten przypadek niezgodności słów i mimiki zademonstrowany przez Kraszewskiego w jego Masławie był ze wszystkich znanych mi przypadków najzabawniejszy i najbardziej wzruszający. I wreszcie coś z życia. Księgarnia, w której pracowałem, mieściła się na dwóch kondygnacjach. Utkwiło mi w pamięci czyjeś zstępowanie po schodach i towarzysząca temu zstępowaniu mówka: 1 – Nogi ci z dupy powyrywam, jak jeszcze raz włączysz fiszki niealfabetycznie. Słowom tym, wypowiedzianym przez sprzedawczynię Zosię pod adresem kolegi, co narobił bałaganu w kartotece nowości wydawniczych, towarzyszył promienny uśmiech. Fajrant, klienci wyszli, można się nie krępować. Ale do twarzy w dalszym ciągu przylega przywdziana z obowiązku zawodowego uprzejmie uśmiechnięta maska. – Znowu nachachmęciłeś. Przemiły uśmiech, jaki się przez osiem godzin pokazywało klienteli, wciąż nie schodził z jej twarzy, gdy ciągnęła: – Niech się coś podobnego powtórzy, to ci nogi z dupy powyrywam. 2