Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Mój własny demon Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: przeklenstwo Wstęp czyli milion powodów morderstwa - Mógłbyś w końcu sobie pójść. - Mógłbym, ale nie chcę. Lubię cię. - Ale ja ciebie nie. Idź w cholerę. - Byłem tam już. Nudno. - No to do diabła albo gdzieś tam. - Mówiłem ci już, nie chcę. Dobrze mi tu. Uparty był jak osioł. Siedział już od czterech lat. Żaden poprzedni nie był tak uparty. Nie dawał się niczym przekupić – nie złapał się nawet na michałki z Hanki. Nie działały ani prośby, ani groźby. No dobrze, żaden nie był ze mną aż tak związany. Wystarczyła chwila słabości. Towarzyszył mi wszędzie i przeszkadzał straszliwie. Trochę go lubiłam, ale tylko trochę i w życiu mu się do tego nie przyznałam. Niech sobie nie myśli. –---------------------------Aż do czasów liceum byłam całkiem normalna. A później wszystko się pozmieniało. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Niebieskiego też nie. Stałam się inna i już. Są ludzie, którzy kochają się wyróżniać z tłumu. Ja chciałam być normalna. Gadać godzinami o modzie, wyższości zielonej tafty nad czerwonym szyfonem, albo jakoś tak. Starałam się, jak mogłam. I co z tego. Zawsze pojawiała się jakaś cholera, która wszystko niszczyła. Oczywiście w dobrej wierze. Tyle, że to mi bokiem wychodziło i opinia dziwadła przylgnęła na stałe. Na początku rodzice prowadzili mnie do rożnych specjalistów. Żadnemu nie powiedziałam prawdy. Nie mogłam. Wiecie o czym myśli psycholog szkolny? Ja wiem. Ten przynajmniej się trochę starał. Chciał zrozumieć. Psychiatrzy są jeszcze ciekawsi. Ale o to temat rzeka. Może kiedyś o tym napiszę. Wracając jednak do tematu... Maki pojawił się w moje trzydzieste piąte urodziny. No dobrze, nie ma na imię Maki, tylko Strona: 1/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Makikanemandeusz. Demony lubują się w długich i pokręconych imionach. Co jakiś czas dodają sobie kolejną sylabę, żeby było piękniejsze, a wrogowie mieli problemy w wypowiadaniu go podczas zaklęć. Zaklęć nie rzucam, więc jak na moje potrzeby wystarczył Maki. Miał być na chwilę. Na małą chwilę. Potrzebowałam napisać notatkę z koncertu. To miał być test mojej przydatności do pracy. Nowej pracy, która była mi potrzebna jak powietrze. Musiałam za coś opłacić rachunki. Nie wiem, dlaczego wysłali mnie na akurat na koncert, do tego muzyki poważniej. Na muzyce nie znałam się w ogóle. Należę do osób z pierwszym stopniem muzykalności. Słyszę, jak grają. Ale jak i co jest mi zupełnie obojętnie. Przed koncertem przeczytałam wszystko co możliwe o wykonawcach i utworach. Na upartego mogłam nawet nie chodzić. Duma zawodowa jednak nie pozwalała mi na to. Ubrałam się wieczorowo i z notesem oraz dyktafonem poszłam do teatru. Usiadłam na wyściełanym czerwonym suknem fotelu, zamknęłam oczy i zaczęłam się zastanawiać nad tym jak mile spędzić te dwie godziny, kiedy pojawił się Maki. Siedział obok. Nie wiem jakim cudem udało mu się zdematerializować. Demony zwykle nie siedzą na fotelach. Para, dym, brak nóg, szalik na głowie – opisy z bajek dla dzieci pasowały do nich idealnie. W każdym razie do tych z pięcioma sylabami. Reszta mogła robić co chce. Maki postanowił być dżentelmenem. Piekielnie wysokim i przystojnym na dodatek. Pachniał chrzanem. Nic ostrego. Po prostu taka nuta zapachowa. Wiem, demony nie pachą. Wszystkie z wyjątkiem Makiego. Podobno jemu wolno. - Cześć mała. Lubię cię – wyszeptał, pochylając się nade mną. Już wtedy miałam go ochotę zabić. Doskonale wiedział, że wiem, kim jest. Doskonale wiedział co robię na koncercie i jak ważny jest on dla mnie. Co tam. Ostatecznie nie musiał się przejmować, nie jego życie. - Ja ciebie nie – warknęłam. Kiedy koncert rozpoczął się, wziął mnie za rękę. Miałam ochotę się wyrwać. Nie przepadam, jak ktoś wchodzi we mnie. Ból nie był jednak tak duży jak zwykle przy nowym kontakcie. Dało się znieść. Natomiast tego co działo się przez kolejne dwie godziny, nie zapomniałam nigdy. Usłyszałam muzykę. Poczułam muzykę. Harmonia. Piękno. Dźwięki, które stanowiły coś więcej niż tylko przerwę w ciszy. One uwodziły, płakały, śmiały się. Po raz pierwszy w życiu poczułam to wszystko. Oprócz tego wiedziałam, że drugie skrzypce weszły o ułamki sekund za późno, a wiolonczelistka była za głośna. Za to człowiek, który siedział przy fortepianie, był mistrzem. Jego palce... Kiedy koncert się skończył, a Maki przerwał połączenie, byłam w stanie jedynie wydusić z siebie krótkie „dziękuje”. Dał mi coś niezwykłego. Człowiek będąc głuchym, nie czuje swojej głuchoty. W końcu zrozumiałam czym jest muzyka i byłam mu za to wdzięczna. Na tyle wdzięczna, że postanowiłam zaprosić go do domu. No cóż, nowe doznania ogłupiają. Skorzystał z zaproszenia. Wypiliśmy szampana, który pozostał mi z dobrych czasów, wznosząc toast za muzykę. Bąbelki leciutko uderzyły mi do głowy. Nie wiem jakim cudem na stole znalazła się kolejna butelka. No dobrze, cuda w obecności demona nie są dziwne. Potem była kolejna. Pamiętam jego usta. Smakował truskawkami. A później stało się coś czego nie zaplanowałam. Jego dłonie powoli dotykały mojego ciała. Delikatnie opuszkami palców dotykał moich nagich pleców. Nie protestowałam, gdy znów wniknął do mojego umysłu. Taki kontakt potęgował doznania. O rokoszy zawsze decyduje mózg. Ludzie wydają się o tym zapominać. Pieszcząc ciało, nie pieszczą umysłu. Maki miał doświadczenie. Bardzo duże doświadczenie. Delikatny dotyk z czasem przestał wystarczać, chciałam mocniej, szybciej. Nie pozwolił sobą sterować. Znęcał się nade mną, wiodąc palcami po szyi. Niespiesznie. Bawił się i zabawa sprawiła mu coraz większą przyjemność. Wydawało mi się, Strona: 2/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl że upłynęły co najmniej trzy wieki, zanim zdecydował się zdjąć ze mnie sukienkę. Drugie trzy trwało jej zdejmowanie. Seksu z demonem nie da się opisać, więc nawet nie będę próbować. Oczywiście wykorzystał mnie, siłą sprawił, że miałam przyjemność. A te wszystkie opisy z gazet i książek powinny się zarumienić. Rano, gdy się obudziłam nadal był. Powinien zniknąć, a był. - Nie masz nic innego do roboty? - zapytałem w miarę grzecznie - Właśnie dzwoniłem do wydziału. Istnieje prawdopodobieństwo, że możesz być w ciąży. Dech mi zaprało, mowę odebrało. Dłuższą chwilę trwało zanim doszłam do siebie. - Ty wstrętny dupku. Obrzydliwy, egzobiotyczny, popieprzony demonie. Jak mogłeś mi to zrobić, no jak? - wrzeszczałam ile sił w płucach. Wzruszył ramionami. Przyciągnął do siebie. Pozwolił okładać się pięściami. A później jeszcze mocno przytulił. Trzymał tak, aż przestałam płakać. Nigdy nie chciałam mieć dziecka. Nie nadaję się na matkę. A na pewno nie na matkę demona. Prawdopodobieństwo było znikome. Właściwe żadne. Nie ma demona nie narodził się z kobiety. One powstają w inny sposób. Teoretycznie było to oczywiście możliwe, ale przy spełnieniu miliardów warunków, że właściwie nikt tego nie brał pod uwagę. Jednak Wydział stwierdził, że to pieprzone prawdopodobieństwo istnieje. Oznaczało, że moje życie uległo zmianie. Przestałam być dziwna. Stałam się potencjalną matką demona. I nie mogłam zrobić nic. Absolutnie nic. Maki wprowadził się do mnie. Oczywiście nie zapytał o moje zdanie. Jakże by inaczej. Co mu tam, że zwalił mi się na głowę. Ostatecznie to tylko mgnienie oka. Marnych pięć lat, po których zyska absolutną pewność, co stało się tej nocy. Rozumiecie dlaczego chciałam go zabić? Strona: 3/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl