Prof. Ryszard Borowiecki: Rządzić znaczy służyć

Transkrypt

Prof. Ryszard Borowiecki: Rządzić znaczy służyć
Prof. Ryszard Borowiecki:
Rządzić znaczy służyć
miesięcznik - samorządność/gospodarka/integracja europejska
rok VI, nr 53, 15 czerwca – 15 lipca 2006, cena - 10 zł
ISSN 1730-7694
Redaktor naczelny: Jacek Broszkiewicz
OD REDAKCJI
Wakacyjnie
P
rzyszło w redakcyjnej poczcie elektronicznej.
Taki rodzynek:
„Koniec roku szkolnego. Pod wieczór matka zagląda do pokoju córeczki i znajduje na łóżku następujący liścik:
Droga Mamo! Nareszcie koniec szkoły. Dla mnie już
na zawsze. Jestem od dawna zakochana i postanowiliśmy z moim chłopakiem wreszcie „się urwać”. Wiem, że Tobie się to nie spodoba, ale on jest
taki słodki! Te jego tatuaże i piercing na każdym kawałku ciała...A ten jego
motocykl!
Ali (tak nazywa się mój miły) twierdzi, że jazda na nim w kasku to grzech.
Ali jest kompletnie na moim punkcie zwariowany. Mówi, że go uratowałam,
bo ten alkohol by go w końcu zabił...Aha, i najważniejsze. Będziesz miała
wnuka! Tak się cieszę! Kolega Alego ma gdzieś w lesie drewnianą chatkę.
Trzeba ją wyremontować i nie ma w niej światła ani wody, ale to będzie nasz
nowy dom. Nie martw się! Będziemy mieli z czego żyć. Ali ma kapitalny pomysł. Zaczniemy uprawiać marihuanę i sprzedawać ją w mieście. Ma być z
tego kupa forsy. Tak się cieszę! I nie martw się, proszę. Wkrótce będę miała 14 lat i naprawdę mogę na siebie sama uważać. Mam tylko nadzieję, że
szybko pojawi się ta szczepionka przeciwko AIDS. Alemu bardzo by to pomogło...
Twoja ukochana córeczka.
P.S. Wszystko bzdura!!! Jestem u Krychy i oglądamy telewizję.
Chciałam Ci tylko uświadomić, że są gorsze rzeczy niż to
świadectwo, które znajdziesz na nocnym stoliku. Buziaczki!!!”
Przeczytaliśmy z Panią Prezes tę e-mailową historyjkę i zaczęliśmy dławić się ze śmiechu. Rzeczywiście - są gorsze rzeczy niż ten telewizor, z którego sączą się wieści o polityce.
Istota tekstu nie ma nic wspólnego z obecną sytuacją na Bliskim Wschodzie.
Jacek Broszkiewicz
redaktor naczelny
www.euroregiony.pl
tel. 510 065 508, 0-32 253 67 36,
e-mail: [email protected]
z-ca red. naczelnego: Hanka Jarosz-Jaowiecka
tel./fax 032 256 39 28, 0609 179 238
Zespół: Grażyna Brochwicz,
Iwona Dragon (Londyn), Anna Kobylec,
Krzysztof Kozik (Bielsko-Biała),
Małgorzata Piętka, Gabriel Piotrowski,
Piotr Ptak, Tomasz Rzeszutek - rysownik,
Hanna Smolańska, Beata Stefaniak,
Antoni Szczęsny, Marek Szpyra (Wrocław),
Witold Szwajkowski, Ewa Wanacka,
Urszula Węgrzyk, Ewa Zasada (Wiedeń)
Agnieszka Żuk (Paryż).
Stali felietoniści: Wiesław Siwczak,
Piotr Wrzecioniarz, Ewa Wanacka.
Stale współpracują: Danuta Kiera,
Marek Starczewski, Ewa Szabelska,
Bożena Wróblewska.
nr 53
Rada Redakcyjna:
Honorowa Przewodnicząca
– Danuta Hübner
Komisarz Unii Europejskiej ds.
polityki regionalnej
prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz (rektor
Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie),
prof. dr hab. Andrzej Limański (rektor Wyższej
Szkoły Zarządzania Marketingowego i Jezyków
Obcych w Katowicach), Piotr Uszok (prezes
Unii Metropolii Polskich),
prof. dr hab. Tadeusz Sporek (Akademia
Ekonomiczna w Katowicach),
Redakcja:
40-750 Katowice
ul. Ferdynanda Adamczyka 9c
tel./fax +48 0-32 253 67 36,
e-mail: [email protected], www.euroregiony.pl
DTP: Tomasz Koźmin
Dział Promocji i Marketingu:
Maria Leżucha 0505 296 045,
Jolanta Pieczka 507 071 375
40-555 Katowice, ul. Rolna 43
Korekta: Anna Kobylec
Wydawca: Euro-Regional Press Sp. z o.o.
Prezes Zarządu:
Rita Czupryńska 0510 065 507
40-555 Katowice, ul. Rolna 43
tel./fax: +48 0-32 253 67 36
Spis treści:
Rządzić znaczy służyć.....................................................................................................................................................................................................4
Władza(2)..........................................................................................................................................................................................4
Aż po uszy.........................................................................................................................................................................................................................7
Potrzeba zrównoważonego rozwoju..................................................................................................................................................................................8
From... Holland?..............................................................................................................................................................................................................10
Kariera naukowa(2).........................................................................................................................................................................................................11
Ekolaury PIE 2006..........................................................................................................................................................................................................13
Wykorzystana szansa.....................................................................................................................................................................................................14
Mocną kobiecą ręką........................................................................................................................................................................................................16
Na co, dla kogo?...............................................................................................................................................................................................................18
Współpraca transgraniczna w Polsce i Europie..............................................................................................................................................................19
Magia miejsca..................................................................................................................................................................................................................20
Jest rzeka!.......................................................................................................................................................................................................................21
Geoinformatyka – skuteczne narzędzie dla euroregionów..............................................................................................................................................23
3
nr 53
POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE
Rządzić znaczy służyć
Z prof. dr hab. RYSZARDEM BOROWIECKIM – Rektorem Akademii Ekonomicznej
w Krakowie – rozmawia Jacek Broszkiewicz
– Rerum
cognoscecausas
re
et valorem
– Poznawać
przyczyny i
wartości rzeczy. Tak zwięźle sformułowana misja przyświeca krakowskiej Akademii Ekonomicznej,
którą Pan kieruje. Czy w dzisiejszym świecie to szczytne zadanie
jest możliwe do realizowania? W
świecie tak wielkich sprzeczności
pomiędzy celami nauki, logiką, racjonalizmem i pragmatyką a światem polityki, którym rządzi priorytet niskich instynktów, arogancja i
głupota?
– Nie tylko możliwe, ale celowe i
konieczne. W tym układzie wzajemnych sprzeczności, z których część
ma charakter obiektywny i naturalny,
naczelnym zadaniem nauki jest wynajdywanie relacji pomiędzy zjawiskami i procesami gospodarczymi, opisywanie ich, definiowanie, po to, byśmy lepiej mogli poznać rzeczywistość, która nas otacza, i którą tworzy-
my. Maksyma, którą przywołał Pan w
swym pytaniu przyświeca już od 1924
roku, powstałej na bazie Instytutu Towaroznawstwa Akademii Ekonomicznej w Krakowie i sądzę, że przystaje
jak ulał do naszych czasów. Nie ograniczamy się do rozpoznawania przyczyn i wartości rzeczy, ale staramy się
twórczo i sensownie wpływać na przyszłość polskiej gospodarki i nauk ekonomicznych. Dzisiaj życie ekonomiczne jest bardzo dynamiczne, i słusznie
– za Peterem Druckerem – powszechnie uważa się, że jedyną pewną i stałą
w nim rzeczą jest zmiana. Znajomość
istoty rzeczy, procesów, które zachodziły w przeszłości pozwala mądrze i
dynamicznie antycypować i kreować
pewne zjawiska, dostosowywać się do
burzliwej rzeczywistości ekonomicznej. Rolą ekonomisty we współczesnym świecie nie jest jedynie opisywanie otaczającej rzeczywistości, ale poznawanie jej i projektowanie. Niestety,
arena, na której zachodzą globalne
zmiany nie jest przeznaczona wyłącznie dla ekonomistów i to nie tylko oni
odgrywają na niej główne role.
– Jesteśmy w połowie życia pokolenia, którego – jak sądzi wielu – trzeba całego, by dokonać w
miarę trwałej transformacji ustroju ekonomicznego w Polsce. W jakim miejscu tej drogi znajdujemy
się obecnie? Jak Pan ocenia relacje pomiędzy polityką , gospodarką a środowiskiem nauki w Polsce,
także w kontekście procesów globalizacyjnych?
– Odpowiedzi na te pytania są bardzo trudne. Rzeczywistość jest odmiennie postrzegana przez przedstawicieli różnych pokoleń. To prawda
stara jak świat. Wspomniałem wcześniej o konieczności zachowania ciągłego analitycznego spojrzenia na dynamikę i istotę zjawisk ekonomicznych. Oznacza to, że niedopuszczalne jest ignorowanie, zwłaszcza z powodów ideologicznych, osiągnięć polskiej ekonomii, przypadających na
okres uważany obecnie za niesłuszny. Przedstawianie pewnych zjawisk i
zdarzeń w ujęciu ahistorycznym prowadzi do jednostronnych, nieobiektywnych ocen i uogólnień. Niepokoi
TEMAT ZASADNICZY
Władza
(2)
Z prof. WIKTOREM OSIATYŃSKIM rozmawia Grzegorz Płonka
4
– Jakie instytucje służą do równoważenia władzy
w państwie demokratycznym i jak ochronić je przed
upolitycznieniem ze strony ludzi sprawujących władzę?
– W państwach demokratycznych do równoważenia władzy służą między innymi sądy konstytucyjne, sądy publiczne, banki centralne, różnego rodzaju rady, jak na przykład
w Polsce Rada Polityki Pieniężnej czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Tego typu instytucje są niezwykle ważne w krajach, w których państwo pełni dużą rolę interwencyjną i gospodarczą, a także posiada sporo pieniędzy z podatków, za które może kupować głosy wyborców. Warto również
zwrócić uwagę na fakt, że w demokracji każdy kto rządzi,
chce mieć wpływ na środki przekazu. Obecnie media są rynkowe, jednak można na nie wpływać na kilka sposobów. Po
pierwsze bezpośrednio z wykorzystaniem dostępnych środków oddziaływania. Po drugie można faworyzować wybrane
stacje radiowe i telewizyjne czy gazety, z pominięciem innych
mediów, chętnych do uzyskania informacji rządowych. Trzecią możliwością jest obsadzanie rad nadzorczych i dyrekcji
mediów, a co za tym idzie kształtowanie ich polityki działania. Kolejny sposób obejmuje wykorzystanie instrumentów finansowych w dawaniu lub odbieraniu płatnych ogłoszeń państwowych, poszczególnych ministerstw lub spółek z udziałem skarbu państwa. Jest to potężna broń, przy pomocy której można wywierać nacisk na środki przekazu w celu publikowania informacji zgodnych z założeniami władzy. W celu
ochrony mediów przed manipulacjami władzy musi istnieć or-
gan dbający o niezależność środków przekazu i wolność wypowiedzi, bez których demokracja nie
może się obyć. Podmiot ten powinien być apolityczny, nie może
składać się z ludzi związanych
z partiami politycznymi, gdyż
w przeciwnym razie będą oni realizować partyjne priorytety.
Przy jego powołaniu występuje duża trudność, polegająca
na tym, że wszystkie organy kontrolne, czyli sądy, rady, banki i tym podobne muszą być wybrane przez kogoś, kto ma legitymizację z wyboru. We współczesnych demokracjach jest
to parlament – w systemie parlamentarnym lub parlament
i prezydent. Istnieje zatem problem, jak ochronić organy kontrolne przed upolitycznieniem? Jest kilka reguł, które, nawet
jeżeli nie są w Konstytucji zapisane – a powinny być – mogą
pozytywnie zadziałać. Dotyczą one przyzwoitości konstytucyjnej i mówią, między innymi o tym, że ten, kto powołuje niezależny organ, nie może go odwołać w trakcie trwania
kadencji. Jedynym wyjątkiem mogłaby być procedura impeachmentu, związana z naruszeniem prawa przez człowieka
sprawującego urząd. Jest to pierwsza reguła, druga wskazuje na to, że kadencje osób wybranych do kontrolnych organów powinny się zazębiać, bo istotą demokracji konstytucyjnej jest zdolność do kompromisu. Nie może być tak, że
za jednym zamachem po wyborach zmienia się większość
składu członków danej rady czy sądu. Z tego punktu rażą-
nr 53
POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE
mnie od dawna skłonność, zwłaszcza w świecie polityki, do potępiania
w czambuł wszystkiego co z obecnych pozycji ideologicznych wydaje
się złe i szkodliwe. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w okresie transformacji ustroju politycznego i ekonomicznego ta skłonność jest czymś naturalnym, ale operowanie wyłącznie
barwami czarno-białymi może prowadzić do kolejnych wypaczeń. Tak
czynić nie wolno. Gdyby prowadzone
od 1990 roku działania w tej niezwykle delikatnej, bo żywej tkance, jaką
jest gospodarka, w większym stopniu
opierały się na dorobku i wskazówkach płynących z badań naukowych
i wniosków dotyczących funkcjonowania poprzedniego systemu, społeczne koszty transformacji byłyby o wiele niższe, a efekty rzeczowo-finansowe lepsze. Swoim studentom ciągle
powtarzam, że Polska w bloku socjalistycznym była krajem wysoce nietypowym. W ramach obowiązującego wówczas systemu dokonywaliśmy
wielu zmian, które gdzie indziej były
nie do pomyślenia. Eksperymentowaliśmy. Ustawę o spółkach joint ventures uchwalono przecież w 1987 roku,
a nie w 1991. W 1981 roku wprowadzono ustawę o przedsiębiorstwach
państwowych, która w nasze jednostki gospodarcze starała się wprowa-
dzić cechy właściwe przedsiębiorstwom naturalnym. Była w niej mowa
o samodzielności, samofinansowaniu, ale polityka wtłoczyła w nią zapis
o samorządności, która dla przedsiębiorstw kapitalistycznych jest nietypowa. W socjalizmie nie wolno było mówić o ryzyku gospodarczym, a spójrzmy na spisy biblioteczne z tych czasów – ile zachodnich pozycji poświęconych temu zagadnieniu w nich figuruje! Pisano u nas na ten temat prace
doktorskie. W latach 60. w AE broniono doktoratów na temat gospodarki
regionalnej, czyli zajmowano się tym,
co obecnie jest oczkiem w głowie gospodarki rynkowej w Unii Europejskiej. Słynna zasada profesora Mesniesłusznie przypisywania
snera,
premierowi Rakowskiemu, mówiąca,
że wszystko co prawem nie zakazane jest dozwolone, jest kolejnym dowodem na to, że polskie akademickie
środowiska ekonomiczne były twórcze i odważne w swych poszukiwaniach, a przy tym otwarte, chłonne
wiedzy, śledzące postęp myśli ekonomicznej w świecie. Kadra menedżerska, na którą spadł ciężar wprowadzania zmian w gospodarce w latach 90. w lwiej części wywodziła się
z tych właśnie kręgów i dawała sobie
radę z tzw. terapią szokową. Słynna polska przedsiębiorczość i umie-
jętność adaptowania się do totalnie
odmiennych realiów to nie tylko cecha genetyczna, ale przede wszystkim wyuczona w polskich uczelniach
ekonomicznych. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie jestem apologetą poprzedniego ustroju i nigdy nim
nie byłem. Nie mam jednak zamiaru
pozwalać niektórym „komandosom”
współczesnej polskiej gospodarki na
wmawianie społeczeństwu, że przed
rokiem 1990 był tutaj tylko naukowy ugór, który trzeba dokładnie zaorać. Chociaż może to zabrzmieć niepoprawnie politycznie – uważam, że
mimo wszystko mamy do czynienia
z pewną ciągłością nauki i jej osiągnięć. Odrębną kwestią jest wrodzona niechęć świata polityki do sięgania po nie i umiejętnego stosowania w
praktyce legislacyjnej i wykonawczej.
– Minęły 2 lata członkostwa Polski w Unii Europejskiej. W porównaniu z państwami tworzącymi jej
struktury nasz kraj przeznacza
skandalicznie niskie nakłady na naukę. Jak wytłumaczyć to zjawisko
w epoce, w której wszyscy stawiają na społeczeństwa oparte o wiedzę i sławią tryumfy kapitału intelektualnego?
– Ta sytuacja jest bardzo przykra i
kompletnie niezrozumiała. Każdy rząd
cd. na str. 6
TEMAT ZASADNICZY
cym naruszeniem samej istoty konstytucjonalizmu i instytucji
ochronnych, była zmiana ustawy o KRRiT, po to, żeby zmienić członków tej rady. Wszystkie poprzednie rządy próbowały
umieścić swoich ludzi w radach nadzorczych KRRiT, ale żaden nie zrobił zamachu na samą niezależność tej instytucji,
zmieniając ustawę.
– W jaki sposób należałoby powoływać skład KRRiT
i innych państwowych instytucji kontrolnych?
– Uważam, że w przypadku Krajowej Rady sensowne byłoby odejście od wybierania członków rad nadzorczych tylko przez prezydenta, Sejm czy Senat. Kandydatów mogłaby wskazywać, na przykład Konferencja Rektorów Wyższych
Uczelni czy prezesowie stowarzyszeń
zawodowych i twórczych. Istniałoby
wtedy większe prawdopodobieństwo,
że ludzie, zasiadający w instytucjach
kontrolujących, wybrani przez autorytety moralne, są kompetentni zawodowo i oderwani od polityki.
– Jakie cechy, według Pana,
powinien mieć człowiek sprawujący władzę?
– W tym względzie mam bardzo
jasne kryteria. Najważniejsze moim
zdaniem, są cechy osobiste kandydata. Musi on być prawdomówny, uczciwy, posiadać integralną osobowość,
być wierny swoim zasadom. Cechy te
powinny uwidaczniać się w jego życiu
osobistym, gdyż, na przykład ktoś, kto
pięknie mówi o moralności, a zostawia żonę z trojgiem dzieci, jest dla mnie niewiarygodny. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że opuści również własną partię i wyborców.
Bardziej boję się ludzi sprawujących władzę o cechach
psychopatycznych niż nawet ludzi o skłonnościach korupcyjnych. Przed złodziejem mogę zamknąć szufladę lub schować
portfel, a psychopata wchodzi w duszę, w uczucia i tam dokonuje bez porównania większych szkód.
– Dziękuję za rozmowę.
5
nr 53
POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE
i jego premier w swych exposée zapowiadają zwiększenie nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. Gdyby dokonać głębokiej analizy nakładów na
szkolnictwo wyższe, okazałoby się,
że żaden inny sektor nie jest tak źle
traktowany. W ciągu 15 lat te nakłady w ogóle nie wzrosły! To samo dotyczy nakładów na badania naukowe.
Ciągle ten sam wskaźnik 0,5-0,6 procenta PKB lokuje nas na żenująco niskim miejscu w rankingu europejskim
i światowym. Jest paradoksem, że
wolę budowania gospodarki opartej
wisk rządowych pracownikami nauki.
Uważam, że nie każdy pracownik nauki nadaje się do pełnienia funkcji kierowniczych w rządzie, czy nawet na
niższych szczeblach władzy. Powiem
więcej – nie każdy profesor ekonomii nadaje się do zarządzania wyższą uczelnią. Obok wiedzy do pełnienia funkcji związanych z władzą trzeba mieć określone predyspozycje.
Niezbędne jest doświadczenie zawodowe, praktyka w prowadzeniu firmy lub instytucji związanej z gospodarką. Wszyscy powinniśmy być bardziej skromni i pokorni wobec rzeczywistości gospodarczej, która jest bardzo złożona.. Słowem, jeśli ktoś nie
zderzył się z nią w bezpośrednim kontakcie, nie próbował prowadzić własnej działalności gospodarczej lepiej
niech trzyma się z dala od jakichkolwiek funkcji decyzyjnych w aparacie
państwowym i samorządowym. Każdy
jest predestynowany do wykonywania
określonej pracy i niech się zajmuje
taką, jaka jest mu przeznaczona. Zda-
Mówię o tym otwarcie, choć sam należę do tego kręgu. Powinniśmy być
bardziej aktywni i skuteczni w przekonywaniu, że jeśli nie dostarczymy
państwu dobrze przygotowanych kadr
(a na to trzeba środków) i nie zaczniemy w ten sposób - poprzez działania
o charakterze systemowym - wpływać
na losy państwa i gospodarki, to nadal
podstawowym kryterium rekrutacji do
kręgów władzy będzie selekcja negatywna, stawianie na bezwarunkową lojalność, a nie doskonałe kompetencje. Resztę prawdy o efektach
można sobie dopowiedzieć. Coś złego podziało się w środowiskach polityki, władzy państwowej, samorządowej. Można odnieść wrażenie, że każdy do wszystkiego się nadaje. To nieprawda.
– Czynnikiem warunkującym
wzrost rangi polskiej nauki są jej
kontakty na forum międzynarodowym. Jaką wagę przywiązuje się do
tej sfery w Akademii Ekonomicznej
w Krakowie?
o wiedzę deklarują ci ludzie polityki,
których wiedza jest na bardzo niskim
poziomie. Czy zatem należy się dziwić, że hasła pozostają tylko hasłami?
Dochodzi do absurdów. Obecna ekipa rządząca tak często nawołująca do
tradycji i dorobku II RP próbuje podcinać skrzydła współczesnej inteligencji
twórczej, w tym i środowisku naukowemu, w ten sposób, że kwestionuje
zasady wprowadzone właśnie w okresie międzywojennym!
– Spróbujmy rozwinąć ten wątek. Jaki jest Pański pogląd na zadziwiające zjawisko rekrutacji do
polityki autorytetów polskiej nauki, która owocuje w większości
przypadków katastrofalnymi rezultatami?
– Mam bardzo krytyczny stosunek do praktyki obsadzania stano-
rzają się oczywiście wyjątki, ale należą one do rzadkości.
– Inteligencja z tytułami profesorskimi kwiatkiem do kożucha
nadal siermiężnej władzy? Już to
przerabialiśmy.
– Sami jesteśmy sobie winni. Uważam, że świat nauki jest zbyt delikatny i pasywny, podatny na manipulacje, za bardzo ugrzeczniony, mało
zdecydowany. Nawet jeśli sformułuje
odważne stanowisko w jakiejś istotnej sprawie, to nie jest w stanie iść za
ciosem, bronić go, może z wyjątkiem
sytuacji godzących w jego bezpośrednie interesy, czego byliśmy świadkami
ostatnio. To bardzo smutny, ale prawdziwy obraz. Arogancja i cynizm świata polityki wobec środowisk naukowych to jedna strona medalu. Drugą
jest kondycja moralna tych środowisk.
– Tryumfy globalizacji, internacjonalizacji i integracji spowodowały, że
marginalną rolę w nauce odgrywają ci, którzy działają w pojedynkę, w
osamotnieniu. Dziś sukcesy odnoszą
zespoły działające w układach sieciowych, z pominięciem granic państwowych. Krakowska Akademia Ekonomiczna od lat, także dzięki otwartości moich poprzedników, przykładała i przykłada wielką wagę do rozwijania międzynarodowej współpracy naukowej i dydaktycznej. Już w latach
70. nawiązaliśmy kontakty z uczelniami amerykańskimi, ze słynnym Uniwersytetem w Pittsburgu, czy Grand
Valley State University w stanie Michigan. Oprócz oczywistych ówczesnych kontaktów z uczelniami państw
bloku socjalistycznego nawiązaliśmy
cd. ze str. 5
Rządzić
znaczy
służyć
6
cd. na str. 9
nr 53
CZY TYLKO POKŁOSIE PRL–u?
Gierek i Jaroszewicz zaciągali pożyczki na Zachodzie i za oceanem a teraz my i nasze
wnuki musimy je spłacać. Ileż to razy politycy i kolejne rządy od 1989 roku wmawiały
nam, iż to komuniści zadłużyli nasz kraj. Czy aby na pewno? Jeśli głębiej wejdziemy w
strukturę i historię polskiego długu, to okaże się, iż zaledwie 25% z sięgającego obecnie
ponad 480 mld złotych zadłużenia pochodzi z poprzedniego systemu, a reszta to nasze
„osiągnięcie” za ostatnich 16 lat (od 1989- 2005). Polskie zadłużenie składa się z części
krajowej i zagranicznej. Dług krajowy to ponad 335 mld zł a część zagraniczna to prawie
145 mld zł, w tym kredyty Klubu Paryskiego i Banku Światowego to ok. 45,5 mld zł. W
lipcu 2005 roku na jednego Polaka przypadało 11170 zł długu Skarbu Państwa.
Ostatnie lata
Przez ostatnie 7,5 roku zadłużenie Skarbu Państwa powiększyło się
prawie dwukrotnie a lata 2001-2005
to wzrost o 190 mld złotych. A w roku
2005 w porównaniu z końcem roku
2004 zadłużenie wzrosło oprawie 50
mld złotych.
Następujące po 1989 roku zmiany
ustrojowe pozwoliły wynegocjować dla
Polski korzystne warunki z klubami paryskim i londyńskim. Dzięki temu kredyty zaciąg- nięte przez ekipę Gierka
cja, z którą mamy nie najlepsze stosunki a na dodatek PLL LOT odrzuciły ofertę zakupu Airbusa na korzyść Boeningów 787.
Zagrożenia
Jeżeli tempo zadłużenia naszego
kraju nie ulegnie znacznemu zmniejszeniu to dojdzie do katastrofy finansów publicznych państwa polskiego
ze wszelkimi tego negatywnymi skutkami. Choć liczony wg europejskiego
systemu rachunkowości ESA 95 stosunek zadłużenia do PKB kształtuje się w
zredukowano o połowę a 40 mld USD
długu w bankach amerykańskich zamieniono na obligacje. Na koniec 2005
roku nasze zadłużenie w Klubie Paryskim wynosiło ok. 7 mld Euro. Spłata zdecydowanej większości tej kwoty przypada na rok 2009. Jest to niezbyt korzystne dla nas,
bo na ten właśnie rok
planowane jest wejście
Polski do strefy euro. Z
drugiej jednak strony nie
określiliśmy- jako jedyni
spośród nowych członków – dokładnie terminu spełnienia warunków konwergencji. Cały
problem tego zadłużenia leży w koszcie jego
obsługi, który jest wyższy niż koszt pozyskania kapitału poprzez
nowe emisje zagranicznych papierów wartościowych. Najkorzystniejszym rozwiązaniem
tego problemu byłoby
dokonanie spłaty zadłużenia w Klubie Paryskim z emisji euroobligacji o długich terminach wykupu. Pozwoliłoby to wydłużyć średni termin zadłużenia oraz podnieść na wyższy poziom rating wiarygodności Polski. To zaś z kolei mogłoby w płynąć w
przyszłości na niższe koszty pozyskiwania kapitału. Mogłoby – ale wszystko wskazuje na to, że nic z tego, bo
szansa na zgodę Klubu Paryskiego na
przedterminową spłatę zadłużenia jest
... niewielka. Największym naszym wierzycielem w Klubie Paryskim jest Fran-
Polsce na poziomie 45% i jest niższy
niż np. we Włoszech ( ponad 100%),
to jednak nasza gospodarka posiada
o wiele mniejszą zdolność do generowania kapitału na spłaty długu i kosztów jego obsługi od np. włoskiej. Tylko
w tym roku odsetki od zadłużenia będą
Aż po uszy
kształtować się na poziomie 25 mld zł a
więc ok. 75% deficytu budżetowego.
Dokąd zmierzasz Polsko?
Obecne zadłużenie Polski osiągnęło alarmujący poziom i dalsze utrzymywanie tak wysokiej dynamiki wzrostu
zadłużenia zagrozi finansom państwa i
znacznie opóźni nasze wejście do strefy euro a także wpłynie znacznie na obniżenie i tak już niskiego poziomu absorpcji funduszy strukturalnych.
Jeżeli nie zostaną dokonane radykalne cięcia wydatków państwa a przede
wszystkim
wydatków socjalnych, to czeka nas dramat w stylu argentyńskim. Program „Tanie Państwo”
okazał się niczym innym kiełbasą wyborczą, która zepsuła się w krótkim czasie. Tworzone są nowe urzędy - przybyło nam jedno ministerstwo, Prokuratoria Generalna, planuje się utworzenie
Narodowego Instytutu Oświaty i CBA..
Ruszyła karuzela kadrowa a zwalnianym urzędnikom trzeba przecież wypłacić odprawy. Po 2 miesiącach „urzędowania” ministrowie otrzymali nagrody! Obiecywanych w kampanii wyborczej pakietów ustaw reformujących gospodarkę nie widać nawet na ... horyzoncie. Rząd powołał Zespół ds. Taniego Państwa spośród ....swoich urzędników. Ciekawa opcja – urzędnicy czyli sami zainteresowani będą usprawniać
samych siebie. Pomysł godny nagrody.
Kilka miesięcy temu byliśmy świadkami jak uśmiechnięty premier naszego
rządu podnosił w górę ręce w geście
maszynisty ciągnącego
za dźwignię gwizdka parowozu i wołał yes, yes,
yes oznajmiając nam o
swoim sukcesie i zwycięstwie odniesionym w debacie budżetowej Unii na
lata 2007-2013.
Co z tego, że przed
nami do zdobycia góra
euro, jeżeli nasza zdolność absorpcji funduszy
strukturalnych jest wyjątkowo niska a dług publiczny zamiast maleć ciągle
rośnie. Co z tego, że są
pieniądze do wzięcia skoro my nie umiemy ich w
należyty sposób wykorzystać, komplikując procedury i przeciągając terminy.
Co z tego, że .... itd. Itp.
Czas najwyższy aby zarówno rządzący jak i politycy zaczęli trzeźwo patrzeć w przyszłość zamiast obiecywać
socjalne poduszki i przywileje kolejnym grupom zawodowym.
Jak do tej pory żadnemu krajowi nie udało się zrobić radykalnych
zmian w finansach państwa bez
ograniczenia wydatków socjalnych i
na pewno Polska nie będzie prekursorem w tej dziedzinie.
Krzysztof Kozik
7
nr 53
URBANIZACJA A EKOLOGIA
Zjednoczona Europa to już nie 25 państw wspólnie realizujących cele gospodarcze, będące wymuszoną konsekwencją globalizacji. Europa jednoczy się
od środka. Górnośląski Związek Metropolitalny to doskonała realizacja celów
wyznaczanych przez Unię Europejską odnoszących się do Europy Regionów.
Obecnie rozbiciu i zatarciu podlegają dotychczasowe, tradycyjne granice, niejednokrotnie będące osią i przyczyną wojen. Konsolidacja następuje według nowych regionów, obszarów, które dają wydzielić się według kryterium wspólnych
celów lub problemów.
Specyficzną grupą są związki dużych miast, które wydają się być najstrukturami
efektywnymi
bardziej
w walce z biedą, ubóstwem, bezrobociem czy zacofaniem. Z całą pewnością są również doskonałym orężem
w walce o fundusze unijne. Jednakże
sam związek czy koalicja nawet najbardziej sformalizowana i usystema-
balnych, krajowych, a przede wszystkim regionalnych strategii zrównoważonego rozwoju. Agenda jest jednym
z fundamentalnych elementów Szczytu Ziemi z Rio de Janeiro. Zakłada ona
budowanie spójnych ram rozwoju regionalnego sprowadzających się do
tworzenia współpracy partnerskiej na
rzecz ekorozwoju, systemu informa-
• instrum e n t y
i techniki planowania strategicznego i operacyjnego,
• instrumenty ekonomiczno-finansowe i administracyjne,
• instrumenty edukacyjne.
Dobrym przykładem pokonania
uprzedzeń i wątpliwości co do słusz-
tyzowana, posiadająca osobowość
prawną nie jest warunkiem sine qua
non w efektywnym zarządzaniu strategicznym tak rozległym i zróżnicowanym obszarem. Pamiętać należy, iż
omawiany Związek to prawdopodobnie 16 miast, około 2 miliony mieszkańców, różne tradycje i historia,
a przede wszystkim różne zaplecza
polityczne, co w przypadku związków
miast, może być,
a raczej na pewno będzie źródłem
problemów
wielu
i konfliktów. Jest
wysoce prawdopodobne, że w przypadku podziału pośrodtencjalnych
ków niewystarczające mogą być umowy przedwstępne
i uzgodnienia, każda władza gminna w obawie przed
konstruktywną krytyką ze strony własnej opozycji może
starać się kosztem
dobra związku forsować swoje własne interesy, na czym w konsekwencji ucierpieć może cała wspólnota. Doświadczenia innych regionów wskazują na konieczność implementacji zintegrowanych strategii rozwoju obejmujących interesy obecnych i przyszłych
pokoleń regionu, w obszarach działań
politycznych, gospodarczych i społecznych z zachowaniem i szczególnym uwzględnieniem równowagi ekologicznej i trwałości podstawowych
procesów przyrodniczych. Wszystkie te ważne założenia reprezentuje
Agenda 21 promująca tworzenie glo-
cji o zasobach regionu oraz regionalnego programu zrównoważonego rozwoju. Celem przewodnim zbudowanej Strategii Zrównoważonego Rozwoju Górnośląskiego Związku Metropolitalnego byłoby stworzenie warunków i ram organizacyjnych oraz wykonawczych na poziomie strategicznym
i operacyjnym dla stworzenia harmonijnej koegzystencji człowieka i przy-
ności i konieczności implementacji
założeń Agendy 21 jest stworzony
w skali subregionalnej Program Ekorozwoju dla Kotliny Jeleniogórskiej.
problemów,
początkowych
Mimo
zwłaszcza niektórych środowisk, dla
których przedrostek eko- jednoznacznie kojarzył się wyłącznie z działaniami w sferze ochrony środowiska, udało się opracować spójny dokument
usys s ł uż ący
tematyzowaniu
wszystkich procesów społeczno - gospodarczych oraz zaich
pewnieniu
ciągłego rozwoju
przestrzennego z
uwzględnieniem
przyroświata
dy. Efekty wdrażanych i realizowanych działań
widoczne będą
już w okresie najbliższych 10 lat.
Koniecznoś ć
uwzględniania
Agenzałożeń
dy 21 w polskiej
rzeczywistości społeczno-gospodarczej narzuca również Konstytucja RP
w Art.5, gdzie mowa jest o konieczności zachowania zasady zrównoważonego rozwoju.
Wspólnie opracowana i przyjęta
Strategia będzie nieoceniona w szczególności w aspekcie ubiegania się
o fundusze strukturalne oraz pieniądze z tzw. Mechanizmu Norweskiego,
którego założenia oparte są właśnie
o wytyczne z Rio de Janeiro.
Potrzeba zrównoważonego rozwoju
8
rody, z zachowaniem ciągłego rozwoju społeczno-gospodarczego. Strategia byłaby „Konstytucją”, której musiałyby być podporządkowane działania
wszystkich sygnatariuszy porozumienia. Strategia wyznaczałaby kierunki
działań oraz wskazywałaby granice,
których dla dobra wspólnego przekroczyć żadna z gmin by nie mogła. Strategia jako przedmiot społeczny musiałaby być oparta o następujące instrumenty:
• narzędzia społeczne, służące budowie partnerstwa na rzecz ekorozwoju,
Wojciech Wasilewski
POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE
cd. ze str. 6
Rządzić
znaczy
służyć
współpracę z uczelniami francuskimi
i niemieckimi. To dziś procentuje, dziś
mamy podpisanych około 190 umów
o współpracy z uczelniami w prawie
każdym kraju europejskim, na kontynentach amerykańskim i azjatyckim
Jesteśmy na tym polu bardzo aktywni, podobnie jak w korzystaniu z programów oferowanych przez Unię Europejską. Jesteśmy drugą po Uniwersytecie Warszawskim uczelnią w Polsce, która wysyła na staże najwięcej,
bo od 600 do 900 studentów do zagranicznych szkół wyższych, z którymi
łączą nas partnerskie umowy. Chciałbym zwrócić uwagę, że wielu studentów indywidualnie stara się o staże na
zagranicznych uczelniach, prosząc
o rekomendacje swoich promotorów
– a więc ta liczba jest jeszcze większa. Jest wielce satysfakcjonujące,
że studenci AE w Krakowie należą do
najlepszych – podkreślają to wszyscy
nasi partnerzy w Europie i na świecie.
Nie zgadzam się z opiniami generowanymi przez świat polityki i niektóre media, że w Polsce poziom kształcenia jest niski. To oczywista nieprawda. Każdy student AE zna biegle dwa
języki, a w trzecim potrafi się porozumieć, ma doskonałe przygotowanie od strony teoretycznej. Jest rzeczą zrozumiałą, że może mieć trudności aklimatyzacyjne w nowym otoczeniu, ale szybko je pokonuje. Bywa,
że naszpikowany wiedzą nasz student
zmusza zagranicznych profesorów do
sięgania po literaturę, której wcześniej
nie znali.
– Trwa drenaż wykształconych
kadr. Ocenia się, że od chwili wstąpienia Polski do UE opuściło nasz
kraj 1 milion 200 tysięcy osób, w
dużej części mających wyższe wykształcenie. Jeśli przyjąć, że średni koszt wykształcenia jednego
obywatela Polski wynosi ok. 100
tysięcy złotych – straciliśmy w ten
sposób astronomiczną kwotę 120
miliardów złotych. Czy ta pigułka
jest łatwa do przełknięcia dla rektora jednej z najlepszych w Polsce
uczelni ekonomicznych?
– Nie uciekniemy od konsekwencji wynikających z otwierania się na
świat. Polska klasa polityczna po-
winna bardzo głośno akcentować fakt,
że Polska daje Europie najcenniejszą
wartość, jaką są wykształceni ludzie.
Widzę tę kwestię w kontekście kształcenia w wymiarze całej Unii Europejskiej. Mnie – ekonomiście –trudno się
pogodzić, że nie potrafimy zatrzymać
tych kadr w Polsce. Poza pustymi deklaracjami niewiele robimy w tym celu.
Mierzi mnie łączenie tego exodusu z
ogłaszaniem optymistycznych komunikatów o zmniejszającym się bezrobociu. Cóż za cynizm i hipokryzja! Nie
zgadzam się z opiniami, że ci młodzi
ludzie nie mają szans w kraju – trzeba
tylko ciągle je polepszać. Koszty pracy są w Polsce stanowczo za wysokie. Absolwenci AE w Krakowie wyjeżdżając zagranicę nie zaczynają swej
kariery od zmywania naczyń. Często
od razu trafiają do sektora bankowego, czy finansowego i błyskawicznie
awansują. Można by tych ludzi zatrzymać w kraju, ale wiele się musi zmienić. Należy przestawić myślenie o doraźnych korzyściach na płaszczyźnie
konfrontacji politycznej na racjonalne, pragmatyczne spojrzenie w ujęciu perspektywicznym. Trzeba po prostu postawić na to, by wykształceni ludzie tworzyli dzień jutrzejszy Polski
– tu na miejscu. Niestety, po raz kolejny od 1990 roku nie ma żadnych powodów by przypuszczać, że ktoś wykaże taką odwagę. Przy analizowaniu
powodów masowej emigracji za pracą
trzeba też wziąć pod uwagę czynniki emocjonalne – jedną z najważniejszych przyczyn podejmowania decyzji o opuszczeniu kraju jest nieznośny
klimat polityczny, z jakim młody człowiek musi się tutaj zmierzyć rozpoczynając swoją karierę zawodową i start
w dorosłe życie.
– Coraz rzadziej mówi się o
Rzeczpospolitej samorządnej. Trwa
proces budowy silnego państwa. W
krakowskiej AE młodzi ludzie studiują europeistykę i powołano do
życia nowy unikalny w Polsce kierunek: Gospodarkę i Administrację Publiczną. Kim ma być absolwent tego kierunku? Orędownikiem
jakich idei konstytuujących życie
państwowe, zasad jego funkcjonowania i organizacji życia publicznego, jakich relacji - także etycznych
- z gospodarką?
przygotowywali– Od dawna
śmy się do uruchomienia tego nowego kierunku studiów. Po 1990 roku
zmieniano strukturę państwa, władzy. Tym procesom nie towarzyszyło równoległe kształcenie kadr umiejących skutecznie poruszać się w tej
nowej rzeczywistości. W otoczeniu
szkolnictwa wyższego nie było też
klimatu dla tego typu przedsięwzięć.
Ty m c z a s e m
przykład
USA, gdzie
istnieje barsilnie
dzo
rozwinięta
gospodarka
i administracja publiczna, podobnie jak partnerstwo publiczno-prywatne, którego w Polsce
wszyscy boją się jak ognia, mógł dawać wiele do myślenia i wskazywać,
że taka potrzeba jest pilna. Podjęliśmy to wyzwanie, tym bardziej, że
– nawiązując do pierwszej części
pańskiego pytania – w Polsce występuje powszechne niezrozumienie
funkcji państwa. Na różnych szczeblach władzy znaleźli się ludzie, któidea
rym nie zawsze przyświeca
samorządności uczciwej, rzetelnej.
Dalej hołubione są skłonności do
ręcznego sterowania, pysznienia się
posiadaniem władzy, a stąd już tylko krok do patologii, korupcji i przestępczych praktyk. Nie ma poczucia
służby, rozplenił się pogląd, że za
wszystko trzeba płacić – za udział
w posiedzeniach, naradach itd. Takie postawy eliminują poczucie odpowiedzialności, związek emocjonalny ze skutkami pracy w strukturach
władzy. Chcemy walczyć z takim nastawieniem, ale jednocześnie wyposażać naszych studentów w wiedzę
o tym jak skutecznie zarządzać tymi
strukturami. Dlatego długo walczyliśmy o zezwolenie na uruchomienie
kierunku Gospodarka i Administracja
Publiczna, wierząc, że nasi absolwenci zaszczepieni poczuciem misji i
służby będą mogli urzeczywistniać w
praktyce to, co wiąże się z pojęciem
władzy przedsiębiorczej: skutecznej,
prawej a jednocześnie posiadające
ludzkie oblicze. W ubiegłym roku Minister Edukacji Narodowej i Sportu
wydał dwie zgody na uruchomienie
tych studiów – AE w Krakowie i SGH
w Warszawie. Zaczynamy od października. Dysponujemy dużą liczbą
porozumień z jednostkami samorządu terytorialnego określających ich
zainteresowanie kadrami, jakie wykształcimy. Nasi studenci już teraz
odbywają tam praktyki. To pokazuje
skalę potrzeb w tej sferze. Nie chcę
się posługiwać tezami ideologicznymi dotyczącymi Rzeczpospolitej Samorządnej. Wbrew wszystkiemu i tak
będą ją tworzyć ludzie, których teraz
kształcimy w polskich uczelniach.
Tego procesu nie da się bowiem zatrzymać.
– Dziękuję za rozmowę.
nr 53
9
nr 53
KORESPONDENCJA WŁASNA Z LONDYNU
Szary wizerunek „sąsiada zimnej Rosji”, jakim dla większości Brytyjczyków jest Polska, ubarwiają artykuły i ogłoszenia, które pojawiają się w prasie brytyjskiej, a rozmowy z Polakami pracującymi w Wielkiej Brytanii emitowane są w programach informacyjnych telewizji i radia BBC.
Otwieram jedną z gazet codziennych, podającą dumnie w nagłówku,
że jest numerem 1 na rynku prasy
w Zjednoczonym Królestwie – tę
samą, w której pod koniec września
2005, ukazało się zdjęcie dwóch 13letnich bohaterów filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc” z roku 1962, a pod nim artykuł (i zdjęcie tychże braci, tyle, że zrobionym 43 lata później); brytyjski
korespondent, przedstawiając notowania partii Prawo i Sprawiedliwość przed wyborami prezydenckimi oraz charakterysty-
From...Holland?
10
kę obu polityków w aspekcie „bycia bliźniakiem”, nie odmówił
sobie zamieszczenia w nim takiej informacji jak ta, że Jarosław
jest starszy od Lecha o 45 minut...
Angielski humor jednak niknie, kiedy brytyjscy korespondenci zaczynają pisać o minionej rocznicy 25-lecia Solidarności i tragicznych wydarzeniach poprzedzających jej narodziny.
W jednym z dodatków tej samej gazety, poświęconym podróżowaniu do przeróżnych krajów na całym świecie, trafiam
na nagłówek: „Poland” i dwa artykuły o polskich miastach, które warto odwiedzić, a do których od niedawna przeloty oferują
również najsłynniejsze irlandzkie linie lotnicze.
Jeden z artykułów przybliża pokrótce wydarzenia historyczne, jakie miały miejsce w mieście narodzin Solidarności oraz
wspomina dwa nazwiska, wymieniane przez większość Brytyjczyków jako te jedyne, kojarzone z Polską,
tj. papież John Paul II i
Lech Walesa.
Ten drugi, to, jak
podkreśla autor, jedyny
związkowiec, który zdobył tak wielkie uznanie
u Margaret Thatcher.
W artykule nie brakuje również wspomnień
o tym, jak to dla związkowców źródłem prawdziwych informacji był
Światowy Serwis radia
BBC w momencie, gdy
polskie media określały sytuację jako „kłopoty na wybrzeżu”.
Dalej w artykule czytamy: „(...) Ironią jest, że w kapitalistycznym świecie Stocznia Gdańska nie jest w stanie udźwignąć „własnego ciężaru”. W roku 1980 było zatrudnionych w niej 17 tys.
pracowników, dzisiaj zatrudnionych jest zaledwie 1700 osób, budujących dwa statki rocznie. Symboliczność miejsca pokazuje,
że polski rząd nie ośmielił się do tej pory na ostateczne „wyciągnięcie wtyczki z gniazdka (...)” (tłum. własne).
W kontraście do tekstu z mrocznej przeszłości dwa kolorowe
zdjęcia ze współczesnego Gdańska (na jednym z nich wnętrze wystawy sklepu z biżuterią z bursztynu na tle zabytkowych kamienic
i wieży kościoła, na drugim widok na dachy domów z czerwonej dachówki i kościołów) oraz obszerny tekst z informacjami o hotelach
i restauracjach oraz co warto zobaczyć w okolicach miasta.
W drugim artykule krótka charakterystyka polskich miast,
do których irlandzkie linie lotnicze oferują od niedawna bez-
pośrednie przeloty ze Zjednoczonego Królestwa. Obok nazw
miejscowości – wskazówki dla turystów anglojęzycznych, jak je
wymawiać. I tak np. Szczecin to „shcheh-cheen”, a Rzeszow
- „jeh-shuff”. Nad wszystkimi tymi informacjami zdjęcie z podpisem: „Gra w szachy w Krakowie – świetnie zachowaną średniowieczną stolicą Polski”. Na tle Wisły widzimy grupę pochylonych nad partią szachów graczy...
Gdyby irlandzkie linie nie wprowadziły do swojej oferty lotów do tych „mniej znanych” na Wyspach Brytyjskich polskich
miejscowości, taki artykuł prawdopodobnie by nie powstał i o
istnieniu innych, niż Warszawa, Gdańsk, czy Kraków, miast na
mapie Polski wielu Brytyjczyków by się nie dowiedziało. Oprócz
tego, że o Polsce Brytyjczycy mówią „Tam u Was to dopiero
musi być zimno!” i wymieniają nazwiska papieża Jana Pawła II i Lecha Wałęsy, „Poland” kojarzy się im jako kraj katolicki z rekordową liczbą kościołów, która zresztą nie stoi w miejscu. Wizerunek ten się utrwala, jako, że wśród pierwszych informacji podawanych w ogłoszeniu prasowym jest to, że w Krakowie jest 140 kościołów. W ogłoszeniu czytamy „Krakow jest,
obok Pragi i Wiednia, jednym z najpiękniejszych miast, które
będziesz mieć możliwość zobaczyć (...).
I dalej czytamy: (...) Krakow – miasto Chopin’a, Copernicus’a i Jean-Paul II; była, średniowieczna stolica Polski (...) Brytyjczycy pytają więc, co oprócz kościołów i Auchwitz można jeszcze w okolicach Krakowa zobaczyć... W biurach podróży, gdzie
pracują Polacy, mają szanse dowiedzieć się czegoś więcej, bo
i oferty przedstawiane są dość „skrótowo”.
Oto inny „dodatek o podróżach” innej brytyjskiej gazety codziennej, a w nim artykuł ze zdjęciem Starego Miasta w Warszawie na pół strony i komentarz, że stolica Polski być może
stanie się kolejnym „gorącym” miejscem zagranicznych podróży
na liście tych najczęściej wybieranych przez
brytyjskich turystów.
W artykule pada pytanie, czy Warszawa stanie się kolejnym miejscem na krótkie wypady, „nową Barceloną”?
W rankingu dziesięciu
najczęściej odwiedzanych przez mieszkańców Wysp Brytyjskich
stolic w roku 2005 znajdują się już Praga i Budapeszt.
Częściej można napotkać też oferty Pragi, St. Petersburga i Budapesztu niż Warszawy, Zakopanego czy Gdańska. Takiej reklamy prasowej, zachęcającej do odwiedzenia Krakowa czy innych miejsc w Polsce jest wciąż niewiele.
Wśród regularnie pojawiających się w prasie ogłoszeń reklamowych zatytułowanych „Rejsy statkiem po Bałtyku” można
znaleźć kolejną krótką notkę o Gdańsku.
Czy zaskakuje więc reakcja wielu Anglików na „I’m from Poland” Polaków przyjeżdżających na Wyspy Brytyjskie – odpowiadają: „From Holland?”. Amsterdam pozostaje w pierwszej
piątce w ostatnich rankingach najchętniej odwiedzanych przez
mieszkańców Zjednoczonego Królestwa stolic na świecie...
Iwona Dragon
Londyn
nr 53
W POLSCE I W ZJEDNOCZONEJ EUROPIE
Kariera naukowa(2)
Z niektórych oszacowań wynika, że aktualnie (w 2006 roku) działalnością naukowo-badawczą zajmuje się więcej osób, niż było wszystkich uczonych na całym świecie od czasów starożytnych do końca XIX wieku. Nie pozostaje to bez wpływu na postawy naukowców wobec problemu awansu naukowego. Przyczyny są dwie. Z jednej
strony sam fakt pracy naukowej przestał być czynnikiem wyróżniającym i nobilitującym. Kiedyś informacja, że się jest pracownikiem uniwersytetu wywoływała respekt
i szacunek, nawet jeśli pracujący był na tym uniwersytecie pedlem. Obecnie w szkołach wyższych i instytutach badawczych pracuje więcej ludzi niż w kombinatach przemysłowych, co nie może pozostać bez wpływu na etos pracy naukowej. Po drugie – kiedyś do profesji naukowca aspirowały wyłącznie jednostki wybitne, natomiast przy takiej „masówce”, jaka ma miejsce obecnie, samo prawo wielkich liczb stwarza prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że wśród naukowców
znajdą się żądne kariery miernoty – co wpływa także na ich postawy oraz zachowania.
W normalnej pracy, nie mającej nic wspólnego z pracą naukową,
motywatorami, czyli czynnikami, które powodują, że ludzie wkładają
wysiłek, aby osiągać kolejne szczeble awansu, są przede wszystkim
pieniądze. Na drugim miejscu są ambicje związane z hierarchicznym sprawowaniem władzy. To są także ważne elementy motywujące, bo wiążą się z nimi elementy samozadowolenia danej osoby
i prestiżu całej rodziny. Często lepiej czy gorzej się nazywające stanowiska są nawet ważniejsze od pieniędzy. Każdy pracownik chce
być kierownikiem, każdy kierownik chce być dyrektorem, dyrektor
chce być prezesem itd. Wszyscy gdzieś tam do czegoś dążą i to
napędza i motywuje ich działalność. W związku z tym poza nauką
ludzkie osiągnięcia, ale także ludzkie podłości, mają właściwie tylko
te dwa motywy: motyw finansowy i motyw kariery administracyjnej
w pewnym modelu hierarchii stanowisk.
W nauce one też istnieją, dlatego że z modelem awansu naukowego wiąże się oczywiście model hierarchii uczelnianych stanowisk oraz
zmiennego wynagradzania na poszczególnych stanowiskach. Ale
w nauce na to się jeszcze nakłada
system stopni i tytułów naukowych,
wciąż jeszcze budzących społeczne uznanie i zaufanie, który jak gdyby dodatkowo wynagradza starania
w sferze ambicjonalnej oraz w obszarze uzyskiwania różnego rodzaju dodatkowych przywilejów.
Słyszy się z różnych stron wiele
głosów krytyki, podnoszonych głównie przez tych, którzy stopni i tytułów nie uzyskali, że tytulatura naukowa jest w Polsce nadmiernie rozbudowana, że system jest bizantyjski,
że należy to spłaszczyć i uprościć,
bo przecież (koronny argument!)
w Stanach Zjednoczonych nie ma tak wielu szczebli naukowej kariery, a nauka rozwija się na schwał. Wszyscy jednak wiedzą, jak
bardzo silna jest w Stanach motywacja (a nawet presja) związana
z zachowaniem zatrudnienia w danym Uniwersytecie lub z perspektywą przeniesienia się do innego, lepszego Uniwersytetu. Wysiłek,
jaki się w Stanach wkłada w to, żeby zdobyć „teniurę”, jest na pewno
nie mniejszy niż wysiłek, jakiego my wymagamy od habilitanta. Tymczasem my mamy system mianowań, który powoduje, że pracownik
raz zatrudniony na uczelni w praktyce nie może być z niej usunięty, nawet jeśli okaże się totalnym beztalenciem w dodatku nie zdyscyplinowanym i opieszałym w pracy. Przy tak koszmarnie nadopiekuńczym prawie pracy, jak to, które mamy w Polsce, konieczne jest
wprowadzenie jakiejś zachęty, żeby naukowcy zdobyli się na odrobinę przynajmniej wysiłku w obszarze samodzielnego prowadzenia
badań naukowych, co – jak wierzymy – jest warunkiem koniecznym
dla dobrego kształcenia na poziomie prawdziwie akademickim. W
świetle obowiązującego prawa wysiłek ten trzeba ponieść, aby uzyskać stopień naukowy albo otrzymać tytuł naukowy. Kontestującymi ten system są głównie frustraci, którzy w głębi serca też chcieliby
mieć jakieś potwierdzenie własnego naukowego mistrzostwa, tylko
że na ogół nie mają czego potwierdzać, więc odreagowują to narzekając na sformalizowany (lepiej czy gorzej) system tytułów i stopni.
System tytułów i stopni jest krytykowany, ale jest, więc wywiera także dodatkową presję na zaangażowanych w naukę ludzi – właśnie w kierunku „robienia kariery”. Stąd na wszystkich uczelniach
(oraz w innych placówkach naukowych), a także na wszystkich
szczeblach naukowej hierarchii obserwuje się dwa rodzaje motywacji i dwa rodzaje drogowskazów w wybieraniu obszarów i kierunków
działalności badawczej.
Z jednej strony mamy do czynienia z podejmowaniem tematów
naukowych, motywowanym tym, że są one naukowo interesujące,
odpowiadają na ważne pytania lub otwierają znaczące możliwości.
W dziedzinach nauk stosowanych mogą to być dodatkowo zagadnienia badawcze podejmowane z tego powodu, że są one ważne z jakiegoś dodatkowego, pozanaukowego punktu widzenia, na przykład badania niezbędne dla rozwoju gospodarczego, społecznego, politycznego itp. Takie badania przynoszą pożytek całej nauce, rozwijają cywilizację, służą dobru Ludzkości – ale często (zbyt często!) nie wiążą się z „robieniem kariery”.
Jest wiele powodów tego, że nie
zawsze ci badacze, którzy w największym stopniu wzbogacili naukę,
zajmują poczesne miejsca w naukowym Panteonie. Kompletne wyliczenie wszystkich powodów takiego
ignorowania znaczących osiągnięć
naukowych (i ich twórców) wymagałoby napisania grubej książki, więc
jedynie dla porządku wymieńmy jeden z powodów, żeby zilustrować
ogólną tendencję. Otóż dostrzeżenie
i docenienie doniosłości jakiegoś odkrycia wymaga z reguły pewnego dystansu, perspektywy, obejrzenia go w szerszym kontekście. Właśnie dlatego tak wiele osiągnięć
i dokonań naukowych zostaje właściwie ocenionych i docenionych
dopiero po latach, nierzadko po śmierci twórcy, badacza ambitnego,
ale niedocenianego przez sobie współczesnych. Mało kogo z młodych ludzi, zaczynających swoją ścieżkę awansu naukowego pociąga taki finał – i trudno im się dziwić!
Z drugiej strony mamy do czynienia z badaniami, dla których
główną motywacją jest chęć awansu naukowego. Towarzyszy
temu nagminne poszukiwanie tematów, które rozwiązują wprawdzie problemy banalne albo przyczynkarskie, jednak gwarantują łatwe i szybkie osiągnięcie pozytywnych wyników. Proponując tematy moim doktorantom zawsze spotykam się z pytaniami typu „ale czy
to się da zrobić w ciągu jednego roku, bo ja nie zamierzam dłużej
odwlekać początku działalności zawodowej”. Coraz częściej też pojawiają się u mnie koledzy wypytujący o tematy badań, które mogą
szybko i skutecznie doprowadzić do habilitacji „bo Radzie Wydziału pilnie potrzeba kolejnego samodzielnego pracownika żeby uruchomić intratne studia w zakresie informatyki”. Jeśli nie potrafię dać
cd. na str. 12
11
nr 53
W POLSCE I W ZJEDNOCZONEJ EUROPIE
cd. ze str. 11
doktorantowi tematu „z gwarancją” – to idzie on do innego promotora. Jeśli nie umiem doradzić koledze, czym się powinien zająć,
żeby w ciągu roku wyprodukować tuzin publikacji w dobrych czasopismach, których mu brakuje do kolejnego awansu, to moja fachowość (albo moja życzliwość) jest podawana w wątpliwość.
Tymczasem w prawdziwie ambitnych zadaniach naukowych
gwarancji takiej nie ma się niejako z definicji, bo każde niebanalne zadanie naukowe wiąże się nieodmiennie z nieprzewidywalnym wynikiem. Gdyby wynik był przewidywalny, to prowadzenie
badań byłoby zwykłą stratą czasu i pieniędzy, bo po co odkrywać
coś, co jest znane? Również czas potrzebny do zgromadzenia
wymaganych dowodów naukowych na rzecz określonej tezy jest
zwykle nieprzewidywalny. Przyroda zazdrośnie kryje swoje tajemnice, w badaniach humanistycznych poszukiwanie właściwego skojarzenia czy stosownego argumentu też może trwać latami, matematyczny dowód wymaga często setek prób, zanim uda
się spleść przesłanki i założenia z finalną tezą. W nauce nie ma
dróg królewskich!
Dlatego w pościgu za karierą naukową, mierzoną łańcuszkiem kolejno zdobywanych stopni, stanowisk i tytułów naukowych, często porzuca się tematy ambitne i ważne naukowo rezerwując swój czas i talent wyłącznie dla tematów „dysertabilnych”,
co w codziennej praktyce oznacza tematy lubiane przez prominentnych przedstawicieli różnych ciał opiniodawczych.
Przyglądając się jako nauczyciel akademicki, ale także jako
recenzent w licznych przewodach i jako członek Centralnej Komisji zachowaniom polskich naukowców, miewam często mieszane
uczucia. Dostrzegam wyraźnie opisaną wyżej dwoistość postaw
zarówno młodych doktorantów, jak i tych, którzy zrobili już doktoraty i szukają swojego miejsca poprzez habilitację. Często widzę
również u tych, którzy zgromadzili duży zasób osiągnięć naukowych i chcieliby uzyskać tytuł profesorski. Odnajduję ją śledząc
12
losy i ścieżki zawodowe wielu znanych mi osób, także tych, których z szacunkiem zaliczam do moich nauczycieli.
Proszę zauważyć, że ja nie oceniam tych postaw, nie moralizuję, nie próbuję niczego ani nikogo wartościować. Po prostu stwierdzam empirycznie dwoistość modeli awansu naukowego, tak jak
mógłbym wykryć dwubiegunowy charakter pola magnetycznego
albo dwupłciowość obserwowanego gatunku zwierzęcia.
Podobne kompromisy pomiędzy ambicjami badacza a pragmatycznym nastawieniem na sukces wiążą się z chorobliwą pogonią za liczbą uzyskiwanych punktów za publikacje. W wyniku tego podejmuje się badania „pod” określone czasopisma, koniecznie z „Listy Filadelfijskiej”, bo ostatnio nikt nie pyta o to, czy
artykuł był mądry, tylko gdzie został opublikowany. Takie badania
nie pomnażają na ogół w znaczący sposób intelektualnego bogactwa Ludzkości, gwarantują jednak takim kunktatorskim badaczom szybką i bezkonfliktową karierę naukową.
W sferze oceny moralnej omówionych wyżej dwóch postaw
badawczych nie mamy oczywiście żadnych wątpliwości. Wszyscy
wiedzą, że do prawdziwego rozwoju nauki, a w rezultacie do rozwoju Kultury i Cywilizacji, przyczyniają się głównie badania podejmowane zgodnie z pierwszym z wymienionych modeli motywacji.
Natomiast karierę naukową robią zwykle ci, którzy hołdują drugiemu z rozważanych modeli. Dlatego, gdy czytam lub słucham
o „modelu kariery naukowej”, to zawsze mam mieszane uczucia.
Sądzę, że dostosowując polski system badań naukowych do
uwarunkowań wynikających z włączenia Polski do Unii Europejskiej, powinniśmy zadać sobie podstawowe pytanie: czy kariera, będąca oczywiście elementem awansu naukowego, powinna
być traktowana jako cel czy jako skutek pracy naukowej? Zapewniam, że to nie jest łatwe pytanie i bynajmniej nie traktuję go tutaj
jako pytania retorycznego. W następnym felietonie spróbuję się
odnieść do tego zagadnienia nieco szerzej, przyjmując za punkt
odniesienia perspektywę europejską i panujące w krajach „starej
Unii” standardy i modele kariery naukowej.
Ryszard Tadeusiewicz
POD PATRONATEM ER–P
28 czerwca w Teatrze Śląskim w Katowicach odbył się finał
V edycji konkursu o „Ekolaury Polskiej Izby Ekologii”. Honorowy patronat nad konkursem objął Minister Środowiska – Jan
Szyszko. Galę uświetnił koncert Żeńskiej Orkiestry Symfonicznej KHW SA KWK „Staszic” pod dyrekcją Grzegorza Mierzwińskiego.
Kapituła konkursu, któremu od kilku lat patronuje nasz miesięcznik obradowała w składzie: Jacek Pustelnik – przewodniczący, Bożena Kania – wiceprzewodnicząca, Grzegorz Pasieka – sekretarz oraz Przemysław Gonera, Kazimierz Matuszny
i Wiesław Siwczak. W kategorii „gospodarka wodno-ściekowa” EKOLAUR PIE przyznano Regionalnemu Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej SA w Tychach za „III etap modernizacji oczyszczalni ścieków w Tychach Urbanowicach
– część mechaniczna i biolo giczna”. Nagro dę z rąk Jacka
Pustelnika – prezesa Polskiej Izby Ekologii odebrał Prezes
RCGWŚ Zbigniew Gieleciak.
Regionalne Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej SA od 2000 r.
zarządza komunalną oczyszczalnią ścieków w Tychach Urbanowicach o przepustowości 42000m3/d. Spółka przygotowała program
naprawczy, którego celem było dostosowanie oczyszczalni do wymagań polskich i europejskich przepisów, co udało osiągnąć w 2005
roku. Od 2003 r. w oczyszczalni trwa modernizacja, na którą do dnia
dzisiejszego wydano 26 mln złotych.
Wyróżnienie otrzymały Miejskie Wodociągi i Kanalizacja Sp.
z o.o. w Kołobrzegu reprezentowane przez Dyrektor Wiolettę Dymecką za „Modernizację i rozbudowę oczyszczalni ścieków komunalnych dla Kołobrzegu
i innych okolicznych miejscowości”.
W maju ubiegłego roku
„Miejskie Wodociągi i Kanalizacja” w Kołobrzegu zakończyły rozbudowę i modernizację oczyszczalni ścieków
w Korzyścienku k/Kołobrzegu.
Dzięki tej inwestycji osiągnięto wzrost przepustowości
i efektywności pracy istniejącej oczyszczalni, zagwarantowała ona również nie tylko mieszkańcom Kołobrzegu,
ale też licznie odwiedzającym
to miasto turystom możliwość
korzystania z czystego morza
oraz czystych plaż.
W kategorii „gospodarka odpadami” EKOLAUR PIE przypadł w udziale Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania
Spółce z o.o. w Krakowie za „Projekt Kraków; Gospodarka odpadami stałymi Etap I. System bezpośredniej zbiorki odpadów
wielkogabarytowych od mieszkańców – Akcja Wystawka”.
MPO jest podmiotem odpowiedzialnym za eksploatację przedsięwzięcia współfinansowanego z Funduszu ISPA „Kraków; gospodarka odpadami – Etap I”. W ramach Projektu na terenie składowiska
odpadów komunalnych Barycz powstał kompleks obiektów zgodny
z najwyższymi standardami europejskimi. Nagrodę odebrał Henryk
Kultys – Prezes Zarządu MPO Sp.z o.o. w Krakowie.
Wyróżnienie przyznano Celowemu Związkowi Gmin CZG-12,
Długoszyn za „Likwidację i rekultywację gminnych składowisk
odpadów w celu ochrony obszarów przylegających do Parku
Narodowego „Ujście Warty”
Celowy Związek Gmin CZG-12 od 1997 roku dla 15 gmin członkowskich (ponad 152 tys. mieszkańców) na Ziemi Lubuskiej realizuje
Kompleksowy Regionalny Program Gospodarki Odpadami, obejmujący: Selektywną zbiórkę odpadów, Edukację Ekologiczną, Zakład
Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Długoszynie oraz Rekultywację składowisk gminnych. Wyróżnienie odebrał Aleksander
Kozłowski – Dyrektor CZG-12
W kategorii „ochrona powietrza” Ekolauru nie przyznano
a Wyróżnieniem uhonorowano Katowicki Holding Węglowy SA
nr 53
za „ Kwalifikowane Paliwa Węglowe do nowoczesnych, niskoemisyjnych kotłów grzewczych”.
Katowicki Holding Węglowy SA jest pierwszym krajowym producentem Kwalifikowanych Paliw Węglowych o nazwach handlowych:
EKORET, EKO-FINS, GROSZEK-E i ORZECH–E. Są to wysokokaloryczne, niskozasiarczone paliwa o powtarzalnych parametrach
jakościowych spełniające wymagania nowoczesnych, niskoemisyjnych kotłów grzewczych. Stworzono nowe produkty powstałe na bazie węgla kamiennego, których obecność na rynku przyczyniła się do
dynamicznego rozwoju produkcji i wdrażania niskoemisyjnych technik grzewczych – gwarantujących co najmniej 90% redukcję emisji
substancji toksycznych do powietrza w stosunku do tradycyjnych kotłów węglowych. Wyróżnienie z rąk prezesa PIE odebrał Wojciech
Dygdała Wiceprezes ds. produkcji KHW S.A.
W kategorii
„oszczędność
energii, niekonwencjonalne źródła energii” Ekolaur PIE jury konkursu przyznało RECYKL-owi
Organizacji Odzysku SA,Przysieka Polska za „Uruchomienie linii do odzysku zużytych opon celem uzyskania granulatu z przeznaczeniem go do współspalania w kotłach rusztowych oraz
stworzenie systemu selektywnej zbiórki odpadów gumowych”.
Recykl Organizacja Odzysku SA powstała we wrześniu 2004
roku i początkowo profil prowadzonej działalności obejmował głównie zbiórkę i zagospodarowanie odpadów opakowaniowych i niebezpiecznych. Z końcem ubiegłego roku podjęto decyzję o wdrożeniu nowego przedsięwzięcia umożliwiającego przerób opon.
W styczniu bieżącego roku Spółka uruchomiła linię do granulacji zużytych opon, o wydajności 18 000 Mg/rok, gdzie produktem finalnym
jest granulat gumowy, który dzięki swej wysokiej wartości opałowej uznany został za wysokiej klasy substytut węgli energetycznych
i obecnie wykorzystywany
jest do współspalania z miałem węglowym w eksploatowanych przemysłowo kotłach rusztowych. Obecnie,
w wyniku realizacji inwestycji, Spółka jest w trakcie tworzenia ogólnokrajowego systemu selektywnej zbiórki odpadów gumowych. Nagrodę
odbierał Maciej Jasiewicz,
Prezes Zarządu RECYKL.
Wyróżnienie przypadło
reprezentowanej przez wiceprezesa zarządu Krzysztofa Filipka – Spółce Akcyjnej AQUA
z Bielska-Białej za „Praktyczne zastosowanie pomp ciepła
w gospodarce komunalnej na przykładzie”.
AQUA SA kontynuuje prawie studziesicioletnią historię wodocigów w Bielsku-Białej. Spóka powstała w 1990 roku, a od 1991 roku
prowadzi działalność wodocigowo-kanalizacyjną na terenie BielskaBiałej oraz sąsiednich gmin.
Od dwóch lat Aqua z sukcesem stosuje systemy ekologiczne
oparte na pozyskaniu energii odnawialnej przy pomocy pomp ciepła, dzięki czemu obniża koszty prowadzonej działalności. W trosce
o jakość „produkowanej” wody w 2005 roku jako pierwsza w Polsce
wdrożyła system bezpieczeństwa zdrowotnego żywności HACCP
w branży wodociągowo-kanalizacyjnej.
Wyróżnieniami za działalność na rzecz ochrony środowiska
uhonorowano Urząd Miasta Bytom, Gminę Krzyżanowice, Miasto
i Gminę Drohiczyn, Gminę Iwonicz-Zdrój oraz Gminę Kościan.
(AS)
Ekolaury PIE 2006
Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
13
nr 53
14
BYTOM LIDEREM W POZYSKIWANIU PIENIĘDZY Z UNII EUROPEJSKIEJ
Wykorzystana szansa
Bytom
w Europie
nie jest miastem anonimowym.
Świadczy
o tym dominująca pozycja w Polsce
w pozyskiwaniu środków z funduszy
Unii Europejskiej. Dzięki temu możliwe jest rozpoczęcie ważnych inwestycji dla miasta, które wpłyną na
zmniejszenie bezrobocia oraz poprawią warunki życia mieszkańców.
nić miasto i na co wydać pozyskane
pieniądze.
Akcesja Polski do Wspólnot Europejskich to niezwykle ważne dla miasta wydarzenie Rozpoczęto działania,
które spowodowały powstanie odpowiednich wniosków o pozyskanie środków finansowych z Unii Europejskiej.
W efekcie Bytom jest dziś krajowym liderem w pozyskiwaniu i wykorzystywaniu środków z UE. Bytom otrzymał
dotacje unijne w kwocie ponad 360
mln PLN.
Ostatnie lata dla Bytomia to ważny okres w rozwoju współpracy zagranicznej wynikającej z procesu przystępowania Polski do Unii Europejskiej.
Do tych nowych wyzwań miasto bardzo dobrze się przygotowało. Przede
wszystkim trzeba było precyzyjnie zaplanować rozwój miasta po rządowej
restrukturyzacji górnictwa i hutnictwa.
Bytom najdotkliwiej odczuł tego skutki, gdyż wiązało się to z likwidacją ok.
30 tys. miejsc pracy oraz utratą znacznych wpływów do miejskiej kasy.
Nowe koncepcje rozwoju
Bazując na powstałej „Strategii
rozwoju Bytomia na lata 2001-2015”,
gmina realizuje nową wizję przemian
Bytomia. W 2002 roku przyjęto m.in.
„Program Operacyjny Rozwoju Bytomia na lata 2002-2006”, stanowiący
przełożenie zapisów strategii na konkretne projekty. Kolejnym dokumentem jest także opracowany w 2002
roku „Program Inwestycyjny Miasta
Bytomia na lata 2003-2006”, który
stanowi formułę wykonawczą projektów inwestycyjnych. Gdyby nie te programy, pozyskiwanie znacznych środków z funduszy UE nie byłoby możliwe. Bytom pokazał, że wie, jak zmie-
Strumień pieniędzy
Miasto Bytom pozyskało dotacje na
33 projekty w zakresie:
• ochrony środowiska – na 4 projekty (234,3 mln zł), w tym: „Poprawa gospodarki wodno-ściekowej na
terenie Gminy Bytom” (200 mln zł ze
środków Funduszu Spójności), „Budowa nowoczesnej oczyszczalni ścieków
„CENTRALNA” (32 mln zł z funduszu
przedakcesyjnego PHARE 1999), „Poprawa i modernizacja sieci kanaliza-
cyjnej na terenie Bytomia” (2 mln zł ze
środków Banku Rozwoju Rady Europy
w ramach Programu łagodzenia w regionie śląskim skutków restrukturyzacji zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego, tzw. Funduszu dla Śląska),
„Remont sieci wodociągowej na osiedlu Miechowice przy ul. Nickla i przy
ul. Felińskiego w Bytomiu” (0,3 mln zł
z Funduszu dla Śląska);
• poprawy stanu infrastruktury
drogowej – na 16 projektów (85,8
mln zł), tj.: „Budowa bytomskiego odcinka Obwodnicy Północnej Aglomeracji Górnośląskiej – Etap II” (72,41 mln
zł ze środków Europejskiego Funduszu
Rozwoju Regionalnego – tzw. EFRR
– w ramach Zintegrowanego Programu
Operacyjnego Rozwoju Regionalnego
– ZPORR), 14 projektów przebudowy
ulic: Olimpijskiej, Przemysłowej, Powstańców Śląskich, Witczaka, Dąbrowa Miejska, Długiej, Ptakowickiej, Łokietka, Przyjemnej, Składowej, Nowy
Dwór, Rokitnickiej, Hajdy, Dworskiej
(łącznie 13,3 mln zł w ramach programu „Łagodzenie społecznych skutków restrukturyzacji hutnictwa INICJATYWA III – Małe projekty infrastrukturalne w gminach hutniczych” z funduszu przedakcesyjnego PHARE 2003,
„Przebudowa ulicy Podgórnej w Bytomiu w celu zwiększenia atrakcyjności centrum miasta dla rozwoju małych
i średnich przedsiębiorstw” (0,09 mln
zł z Funduszu dla Śląska);
• podnoszenia konkurencyjności przedsiębiorstw – na 2 projekty
(21,14 mln zł), w tym: „Bytomski Park
Przemysłowy – Etap I” (20,6 mln zł
z EFRR w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw), „Modernizacja Targowiska Miejskiego” (0,54
mln zł z Funduszu dla Śląska);
BYTOM LIDEREM W POZYSKIWANIU PIENIĘDZY Z UNII EUROPEJSKIEJ
nr 53
Na tym nie koniec
W następnych latach, a zwłaszcza w najbliższym okresie budżetowym Unii Europejskiej tj. w latach
2007-2013, dostępne dla Polski będą
nowe, jeszcze większe środki pomocowe: fundusze strukturalne, środki
Banku Światowego i Banku Rozwoju Rady Europy, fundusze krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego i dotacje rządu Szwajcarii. Będą to
szanse, które miasto Bytom z pewnością wykorzysta.
Solidne podwaliny
• rozwoju edukacji – na 5 projektów (4,56 milionów zł), w tym:
„Adaptacja budynku na potrzeby Politechniki Śląskiej w Bytomiu” (3,37
mln zł z EFRR w ramach ZPORR),
„Utworzenie Centrum Kariery Zawodowej w Bytomiu” (0,75 mln zł z Funduszu dla Śląska), „Program stypendialny dla studentów Gminy Bytom”
(0,33 mln zł z Europejskiego Funduszu
Społecznego – tzw. EFS – w ramach
ZPORR), „Program stypendialny dla
uczniów bytomskich szkół ponadgimnazjalnych” (0,06 mln zł z EFS w ramach ZPORR), „Program stypendialny dla uczniów bytomskich szkół ponadgimnazjalnych zamieszkujących na
terenach wiejskich” (0,05 mlz zł z EFS
w ramach ZPORR);
• rewitalizacji zabudowy miejskiej – na 3 projekty (3,37 milionów
zł): 3 projekty rewitalizacji budynków:
Rynek 20, 21, 26 (łącznie 3,37 mln
z Funduszu dla Śląska);
• badań i rozwoju – na 2 projekty
(0,36 miliona zł), w tym: projekt RESCUE – Regeneracja Europejskich
Terenów w Miastach i Środowiskach
Miejskich – (0,27 mln zł ze środków 5
Programu Ramowego Badań i Rozwoju Unii Europejskiej), projekt MASURIN
– Zarządzanie Zrównoważoną Rewitalizacją Miejskich Terenów Przemysłowych – (0,09 mln zł ze środków 5 Programu Ramowego Badań i Rozwoju Unii Europejskiej);
• współpracy
partnerskiej – na 1
projekt (0,06 mln
zł), tj.: konferencja
„Bytom Plus. Przemiany Strukturalne. Konferencja Partnerska”
(0,06 mln zł ze środków programu Komisji Europejskiej Town
Twinnig).
Aktualnym priorytetem, do czego solidnie przygotowywaliśmy się
podczas poprzedniej kadencji, jest
pozyskiwanie i odpowiednie wykorzystywanie środków finansowych
z Unii Europejskiej. Pozyskaliśmy
środki pomocowe w wielkości porównywalnej z budżetem miasta,
dzięki którym możemy realizować
coraz ambitniejsze cele.
Z m i e ni a oblicze
my
miasta. Bywęgla
tom
i stali należy do przeszłości. Nie
oznacza to,
Bytom
że
przyszłości
będzie miastem gorszym, wręcz
przeciwnie. Bytom już jest miastem
wyższych uczelni, kultury i nowoczesnych technologii. Strategia rozwoju, którą przyjęliśmy i którą realizujemy, jest długofalowa, wymagająca precyzyjnego planowania
i konsekwentnej realizacji. Trudno
byłoby zrealizować nasze cele, gdyby nie UE. Bytom swoją szansę wykorzystuje, czego dowodem jest nasza dominująca pozycja w pozyskiwaniu środków finansowych z Unii
Europejskiej.
15
nr 53
NA DZIŚ I NA PRZYSZŁOŚĆ
Mocną kobiecą ręką
Z KRYSTYNĄ JASTAL – prezesem Bytomskiego Przedsiębiorstwa
Komunalnego – rozmawia Hanka Jarosz-Jałowiecka
– Od wielu lat jest Pani związana
z gospodarką komunalną Bytomia.
Chyba wie Pani o niej wszystko?
– Może nie o całej. Bytomskie
Przedsiębiorstwo Komunalne po różnych przekształceniach odpowiada
tylko za wodę, ścieki i składowiska odpadów. Tymi zagadnieniami zajmuję
się już ponad trzydzieści lat, a wliczając okres, kiedy byłam technicznym w
„wodociągach” – blisko czterdzieści.
– Doktorat też robiła Pani z tej
dziedziny?
– Z ekonomii i zarządzania. Z wykształcenia jestem inżynierem sanitarnym o specjalizacji: woda i ścieki.
– W Katowicach piję wodę z kranu. W Bytomiu też jest to możliwe?
– Oczywiście. Bo… to ta sama
woda. W Bytomiu nie mamy własnych
ujęć wody, kupujemy ją więc z Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów, targując się oczywiście o cenę.
Kupujemy 11 milionów metrów sześciennych a sprzedajemy dziewięć.
– Apelujecie o oszczędzanie
wody?
– Z naszego punktu widzenia takie
apele nie są zasadne, ale ludzie wodę
oszczędzają. 13 lat temu sprzedawaliśmy 40 milionów metrów sześciennych
wody, bo odbiorcami były także kopalnie i wodochłonne huty. W spadku pozostały nam ich długi, bo wiele zakładów zbankrutowało i przez to obciążyło w pewnym stopniu nasze przedsiębiorstwo.
Sami wody nie produkujemy, ale
mamy blisko 320 kilometrów sieci wodociągowej, która należy utrzymać
16
w odpowiednim stanie, by minimalizować straty wody. U nas różnica między
ilością wody zakupionej i sprzedanej
musi być jak najmniejsza.
– Zapewne macie dalekosiężne plany modernizacji gospodarki
wodno-ściekowej na terenie Bytomia. Czego one dotyczą? W oparciu o jakie fundusze będziecie je realizować?
– Udało się nam pozyskać środki z tzw. Funduszu Spójności, jednego z instrumentów polityki struktural-
nej Unii Europejskiej. Utworzono go
w celu niwelowania różnic w poziomie
rozwoju gospodarczego oraz dysproporcji w warunkach życia w różnych
krajach UE. Fundusz Spójności wspomaga dwa sektory: ochronę środowiska i transport. W ochronie środowi-
ska fundusz
daje pierwszeństwo
projektom z
zakresu zaopatrzenia w wodę pitną, oczyszczania ścieków i usuwania odpadów stałych. Dotyczy to zatem zakresu naszej
działalności.
Otrzymaliśmy z Funduszu Spójności blisko 50 milionów euro, co stanowi 80 procent kosztów inwestycji, które
mamy zamiar zrealizować. W zakresie
poprawy niezawodności zaopatrzenia
w wodę zmodernizujemy i wyremontujemy blisko 65 tysięcy metrów wodociągów oraz wybudujemy 544 metry
nowej sieci. Planujemy także instalację monitoringu pompowni i hydroforni. Program zakłada również rozszerzenie rejestracji telemetrycznej, która spowoduje znaczne oszczędności,
zarówno przy zakupie samej wody, jak
i w zużyciu energii elektrycznej. Urządzenia te rejestrują nie tylko zużycie wody, ale także wysokość ciśnień
i sygnalizują awarie, które też potrafią
zlokalizować. Hitem i wizytówka naszej działalności stanie się dyspozytornia. Dziesięć lat temu była pokazowym szczytem nowoczesności, teraz
musimy przywrócić jej podobna rangę.
Dyspozytor spełnia bowiem niebywale
ważną funkcję.
– W Bytomiu sieć kanalizacyjna, ze względu na wyrobiska górnicze pod miastem, różnice poziomów
i uskoki, stwarza zapewne więcej
problemów, niż sieć wodociągowa?
– W 2004 roku, kosztem 8 milionów złotych, pozyskanych w Unii Europejskiej z funduszów przedakcesyjnych
PHARE, przebudowaliśmy oczyszczalnię ścieków „Centralną”. Wcześniej ścieki komunalne przechodziły przez siedem oczyszczalni usytuowanych na terenie miasta. Tylko 25 procent ścieków
przyjmowanych do sieci kanalizacyjnej
było oczyszczanych w stopniu zadowalającym. „Centralna” zbliżyła nas do wymogów Unii Europejskiej. Doświadczenia zdobyte przy tej inwestycji pozwoliły tak skonstruować plan – będący podstawą ubiegania się o dofinansowanie
z Funduszu Spójności – poprawy gospodarki wodno-ściekowej w Bytomiu,
że znalazł się w grupie 22 projektów,
które zostały przez ten fundusz zaakceptowane w pierwszej kolejności.
– Jeśli macie już nowoczesną
oczyszczalnię, to co jeszcze pozostało w Bytomiu do zrobienia?
nr 53
NA DZIŚ I NA PRZYSZŁOŚĆ
– Dwanaście z czternastu zadań
projektu dofinansowanego z Funduszu Spójności dotyczy uporządkowania gospodarki ściekowej. Zgłoszony projekt stwierdza, że osiągniemy
to przez „rozbudowę kanalizacji sanitarnej zgodnie z normami oczyszczania ścieków i zmniejszenie zanieczyszczenia wód powierzchniowych”.
Wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe technicznie i ekonomicznie uzasadnione, wprowadzimy kanalizację
rozdzielczą: ścieki sanitarne trafią do
zmodernizowanych oczyszczalni, natomiast wody deszczowe, poprzez separatory, będą odprowadzane do odbiorników powierzchniowych. Wstrzyma to podtapianie domów i zalewanie
piwnic, co w Bytomiu zdarzało się nagminnie.
– Na jakiem etapie są te prace?
– Zostały rozstrzygnięte wymagane przetargi na projektowanie zadań oraz na konsultanta i inżyniera.
Obecnie jesteśmy w trakcie przetargu na wykonawstwo pierwszych robót
budowlanych.
– Trzecim segmentem działalności Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego są śmieci. Dla
miasta to rzecz niebywale istotna.
W gospodarce odpadami panuje
jednak chaos. Według naszych szacunków Bytom „produkuje” około 50
tysięcy ton śmieci rocznie, a na wysypisko trafia około 30 tysięcy ton.
Mamy nadzieję, że ta sytuacja ulegnie
zmianie, dlatego na terenach przylegających do składowiska planujemy wybudować nowoczesną sortow-
– Mamy własne, w pełni ekologiczne, składowisko odpadów komunalnych. Wybudowaliśmy je ze środków własnych spółki. Pierwszą kwaterę zapełniliśmy w 2002 roku. Teraz
eksploatowana jest druga, a przewidywane są jeszcze dwie następne.
Wybudowaliśmy to składowisko z zastosowaniem najnowocześniejszych
technologii. Jest w pełni bezpieczne,
nie wydostają się z niego żadne przecieki, które mogłyby skazić sąsiednie grunty.
nię odpadów. Lecz na chwilę obecną
priorytetem jest realizacja „Programu
poprawy gospodarki wodno-ściekowej na terenie Gminy Bytom”.
– Obok materiałów statystycznych, dotyczących Waszej działalności, otrzymałam edukacyjne komiksy dla dzieci o dziwnych przygodach kropelki wody i o śmieciach, które w Ekolandii sprzątają i segregują – by świat był bardziej przyjazny ludziom i przyrodzie – krasnoludki wraz z dziećmi.
Działalność wydawnicza to nietypowe dla przedsiębiorstwa komunalnego, acz może normalne
dla firmy, której zadania rozpatruje się w szerokim uwarunkowaniu
ze środowiskiem. Odnosi się wrażenie, jakby w Waszym przedsiębiorstwie panowała rodzinna atmosfera. Inni też pracują tu tak
długo, jak Pani?
– Fluktuacja kadr jest nieduża.
Staramy się wiązać z przedsiębiorstwem młodych ludzi, zaczynających
u nas prace stażowe. Zawieramy sporo umów absolwenckich. Wielu młodych pozostaje potem w firmie. Priorytetem u nas jest szkolenie i podnoszenie kwalifikacji. Blisko 30 osób napisało prace dyplomowe, których tematem była podstawowa działalność
Spółki, czyli woda i ścieki. Ponadto,
w ramach dni otwartych drzwi, tylko
w roku 2005 Oczyszczalnię Ścieków
„Centralna” odwiedziło ponad 1000
osób, których nasi pracownicy oprowadzili po obiekcie, wyjaśniając technologię oczyszczania ścieków.
– Nie dziwi, że uzyskali Państwo certyfikat ISO 14001, który
potwierdza dbałość firmy o stan
środowiska naturalnego.
– Mieliśmy go już od pięciu lat, ale nie
na całą firmę, gdyż brakowało nam
właściwych oczyszczalni ścieków. Od
grudnia 2005 roku znak ten dotyczy
już całej firmy.
– To dobre potwierdzenie dewizy Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego – „Niezawodna
dostawa wody i troska o stan środowiska – naszą misją na dziś, na
przyszłość”. Dziękuję za rozmowę.
Projekt ten, współfinansowany przez Unię Europejską, przyczynia się do zmniejszania różnic
społecznych i gospodarczych pomiędzy obywatelami Unii
17
nr 53
UE A ROZWÓJ REGIONALNY W POLSCE
Wobec faktu, że
w przyszłej perspekbudżetowej
tywie
będziemy
2007-13
mieli do wydania ponad 60 mld euro trzeba radykalnie przyspieszyć inwestowanie funduszy strukturalnych. Polska niczego do tej pory nie
utraciła - jest w połowie stawki, jeśli chodzi o wykorzystywanie unijnych środków
w grupie nowych krajów członkowskich.
wypłaciła
Komisja
już Polsce około 25
proc. pieniędzy, które musi wydać do
końca 2008 r. W zasadzie nie ma zagrożenia, by w tym roku
jakieś środki zostały
utracone, ale trzeba
pamiętać, że w latach
2007-08 pieniędzy do wydania będzie
dużo więcej. Przyspieszenia wymagają
zwłaszcza inwestycje w sektorze transportowym. Bardzo się ucieszyłam, że
spektywie. Od paru miesięcy rozmawiamy z polskim rządem na temat Narodowej Strategii Spójności. Przekazaliśmy teraz uwagi do Polski. General-
prawie 90 mln euro zostanie przekazanych ze SPO Transport na budowę
metra w Warszawie. Mam nadzieję, że
będą one w pełni wykorzystane. To pomoże rozwiązać problem w tym roku,
ale pieniędzy do zainwestowania w obszarze transportu będzie bardzo dużo
w ciągu najbliższych dwóch lat. Wciąż
zagrożona jest część projektów z Funduszu Spójności dotyczących ochrony
środowiska i transportu, które w 2004
r. były przyjęte pod warunkiem, że ocena wpływu ich realizacji na środowisko
zostanie zmodyfikowana zgodnie z wymaganiami prawa europejskiego. Tutaj
czekamy w pewnym napięciu do końca
czerwca, żeby - tak jak to ustaliliśmy ze
stroną polską - uzyskać informacje, na
ile zobowiązanie to zostało spełnione.
Nie możemy wypłacić pieniędzy, dopóki nie zostaną zmodyfikowane te oceny.
Potrzeby w Polsce są tak ogromne, że
powinniśmy przyspieszyć cały proces,
żeby modernizacja gospodarki polskiej
stała się faktem i żebyśmy mogli jeździć po równych drogach.
Czasami dochodzi do rozbieżności
pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem jeśli idzie o priorytety wyznaczone przez polski rząd w wydawaniu unijnych pieniędzy w przyszłej per-
nie jesteśmy zadowoleni. Teraz liczy
się czas. Chcielibyśmy, żeby prace nad
tym dokumentem zostały sfinalizowane
jak najszybciej. Równolegle regiony muprzyszą
gotowywać
programy
operacyjne,
ale z tego,
słyco
szę od moich współpracowników, którzy jeżdżą do Polski,
przygotowywanie programów operacyjnych idzie dość sprawnie. To, co w
tej chwili jest najpilniejsze, to podjęcie
decyzji o algorytmie, na podstawie którego unijne środki zostaną rozdzielone
między regiony.
Dochodzą mnie głosy o rozbieżnościach ocen w kontekście podziału
pieniędzy na rozwój regionalny, czasami kwestionowana jest zasadność
Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Rok temu w ramach
raportu spójności przedstawiłam informacje o dziesięciu najbiedniejszych regionach Europy i okazało się, że ponad
połowa to są regiony polskie. Rząd
miał więc podstawę, by w negocjacjach dotyczących
budżetu UE na lata
wystąpić
2007-13
o dodatkowe 883
mln euro. W moim
przekonaniu to dobrze, że te pieniądze będą wykorzystywane jako dodatkowy program dla
regionów najbiedniejszych. Wspólny
program da większą
spójność i efektywność w działaniu.
Polska wschodnia
to obszar, który nie
jest dobrze zintegrowany ani pomiędzy poszczególnymi
województwami, ani
z resztą kraju. Trzeba jednak wziąć pod
uwagę także zdolności absorpcyjne.
Będą bowiem lata, kiedy udział środków unijnych w PKB regionów będzie
bardzo wysoki, nawet 8-9-proc. Mam
Na co, dla kogo?
18
nadzieję, że trwają przygotowania do
takiego wykorzystania pieniędzy, że
środki te nie zostaną zmarnowane.
Oczywiście rodzi się pytanie czy najbiedniejsze polskie regiony są gotowe
na projekty innowacyjne. Uważam, że
biedne regiony muszą zachować odpowiednią równowagę. Nie mogą postępować w myśl zasady: dziś zainwestujemy w infrastrukturę drogową czy kolejową, a jutro w innowacje. Czas płynie szybko i zanim wybudują sieć dróg,
zmienią się technologie i te regiony
będą cały czas z tyłu. Zachowanie takiej równowagi jest możliwe nawet w
najbiedniejszych regionach. Byłby pan
zdumiony tym, ile w Polsce już jest centrów innowacyjnych, także w biedniejszych regionach jak np. województwo
podkarpackie.
Danuta Hübner - komisarz UE
ds. polityki regionalnej
Od redakcji:
Po dwóch latach członkostwa Polski w Unii wiadomo już na pewno: nasze samorządy radzą sobie świetnie
z wykorzystaniem pieniędzy unijnych.
Blisko 3 mld euro dla regionów (ponad 12 mld zł), które mogliśmy wziąć
z Brukseli w ramach Zintegrowane-
Z PERSPEKTYWY GENEWY
go Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego (ZPORR), wsiąkły
w kanalizację polskich wsi, nowy asfalt na drogach regionalnych, remonty
muzeów, nowe stadiony, szkoły, szpitale i we wszystko to, co zdołali wymyślić samorządowcy. Większość pieniędzy w regionach jest już rozdana. W
latach 2004-06 to właśnie pieniądze
na inwestycje w regionach stanowiły
największą „szufladę” z 12 mld euro
z Brukseli, z których mogliśmy korzystać. Poza pieniędzmi dla regionów do
wzięcia były też pieniądze dla przedsiębiorców, na szkolenia, dla rolników itd. – i z tym nie jest najlepiej. Jak
się okazało, samorządowcy są gotowi wziąć więcej, niż ktokolwiek by się
spodziewał.
Dziś największym problemem
są właśnie płatności - czyli pieniądze, które Bruksela wysyła do Polski jako zwrot za wykonane projekty. Projekty z Unii najpierw są bowiem
realizowane, a dopiero później, po
przesłaniu faktur za wykonane prace, refundowane z Brukseli. Pod koniec maja - jak szacuje resort rozwoju - Komisja Europejska wysłała nam
1,9 mld zł refundacji, czyli zaledwie
16 proc. tego, co powinniśmy dostać.
Pod koniec maja w najlepszej sytuacji w Polsce było woj. małopolskie
- tam trafiło już prawie co trzecie
euro z projektów, na które były umowy. Świetnie radzą sobie też województwa: lubuskie, podlaskie i kujawsko-pomorskie. Znacznie podciągnęło się śląskie, które jeszcze w marcu
było prawie na końcu stawki. Najgorzej pod koniec maja było w łódzkim,
gdzie z Brukseli napłynęło tylko 9,9
proc. pieniędzy, na które są umowy.
Jakie są skutki opóźnień w wysyłaniu wniosków o płatność do Brukseli? Fatalne. Bardzo często jednostkom, które się zadłużyły na realizację projektu unijnego, brakuje potem
pieniędzy na bieżącą działalność.
Lata 2004-06 były tylko przygrywką
do tego, co będzie się działo w Polsce już od przyszłego roku do 2013
r. Wtedy każde województwo dostanie około miliarda euro na rozwój. Ile
dokładnie może dostać każde województwo, będzie wiadomo już niedługo. Na niektóre jak np. na opolskie spadnie prawdziwy deszcz pieniędzy - ponad 15 razy więcej, niż
miały dotąd do wydania! Co więcej,
pięć województw wschodnich będzie
mogło liczyć na specjalny program
„Polska wschodnia”. To tam są 2 mld
euro na duże inwestycje, które mają
pomóc najbiedniejszemu regionowi
Unii. Do tej ostatniej kwestii będziemy nawiązywać w najbliższych wydaniach ER-P
nr 53
Specjalnoie dla ER-P
Współpraca transgraniczna
w Polsce i Europie
Gdy w roku 1990 Polska odzyskała niepodległość i suwerenność ze
wszelkich sił podjęła starania aby włączyć się w budowę Europy przyjmując jej wartości: demokrację państwo prawa i prawa człowieka. Osiągnięte
wyniki są dowodem jej zakorzenienia się w Europie.
Jeżeli mówimy o suwerenności, mówimy także o terytorialnych liniach
granicznych a tym samym o relacjach transgranicznych.. I tutaj Polska zaangażowała się również w budowanie umownych przestrzeni transgranicznych z sąsiadami, z równoczesnym wzajemnym poszanowaniem dla organizacji terytorialnej każdego z państw.
Współpraca transgraniczna stanowi jeden z nieodwracalnych elementów procesu budowy europejskiej wraz z całym zespołem parametrów, w zakresie międzynarodowego prawa publicznego, w zakresie jednoczenia Europy, w zakresie subsydiarności i partnerstwa, w zakresie regionalizacji i decentralizacji itd. ...
Należy stwierdzić, że współpraca transgraniczna,, transnarodowa i interregionalna wpisywała się stopniowo w budowę Europy ; prawdę mówiąc o wiele częściej w sferze faktów
niż ustaw, lecz w sposób nieodwracalny.
Jeżeli Rada Europy z powodzeniem usiłowała jak najlepiej
określić normatywne ramy współpracy transgranicznej , robiąc to
z dużą elastycznością i kładąc
nacisk na znaczenie prawa wewnętrznego każdego z państw,
organizacji politycznej i administracyjnej jego terytorium; to ze
swej strony Unia Europejska, której ostatecznym celem jest integracja polityczna, włożyła ogromny wkład i osiągnęła realny sukces w ramach programu inicjatywy wspólnotowej INTERREG dotyczącego współpracy transgranicznej.
Trzeba jednakże przyznać, że chociaż program INTERREG miał duży wkład w rozwój relacji transgranicznych w licznych dziedzinach i w całej Europie i że mając na celu spójność terytorialną coraz bardziej utrwala się na terenie całej Europy, to w rzeczywistości prawnej umocnionej przez Traktat Rzymski, Amsterdamski, Traktat z Mastricht i Nicei, braku jest wspólnotowego instrumentu prawnego dla współpracy transgranicznej który złagodziłby najpierw niedostateczną skuteczność zarysu Umowy Rady Europy z Madrytu która osłabia intencje wspólnotowe mające na celu rozwój integracji europejskiej we wszystkich strefach granicznych, które
coraz częściej przyjmowane i pojmowane są w sferze „zeszywania” a nie „ odcinania”
Należy rozpatrzyć zjawisko niedawnego pojawienia się dużej ilości Euroregionów w krajach
Europy Środkowej i wschodniej, wymaga to odpowiednch podstaw prawnych tak dla doświadczeń transgranicznych na terenie wspólnoty jak dla całej przestrzeni europejskiej w ogóle.
Z uwagi na to, że organizacja terytorialna każdego z państw wynika z jego prawa wewnętrznego – Bruksela i Strasburg podkreślają to regularnie – rozumie się samo przez się, że współpraca transgraniczna dotykająca, z samej zasady, organizację terytorialną każdego z państw
czyli pojęcia „terytorium narodowego” wraz ze wszystkim co się z tym łączy, może być jedynie ograniczana ( przez to podwójne stwierdzenie )z jednej strony przez powolną budowę polityczną Unii Europejskiej i przez obowiązkowe odwoływanie się do wewnętrznego prawa każdego z państw, jeśli chodzi o organizację terytorialną a w szczególności o linie graniczne przestrzeni państwowej.
Innymi słowy współpraca transgraniczna może być jedynie wynikiem, na poziomie prawnym, konfrontacji i harmonizacji dwóch lub trzech wewnętrznych systemów prawnych danych
państw lub może, na średnią lub dłuższą metę , opierać się na przykład na nowym wspólnotowym instrumencie prawnym, który byłby wpisany w politykę spójności terytorialnej (art. 151
i 158 Traktatu)?
To zakładałoby nowy transfer kompetencji, nowe « poszerzenie » kompetencji wspólnotowych wynikających z ewentualnego Traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej? Przyszłość
pokaże.
Czy należy jednak opuszczać ręce i czekać aż dokona się całkowita integracja polityczna
Europy aby lepiej umocnić politycznie i prawnie współpracę transgraniczną? Nie. Można przewidzieć liczne praktyki i scenariusze, nie trzeba płynąć pod prąd będąc przekonanym, że bardzo często fakty wyprzedzają ustawy.
Profesor Charles Ricq
Uniwersytet Genewski /Europejskie Centrum Obserwacji Regionów (CŒUR)
c.d w nr 55 ER-P
19
nr 53
SPOTKANIA
To niezwykłe miejsce, nad którym – jak
pisze autor książki „Klucz do środka świata (opowieści o pewnym domu)” Władysław
Wróblewski (poeta, pisarz, na co dzień kierownik biblioteki w Witnicy) – unosi się jakiś
opiekuńczy duch, który sprawia, że wszystko, cokolwiek się tu dzieje, ma niezwykłą
siłę i moc przyciągania ludzkich serc.
Chodzi o budynek liczący sobie 110 lat
w Nowinach Wielkich, gmina Witnica niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego, w którym
obecnie znajduje się Przedszkole Gminne „Na Środku Świata”. Zainteresowanie
historią tego obiektu zaczęło się... od remontu. Wtedy znaleziono stare niemieckie gazety „Vossische Zeitung”, spłowiałe
„Dzienniki Zajęć Przedszkola Publicznego”
i inne ciekawostki.
Wł. Wróblewski (najbardziej znany jako
bajkopisarz, którego utwory tłumaczono na
holenderski i niemiecki) współpracuje od lat
z przedszkolem, które – głównie za sprawą
byłej dyrektor Pani Grażyny Aloksy – ma
w swym dorobku wiele cennych inicjatyw,
takich jak np. wyprawa dzieci do Brukseli
wraz z ARKĄ z klocków, którą podczas kolejnych stacji dzieciaki co rusz wznosiły na
nowo i zapraszały do zabawy także inne
dzieci, bez względu na ich wygląd czy język. Oczywiście przyjazd do Brukseli miał
miejsce 30 kwietnia 2004 r. w przededniu
dziecięca ARKA Dobrych Wiadomości była
hitem! Sześciolatki z przedszkola „Na Środku Świata” być może niewiele z tego wydarzenia zrozumiały, ale już zrozumiały co
to jest inny kraj, a przejście przez granicę
uznały za przejście na drugą stronę lustra.
Książka „Klucz do Środka Świata” (dwujęzyczna: polsko-niemiecka), której promocja
odbyła się 14 czerwca (oczywiście w Nowinach Wielkich) jest współfinansowana
wejścia Polski do Unii. Powstał kolejny projekt PHARE, w który włączona była książka o ARCE, ale nie przejazd do Brukseli, bo... wychodził on poza Euroregion. Po
licznych perturbacjach z załatwianiem kasy
otrzymali ją z MEN-u oraz od miejscowych
i wojewódzkich włodarzy. To nie takie proste, aby za 20 tysięcy złotych kilkadziesiąt
osób, autokar i TIR z klockami przejechał
pół Europy (1.200 km) i jeszcze wróciło.
Pracownicy Polskiej Ambasady w Berlinie,
kiedy przekonali się, że to nie jest naciąganie ani polityczna bzdura, zaopiekowali się
wyprawą. A w Brukseli, przed Parlamentem
ze środków Unii Europejskiej PHARE CBC
w ramach Euroregionu „Pro Europa Viadrina”, Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz zielonogórskiego Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA.
To pierwsza tego typu książka, jaką tłumaczyliśmy (wraz z żoną Iwoną) – mówi
Jens Frasek. – Może nie było to trudne zadanie, ale bardzo trzeba było „pilnować”
stylu tekstu, ponieważ uprzednio współpracowaliśmy często (głównie teksty naukowe
i turystyka) z Biurem Tłumaczeń PRO LINGUA Grzegorza Załogi, to i teraz nie odmówiliśmy.
Magia miejsca
20
Pewne elementy historii i tradycji polskiej są nieznane Niemcom (np. historia
Wandy co nie chciała Niemca czy pamiętne
z okresu PRL-u kartki żywnościowe i deputaty). Zadaniem tłumacza jest uwypuklenie
tych spraw. Mnie było o tyle łatwiej, gdyż
urodziłem się we wschodniej Brandenburgii, stąd i emocjonalne powiązanie z regionem Ziemi Lubuskiej.
Iwona i Jens Fraskowie mieszkali
uprzednio w Poczdamie, a jakiś czas temu
przenieśli się do Szczedrzyka na Opolszczyźnie, skąd pochodzi Iwona.
Ta książka powstała po to, aby łatwiej
można było kształtować na Ziemi Lubuskiej
swoją małą ojczyznę, Heimat, region. Przecież nie można zapomnieć o jej historii. Ludzi, którzy tutaj mieszkają, przemieszczono
w ten region kilkadziesiąt lat temu. Cały ich
dorobek: materialny, kulturalny, intelektualny pozostał w „starej” wschodniej ojczyźnie. Tu zastali pozostałości po innej, obcej
im kulturze. Wszystko trzeba było zaczynać od początku, po to, aby oni i ich dzieci mogli identyfikować się z tą ziemią. Nie
było legendy o tym, czemu to drzewo czy
pomnik tak się nazywają. Zaczęli od swojej wsi, od kształtowania tożsamości dzieci w przedszkolu (stąd bajki, aby dotrzeć do
nich ich językiem).
„Wszyscy jesteśmy w naszym życiu
przechodniami” – piszą wydawcy książki
w Posłowiu – „Przechodząc przez „szczeliny czasu” nie mamy wpływu na to, w jakim
czasie i miejscu przychodzimy na świat,
kim jesteśmy i do jakiego narodu przynależymy. Ale jesteśmy jego częścią. Ważną
częścią. Najważniejszą. Jeśli w trudnych
chwilach historii potrafimy w sobie ocalić
człowieczeństwo, to będzie to iskierka, od
której na nowo rozpocznie się Życie. W budynku przy Wiejskiej, tak jak wcześniej przy
Dorfstrasse, zawsze były obecne dzieci. To
właśnie w symboliczny sposób ukazuje
przedziwną ciągłość historii, kolejne nakładanie się jej śladów. Dziecięca radość z
najprostszych rzeczy, ciekawość świata, ufność i powaga z jaką go poznają – nam dorosłym, na nowo pozwala uwierzyć w świat
i jego dobrą przyszłość.”
Urszula Węgrzyk
POD PATRONATEM ER-P
„Ekologiczne i ekonomiczne efekty w gospodarce wodno-ściekowej uzyskane w związku z zakończeniem inwestycji: Regulacja rzeki Rawy na terenie działania RPWiK
w Katowicach” to temat uroczystej konferencji, jaka odbyła się 21 czerwca w Teatrze Śląskim w Katowicach, które to miejsce staje się stałą areną, na której sławione są
osiągnięcia polskich firm i instytucji w dziedzinie ochrony
środowiska. Regułą już jest, że przy okazji tych wydarzeń,
ich uczestnicy mają możliwość nie tylko zapoznania się z
działaniami w ekologii, ale także zaczerpnąć haust kultury
w tym wypadku zaoferowany przez Orkiestrę Filharmonii
Śląskiej i Chóru „Ogniwo” wraz z solistą Feliksem Widerą pod batutą Mirosława Błaszczyka, którzy zaprezentowali Sonety Krymskie. Licznie zebrani uczestnicy uroczystości, która wieńczyła II etap regulacji rzeki Rawy wysłuchali także koncertu pt. „W zaczarowanym salonie” w wykonaniu Tomasza Orłowa i Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” pod dyrekcją Anny Szostak.
Nie ulega wątpliwości, że powody zaserwowania tej strawy
duchowej były ważne. Mało kto poza Śląskiem, a nawet poza
samą jego stolicą wie, że przez Katowice przepływa rzeka. Nieco starszym Rawa kojarzy się raczej z żyletkami o tej nazwie,
a młodszym z festiwalem bluesowym Ireneusza Dudka, który co rok odbywa się w Spodku. Rawa to rzeka, która w przeszłości, jeszcze przed industrializacją centrum Górnego Śląska
odgrywała w życiu mieszkających tu i pracujących ludzi waż-
Jest rzeka!
ną rolę. Z czasem, z powodu swego kapryśnego charakteru,
rzeczka stała się źródłem kłopotów na tyle dużym, że problem
jej regulacji jest żywy od dawna. Od 1895 roku do lat siedemdziesiątych XX wieku zlewnia Rawy podlegała wpływom eksploatacji górniczej. W jej wyniku teren w rejonie centrum Katowic uległ obniżeniu. Wraz z nim obniżyło się dno koryta rzeki. Stwarzało to poważne zagrożenie powodziowe i epidemiologiczne. Te przesłanki zadecydowały o konieczności regulacji Rawy i zapewnienia prawidłowego spływu wód. Dziś w centrum Katowic rzeki prawie nie ma – schowano ją pod Rynkiem,
a słyszy się o niej tylko wówczas, kiedy wylewa pod ziemią i zatapia piwnice posadowionych wzdłuż niej ciągów kamienic. O
tych kwestiach traktowały referaty wygłoszone przez Dyrektora
Tadeusza Zubera pt.„Rzeka Rawa wczoraj i dziś”, Jana Psiuka
pt. „Zarys historii prac regulacyjnych na Rawie” i Jana Holka pt
„Regulacja rzeki po II wojnie światowej”.
Rawa to największy prawobrzeżny dopływ rzeki Brynicy.
Jej źródła znajdują w stawie Marcin w Rudzie Śląskiej – Chebziu. Zlewnia rzeki obejmuje teren o powierzchni około 90 km2.
Sama rzeka rozciąga się na odcinku 19,4 km. Przepływa kolej-
nr 53
no przez miasta: Ruda Śląska, Świętochłowice, Chorzów, Katowice i Mysłowice. Na całej swojej długości do Rawy wpadają ścieki przemysłowe i komunalne. Z tego też powodu ilość
wód naturalnych w rzece systematycznie się zmniejsza. Według wykonanych ekspertyz obecnie Rawa prowadzi ich zaledwie 8 proc.
Ze względu na swoje położenie Rawa ma ogromne znaczenie dla miasta Katowice. Stanowi ona główną zlewnię wód
opadowych dla większości jego terenów, z wyjątkiem jego południowych i wschodnich dzielnic.
Regulacja Rawy polegała na budowie i pogłębieniu koryta
oraz wiązała się z równoległą budową dwóch kolektorów, prawo- i lewobrzeżnego. Dzięki nim będzie możliwe odprowadzanie systemem kanalizacyjnym ścieków z centrum miasta do
nowo budowanej oczyszczalni ścieków „Gigablok” w Szopienicach. Dotychczas jeden z głównych kolektorów sieci kanalizacyjnej Katowic, odprowadzający ścieki z części południowej, północnej i zachodniej części miasta, biegł wzdłuż ul. Warszawskiej i rzeki Rawy, aż do oczyszczalni. Ścieki odprowadzane są grawitacyjnie, tzn. rury ułożone są w taki sposób, by spowodować naturalny spadek w określonym kierunku. Na skutek
prowadzonej eksploatacji górniczej pod centrum miasta, nastąpiło obniżenie rejonu Rynku oraz zmiany spadku kanalizacji. W efekcie zamiast zakładanego przepływu ścieków równego 3500 l/s, odprowadzane były jedynie 4 l/s. Pozostałe ścieki
przelewami wpadały wprost do Rawy. Obniżenie terenu w centrum Katowic i równoczesne podnoszenie się, na skutek naturalnego zamulania, lustra wody w rzece Rawie powodowało
podczas opadów bardzo częste cofanie się przelewami burzowymi wody z rzeki do kanalizacji i zalewanie piwnic budynków
wzdłuż ulic między Rawą a ul. Warszawską, przy ul. Warszawskiej oraz ul. Moniuszki i ul. Bankowej w Katowicach. Zakończenie drugiego etapu regulacji rzeki Rawy w znacznym stopniu likwiduje zagrożenie powodziowe w centrum miasta oraz
pozwala na systematyczne porządkowanie gospodarki wodno-ściekowej Katowic.
Drugi etap regulacji rzeki Rawy kosztował 154,9 mln zł.
Z tego 58,4 mln zł przekazał Katowicki Holding Węglowy
– KWK „Katowice-Kleofas”. NFOŚiGW przyznał kilka dotacji na
łączną kwotę 53,9 mln zł. Urząd Miasta Katowice zabezpieczył
środki na kolektor lewobrzeżny oraz przebudowę wylotów kanalizacji deszczowej na VIII i IX odcinku realizacyjnym na łączną kwotę 27,8 mln zł. WFOŚiGW przyznał dotację w wysokości
6,1 mln zł oraz udzielił RPWiK w Katowicach pożyczki w wysokości 6 mln zł. Ze środków własnych RPWiK w Katowicach wydatkowało kwotę 1,3 mln zł. Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju
Miast za pośrednictwem Urzędu Miasta przekazał 1,8 mln zł.
(RC)
Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
21
nr 53
NOWOCZESNE TECHNOLOGIE DLA RZĄDZĄCYCH: TECHMEX SA
Geoinformatyka – skuteczne
Aktualizacja pokrycia terenu do planu miejscowego
Ortofotomapa to niezawodne narzędzie za pomocą, którego sporządzana
jest inwentaryzacja pokrycia terenu. Stanowi ona uzupełnienie mapy zasadniczej, na którą nanoszone są za pomocą symboli i kolorów wszelkie obiekty
możliwe do zaobserwowania tylko za pomocą zdjęć satelitarnych m.in. wysoka zieleń, nowopowstałe domy.
22
Przemyślane i skuteczne inwestowanie to podstawa osiągnięcia sukcesu. Dlatego też warto zadać sobie pytanie, jak inwestować,
aby każda zainwestowana przez nas złotówka przyniosła pożądane
i zaplanowane efekty? To właśnie efektywność realizowanych działań brana jest pod uwagę przy korzystaniu z unijnych funduszy. Nie
zapominajmy, że za kilka lat nasza inwestycja może podlegać weryfikacji i wówczas okaże się, iż na etapie planowania nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, jakie daje nam współczesna technika
i informacja. Okazuje się, iż zdobycie pełnej i rzetelnej informacji
na temat aktualnego stanu posiadanych zasobów i w konsekwencji
szczegółowe określenie kosztów inwestycji wcale nie jest takie trudne
i skomplikowane a prace nad sporządzeniem planu zagospodarowania przestrzennego mogą być ciekawym przeżyciem dzięki zdjęciom
satelitarnym. Możliwość ich pozyskania dla dowolnego terenu, nawet kilka razy w ciągu roku, pozwala monitorować dynamikę zmian
i kierunki rozwoju danego obszaru a powstała w ten sposób ortofotomapa świetnie uzupełnia treść map zasadniczych i ewidencyjnych
będących podstawą do opracowania MPZP (Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego). Ortofotomapa powstaje z przetworzenia zdjęć satelitarnych przedstawiających z kolei zdjęcia terenu, które wykonane są z dokładnością 1 metra. Daje to możliwość
precyzyjnego identyfikowania obiektów o powierzchni mniejszej niż
1 m2. Na podstawie ortofotomapy można rejestrować położenie geograficzne, kształt oraz wysokość poszczególnych budynków. Ponadto możliwe jest również określenie zasięgu koron poszczególnych
drzew, jak również dzięki równoczesnej rejestracji obrazu w podczerwieni, określenie gatunków i stanu zdrowotnego roślinności. Wyjątkowy kontrast i gęstość obrazu pozwalają na doskonałą identyfikację obiektów liniowych nawet tak drobnych jak ogrodzenie terenu, linie energetyczne czy też linie oddzielające pasy ruchu na jezdniach.
Dzięki ortofotomapie osoby odpowiedzialne w danej miejscowości za
zarządzanie zasobami mogą w precyzyjny sposób ocenić potencjał,
granice i elementy składowe infrastruktury. Jest to zatem nieoceniona pomoc przy tworzeniu bazy informacji o zasobach, szczególnie
tych inwestycyjnych.
Wszystko to stało się możliwe dzięki powstałemu na początku
2004 roku w ramach Grupy Techmex Satelitarnemu Centrum Operacji Regionalnych ( SCOR ), które jest licencjonowanym operatorem
amerykańskiego satelity Ikonos fotografującego powierzchnie Ziemi
z rozdzielczością aż 82 centymetrów. Centrum Satelitarne Techmex
jest drugim w Europie i jednym z 14 ośrodków tworzących globalną
sieć stacji satelitarnych autoryzowanych przez Space Imaging Inc.
właściciela Ikonosa. Choć lot ważącego ponad 800 kg satelity trwa
nad Polską zaledwie 2 minuty, to lecąc z prędkością 7 m/sek. na wysokości 681 km jest on w stanie sfotografować przy każdym przelocie prawie milion hektarów. To niekwestionowany przełom geoinformacyjny oraz znakomita szansa na objecie przez Polskę – w ciągu
najbliższych lat – wiodącej roli w dziedzinie geoinformatyki w Europie. Korzystanie z technologii satelitarnych to niezaprzeczalna szansa dla wszystkich jednostek samorządu terytorialnego i ich związków
na ich szybki rozwój.
Miasto Bielsko-Biała – geoinformatyczny prekursor.
Miastem, które rozumie i zna oszczędności stosowania geoinformatyki w zarządzaniu jest Bielsko-Biała. Zespół specjalistów Miejskiego Biura Planowania Przestrzennego korzysta z możliwości monitoringu satelitarnego terenu miejskiego. Jak może być inaczej, skoro główna siedziba Techmexu mieści się właśnie tutaj.
Miejskie Biuro Planowania Przestrzennego, rozumiejąc doskonale
ich zalety, wykorzystuje zdjęcia satelitarne na co dzień a ortofotomapy służą między innymi do:
1. Aktualizacji pokrycia terenu (inwentaryzacji).
2. Sporządzania folderu przedstawiającego możliwości inwestycyjne miasta. Na tle zdjęcia satelitarnego pokazać można ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego miasta i precyzyjnie ustalić co już istnieje, jak wygląda i co na bazie tego będzie mogło powstać.
3. Przygotowania materiałów na Komisje Rady Miejskiej, dla
Prezydenta Miasta lub Wydziałów UM np. w zakresie: analiz komunikacyjnych, lokalizacji inwestycji, zieleni miejskiej, rozwoju
cmentarza, funkcjonowania i rozwoju wysypiska śmieci.
4. Określenia uwarunkowań
do planu zagospodarowania przestrzennego. Możliwe
jest przedstawienie wpływu
jednych inwestycji na drugie,
ograniczeń budowlanych wynikających z wcześniej dokonanych inwestycji.
5. Sporządzania szczegółowych ofert dla inwestorów.
Narzędzie to umożliwia oferentom sprostanie wszelkim
stawianym przez inwestora
wymaganiom. Można np. precyzyjnie zlokalizować studnie służące do budowy garaży podziemnych typu studnia,
kilkupozio- mowych o promieniu 21 metrów i pojemności 80
miejsc parkingowych z windą
rozprowadzającą.
6. Prezentacji (jako podkład
do planu miejscowego) zabudowy mieszkalnej niskiej, terenów usług wszelkiego rodzaju, zieleni urządzonej i leśnej, parkingów, dróg, itp.
Oferowane przez Techmex ortofotomapy – numeryczny model
terenu i model zabudowy 3D, są
pomocne w wykonywaniu statutowych zadań wszystkich wydziałów urzędu korzystających
z informacji przestrzennych. Według opinii Magdy Więcek, architekta w MBPP w Bielsku-Białej podkład ortofotomapy idealnie nadaje się do prezentowania
planu miejscowego czy też optymalnego wyboru lokalizacji inwestycji. Poza tym ortofotomapa
jest lepiej rozumiana i odczytyOrtofotomapa (poglądowa) wpływa także na
wana przez mieszkańców aniżeli
(Komisja Ochrony Środowiska i Gospodarki
tradycyjna mapa zasadnicza”.
zagospodarowania przestrzennego radni s
To jednak nie koniec możliwo- ortofotomapy czy dana inwestycja jest zasadn
ści, jakie dają zdjęcia satelitarne. powstała na ustalonym terenie. Zdjęcia satelit
NOWOCZESNE TECHNOLOGIE DLA RZĄDZĄCYCH: TECHMEX SA
e narzędzie dla samorządów
Oprócz opisanych wyżej, informacje przestrzenne ze zdjęć satelitarnych zastosować można również w transporcie, rolnictwie, gospodarce przestrzennej, ochronie środowiska, geodezji a także – co
obecnie ma ogromne znaczenie w zarządzaniu kryzysowym.
W transporcie ortofotomapa jest znakomitą pomocą między innymi w: opracowaniu propozycji rozwoju sieci komunikacyjnej, określaniu zagrożeń, jakie może nieść sieć komunikacyjna w stosunku
do obiektów zabytkowych, analizie natężenia ruchu, analizie wpływu
inwestycji drogowych na środowisko i zdrowie ludzi, analizie wpływu zamknięcia drogi na natężenie ruchu w innych obszarach. Dzięki zdjęciom satelitarnym można z bardzo dużą precyzja określić, czy
na trasie planowanej inwestycji drogowej znajdują się np. stanowiska archeologiczne, nieznane do tej pory miejsca pochówku czy
też „nowe” rurociągi lub tym podobne. Ileż to razy w trakcie prowadzonych inwestycji drogowych napotykano na nieznane do tej pory
obiekty np. archeologiczne. „Znaleziska” takie są przyczyną wstrzymywania na wiele tygodni prac, co w sytuacji korzystania z unijnego dofinansowania powodować może znaczne problemy z rozliczeniem inwestycji a ponadto każda przerwa to dodatkowy nieplanowany koszt. W takiej sytuacji niemożliwym jest dotrzymanie terminu zakończenia inwestycji.
Ochrona środowiska wykorzystać może zdjęcia satelitarne jako
materiał, który wspomaga monitoring zanieczyszczenia jezior, rzek,
lasów, gleb, pozwala na wizualizację zrzutów zanieczyszczeń
do wód; umożliwia ustalenie linii brzegowej, stref ochrony bezpośredniej ujęć wody a także obszarów chronionych; pozwala na
właściwe zarządzanie składowaniem odpadów jak również służą
do wyznaczania stref oddziaływania hałasu (mapy hałasu).
Korzystając z ortofotomapy
można stworzyć jedyne w swoim rodzaju skuteczne narzędzie
pozwalające na bieżącą aktualizację ewidencji gruntów i budynków i analizę odchyleń położenia pól uprawnych i budynków
od danych zawartych w ewidencji Gruntów i Budynków. Dane
ze zdjęć satelitarnych pozwalają ponad wszelką wątpliwość
zweryfikować informacje zawarte np. we wnioskach rolników
o dopłaty bezpośrednie. Satelita weryfikuje prawdomówność
wnioskodawców i daje możliwość precyzyjnego obliczenia
wysokości należnych każdemu
dopłat bezpośrednich. Satelity
nie da się oszukać.
Decyzje i działania podejmowane w ramach zarządzania kryzysowego mają coraz
większe znaczenie dla mieszkańców. Do tej pory sztaby kryzysowe działały w cieniu innych
jednostek miejskich a dopiero w
sytuacjach nagłych informowały
o zagrożeniach oraz o rozwiązaniach prowadzących do ograniczenia liczby poszkodowanych. Jak przewidywać ewena efektywność pracy Komisji Rady Miejskiej
tualne przyszłe zagrożenia? Jak
Przestrzennej). Przed sporządzeniem planu
ich zasięg? Jak
minimalizować
są w stanie stwierdzić przy wykorzystaniu
na i czy nie ma żadnych przeciwwskazań, aby w dzisiejszych czasach podejtarne pokazują całe otoczenie inwestycji.
mować strategiczne decyzje z
nr 53
Zdjęcia satelitarne wykorzystywane są ponadto do sporządzania szczegółowych ofert dla inwestorów. Stanowią kluczowe narzędzie za pomocą, którego oferujący może sprostać wszelkim wymaganiom stawianym przez inwestora. Ortofotomapa umożliwia m.in. precyzyjne zlokalizowanie studni służących do budowy parkingów podziemnych z windą rozprowadzającą.
punktu widzenia bezpieczeństwa jednostki ludzkiej? Na podstawie jakich danych planować działania na wypadek np. klęski żywiołowej czy ataku terrorystycznego? Na wszystkie te i inne pytania odpowiedzieć można korzystając z informacji przestrzennych
i ortofotomapy. Już na etapie działań prewencyjnych możemy dane
przestrzenne i systemy GIS wykorzystać między innymi do: określenia obszarów zagrożonych powodzią, ptasią grypą (rejestr hodowli drobiu i ptactwa), określenia ciągłości i stanu wałów przeciwpowodziowych, analizy wilgotności ściółki (na podstawie zdjęć
w bliskiej podczerwieni) w celu określenia stopnia zagrożenia pożarowego. Nakładając ortofotomapę na Numeryczny Model Terenu
i wykorzystując przy tym dane archiwalne oraz trójwymiarowy model budynków, sztabowcy mogą określić obszary bezpośrednio zagrożone zalaniem poprzez symulację wielkości fali z uwzględnieniem prawdopodobieństwa wystąpienia tzw. wielkiej wody. Można
również, korzystając z bazy adresowej, wyselekcjonować zagrożone zalaniem budynki i sporządzić wykaz osób przeznaczonych do
ewentualnej ewakuacji. Gdy zjawisko (np. powódź) już zaistnieje,
to w oparciu o przygotowane wcześniej tzw. mapy sztabowe można na bieżąco monitorować jego zasięg. Podobnie rzecz się ma jeśli chodzi o ocenę skutków.
Ortofotomapa jako podkład EGIB – Ewidencji Gruntów i Budynków pozwala na: weryfikację treści map ewidencyjnych pod względem aktualności zasobu (np. lokalizacja samowoli budowlanych);
może stanowić materiał dowodowy w sporach prawnych, gdyż zawiera fotograficzny zapis wyglądu terenu i jego pokrycia z dnia pozyskania zdjęcia. Często zdarza się, że klient nie zna ani numeru
działki, ani też numeru obrębu. Patrząc jednak na ortofotomapę jest
w stanie dokładnie zlokalizować nieruchomość i jej otoczenie. A to
w porównaniu z mapą tradycyjną umożliwi szybkie określenie numerów poszczególnych działek.
Z oferty Techmexu skorzystać mogą nie tylko jednostki samorządów terytorialnych, ale również inwestorzy, developerzy czy
wreszcie wykonawcy, którzy zainteresowani są, aby inwestycja oddana została w terminie i bez „niespodzianek”.
www.techmex.com.pl
23