Powódź - lipiec 1997 - Historia
Transkrypt
Powódź - lipiec 1997 - Historia
Powódź - lipiec 1997 W dwanaście lat po powodzi tysiąclecia nasza miejscowość zmieniła się nie do poznania. Słowa "wielka woda" nie brzmią już tak mocno jak pamiętnego lipca 1997. Wszelkie szkody jakie wyrządził tamten żywioł poszły w niepamięć, a ludzie jakby zapomnieli o trwożącej mocy natury. Jakie poczyniliśmy przygotowania, aby ta straszna historia się nie powtórzyła, czy w ogóle można było jej zapobiec, czy jesteśmy przygotowani na koleją lekcję przygotowaną przez naturę? Odra - rzeka z którą nasza Fot. 1 Wały lipiec 1997 - powódź tysiąclecia (źr. D. Łukawski). miejscowość związana jest od niepamiętnych czasów. Dzięki niej zawdzięczamy istnienie naszej miejscowości, to ona karmiła i dawała schronienie dawnym mieszkańcom. Dzięki niej w XIX wieku bujnie rozwijała się żegluga śródlądowa, dając utrzymanie 3/4 mieszkańców naszej wsi, a w czasach powojennych wykorzystano ją do produkcji energii elektrycznej. Jednakże, od czasu do czasu natura przypomina o swojej sile i pokazuje człowiekowi jego nicość w stosunku do dzieła Bożego. Podobnie było w lipcu 1997 roku. Powódź jaka miała nadejść została okrzyknięta kataklizmem tysiąclecia, ale tak naprawdę była to jedyna duża powódź w powojennej historii naszej wsi. Źródła niemieckie, przedwojenne, podają szereg powodzi regularnie występujących na terenach zalewowych. Należy tu wymienić nieco mniejszą powódź roku 1903 (nieznacznie mniejsza), oraz znacznie groźniejszą w 1854, podczas której woda sięgnęła, aż pod drogę Brzeg Dolny Wrocław. Zatem niezrozumiałe było zdziwienie ludzi, którzy de facto mieszkając kilkadziesiąt metrów od Odry z niedowierzaniem patrzyli na to co się dzieje. Nikt tak naprawdę nie wierzył w wielką wodę, nie spodziewał się jej rozmiarów, bagatelizowano sprawę. Obfite opady 3-10 lipca 1997 występujące w południowej części Polski były główną przyczyną wielkiej wody. Miejscami opady wynosiły 500 mm, czyli przekroczyły kilkakrotnie średnie sumy miesięczne. W wielu rzekach Kotliny Kłodzkiej brakowało podziałki na wodowskazach (łatach) do określenia rzeczywistego poziomu wody. Pierwsze osady zostały zalane już 6 lipca przez Nysę Kłodzką oraz Odrę.10 lipca woda zalała Opole, 12 wdarła się do Wrocławia. Obserwacje Odry w Opolu wskazały 10/11 lipca Rys. 1 Zasięg powodzi 1997 -czerwona linia oraz powodzi 1854 czarna linia (źr. BIP Wołów). 1997 poziom wód Odry wynoszący 733 cm i przepływ 3500 m³/s, podczas gdy średni wieloletni przepływ w tym miejscu wynosi czterdzieści dwa razy mniej (82,5 m³/s), a przeciętny poziom wód jest mniejszy o ponad 5 metrów (213 cm). Kolejnymi punktem na trasie powodzi stała sie gmina Brzeg Dolny. Trasa kolejowa Wrocław - Głogów została całkowicie zalana, pociągi zawieszono. Druga fala powodziowa miała miejsce w dniach 1822 lipca. Wezbranie rzeki w początkowym jej biegu były jeszcze większe niż pierwsze. Fot. 2 Mieszkaocy obserwują wezbrana Odrę (źr. D. Ocenia się, że przepływy maksymalne były w Łukawski). niektórych miejscach bliskie przepływom, jakie statystycznie mogą się zdarzyć z prawdopodobieństwem 0,1%. Przebieg drugiej fali w środkowym i dolnym biegu rzeki Odry miał dość łagodny charakter. Bilans ofiar powodzi tysiąclecia to 55 ofiar śmiertelnych i starty materialne szacowane na 12 mld złotych. Dach nad głową straciło 7000 ludzi. Woda zniszczyła lub uszkodziła 680 000 mieszkań, 4000 mostów, 14 400 km dróg, 613 km wałów przeciwpowodziowych i 500 000 ha upraw. Powódź w gminie Brzeg Dolny rozpoczęła się 10 lipca, kiedy ogłoszony został alarm przeciwpowodziowy dla województwa wrocławskiego. Przyrost wody w naszej miejscowości wynosił średnio 2 cm na godzinę i osiągnął poziom alarmowy. Szybko zorganizowano Gminny Komitet Przeciwpowodziowy z przewodniczącym Aleksandrem Skorupą, który swoje pierwsze zebranie odnotował o godzinie 10.00 dnia 10 lipca. Skład komitetu stanowiło 16 osób z różnych branż (ratownicy, dyrektorzy służb komunalnych itd.). O godzinie 12.00 w Wołowie zwołano zebranie organu kierującego akcją przeciwpowodziową w trzech gminach powiatu Wołowskiego - Rejonowego Komitetu Przeciwpowodziowego. Następnego dnia (11 lipca) stan wody w Odrze dla Brzegu Dolnego wyniósł 6,14 m. Podjęto decyzję o przygotowaniu ewakuacji ludzi z terenów zagrożonych zalaniem. Jednocześnie w budynku dawnego internatu Zespołu Szkół Zawodowych przygotowywano główny punkt ewakuacyjny dla mieszkańców z zalanych terenów gminy Brzeg Dolny. Zakłady Chemiczne Rokita powołują równolegle Sztab Przeciwpowodziowy, którego priorytetem jest ochrona oczyszczalni ścieków. Ludzie zabezpieczają swoje domy workami z piaskiem, wszyscy przygotowują się na przyjście wielkiej wody. 12 lipca o godzinie 12.00 poziom Odry w Brzegu Dolnym sięgnął 8,10 m - stan alarmowy został przekroczony o 3 metry. Dwie godziny wcześniej zamknięto drogi zagrożone zalaniem dla ruchu kołowego. Woda zaczęła przybierać bardzo gwałtownie - około 10 cm na godzinę. podjęto decyzję o ewakuacji starego miasta w Brzegu Dolnym, wsi: Wały, części Starego Dworu, połowy domostw w miejscowościach Pogalewo Małe oraz Grodzanów. Na tych Fot. 3 Zalany dom Paostwa Szczurów (źr. F.Hoffmann). terenach pozostać mogli tylko mężczyźni do pilnowania pozostawionego dobytku. Mieszkańcy zagrożonych terenów wynosili swój dobytek na strychy, w miejsca wyżej położone. Ratowano co się dało. Wywożono dobytek do rodzin i znajomych. Pod Jodłowicami powstało obozowisko. Ludzie z zagrożonych Wałów i Starego Dworu w spartańskich warunkach tworzą prowizoryczne schronienia zarówno dla nich samych jak i dla inwentarza zwierzęcego, maszyn rolniczych, zbiorów i wszelkiego innego dobytku. Ze sklepów znikały rzeczy Fot. 4 Woda przelewające się przez wał przeciwpowodziowy. pierwszej potrzeby. Ogromny problem był z kupnem chleba. Pod piekarniami ustawiały sie długie kolejki. Woda butelkowana była bardziej dostępna, choć znika w tempie wykładniczym z półek. Na wagę złota były baterie, środki medyczne, konserwy, kasza, ryż, których ceny osiągały niebotyczne wartości. Na stacji benzynowej wykupiono całą benzynę. Każdy starał zaopatrzyć się w radio. W godzinach popołudniowych wyłączono dostawę energii elektrycznej dla naszej wsi. Telefony umilkły. Przygotowywano Stopień Piętrzący wraz z Elektrownią Wodną Wały na przyjście wysokiej fali. Zasuwy na jazach zostały podniesione maksymalnie. Zrównano poziom dolnej i górnej wody. Dużym zagrożeniem były elementy niesione przez wodę i możliwość powstania zatoru. Również elektrownia przygotowuje sie na przyjście powodzi. Zabezpieczono wszystkie maszyny. W Starym Dworze zagrożony był wal przeciwpowodziowy - kto mógł umacnia go. Pierwszą zalaną miejscowością w gminie Brzeg Dolny był Grodzanów, gdzie podtopienia odnotowano o godzinie 17.00. W godzinę później droga z Urazu do Brzegu Dolnego została zalana, jak również nieprzejezdna była droga Brzeg Dolny - Lubiąż. Jedyna szansa wydostania się z zalanych miejscowości prowadziła w kierunku północnym. Około godziny 19.00 zostaje przerwany wał na wysokości elektrowni wodnej. Woda z impetem kieruje się starym korytem w stronę Krańska. We wczesnych godzinach wieczornych woda zaczęła zalewać naszą miejscowość. Towarzyszył temu przeraźliwy pisk drobnych zwierząt (myszy, nornic, kretów). O godzinie 22.00 poziom wody wynosił 9,08 m, o północy - 9,18 m, po godzinie 2.00 - 9,32 m. Brak wałów przeciwpowodziowych w Urazie oraz przerwanie tam części wału (Raków) doprowadziło do gwałtownego zalania Wałów. Przelanie się wody przez wały przeciwpowodziowe nastąpiło znacznie później. Poziom wody w maksymalnym momencie sięgał około 0,6-0,7 m ponad koronę wału. Bardzo szybko uległ zalaniu kompleks sportowo - rekreacyjny w Wałach - w niespełna 30 minut. Niedzielny poranek 13 lipca 1997 roku ukazał Wały całe pod wodą. Sucha została garstka domów położonych Fot. 5 Wały lipiec 1997 - powódź tysiąclecia (źr P.Szulc). najwyżej. Poziom wody sięgał miejscami 2 m - najwięcej w środkowej części wioski, oraz poza wioską w kierunku Starego Dworu. Niezbędnymi stały się wszelkiego rodzaju łodzie, pontony, kajaki. Był to jedyny sposób aby dotrzeć do zalanego domu. Każdy nasłuchiwał audycji radiowych. Czekano, aż woda ustąpi. Doraźna pomoc dla powodzian dotarła bardzo szybko. Rozdawana praktycznie wszystko: ubrania, koce, środki higieny osobistej, jedzenie, kuchenki gazowe i karbidowe, środki odkażające itd. Niestety do wszystkich nie dotarto. Zapotrzebowanie było Fot. 6 Stopieo Piętrzący podczas powodzi (źr. D.Łukawski). ogromne. Każdy pilnował swojego dobytku, oraz dobytku sąsiadów przed bandami szabrowników. Dzień później woda zaczęła opadać odsłaniając zniszczenia. 14 lipca o godzinie 20.00 poziom wody wynosił 9,0 m. Opadającą woda podzieliła miejscowość na dwie części, pomiędzy którymi przewożono ludzi łodzią. Z powodu zalania przepompowni na wysokości Starego Dworu proces opadania wody był bardzo wolny. Dopiero po niebezpiecznej akcji transportowania koroną wału przeciwpowodziowego ciągnikiem rolniczym z przyczepą silników zastępczych do przepompowni poziom wody zaczął gwałtownie opadać. Dość wysoki poziom wód gruntowych utrzymywał się jeszcze przez ponad tydzień. Strażacy wypompowywali studnie, odkażano je, na życzenie wypompowywano wodę z piwnic. Mieszkańcy otrzymywali maszyny do osuszania budynków. Każdy uprzątał swoja posesję na własną rękę i liczył straty. Długofalowy plan pomocy powodzianom obejmował zapomogę w wysokości kilki tysięcy złotych oraz atrakcyjnie oprocentowane (0,5%) kredyty. Dodatkowo dla dzieci powodzian organizowano kolonie, zaopatrzano je w przybory szkolne, plecaki itp. Kurier Gmin oraz telewizja TVBD były jedynymi źródłami informacji mieszkańców o nadciągającym kataklizmie. Rola mediów była tu dość znaczna. Czasem zdarzały się komunikaty sprzeczne i nieprawdziwe, ale patrząc na nie z perspektywy 12 lat były one małoznaczące i nieistotne. Ograniczona sieć telefonii komórkowej, wyłączone linie TP utrudniały komunikację, która możliwa była jedynie dzięki krótkofalówką i sprzętowi CB. Kurier Gmin na szeroką skalę relacjonował sytuacje w gminie Brzeg Dolny. Dnia 18 lipca 1997 w numerze 29 (325) ukazał się artykuł pt. "Cień wielkiej rzeki - Wały Śląskie" w którym zaprezentowano relacje z zalanej miejscowości. "Cień wielkiej rzeki - Wały Śląskie" - Kurier Gmin, 18 lipca 1997, nr 29(325) Cyt. - "W sobotę do wsi Komitet Przeciwpowodziowy skierował dwa autobusy do ewakuacji ludzi. Dwóch mężczyzn chodziło od domu do domu z informacją o ewakuacji. Okazało się, że większość rodzin wyjechała już na własną rękę. Niemal wszyscy byli przygotowani do powodzi. Co cenniejsze rzeczy powynosili na strychy. Drzwi pozabezpieczali workami. Zupełnie nie przygotowani byli ludzie starsi. Albo nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia, albo go bagatelizowali albo zdawali się na łaskę Bożą. Nie można było ich zostawić samych. Trzeba było wiele perswazji, aby w końcu zaczęli się pakować. Już kiedyś byłam w takiej sytuacji, jak nas wywozili na Sybir. Mieliśmy dwadzieścia minut na spakowanie się - rozpacza starsza mieszkanka Walów. - Co ja mam zabrać? Ja nie będę nigdzie iść, wszystko powynosiłam na strych, jakoś przeczekam - stwierdziła inna starsza, samotna kobieta. Po namowach zaczęła się pakować. Co ja mam zabrać? - to pytanie pojawiało się najczęściej. Trudno było radzić, bo nigdy w takich wypadkach nie wiadomo co najważniejsze. Niewątpliwie lekarstwa, dokumenty, podręczne rzeczy. Wszystko inne musiało zostać. Nawet smażący się kurczak na kuchni. Zrobiliśmy piękny ogród za domem - mówi młody mężczyzna. Milknie, a ja wiem ile treści mieści się w tej krótkiej wypowiedzi. Nie potrzeba więcej słów. Jeszcze trzeba powynosić kaczki - krząta się do ostatka starsza pani. - Jeszcze psa spuścić. Tych „jeszcze" można by mnożyć, a czas pogania. Nieopisana rozpacz maluje się na twarzy tej kobiety, która nie wie gdzie "włożyć" ręce i co ratować. Cała wioska zalana suche pozostały 4 domy, które stoją wyżej - kilka dni później relacjonuje żona sołtysa Halina Dziarska. - Woda sięga od 0,5 do 1 metra i na razie nie opada. Zalane są pola, choć na szczęście nie wszystkie. Miał pan rację - mówi później mieszkaniec Walów do mężczyzny, który prowadził ewakuację. On również do końca nie był przekonany, że trzeba ze wsi wyjeżdżać. Mieszkam tuż przy elektrowni, dlaczego nas nic poinformowano o zagrożeniu ? Nie było komunikatów. To dobrze, że przeczytałem w "Kurierze" komunikat nadzoru wodnego wypowiada sie pani - Policja lub porządkowi pilnują wjazdu na Wały, przekazali informacje, że trzeba się ewakuować, bo Odra zmienia koryto, a nasze domy popłyną. Kto jest odpowiedzialny za takie informacje? Co ja wtedy czułam i myślałam...? Wiele osób zapewne takie chwile przeżywało. Były wydawane komunikaty, a potem rozdawane lub rozlepiane gdzie tylko się dało. Do wielu zapewne nie dotarły. Ale czy można mieszkając nad Odrą bagatelizować zagrożenie, którym żyje połowa Polski? Dla wszystkich jest to nowe doświadczenie, które oby się nigdy więcej nie przydało." Powyższy artykuł uzupełnia film nakręcony 14 lipca 1997 roku, dwa dni po fali kulminacyjnej. Film pochodzi ze zbiorów Państwa Wojcieszaków. <object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/redci9dV_YU&hl=pl&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/redci9dV_YU&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwaveflash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object> Pamiętna powódź nie na darmo została okrzyknięta powodzią tysiąclecia. Dokonała zniszczeń na tak szeroką skalę, że Państwo Polskie nie było w stanie same sobie poradzić z odbudową. Wsparcie Unii Europejskiej, do członkostwa której dążyliśmy, stało sie nieocenione. Dzięki tej powodzi otworzyły się ludziom oczy na Odrę - rzekę która towarzyszy większości z nas przez całe życie, jako nie tylko miejsca atrakcji, rozrywki, ale również przeraźliwej mocy natury, przy której człowiek jest bezsilny.