Prof. Ryszard Borowiecki: Rządzić znaczy służyć
Transkrypt
Prof. Ryszard Borowiecki: Rządzić znaczy służyć
Prof. Ryszard Borowiecki: Rządzić znaczy służyć miesięcznik - samorządność/gospodarka/integracja europejska rok VI, nr 53, 15 czerwca – 15 lipca 2006, cena - 10 zł ISSN 1730-7694 Redaktor naczelny: Jacek Broszkiewicz OD REDAKCJI Wakacyjnie P rzyszło w redakcyjnej poczcie elektronicznej. Taki rodzynek: „Koniec roku szkolnego. Pod wieczór matka zagląda do pokoju córeczki i znajduje na łóżku następujący liścik: Droga Mamo! Nareszcie koniec szkoły. Dla mnie już na zawsze. Jestem od dawna zakochana i postanowiliśmy z moim chłopakiem wreszcie „się urwać”. Wiem, że Tobie się to nie spodoba, ale on jest taki słodki! Te jego tatuaże i piercing na każdym kawałku ciała...A ten jego motocykl! Ali (tak nazywa się mój miły) twierdzi, że jazda na nim w kasku to grzech. Ali jest kompletnie na moim punkcie zwariowany. Mówi, że go uratowałam, bo ten alkohol by go w końcu zabił...Aha, i najważniejsze. Będziesz miała wnuka! Tak się cieszę! Kolega Alego ma gdzieś w lesie drewnianą chatkę. Trzeba ją wyremontować i nie ma w niej światła ani wody, ale to będzie nasz nowy dom. Nie martw się! Będziemy mieli z czego żyć. Ali ma kapitalny pomysł. Zaczniemy uprawiać marihuanę i sprzedawać ją w mieście. Ma być z tego kupa forsy. Tak się cieszę! I nie martw się, proszę. Wkrótce będę miała 14 lat i naprawdę mogę na siebie sama uważać. Mam tylko nadzieję, że szybko pojawi się ta szczepionka przeciwko AIDS. Alemu bardzo by to pomogło... Twoja ukochana córeczka. P.S. Wszystko bzdura!!! Jestem u Krychy i oglądamy telewizję. Chciałam Ci tylko uświadomić, że są gorsze rzeczy niż to świadectwo, które znajdziesz na nocnym stoliku. Buziaczki!!!” Przeczytaliśmy z Panią Prezes tę e-mailową historyjkę i zaczęliśmy dławić się ze śmiechu. Rzeczywiście - są gorsze rzeczy niż ten telewizor, z którego sączą się wieści o polityce. Istota tekstu nie ma nic wspólnego z obecną sytuacją na Bliskim Wschodzie. Jacek Broszkiewicz redaktor naczelny www.euroregiony.pl tel. 510 065 508, 0-32 253 67 36, e-mail: [email protected] z-ca red. naczelnego: Hanka Jarosz-Jaowiecka tel./fax 032 256 39 28, 0609 179 238 Zespół: Grażyna Brochwicz, Iwona Dragon (Londyn), Anna Kobylec, Krzysztof Kozik (Bielsko-Biała), Małgorzata Piętka, Gabriel Piotrowski, Piotr Ptak, Tomasz Rzeszutek - rysownik, Hanna Smolańska, Beata Stefaniak, Antoni Szczęsny, Marek Szpyra (Wrocław), Witold Szwajkowski, Ewa Wanacka, Urszula Węgrzyk, Ewa Zasada (Wiedeń) Agnieszka Żuk (Paryż). Stali felietoniści: Wiesław Siwczak, Piotr Wrzecioniarz, Ewa Wanacka. Stale współpracują: Danuta Kiera, Marek Starczewski, Ewa Szabelska, Bożena Wróblewska. nr 53 Rada Redakcyjna: Honorowa Przewodnicząca – Danuta Hübner Komisarz Unii Europejskiej ds. polityki regionalnej prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz (rektor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie), prof. dr hab. Andrzej Limański (rektor Wyższej Szkoły Zarządzania Marketingowego i Jezyków Obcych w Katowicach), Piotr Uszok (prezes Unii Metropolii Polskich), prof. dr hab. Tadeusz Sporek (Akademia Ekonomiczna w Katowicach), Redakcja: 40-750 Katowice ul. Ferdynanda Adamczyka 9c tel./fax +48 0-32 253 67 36, e-mail: [email protected], www.euroregiony.pl DTP: Tomasz Koźmin Dział Promocji i Marketingu: Maria Leżucha 0505 296 045, Jolanta Pieczka 507 071 375 40-555 Katowice, ul. Rolna 43 Korekta: Anna Kobylec Wydawca: Euro-Regional Press Sp. z o.o. Prezes Zarządu: Rita Czupryńska 0510 065 507 40-555 Katowice, ul. Rolna 43 tel./fax: +48 0-32 253 67 36 Spis treści: Rządzić znaczy służyć.....................................................................................................................................................................................................4 Władza(2)..........................................................................................................................................................................................4 Aż po uszy.........................................................................................................................................................................................................................7 Potrzeba zrównoważonego rozwoju..................................................................................................................................................................................8 From... Holland?..............................................................................................................................................................................................................10 Kariera naukowa(2).........................................................................................................................................................................................................11 Ekolaury PIE 2006..........................................................................................................................................................................................................13 Wykorzystana szansa.....................................................................................................................................................................................................14 Mocną kobiecą ręką........................................................................................................................................................................................................16 Na co, dla kogo?...............................................................................................................................................................................................................18 Współpraca transgraniczna w Polsce i Europie..............................................................................................................................................................19 Magia miejsca..................................................................................................................................................................................................................20 Jest rzeka!.......................................................................................................................................................................................................................21 Geoinformatyka – skuteczne narzędzie dla euroregionów..............................................................................................................................................23 3 nr 53 POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE Rządzić znaczy służyć Z prof. dr hab. RYSZARDEM BOROWIECKIM – Rektorem Akademii Ekonomicznej w Krakowie – rozmawia Jacek Broszkiewicz – Rerum cognoscecausas re et valorem – Poznawać przyczyny i wartości rzeczy. Tak zwięźle sformułowana misja przyświeca krakowskiej Akademii Ekonomicznej, którą Pan kieruje. Czy w dzisiejszym świecie to szczytne zadanie jest możliwe do realizowania? W świecie tak wielkich sprzeczności pomiędzy celami nauki, logiką, racjonalizmem i pragmatyką a światem polityki, którym rządzi priorytet niskich instynktów, arogancja i głupota? – Nie tylko możliwe, ale celowe i konieczne. W tym układzie wzajemnych sprzeczności, z których część ma charakter obiektywny i naturalny, naczelnym zadaniem nauki jest wynajdywanie relacji pomiędzy zjawiskami i procesami gospodarczymi, opisywanie ich, definiowanie, po to, byśmy lepiej mogli poznać rzeczywistość, która nas otacza, i którą tworzy- my. Maksyma, którą przywołał Pan w swym pytaniu przyświeca już od 1924 roku, powstałej na bazie Instytutu Towaroznawstwa Akademii Ekonomicznej w Krakowie i sądzę, że przystaje jak ulał do naszych czasów. Nie ograniczamy się do rozpoznawania przyczyn i wartości rzeczy, ale staramy się twórczo i sensownie wpływać na przyszłość polskiej gospodarki i nauk ekonomicznych. Dzisiaj życie ekonomiczne jest bardzo dynamiczne, i słusznie – za Peterem Druckerem – powszechnie uważa się, że jedyną pewną i stałą w nim rzeczą jest zmiana. Znajomość istoty rzeczy, procesów, które zachodziły w przeszłości pozwala mądrze i dynamicznie antycypować i kreować pewne zjawiska, dostosowywać się do burzliwej rzeczywistości ekonomicznej. Rolą ekonomisty we współczesnym świecie nie jest jedynie opisywanie otaczającej rzeczywistości, ale poznawanie jej i projektowanie. Niestety, arena, na której zachodzą globalne zmiany nie jest przeznaczona wyłącznie dla ekonomistów i to nie tylko oni odgrywają na niej główne role. – Jesteśmy w połowie życia pokolenia, którego – jak sądzi wielu – trzeba całego, by dokonać w miarę trwałej transformacji ustroju ekonomicznego w Polsce. W jakim miejscu tej drogi znajdujemy się obecnie? Jak Pan ocenia relacje pomiędzy polityką , gospodarką a środowiskiem nauki w Polsce, także w kontekście procesów globalizacyjnych? – Odpowiedzi na te pytania są bardzo trudne. Rzeczywistość jest odmiennie postrzegana przez przedstawicieli różnych pokoleń. To prawda stara jak świat. Wspomniałem wcześniej o konieczności zachowania ciągłego analitycznego spojrzenia na dynamikę i istotę zjawisk ekonomicznych. Oznacza to, że niedopuszczalne jest ignorowanie, zwłaszcza z powodów ideologicznych, osiągnięć polskiej ekonomii, przypadających na okres uważany obecnie za niesłuszny. Przedstawianie pewnych zjawisk i zdarzeń w ujęciu ahistorycznym prowadzi do jednostronnych, nieobiektywnych ocen i uogólnień. Niepokoi TEMAT ZASADNICZY Władza (2) Z prof. WIKTOREM OSIATYŃSKIM rozmawia Grzegorz Płonka 4 – Jakie instytucje służą do równoważenia władzy w państwie demokratycznym i jak ochronić je przed upolitycznieniem ze strony ludzi sprawujących władzę? – W państwach demokratycznych do równoważenia władzy służą między innymi sądy konstytucyjne, sądy publiczne, banki centralne, różnego rodzaju rady, jak na przykład w Polsce Rada Polityki Pieniężnej czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Tego typu instytucje są niezwykle ważne w krajach, w których państwo pełni dużą rolę interwencyjną i gospodarczą, a także posiada sporo pieniędzy z podatków, za które może kupować głosy wyborców. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że w demokracji każdy kto rządzi, chce mieć wpływ na środki przekazu. Obecnie media są rynkowe, jednak można na nie wpływać na kilka sposobów. Po pierwsze bezpośrednio z wykorzystaniem dostępnych środków oddziaływania. Po drugie można faworyzować wybrane stacje radiowe i telewizyjne czy gazety, z pominięciem innych mediów, chętnych do uzyskania informacji rządowych. Trzecią możliwością jest obsadzanie rad nadzorczych i dyrekcji mediów, a co za tym idzie kształtowanie ich polityki działania. Kolejny sposób obejmuje wykorzystanie instrumentów finansowych w dawaniu lub odbieraniu płatnych ogłoszeń państwowych, poszczególnych ministerstw lub spółek z udziałem skarbu państwa. Jest to potężna broń, przy pomocy której można wywierać nacisk na środki przekazu w celu publikowania informacji zgodnych z założeniami władzy. W celu ochrony mediów przed manipulacjami władzy musi istnieć or- gan dbający o niezależność środków przekazu i wolność wypowiedzi, bez których demokracja nie może się obyć. Podmiot ten powinien być apolityczny, nie może składać się z ludzi związanych z partiami politycznymi, gdyż w przeciwnym razie będą oni realizować partyjne priorytety. Przy jego powołaniu występuje duża trudność, polegająca na tym, że wszystkie organy kontrolne, czyli sądy, rady, banki i tym podobne muszą być wybrane przez kogoś, kto ma legitymizację z wyboru. We współczesnych demokracjach jest to parlament – w systemie parlamentarnym lub parlament i prezydent. Istnieje zatem problem, jak ochronić organy kontrolne przed upolitycznieniem? Jest kilka reguł, które, nawet jeżeli nie są w Konstytucji zapisane – a powinny być – mogą pozytywnie zadziałać. Dotyczą one przyzwoitości konstytucyjnej i mówią, między innymi o tym, że ten, kto powołuje niezależny organ, nie może go odwołać w trakcie trwania kadencji. Jedynym wyjątkiem mogłaby być procedura impeachmentu, związana z naruszeniem prawa przez człowieka sprawującego urząd. Jest to pierwsza reguła, druga wskazuje na to, że kadencje osób wybranych do kontrolnych organów powinny się zazębiać, bo istotą demokracji konstytucyjnej jest zdolność do kompromisu. Nie może być tak, że za jednym zamachem po wyborach zmienia się większość składu członków danej rady czy sądu. Z tego punktu rażą- nr 53 POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE mnie od dawna skłonność, zwłaszcza w świecie polityki, do potępiania w czambuł wszystkiego co z obecnych pozycji ideologicznych wydaje się złe i szkodliwe. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w okresie transformacji ustroju politycznego i ekonomicznego ta skłonność jest czymś naturalnym, ale operowanie wyłącznie barwami czarno-białymi może prowadzić do kolejnych wypaczeń. Tak czynić nie wolno. Gdyby prowadzone od 1990 roku działania w tej niezwykle delikatnej, bo żywej tkance, jaką jest gospodarka, w większym stopniu opierały się na dorobku i wskazówkach płynących z badań naukowych i wniosków dotyczących funkcjonowania poprzedniego systemu, społeczne koszty transformacji byłyby o wiele niższe, a efekty rzeczowo-finansowe lepsze. Swoim studentom ciągle powtarzam, że Polska w bloku socjalistycznym była krajem wysoce nietypowym. W ramach obowiązującego wówczas systemu dokonywaliśmy wielu zmian, które gdzie indziej były nie do pomyślenia. Eksperymentowaliśmy. Ustawę o spółkach joint ventures uchwalono przecież w 1987 roku, a nie w 1991. W 1981 roku wprowadzono ustawę o przedsiębiorstwach państwowych, która w nasze jednostki gospodarcze starała się wprowa- dzić cechy właściwe przedsiębiorstwom naturalnym. Była w niej mowa o samodzielności, samofinansowaniu, ale polityka wtłoczyła w nią zapis o samorządności, która dla przedsiębiorstw kapitalistycznych jest nietypowa. W socjalizmie nie wolno było mówić o ryzyku gospodarczym, a spójrzmy na spisy biblioteczne z tych czasów – ile zachodnich pozycji poświęconych temu zagadnieniu w nich figuruje! Pisano u nas na ten temat prace doktorskie. W latach 60. w AE broniono doktoratów na temat gospodarki regionalnej, czyli zajmowano się tym, co obecnie jest oczkiem w głowie gospodarki rynkowej w Unii Europejskiej. Słynna zasada profesora Mesniesłusznie przypisywania snera, premierowi Rakowskiemu, mówiąca, że wszystko co prawem nie zakazane jest dozwolone, jest kolejnym dowodem na to, że polskie akademickie środowiska ekonomiczne były twórcze i odważne w swych poszukiwaniach, a przy tym otwarte, chłonne wiedzy, śledzące postęp myśli ekonomicznej w świecie. Kadra menedżerska, na którą spadł ciężar wprowadzania zmian w gospodarce w latach 90. w lwiej części wywodziła się z tych właśnie kręgów i dawała sobie radę z tzw. terapią szokową. Słynna polska przedsiębiorczość i umie- jętność adaptowania się do totalnie odmiennych realiów to nie tylko cecha genetyczna, ale przede wszystkim wyuczona w polskich uczelniach ekonomicznych. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie jestem apologetą poprzedniego ustroju i nigdy nim nie byłem. Nie mam jednak zamiaru pozwalać niektórym „komandosom” współczesnej polskiej gospodarki na wmawianie społeczeństwu, że przed rokiem 1990 był tutaj tylko naukowy ugór, który trzeba dokładnie zaorać. Chociaż może to zabrzmieć niepoprawnie politycznie – uważam, że mimo wszystko mamy do czynienia z pewną ciągłością nauki i jej osiągnięć. Odrębną kwestią jest wrodzona niechęć świata polityki do sięgania po nie i umiejętnego stosowania w praktyce legislacyjnej i wykonawczej. – Minęły 2 lata członkostwa Polski w Unii Europejskiej. W porównaniu z państwami tworzącymi jej struktury nasz kraj przeznacza skandalicznie niskie nakłady na naukę. Jak wytłumaczyć to zjawisko w epoce, w której wszyscy stawiają na społeczeństwa oparte o wiedzę i sławią tryumfy kapitału intelektualnego? – Ta sytuacja jest bardzo przykra i kompletnie niezrozumiała. Każdy rząd cd. na str. 6 TEMAT ZASADNICZY cym naruszeniem samej istoty konstytucjonalizmu i instytucji ochronnych, była zmiana ustawy o KRRiT, po to, żeby zmienić członków tej rady. Wszystkie poprzednie rządy próbowały umieścić swoich ludzi w radach nadzorczych KRRiT, ale żaden nie zrobił zamachu na samą niezależność tej instytucji, zmieniając ustawę. – W jaki sposób należałoby powoływać skład KRRiT i innych państwowych instytucji kontrolnych? – Uważam, że w przypadku Krajowej Rady sensowne byłoby odejście od wybierania członków rad nadzorczych tylko przez prezydenta, Sejm czy Senat. Kandydatów mogłaby wskazywać, na przykład Konferencja Rektorów Wyższych Uczelni czy prezesowie stowarzyszeń zawodowych i twórczych. Istniałoby wtedy większe prawdopodobieństwo, że ludzie, zasiadający w instytucjach kontrolujących, wybrani przez autorytety moralne, są kompetentni zawodowo i oderwani od polityki. – Jakie cechy, według Pana, powinien mieć człowiek sprawujący władzę? – W tym względzie mam bardzo jasne kryteria. Najważniejsze moim zdaniem, są cechy osobiste kandydata. Musi on być prawdomówny, uczciwy, posiadać integralną osobowość, być wierny swoim zasadom. Cechy te powinny uwidaczniać się w jego życiu osobistym, gdyż, na przykład ktoś, kto pięknie mówi o moralności, a zostawia żonę z trojgiem dzieci, jest dla mnie niewiarygodny. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że opuści również własną partię i wyborców. Bardziej boję się ludzi sprawujących władzę o cechach psychopatycznych niż nawet ludzi o skłonnościach korupcyjnych. Przed złodziejem mogę zamknąć szufladę lub schować portfel, a psychopata wchodzi w duszę, w uczucia i tam dokonuje bez porównania większych szkód. – Dziękuję za rozmowę. 5 nr 53 POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE i jego premier w swych exposée zapowiadają zwiększenie nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. Gdyby dokonać głębokiej analizy nakładów na szkolnictwo wyższe, okazałoby się, że żaden inny sektor nie jest tak źle traktowany. W ciągu 15 lat te nakłady w ogóle nie wzrosły! To samo dotyczy nakładów na badania naukowe. Ciągle ten sam wskaźnik 0,5-0,6 procenta PKB lokuje nas na żenująco niskim miejscu w rankingu europejskim i światowym. Jest paradoksem, że wolę budowania gospodarki opartej wisk rządowych pracownikami nauki. Uważam, że nie każdy pracownik nauki nadaje się do pełnienia funkcji kierowniczych w rządzie, czy nawet na niższych szczeblach władzy. Powiem więcej – nie każdy profesor ekonomii nadaje się do zarządzania wyższą uczelnią. Obok wiedzy do pełnienia funkcji związanych z władzą trzeba mieć określone predyspozycje. Niezbędne jest doświadczenie zawodowe, praktyka w prowadzeniu firmy lub instytucji związanej z gospodarką. Wszyscy powinniśmy być bardziej skromni i pokorni wobec rzeczywistości gospodarczej, która jest bardzo złożona.. Słowem, jeśli ktoś nie zderzył się z nią w bezpośrednim kontakcie, nie próbował prowadzić własnej działalności gospodarczej lepiej niech trzyma się z dala od jakichkolwiek funkcji decyzyjnych w aparacie państwowym i samorządowym. Każdy jest predestynowany do wykonywania określonej pracy i niech się zajmuje taką, jaka jest mu przeznaczona. Zda- Mówię o tym otwarcie, choć sam należę do tego kręgu. Powinniśmy być bardziej aktywni i skuteczni w przekonywaniu, że jeśli nie dostarczymy państwu dobrze przygotowanych kadr (a na to trzeba środków) i nie zaczniemy w ten sposób - poprzez działania o charakterze systemowym - wpływać na losy państwa i gospodarki, to nadal podstawowym kryterium rekrutacji do kręgów władzy będzie selekcja negatywna, stawianie na bezwarunkową lojalność, a nie doskonałe kompetencje. Resztę prawdy o efektach można sobie dopowiedzieć. Coś złego podziało się w środowiskach polityki, władzy państwowej, samorządowej. Można odnieść wrażenie, że każdy do wszystkiego się nadaje. To nieprawda. – Czynnikiem warunkującym wzrost rangi polskiej nauki są jej kontakty na forum międzynarodowym. Jaką wagę przywiązuje się do tej sfery w Akademii Ekonomicznej w Krakowie? o wiedzę deklarują ci ludzie polityki, których wiedza jest na bardzo niskim poziomie. Czy zatem należy się dziwić, że hasła pozostają tylko hasłami? Dochodzi do absurdów. Obecna ekipa rządząca tak często nawołująca do tradycji i dorobku II RP próbuje podcinać skrzydła współczesnej inteligencji twórczej, w tym i środowisku naukowemu, w ten sposób, że kwestionuje zasady wprowadzone właśnie w okresie międzywojennym! – Spróbujmy rozwinąć ten wątek. Jaki jest Pański pogląd na zadziwiające zjawisko rekrutacji do polityki autorytetów polskiej nauki, która owocuje w większości przypadków katastrofalnymi rezultatami? – Mam bardzo krytyczny stosunek do praktyki obsadzania stano- rzają się oczywiście wyjątki, ale należą one do rzadkości. – Inteligencja z tytułami profesorskimi kwiatkiem do kożucha nadal siermiężnej władzy? Już to przerabialiśmy. – Sami jesteśmy sobie winni. Uważam, że świat nauki jest zbyt delikatny i pasywny, podatny na manipulacje, za bardzo ugrzeczniony, mało zdecydowany. Nawet jeśli sformułuje odważne stanowisko w jakiejś istotnej sprawie, to nie jest w stanie iść za ciosem, bronić go, może z wyjątkiem sytuacji godzących w jego bezpośrednie interesy, czego byliśmy świadkami ostatnio. To bardzo smutny, ale prawdziwy obraz. Arogancja i cynizm świata polityki wobec środowisk naukowych to jedna strona medalu. Drugą jest kondycja moralna tych środowisk. – Tryumfy globalizacji, internacjonalizacji i integracji spowodowały, że marginalną rolę w nauce odgrywają ci, którzy działają w pojedynkę, w osamotnieniu. Dziś sukcesy odnoszą zespoły działające w układach sieciowych, z pominięciem granic państwowych. Krakowska Akademia Ekonomiczna od lat, także dzięki otwartości moich poprzedników, przykładała i przykłada wielką wagę do rozwijania międzynarodowej współpracy naukowej i dydaktycznej. Już w latach 70. nawiązaliśmy kontakty z uczelniami amerykańskimi, ze słynnym Uniwersytetem w Pittsburgu, czy Grand Valley State University w stanie Michigan. Oprócz oczywistych ówczesnych kontaktów z uczelniami państw bloku socjalistycznego nawiązaliśmy cd. ze str. 5 Rządzić znaczy służyć 6 cd. na str. 9 nr 53 CZY TYLKO POKŁOSIE PRL–u? Gierek i Jaroszewicz zaciągali pożyczki na Zachodzie i za oceanem a teraz my i nasze wnuki musimy je spłacać. Ileż to razy politycy i kolejne rządy od 1989 roku wmawiały nam, iż to komuniści zadłużyli nasz kraj. Czy aby na pewno? Jeśli głębiej wejdziemy w strukturę i historię polskiego długu, to okaże się, iż zaledwie 25% z sięgającego obecnie ponad 480 mld złotych zadłużenia pochodzi z poprzedniego systemu, a reszta to nasze „osiągnięcie” za ostatnich 16 lat (od 1989- 2005). Polskie zadłużenie składa się z części krajowej i zagranicznej. Dług krajowy to ponad 335 mld zł a część zagraniczna to prawie 145 mld zł, w tym kredyty Klubu Paryskiego i Banku Światowego to ok. 45,5 mld zł. W lipcu 2005 roku na jednego Polaka przypadało 11170 zł długu Skarbu Państwa. Ostatnie lata Przez ostatnie 7,5 roku zadłużenie Skarbu Państwa powiększyło się prawie dwukrotnie a lata 2001-2005 to wzrost o 190 mld złotych. A w roku 2005 w porównaniu z końcem roku 2004 zadłużenie wzrosło oprawie 50 mld złotych. Następujące po 1989 roku zmiany ustrojowe pozwoliły wynegocjować dla Polski korzystne warunki z klubami paryskim i londyńskim. Dzięki temu kredyty zaciąg- nięte przez ekipę Gierka cja, z którą mamy nie najlepsze stosunki a na dodatek PLL LOT odrzuciły ofertę zakupu Airbusa na korzyść Boeningów 787. Zagrożenia Jeżeli tempo zadłużenia naszego kraju nie ulegnie znacznemu zmniejszeniu to dojdzie do katastrofy finansów publicznych państwa polskiego ze wszelkimi tego negatywnymi skutkami. Choć liczony wg europejskiego systemu rachunkowości ESA 95 stosunek zadłużenia do PKB kształtuje się w zredukowano o połowę a 40 mld USD długu w bankach amerykańskich zamieniono na obligacje. Na koniec 2005 roku nasze zadłużenie w Klubie Paryskim wynosiło ok. 7 mld Euro. Spłata zdecydowanej większości tej kwoty przypada na rok 2009. Jest to niezbyt korzystne dla nas, bo na ten właśnie rok planowane jest wejście Polski do strefy euro. Z drugiej jednak strony nie określiliśmy- jako jedyni spośród nowych członków – dokładnie terminu spełnienia warunków konwergencji. Cały problem tego zadłużenia leży w koszcie jego obsługi, który jest wyższy niż koszt pozyskania kapitału poprzez nowe emisje zagranicznych papierów wartościowych. Najkorzystniejszym rozwiązaniem tego problemu byłoby dokonanie spłaty zadłużenia w Klubie Paryskim z emisji euroobligacji o długich terminach wykupu. Pozwoliłoby to wydłużyć średni termin zadłużenia oraz podnieść na wyższy poziom rating wiarygodności Polski. To zaś z kolei mogłoby w płynąć w przyszłości na niższe koszty pozyskiwania kapitału. Mogłoby – ale wszystko wskazuje na to, że nic z tego, bo szansa na zgodę Klubu Paryskiego na przedterminową spłatę zadłużenia jest ... niewielka. Największym naszym wierzycielem w Klubie Paryskim jest Fran- Polsce na poziomie 45% i jest niższy niż np. we Włoszech ( ponad 100%), to jednak nasza gospodarka posiada o wiele mniejszą zdolność do generowania kapitału na spłaty długu i kosztów jego obsługi od np. włoskiej. Tylko w tym roku odsetki od zadłużenia będą Aż po uszy kształtować się na poziomie 25 mld zł a więc ok. 75% deficytu budżetowego. Dokąd zmierzasz Polsko? Obecne zadłużenie Polski osiągnęło alarmujący poziom i dalsze utrzymywanie tak wysokiej dynamiki wzrostu zadłużenia zagrozi finansom państwa i znacznie opóźni nasze wejście do strefy euro a także wpłynie znacznie na obniżenie i tak już niskiego poziomu absorpcji funduszy strukturalnych. Jeżeli nie zostaną dokonane radykalne cięcia wydatków państwa a przede wszystkim wydatków socjalnych, to czeka nas dramat w stylu argentyńskim. Program „Tanie Państwo” okazał się niczym innym kiełbasą wyborczą, która zepsuła się w krótkim czasie. Tworzone są nowe urzędy - przybyło nam jedno ministerstwo, Prokuratoria Generalna, planuje się utworzenie Narodowego Instytutu Oświaty i CBA.. Ruszyła karuzela kadrowa a zwalnianym urzędnikom trzeba przecież wypłacić odprawy. Po 2 miesiącach „urzędowania” ministrowie otrzymali nagrody! Obiecywanych w kampanii wyborczej pakietów ustaw reformujących gospodarkę nie widać nawet na ... horyzoncie. Rząd powołał Zespół ds. Taniego Państwa spośród ....swoich urzędników. Ciekawa opcja – urzędnicy czyli sami zainteresowani będą usprawniać samych siebie. Pomysł godny nagrody. Kilka miesięcy temu byliśmy świadkami jak uśmiechnięty premier naszego rządu podnosił w górę ręce w geście maszynisty ciągnącego za dźwignię gwizdka parowozu i wołał yes, yes, yes oznajmiając nam o swoim sukcesie i zwycięstwie odniesionym w debacie budżetowej Unii na lata 2007-2013. Co z tego, że przed nami do zdobycia góra euro, jeżeli nasza zdolność absorpcji funduszy strukturalnych jest wyjątkowo niska a dług publiczny zamiast maleć ciągle rośnie. Co z tego, że są pieniądze do wzięcia skoro my nie umiemy ich w należyty sposób wykorzystać, komplikując procedury i przeciągając terminy. Co z tego, że .... itd. Itp. Czas najwyższy aby zarówno rządzący jak i politycy zaczęli trzeźwo patrzeć w przyszłość zamiast obiecywać socjalne poduszki i przywileje kolejnym grupom zawodowym. Jak do tej pory żadnemu krajowi nie udało się zrobić radykalnych zmian w finansach państwa bez ograniczenia wydatków socjalnych i na pewno Polska nie będzie prekursorem w tej dziedzinie. Krzysztof Kozik 7 nr 53 URBANIZACJA A EKOLOGIA Zjednoczona Europa to już nie 25 państw wspólnie realizujących cele gospodarcze, będące wymuszoną konsekwencją globalizacji. Europa jednoczy się od środka. Górnośląski Związek Metropolitalny to doskonała realizacja celów wyznaczanych przez Unię Europejską odnoszących się do Europy Regionów. Obecnie rozbiciu i zatarciu podlegają dotychczasowe, tradycyjne granice, niejednokrotnie będące osią i przyczyną wojen. Konsolidacja następuje według nowych regionów, obszarów, które dają wydzielić się według kryterium wspólnych celów lub problemów. Specyficzną grupą są związki dużych miast, które wydają się być najstrukturami efektywnymi bardziej w walce z biedą, ubóstwem, bezrobociem czy zacofaniem. Z całą pewnością są również doskonałym orężem w walce o fundusze unijne. Jednakże sam związek czy koalicja nawet najbardziej sformalizowana i usystema- balnych, krajowych, a przede wszystkim regionalnych strategii zrównoważonego rozwoju. Agenda jest jednym z fundamentalnych elementów Szczytu Ziemi z Rio de Janeiro. Zakłada ona budowanie spójnych ram rozwoju regionalnego sprowadzających się do tworzenia współpracy partnerskiej na rzecz ekorozwoju, systemu informa- • instrum e n t y i techniki planowania strategicznego i operacyjnego, • instrumenty ekonomiczno-finansowe i administracyjne, • instrumenty edukacyjne. Dobrym przykładem pokonania uprzedzeń i wątpliwości co do słusz- tyzowana, posiadająca osobowość prawną nie jest warunkiem sine qua non w efektywnym zarządzaniu strategicznym tak rozległym i zróżnicowanym obszarem. Pamiętać należy, iż omawiany Związek to prawdopodobnie 16 miast, około 2 miliony mieszkańców, różne tradycje i historia, a przede wszystkim różne zaplecza polityczne, co w przypadku związków miast, może być, a raczej na pewno będzie źródłem problemów wielu i konfliktów. Jest wysoce prawdopodobne, że w przypadku podziału pośrodtencjalnych ków niewystarczające mogą być umowy przedwstępne i uzgodnienia, każda władza gminna w obawie przed konstruktywną krytyką ze strony własnej opozycji może starać się kosztem dobra związku forsować swoje własne interesy, na czym w konsekwencji ucierpieć może cała wspólnota. Doświadczenia innych regionów wskazują na konieczność implementacji zintegrowanych strategii rozwoju obejmujących interesy obecnych i przyszłych pokoleń regionu, w obszarach działań politycznych, gospodarczych i społecznych z zachowaniem i szczególnym uwzględnieniem równowagi ekologicznej i trwałości podstawowych procesów przyrodniczych. Wszystkie te ważne założenia reprezentuje Agenda 21 promująca tworzenie glo- cji o zasobach regionu oraz regionalnego programu zrównoważonego rozwoju. Celem przewodnim zbudowanej Strategii Zrównoważonego Rozwoju Górnośląskiego Związku Metropolitalnego byłoby stworzenie warunków i ram organizacyjnych oraz wykonawczych na poziomie strategicznym i operacyjnym dla stworzenia harmonijnej koegzystencji człowieka i przy- ności i konieczności implementacji założeń Agendy 21 jest stworzony w skali subregionalnej Program Ekorozwoju dla Kotliny Jeleniogórskiej. problemów, początkowych Mimo zwłaszcza niektórych środowisk, dla których przedrostek eko- jednoznacznie kojarzył się wyłącznie z działaniami w sferze ochrony środowiska, udało się opracować spójny dokument usys s ł uż ący tematyzowaniu wszystkich procesów społeczno - gospodarczych oraz zaich pewnieniu ciągłego rozwoju przestrzennego z uwzględnieniem przyroświata dy. Efekty wdrażanych i realizowanych działań widoczne będą już w okresie najbliższych 10 lat. Koniecznoś ć uwzględniania Agenzałożeń dy 21 w polskiej rzeczywistości społeczno-gospodarczej narzuca również Konstytucja RP w Art.5, gdzie mowa jest o konieczności zachowania zasady zrównoważonego rozwoju. Wspólnie opracowana i przyjęta Strategia będzie nieoceniona w szczególności w aspekcie ubiegania się o fundusze strukturalne oraz pieniądze z tzw. Mechanizmu Norweskiego, którego założenia oparte są właśnie o wytyczne z Rio de Janeiro. Potrzeba zrównoważonego rozwoju 8 rody, z zachowaniem ciągłego rozwoju społeczno-gospodarczego. Strategia byłaby „Konstytucją”, której musiałyby być podporządkowane działania wszystkich sygnatariuszy porozumienia. Strategia wyznaczałaby kierunki działań oraz wskazywałaby granice, których dla dobra wspólnego przekroczyć żadna z gmin by nie mogła. Strategia jako przedmiot społeczny musiałaby być oparta o następujące instrumenty: • narzędzia społeczne, służące budowie partnerstwa na rzecz ekorozwoju, Wojciech Wasilewski POLSKIE UCZELNIE W UE: AKADEMIA EKONOMICZNA W KRAKOWIE cd. ze str. 6 Rządzić znaczy służyć współpracę z uczelniami francuskimi i niemieckimi. To dziś procentuje, dziś mamy podpisanych około 190 umów o współpracy z uczelniami w prawie każdym kraju europejskim, na kontynentach amerykańskim i azjatyckim Jesteśmy na tym polu bardzo aktywni, podobnie jak w korzystaniu z programów oferowanych przez Unię Europejską. Jesteśmy drugą po Uniwersytecie Warszawskim uczelnią w Polsce, która wysyła na staże najwięcej, bo od 600 do 900 studentów do zagranicznych szkół wyższych, z którymi łączą nas partnerskie umowy. Chciałbym zwrócić uwagę, że wielu studentów indywidualnie stara się o staże na zagranicznych uczelniach, prosząc o rekomendacje swoich promotorów – a więc ta liczba jest jeszcze większa. Jest wielce satysfakcjonujące, że studenci AE w Krakowie należą do najlepszych – podkreślają to wszyscy nasi partnerzy w Europie i na świecie. Nie zgadzam się z opiniami generowanymi przez świat polityki i niektóre media, że w Polsce poziom kształcenia jest niski. To oczywista nieprawda. Każdy student AE zna biegle dwa języki, a w trzecim potrafi się porozumieć, ma doskonałe przygotowanie od strony teoretycznej. Jest rzeczą zrozumiałą, że może mieć trudności aklimatyzacyjne w nowym otoczeniu, ale szybko je pokonuje. Bywa, że naszpikowany wiedzą nasz student zmusza zagranicznych profesorów do sięgania po literaturę, której wcześniej nie znali. – Trwa drenaż wykształconych kadr. Ocenia się, że od chwili wstąpienia Polski do UE opuściło nasz kraj 1 milion 200 tysięcy osób, w dużej części mających wyższe wykształcenie. Jeśli przyjąć, że średni koszt wykształcenia jednego obywatela Polski wynosi ok. 100 tysięcy złotych – straciliśmy w ten sposób astronomiczną kwotę 120 miliardów złotych. Czy ta pigułka jest łatwa do przełknięcia dla rektora jednej z najlepszych w Polsce uczelni ekonomicznych? – Nie uciekniemy od konsekwencji wynikających z otwierania się na świat. Polska klasa polityczna po- winna bardzo głośno akcentować fakt, że Polska daje Europie najcenniejszą wartość, jaką są wykształceni ludzie. Widzę tę kwestię w kontekście kształcenia w wymiarze całej Unii Europejskiej. Mnie – ekonomiście –trudno się pogodzić, że nie potrafimy zatrzymać tych kadr w Polsce. Poza pustymi deklaracjami niewiele robimy w tym celu. Mierzi mnie łączenie tego exodusu z ogłaszaniem optymistycznych komunikatów o zmniejszającym się bezrobociu. Cóż za cynizm i hipokryzja! Nie zgadzam się z opiniami, że ci młodzi ludzie nie mają szans w kraju – trzeba tylko ciągle je polepszać. Koszty pracy są w Polsce stanowczo za wysokie. Absolwenci AE w Krakowie wyjeżdżając zagranicę nie zaczynają swej kariery od zmywania naczyń. Często od razu trafiają do sektora bankowego, czy finansowego i błyskawicznie awansują. Można by tych ludzi zatrzymać w kraju, ale wiele się musi zmienić. Należy przestawić myślenie o doraźnych korzyściach na płaszczyźnie konfrontacji politycznej na racjonalne, pragmatyczne spojrzenie w ujęciu perspektywicznym. Trzeba po prostu postawić na to, by wykształceni ludzie tworzyli dzień jutrzejszy Polski – tu na miejscu. Niestety, po raz kolejny od 1990 roku nie ma żadnych powodów by przypuszczać, że ktoś wykaże taką odwagę. Przy analizowaniu powodów masowej emigracji za pracą trzeba też wziąć pod uwagę czynniki emocjonalne – jedną z najważniejszych przyczyn podejmowania decyzji o opuszczeniu kraju jest nieznośny klimat polityczny, z jakim młody człowiek musi się tutaj zmierzyć rozpoczynając swoją karierę zawodową i start w dorosłe życie. – Coraz rzadziej mówi się o Rzeczpospolitej samorządnej. Trwa proces budowy silnego państwa. W krakowskiej AE młodzi ludzie studiują europeistykę i powołano do życia nowy unikalny w Polsce kierunek: Gospodarkę i Administrację Publiczną. Kim ma być absolwent tego kierunku? Orędownikiem jakich idei konstytuujących życie państwowe, zasad jego funkcjonowania i organizacji życia publicznego, jakich relacji - także etycznych - z gospodarką? przygotowywali– Od dawna śmy się do uruchomienia tego nowego kierunku studiów. Po 1990 roku zmieniano strukturę państwa, władzy. Tym procesom nie towarzyszyło równoległe kształcenie kadr umiejących skutecznie poruszać się w tej nowej rzeczywistości. W otoczeniu szkolnictwa wyższego nie było też klimatu dla tego typu przedsięwzięć. Ty m c z a s e m przykład USA, gdzie istnieje barsilnie dzo rozwinięta gospodarka i administracja publiczna, podobnie jak partnerstwo publiczno-prywatne, którego w Polsce wszyscy boją się jak ognia, mógł dawać wiele do myślenia i wskazywać, że taka potrzeba jest pilna. Podjęliśmy to wyzwanie, tym bardziej, że – nawiązując do pierwszej części pańskiego pytania – w Polsce występuje powszechne niezrozumienie funkcji państwa. Na różnych szczeblach władzy znaleźli się ludzie, któidea rym nie zawsze przyświeca samorządności uczciwej, rzetelnej. Dalej hołubione są skłonności do ręcznego sterowania, pysznienia się posiadaniem władzy, a stąd już tylko krok do patologii, korupcji i przestępczych praktyk. Nie ma poczucia służby, rozplenił się pogląd, że za wszystko trzeba płacić – za udział w posiedzeniach, naradach itd. Takie postawy eliminują poczucie odpowiedzialności, związek emocjonalny ze skutkami pracy w strukturach władzy. Chcemy walczyć z takim nastawieniem, ale jednocześnie wyposażać naszych studentów w wiedzę o tym jak skutecznie zarządzać tymi strukturami. Dlatego długo walczyliśmy o zezwolenie na uruchomienie kierunku Gospodarka i Administracja Publiczna, wierząc, że nasi absolwenci zaszczepieni poczuciem misji i służby będą mogli urzeczywistniać w praktyce to, co wiąże się z pojęciem władzy przedsiębiorczej: skutecznej, prawej a jednocześnie posiadające ludzkie oblicze. W ubiegłym roku Minister Edukacji Narodowej i Sportu wydał dwie zgody na uruchomienie tych studiów – AE w Krakowie i SGH w Warszawie. Zaczynamy od października. Dysponujemy dużą liczbą porozumień z jednostkami samorządu terytorialnego określających ich zainteresowanie kadrami, jakie wykształcimy. Nasi studenci już teraz odbywają tam praktyki. To pokazuje skalę potrzeb w tej sferze. Nie chcę się posługiwać tezami ideologicznymi dotyczącymi Rzeczpospolitej Samorządnej. Wbrew wszystkiemu i tak będą ją tworzyć ludzie, których teraz kształcimy w polskich uczelniach. Tego procesu nie da się bowiem zatrzymać. – Dziękuję za rozmowę. nr 53 9 nr 53 KORESPONDENCJA WŁASNA Z LONDYNU Szary wizerunek „sąsiada zimnej Rosji”, jakim dla większości Brytyjczyków jest Polska, ubarwiają artykuły i ogłoszenia, które pojawiają się w prasie brytyjskiej, a rozmowy z Polakami pracującymi w Wielkiej Brytanii emitowane są w programach informacyjnych telewizji i radia BBC. Otwieram jedną z gazet codziennych, podającą dumnie w nagłówku, że jest numerem 1 na rynku prasy w Zjednoczonym Królestwie – tę samą, w której pod koniec września 2005, ukazało się zdjęcie dwóch 13letnich bohaterów filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc” z roku 1962, a pod nim artykuł (i zdjęcie tychże braci, tyle, że zrobionym 43 lata później); brytyjski korespondent, przedstawiając notowania partii Prawo i Sprawiedliwość przed wyborami prezydenckimi oraz charakterysty- From...Holland? 10 kę obu polityków w aspekcie „bycia bliźniakiem”, nie odmówił sobie zamieszczenia w nim takiej informacji jak ta, że Jarosław jest starszy od Lecha o 45 minut... Angielski humor jednak niknie, kiedy brytyjscy korespondenci zaczynają pisać o minionej rocznicy 25-lecia Solidarności i tragicznych wydarzeniach poprzedzających jej narodziny. W jednym z dodatków tej samej gazety, poświęconym podróżowaniu do przeróżnych krajów na całym świecie, trafiam na nagłówek: „Poland” i dwa artykuły o polskich miastach, które warto odwiedzić, a do których od niedawna przeloty oferują również najsłynniejsze irlandzkie linie lotnicze. Jeden z artykułów przybliża pokrótce wydarzenia historyczne, jakie miały miejsce w mieście narodzin Solidarności oraz wspomina dwa nazwiska, wymieniane przez większość Brytyjczyków jako te jedyne, kojarzone z Polską, tj. papież John Paul II i Lech Walesa. Ten drugi, to, jak podkreśla autor, jedyny związkowiec, który zdobył tak wielkie uznanie u Margaret Thatcher. W artykule nie brakuje również wspomnień o tym, jak to dla związkowców źródłem prawdziwych informacji był Światowy Serwis radia BBC w momencie, gdy polskie media określały sytuację jako „kłopoty na wybrzeżu”. Dalej w artykule czytamy: „(...) Ironią jest, że w kapitalistycznym świecie Stocznia Gdańska nie jest w stanie udźwignąć „własnego ciężaru”. W roku 1980 było zatrudnionych w niej 17 tys. pracowników, dzisiaj zatrudnionych jest zaledwie 1700 osób, budujących dwa statki rocznie. Symboliczność miejsca pokazuje, że polski rząd nie ośmielił się do tej pory na ostateczne „wyciągnięcie wtyczki z gniazdka (...)” (tłum. własne). W kontraście do tekstu z mrocznej przeszłości dwa kolorowe zdjęcia ze współczesnego Gdańska (na jednym z nich wnętrze wystawy sklepu z biżuterią z bursztynu na tle zabytkowych kamienic i wieży kościoła, na drugim widok na dachy domów z czerwonej dachówki i kościołów) oraz obszerny tekst z informacjami o hotelach i restauracjach oraz co warto zobaczyć w okolicach miasta. W drugim artykule krótka charakterystyka polskich miast, do których irlandzkie linie lotnicze oferują od niedawna bez- pośrednie przeloty ze Zjednoczonego Królestwa. Obok nazw miejscowości – wskazówki dla turystów anglojęzycznych, jak je wymawiać. I tak np. Szczecin to „shcheh-cheen”, a Rzeszow - „jeh-shuff”. Nad wszystkimi tymi informacjami zdjęcie z podpisem: „Gra w szachy w Krakowie – świetnie zachowaną średniowieczną stolicą Polski”. Na tle Wisły widzimy grupę pochylonych nad partią szachów graczy... Gdyby irlandzkie linie nie wprowadziły do swojej oferty lotów do tych „mniej znanych” na Wyspach Brytyjskich polskich miejscowości, taki artykuł prawdopodobnie by nie powstał i o istnieniu innych, niż Warszawa, Gdańsk, czy Kraków, miast na mapie Polski wielu Brytyjczyków by się nie dowiedziało. Oprócz tego, że o Polsce Brytyjczycy mówią „Tam u Was to dopiero musi być zimno!” i wymieniają nazwiska papieża Jana Pawła II i Lecha Wałęsy, „Poland” kojarzy się im jako kraj katolicki z rekordową liczbą kościołów, która zresztą nie stoi w miejscu. Wizerunek ten się utrwala, jako, że wśród pierwszych informacji podawanych w ogłoszeniu prasowym jest to, że w Krakowie jest 140 kościołów. W ogłoszeniu czytamy „Krakow jest, obok Pragi i Wiednia, jednym z najpiękniejszych miast, które będziesz mieć możliwość zobaczyć (...). I dalej czytamy: (...) Krakow – miasto Chopin’a, Copernicus’a i Jean-Paul II; była, średniowieczna stolica Polski (...) Brytyjczycy pytają więc, co oprócz kościołów i Auchwitz można jeszcze w okolicach Krakowa zobaczyć... W biurach podróży, gdzie pracują Polacy, mają szanse dowiedzieć się czegoś więcej, bo i oferty przedstawiane są dość „skrótowo”. Oto inny „dodatek o podróżach” innej brytyjskiej gazety codziennej, a w nim artykuł ze zdjęciem Starego Miasta w Warszawie na pół strony i komentarz, że stolica Polski być może stanie się kolejnym „gorącym” miejscem zagranicznych podróży na liście tych najczęściej wybieranych przez brytyjskich turystów. W artykule pada pytanie, czy Warszawa stanie się kolejnym miejscem na krótkie wypady, „nową Barceloną”? W rankingu dziesięciu najczęściej odwiedzanych przez mieszkańców Wysp Brytyjskich stolic w roku 2005 znajdują się już Praga i Budapeszt. Częściej można napotkać też oferty Pragi, St. Petersburga i Budapesztu niż Warszawy, Zakopanego czy Gdańska. Takiej reklamy prasowej, zachęcającej do odwiedzenia Krakowa czy innych miejsc w Polsce jest wciąż niewiele. Wśród regularnie pojawiających się w prasie ogłoszeń reklamowych zatytułowanych „Rejsy statkiem po Bałtyku” można znaleźć kolejną krótką notkę o Gdańsku. Czy zaskakuje więc reakcja wielu Anglików na „I’m from Poland” Polaków przyjeżdżających na Wyspy Brytyjskie – odpowiadają: „From Holland?”. Amsterdam pozostaje w pierwszej piątce w ostatnich rankingach najchętniej odwiedzanych przez mieszkańców Zjednoczonego Królestwa stolic na świecie... Iwona Dragon Londyn nr 53 W POLSCE I W ZJEDNOCZONEJ EUROPIE Kariera naukowa(2) Z niektórych oszacowań wynika, że aktualnie (w 2006 roku) działalnością naukowo-badawczą zajmuje się więcej osób, niż było wszystkich uczonych na całym świecie od czasów starożytnych do końca XIX wieku. Nie pozostaje to bez wpływu na postawy naukowców wobec problemu awansu naukowego. Przyczyny są dwie. Z jednej strony sam fakt pracy naukowej przestał być czynnikiem wyróżniającym i nobilitującym. Kiedyś informacja, że się jest pracownikiem uniwersytetu wywoływała respekt i szacunek, nawet jeśli pracujący był na tym uniwersytecie pedlem. Obecnie w szkołach wyższych i instytutach badawczych pracuje więcej ludzi niż w kombinatach przemysłowych, co nie może pozostać bez wpływu na etos pracy naukowej. Po drugie – kiedyś do profesji naukowca aspirowały wyłącznie jednostki wybitne, natomiast przy takiej „masówce”, jaka ma miejsce obecnie, samo prawo wielkich liczb stwarza prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że wśród naukowców znajdą się żądne kariery miernoty – co wpływa także na ich postawy oraz zachowania. W normalnej pracy, nie mającej nic wspólnego z pracą naukową, motywatorami, czyli czynnikami, które powodują, że ludzie wkładają wysiłek, aby osiągać kolejne szczeble awansu, są przede wszystkim pieniądze. Na drugim miejscu są ambicje związane z hierarchicznym sprawowaniem władzy. To są także ważne elementy motywujące, bo wiążą się z nimi elementy samozadowolenia danej osoby i prestiżu całej rodziny. Często lepiej czy gorzej się nazywające stanowiska są nawet ważniejsze od pieniędzy. Każdy pracownik chce być kierownikiem, każdy kierownik chce być dyrektorem, dyrektor chce być prezesem itd. Wszyscy gdzieś tam do czegoś dążą i to napędza i motywuje ich działalność. W związku z tym poza nauką ludzkie osiągnięcia, ale także ludzkie podłości, mają właściwie tylko te dwa motywy: motyw finansowy i motyw kariery administracyjnej w pewnym modelu hierarchii stanowisk. W nauce one też istnieją, dlatego że z modelem awansu naukowego wiąże się oczywiście model hierarchii uczelnianych stanowisk oraz zmiennego wynagradzania na poszczególnych stanowiskach. Ale w nauce na to się jeszcze nakłada system stopni i tytułów naukowych, wciąż jeszcze budzących społeczne uznanie i zaufanie, który jak gdyby dodatkowo wynagradza starania w sferze ambicjonalnej oraz w obszarze uzyskiwania różnego rodzaju dodatkowych przywilejów. Słyszy się z różnych stron wiele głosów krytyki, podnoszonych głównie przez tych, którzy stopni i tytułów nie uzyskali, że tytulatura naukowa jest w Polsce nadmiernie rozbudowana, że system jest bizantyjski, że należy to spłaszczyć i uprościć, bo przecież (koronny argument!) w Stanach Zjednoczonych nie ma tak wielu szczebli naukowej kariery, a nauka rozwija się na schwał. Wszyscy jednak wiedzą, jak bardzo silna jest w Stanach motywacja (a nawet presja) związana z zachowaniem zatrudnienia w danym Uniwersytecie lub z perspektywą przeniesienia się do innego, lepszego Uniwersytetu. Wysiłek, jaki się w Stanach wkłada w to, żeby zdobyć „teniurę”, jest na pewno nie mniejszy niż wysiłek, jakiego my wymagamy od habilitanta. Tymczasem my mamy system mianowań, który powoduje, że pracownik raz zatrudniony na uczelni w praktyce nie może być z niej usunięty, nawet jeśli okaże się totalnym beztalenciem w dodatku nie zdyscyplinowanym i opieszałym w pracy. Przy tak koszmarnie nadopiekuńczym prawie pracy, jak to, które mamy w Polsce, konieczne jest wprowadzenie jakiejś zachęty, żeby naukowcy zdobyli się na odrobinę przynajmniej wysiłku w obszarze samodzielnego prowadzenia badań naukowych, co – jak wierzymy – jest warunkiem koniecznym dla dobrego kształcenia na poziomie prawdziwie akademickim. W świetle obowiązującego prawa wysiłek ten trzeba ponieść, aby uzyskać stopień naukowy albo otrzymać tytuł naukowy. Kontestującymi ten system są głównie frustraci, którzy w głębi serca też chcieliby mieć jakieś potwierdzenie własnego naukowego mistrzostwa, tylko że na ogół nie mają czego potwierdzać, więc odreagowują to narzekając na sformalizowany (lepiej czy gorzej) system tytułów i stopni. System tytułów i stopni jest krytykowany, ale jest, więc wywiera także dodatkową presję na zaangażowanych w naukę ludzi – właśnie w kierunku „robienia kariery”. Stąd na wszystkich uczelniach (oraz w innych placówkach naukowych), a także na wszystkich szczeblach naukowej hierarchii obserwuje się dwa rodzaje motywacji i dwa rodzaje drogowskazów w wybieraniu obszarów i kierunków działalności badawczej. Z jednej strony mamy do czynienia z podejmowaniem tematów naukowych, motywowanym tym, że są one naukowo interesujące, odpowiadają na ważne pytania lub otwierają znaczące możliwości. W dziedzinach nauk stosowanych mogą to być dodatkowo zagadnienia badawcze podejmowane z tego powodu, że są one ważne z jakiegoś dodatkowego, pozanaukowego punktu widzenia, na przykład badania niezbędne dla rozwoju gospodarczego, społecznego, politycznego itp. Takie badania przynoszą pożytek całej nauce, rozwijają cywilizację, służą dobru Ludzkości – ale często (zbyt często!) nie wiążą się z „robieniem kariery”. Jest wiele powodów tego, że nie zawsze ci badacze, którzy w największym stopniu wzbogacili naukę, zajmują poczesne miejsca w naukowym Panteonie. Kompletne wyliczenie wszystkich powodów takiego ignorowania znaczących osiągnięć naukowych (i ich twórców) wymagałoby napisania grubej książki, więc jedynie dla porządku wymieńmy jeden z powodów, żeby zilustrować ogólną tendencję. Otóż dostrzeżenie i docenienie doniosłości jakiegoś odkrycia wymaga z reguły pewnego dystansu, perspektywy, obejrzenia go w szerszym kontekście. Właśnie dlatego tak wiele osiągnięć i dokonań naukowych zostaje właściwie ocenionych i docenionych dopiero po latach, nierzadko po śmierci twórcy, badacza ambitnego, ale niedocenianego przez sobie współczesnych. Mało kogo z młodych ludzi, zaczynających swoją ścieżkę awansu naukowego pociąga taki finał – i trudno im się dziwić! Z drugiej strony mamy do czynienia z badaniami, dla których główną motywacją jest chęć awansu naukowego. Towarzyszy temu nagminne poszukiwanie tematów, które rozwiązują wprawdzie problemy banalne albo przyczynkarskie, jednak gwarantują łatwe i szybkie osiągnięcie pozytywnych wyników. Proponując tematy moim doktorantom zawsze spotykam się z pytaniami typu „ale czy to się da zrobić w ciągu jednego roku, bo ja nie zamierzam dłużej odwlekać początku działalności zawodowej”. Coraz częściej też pojawiają się u mnie koledzy wypytujący o tematy badań, które mogą szybko i skutecznie doprowadzić do habilitacji „bo Radzie Wydziału pilnie potrzeba kolejnego samodzielnego pracownika żeby uruchomić intratne studia w zakresie informatyki”. Jeśli nie potrafię dać cd. na str. 12 11 nr 53 W POLSCE I W ZJEDNOCZONEJ EUROPIE cd. ze str. 11 doktorantowi tematu „z gwarancją” – to idzie on do innego promotora. Jeśli nie umiem doradzić koledze, czym się powinien zająć, żeby w ciągu roku wyprodukować tuzin publikacji w dobrych czasopismach, których mu brakuje do kolejnego awansu, to moja fachowość (albo moja życzliwość) jest podawana w wątpliwość. Tymczasem w prawdziwie ambitnych zadaniach naukowych gwarancji takiej nie ma się niejako z definicji, bo każde niebanalne zadanie naukowe wiąże się nieodmiennie z nieprzewidywalnym wynikiem. Gdyby wynik był przewidywalny, to prowadzenie badań byłoby zwykłą stratą czasu i pieniędzy, bo po co odkrywać coś, co jest znane? Również czas potrzebny do zgromadzenia wymaganych dowodów naukowych na rzecz określonej tezy jest zwykle nieprzewidywalny. Przyroda zazdrośnie kryje swoje tajemnice, w badaniach humanistycznych poszukiwanie właściwego skojarzenia czy stosownego argumentu też może trwać latami, matematyczny dowód wymaga często setek prób, zanim uda się spleść przesłanki i założenia z finalną tezą. W nauce nie ma dróg królewskich! Dlatego w pościgu za karierą naukową, mierzoną łańcuszkiem kolejno zdobywanych stopni, stanowisk i tytułów naukowych, często porzuca się tematy ambitne i ważne naukowo rezerwując swój czas i talent wyłącznie dla tematów „dysertabilnych”, co w codziennej praktyce oznacza tematy lubiane przez prominentnych przedstawicieli różnych ciał opiniodawczych. Przyglądając się jako nauczyciel akademicki, ale także jako recenzent w licznych przewodach i jako członek Centralnej Komisji zachowaniom polskich naukowców, miewam często mieszane uczucia. Dostrzegam wyraźnie opisaną wyżej dwoistość postaw zarówno młodych doktorantów, jak i tych, którzy zrobili już doktoraty i szukają swojego miejsca poprzez habilitację. Często widzę również u tych, którzy zgromadzili duży zasób osiągnięć naukowych i chcieliby uzyskać tytuł profesorski. Odnajduję ją śledząc 12 losy i ścieżki zawodowe wielu znanych mi osób, także tych, których z szacunkiem zaliczam do moich nauczycieli. Proszę zauważyć, że ja nie oceniam tych postaw, nie moralizuję, nie próbuję niczego ani nikogo wartościować. Po prostu stwierdzam empirycznie dwoistość modeli awansu naukowego, tak jak mógłbym wykryć dwubiegunowy charakter pola magnetycznego albo dwupłciowość obserwowanego gatunku zwierzęcia. Podobne kompromisy pomiędzy ambicjami badacza a pragmatycznym nastawieniem na sukces wiążą się z chorobliwą pogonią za liczbą uzyskiwanych punktów za publikacje. W wyniku tego podejmuje się badania „pod” określone czasopisma, koniecznie z „Listy Filadelfijskiej”, bo ostatnio nikt nie pyta o to, czy artykuł był mądry, tylko gdzie został opublikowany. Takie badania nie pomnażają na ogół w znaczący sposób intelektualnego bogactwa Ludzkości, gwarantują jednak takim kunktatorskim badaczom szybką i bezkonfliktową karierę naukową. W sferze oceny moralnej omówionych wyżej dwóch postaw badawczych nie mamy oczywiście żadnych wątpliwości. Wszyscy wiedzą, że do prawdziwego rozwoju nauki, a w rezultacie do rozwoju Kultury i Cywilizacji, przyczyniają się głównie badania podejmowane zgodnie z pierwszym z wymienionych modeli motywacji. Natomiast karierę naukową robią zwykle ci, którzy hołdują drugiemu z rozważanych modeli. Dlatego, gdy czytam lub słucham o „modelu kariery naukowej”, to zawsze mam mieszane uczucia. Sądzę, że dostosowując polski system badań naukowych do uwarunkowań wynikających z włączenia Polski do Unii Europejskiej, powinniśmy zadać sobie podstawowe pytanie: czy kariera, będąca oczywiście elementem awansu naukowego, powinna być traktowana jako cel czy jako skutek pracy naukowej? Zapewniam, że to nie jest łatwe pytanie i bynajmniej nie traktuję go tutaj jako pytania retorycznego. W następnym felietonie spróbuję się odnieść do tego zagadnienia nieco szerzej, przyjmując za punkt odniesienia perspektywę europejską i panujące w krajach „starej Unii” standardy i modele kariery naukowej. Ryszard Tadeusiewicz POD PATRONATEM ER–P 28 czerwca w Teatrze Śląskim w Katowicach odbył się finał V edycji konkursu o „Ekolaury Polskiej Izby Ekologii”. Honorowy patronat nad konkursem objął Minister Środowiska – Jan Szyszko. Galę uświetnił koncert Żeńskiej Orkiestry Symfonicznej KHW SA KWK „Staszic” pod dyrekcją Grzegorza Mierzwińskiego. Kapituła konkursu, któremu od kilku lat patronuje nasz miesięcznik obradowała w składzie: Jacek Pustelnik – przewodniczący, Bożena Kania – wiceprzewodnicząca, Grzegorz Pasieka – sekretarz oraz Przemysław Gonera, Kazimierz Matuszny i Wiesław Siwczak. W kategorii „gospodarka wodno-ściekowa” EKOLAUR PIE przyznano Regionalnemu Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej SA w Tychach za „III etap modernizacji oczyszczalni ścieków w Tychach Urbanowicach – część mechaniczna i biolo giczna”. Nagro dę z rąk Jacka Pustelnika – prezesa Polskiej Izby Ekologii odebrał Prezes RCGWŚ Zbigniew Gieleciak. Regionalne Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej SA od 2000 r. zarządza komunalną oczyszczalnią ścieków w Tychach Urbanowicach o przepustowości 42000m3/d. Spółka przygotowała program naprawczy, którego celem było dostosowanie oczyszczalni do wymagań polskich i europejskich przepisów, co udało osiągnąć w 2005 roku. Od 2003 r. w oczyszczalni trwa modernizacja, na którą do dnia dzisiejszego wydano 26 mln złotych. Wyróżnienie otrzymały Miejskie Wodociągi i Kanalizacja Sp. z o.o. w Kołobrzegu reprezentowane przez Dyrektor Wiolettę Dymecką za „Modernizację i rozbudowę oczyszczalni ścieków komunalnych dla Kołobrzegu i innych okolicznych miejscowości”. W maju ubiegłego roku „Miejskie Wodociągi i Kanalizacja” w Kołobrzegu zakończyły rozbudowę i modernizację oczyszczalni ścieków w Korzyścienku k/Kołobrzegu. Dzięki tej inwestycji osiągnięto wzrost przepustowości i efektywności pracy istniejącej oczyszczalni, zagwarantowała ona również nie tylko mieszkańcom Kołobrzegu, ale też licznie odwiedzającym to miasto turystom możliwość korzystania z czystego morza oraz czystych plaż. W kategorii „gospodarka odpadami” EKOLAUR PIE przypadł w udziale Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania Spółce z o.o. w Krakowie za „Projekt Kraków; Gospodarka odpadami stałymi Etap I. System bezpośredniej zbiorki odpadów wielkogabarytowych od mieszkańców – Akcja Wystawka”. MPO jest podmiotem odpowiedzialnym za eksploatację przedsięwzięcia współfinansowanego z Funduszu ISPA „Kraków; gospodarka odpadami – Etap I”. W ramach Projektu na terenie składowiska odpadów komunalnych Barycz powstał kompleks obiektów zgodny z najwyższymi standardami europejskimi. Nagrodę odebrał Henryk Kultys – Prezes Zarządu MPO Sp.z o.o. w Krakowie. Wyróżnienie przyznano Celowemu Związkowi Gmin CZG-12, Długoszyn za „Likwidację i rekultywację gminnych składowisk odpadów w celu ochrony obszarów przylegających do Parku Narodowego „Ujście Warty” Celowy Związek Gmin CZG-12 od 1997 roku dla 15 gmin członkowskich (ponad 152 tys. mieszkańców) na Ziemi Lubuskiej realizuje Kompleksowy Regionalny Program Gospodarki Odpadami, obejmujący: Selektywną zbiórkę odpadów, Edukację Ekologiczną, Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Długoszynie oraz Rekultywację składowisk gminnych. Wyróżnienie odebrał Aleksander Kozłowski – Dyrektor CZG-12 W kategorii „ochrona powietrza” Ekolauru nie przyznano a Wyróżnieniem uhonorowano Katowicki Holding Węglowy SA nr 53 za „ Kwalifikowane Paliwa Węglowe do nowoczesnych, niskoemisyjnych kotłów grzewczych”. Katowicki Holding Węglowy SA jest pierwszym krajowym producentem Kwalifikowanych Paliw Węglowych o nazwach handlowych: EKORET, EKO-FINS, GROSZEK-E i ORZECH–E. Są to wysokokaloryczne, niskozasiarczone paliwa o powtarzalnych parametrach jakościowych spełniające wymagania nowoczesnych, niskoemisyjnych kotłów grzewczych. Stworzono nowe produkty powstałe na bazie węgla kamiennego, których obecność na rynku przyczyniła się do dynamicznego rozwoju produkcji i wdrażania niskoemisyjnych technik grzewczych – gwarantujących co najmniej 90% redukcję emisji substancji toksycznych do powietrza w stosunku do tradycyjnych kotłów węglowych. Wyróżnienie z rąk prezesa PIE odebrał Wojciech Dygdała Wiceprezes ds. produkcji KHW S.A. W kategorii „oszczędność energii, niekonwencjonalne źródła energii” Ekolaur PIE jury konkursu przyznało RECYKL-owi Organizacji Odzysku SA,Przysieka Polska za „Uruchomienie linii do odzysku zużytych opon celem uzyskania granulatu z przeznaczeniem go do współspalania w kotłach rusztowych oraz stworzenie systemu selektywnej zbiórki odpadów gumowych”. Recykl Organizacja Odzysku SA powstała we wrześniu 2004 roku i początkowo profil prowadzonej działalności obejmował głównie zbiórkę i zagospodarowanie odpadów opakowaniowych i niebezpiecznych. Z końcem ubiegłego roku podjęto decyzję o wdrożeniu nowego przedsięwzięcia umożliwiającego przerób opon. W styczniu bieżącego roku Spółka uruchomiła linię do granulacji zużytych opon, o wydajności 18 000 Mg/rok, gdzie produktem finalnym jest granulat gumowy, który dzięki swej wysokiej wartości opałowej uznany został za wysokiej klasy substytut węgli energetycznych i obecnie wykorzystywany jest do współspalania z miałem węglowym w eksploatowanych przemysłowo kotłach rusztowych. Obecnie, w wyniku realizacji inwestycji, Spółka jest w trakcie tworzenia ogólnokrajowego systemu selektywnej zbiórki odpadów gumowych. Nagrodę odbierał Maciej Jasiewicz, Prezes Zarządu RECYKL. Wyróżnienie przypadło reprezentowanej przez wiceprezesa zarządu Krzysztofa Filipka – Spółce Akcyjnej AQUA z Bielska-Białej za „Praktyczne zastosowanie pomp ciepła w gospodarce komunalnej na przykładzie”. AQUA SA kontynuuje prawie studziesicioletnią historię wodocigów w Bielsku-Białej. Spóka powstała w 1990 roku, a od 1991 roku prowadzi działalność wodocigowo-kanalizacyjną na terenie BielskaBiałej oraz sąsiednich gmin. Od dwóch lat Aqua z sukcesem stosuje systemy ekologiczne oparte na pozyskaniu energii odnawialnej przy pomocy pomp ciepła, dzięki czemu obniża koszty prowadzonej działalności. W trosce o jakość „produkowanej” wody w 2005 roku jako pierwsza w Polsce wdrożyła system bezpieczeństwa zdrowotnego żywności HACCP w branży wodociągowo-kanalizacyjnej. Wyróżnieniami za działalność na rzecz ochrony środowiska uhonorowano Urząd Miasta Bytom, Gminę Krzyżanowice, Miasto i Gminę Drohiczyn, Gminę Iwonicz-Zdrój oraz Gminę Kościan. (AS) Ekolaury PIE 2006 Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach 13 nr 53 14 BYTOM LIDEREM W POZYSKIWANIU PIENIĘDZY Z UNII EUROPEJSKIEJ Wykorzystana szansa Bytom w Europie nie jest miastem anonimowym. Świadczy o tym dominująca pozycja w Polsce w pozyskiwaniu środków z funduszy Unii Europejskiej. Dzięki temu możliwe jest rozpoczęcie ważnych inwestycji dla miasta, które wpłyną na zmniejszenie bezrobocia oraz poprawią warunki życia mieszkańców. nić miasto i na co wydać pozyskane pieniądze. Akcesja Polski do Wspólnot Europejskich to niezwykle ważne dla miasta wydarzenie Rozpoczęto działania, które spowodowały powstanie odpowiednich wniosków o pozyskanie środków finansowych z Unii Europejskiej. W efekcie Bytom jest dziś krajowym liderem w pozyskiwaniu i wykorzystywaniu środków z UE. Bytom otrzymał dotacje unijne w kwocie ponad 360 mln PLN. Ostatnie lata dla Bytomia to ważny okres w rozwoju współpracy zagranicznej wynikającej z procesu przystępowania Polski do Unii Europejskiej. Do tych nowych wyzwań miasto bardzo dobrze się przygotowało. Przede wszystkim trzeba było precyzyjnie zaplanować rozwój miasta po rządowej restrukturyzacji górnictwa i hutnictwa. Bytom najdotkliwiej odczuł tego skutki, gdyż wiązało się to z likwidacją ok. 30 tys. miejsc pracy oraz utratą znacznych wpływów do miejskiej kasy. Nowe koncepcje rozwoju Bazując na powstałej „Strategii rozwoju Bytomia na lata 2001-2015”, gmina realizuje nową wizję przemian Bytomia. W 2002 roku przyjęto m.in. „Program Operacyjny Rozwoju Bytomia na lata 2002-2006”, stanowiący przełożenie zapisów strategii na konkretne projekty. Kolejnym dokumentem jest także opracowany w 2002 roku „Program Inwestycyjny Miasta Bytomia na lata 2003-2006”, który stanowi formułę wykonawczą projektów inwestycyjnych. Gdyby nie te programy, pozyskiwanie znacznych środków z funduszy UE nie byłoby możliwe. Bytom pokazał, że wie, jak zmie- Strumień pieniędzy Miasto Bytom pozyskało dotacje na 33 projekty w zakresie: • ochrony środowiska – na 4 projekty (234,3 mln zł), w tym: „Poprawa gospodarki wodno-ściekowej na terenie Gminy Bytom” (200 mln zł ze środków Funduszu Spójności), „Budowa nowoczesnej oczyszczalni ścieków „CENTRALNA” (32 mln zł z funduszu przedakcesyjnego PHARE 1999), „Poprawa i modernizacja sieci kanaliza- cyjnej na terenie Bytomia” (2 mln zł ze środków Banku Rozwoju Rady Europy w ramach Programu łagodzenia w regionie śląskim skutków restrukturyzacji zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego, tzw. Funduszu dla Śląska), „Remont sieci wodociągowej na osiedlu Miechowice przy ul. Nickla i przy ul. Felińskiego w Bytomiu” (0,3 mln zł z Funduszu dla Śląska); • poprawy stanu infrastruktury drogowej – na 16 projektów (85,8 mln zł), tj.: „Budowa bytomskiego odcinka Obwodnicy Północnej Aglomeracji Górnośląskiej – Etap II” (72,41 mln zł ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego – tzw. EFRR – w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego – ZPORR), 14 projektów przebudowy ulic: Olimpijskiej, Przemysłowej, Powstańców Śląskich, Witczaka, Dąbrowa Miejska, Długiej, Ptakowickiej, Łokietka, Przyjemnej, Składowej, Nowy Dwór, Rokitnickiej, Hajdy, Dworskiej (łącznie 13,3 mln zł w ramach programu „Łagodzenie społecznych skutków restrukturyzacji hutnictwa INICJATYWA III – Małe projekty infrastrukturalne w gminach hutniczych” z funduszu przedakcesyjnego PHARE 2003, „Przebudowa ulicy Podgórnej w Bytomiu w celu zwiększenia atrakcyjności centrum miasta dla rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw” (0,09 mln zł z Funduszu dla Śląska); • podnoszenia konkurencyjności przedsiębiorstw – na 2 projekty (21,14 mln zł), w tym: „Bytomski Park Przemysłowy – Etap I” (20,6 mln zł z EFRR w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Wzrost Konkurencyjności Przedsiębiorstw), „Modernizacja Targowiska Miejskiego” (0,54 mln zł z Funduszu dla Śląska); BYTOM LIDEREM W POZYSKIWANIU PIENIĘDZY Z UNII EUROPEJSKIEJ nr 53 Na tym nie koniec W następnych latach, a zwłaszcza w najbliższym okresie budżetowym Unii Europejskiej tj. w latach 2007-2013, dostępne dla Polski będą nowe, jeszcze większe środki pomocowe: fundusze strukturalne, środki Banku Światowego i Banku Rozwoju Rady Europy, fundusze krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego i dotacje rządu Szwajcarii. Będą to szanse, które miasto Bytom z pewnością wykorzysta. Solidne podwaliny • rozwoju edukacji – na 5 projektów (4,56 milionów zł), w tym: „Adaptacja budynku na potrzeby Politechniki Śląskiej w Bytomiu” (3,37 mln zł z EFRR w ramach ZPORR), „Utworzenie Centrum Kariery Zawodowej w Bytomiu” (0,75 mln zł z Funduszu dla Śląska), „Program stypendialny dla studentów Gminy Bytom” (0,33 mln zł z Europejskiego Funduszu Społecznego – tzw. EFS – w ramach ZPORR), „Program stypendialny dla uczniów bytomskich szkół ponadgimnazjalnych” (0,06 mln zł z EFS w ramach ZPORR), „Program stypendialny dla uczniów bytomskich szkół ponadgimnazjalnych zamieszkujących na terenach wiejskich” (0,05 mlz zł z EFS w ramach ZPORR); • rewitalizacji zabudowy miejskiej – na 3 projekty (3,37 milionów zł): 3 projekty rewitalizacji budynków: Rynek 20, 21, 26 (łącznie 3,37 mln z Funduszu dla Śląska); • badań i rozwoju – na 2 projekty (0,36 miliona zł), w tym: projekt RESCUE – Regeneracja Europejskich Terenów w Miastach i Środowiskach Miejskich – (0,27 mln zł ze środków 5 Programu Ramowego Badań i Rozwoju Unii Europejskiej), projekt MASURIN – Zarządzanie Zrównoważoną Rewitalizacją Miejskich Terenów Przemysłowych – (0,09 mln zł ze środków 5 Programu Ramowego Badań i Rozwoju Unii Europejskiej); • współpracy partnerskiej – na 1 projekt (0,06 mln zł), tj.: konferencja „Bytom Plus. Przemiany Strukturalne. Konferencja Partnerska” (0,06 mln zł ze środków programu Komisji Europejskiej Town Twinnig). Aktualnym priorytetem, do czego solidnie przygotowywaliśmy się podczas poprzedniej kadencji, jest pozyskiwanie i odpowiednie wykorzystywanie środków finansowych z Unii Europejskiej. Pozyskaliśmy środki pomocowe w wielkości porównywalnej z budżetem miasta, dzięki którym możemy realizować coraz ambitniejsze cele. Z m i e ni a oblicze my miasta. Bywęgla tom i stali należy do przeszłości. Nie oznacza to, Bytom że przyszłości będzie miastem gorszym, wręcz przeciwnie. Bytom już jest miastem wyższych uczelni, kultury i nowoczesnych technologii. Strategia rozwoju, którą przyjęliśmy i którą realizujemy, jest długofalowa, wymagająca precyzyjnego planowania i konsekwentnej realizacji. Trudno byłoby zrealizować nasze cele, gdyby nie UE. Bytom swoją szansę wykorzystuje, czego dowodem jest nasza dominująca pozycja w pozyskiwaniu środków finansowych z Unii Europejskiej. 15 nr 53 NA DZIŚ I NA PRZYSZŁOŚĆ Mocną kobiecą ręką Z KRYSTYNĄ JASTAL – prezesem Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego – rozmawia Hanka Jarosz-Jałowiecka – Od wielu lat jest Pani związana z gospodarką komunalną Bytomia. Chyba wie Pani o niej wszystko? – Może nie o całej. Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne po różnych przekształceniach odpowiada tylko za wodę, ścieki i składowiska odpadów. Tymi zagadnieniami zajmuję się już ponad trzydzieści lat, a wliczając okres, kiedy byłam technicznym w „wodociągach” – blisko czterdzieści. – Doktorat też robiła Pani z tej dziedziny? – Z ekonomii i zarządzania. Z wykształcenia jestem inżynierem sanitarnym o specjalizacji: woda i ścieki. – W Katowicach piję wodę z kranu. W Bytomiu też jest to możliwe? – Oczywiście. Bo… to ta sama woda. W Bytomiu nie mamy własnych ujęć wody, kupujemy ją więc z Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów, targując się oczywiście o cenę. Kupujemy 11 milionów metrów sześciennych a sprzedajemy dziewięć. – Apelujecie o oszczędzanie wody? – Z naszego punktu widzenia takie apele nie są zasadne, ale ludzie wodę oszczędzają. 13 lat temu sprzedawaliśmy 40 milionów metrów sześciennych wody, bo odbiorcami były także kopalnie i wodochłonne huty. W spadku pozostały nam ich długi, bo wiele zakładów zbankrutowało i przez to obciążyło w pewnym stopniu nasze przedsiębiorstwo. Sami wody nie produkujemy, ale mamy blisko 320 kilometrów sieci wodociągowej, która należy utrzymać 16 w odpowiednim stanie, by minimalizować straty wody. U nas różnica między ilością wody zakupionej i sprzedanej musi być jak najmniejsza. – Zapewne macie dalekosiężne plany modernizacji gospodarki wodno-ściekowej na terenie Bytomia. Czego one dotyczą? W oparciu o jakie fundusze będziecie je realizować? – Udało się nam pozyskać środki z tzw. Funduszu Spójności, jednego z instrumentów polityki struktural- nej Unii Europejskiej. Utworzono go w celu niwelowania różnic w poziomie rozwoju gospodarczego oraz dysproporcji w warunkach życia w różnych krajach UE. Fundusz Spójności wspomaga dwa sektory: ochronę środowiska i transport. W ochronie środowi- ska fundusz daje pierwszeństwo projektom z zakresu zaopatrzenia w wodę pitną, oczyszczania ścieków i usuwania odpadów stałych. Dotyczy to zatem zakresu naszej działalności. Otrzymaliśmy z Funduszu Spójności blisko 50 milionów euro, co stanowi 80 procent kosztów inwestycji, które mamy zamiar zrealizować. W zakresie poprawy niezawodności zaopatrzenia w wodę zmodernizujemy i wyremontujemy blisko 65 tysięcy metrów wodociągów oraz wybudujemy 544 metry nowej sieci. Planujemy także instalację monitoringu pompowni i hydroforni. Program zakłada również rozszerzenie rejestracji telemetrycznej, która spowoduje znaczne oszczędności, zarówno przy zakupie samej wody, jak i w zużyciu energii elektrycznej. Urządzenia te rejestrują nie tylko zużycie wody, ale także wysokość ciśnień i sygnalizują awarie, które też potrafią zlokalizować. Hitem i wizytówka naszej działalności stanie się dyspozytornia. Dziesięć lat temu była pokazowym szczytem nowoczesności, teraz musimy przywrócić jej podobna rangę. Dyspozytor spełnia bowiem niebywale ważną funkcję. – W Bytomiu sieć kanalizacyjna, ze względu na wyrobiska górnicze pod miastem, różnice poziomów i uskoki, stwarza zapewne więcej problemów, niż sieć wodociągowa? – W 2004 roku, kosztem 8 milionów złotych, pozyskanych w Unii Europejskiej z funduszów przedakcesyjnych PHARE, przebudowaliśmy oczyszczalnię ścieków „Centralną”. Wcześniej ścieki komunalne przechodziły przez siedem oczyszczalni usytuowanych na terenie miasta. Tylko 25 procent ścieków przyjmowanych do sieci kanalizacyjnej było oczyszczanych w stopniu zadowalającym. „Centralna” zbliżyła nas do wymogów Unii Europejskiej. Doświadczenia zdobyte przy tej inwestycji pozwoliły tak skonstruować plan – będący podstawą ubiegania się o dofinansowanie z Funduszu Spójności – poprawy gospodarki wodno-ściekowej w Bytomiu, że znalazł się w grupie 22 projektów, które zostały przez ten fundusz zaakceptowane w pierwszej kolejności. – Jeśli macie już nowoczesną oczyszczalnię, to co jeszcze pozostało w Bytomiu do zrobienia? nr 53 NA DZIŚ I NA PRZYSZŁOŚĆ – Dwanaście z czternastu zadań projektu dofinansowanego z Funduszu Spójności dotyczy uporządkowania gospodarki ściekowej. Zgłoszony projekt stwierdza, że osiągniemy to przez „rozbudowę kanalizacji sanitarnej zgodnie z normami oczyszczania ścieków i zmniejszenie zanieczyszczenia wód powierzchniowych”. Wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe technicznie i ekonomicznie uzasadnione, wprowadzimy kanalizację rozdzielczą: ścieki sanitarne trafią do zmodernizowanych oczyszczalni, natomiast wody deszczowe, poprzez separatory, będą odprowadzane do odbiorników powierzchniowych. Wstrzyma to podtapianie domów i zalewanie piwnic, co w Bytomiu zdarzało się nagminnie. – Na jakiem etapie są te prace? – Zostały rozstrzygnięte wymagane przetargi na projektowanie zadań oraz na konsultanta i inżyniera. Obecnie jesteśmy w trakcie przetargu na wykonawstwo pierwszych robót budowlanych. – Trzecim segmentem działalności Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego są śmieci. Dla miasta to rzecz niebywale istotna. W gospodarce odpadami panuje jednak chaos. Według naszych szacunków Bytom „produkuje” około 50 tysięcy ton śmieci rocznie, a na wysypisko trafia około 30 tysięcy ton. Mamy nadzieję, że ta sytuacja ulegnie zmianie, dlatego na terenach przylegających do składowiska planujemy wybudować nowoczesną sortow- – Mamy własne, w pełni ekologiczne, składowisko odpadów komunalnych. Wybudowaliśmy je ze środków własnych spółki. Pierwszą kwaterę zapełniliśmy w 2002 roku. Teraz eksploatowana jest druga, a przewidywane są jeszcze dwie następne. Wybudowaliśmy to składowisko z zastosowaniem najnowocześniejszych technologii. Jest w pełni bezpieczne, nie wydostają się z niego żadne przecieki, które mogłyby skazić sąsiednie grunty. nię odpadów. Lecz na chwilę obecną priorytetem jest realizacja „Programu poprawy gospodarki wodno-ściekowej na terenie Gminy Bytom”. – Obok materiałów statystycznych, dotyczących Waszej działalności, otrzymałam edukacyjne komiksy dla dzieci o dziwnych przygodach kropelki wody i o śmieciach, które w Ekolandii sprzątają i segregują – by świat był bardziej przyjazny ludziom i przyrodzie – krasnoludki wraz z dziećmi. Działalność wydawnicza to nietypowe dla przedsiębiorstwa komunalnego, acz może normalne dla firmy, której zadania rozpatruje się w szerokim uwarunkowaniu ze środowiskiem. Odnosi się wrażenie, jakby w Waszym przedsiębiorstwie panowała rodzinna atmosfera. Inni też pracują tu tak długo, jak Pani? – Fluktuacja kadr jest nieduża. Staramy się wiązać z przedsiębiorstwem młodych ludzi, zaczynających u nas prace stażowe. Zawieramy sporo umów absolwenckich. Wielu młodych pozostaje potem w firmie. Priorytetem u nas jest szkolenie i podnoszenie kwalifikacji. Blisko 30 osób napisało prace dyplomowe, których tematem była podstawowa działalność Spółki, czyli woda i ścieki. Ponadto, w ramach dni otwartych drzwi, tylko w roku 2005 Oczyszczalnię Ścieków „Centralna” odwiedziło ponad 1000 osób, których nasi pracownicy oprowadzili po obiekcie, wyjaśniając technologię oczyszczania ścieków. – Nie dziwi, że uzyskali Państwo certyfikat ISO 14001, który potwierdza dbałość firmy o stan środowiska naturalnego. – Mieliśmy go już od pięciu lat, ale nie na całą firmę, gdyż brakowało nam właściwych oczyszczalni ścieków. Od grudnia 2005 roku znak ten dotyczy już całej firmy. – To dobre potwierdzenie dewizy Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego – „Niezawodna dostawa wody i troska o stan środowiska – naszą misją na dziś, na przyszłość”. Dziękuję za rozmowę. Projekt ten, współfinansowany przez Unię Europejską, przyczynia się do zmniejszania różnic społecznych i gospodarczych pomiędzy obywatelami Unii 17 nr 53 UE A ROZWÓJ REGIONALNY W POLSCE Wobec faktu, że w przyszłej perspekbudżetowej tywie będziemy 2007-13 mieli do wydania ponad 60 mld euro trzeba radykalnie przyspieszyć inwestowanie funduszy strukturalnych. Polska niczego do tej pory nie utraciła - jest w połowie stawki, jeśli chodzi o wykorzystywanie unijnych środków w grupie nowych krajów członkowskich. wypłaciła Komisja już Polsce około 25 proc. pieniędzy, które musi wydać do końca 2008 r. W zasadzie nie ma zagrożenia, by w tym roku jakieś środki zostały utracone, ale trzeba pamiętać, że w latach 2007-08 pieniędzy do wydania będzie dużo więcej. Przyspieszenia wymagają zwłaszcza inwestycje w sektorze transportowym. Bardzo się ucieszyłam, że spektywie. Od paru miesięcy rozmawiamy z polskim rządem na temat Narodowej Strategii Spójności. Przekazaliśmy teraz uwagi do Polski. General- prawie 90 mln euro zostanie przekazanych ze SPO Transport na budowę metra w Warszawie. Mam nadzieję, że będą one w pełni wykorzystane. To pomoże rozwiązać problem w tym roku, ale pieniędzy do zainwestowania w obszarze transportu będzie bardzo dużo w ciągu najbliższych dwóch lat. Wciąż zagrożona jest część projektów z Funduszu Spójności dotyczących ochrony środowiska i transportu, które w 2004 r. były przyjęte pod warunkiem, że ocena wpływu ich realizacji na środowisko zostanie zmodyfikowana zgodnie z wymaganiami prawa europejskiego. Tutaj czekamy w pewnym napięciu do końca czerwca, żeby - tak jak to ustaliliśmy ze stroną polską - uzyskać informacje, na ile zobowiązanie to zostało spełnione. Nie możemy wypłacić pieniędzy, dopóki nie zostaną zmodyfikowane te oceny. Potrzeby w Polsce są tak ogromne, że powinniśmy przyspieszyć cały proces, żeby modernizacja gospodarki polskiej stała się faktem i żebyśmy mogli jeździć po równych drogach. Czasami dochodzi do rozbieżności pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem jeśli idzie o priorytety wyznaczone przez polski rząd w wydawaniu unijnych pieniędzy w przyszłej per- nie jesteśmy zadowoleni. Teraz liczy się czas. Chcielibyśmy, żeby prace nad tym dokumentem zostały sfinalizowane jak najszybciej. Równolegle regiony muprzyszą gotowywać programy operacyjne, ale z tego, słyco szę od moich współpracowników, którzy jeżdżą do Polski, przygotowywanie programów operacyjnych idzie dość sprawnie. To, co w tej chwili jest najpilniejsze, to podjęcie decyzji o algorytmie, na podstawie którego unijne środki zostaną rozdzielone między regiony. Dochodzą mnie głosy o rozbieżnościach ocen w kontekście podziału pieniędzy na rozwój regionalny, czasami kwestionowana jest zasadność Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Rok temu w ramach raportu spójności przedstawiłam informacje o dziesięciu najbiedniejszych regionach Europy i okazało się, że ponad połowa to są regiony polskie. Rząd miał więc podstawę, by w negocjacjach dotyczących budżetu UE na lata wystąpić 2007-13 o dodatkowe 883 mln euro. W moim przekonaniu to dobrze, że te pieniądze będą wykorzystywane jako dodatkowy program dla regionów najbiedniejszych. Wspólny program da większą spójność i efektywność w działaniu. Polska wschodnia to obszar, który nie jest dobrze zintegrowany ani pomiędzy poszczególnymi województwami, ani z resztą kraju. Trzeba jednak wziąć pod uwagę także zdolności absorpcyjne. Będą bowiem lata, kiedy udział środków unijnych w PKB regionów będzie bardzo wysoki, nawet 8-9-proc. Mam Na co, dla kogo? 18 nadzieję, że trwają przygotowania do takiego wykorzystania pieniędzy, że środki te nie zostaną zmarnowane. Oczywiście rodzi się pytanie czy najbiedniejsze polskie regiony są gotowe na projekty innowacyjne. Uważam, że biedne regiony muszą zachować odpowiednią równowagę. Nie mogą postępować w myśl zasady: dziś zainwestujemy w infrastrukturę drogową czy kolejową, a jutro w innowacje. Czas płynie szybko i zanim wybudują sieć dróg, zmienią się technologie i te regiony będą cały czas z tyłu. Zachowanie takiej równowagi jest możliwe nawet w najbiedniejszych regionach. Byłby pan zdumiony tym, ile w Polsce już jest centrów innowacyjnych, także w biedniejszych regionach jak np. województwo podkarpackie. Danuta Hübner - komisarz UE ds. polityki regionalnej Od redakcji: Po dwóch latach członkostwa Polski w Unii wiadomo już na pewno: nasze samorządy radzą sobie świetnie z wykorzystaniem pieniędzy unijnych. Blisko 3 mld euro dla regionów (ponad 12 mld zł), które mogliśmy wziąć z Brukseli w ramach Zintegrowane- Z PERSPEKTYWY GENEWY go Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego (ZPORR), wsiąkły w kanalizację polskich wsi, nowy asfalt na drogach regionalnych, remonty muzeów, nowe stadiony, szkoły, szpitale i we wszystko to, co zdołali wymyślić samorządowcy. Większość pieniędzy w regionach jest już rozdana. W latach 2004-06 to właśnie pieniądze na inwestycje w regionach stanowiły największą „szufladę” z 12 mld euro z Brukseli, z których mogliśmy korzystać. Poza pieniędzmi dla regionów do wzięcia były też pieniądze dla przedsiębiorców, na szkolenia, dla rolników itd. – i z tym nie jest najlepiej. Jak się okazało, samorządowcy są gotowi wziąć więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Dziś największym problemem są właśnie płatności - czyli pieniądze, które Bruksela wysyła do Polski jako zwrot za wykonane projekty. Projekty z Unii najpierw są bowiem realizowane, a dopiero później, po przesłaniu faktur za wykonane prace, refundowane z Brukseli. Pod koniec maja - jak szacuje resort rozwoju - Komisja Europejska wysłała nam 1,9 mld zł refundacji, czyli zaledwie 16 proc. tego, co powinniśmy dostać. Pod koniec maja w najlepszej sytuacji w Polsce było woj. małopolskie - tam trafiło już prawie co trzecie euro z projektów, na które były umowy. Świetnie radzą sobie też województwa: lubuskie, podlaskie i kujawsko-pomorskie. Znacznie podciągnęło się śląskie, które jeszcze w marcu było prawie na końcu stawki. Najgorzej pod koniec maja było w łódzkim, gdzie z Brukseli napłynęło tylko 9,9 proc. pieniędzy, na które są umowy. Jakie są skutki opóźnień w wysyłaniu wniosków o płatność do Brukseli? Fatalne. Bardzo często jednostkom, które się zadłużyły na realizację projektu unijnego, brakuje potem pieniędzy na bieżącą działalność. Lata 2004-06 były tylko przygrywką do tego, co będzie się działo w Polsce już od przyszłego roku do 2013 r. Wtedy każde województwo dostanie około miliarda euro na rozwój. Ile dokładnie może dostać każde województwo, będzie wiadomo już niedługo. Na niektóre jak np. na opolskie spadnie prawdziwy deszcz pieniędzy - ponad 15 razy więcej, niż miały dotąd do wydania! Co więcej, pięć województw wschodnich będzie mogło liczyć na specjalny program „Polska wschodnia”. To tam są 2 mld euro na duże inwestycje, które mają pomóc najbiedniejszemu regionowi Unii. Do tej ostatniej kwestii będziemy nawiązywać w najbliższych wydaniach ER-P nr 53 Specjalnoie dla ER-P Współpraca transgraniczna w Polsce i Europie Gdy w roku 1990 Polska odzyskała niepodległość i suwerenność ze wszelkich sił podjęła starania aby włączyć się w budowę Europy przyjmując jej wartości: demokrację państwo prawa i prawa człowieka. Osiągnięte wyniki są dowodem jej zakorzenienia się w Europie. Jeżeli mówimy o suwerenności, mówimy także o terytorialnych liniach granicznych a tym samym o relacjach transgranicznych.. I tutaj Polska zaangażowała się również w budowanie umownych przestrzeni transgranicznych z sąsiadami, z równoczesnym wzajemnym poszanowaniem dla organizacji terytorialnej każdego z państw. Współpraca transgraniczna stanowi jeden z nieodwracalnych elementów procesu budowy europejskiej wraz z całym zespołem parametrów, w zakresie międzynarodowego prawa publicznego, w zakresie jednoczenia Europy, w zakresie subsydiarności i partnerstwa, w zakresie regionalizacji i decentralizacji itd. ... Należy stwierdzić, że współpraca transgraniczna,, transnarodowa i interregionalna wpisywała się stopniowo w budowę Europy ; prawdę mówiąc o wiele częściej w sferze faktów niż ustaw, lecz w sposób nieodwracalny. Jeżeli Rada Europy z powodzeniem usiłowała jak najlepiej określić normatywne ramy współpracy transgranicznej , robiąc to z dużą elastycznością i kładąc nacisk na znaczenie prawa wewnętrznego każdego z państw, organizacji politycznej i administracyjnej jego terytorium; to ze swej strony Unia Europejska, której ostatecznym celem jest integracja polityczna, włożyła ogromny wkład i osiągnęła realny sukces w ramach programu inicjatywy wspólnotowej INTERREG dotyczącego współpracy transgranicznej. Trzeba jednakże przyznać, że chociaż program INTERREG miał duży wkład w rozwój relacji transgranicznych w licznych dziedzinach i w całej Europie i że mając na celu spójność terytorialną coraz bardziej utrwala się na terenie całej Europy, to w rzeczywistości prawnej umocnionej przez Traktat Rzymski, Amsterdamski, Traktat z Mastricht i Nicei, braku jest wspólnotowego instrumentu prawnego dla współpracy transgranicznej który złagodziłby najpierw niedostateczną skuteczność zarysu Umowy Rady Europy z Madrytu która osłabia intencje wspólnotowe mające na celu rozwój integracji europejskiej we wszystkich strefach granicznych, które coraz częściej przyjmowane i pojmowane są w sferze „zeszywania” a nie „ odcinania” Należy rozpatrzyć zjawisko niedawnego pojawienia się dużej ilości Euroregionów w krajach Europy Środkowej i wschodniej, wymaga to odpowiednch podstaw prawnych tak dla doświadczeń transgranicznych na terenie wspólnoty jak dla całej przestrzeni europejskiej w ogóle. Z uwagi na to, że organizacja terytorialna każdego z państw wynika z jego prawa wewnętrznego – Bruksela i Strasburg podkreślają to regularnie – rozumie się samo przez się, że współpraca transgraniczna dotykająca, z samej zasady, organizację terytorialną każdego z państw czyli pojęcia „terytorium narodowego” wraz ze wszystkim co się z tym łączy, może być jedynie ograniczana ( przez to podwójne stwierdzenie )z jednej strony przez powolną budowę polityczną Unii Europejskiej i przez obowiązkowe odwoływanie się do wewnętrznego prawa każdego z państw, jeśli chodzi o organizację terytorialną a w szczególności o linie graniczne przestrzeni państwowej. Innymi słowy współpraca transgraniczna może być jedynie wynikiem, na poziomie prawnym, konfrontacji i harmonizacji dwóch lub trzech wewnętrznych systemów prawnych danych państw lub może, na średnią lub dłuższą metę , opierać się na przykład na nowym wspólnotowym instrumencie prawnym, który byłby wpisany w politykę spójności terytorialnej (art. 151 i 158 Traktatu)? To zakładałoby nowy transfer kompetencji, nowe « poszerzenie » kompetencji wspólnotowych wynikających z ewentualnego Traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej? Przyszłość pokaże. Czy należy jednak opuszczać ręce i czekać aż dokona się całkowita integracja polityczna Europy aby lepiej umocnić politycznie i prawnie współpracę transgraniczną? Nie. Można przewidzieć liczne praktyki i scenariusze, nie trzeba płynąć pod prąd będąc przekonanym, że bardzo często fakty wyprzedzają ustawy. Profesor Charles Ricq Uniwersytet Genewski /Europejskie Centrum Obserwacji Regionów (CŒUR) c.d w nr 55 ER-P 19 nr 53 SPOTKANIA To niezwykłe miejsce, nad którym – jak pisze autor książki „Klucz do środka świata (opowieści o pewnym domu)” Władysław Wróblewski (poeta, pisarz, na co dzień kierownik biblioteki w Witnicy) – unosi się jakiś opiekuńczy duch, który sprawia, że wszystko, cokolwiek się tu dzieje, ma niezwykłą siłę i moc przyciągania ludzkich serc. Chodzi o budynek liczący sobie 110 lat w Nowinach Wielkich, gmina Witnica niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego, w którym obecnie znajduje się Przedszkole Gminne „Na Środku Świata”. Zainteresowanie historią tego obiektu zaczęło się... od remontu. Wtedy znaleziono stare niemieckie gazety „Vossische Zeitung”, spłowiałe „Dzienniki Zajęć Przedszkola Publicznego” i inne ciekawostki. Wł. Wróblewski (najbardziej znany jako bajkopisarz, którego utwory tłumaczono na holenderski i niemiecki) współpracuje od lat z przedszkolem, które – głównie za sprawą byłej dyrektor Pani Grażyny Aloksy – ma w swym dorobku wiele cennych inicjatyw, takich jak np. wyprawa dzieci do Brukseli wraz z ARKĄ z klocków, którą podczas kolejnych stacji dzieciaki co rusz wznosiły na nowo i zapraszały do zabawy także inne dzieci, bez względu na ich wygląd czy język. Oczywiście przyjazd do Brukseli miał miejsce 30 kwietnia 2004 r. w przededniu dziecięca ARKA Dobrych Wiadomości była hitem! Sześciolatki z przedszkola „Na Środku Świata” być może niewiele z tego wydarzenia zrozumiały, ale już zrozumiały co to jest inny kraj, a przejście przez granicę uznały za przejście na drugą stronę lustra. Książka „Klucz do Środka Świata” (dwujęzyczna: polsko-niemiecka), której promocja odbyła się 14 czerwca (oczywiście w Nowinach Wielkich) jest współfinansowana wejścia Polski do Unii. Powstał kolejny projekt PHARE, w który włączona była książka o ARCE, ale nie przejazd do Brukseli, bo... wychodził on poza Euroregion. Po licznych perturbacjach z załatwianiem kasy otrzymali ją z MEN-u oraz od miejscowych i wojewódzkich włodarzy. To nie takie proste, aby za 20 tysięcy złotych kilkadziesiąt osób, autokar i TIR z klockami przejechał pół Europy (1.200 km) i jeszcze wróciło. Pracownicy Polskiej Ambasady w Berlinie, kiedy przekonali się, że to nie jest naciąganie ani polityczna bzdura, zaopiekowali się wyprawą. A w Brukseli, przed Parlamentem ze środków Unii Europejskiej PHARE CBC w ramach Euroregionu „Pro Europa Viadrina”, Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz zielonogórskiego Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA. To pierwsza tego typu książka, jaką tłumaczyliśmy (wraz z żoną Iwoną) – mówi Jens Frasek. – Może nie było to trudne zadanie, ale bardzo trzeba było „pilnować” stylu tekstu, ponieważ uprzednio współpracowaliśmy często (głównie teksty naukowe i turystyka) z Biurem Tłumaczeń PRO LINGUA Grzegorza Załogi, to i teraz nie odmówiliśmy. Magia miejsca 20 Pewne elementy historii i tradycji polskiej są nieznane Niemcom (np. historia Wandy co nie chciała Niemca czy pamiętne z okresu PRL-u kartki żywnościowe i deputaty). Zadaniem tłumacza jest uwypuklenie tych spraw. Mnie było o tyle łatwiej, gdyż urodziłem się we wschodniej Brandenburgii, stąd i emocjonalne powiązanie z regionem Ziemi Lubuskiej. Iwona i Jens Fraskowie mieszkali uprzednio w Poczdamie, a jakiś czas temu przenieśli się do Szczedrzyka na Opolszczyźnie, skąd pochodzi Iwona. Ta książka powstała po to, aby łatwiej można było kształtować na Ziemi Lubuskiej swoją małą ojczyznę, Heimat, region. Przecież nie można zapomnieć o jej historii. Ludzi, którzy tutaj mieszkają, przemieszczono w ten region kilkadziesiąt lat temu. Cały ich dorobek: materialny, kulturalny, intelektualny pozostał w „starej” wschodniej ojczyźnie. Tu zastali pozostałości po innej, obcej im kulturze. Wszystko trzeba było zaczynać od początku, po to, aby oni i ich dzieci mogli identyfikować się z tą ziemią. Nie było legendy o tym, czemu to drzewo czy pomnik tak się nazywają. Zaczęli od swojej wsi, od kształtowania tożsamości dzieci w przedszkolu (stąd bajki, aby dotrzeć do nich ich językiem). „Wszyscy jesteśmy w naszym życiu przechodniami” – piszą wydawcy książki w Posłowiu – „Przechodząc przez „szczeliny czasu” nie mamy wpływu na to, w jakim czasie i miejscu przychodzimy na świat, kim jesteśmy i do jakiego narodu przynależymy. Ale jesteśmy jego częścią. Ważną częścią. Najważniejszą. Jeśli w trudnych chwilach historii potrafimy w sobie ocalić człowieczeństwo, to będzie to iskierka, od której na nowo rozpocznie się Życie. W budynku przy Wiejskiej, tak jak wcześniej przy Dorfstrasse, zawsze były obecne dzieci. To właśnie w symboliczny sposób ukazuje przedziwną ciągłość historii, kolejne nakładanie się jej śladów. Dziecięca radość z najprostszych rzeczy, ciekawość świata, ufność i powaga z jaką go poznają – nam dorosłym, na nowo pozwala uwierzyć w świat i jego dobrą przyszłość.” Urszula Węgrzyk POD PATRONATEM ER-P „Ekologiczne i ekonomiczne efekty w gospodarce wodno-ściekowej uzyskane w związku z zakończeniem inwestycji: Regulacja rzeki Rawy na terenie działania RPWiK w Katowicach” to temat uroczystej konferencji, jaka odbyła się 21 czerwca w Teatrze Śląskim w Katowicach, które to miejsce staje się stałą areną, na której sławione są osiągnięcia polskich firm i instytucji w dziedzinie ochrony środowiska. Regułą już jest, że przy okazji tych wydarzeń, ich uczestnicy mają możliwość nie tylko zapoznania się z działaniami w ekologii, ale także zaczerpnąć haust kultury w tym wypadku zaoferowany przez Orkiestrę Filharmonii Śląskiej i Chóru „Ogniwo” wraz z solistą Feliksem Widerą pod batutą Mirosława Błaszczyka, którzy zaprezentowali Sonety Krymskie. Licznie zebrani uczestnicy uroczystości, która wieńczyła II etap regulacji rzeki Rawy wysłuchali także koncertu pt. „W zaczarowanym salonie” w wykonaniu Tomasza Orłowa i Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia” pod dyrekcją Anny Szostak. Nie ulega wątpliwości, że powody zaserwowania tej strawy duchowej były ważne. Mało kto poza Śląskiem, a nawet poza samą jego stolicą wie, że przez Katowice przepływa rzeka. Nieco starszym Rawa kojarzy się raczej z żyletkami o tej nazwie, a młodszym z festiwalem bluesowym Ireneusza Dudka, który co rok odbywa się w Spodku. Rawa to rzeka, która w przeszłości, jeszcze przed industrializacją centrum Górnego Śląska odgrywała w życiu mieszkających tu i pracujących ludzi waż- Jest rzeka! ną rolę. Z czasem, z powodu swego kapryśnego charakteru, rzeczka stała się źródłem kłopotów na tyle dużym, że problem jej regulacji jest żywy od dawna. Od 1895 roku do lat siedemdziesiątych XX wieku zlewnia Rawy podlegała wpływom eksploatacji górniczej. W jej wyniku teren w rejonie centrum Katowic uległ obniżeniu. Wraz z nim obniżyło się dno koryta rzeki. Stwarzało to poważne zagrożenie powodziowe i epidemiologiczne. Te przesłanki zadecydowały o konieczności regulacji Rawy i zapewnienia prawidłowego spływu wód. Dziś w centrum Katowic rzeki prawie nie ma – schowano ją pod Rynkiem, a słyszy się o niej tylko wówczas, kiedy wylewa pod ziemią i zatapia piwnice posadowionych wzdłuż niej ciągów kamienic. O tych kwestiach traktowały referaty wygłoszone przez Dyrektora Tadeusza Zubera pt.„Rzeka Rawa wczoraj i dziś”, Jana Psiuka pt. „Zarys historii prac regulacyjnych na Rawie” i Jana Holka pt „Regulacja rzeki po II wojnie światowej”. Rawa to największy prawobrzeżny dopływ rzeki Brynicy. Jej źródła znajdują w stawie Marcin w Rudzie Śląskiej – Chebziu. Zlewnia rzeki obejmuje teren o powierzchni około 90 km2. Sama rzeka rozciąga się na odcinku 19,4 km. Przepływa kolej- nr 53 no przez miasta: Ruda Śląska, Świętochłowice, Chorzów, Katowice i Mysłowice. Na całej swojej długości do Rawy wpadają ścieki przemysłowe i komunalne. Z tego też powodu ilość wód naturalnych w rzece systematycznie się zmniejsza. Według wykonanych ekspertyz obecnie Rawa prowadzi ich zaledwie 8 proc. Ze względu na swoje położenie Rawa ma ogromne znaczenie dla miasta Katowice. Stanowi ona główną zlewnię wód opadowych dla większości jego terenów, z wyjątkiem jego południowych i wschodnich dzielnic. Regulacja Rawy polegała na budowie i pogłębieniu koryta oraz wiązała się z równoległą budową dwóch kolektorów, prawo- i lewobrzeżnego. Dzięki nim będzie możliwe odprowadzanie systemem kanalizacyjnym ścieków z centrum miasta do nowo budowanej oczyszczalni ścieków „Gigablok” w Szopienicach. Dotychczas jeden z głównych kolektorów sieci kanalizacyjnej Katowic, odprowadzający ścieki z części południowej, północnej i zachodniej części miasta, biegł wzdłuż ul. Warszawskiej i rzeki Rawy, aż do oczyszczalni. Ścieki odprowadzane są grawitacyjnie, tzn. rury ułożone są w taki sposób, by spowodować naturalny spadek w określonym kierunku. Na skutek prowadzonej eksploatacji górniczej pod centrum miasta, nastąpiło obniżenie rejonu Rynku oraz zmiany spadku kanalizacji. W efekcie zamiast zakładanego przepływu ścieków równego 3500 l/s, odprowadzane były jedynie 4 l/s. Pozostałe ścieki przelewami wpadały wprost do Rawy. Obniżenie terenu w centrum Katowic i równoczesne podnoszenie się, na skutek naturalnego zamulania, lustra wody w rzece Rawie powodowało podczas opadów bardzo częste cofanie się przelewami burzowymi wody z rzeki do kanalizacji i zalewanie piwnic budynków wzdłuż ulic między Rawą a ul. Warszawską, przy ul. Warszawskiej oraz ul. Moniuszki i ul. Bankowej w Katowicach. Zakończenie drugiego etapu regulacji rzeki Rawy w znacznym stopniu likwiduje zagrożenie powodziowe w centrum miasta oraz pozwala na systematyczne porządkowanie gospodarki wodno-ściekowej Katowic. Drugi etap regulacji rzeki Rawy kosztował 154,9 mln zł. Z tego 58,4 mln zł przekazał Katowicki Holding Węglowy – KWK „Katowice-Kleofas”. NFOŚiGW przyznał kilka dotacji na łączną kwotę 53,9 mln zł. Urząd Miasta Katowice zabezpieczył środki na kolektor lewobrzeżny oraz przebudowę wylotów kanalizacji deszczowej na VIII i IX odcinku realizacyjnym na łączną kwotę 27,8 mln zł. WFOŚiGW przyznał dotację w wysokości 6,1 mln zł oraz udzielił RPWiK w Katowicach pożyczki w wysokości 6 mln zł. Ze środków własnych RPWiK w Katowicach wydatkowało kwotę 1,3 mln zł. Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast za pośrednictwem Urzędu Miasta przekazał 1,8 mln zł. (RC) Kolumna dofinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach 21 nr 53 NOWOCZESNE TECHNOLOGIE DLA RZĄDZĄCYCH: TECHMEX SA Geoinformatyka – skuteczne Aktualizacja pokrycia terenu do planu miejscowego Ortofotomapa to niezawodne narzędzie za pomocą, którego sporządzana jest inwentaryzacja pokrycia terenu. Stanowi ona uzupełnienie mapy zasadniczej, na którą nanoszone są za pomocą symboli i kolorów wszelkie obiekty możliwe do zaobserwowania tylko za pomocą zdjęć satelitarnych m.in. wysoka zieleń, nowopowstałe domy. 22 Przemyślane i skuteczne inwestowanie to podstawa osiągnięcia sukcesu. Dlatego też warto zadać sobie pytanie, jak inwestować, aby każda zainwestowana przez nas złotówka przyniosła pożądane i zaplanowane efekty? To właśnie efektywność realizowanych działań brana jest pod uwagę przy korzystaniu z unijnych funduszy. Nie zapominajmy, że za kilka lat nasza inwestycja może podlegać weryfikacji i wówczas okaże się, iż na etapie planowania nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, jakie daje nam współczesna technika i informacja. Okazuje się, iż zdobycie pełnej i rzetelnej informacji na temat aktualnego stanu posiadanych zasobów i w konsekwencji szczegółowe określenie kosztów inwestycji wcale nie jest takie trudne i skomplikowane a prace nad sporządzeniem planu zagospodarowania przestrzennego mogą być ciekawym przeżyciem dzięki zdjęciom satelitarnym. Możliwość ich pozyskania dla dowolnego terenu, nawet kilka razy w ciągu roku, pozwala monitorować dynamikę zmian i kierunki rozwoju danego obszaru a powstała w ten sposób ortofotomapa świetnie uzupełnia treść map zasadniczych i ewidencyjnych będących podstawą do opracowania MPZP (Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego). Ortofotomapa powstaje z przetworzenia zdjęć satelitarnych przedstawiających z kolei zdjęcia terenu, które wykonane są z dokładnością 1 metra. Daje to możliwość precyzyjnego identyfikowania obiektów o powierzchni mniejszej niż 1 m2. Na podstawie ortofotomapy można rejestrować położenie geograficzne, kształt oraz wysokość poszczególnych budynków. Ponadto możliwe jest również określenie zasięgu koron poszczególnych drzew, jak również dzięki równoczesnej rejestracji obrazu w podczerwieni, określenie gatunków i stanu zdrowotnego roślinności. Wyjątkowy kontrast i gęstość obrazu pozwalają na doskonałą identyfikację obiektów liniowych nawet tak drobnych jak ogrodzenie terenu, linie energetyczne czy też linie oddzielające pasy ruchu na jezdniach. Dzięki ortofotomapie osoby odpowiedzialne w danej miejscowości za zarządzanie zasobami mogą w precyzyjny sposób ocenić potencjał, granice i elementy składowe infrastruktury. Jest to zatem nieoceniona pomoc przy tworzeniu bazy informacji o zasobach, szczególnie tych inwestycyjnych. Wszystko to stało się możliwe dzięki powstałemu na początku 2004 roku w ramach Grupy Techmex Satelitarnemu Centrum Operacji Regionalnych ( SCOR ), które jest licencjonowanym operatorem amerykańskiego satelity Ikonos fotografującego powierzchnie Ziemi z rozdzielczością aż 82 centymetrów. Centrum Satelitarne Techmex jest drugim w Europie i jednym z 14 ośrodków tworzących globalną sieć stacji satelitarnych autoryzowanych przez Space Imaging Inc. właściciela Ikonosa. Choć lot ważącego ponad 800 kg satelity trwa nad Polską zaledwie 2 minuty, to lecąc z prędkością 7 m/sek. na wysokości 681 km jest on w stanie sfotografować przy każdym przelocie prawie milion hektarów. To niekwestionowany przełom geoinformacyjny oraz znakomita szansa na objecie przez Polskę – w ciągu najbliższych lat – wiodącej roli w dziedzinie geoinformatyki w Europie. Korzystanie z technologii satelitarnych to niezaprzeczalna szansa dla wszystkich jednostek samorządu terytorialnego i ich związków na ich szybki rozwój. Miasto Bielsko-Biała – geoinformatyczny prekursor. Miastem, które rozumie i zna oszczędności stosowania geoinformatyki w zarządzaniu jest Bielsko-Biała. Zespół specjalistów Miejskiego Biura Planowania Przestrzennego korzysta z możliwości monitoringu satelitarnego terenu miejskiego. Jak może być inaczej, skoro główna siedziba Techmexu mieści się właśnie tutaj. Miejskie Biuro Planowania Przestrzennego, rozumiejąc doskonale ich zalety, wykorzystuje zdjęcia satelitarne na co dzień a ortofotomapy służą między innymi do: 1. Aktualizacji pokrycia terenu (inwentaryzacji). 2. Sporządzania folderu przedstawiającego możliwości inwestycyjne miasta. Na tle zdjęcia satelitarnego pokazać można ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego miasta i precyzyjnie ustalić co już istnieje, jak wygląda i co na bazie tego będzie mogło powstać. 3. Przygotowania materiałów na Komisje Rady Miejskiej, dla Prezydenta Miasta lub Wydziałów UM np. w zakresie: analiz komunikacyjnych, lokalizacji inwestycji, zieleni miejskiej, rozwoju cmentarza, funkcjonowania i rozwoju wysypiska śmieci. 4. Określenia uwarunkowań do planu zagospodarowania przestrzennego. Możliwe jest przedstawienie wpływu jednych inwestycji na drugie, ograniczeń budowlanych wynikających z wcześniej dokonanych inwestycji. 5. Sporządzania szczegółowych ofert dla inwestorów. Narzędzie to umożliwia oferentom sprostanie wszelkim stawianym przez inwestora wymaganiom. Można np. precyzyjnie zlokalizować studnie służące do budowy garaży podziemnych typu studnia, kilkupozio- mowych o promieniu 21 metrów i pojemności 80 miejsc parkingowych z windą rozprowadzającą. 6. Prezentacji (jako podkład do planu miejscowego) zabudowy mieszkalnej niskiej, terenów usług wszelkiego rodzaju, zieleni urządzonej i leśnej, parkingów, dróg, itp. Oferowane przez Techmex ortofotomapy – numeryczny model terenu i model zabudowy 3D, są pomocne w wykonywaniu statutowych zadań wszystkich wydziałów urzędu korzystających z informacji przestrzennych. Według opinii Magdy Więcek, architekta w MBPP w Bielsku-Białej podkład ortofotomapy idealnie nadaje się do prezentowania planu miejscowego czy też optymalnego wyboru lokalizacji inwestycji. Poza tym ortofotomapa jest lepiej rozumiana i odczytyOrtofotomapa (poglądowa) wpływa także na wana przez mieszkańców aniżeli (Komisja Ochrony Środowiska i Gospodarki tradycyjna mapa zasadnicza”. zagospodarowania przestrzennego radni s To jednak nie koniec możliwo- ortofotomapy czy dana inwestycja jest zasadn ści, jakie dają zdjęcia satelitarne. powstała na ustalonym terenie. Zdjęcia satelit NOWOCZESNE TECHNOLOGIE DLA RZĄDZĄCYCH: TECHMEX SA e narzędzie dla samorządów Oprócz opisanych wyżej, informacje przestrzenne ze zdjęć satelitarnych zastosować można również w transporcie, rolnictwie, gospodarce przestrzennej, ochronie środowiska, geodezji a także – co obecnie ma ogromne znaczenie w zarządzaniu kryzysowym. W transporcie ortofotomapa jest znakomitą pomocą między innymi w: opracowaniu propozycji rozwoju sieci komunikacyjnej, określaniu zagrożeń, jakie może nieść sieć komunikacyjna w stosunku do obiektów zabytkowych, analizie natężenia ruchu, analizie wpływu inwestycji drogowych na środowisko i zdrowie ludzi, analizie wpływu zamknięcia drogi na natężenie ruchu w innych obszarach. Dzięki zdjęciom satelitarnym można z bardzo dużą precyzja określić, czy na trasie planowanej inwestycji drogowej znajdują się np. stanowiska archeologiczne, nieznane do tej pory miejsca pochówku czy też „nowe” rurociągi lub tym podobne. Ileż to razy w trakcie prowadzonych inwestycji drogowych napotykano na nieznane do tej pory obiekty np. archeologiczne. „Znaleziska” takie są przyczyną wstrzymywania na wiele tygodni prac, co w sytuacji korzystania z unijnego dofinansowania powodować może znaczne problemy z rozliczeniem inwestycji a ponadto każda przerwa to dodatkowy nieplanowany koszt. W takiej sytuacji niemożliwym jest dotrzymanie terminu zakończenia inwestycji. Ochrona środowiska wykorzystać może zdjęcia satelitarne jako materiał, który wspomaga monitoring zanieczyszczenia jezior, rzek, lasów, gleb, pozwala na wizualizację zrzutów zanieczyszczeń do wód; umożliwia ustalenie linii brzegowej, stref ochrony bezpośredniej ujęć wody a także obszarów chronionych; pozwala na właściwe zarządzanie składowaniem odpadów jak również służą do wyznaczania stref oddziaływania hałasu (mapy hałasu). Korzystając z ortofotomapy można stworzyć jedyne w swoim rodzaju skuteczne narzędzie pozwalające na bieżącą aktualizację ewidencji gruntów i budynków i analizę odchyleń położenia pól uprawnych i budynków od danych zawartych w ewidencji Gruntów i Budynków. Dane ze zdjęć satelitarnych pozwalają ponad wszelką wątpliwość zweryfikować informacje zawarte np. we wnioskach rolników o dopłaty bezpośrednie. Satelita weryfikuje prawdomówność wnioskodawców i daje możliwość precyzyjnego obliczenia wysokości należnych każdemu dopłat bezpośrednich. Satelity nie da się oszukać. Decyzje i działania podejmowane w ramach zarządzania kryzysowego mają coraz większe znaczenie dla mieszkańców. Do tej pory sztaby kryzysowe działały w cieniu innych jednostek miejskich a dopiero w sytuacjach nagłych informowały o zagrożeniach oraz o rozwiązaniach prowadzących do ograniczenia liczby poszkodowanych. Jak przewidywać ewena efektywność pracy Komisji Rady Miejskiej tualne przyszłe zagrożenia? Jak Przestrzennej). Przed sporządzeniem planu ich zasięg? Jak minimalizować są w stanie stwierdzić przy wykorzystaniu na i czy nie ma żadnych przeciwwskazań, aby w dzisiejszych czasach podejtarne pokazują całe otoczenie inwestycji. mować strategiczne decyzje z nr 53 Zdjęcia satelitarne wykorzystywane są ponadto do sporządzania szczegółowych ofert dla inwestorów. Stanowią kluczowe narzędzie za pomocą, którego oferujący może sprostać wszelkim wymaganiom stawianym przez inwestora. Ortofotomapa umożliwia m.in. precyzyjne zlokalizowanie studni służących do budowy parkingów podziemnych z windą rozprowadzającą. punktu widzenia bezpieczeństwa jednostki ludzkiej? Na podstawie jakich danych planować działania na wypadek np. klęski żywiołowej czy ataku terrorystycznego? Na wszystkie te i inne pytania odpowiedzieć można korzystając z informacji przestrzennych i ortofotomapy. Już na etapie działań prewencyjnych możemy dane przestrzenne i systemy GIS wykorzystać między innymi do: określenia obszarów zagrożonych powodzią, ptasią grypą (rejestr hodowli drobiu i ptactwa), określenia ciągłości i stanu wałów przeciwpowodziowych, analizy wilgotności ściółki (na podstawie zdjęć w bliskiej podczerwieni) w celu określenia stopnia zagrożenia pożarowego. Nakładając ortofotomapę na Numeryczny Model Terenu i wykorzystując przy tym dane archiwalne oraz trójwymiarowy model budynków, sztabowcy mogą określić obszary bezpośrednio zagrożone zalaniem poprzez symulację wielkości fali z uwzględnieniem prawdopodobieństwa wystąpienia tzw. wielkiej wody. Można również, korzystając z bazy adresowej, wyselekcjonować zagrożone zalaniem budynki i sporządzić wykaz osób przeznaczonych do ewentualnej ewakuacji. Gdy zjawisko (np. powódź) już zaistnieje, to w oparciu o przygotowane wcześniej tzw. mapy sztabowe można na bieżąco monitorować jego zasięg. Podobnie rzecz się ma jeśli chodzi o ocenę skutków. Ortofotomapa jako podkład EGIB – Ewidencji Gruntów i Budynków pozwala na: weryfikację treści map ewidencyjnych pod względem aktualności zasobu (np. lokalizacja samowoli budowlanych); może stanowić materiał dowodowy w sporach prawnych, gdyż zawiera fotograficzny zapis wyglądu terenu i jego pokrycia z dnia pozyskania zdjęcia. Często zdarza się, że klient nie zna ani numeru działki, ani też numeru obrębu. Patrząc jednak na ortofotomapę jest w stanie dokładnie zlokalizować nieruchomość i jej otoczenie. A to w porównaniu z mapą tradycyjną umożliwi szybkie określenie numerów poszczególnych działek. Z oferty Techmexu skorzystać mogą nie tylko jednostki samorządów terytorialnych, ale również inwestorzy, developerzy czy wreszcie wykonawcy, którzy zainteresowani są, aby inwestycja oddana została w terminie i bez „niespodzianek”. www.techmex.com.pl 23